Siderek12 Tom I Część II Rozdział 12


Rozdział 12
PAMITNIK
1
Obudził się wcześnie. Leżał na podłodze, kręciło mu się w głowie i było mu słabo. Cały
czas słyszał w głowie powtarzane w kółko ostatnie słowa (Niebawem się dowiesz), zanim
stracił przytomność. Tylko tyle pamiętał z ostatniej niespokojnej nocy. Reszta była dla niego
czarna dziurą...
2
Dzwignął się na nogi i rozglądając po pomieszczeniu jeszcze raz przemyślał swoją
sytuację. A przede wszystkim to, co się wczoraj wydarzyło.
Nic nie pamiętał. Zaraz po tym jak powrócił do domu czuł się dziwnie. Wcześniej
pamiętał wszystko idealnie, ale całość urywa się w momencie, kiedy znalazł się w domu. Co
więc wydarzyło się potem, pomyślał próbując przypomnieć sobie chociaż jeden szczegół -
nawet najdrobniejszy, ale...
... ale jego usilne próby na nic się zdały. Nie przypomniał sobie nic. Czuł dziwna pustkę, a
jednocześnie czegoś się dowiedział. Czegoś ważnego... Przynajmniej tak podejrzewał... I
nagle przypomniał sobie kulejącego mężczyznę we mgle.
Chłopak musiał się dowiedzieć, kim on był i dlaczego ukazał się akurat jemu. Wiedział
tylko jedno, odpowiedz na to pytanie znajdzie w lesie.
Kim on był i co robił koło mojej furtki, pomyślał znowu i podszedł do biurka. Na
sosnowym blacie leżał plik kartek... Chłopak dopiero teraz zauważył, że są one pożółkłe ze
starości. Kilka kartek, które kryją odpowiedz na jego pytania, a trochę ich było.
Co się stało z dziedzicem po jego śmierci w lesie?
Czy jego przyjaciółka Kasia wiedziała o sile panującej w lesie?
Od kiedy znała dziedzica i jakie tajemnice od niego otrzymała? A może to były
wskazówki? Czego dotyczyły? Skąd się wzięła klątwa lasu i kto ją rzucił? Jak długo ciąży
na czarnoborskim lesie? ...
Niby proste pytania, ale odpowiedz na nie nie okazywała się wcale taka prosta.
Marek westchnął, usiadł przy biurku i ze zgrozą spojrzał na pożółkłe kartki. Wołały go
niczym jakieś mary... niczym... niczym głos Wiktorii. Chociażby jej... Wiktorii.
Drżącymi rękami dotknął papieru. Poczuł szorstką fakturę i lekko się wzdrygnął.
Jednocześnie pragnął poznać odpowiedz na swoje pytania. A także treść owego
tajemniczego pamiętnika.
3
Przyglądał mu się chwilę, po czym otworzył go. Na pierwszej stronie wygrawerowane
było co następuje:
ZAPISKI 1835 - 1875
Katarzyna
Nic więcej. Marka zdziwił przedział czasowy. To dlatego ten pamiętnik jest gruby i w
dodatku niekompletny. Marek ponownie westchnął odwracając i tą kartkę. Na kolejnej była
tylko data:
1835
Autorka pisała:
... Urodziłam się w kwietniu 1825 roku, w ubogiej rodzinie. Teraz mam 10 lat i mam na
imię Kasia. Osada, do której należałam była rzadko spotykana, tak jak powiedziano mi,
kiedy byłam mała...
Postanowiłam prowadzić te zapiski, żeby opisać zdarzenia, które miały wpływ na moje
dotychczasowe życie. Oby...
... To znowu ja. Pisze teraz w ten pochmurny poranek 1835 roku. Osada moja zginęła w
niewyjaśnionych okolicznościach i zostałam sama. Boję się... Chcę do mamy...
Nie potrafię określić, co mnie teraz spotkało i wiecie co, jestem głodna, a nic nie potrafię
sobie przygotować.
... Oswoiłam się z myślą, że jakoś muszę sobie dać radę. Wyruszyłam w podróż,
zabierając ze sobą jakieś jedzenie. Znalazłam je w jednej z chat mojej osady. Musi
wystarczyć. W przeciwnym razie umrę z głodu. Zresztą, może i dobrze, że umrę tak młodo.
Po głowie przynajmniej nie będą mi krążyć głupie myśli... Długo się nad sobą
zastanawiałam... Czasami niepotrzebnie...
... Wędrówka trwa już wiele dni i jestem wyczerpana. Nogi nie chcą mnie słuchać...
Marek czytał i dowiedział się między innymi, że ta Kasia po długich tygodniach
wędrówki odnalazła osadę, w której przyjęli ją (mimo jej zdziwienia) bardzo, ale to bardzo
ciepło. Dziewczynka poczuła się jak u siebie w domu. I tam właśnie poznała dziedzica jako
chłopca - ANDRUSA WOLISKIEGO. Opisała jeszcze kilka zdarzeń, które według Marka
były mało ważne i nie mające żadnego znaczenia.
4
Poświęciła swojemu życiu kilka stron. Tylko kilka... według Marka około dwudziestu.
Cóż, chłopak czytał.
... Wędrowałam wiele tygodni. Byłam zbytnio wyczerpana wszystkimi ewentualnościami,
które mogły zaprzątać moją głowę. Zastanawiam się, jak się czuje człowiek, który utracił
nadzieję? Piszę tak, ponieważ sama już odczuwam tego typu emocje. Brakuje mi nadziei.
Siedzę na kamieniu pod ogromnym dębem i pisząc te słowa rozmyślam nad swoim losem.
Co może mnie spotkać?, zapytałam w tej chwili samej siebie, a może już nic... co mogłoby
wnieść coś do mojego życia. Minęło już wiele dni, a ja wciąż nie wiem, czy odnajdę coś, co
mogłoby świadczyć o obecności jakiejś osady. Nawet najmniejszy ślad. Wtedy mogłabym
odzyskać nadzieję, której pozostały we mnie resztki. Byłabym pewna, że los nie obdarzył
mnie okropną śmiercią. Że jeszcze będę mogła trochę pożyć...
Siedziałam i za plecami usłyszałam szelest. Początkowo myślałam, że to spłoszone dzikie
zwierzę albo ptak, który wzbił się w powietrze... Przeciętnie, gdyby to było zwierzę to
szelest by się nie powtórzył drugi raz w tym samym miejscu. Jednak powtórzył się raz,
drugi, a nawet jeszcze kilka. Za każdym razem był wyrazniejszy i poczułam nawet strach.
Jednego byłam pewna...
Ten ktoś był w jakiejś odległości za mną. Zbliżał się. Próbował się skradać, ale to
skradanie trochę, mu nie wychodziło. Nagle pomyślałam, że to mogło być jakieś zwierzę,
które mogło się po prostu zgubić. Jednak ta myśl została natychmiast rozwiana, kiedy
usłyszałam jęk. Gruby, basowy. To był z pewnością mężczyzna i na pewno się skaleczył.
Dlatego jęknął.
Co prawda, nie zmieniało to faktu, że się bałam. Strach pozostał, a nawet odrobinę
przybrał na sile.
Kolejny jęk i dzwięk pękającej gałęzi. Nieznajomy upadł. Był już bardzo blisko.
Odniosłam wrażenie, że doszedł do mnie zapach jego potu. W pewnym sensie poczułam, że
też się pocę. Oczywiście nie tak intensywnie jak mężczyzna za moimi plecami...
Ogarnął mnie nagle paniczny strach i miałam ochotę uciec. Tak, chciałam, lecz pojawił się
jeden problem. Nogi odmówiły posłuszeństwa.
Energicznie rozejrzałam się wokoło i nagle dopadła mnie chęć krzyknięcia. Otworzyłam
usta, lecz z ich wnętrza wydobył się jedynie cichy jęk. Ogarnął mnie jeszcze silniejszy
strach. Teraz pot spływał mi po ciele obficie, ale dopiero po długiej chwili zorientowałam
się że umilkł. Wiedziałam, że nieznajomy do mnie dotarł i zaraz mnie zabije. Stał za mną.
Bardzo blisko. Sapał jak stara lokomotywa, która zakończyła swój bieg. Czułam bijący od
niego żar i silny zapach potu. Nieznajomy milczał cały czas sapiąc, a ja niezdolna do
niczego siedziałam sztywno na kamieniu. Wiedziałam, że nieznajomy był silny... Paniczny
strach nie pozwolił mi złożyć wszystkich myśli do kupy. Dosłownie nie było o tym mowy,
aż do chwili...
- Nie bój się - odezwał się nagle dziwnym gardłowo - basowym głosem. - Wiedziałem, że
wędrujesz.
Nie potrafiłam się ruszyć. Strach mnie przygwozdził.
- K - kim je - jesteś? - usłyszałam nagle swój głos, potwornie się jąkając. Nie spodziewałam
się tego, że coś powiem, ale widocznie coś sprawiło, że to zrobiłam.
Czekałam na reakcję mężczyzny.
- Nie bój się - powiedział teraz łagodniejszym tonem. - Pomogę ci.
Strach puścił jak ręka odjął. Obejrzałam się. Niecałe dwa metry ode mnie stał mężczyzna
o bujnej czuprynie i krzaczastych brwiach. Przyglądał mi się z (zdawałoby się) nadmierna
uwagą. Odniosłam wrażenie, że się nawet uśmiechnął.
- Kim jesteś? - zadałam to samo pytanie, teraz już się nie jąkając.
Nieznajomy szerzej się uśmiechnął. Wyglądał na osobę, która nie bardzo wie co w tej
chwili ze sobą zrobić. Przez dłuższą chwilę stał tylko mi się przyglądając.
- Mieszkańcem osady - odezwał się nagle. - Dowiedziałem się, że pewna dziewczynka z
innej osady, wędruje po pewnych miejscach szukając schronienia.
Spojrzałam w jego czarne oczy.
- Innej dziewczynki oprócz mnie tutaj nie widzę - odparłam. - To może o mnie chodzi?
- Prawdopodobnie - zgodził się nieznajomy. - Dano mi polecenie, żebym cię odnalazł.
Rzuciłam na niego ostre spojrzenie.
- Co to znaczy, że miałeś mnie odnalezć? Kto ci kazał?  zapytałam.
Mężczyzna dłuższą chwilę się zastanawiał.
- U nas w osadzie jest starzec, który wyczuwał coś od dłuższego czasu - odezwał się
mężczyzna. - Powiedział mieszkańcom, że ktoś niebawem dołączy do osady.
Milczałam...
- Poprosił mnie, żebym wyruszył na poszukiwania - mówił dalej. - Jedyne co powiedział, to:
dziewczynka o kasztanowych włosach i zielonych oczach.
Otworzyłam usta z wrażenia. Przecież to ja, pomyślałam.
- A skąd on wiedział, że masz mnie odnalezć? - zapytałam - Chcę wiedzieć.
Mężczyzna sprawiał teraz wrażenie nieco zmieszanego.
- Jak to powiedzieć - zastanawiał się. - Załóżmy, że ten starzec...
- Nic nie zakładaj, tylko powiedz mi, kim jest starzec, który cię przysłał i skąd wiedział, jak
mnie jak mnie odnalezć - przerwałam mu w połowie wypowiedzi.
Nieznajomy spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem.
- Skąd wiedział? - zapytał sam siebie. - Prawdopodobnie przez to, że jest takim
jasnowidzem. Oprócz jasnowidzenia potrafi zobaczyć także to, co dzieje się teraz.
- Nie rozumiem.
- Chodzi o to, że on może nas teraz słyszeć i wie, o czym rozmawiamy.
Przyglądałam mu się.
- Tak - rzekłam po chwili. - I co w związku z tym. Co to oznacza?
Mężczyzna westchnął i podjął dalszą wypowiedz.
- Nie wiem. Ważne, że jest on nieszkodliwy...
- Ale prawdopodobnie cię wykorzystuje - przerwałam mu znowu. - Nie widzisz tego?
- Ale...
- Ty słuchasz jego rad, a on sobie z tego nic nie robi. Pomyślałeś chociaż o tym?
Mężczyzna otworzył usta, ale natychmiast je zamknął.
Czekałam na jego reakcję.
- Możliwe - odezwał się wreszcie. - Ale co ma to wspólnego ze mną?
Teraz ja nie wiedziałam co powiedzieć.
- Nie wiem  orzekłam. - To już nie jest mój problem i nie powinnam się tym przejmować.
Lepiej ty się zastanów, co z tym zrobić.
Mężczyzna usiadł na ziemi i chwilę milczał.
- Muszę przyznać - przerwał ciszę, - że jak na swój wiek jesteś mądrą dziewczynką.
Zarumieniłam się lekko, ale pozostałam przy temacie.
- Może tak, a może i nie - stwierdziłam z dezaprobatą. - Ale jeszcze nie skończyłam.
Mężczyzna podniósł na mnie wzrok.
- Czego jeszcze nie wiesz?
Odwróciłam wzrok i spojrzałam w niebo. On czekał, a ja myślałam.
- Tego czy rzeczywiście chcecie mnie przyjąć do siebie  powiedziałam.
Mężczyzna wybałuszył oczy.
- Ależ oczywiście, że chcemy - jego głos się rozpogodził. - Nie po to przebyłem taki kawał
drogi, żeby cię odnalezć.
Zmierzyłam go swoim wzrokiem.
- I?
- Masz już nawet uszykowane łóżko i wszystko co ci będzie potrzebne do życia 
kontynuował. - Wszyscy bardzo pragną cię poznać. Niektórzy nawet zrobili upominki na
powitanie.
- Rozumiem  oznajmiłam. - Co prawda... wygląda mi to zbyt pięknie.
Mężczyzna milczał. Spojrzałam w jego czarne oczy i dokończyłam:
- Ale jeżeli tak mówisz, to zgoda... pójdę z tobą.
Wstałam z kamienia, a on podniósł się z ziemi, po czym podał mi rękę i ruszyliśmy w
drogę powrotną.
5
Marek na chwilę przerwał i zastanowił się nad tym, co do tej pory przeczytał.
Czy wnosi to coś nowego do zagadki? Zapewne tak, podpowiedziała mu podświadomość,
przynajmniej wiesz jak wyglądał obraz osady dziedzica widzianej oczami jego niedoszłej
żony.
- No tak - powiedział do siebie. - Co w związku z tym? Ja potrzebuję konkretnych faktów.
Jakiś trop albo wskazówka.
Rozejrzał się po pokoju, westchnął i podjął lekturę.
Dowiedział się między innymi, że Kasia będąc w osadzie w bardzo szybkim czasie
zawarła wiele znajomości. Jednak największą jego ilość spędzała w obecności chłopca w
stalowej masce. Był to dla niej tajemniczy osobnik. Dlatego poświęcała mu najwięcej
swojego czasu. Trwało to długo i współczuła mu, że jest taki, a nie inny, że urodził się z tak
zdeformowaną twarzą...
Zresztą, po kilku latach znajomości wyjawił jej najmroczniejsze sekrety, które miał... no,
nie tylko sekrety.
W tamtej chwili wyniknęła następująca sytuacja:
... Siedziałam na kamieniu i spoglądałam na bezchmurne niebo. Był rok 1840.
Zastanawiałam się nad tym, dlaczego mieszkańcy tej osady przyjęli mnie tak ciepło. Z
drugiej jednak strony po co się tym przejmuję?
Rozejrzałam się po okolicy. W oddali, dokładnie przy jeziorku siedział Andrus.
Z uwagą skupiłam na nim wzrok. Andrus siedział odwrócony do mnie tyłem i rzucał
kamienie do jeziorka. Zauważyłam, że jest smutny i przez chwilę także poczułam smutek..
Nie wiedziałam dlaczego...
Wstałam i podeszłam do niego. Miałam rację co do jego stanu. Andrus cicho płakał i
kiedy mnie zobaczył, zerwał się na nogi i mocno się do mnie przytulił. Nie protestowałam,
wręcz przeciwnie, umożliwiłam mu to. Objęłam go i staliśmy tak chwilę w bezruchu.
Andrus płakał i dobrze, niech płacze, zrobi mu się lżej...
- Co się stało? - zapytałam, a po chwili dodałam. - Usiądzmy.
Chłopak posłusznie usiadł i jeszcze mocniej do mnie przylgnął. Ja natomiast nie
wiedziałam co powiedzieć.
- Kochany - wyparowałam nieświadomie. - Powiedz mi proszę, co się stało? - Odsunęłam
się od niego i ujęłam dłońmi jego twarz ukrytą pod stalową maską. - Dlaczego w niej
chodzisz?
Andrus płakał, ale odpowiedział:
- Muszę  chlipał. - Mam zdeformowaną twarz.
Słuchałam.
- Mogłabym zobaczyć? - zapytałam grzecznie.
Chłopak podniósł głowę.
- Idz precz! - krzyknął i odbiegł ode mnie.
Początkowo nie wiedziałam co zrobić. Czułam się głupio i miałam na sumieniu to, o co
zapytałam. Rozejrzałam się wokoło i postanowiłam przeprosić Andrusa. Tylko nie
wiedziałam jak. Pobiegłam w kierunku, w którym uciekł.
- Jaka ja byłam głupia - powiedziałam do siebie. - Dlaczego się odezwałam na temat jego
maski?
Dobiegłam do rozłożystego dębu i na chwilę przystanęłam.
- ANDRUS!  krzyknęłam.
Rozejrzałam się ponownie i pobiegłam dalej. Po niemiłosiernie długiej chwili dostrzegłam
go za kamiennym murkiem. Siedział z opuszczoną głową. Podbiegłam do niego.
- Ja... ja - zaczęłam i przerwałam na chwilę, ale zaraz dokończyłam. - Przepraszam.
Chłopak milczał. Nawet nie podniósł głowy.
- Andrus  powtórzyłam. - nie wiem co powiedzieć. Nie gniewaj się na mnie. Ja chciałam
dobrze. Mogę się domyślać jak wyglądasz bez maski i mocno...
- Nie chodzi o moją twarz - przerwał mi nagle.
Uklęknęłam i przytuliłam go.
- To o co?  spytałam.
Chłopak uniósł głowę.
- Nie o twarz chodzi  powtórzył. - Tylko o to, że jestem prześladowany.
- Przez kogo?
- Nie o czas doczesny chodzi - mówił dalej. - Chodzi o sny, prześladowania,
przewidywania. To o to chodzi. Nawiedzają mnie wizje. Najgorsze jest to, że się potem
spełniają.
- O czym ty mówisz?
Chłopak wciąż spoglądał na mnie.
- Opowiedzieć ci?  zapytał. - Poznasz moje mroczne tajemnice. A nawet prześladujące
mnie wizje i sny.
Otworzyłam usta, bo chciałam coś powiedzieć... Przez chwilę miałam wrażenie, że tego
nie uczynię, lecz nagle...
- Przerażasz mnie, Andrus  usłyszałam swój głos.  Ale mimo to, opowiedz.
Chłopak przez dłuższą chwilę milczał, z uwagą się we mnie wpatrując.
- Są to rzeczy złe - zaczął nagle. - Nie mogę im zapobiec. Właśnie to jest najgorsze, że nie
mogę w nie ingerować.
Milczałam.
- Są sny - mówił dalej. - Wiesz, że koszmar zaczyna się niewinnie. Początkowe zdarzenia
mocno kontrastują z mrożącym krew w żyłach finałem. U mnie jest inaczej. - Zaznaczył -
Koszmar istnieje od samego początku w śladowych ilościach. Najczęściej śnię o Tobie, a
potem twój obraz zostaje zastąpiony przez gęstniejącą ciemność. Czuje dreszcz na karku i
nagle moim oczom ukazuje się Czarnoborski las...
Drgnęłam, ale z wypiekami na twarzy słuchałam dalej...
- Ukazany jest w swojej najmroczniejszej postaci - ciągnął Andrus.  Najgorsze jednak jest
to, że go zwiedzam. Brrr... strach, już sama myśl o wędrówkach po tym lesie, przyprawia o
mdłości,...  nagle przerwał. - Mówiłem ci o moim ojcu?
Pokręciłam przecząco głową.
- Zaginął, kiedy byłem malutki  wyjaśnił. - Nie pamiętam go... nawet imienia.
Współczułam mu.
- Wszczęto podobno poszukiwania, ale ciała nie odnaleziono - stwierdził chłopak. - Sny
ukazywały mi go czasami, ale nie wiedziałam, czy to prawda. Potwornie kulał...
Marek nagle podniósł głowę i zrozumiał, że wszystko zaczyna się łączyć w całość.
Prawdopodobnie ten kulejący mężczyzna, którego wczoraj zobaczył, to ojciec Andrusa.
Markowi wystąpiły na czoło kropelki potu. Ale kto..., przypomniały mu się słowa
(Niebawem się dowiesz) powtarzane w kółko.
Kto je wypowiedział?, pomyślał chłopak, no kto? Ojciec Andrusa, podpowiedziała mu
jego podświadomość, to był ojciec Andrusa.
Marek poczuł na ciele gęsią skórkę, ale podjął lekturę...
... Byłam pod wrażeniem. Zapytałam:
- I co? To twój ojciec?
Andrus spojrzał w niebo.
- Tak, Kasiu - rzekł po chwili. - To był mój ojciec. Zaginął, ale ciała nie odnaleziono, jak już
wspomniałem. Coś go zabiło.
Poczułam szybsze bicie serca.
- I co dalej?
- Wizja mojego ojca mnie prześladuje. Czuję, że chce mi coś przekazać  orzekł. - A
właściwie to już to zrobił.
Na karku zjeżyły mi się włoski.
- Co powiedział?
- To, że za 150 lat przyjdzie na świat osoba, która pozna moją tajemnicę i tajemnicę lasu.
Ojciec powiedział mi, że skontaktuje się z tą osobą.
Otworzyłam usta z wrażenia.
- Ta osoba... ten chłopak będzie pragnął ją rozwikłać... - mówił dalej. - I wiesz co. Ojciec
przekazał mi, że mu się to uda...
Marek jeszcze raz przerwał czytanie i czuł się dziwnie. Słyszał szum w głowie. Dreszcze
wstrząsały nim spazmatycznie. Czy... czy to możliwe, że wiedzieli już wtedy o mnie,
pomyślał, czy rzeczywiście Andrus mówił o mnie?
Okazuje się, że tak...
... Andrus kontynuował opowieść spoglądając w niebo. Byłam przerażona. Zaczęło mnie
to przerastać.
- Widziałem przerażające rzeczy w swoich snach i nigdy nie podejrzewałem, że coś takiego
będzie się znajdować w pobliżu nas. Albo już się znajduje. Mroczne zamczysko - Andrus
podniósł ręce na wysokość twarzy. - Ale nie wiem, czy będzie istnieć. Zwalone budynki w
głębi lasu, groty i wiele mrocznych miejsc. Wiadomo, że zalęgła się tam siła, która rzuciła
na niego zły urok. - Andrus dotknął dłonią maski i pozostał w bezruchu .- I nigdy nie chcę
się tam znalezć. To przerażające miejsce już mnie woła. Czuję to. Słyszę głosy, wzywające
mnie. Twierdzą, że jestem potrzebny. Że posiadam moc i mogę ją wykorzystać. Mówię ci
Kasiu, ja się boję. - opuścił głowę. - Ale nie wiem jak temu zaradzić. - Znowu ją podniósł. -
Nie potrafię. - dodał na koniec i zdjął maskę.
Spojrzał na mnie oczami pełnymi bólu.
Poczułam mdłości... nie potrafię opisać słowami tego , co ujrzałam. Jego twarz była... ona
była dosłownie zmasakrowana. Głos uwiązł mi w gardle i poczułam się słabo.
- Chciałaś zobaczyć mnie bez maski - rzucił nagle. - Teraz widzisz. Jestem inny. Jestem
potworem w ludzkiej skórze. Choćbym cię pragnął... to no i tak nie będę mógł być z tobą...
Ostatnie słowa były dla mnie czystym bełkotem i w ogóle ich nie zrozumiałam. W ogóle.
Poczułam się okropnie i nagle ujrzałam ciemność przed oczami. Zemdlałam. Przerosło mnie
to wszystko. I to bardzo...
Marek skończył czytać. Był tak silnie wstrząśnięty, że przez chwilę nie wiedział, czy
znajduje się w 1840 roku, czy we własnym pokoju. Słyszał szum w głowie. Jego serce biło
z oszalałą prędkością, a ciało drżało jak w febrze. Wstał i cofnął się od kartek, które
przeczytał. A przeczytał wszystkie, z wyjątkiem ostatniej. Wołała go...
Nie chciał, ale wbrew swojej woli z powrotem usiadł przy biurku i dokończył to, co
zaczął...
... Obudziłam się pózniej i spostrzegłam, że jestem we własnej chatce. Prawdopodobnie
Andrus mnie tu przyniósł po tym, jak zemdlałam. Czułam się dziwnie... naprawdę dziwnie.
BAAAM SI! Cały czas odczuwałam strach, który pozostał po opowieści Andrusa i czułam
coś jeszcze. Coś, jakbym także zaczęła czegoś doświadczać. Doznałam przewidzenia i także
ujrzałam kulejącego mężczyznę. Chwilę pózniej usnęłam.
Zaczęłam doświadczać wielu dziwnych wizji, w których widziałam Czarnoborski las i
zjawę ojca Andrusa. Bardzo specyficzne uczucie...
Marek czuł się teraz okropnie. Denerwujący szum nie pozwolił mu skupić się na myślach.
Kartek już nie było. Przeczytał je wszystkie. Tekst urwał się w jakimś momencie. Chłopak
zrozumiał, że nie przeczyta reszty. Reszty dowie się w lesie...
6
Podniósł się z krzesła. Przeszedł kilka kroków przez pokój i nagle zakręciło mu się
mocno w głowie. Próbował się złapać czegokolwiek, żeby złapać równowagę...
Niestety, nie udało mu się.
Upadł...
Szum w głowie przybrał na sile....
Minęło kilka sekund, a potem stracił przytomność, bezwładnie leżąc na środku pokoju...


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Siderek12 Tom I Część II Rozdział 11
Siderek12 Tom I Część II Rozdział 10
Siderek12 Tom I Część III Rozdział 14
Siderek12 Tom I Część III Rozdział 16
Siderek12 Tom I Część III Rozdział 13
Siderek12 Tom I Część III Rozdział 17
Siderek12 Tom I Część III Rozdział 15
Siderek12 Tom I Część I Rozdział 3
Siderek12 Tom I Część I Rozdział 5
Siderek12 Tom I Część I Rozdział 4
Siderek12 Tom I Część I Rozdział 8
Tom 2 Dom we mgle CZĘŚĆ II Rozdział 20
Siderek12 Tom I Część I Rozdział 7
Siderek12 Tom I Część I Rozdział 6
Tom 2 Dom we mgle CZĘŚĆ II Rozdział 21
Tom 2 Dom we mgle CZĘŚĆ II Rozdział 15
Siderek12 Tom I Część I Rozdział 1
Siderek12 Tom I Część I Rozdział 2
Tom 2 Dom we mgle CZĘŚĆ II Rozdział 18

więcej podobnych podstron