Rozdział 3
POGRZEB
1
Rankiem obudził go odgłos przelatującego samolotu w pobliżu jego domu. Marek
energicznie zerwał się z łóżka, zupełnie, jakby na koniec zobaczył w swoim śnie ducha.
Jednocześnie wylądował na ziemi i przyrżnął głową w bok swojego sosnowego biurka,
przez co na ułamek sekundy zobaczył gwiazdki przed oczami.
Kiedy otrząsnął się po uderzeniu, spostrzegł, że jest godzina 10:13. Usiadł na łóżku i
pomyślał chwilę. Po kilku sekundach spojrzał na swój nadgarstek, a to, co ujrzał, było dla
niego dziwnym zaskoczeniem. Tajemnicza informacja została zastąpiona wizerunkiem
płomienia, który sprawiał wrażenie płonącego. Wiedziony ciekawością spojrzał na drugi
nadgarstek i tam także ujrzał płomień.
Płonął i co dziwne, wcale to Marka nie bolało, wręcz przeciwnie, było to raczej uczucie
ciepła. Przyjemnego ciepła i miłego pulsowania.
Następnie zwrócił wzrok na kolano. Znamię wciąż tam było, ale już nie tak wyrazne jak
wczoraj. Widocznie znikało, a to oznaczało, że Marek robi postępy...
Dzisiaj postanowił od razu odwiedzić pana Wiktora i zamienić z nim kilka słów,
niekoniecznie o dziedzicu, chociaż chętnie dowiedziałby się jeszcze więcej o tajemniczym
kapturniku, ale sądząc po stanie pensjonariusza są na to raczej nikłe szanse. No cóż...,
pomyślał Marek, będę musiał resztę rozgryzć sam. Nie będzie to łatwe...
2
Pół godziny pózniej był już gotowy do wyjścia.
Czy rzeczywiście był gotowy? Ależ oczywiście, że nie... Przecież zostało mu jeszcze
śniadanie, które pochłonął szybko i z ogromnym apetytem.
Bez namysłu, zaraz jak zjadł skierował się do wyjścia. Z zadziwiającą prędkością założył
buty i wystrzelił na zewnątrz jak z procy... Nie mówił mamie dokąd idzie i ile nie będzie go
w domu, bo i po co.
Pewnym i równym krokiem szedł przed siebie. Prosto do Domu Starców.
3
Dotarł na miejsce po około dwudziestu minutach i natychmiast udał się do środka.
Wewnątrz była ciocia (oczywiście siedząca za biurkiem) oraz jedna pielęgniarka - pani
Justyna. Markowi na twarzy wykwitł szeroki grymas uśmiechu.
- Dzień dobry - rzekł na początek.
Ciocia i pani Justyna wymieniły pytające spojrzenia.
- Cześć Marku - wypowiedziały te słowa w niemal tym samym momencie. - Co cię dzisiaj
do nas sprowadza? - tym razem odezwała się ciocia.
Marek posłał jej szeroki uśmiech i natychmiast odpowiedział:
- Jak to co? Przyszedłem w odwiedziny do pana Wiktora.
Uśmiech z twarzy pani Justyny i cioci natychmiast zgasł, ustępując miejsca posępnej
minie. Marek od razu wychwycił co się mogło stać. Przynajmniej podejrzewał co mogło się
stać:
- O co chodzi?
Kobiety wciąż milczały. Po policzku pani Justyny popłynęła pierwsza łza. Ciocia wciąż
zachowywała ten sam wyraz twarzy, ale Marek wiedział, że długo to nie potrwa. Po kilku
sekundach pani Justyna się rozkleiła, co udzieliło się także Markowi. Kobieta podeszła do
niewielkiego stoliczka i wyciągnęła kilka jednorazowych chusteczek. Wysmarkała się w
jedną, a resztą przetarła mokre od łez oczy.
- Dzisiaj w nocy umarł - rzuciła nagle ciocia. - We śnie.
Pani Justyna jęknęła i pospiesznie poczłapała w kierunku drzwi od dyżurki, zabierając ze
sobą pudełko z chusteczkami.
- Rozumiem - rzekł Marek i poczuł jak jego głos zadrżał. - Mówił jeszcze coś zanim umarł?
Zostawił jakąś wiadomość?
Ciocia przyglądała mu się dłuższą chwilę, po czym wreszcie odpowiedziała:
- Mówił, żeby pochować go na drugi dzień po śmierci...
- Czyli jutro - zastanowił się Marek.
- Tak, jutro - zgodziła się ciocia. - A jeżeli chodzi o wiadomość, to nic nie zostawił.
- Aha.
- Jeden z pensjonariuszy - ciągnęła ciocia, - który spał z nim w tym samym pokoju mówił,
że umarł z uśmiechem na twarzy.
Markowi popłynęła pierwsza łza, którą pospiesznie wytarł wierzchem dłoni.
- Mogę do niego iść? spytał. - Na chwilę.
Ciocia spoglądała na niego przez chwilę, po czym wreszcie się odezwała:
- Idz, jak chcesz.
Marek natychmiast wyszedł z dyżurki. Po jego policzku popłynęła kolejna łza i kolejna, a
po chwili już płakał. Cicho, ale płakał. Pensjonariusze patrzyli na niego mając na twarzach
głupie miny. Nagle, tuż przed nim pojawiła się Weronika i widocznie zauważyła co się
dzieje. Marek pospiesznie odwrócił głowę, ale chyba zrobił to odrobinę za pózno.
- Pierwszy raz widzę chłopca w takim wieku jak ty, który płacze - wyparowała od razu. - Co
się stało?
Marek nie odpowiedział od razu i nie odwrócił głowy. Wstydził się. Weronika zbliżyła się
do niego i powtórzyła pytanie:
- Marek, co się stało?
Mówiąc to położyła swoją dłoń na jego ramieniu. Marek drgnął, kiedy poczuł dotyk
koleżanki i odwrócił głowę w jej kierunku.
- Sam nie wiem - rzekł, a jego głos drżał. - Sam nie wiem.
Weronika przyglądała mu się z kobiecą cierpliwością.
- Mogę ci jakoś pomóc? - spytała.
Marek spoglądał w jej brązowe oczy.
- Chyba tak - rzekł po chwili. - Te łzy to tylko takie chwilowe.
- Czym spowodowane? - pytała dalej cały czas trzymając dłoń na jego ramieniu.
Marek nie miał nic przeciwko, że koleżanka położyła rękę w tym miejscu. Było to całkiem
przyjemne.
- Musiałem odreagować - odpowiedział na kolejne pytanie koleżanki. - Dowiedziałem się
przed chwilą, że pan Wiktor Rolski umarł dzisiaj w nocy. Zawsze tak reaguję, kiedy
dowiaduję się o czyjejś śmierci.
Kiedy Marek skończył, Weronika jeszcze długo milczała. Czekał teraz co powie.
Koleżanka jednak nic nie mówiła. Sprawiała wrażenie, jakby się nad czymś zastanawiała.
Dopiero po dosyć długiej ciszy się odezwała:
- Idziesz przy nim posiedzieć?
Marek skinął głową.
- W takim razie będziesz miał towarzystwo - rzekła. - Idę z tobą.
Marek dopiero teraz spostrzegł, że koleżanka wzięła swoją dłoń. Na jego twarzy pojawił
się nieśmiały uśmiech. Dziewczyna od razu załapała, że Marek cieszy się z jej propozycji.
- Chodz chłopie - odezwała się znowu, - bo za kilka minut będziesz sprawiał wrażenie, że
chcesz tu zapuścić korzenie.
Jeden z pensjonariuszy głośno się zaśmiał, słysząc to co Weronika powiedziała, a Marek
natychmiast ruszył się z miejsca.
4
W pokoju numer 16 znalezli się bardzo szybko. Weronika (tak samo jak Marek) stanęła
nad łóżkiem, gdzie leżał nieboszczyk (martwe ciało pana Wiktora), które przykryte było
białym prześcieradłem. Weronika usiadła na krześle, podejrzewając, że Marek obrzuci ją
wyzwiskami typu "...nie pchaj się", "...złaz z krzesła", itp., itd. Ku swojemu zdziwieniu
zobaczyła, że Marek wcale nie zwrócił na to uwagi. Przyglądał się ciału przykrytemu
prześcieradłem i starał się zrozumieć to, dlaczego tak nagle staruszek umarł. Z jednej strony
dobrze, ponieważ spowodowane to było wiekiem, a dożył sędziwego. A z drugiej strony zle,
bo Marek dowiedziałby się jeszcze czegoś o dziedzicu, co ułatwiłoby mu poszukiwania.
Jednak stało się jak się stało. Resztę będzie musiał rozszyfrować sam.
Tylko jak? Od czego zacząć? ...
Nagle w głowie zaświtała mu pewna myśl. Młyn. Wybiorę się jutro do młyna i zrobię to
zaraz po pogrzebie pana Wiktora. Może tam znajdę jakieś wskazówki, pomyślał i nagle
spojrzał na koleżankę.
- Jak myślisz? - odezwał się w jej kierunku. - Czy pan Wiktor cieszy się z tego, że umarł. W
końcu sporo pożył.
Koleżanka spojrzała na niego i się uśmiechnęła.
- Na pewno stwierdziła. - Większość osób w tym wieku cieszy się, że przyszedł na nich
czas.
- To prawda - skomentował Marek. - A tak poza tym wiele ludzi umiera w bardzo młodym
wieku. Czasami zdarza się, że rodzą się martwe noworodki...
- Wiem, wiem - przerwała mu Weronika. - Zarazem rzadko zdarza się osoba, która żyje
jeden wiek. Naprawdę chylę czoło przed takimi ludzmi. Jak myślisz? - Weronika
uśmiechnęła się. - Tacy ludzie powinni mieć jakieś sposoby na tak sędziwy wiek.
- Na pewno mają - odparł Marek. - Ale niestety nie wiem jakie to sposoby.
- A może ryby? - spytała Weronika.
- Raczej tak - zakomunikował Marek. - Mają dużo witamin. Wzmacniają organizm, a poza
tym polepszają koncentrację i pamięć.
- Ciekawe - powiedziała Weronika.
- Ciekawe i smaczne - poprawił ją Marek.
Koleżanka uśmiechnęła się i ponownie spojrzała na nieboszczyka (tak samo zresztą jak
Marek).
Przyglądali mu się jeszcze jakiś czas, myśląc o wielu sprawach. Weronika o swoich, a
Marek o dziedzicu, wyprawie do młyna i pogrzebie pana Wiktora, na który ma zamiar się
jutro wybrać.
5
Po godzinie siedzenia w Domu Pomocy Społecznej, niekoniecznie u pana Wiktora, Marek
postanowił wracać do domu. Oczywiście, Weronika kawałek go odprowadziła.
6
Na drugi dzień obudził się wypoczęty. Przez chwilę leżał w łóżku.
Dobrze, że wczoraj przed powrotem do domu zapytał cioci, o której jest ten pogrzeb, bo
będzie chciał przyjść. Ciocia powiedziała mu, że uroczystość odbędzie się około godziny
jedenastej, ale jeżeli chce przyjść na wyprowadzenie, to niech będzie gotowy na dziesiątą.
Dobrze, pomyślał, przyjdę.
Spojrzał na zegarek i dostrzegł, że dochodzi parę minut po dziewiątej. Westchnął i z taką
myślą wstał.
7
Szybko się ubrał i zszedł na śniadanie. Mama była już na nogach. Jak zwykle przed nim.
Po chwili obrzuciła go swoim sokolim wzrokiem i natychmiast spytała:
- Dokąd to? - w jej głosie Marek odczuł nutę irytacji i zdziwienia w jednym.
- Wygląda na to, że planuję iść na pogrzeb - odpowiedział od razu. - Jeszcze dziś.
- Chyba żartujesz?! - mama odrobinę podniosła głos.
- Czemu miałbym żartować? - zdziwił się chłopak.
Przez chwilę panowała cisza, ale nie długo.
- Mogę wiedzieć po co? - mama odezwała się tak nagle i donośnie, że Marek mało nie spadł
ze swojego taboretu.
- Bo chcę - odpowiedział. - Zresztą to nie powinno cię obchodzić.
Mama z wrażenia szerzej otworzyła oczy. Marek dostrzegł na jej twarzy upór.
- Mamo zaczął, - przecież wiesz, że ten pensjonariusz był osobą, którą najbardziej
polubiłem - tu przerwał i dokończył swoją wypowiedz umiejętnym kłamstwem. - I którego
bardzo często odwiedzałem... hmm, przynajmniej starałem się to robić jak najczęściej.
Grymas uporu zniknął z twarzy matki i Marek natychmiast lepiej się poczuł.
- Przecież to był obcy człowiek dla ciebie...
- Z choinki się urwałaś - rzucił Marek, przerywając wypowiedz mamy. - Dla mnie nie był
obcy.
Mama milczała.
- Zrozum - ciągnął Marek i dokończył kolejnym kłamstwem. - Sam mnie poprosił, żebym
przyszedł na jego pogrzeb i powiedział mi to przedwczoraj, kiedy ostatni raz widziałem go
żywego.
Mama widocznie miała gdzieś, to co mówił jej syn. Zachowywała kamienną twarz. Marek
wiedział, że dalsze próby na nic się zdadzą.
- Jak chcesz - oznajmił po chwili. - I tak pójdę. Nie próbuj mnie zatrzymywać.
Wstał z taboretu i kiedy to zrobił mama się odezwała:
- A jak zamknę drzwi wejściowe na klucz?
Marek zatrzymał się przy schodach prowadzących do jego pokoju i odwrócił głowę.
- Wtedy wyskoczę przez okno - rzucił i bez słowa udał się do swojego pokoju.
Zabrał notatnik, w którym zbierał informacje na temat dziedzica, plikiem kartek autorstwa
Wiktora Rolskiego i wyszedł z pokoju. Podszedł do drzwi wejściowych i zakładając buty
sprawdził, czy drzwi są otwarte...
Na szczęście tak i Marek odetchnął z ulgą. Nieświadomie zerknął na zegarek i dostrzegł,
że dochodzi dziesiąta. Jeżeli się pospieszę, zdążę na wyprowadzenie trumny, pomyślał i
ponownie odwrócił głowę. Chwilę milczał i rzekł:
- Będę wieczorem.
Mama spojrzała na niego znad krzyżówki, którą zapewne próbowała rozwiązać.
- A gdzie się jeszcze wybierasz? spytała.
Widocznie zrozumiała, że syn mocno się trzyma swojej decyzji.
- Nieważne gdzie odpowiedział. - Nie muszę ci mówić co będę robił po pogrzebie pana
Wiktora. Ciebie powinno interesować tylko i wyłącznie to, że będę na tej uroczystości.
- Ale... - zaczęła mama.
- Żadnego ale - powiedział spokojnie Marek. - Wyłączam telefon i chcę mieć dzisiaj czas
tylko dla siebie.
Po tych słowach zamknął drzwi. Pospiesznie udał się w kierunku furtki i kiedy przez nią
przeszedł pobiegł do Domu Pomocy Społecznej...
8
Dotarł na miejsce w niemal ostatniej chwili, ponieważ cały orszak, czy jak to się tam
nazywa wychodził właśnie z budynku. Czterech silnych mężczyzn, ubranych w czarne
garnitury niosło brązową trumnę z wieńcami spoczywającymi na jej wieku. Przy każdym
wieńcu była biała wstęga z informacją: +OSTATNIE POŻEGNANIE+.
Marek niepewnie zbliżył się do ludzi idących za trumną, lokując się dokładnie koło
pielęgniarek. Ciocia Karolina szła bardziej z tyłu.
Po chwili ponownie obejrzał się za siebie i dostrzegł, że Weronika także przyłączyła się do
ludzi idących za trumną. Spojrzał na nią i po chwili, tak jak reszta smutnej pielgrzymki
opuścił głowę, ale zaraz potem ją podniósł. Przyglądał się białej tabliczce przy trumnie.
Napisane było na niej:
+ Ś.P +
WIKTOR ROLSKI
ŻYA LAT 99
UR. 17.03.1908
ZM. 28.06.2007
+ PROSI O MODLITW +
Msza żałobna minęła tak szybko, że Marek ledwo zorientował się, że idą już prosto na
cmentarz. Na miejscu ksiądz poświęcił trumnę i odmówił modlitwę przeznaczoną specjalnie
na tą okazję. Wierni odpowiadali, cały czas starając się mówić składnie i pewnie, ponieważ
każdemu drżał głos. Po chwili ksiądz znowu coś powiedział i trzech mężczyzn zaczęło
opuszczać trumnę do grobu. Właśnie w tym momencie, gdy trumna zniknęła w dole Marek
usłyszał informację.
Był to głos pana Wiktora, który pojawił się w uszach Marka i który brzmiał: "Wierzę w
ciebie Marku i dziękuję ci". Po tych słowach zapadła głucha cisza, przerywana co jakiś czas
płaczem bliskich pana Wiktora i pracą, jaką wykonywali mężczyzni, kiedy opuścili brązową
trumnę na dno grobu. Marek zauważył, że ksiądz już poszedł, tak samo ministranci, którzy
podążali zanim niczym posłuszne gąski. Zaraz potem i oni zniknęli mu z oczu. Oznaczało
to, że uroczystość się zakończyła i przez to Marek odczuł jakąś dziwną ulgę. Wytarł resztki
łez z twarzy i skierował się do wyjścia z cmentarza.
Weronika spojrzała na niego i nic nie mówiąc odprowadziła go wzrokiem w kierunku
bramy cmentarnej...
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Siderek12 Tom I Część I Rozdział 5Siderek12 Tom I Część I Rozdział 4Siderek12 Tom I Część I Rozdział 8Siderek12 Tom I Część I Rozdział 7Siderek12 Tom I Część I Rozdział 6Siderek12 Tom I Część I Rozdział 1Siderek12 Tom I Część I Rozdział 2Siderek12 Tom I Część I Rozdział 9Siderek12 Tom I Część III Rozdział 14Siderek12 Tom I Część II Rozdział 11Siderek12 Tom I Część III Rozdział 16Siderek12 Tom I Część III Rozdział 13Siderek12 Tom I Część III Rozdział 17Siderek12 Tom I Część II Rozdział 10Siderek12 Tom I Część III Rozdział 15Siderek12 Tom I Część II Rozdział 12Tom 2 Dom we mgle CZĘŚĆ I Rozdział 4Tom 2 Dom we mgle CZĘŚĆ I Rozdział 3Tom 2 Dom we mgle CZĘŚĆ I Rozdział 1więcej podobnych podstron