12
2
.
nowy poczàtek
13
D
ruga wojna światowa zniszczyła częściowo poten-
cjał przemysłowy Fiata. Odbudowa fabryk trwała
do 1947 roku. Na czele firmy stał już Vittorio Valletta, któ-
ry zajął miejsce zmarłego w 1945 roku Giovanniego
Agnelli. Valletta to entuzjasta małego, ogólnie dostępnego
samochodu. Pod jego kierownictwem Fiat rozwija sieć
sprzedaży, wznosi nowe fabryki, inicjuje programy ba-
dawczo-rozwojowe, przyciąga kapitał prywatny i państwo-
wy, popiera budowę dróg i autostrad. Rozwija się eksport
i zapoczątkowana w latach 30. działalność licencyjna.
W 1948 roku, w trzy lata po zakończeniu wojny,
władze Polski Ludowej postanowiły wznowić produkcję
samochodów osobowych. W kraju dźwigającym się z ru-
in, była to decyzja śmiała i niezwykła. Patrząc na niewy-
obrażalny rozmiar zniszczeń wojennych, wydawało się,
że w skali potrzeb państwa, pierwszeństwo należy dać
budownictwu mieszkaniowemu. Odwagi wymagało nie
tylko zdecydowanie się na produkcję samochodów oso-
bowych, ale również wskazanie na Fiata jako budowni-
czego fabryki. Była to decyzja śmiała również ze wzglę-
dów politycznych. W tym czasie Europę zaczynała dzie-
lić ideologia, wkraczając nie tylko do polityki, ale rów-
nież do ekonomii. Współpracować z koncernem z „obo-
zu imperialistycznego”? Z koncernem, który wspierał
politykę gospodarczą przedwojennego, sanacyjnego pol-
skiego rządu, którego dokonania stara się teraz pomniej-
szyć władza ludowa? Kiedy pojawiały się takie pytania,
wiadomo było, że całe przedsięwzięcie zostanie uznane
za godny potępienia pomysł. Wzorce szły przecież zza
wschodniej granicy, z Kraju Rad, którego śladem miała
teraz podążać polska gospodarka.
Na temat pierwszej po wojnie próby współpracy
z Fiatem nie zachowało się zbyt wiele informacji. Nawet
w fiatowskich archiwach z tamtego okresu niewiele moż-
na znaleźć. Na podstawie tych nielicznych dokumentów
można jednak odtworzyć wydarzenia tamtego okresu,
które polską gospodarkę pchnęły na inne tory.
Partnerem Fiata był Centralny Zarząd Przemysłu Me-
talowego (CZPM) zarządzający całym polskim przemy-
słem maszynowym i metalowym. Negocjacjom patrono-
wała Państwowa Komisja Planowania Gospodarczego,
ich przebiegiem interesował się osobiście Eugeniusz
Vittorio Valletta
Zamek Królewski w Warszawie
14
Szyr. 14 kwietnia 1948 roku podpisano w Turynie „Kon-
trakt o współpracy technicznej między Centralnym Za-
rządem Przemysłu Metalowego a Spółką Fiat w sprawie
budowy w Polsce zakładu produkcji samochodów”. Stro-
nę polską reprezentował dr Stefan Askansas, późniejszy
dyrektor naczelny fabryki na Żeraniu. Ze strony włoskiej
dokument podpisał sam prezes, Vittorio Valletta.
W kontrakcie Fiat zobowiązywał się do zaprojekto-
wania nowej fabryki i uruchomienia w niej produkcji sa-
mochodu „1100”, cieszącego się dużym powodzeniem we
Włoszech i innych krajach europejskich. Kontrakt zawie-
rał jednak dość niezwykłą klauzulę: dawał stronie pol-
skiej prawo produkcji innego samochodu w miejsce
„1100”, nawet o pojemności 2000 cm
3
, który byłby uru-
chomiony w turyńskiej fabryce. Czy klauzulę podyktowa-
ła chęć posiadania prestiżowego auta przez ówczesnych
prominentów? - nie wiadomo. Później prominenci mieli
już do dyspozycji wyłącznie czarne, radzieckie Wołgi.
Zerwany kontrakt
Nowa Fabryka Samochodów Osobowych została
zlokalizowana w Warszawie, podobnie jak przedwojen-
na, na prawym brzegu Wisły, lecz już nie w rejonie uli-
cy Terespolskiej, ale w północnej części miasta - na Że-
raniu. Zobowiązania kontraktu obejmowały m. in. opra-
cowanie projektu budowlanego i technologicznego, do-
starczenie pełnej dokumentacji konstrukcyjnej samocho-
du, łącznie z patentami i sublicencjami (z wyjątkiem
czterech), pomoc w uruchomieniu produkcji i przy zaku-
pie maszyn, których wartość wyceniono na 2-2,5 mln
dolarów. Włosi brali również na siebie opracowanie
struktury organizacyjnej fabryki.
Prace budowlane ruszyły przed końcem roku, pierw-
szy samochód zjechać miał po trzech latach, wiosną 1951
roku. Fabryka na Żeraniu miała wytwarzać rocznie 10
tys. aut z możliwością podwojenia produkcji. Brano rów-
nież pod uwagę delegowanie do Polski techników Fiata
(„wybranych spośród najlepszych”- zapisano w kontrak-
cie), którzy mieli uczestniczyć we wszystkich etapach bu-
dowy, aż po uruchomienie samochodu. Przewidziano
również staże we Włoszech dla polskich pracowników.
Warunki ekonomiczne kontraktu były wyjątkowo ko-
rzystne. Fiat rezygnował m. in. z opłat za prawa licencyj-
ne, dokumentację oraz patenty. Niektóre jego zapisy dają
wyobrażenie o ówczesnej sytuacji zaopatrzeniowej w Pol-
sce, ale także o specyficznych wymaganiach personelu
włoskiego. Strona polska zobowiązywała się do zwolnie-
nia z opłat celnych niektórych artykułów spożywczych,
aby Włosi nie byli skazani wyłącznie na kotlety schabo-
we z kapustą. Na pierwszym więc miejscu znalazło się
wino, potem oliwa z oliwek, ser parmezan, owoce cytru-
sowe, a także mąka kukurydziana do przyrządzania po-
Fiat 1100
Biurowiec POLMO
15
lenty - typowego przysmaku piemonckiego.
Pierwsze trudności zaczęły się wiosną 1949 roku.
Strona polska nie wywiązała się ze zobowiązań płatni-
czych, co stało się przyczyną licznych interwencji z Tury-
nu. Jak doszło do zerwania umowy — trudno dzisiaj usta-
lić z powodu braku dokumentów. Nastąpiło to już w 1949
roku, a najważniejszą z przyczyn było zaostrzenie się
zimnowojennych nastrojów. Polska wkraczała w okres
„błędów i wypaczeń”, przerwany dopiero wydarzeniami
października 1956 roku, które położyły kres polskiej wer-
sji stalinizmu. Wśród emerytowanych pracowników Fiata
utrzymuje się wersja o rzekomej interwencji marszałka
Rokossowskiego, który miał doprowadzić do zerwania
kontraktu zaraz po swoim przyjeździe z Moskwy do War-
szawy w charakterze ministra obrony narodowej.
Niezależnie od tego, komu przypisać decyzję kończą-
cą współpracę w Fiatem, było mało prawdopodobne, aby
podobny związek mógł mieć przyszłość w kraju, w któ-
rym wszystko, co pochodziło zza „żelaznej kurtyny”,
pachniało „imperializmem amerykańskim”. Samochód
osobowy wyprodukowany z pomocą „kapitalistów”, nie
mieścił się w obowiązującej wówczas logice politycznej.
Podobno odszkodowanie za zerwaną umowę Polska
spłaciła węglem. Na szczęście było go pod dostatkiem,
a Włosi potrzebowali paliwa do swych elektrowni. Tak
zakończył się, trwający niewiele dłużej niż rok, epizod
współpracy z turyńskim koncernem. Zaprojektowane
we Włoszech i postawione na Żeraniu hale fabryczne,
służą jednak do dzisiaj.
Nowy partner był już ideologicznie bez zarzutu.
W styczniu 1950 roku podpisano umowę licencyjną na
produkcję samochodu M-20-Pobieda czyli radziecką
wersję amerykańskiego Forda z lat 20. produkowaną
w Zakładach Samochodowych w Gorki. Słowo „pobieda”
znaczy po rosyjsku - zwycięstwo.
Mamma Fiat
W 1957 roku we Włoszech weszła na rynek nowa
wersja „pięćsetki” (Nuova 500) - wyjątkowo ekonomicz-
nego samochodu napędzanego dwucylindrowym, chło-
dzonym powietrzem silnikiem, zastosowanym po raz
Nową fabrykę zlokalizowano na Żeraniu
Fiat 500
16
pierwszy przez Fiata. Długo trzeba wyliczać wszystkie
modele, które rozsławiały fabrykę w Mirafiori. Nie spo-
sób pominąć napędzanej umieszczonym z tyłu silnikiem
„sześćsetki”, której wyprodukowano cztery miliony.
Z kolei Multipla - stała się przedmiotem pożądania
wszystkich włoskich taksówkarzy. Nie można nie wymie-
nić modeli: 1300, 1500 i 125 choćby z tego powodu, że
z połączenia mechaniki pierwszego i karoserii drugiego,
powstanie w Fabryce Samochodów Osobowych na Żera-
niu, pierwszy powojenny Polski Fiat 125 p. Warto pamię-
tać o modelu „850” i jego wersji coupé, o pięknej sylwet-
ce nadwozia. Ogromny sukces odnosił „124” wraz z wer-
sjami familiare i spider - pierwszy, choć nie ostatni, wóz
fiatowski uhonorowany tytułem „Samochód Roku”.
W 1965 roku produkcja samochodów przekroczyła
we Włoszech barierę jednego miliona. Prawie połowa
rodzin turyńskich żyła z przemysłu samochodowego,
który stanowił siłę napędową Turynu i Piemontu. Z Fia-
tem związało swój los w ten czy inny sposób, kilkana-
ście tysięcy dużych, średnich i małych firm. „Mamma
Fiat” - mówią o nim Włosi. Losy wielkiego koncernu
rzutowały na powodzenie i koniunkturę, ale w okresach
kryzysowych, stawały się również przyczyną niepoko-
jów Turyńczyków. Perspektywa pracy i zarobku ściąga-
ła tutaj setki tysięcy Włochów, głównie z biednego, na-
znaczonego piętnem bezrobocia, południa. Żadne
z miast włoskich nie rozrastało się w tak zawrotnym
tempie jak stolica Piemontu. Dzięki przemysłowi spod
znaku Fiata, w latach 50. i 60. liczba mieszkańców mia-
sta zwiększyła się o pół miliona.
Inż. Armando Fiorelli, przed wojną mianowany dy-
rektorem zakładów SIMCA we Francji, po wojnie wspi-
nał się po szczeblach kariery, aby ostatecznie zostać dy-
rektorem Mirafiori. Z pozycji szefa całego pionu samo-
Fiat 850 Coupé
Fiaty 600
17
chodów osobowych, rozpoczął w 1965 roku rozmowy
z polską delegacją w sprawie umowy licencyjnej na kolej-
nego Polskiego Fiata - tym razem z dodatkiem 125p.
Fabryka Samochodów Osobowych na Żeraniu,
mieszcząca się wówczas przy ul. Stalingradzkiej, produ-
kowała już czternasty rok samochód M-20 Warszawa -
spolonizowaną wersję radzieckiej Pobiedy. Do tego do-
chodził pierwszy popularny, małolitrażowy samochód
polskiej konstrukcji - Syrena, którego produkcję seryjną
rozpoczęto w 1957 roku. Wysiłki inżynierów z FSO
zmierzające do modyfikacji karoserii Warszawy (trój-
bryłowe nadwozie i wersje pochodne: combi, pick-up,
sanitarka) i silnika, na niewiele się zdały. Ani Warszawy,
ani Syreny nie spełniały nawet umiarkowanych wymagań
światowego poziomu konstrukcji i technologii. Nie mó-
wiąc o kosztach, które podnosiły zarówno krótkie serie
produkcyjne, jak również ich masa. Grupa inżynierów
związanych z fabryką oraz Zjednoczeniem Przemysłu
Motoryzacyjnego, zdawała sobie z tego sprawę aż nazbyt
dobrze. Klimat polityczny był sprzyjający, choć nie tak,
jak myślano w październiku 1956 roku, kiedy liczono na
radykalne zmiany w polityczno-gospodarczym systemie,
który się nie sprawdził. Doktrynalny gorset poluźnił się
jednak na tyle, że można było mówić o niezrealizowa-
nym kontrakcie z 1948 roku.
Zwyci´˝yç opór
Powraca koncepcja zakupu licencji. Chodzi o to, aby
samochód z FSO spełniał wymagania techniczne na tyle,
aby miał szansę sprzedać się na Zachodzie. W grę wcho-
dzi oczywiście licencja od któregoś z zachodnich produ-
centów. Stosunki między Wschodem i Zachodem, choć
nadal pełne antagonizmów, nie są już tak lodowate jak po
1948 roku. Wśród kandydatów na nowego partnera licen-
cyjnego czołowe miejsce zajmuje Fiat. Zerwany kontrakt
nie zaszkodził utrzymywaniu poprawnych kontaktów od-
wołujących się do tradycyjnej i sprawdzonej przed wojną
współpracy. W kierownictwie turyńskiego koncernu są
ludzie, którzy uruchamiali produkcję Polskiego Fiata
w zakładach przy ulicy Terespolskiej. Inż. Armando Fio-
relli, dyrektor generalny zakładów Mirafiori, pamiętający
uruchamianie produkcji w Polsce, jest zwolennikiem od-
nowienia współpracy. Również nad Wisłą mamy zwolen-
nika modernizacji żerańskiej fabryki w oparciu o zachod-
nią technologię. Nazywa się Tadeusz Wrzaszczyk i wła-
śnie awansował z dyrektora technicznego FSO na stano-
wisko dyrektora naczelnego Zjednoczenia Przemysłu
Motoryzacyjnego. Ma teraz większą siłę przebicia i więk-
sze możliwości. Ale zakup licencji to sprawa delikatna.
Z jednej strony - trzeba pokonać opór ludzi, którzy podej-
mują decyzje polityczne, z drugiej - pogodzić to wszyst-
ko z sytuacją w Polsce należącej do Rady Wzajemnej Po-
mocy Gospodarczej. Kiedy się jest członkiem RWPG to
wiadomo, że jest się uzależnionym od decyzji zapadają-
cych w Moskwie. Jak przekonać Moskwę do celowości
modernizacji polskiego przemysłu samochodowego, sko-
ro Związek Radziecki też zamierza produkować samo-
chody średniolitrażowe i również spogląda w stronę Tury-
nu? Konkurencja polska nie jest po myśli strategów z Mo-
skwy, którzy fabryki z „bratnich krajów” chcą raczej wi-
dzieć w roli kooperantów producenta radzieckiego.
Jednym z argumentów używanych przez polskich ne-
gocjatorów, forsujących zakup licencji od Fiata, była
możliwość nawiązania współpracy z jugosłowiańskim
przemysłem samochodowym. Jugosławia szła po wojnie
własną drogą, z czym pogodzono się już w krajach
Fiat 125
Syrena
18
RWPG, chociaż jeszcze kilkanaście lat wcześniej, wraz
ze swoim przywódcą, marszałkiem Tito, była w tzw. obo-
zie socjalistycznym na czarnej liście renegatów. Jugosła-
wia nawiązała współpracę z Fiatem już w 1962 roku.
W zakładach Črvena Zastava w Kragujevacu udało się
uruchomić produkcję samochodu małolitrażowego
„600” - popularną ficzę. W następnej kolejności umowę
licencyjną rozszerzono na większy model 1300, wzbo-
gacony następnie we Włoszech o silnik 1500 cm
3
. Mo-
del, do którego produkcji przymierzano się na Żeraniu,
był bardzo zbliżony do tego ostatniego, produkowanego
w Jugosławii. Pozwalało to każdemu z krajów specjali-
zować się w produkcji poszczególnych zespołów wy-
mienianych następnie między sobą. Ten jugosłowiański
atut został przyjęty przez polskich decydentów, co ko-
rzystnie wpłynęło na zakup licencji.
Wymuszona dyskrecja
W latach 50. i na początku lat 60. Fiat dokonał
ogromnego wysiłku organizacyjnego i technologicznego
w sektorze samochodowym - najważniejszej dla koncer-
nu dziedzinie produkcji, stając się potentatem na skalę
światową. W tym właśnie okresie pojawia się „1400” -
pierwszy włoski samochód z silnikiem D, pojazd tereno-
wy „Campagnola” z napędem na cztery koła, przezna-
czony głównie dla wojska. Małolitrażowa „600” wraz
z jej wersją „Multipla”, odnoszą ogromny sukces - 4 mln
sprzedanych samochodów. Powstaje Fiat 1300/1500, któ-
ry będzie mieć decydujące znaczenie dla polskiej moto-
ryzacji. W 1965 roku produkcja samochodów przekracza
barierę miliona sztuk, w tym 350 tys. na eksport. Fiat
specjalizuje się w sprzedaży know-how i uruchamianiu
produkcji za granicą - w Hiszpanii, Jugosławii, Turcji,
Argentynie. Inwestuje ogromne pieniądze w sektor sa-
mochodów użytkowych, których gama rozszerza się co-
raz bardziej. W innych dziedzinach również panuje oży-
wienie. Rozwija się produkcja samolotów, ciągników
i maszyn rolniczych, maszyn do robót ziemnych, taboru
kolejowego, silników i turbin dla przemysłu okrętowego.
Fiatimpresit buduje kompleksy przemysłowe i elektrow-
nie, autostrady i mosty, niedaleko Turynu projektuje i bu-
duje doświadczalne centrum nuklearne. Wszechstron-
ność zaiste imponująca. Z takim właśnie partnerem zo-
staje podpisana umowa licencyjna o współpracy tech-
nicznej. Pod dokumentem datowanym 22 grudnia 1965
roku, obok podpisu inż. Armando Fiorelli - dyrektora
Mirafiori, widnieje nazwisko dyr. Riccardo Chivino, któ-
ry nadzorować będzie realizację umowy w sposób nie-
zwykle przychylny dla partnera polskiego. Umowa prze-
widuje uruchomienie w żerańskiej FSO produkcji Fiata
1500 - wytwarzanego w Mirafiori od 1961 roku.
Podpisanie umowy odbyło się dyskretnie, bez rozgło-
su, niemalże w tajemnicy. Chodziło o to, aby nie drażnić
tych, których ten fakt nie zachwycał. Nie było potrzeby
prowokować reakcji zarówno w kraju, jak i u sąsiadów,
gdyż mogły zaszkodzić całemu przedsięwzięciu. Umo-
wie towarzyszyły porozumienia w sprawach kredyto-
wych. Poparcie Fiata u władz włoskich i w bankach spra-
wiło, że Polska mogła zakupić maszyny i oprzyrządowa-
nie na korzystnych warunkach. Opłata licencyjna miała
być umorzona zakupami dokonywanymi u Fiata. Dzięki
tej właśnie klauzuli strona polska nie ponosiła kosztów
związanych z opłatą licencyjną. Innym korzystnym
uzgodnieniem było objęcie licencją wszystkich kompo-
nentów i zespołów samochodu, również tych, wytwarza-
nych przez dostawców Fiata. Po stronie polskiej kontra-
hentem był Motoimport - centrala posiadająca wówczas
monopol na handel zagraniczny w branży motoryzacyj-
nej. Jednak rzeczywistymi partnerami były: Zjednoczenie
Przemysłu Motoryzacyjnego i FSO. Dopiero dwa lata
później miało nastąpić formalne przejęcie przez Zjedno-
czenie uprawnień w handlu zagranicznym.
Umowa licencyjna weszła w życie pod koniec lutego
1966 roku. Jednym z pierwszych posunięć strony polskiej
było utworzenie w Turynie biura, które miało się zajmo-
wać koordynacją i sygnalizować trudności mogące zagro-
zić realizacji umowy. Szczególną rolę odegrało biuro
w programie szkolenia polskich pracowników, którzy
przybywali do Włoch z reguły nie znając języka ani tutej-
szych warunków życia. Kiedy do Turynu zaczęły przyjeż-
dżać delegacje z FSO, jedną z trudności okazała się wła-
śnie bariera językowa. Języki zachodnie znało niewielu
polskich techników, prędzej już rosyjski, wyniesiony ze
współpracy z fabryką w Gorki. Do czego jednak mogła
się przydać znajomość rosyjskiego we Włoszech? Po dru-
giej stronie też nie było najlepiej. Włosi uważali, że zna-
jomość ojczystego języka wystarczy im w zupełności.
W biurach Mirafiori panował w dodatku dialekt pie-
moncki, którym najchętniej posługiwali się między sobą
technicy Fiata. Przybysze znad Wisły powoli musieli się
oswajać z nawykami panującymi nad Padem. Nie byli
przyzwyczajeni do przerwy obiadowej, uznanej we Wło-
szech za świętość. Dziwili się, dlaczego w miarę zbliża-
nia się południa, włoscy rozmówcy wykazywali zwięk-
szoną nerwowość i coraz częściej spoglądali na zegarki.
Dopiero z czasem Polacy pojęli, że perspektywa spoży-
19
wania rozgotowanego spaghetti może się negatywnie od-
bić na wynikach prowadzonych rozmów.
Coraz bli˝ej celu
Stosunki międzyludzkie miały szczególne znaczenie.
Szefem pionu związanego z produkcją zagraniczną był
wówczas p. Raschia. Do Polski żywił szczególny senty-
ment, gdyż w latach 30. był konsultantem podczas uru-
chamiania produkcji Polskiego Fiata. Mile wspominał
kraj i ludzi, a jego życzliwość miała znaczenie przy roz-
pracowywaniu problemów, jakie pojawiały się w trakcie
realizacji umowy. Podobną rolę po stronie polskiej odgry-
wał inż. Andrzej Górecki, zastępca Wrzaszczyka w Zjed-
noczeniu Przemysłu Motoryzacyjnego, gdzie zajmował
się współpracą z zagranicą zanim został dyrektorem na-
czelnym Pol-Mot. Górecki kończył studia na Politechnice
Turyńskiej i reprezentował Polskę przy pierwszym, nie-
fortunnym kontrakcie w 1949 roku. Był człowiekiem
o wybitnej inteligencji, dużej wiedzy technicznej oraz in-
tuicji handlowej - jeden z nielicznych, który znał język
włoski, a dzięki włoskiej żonie, również jej rodaków. Je-
go zasługą było stworzenie doskonałej atmosfery w sto-
sunkach z dyr. Raschią czy Riccardo Chivino - szefem
Direzione Affari Speciali, zajmującej się handlową stroną
kontraktu. Andrzej Górecki odgrywał znaczącą rolę przy
zawieraniu umowy z Fiatem i w trakcie jej realizacji.
W trudne sytuacje, których nie brakowało w tak ogrom-
nym przedsięwzięciu, wkraczał z reguły z powodzeniem.
Podobnie było w 1971 roku, przy negocjowaniu umowy
licencyjnej na produkcję samochodu małolitrażowego.
Co pewien czas spotykali się przedstawiciele naj-
wyższych szczebli władzy obydwu partnerów, aby roz-
wiązywać narosłe problemy i podejmować decyzje o cha-
rakterze strategicznym. Fiata reprezentowali wtedy dy-
rektorzy: Armando Fiorelli i Riccardo Chivino, natomiast
stronę polską: Tadeusz Wrzaszczyk - dyrektor naczelny
ZPMot, oraz naczelny FSO, Jerzy Bielecki.
Wiosną 1966 roku Fiat zaproponował, aby nadwozie
samochodu licencyjnego modelu 1500 zastąpić bardziej
nowoczesnym „125”, którego produkcję miał rozpocząć
Turyn za dwa lata. W ten sposób, bez żadnych dodatko-
wych opłat, licencyjny samochód uzyskał nowoczesną,
jak na owe czasy, karoserię. Stąd się wzięło 125p jako
oznaczenie modelu, którego produkcję miała rozpocząć
FSO. Ten samochód nie miał odpowiednika pośród pro-
dukowanych w Turynie. Ułatwiło to uzyskanie od Fiata
Fiat 125 miał nowoczesną, na tamte czasy, karoserię
20
ważnych dla strony polskiej uprawnień eksportowych,
dzięki którym fabryka żerańska mogła spłacać zobowią-
zania dewizowe.
W tym samym czasie kierownictwo Fiata przyznało
FSO prawo używania na licencyjnym samochodzie znaku
Polski Fiat. Było to z jednej strony, nawiązanie do przed-
wojennej współpracy, z drugiej - świadczyło o stosunkach
łączących obydwu partnerów kontraktu. Żadnemu inne-
mu licencjobiorcy nie dano uprawnień do posługiwania
się nazwą turyńskiego koncernu.
Termin uruchomienia montażu samochodu w FSO
wyznaczono na 1967 rok, niemal równocześnie z urucho-
mieniem w Turynie produkcji „125”. Dla Fiata stwarzało
to pewne kłopoty, bowiem nie zakończono jeszcze prac
nad ostateczną konstrukcją podwozia. Istniał ponadto
problem dostosowania karoserii „125” do mechanizmów
„1500” i wprowadzenia przez fiatowskich konstruktorów
niezbędnych zmian, aby uzyskać hybrydę powstałą z po-
łączenia obydwu modeli. W trakcie przygotowań do pro-
dukcji w FSO, kierownictwo przemysłu motoryzacyjnego
dokonało radykalnej reorganizacji całej branży. Szczegól-
ną uwagę zwrócono na kooperantów. Polskie przedsię-
biorstwa współpracujące z FSO były mocno zacofane. Te-
raz stanęła przed nimi ogromna szansa. Umowa przewi-
dywała bowiem przekazanie dokumentacji konstrukcyj-
nej i technologicznej polskiemu partnerowi i jego dostaw-
com. Obejmowało to również tantiemy, a te miały war-
tość szczególną dla każdego przedsiębiorstwa próbujące-
go wydostać się z zapaści technologicznej. Kierownictwo
PZMot zdawało sobie z tego sprawę dokonując w zakła-
dach współpracujących z FSO takiej reorganizacji, która
wychodziła naprzeciw nowym wymaganiom. W przemy-
śle motoryzacyjnym była to rewolucja, która nie ograni-
czyła się zresztą do jednej tylko branży.
Kiedy w połowie 1966 roku przystąpiono do szero-
kiej akcji szkolenia polskich techników w zakładach
Fiata, skorzystali z tego zarówno kadra kierownicza,
jak i specjaliści średniego szczebla. Akcją objęto ponad
40 polskich zakładów produkcyjnych. Do Włoch przy-
jeżdżali technicy z rozsianych po całej Polsce zakła-
dów kooperujących z fabryką na Żeraniu - z Brodnicy,
Krosna, Dusznik, Świebodzina... Przyjeżdżali, aby ze-
tknąć się z nowoczesnym zachodnim przemysłem.
Wcześniej nie mieli takich możliwości. Umowa licen-
cyjna to nie był tylko zastrzyk technologiczny dla bran-
żej motoryzacyjnej. Skorzystał z niej przemysł gumo-
wy, tworzyw sztucznych, farb, lakierów, hutnictwo,
a nawet przemysł szklarski i papierniczy.
Pierwsze polskie Fiaty 125p zeszły z taśmy montażo-
wej w listopadzie 1967 roku. Od wejścia w życie umowy
upłynęło zaledwie 20 miesięcy. Mimo, że montowano je
głównie z części włoskich, tempo wdrażania produkcji
Włosi uznali za rekordowe.
Liczba samochodów na licencji Fiata, które od 1967
roku opuściły bramy FSO, była niemała. Model 125p, po-
czątkowo jako Polski Fiat, potem pod nazwą FSO, do za-
kończenia produkcji zamknął się liczbą 1 445 699 sztuk.
Współpraca z Turynem doprowadziła do rozpoczęcia,
cieszącej się dużym powodzeniem, produkcji wersji com-
bi oraz sanitarki dla służby zdrowia. Mijały lata. W War-
szawie myślano już o nowym modelu, ale brak środków
finansowych uniemożliwiał realizację zamiarów. Posta-
nowiono więc całe przedsięwzięcie rozłożyć na etapy.
Odmłodzenie samochodu w pierwszej kolejności miało
się sprowadzać do bardziej nowoczesnej karoserii.
Poloneza czas zaczàç
Kolejne porozumienie zawarte w 1976 roku, dopro-
wadziło w dwa lata później, do powstania Poloneza -
dwubryłowej, niemal ponadczasowej karoserii. Samo-
Fiat 132
Fiat 127
21
chód zaprojektowało turyńskie Centro Stile przy udzia-
le stylistów z FSO.
Niezależnie od tej produkcji, fabryka na Żeraniu
montowała również niektóre modele Fiata: 127, 131, 128-
3d. i 132. Do tego dochodził produkowany w Jugosławii
na licencji Fiata model 128 Zastawy 1100. Eksport tych
samochodów realizowany był częściowo przez sieć fia-
towską lub tzw. równoległą, jak np. we Francji, gdzie zaj-
mowała się tym firma André Chardonnet, częściowo zaś
przez sieć stworzoną przez Pol-Mot. W niektórych latach
eksport osiągał znaczne rozmiary ściągając do niezbyt za-
sobnej kasy państwowej spore ilości dewiz. W ten sposób
zarówno 125p jak i polonezy, trafiały na światowy rynek,
w tym również do krajów o dużych wymaganiach i ostrej
konkurencji, jak wielka Brytania, Francja, Belgia czy Ho-
landia. Montownie zorganizowano w Egipcie i Kolumbii.
Drugi etap, polegający na modernizacji części me-
chanicznej Poloneza, nie doczekał się realizacji. Zawarto
jedynie porozumienie ramowe między Fiatem a Pol-
-Motem, przewidujące zastąpienie starego silnika 1500,
rodziną silników benzynowych o pojemności 1600, 1800
i 2000 cm
3
oraz diesla o pojemności 1700 cm
3
. Na prze-
szkodzie stanęły wydarzenia polityczne z początku lat
80., które doprowadziły do powstania niezależnego
związku zawodowego „Solidarność”, a następnie stanu
wojennego, który 13 grudnia 1981 roku, na kilka lat za-
mroził polskie sny o wolności.
Szansę swego przetrwania, swego „być albo nie
być”, widziała FSO w zastąpieniu dotychczas produko-
wanych samochodów, czymś nowym. Rozpoczęto po-
szukiwanie partnera, z pomocą którego można by przy-
stąpić do modernizacji fabryki i realizować plany jej
rozwoju. Sytuacja była jednak o tyle niesprzyjająca, że
na wprowadzenie w Polsce stanu wojennego, państwa
zachodnie odpowiedziały sankcjami gospodarczymi,
w tym również blokadą kredytów. Tymczasem bez kre-
dytów dewizowych uruchomienie produkcji nowego sa-
mochodu było czystą fantazją.
Spoglądano więc w stronę tradycyjnego partnera
z Turynu, lecz otrzymywane stamtąd propozycje, doty-
czące modeli Uno i Ritmo, nie były możliwe do zaakcep-
towania przez stronę polską. Szukano więc innych ofert.
Za najbardziej interesujące uznano propozycję francuską
- Renault model R-5, oraz japońską - Daihatsu Charade.
Lata negocjacji z innymi producentami samochodów za-
kończyły się powrotem do Turynu, skąd nadeszła nowa
oferta licencji opartej na modelu Uno, uwzględniającej
modyfikacje, których domagała się strona polska.
1 grudnia 1988 roku doszło do parafowania kontrak-
tu Pol-Mot z Fiatem Auto. Pojawiła się możliwość długo-
falowej współpracy. Kontrakt przetrwał jednak niewiele
godzin gdyż minister przemysłu, Mieczysław Wilczek,
nie uznał wyboru FSO za trafny. Jego zdaniem należało
rozszerzyć produkcję samochodu małolitrażowego
X1/79, co przewidywała podpisana rok wcześniej umowa
Fiata z Fabryką Samochodów Małolitrażowych w Biel-
sku-Białej. Inna wersja planu uwzględniała produkcję te-
go samochodu również na Żeraniu. W ten sposób obie fa-
bryki miały wytwarzać rocznie 650 tys. aut. Nigdy nie za-
akceptowana przez FSO koncepcja ministra upadła wraz
z jego odejściem z resortu kończąc przeciągający się spór.
To był ostatni kontakt Fiata z żerańską fabryką. Potem
FSO podążyła własną drogą rozwoju. Fiat tymczasem
kierował swoje zainteresowanie w stronę Bielska-Białej.
Program istniejącej tam Fabryki Samochodów Małolitra-
żowych w sposób naturalny wypełniał gamę samocho-
dów produkowanych przez turyński koncern.
Uroda Polskiego Fiata 125p