Lataj ce Spodki s ci gle obserwowane. Czy one s wytworzone
przez cz owieka czy pochodz z przestrzeni kosmicznej? W jaki
sposób mog one porusza si tak szybko, skr ca tak ostro,
zatrzymywa si ca kowicie? Czy jakikolwiek zosta zaobserwowany
jak l dowa ?
PRAWDA O
LATAJ CYC
H
SPODKACH
To jest pierwszy naukowy przegl d ca ego problemu. Daje najpe niejsze sprawozdanie o dotychczasowych
obserwacjach – cznie ze wstrz saj cym materia em dowodowym z Europy. Zajmuje si faktami, usuwa
fantazje i przedstawia nowe, ekscytuj ce ale logiczne wyt umaczenie.
AIME MICHEL
PIEKARZ
Z ARRAS
Wyszed on ze swojej piekarni o 4:26 rano. Dziwna po wiata na niebie sprawi a e spojrza w gór .
Dok adnie powy ej i za ratuszem, wisia bez ruchu wiec cy dysk tak du y jak Ksi yc w pe ni. Rozpocz
wahaj ce ruchy, uwolni o lepiaj cy b ysk wiat a, zakre li pó kole i znik z ogromn pr dko ci w kierunku
wybrze a...
Sekundy pó niej zosta o o wietlone ca e niebo a olbrzymia eksplozja rozbi a okna i obudzi a wi kszo
mieszka ców Dieppe...
Piekarz z Arras nie jest jedyny Europejczykiem który móg ogl da spektakularne rzeczy na niebie. Lataj ce
spodki by y tutaj tak ewidentne jak s w Ameryce.
W tej znakomitej ksi ce francuski in ynier radiowy analizuje to co jest teraz ogólno wiatow tajemnic .
AIME MICHEL
PRAWDA O
LATAJ CYCH
SPODKACH
OWO WST PNE
JEAN COCTEAU
ZAWRATO
Przedmowa
Wprowadzenie
CZ
PIERWSZA
ROZDZIA
I Badania Ameryka skie
II Inne Spodki
III Ameryka skie Spodki od Kapitana Mantella do Raportu Komisji Spodkowej
IV Badania w Ameryce utrzymuj si
V Kolejne obserwacje dla komisji spodkowej
CZ
DRUGA
I Spodki Ponad Starym wiatem
II Spodki w Afryce Równikowej
III Lataj ce Spodki w Europie
IV Spodki ponad Francj
CZ
RZECIA
I Wyt umaczenia i Teorie
II Teoria Kapitana Plantier`a
III Klucz do Zagadki
IV ycie w Innych wiatach
5
PRZEDMOWA
MOJE JEDYNE roszczenie s awy w erze w której sztuka literatury ciga swój w asny ogon i nie mo e d
ej
odró nia pomi dzy wiat em i ciemno ci jest takie, e moja praca zdo
a pozyska przyjazne zaufanie tych
którzy zatrudnili nauk na us ugi mia ej wyobra ni, do której oficjalna nauka odnios a si jako “dobr dla tych
którzy zawstydzaj nauk ” – u ywaj c tu uderzaj cego okre lenia Gabriela Marcela.
Mój kontakt z Aime Michelem jest niespodziank a spotkanie w wiecie gdzie Paracelsus jest wa niejszy
ani eli Kartezjusz, wiata unikanego przez pierwszorz dn g upot i który tak samo nie ufa rutynie i
szarlatanom.
Dzi ki ksi ce Aime Michela zaznajomi em si z umys ami takimi jak Kapitan Plantier czy Kapitan Clerouin.
one o wiele dalej przed szko psychologiczn która pozwala a sobie na fantastyczne podskoki poczynaj c od
Paula Bourgeta do Freuda, bez wspólnych zwi zków ratuj cych pewn na po y samotno czy ca kowicie b dne
rozumienie.
Ksi ka Aime Michela przechodzi od obiektywno ci do subiektywno ci z lekkim spokojem. Ka dy dzie
dodaje p odno ci do materia u dowodowego który on dostarczy , a kiedy kpiarze, g upcy, romantycy i
samochwa y poczynili ich pomy ki, to pozostaje tutaj silny zapach prawdy. Smutno przypominam s owa
Renan`a: “Prawda mo e oznacza rozczarowanie.” Poniewa nawet w erze dekadencji, potwornie odleg ej od
otego wieku wiata olbrzymich owadów, mrówki (mi dzy innymi) posiadaj przywileje do których ludzie
mog jeszcze nie aspirowa ( na przyk ad w kwestii prokreacji i ogrzewania).
Wy szo wobec naszej jakiejkolwiek innej rozwojowej formy nie udowadnia e masowe wizyty urz dze
nazywanych “spodki” sprawi yby nam jakiekolwiek dobro.
Musimy mie nadziej , e nowe satelity obserwuj ce nasz glob z wysoko ci sze ciuset kilometrów w ci gu
kilku ostatnich miesi cy, nie s punktami kontrolnymi oraz sztucznymi gara ami dla tych szybkich i cichych
pojazdów. Musimy mie równie nadziej , e ca a sprawa pozostanie teori i nie upokorzy dumy która o lepi
ludzko i doprowadzi do my lenia, e to czego nie znamy jest niemo liwe.
Aime Michel jest z tego godnego szacunku rodzaju który wie e cz owiek, dzi ki jego fragmentarycznemu
do wiadczeniu, zawsze wpada w b d dezorientacji w po czeniu z ró norodno ci . Wie on, e mechanizm
wszech wiata musi by ca kowicie prosty a tylko wydaje si skomplikowanym poniewa ludzkie zwierz imituje
intuicyjn wiedze owadów i ro lin poprzez wywo ywanie potów na swoim grzbiecie i podtrzymywanie jego
post pu, post pu który jest zawsze efektem do wywo ania ( i który Henri Poincare nazywa “liczeniem jego
ap.”). Niestety jeste my uwi zieni w komórce z trzema cianami. To na tej niewyczuwalnej czwartej cianie
wielkie umys y które szanuj opisuj swoje mi
ci i sny.
JEAN COCTEAU
PS. Drogi Aime Michel, czy jeste zaznajomiony z niecierpkiem, tym kwiatem który fluoryzuje w naszych
ogrodach nad morzem? Zielony kokon wybucha otwieraj c si i zamienia w co co wystrzela nasiona. To
wygl da na cudowny wynalazek – ale tylko dla nas; dla ro liny to po prostu istnieje, bez starannych przemy le
które musimy zrobi . Ro lina powiedzia aby, “Jestem, zatem nie musz my le .” To co najbardziej podziwiam
w Panu i u parapsychologów jest anty – kartezja ski otwarty umys .
St. Jean, Cap-Ferrat (A.M.)
WPROWADZENIE
7 STYCZNIA 1954 roku, o 4:26 rano, M. Brevart, piekarz z Arras, pracowa w jego piekarni kiedy pomy la
e wyjdzie na zewn trz pooddycha
wie ym powietrzem. Ledwie to zrobi , dziwna jasno na niebie sprawi a,
e spojrza on w gór . W miejscu ponad Placem de la Vacquerie za ratuszem, wiec cy dysk tak du y jak
Ksi
yc w pe ni, ale o wiele ja niejszy, wisia bez ruchu. M. Brevart, przerazi si i niedowierzaj c, przetar jego
oczy, ale przedmiot by tam niew tpliwie i najwidoczniej niezbyt daleko ponad miastem. Pozosta w tej przez
kilka sekund a potem zacz nagle porusza si ruchem wahad owym, wypuszczaj c o lepiaj cy b ysk wiat a
który o wietli ca y Plac, zakre li pó kole i znik z ogromn pr dko ci w kierunku St. Pol-sur-Ternoize, w
pobli u wybrze a, wype niaj c niebo ogromn jasno ci w kolorze pomara czowym.
Mniej wi cej w tej samej chwili, o 4:27, kolejarz który by na s
bie w Orchies, znajduj cym si 25 mil na
pó nocny wschód od Arras kiedy zaszczebiota y wrony, widzia unosz cy si dysk znikaj cy w kierunku
po udniowo zachodnim. Porusza si poziomo z ogromn szybko ci , z ywym wiat em w kolorze
pomara czowym ci gn cym si za nim.
Kilka sekund pó niej ca y departament Seine – Inferieure, od Fecamp na zachodzie po Dieppe na pó nocy, od
Mailleraye na po udniu po Gournay na wschodzie, zosta o wietlony przez co co wydawa o si by ogromnym
6
ogniem na niebie. Przez pó minuty wiat o by o tak jasne, e kolejarz w Serqueux by w stanie widzie numery
rejestracyjne wagonów. Kilka minut pó niej Dieppe zosta o nagle wstrz ni te przez olbrzymi eksplozj , która
rozbi a bardzo wiele okien i obudzi a wi kszo ludzi w mie cie.
Tego wieczoru rzecznik Instytutu Astrofizycznego z Pary a poczyni poni sze o wiadczenie:
“To jest bardzo prawdopodobne e fenomen widziany tego poranka w regionie Dieppe by meteorytem.”
Od kilku lat do teraz trudno znale trudno znale tydzie , w którym gazety nie donios y by o prawie tuzinie
incydentów o tym charakterze. Najpierw jest kilka dziwnych obserwacji, niektóre z nich nie poza zasi giem
wiary, inne o wiele bardziej wstrz saj ce, potem nast puje oficjalne wyt umaczenie które uznaje tylko te
pierwsze i pozostawia list niewyja nionych.
W wydarzeniu w Dieppe, na przyk ad, meteoryt oczywi cie dostarcza jasnego wyt umaczenia wobec tego co
by o widziane w departamencie Seine – Inferieure. Ale co autorytety z Instytutu Astroficzynego powiedzia y o
tym co zobaczy M. Brevart? Absolutnie nic. Eksperci tego rodzaju nie akceptuj niczego jako faktu naukowego,
chyba e by oby to co co zosta oby pokazane. Oczywi cie, maj oni ca kowit racj . To nastawienie jest
ca kowicie zgodne z podstawowymi zasadami laboratoryjnej nauki.
Ci gle, to pozostawia nas nie usatysfakcjonowanymi. Nawet je li pomimo tego przyznamy, w imi
argumentu, e w tpliwo ci mog by nadal rzucane na histori M. Brevarta, to nie mo emy na zawsze
zlekcewa
setek relacji które potwierdzaj to i powtarzaj szczegó y które nie mog y zosta wymy lone,
poniewa s one niezrozumia e dopóki nie wiemy wi cej na ten temat. We my, na przyk ad, “ruch wahad owy”,
który M. Brevart mia by wymy li . Dlaczego mia by on uznawa jak iluzj przy pomocy ruchu wahad owego?
Fakty s takie, e ten wahad owy ruch zosta doniesiony przez tysi ce wiadków którzy zobaczyli opadaj cy
lataj cy spodek. “Wymy lona maszyna” znana jako lataj cy spodek, we wszystkich relacjach zebranych we
Francuskiej Afryce Równikowej, Arizonie, Arras, czy Ameryce Po udniowej, by a niezmiennie obserwowana
opadaj c.
Przez kilka tego rodzaju powodów, ktokolwiek zobowi
e si do bezstronnego zbadania materia u
dowodowego zebranego przez kilka lat przez ró ne oficjalne cia a ze wszystkich stron globu, to nie mo e pomóc
odczuciu nie tylko zaintrygowania, ale konsternacji. Oczywi cie, oficjalna nauka we Francji kontynuuje
zaprzeczanie istnienia lataj cych talerzy. Ale niektórzy dobrze znani uczeni opu cili sceptyków i do czyli si do
szeregu wiadków. Podczas gdy profesor Auge opisa lataj cy spodek jako “aerodynamiczn wersj w a
morskiego,” a M. Evry Schatzmann, dyrektor badawczy w Narodowym Centrum Bada Naukowych, utrzymuje
e wiadkowie i ci którzy zg aszaj ich relacje s winni “intelektualnej nieuczciwo ci,” to astronomowie tacy jak
profesor Hall, z obserwatorium Lowella, profesor Hess, z obserwatorium Flagstaff, oraz s awny Clyde
Tombaugh, który odkry planet Pluton, stwierdzili e widzieli lataj ce spodki na niebie oraz przekazali
szczegó owe opisy ich do wiadczenia. Czy oni równie b
oskar eni o intelektualn nieuczciwo ? Je eli oni
tacy s , to nie mo emy nie przypomnie sobie, wszyscy którzy mieli zm cone intelektualne samozadowolenie
musieli stan
wobec takiego samego oskar enia. Je li M. Auge wyra a w tpliwo ci co do intelektualnej
uczciwo ci Clyde`a Tombaugh`a czy profesora Halla, to zapewne ci z nas którzy nie s ekspertami
upowa nionymi do takiego my lenia, musz wytworzy swoje w asne opinie na ten temat, je li s wystarczaj co
nierozwa ni eby uzna to za ekscytuj ce.
Niektórzy odprawiaj ca spraw jako kolejnego szalonego “w a morskiego.” Nikt nie mo e temu
sensownie zaprotestowa . Ale co autorytety z Instytutu Oceanografii czy z Muzeum Historii Naturalnej my
o
u morskim je li profesor Piccard stwierdzi
e widzia on go podczas jednego ze swoich eksperymentów
podwodnych? Astronomowie w rzeczywisto ci widzieli lataj ce spodki. To jest pierwsza ró nica. Poza tym,
problem w a morskiego, jest dyskusj pomi dzy wszystkimi romantykami z jednej strony i wszystkimi
uczonymi z drugiej. W takim przypadku zwyk y ludzki wyrok jest atwy. Ale w przypadku lataj cych spodków,
wszyscy uczeni nie s po tej samej stronie z prostego powodu, e kilkoro z nich mówi e je widzia o. W ten
sposób problem jest przedstawiony bez ogródek.
Czy zosta a poczyniona jakakolwiek próba, eby rozwi za czy przynajmniej bada ten problem? Zosta a. W
tej ksi
ce czytelnik dowie si o próbach poczynionych mniej czy bardziej ukradkiem w Stanach Zjednoczonych
Ameryki Pó nocnej, Kanadzie i Wielkiej Brytanii w celu badania tego tajemniczego fenomenu. We Francji
niewiele czy nic jest wiadome o takich badaniach. Wszystko co wi kszo z francuskich uczonych przeczyta o
na ten temat, sk ada si ze wprowadzenia do ko cowego raportu Komisji Lataj cych Spodków datowanego na
wrzesie 1949 roku, i na tyle na ile s one zajmuj ce, te kilka linijek stanowi cych to wprowadzenie jest
ostatnim s owem na ten temat. Oni s ca kowicie nie wiadomi, e kiedy pierwsza Komisja zosta a
doprowadzona do ko ca, to jej praca zosta a wznowiona przez inne cia a z o wiele wi kszymi zasobami do
swojej dyspozycji, oraz e badania s ci gle kontynuowane.
Jest jasne e, pomimo rozpowszechnionej oboj tno ci, zw aszcza we Francji, nie ma by mo e, w rodku
dwudziestego wieku, kwestii o bardziej brzemiennym w skutki znaczeniu dla ludzkiego przeznaczenia ni to:
Czy lataj ce spodki naprawd istniej ? Poniewa , je li to jest prawda e maszyny z innego wiata nawiedzaj
nasze niebiosa, to przeznaczenie naszej planety z pewno ci jest zagro one. Ca a sprawa mo e by iluzj . Lub
7
nie mo e. Jest konieczne dla nas, eby dowiedzie si jednej drogi czy drugiej. Je eli tysi ce identycznych
relacji które dzie po dniu docieraj do akt komisji badawczych s prawdziwe, to prawdziwa implikacja musi
by taka, e mamy miecz Demoklesa wisz cy ponad naszymi g owami.
Takie s idee które pobudzi y pytania uwie czone napisaniem tej ksi ki. Z kilku powodów, musz przyzna ,
e rezultaty moich wysi ków nie s ca kowicie zadowalaj ce. Z jednego powodu nie mog twierdzi , e w ogóle
rozwi za em tajemnic . Je li zostan zapytany: Czy lataj ce spodki naprawd istniej , tak czy nie? Mog jedynie
odpowiedzie poprzez wskazanie metod którymi pod
em w moim badaniu oraz skutkach tego badania.
Czytelnicy mog sformu owa swoje w asne wnioski, je li zatroszcz si o zrobienie tego.
Po pierwsze, metoda. Wszystkie dokumenty u yte czy zacytowane w tej pracy mog zosta znalezione w
poni szych ród ach:
1.
Raporty Pierwszej Komisji Lataj cych Spodków.
2.
Komunikaty czy raporty Si Powietrznych w Stanach Zjednoczonych Ameryki Pó nocnej, Wielkiej
Brytanii, Kanadzie, Po udniowej Afryce, Francji, Szwecji, etc.
3.
Raporty z drugich bada ameryka skich prowadzonych przez Centrum Powietrznego Wywiadu
Technicznego (A.T.I.C.).
4.
Narodowe Biuro Meteorologiczne (Francja i Unia Francuska).
5.
Francuskie i zagraniczne periodyki techniczne.
6.
Osobiste dochodzenia. W zwi zku z tym wykorzystuj ta okazj
eby wyrazi moje podzi kowania dla M.
Rogera Perriarda za jego warto ciowe ledztwa w Afryce Pó nocnej, obszarze który tak dobrze zna.
Powinienem równie chyba podzi kowa tym wszystkim naukowcom, którzy pomagali i zach cali mnie
w moich wysi kach, ale prosili ebym nie wymienia ich nazwisk. Poniewa we Francji uczony który
publicznie przyzna si do jego zainteresowania lataj cymi spodkami mo e zagrozi jego karierze.
7.
Opiera em si na informacjach podanych przez majora Donalda Keyhoe w jego dwóch ksi
kach, na tyle
na ile zosta y one zaakceptowane przez Komisj Lataj cych Spodków i A.T.I.C. Takie nastawienie z
mojej strony nie powinno zosta potraktowane jako wskazuj ce na jakiekolwiek w tpliwo ci co do
warto ci obserwacji Majora Keyhoe. Jest on czasami raczej entuzjastyczny w swoich komentarzach, ale w
rejestrowaniu faktów jest skrupulatnie uczciwy i sumienny. Ta ksi ka jest skierowana do tych we Francji,
którzy maj uraz do krytyków Keyhoe.
To co powy ej to g ówne ród a faktów które umie ci em w zapisie. Zaoferowa em wyt umaczenia tych
faktów i czytelnik znajdzie je zarówno w towarzystwie ich tam gdzie one s , lub na ko cu ksi ki gdzie
obejmuj one teorie o bardziej ogólnym charakterze takie jak te autorstwa profesora Menzela i kapitana
Plantiera. To jest do rozstrzygni cia przez moich czytelników czy moje wyja nienia dziwnego zjawiska które
badamy s wiarygodne lub czy one jedynie wzbogacaj tajemnic .
Mog za ka
cen zapewni ich, e by em ostro ny chroni c si przed z góry przyj tym pomys om
zarówno co do materia u dowodowego podanego przez wiadków czy ich wyja nieniom. Je eli, po
przeczytaniu mojej ksi
ki, czytelnik odkryje siebie zastanawiaj cego si g biej na temat nieznanego wiata,
do którego on w
nie teraz ma zosta wprowadzony, oraz b dzie sk onny uwierzy
e wszech wiat mo e by
bardziej z
ony i tajemniczy ani eli on my li, oraz jeszcze nie przekaza swoich najbardziej fantastycznych
sekretów, to ani jego wysi ki ani moje nie zostan poczynione na pró no.
PODZI KOWANIA
Jestem szczególnie wdzi czny Panu Ericowi Biddle, wydawcy magazynu Uranus, wydawanemu przez
Markham House Press, za uprzejm pomoc której udzieli t umaczowi.
Cytaty z ksi ki profesora Donalda H. Menzela Lataj ce Spodki,
reprodukowane za zgod wydawców,
Harvard University Press, Cambridge, Massachussetts.
CZ
PIERWSZA
ROZDZIA PIERWSZY
BADANIA AMERYKA SKIE
NA TYLE na ile wiem, wyra enie “lataj cy spodek” zosta o wymy lone przez Kennetha Arnolda, pewnego
ameryka skiego przedsi biorc . 24 czerwca 1947 roku, Pan Arnold lecia samotnie w swoim prywatnym
samolocie powy ej stanu Waszyngton, ekstremalnie pó nocno zachodnich Stanach Zjednoczonych, dok adnie
w po owie drogi pomi dzy Chehalis i Yakima. To by s oneczny dzie i w odleg
ci dwudziestu mil
za nie ony szczyt Góry Rainiera b yszcza pod niebieskim niebem. Pan Arnold patrzy prosto przed siebie
8
kiedy nag y b ysk wiat a sprawi , e odwróci g ow . Wyrazi cie naprzeciwko bia ego p aszcza niegu,
dziewi b yszcz cych dysków przelatywa o z przera aj
pr dko ci , która on oszacowa z grubsza, poprzez
porównanie ich k towej pr dko ci z przybli ona odleg
ci od góry, na mniej wi cej tysi c mil na godzin .
Przez trzy minuty Pan Arnold, ca kowicie zdumiony, obserwowa dziewi b yszcz cych dysków
wykonuj cych ich ewolucje dooko a szczytu góry, w formacji, “dok adnie”, jak on to nast pnie stwierdzi , “jak
gdyby by y one po czone razem na wysoko ci wi kszej ani eli dwana cie tysi cy stóp.” Ci gle opieraj c jego
ocen na przybli onej odleg
ci góry, policzy on e by y one prawie takiej samej wielko ci jak D.C.3.
Osi gn wszy Yakima doda on e by y one ukszta towane jak patelnia, czy jeszcze lepiej, pewnego rodzaju
spodki wykonane z jakiego metalu, który zosta posrebrzony na sobie i l ni w s
cu.
KOMPAS FREDA JOHNSONA
Wspomnijmy, e historia Kennetha Arnolda spowodowa a ca kowit sensacj . Gazety na ca ym wiecie
donios y o tym, a niektóre z nich doda y ironiczne komentarze na temat ywej wyobra ni Amerykanów.
Jednak e pomy ka która oni poczynili polega a na tym, e wspominali oni jedynie o Kennecie Arnoldzie, a
tego samego dnia, 24 czerwca 1947 roku, zanim jego historia zosta a zrelacjonowana w prasie, poszukiwacz o
nazwisku Fred Johnosn, który pracowa w Górach Kaskadowych, odnotowa sze obiektów na niebie
dok adnie takich jak te widzianych przez Pana Arnolda. Przy pomocy polowej lornetki by on nawet w stanie
pod
za ich ruchami przez kilka sekund. Jest godne uwagi e, kiedy te przedmioty przelatywa y, ig a
magnetyczna kompasu Freda Johnsona porusza a si woko o w najbardziej nieregularny sposób.
PIERWSZE BADANIE
Potem ameryka skie w adze lotnicze rozpocz y ledztwo. Oczywi cie, to by o ich obowi zkiem eby tak
zrobi , ale wielka szkoda e badacze nie zabrali si za ich zadanie zanim prasa zadrwi a z Kennetha Arnolda.
Zebrany wówczas materia dowodowy mia by o wiele wi ksz warto , je li mo na by oby zapewni
eby
wiadkowie nie zostali nak onieni przez pragnienie wi ksze ni u Pana Arnolda, eby dosta si na nag ówki
gazet.
W ka dym razie, pilot z Oklahomy stwierdzi
e miesi c wcze niej widzia b yszcz cy dysk na niebie.
Porusza si on szybciej ani eli samolot odrzutowy oraz bez d wi cznie. Badacze zostali równie
poinformowani, e dwa inne lataj ce spodki by y widziane 12 czerwca w Weiser, Idaho. Porusza y si po
prostej linii a potem nagle zmieni y wysoko . 21 czerwca nadszed raport ze Spokane, potem nadszed
Kenneth Arnold 24 czerwca, a w ko cu 28 czerwca sze lataj cych spodków by o widzianych w Nevadzie
przez pewnego pilota wojskowego.
Razem cztery cz ci materia u dowodowego, oprócz Pana Arnolda. W adze ameryka skie da y im pobie ne
badanie a potem, 4 lipca 1947 roku, wbrew tej akumulacji obserwacji przytoczonych przez naocznych
wiadków, opublikowali komunikat w takim sensie, e relacje musz zosta przypisane halucynacjom.
WI CEJ OBSERWACJI
Ale w adze mia y pecha. Tego samego dnia lataj ce spodki by y obserwowane powy ej kilku miast na
pó nocnym zachodzie w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych ( Oregon i Waszyngton). W Portland, Oregon,
by o kilkuset wiadków, piloci, w adze portowe, inspektorzy policji. Ich wszystkie stwierdzenia by y zgodne.
Oni wszyscy widzieli tuzin dysków l ni cych w s
cu i poruszaj ce si wzd
z ogromn pr dko ci na
wysoko ci która zosta a oceniona na oko o 40 tysi cy stóp przez tych którzy byli bardziej wykwalifikowani w
takich os dach. Tego samego 4 lipca i równie na pó nocnym w zachodzie, powy ej Idaho, kapitan Smith z
Linii Lotniczych Stanów Zjednoczonych obserwowa przelot pi ciu spodków przez kilka minut. Wkrótce
do czy y do nich cztery kolejne a potem wszystkie ruszy y w formacji grupowej daleko przed samolotem
kapitana Smitha i atwo by y obserwowane naprzeciwko zachodz cego s
ca.
Kapitan Smith by sceptykiem. On odmówi uwierzeniu w asnym oczom dopóki jego drugi oficer Stevens, i
stewardessa, Mary Morrow, przekonali go e nie ni. Ca a trójka z nich obserwowa a dziwny widok przez
oko o dziesi minut, po których dziewi dysków znik o.
ASTRONOWIE DO
CZAJ
To bogactwo materia u dowodowego, z tego samego dnia kiedy w adze opublikowa y swój komunikat,
wywo
o ca kowite zamieszanie. Niektórzy dziennikarze sugerowali, e maszyny które zosta y obserwowane
na pó nocnym zachodzie Stanów Zjednoczonych zosta y wys ane przez marynark wojenn , po czym ta
9
ostatnia, prawdopodobnie daleko niech tnie zrzuci a win na armi , stwierdzaj c e to nie by o tak, oraz e
okr
y, nap dzany dwoma silnikami XF5UI, lepiej znany jako lataj cy nale nik, zosta zrezygnowany po
pojedynczym te cie. Zatem marynarka wojenna by a poza spraw .
To wydawa o si oczywiste, e jakie inne podej cie b dzie musia o zosta poczynione po tym jak
Vannevar Bush, ekspert którego prezydent Roosevelt ustanowi odpowiedzialnym za wszystkie badania
naukowe zwi zane z obron narodow , stwierdzi
e, pomimo i wiedzia on wszystko o ameryka skich
badaniach na tym polu, to on nigdy nie natkn si na nic podobnego do lataj cych spodków. Nawiasem
mówi c, ten ekspert opublikowa ksi
zatytu owan Bronie Jutra, i nigdzie nie poczyni aluzji e zajmowa
si czym tego rodzaju.
Potem nadeszli astronomowie. Profesor Girard Kienper, dyrektor obserwatorium uniwersytetu w Chicago,
zadeklarowa
e te opisy zjawiska nie odpowiadaj
adnemu znanemu meteorowi i by o ono oczywi cie
sztuczne. Dyrektor kolejnego obserwatorium, profesor Oliver Lee, przekaza podobn opini i doda
e, z jego
punktu widzenia, spodki zosta y wyprodukowane przez armi . Sytuacja by a teraz taka, e nikt nie chcia
przyj odpowiedzialno ci za lataj ce spodki.
URZ DNICY S POIRYTOWANI
W Stanach Zjednoczonych Ameryki, kiedy jaka sprawa czy inna, jakkolwiek b aha, poruszy opini
publiczn , to w adze otrzymuj tysi ce rozmów telefonicznych a gazety, ochocze do zwi kszenia ich
sprzeda y, niepokoj senatorów, reprezentantów, gubernatorów i komisarzy przy pomocy ich pyta .
W Waszyngtonie to zamieszanie zwi zane z lataj cymi spodkami sta o si ca kowitym utrapieniem. 7 lipca,
trzy dni po niefortunnym komunikacie w adz lotniczych, “upowa nione ród o” stamt d dostarczy o
Associated Press nast puj ce stwierdzenie:
“Lataj ce spodki mog by jedn z trzech rzeczy:
1.
Odbiciami s onecznymi od nisko wisz cych chmur;
2.
Ma ymi meteorami które rozpadaj si , ich kryszta y chwytaj promienie s
ca;
3.
Stany oblodzeniowe mog yby wytworzy du e ziarnka gradu, a one mog yby sp aszczy si i lizga
troch , sprawiaj c wra enie ruchu poziomego, pomimo i spada yby pionowo.
To by a pierwsza próba do wyja nienia z daleka lataj cych spodków. To rozbawi o tych którzy twierdzili e
ich widzieli, oraz rozbawi o wszystkich innych. By y tak wielkie sprzeczno ci pomi dzy opisami podanymi
przez wiadków oraz zasugerowanymi wyja nieniami e “zasugerowane ród o” wyra nie wydawa o si
mia z
atwowiernych “marzycieli.”
WI CEJ LATAJ CYCH SPODKÓW
Niefortunnie dla “autoryzowanego ród a” ilo obserwacji wzrasta a i stawa y si one coraz bardziej trudne
do wyt umaczenia z daleka. 8 lipca, dwadzie cia cztery godziny po tym jak zosta wydany ten komunikat, pilot i
oficerowie z tajnej bazy Muroc zobaczyli sze srebrnych spodków poruszaj cych si z ogromn pr dko ci po
niebie. Tego samego dnia ekspert rakietowy marynarki wojennej przeprowadzaj cy tajn misj na pustyni w
Nowym Meksyku, dosta okazj obserwowania przelotu srebrnego dysku, który porusza si na pó noc na
wysoko ci wi kszej ani eli 15 tysi cy stóp. Ten ekspert, C. T. Zohm, powiedzia
e:
1.
Obiekt nie móg by meteorem;
2.
Je li to by aby maszyna dzia aj ca przy pomocy zdalnego sterowania, to on nigdy nie s ysza o
czymkolwiek tego rodzaju.
Mo e zosta dodane e C. T. Zohm znajdowa si w towarzystwie trzech innych techników, wszyscy z nich
byli jednakowo obeznani z ameryka skimi wynalazkami w dziedzinie rakiet i samolotów odrzutowych. Materia
dowodowy pochodz cy od tych czterech ekspertów, chocia nie jest bardzo szczegó owy, znajduje si w ród
najbardziej imponuj cych jakie dotychczas zarejestrowano.
PIERWSZE WNIOSKI
Min y dok adnie dwa tygodnie od dziwnego do wiadczenia Pana Kennetha Arnolda. Badania dokonane
przez ameryka skie w adze lotnicze wyprodukowa y jakie dwadzie cia przypadków przytoczonych przez
wiadków, które mog yby w pe ni zosta por czone przez: ekspertów lotniczych, oficerów z wojskowych stacji
do wiadczalnych, pracowników wie kontroli lotów wojskowych i cywilnych aerodromów, oficerów marynarki
wojennej oraz cz onków si policyjnych, poza bardzo du ilo ci pospolitych wiadków. Je li materia
dowodowy dotyczy by czego ca kowicie innego ani eli tych zadziwiaj cych lataj cych dysków, je eli, na
przyk ad, zamiast srebrnego spodka, który powraca we wszystkich opisach, wiadkowie donie li by o bardziej
10
wiarygodnie wygl daj cej maszynie, powiedzmy, czerwonej gwie dzie radzieckiej, to taka akumulacja dowodu
na pewno przynios aby przekonanie zarówno u specjalistów jak i u ogó u spo ecze stwa. Je li suma materia u
dowodowego wskazywa aby e wiadkowie zobaczyli rosyjskie urz dzenia jednego czy drugiego rodzaju, to
trudno mo na by w tpi , eby taki materia dowodowy móg by wystarczy do usprawiedliwienia noty
protestacyjnej z ameryka skiego rz du.
Niefortunnie, czy by mo e fortunnie, e wiadkowie praktycznie opowiadali tak sam histori i nie by o
tutaj nic co sugerowa oby e byli tu zamieszani Rosjanie. Ich historie by y równie nieprawdopodobne.
Przedmioty zaobserwowane na niebie by y okr
e, sp aszczone, srebrne, ciche, ze rednica przynajmniej równ
do d ugo ci Dakoty, i zdolne do ka dego rodzaju ruchu, od unoszenia si w jednym miejscu do ponad
wi kowych pr dko ci we wszystkich kierunkach, cznie z pionow wspinaczk . To by a ich moc
przyspieszenia, ich najbardziej nadzwyczajna cecha, która by a g ównie odpowiedzialna za sceptycyzm
urz dników i kr gów naukowych. Technicy samolotów odrzutowych, przyzwyczajeni do przeciwstawiania ich
pomys owo ci przeciwko “relacjom masa – energia”, które zosta y opisane przez Aleksandra Ananoffa jako
problem ekspertów rakietowych, odmówili da wiar relacjom które opowiada y o przedmiocie lataj cym
zdolnym do kierowania si nieregularnym kursem, opisuj cym ostry czy rozwarty k t kiedy obiekt zmienia
kierunek, zatrzymywa si nagle czy startowa ponownie w pe nym przechyleniu, wykonuj c ten proces w
sposób nieokre lony w niewymagaj cy wysi ku sposób oraz ponownie w cza nap dy które wydawa y si by
nieograniczone.
ARGUMENTY SCEPTYKÓW
Technicy mieli najlepsze powody do nie dawania wiary w mo liwo ci takich wyczynów. Prawo zwi zku
1
masy – energii jest z nimi ca kowicie niezgodne, chyba e za
yliby my, e pocz tkowe pr dko ci by yby
zbli one do pr dko ci wiat a. Ale w takim przypadku energia wyprodukowana przez silnik w momencie
przyspieszenia by a by tak wielka i wydzielona tak gwa townie, e taki proces nie móg by prawdopodobnie
zadzia
bez ha asu.
W ten sposób, prawo masy - energii ciera si z materia em dowodowym. Teraz to prawo mo e zosta
zademonstrowane przy pomocy rodków mechanicznych w sposób, który nie pozostawia w tpliwo ci co do jego
prawdziwo ci. To nie jest jedynie prawo które jest ustanowione przez eksperyment, ale jest równie mo liwe do
wyeliminowania przy pomocy jakiego innego eksperymentu. W obecnym stadium nauki jest to solidnie
ustalone jako pi ta teza z pierwszej ksi gi geometrii euklidesowej. Lataj ce talerze, czy te jakiegokolwiek
rodzaju klasyfikacja któr mo emy ich nazwa , one s wi cej ni nieprawdopodobne, one s niemo liwe, i
naprawd , one ci gle s .
POWRÓT DO POCZ TKU
I pomimo tego my ci gle mamy w ród nas ludzi upartych i oraz wystarczaj co sceptycznych eby mie
tpliwo ci co do spraw, które zosta y udowodnione i ustalone oraz orzeczone w kategoriach fina owych prawd
naukowych.
W tamtym czasie – by to lipiec 1947 roku – ró ne osoby z badawczym zwrotem w umy le wzi y to do
swoich g ów eby spojrze w rejestry po to by zobaczy czy raporty takie jak ten Kennetha Arnolda by y
naprawd nowe. Jakiekolwiek mog oby by wyt umaczenie lataj cych talerzy – halucynacja, zjawiska naturalne
i tak dalej – to dlaczego nie s yszano o nich przed 1947 rokiem?
Ta kwestia zosta a podkre lona w artykule w The Star, ameryka skim periodyku. 6 lipca, 1947, dwa dni
zanim “upowa nione ród o” z Waszyngtonu mia o wyda swoj sugesti o lizgaj cym si ziarnku gradu, autor
wskazywa
e ameryka scy
nierze stacjonuj cy w Anglii podczas wojny ju wcze niej mieli poczyni
wiadczenia podobne do tych Kennetha Arnolda:
“Podczas ostatniej cz ci drugiej wojny wiatowej, piloci my liwców byli przekonani e Hitler posiada
now tajn bro . Jankesi nazwali te urz dzenia `foo fighters` czy `Kraut fireballs – kule ogniste.`
1
Na temat zwi zku masa – energia patrz strona 202.
“Jeden z ludzi z wywiadu Si Powietrznych wyznaczony teraz do zbadania przera aj cych spodków, jest
pewien oficer który bada o wiadczenia lotników wojskowych, którzy widzieli okr
e foo fighters ponad
Europ jak równie po drodze ku atakom bombowym na Japoni .
“By o relacjonowane e oficerowie wywiadu nigdy nie uzyskali satysfakcjonuj cych wyja nie dotycz cych
relacji o lataj cych srebrnych kulach i dyskach ponad okupowan przez nazistów Europ w ziemie 1944-45.
Pó niej, za ogi B-29 w trakcie rajdów bombowych nad Japoni relacjonowali zaobserwowanie w jakim stopniu
podobnych obiektów.
11
“W Europie, niektóre foo fighters ta czy y dok adnie przed koniuszkami skrzyde alianckich my liwców, i
utrzymywa y si przy nich przy manewrze nurkowania. Inne pojawia y si w precyzyjnych formacjach, a
pewnego razu ca a za oga bombowca widzia a oko o pi tna cie z nich pod aj cych w oddali, ich dziwna
po wiata b yska a z przerwami.
“Jeden foo fighter, powiedzia korespondent wojenny z United Press – UPI, goni kapitana Meiersa z Chicago
przez jakie dwadzie cia mil wzd
doliny Rhine, z pr dko ci 300 mil na godzin . Oficerowie wywiadu
wierzyli w tym czasie e te kule mog y by obiektami kontrolowanymi radarowo wys anymi po to eby zak óca
systemy nap dowe czy niweczy sieci radarowe aliantów.”
Autor tego artyku u poszed potem dalej sugeruj c, e Amerykanie odkryli tajemnic tych urz dze pod
koniec wojny a potem przeprowadzali testy ponad terytorium ameryka skim. Taki rozwój sytuacji wyja ni by
dlaczego by y one widziane powy ej stanami Waszyngton, Oregon i Idaho. Ale chwila refleksji pokazuje, e ta
teoria nie mo e wytrzyma krytyki:
1.
Je li te “foo fighters” by y niemieckie, to dlaczego one nigdy nie wykazywa y najmniejszej sk onno ci do
walki. Pomimo i relacje podane przez lotników ró ni y si w szczegó ach, to badacze nie odkryli
pojedynczego przypadku w którym te tajemnicze maszyny wykazywa yby walk . Na pewno Hitler nie
ywa by takiej broni tak agodnie w tym samym czasie kiedy V-1 t uk y Londyn.
2.
A co ze s awnym prawem masy – energii? Niemieccy technicy mogliby zignorowa nakazy
humanitaryzmu, ale czy oni mogliby odej od praw fizyki?
To w
nie dlatego badania zorganizowane w latach 1944-45 przez 8 regiment ameryka skich Si
Powietrznych doprowadzi y do ko cowej decyzji. Poniewa badacze nie mogli odkry
adnego ladu ataku
dokonanego przez nieznane urz dzenie na maszyny ameryka skie, to oni nie mieli do dyspozycji niczego poza
sprawozdaniami lotników, zatem og osili oficjalnie, e wszystko wyja niaj halucynacje. W rzeczywisto ci,
jakie dziwne wydarzenie mia o miejsce w Pentagonie w 1949 roku, pi lat po oficjalnej decyzji.
Major Donald Keyhoe, by y kierownik dzia u informacji w lotniczej sekcji ameryka skiego ministerstwa
handlu, przeprowadzi wtedy ledztwo na temat lataj cych talerzy w imieniu periodyku True. Zwróci si on do
Pentagonu o pozwolenie na skonsultowanie doniesie s
by wywiadowczej na temat wojowników duchów, ale
zosta poinformowany e ten szczególny dokument by tajny. Dlaczego?
BALONY?
Nawiasem mówi c, powinno zosta podkre lone e oficjalne odkrycie zbiorowej halucynacji i znu enia nie
zosta o og oszone dopóki nie zako czy a si wojna. Kiedy piloci spotykali wiec ce globy i dyski znane
wspólnie jako “foo fighters”, oficerowie wywiadu nie zaryzykowali wysuni cia jakiego wyt umaczenia, które
by oby niezbyt pochlebne dla ich kolegów oficerów. Sugerowali oni e “fighters” o których mowa by y
obiektami “zwisaj cymi z balonów lub jakiego innego rodzaju ramy niewidzialnej w nocy, oraz e szybkie
ruchy zg oszone w pewnych przypadkach mia y zosta przypisane optycznym iluzjom.”
Profesor Donald H. Keyhoe, profesor astrofizyki na uniwersytecie Hravarda, napisa w jego ksi
ce Lataj ce
Spodki: “Pomys , e kule wiat a zwisaj ce z balonów mog yby wyja ni obserwacje, jest ca kowicie niezgodny
ze sprawozdaniami. Powinienem raczej zaakceptowa alternatyw , e te przedmioty mi dzyplanetarnymi
spodkami.”
Ale profesor nie wierzy w teori mi dzyplanetarn . We w
ciwym czasie zbadamy jego w asn teori . Jest to
podobne do wszystkich innych wyt umacze zaoferowanych do tej pory które ignoruj pewne cechy, które
ci gle pozostaj ca kowicie k opotliwe.
WCZESNE SPODKI
Artyku opublikowany w The Star pokazywa
e Kenneth Arnold w aden sposób nie by pierwszym który
mia obserwowa lataj ce spodki. Podobne przedmioty podró owa y po niebie od pewnego czasu, i teraz i wtedy
by y zauwa ane.
W 1934 roku zespó ameryka skich podró ników prowadzony przez Nicholasa Roericha
2
przeje
przez
Tybet. Jego uwaga zosta a przyci gni ta pewnego poranka przez jednego z tragarzy który zwróci mu uwag na
dziwne zachowanie drapie nego ptaka, po czym on zobaczy na niebie nieznany przedmiot, który opada szybko
w kierunku po udniowym. Skupi swoj lornetk na dziwnej plamce i by ca kowicie zaskoczony przez to, co
zobaczy . Przedmiot wydawa si by owalnego kszta tu, chyba e by to owal widziany bokiem. Nie niós
adnego podobie stwa do jakiegokolwiek znanego przedmiotu. By srebrno szarego koloru i ogromnej
wielko ci. wiat o s oneczne iskrzy o si na wypolerowanej metalicznej powierzchni. Roerich pod
za
12
po udniowym ladem dziwnego przedmiotu przez chwil czy dwie, ale on nagle zmieni kurs, zboczy na
po udniowy zachód i znik .
Opis podany przez Roericha zgadza si pod ka dym wzgl dem z pó niejszymi opisami: kszta t, wygl d i
kolor, wielko i zachowanie by o takie same. Nie mo na mie w tpliwo ci e przedmiot który widzia on na
niebie Tybetu, by tym samym co odt d sta o si znane jako lataj ce talerze.
DZIWNY CIE
Ale mo emy cofn
si jeszcze dalej. Ameryka ski periodyk Weather Review zrelacjonowa w 1913 roku
bardzo kuriozalne zdarzenie. 8 kwietnia tego roku, niebo powy ej Fort Worth, Teksas, zosta o pokryte cienkimi,
nawet cienistymi chmurami. To by wietrzny dzie , a nieprzezroczysta zas ona porusza a si szybko ale stale w
kierunku horyzontu.
By o rozleg e wiat o dzienne. S
ce mog o zerka przez chmury. Niebawem, kilku mieszka ców Fort
Worth którzy spogl dali w gór uchwycili widok ciemnej plamy, która stawa a si coraz wi ksza, po czym
zatrzyma a si na swoim szlaku, rzucaj c okr
y cie na tle chmur. Podczas gdy chmury kontynuowa y
dryfowanie wraz z wiatrem, cie nie porusza si wraz z nimi. To by o tak jak gdyby okr
y przedmiot zszed z
du ej wysoko ci i osiedli si ponad zespo em chmur. Przez kilka chwil obszar ciemnego nieba wycofa si ,
dopóki plamka nie pojawi a si ponownie. Potem to znik o.
Ta relacja jest bardzo ma o informuj ca na wiele sposobów. Jest interesuj ce, eby zna wysoko zespo u
chmur, pozycj s
ca (tzn. czas zdarzenia), si wiatru na ró nych wysoko ciach, k towe wymiary rzucanego
cienia. Ale powaga dziennika o którym mowa gwarantuje dok adno niewielu zg oszonych faktów a te fakty
wydaj si przekre la najbardziej oczywiste wyt umaczenie – dryfuj cy balon. Mo e równie zosta zauwa one
e:
1.
Nawet je li k ty nie mog yby zosta ustalone, to sam fakt e cie by widoczny przez chmury zak ada, e
obiekt by bardzo du ej wielko ci – poniewa musia by zaobserwowany z powodu jego okr
ego
kszta tu.
2.
Zak adaj c e to by balon, to musia by to by prawdziwy balon, wystarczaj co du y eby nosi
do czony kosz, a nie miniaturowy balon u ywany dla celów meteorologicznych.
3.
Wszystko przewa a to e obiekt by w stanie do samo nap dzania si ( opada , zatrzymywa si i unosi
ponownie). Mo na sprawi , e balon opada przez wypuszczenie gazu i wznosi si dzi ki wypuszczeniu
balastu. Ale je li gaz wyp ywa, to balast opada! A nie ma wzmianki o opadaj cym bala cie w raporcie o
tym wydarzeniu w Weather Review numer 4599.
4.
Nawet przyjmuj c e balast móg by by drobnym piaskiem i opa niezauwa enie, to pozostaje fakt, e
cie nie przesun si chocia wiatr prowadzi chmury dalej ca kiem szybko. Jedynie ten fakt sprawia e
teoria balonu by a nieprawdopodobna, chyba e mo na by powiedzie , e balon korzysta z pozostaj cej
bez ruchu warstwy powietrza b
c ponad warstw b
w ruchu. Oczywi cie to nie jest niemo liwe ale
warstwy powietrza poruszaj si w ró nych tempach, nie lizgaj c si ponad ka
inn niczym strumie
ponad
em z kamieni. S one rozdzielone przez po redni warstw powietrza, które porusza si samo w
sobie, chocia bez adnego zdefiniowanego kierunku. Grubo tej po redniej warstwy jest okre lona przez
wzgl dn szybko pozosta ych dwóch warstw: wy sza jest pr dko grubszej warstwy. A to
oznacza oby, e cie zaobserwowany w Fort Worth nigdy nie przedstawia by stosunkowo wyra nego
zarysu wspomnianego w relacji. Szerokie obrze e pó cienia, wytworzone przez odleg
obiektu,
pozbawi o go tego niezwyk ego wygl du, który zaintrygowa
wiadków.
Krótko mówi c, nic pozytywnego nie wy ania si z tego raportu, który posiada wszystkie cechy jakie kapitan
Clerioun pot pia w wi kszo ci materia u dowodowego: wszystko jest nag e, przelotne i niewyra ne. Ale temu
nie mo na pomóc. Daleko od usuni cia problemu, te wady jedynie uczyni go bardziej denerwuj cym.
Poniewa , pomimo i dowód jest niewyra ny, ró ne relacje maj tyle wspólnego, ze ich ostateczny wynik
sprawia, e w tpliwo ci wydaj si nierozs dne. Pomimo wszystko, by to okr
y przedmiot, zdolny do
pozostawania bez ruchu jak równie unoszenia si pionowo.
2
taj Himalaje, autorstwa Nicholasa Roericha, strona 361.
Relacja w Weather Review donosi o nawet jeszcze wcze niejszych obserwacjach, ale niestety jeszcze bardziej
ogólnikowych. Jakiego rodzaju lataj cy walec zosta zaobserwowany w stanie Vermont 2 lipca 1907 roku;
wiat o podró uj ce z du pr dko ci by o obserwowane ponad Atlantykiem 24 lutego 1904 roku przez
kapitana Schofielda i za og statku Supply, i tak dalej. Walec móg by równie dobrze jakim sterowcem, a
wiat o meteorem czy piorunem ognistym.
CZY ASTRONOMOWIE MOG NAM POMÓC?
13
Ale istnieje kolejna klasa obserwacji o du ym stopniu zainteresowania. Ich ca kowita suma by mo e nie
wynosi du o, ale przynajmniej s one w pe ni godne zaufania. Mam tutaj na my li obserwacje dokonane przez
astronomów.
Kiedy kto pewnego razu poprosi profesora Esclangena o jego opini na temat lataj cych spodków,
odpowiedzia :
“Ka dy je widzi. Ludzie, którzy przypadkowo spogl daj w niebo raz na miesi c, maj wystarczaj ce
szcz cie eby je zobaczy . Ale my astronomowie, którzy sp dzamy ca e nasze ycie na przeszukiwaniu nieba,
nigdy nie widzieli my adnego z nich w naszych teleskopach.”
To mo e zosta
atwo zrozumiane, e profesor Esclangon, jedna ze s aw w astronomii, nigdy nie znalaz
czasu, eby rozmy la na tak niepowa ny temat jak nasz. Ale tym niemniej jednak jego odpowied prowokuje
kilka komentarzy:
1.
Jak wiele samolotów, czy ptaków, móg profesor Esclangon widzie przez jego teleskop w trakcie swojej
kariery? adnego, oczywi cie. Samoloty i ptaki lataj o wiele zbyt blisko Ziemi, eby zosta
zaobserwowane przez narz dzia zogniskowane na niesko czono , oraz z tak ograniczonym polem
widzenia, e najpowolniejszy samolot ma jedynie kilka tysi cznych sekundy na jego przebycie.
2.
“Lataj ce spodki”, tak jak s opisywane przez rzeczywistych czy domniemanych wiadków, nie s
zjawiskiem astronomicznym. One nie pojawiaj si na niebie astronomów, ale na tym znajomym dla
meteorologów, lotników i przygodnych spacerowiczów. One wydaj si by kreatur ziemskiej atmosfery,
a zatem swobodny obserwator jest lepiej wyposa ony przy pomocy swoich oczu do zaobserwowania ich,
ani eli s ku temu astronomowie z ich narz dziami.
3.
Ale, poniewa postawa naukowa nie powinna przekre la jakiejkolwiek teorii, jakkolwiek niedorzecznej,
bezceremonialnie, pozwólmy sobie za
e zjawisko zaobserwowane na niebie meteorologów, jest
tylko szczególnym przypadkiem czego o wiele bardziej znacz cego. Innymi s owy, za
my e “lataj ce
talerze” obserwowane go ym okiem na niskiej wysoko ci s równie zdolne do w óczenie si o wiele dalej
na niebie astronomów. W jaki sposób spogl dali by oni wówczas na te ostatnie?
Mo na wzi pod uwag dwie alternatywy. Pierwsz jest ta, e lataj cy talerz jest cia em emituj cym swoje
asne wiat o, tzn. co przy pomocy swojego w asnego ród a wiat a. W takim przypadku fotografie nieba
wykonane w obserwatoriach ujawni go jako smug
wiat a. Ale w jaki sposób mamy odró ni ten lad które na
ytach fotograficznych pozostawiaj meteoryty i spadaj ce gwiazdy? Wydaje si by tylko jedna wskazówka co
do pochodzenia takiego ladu, tzn. jej wygl d. Meteoryty i podobne cia a poruszaj si po linii prostej, ale ca y
materia dowodowy na temat lataj cych spodków wskazuje, e s one w stanie wi si i obraca si oraz
wykonywa ewolucje w ka dej ró norodnej trajektorii.
Tutaj, jednak e, stajemy naprzeciwko obiekcji któr przyj li my komentuj c o wiadczenie profesora
Esclangena na temat samolotów i ptaków. Je li spodki znajduj si w ogromnej odleg
ci od Ziemi, to one nie
mog poczyni odbicia na p ycie fotograficznej, chyba e ich wiecenie by oby ogromne. Jednak e obserwacje,
nie sugeruj
wiecenia zdolnego do wp ywania na p yt fotograficzn z odleg
ci kilku tysi cy mil. Z drugiej
strony, je li spodek jest wystarczaj co bliski eby wp yn
na p yt , to krzy uje on kanciaste pole aparatu w
amku sekundy a jego przej cie jest reprezentowane przez lini prost identyczn z t pozostawion przez
aerolit.
A zatem zak adaj c, e spodki poruszaj si w przestrzeni astronomicznej i rzucaj swoje w asne wiat o, to
mo emy jedynie doj do wniosku, e astronomowie b
mieli skrajn trudno w odró nieniu lataj cego
talerza od aerolitu.
Druga alternatywa, która wydaje si by troch bardziej obiecuj ca, jest taka e lataj ce talerze s ciemnymi,
nieprzezroczystymi cia ami, zdolnymi do poruszania si po niebie astronomów. Co si wówczas wydarzy?
Powierzchowna refleksja pokazuje, e nasza jedyna szansa na zaobserwowanie przedmiotów przy pomocy
narz dzi astronomicznych b dzie mia a miejsce wtedy, kiedy zdarzy si
e przelec przed S
cem czy o wietl
dysk Ksi
yca.
Teraz kiedy najbardziej pot ne aparaty astronomiczne na wiecie – na przyk ad teleskop w Yerkes, w
obserwatorium St. Miechl czy Mount Palomar – s zogniskowane na Ksi ycu, mo na oszacowa
e
jakikolwiek obiekt maj cy kilkaset stóp rednicy, umieszczony na powierzchni naszego w asnego satelity,
wygl da by dla oczodo u jako plamka. Je li obiekt by by szar kawalerii, na przyk ad, plamka by aby widziana
jak si porusza powoli.
Teraz przyjmijmy e, zamiast by umieszczonym na powierzchni Ksi yca, obiekt porusza si w kosmosie w
po owie drogi pomi dzy Ziemi a Ksi ycem, w odleg
ci, powiedzmy, oko o stu tysi cy mil od Ziemi. Proste
obliczenie pokazuje, e aby by widocznym obiekt potrzebuje mierzy tylko 25 do 30 jardów rednicy.
Dostajemy si do królestwa wymiarów przypisywanych lataj cym talerzom przez tych, którzy twierdz
e ich
widzieli.
14
W ten sposób jeste my upowa nieni do stwierdzenia e je li lataj ce talerze istniej , oraz je li mog one
podró owa w regionie stu tysi cy mil w g bi opisuj cej Ziemi , to astronomowie powinni widzie je zawsze,
kiedy cztery czy pi najpot niejszych narz dzi na wiecie jest skupionych na s
cu lub Ksi
ycu w danej
chwili gdy spodek przelatuje pomi dzy cia em niebieskim i soczewkami teleskopu. Kiedy odleg
ci stopniowo
malej do kilku tysi cy mil, ilo narz dzi zdolnych do obserwacji spodka wzro nie w stosunku odwrotnym do
kwadratu odleg
ci, oczywi cie, zawsze zak adaj c, e spodek przeleci przez ród o wiat a.
LEVERRIER ZDUMIEWA
Astronomowie s zaznajomieni z faktem, e ciemne plamki naprawd krzy uj Ksi
yc i s
ce. Nie mo na
powiedzie , e takie spektakle s cz ste, ale one naprawd wyst puj . Archiwa wszystkich obserwatoriów na
wiecie posiadaj ce aparatur u ywan do bada Ksi yca lub s
ca zawieraj zapisy takich zjawisk. Astronom
Lucien Rudaux, na przyk ad, w jednej z jego ostatnich ksi ek, La Lune et son Histoire, opublikowanej przez
Nouvells Edition Latines w 1947 ( roku, co zostanie odnotowane, w którym Kenneth Arnold spotka dziewi
lataj cych spodków), napisa to co poni ej:
“Obserwatorzy s onecznego dysku czasami widzieli tajemnicze cia a niebieskie, w formie ma ych ciemnych
plamek, krzy uj ce je. Ich zachowanie by o dok adnie podobne do tych prezentowanych przez planety Merkury i
Wenus
3
kiedy, zgodnie z ich naturalnym prawem, pojawiaj si one w niezmiennych i prognozowanych
terminach, dok adnie pomi dzy s
cem i Ziemi . Kiedy opisuj te cia a jako tajemnicze, to mam na my li e
nie wiemy czym one s , oraz jakie jest ich miejsce pomi dzy innymi. Poniewa ich ruchy s nieznane,
lekcewa
one przewidywania i traktuj astronomów przez zaskoczenie. Przypadkowe powtarzanie si tych
ruchów dok adnie nie upraszcza problemu, pomimo i ró ne teorie zosta y rozwini te eby to rozwi za .”
Lucien Rudaux przechodzi potem do zajmowania si tymi teoriami:
“Najpierw postulowano istnienie planety która, uwzgl dniaj c ró ne rozwa ania
4
, musia aby by ca kowicie
blisko s
ca, na pewno bli ej ni Merkury. Tej planecie dano przedwczesn nazw Wulkan. Po
przestudiowaniu kilku zapisów o jej przej ciach maj cych miejsce w odst pach pomi dzy 1802 i 1861 rokiem i
po zdecydowaniu, e odnosi y si one do jednego i tego samego cia a, Leverrier zobowi za si ustali jego
orbit . Zgodnie z jego obliczeniami, ta orbita musia aby by pod stromym k tem wobec naszej (co wyja nia oby
dlaczego takie przej cia by y rzadkie) i Wulkan potrzebowa jedynie 35 dni eby j uko czy . Je li to by oby
poprawne, to powinien on przelecie przed s
cem 22 marca 1877 roku. Astronomowie na ca ym wiecie
niecierpliwe oczekiwali na jego pojawienie si tego dnia. Czekali oni na pró no, i wkrótce stracili
zainteresowanie Wulkanem.”
“Zjawisko zosta o pó niej obserwowane przy ró nych okazjach,” dodaje Rudaux, “i dotychczas adne
naprawd zadowalaj ce wyt umaczenie nie zosta o przedstawione. Zosta o równie zasugerowane, e jest to
kwestia ogromnych meteorów, ale je li to by oby tak, to cz stotliwo ich przechodzenia przed s
cem
obejmowa aby równie ich pojawienie si równie na trajektorii Ziemi. Lecz, pomimo i Ziemia spotka a
czasami kilka du ych meteorów, to rozmiary wi kszo ci z nich s ca kiem ma e.”
W zwi zku z tymi ciemnymi plamkami na s
cu prawdopodobie stwo jakiej wyj tkowo w druj cej
transmarsja skiej asteroidy zosta a równie zasugerowana. Ale w tym przypadku asteroida, czy asteroidy,
powraca yby od czasu do czasu. Ma e ksi yce równie zosta y wspomniane jako mo liwe wyt umaczenie, ale
taki sam zarzut odnosi by si do nich. Zatem gdzie jeste my?
Lucien Rudaux odnosi si tylko do plam które zosta y zaobserwowane na tle s
ca. Ale ten sam zagadkowy
fenomen zosta zaobserwowany jak przelatywa przed Ksi ycem. Jeden taki przyp0adek zosta zrelacjonowany
przez ameryka ski periodyk Popular Astronomy 27 stycznia 1912 roku: “Dr. F. B. Harris opisa jaki
3
Przez to Lucien Rudaux ma na my li e te cia a pojawi y si jako sylwetki. Mars – chyba Wenus? – przypis
umacza - i Merkury, znane jako planety “wewn trzne”, maj swoje orbity pomi dzy s
cem i Ziemi .
4
Je li chodzi o szczególne ruchy peryhelium Merkurego to jest to zjawisko które zosta o w pe ni wyja nione,
chocia w innych zakresach, przez Einsteina.
intensywnie czarny obiekt który widzia jak przelatywa przed Ksi ycem. Na tyle na ile móg on niemal
powiedzie , by on gigantycznej wielko ci – chocia ponownie nie by o adnego sposobu eby by pewnym
jego odleg
ci do obiektu czy Ksi
yca. Z ostro nym niedomówieniem, Dr. Harris powiedzia `My
, e
bardzo interesuj ce i ciekawe zjawisko wydarzy o si tej nocy.`”
Kolejna relacja o czym poruszaj cym si wzd
Ksi yca zosta a zaprezentowana w wychodz cych w
Londynie Times z 26 wrze nia 1870 roku. Obiekt, stwierdza y The Times, by eliptycznego kszta tu “z rodzajem
ogona.” Przelecia przed Ksi ycem z jednej strony na drug w pó minuty, a potem znik . Cztery dni pó niej
taki sam obiekt zosta zaobserwowany ponad Berlinem przez lorda Brabazona. 12 pa dziernika tego samego
roku, astronom William F. Dennis widzia w Bristolu wiec
kul podró uj
szybciej ni balon ale wolniej
15
ani eli meteor, i emituj cy iskry. Ten sam obiekt, czy inny ca kiem podobny, zosta zaobserwowany w
Wimbledonie przez cz onka Królewskiego Towarzystwa Astronomicznego.
wiec ca kula by a widziana ponownie w 1871 roku, tym razem w Boulogne. Pozwala a sobie na kr te figle i
kr ci a si dooko a przez kilka minut zanim odlecia a. Pomi dzy rokiem 1881 a rokiem 1889 kilka wiec cych
kul by o widzianych w Epinal, w departamencie Seine – Inferieure, w Turcji, Kanadzie i Nowej Zelandii. Te
informacje zosta y udzielone mi przez Roberta de la Croix, pisuj cemu na tematy morskie. Wskazuje to e
aktywno lataj cych spodków wpada pod dziesi cioletnie cykle 1860-71, 1881-89, 1898-1910 i tak dalej.
DOK ADNO
I OGRANICZENIA ASTRONOMÓW
Takie jest kilka z wcze niejszych obserwacji astronomicznych odnosz cych si do nieznanych przedmiotów
poruszaj cych si w kosmosie “w sposób przeciwstawiaj cy si przepowiadaniu” jak Lucien Rudaux to traktuje.
one dok adne i godne zaufania, ale szczegó y s sk pe. Bardziej kunsztowne relacje nie wy aniaj si z
obserwatoriów, i widzieli my dlaczego. Ich lunety, ich teleskopy oraz inne astronomiczne instrumenty mog
jedynie obj bardzo dalekie obiekty, a takie obiekty – o których by a mowa – s bardzo trudne do
wyselekcjonowania, chyba e mia yby one ogromn wielko cia astronomicznych.
LATAJ CE SPODKI W PRZESZ
CI
W Bonhem, Teksas, ogromna lataj ca maszyna pojawi a si na niebie w 1873 roku. Przelecia dwa razy
dooko a miasta a potem znik we wschodnim kierunku. By cichy i srebrny i ci gle zmienia kszta t wykonuj c
swoje ewolucje. Wszyscy mieszka cy Bonhem i otaczaj cego go dystryktu którym zdarzy o si by poza
drzwiami dok adnie w tym momencie widzieli to, ale niektórzy s dzili e by on w kszta cie cygara, niektórzy e
by okr
y a inni e eliptyczny. Te z pozoru sprzeczne stwierdzenia z pozoru naprawd si potwierdzaj w
najbardziej satysfakcjonuj cy sposób, poniewa dysk wypuk y w centrum oczywi cie b dzie wygl da na kulisty
kiedy b dzie obserwowany z przodu, eliptyczny pod k tem oraz cygaro kszta tny z boku.
Nast pnego dnia, ta sama czy podobna maszyna przelecia a ponad Fort Scott w Kansas; spowodowa a panik
ród tamtejszych
nierzy i w ci gu kilku sekund znik a w kierunku pó nocnym.
Dwa lata wcze niej, 1 stycznia 1871 roku, identyczny obiekt zosta zaobserwowany w Marsylii. Dyski by y
relacjonowane na Bermudach w 1885 roku, w Nowej Zelandii w 1888 roku, w Adrianople w Turcji, i w Oakland
w Kalifornii 22 listopada 1896 roku. Wielko ci oszacowano na pocz wszy od 30 do 60 jardów rednicy
rozpoczynaj c na wej ciu. Pewien angielski admira zaobserwowa na morzu jaki obiekt dok adnie taki jak ten
który krzy owa Ksi yc 26 wrze nia 1870 roku. By eliptyczny i mia “ogon.”
Ale badanie wykonane w 1897 roku pokaza o e obiekt widziany w Oakland by sterownym balonem.
CIEMNE WIEKI
Czy musimy uda si nawet jeszcze wcze niej? Oczywi cie, nale y podj badania licznych almanachów,
dokumentów i prognozowa zestawionych w ci gu redniowiecza “dla zysku i polece takich którzy byli z
natury niedbali i leniwi”, jak Rabelais powiedzia w jego Pantagrueline Prognostication. Pod kamufla em
powa nej meteorologii, te prace siej przes dy i najnudniejsze bajeczki. Ale od czasu do czasu kto mo e odkry
ciekawe informacje. Dowiadujemy si , na przyk ad, e w 1478 roku jakiego rodzaju kula ognista by a widziana
jak w druje ponad szwajcarskim niebem – dzi ki to której nieustraszeni górale zostali zainspirowani do
natychmiastowego zaatakowania Mediolanu i zabicia ich 1400
nierzy!
Tak wcze nie jak w 583 roku Grzegorz z Tours, pierwszy historyk Francji, wspomina o kulach ognia
poruszaj cych si powy ej na niebie, a udaj c si wstecz do nawet jeszcze wcze niejszego okresu, odnajdujemy
e aci ski autor Pliniusz, w jego Natural History, odnosi si do jakiego rodzaju komet które on nazywa “disci”,
dyski. Jest wysoce prawdopodobne e Pliniusz wzi te dyski z Meteorologica Arystotelesa. Mogliby my,
naprawd , cofn
si tak daleko jak do Biblii i rozmy la o s awnym kole zobaczonym na niebie przez proroka
Ezechiela. Ale takie ryzykowne spekulacje s daremne. Wszystkie te historie s albo zbyt symboliczne albo
zbyt odleg e albo jedno i drugie. Wracamy do dwudziestego wieku i jego wielkiego zasobu odpowiedzialnego
materia u dowodowego, do wieku który na pewno przejdzie do historii – niektórzy mówi
e z powodu jego
awy, inni e z powodu konsternacji – jako pierwszy który do wiadczy próby poczynienia naukowego badania
takich tajemnic jak lataj ce dyski, kule i walce.
KOMISJA SPODKOWA
16
Jak zobaczyli my na pocz tku tego rozdzia u, ca a sprawa rozpocz a si wraz z opisem Kennetha Arnolda
dotycz cym jego przygody. Jego reputacja oparta na zdrowym rozs dku, bogactwo trze wego szczegó u w
precyzji jego historii, materia dowodowy potwierdzony przez poszukiwacza Freda Johnsona, a przede
wszystkim fakt, e w ci gu kilku dni Si y Powietrzne, policja i prasa przepyta y wielu wiadków, którzy
obawiaj c si o mieszenia wstrzymywali si z wyst pieniem – to wszystko przekona o spo ecze stwo, e “co
si wydarzy o”, je li nie na niebie, jak wiadkowie i ich zwolennicy utrzymywali, to przynajmniej w umys ach
bardzo wielu ludzi.
Zatem pocz wszy od Kennetha Arnolda ka dy kto widzia , czy uwa
e widzia co na niebie móg liczy
na to, e jego relacja zostanie zarejestrowana, zbadana, os dzona i sklasyfikowana. Mo emy za
, e od
przypadku z góry Rainiera aden incydent nie zosta stracony, je li znalaz si kto kto o nim doniós . Niestety,
pewna ilo materia u dowodowego, najbardziej interesuj ca, jest ka dy powód eby w to wierzy , zosta a
zatrzymana w tajemnicy. Proponuj rozwa
materia dowodowy zarejestrowany bezzw ocznie przez
ameryka sk armi w ci gu minionych dwóch czy trzech lat oraz przez brytyjskie biuro wojny poczynaj c od
operacji “Wielka Skala.”
PIERWSZE BADANIA
Pierwsze badanie ameryka skiej armii by o prowadzone w ca kowitej tajemnicy, chocia o ile wiemy
wszystkie obserwacje z 1947 roku zanim zosta a za
ona przez ameryka ski rz d komisja spodkowa zosta y
upublicznione.
Jak mogli my ju wcze niej zobaczy , nied ugo po do wiadczeniu Kennetha Arnolda, C. T. Zohm, technik
rakietowy z ameryka skiej marynarki wojennej, zobaczy srebrny dysk lataj cy wysoko powy ej 11 tysi cy stóp
ponad pustyni w Nowym Meksyku. Kilka dni pó niej, oficerowie ledczy wyznaczeni przez w adze lotnictwa
otrzymali sprawozdanie które by o szczególnie dziwne, poniewa dotyczy o ca kowicie nowego zdarzenia. W
Twin Falls, Idaho, zosta zaobserwowany dysk lec cy dok adnie ponad lasem a wiadkowie stwierdzili e oni
widzieli drzewa ko ysz ce si kiedy przelatywa , dok adnie tak jakby by to wiatr z si sztormu.
Kilka innych interesuj cych relacji nadesz o w tamtym czasie. Kilka z nich jest datowanych od otwarcia
bada w armii w 1947 roku, to znaczy, sze miesi cy przed sprawozdaniem Kennetha Arnolda. By mo e
najbardziej interesuj ca z nich nosi kwietniow dat i wysz a z Ameryka skiego Biura Meteorologicznego.
Ta instytucja, co powinno zosta wyja nione, wysy a ka dego dnia kilka balonów nios cych nadajniki
radiowe które, kiedy unios si do stratosfery, dostarczaj laboratorium pe ne szczegó y co do temperatury,
warunków aerometrycznych, ci nienia barometrycznego i tak dalej. Kiedy balon unosi si , mo e by
ledzony
przy pomocy teodolitu, który w ka dej chwili ustala jego wspó rz dne k towe.
Pewnego dnia w kwietniu 1947 roku, meteorolog w Richmond, Wirginia, pod
za wspinaczk jego balonu
przy pomocy teodolitu, kiedy jego pole widzenia zosta o skrzy owane przez nieznany obiekt. By on w stanie
ledzi ten obiekt przy pomocy jego aparatu i, przy ci
ym sprawdzaniu jego pozycji z t zajmowan przez
balon, móg wytworzy do dok adne poj cie co do jego wysoko ci, szybko ci, z któr on podró owa oraz jego
prawdziwej wielko ci. Taka, przynajmniej, informacja zosta a podana we w
ciwym czasie przez Komisj
Spodkow . To, i nic wi cej. Wielko , wysoko i szybko nigdy nie zosta y opublikowane ze strachu przed
mieszeniem, bez w tpienia, prawdopodobnie by o tak, ze cyfry obrazi yby zdrowy rozs dek.
DYSKI I KULE
Sprawozdania, dok adnie kiedy lotnicy bombardowali Niemcy i Japoni , naturalnie obejmowa y zarówno
wiec ce dyski jak i kule.
W nocy 8 grudnia 1947 roku, kula by a obserwowana powy ej centrum Las Vegas. Przez krótki czas,
podró owa a z umiarkowan pr dko ci , pokazywa a swoj czerwonaw po wiat ponad obozem, po czym
ysn o pot nym zielonym wiat em i wystrzeli o prosto w gór z ogromn pr dko ci , któr piloci w Las
Vegas oszacowali e by a na pewno ultrad wi kow . Wiemy, e jasno poruszaj cego si przedmiotu maleje
zgodnie z kwadratem odleg
ci.
Badacze zapytali, czy jaki nie zg oszony odrzutowiec przelatywa t drog w tym czasie. Odpowied by a
negatywna. Oni równie zapytali, czy wypuszczone balony meteorologiczne mog yby wyja ni zdarzenie, ale to
prawdopodobie stwo równie zosta o przekre lone poniewa :
1.
aden balon meteorologiczny nie zosta wypuszczony w jakimkolwiek obszarze nie ustalonym z góry.
2.
Nawet gdyby jaki zosta by wypuszczony, to nie wyja ni by on zielonego wiat a widocznego w chwili
przyspieszenia, samego przyspieszenia czy szybko ci, z któr przedmiot si wznosi .
INTERWENCJE AMERYKA SKIEGO RZ DU
17
To wszystko wydarzy o si 8 grudnia 1947 roku. Przez kilka miesi cy pojawi y si kolejne sprawozdania,
wszystkie z nich jednakowo dziwne jak równie jednakowo niepe ne, eby zasugerowa wiarygodne
wyt umaczenie. Co prawda badacze Si Powietrznych m nie trzymali si ich zadania, ale kto móg by
powiedzie , e rozwi zanie problemu by o ich funkcj , poniewa nikt nie wiedzia dok adnie co by o badane?
Dalej, poniewa
adne wyt umaczenie nie mog o zosta wykluczone, zatem nie by o tam adnego sprzeciwu
wobec przypuszczenia, e jaka obca si a, jaki wróg Ameryki, wyprodukowa jakie nowe urz dzenie które
by o gro
dla bezpiecze stwa narodowego?
Oczywi cie opinia publiczna zosta a mocno pobudzona. Niektórzy mówili, e to Rosjanie pracowali i
mogli my ju widzie Armi Czerwon szkol
lataj ce talerze przed Kapitolem. Pan Wyszy ski sarkastycznie
potwierdzi t teori . “Te spodki,” zauwa
, “udowodni y e radzieccy mistrzowie nie maj rywali w rzucie
dyskiem.”
Inna szko a my lenia by a przekonana, e ameryka ska armia co ukrywa a. “Dowiedzieli my si o istnieniu
bomby atomowej nie wcze niej ni Japo czycy,” zosta o powiedziane. Czy ameryka skie w adze wojskowe nie
okaza y si by ca kowicie zdolne do trzymania tej tajemnicy dla siebie? Istnia jaki element
prawdopodobie stwa w tej spekulacji, ale ameryka ski rz d zna swoj prac i profesor Vannevar Bush, nie
powiedzia nic wi cej ani eli prawd kiedy stwierdzi
e nic tego rodzaju nie zosta o wyprodukowane w Stanach
Zjednoczonych.
Rz d ameryka ski zosta postawiony przed cas de conscience – swoim sumieniem. Czy to mia o odpowiada
drwinom ze strony sceptyków za branie sprawy powa nie, czy znalezienie ryzyka w jakim przysz ym czasie o
tej samej trudno ci jak mieli Japo czycy natychmiast po Hiroszimie? W tym k opotliwym po
eniu rz d
wype ni swój obowi zek i stan naprzeciwko jego krytyków. 30 grudnia Pan Forrestal podpisa dekret
ustanawiaj cy Komisj Dochodzeniow która pó niej sta a si znana jako “Komisja Spodkowa.”
CZYM BY A KOMISJA SPODKOWA
Umieszczona pod egid Dowództwa Materia u Powietrznego w Wright Field, Komisja Spodkowa by a
kierowana przez astrofizyka, Joseph Hyneka, oraz innego wybitnego uczonego którego nazwisko nie zosta o
ujawnione.
5
Róznobarwny zespó specjalistów zosta umieszczony do ich dyspozycji. Zosta a obiecana
wspó praca z Narodowym Biurem Meteorologicznym, Laboratorium Elektrotechnicznym z bazy w Cambridge
Field, z Aeoromedycznym Laboratorium z Dowództwa Materia u Powietrznego, oraz z personelem i badaczami
z ministerstwa wojny, marynarki wojennej i handlu. Zosta o jej dane pe ne pe nomocnictwo do kontaktowania
si z autorytetami obrony narodowej, czyni c dost pnymi ich specjalistów rakietowych, od radiowo
kierowanych pocisków, kwestii astro- eglarskich i tak dalej.
METODY KOMISJI
W jaki sposób pracowa a komisja? Mamy jej w asny opis zawarty we wst pie do jednego z jej raportów:
“Standardowy kwestionariusz jest wype niany pod kierunkiem przes uchuj cych osób. W ka dym przypadku,
czas, miejsce, wielko i kszta t obiektu, jego przybli ona wysoko , pr dko , manewry, kolor, d ugo
pozostawania w zasi gu wzroku, d wi k, etc. s dok adnie odnotowane. Ta informacja jest przesy ana w ca
ci,
razem z jakimikolwiek fragmentami, gleb , próbkami, fotografiami, szkicami, etc. do kwatery g ównej
Dowództwa Materia u Powietrznego. Tu wysoce wyszkolone zespo y dokonuj oceny...
“Powielone kopie dotycz ce ka dego incydentu s wysy ane do innych agencji badawczych, cznie z
laboratoriami technicznymi wewn trz Dowództwa Materia u Powietrznego. Tam s studiowane w odniesieniu
do wielu czynników takich jak wiczenia badawcze pocisków kierowanych, pogody i wielu innych,
5
Keyhoe: Lataj ce Spodki s Rzeczywisto ci , Rozdzia IX.
wystrzelonych balonów atmosferycznych, komercyjnych i wojskowych lotów samolotowych, lotów ptaków
drownych, oraz miriadów innych okoliczno ci, które mog yby udzieli wyt umaczenia.
Obecnie wykonywane s analizy psychologiczne prowadzone przez laboratorium aero – medyczne
Dowództwa Materia u Powietrznego w celu okre lenia jaki procent incydentów jest prawdopodobnie oparty na
dach ludzkiego umys u i zmys ów...”
CECHY I WADY KOMISJI
B dzie mo na zobaczy , e nic nie zostanie przeoczone, na tyle na ile zostan zaanga owane dobre intencje.
Od ekspertów zajmuj cych si przelotami ptaków po techników podró y kosmicznych, zawo any zosta
naukowy wiat. Komisja dosta a nawet upowa nienie do nawi zania kontaktu z psychiatrami i
18
psychoanalitykami, eby pomogli rozwi za problem. W zasadzie, zosta o za
one idealne cia o do
prowadzenia wyczerpuj cych bada oraz zadowolenia ciekawo ci spo ecze stwa, a rz d powierzy jej zadanie z
zakresu obrony narodowej.
Ale tak wcze nie jak 30 grudnia 1947 roku, by dowód e komisja mia a defekty w swojej jako ci. Wybór
zespo u specjalistów, który mia zaj si problemem automatycznie ograniczy pole mo liwych rozwi za , do
zasi gu wiedzy pokrywanej przez ten zespó . Lecz jest dobrze znane, e wszystkie wielkie odkrycia naukowe
zosta y dokonane w wyniku rozbicia panuj cej tradycji. Prawie bez wyj tku, wielcy odkrywcy musieli
ustanawia prawd o ich odkryciach na ostrzu opozycji ze strony zawodowców z umiej tno ci, które oni
uczynili przestarza ymi. Fresnel, Pasteur, Newton i Carnot s przyk adami w tej kwestii.
Poprzez powierzenie bada wysoce wyspecjalizowanym technikom, ameryka ski rz d faktycznie z góry
odrzuca mo liwo , e zjawisko lataj cych talerzy mog o by by czym ca kowicie nowym. Prawie
nieuchronnie ustawi o to zadanie komisji jako zwi zanie tego konkretnego fenomenu do zjawisk ju znanych,
bez wzgl du na konsekwencje a nawet obejmowa oby przyprowadzenie psychiatrów po to, eby rzucili
kulturaln w tpliwo na zdrowie psychiczne naocznych wiadków, je eli adne inne wyt umaczenie nie
wydawa oby si by mo liwym.
W wietle sk adu komisji, mo na by za
, e jakakolwiek by aby prawdziwa natura zjawiska przynajmniej
jedna mo liwo mog aby zosta przekre lona, czy te przy ka dej ocenie ogl dana z podejrzeniem;
ewentualno
e wiadkowie ponownie powielaj z m cz
monotoni
e oni dali dowód na to, co oni
naprawd widzieli.
CZEGO KOMISJA NIE MIA A
Tu kto móg by powiedzie : “Je li przekre lacie Pa stwo specjalistów, to jakie autorytety wezwiecie? Czy
powa nie my licie, e dziennikarze, zegarmistrzowie, magicy czy osoby z kryszta owym wzrokiem byliby
lepszym wyborem ani eli in ynierowie?
Oczywi cie nie. Specjali ci s istotni. Ich wiedza i uczciwo mog yby przeszkodzi zachowaniu ich
wyobra ni (ma o prawdopodobna operacja w jakimkolwiek wydarzeniu) ale by y gwarancj przeciwko dziwnym
spekulacjom. Moim zdaniem, to czego komisji brakowa o to jednego czy dwóch matematyków. Matematyk
powinien by przewodnicz cym. Jego matematyka mog a by nie okaza si za bardzo przydatna, ale jego
nominacja gwarantowa aby ci le naukowe podej cie i konieczn oboj tno wobec z góry przyj tych poj .
Mogli my widzie , e komisja odkry a e jej praca by a utrudniona przez nadmiern specjalizacj . W wi kszo ci
wyra nych przypadków ka dy ze specjalistów sk ania si zaoferowania opinii na tej podstawie, e zdarzenie nie
podpada pod jego konkretn sfer a on nie zosta wykwalifikowany do tego eby zajmowa si nim.
PRZYPADEK MANTELLA
Powiedzia em e dekret podpisuj cy ustanowienie komisji zosta podpisany 30 grudnia 1947 roku. Tydzie
pó niej, 7 stycznia 1948 roku, kapitan Thomas F. Mantell spotka swoj
mier kiedy ciga spodek.
Przypadek Mantella jest bez w tpienia najlepiej znanym ze wszystkich, z powodu jego tragicznego
zako czenia. Ale on zas uguje na swoj s aw z innego powodu. Rzadko jest tak wiele konkretnego i
niezaprzeczalnego materia u dowodowego dostarczaj cego tak szczegó owy opis lataj cego talerza.
Miejscem wydarze by a baza Si Powietrznych USA Godman w Fort Knox, Kentucky. Na zegarze wie y
kontroli lotów by o niewiele przed trzeci po po udniu. W wie y kilku oficerów patrzy o na niebo, które by o
pokryte warstw chmur, z niebieskimi atami tu i tam. Patrzyli oni przez oko o pó godziny, kiedy oko o 14:30
andarmeria wojskowa w Fort Knox poinformowa a ich, e ogromny niezidentyfikowany przedmiot lecia ponad
miastem i porusza si w stron Godman. Z kolei uwag
andarmerii wojskowej zwróci sygna ze strony
cywilnej policji, która zobaczy a przedmiot o którym mowa w Madison, Indiana, oko o 100 mil od Godman.
Kilkaset osób w Madison mi o go równie widzie .
W ród oficerów z bazy Godman którzy znajdowali si wie y w tym czasie by pu kownik Guy Hix, dowódca
bazy, oraz major Woods, jego zast pca. Nagle, szpara w chmurach na po udniowym horyzoncie, ujawni a
ogromny przedmiot, najwidoczniej metaliczny, który chwilowo odbija
wiat o s
ca po czym znik . Oficerowie
gapili si na siebie w oszo omieniu. Potem zosta y wydane rozkazy i to by a kwestia sekund zanim trzy samoloty
F-51 wystartowa y do pogoni i unios y si na po udnie.
Trzy cigaj ce samoloty by y dowodzone przez kapitana Thomasa F. Mantella. Oni posiadali interkom,
pomi dzy sob oraz z wie kontroli lotów. Pu kownik Hix, major Woods oraz inni oficerowie na ziemi mogli
ysze g os Mantella przez g
nik. Kiedy Mantell i jego dwaj towarzysze wznosili si przez chmury, ale nie
byli w stanie zobaczy cokolwiek, oficerowie w wie y porównywali notatki. Wszyscy widzieli e:
1.
Przedmiot by w rodzaju dysku, ze szczytow stron ukszta towan niczym odwrócony sto ek.
19
2.
To by o “gigantycznej” wielko ci.
3.
Na szczycie by czerwony punkt który jarzy si z przerwami.
Nagle zosta us yszany g os Mantella w g
niku: “Zbli am si teraz, eby si dobrze przyjrze . Znajduje si
bezpo rednio przede mn i ci gle przesuwa si z po ow mojej pr dko ci. Przedmiot wygl da na metaliczny i
jest ogromnej wielko ci.”
Mantell przesta mówi a w wie y kontroli lotów oficerowie czekali cicho, a ich twarze okazywa y napi cie.
O 15:30 przyby jeden z towarzyszy Mantella. On zobaczy przedmiot i jak równie trzeci samolot b
cy w
pogoni. Ale spodek, z Mantellem blisko niego, spowodowa
e porzucili go. Dwaj oficerowie stracili z oczu
kapitana, który znik w chmurze.
Oficerowie w wie y czekali niecierpliwie. Po kolejnych pi ciu minutach ponownie us yszeli g os Mantella.
Wydawa si by znacznie podekscytowany przez to co osobi cie widzia : “To wchodzi teraz do góry i porusza
si tak szybko jak Ja. To jest 360 mil na godzin . Wchodz na 20 tysi cy stóp, i je eli nie b
bli ej, zaniecham
pogoni.”
To, jak mówi raport Si Powietrznych USA by a ostatnia wiadomo Mantella do wie y w bazie Godman.
Kilka minut pó niej, wezwanie z wie y nie otrzyma o odpowiedzi. Pu kownik Hix natychmiast rozkaza
eby
dwa inne cigaj ce samoloty rozpocz y jego poszukiwania. Jeden z nich wspi si na niemal e 35 tysi cy stóp,
polecia 100 mil w kierunku po udniowym, ale niczego nie znalaz . Mantell znik i tak samo zrobi spodek.
Niestety, poszukiwania naziemne okaza y si bardziej pomy lne. Zosta o ustalone e samolot Mantella
rozpad si w powietrzu zaledwie kilka minut potem jak og osi on swoj intencj o zamiarze zbli enia si do
obiektu. Szcz tki cigaj cego samolotu F-51 zosta y znalezione rozrzucone woko o na obszarze kilku mil. Taki
by koniec pierwszej pogoni spodka.
O zmierzchu, oko o dwie godziny po tej katastrofie, jaki niezidentyfikowany obiekt przelecia z przera aj
pr dko ci ponad baz wojskow Lockbourne w Columbus, Ohio. Obserwatorzy w tej bazie, mówi raport Si
Powietrznych USA na temat przypadku Mantella, zobaczyli okr
y czy owalny obiekt, o wiele wi kszy ani eli
C-47, lecia równolegle do ziemi z pr dko ci wi ksz ani eli 500 mil na godzin . Oni kontynuowali
obserwowanie obiektu z wie y kontroli lotów w Lockbourne przez wi cej ni dwadzie cia minut. Jego kolor
zmienia si od bia ego do bursztynowego, a kiedy lecia pozostawia na swojej drodze ogon mniej wi cej pi
razy taki jak jego w asna d ugo i równie bursztynowego koloru. Obni
si w kierunku horyzontu i wydawa
si dotyka ziemi. W ogóle nie wydawa d wi ku.
BADANIE I REAKCJE
Co dok adnie zdarzy o si 7 stycznia 1948 roku na niebie ponad Fort Knox? Jest prawdopodobne, e je li
mog aby zosta dana odpowied na to pytanie, to rozwi zanie tajemnicy lataj cych talerzy nie by oby dalekie.
Poniewa materia dowodowy jest obfity, ró ny i szczegó owy, to zas uguje na bli sze badania.
Na pierwszym miejscu, jaka jest warto dowodu? Donald H. Menzel, profesor astrofizyki na uniwersytecie
Harvarda, w jego ksi
ce Lataj ce Spodki, ostatniej pracy na ten temat, postuluje pi warunków co do wa no ci
materia u dowodowego na ten temat:
1.
Materia dowodowy musi pochodzi z pierwszej r ki. Pog oski powinny zosta ca kowicie przekre lone.
2.
To nie powinno zosta zniekszta cone.
3.
To ma wi ksz wag kiedy zostanie podane przez wykwalifikowanego obserwatora.
4.
Powinien zosta potwierdzony.
5.
adna uwaga nie powinna zosta po wi cona anonimowym wiadkom.
Czy materia dowodowy dotycz cy przypadku Mantella spe nia te dania? Niew tpliwie, i to do tego stopnia
który powinien zadowoli zatwardzia ego sceptyka. Poka my sobie w jaki sposób dorasta to do kryteriów
profesora Menzella.
(1) Raport nakre lony przez Komisj Spodkow bazowa na badaniu przeprowadzonym na miejscu przez
cz onków komisji. Zeznanie zosta o przekazane przez wszystkich którzy rzeczywi cie widzieli obiekt to
znaczy, cz onków sil policji cywilnej w Madison, Indiana, kilkuset mieszka ców tego miasta, andarmeri
wojskow z Fort Knox, pu kownika Guy`a Hixa, dowódc bazy Godman, majora Woodsa, jego zast pc
dowódcy, wszystkich oficerów którzy znajdowali si w wie y o 14:45 po po udniu oraz dwóch pilotów
F-51 towarzysz cych Mantellowi. S owa Mantella by y s yszane przez wszystkich oficerów znajduj cych
si w wie y kontrolnej, ale jego dowód by jedynie pog osk z bardzo dobrego powodu, poniewa on nie
.
Materia dowodowy podany przez oficerów i pilotów w bazie Lockbourne jest wa ny, jak to raport starannie
wskaza , tylko przy za
eniu, e obiekt widziany w Columbus by identycznym z tym widzianym w Fort Knox.
Zajm si tym punktem pó niej.
Ale to nie by o wszystko. Badanie prowadzone przez profesora Hynka, kierownika Komisji podczas okresu
bezpo rednio po mierci Mantella pokaza o e taki sam obiekt by widziany równocze nie w Madisonville,
20
Elizabethtown i Lexington, prawie 100 mil od Fort Knox, kilka minut po tym jak F-51 uleg rozbiciu. Profesor
Hynek otrzyma t informacj od rzeczywistego naocznego wiadka i w czy to do jego raportu.
(2) Co do szacunkowej mo liwo ci, e materia dowodowy móg zosta zniekszta cony, my
e mog tutaj
chroni si przeciwko temu, poprzez dodanie do oficjalnych zapisów tylko takich szczegó ów, które sa
istotne dla zrozumienia faktów.
(3) Czy obserwatorzy mog zosta opisani jako wyszkoleni? Na to atwo odpowiedzie . Pewnie nikt nie
móg by zapragn lepszych wiadków ani eli piloci, oficerowie oraz cz onkowie wojskowej i cywilnej
policji.
(4) A co dotyczy dania drugiego wiadka, to potwierdzenie nadesz o od setek, je li nie tysi cy naocznych
wiadków. Poniewa
adni wiadkowie nie byli anonimowi, nie powstaje pi te danie profesora
Menzela.
CO WIADKOWIE WIDZIELI
Tyle o wa no ci materia u dowodowego. Teraz pozwólmy sobie rozwa
, do czego to si sprowadza o. Co
tak naprawd widzieli naoczni wiadkowie?
Co do kszta tu i wygl du dotycz cego obiektu, wszystkie opisy s zgodne. To by o okr
e cia o, o
metalicznym wygl dzie, ni sza strona by a stosunkowo p aska, górna sto kowa, jak równie by widoczny jaki
nieregularny czerwony blask na szczycie. Ci którzy widzieli go z dystansu opisywali go jako cygarokszta tny, co
mo e zosta
atwo zrozumiane. Kilka rozbie no ci mo e zosta odnotowane. Wed ug niektórych wiadków jego
kolor by srebrno bia y, podczas gdy inni mówili e to by o zabarwione przy pomocy bursztynu. Obserwatorzy w
Lockbourne w rzeczywisto ci widzieli, jak obiekt zmieni si z bia ego na bursztynowy. To mo e równie zosta
atwo zrozumiane, poniewa kolor móg by uzale niony od samej pozycji przedmiotu w odniesieniu do s
ca i
widza. Co wi cej, niektórzy wiadkowie widzieli wiec cy ogon, inni w ogóle adnego. Jest warte zauwa enia,
e ci którzy byli którzy byli stanowczy co do tego ogona, byli szczególnie pod wra eniem pr dko ci obiektu.
Obserwatorzy w Lockbourne dali mu pr dko wynosz
oko o 500 mil na godzin , a d ugo jego ogona
oszacowali na pi razy tak jak sam obiekt.
WIELKO
SPODKA MANTELLA
Mo na zauwa
, e w tych wszystkich sprawozdaniach brakuje jednego istotnego elementu – faktycznych
wymiarów obiektu. Obserwatorzy ze znacznej odleg
ci (Lockbourne, Elizabethtown, etc.) powiedzieli e by
on przynajmniej tak du y jak Dakota – samolot. Inni bli ej niego ( andarmeria wojskowa w Fort Knox,
pu kownik Hix, major Woods, etc.) mówili o “gigantycznym,” “olbrzymim”, “wielkim.” Ale by a tam trójka
wiadków – Mantell i jego dwaj towarzysze – którzy widzieli to w do bliskich kwarta ach i oni opisali jego
wielko jako “przera aj
.” To wszystko jest do mgliste, ale w ka dym b
razie zostali my ostrze eni;
jego proporcje musia y by straszne.
Chocia
wiadkowie nie byli w stanie wytworzy nawet przybli onego poj cia co do faktycznych wymiarów,
przez porównanie ich sprawozda kto mo e by w stanie zwizualizowa standardow wielko . S owo
Mantella “przera aj ca” by o najbli sze prawdy.
Jak powiedzia em, przedmiot by widziany równocze nie od Madison, Elizabethtown i Lexington, to znaczy,
od punktu do 175 mil osobno. Z drugiej strony, obserwatorzy w wie y kontroli lotów w Lockbourne którzy
ocenili jego pr dko na wi cej ni 500 mil na godzin relacjonowali e oni obserwowali go przez nie mniej ni
dwadzie cia minut. W ci gu dwudziestu minut, jakikolwiek obiekt podró uj cy z pr dko ci 500 mil na godzin ,
pokona dystans oko o 175 mil, liczba która zgadza si z t poprzedni .
W zwi zku z tym musimy rozwa
obserwacj oficerów, e przedmiot wydawa si dotyka ziemi zanim
znik z zasi gu wzroku, co po prostu oznacza e znik on za krzywizn Ziemi. To dlatego wydaje si , e
wymiary spodka ustalone w Fort Knox mog yby zosta za
one dzi ki odpowiedzi na nast puj ce pytanie: jak
jest minimalna wielko przedmiotu widzianego z pewnej odleg
ci w przybli eniu dziewi dziesi ciu mil.
Fakt e jaki obiekt znika z zasi gu wzroku w odleg
ci dziewi dziesi ciu mil, daje równie parametr do
obliczenia jego prawdopodobnej wysoko ci kiedy by ostatnio widziany.
Czytelnik, zaciekawiony co do odpowiedzi na te dwa niewielkie problemy w geometrii i fizyce, mo e zechce
si dowiedzie
e, uwzgl dniaj c zaanga owane w to czynniki optyczne, meteorologiczne i inne, to przedmiot
musia by przynajmniej na wysoko ci dwudziestu pi ciu mil, a prawdopodobnie ponad pi dziesi ciu, kiedy to
by widziany z trzech ró nych miast, jak równie z Lockbourne, znikaj c ponad horyzontem. Teraz, jak ju
wspomnieli my, badanie profesora Hynka wykaza o e obiekt by widoczny z trzech miast tylko kilka minut po
mierci Mantella i jego wiadomo ci: “To jest bezpo rednio przede mn . B
si wspina i dostane si bli ej.”
21
Zatem pomi dzy t chwil a jego pojawieniem si w zasi gu pola widzenia z trzech miast, tzn. w ci gu kilku
minut, wysoko obiektu mia a wzrosn
z dwudziestu dwóch tysi cy stóp do oko o dwudziestu pi ciu mil.
Je li chodzi o jego wymiary, to musimy zaakceptowa liczb 300 stóp a nawet 450 jago jego rednic . Musz
powtórzy
e, uwzgl dniaj c zawi a matematyk , e te cyfry musz by minimami. W
ciwie, je li przedmiot
by w stanie przyci gn uwag bardzo wielu ludzi z pewnej odleg
ci prawie dziewi dziesi ciu mil, to jest
samo oczywiste e:
1.
Jego wygl d musia by o wiele bardziej zdumiewaj cy i niezwyk y ani eli zwyk ej plamki na niebie; i to
pod ka dym wzgl dem bardziej, poniewa o wiadczenia poczynione w trakcie ledztwa by y
wystarczaj co wyra ne eby przekona komisj , e wiadkowie, faktycznie, widzieli ten sam przedmiot
widziany przez Mantella.
2.
Przedmiot by znacznie ponad horyzontem.
A zatem Mantell by w pe ni usprawiedliwiony za opisywanie tego co widzia jako czego “przera aj cego.”
To podró owa o z pr dko ci wi ksz ani eli ta jego Mustanga, i on mia o ciga potwora znacznie
ogromniejszego ni okr t wojenny “Richelieu.” To jest przera aj ce my le o tej olbrzymiej masie iskrz cej si
w s
cu ponad chmurami i wal cej przez przestrze , z czerwonym punktem na szczycie raz widocznym i
niewidocznym nast pnie.
CO ZDARZY O SI W FORCIE KNOX?
Z aktami Mantella jako punktem pocz tkowym, pozwólmy sobie teraz przej do czego co s dy okre laj :
”rekonstrukcj zbrodni.” Oczywi cie dowód musi by na pocz tku zinterpretowany dos ownie. Innymi s owy,
miejsce wydarzenia mo e zosta zwizualizowane je li rozpoczniemy od za
enia, e wiadkowie naprawd
faktycznie widzieli to co oni my leli, e widzieli.
Madison (Indiana): 14:10 czy troch pó niej. Raczej zimny dzie w styczniu. Ludzie na ulicach patrz c w
niebo widz niezwyk y, okr
y, metaliczny obiekt podró uj cy do szybko w kierunku wschodnim. Jest to
zdziwienie nie zmieszane z obaw . T um zawiera kilku policjantów, którzy natychmiast zg aszaj to co oni
widza do ich prze
onych oficerów. Ci ostatni natychmiast zawiadamiaj
andarmeri wojskow w Forcie
Knox, Kentucky. Baza Godman w pobli u Fort Knox jest najbli sz baz lotnicz na przewidywanym kursie
obiektu.
Fort Knox (Kentucky): 14:25. Biuro andarmerii wojskowej. Obiekt przelatuje ponad miastem, ci gle
podró uj c na wschód.
14:30. andarmeria wojskowa telefonuje do bazy Godman. Wie a kontroli lotów i sztab kwatery g ównej s
powiadomieni.
14:48. Trzy Mustangi F-51, dowodzone przez kapitana Mantella, zosta y poderwane w pogoni za obiektem.
To jest dysk o metalicznym wygl dzie, tak du y jak okr t wojenny, górna cz
w kszta cie sto ka, z
przerywanym czerwonym wiat em na szczycie. Wspina si , maj c za sob goni ce samoloty.
15:05. Obiekt zwi ksza pr dko i znika w chmurach, wraz z Mantellem blisko za nim. Dwa inne Mustangi
zostaj z ty u.
15:15. Ostatnia informacja od Mantella
15:30. Obiekt uniós si na wysoko 25-30 mil. Podró uje w kierunku pó nocno – wschodnim. Samolot
Mantella rozpoada si w prysznicu szcz tek.
Lockbourne (Ohio): 17:00 – 17:20. Ostatni widok obiektu. Podró owa on z pr dko ci 500 mil na godzin i
zmienia kolor od srebrno szarego do bursztynowego, pozostawiaj c na swojej drodze ogon pi razy wi kszy od
jego w asnej d ugo ci (czy 600 czy 800 jardów je li zaakceptujemy argument który przedstawi em poprzednio).
Znik ponad horyzontem i nie by widziany ponownie.
ZAGADKA
Taki jest przypadek Mantella. Kiedy te wydarzenia mia y miejsce, komisja spodkowa istnia a oficjalnie przez
tydzie . To na pewno by o co , nad czym nale
o pracowa .
To niew tpliwie czyni o pierwszorz dn prac nad przypadkiem. Komisja dosta a wszystkie informacje
zebrane powy ej. Ale z
enie, segregowanie i analizowanie raportów by o jedn kwesti , a propozycja i
wyt umaczenie ca kiem inn . Cz owiek zosta zabity a opinia publiczna zosta a pobudzona. Niektórzy oskar yli
Rosjan, podczas gdy inni og osili e tajemnicza maszyna by a ameryka ska i rz d wys
Mantella na jego
mier po to eby umie ci opini publiczn poza trop z powodów pa stwowych. Nied ugo pó niej niektóre
gazety oznajmi y e samolot Si Powietrznych USA zosta zestrzelony przez Marsjan.
22
27 kwietnia 1949 roku, po dwóch latach bada i refleksji, Komisja opublikowa a poni szy raport:
6
“Dalsze ledztwo ujawni o, e Mantell prawdopodobnie straci przytomno na 20 tysi cach stóp z braku
tlenu i umar z uduszenia si przed jego katastrof .
“Tajemniczy obiekt który goni lotnik do swojej mierci zosta najpierw zidentyfikowany jako planeta Wenus.
Jednak e, dalsze badanie pokaza o e wysoko i azymut odczytany dla Wenus i obiektu w wymienionych
odst pach czasu nie zbiega y si .
“To jest ci gle uwa ane za `niezidentyfikowane`.”
Nawiasem mówi c, we wst pie do raportu z 27 kwietnia, Komisja praktycznie przyzna a, e nie by a w stanie
znale wyt umaczenia:
“Zwyczajne istnienie kilku jeszcze niezidentyfikowanych obiektów lataj cych wymaga sta ej czujno ci ze
strony personelu Projektu `Spodek` oraz ze strony cywilnej populacji. Odpowiedzi by y – i b
– nakre lane z
takich czynników jak badania aktywno ci pocisków kieruj cych, balony, zjawiska astronomiczne. Ale tu s
ci gle znaki zapytania.”
Potem wst p szed dalej zajmuj c si prawdopodobie stwem odpowiedzialno ci rosyjskiej:
“Obserwacje opieraj ce si na badaniach w dziedzinie energii nuklearnej prowadzone w tym kraju okre laj
jako `wysoce nieprawdopodobne` istnienie na Ziemi silników wystarczaj co ma ych eby nap dza spodki.”
30 grudnia tego samego roku, 1949, Komisja dostarczy a prasie fragmenty z jego tajnego sprawozdania, w
którym ponownie by omawiany przypadek Mantella, tym razem w wi kszym szczególe.
“Kiedy Wenus jest w swojej najwi kszej jasno ci, mo na j widzie podczas dnia kiedy kto wie dok adnie
gdzie spogl da . Ale 7 stycznia 1948 roku, Wenus by a mniej ni w po owie tak jasna jak w swojej szczytowej
jasno ci. Jednak e, pod wyj tkowo dobrymi warunkami atmosferycznymi oraz z okiem os oni tym od
bezpo rednich promieni s
ca, Wenus mog aby zosta zaobserwowana jako nadzwyczaj ma y jasny punkt
wiat a....Jednak e, szans patrzenia dok adnie w to miejsce s bardzo ma e.”
Nast pnie Komisja rozwa
a sugesti kilku jej cz onków, e balon zosta wypuszczony przez marynark
wojenn w celu badania promieni kosmicznych. Komentarze do tego prawdopodobie stwa s takie jak poni ej:
“Je li kto zaakceptuje za
enie e raporty z ró nych innych terenów odnosz si do tego samego
przedmiotu
7
, to jakiekolwiek takie urz dzenie musia oby si znajdowa do wiele mil wysoko – 25 do 30 –
eby by o widziane wyra nie, prawie równocze nie, z miejsc oddalonych o 175 mil z boku.
“Je li wszystkie relacje dotyczy yby tego samego przedmiotu, to zgodnie z wiedz tego badacza
8
aden
wytworzony przez cz owieka przedmiot nie móg by wystarczaj co du y a zarazem wystarczaj co daleko dla w
przybli eniu równoczesnych obserwacji. Jednak e, to jest najnieprawdopodobniejsze, eby tyle odseparowanych
osób powinno by o natkn si w tamtym czasie na Wenus na niebie wiat a dziennego. Dlatego wydaje si
bardziej prawdopodobne, e by w to zaanga owany wi cej ni jeden obiekt. Obserwacje mog y obejmowa dwa
czy wi cej balonów (czy samolot) czy te mog y obejmowa Wenus i balony.”
Tutaj widzimy efekt tego, co nazwa em wad Komisji. Wyja nienie które zosta o odrzucone 27 kwietnia
zosta o zaakceptowane 30 grudnia. Dlaczego? Czy jakie nowe fakty ujrza y wiat o? Nie. Ale wyt umaczenie
by o wymagane i zosta o one podane zgodnie z liniami preferowanymi przez specjalistów, pomimo i to
wyt umaczenie mo e nie wyja nia niczego. Kilka nieuniknionych pyta domaga si odpowiedzi:
6
Przypadek Mantella jest numerem 33 w dokumentach Komisji.
7
Ci którzy uwa aj , e to nie by ten sam przedmiot, musz wyja ni zbieg okoliczno ci czasu i kierunku.
Prawdopodobie stwo e one robi y to tak zadowalaj co jest “wysoce nieprawdopodobne.”
8
To, bez w tpienia, jest Dr. Hynek, profesor astrofizyki i przewodnicz cy Komisji.
1.
Co do oszacowa Wenus, jak k towe wspó rz dne (wysoko , azymut) z 7 stycznia o 15:00 cudownie
zosta y skorygowane pomi dzy 27 kwietnia a 30 grudnia? I czy autor sprawozdania, dorównuj c stopie
Jozuego zatrzyma s
ce na swoim kursie, sk aniaj c planet do zmiany jej trajektorii?
2.
Je li by y w to zaanga owane balony, to powinni my powiedzie : (a) w jaki sposób by y one w stanie
przyspieszy tak szybko eby zostawi z ty y Mantella oraz spowodowa
e dwa inne Mustangi zosta y
zgubione przez nie jak równie sam Mantell; (b) co mog oby si sta z tymi balonami po 15:15, poniewa
Mustang wys any na wysoko 35 tysi cy stóp eby szuka Mantella nie widzia ich adnego ladu w
zasi gu 100 mil, pomimo i to by a ta sama pora kiedy, je li to jest prawda nie fikcja, by y one widziane w
Lexington, Elizabethtown i Madison; (c) w jaki sposób balon, ledzony przez teodolit w Lockbourne,
zdo
podró owa 500 mil na godzin , pozostawiaj c d ugi p omienny ogon na swoim szlaku i jaki by
cel tego dziwnego dodatku?
23
Krótko mówi c, nawet je li za
ymy e by y w to zaanga owane balony
9
to nic, co mogliby my nazwa
jakim wyt umaczeniem nie zosta o zaoferowane. Mo emy przyzna si do ich istnienia w formie ust pstwa dla
pisz cego sprawozdanie, ale ci gle jeste my z powrotem tam gdzie zacz li my.
Czy profesor Menzel dostarczy nam bardziej zadowalaj cego wyt umaczenia? W jego ksi
ce, która ukaza a
si w 1953 roku, napisa :
“Kapitan Mantell ciga niezwyk y spodek, je li moja interpretacja tego co on widzia jest poprawna.
Wskazówka le y w kszta cie i kolorze przedmiotu: wiec cy sto ek lodów `nakryty czerwieni .` Kolor nieba jest
istotny, zw aszcza tak wcze niej jak o 15:00 po po udniu. Zachód s
ca mo e podbarwia chmury przy pomocy
wielu odcieni czerwieni, ale czerwie w rodku popo udnia, zw aszcza w dniu w rodku zimy, sugeruje tylko
jedn rzecz naukowcowi obeznanemu z optyk meteorologiczn . ata wiat a, z niewielk w tpliwo ci , by aby
tym co my zazwyczaj okre lamy `fikcyjnym s
cem` wywo anym przez kryszta y lodu na chmurach
cirrusowych, które le
y nawet wy ej ani eli samolot Mantella by w stanie dotrze . To fa szywe s
ce oraz
do czone aureole mog yby wywo
efekt podobny do tego opisanego. A to równie uczyni oby pe ne
wyja nienie dla faktu, e Mantell nie by nigdy zdolny zbli
si do tego. ciganie jednego z tych fa szywych
c czy `psich s
c`, jak one s czasami nazywane, jest jak ciganie t czy. Ona ucieka przed tob z tak sam
pr dko ci jak ty sam si przesuwasz. Czasami pokazuje ono kolory, innymi razy wydaje si srebrne.”
Wyja nienie profesora Menzela jest wyra nie atrakcyjniejsze ni to poprzednie. Wyczarowuje ono zjawiska
bardziej egzotyczne i o wiele mniej znane ani eli ruchy balonu. Fa szywe s
ce jest koncentracj
wiat a
spowodowanego przez to zjawisko meteorologiczne które naukowcy nazywaj parhelion. Halo przys oneczne –
inna nazwa parhelionu – jest okr
ym, poziomym zespo em wiat a, ma pó stopnia szeroko ci, jak Ksi yc czy
ce. W niektórych miejscach zespó okazuje miejsce czy czasami kilka miejsc ja niejszych ni reszta i
czerwonawych w kolorze. Te miejsca s fa szywymi s
cami.
Czy halo przys oneczne i to fa szywe s
ce by o tym co obserwowano 7 stycznia 1947 roku? Je eli na to
pytanie mamy odpowiedzie twierdz co to musimy:
1.
Za
, e Mantell i jego dwaj towarzysze nigdy nie s yszeli o takiej sprawie jak halo przys oneczne. To
zjawisko figuruje we wszystkich kursach meteorologicznych dla lotników we Francji, i mam wra enie, e
to samo odnosi si równie do Ameryki. Na geometrycznych podstawach, Menzel preferuje teori
e
Mantell pomyli fa szywe s
ce z prawdziwym s
cem i rozpocz pogo za tym ostatnim my
c e to
by lataj cy talerz!
2.
Systematycznie lekcewa
du
cz
materia u dowodowego sprzecznego z takim wyt umaczeniem, np.
metaliczny blask odnotowany przez wszystkich naocznych wiadków, podczas gdy zjawiska
meteorologiczne s mgliste i przezroczyste; nieregularne dzia anie czerwonego wiat a i kursu spodka, nie
tylko w odniesieniu do cigaj cych samolotów ale równie wobec wiadków znajduj cych si na poziomie
ziemi (policja i oficerowie w wie y kontroli lotów); kursu sprawdzanego przy pomocy teodolitu dzi ki
któremu by zapami tany; jego nag e porywy, zmiany kierunku, i okresy nieruchomo ci.
3.
Najgorsze ze wszystkiego, zignorowa fakt, e halo przys oneczne jest zjawiskiem wywo anym przez
ce. Teraz o trzeciej w zimowe popo udnie, s
ce jest na po udniowym zachodzie, i pierwsi naoczni
wiadkowie, grupa z Madison, widzia a spodek znikaj cy na wschodzie. Oni widzieli go ponownie na
9
Jedyne dwie instytucje które mog yby prawdopodobnie mie wypuszczone balony s Biuro Meteorologiczne
oraz centrum marynarki wojennej do bada promieni kosmicznych w Minneapolis. adna z nich nie zrobi a
tego.
wschodzie jaki czas po tym jak Mantell si rozbi . Patrz c z Fort Knox, obiekt znik w kierunku
po udniowym, uniós si na wschód i znik na tej stronie przed oczyma wiadków w Lockbourne.
W ten sposób jeste my zmuszeni poczyni te same intelektualne zastrze enia w akceptowaniu teorii
pozornego s
ca Menzela, tak samo jak byli my do tego zmuszeni w przypadku balonów Komisji. Je li
profesor ustawia wielki magazyn przed jego parhelionem, to mo emy pozwoli mu mie to, ale mamy ci gle do
odszukania czym naprawd by spodek Mantella.
Jednak e ca kiem uczciwie musimy przyzna , e profesor Menzel po prostu nie ignoruje wielu stwierdze
poczynionych przez wiadków, które s niezgodne z jego wyja nieniem. Ale on zdawkowo lekcewa y je jako
nieprawdopodobne. eby poda jeden przyk ad, to jest to co on powiedzia na temat materia u dowodowego
podanego przez obserwatorów w wie y kontroli lotów w Lockbourne:
“Cia o w locie poziomym z pr dko ci 500 mil na godzin przelecia oby 167 mil w dwadzie cia minut. Jak
zatem, mog oby ono pozostawa w zasi gu wzroku tak d ugo?”
Jak? By mo e po prostu poniewa Mantell mia racj kiedy powiedzia , tu przed jego mierci , e to by a
“przera aj ca” wielko . Problemem jest to, e profesor Menzel startuje ze z góry wyrobionym poj ciem, e
“pewne rzeczy s niemo liwe.” Zatem je li ktokolwiek twierdzi e widzia jedna z tych niemo liwych rzeczy, to
jego dowód nie mo e zosta potraktowany powa nie. Na stronie 51 jego ksi
ki napisa :
24
“Pozwólmy sobie pokierowa si przez najbardziej s ynnego detektywa, samego Sherlocka Holmesa, który
oznajmi : `Jak cz sto mówi em Tobie, kiedy wyeliminujesz niemo liwe, cokolwiek pozostanie, jakkolwiek
nieprawdopodobne, musi by prawd `”
Pozosta my przy tym.
BRAK ROZWI ZANIA TAJEMNICY
Ale je li adne z tych wyt umacze nie jest zadowalaj ce, to jaka jest prawda? Czy jaka interpretacja faktów
mo e godzi w zaanga owane regu y naukowe i materia dowodowy podany przez naocznych wiadków?
Wierz , e na te pytania trzeba odpowiedzie twierdz co. Istnieje tutaj taka interpretacja, e poniewa
adne
zjawisko fizyczne nie jest na zewn trz zasi gu nauki i bez w tpienia autorytety armii ameryka skiej, je li one by
to chcia y, mog yby dostarczy nam informacji obliczonych na to, eby umie ci pytania na w
ciwym tropie.
Niestety:
1.
Fotografie szcz tków samolotu Mantella s ci gle tajne. Wszystkie propozycje przekazane do Pentagonu o
pozwolenie na zobaczenie tych fotografii, spotka y si dot d z grzeczn ale sta a odmow . W jego ksi
ce
Lataj ce Spodki s Rzeczywisto ci major Donald Keyhoe zrelacjonowa jego bezowocne wysi ki, eby
rzuci na nie okiem.
2.
Medyczny raport dotycz cy bada cia a Mantella pozostaje równie utrzymywany w tajemnicy.
3.
Ten sam kurs zosta wprowadzony w przypadku dwóch innych istotnych dokumentów – oficjalnego
materia u dowodowego dotycz cego dwóch towarzyszy Mantella oraz dos ownej relacji dotycz cej
osobistych rozmów Mantella z wie kontroli lotów w Godman. Nic nie zosta o ujawnione poza kilkoma
zdaniami, które zosta y w czone do sk pego komunikatu komisji spodkowej datowanego na 27 kwietnia
1949 roku, który by dyskutowany poprzednio. Akta Mantella s ci gle w czone do dokumentacji w
Pentagonie w ród plików oznaczonych “sekretne.”
4.
By y pog oski prasowe e szcz tki samolotu zosta y przetestowane przez komisj spodkow przy pomocy
licznika
10
Geigera – Mullera. Dziennikarze twierdzili e oni otrzymali ta informacj od przyjació lotnika
ze sztabu w Godman. O ile wiem, ta wiadomo nie ma ani potwierdzenia ani zaprzeczenia, ale to historia
jest prawdopodobna i nie mo e by tutaj w tpliwo ci e to by o obowi zkiem komisji, eby podda
szcz tki testowi przy pomocy licznika. Je li komisja uczyni a tak, to by oby interesuj ce dowiedzie si
rezultatu i pozna dlaczego zosta on zatuszowany.
Taki jest przypadek Mantella. Mog jedynie zako czy moja analiz tego ze znakiem zapytania, poniewa od
mierci niefortunnego kapitana nic nie zosta o ujawnione, co rzuci oby jakie
wiat o na jego ostatnie chwile.
Czy jego mier by a przypadkowa? Czy on zosta zabity? Jakiego to rodzaju przedmiotem by ten, który by
obserwowany przez setki ludzi od Madison do Lockbourne? Nikt nie wie.
ROZDZIA DRUGI
INNE SPODKI
10
Licznik Geigera jest narz dziem która ujawnia obecno cia radioaktywnych. Zak adaj c, e Mantell spotka
swój koniec na skutek jakiego rodzaju energii nuklearnej lub przez jakie dzia anie które wyprodukowa o
sztuczn radioaktywno na szcz tkach jego samolotu, to licznik móg by ujawni prawd .
JU wspomina em o porównaniu kapitana Clerouin`a dotycz cego pojawiania si spodków podobnego do
tego, jakie tworz duchy. One s tak samo niespodziewane, ulotne i mgliste.
Bez w tpienia przesz
, czy historia ludów prymitywnych, mog yby dostarczy nam opisy duchów. Ale w
ten sposób sprawili, e wierzymy w duchy. “Wierz w wiadków którzy prezentuj ich ycia” powiedzia Pascal;
ale tutaj wa niejsz kwesti jest dowiedzie si kto ich zabi . mier Mantella nie mog aby przekona nas w ten
czy inny sposób, je eli tragedia nie zosta aby potwierdzona przez setki fragmentów materia u dowodowego z
poinformowanych róde i wszystkich wskazuj cych jeden sposób.
Tutaj jest to, e spodki ró ni si od duchów. Bez w tpienia powinni my potraktowa nasze duchy bardziej
powa nie je li magicy, czarnoksi nicy i szale cy, którzy opowiadaj c nam o ich wizjach byliby bardziej
zrównowa eni, je li ich historie zgadza yby si .
Niestety, jest tutaj tak wiele duchów jak tylko wyobra nia mo e wywo
– m ody, stary, przystojny, brzydki,
bezz bny, zawis y i jowialny. Matematyk móg by zestawi katalog i dok adnie prognozowa ich pojawianie si i
kwalifikacje. Niestety, równie , ludzie których odwiedzaj duchy nie s zazwyczaj wyrazi ci co do
przejrzysto ci i uczciwo ci umys u.
25
CIEKAWY SZOK DLA PRAWDOPODOBIE STWA
Je eli spodki przedstawiaj problem, to jest tak poniewa one ró ni si fundamentalnie od duchów w dwóch
punktach – kwalifikacji wiadków oraz braku niezgodno ci w ich materiale dowodowym. Bez w tpienia, prasa
zg osi a historie o lataj cych patelniach, rondlach a nawet naczyniach pokojowych. Ale to tak si zdarzy o e
ca y konkretny materia dowodowy – przy tym mam na my li materia dowodowy od kilku dobrze
wykwalifikowanych wiadków – materia dowodowy który sprawi
e kto pomy la , e zawiera on ten sam opis
zaobserwowanego zjawiska, czy raczej trzech zaobserwowanych zjawisk – srebrny dysk, srebrne wrzeciono z
oknami i wiec
kul .
eby doceni obszar tego konformizmu, pozwólmy sobie powróci do naszego matematyka.
Z jego matematycznymi tablicami w jednej r ce oraz z jego ma encyklopedi w drugiej, on zestawia jego
asny katalog duchów przy pomocy ka dej mo liwej kombinacji przymiotników i szczegó ów. B dzie tu
ody, bezz bny, dobry duch ozdobiony festonami z
cuchami i z no em kuchennym mi dzy jego dzi
ami;
inny identyczny poza tym e nó jest chi ski; trzeci równie identyczny poza tym e jego broni jest nó do
sera, i tak dalej. Ka de mo liwe po czenie jest w czone – herkulesowe zadanie dla naszego matematyka.
Potem on udowodni, e prawdopodobie stwo pojawienia si ka dego ducha jest w odwrotnym stosunku do
ilo ci jego cech specjalnych i ich rzadko ci.
On ostatecznie b dzie w stanie umie ci do dyspozycji klientów jego czarnoksi nika ogromn ilo duchów,
ka dy inny i wszystkie dok adnie sklasyfikowane.
Oczywi cie taka praca nigdy nie zosta a wykonana przez jakiegokolwiek matematyka, ale niewyczerpana
popularna wyobra nia uczyni a to niepotrzebnym; wszystkie te duchy istniej i by y obserwowane w tym czy
innym czasie.
Co móg by nasz matematyk odpowiedzie , je li byliby my w stanie odnale go i powiedzie : “Mój drogi
Panie, jest Pan przestarza y. Duchy s niemodne. Popularna wyobra nia jest tak urodzajna jak kiedykolwiek, ale
teraz zwróci a si ku formom geometrycznym. Musi Pan zast pi swój katalog `Tomami Geometrii.`”
On w ogóle by nie s ucha . On odpowiedzia by: “To nie ma znaczenia,” i poszed dalej ujawniaj c e niebo
jest zamieszkane przez miliony istnie wszelkiego rodzaju od kuli do dwudziesto cianu i epicyklu rewolucji.
Teraz, z tych wszystkich milionów istnie , tak si zdarzy o e tylko trzy zosta y zaobserwowane – co jest
powa nym wstrz sem dla praw prawdopodobie stwa. I te trzy by y widziane tysi ce razy.
Ponadto, najbardziej “prawdopodobna” ze wszystkich, srebrna kula, nie zosta a zaobserwowana nawet raz. I
ponadto jak o wiele atwiej jest wymy li wszystkim srebrn kul ani eli spodek czy cygaro! Ale nie. Ona nigdy
nie zosta a zaobserwowana.
Powiedzia em, e istniej tysi ce pozycji dowodowych o lataj cych spodkach. Czytelnik by mo e b dzie si
nudzi je li b
odnosi si do ich wszystkich, poniewa jest monotoni ci
e podkre lanie e przedmiot
zawsze pokazuje jeden z trzech aspektów a nowa cecha jest rzadko ci . Ogranicz si do kilku wzorcowych
przypadków, pomijaj c szczegó y oprócz tych sytuacji, w których historia jest szczególnie ywa, szczegó owa
lub niezwyk a.
LATAJ CE CYGARA. INCYDENT WSCHODNICH LINII LOTNICZYCH
Przypadek wschodnich linii lotniczych, który w ca
ci mia oko o kilku sekund i wydarzy si siedem
miesi cy po mierci Mantella, czy te wszystkie cechy do perfekcji.
Wschodnie linie lotnicze s nazw ameryka skiego przedsi biorstwa, które dzia a we wschodniej cz ci
Stanów Zjednoczonych od Teksasu do Kanady. O 20:30 wieczorem 23 lipca 1948 roku, jeden z samolotów
przedsi biorstwa wylecia z Houston, Teksas, do Bostonu, Massachusetts. To by D.C. 3. Clarence S. Chiles,
który by dowódc by ch odnym i zrównowa onym oficerem, który by podpu kownikiem w dowództwie
transportu powietrznego podczas wojny a no swoim koncie 8500 wylatanych godzin. Jego drugi pilot, John B.
Whitted, by pilotem bombowca podczas wojny i oni oboje mieli, i nadal maj , reputacj bycia gruntownie
godnymi zaufania pilotami oraz rozs dnymi m czyznami, którzy nie pozwoliliby sobie na to eby opanowa a
ich wyobra nia.
Zapad a noc a pasa erowie spali w rytm muzyki wielkiego sta ego warkotu samolotu. Ksi yc by jasny,
widoczno dobra, niebo pozbawione chmur, a czas mija spokojnie.
O 2:45 D.C.3 znajdowa si oko o dwudziestu mil na zachód od Montgomery, Alabama, kiedy Chiles, oraz
jego drugi pilot, zobaczyli bezpo rednio przed sob ogromny obiekt przypominaj cy pocisk pod
aj cy
bezpo rednio w kierunku ich D.C 3 z ogromn pr dko ci . Ich pierwsz my
by o e to musi by samolot
odrzutowy.
26
“To porusza o si w kierunku po udniowo – zachodnim,” powiedzia pó niej Chiles,
11
“dok adnie przeciwnie
do naszego kursu. Skr cili my w lewo a to min o nas oko o 700 stóp po prawej stronie.”
Zdarzy o si
e Whitted znajdowa si po tej stronie samolotu i mia du mo liwo obejrzenia przedmiotu.
By w kszta cie cygara i metaliczny w wygl dzie, mniej wi cej trzydzie ci jardów d ugo ci i podwójnej
szeroko ci samolotu Dakota. Nie mia
adnych skrzyde , a jego boki pa
y intensywnym ciemnoniebieskim
wiat em, które drga o tu i tam wzd
kad uba samolotu, jak gdyby porusza o si w neonówce.
To nie by o wszystko. Przedmiot mia dwa rz dy iluminatorów, “emituj cych niesamowite wiat o” podobne
do b ysku magnezu. Na nosie Chiles zauwa
co co wygl da o niczym antena radaru. Ogon wypluwa p omie
o d ugo ci dziesi ciu do pi tnastu jardów, w kolorze pomara czowym w centrum i ja niejszy po bokach.
Dok adnie kiedy przedmiot by blisko samolotu, jedynie w odleg
ci kilkudziesi ciu jardów, wykona
gwa towne szarpni cie w gór jak gdyby jego pilot nagle zobaczy D.C 3, p omie z tylu rozwia si w dziwny
k promieni, a obiekt wystrzeli w gór pod k tem prostym i znik w ci gu kilku sekund. Jego momentalna
zmiana kierunku spowodowa a e D.C.3 zako ysa si w alarmuj cy sposób. Major Keyhoe powiedzia nam e
dwaj piloci oszacowali pr dko statku powietrznego na wi ksz od 500 do 700 mil na godzin do momentu
jego pionowej wspinaczki. Nast pnie znik tak szybko, e adna ocena jego pr dko ci nie by a mo liwa.
Ca a sprawa zako czy a si w ci gu kilku sekund, i dwaj oszo omieni piloci nie trac c czasu postanowili
przes ucha pasa erów na temat tego co oni widzieli, tak niepokoili si oni tym, eby zosta zapewnionymi, e
nie nili. Chiles wszed do kabiny pasa erskiej i spojrza wewn trz. By a prawie 3:00 rano i ka dy spa oprócz
Clarence`em McKelvie`im, zast pc dyrektora w American Education Press w Columbus, Ohio.
“Co si sta o?” zawo
kiedy zobaczy Chilesa.
Obaj piloci u wiadomili sobie e nie nili. Podczas przeprowadzania wywiadu przez American Associated
Press McKelvie powiedzia :
“Nie widzia em adnego kszta tu czy formy. To by o po prawej stronie samolotu i nagle zauwa
em t
dziwn , niesamowit smug poza moim oknem. By o bardzo intensywne, nie takie jak b yskawica czy
cokolwiek co kiedykolwiek widzia em.”
Zgodnie z Associated Press, McKelvie stwierdzi potem, e jego zdziwienie by o zbyt wielkie a przedmiot
porusza si zbyt szybko, a to uniemo liwi o mu zaobserwowanie go dok adnie.
BADANIE
Oczywi cie Komisja Spodkowa natychmiast zaj a si spraw . Chiles, Whitted i McKelvie powtórzyli
stwierdzenia, które oni pierwotnie z
yli. Ale badacze wkrótce otrzymali troch interesuj cych informacji z
innych stron. Ich pierwsze odkrycie by o takie, e inni oprócz tych trzech m czyzn w D.C3 widzieli tajemniczy
obiekt. Godzin przed jego spotkaniem z tym samolotem kilkadziesi t mil na zachód od Montgomery. Alabama,
obserwatorzy w bazie lotniczej Robbins, w Macon, Georgia, sp dzili kilka minut na patrzeniu na obiekt
dok adnie taki jak ten opisany przez Chilesa i Whitteda, który podró owa w kierunku po udniowym
(Montgomery jest usytuowane na po udniowy – zachód od Macon). Sprawozdania przes ane do Komisji przez
baz Robbins opisuj jakiego rodzaju pozbawiony skrzyde super samolot Dakota, maj cy wiec cy ogon, ale
podró uj cy jak aden konwencjonalny samolot poruszaj cy si z du pr dko ci .
11
Zrelacjonowane przez Donalda Keyhoe w jego ksi
ce Lataj ce Spodki s Rzeczywisto ci .
Nast pnie Komisja poczyni a dok adne dochodzenie eby upewni si , czy jakikolwiek samolot
odpowiadaj cy podanym opisom znajdowa si w terenie o którym mowa oko o 3:00 tego poranka. Dziewi
miesi cy sp dzono na ledzeniu zapisów przelotów 225 cywilnych i wojskowych samolotów. Oczywi cie
prawdopodobie stwo wytropienia bezskrzyd ego samolotu zosta a wykluczona od samego pocz tku, ale oprócz
tego okaza o si , e aden samolot nie by na kursie doniesionym przez Robbins i trzech m
czyzn ze
Wschodnich Linii Lotniczych.
RAKIETA?
Inni cz onkowie Komisji czynili jednoczesne dochodzenia eby upewni si , czy jaka zdalnie kierowana
maszyna z tajnej bazy testowej dostarczy aby odpowiedzi na problem.
Mniej wi cej w tym samym czasie, 28 lipca, The Star, ameryka skie czasopismo, opublikowa o o wiadczenie
“od autorytetu marynarki wojennej” w tym sensie, e rakiety zdolne do osi gania pr dko ci trzech tysi cy mil na
godzin by o testowanych na pustyni w Nowym Meksyku. Czy jedna z tych rakiet wymkn a si spod kontroli?
Czy to jest klucz do tajemnicy? wiec cy obiekt sugerowa , e przedmiot móg by by rakiet i to samo czyni a
nieobecno skrzyde . Niestety ta hipoteza nie by a zgodna z faktami i Komisjo musia a to odrzuci z takich
powodów:
27
1.
To nie wyja nia o iluminatorów które figurowa y tak wyra nie w opisach, najwidoczniej umy lnej reakcji
przedmiotu, kiedy on pop dzi w bok pod ostrymi k tami zbli ywszy si do D.C – 3, nieproporcjonalnej
szeroko ci w porównaniu z d ugo ci (co gwa ci aerodynamik ) czy faktem, e maszyna która mog a
lecie z pr dko ci trzech tysi cy mil na godzin nie mog a mie ponad dziewi dziesi t stop d ugo ci i
by dwukrotnie tak szerok jak Dakota.
2.
Je li tak ogromny przedmiot wypuszczony z tajnej bazy zawieruszy by si na ameryka skim niebie, to
oczywi cie upad by gdzie na ziemi i ka dy by to wiedzia . Nic podobnego kiedykolwiek nie nast pi o.
3.
Bezskrzyd a maszyna, lec ca poziomo ze stosunkowo umiarkowan szybko ci 500-700 mil na godzin ,
co zosta o oszacowane zarówno z samolotu jak i ziemi, uderzy aby w ziemi po przeleceniu kilku mil. A
przede wszystkim, nie by aby w stanie wspi si pionowo w opisany sposób.
TAJNA MASZYNA?
Ale by mo e by a to kolejnego rodzaju tajna zdalnie sterowana maszyna, odmienna od tej zg oszonej do The
Star i tak tajna e Komisja nie mog a o niej nic powiedzie . W tym przypadku, uwzgl dniaj c szczegó y podane
w materiale dowodowym (ogromn wielko , osza amiaj
energi przyspieszenia, pionow wspinaczk ),
relacja
12
prawa masy – energii postuluje ogromn pocz tkow szybko w wytryskach. Obserwatorzy w
Robbins si a rzeczy us yszeliby straszny ha as na niebie. I, poniewa taka pocz tkowa szybko jest logiczna
tylko przy pomocy energii atomowej, implikacje s oczywiste. Nawet teraz, po pi ciu latach forsownego
wysi ku, cz owiek dopiero co zdo
wyprodukowa j drowe silniki dla okr tów podwodnych. I nawet je li nasz
mia y Albert Ducrocq zaproponowa dopasowanie jego rakiety j drowej z reaktorem wodorowym trzy czy
cztery lata temu, to na pewno przez jaki czas nie b dziemy tego widzieli jak przybywa w powietrzu.
PROFESOR MENZEL
Zatem, które wyt umaczenie mamy zaakceptowa ?
W jego ksi
ce Lataj ce Spodki (strona 14), profesor Menzel przedstawia wszystkie fakty, ale w celu
unikni cia nara enia si opatruje on przedmow jego relacj przy pomocy nast puj cego nieco zadziwiaj cego
komentarza:
“Si y Powietrzne
13
, z dobrej przyczyny, uwa aj generalnie pilotów linii lotniczych za najbardziej godnych
zaufania ze wszystkich obserwatorów. Ci m czy ni s wysoce wykwalifikowani i posiadaj zarówno rozs dek
jak i uczciwo . Oni nie mog zrobi sprawozdania jedynie dla sensacji któr ono spowoduje. Oni opowiedz
swoje wra enia szczerze i zgodnie z ich najlepszymi umiej tno ciami. Jakiekolwiek pomy ki które mog oni
poczyni , s przynajmniej uczciwymi.”
By oby interesuj ce poznanie tej subtelnej frazeologii. Czy to jest opinia profesora, e ró ni wiadkowie
pomylili kred ze serem? By mo e tak jest. Ale dlaczego on pozostawia nas z domys em i nie wychodzi
prawdziwym wyt umaczeniem, je li jest ono dla niego znane? Lub czy on naprawd daje nam do zrozumienia,
12
Patrz strona 202.
13
Przez to profesor Menzel ma na my li Komisj Spodkow .
e to on my li jest dok adnie przeciwie stwem tego co pisze, a jego prawdziwa opinia jest taka, e piloci linii
lotniczych s nieodpowiedzialnymi wspó pracownikami kochaj cymi kaczki dziennikarskie i rozg os?
Komisja Spodkowa na pewno nie poczyni a adnej próby eby wykr ci spraw przy pomocy
zamaskowanych aluzji. Po badaniu wydarzenia przez miesi ce i miesi ce zasugerowa a, e przedmiot móg by
by meteorem i doda a:
14
“To b dzie musia o by pozostawione dla psychologów, eby powiedzieli nam czy natychmiastowy lad
jasnego meteoru móg by wyprodukowa subiektywne wra enie statku z o wietlonymi oknami. Rozwa aj c
tylko obserwacj Chilesa – Whitteda, ta hipoteza wydaje si bardzo nieprawdopodobna.”
Powinienem doda , e w poprzednim paragrafie sprawozdania autor udzieli tego ostrze enia:
“Nie ma adnego astronomicznego wyt umaczenia, je li zaakceptujemy sprawozdanie bezpo rednio. Ale
wyra na nieprawdopodobno faktów tak jak je podano...czyni koniecznym zobaczenie, czy jakie inne
wyt umaczenie, nawet daleko naci gane, mo e zosta rozwa one.”
STNIEJ CY SPISEK
Taka jest konkluzja bada przeprowadzonych przez Komisj Spodkow . eby przyj do jej prawdziwej
warto ci musimy, wed ug mojej opinii, wzi pod uwag seri faktów, które nawet je li one nie udowadniaj
28
niczego, to mno znaczenie problemu przez pi . Musz przypomnie moim czytelnikom e Chiles i Whitted
widzieli obiekt 23 lipca, 1948 roku. A wi c:
1.
20 lipca, trzy dni wcze niej, maj ca dwa pok ady maszyna by a obserwowana na trasie Haga – Arnhem w
Holandii przy czterech osobnych okazjach przez du ilo
wiadków. Podrózowa a na bardzo du ej
wysoko ci i z ogromn pr dko ci . wiadkowie ocenili e porusza a si z pr dko ci taka jak V-2
(Przypadek 168).
2.
Kilka dni pó niej, na pocz tku sierpnia, podobna maszyna zosta a zaobserwowana powy ej Clark Field na
Filipinach. Poni ej s komentarze Komisji:
15
“Je li fakty s poprawne, to nie ma tutaj wyja nienia astronomicznego. Kilka faktów faworyzuje hipotez
dziennego meteoru – nie nobia y kolor, pr dko szybsza ani eli odrzutowca, ryk, podobie stwo do
niebia skiego pisma i pora dnia.
“Ale taktyki dzia ania, je li naprawd zosta y wykonane, przeciwstawiaj si temu: manewry do i z nasady
chmur, obroty pod k tem 180 stopni czy wi cej. Prawdopodobnie to by y iluzje, spowodowane przez obserwacj
przedmiotu z przerwami przez chmury. Wra enie kad uba samolotu z oknami mog o by równie atwo by
wymys em wyobra ni.”
3.
Podczas tej samej wczesnej cz ci sierpnia 1948 roku mojemu przyjacielowi Sammy`emu Simonowi,
dobrze znanemu wytwórcy dla Radiodiffusion Francaise, zdarzy o si by na Dalekim Wschodzie w
sprawie zawodowej. Sp dziwszy kilka tygodni podró uj c po Chinach on nawet nigdy nie s ysza o
Chilesie i Whittedzie. Pewnego ranka wsiad on na regularny samolot lotnictwa francuskiego – Air France
– w Hong Kongu i wystartowa do Sajgonu.
“Po leceniu przez oko o dwie godziny,” powiedzia , “znajdowali my si ponad morzem kilka mil od brzegu
Annamu i, spogl daj c przypadkowo przez iluminator, zauwa
em na niebie przedmiot o zupe nie nieznanym
kszta cie. Przybywa on z pó nocy na widocznej wysoko ci 15 do 18 tysi cy stóp
16
, oraz z pr dko ci
zdecydowanie wi ksz od naszej.
“Mia on wygl d d ugiego metalicznego, srebrno – szarego wrzeciona, l ni cego w s
cu, z dwoma
nieznacznymi poziomymi wybrzuszeniami w centrum. Pod wrzecionem i najwidoczniej oddzielnie od niego
mog em wyra nie odró ni sztywn pod
mas , tej samej d ugo ci, ale w sz . Nie by o p omienia i nie
by o dymu.
“Kiedy przedmiot przyszed wystarczaj co blisko dostrzeg em e jego wielko musi by o wiele wi ksza
ani eli najwi kszej znanej maszyny, i przynajmniej dwukrotnie taka jak lataj cej fortecy.
“Mój bezpo redni s siad, Chi czyk, zauwa
t maszyn w tym samym czasie kiedy Ja to zrobi em, i
wyrazi dla mnie swoje zdziwienie w kilku s owach w amanym angielskim.
“Po obserwacji jego lotu przez by mo e trzydzie ci sekund, zobaczy em jak nagle skr ci pod k tem 90
stopni nie zmniejszaj c pr dko ci i znik w chmurach ukrywaj cych
cuch górski Annamite.
“Po dotarciu do Sajgonu opowiedzia em kilku moim przyjacio om o tym co widzia em, i dowiedzia em si
e
od wczorajszego dnia ca e miasto rozmawia o o jakich tajemniczych przedmiotach, które lata y ponad tym
obszarem. Ale ich opis (spodek) nie zgadza si z moim (wrzeciono).
14
Przypadek 144 badany przez Komisj .
15
Przypadek 206.
16
Oszacowane w odniesieniu do warstwy chmur, o których S. Simon wspomina dalej.
“Mia em ochot
eby porówna moje wra enia z tymi jakie mia pilot mojego samolotu. Spróbowa em si z
nim zetkn . On ju wcze niej opu ci Sajgon, ale Air France powiedzia y mi, e on równie widzia obiekt.”
Przepyta em bli ej Simona na temat tego co widzia . Jest on bardzo stanowczy wobec podwójnego aspektu
przedmiotu – ogromnego wrzeciona powy ej, nast pnego bardziej w skiego poni ej. Zanim on dotar do
Sajgonu my la on, e spotka now tajn ameryka sk czy rosyjsk maszyn dwupoziomow , pomimo i ci gle
to wyra ne oddzielenie pozostaje niewyja nione.
Nowe zjawisko, z pewno ci , ale przypu my e dwa pok ady mia y iluminatory oraz e Simon widzia je w
nocy. Czy jego historia nie by aby w tym przypadku prawie taka sama jak ta Chilesa i Whitteda? Innymi s owy
je li Simon nie by ofiar mira u
17
, to czy jego relacja nie wzmacnia szczegó ów dostarczonych przez dwóch
pilotów ameryka skich? Oczywi cie, to jest tylko sugestia, i rzecz jasna nie ma tutaj dowodu e obiekt
obserwowany z Hagi, Montgomery, Filipin i Morza Chi skiego by jednym i tym samym.
4. We wczesnej cz ci sierpnia 1947 roku, dwaj piloci z linii lotniczych z Alabamy lec cy powy ej Bethel ju
wcze niej mieli do wiadczenie bardzo podobne do tego Chilesa i Whitteda. Opis ich relacji jest streszczony
nast puj co w ko cowym raporcie Komisji: maszyna bez skrzyde , wi ksza ni C-54, czarna z wygl du wobec
29
czerwonej uny pó mroku. Jest interesuj ce do odnotowania, e jej pr dko by a umiarkowana. Lecia a prosto
ku samolotowi. Dwaj piloci zdo ali si uchyli a potem spróbowali pogoni, ale bez sukcesu, poniewa ich du a
maszyna mog a lecie tylko 175 mil na godzin .
WYJA NIENIA?
Chocia nie ma tutaj niczego co by udowadnia o e te cztery przedmioty by y jednym i tym samym, ró ne
opisy podane przez wiadków wyra nie prosz si o porównanie. Pozostawiaj c a priori na gruncie ziemskim, to
jest to naturalne eby poszukiwa wspólnego wyt umaczenia dla wszystkich, ale tak samo dozwolone jest
poszukiwanie czterech indywidualnych rozwi za , i ta ostatnia alternatywa zosta a zaadaptowana przez Komisj
Spodkow . Przyznawszy si do swoich niepowodze wobec przypadków ze wschodnich linii lotniczych, Bethel
i Hagi ( które s sklasyfikowane jako niewyja nione), Komisja zasugerowa a e incydent z Filipin móg by zosta
wyja niony przez iluzje plus rozstrojon wyobra ni . Komisja po prostu zlekcewa
a materia dowodowy
Simona.
OPINIA PROFESORA MEZNELA
Co ma do powiedzenia profesor Menzel? Zobaczyli my, e on ustali przypadek Chilesa i Whitteda bez
insynuacji. Nawiasem mówi c, odszed em od zastanawiania si , dlaczego nie przybra on tego samego kursu we
wszystkich innych przypadkach? Co mo ecie Pa stwo zrobi z cz owiekiem który jedynie stuka si w jego
czo o, kiedy mówicie do niego? Prawda jest taka, e profesor Menzel przyjmuje takie stanowisko w
przypadkach, w których fakty nie mog zosta zmuszone eby zgadza y si z jak kolwiek z jego teorii.
Obserwacja w Bethel jest zinterpretowana przez niego jako gruntownie charakterystyczny przyk ad mira u,
mira u który przelecia przy dwóch lotnikach, którzy uchylili si przez nag e zboczenie a potem skr cili woko o
eby go ciga .
Jego wyt umaczenie da o mi nie atwe uczucie, e do tej pory przeoczy em jakie optyczne zjawisko które,
chocia okre lane “mira ” w Ameryce, to musi nie mie
adnego zwi zku z mira em opisanym w naszych
podr cznikach, zatem przeczyta em równie koncepcj tego zjawiska, która profesor Menzel doda jako aneks
do jego ksi
ki. Ale by em w b dzie. Mira e, o których on wspomina s takie same jak nasze. Wobec tego
trudno zrozumie w jaki sposób dwaj piloci unikn li tego optycznego zjawiska jedynie przez zej cie mu z drogi
oraz w jaki sposób zjawisko, ujawniaj c szata ski spryt, sprawi o e samo wygl da o niczym bezskrzyd y
samolot widziany z przodu kiedy piloci zbli yli si do niego, z boków kiedy oni przelatywali przy nim, oraz z
ty u kiedy oni je cigali.
Je li to ju jest dziwne, e byli oni w stanie dogoni i wyprzedzi mira
cigaj c go w jednym kierunku, to
nawet jest jeszcze bardziej dziwne, eby ten mira móg osi gn wystarczaj
pr dko
eby odej od nich,
kiedy oni zmienili kurs. Kto mo e si zastanawia , czy profesor Menzel nie by by bardziej roztropny
odprawiaj c ten materia dowodowy przy pomocy stukania si w jego czo o. Poniewa je li dwaj piloci z Bethel
my leliby e oni widzieli mira tak ekscentryczny jak to wszystko, to oni na pewno ca kowicie musieliby gapi
si ob dnie.
17
Simon podró owa po ca ym wiecie przy pomocy ka dego rodzaju transportu i jest zaznajomiony z
mira ami. On ca kowicie przekre la prawdopodobie stwo mira u, podkre laj c metaliczny blask przedmiotu w
cu, regularny ruch, wygl d ca kowitej sztywno ci, a przede wszystkim, sposób w jaki znik on w chmurach,
dok adnie tak jak maszyna obserwowana z Filipin.
DOWÓD ASTRONOMÓW
Rok po tych ró nych pojawieniach si “powietrznych wrzecion” niezmiernie wybitny astronom do wiadczy
“wizji” która wymaga wiele do wyja nienia. Astronomem o którym mowa jest Clyde W. Tombaugh, który, w
1940 roku, odkry Plutona, ostatnia planet systemu s onecznego.
O 22:45 wieczorem 20 sierpnia 1949 roku, profesor Tombaugh znajdowa si poza swoim domem w Las
Cruces, Nowy Meksyk, ze swoj
on i te ciow . Spogl daj c w gór on nagle zauwa
bezpo rednio powy ej
sze czy osiem prostok tnych zielonkawych wiate podró uj cych pospiesznie w kierunku punktu na
horyzoncie znajduj cym si 25 – 30 stopni na po udniowym wschodzie. One porusza y si z jednolit
szybko ci , i wydawa y si nie by iluminatorami jakiej maszyny samo o wietlaj cej si , ale niewyra nie
zarysowanymi sylwetkami naprzeciwko ciemnego nieba. Te prostok ty by y niew tpliwie p askimi
przedmiotami poniewa , kiedy one oddala y si w oddali, stopniowo mala a ich wielko , tak e trzej widzowie
widzieli ich coraz bardziej z profilu.
Sze czy osiem prostok tów, rozstawionych parami, wytworzy o na niebie sztywny wzór maj cy oko o
jednego stopnia d ugo ci, który jest równowa ny mniej wi cej dwukrotnej szeroko ci pe ni Ksi yca.
“W sumie w trakcie moich tysi cy godzin nocnych obserwacji nieba,” relacjonuje astronom, “nie widzia em
niczego tak dziwnego jak to. By em tak zdumiony, e moje wra enia z tego powodu by y nieco zmieszane. Jak
owa em, ze nie mog em mie jakiejkolwiek lornetki pod r
. W ogóle nie by o adnego d wi ku.”
30
ODBICIA WIATE ?
Jedyna próba wyja nienia do wiadczenia profesora Tombaugha zosta a zrobiona przez profesora Menzela.
Powiedzia on
18
:
“Zak adam, e przyczyn jest odbicie od marszcz cej si warstwy delikatnych oparów, znajduj cych si
prawdopodobnie ponad g owami obserwatorów. ród em wiat a mog y by dalekie lub nawet pobliskie domy
lub grupy domów, rz d lamp ulicznych czy przednie wiat a samochodu.”
Przed omówieniem tych hipotez, powinienem wskaza
e pierwsza relacja o tym co widzia profesor
Tombaugh, zosta a opublikowana przez ameryka ski magazyn Life. Kilka lat temu dostarczy on profesorowi
Menzel`owi now relacj , umo liwiaj
mu zawarcie wydarzenia w ksi
ce któr pisa . Istniej lekkie
niezgodno ci pomi dzy dwiema relacjami. W pierwszej profesor Tombaugh wyra nie wspomina o przedmiocie
w kszta cie cygara z dwoma rz dami iluminatorów, podczas gdy w drugiej kszta t cygara zosta dostrojony do
niewyra nej sylwetki. W pierwszej, obserwacja trwa a oko o dwudziestu sekund, podczas gdy w drugiej zosta a
opisana jako b
ca znacznie krótsz .
Jednym s owem, relacja podana przez profesora Menzela jest nieco mniej spektakularna. To jest druga
relacja, któr jestem zainteresowany z kilku powodów:
1.
Profesor Menzel jest ekspertem zajmuj cym oficjalne stanowisko, podczas gdy redaktor naczelny Life,
oboj tnie jakie s jego kwalifikacje, móg by zosta podejrzewany z jakich stron o podretuszowanie
historii dla celów dziennikarskich.
2.
Profesor Menzel nie wierzy w fizyczne istnienie spodków, zatem je li jego sprawozdanie rejestruje jakie
fakty które wydaj si niewyja nione, to s one bardziej przekonywaj ce. Jednak e sama ksi ka
dostarcza doskona ych powodów do nie dowierzania sposobowi, w który relacjonuje on materia
dowodowy Tombaugh`a. Albowiem, poniewa to dla profesora Menzela astronom napisa swój
oryginalny opis tego co zobaczy , dlaczego ten drugi po prostu nie przedstawi tego dos ownie, bez
zmiany sylab, tak jak on domaga si od innych robi cych tak? Dlaczego wyst pi on w sposób koryguj cy
narracj , faktyczne s owa naocznego wiadka?
Nawet powa niejsz kwesti jest to, e otrzyma on od profesora Tombaugha kilka rysunków
zaobserwowanego przedmiotu. Takie rysunki wykonane przez astronoma o reputacji profesora Tombaugha,
by yby cennym dodatkiem akt dotycz cych lataj cych talerzy. Ju zacytowa em kilka komentarzy profesora
Esclangona, który równie jest astronomem i nigdy nie widzia lataj cego talerza. Je eli Menzel powieli by
którykolwiek z tych rysunków w jego ksi
ce, to spokojnie mo na by za
, e profesor Esclangon ch tnie
pomóg by swojej szansie eby zadowoli jego ciekawo . Ale on musia prze kn jego rozczarowanie;
albowiem profesor Menzel pomy la
e b dzie lepiej trzyma szkice w jego rysowniku. W tej ksi
ce, która
zawiera nie mniej ni 96 ilustracji, cznie z ca kiem du ilo ci przedstawiaj
redniowieczne potwory,
urojonych Marsjan czy wizje proroka Ezechiela, to adne miejsce nie zosta o znalezione dla obrazu lataj cego
spodka, narysowanego przez by mo e najbardziej wykwalifikowanego wiadka który kiedykolwiek go widzia .
18
Lataj ce Spodki, strona 36. Profesor Menzel zaoferowa takie same wyja nienie dla tego co widzia profesor
Tombaugh jak dla wiate widzianych przy Lubbock.
Ale to nie jest wszystko. Na stronie 37 jest ilustracja tego co widzia profesor Tombaugh. Profesor Menzel da
nam fotografi sfa szowanego lataj cego talerza, wyprodukowan w jego laboratorium przez odbicie plamy
wiat a. Ten udawany spodek by by o wiele bardziej przekonuj cy je li móg by zosta porównany z tymi
drugimi, szkicami które profesor Menzel pozostawi w swoim rysowniku. Dlaczego on pozbawi nas tak
wiecaj cego porównania?
Teraz jest pora eby zwróci si ku jego wyja nieniu, którym jest e to co profesor Tombaugh widzia na
niebie by o odbiciem wiate z poziomu gruntu na cienkiej zas onie oparów.
Pierwsze pytanie które uderza do g owy jest czy profesor Tombaugh, który jest astronomem, mo e wykry
na niebie warstw dziewi ciu oparów na niebie, a je li mo e, to czy jest mo liwe e on powinien nigdy nawet
nie pomy le o wspomnieniu o tym? Dlaczego relacja profesora Menzela nie daje najmniejszej aluzji co do tego
jakie by y warunki atmosferyczne?
19
Bior c pod uwag
e profesor Menzel jest astrofizykiem a profesor
Tombaugh astronomem, to jest to na pewno bardzo dziwne przeoczenie.
Nawet zak adaj c, e by a tam warstwa zamglenia, czy profesor Tombaugh widzia to co on twierdzi e
widzia ?
eby obraz okien domu, na przyk ad, móg zosta odbity ekranuj c na niebie, musi by jakiego rodzaju
soczewka w szczególnym punkcie pomi dzy oknem a ekranem. W rzeczywisto ci, te soczewki atmosferyczne,
31
czasami formowane kiedy istnieje co co jest znane jako pionowe odwrócenie temperatury.
20
To jest
stosunkowo proste zjawisko, b
ce skutkiem w asno ci wiat a, spowodowanej podró owaniem szybciej w
powietrzu, które staje si w ten sposób cieplejsze i mniej g ste.
Ale, oczywi cie, efekty inwersji musz by zgodne z tym co zaobserwowa profesor Tombaugh. Ten ostatni
opis jest bardzo szczegó owy. Po pierwsze przede wszystkim widzia on prostok ty, które wieci y jaskrawo i
by y dobrze zdefiniowane, s to dwie cechy które atmosferyczna soczewka ma niewielkie szans
wyprodukowa . eby mie jak kolwiek szans , musia aby by ona doskona a geometrycznie, zas ona w postaci
zamglenia musia aby by g adka, p aska, stosunkowo g sta ale nie gruba, i soczewka musia aby mie dok adnie
zogniskowan d ugo ( inaczej wyprodukowa aby zamazany obraz) oraz trzeba by mie szcz cie eby znale
si w dok adnym miejscu postulowanym przez wymagania regulacji optycznych zachowa soczewek. A to czyni
wielkie wymagania co do zasad szansy, wi kszo z nich jest bardzo ma o prawdopodobna do spe nienia.
Inn przeszkod na drodze teorii soczewkowej profesora Menzela jest taka e przedmiot który widzia
profesor Tombaugh, podró owa szybko nie trac c ostro ci jego zarysu oraz podlega prawom perspektywy.
Zatem godz c si z wyt umaczeniem profesora Menzela musieliby my przyj geometryczn niemo liwo , lub
zaakceptowa seri zbiegów okoliczno ci tak nadzwyczajnych, e by oby bardziej logiczne potraktowanie ca ej
sprawy jako czystego cudu i po prostu, zorganizowa pielgrzymki do domu profesora Tombaugha.
Moje ostatnie na ten temat musi by takie e cokolwiek mo emy pomy le o teorii profesora Menzela, to jest
na pewno dziwne, e profesor Tombaugh, wybitny astronom, przyzwyczajony przez d ugie do wiadczenie do
obserwacji zjawisk meteorologicznych i astronomicznych, nie zasugerowa sam takiego wyt umaczenia. To nie
jest zawi e wyt umaczenie, oparte jest ono na prawach fizycznych i zjawiskach które s znajome, zw aszcza dla
astronomów kalibru profesora Tombaugha. Zjawiska atmosferycznej refrakcji i odbicia s oczywi cie dok adnie
tak samo dobrze znane dla niego jak dla profesora Menzela, podczas gdy inwersja temperatury jest ledwie
uwa ana za jedno z rzadkich zjawisk. Mo na powiedzie
e zdarza si ona regularnie przy pi knej pogodzie,
chocia jest to zmienne w stopniu. Mo emy równie zapyta , dlaczego profesor Tombaugh osobi cie nie domy li
si
e to co on widzia na niebie by o obrazem jakich okien czy przednich wiate samochodów, skupionych na
ekranie oparów przez soczewki atmosferyczne.
Móg bym doda , e profesor Menzel opublikowa jego ksi
w 1953 roku, w czasie kiedy jego teoria e
lataj ce talerze s spowodowane przez odwrócenie temperatury by a ju powszechnie znana i by a dyskutowana
w prasie przez kilka lat. Jednak profesor Tombaugh, kiedy pisa na ten temat, nada upiera si przy jego opinii,
e to co on widzia 20 sierpnia 1949 roku by o ca kowicie zdumiewaj ce. Wyra nie interpretacja jego kolegi nie
zadowoli a go ani troch wi cej ani eli zadowala czytelnika, który usi uje doj do wniosku badaj c
udokumentowane wiadectwa.
Podsumowuj c to, to na pewno satysfakcjonowa oby ka dego z nas gdyby my mogli powiedzie : “Teraz
rozumiem. Nie ma nic tajemniczego w tym wydarzeniu.” Ale to by oby dalekie od prawdy.
WI CEJ CYGAR
19
Zgodnie z relacj opublikowan w Life niebo by o czyste.
20
Jeden z czo owych francuskich autorytetów meteorologicznych mia , w mojej obecno ci, opisa
wyt umaczenie Menzela jako niemo liwe.
Obiekt opisany przez Chiles`a i Whitteda zosta odnotowany 31 wrze nia
21
1950 roku, przez dwóch lotników,
Adamsa i Andersona, którzy obserwowali taki sam podwójny rz d iluminatorów, intensywne niebieskie wiat o,
ogromn szybko i niewiarygodne przyspieszenie. By on zaobserwowany wcze niej w maju 1948 roku, przez
Williama Sperry`ego, pilota linii lotniczych, ale nie z takim szczegó em, chocia mia on go w zasi gu wzroku
przez kilka sekund i móg wyra nie odró ni w odleg
ci kilkudziesi ciu jardów “ wiec cy okr t podwodny
podró uj cy z fantastyczn pr dko ci .” To by o w nocy i pogoda by a pi kna.
W Las Vegas wieczorem 26 czerwca 1950 roku, taka sama maszyna by a obserwowana przez kilka minut
podró uj c z pr dko ci niewiele mniejsz od ponad d wi kowej, na wysoko ci oko o 22 tysi cy stóp. Pi ciu
lotników w trzech osobnych samolotach, wraz z du ilo ci naocznych wiadków na ziemi, da o jego
identyczny opis: wrzeciono, metaliczne w wygl dzie, podobne do sterowca, daj ce niebieskawe wiat o z
pomara czow
at w centrum. Chocia by o jeszcze szerokie wiat o dzienne (por obserwacji by a 20:00) to
rozja nia o niebo.
20 stycznia 1951 roku, za oga samolotu nale cego do linii lotniczych Mid-Continent równie widzia a
tajemniczy obiekt. Podszed tak blisko do nich e w ko cu znalaz si w zakresie kilku jardów od ich maszyny.
wiadkowie mieli wyra ne wra enie, e ruchy obiektu by y kontrolowane przez jakie racjonalne istoty kr
ce
wzd
nie skoordynowanie, dopóki nie zosta y zaskoczone przez spotkanie i sprowokowane do
przyspieszonego lotu.
32
adne wyt umaczenie tego incydentu nigdy nie zosta o zasugerowane i, uwzgl dniaj c fakt, e ameryka skie
eksperymenty ze zdalnie kierowanymi maszynami s tajne, to zosta o za
one e wiadkowie mieli styczno z
jedn z tych maszyn, o których spo ecze stwo nic nie wie. Ale takie przypuszczenie by o zawsze odrzucane
przez w adze, nawet ich zaprzeczenia by y zbyteczne. Jak powiedzia em w odniesieniu do podobnych
przypadków, nag e przyspieszenia, zwroty pod ostrymi k tami, etc., ca kowicie przekre laj
prawdopodobie stwo maszyny odrzutowej. Prawo relacji masy – energii równie zaprzecza takim dzikim
pomys om. Co wi cej, obiekty w kszta cie cygara by y widziane na ca ym wiecie.
Je li chodzi o wyt umaczenia bazuj ce na optyce (mira e, odwrócenia temperatury, etc.), to nikt nawet o nich
nie my la . Profesor Menzel, który po wi ci ca y rozdzia jego ksi
ki ko om Ezechiela, nie wspomina o tych
wydarzeniach. Dlaczego on tak uczyni , poniewa akceptuje on jago dowód tylko to co mo e by dopasowane
do jego w asnych teorii?
ROZDZIA DRUGI
AMERYKA SKIE SPODKI OD KAPITANA MANTELLA DO RAPORTU KOMISJI SPODKOWEJ
DO
cygar na chwil . Wkrótce spotkamy si z nimi ponad Starym wiatem, w Europie i Afryce. Chocia s
teraz cz sto obserwowane, cygara s obecnie w mniejszej ilo ci ni e spodki.
KILKA NIEWYJA NIONYCH PRZYPADKÓW
Przypadek 188. Goose Bay, Labrador, 29 pa dziernika 1948 roku. Nie astronomiczne...wyselekcjonowane
przez radar...eksperci radarowi powinni oceni obserwacj .
Przypadek 189. Goose Bay, Labrador, 31 pa dziernika 1948 roku. Nie astronomiczny...obserwowany na
ekranie radaru....
Przypadek 196. Obserwacja na ekranie radaru...obiekt podró uj cy bezpo rednio z wiatrem....
Przypadek 198. Radarowy b ysk przelatuj cy z du pr dko ci i ci gle zmieniaj cy kierunek....
WHITE SANDS (PRZYPADEK 122)
Baza powietrzna Holloman, 6 kwietnia 1948 roku. Technicy z centrum badawczego marynarki wojennej
White Sands, w ród nich kapitan R. B. MacLaughlin, pod ali przy pomocy teodolitu za okr
ym obiektem
maj cym oko o 110 stóp rednicy który towarzyszy wznosz cym si V-2.
Mo na tutaj zauwa
, e White Sands wydaje si by jednym z ulubionych miejsc spotka tajemniczych
maszyn. Zespó MacLaughlina cz sto je obserwowa jak zajmowa y si nadzwyczajnymi ewolucjami. Niektóre z
nich – mog one zosta nazwane towarzysz cymi spodkami– wydaj si mie
ywe zainteresowanie ogromnymi
wznosz cymi si strumieniami z V-2, czasami szybko obracaj c si woko o nich z bliska. Przy jednej z takiej
21
Tak jest w ksi
ce – ale przeciez wrzesie ma zawsze 30 dni – przypis t umacza.
okazji wiosn 1949 roku, pr dko jednego z takich dysków zosta a oszacowana na wi cej ani eli 17 tysi cy mil
na godzin a jej wysoko na w pobli u 70 mil.
Kapitan Clerouin, który relacjonowa ten przypadek w Forces Aeriennes Francaises, oficjalnym periodyku
Francuskiej Komisji Wojskowych Bada Aeronautycznych, poprawnie stwierdzi , e sztuczny satelita
obracaj cy si na wysoko ci prawie 70 mil powinien mie pr dko o wiele poni ej 17 tysi cy mil na godzin , a
to oznacza, e przedmiot podró uj cy z tak pr dko ci na wysoko ci 70 mil móg by w du ej mierze uciec od
wp ywu grawitacji i rozpocz by nieko cz
si podró przez kosmos. Kapitan Clerouin w rzeczywisto ci nie
daje takiego wyniku jako jego wniosku, ale jego idea mo e zosta odczytana pomi dzy wierszami: je li
przedmioty zlokalizowane przy pomocy teodolitu w White Sands s przedmiotami materialnymi, to one s
zdolne do nawigacji mi dzyplanetarnej i musz by statkami kosmicznymi.
ANALIZY PRZYPADKU 122
1.
Wyj tkowe kwalifikacje obserwatorów. Z jednego punktu widzenia – ich znajomo ci tajnych maszyn –
maj oni wielkie zalety nawet wi ksze od profesora Tombaugha.
2.
Znaczna ilo z tych obserwatorów ma dalsz zalet bycia zaopatrzonymi we wszystkie narz dzia
konieczne do dok adnego ledzenia szybkich ruchów ich V-2 oraz innych przedmiotów w górnej
atmosferze.
3.
Du a ilo obserwacji. To nieuniknione, e pod tak korzystnymi warunkami, Komisja Spodkowa powinna
przyj specjalne zainteresowanie obserwacjami w White Sands. Dlatego to jest nic nie warte e, w
ko cowym raporcie Komisji, cz
im po wi cona ko czy si stwierdzeniem, e nie ma tutaj adnego
33
racjonalnego wyt umaczenia. Czy oni maj racj ? Kapitan Clerouin sugeruje, e fala uderzeniowa
wyprodukowana przez fantastyczn pr dko pochodz
z V-2 materializuje widok, co jest tak samo jak
powiedzie , e obserwacje s iluzj optyczn .
Ta teoria nie mo e zosta lekko odprawiona, pomimo i towarzysz ce spodki by y równie zaobserwowane
na bardzo du ych wysoko ciach poruszaj c si woko o balonów wypuszczonych przez laboratoria zajmuj ce
si badaniami promieni kosmicznych, w Minneapolis, na przyk ad.
22
Nie mo e by tutaj adnej w tpliwo ci co
do fali uderzeniowej, chocia musz doda
e, ci le mówi c, to nie obala prawdopodobie stwa w przypadku z
V-2. To jedynie udowadnia e, je li materialne istnienie spodków nie jest przyznane, to musi by indywidualne
wyt umaczenie które ró ni si w ka dym przypadku. W takim wypadku, jeste my pozostawieni bez
wyt umaczenia podobie stw.
Interpretacja profesora Menzela obserwacji dooko a balonów jest nast puj ca:
23
“Tajemniczy intruzi udowadniaj , e w ogóle nie byli materialni, lecz zniekszta conym obrazem
oryginalnego balonu – obrazem wytworzonym przez soczewki powietrza i skupiaj cym si daleko ponad
ziemi . Poniewa soczewki by y niedoskona e przesuwa y si z wiatrem, obraz lecia powy ej nieregularnie -
i w ko cu znik .”
Mo e by odnotowane e soczewka atmosferyczna profesora Menzela jest czasami prawie doskonale
dok adna (kiedy natura obserwacji tego wymaga) i czasami wadliwa (kiedy obraz jest kapry ny). Niewielu z
nas mo e uwierzy –chocia to jest prawdopodobne – e te soczewki mog przybra wszystkie formy, nawet
je li geometrycznie doskona a soczewka jest najmniej prawdopodobna. W jaki sposób mo emy wyja ni
szybki ruch obrazu dooko a V-2 czy balonu? Czy to mog o by tak e V-2, unosz cy si z ogromn
pr dko ci , przeszed przez “niezgrabne” warstwy atmosferyczne, zmieni wska nik za amania w miejscach
które dawa y efekt soczewkowania, niekiedy po jednej stronie maszyny, czasami po drugiej, produkuj c w ten
sposób iluzj wirowania? Ale w takim przypadku obserwacje niew tpliwie ujawni yby szybkie wirowanie V-2
a zwolni y obracanie si balonu, poniewa ten ostatni unosi by si bardzo wolno. A kiedy balon przestaje si
unosi , to nie powinien w ogóle wirowa . Czy te kwestie zosta y rozwa one? Nie widzia em jakiejkolwiek
wzmianki o nich.
CZY SPODKI OBSERWUJ TAJNE BAZY?
Odno nie przypadku numer 122 z akt Komisji Spodkowej nie mo emy nie zastanawia si dlaczego
obserwacje s tak liczne przy White Sands, Los Alamos, oraz innych miejscach gdzie pracuje si nad tajnymi
maszynami i jest to prowadzone w zwi zku z narodowym bezpiecze stwem. To jest temat, co do którego
ludzie b
mieli ró ne pomys y, zgodnie z ich mentalno ci . To jest niezwykle kontrowersyjne zagadnienie.
Mi
nicy sensacji, b
uwa
ten fakt za dowód, e te maszyny s pochodzenia “marsja skiego” a ich
22
Menzel: Lataj ce Spodki, strona 56.
23
Ibid. Strona 57.
celem jest sondowanie sekretów Pentagonu. Psycholodzy – profesor Menzel zgadza si z nimi – utrzymuj , e
pracownicy z tych ultra tajnych centrów yj w takiej atmosferze podejrzenia ( uszy wroga s uchaj !) e oni
zawsze ko cz znajduj c – na niebie je li zajdzie taka potrzeba – tego czego oni si boj .
By mo e jest jaki sens w tych wszystkich teoriach. Mog doda troch wi cej bazuj c na zasadach
prawdopodobie stwa? Je li jest przyznane, e fenomen spodków wyst puje z t sam regularno ci na ca ym
globie, to musz by koniecznie miejsca gdzie jest on obserwowany cz ciej ni w innych, poniewa
wyposa enie do obserwacji górnej atmosfery jest tam skoncentrowane. Innymi s owy bazy wojskowe,
zw aszcza te najtajniejsze. Zatem, je li zastanawiamy si dlaczego ludzie widz tyle spodków przy White
Sands czy Goose Bay, to musimy równie zastanowi si , dlaczego oni nigdy nie s obserwowane w Metro.
Rozumowanie jest takie same, ale odwrotne.
PRZYPADEK GORMANA (NUMER 172)
Ze wszystkich wydarze spodkowych, przypadek Gormana jest na pewno najwi kszym szokiem dla
zdrowego rozs dku. Obejmowa o ono pojedynek w którym pilot walczy ze wiec cym i najwidoczniej
niematerialnym globem wieczorem 1 pa dziernika 1948 roku, i w pe ni uzasadni o uwagi kapitana Clerouin`a
o upiornym charakterze spodków.
Tego wieczoru porucznik George F. Gorman z Gwardii Narodowej, powraca w Mustangu F-51 z jego
dziennego patrolu. Inni cz onkowie patrolu ju wyl dowali w aerodromie w Fargo, Dakota Pó nocna, kiedy
wie a kontroli lotów zawiadomi a go e to jest jego kolej i mo e on l dowa .
34
By a 21:00. Gorman, który znajdowa si na wysoko ci 4,500 stóp, spojrza w dó przed przygotowaniem
si do l dowania i zauwa
raczej ywe bia e wiat o podró uj ce szybko mniej wi cej 3500 stóp pod jego
samolotem. Porównuj c pr dko tego wiat a z jego w asn , oszacowa j na oko o 250 mil na godzin .
“Co to znaczy?” zapyta on wie kontroli lotów. “Powiedzieli cie, e mog wyl dowa , ale widz tylne
wiat o samolotu wyg upiaj cego si mi dzy tysi cem a tysi cem dwustu stóp ponad pasem startowym. Co
mam zrobi ?”
“Samolot?” odpowiedzia a wie a kontroli. “O czym ty mówisz? Tutaj nie ma nikogo oprócz ma ego Piper
Cub`a planowanego do l dowania po Tobie.”
Groman obróci si nie schodz c i mia inny widok. Mia on dobry widok pasa startowego, okna wie y
kontroli lotów oraz boisko futbolowe znajduj ce si obok aerodromu wszystkie by y o wietlone z powodu
odbywanego tego wieczoru meczu. By tam Piper Cub i wiat o, teraz bli sze, które znajdowa o si
bezpo rednio ponad boiskiem pi karskim.
“W ka dym razie, b
widzia jego sylwetk kiedy b dzie przelatywa ponad boiskiem pi karskim,”
pomy la Gorman.
wiat o zgodnie z planem przyby o ponad boisko pi karskie i Gorman pomy la , e zwariowa . To by o
wiat o i nic jeszcze. Nie by o adnej sylwetki znajduj cej si naprzeciwko dobrze o wietlonego boiska
pi karskiego. Za to widzia on ca kiem wyra nie sylwetk ma ego Piper Cub`a obni aj cego si w innym
kierunku.
OBSERWACJE Z ZIEMI
W tym momencie kontroler ruchu na aerodromie równie widzia
wiat o. Jego nazwisko brzmia o L. D.
Jensen, i mia on przyjaciela, Manuela E. Johnsona, ze sob w wie y kontroli lotów.
“Uwa aj,” powiedzia on do Gormana. “Mia
racj . Tutaj jest co . Nie obni aj si . B
patrzy co to
jest.”
On dok adnie zbada przedmiot przez jego lornetk . Podobnie jak Gorman, dostrzeg on e to by o wiat o i
nic jeszcze. Przekaza lornetk Johnsonowi, który zgodzi si z nim. Troje z nich, ca kowicie zdumionych,
obserwowa a tajemnicze wiat o przez kilka sekund. Oni nie wiedzieli co robi .
“Mia o sze do o miu cali rednicy,” powiedzia Gorman Komisji Spodkowej, “ca kowicie bia a i zupe nie
okr
a, z jakiego rodzaju puchem na kraw dziach. Mruga o z przerwami. Jednak e, kiedy zbli
em si ,
wiat o sta o si stabilne i odlecia o ostro w lew stron .”
Po kilku sekundach Gorman powróci do normy z jego zdumienia i opad w dó maksymalnie w kierunku
przedmiotu, to znaczy, z pr dko ci prawie 400 mil na godzin . Wszystko co zdarzy o si od tego momentu
dalej, by o obserwowane nie tylko przez samego Gormana, ale równie przez dwóch m czyzn w wie y
kontroli lotów i przez dwóch pasa erów i Piper Cub. Po tym jak Gorman zbli
si do kuli, jak j opisywa ,
wiat o nagle przesta o drga , zrobi o ultra ostry zwrot i szybko unios o si . Gorman zrobi odpowiedni zwrot
eby j przechwyci .
“Kiedy usi owa em odwróci si wraz ze wiat em,”
24
stwierdzi on, “straci em chwilowo przytomno , z
powodu nadmiernej szybko ci. Jestem w do dobrej kondycji fizycznej, i nie wierz
e jest wielu, je li
jakikolwiek, pilotów, którzy mogliby stawi czo a zwrotowi i szybko ci, spowodowanej przez wiat o i
pozostawa
wiadomym.”
Pojedynek trwa ju kilka minut, i glob, unikaj c Gormana, unosi si coraz wy ej. Niebawem, kiedy oboje
z nich znale li si na wysoko ci oko o 6 tysi cy stóp, seria zr cznych manewrów wprowadzi a Gormana
dok adnie w drog kuli. Jego relacja by a kontynuowana w ten sposób:
“Zmierzali my prosto na siebie. Dok adnie kiedy mieli my si zderzy my la em e strac swoje nerwy.
Wszed em w nurkowanie a wiat o min o mój okap na wysoko ci oko o pi ciuset stóp. Rozpocz em
ponownie pogo .”
Tym razem Gorman widzia dziwny glob mrugaj cego wiat a z bliskiego miejsca i upewni si , e to nie
by o nic innego tylko wiat o. Dlatego te on zdecydowa si kontynuowa t sam taktyk , dosta si na
drog globu i zanurzy si przed siebie zanim nast pi aby kolizja. On zrobi tak i za ka dym razem kiedy si
zbli
wiat o mruga o, przerywa o to robi kiedy by on ca kiem blisko, robi o lekki zwrot na boki lub w gór
z jego drogi a potem zaczyna o mruga ponownie.
Po tym jak Gorman zrobi drug prób rozbicia obiektu, dwaj pasa erowie w Piper Cub (Dr. A.D. Cannon i
jego przyjaciel, Einar Nelson) równie widzieli pojedynek.
To trwa o przez dok adnie dwadzie cia siedem minut, podczas których pi ciu m czyzn – troje w dwóch
ró nych samolotach i dwójka na ziemi – obserwowa o to samo zjawisko: glob stale d gaj cy ciemno przy
35
pomocy jego mrugaj cego wiat a, do chwili jego ostrych zakr tów i zmian kierunków, kiedy to dr enie by o
zamieniane na jasny ci
y blask.
Kiedy pojedynek zbli
si do jego szczytu, obaj przeciwnicy stopniowo zyskiwali wysoko , a po
uniesieniu si na wi cej ni 13 tysi cy stóp, Mustang zacz okazywa oznaki poddawania si , Piper Cub
wyl dowa a Cannon i Nelson porównali notatki z m czyznami z wie y kontroli lotów. Razem ogl dali
ko cowe wysi ki Gormana i jego ostateczne niepowodzenie.
On zdecydowa si rozbi tajemniczy obiekt. Jego ma a wielko i oczywisty brak substancji wydawa y si
gwarantowa mu to, e uderzenie nie mog oby by dla niego miertelne, i je li cokolwiek si jemu sta o to
katapultowa by si . Ale kula po prostu bawi a si z nim niczym toreador kusz cy byka do zaatakowania go a
potem lizga a si starannie na bok w absolutnie ostatnim momencie. Zmienia a swoj taktyk , gwa townie
skr caj c na boki, czy nawet pionowo, i czasami pozwalaj c jego przeciwnikowi eby dosta si na odleg
kilku stóp.
W ko cu, najwidoczniej zm czona tak jednostronnym konkursem, wiec ca kula wystrzeli a po raz ostatni
pionowo w gór , uda a si na pó nocny-pó nocny-zachód i w ci gu kilku sekund znik a z ogromn szybko ci .
By a 21:37. Co Gorman zwalcza ?
W stwierdzeniu, które Gorman poczyni dla Komisji, on podkre li umiej tno , wyobra ni i dok adno ,
jednym s owem inteligencj , zamanifestowan w zachowaniu przedmiotu. Podczas dwudziestu siedmiu minut
pojedynku on dok adnie odnotowa reakcje jego przeciwnika i jego g ówne wra enie by o takie, e on bawi
si z nim i narzuca jego wol , nie bez sugestii wyzwania.
Krótko mówi c, Gorman wyl dowa w Fargo, gruntownie przekonany, e by zaanga owany w pojedynek z
czym co by o kierowane przez mózg, nie zwyk y “mózg” robota automatycznie odpowiadaj cego na ruchy
jego przeciwnika, ale co bardziej nieprzewidywalnego, co zdolnego do zmieniania jego zdania, planowania
jego ruchów i ostatecznie zm czy o si i wznios o pionowo w gór .
“Jestem równie przekonany,” powiedzia on Komisji, “ e obiekt by kierowany przez prawa bezw adno ci,
poniewa jego przyspieszenie by o szybkie ale nie natychmiastowe i chocia by w stanie obróci si do
mocno ze znaczn szybko ci , to nadal kierowa si naturaln krzyw .”
BADANIE KOMISJI
Komisja najpierw zainteresowa a si samym Gormanem, maj c nadziej
e ca a rzecz mog aby zosta
umieszczona w rozstrojonej wyobra ni. Ale wkrótce opuszczono t lini . Gorman by bardzo godnym zaufania
cz owiekiem. By on instruktorem francuskich pilotów kadetów w trakcie wojny oraz ca a dost pna na jego
temat informacja w Fargo wskazywa a, e by on zrównowa ony, inteligentny i realist .
Fakt, e inni wiadkowie, m czy ni o tej samej pozycji potwierdzili jego dowód równie przekre la
mo liwo halucynacji czy artu. “Badacze komisji zadawali mi nie ko cz ce si pytania. S dz , e z pocz tku
my leli, e ca a rzecz by a artem,” powiedzia on pó niej Donaldowi Keyhoe.
24
Ten opis jest wzi ty bezpo rednio ze sprawozdania Komisji.
TEORIE
Kiedy badacze dostrzegli e musz poszuka obiektywnego wyt umaczenia, oni najpierw zasugerowali
balon meteorologiczny.
Oni wkrótce odst pili od tej teorii, poniewa meteorolog w Fargo ci gle posiada jego diagramy i zapisy.
Czasy, wysoko ci i kierunek wiatru zaprzecza y pomys owi. Na szcz cie, meteorolog dok adnie pod
za
balonem przy pomocy teodolitu i móg dostarczy wszelkiej wymaganej informacji. Profesor Menzel (który,
bez w tpienia ze swojego w asnego powodu, umieszcza wiec cy glob Gormana w tej samej kategorii co
upiory cigaj ce samoloty pod koniec wojny – chodzi o tzw. foo fighters) uwa a balonowe wyja nienie za tak
niedorzeczne, e nawet on wola by teori mi dzyplanetarn .
Nie powinni my zapomnie , e profesor Menzel nie popiera tej teorii.
OPERACJA SKYHOOK?
W Saturday Evening Post z 7 maja 1949 roku, Sidney Shallett wysun ulepszon wersj teorii “balonu”:
je li to nie by balon meteorologiczny, to dlaczego nie by by to innego rodzaju balon, typu u ywanego czasami
przez marynark wojenn w Minneapolis do badania promieni kosmicznych w jej “Operacji Skyhook?”
Nasz pierwszy komentarz musi by taki, e ta sugestia umy lnie ignoruje fakty przytoczone przez
wszystkich pi ciu wiadków, i naprawd nie bierze pod rozwag kszta tu przedmiotu opisanego przez
Gormana. Balony u ywane do bada promieni kosmicznych s okr
e jedynie na du ych wysoko ciach; na
niskich wysoko ciach wygl daj one jak d uga zmarszczona gruszka z w skim ko cem na dole. Kiedy
Gorman
36
zobaczy po raz pierwszy wiat o, ono znajdowa o si jedynie na wysoko ci oko o tysi ca stóp. Ta sugestia
ignoruje równie kwesti niewielkiej wielko ci. Te balony s ogromne. Je li jeden z nich przelecia by, tak jak
to zrobi o wiat o, pomi dzy Gormanem i boiskiem pi karskim, to zobaczy by ogromny ciemny cie a
wiadkowie na poziomie ziemi zg osiliby co bardzo innego ani eli ma e wiat o.
Trzecim zignorowanym czynnikiem jest zachowanie tego wiat a, z jego stabilnym mruganiem
zaobserwowanym przez wszystkich wiadków, oraz z jego pob
liwo ci we wszystkich skomplikowanych i
niebezpiecznych manewrach zwi zanych z pojedynkiem powietrznym trwaj cym dwadzie cia siedem minut.
Jednym s owem, wyt umaczenie Sidneya Shalletta przygody Gormana jest po prostu takie, e ten drugi
widzia co
wiec cego na niebie. Rozporz dza on drobiazgowymi szczegó ami przez twierdzenie e Gorman
mia odpowiedni zawrót g owy i w ten sposób zosta wprowadzony w b d przez balon. Nawiasem mówi c,
je eli Shallett ma racj , to jego nieszcz cie musia o ogarn równie obserwatorów na ziemi – którzy o tym w
ogóle nie wspominaj . Kto mo e si zastanawia , dlaczego jest on przygotowany eby przyzna , e Gorman
co widzia , kiedy on musia by jedynie pój krok dalej i powiedzie : Gorman mia atak zawrotu g owy. On
my la
e co widzia , ale nie zrobi tego. To wyt umaczenie wspaniale wyja ni oby wszystko.
Zatem Komisja przekre li a zarówno art jak i balon. Oni równie przekre lili halucynacj , poniewa
dowód zosta potwierdzony przez kilku wiadków.
Potem oni zapytali, czy jaki samolot który nie zosta zrelacjonowany, by w terenie kiedy wyst pi o
zjawisko. Nie by o adnego. W ko cu profesor Hynek rozwa
czy jaki aerolit, spadaj ca gwiazda lub
kometa etc., mog yby dostarczy wskazówki do tajemnicy. On upewni si
e nie ma tutaj wyja nienia
astronomicznego.
Badacze, zrobiwszy rund wokó wszystkich mo liwych rozwi za , uwzgl dnili wydarzenie w
niewyja nionych przypadkach i zako czyli ich dochodzenia.
MILCZENIE PORUCZNIKA GORMANA
Jaki czas pó niej Donald Keyhoe przyby
eby widzie si z Gormanem. Wzi on od niego raport i
sprawdzi tok pyta i stwierdze poczynionych przez Gormana dla cz onków Komisji zdanie po zdaniu.
Gorman wyra nie potwierdzi wszystko oprócz urywku tekstu w sprawozdaniu e “podczas jego pojedynku ze
wiat em on nie zauwa
adnego efektu na jego instrumentach nawigacyjnych.” On odmówi zarówno
potwierdzenia czy zaprzeczenia temu. W tym punkcie Keyhoe nie móg dosta niczego okre lonego od niego.
Czy powinni my przywi zywa jak wag do tego faktu? W ka dym razie, czytelnik powinien pami ta o
tym, kiedy dojdzie do teorii kapitana Plantiera.
PROFESOR MENZEL
Ostatnie wyt umaczenie przypadku Gormana zosta o przed
one przez profesora Menzela:
“S dz ,”
25
powiedzia on, “ e Gorman mia racj kiedy stwierdzi , e Foo Fighter wydawa si by
kontrolowany przy pomocy my li. Jakkolwiek, my l która go kontrolowa a by a jego w asn . Ale przedmiot
by jedynie wiat em odbitym z dalekiego ród a przez wir powietrza, ponad jednym ze skrzyde samolotu.
Fakt, e obserwacje kul foo wzros y w pobli u ko ca drugiej wojny wiatowej oznacza , e wi cej naszych
samolotów zosta o do tego czasu uszkodzonych w walce lub przez ogie przeciwlotniczy. Plamy na skrzyd ach
nie s zawsze doskona e a strumie powietrza ponad nimi mo e by ca kowicie wzburzony. Wspó czynnik
odbicia wiru powietrznego mo e zosta zwi kszony przez formacj mg y czy nawet kryszta ów lodu w tym.
Kryszta y lodu p yn ce w powietrzu mog odbi wyra ne ród o wiat a niczym lustro i w ten sposób jasny
obraz mo e wydawa si towarzysz cym samolotowi w jego locie.”
W rzeczywisto ci istnieje zjawisko takiego rodzaju jak te wspomniane przez profesora Menzela, i zosta o
ono nawet szcz liwie sfotografowane, jaki pr dki wir z kryszta ami lodu. Poniewa zwyk y wir powietrza
bez lodu czy te bez mg y jest po prostu raczej wyj tkowego rodzaju pr dem powietrznym, tak samo
niewidzialnym jak jakikolwiek inny pr d powietrzny.
W ten sposób wyt umaczenie profesora Menzela koresponduje z prawdziwymi faktami. To jest ca kowicie
mo liwe eby wiry tego rodzaju o jakich on wzmiankowa mog y utworzy si na jednym ze skrzyde
samolotu Gormana, oraz e one odbija y wiat a bazy Fargo, na przyk ad. Ale jest równie pewne, e je li
Gorman zobaczy by cokolwiek tego rodzaju to on doniós by o tym, jednak to nie figuruje nigdzie w jego
historii. Wszystko co on widzia by o wiec
kul , najpierw ponad pó mili pod jego maszyn , potem
stopniowo przed sob , z ty u, z prawo i na lewo od niego. Faktycznie wsz dzie oprócz na jednym z jego
skrzyde . I ta kula go ci a mrugaj ce wiat o, które mog o pozostawa niezmiennie w pewnych
37
okoliczno ciach zawsze takie same. eby zwie czy to wszystko, kiedy zdumiony i nieszcz liwy Gorman
obni
si w kierunku Fargo, wiadkowie na ziemi ogl dali “ wiat o” odlatuj ce na pó nocny wschód z
olbrzymi pr dko ci i ci gle mrugaj ce. Wyra nie to wszystko nie ma zwi zku z wirem profesora Menzela.
WI CEJ PRZYPADKÓW GORMANA
Niepokoj ce do wiadczenie porucznika Gormana nie jest oczywi cie unikalne.
Ale tak jak lataj cy talerz by zwi zany z przypadkiem Mantela, a Chiles i Whitted mog powiedzie
e
mogli ochrzci lataj ce cygara, zatem przypadek Gormana zwiastowa wyczyny lataj cej kuli. Natkniemy si
na to ponownie ponad Francj , ale kilka dalszych przypadków ameryka skich powinno zosta najpierw
odnotowanych.
Przypadek 207: 18 listopada 1948 roku, sze tygodni po przypadku Gormana, porucznik H. G. Combs
równie spotka
wiec
kul ponad lotniskiem Andrews, nie daleko od Waszyngtonu. Tym razem by a 21:45
i, podobnie jak Gorman, Combs rozpocz
ciga obiekt w ciemno ci. Podobnie jak Gorman, zosta on
“umocowany” przez wi cej ni dziesi minut i wykona liczne wymuszone na nim ekstremalnie ostre zwroty.
Kiedy ciga go w linii przed siebie móg zauwa
, e pr dko przedmiotu by a o wiele wi ksza ni jego
asna a porównanie umo liwi o mu oszacowanie tego na oko o 600 mil na godzin . W ten sposób kula
powinna wkrótce znikn . Ale ona “zmieni a swoje zdanie”, czekaj c Combsa i pojedynek zosta wznowiony,
ci gle bez jakiegokolwiek rezultatu. Niebawem, Combs zdo
dosta si na drog obiektu i zrobi co , co nie
przysz oby do g owy Gormanowi. Skierowa swoje dwa wiat a l dowania na obiekt. Kula szybko skr ci a
gwa townie i sfinalizowa a pojedynek do ko ca odlatuj c w kierunku wschodnim z bardzo du szybko ci .
Combs`owi towarzyszy kolejny porucznik o nazwisku Jackson, i oboje z nich zostali dok adnie wzi ci w
krzy owy ogie pyta przez Komisj Spodkow . ledztwo kierowa o si takimi samymi liniami jak w
przypadku Gormana i osi gn o ten sam wniosek, “wydarzenie niewyja nione.”
Przypadek 223: Zielonkawa wiec ca kula widziana przez 17 osób. Ta obserwacja jest równie opisana jako
“niewyja niona”, chocia sklasyfikowano j jako “wyja nion .” Niebawem b dziemy wiedzieli, co le y za
tymi zaprzeczeniami w okre leniach.
Przypadek 224: 8 grudnia 1948 roku, trzy tygodnie po przypadku Combs`a, zielonkawa wiec ca kula,
podobna do tej z poprzedniego przypadku, by a widziana bardzo wyra nie i dok adnie zosta a odnotowana w
Las Vegas, Nowy Meksyk. Podró owa a z bardzo du pr dko ci . Oficjalne sprawozdanie zosta o
przed
one przez dwóch ludzi z FBI. Podobnie jak w poprzednim przypadku, ten zosta sklasyfikowany jako
“wyja niony” i opisany jako “niewyja niony.”
Tyle co do wiec cych kul. Komisja Spodkowa zbada a du ilo z nich które nie by y ani meteorami,
mira ami, czy jakimkolwiek innym znanym zjawiskiem.
25
Lataj ce Spodki, strona 19.
Jakie musi by nasze ko cowe orzeczenie? Nie ma praktycznie adnego wyboru. Je li one nie by yby
czym znanym, to one musz by czym jeszcze. Inaczej wiadkowie, wiadomie lub nie, wymy lili ich
historie.
KONIEC KOMISJI SPODKOWEJ
Ten ca y materia dowodowy zosta w czony do ko cowego sprawozdania komisji badawczej. 27 grudnia
1949 roku, dok adnie dwa lata po za
eniu przez Pana Forrestala, Komisja zosta a rozwi zana. Komunikat
zosta zrobiony w o wiadczeniu wydanym przez autorytety powietrzne (nr 629-49) w takim sensie e istnienie
lataj cych talerzy nie zosta o udowodnione, oraz e Komisja zbada a 375 sprawozda o obserwacjach i mia a
doj do wniosku e ich pochodzenie by o albo:
1.
dn interpretacj naturalnych zjawisk.
2.
Form
agodnej zbiorowej halucynacji, z powodu wojny nerwów czy
3.
Fa szywymi stwierdzeniami poczynionymi przez osoby jako art czy z poci giem do niewielkiego
rozg osu.
Kiedy wszystkie obserwacje zosta y wyja nione w ten sposób Komisja zosta a doprowadzona do ko ca.
To o wiadczenie oczywi cie zosta o zaadresowane do tych cz onków spo ecze stwa, którzy zostali
zaintrygowani przez takie ciekawe wydarzenia w minionych dwóch czy trzech latach. Niestety ci ludzie
natychmiast przypomnieli sobie poprzednie o wiadczenie wydane przez Komisj 27 kwietnia 1948 roku, które
zawiera o nast puj cy wyj tek:
“Zwyk e istnienie niektórych z jeszcze niezidentyfikowanych obiektów lataj cych wymaga sta ej czujno ci ze
strony personelu Projektu `Spodek`, oraz ze strony populacji cywilnej.
“Odpowiedzi by y - i b
– wyci gni te z takich czynników jak dzia ania badawcze kierowanych
pociskach, balony, zjawiska astronomiczne. Ale tu s ci gle znaki zapytania.
38
“Mo liwo , e spodki s zagranicznymi samolotami zosta a równie rozwa ona. Ale obserwacje oparte na
badaniach j drowych zak adów badawczych w tym kraju, okre li y jako `wysoce nieprawdopodobne` istnienie
na Ziemi silników wystarczaj co ma ych eby nap dza spodki.
“Inteligentne ycie na Marsie nie jest niemo liwe, ale jest ca kowicie nie udowodnione. Prawdopodobie stwo
inteligentnego ycia na planecie Wenus, jest nie uwa ane za ca kowicie niemo liwe przez astronomów.
“Spodki nie s
artami. Ani te nie s powodem do alarmu.”
Zatem jest to wyra ne e pomi dzy 27 kwietnia i 27 grudnia oficjalny punkt widzenia na temat spodków
uleg fundamentalnej zmianie. Podczas gdy pierwsze o wiadczenie nie przekre li o hipotezy pozaziemskiej, to
drugie zapewnia e nie ma adnych takich rzeczy jak lataj ce talerze.
W jakim punkcie grudniowe o wiadczenie zosta o sporo os abione przez sformu owanie ko cowego raportu
samej Komisji, który zawiera nast puj cy urywek:
“Nigdy nie b dzie mo liwe powiedzie z pewno ci
e jaka osoba nie widzia a statku kosmicznego,
wrogiego pocisku, czy jakiego innego przedmiotu.”
Komisja podkre li a swoje pozytywne nastawienie przez oddanie w tpliwo ci co do istnienia lataj cych
talerzy, nie na podstawach metafizycznych, ale poniewa , zgodnie ze s owami komunikatu, to co zosta o
zaobserwowane mog oby zosta wyja nione przy pomocy znanych zjawisk.
Komisja posz a dalej uznaj c, e je li istnieje gdzie cia o niebieskie z cywilizacj bardziej rozwini ta od
naszej, to jego mieszka cy mogliby mie dobry powód do trzymania nas pod obserwacj . Taka cywilizacja
mog aby dostrzec e mamy teraz na Ziemi bomby atomowe oraz szybko rozwijaj ce si rakiety. Z punktu
widzenia minionej historii ludzko ci, oni powinni zosta zaalarmowani. Dlatego powinni my oczekiwa w tym
czasie przede wszystkim obserwacji takich nawiedze .
Mo na odnotowa
e bezwzgl dna i mocna negacja zosta a zmodyfikowana do tego stopnia, e Komisja
przyznaje, e istniej sensowne argumenty faworyzuj ce prawdopodobie stwo wizyt pozaziemskich.
ZAK OPOTANIE
To wszystko nie jest bardzo wyra ne i prosi si o komentarz.
Mogliby my zacz od zauwa enia, e ró ne zrobione komunikaty nie pochodzi y z jednego ród a.
1.
Komunikat z 27 kwietnia 1949 roku zosta wydany przez sam Komisj . Tutaj przyznaje ostro nie, e
spodki mog rzeczywi cie istnie oraz e ich pochodzenie pozaziemskie jest mo liwe.
2.
Drugie o wiadczenie jest dwukrotne. Pierwsz cz ci jest tekst numer 629-49. Jest krótkie i precyzyjne i
uwypukla trzy punkty: wszystkie przypadki obserwacji zosta y wyja nione przez Komisj ustanowion do
ich zbadania; jej wniosek jest taki e spodki nie istniej ; Komisja w zwi zku z tym zosta a rozwi zana.
Ten komunikat zosta wydany przez autorytety powietrzne.
Ale trzy dni pó niej oni uzupe nili go wydaj c pewne cz ci ko cowego sprawozdania Komisji. W tych
fragmentach, sformu owanych przez Komisj a nie przez w adze powietrzne, istnienie spodków jest ostro nie
zaprzeczone ale przyznano, e s s uszne powody do faworyzowania hipotezy pozaziemskiej. Zosta o równie
o0kre lone, e by o 375 przypadków, ale tylko 228 zosta o opublikowanych. Z tych 228, 194 przypadki zosta y
sklasyfikowane jako “wyja nione.” Ale kiedy ka dy indywidualny przypadek zostanie zbadany, to jest
odkrywane e raporty dotycz ce wi kszo ci z nich ( a szczególnie te, które zacytowa em) ko cz si ze s owami
“brak wyt umaczenia.” Wtedy, seria trzydziestu czterech przypadków jest formalnie sklasyfikowana jako
“niewyja nione.” eby zakry ten ca y ambaras, autorytety powietrzne og aszaj , e wszystko zosta o
wyja nione.
Jakie jest znaczenie tego niewiarygodnego zawahania si ?
Donald Keyhoe uwa a e o wiadczenia Si Powietrznych, sprzeczne tak jak si one wydaj , s cz ci
zawi ego programu, przygotowuj cego wiat na tajemnic dysków.
Osobi cie, uwa am e takie makiawelistyczne praktyki s ca kowicie ma o wiarygodne i dziecinne. Nie
wierz , eby sprzeczne stwierdzenia wydane przez ameryka skie w adze powietrzne (a te o których
wspomnia em, nie s w aden sposób tylko jedynymi) maj ustanowi jakikolwiek cel. Prostsze i bardziej
wiarygodne wyt umaczenie jest takie, e by y one rezultatem zmiany w ideach, czy raczej uczuciach, szefów
powietrznego dowództwa materia owego jako kursu wobec rozwijaj cych si wydarze .
CO MO EMY ZROBI ZE SPRZECZNYMI STWIERDZENIAMI SI POWIETRZNYCH USA?
Pos uchajmy z powrotem o pocz tkach Komisji Spodkowej. W czasie kiedy Forrestal podpisywa dekret na
mocy którego by a ona tworzona, tajemnicze urz dzenia by y tematem dyskusji publicznej przez dok adnie sze
miesi cy. Dat przygody Kennetha Arnolda by 24 czerwiec 1947 roku, a dekret zosta podpisany nast pnie 30
grudnia.
39
W ci gu tych sze ciu miesi cy w obiegu by y najbardziej niedorzeczne historie. Poniewa nigdy nie brakuje
jakichkolwiek lunatyków i szale ców, raporty które naprawd niepokoi y by y mieszane przez sze miesi cy z
niezliczonymi wynalazkami s abych umys ów, które by y gotowymi wytworami ofiar “spodkowej psychozy.”
Skutkiem by ca kowity chaos oraz brak mo liwo ci wspominania o spodkach nie b
c uznanym za chorego
umys owo.
Przez ten ca y czas w adze by y n kane przez ciekawych dziennikarzy. Kiedy one nie mia y adnej
odpowiedzi, by y oskar ane o zatrzymywanie informacji, do których spo ecze stwo demokratycznego kraju by o
usznie upowa nione, oraz niewykonywania pracy, za któr brali pieni dze.
W zwi zku z tym ustanowiono cia o maj ce za zadanie znalezienie odpowiedzi. Ale w przeciwie stwie do
Keyhoe wierz
e, ustanawiaj c Komisj , materia owe dowództwo powietrzne zosta o zach cone przez tylko
jedn okoliczno : “Poniewa spodki s
artem, wiemy z góry e Komisja podejmie wszystkie konieczne
techniki które szybko zdo aj wyja ni wszystkie domniemane obserwacje, czy to jako zjawiska naturalne,
produkty maj cych zaburzenia umys ów czy ca kowite zmy lenia. B dzie to kosztowa o kilka tysi cy dolarów i
wymaga o kilka miesi cy pracy, ale b dzie tanie w cenie je li pozostaniemy w spokoju.”
KONTROWERSJE WEWN TRZ KOMISJI
W pewnym sensie materia owe dowództwo powietrzne mia o racj . Komisja znalaz a doskona e
wyt umaczenia dla wszystkich przypadków, które by y zdolne do wyt umaczenia a nawet dla tych które nie by y.
Niestety, w przeciwie stwie do oczekiwa , technicy w Komisji odizolowali kilkaset przypadków które w ogóle
nie mog y zosta wyja nione, i ci sami ludzie, którzy zostali op aceni eby przekona spo ecze stwo ze nie ma
adnych takich rzeczy jak spodki, teraz zacz li w nie wierzy !
Taka by a sytuacja kiedy 27 kwietnia 1949 roku Komisja wyda a o wiadczenie w którym przyzna a si do
istnienia spodków, jak równie mo liwo ci e by y one pochodzenia pozaziemskiego. Co do tego, wed ug mojej
opinii, nie zosta o dostatecznie docenione e, pomi dzy kwietniem i grudniem 1949 roku, nie zosta a wysuni ta
adna nowa gwarancja wniosku, e to co by o niewyja nione w kwietniu, by o wyt umaczalne w grudniu.
Faktycznie, komunikat z kwietnia ju wspomina o wszystkich hipotezach zasugerowanych w grudniu< a nawet
wiczebne badania pocisków kieruj cych, balony, zjawiska astronomiczne,” i dodawa , “jednak e pozostaj
tutaj liczne niewyja nione przypadki.”
Zatem to wydaje si dosy
atwe do zrozumienia dlaczego Komisja zosta a rozwi zana w grudniu 1949 roku.
Wykona a swoj prac i nie by a d
ej potrzebna. Oczywi cie, ta praca nie by a tym samym do czego Komisja
zosta a pierwotnie wyznaczona – wytworzy ca kowite wyt umaczenie. Przez odstawienie na bok tak du ej
ilo ci niewyja nionych przypadków, wyra nie da a do zrozumienia powietrznemu dowództwu materia owemu
e pi ka by a na jego boisku. I to by a prawda.
Ci gle nie wiemy, dlaczego w adze powietrzne wyda y o wiadczenie og aszaj ce e tajemnica zosta a
wyja niona oraz przywi zano wag do czenia tego dokumentu z innym dokumentem ( ko cowym raportem
Komisji) który jawnie zaprzecza tej wypowiedzi. Widz dwa prawdopodobne odpowiedzi na t zagadk .
Pierwsza jest taka e w grudniu 1949 roku w adze powietrzne, które bez w tpienia spodziewa y si , e przy
pomocy ogromnych rodków finansowych b
cych w ich dyspozycji, osi gn sukces we wczesnej dacie w tych
przypadkach, gdzie zawiod a Komisja. Poprzez og oszenie, e wszystko zosta o wyja nione my leli oni, e po
prostu troch to uprzedzili.
Ale alternatywna odpowied , e projekty armii s niezg bione, wydaje si bardziej prawdopodobna. Znam
wojskowe drogi w Alpach które nigdzie nie prowadz .
ROZDZIA CZWARTY
BADANIA W AMERYCE UTRZYMUJ SI
JAK powiedzia em, Komisj rozwi zano i zrobiono drog dla Si Powietrznych.
Powinienem tutaj wspomnie o tym jak by em zaskoczony, kiedy prowadz c moje w asne ledztwa w
odpowiedzialnych francuskich kr gach wojskowych odkry em, ze byli oni ca kowicie nie wiadomi bada
prowadzonych przez Ameryka skie Rami Powietrzne. By em nie tylko zaskoczony ale zaszokowany poniewa
musze doda , e ca kowity sceptycyzm powszechny w tych kr gach w kwestii lataj cych spodków jest
spowodowany ca kowicie przez rozwi zaniem Komisji Spodkowej przez Si y Powietrzne 27 grudnia 1949 roku.
A to oznacza e nikt we Francji nie zada sobie trudu eby zerkn na raport wydany 30 grudnia, trzy dni po tym
jak Komisja przerwa a swoja prac . Spojrzenie na sprawozdanie rozpocz oby inny zespó my li.
Poinformowano w nim rozmy lnie, e Komisja zosta a rozwi zana wykona a swoje zadanie, podczas gdy
prawdziwy powód by w
ciwie odwrotny.
40
Dla ich o wiecenia, udziel troch informacji które, mam nadziej , sprawi
e stanie si jasno w francuskich
kr gach e Ameryka nie zadowoli a si wyja nieniem zjawiska spodków przez po prostu wzruszeniem swoimi
ramionami.
eby to zacz , jest tutaj wniosek z ksi ki profesora Menzela napisanej w 1953 roku, cztery lata po tym jak
komisja dosz a do swojego ko ca. Czytamy tam: “Je li zobaczysz lataj ce talerze, wype nij do czony formularz
i wy lij to do Technicznego Centrum Wywiadu Powietrznego w Wright Field, Dayton, Ohio. Oni b
zadowoleni gdy dostan tak informacj .”
Zatem w Wright Field, w Stanach Zjednoczonych, istnieje specjalna sekcja materia owego dowództwa
powietrznego zobowi zana do badania spodków. Ta sekcja nie jest w aden sposób bezczynna. Jedynie w trakcie
1952 roku, zbada a oko o dwa tysi ce raportów, znalaz a wiarygodne wyt umaczenie dla jakich 1200
przypadków, i sklasyfikowa a reszt jako niemo liwe do wyja nienia. To wiadczy o oko o 800 przypadkach
lataj cych spodków w jednym roku i tylko w Ameryce.
W KANADZIE
Podczas gdy Amerykanie s bardzo lakoniczni wobec ich bada , Kanadyjczycy s mniej tacy.
12 listopada 1953 roku, poni szy telegram z Ottawy by rozprowadzany przez francusk agencj prasow :
“W ci gu kilku tygodni obserwatorium które, jak si spodziewa, wyja ni tajemnic lataj cych talerzy,
rozpocznie swoj prac w Shirley Bay, oko o dwana cie mil od Ottawy. Laboratorium zosta o zaopatrzone we
wszystkie dost pne teraz narz dzia dla tego celu. B dzie ono kierowane przez Pana Wilberta Smitha, g ówny
in ynier sekcji elektronicznej w kanadyjskim ministerstwie transportu. Pan Smith poczyni poni sze
stwierdzenie: `Istnieje du a szansa e lataj ce spodki s realnymi obiektami. Istnieje szansa sze dziesi t do stu,
e s one pojazdami pozaziemskimi.`”
ROZDZIA PI TY
KOLEJNE OBSERWACJE DLA KOMISJI SPODKOWEJ
TE S bardzo liczne. Wspomn tylko kilka najbardziej nadzwyczajnych.
SPODEK PROFESORA HALLA
O 13:00 popo udniu 20 maja 1950 roku, profesor Hall, astronom z obserwatorium Lowella w Massachusetts,
bezczynnie ogl da srebrny dysk, wiec cy w wietle s onecznym, który podró owa z umiarkowan pr dko ci
na niebie. Patrzy na niego przez swoj lornetk a potem pod
za nim przy pomocy teodolitu, eby zmierzy
jego wielko oraz wyra ne zmiany pozycji. Oszacowa , e jego faktyczna odleg
rozci ga a si od jednej do
dwóch mil, jego rednica od jedenastu do dwudziestu dwóch jardów, a jego pr dko 190 mil na godzin .
Profesor Hall jako naukowiec wie, e wszystkie takie oceny mog by z e oraz e te cyfry s przybli one. Z
drugiej strony, jego opis przedmiotu jest dok adny do stopnia. Widzia on l ni cy metalowy dysk który (unikalna
cecha w obserwacjach ameryka skich) by “otoczony przez bia pian przypominaj
ubita mietank .”
26
Na
podstawie jego opisu “piana” musi zosta wyobra ona jako ma y i bardzo bia y cumulus, bardziej czy mniej
towarzysz cy przedmiotowi, czasami ponad nim, czasami z ty u, a czasami otaczaj c go niczym wata owini ta
dooko a klejnotu.
To jest oczywi cie ogromnie interesuj ca obserwacja. We my najpierw pod uwag wyj tkowe kwalifikacje
profesora Halla. W tym przypadku mo emy by ca kowicie pewni, e obserwator nie zosta zwiedziony przez
jaki znany przedmiot, który on le zidentyfikowa . Kolejna kwesti jest jasno opisu, nawet je li cyfry s
spraw otwart . Wreszcie osobliwo samego zjawiska. “Cumulus agite” towarzysz ce metalicznemu obiektowi
przy mniej wi cej dwustu milach na godzin na bezwietrznym, wyra nie niebieskim niebie, jest bardzo
niezwyk ym widokiem.
Irytuj ce jest mówi , e adne wyt umaczenie co do tego co profesor Hall widzia nie zosta o przedstawione.
Profesor Menzel, wierny swojej polityce wspominania tylko temu co on uwa a e mo e wyja ni , nie odnosi si
do tego w jego ksi
ce.
KOLEJNY WIADEK ASTRONOM
41
Profesor Menzel nie powiedzia nic o obserwacji zrelacjonowanej przez profesora Hessa z obserwatorium we
Flagstaff, Arizona.
22 maja 1950 roku, dwa dni po obserwacji profesora Halla w Lowell, Hess bada warunki meteorologiczne
kiedy zauwa
l ni cy dysk przelatuj cy w nieco spokojny sposób pomi dzy chmurami a s
cem. By on
wyra nie widoczny przy pomocy nagiego oka, ale astronom zbada go przez teleskop.
By to lataj cy talerz najbardziej klasycznego rodzaju, tzn. dysk o metalicznym wygl dzie. Poniewa chmury
nie by y g ste Hess by w stanie widzie przedmiot zarysowany zarówno naprzeciw t u bardzo bia ych chmur –
kiedy to on wygl da ciemno poniewa by w cieniu – oraz naprzeciwko tamtego niebieskiego nieba, gdzie
uderza y go promienie s
ca i wieci niczym lustro.
Profesor Hess mia doskona a okazj do zmierzenia maksymalnej wysoko ci przedmiotu, kiedy znajdowa si
on poni ej chmur, oraz znaj c wysoko i wyra
rednic , by on w stanie obliczy jego faktyczne wymiary.
Odkry on, e obiekt mia jedynie dwa jardy d ugo ci. To by ma y spodek. Ma y, ale trudny do zignorowania.
Jaki czas potem nadzwyczajna historia Hessa zacz a by omawiana w ko ach naukowych i francuski
astronom Gerard de Vaoucouleurs napisa do swojego ameryka skiego kolegi o zapewnienie e to nie by ani
aden kompletny wymys ani dos owne upi kszenie jakiego pospolitego wydarzenia. Hess powtórzy swoj
histori ze wszystkimi po danymi szczegó ami.
Nie wiem co z tego zas uguje na wi kszy podziw, odwaga Gerarda de Vaucouleursa w zainteresowaniu si
histori o lataj cym talerzu pomimo jego pozycji jako naukowca francuskiego, czy te uczciwa szczero
profesora Hessa w przekazaniu jego historii bez przesady czy ozdób.
OBSERWACJE PRZY POMOCY RADARU
Istnieje wiele legend o obserwacjach radarowych. Jedna z nich, zrelacjonowana przez pu kownika Galloisa w
trakcie dyskusji o lataj cych talerzach w Aero Club de France, jest uogólnieniem konkretnego przypadku:
“Jest ca kowicie prawdziwe,” powiedzia , “ e ekrany radarowe selekcjonuj czasami niezidentyfikowane
obiekty poruszaj ce si po niebie. Ale zawsze kiedy samolot zostanie poderwany do cigania jednego z nich a
centrum radarowe powie pilotowi `Ty mo esz go osi gn , on jest dok adnie naprzeciw Ciebie, co widzisz?`
niezmienna odpowied jest: `Nic. Nie widz niczego. Nie ma tutaj nic do zobaczenia.`
“ Te kaprysy ekranu radarowego s dobrze znane,” doda pu kownik. “Anglosascy lotnicy nadali im slangowe
imi – anio y.”
Jest to dosy prawdziwe e te “anio y” istniej oraz s dosy znajome dla operatorów radarów. Ale to jest
oczywiste e:
26
Taki pienisty, przypominaj cy ubit
mietank , czy cumulus agite”, zosta zaobserwowany we Francji przy
kilku okazjach. Teoria Plantiera jest zadowalaj cym wyja nieniem dla tego zjawiska.
1.
Przypadki, w których piloci owcy wys ani w pogoni za “anio em” odpowiadali “nie widz niczego” nie
uniewa niaj wielu przypadków, w których oni odpowiadali “widz
wiat o, dysk, etc.”
2.
Kiedy radar zachowuje si nieprzewidywalnie i wymy la przedmioty poruszaj ce si po niebie, to jest
bardzo trudno spostrzec w jaki sposób mo e on spowodowa
e inny radar znajduj cy si mile dalej
zachowuje si w ten sam sposób i rejestruje ten sam przedmiot poruszaj cy si w tym samym obszarze, z
sam szybko ci i w tym samym kierunku.
W rzeczywisto ci by y tutaj przypadki obserwacji, potwierdzonymi nie jedynie przez dwa, ale przez trzy czy
wi cej ekranów radarowych. A co z nimi?
SZTUCZKA GRANA PRZEZ CIEP E POWIETRZE
Inn legend jest ta dotycz ca inwersji temperatury. Jest to ca kowita prawda e pewna inwersja temperatury
by a pokazywana przez kaprysy radaru. Ale:
1.
Najbardziej nadzwyczajne obserwacje radarowe zosta y wykonane kiedy w ogóle nie by o inwersji
temperaturowej.
2.
Efekt odwrócenia temperatury mo e by bardzo atwo rozwi zany na ekranie radaru: produkuje ona du e
zamazane aty, które s ca kowitym przeciwie stwem do ostro skupionych “sygna ów.” “Sygna y”
spodków nie ró ni si bynajmniej od tych pochodz cych od jakiegokolwiek samolotu, za wyj tkiem
dezorientuj cych ewolucji spodków. W jaki sposób mo e profesor Menzel ( który wysun to
wyt umaczenie) zidentyfikowa obrazy radarowe przypisane do spodków jako b
ce efektem inwersji,
kiedy te obrazy radarowe s ca kowicie takie same jak te z samolotów, a inwersja nigdy nie by a b ednym
umaczeniem dla samolotu?
W CENTRUM KONTROLI W WASZYNGTONIE
27
42
W celu zrozumienia przypadków które wydarzy y si ponad Waszyngtonem w trakcie nocy z 20 lipca 1952
roku, trzeba mie wyra ny obraz sposobu w jaki operuje centrum kontroli ruchu powietrznego. Centrum kontroli
jest ca kowicie inne ani eli wie a kontroli lotów, której funkcj jest kontrolowanie l dowania i wylatywania
samolotów. Centrum kontroli, z drugiej strony, jest sekcj organizacji portu lotniczego, która “zbiera” samoloty
kiedy s ci gle daleko i kieruje z nimi ze znacznej odleg
ci (oko o 100 mil w przypadku Waszyngtonu). Pokój
zawieraj cy monitory jest zaciemniony, po to eby ich s aby niebieski blask pozostawa widoczny i tutaj
operatorzy ogl daj cy niebo nie musz rusza si z ich miejsc. Wszystko co oni musz robi to trzyma ich oczy
na ekranach. Kiedy zbli a si samolot, du a obrotowa antena na zewn trz omiata niebo przy pomocy jego fal i w
zamian dostaje echo rzucane z powrotem przez samolot. Zawsze kiedy obracaj ca si wi zka dotknie samolot,
ata w kolorze fio kowym pojawia si na ekranie. Pozycja tej aty wskazuje pozycj samolotu na niebie w chwili
kiedy dotyka go fala. Podczas gdy ata przygasa raczej powoli (zabiera to oko o minuty) a grono fal robi
ca kowite okr
enie nieba w dziesi sekund, to serie at na ekranie wskazuj kolejne pozycje samolotu za
ka dym razem kiedy jest on omiatany przez grono fal. Odleg
pomi dzy atami dostarcza danych do
obliczenia pr dko ci maszyny.
Istniej trzy ekrany radarowe w centrum kontroli radarowej w Waszyngtonie: jeden du y maj cy oko o
trzydziestu cali rednicy, który selekcjonuje wszystko w promieniu 35 mil i dwa mniejsze, te, pod aj za za
przedmiotami do odleg
ci raczej wi kszej ani eli 100 mil.
WIECZORNI GO CIE
By a 00:40. O miu kontrolerów pracowa o w pokoju radarowym, z Harry`m G. Barnes`em jako
kierownikiem. To by a jasna noc a ruch powietrzny by niewielki. Nagle, siedem okr
ych punktów, dok adnie
takich jak punkty samolotu, pojawi o si na ekranach. Barnes odnotowa
e obiekty podró owa y z umiarkowan
pr dko ci 100 – 150 mil na godzin . On by raczej zaniepokojony poni ej by o to poni ej szybko ci
jakiegokolwiek znanego samolotu i on nie by o tym poinformowany, zatem sprawdzi on swój aparat eby
upewni si
e jest we w
ciwym stanie w gotowo ci do pracy i, eby by po stronie bezpiecze stwa, zadzwoni
do innego centrum radarowego w Waszyngtonie a potem do centrum radarowego Si Powietrznych armii w
Andrews Field. Obie instytucje ju zidentyfikowa y siedmiu tajemniczych go ci, zarówno przez radar jak i przez
teodolit, tzn. ich oczyma, kiedy siedem wiate porusza o si po niebie.
Obserwuj c ewolucje dziwnych obiektów na ekranach, trzy centra zrozumia y e ich wyczyny bra y
zadziwiaj
swobod z praw mechaniki. W jednym momencie jeden z obiektów zmieni kierunek pod k tem 90
stopni nie zwalniaj c czy zakre laj c jakiejkolwiek dostrzegalnej krzywej. Troch pó niej, kolejny z
27
Patrz równie ameryka ski magazyn True z grudnia 1952 roku.
przedmiotów, równie bez widocznego zwolnienia, zrobi zwrot o 180 stopni, a to oznacza o, e przy pr dko ci
prawie 125 mil na godzin , nagle odwróci jego kurs.
W mi dzyczasie, zosta wys any samolot pilotowany przez kapitana Casey`a Pierman`a. Kieruj c si
wskazówkami radaru, oficer ruszy prosto ku jednemu z przedmiotów i ca kiem nied ugo stan wobec l ni cego
okr
ego wiat a, bardzo podobnego do tego, które Gorman ciga dwa lata wcze niej ponad Fargo. Ale kiedy
nie doszed on do punktu w którym mia zamiar zg oszenia tego co widzi do Centrum, przedmiot nagle
przyspieszy z ogromn szybko ci i znikn w ci gu kilku sekund. On nie tylko znik z zasi gu wzroku ale
przygas na ekranach radarów.
Barnes, urz dnik odpowiedzialny za centrum kontroli, powiedzia pó niej e by y tylko dwa wyt umaczenia.
Albo przedmiot wspi si pionowo z przera aj
pr dko ci i w ten sposób wyszed z zasi gu radaru, czy w
przeciwnym razie przelecia taki poziomy dystans w kilka sekund, dostaj c si poza zakres naziemnego radaru.
W obydwu przypadkach to spowodowa o szybko tego czego przypominaj
5 do 6 tysi cy mil na godzin .
Pierman, który rzeczywi cie widzia , jak przedmiot znika , stwierdzi
e odlatywa on pionowo. Jeden z
radarów w A.S.R. wykonuj cy dwadzie cia osiem obrotów na minut zamiast dziesi ciu i dlatego zdolny do
wyselekcjonowania obiektów poruszaj cych si z prawie trzykrotnie wi ksz pr dko ci od maksimum tego co
mo e dotyczy zwyk ych radarów, rzeczywi cie wykaza przedmiot znikaj cy prawie pionowo ale z lekkim
pochyleniem w kierunku pó nocno-pó nocno-wschodnim, w kierunku Riverdale. Szybko wskazana przez radar
by a troch wi ksza ni dwie mile na sekund , tzn. z grubsza by a to ilo wyliczona przez Barnes`a.
Sze innych obiektów znik o w ten sam sposób, pozostawiaj c kapitana Piermana ca kowicie zmieszanym.
Troch pó niej, kiedy on odszed , one powróci y i spokojnie kr
y ponad tym samym obszarem do oko o 3:00
rano. Wtedy dwa odrzutowce przyby y ponad Waszyngton i siedem przedmiotów znik o tak jak wcze niej.
Kiedy dwa samoloty odlecia y, tajemniczy go cie powrócili. Ale tym razem by o ich tak wiele jak dziesi z
nich. Obserwatorzy przy trzecim radarze policzyli je, obserwowali je, i pod ali za ich ewolucjami, podczas gdy
ci gle relacjonowali ich obserwacje telefonicznie.
Ten wyst p trwa do witu. Zanim on nadszed woko o ponad Waszyngton przyby samolot transportowy, i
kiedy sta si gotowy do wyl dowania, jeden ze wiec cych przedmiotów pozostawi inne i przyszed ca kiem
43
blisko. Pod
za samolotem do zasi gu kilku mil od portu lotniczego, ku zdumieniu pilota, który zauwa
go,
oraz obserwatorzy przy ekranach radarowych z trzech baz, którzy równie kierowali si za jego post powaniem.
“Jestem absolutnie pewien,” powiedzia Barnes badaczom, “ e te obiekty musia y mie jakiego rodzaju
intelekt. aden samolot który by woko o nie wykazywa preferencji do wa sania si ponad najbardziej
interesuj cymi punktami: Andrews Field, fabryk samolotów w Riverdale, Kapitolem. Jeden czy dwa z nich
kr
y przez krótki okres czasu ponad bezprzewodowymi stacjami telefonicznymi, i, kiedy tylko przylatywa
samolot, one albo odlatywa y, czy te inaczej zdo
y dosta si ponad niego jak gdyby chcia y pozna go
dok adnie.”
Te obserwacje dokonane przez g ow kontroli radarowej portu lotniczego s , oczywi cie, osobistymi
opiniami i musz zosta potraktowane jako takie. Ale one na pewno powinny zosta porównane z komentarzami
Gormana, Combsa i wielu innych, którzy otrzymali zeznania z pierwszej r ki o tych samych wiec cych
globach.
GO CIE POWRÓCILI
Sze dni pó niej, 26 lipca 1952 roku, takie same figle rozpocz y si znowu w tym samy miejscu oraz pod
tymi samymi warunkami.
Centrum radarowe by o pierwsze które zaobserwowa o wst pne “sygna y” a potem przysz a kolejno na
wie e kontroli lotów i baz wojskow Andrews Field. Jak wcze niej, obserwacje radarowe zosta y potwierdzone
przez obserwacje wzrokowe. Z ziemi, wiat a by y widziane jak przemyka y tu i tam, zatrzymywa y si , ciska y
si ponownie w ruch, ucieka y kiedy zbli
si samolot czy, odwrotnie, kierowa y si za nimi dopóki one mia y
nie wyl dowa .
Oczywi cie piloci i pasa erowie z tych samolotów równie widzieli dziwne wyczyny i, podobnie jak Barnes
sze dni wcze niej, mieli wra enie e oni widzieli “kierowane” urz dzenia.
Jednym z tych wiadków by kapitan William L. Patterson, który podró owa ponad Waszyngtonem w
samolocie odrzutowym. Zauwa
on cztery podejrzanie wygl daj ce wiat a i ruszy prosto ku jednemu z nich,
opadaj c ku niemu z pr dko ci wi ksz ni 500 mil na godzin . Ale on odlecia i Patterson nie poszed jego
ladem.
WYJA NIENIA?
W ci gu sierpnia gazety znacznie uwypukli y te przypadki, i jeszcze raz ameryka skie w adze powietrzne
by y mniej czy bardziej otwarcie oskar ane o niewykonywanie ich pracy. Je eli ka dy móg by w drowa po
niebie ponad Bia ym Domem w nocy, to na jaki cel by y wydawane miliardy dolarów na obron ? W adze
powietrzne odpowiedzia y przez wysuni cie wyt umaczenia profesora Menzela: wiec ce aty na ekranie radaru
oraz na niebie zosta y wytworzone przez inwersje temperatury w atmosferze. Podczas gdy fale radarowe s
rozprzestrzeniane w przestrzeni jak wiat o, one s naturalnym takim samym prawdopodobie stwem do
wyprodukowania iluzji. Optyczna iluzja jest analogiczna do iluzji radarowej manifestuj cej si jako “sygna
ducha” na ekranie radaru. Ponadto inwersja wyja nia du e pr dko ci i nag e zwroty, albo poniewa przedmiot
wyselekcjonowany na ziemi przy pomocy soczewek atmosferycznych sam si porusza, czy, bardziej
prawdopodobne, poniewa jest znaczne zak ócenie w warstwach atmosferycznych w których jest
wyprodukowana inwersja.
Technicy i in ynierowie w porcie lotniczym w Waszyngtonie którzy byli wiadkami zjawiska nie akceptuj
tego wyja nienia, zgodnie z Keyhoe, który rozmawia z nimi na ten temat.
28
DOCHODZENIE DONALDA KEYHOE
W ledztwie które prowadzi on dla czasopisma True, Donald Keyhoe relacjonowa
e, po to by nie zostawi
niczego przypadkowi, przywi zywa on wag do przeprowadzania wywiadów z osobami najlepiej
wykwalifikowanymi, eby okre li ilo inwersji koniecznej do wyprodukowania koncentracji wiec cych
obiektów porównywalnych ze zjawiskami zaobserwowanymi w Waszyngtonie. W biurze meteorologicznym
profesor Vaughan D. Rockne, ekspert radarowy, odpar
e on nigdy nie s ysza
eby inwersja mog a
wyprodukowa obrazy tego rodzaju na monitorze, podczas gdy profesor John Hagin, g ówny astronom a
Laboratorium Badawczym Marynarki Wojennej, powiedzia
e nawet przy jakiej ekstremalnie silnej inwersji,
takie efekty musz by bardzo, bardzo rzadkie, ale w jego opinii równoczesna obserwacja przy pomocy trzech
44
stacji radarowych, po czona ze wzrokow obserwacj
wiate z tych samych punktów, czyni niemo liwym
wyja nienie tego zjawiska przy pomocy inwersji.
Ten sam uczony, odpowiadaj c na kolejne pytania Keyhoe, zasugerowa
e nawet je li taka rzecz by aby
mo liwa, to inwersja musia aby by przy przynajmniej dziesi ciu stopniach Fahrenheita ( w przybli eniu sze
stopni w skali stustopniowej). eby sprawdzi ta opini oraz skonkretyzowan cyfr , Keyhoe poprosi Si y
Powietrzne Armii, eby wyselekcjonowa a specjalist radarowego eby przedstawi oficjalny punkt widzenia.
Si y Powietrzne Armii nominowa y majora S. Normana z kontroli lotniczej, sekcji czuwania, oraz autora pracy
na temat inwersji temperatury.
Major Norman og osi
e wysoka pr dko oraz nag e zwroty sugeruj intensywne zak ócenia atmosferyczne,
wtóruj ce inwersji maj cej przynajmniej pi a prawdopodobnie dziesi stopni w skali stustopniowej.
Uzbrojony w te cyfry, Keyhoe poprosi biuro meteorologiczne o wykresy pokazuj ce temperatur ponad
Waszyngtonem w dniach kiedy te zjawiska wyst pi y.
Inwersja nigdy nie wysz a poza pó stopnia w skali stustopniowej w nocy 20 lipca i jednego stopnia w skali
stustopniowej 26 lipca.
To znacznie rozdra ni o Keyhoe. Musi zosta przypomniane, e on prawdopodobnie wie wi cej ani eli
ktokolwiek o spodkach oprócz w adz armii ameryka skiej, e on silnie wierzy w pozaziemskie pochodzenie tych
obiektów, oraz e on nigdy nie przegapia okazji do obna ania sprzeczno ci u tych, którzy nie zgadzaj si z nim.
Teraz by tutaj przypadek w którym sprzeczno by a ra ca. Oficjalny specjalista stwierdzi , e ca kowicie
najni sza cyfra dla inwersji zdolnej do wyprodukowania takich zjawisk wynosi a pi stopni, i pomimo i
oficjalne zapisy pokazywa y, e aden takie odwrócenie nie mog o mie miejsca, to oficjalne wyt umaczenie
zosta o oparte na za
eniu – e ono by o.
INWERSJA ODRZUCONA JAKO WYT UMACZENIE
Keyhoe przedstawi potem dwa nast puj ce pytania Si om Powietrznym Armii:
1.
Czy Si y Powietrzne Armii kiedykolwiek poprosi y profesora Menzela o to czy wyja ni pewne okre lone
przypadki spodków przez teori inwersji?
2.
Je eli tak, jaki by rezultat jego wyja nienia?
Tutaj s odpowiedzi Si Powietrznych Armii, tak jak zosta y opublikowane przez magazyn True w grudniu
1952 roku:
1.
Profesor Menzel zosta poproszony eby zastosowa jego teori , do pewnych okre lonych przypadków.
28
True, grudzie 1952 rok.
2.
Profesor Menzel nigdy nie usi owa wyja ni jakiegokolwiek konkretnego przypadku.
Ja sam spyta em kilku znakomitych francuskich techników meteorologicznych, czy s dz oni e odwrócenie
temperatury mog oby wyprodukowa efekty opisane przez ró nych wiadków. Oni okazali si wysoce
sceptyczni co do mo liwo ci takiego wyt umaczenia. B dziemy o tym mówili ponownie, kiedy zajmiemy si
wiec cymi globami obserwowanymi we Francji.
INNE OBSERWACJE W AMERYCE
Ju opowiada em o obserwacjach przy bazie Goose Bay, Labrador, w 1948 roku (przypadki 188 i 189). Ta
baza wojskowa wydaje si by ulubionym miejscem spotka spodków. 19 czerwca 1951 roku, krótko po
pó nocy, czerwona po wiata pojawi a si na niebie w kierunku po udniowo – zachodnim. Zosta powiadomiony
radar w wie y kontroli lotów i wyselekcjonowa to, wysoko wspomnianego obiektu wynosi a oko o 4 tysi ce
stóp. Przedmiot pozosta czerwony i nieruchomy przez chwil , po czym nagle zmieni si na ol niewaj co bia y,
i odlecia z przera aj
pr dko ci .
Dok adnie w tym samym momencie kiedy mia a miejsce zmiana koloru, plama na ekranie sta a si bardzo
ywa. Operatorzy radarowi dobrze wiedz co oznaczaj te zmiany; wyst puj one kiedy samolot nagle zanurza
si przed obróceniem si oraz wystawia ca powierzchni jego skrzyde ku antenie radaru.
Przedmiot najwidoczniej zanurzy si przed zrobieniem nag ego zwrotu. Na pewno przyspieszy on w
ogromnym tempie i znikn migiem.
ZNOWU WHITE SANDS
Eksperymentalna baza w White Sands jest kolejnym ulubionym miejscem spotka spodków. Czytelnik
przypomina sobie e w 1949 roku najbardziej do wiadczeni obserwatorzy widzieli tam spodki poruszaj ce si z
pr dko ciami wi kszymi ani eli dopuszczalne pr dko ci. Je eli obserwacje s dok adne ( nikt ich jeszcze nie
zakwestionowa ) to znaczy, e te przedmioty mia y wszystkie cechy statków kosmicznych.
45
14 lipca 1951 roku technicy w White Sands w
nie wystrzelili do wiadczalny zdalnie kierowany pocisk, i
pod
ali za nim przy pomocy powi kszaj cy 20 razy teleskopu, kiedy zauwa yli okr
y przedmiot o wielko ci
B-29 przelatuj cy cicho przez powietrze. Okaza o si , e zdalnie kierowane urz dzenie umo liwi o im policzenie
odleg
ci do przedmiotu i wywnioskowanie jego faktycznych wymiarów.
Jak ju wcze niej widzieli my (stron 69 – wydania brytyjskiego) by o podobne zdarzenie w White Sands w
1948 roku, ale tym razem by o bardzo trudno uwierzy , e przedmiot by jedynie materializacj fal
uderzeniowych, cokolwiek to tajemnicze wyra enie mo e oznacza , poniewa faktycznie istnienie przedmiotu
zosta o ustalone przez radary dwóch samolotów odrzutowych. Zosta nawet zarejestrowany na 35 milimetrowym
filmie. Armia, jakkolwiek, nie pozwoli a na publikacj tego filmu, ograniczaj c si do stwierdzenia, e
pokazywa on owalny przedmiot, który by tak daleko, e adne strukturalne szczegó y nie by y widoczne.
SPODEK W KIRKSVILLE
Nast pnego dnia, 13 lipca 1951 roku, jaki obiekt bardzo podobny do tego z White Sands zosta
zaobserwowany w Kirksville, Missouri.
By a 21:00 i operatorzy radarowi przeszukiwali niebo kiedy tam pojawi a si plama na ekranie wskazuj ca
metaliczne cia o o wielko ci B-36. Radar zarejestrowa pr dko wi cej ni e 1500 mil na godzin . Centrum
Technicznego Wywiadu Powietrznego, ga
Si Powietrznych Armii która bada obserwacje spodków, umie ci o
ten jeden w klasie “niewyja nionych.”
SPODEK Z WRIGHT PATTERSON, OHIO
Dwa tygodnie pó niej, 1 sierpnia, dok adnie po 10:45, radar w bazie Wright Patterson wyselekcjonowa jaki
niezidentyfikowany obiekt podró uj cy na du ej wysoko ci. Widziany z ziemi, obiekt przedstawia wygl d
wiec cej kuli emituj cej jakie intensywne wiat o. Dwa odrzutowce F-86 zosta y natychmiast poderwane i
wspi y si na wysoko trzydziestu tysi cy stóp. Tam one wspó pracowa y. Obydwa mog y widzie obiekt
powy ej nich, przybieraj cy form okr
ego cia a o metalicznym wygl dzie, poruszaj cy si powoli na niebie.
eby unikn mo liwo ci zostania oszukanym przez iluzj optyczn , mira lub odbicie od ziemi, oni rozdzielili
si , eby obejrze przedmiot z ró nych k tów. Oni to zrobili, ale to nie uczyni o ró nicy; obiekt by tam ci gle,
wygl daj c dok adnie tak samo. Potem dwaj piloci za adowali ich karabiny maszynowe i rozpocz li pogo . Ich
celem by o wykonanie fotografii przedmiotu i, w razie konieczno ci, strzelenie do niego. Ale w ci gu trzech
minut spodek nagle zwi kszy szybko w znajomy sposób i znik w oddali.
Dwaj piloci, major James B. Smith i Donald J. Hemer, nie mieli czasu eby strzeli . Ale oni mieli fotografie.
Kiedy zosta y wywo ane, filmy po prostu ujawni y okr
y kszta t, bez widocznych szczegó ów strukturalnych,
dok adnie tak jak w White Sands.
BADANIA I TEORIE
Najpierw, Centrum Powietrznego Wywiadu Technicznego przyj o e to by balon. Ale:
1.
Pr dko ci zaobserwowane przez dwóch pilotów i zarejestrowane przez radar naziemny przekre laj to
wyja nienie.
2.
Bezprzewodowy balon testowy zosta wypuszczony przez biuro meteorologiczne na pó godziny przed
obserwacj . Ale bezprzewodowe balony testowe s ma e i niezdolne do wp ywania na radar w
zaobserwowany sposób.
Ostatecznie, Centrum Powietrznego Wywiadu Technicznego odrzuci o teori balonu, i ten przypadek równie
zosta sklasyfikowany jako niewyja niony.
SPODKI NOELA SCOTTA
Jednak e przypadek z Wright Patterson oznacza dat w historii lataj cych talerzy, poniewa to by o w
nie
w tym kontek cie, kiedy technik armii ameryka skiej, chemik o nazwisku Noel Scott, po raz pierwszy wysun
jego teori , e soczewki jonizowanego gazu dostarczaj wyt umaczenia. W jego laboratorium w Fort Belvoir,
Noel Scott odniós sukces w produkcji niewielkich wiec cych spodków w szczelnym szklanym naczyniu. W
rzeczywisto ci, tak naprawd eksperyment Scotta doprowadzi do ma ych soczewkowatych cia z pewnym
stopniem wiecenia, i je li takie zjawiska mog yby przemieszcza si w kosmosie, to bez w tpienia gazety
donosi yby o wielu wi cej lataj cych talerzach, ani eli oni to robi w rzeczywisto ci. Ale warunki, pod którymi
Scott przeprowadza jego eksperymenty, nie istniej nigdzie w atmosferze lub stratosferze. Wybitni naukowcy
46
przekazali swoje opinie na ten temat w niew tpliwych okre leniach. Wybitnym w ród nich jest profesor George
Ray Wait, fizyk z Instytutu Carnegie, który by przepytywany przez Keyhoe.
Francuska Meteorologie Nationale równie zaprzecza mo liwo ci e warunki atmosferyczne s zdolne do
wyprodukowania soczewkowatej jonizacji Noela Scotta. W ka dym razie, zerkni cie na fotografie opublikowane
przez Scotta czyni ca kowicie jasnym, e takie warunki nie mog zaistnie w atmosferze. W rzeczywisto ci,
spodki Scotta s produkowane w cylindrycznym szklanym naczyniu staj cym w pionowej pozycji. “Spodek”
le y bez ruchu, p asko na dnie naczynia, jego kraw dzie s dok adnie koncentryczne z bokiem szk a. Czy on
ci gle by by okr
y, je eli naczynie, zamiast by cylindrycznym, by oby równoleg
cianem? To jest wysoce
nieprawdopodobne. Zak adaj c nawet, e utrzyma by on swój soczewkowaty kszta t w jakimkolwiek zbiorniku,
to pozostaje faktem, e zachowuje on swoj centraln pozycj i dlatego obecno otaczaj cej ciany musi
odgrywa istotn rol w tworzeniu si i zachowaniu tak zwanego spodka.
I w atmosferze, gdzie nie ma nic porównywalnego z bokami szklanego naczynia, mia oby to zosta
znalezione?
Nawet profesor Menzel, tkwi cy w oczekiwaniu na klasyczne wyt umaczenie zjawiska spodków i czyni c
rzeczy nieprawdopodobne w jego post powaniu, chyba e by oby to ca kowicie niedorzeczne, zignorowa teori
Noela Scotta. Zatem musimy od
j na bok, chocia mog a ona by pomys owa.
CORAZ SZYBCIEJ
Obserwacje radarowe s teraz niezmiernie liczne. Jak powiedzia em, Centrum Technicznego Wywiadu
Powietrznego zbiera i studiuje je metodycznie, tak samo robi kanadyjskie obserwatorium w Shirley Bay i kilka
innych. Nie mog si tutaj odnie do tych wszystkich zapisów. Wiele z nich jest utrzymywanych w tajemnicy,
czy to dlatego e badania s ci gle rozwijane, lub te z innych bardziej tajemniczych powodów. Ale nie
powinienem pomin dwóch spektakularnych obserwacji, wyró niaj cych si przez szczególnie dok adn
obserwacj oraz olbrzymi pr dko przedmiotów.
METEOR Z CONGAREE
Rankiem 20 sierpnia 1952 roku, obserwatorzy radaru w bazie przechwytuj cej w Congaree, Karolina
Po udniowa, obserwowali niebo kiedy nagle monitor wyselekcjonowa jaki obiekt na po udniowych wschodzie
mniej wi cej w odleg
ci 60 mil. Przez oko o trzy minuty kolejne “sygna y” na ekranie ledzi y trajektorie,
która sugerowa a szybko wi ksz ani eli 4 tysi ce mil na godzin . Na koniec trzech minut obiekt znik ,
pokrywszy wi cej ni 180 mil. Obawiam si , e by o tam troch zaniedbania w obowi zkach bazy
przechwytuj cej, lub tez spad samolot który próbowa schwyci meteor. Je li by to si zdarzy o we Francji, to
ten meteor móg by przemierzy kraj z jednego brzegu do drugiego w ci gu dziesi ciu minut.
Centrum Powietrznego Wywiadu Technicznego umie ci o ten przypadek w kategorii niewyja nionych.
NOCNE SPOTKANIE PONAD ZATOK MEKSYKA SK
Mo na zauwa
e wiadkowie pojawiania si lataj cych talerzy cz sto odnosili wra enie, e kto
zwinniejszy czy bardziej sprytniejszy ni oni naigrywa si z nich. Mo na powiedzie
e spodki maj kapry ne i
szczególne poczucie humoru, co pomi dzy kotem bawi cym si z mysz i kaprysami kokietowania. Ale czy oni
podzielaj okrutne kocie instynkty? Z pewno ci nie. Naszym ród em informacji jest oficer który mia ka dy
powód eby uwierzy pewnego razu, e zosta zaatakowany przez formacj spodków.
Jest to kapitan Coleman, obserwator radaru na B-29 z armii ameryka skiej. Oko o 5:25 6 grudnia 1952 roku,
jego samolot lecia na wysoko ci 18 tysi cy stóp ponad Zatok Meksyka sk . Ksi yc wieci jasno a wielki
samolot znajdowa si oko o 90 mil od wybrze a Luizjany, kiedy on nagle zobaczy na swoim monitorze
charakterystyczny “sygna ” jakiego obiektu poruszaj cego si na niebie. Przez u amek sekundy my la on e to
by samolot, ale drugi “sygna ” (b
cy nast pstwem drugiego przetoczenia si grona fal ponad przedmiotem)
by tak daleko od pierwszego, e zosta on oszo omiony i wisia ponad ekranem, wstrzymuj c swój oddech.
Gdzie by by trzeci “sygna ?” Sekund pó niej trzeci “sygna ” poczyni swoje pojawienie si . Nie by o
tpliwo ci co do tego. Nie by o nic z ego z jego wzrokiem. W ci gu kilku sekund obiekt skrzy owa monitor i
zarejestrowana pr dko by a wi ksza ni eli pi tysi cy na godzin .
Najpierw Coleman pomy la
e trzy radary B-29 by y le ustawione. On zresetowa je i nie d ugo jak on to
zrobi dozna on szoku jego ycia dostrzegaj c cztery inne przedmioty krzy uj ce jego ekrany w tej samej
szybko ci.
Za oga B-29 us ysza a jego krzyki i poczyni a pierwsze zerkni cie przez iluminatory. To co oni zauwa yli to
by dziwny niebieskawy przedmiot, emituj cy przy mione wiat o, poruszaj cy si wzd
niewiarygodnie
47
szybko pod bombowcem. Odlecia on tak szybko, e m czy ni nie mieli czasu eby wytworzy dok adne
poj cie co do jego kszta tu i, poniewa zbli
si z przodu moment kiedy mieli jego najlepszy widok by
równie momentem kiedy znik .
Oni mieli jedynie czas eby odzyska ich oddech kiedy trzy inne przedmioty pojawi y si na ekranie radaru.
Dysz c ze strachu i przyklejeni do iluminatorów, oni my leli e przysz a ich ostatnia godzina. Trzy obiekty w
linii przed nimi przelecia y prosto przy B-29!
To co si wydarzy o udowadnia e spodki, je li czasami nie strasz ludzi przy pomocy ich dowcipów, to nie
pragn ich adnej szkody. Jeden za drugim trzy przedmioty uczyni y pszczel lini przed B-29, ale kiedy tylko
mia y si z nim rozbi , skr ci y gwa townie pod niewiarygodnie ostrym k tem i znik y pod k tem prostym w
ciemno ci.
M czy ni patrzyli na siebie os upiali. Co do licha na Ziemi mog o odprawia tak fantastyczne sposoby? To
trwa o oko o sze ciu minut, ale wszystko zdarzy o si tak szybko, ze by o to ca kowicie niemo liwe dla
ludzkiego umys u, eby to ogarn . Kiedy m czy ni w podnieceniu zasypywali siebie pytaniami, by kolejny
okrzyk od Colemana:
“Uwa ajcie! Tutaj jest kolejne pi !”
Tym razem oni dostrzegli tylko dwa z pi ciu, prawdopodobnie z powodu wzgl dnej pozycji samolotu. Ale
oni dostali prawdziwy spektakl na ekranie. Tam na nim Coleman zobaczy pi obiektów zbiegaj cych si ku
jego centrum (co oznacza o dalej B-29) przy pi ciu tysi cach mil na godzin , unios y si ostro w gór kiedy
szósty i o wiele wi kszy obiekt wszed w zasi g wzroku, a potem nagle ten szósty ruszy za nimi i po czy si z
nimi. Wszystko co pozosta o by o jedn du plam , która kontynuowa a swoj podró i znik a z ekranu, ci gle
utrzymuj c pr dko 5 tysi cy mil na godzin .
Reszta podró y B-29 by a niezak ócona. Nic wi cej nie pojawi a si na ekranie czy na niebie. Co to wszystko
mog o znaczy ? Powietrzne Centrum Wywiadu Technicznego wydawa o si szczególnie zainteresowane
histori , ale nie mog o zaoferowa
adnego wyt umaczenia. Na ko cu relacji podanej przez za og , Keyhoe
znalaz werdykt ATIC – Centrum - :
“Wszystkie mo liwo ci jakiegokolwiek naturalnego zjawiska zosta y rozwa one. Wniosek: pochodzenie
nieznane.”
Keyhoe osobi cie uwa a, e znaczenie manewrów i ewolucji zauwa onych przez za og B-29 jest wyra na.
Przez nadzwyczajn szans radary samolotu zaobserwowa y wspólne dzia anie pomi dzy ma ymi spodkami i
jednym du ym. Ma e niebieskawe przedmioty wal ce si w kierunku B-29 by y maszynami pomocniczymi,
zdalnie sterowanymi z jednej centralnej o ogromnej wielko ci. Oni zbli yli si do B-29 w celu obserwacji i
potem, spe niwszy swoj misj , ponownie cz c si z centraln maszyn . Oczywi cie to wszystko jest tylko
teoretyczne, i tu dochodzimy do silnego punktu teorii.
Kiedy profesor Menzel czy armia ameryka ska, czy jakikolwiek inny ekspert czy technik zasugeruje
naturalne wyja nienie zjawiska spodków, to jest przy apany na s abo ci. Z jednej strony, jego wyja nienie musi
mie w
ciwy szacunek dla faktycznego materia u dowodowego i “ratowa twarz” jak powiedzia Platon. Z
drugiej, musi on by w stanie pogodzi to z ustalonym zjawiskiem naturalnym lub teoriami naukowymi.
Wyja nienia tego rodzaju s cz sto jak koc który jest zbyt krótki. Je li wci gniesz go do Twoich ramion,
pozostawi Twoje stopy nie zakryte. Je li my lisz o jakim dobrze znanym zjawisku zwi zanym z niebem, to
znajdziesz e to nie pasuje do tego co zobaczyli wiadkowie. A je li to naprawd zgadza si z histori
wiadków,
to jest to atwo odsuwane na bok przez naukowców.
W
nie dlatego obawiam si jest atwo skrytykowa i generalnie zburzy te wyt umaczenia zjawiska
spodkowego, które cz si z naturalnymi znanymi zjawiskami. W mojej opinii, na przyk ad, nigdy nie b dzie
mo liwe znalezienie zadowalaj cej konwencjonalnej opinii przypadku Mantella, poza naci gni ciem kocu i
odrzuceniu 90 procent materia u dowodowego.
Keyhoe nie niepokoi si o to, eby musia sprawi
eby koc pokrywa zarówno fakty jak i konwencjonaln
nauk . On nie robi adnej próby eby ratowa to drugie. I, naprawd , musi zosta wzi te pod uwag , e ca y
naukowy post p w historii, zosta osi gni ty przez tego rodzaju wyzwania. Dzie przychodzi kiedy nie ma
adnej alternatywy, ale ma wybór pomi dzy prawdami dotychczas tak mocno ustalonymi oraz jakim faktem,
który nie mo e zosta wyja niony z daleka. W tych przypadkach nie mo e by
adnego niezdecydowania.
Problem ze spodkami jest taki, e nie ka dy jest jeszcze przekonany, e nie mog one zosta wyja nione z
daleka. To nie jest na pewno b d Keyhoe. Odwrotnie, by oby to tak samo z e jak krytykowanie profesora
Menzela za pozostawienie nie obróconego kamienia eby wyja ni wszystko z dala.
W kryminalnym procesie s dowym jest istotne eby zaskar aj cy i obro ca To jest sposób w jaki wynurza si
prawda.
Dotychczas zajmowa em si jedynie materia em dowodowym, który wydaje si by w granicach
prawdopodobie stwa. Ale jest tutaj dowód innego rodzaju.
48
Jest tutaj chora paplanina opowiedziana przez George`a Adamskiego, pewnego Amerykanina o polskim
pochodzeniu, w jego ksi
ce Lataj ce Spodki Wyl dowa y. Opowiada on o tym jak spodek wyl dowa przed
jego samymi oczami. Wysiad z niego jaki mieszkaniec Wenus, wysoki i blondw osy, z niebieskimi oczyma.
On i Adamski przeprowadzili rozmow przy pomocy telepatii. Wydaje si
e ludzie na Wenus s znacznie
zaniepokojeni g upotami mieszka ców Ziemi i oni nawet trzymaj nas pod obserwacj . To spotkanie mia o
miejsce 20 listopada 1952 roku, a dwadzie cia trzy dni pó niej, Wenusjanin mia zaaran owa spotkanie, oni
mieli si spotka ponownie na pustyni w Arizonie. Powierzy on informacje Adamskiemu, który ten drugi nie
potrafi jeszcze odcyfrowa . (Jest reprodukcja tej informacji w ksi
ce Adamskiego, i jest ono, nie do
odszyfrowania, jak kto móg by oczekiwa .) Adamski wzi równie jego odciski stóp (równie
wyprodukowane w ksi ce) i tak dalej.
Ksi ka zawiera równie kilka bardzo wyra nych fotografii spodka z Wenus. To jest jakiego rodzaju szklany
klosz, z przysadzist wie yczk na szczycie i rz dem otworów.
Dobrymi reprezentantami bardziej drastycznych historii spodkowych s raporty o domniemanych szcz tkach
spodka znalezionych na Spitzbergenie, rozbitym spodku znalezionym w Nowym Meksyku, w którym w
ciwie
mia o zosta znalezionych pó tuzina trupów maj cych trzydzie ci sze cali wzrostu, oraz cz owieku ze spodka
przejechane przez kierowc , który zabra swoj ofiar do lekarza. Ten drugi, przygl daj c si w zdumieniu
ma ym zw okom z najbielsz z bia ych skór, zako czy to zauwa aj c, e by to rezus, którego kierowca,
praktyczny artowni , dok adnie ogoli , po odci ciu jego ogona.
CZ
DRUGA
ROZDZIA PIERWSZY
SPODKI PONAD STARYM WIATEM
NADSZED teraz czas do przemierzenia Atlantyku, poniewa chocia Stany Zjednoczone by y miejscem
pierwszych zarejestrowanych obserwacji, to nie powinno si przypuszcza
e Ameryka korzysta a z preferencji.
Przeciwnie, cz
z europejskiego materia u dowodowego jest bliska dostarczenia dowodu naukowcom, e
spodki rzeczywi cie istniej . Ale dot d nie zrobiono adnego oficjalnego badania, oprócz tego dokonanego przez
Brytyjczyków, którzy ich odkrycia utrzymuj w tajemnicy. Zatem druga cz
tej ksi ki by mo e b dzie
troch mniej formalna ni pierwsza, moim celem b dzie przegl d argumentów i rezultatów moich w asnych
analiz. Ale, je li jest to sygna o troch wi cej wysi ku ze strony czytelnika, to przynajmniej b dzie mia on
mo liwo przedstawienia jego w asnych wytworzonych opinii, poniewa kiedy przeczyta on przedstawione
przeze mnie przypadki, b dzie on wiedzia o nich prawie tak du o jak Ja to robi .
Bardzo du a ilo obserwacji zosta a zrelacjonowana po tej stronie Atlantyku, i koniecznie musia em zrobi
wybór. Je li metoda przyj ta do zajmowania si przy kilku z tych przypadków zosta a by zaadaptowana do
wszystkich, to wymaganych by oby kilka tomów. Przy swoim wyborze kierowa em si dwoma dominuj cymi
okoliczno ciami:
1.
Kwalifikacjami obserwatorów: naukowców, meteorologów, lotników, wojska, etc. W tych przypadkach
jest jaka gwarancja, e dowód jest godny zaufania. One tworz wi kszo .
2.
Du a ilo
wiadków. Musz przyzna , e przypadki w czone z tego powodu nie udowadniaj zbyt
wiele. Ale je li te pierwsze s prawdziwe, te drugie s prawdopodobne; zatem mo emy si du o o nich
dowiedzie . Dowód przekazany przez celnika z Marignane wpada do tej kategorii.
MUSSOLINI ZASKAKUJE SOJUSZNIKA
W pa dzierniku 1935 roku, W ochy rozpocz y inwazj na Etiopi . Addis Abeba, stolica kraju, oczekiwa a
nalotów. Pewnego pa dziernikowego dnia, Pierre Ichac, podró nik afryka ski, spacerowa po ulicach, a jego
aparat fotograficzny by zawieszony jak zwykle przez jego ramiona. Przy przekraczaniu drogi jego uwaga
zosta a przyci gni ta przez zachowanie si t umu. A dy gapi si w gór i wskazywa na co na niebie, “W osi!”
oni wykrzykiwali.
Ichac sam spojrza w gór . Oczekiwa on dostrze enia samolotu, ale tam nie by o samolotu. Srebrny dysk
unosi si bezruchu na jasnym niebieskim niebie. Ichac natychmiast przygotowa jego aparat fotograficzny, ale
wizjer pokaza mu e obiekt by zbyt ma y. Fotografia pokaza aby jedynie zamazan , prze wietlon plam .
Zatem skierowa on swój aparat fotograficzny na t um i sfotografowa pierwszych wiadków zjawiska które,
dwana cie lat pó niej, mia o spowodowa tak wielki strumie atramentu.
49
Dysk by ca kowicie nieruchomy, i pozostawa taki przez bardzo znaczny czas. Ichac straci zainteresowanie
nim i tak samo poczynili Etiopczycy, kiedy zauwa yli e nie spad y adne bomby. W rezultacie nikt nie widzia
jak odlatywa . W jednym momencie on tam by i w nast pnym ju go tam nie by o.
Pierre Ichac jest in ynierem. Uwa a on, e nieobecno ruchu zaprzecza idei e móg by to by balon
sonduj cy; jakkolwiek wydawa si to by dysk, nie kula.
To wydarzy o si w 1935 roku. Czy ju zosta zaobserwowany spodek? Obserwacja by a zbyt nieokre lona,
eby zagwarantowa okre lon odpowied . Ale kilka lat pó niej takie samo zjawisko mia o zosta
zaobserwowane na Saharze, a tym razem nie by o adnej niepewno ci.
TAJEMNICA SAHARY
Ouallen jest usytuowany w Adrar-En-Abnet, w sercu pustyni, 170 mil na po udnie od Aolef i tylko 100 mil
od Zwrotnika Raka. Jest to odizolowany przesy owy fort zbudowany w pobli u studni na boku staro ytnego
Kasbah, u ywany jako stacja zmianowa dla Souda skich karawan.
29
Ska y bezpo rednio oddzielaj to od
wschodniego ko ca Tanizruftu.
W 1942 roku niewielki oddzia z
ony z dziesi ciu
nierzy, dwóch operatorów radiowych oraz meteorolog
o nazwisku Martin obj li garnizon. 4 kwietnia, oddzia dowodzony przez kapitana Louisa Le Prieur`a przyby z
po udnia z intencj pozostania przez trzy tygodnie.
“Byli my tam przez kilka dni,” opowiada kapitan Le Prieur, “kiedy pewnego poranka meteorolog N.C.O
przyby i zwróci moj uwag na jakiego rodzaju `planet ` która pojawi a si na pozbawionym chmur niebie
dok adnie ponad bordj. Obiekt by widoczny dla nagiego oka i wygl da niczym ma a aluminiowa kruszyna.
By o tam nas oko o czterdziestu i widzieli my to ca kiem wyra nie, poniewa atmosfera by a perfekcyjnie jasna.
“Kiedy zbadali my to bardziej dok adnie przy pomocy naszych polowych lornetek i teleskopu z teodolitu,
`planeta` wygl da a niczym ma y ksi yc czy pi ciofrankowa moneta. Mia blady metaliczny b ysk i wydawa
si by zawieszony na wysoko ci od 15 do 18 tysi cy stóp.
30
“To wydawa o si by bez ruchu, ale wyd
one badanie przy pomocy teodolitu ujawni o, e wolno rotowa .
Policzyli my trzy ca kowite obroty w ci gu o miu godzin.
29
Patrz Bulletin des Liaisons Sahariennes z grudnia 1953 roku. Chodzi o pogranicze Algierii i Mali.
30
Oczywi cie, to jest ca kowicie subiektywne uczucie, poniewa nie by o adnej okazji do pobrania pomiarów.
“Nast pnego ranka by on tam ci gle bezpo rednio powy ej, i zacz li my uwa
to za pewne, przyjmuj c e
musi to by zab kana gwiazda lub nowy satelita przyci gni ty przez grawitacyjne przyci ganie Ziemi,
poniewa w tamtym czasie nie s yszano o lataj cych talerzach.
“O wicie trzeciego dnia, nie by o po nim ladu.”
EKSPERCI I SPODKI W 1942 ROKU
Kapitan Le Prieur wys
potem telegram do krajowych w adz meteorologicznych w Algierze relacjonuj cy
co widzia i prosz cy o jakie wyja nienie.
“Skonsultowano si z uniwersytetem w Algierze,” relacjonowa on, “poniewa jaki czas pó niej oni
poinformowali nas e obiekt który widzieli my by niczym innym poza planet Wenus.
“To wyja nienie uderzy o w nas jako niespodziewane i nieprawdopodobne, poniewa gwiazda nie mo e
pozostawa przez ca e dwa dni w tym samym miejscu, dok adnie powy ej oraz tak blisko eby mog a by
zbadana w wolnych chwilach przy pomocy zwyk ego teleskopu! Cz sto zastanawia em si co mog oby by
natur i pochodzeniem dziwnego dysku z metalicznym blaskiem, oraz co mog o sk oni go do pozostawania na
niebie ponad tym pó ksi ycowym krajobrazem Sahary, gdzie nie ma nic interesuj cego do ogl danie poza
bordj – obóz. Czy by a to blisko jego krótkofalowego nadajnika, czy te z
a elaza w In Ziza, 15 mil na
po udnie (które dobrze mog yby by centrum wielkiej aktywno ci magnetycznej), czy te by o to jedynie z
powodu niewyt umaczalnej przypadkowej akcji?”
DZIESI
LAT MIN
O. EKSPERCI I SPODKI W 1953 ROKU
Kapitan Le Prieur jest zbyt uprzejmy kiedy mówi e o wiadczenie e obiekt by gwiazd Vega jest
“niespodziewane i nieprawdopodobne.” Naprawd nieprawdopodobn cech jest to, e jakikolwiek naukowiec
móg zaoferowa tak sugesti . Jest ca kowicie trudno uwierzy , eby jakakolwiek zdrowa psychicznie osoba
bieg a w astronomii, która widzia a jak przedmiot wieci bezpo rednio powy ej przez 48 godzin,
powiedzia aby: “To by a gwiazda.” Odk d rozpocz si
wiat, by a tutaj tylko jedna okazja w której gwiazda
zosta a zatrzymana na swoim codziennym kursie. Wydarzenie by o najwi kszym cudem. Gwiazd o której
50
mowa by o S
ce. Twórc cudu by Jozue. To wydarzy o si kilka tysi cy lat temu i jest ci gle dyskutowane. W
jaki sposób imi drugiego Jozuego który zatrzyma gwiazd Vega na niebie ponad Sahar na 48 godzin zosta o
zapomniane tak szybko? Historia niestety nie zarejestrowa a tego, zatem nie mog przekaza tego przysz ym
pokoleniom eby oddawa y temu cze .
Kolejne wyt umaczenie zosta o zaoferowane przez M. Dubief`a, z algierskiego instytutu meteorologii i fizyki
Ziemi:
“Dobrze pami tamy jak otrzymali my kilka lat temu telegram na temat tej obserwacji. Po zasi gni ciu opinii
na jej temat, udzielili my odpowiedzi, e to musia a by planeta Wenus. Kto jeszcze musia powiedzie , e to
by a Vega. Je eli nasza teoria jest poprawna, to musia a by ona obserwowana jak podró owa a powoli na
zachód w ci gu dnia. My leli my, i nadal my limy, e jest to jedyne rozs dne wyt umaczenie, podobne
nieporozumienie powsta o w obserwatorium w Tamanrasset w 1933 roku, na trasie balonu sonduj cego na du ej
wysoko ci. Przy tej okazji pomylili my bia y balon za którym pod ali my z planet o której mowa. Dopóki
obserwuj cy nie uzmys owi sobie swojego b du, pod ali my za planet a do zmroku.
“Wenus jest ca kiem widoczna dla nagiego oka w szerokim wietle dziennym kiedy niebo jest bardzo czyste,
ale tylko kiedy jej przybli ona pozycja jest znana. Bez bycia zbyt pewnymi s dzimy, e jest to jedyne
przekonuj ce do wiadczenie w tym momencie.”
Mo emy by wdzi czni za to, e profesor Dubief jest umiarkowanie ostro ny i rozpoczyna jego o wiadczenia
przy pomocy takich wyra
jak “Je li nasza teoria jest poprawna”...”bez bycia zbyt pewnymi...” Jest tak
równie , poniewa jego wyt umaczenie nie wyja nia niczego, chyba e zaczniemy ca kowicie ignorowa sedno
stwierdze kapitana Le Prieur`a i jego czterdziestu ludzi.
Rdzeniem ich materia u dowodowego by o to: okr
y, wiec cy obiekt, wystarczaj co szeroki eby móg
by wyra nie obserwowany przy pomocy polowych lornetek, wisia przez dwa dni dok adnie ponad Ouallen,
jego jedynym ruchem by obrót wokó jego w asnej osi dostrzegalny tylko przez teodolit. W trakcie o miu
godzin okr
y przedmiot opisa trzy ma e okr gi na niebie.
Co wytwarza przypuszczenie M. Dubief`a? Otó je li jego teoria jest poprawna, przedmiot musia wolno
podró owa na zachód w ci gu dnia. Czy przedmiot podró owa na zachód? Nie robi tego. Czy Wenus mo e
opisa trzy ma e okr gi wokó zenitu w trakcie o miu godzin? Nie mo e. I czy ta sama planeta mo e pozostawa
w tym samym miejscu przez 48 godzin? Oczywi cie, ale tylko na rozkaz Jozuego. I to w aden sposób nie jest
pewne, eby Bóg upowa ni go do wydania go po raz drugi.
Ale musimy by powa ni. Czy teoria Wenus jest bardziej prawid owa ni Wegi? Ca kowicie nie w przypadku
który rozwa amy. Mo emy jedynie szanowa M. Dubief`a za jego rozwag . On w pe ni zrozumia
e jego teoria
by a daremna, chyba e kapitan le Prieur i jego ludzie mieliby albo nie u
w
ciwie ich oczu lub te nie
podali dok adnego opisu tego co widzieli.
Jako warto ich materia u dowodowego powinni my odnotowa ilo
wiadków, wysokie kwalifikacje
niektórych z nich, to e by y dost pne oraz zosta y u yte lornetki polowe i teodolit, oraz e przedmiot by pod
obserwacj przez wyj tkowo d ugi czas. Kapitan Le Prieur powiedzia nam, e jednego razu teodolit by
ywany przez osiem kolejnych godzin.
Je li chodzi o dok adno sprawozdania, rzucane na to w tpliwo ci pokazuj jedynie e, w najlepiej
zademonstrowanych przypadkach lataj cych spodków, sceptyk jest z zasady na d
sz met , zawsze
doprowadzany, do nazwania wszystkich wiadków k amcami. Jest to atwe wyj cie, które atwo upraszcza
spraw .
To mo e by zdumiewaj ce dlaczego M. Dubief wybra Wenus. Przyznaje on, e tak dawno jak w 1933 roku,
on pomyli balon z Wenus. Dziwaczne wyt umaczenie! Kto móg by pomy le , e jego poprzedni b d
uczyni by go ostro niejszym.
Taka jest sprawa Ouallen. Co za rozczarowanie dla ka dego ch tnego eby zg bi tajemnic spodków! Je li
tajemniczy przedmiot wybra by na wiadka jego demonstracji jakie obserwatorium a nie samotny bordj, to teraz
archiwa spodkowe zawiera yby szczegó owe fotografie, analizy spektrograficzne i, faktycznie, bardziej czy
mniej wszystkiego czego nam teraz brakuje. Czy opuszczona wie zosta a wybrana przez czysty przypadek. Czy
kiedykolwiek b dziemy wiedzie ?
Jakby nie by o, jest przynajmniej jeden element o kapitalnym znaczeniu w obserwacji z Ouallen – data.
Podobnie jak obserwacja z Addis Abeby ta obserwacja sprawia wysoce nieprawdopodobnym ziemskie
pochodzenie spodków. Je eli te przedmioty nie tylko nawiedza y niebo w 1942 roku, ale tak dawno jak w 1936
roku, to istnieje du a szansa e one przybywaj , czy w jaki proporcjach niektóre z nich, sk dkolwiek.
Ograniczam to moje uogólnienie wobec nadrz dnego obowi zku nie przekre lania jakiegokolwiek mo liwego
wyt umaczenia.
OBSERWACJE DOKONANE PRZEZ INSTYTUT METEOROLOGICZNY W AFRYCE PÓ NOCNEJ
51
To nie jest zadziwiaj ce, e sama natura ich pracy czyni meteorologów i lotników faworyzowanymi
obserwatorami oraz najbardziej prawdopodobnymi do otrzymania wizyty ze strony spodków. Fakt, ze s oni
specjalistami przejawia si w jako ci ich materia u dowodowego oraz w pow ci gliwo ci ich komentarzy. M.
Ducasse, in ynier i generalny delegat z pa stwowej meteorologii z Afryki Pó nocnej, zwróci moj uwag na
nadzwyczaj umiarkowane komentarze w niektórych dokumentach, które przys
do mnie, co zacytuj :
“Powinno zosta zauwa one e meteorologowie, chocia ich praca z konieczno ci obejmuje obserwacje i
badanie zjawisk w ziemskiej atmosferze, nie s a priori bardziej wykwalifikowani ani eli inni obserwatorzy –
szczególnie astronomowie – do zidentyfikowania i wyja niania spodków. Nawiasem mówi c, to jest
zdumiewaj cy fakt, e odk d spodki zosta y po raz pierwszy zaobserwowane, adne z wielkich
mi dzynarodowych cia które koordynuj narodow aktywno na polu meteorologii ( wiatowa Organizacja
Meteorologiczna) czy aeronautyki (Mi dzynarodowa Organizacja Lotnictwa Cywilnego) nie poczu y si
wezwane do wykonania jakiejkolwiek rekomendacji czy wskazania swoich ycze w odniesieniu do obserwacji
spodków.
“Mog doj do konkluzji zauwa aj c, e powa ne opisy które mog zniekszta ci opisy nawet
najuczciwszych wiadków, udowadniaj konieczno ekstremalnej ostro no ci w przygotowywaniu nawet
najprostszych danych spodkowych i a fortioti w nakre laniu wniosków z nich. Z takim punktem widzenia w
umy le, towarzysz ce dane nie powinny by uwa ane za prawdy naukowe, ale jedynie jako subiektywne
wra enia i interpretacje obserwatorów nie osobliwie wykwalifikowanych przez ich trening obowi zki eby
identyfikowa spodki.”
Pomy la em e jest wskazanym powielenie ostrze enia M. Ducasse`a, poniewa daje ono jakie poj cie o
ca kowitej panice w wiecie uczonych, z któr prawdziwie obiektywni eksperci (tacy jak sam M. Ducasse)
musieli sobie poradzi kiedy oni zaryzykowali zainteresowanie si kwesti milczenia mi dzynarodowych cia co
do kwalifikacji wiadków – ( czy astronomowie s lepiej wykwalifikowani ani eli meteorologowie?). Nawiasem
mówi c, jakie
po dane kwalifikacje w tej bran y spodkowej, zjawisku nieznanym dla podr czników? Ale
ograniczenia j zykowe w sprawozdaniach nie powinny zosta potraktowane jako pomniejszenie ich warto ci
jako dowodu. Ca kiem przeciwnie.
Tutaj, teraz, jest kilka z przypadków obserwacji lataj cych spodków dokonanych przez meteorologów w
Afryce Pó nocnej.
26 lipca 1952 roku, w Palat, departament Oran. O 22:45 wiec cy obiekt poczyni swoje pojawienie si na
po udniowo wschodniej cz ci nieba. Jego kszta t sta si wyra niejszy, kiedy przyby bli ej. Podobnie jak
obiekt widziany w Ameryce przez astronoma Tombaugha, by on niczym cygaro. Skrzy owa niebo i znik w
kierunku pó nocno zachodnim. Byli czterej godni zaufania wiadkowie. Obiekt nie zidentyfikowany.
10 pa dziernik, 1952 roku, centrum meteorologiczne Sully w pobli u Sidi-Bel-Abbes. Kolejne lataj ce
cygaro. Przelecia o bezpo rednio w górze. Niezidentyfikowane.
14 pa dziernik, 1952 roku, a Ain El Arab, w pobli u Konstantyny. O 19:30 wiec cy dysk przekroczy niebo
z zachodu na wschód. Klasyczny opis lataj cego spodka. Niezidentyfikowany.
5 maja 1953 roku, w Tabarourt, w Grande Kabylie w departamencie Konstantyny. Ta obserwacja jest nieco
dziwna. To by a 16:45 kiedy bia a smuga zacz a by widoczna na wschodzie na du ej wysoko ci. Obiekt który
produkowa by niewidoczny. Smuga przemierzy a niebo ze wschodu na zachód, bezd wi cznie, z
umiarkowan pr dko ci . lad nie powi ksza si i zmienia kszta t niczym smugi kondensacyjne. Jedynie
zanika po pi ciu minutach. Obiekt niezidentyfikowany.
Powinno zosta odnotowane e meteorolog który poczyni t obserwacj nie zidentyfikowa bia ej smugi jako
jakiego pospolitego ladu kondensacyjnego. (Meteorologowie s zawsze zainteresowani takimi ladami,
poniewa ich wygl d jest pouczaj cy). Jego sprawozdanie mówi o “dymie.”
“Czy to mog a by rakieta wystrzelona z jednego centrów na Saharze nale
cych do sekcji nap dów
specjalnych?” zapyta em si kogo kto mia wiedz o tym. “Jest Pan sporym optymist my
c e cokolwiek
wystrzelonego z któregokolwiek z tych centrów mog oby dosta si tak daleko jak tu,” odpowiedzia .
Nast pne sprawozdanie jest niew tpliwie najbardziej interesuj ce z ca ej serii. To obejmuje dwie obserwacje
a s ynne “cumulus agite” profesora Halla powraca w bardzo oryginalnej formie, nieuchronnie przypominaj c
teori kapitana Plantiera.
31
5 listopada 1953 roku, w Tixter, w pobli u Bordj-Bou-Arreridj, departament Konstantyny: Sedno raportu jest
jak poni ej:
“O 1:30 odnotowali my d ug , prost smug na wschodnim niebie. By a wiec ca i prawie pionowa.
Znajdowa a si pod k tem 45 stopni wobec horyzontu kiedy zosta a zaobserwowana po raz pierwszy, ale kiedy
znika a w chmurach k t wynosi oko o 25 stopni. Ca a smuga pozostawa widoczna przez oko o pi minut. Jego
ród em wydawa a si by wolno opadaj ca pó kula, pozostawiaj ca za sob
lad podobny do tych z
52
fajerwerków. Przybli ona odleg
i wysoko , 50 kilometrów i dziesi tysi cy metrów odpowiednio. To
zjawisko by o równie obserwowane przez du ilo mieszka ców Tixter i Bordj-Bou-Arreridj.”
Raport dodaje: “To jest nadzwyczajne, e tego samego dnia i praktycznie o tej samej godzinie podobne
zjawisko zosta o zaobserwowane w Saint Eugene, w pobli u Algieru, przez rodzin M. Bocheta, in yniera
zatrudnionego przez pa stwow meteorologi . W pewnym punkcie szlaku by wsteczny zwrot, który móg by
niczym wi cej ni sztuczk perspektywy.”
W jaki sposób obserwacje z 5 listopada 1953 roku zostan zinterpretowane? eby dosta jaki pomys
musimy najpierw przeanalizowa dok adniej cyfry podane w sprawozdaniu. W odleg
ci 30 mil przedmiot
zszed z k ta 45 do jedynie 25 stopni, tzn. przeby pionow k tow odleg
20 stopni. Obserwatorzy dawali
równie wysoko ci znaczenie które nie jest przedstawione wyra nie. Czy 33 tysi ce stóp to by a wysoko na
której obiekt znik w chmurach? To jest prawdopodobne: jego k t w odniesieniu do horyzontu wynosi w tym
momencie 25 stopni. A zatem k towa wysoko 25 stopni z odleg
ci 30 mil oznacza prawdziw wysoko
wynosz
oko o 18 mil.
W ten sposób cyfry dla odleg
ci i wysoko ci nie s jedynie przybli one, ale wyra nie z e. Trzy cyfry – 25
stopni, 30 mil, 33 tysi ce stóp s wyra nie sprzeczne. Naszym pierwszym zadaniem jest spróbowanie
zadecydowa , która cyfra jest ma o wiarygodna i wyeliminowa to. Tutaj jeste my wspomagani przez jedn
wa
pojedyncz informacj , e przedmiot znik w chmurach. Daje to nam maksymaln wysoko , poniewa
najwy sze chmury, cirrusy, nigdy nie unosz si wy ej ani eli oko o 39 tysi cy stóp a ich przeci tn wysoko ci
jest 26 tysi cy stóp.
32
Zatem to nie jest niemo liwe eby przedmiot znik w formacji chmur na wysoko ci oko o
33 tysi cy stóp, ale je li tak, to musimy wybra pomi dzy dwiema innymi liczbami: 25 stopni i 30 mil. Je li
liczba 30 mil jest poprawna, musimy odrzuci nie tylko 25 stopni, ale cokolwiek powy ej po owy tej liczby.
Je li k t jest poprawny to odleg
musi zosta zmniejszona o po ow , poniewa nawet najbardziej prymitywne
obliczenia odleg
ci nie mog zosta wykonane bez triangulacji, i, poniewa faktyczna odleg
jest
ca kowicie niezgodna z podanym k tem, to jest to dowodem wykazania, e odleg
nie zosta a obliczona ale
wynik a czysto i po prostu, jak ostrzega nas M. Ducasse`e z “subiektywnej interpretacji.”
31
Patrz strona 208.
32
La Meteorologie, autorstwa Andre Viaut`a, dyrektora Meteorologie Nationale, strona 38. (Presses
Universitaires de France.)
Czy mo emy nawet zaakceptowa nast puj ce liczby: oko o 12 mil, k towa wysoko , 25 stopni, prawdziwa
wysoko , 33 tysi ce stóp? Nie, poniewa rozpocz li my od za
enia, e wspomniane chmury by y cirrusami.
W rzeczywisto ci, nie mamy adnej informacji na ten temat. Nasze analizy pokazuj nam, e je li liczba 25
stopni jest poprawna, to odleg
i maksymalna wysoko wynosz odpowiednio oko o 12 mil i 33 tysi ce stóp.
W zwi zku z tym jeste my doprowadzeni do zakwestionowania dok adno ci liczby 25 stopni. Tutaj
“subiektywna interpretacja” zachowuje swoj ca a warto . Meteorolodzy s tak przyzwyczajeni do okre lania
tów, e mo emy bezpiecznie zaakceptowa t liczb jak równie liczb 45 stopni kiedy zjawisko pojawi o si
po raz pierwszy chocia jest to lito , poniewa sprawozdanie nie mówi nic o u yciu teodolitu, który
potwierdzi by nasze zaufanie.
We my te liczby i dokonajmy niewielkich oblicze , u wiadamiaj c sobie e to mo e by jedynie
przybli enie. Mo emy dostrzec e je li obiekt znik w chmurach na wysoko ci oko o 33 tysi cy stóp, to musia
by w odleg
ci oko o 18 mil. Je li te liczby s maksimami, to jakie mog by minima? Zadaj to pytanie po
prostu eby zasi gn informacji jaka mo e by wysoko górnej kraw dzi niskiej kraw dzi chmur. Ta
wysoko mo e by minimalna, ale nie powinni my zapomina , e obserwatorzy rozwa ali bardzo du
odleg
(oko o 30 mil). Te dwa czynniki wskazuj na liczb mil i wier dla wysoko ci o której mowa. Zatem
liczb 3 mil dla odleg
ci. W ten sposób, nasz pierwszy wniosek jest taki, e przedmiot by , faktycznie, wi cej
ni 3 i mniej ani eli 12 mil daleko, i e znik na wysoko ci nie wi kszej ni 6,500 stóp i mniejszej ni 33 tysi ce
stóp.
Teraz mamy w ogóle najbardziej interesuj
liczb ze wszystkich; jego wysoko kiedy przedmiot pojawi
si po raz pierwszy. Niestety ta liczba b dzie nawet bardziej przybli ona ni inne poniewa raport nie mówi e
obiekt opada pionowo, ale prawie pionowo. Mo emy zaakceptowa 17 tysi cy stóp jako minimum i 65 tysi cy
stóp jako maksimum. Je li we miemy rodkow liczb (która jest wystarczaj co odleg , poniewa jest trudno
uwierzy
eby meteorolodzy mogli oceni odleg
chmur na wynosz
30 mil kiedy to by y jedynie trzy mile,
minimalna liczba do której doszli my w poprzednim paragrafie) musimy doj do wniosku, e zjawisko
zaobserwowane w Tixter zrobi o swoje pojawienie si na du ej wysoko ci, zbli onej jako do dziesi ciu mil.
Czy mo e nie by b du w tych obliczeniach? Czy domniemane pionowe obni anie si , nie mog oby by
sztuczk perspektywy a prawdziwa trajektoria by a ca kiem inna, nawet pionowa? To by aby geometryczna
mo liwo . Ale sprawozdanie zawiera trzy fakty, które czyni to e obni anie by o pionowe praktycznie
pewnym:
1.
Przedmiot by widoczny, i dlatego trajektoria, która by aby pozioma czy wyra nie pionowa zosta aby
zdradzona przez zmiany w widocznej rednicy.
53
2.
Ca a smuga pozostawa a widoczna przez pi minut.
3.
Przede wszystkim, domniemana iluzja optyczna nie mog a, na podstawach geometrycznych, by widoczna
równocze nie z Tixter i Bordj-Bou-Arreridj. Nawiasem mówi c, obserwacja w Saint Eugene wydaje si
potwierdza upodobanie obiektu do pionowych obni
, w ka dym b
razie w tym szczególnym dniu.
Pozostaje “ wiec cy” lad. Z samego sprawozdania nie mo e zosta nakre lony aden wniosek na ten temat,
ale je li zbadamy go w wietle teorii kapitana Plantiera,
33
to nie mo emy powstrzyma si od komentarza e
obiekt zmuszony przez pole si owe wraz z powolnym pionowym pchni ciem musi si koniecznie unie i w
pewnych warunkach atmosferycznych wyprodukowa s ynne zjawisko “cumulus agite.” Ponadto, tak bardzo,
kiedy przedmiot opada , cumulus rozszerza si pionowo. W obserwacji w Saint Eugene by s ynny “w prawo
zwrot” w trajektorii przedmiotu. Czy by o to czy te nie by o z powodu sztuczki perspektywy? To jest nawet
jeszcze trudniejsze eby doj do konkretnego wniosku. Mo emy tylko powiedzie , e je li w rzeczywisto ci
by o pionowe obni anie, to adna sztuczka perspektywy nie mog aby wyja ni takiego oczywistego ruchu w
drug stron . Ten ruch by faktem i jego znaczenie jest proste: przedmiot nie by bezw adnym cia em
spadaj cym pod wp ywem wagi. Ale czy to by o pionowe obni anie? To by o mniej prawdopodobne w Saint
Eugene ani eli w Tixter.
Bior c te rozwa ania w umy le, oraz badaj c dwie obserwacje z 5 listopada, 1953 roku, w wietle teorii
kapitana Plantier`a, mo emy przyj
e wiadkowie w Tixter, Bordj-Bou-Arreridj i Saint Eugene widzieli dwa
opadaj ce powoli spodki oraz produkuj ce wznosz cego si cumulusa. Te dwie obserwacje mia y miejsce z
powodu faktów, e dwa spodki spotka y pewne warunki meteorologiczne. Podobie stwo dwóch zjawisk
sugeruje e te warunki by y w wi kszo ci takie same w Bordj-Bou-Arreridj i Saint Eugene.
WI CEJ SPODKÓW Z SAHARY
33
Patrz strona 208.
Mówi c ogólnie, pustynie, urodzajne w mira e, nie powinny by pe ne zaufania. Ale mira e nie wyja niaj
wszystkiego.
34
Poniewa s one produktem wielkich ró nic temperatury pomi dzy poziomymi warstwami
atmosferycznymi, one nie mog wyja ni optycznych iluzji w zenicie (przypadek z Ouallen), czy te sk oni
ludzi e widzieli oni sztywny obiekt w szybkim ruchu oraz przestrzegaj cy praw perspektywy. Ani te relacja o
mira u nie mo e wyja ni pojawienia si
ród a wiat a. Wszystko co one robi to sprawienie rzeczywistego
ród a wiat a wygl daj cego tak, jak gdyby by o ono gdzie indziej. Ale tu pustynia wprowadza ch odny fakt.
Obserwator zna wszystkie mo liwe ród a wiat a na mile woko o, i je li nie ma tutaj adnego, to on nie mo e
zosta oszukany.
TESSALIT, 4 PA DZIERNIKA 1951 ROKU
Tessalit jest oaz na po udniowo wschodnim ko cu Erg Azour, na pó nocny zachód od Adrar des Iforas,
oko o 250 mil na po udnie od zwrotnika raka, i dok adnie w rodku Francuskiej Afryki Zachodniej. Jest
obozowiskiem Si Powietrznych i stacj meteorologiczn .
W nocy 3 pa dziernika, dwóch oficerów Si Powietrznych oraz kilkoro lotników spa o na wie ym powietrzu
pod czystym cichym sklepieniem pustynnego nieba.
“Obudzi em si o 2:00” powiedzia jeden z oficerów, “i nie mog em zasn ponownie. To by a ciemna noc,
gwiazdy by y bardo jasne a powietrze by o ca kowicie spokojne. Nagle zobaczy em wiat o przybywaj ce ze
wschodu i podró uj ce szybko na zachód, czy w przybli eniu na zachód. By o opadaj ce. Pomy la em e mo e
to by
wiat o l dowania jakiego zbli aj cego si samolotu. Obudzi em cz owieka. Ale aden d wi k nie by
yszalny. To nie by samolot. Kilka sekund pó niej kszta t obiektu móg sta si ca kowicie wyra nym. By on
prawie okr
y, z widoczn
rednic oko o 10 centymetrów.
35
By w kolorze ciemno
tym, prawie
pomara czowym. Kontynuowa zbli anie si , przychodz c powoli w dó , mniej wi cej z pr dko ci l duj cego
noc DC-3. Kiedy by bezpo rednio ponad wiosk Tessalit, oko o 6 kilometrów na po udniowy – wschód gdzie
my byli my, wykona zakr t o k cie wi kszym ni 90 stopni w lewo, co oznacza o prawie 170-180 stopni na
nosie. Potem przyspieszy w taki sposób jakby nabra oddechu, uniós si ze zdumiewaj
pr dko ci , a jego
widoczna rednica zmala a w swojej wielko ci, dopóki nie znik .”
Oficer doda
e placówka meteorologiczna nie u ywa a swojego radaru w tym czasie zatem pomys
e obiekt
móg by balonem wydaje si jedynie prawdopodobna, pomijaj c fakt, e tempo jego podró y ca kowicie
przekre la takie przypuszczenie.
54
Materia dowodowy z Tessalit, pomimo braku szczegó ów których kto móg by oczekiwa , nie jest mniej
godnym zaufania i znacz cym, jak wszystko co zosta o kiedykolwiek przedstawione, z tych powodów:
1.
Obserwatorzy (dwóch oficerów lotnictwa i kilkoro lotników) byli specjalnie wykwalifikowani przez
do wiadczenie.
2.
Okr
y kszta t obiektu by wyra nie widoczny.
3.
Obiekt by w zasi gu wzroku przez oko o minut , stosunkowo d ugi czas. S ynne spotkanie z lataj cym
cygarem Chiles`a i Whitteda trwa o tylko kilka sekund.
4.
Zachowanie i ruchy by y podejmowane jak najostro niej.
W Forces Aeriennes Francaises, periodyku francuskich Si Powietrznych, kapitan Clerouin omawia
obserwacj w Tessalit i umie ci j w kategorii “niewyja nione.” Niestety, jak powiedzia em, sprawozdanie
oficera grzeszy z powodu jego “subiektywnego” charakteru. Je li, zamiast mówi “wyra na rednica 10
centymetrów” (wyra enie które jest niezrozumia e w sensie matematycznym), poda by on nam przybli on
tow
rednic w tej chwili kiedy przedmiot wykonywa jego zwrot ponad wsi Tessalit, jakie poj cie o jego
prawdziwych wymiarach mog oby zosta wytworzone. Je li “10 centymetrów rednicy” jest wzi te w
odniesieniu do czego widzianego na d ugo ci r ki, to wówczas oznacza to e prawdziwa rednica spodka musi
wynosi co najmniej 650 jardów. By mo e lepiej pozostawi te nieuzasadnione spekulacje w spokoju.
AOULEF, 7 SIERPIE , 1952 ROKU
Oaza Aoulef jest oko o 250 mil na pó noc od zwrotnika raka, oraz na pó nocny zachód od Hoggar. Tam, w
bi Sahary, Societe Africane de Transports Tropicaux – S.A.T.T., dobrze znane wszystkim podró nikom
afryka skim, za
o swoj placówk .
W nocy z 6 na 7 sierpnia, M. Jean Doray, urz dnik odpowiedzialny za t placówk nie móg zasn
, chocia
ju by o po pó nocy.
34
Zobacz rozdzia po wi cony profesorowi Menzelowi.
35
Kolejne “subiektywne o wiadczenie.” Z jakiej odleg
ci mo na by pewnym, e okr g ma cztery cale
rednicy?
“Patrzy em na niebo, które by o zamglone na górze do 30-35 stopni powy ej horyzontu, kiedy oko o 00:45
rano nagle zauwa
em jak jasno kolorowy przedmiot wy oni si zza zas ony mg y która znajdowa a si na
pó nocny wschód ode mnie. Wkrótce przyj on okre lony kszta t który wydawa mi si mniej czy bardziej
eliptyczny, chocia przypuszczenie to po uwzgl dnieniu k ta obserwacji mo e oznacza
e by on jedynie
okr
y. Podró owa dalej bezg
nie w martwej prostej linii w kierunku punktu znajduj cego si gdzie w
pó nocno zachodniej cz ci zas ony mgielnej, i w tamtym miejscu zblad i znik . Dlatego jego kurs musia by
zasadniczo wschód – zachód.
“Jego kolor by jasno szary, i to wyró nia o si ca kiem wyra nie naprzeciwko t a nieba, które by o
ciemniejsze nawet z Ksi ycem w pe ni. Nie widzia em adnej smugi ani te jakiejkolwiek oznaki eby
przedmiot by wiec cy. Kszta t by wystarczaj co wyra ny, ale nie mog em rozró ni jakichkolwiek
szczegó ów strukturalnych. Por tego wydarzenia by a 00:45 rano 7 sierpnia 1952 roku, mniej wi cej pi tna cie
minut zanim V.H.F. bardzo krótkofalowe urz dzenie w placówce w Aoulef zacz o dzia
z powodu przelotu
DC-4.
“Wydaje mi si
e przedmiot nie móg by prawdopodobnie zosta pomylony z sonda czy balonem radiowym
ze stacji meteorologicznej w Aoulef. Poza tym aden taki balon nie zosta wypuszczony 7 sierpnia.”
SPODEK Z AOULEF
M. Doray nie zadowoli si doniesieniem zwyk ej przelotnej obserwacji i potem wyszczególni jego wra enia.
“Przyswoi em sobie zwyczaj notowania szybko ci, odleg
ci i wysoko ci samolotu przelatuj cego czy
duj cego na aerodromie w Aoulef w trakcie moich obowi zków s
bowych,” wyja nia on.
Jedynym dost pnym sensownym pod
em dla dokonania przez niego oceny by a mg a otaczaj ca przedmiot,
jej g sto dawa a jakie poj cie o jego odleg
ci. On uwa
, e obiekt by jakie 5 mil od Aoulef kiedy
przelatywa . Porównuj c przybli one k ty doszed on do nast puj cych wniosków:
Wysoko : Trzy do czterech tysi cy metrów.
Pr dko ci: Dwukrotnie czy trzykrotnie takie jak D.C.-4., to znaczy pomi dzy 700 i 1000 kilometrów na
godzin .
rednica: Cztery czy pi razy taka jak d ugo D>C-4, tzn. pomi dzy 120 i 150 metrów.
Oczywi cie M. Doray zdaje sobie spraw z tego, e te liczby s wysoce spekulatywne, poniewa nie mia on
niczego poza przelotnym spojrzeniem za którym pod
. I naprawd nie ma nic w relacji M. Doray`a co
dostarcza oby podstaw do jakichkolwiek oblicze . Musimy przyj jego liczby – które maj swoj warto ,
znosz c w umy le ich subiektywny charakter. Jego sprawozdanie, jak tyle innych, jest ilustracj faktu, e
wi kszo obserwatorów nie wie, co jest znacz ce w ich materiale dowodowym i co nie jest. M. Doray móg by,
55
w rzeczywisto ci, zaopatrzy nas w mniej czy bardziej sensowne podstawy dla jakich kalkulacji, je li by by w
stanie pomy le o tym w tym czasie. Wystarczy oby je li:
1.
Wskaza by on k t, przez który przedmiot podró owa od jego pojawienia si do jego znikni cia we mgle.
2.
Odnotowa odleg
w której zas ona mg y sta a si nieprzezroczysta w czasie oczekiwanego przybycia
D.C-4.
Te dwa czynniki umo liwi yby nam okre lenie odleg
ci do przedmiotu kiedy przelatywa . Je li ponadto
da by on jakie poj cie co do jego rednicy k towej, na przyk ad w odniesieniu do Ksi yca, to powinni my byli
pozna jego faktyczn wielko .
Przypadek z Aoulef by mo e lepiej ni jakikolwiek inny ilustruje konieczno zestawienia kwestionariusza
który zostanie uzupe niony przez obserwatorów, je li chcemy zrobi prawdziwy post p w wyja nianiu tajemnicy
spodków. M. Doray zas uguje na uznanie za jego prób podania liczb, ale kwestionariusz móg by nim
pokierowa i jego sprawozdanie by oby o wiele bardziej informacyjne.
ROZDZIA DRUGI
SPODKI W AFRYCE RÓWNIKOWEJ
BANGUI, MARZEC 1951 ROKU
Pewnej marcowej nocy w 1951 roku, tu po 4:00, trzej oficerowie z Si Powietrznych Armii byli blisko bazy
w Bangui, we Francuskiej Afryce Równikowej. By tam jasny Ksi
yc na bardzo wyra nym niebie.
“W odleg
ci nie mo liwej do oszacowania, ale na stosunkowo niskiej wysoko ci,” biegnie ich raport,
wiec cy obiekt (mniej wi cej dwukrotnej wielko ci Wenus w pe ni) nagle pojawi si w zasi gu wzroku.
Zbli
si z ogromn pr dko ci i bez d wi ku. Najpierw my leli my e to by a spadaj ca gwiazda. Przelecia
ponad Bangui i po osi gni ciu punktu le cego na zachód od bazy niew tpliwie zwolni , wykona zwrot pod
tem oko o 90 stopni, potem zauwa alnie przyspieszy i znik w oddali, trzy czy cztery minuty po zakr cie.
Jego przelot trwa oko o pi ciu minut, a jego widoczno najwidoczniej nie zmieni a si . Nie by o mo liwe
poznanie jego dok adnej budowy, ale wygl da na bardzo du y. Jego wiecenie by o s abe.”
W tym przypadku równie nie podano adnych faktów, na których mo na oprze jakiekolwiek obliczenia.
Jedyn warto ci materia u dowodowego podanego przez trzech oficerów s elementy opisowe – wiec cy
obiekt, d uga trajektoria, skr t pod ostrym k tem, zwolnienie, przyspieszenie, ogromna pr dko , ca kowita
cisza. Ca y zysk z tego przypadku le y równie w technicznych kwalifikacjach wiadków.
Kapitan Clerouin wniós do Revue de l`Armee de l`Air artyku na temat przypadku z Bangui, który on
zaklasyfikowa jako niewyja niony.
To jest na pewno trudne wyobrazi sobie jakiekolwiek naturalne zjawisko zbli one do tej migaj cej gwiazdy
która mog a przyspieszy i zmieni kierunek, podczas gdy utrzymywa a sta wysoko .
BOCARANGA, 22 LISTOPADA 1952 ROKU
Ze wszystkich jak dot d przytoczonych obserwacji spodków, poni sza jest by mo e najbardziej wstrz saj ca
z powodu jej trwania, umo liwiaj cego o miu m czyznom sp dzenie pó godziny na obserwacji czterech
spodków oraz ich ewolucji, zmiany kolorów i wiecenia, oraz ca y zasi g ich wybryków. Je li Ojciec Carlos
Maria czy M. Lasimone byliby zespo em filmowy to niew tpliwie powinni my teraz posiada najbardziej
sensacyjny ze wszystkich programów dokumentalnych. Historie które nast pi wzi te s z zapisów lokalnej
by meteorologicznej z Oubangi Chari.
HISTORIA OJCA CARLOSA MARII
36
Pod koniec listopada 1952 roku, Ojciec Carlosa Maria by w swojej drodze do Bouar eby spotka si z
dentyst . M. Lasimone, przedsi biorca z Bouar, powraca do domu i zaoferowa Ojcu Carlosowi Marii miejsce w
jego ci arówce. Mieli oni ze sob sze ciu kolorowych pracowników M. Lasimone`a, tworz c w ten sposób
mioosobowe towarzystwo. Raport mówi:
“Opu cili my Bozoum po po udniu w rod 22 listopada. Zatrzymali my si po 50 czy 60 kilometrach, eby
wezwa dwóch wojskowych specjalistów geograficznych, którzy zostali rozstawieni we wsi. Stali my razem z
56
nimi od 19:00 do 20:00 a potem kontynuowali my podró w kierunku Bocaranga. To by o dok adnie za tym
miejscem, kiedy mieli my nasz pierwsz niespodziank .
“Tutaj po lewej stronie drogi jest linia drzew. Patrz c przez drzewa w kierunku naszego zbli ania si , nagle
zauwa yli my du y dysk, który wydawa si w
nie przemierza niebo przed nami i by raczej nisko na dole.
M. Lasimone wy czy nasze wiat a i czekali my, ale na pró no. On ju znik .
Wystartowali my ponownie, wymieniaj c pomys y. Jaki czas up yn na dyskusji i byli my pomi dzy
Bocaranga oraz wiosk znan jako De Gaulle, kiedy ci arówka zatrzyma a si na lekkim zboczu.
“`Klin`”, krzykn on.
“Co si dzieje?” zapyta em.
“Powiedzia mi, e sko czy a si benzyna. Kiedy powiedzia ch opcu, eby wype ni bak, poszed on krótko
w gór drogi.
“Ja zosta em, eby mie oko na ch opca a wkrótce szofer zajmuj cy si spraw us ysza Lasimone`a
krzycz cego znowu do mnie. Podbieg em eby do czy do niego i znalaz em go wskazuj cego na niebo.
`Spójrz!` powiedzia .
“Potem dostrzeg em cztery dyski wisz ce na niebie po lewej stronie drogi. Mogli my widzie je ca kiem
wyra nie, chocia nie by o mo liwe okre lenie ich odleg
ci. By y tam dwa powy ej i dwa poni ej, i one nie
by y w kontakcie. Kiedy zatrzyma y si , by y one jasno srebrnego koloru, jak Ksi yc.
“Mia em kilka okazji eby widzie je w ruchu oraz mocne za
enie, e ni sza para tylko si obraca a. Tu
przed poruszeniem si , one wieci y si tak jasno jak s
ce. Potem one wydawa y si uk ada w grupie która
przyst powa a do zakre lania okr gów zanim powróci a do ich punktu pocz tkowego. Kiedy zatrzymywa y si ,
jasny blask nikn do oryginalnego matowego srebrnego.
“Kiedy one by y w ruchu, wygl da y na nieznacznie owalne, ale nie mog em stwierdzi z pewno ci czy by o
tak poniewa oni zmieniali kszta t czy poniewa byli oni obserwowani z innego k ta. Jakikolwiek by powód, ta
sama konformacja i takie samo poja nienie oznacza y ka
zmian pozycji. Obserwowali my je od 22:00 do
36
Ojciec Carlos Maria de Beata Assumptione jest argenty skim misjonarzem. Jego historia jest t umaczeniem z
orygina u hiszpa skiego.
22:20. Po ich fina owym okr
eniu pozosta y bez ruchu przez kilka minut. Potem one odesz y i znik y w
kierunku przeciwnym do naszego, nadal trzymaj c si lewej strony drogi. Zatem, przynajmniej, wed ug mojego
wra enia, ale nie przekre lam mo liwo ci, e one nigdy w ogóle si nie przesuwa y i mog em zosta oszukany
przez stopniowe zmniejszanie si
wiecenia, dopóki one nie przepad y w ciemno ci nocy.
“Tu jest nic, co mog doda . To co widzia em to nie by
aden aerolit, ani spadaj ca gwiazda, ani cokolwiek
tego rodzaju. To mog y by tylko jakie maszyny, produkt ludzkiego umys u.”
HISTORIA M. LASIMONE`A
Tutaj jest kilka wysoce interesuj cych szczegó ów w raporcie towarzysza Ojca Carlosa Marii:
“Dok adnie przed 22:00 jechali my wzd
drogi Chutes de Lancrenon z Bozoum w kierunku wioski
Ibrahim-Foulbe. Kiedy byli my mniej wi cej 14 kilometrów od miejsca w którym nasza droga krzy owa a si z
drog Bouar – Bocaranga zobaczyli my na niebie cztery srebrne aureole rozstawione w kwadratowy sposób
ponad kilkoma cienistymi we nistymi chmurami. To by a do jasna noc. Te cztery aureole by y bez ruchu i
naprawd nie przedstawia y jakiegokolwiek wygl du bycia sta ymi cia ami geometrycznymi, od których
mog oby emanowa
wiat o. Kilkakrotnie wy czy em moje przednie wiat a eby upewni si , e nie widzia em
jedynie ich odbicia na niebie. Nie widzia em. Kiedy zatrzymali my si
eby uzupe ni paliwo, cztery wiec ce
aureole by y w linii na horyzoncie, w kierunku Bozoum.
Nagle jedna z tych aureoli sta a si jasno szkar atna, i wtedy sta o si ca kiem atwo mo liwe odró nienie
kszta tu – cygaro pogrubione z przodu, i w centrum, na mniej wi cej jednej trzeciej ca kowitej d ugo ci,
nieprzezroczysta cz
, pokazuj ca jego symetryczne linie ca kiem wyra nie naprzeciwko wiat a. Ten obiekt
ruszy prosto na nas, podró uj c do szybko pod chmurami. Musia si porusza w tempie odrzutowca. Kiedy
oko o pi czy sze kilometrów dalej zatrzyma o si ca kowicie bez przyciemniania swojego wiat a, i
pozosta o bez ruchu w po owie drogi pomi dzy sufitem chmur i ziemi . Pozosta o tak przez oko o pó minuty, i
potem unios o si pionowo do tego miejsca gdzie widzieli my je po raz pierwszy. Zatrzyma o si tak nagle jak
wcze niej, jego czerwona po wiata zanik a do srebrnego blasku a jego zarys znik .
“Jeden za drugim obiekty które pozosta y z ty u na horyzoncie zacz y wykonywa te same manewry,
pomijaj c chwilowe zawieszenie, a wyst p zako czy si kiedy cztery aureole przyj y rozstawienie w ich
oryginalnym kwadracie. Nie widzieli my, jak one znik y i one nie porusza y si kiedy odje
ali my. Wszyscy z
moich sze ciu pracowników na ci arówce widzia o to co my widzieli my i potwierdzi o opis który dali my
Ojcu Edouardowi z misji Berberati.
“KLASYCZNE” WYT UMACZENIA?
57
Pierwsze wyt umaczenie które przychodzi do umys u kiedy “ wiec ce aureole” i “cienkie we niste chmury”
wspominane jest takie, które natychmiast przysz o do g owy M. Lasimone, to znaczy e o miu wiadków
widzia o przednie wiat a ci arówki odbite na chmurach. Ale je li ona ma tylko dwa, to w jaki sposób mogli
oni widzie cztery aureole? Wed ug ogólnej opinii, chmury by y cienkie. One mog yby by w dwóch warstwach,
najpierw pozwalaj c przej dostatecznej ilo ci wiat a, eby pozwoli pojawi si dwóch kolejnych aureoli na
drugiej warstwie z ty u i ponad tym. Czy to nie by aby przyczyna dla czterech aureoli “rozstawionych w
kwadracie”?
Ta teoria ma jedynie tak warto
e ucieka si niepotrzebnie do naci ganych i dziwacznych kaprysów
profesora Menzela.
37
Je li lampy z przednich wiate ( które maj tylko rozja nia drog ) osi gn y chmury, to
by o tak poniewa ci arówka zatrzyma a si na wznosz cym si terenie, o nachyleniu wystarczaj co stromym
eby wymaga o to u ycia klina.
Bez w tpienia ta teoria zadowoli ca kowicie kogo kto wierzy, e Mantell i jego towarzysze cigali planet
Wenus. To t umaczy wspaniale opisy podane przez Ojca Carlosa Mari i M. Lasimone`a na temat tego co
widzieli, pod warunkiem e odrzucimy 95 procent z tego i wyprzemy si jego sedna i tre ci.
1.
Rozwa my co Ojciec Carlos Maria naprawd powiedzia : “Tutaj po lewej stronie drogi drzewa stoj w
linii. Patrz c przez drzewa...” Przez drzewa; zatem same drzewa musia y by o wietlane przy pomocy
przednich lamp. Ale wiat o które by o widziane znajdowa o si za drzewami. Zatem wiat a ci arówki
mog zosta zupe nie zignorowane.
2.
“By y tam dwa powy ej i dwa poni ej, i nie by y one w kontakcie.” Tu jest do rozwa enia czym s
dok adnie przednie wiat a samochodu. To nie jest precyzyjne narz dzie zdolne do projekcji zespo u
promieni równoleg ych, które ostatecznie nie zlej si wewn trz promieni rzucanych przez inne przednie
wiat o. Taki wyczyn jest poza mo liwo ciami jakichkolwiek komercyjnych przedniego wiat a i jest to
37
Dyskutowane w pó niejszym rozdziale.
tak samo poza mo liwo ciami pary ich do wytworzenia kilku aureoli na niebie, w ka dym b
razie tego
rodzaju aureole które opisali w tym przypadku wiadkowie, aureoli wystarczaj co zdefiniowanych dla
Ojca Carlosa Marii, eby nazwa ich “dyskami.”
3.
Aureole by y srebrnego koloru. wiat o z przednich lamp takie nie jest.
4.
Dwoje wiadków obserwowa o “cztery wiec ce na srebrno aureole, rozmieszczone w kwadracie powy ej
kilku cienkich we nistych chmur.” Je li one wykonywa y manewry za warstw chmur, to nie mog y by
one ekranem na który zosta y rzucone ich ruchy.
5.
Je li M. Lasimone umie ci dyski poza chmurami, to mo e jedynie oznacza
e warstwa nie by a ci
a,
poniewa on rozumia
e widzi za nimi. Ale czy to mo liwe eby nikt nie zaobserwowa znikni cia aureoli
zawsze kiedy ekran chmur przesuwa si z promieniem wiate ci arówki, czy te ruchy ci arówki
spowodowa y e promie opu ci ekran?
6.
Nawet kiedy ci arówka pozostawa a zablokowana, dyski by y kilka razy widziane w ruchu. W jaki
sposób mog oby to zosta wyja nione przez ruchy chmury? I, w pewnym momencie, jeden z dysków
odszed samodzielnie. M. Lasimone równie odnotowa
e zbli
si on przez warstw chmur i
podró owa w kierunku obserwatorów “z pr dko ci odrzutowca.” To przednie wiat o które opu ci o
swojego bli niaka eby figlowa woko o w ró nych k tach, musia o da ci arówce M. Lasimone`a
bardzo dziwn form zeza.
7.
A co z bogactwem szczegó ów w raporcie? Kiedy dysk pop dzi p on , zmienia kolor, ujawnia
ca kiem wyra nie jego kszta t odkrywaj c nieprzezroczyst plam w jego eliptycznej rodkowej cz ci i
tak dalej. Za du o rzeczy eby obserwowa rozproszone promienie przednich wiate samochodu!
8.
Krótko mówi c, zespó promieni równoleg ych które zak ada ta teoria nie zaistnia ; je li to zaistnia oby to
ekran by by nieodpowiedni. Je li ekran by by odpowiedni, to 95 pi procent sprawozdania by oby
pozostawione niewyja nionym i nawet je li odrzucimy te 95 procent, jeste my pozostawieni z faktem e
M. Lasimone wy czy jego wiat a kilka razy nie przerywaj c wyst pu zjawiska.
38
CO WIDZIELI WIADKOWIE Z BOCARANGA
Tajemnic obserwacji w Bocanegra jest fakt e materia dowodowy jest szczegó owy i wyra ny. Jeszcze raz,
musimy te za
e wiadkowie wymy lili ca a histori , przy wspó udziale sze ciu Afryka czyków M.
Lasimone`a, czy te spróbowa inaczej zrozumie to co oni nam opowiedzieli. Ale to jest ma o prawdopodobne
eby misjonarz pozwoli sobie na k amstwo a i sam materia dowodowy nie jest niczym znanym na Ziemi; nic
czy to na drodze ludzkiego wynalazku czy naturalnego zjawiska nie nosi jakiegokolwiek podobie stwa do
58
czterech dysków z Bocaranga. W zwi zku z tym, jest tutaj w skrócie taki problem, i koniecznie jeste my
doprowadzeni do poszukiwania niekonwencjonalnych wyt umacze i pytamy, czy rozwi zania które one oferuj ,
bardziej zadowalaj ce oczywi cie pod warunkiem e to poszukiwanie mo e nie by niczym wi cej ani eli
wiczeniem intelektualnym.
RUCHY I POZYCJE
M. Lasimone wspomina o trzech kolejnych pozycjach: wy ej, ni ej (w przypadku jednego z przedmiotów),
potem znów ponad cienk warstw we nistych chmur. Te cienkie we niste chmury dostarczaj nam wskazówki
co do wysoko ci na której spektakl mia miejsce. To by y stratocumulusy, które rzadko kiedy schodz poni ej
500 metrów czy wznosz si ponad 2500 metrów, 1500 metrów jest ich redni . Zatem dlatego wyst p o którym
mowa musia zosta zainscenizowany gdzie na tej wysoko ci.
1.
Ale jedyn cz ci materia u dowodowego która jest ca kowicie godna zaufania, jest to stwierdzenie e
jeden z obiektów by poni ej chmur. Tutaj, oko nie mog o zosta oszukane; je li zarysy przedmiotu s
ostre, to mo e by widziany wyra nie. Ale, je li jest on albo w czy ponad chmurami to jego zarysy s
zamazane. Fakt, e obserwacja zosta a poczyniona w nocy, zwi ksza szans b du.
2.
M. Lasimone mówi e w konkretnym momencie cztery przedmioty znajdowa y si na dalekim horyzoncie
oraz e w tej chwili zbli
y si poni ej chmur. Czy blisko horyzontu do jakiego przedmiotu na
wysoko ci prawdopodobnie mniejszej ni 1000 metrów dostarcza nam wskazówki co do jego
maksymalnej odleg
ci? Teoretycznie tak mo e by , ale jest to bardzo niepewna wskazówka z powodu
drzew i krzewów. Wydaje si pewne, ze oszacowanie M. Lasimone`a na pi czy sze kilometrów dla
odleg
ci do przedmiotu kiedy si zatrzyma ca kowicie musi dotyczy wy szej wersji. Przy takiej
odleg
ci, i z przeszkadzaj cymi drzewami, przedmioty by yby niewidoczne czy co najwy ej jedynie
38
Mog oby zosta zasugerowane e cztery aureole zosta y wyprodukowane przez inny pojazd. Stosuje si tych
samych osiem obiekcji, zw aszcza ósme – to wyt umaczenie ignoruje 95 procent materia u dowodowego.
widoczne przez ga zie. Nie ma sensu opracowywa oblicze opartych na takich niepewnych danych.
Zwyk y fakt, e takie obliczenie jest potrzebne pokazuje, e wiadkowie byli b dni, bardzo b dni, w ich
ocenach. Wed ug wszelkiego prawdopodobie stwa cztery przedmioty by y ca kiem blisko – nie wi cej ni
w odleg
ci trzech czy czterech kilometrów – kiedy one wykonywa y ich manewry. Nawiasem mówi c,
tego rodzaju z e obliczenia wydaj si by ca kiem pospolite w materiale dowodowym dotycz cym
lataj cych spodków, i zazwyczaj obejmuje dwie inne: przesadne oceny szybko ci i faktycznych
wymiarów, w przypadkach w których takie obliczenia s tylko subiektywne.
Ale my ci gle mamy zajmowa si opisem ruchów i pozycji k towych. Co znajdujemy?
1.
ugie okresy w których obiekty pozostawa y stacjonarne, szybkie przyspieszenie, wysokie szybko ci,
nadzwyczajna “przyczepno .”
2.
Wszystkie te cechy w towarzystwie wiec cego – lub mo e powinienem powiedzie optycznego –
zjawiska, dzia aj cego z automatyczn regularno ci , temu samemu zjawisku zawsze towarzyszy ten sam
manewr.
Kiedy przedmioty nie by y w ruchu wszystkim co by o widziane by a wiec ca aureola. M. Lasimone
powiedzia
e one “nie prezentowa y jakiegokolwiek wygl du bycia solidnymi geometrycznymi cia ami, od
których mog oby emanowa
wiat o.” Jakie jest znaczenie tej aureoli? Kolejne z
one przez niego stwierdzenie
które on poczyni daje nam pewn my l: kiedy przedmiot schodzi pod chmury pozostaj c kiedykolwiek w
jednej pozycji, aureola nie by a widoczna. To raczej wygl da tak jakby aureola mog aby by z powodu
obecno ci chmury. Oczywi cie, to jest jedynie domys , ale jeden fakt o który nie mo e by sporu wy ania si z
materia u dowodowego, otó kiedy przedmioty nie by y w ruchu to wydziela y s abe srebrne wiat o.
START I RUCH
“Nagle,” mówi M. Lasimone, “jedna z tych aureoli sta a si jasno szkar atna...i ruszy a prosto na nas,
podró uj c do szybko.” A Ojciec Carlos Maria powiedzia : “Tu przed poruszeniem si one zap on y tak
jasno jak s
ce." Tu ponownie jeden wiadek potwierdza innego i ich dowód jest okre lony: start i ruch by y
zawsze w towarzystwie nag ego b ysku wiat a. Odwrotny proces oznacza postój. Automatyczna regularno
tego post powania jest silnie zaakcentowana przez Ojca Carlosa Mari : “Ta sama formacja i ten sam blask
oznacza ka zmian pozycji.”
KSZTA TY OBIEKTÓW
Wskazówk do odnotowania jest to, e dwaj wiadkowie odnosz si równie do zmiany kszta tu, na pewno
jednego z najbardziej zagadkowych aspektów “zjawiska spodków.”
59
M. Lasimone, opisa sposób w którym jeden z obiektów wystartowa , mówi c: “Wtedy sta o si mo liwe
bardzo atwe odró nienie kszta tu – cygaro pogrubione z przodu i w centrum, na mniej wi cej jednej trzeciej
ca ej d ugo ci, nieprzezroczysta cz
, pokazuj ca jego symetryczne linie ca kiem wyra nie naprzeciwko
wiat a.” Ojciec Carlos Maria powiedzia : “Kiedy one by y w ruchu wygl da y na nieznacznie owalne.” Jak
wiemy, misjonarz przyzna
e nie by w stanie os dzi czy by to skutek faktycznej zmiany kszta tu, czy zmiany
pozycji powoduj cej e obiekt by obserwowany z innego k ta.
BLASKI I CIENIE HISTORII Z BOCARANGA
Tu nie ma nic wi cej co mo na by wydoby z materia u dowodowego, i to pozostawia nas w znacznej mierze
tam gdzie byli my. Co tak naprawd obserwowali Ojciec Carlos Maria i M. Lasimone? Je eli ograniczymy si
do pewno ci, to jedyn pewno ci jest nasza w asna niewiedza. Mo emy jedynie zaryzykowa ostro ne
podej cie do pewnych przypuszcze .
Obserwacja w Bocaranga, podobnie jak inne w których materia dowodowy jest jasno sprecyzowany, stawia
nas ostro przeciwko solidnemu faktowi: to co widzieli wiadkowie jest przedmiotem wyobra onym sobie przez
kapitana Plantiera.
Je li czytelnik przejdzie do rozdzia u na temat teorii Plantiera, znajdzie on tam szczegó owy opis zjawiska z
Bocaranga. Kulisty kszta t, wahad owy ruch przy starcie oraz podczas przyspieszenia, z towarzysz cym
wzrostem jasno ci oraz ekscentryczn ciemn plam , to wszystko tam jest. By mo e najbardziej nadzwyczajn
cech w opowiadaniu M. Lasimone`a jest ciemna plama zaobserwowana w centralnej cz ci przedmiotu (mniej
wi cej w jednej trzeciej jego ca kowitej d ugo ci) i jego porównanie do cygara z lekkim wybrzuszeniem z
przodu. Jakie jest tego znaczenie? Po prostu, ze plama nie jest dok adnie w centrum ale rozdziela przedmiot na
dwa nie ca kiem równe cz ci. To nadzwyczajne e obiekt kapitana Plantiera, chocia on w ogóle nie my la o
lataj cych talerzach, zosta wyposa ony w t bardzo ekscentryczn plam .
Powinni my bez w tpienia wymaga znalezienia si w pozycji umo liwiaj cej sformu owanie dok adnej
relacji pomi dzy kszta tem przedmiotu opisanego przez dwóch wiadków, oraz jego wygl du pod k tem pod
którym oni go obserwowali; innymi s owy, pomi dzy przedmiotem a jego projekcj w odniesieniu do tych
wiadków. Powinni my wtedy zobaczy , która cz
przedmiotu odpowiada temu co M. Lasimone nazywa
“przodem.” Je li w
ciwie zrozumieli my opis ruchów czterech przedmiotów na niebie, to wydaje si
e one
manewrowa y “w g bi” w odniesieniu do wiadków. Je li by oby tak, to wiadkowie nie mogliby wiedzie co
by o przodem i co by o ty em.
Je li przedmiot by by dyskiem nachylonym w kierunku w którym si porusza , to dwaj wiadkowie musieliby
go widzie jak zbli
si gór w dó . Teoria Plantiera zak ada tak pozycj , ale w tym przypadku M. Lasimone
pomyli by przód z ty em – to bardzo naturalna pomy ka, poniewa szansa b du jest pó na pó .
Oczywi cie, teoria Plantiera nie daje nam klucza co do pochodzenia obiektów. Ograniczy si on do
przypuszczenia co wydarzy oby si , je li by oby mo liwym wytworzenie pó si owych których intensywno i
kierunek mog yby by zmieniane dowolnie. On nigdy nie s ysza o M. Lasimone czy Ojcu Carlosie Marii lub
wielu innych dziwnych zjawiskach, które jego zachwycaj ca teoria wyja nia tak dobrze. Taka jest w adza
wyobra ni kiedy jest ona podpowiadana przez pasj wiedzy. Jego teoria nie mo e zosta potwierdzona przez
istniej ca znajomo naszej planety, e kto przemy li to wszystko sam!
GO
NA PRZYL DKU
Zanim opu cimy Afryk , scen wielu pojawie si spodków, odwo amy si do jednego kolejnego
sprawozdania, które wybra em ze znacznej ilo ci.
27 listopada 1953 roku, agencje prasowe rozpowszechni y poni szy telegram z Przyl dka:
“Kwatera g ówna po udniowoafryka skich Si Powietrznych og osi a e 23 maja 1953 roku, operatorzy
radarowi wyselekcjonowali jaki nieznany obiekt który przelecia sze razy ponad Przyl dkiem z pr dko ci
zdecydowanie przekraczaj
1250 mil na godzin . Za ka dym razem kiedy przelatywa znajdowa si w zasi gu
radaru przez szesna cie sekund w odleg
ci wahaj cej si od 35 tysi cy do 50 tysi cy stóp, i wysoko ci
pomi dzy pi a siedemna cie tysi cy stóp.”
Powinno zosta odnotowane e to o wiadczenie zosta o wydane raczej sze miesi cy po obserwacji. Okres
który up yn by zaj ty przez ledztwo. Powinno zosta równie odnotowane, e nie zosta o zaoferowane przez
adze adne naturalne wyja nienie. Nie ma adnej sugestii e to co by o widziane ponad Przyl dkiem by o
jak kreacj figlarnego radaru, czy za amanym czy odbitym obrazem, sonduj cym balonem, czy Wenus, czy
czymkolwiek tego rodzaju. To by po prostu “jaki nieznany obiekt”, który przelecia powy ej kolejno sze
razy.
60
Komunikat nie udziela adnych dalszych informacji. Nie jest nic powiedziane o warunkach atmosferycznych,
wymiarach, czy pr dko ciach k towych obiektu. Musimy by zadowoleni z rezultatu oblicze opartych na tych
danych. W poprzednich przypadkach czytelnik by w stanie wykona dla siebie takie wnioski poniewa by y
zagwarantowane przez materia dowodowy i w ten sposób uzyska wgl d w metody przyjmowane zazwyczaj w
takich badaniach.
KARUZELA W BEJRUCIE
Powy sze wyra enie jest autorstwa kapitana Clerouin`a i odnosi si do jednej z najlepszych i najbardziej
inteligentnych obserwacji zrelacjonowanych w rejestrach dotycz cych lataj cych spodków. G ówny wiadek, co
powinno zosta odnotowane, jest profesjonalnym in ynierem, bieg ym w ka dym aspekcie aeronautyki, podczas
gdy czterej inni wiadkowie s profesorami uniwersytetu.
W lutym 1953 roku, M. Phillippe Daurces, in ynier z Sadir-Carpetnier, by zatrudniony w Bejrucie w
kierowaniu instalowaniem urz dze elektrycznych i radiowo – elektrycznych w mi dzynarodowym porcie
lotniczym Beirut – Khalde. Od 18:40 28 lutego sta si on sam wiadkiem nadzwyczajnego zjawiska. Poczeka
on dwa tygodnie zanim da w
ciwemu organowi szczegó y tego, co zobaczy . Jako naukowiec by on nieco
ostro ny eby uczyni siebie odpowiedzialnym za nieprawdopodobn histori , z tylko czterema osobami
potwierdzaj cymi to.
HISTORIA M. DAURCES`A
“28 lutego o 18:40 (czasu Bejrutu),” stwierdzi , “w
nie opu ci em mój pokój z pude kiem klisz
Kodachrome, które zamierza em pokaza moim s siadom. Pokój wygl da na taras, z nieprzerwanym widokiem
oko o 40 metrów ponad poziomem morza. Mia em zasi g wizji wynosz cy oko o 70 stopni. To by a raczej
ciemna noc, a gwiazdy by y nieco zaciemnione przez bardzo lekk mg .
“Moja uwaga zosta a przyci gni ta przez wiec cy obiekt dok adnie naprzeciwko mnie i jakie 20 stopni
ponad horyzontem. Widywa em przelatuj ce samoloty w tym miejscu prawie ka dego dnia a ten obiekt wydawa
si by mniej wi cej w tym miejscu gdzie one skr caj podchodz c do l dowania na aerodromie w Bejrucie.
“To co uderzy o mnie najbardziej w zwi zku z tym przedmiotem by o jego ywe szkar atne wiat o, wi ksze
ni zwyk e wiat a samolotów odwiedzaj cych to s siedztwo. Patrzy em uwa nie przez jaki czas i odnotowa em
e to co obserwowa em to nie by y zwyk e migaj ce wiat a, które samolot ujawnia w s siedztwie lotnisk.
wiat o podró owa o spokojnie w kierunku horyzontu, niczym jaki samolot na wysoko ci jakich dwóch
tysi cy stóp. Przez moment my la em e to mo e by jaki samolot maj cy problemy (silnik czy by mo e
po ar), za wyj tkiem tego e on porusza si tak równo. Moja ciekawo zosta a gruntownie pobudzona;
poszed em w dó do domu moich s siadów.
“Znalaz em w domu Miles, Aubry i M. oraz Pani Le Boydre, oni wszyscy s profesorami. Ich dom jest
poni ej wspomnianego wcze niej tarasu, wygl da na ogród, i ma jednakowo dobry widok.
“`Czy chcieliby cie zobaczy lataj cy talerz?` powiedzia em figlarnie.
“Moi s siedzi zgodzili si z u miechem, i wyszli my na schody. Ku naszemu zaskoczeniu my potem
zobaczyli my e dwa kolejne tajemnicze obiekty pojawi y si na miejscu. Oryginalny go , teraz znacznie
daleko, by podobny do czerwonawej gwiazdy i by cigany przez dwa inne, jeden by tak wysoko w górze jak
móg by a drugi na rednim dystansie.
“Pierwszy by du o atwiejszy do odró nienia. Jego kolor by taki sam jak innych, ywy pomara czowo
czerwony, ale jego kszta t przypominaj cy dysk by do wyra ny. Przedmioty przelecia y bezpo rednio
powy ej, podró uj c prostym kursem mniej wi cej 10 stopni na pó nocny – wschód. Ich droga na bok,
najwidoczniej jednolita, umo liwia a nam obserwacj trzech czy czterech równocze nie, najbli szy by powy ej
a najdalszy znika jakie 10 stopni ponad horyzontem. Ka demu obiektowi zaj o oko o trzy minuty, eby
podró owa z bezpo rednio powy ej do horyzontu. Jestem przygotowany do zaryzykowania oceny e widoczna
rednica ka dego przedmiotu, kiedy on przelatywa powy ej, by a pomi dzy jedn pi
a jedn dziesi
widocznej rednicy Ksi
yca w pe ni.
“Pospieszy em do mojego pokoju, eby przynie moj 10 x 45 pryzmatyczn , wysokiej klasy lornetk .
By em w stanie obserwowa kilka przedmiotów przez sporo czasu. Nie by o mi dzy nimi nic wyró niaj cego.
Powi kszony w moich okularach, ka dy przedmiot wygl da jak czerwonawo pomara czowy dysk wydzielaj cy
bardzo jasne wiat o. Kontur by ca kiem wyra ny. Przed nim podró uj ce w tym samym kierunku, w pewnej
odleg
ci któr obliczy em na jedn czwart jego rednicy, mog em odró ni niebieskawe i s abo wiec ce
pó kole, które uderzy o mnie jako b
ce bardziej odbiciem kraw dzi przedmiotu ani eli dodatkowym ród em
wiat a. Na ko cu jak s dz mog em spostrzec lad dymu lub pary.
61
Widzieli my dziesi obiektów przelatuj cych na wspomnianej powy ej trajektorii oraz dwa na trajektorii
która wydawa a si by równoleg a do naszej prawej strony i oko o 10 stopni ponad horyzontem. Nikt z nas
nigdy nie us ysza jakiegokolwiek d wi ku silnika, czy wiszcz cego d wi ku czego przelatuj cego z du
pr dko ci przez atmosfer . Za to mogliby my us ysze spadaj
szpilk . Ostatni z obiektów zosta
zaobserwowany o 19:00, po której nie kontynuowali my naszej obserwacji.”
Takie jest zeznanie M. Daurces`a i czterech profesorów z Bejrutu. Idzie on dalej podaj c kilka dalszych
szczegó ów:
“Powiedzia em, e przedmioty podró owa y w linii prostej. By oby dok adniejsze powiedzie , e one
trzyma y si z grubsza trasy prostolinijnej. Kiedy one pojawi y si bezpo rednio powy ej, by y one
rozmieszczone w co podobnego do 10 stopni.
“ aden balon meteorologiczny nie zosta wys any w Bejrucie 28 lutego. Lokalna gazeta relacjonowa a e
dwóch czytelników telefonowa o mówi c e lataj cy spodek przelecia ponad Bejrutem o 19:00. O 9:00 28
lutego wiatr wia w kierunku pó nocno-pó nocno-zachodnim z pr dko ci siedmiu kilometrów na godzin .
KIM BYLI GO CIE BEJRUTU?
W jednym sensie M. Daurces i jego przyjaciele byli pechowi: ich obserwacja jest wspaniale doniesiona i oni
dali z niej wszystko co mo liwe. Ale, chocia “wszystko co mo liwe” powoduje nasz d ug u nich, to niestety nie
stanowi to wiele. Je eli jeden z przedmiotów zatrzyma by si , lub obróci by si czy znalaz by atwo rozró nialn
chmur na jego cie ce, Bejrut móg by udowodni przydatny test dla Bocaranga i wielu innych obserwacji. Ale
taki jak jest, dowód co do prostolinijnych ruchów i zas ony z mg y powinien sprawi rado sercu profesora
Menzela.
39
Jednak ponad ogólnymi obiekcjami co do teorii, s w tym przypadku jakie specjalne cechy, które s
bardzo trudne do zinterpretowania.
1.
Obserwowane przez lornetk , kontury przedmiotu by y ca kiem wyra ne. To mog oby w
ciwie nazywa
si przedmiot. Zosta poprzedzony przez uk niebieskiego wiat a i mia za sob jakiego rodzaju smug .
Niebieskie wiat o i czerwonawo pomara czowy kolor s z pewno ci charakterystyczne. Natkniemy si
na nie ponownie w przypadku z Villacoublay.
40
2.
Zgód my si na moment z profesorem, e przedmioty zaobserwowane przez pi cioro wiadków by y
wiat ami rzuconymi na zas on mgieln przez kilka róde
wiat a na ziemi. W jaki sposób to wyja ni,
dlaczego te wiat a podró owa y z bezpo rednio powy ej do horyzontu niczym jakikolwiek zwyk y
samolot, tzn. ich szybko najwidoczniej zmala a kiedy wzros a odleg
? Poci ga to za sob
geometryczn niemo liwo . Je li jakikolwiek czytelnik z elementarn znajomo ci geometrii zada sobie
trud eby narysowa wykres, to odkryje on e obraz rzucany na horyzontalny ekran na niebie przez
wiat o na ziemi, które jest obracane po to eby zamie wszystkie k ty samolotu przechodz cego przez
zenit, nie mo e da wra enia, e jego tempo maleje, kiedy on oddala si w g b. Przeciwnie, k towa
pr dko promienia wiat a b dzie sta a, obraz b dzie podró owa z zawsze wzrastaj
pr dko ci . W
tym przypadku, obserwatorzy albo odnotowali by to olbrzymie przyspieszenie lub, co bardziej
prawdopodobne, zrozumieliby e widoczny przedmiot nie jest przedmiotem, ale optyczn iluzj .
To jest, oczywi cie, argument z generalnego wniosku i dodatkowa przeszkoda co do sposobu post powania
tez profesora Menzela. To samo stosuje si z tak sam si do tego, co on nazywa jego wyt umaczeniem
materia u dowodowego astronoma Tombaugh`a i raportu na temat wiat a z Lubbock.
Czy mo emy postulowa jakiekolwiek inne konwencjonalne wyja nienie? Ani balon sonduj cy ( aden nie
zosta wys any tego dnia i w jakimkolwiek przypadku wiatr nie wia w stron zaobserwowanych trajektorii) ani
teoretyczna obecno odrzutowców nie wydaj si oferowa jakiegokolwiek rozwi zania amig ówki z Bejrutu.
Nie ma niczego eby cofa si dalej, chyba e ustawiliby my si w rz dzie z czytelnikami lokalnej gazety
zacytowanej przez M. Daurces`a i przyklasn liby my za “lataj cymi spodkami.”
Jednak e teoria Plantiera jeszcze raz wyja nia wszystko: cisze, pr dko , wiecenie i kolory. Je li sze
obiektów takich jak te wyczarowane przez Kapitana Plantiera przemierza y niebo ponad Bejrutem 28 lutego
1953 roku o 18:40 i dalej, to sprawozdanie M. Daurces`a nie ró ni oby si w jakikolwiek sposób od jego
faktycznego opisu tego co on widzia . Inny dziwny zbieg okoliczno ci.
ROZDZIA TRZECI
LATAJ CE SPODKI W EUROPIE
62
EUROPEJSKIE obserwacje s niezmiernie liczne. Mogli my zobaczy , e centrum technicznego wywiadu
powietrznego (A.T.I.C.) zbada o kilka tysi cy ameryka skich przypadków do ko ca 1953 roku. Je li Europa
ustanowi aby jakie cia o badawcze w takiej samej skali, nie by oby w tpliwo ci e jej rejestry by yby po prostu
tak samo obfite.
Ale jedyne badanie przeprowadzone w Europie zosta o rozpocz te przez Wielk Brytani po pewnych
wydarzeniach w “Exercise Mainbrace.” Ma omówno brytyjskich s
b bezpiecze stwa jest, oczywi cie,
legendarna. Oni nie wydali adnego o wiadczenia na temat ich odkry . Na pocz tku lutego 1954 roku, rzecznik
rz du jedynie og osi
e 95 procent z przedstawionych do bada przypadków mo e by wyja nionych (w
szczególno ci jako obserwacje meteorologicznych balonów sonduj cych), oraz e pi procent nie mo e by
wyja nionych. Rzecznik zasugerowa raczej, e to nie zawsze tak b dzie.
Procenty wspomniane przez przedstawiciela brytyjskiego rz du s do prawdopodobne, ale stwierdzenie
by oby bardziej przekonywuj ce je li, zamiast podawania procentów, poda by on faktyczne cyfry. Móg by on
powiedzie , na przyk ad:
“Zbadali my jakie 1500 przypadków które zosta o przyniesionych naszej uwadze. Spo ród nich
wyja nili my 1425. Zatem pozosta o 75 dla których wyja nienie nie mog o zosta znalezione. I tutaj s raporty z
obydwu kategorii.”
Nie wiem jak wiele “niewyja nionych” przypadków istnieje w brytyjskich (tajnych) aktach. Ale by em w
stanie zbada pewn ilo dokumentów nale cych do w adz francuskich i sprawdzi , e ilo takich
przypadków jest o wiele wy sza ni pi procent. Dlaczego? Odpowied jest taka, e oni dostaj sprawozdania
od ich w asnych pracowników, ludzi z techniczn wiedz i kwalifikacjami do wyrzucania wi kszo ci
przypadków z prawdopodobnym wyt umaczeniem. Z liczb podanych powy ej oni zatrzymaliby 75
39
Patrz strona 184. (On nie wspomina o obserwacji z Bejrutu).
40
Patrz strona 177.
niewyja nionych przypadków, ale 1425 innych jest przesianych i zredukowanych do wierci, czy nawet jednej
pi tej ogólnej ilo ci zg oszonych.
Ale, chocia francuskie akta s bardziej sk pe, ich zawarto jest o wiele bardziej konkretna z istotnego
powodu – jak on mo e si wydawa paradoksalnym – poniewa we Francji nie by o oficjalnych bada . Na
przyk ad, Pa stwowa Meteorologia, nie wyda a adnej specjalnej dyrektywy w odniesieniu do spodków.
Wszystko co si wydarza jest takie, e je li jaka stacja dostrzega co niezwyk ego na niebie, to dodaje
uzupe nienie do swojego codziennego sprawozdania. To uzupe nienie jest wysy ane do Pary a do zbadania i
zarejestrowania. Ten sam sposób post powania jest prowadzony jako rzecz niezb dna przez cywilne w adze
lotnicze, policj , ró ne s
by bezpiecze stwa i a do narodowego centrum bada naukowych. Wszystkie te
cia a prezentuj si jako ch onne, ale nie bardziej ni ch onne, co do informacji o ka dego rodzaju niezwyk ym
zjawisku przes anym przez lokalnego reprezentanta. To na co ci ostro ni urz dnicy czekaj jest pewny,
konkretny dowód na istnienie spodków. Kiedy oni to dostan , rozpocznie si
ledztwo.
Prywatny detektyw próbuj cy zmierza do prawdy nie jest pod takim adnym przymusem. Zobowi zawszy
si stan wobec partytury i zaopatrzy prowadz ce dochodzenie umys y przy pomocy kontrowersyjnego
materia u, jest on raczej niczym osoby walcz ce, które zaryzykuj ich ycie w oczekiwaniu na ofensyw która
mo e nigdy nie zosta rozpocz ta.
Przypadki, które mam w
nie opowiedzie zosta y wybrane po bardzo ostro nych badaniach z wielu setek.
Mój wybór podyktowany albo przez specjalne kwalifikacje wiadków lub niezwyk e cechy z materia u
dowodowego. B dzie mo na zobaczy , e troch z europejskiego materia u dowodowego, szczególnie
francuskiego, jest tak szczegó owy i solidny w swoich podstawach jak aden w historii lataj cych spodków.
NIEDYSKRETNY GO
: “EXERCISE MAINBRACE” SPODEK
19 wrze nia 1952 roku, jednostki marynarki wojennej ze wszystkich krajów nale cych do pó nocno
atlantyckiej organizacji traktatowej – NATO – by y zaanga owane gdzie na Morzu Pó nocnym w jednych z
najbardziej obszernych wicze marynarskich, które by y zorganizowane od wojny. Mo na sobie przypomnie
e by y one znane jako “Exercise Mainbrace.” wiczenia trwa y kilka dni. Stany Zjednoczone by y tam
wyra nie reprezentowane przez wielki lotniskowiec Franklin Roosevelt, na którym zostali zakwaterowani
przedstawiciele prasy.
W nie odnotowanym momencie 19 wrze nia, srebrny dysk, o metalicznym wygl dzie, zosta zaobserwowany
na niebie i by widziany jak przelatywa szybko ponad alianck flot . Jeden z ameryka skich fotografów
prasowych, Wallace Litwin, który znajdowa si na pok adzie Franklin Roosevelt, mia czas na wykonanie trzech
kolorowych fotografii obiektu zanim on znik . Na tyle na ile wiem, te fotografie nigdy nie zosta y opublikowane.
aden z licznych wiadków nie powiedzia nam niczego wi cej. Informacje o wydarzeniu zosta y og oszone
nast pnego ranka w kilku lakonicznych linijkach rozpowszechnionych przez agencje, a potem nic wi cej nie
us yszano o tym.
63
Ale o wiadczenie wydane przez R.A.F. tego samego 20 wrze nia pokona o publiczn ciekawo . Dowództwo
Przybrze ne, które jest odpowiedzialne za powietrzne bezpiecze stwo brytyjskich wybrze y i wód, wys
o
ministerstwu powietrznemu sprawozdanie, e pewien samolot który bra udzia w wiczeniach w “Mainbrace”,
pod
z powrotem do Anglii goniony przez przedmiot w kszta cie dysku.
Istot sprawozdania by o to, e nied ugo przed godzin 11:00 19 wrze nia, dwaj oficerowie oraz trzej lotnicy
z Dowództwa Przybrze nego kierowali zbli aj cym si samolotem typu Meteor, który uczestniczy w
wiczeniach “Mainbrace”, powróci on do Anglii gdzie wyl dowa z kolei na lotnisku w Dishforth w Yorkshire,
obok bazy marynarki w Topcliffe, gdzie stacjonowa o pi cioro wiadków. Okr
y, srebrny, kulisty przedmiot
by widziany jak pod
za Meteorem.
Wydarzenie zosta o poznane we wszystkich jego szczegó ach nast pnego dnia, kiedy rzecznik ministerstwa
powietrznego og osi , e oficjalne badanie zostanie otworzone. By a natychmiastowa seria teorii. Niektóre
dotyczy y balonów meteorologicznych, niew tpliwie wyt umaczenie dla wi kszo ci fa szywych spodków.
Pewien oficer z R.A.F. zasugerowa , e jeden z odrzutowców typu Meteor móg przesta dzia
na chwil i
przez to wyprodukowa pier cie dymu kiedy zacz ponownie funkcjonowa .
Ale to wyja nienie nie wydaje si by przyj te przez ministerstwo powietrzne. Je li obiecane badanie mia o
miejsce, to jego odkrycia nigdy nie zosta y opublikowane. Historia o spodku “Mainbrace” jest dobrze znana w
Anglii i okaza a si tak efektywna jak adna w przekonywaniu brytyjskiego spo ecze stwa, e te zjawiska s
faktem. Lecz ministerstwo powietrzne nie zrobi o niczego eby rozbi ta wiar poprzez zaoferowanie
wyt umaczenia.
RUCH WAHAD OWY I ZMIANA KSZTA TU
Spodek z Topcliffe przynosi najbardziej bliskie podobie stwo do setek z innych spodków wspomnianych w
tej ksi
ce. Interesuj
cech w tym przypadku jest wysoka jako sprawozda i sposób w jaki si
potwierdzaj . S
wiadkowie na ziemi, w powietrzu – pilot Meteoru – jak równie na morzu, ca kiem wielu ich,
je eli mo emy za
, e by obserwowany jeden i ten sam spodek.
Jeden punkt jest w raporcie niezwyk y: przedmiot wydawa si wirowa niczym szczyt. Ta w
ciwo
zosta a zaobserwowana w przypadku z Bocaranga, ale to jest wyj tkowe.
Istniej równie szczególnie odniesienia do dwóch cz sto obserwowanych kwestii: trzepotanie niczym
opadaj cy li i zmiana kszta tu.
1.
Zmiana kszta tu zdarzy a si w momencie kiedy dysk, dok adnie przed znikni ciem w kierunku
zachodnim, nagle zmieni kurs i skierowa si na po udniowy wschód. Je eli za
ymy, e przedmiot
post powa zgodnie z prawami które p yn z teorii Plantiera, to co si wydarzy o? eby przeprowadzi
jego nag y zwrot by o konieczne wprowadzenie si w ruch wahad owy, i w ten sposób zaprezentowa si
obserwatorom pod innym k tem. Ta sama teoria postuluje, e przedmiot podró uj cy w kierunku
horyzontu i przyspieszaj cy w fantastycznym tempie musi nieuchronnie przedstawi jego ni sz
powierzchni , pochylaj c si prawie pionowo wobec obserwatorów na ziemi. W chwili obracania si
ciemna plama odchodzi po stycznej w kierunku wewn trznego zwrotu a przedmiot oscyluje pod k tem
równym do tego ze zmiany kierunku. Dla obserwatora manewru staje si to eliptyczne zamiast okr
ego.
2.
Trzepotanie przypominaj ce opadaj cy li jest cz sto obserwowane kiedy opadaj przedmioty. Urojony
pilot w kontrolowanych dzieci cych mózgach Plantier`a natychmiast dostrzeg by zalety tej techniki.
Co naprawd jest tym, co okre la wysoko na której przedmiot tego rodzaju b dzie podró owa ? To jest
relacja pomi dzy pionow sk adow pola si owego i grawitacji. Czytelnik z jak znajomo ci matematyki
dostrze e natychmiast jak trudne musi by zapewnienie sta ej równowagi pomi dzy tym pionowym
komponentem i grawitacj . Opadaj c, dlatego musi by
atwiejsze nie wykorzystywanie intensywno ci pola
si owego, ale pionowe ustawienie komponentu oscyluj cego poprzez nachylenie obiektu na oba sposoby,
kolejno kilka razy. Kiedy przedmiot oscyluje, pionowy komponent robi to samo
41
, zatem obiekt opada. Kiedy
tylko wznowi pozycj pionow przedmiot odzyskuje pionowy komponent bardziej czy mniej równowa ny
grawitacji i przerywa opadanie. W rzeczywisto ci, efekt grawitacji wzrasta bardzo nieznacznie i przedmiot
kontynuuje opadanie nieznacznie bardziej, ale niedostrzegalnie.
Oczywi cie, to jest tylko koncepcja my lowa, ale to pokazuje jeszcze raz jak dok adnie zachowanie
zaobserwowanych przedmiotów spe nia wzór za
ony w teorii Plantiera, który wierzy e lataj ce spodki s
nap dzane przez pole si owe.
I to nie jest wszystko, poniewa
wiadkowie mówi
e kiedy oscylacja usta a, przedmiot obraca si jak
szczyt. Co by o lepsze dla zatrzymania oscylacji ani eli rozpocz cie ruchu yroskopowego?
64
WI CEJ O “EXERCISE MAINBRACE”
Zbli aj c si do ko ca wrze nia 1952 roku, lataj ce spodki zwi kszy y i pomno
y si na ca ej zachodniej i
po udniowej Europie a nawet tak daleko jak Pó nocna Afryka.
28 tego miesi ca du ski komunikat wyjawi
e 20 wiec cy dysk o metalicznym wygl dzie by obserwowany
ponad Karup, najbardziej znacz cym lotnisku w Danii. 20 by dniem po incydencie w Topcliffe i obserwacji z
Franklin Roosevelt. Obiekt zosta wyselekcjonowany o 19:30 przez trzech oficerów z du skich Si Powietrznych
oraz by widoczny przez oko o pi czy sze sekund zanim szybko znik za chmurami na wschodzie.
20 wrze nia “Exercise Mainbrace” w pe ni t tni y yciem niedaleko od Karup.
22 wrze nia nocna zmiana z fabryki chemicznej Mougerre`a w pobli u Bayonne sp dzi a dwadzie cia minut
ledz c ruchy jakiego obiektu posiadaj cego wszystkie zwyk e cechy charakterystyczne spodków – wahanie
si , wiecenie zmieniaj ce si z ruchem, kolor zmieniaj cy si od czerwonego do niebieskiego i tak dalej.
23 wrze nia, by a kolej na Casablank , gdzie M. Greze, by y pilot my liwca, zosta dogoniony na niskiej
wysoko ci przez przedmiot lec cy pod nim z pr dko ci nieznacznie wi ksz ni jego w asna. W tym czasie by
on ponad lotniskiem Titmellit – Casablanca, zatem w tym momencie obiekt móg by obserwowany z bazy a
nast pnie przez rolnika i jego rodzin w Azemour. Kiedy przedmiot przelecia , ten ostatni us ysza eksplozj
przypominaj
huk ultrad wi kowy. M. Greze oraz obserwatorzy w Titmellit odnotowali e obiekt nie
podró owa szybko i oszacowali jego pr dko na 250 mil na godzin najwy ej.
41
Kieruje si on cosinusem k ta pochylenia.
Dwa dni pó niej, dyrektor centrum geofizycznego i meteorologicznego og osi
e to co zosta o
zaobserwowane by o jakim aerolitem. Jego punkt widzenia wydaje si wiarygodny, ale d ugi poziomy lot z
pr dko ci 250 mil na godzin , nadal pozostaje niewyja niony.
42
Cztery dni pó niej, tysi ce, a co bardzo prawdopodobne dziesi tki tysi cy ludzi, do wiadczy o serii dziwnych
spektakli w pó nocnych Niemczech, Danii i Po udniowej Szwecji. Przez ca a godzin
wiec cy obiekt,
“dwukrotnie tak jasny jak wielka gwiazda”, popisywa si ponad Scani , przechodz c przez nieregularne
drgania, emituj c iskry oraz pozostawiaj c lad dymu za sob . Zosta y wykonane fotografie prasowe i
opublikowane je nast pnego dnia. Przez kilka minut trzy niewielkie “satelity” by y widziane jak porusza y si
woko o g ównego aktora.
Dok adnie po 18:30 nast pnego wieczoru, rozpocz a si tam seria obserwacji tak dziwnych, jak adne w
historii spodków.
Raport z Hamburga by goniony przez kolejny z Neumunster i trzeci z Kiel, tzn., miejsc le
cych z grubsza
na pó nocno-pó nocno-wschodniej osi. Ognista kula ci gn ca jakiego rodzaju p omie za sob , by widziany jak
przelatywa po niebie w linii prostej. wiadkowie mieli pomys , e jego wiat o znik o kiedy przelecia daleko w
kierunku pó nocno wschodnim. Niemieckie obserwatoria stwierdzi y e aden aerolit nie zosta relacjonowany.
Minut czy dwie pó niej wiec cy obiekt przelecia niebo przy Jaegersborgu, na pó noc od Kopenhagi. Liczni
wiadkowie b
c zgodni co do tego, opisywali go jako co w rodzaju niebieskawo – zielonego cygara. “Obiekt
móg by obserwowany ca kiem swobodnie,” powiedzia M. Bent Arne, jeden ze wiadków, “poniewa lecia
niewysoko, ni ej od zwyk ej wysoko ci na której lata samolot. Nie wierzy em w historie o spodkach, ale musze
przyzna , e mam teraz swoje w tpliwo ci. Cygaro mia o kszta t sterowca, by o nap cznia e z przodu
43
i by o
fluorescencyjne. Znik w kierunku zachodnim z fantastyczn pr dko ci .”
Mniej wi cej w tym samym momencie setki ludzi w Nakskov, nad Ba tykiem, obserwowa o wiec cy dysk
przecinaj cy niebo przy du ej pr dko ci z zachodu na wschód. Je li to by ten sam obiekt, to musia on
przelatywa prawie bezpo rednio ponad Nakskov, co mo e wyja ni dlaczego wygl da on na okr
y w tym
miejscu a jednak zdecydowanie eliptyczny w Jaegersborgu. Kilka chwil pó niej, kilka zielonych “kul-ognistych”
i kilka wiec cych “cia elipsoidalnych” zosta o zaobserwowanych w Vordingborgu, na po udniu Zelandii, we
Frederiksundzie, dalej na pó nocy, i ponad Sonderborgiem, na po udniu Jutlandii. By y one na wschodnim
kursie, podobnie jak inne.
Du skie Si y Powietrzne i obserwatoria og osi y e te obiekty nie mog y by meteorami, ale nie zaoferowa y
wyja nienia zjawiska.
Poniewa te wszystkie tajemnicze obiekty podró owa y na wschód, to ich kurs musia koniecznie
doprowadzi ich ponad Szwecj , i rzeczywi cie tak by o. Cygaro M. Benta Arne by o ledzone przez wielu
obserwatorów w Malmo, Lund, Simrisham oraz ci le wzd
ca ej prowincji Scania (po udniowa Szwecja).
Stacje meteorologiczne relacjonowa y e lecia on na wysoko ci oko o 3300 stóp, jest to oszacowanie które,
nadesz o od meteorologów, mo e zosta zaakceptowane, poniewa prawdopodobnie zosta o uzgodnione dzi ki
odniesieniu do zespo u chmur. Dwaj oficerowie w samolocie pocztowym widzieli go jak przelatywa .
65
Ostatnie do obejrzenia by o lotnisko wojskowe w Ljungbyhed. Dowódca, pu kownik Ingemar Nygren, wzi
byka za rogi. By on tak pewny tego co zobaczy , e zidentyfikowa on cygaro jako tajne rosyjskie urz dzenie
powracaj ce do swojej bazy. “Zmierza on do Gda ska czy Prus Wschodnich,” powiedzia .
Warto zauwa
e istniej niewielkie zmiany w opisach jego kszta tu. Niektórzy widzieli go jako cygaro,
niektórzy jako prostok t (by mo e cylinder) a inni jako rodzaj pó ksi yca. Ale wszyscy wiadkowie byli
jednomy lni co do jego koloru: fluorescencyjny niebieskawo – zielony.
WNIOSKI Z “EXERCISE MAINBRACE”
Wi kszo z tych, którzy wierz w istnienie lataj cych spodków, ale s sk onni uwa
je za radziecki
wynalazek, cytuj wydarzenia w “Mainbrace” w poparciu ich argumentu. Je li moje informacje s poprawne,
taki punkt widzenia zosta zaadoptowany w niektórych sekcjach Brytyjskiej S
by Wywiadowczej, która
utrzymuje e “Operacja Mainbrace” ma sk onno ci do potwierdzania informacji otrzymanych z Czechos owacji,
Wschodnich Niemiec i Centralnej Azji.
42
Patrz paragraf z nag ówkiem “Wypadki” w cz ci po wi conej teorii Plantiera, strona 220 – wydania
brytyjskiego.
43
Ta sama cecha zosta a zaobserwowana w przypadku z Bocaranga.
Teoria o radzieckiej twórczo ci zostanie zbadana pó niej. Wed ug mojej opinii jest bardziej logiczne
rozpocz to przez z
enie wszystkich znanych faktów na temat maszyny w celu zanalizowania materia u
dowodowego.
44
1.
Liczni niemieccy, du scy i szwedzcy wiadkowie opowiadaj o “prostok tnych” obiektach. Dla
niektórych obserwatorów sugerowa y one tabliczk ucznia. Prostok tny wygl d jest cz sto
odnotowywany. W jednym z najbardziej interesuj cych przypadków, tym z Le Bourget,
45
pewien naoczny
wiadek wspomina o “ogromnej tafli cynku z obci tymi rogami.”
Czy te porównania maj zosta wzi te ca kiem dos ownie? To nie jest jaka elipsa, w kwiecistym j zyku,
“prostok t z uci tymi rogami”? Ale bez konieczno ci wzywania wiadków na bardziej czy mniej arbitralne
porównania, mo emy stwierdzi
e kszta t tajemniczego obiektu, czy to prostok tny czy eliptyczny, nie oznacza
nic. Badanie lataj cych talerzy jeszcze nie wysz y poza stadium zbierania danych i jedynym rozs dnym kursem
jest odnotowywanie faktów i pozostawienie wyt umaczenia dla pó niejszych rozwa
.
2.
Jeden fakt (sam w sobie tak niezrozumia y jak inne) jest raczej dziwny – fakt e prostok tny wygl d
prawie zawsze pojawia si w obserwacjach, które nawi zuj do oscylacji.
3.
Wspominane kolory wydaj si by zwi zane w jaki sposób z pr dko ci , lub prawdopodobnie z tempem
przyspieszenia. Srebrna szaro z aureol z ciemnej czerwieni jest obserwowana kiedy przedmiot jest
stacjonarny lub podró uje bardzo powoli. ywa czerwie , w towarzystwie ciemnej plamy (po czenie
szczególnie dobrze zaobserwowane w Bocaranga), jest nast pstwem szaro ci, a kiedy przyspieszenie staje
si naprawd imponuj ce, mamy kolejno bia y, zielony, niebieski i purpurowy.
Jest godne uwagi, e by o jakie powi zanie pomi dzy przyspieszeniem a intensywno ci rozpraszanego
wiat a. Srebrna szaro oblamowana czerwieni jest tak naprawd jest tak naprawd jedynie wiec
czerwieni , granicz
z podczerwieni . Jego widoczny kolor jest bardzo prawdopodobnie po prostu odbity. By
mo e dlatego jest t rzadko obserwowane poza obserwacjami dokonywanymi w wietle dziennym.
46
Pewne ruchy przy wysokiej ale sta ej szybko ci nie wytwarzaj
adnego z dosadnych kolorów, co wydaje si
potwierdza hipotez , e jest jakie powi zanie pomi dzy rozpowszechnianym przez przedmiot kolorem i moc
rozwijana przez jego jednostk nap dow . Je li zaakceptujemy to powi zanie jako fakt, to jednak nie
wyja nia oby to pewnych obserwacji z lutego 1954 roku, kiedy to wiadkowie odczuwali w ich oczach uczucie
pieczenia kiedy oni ogl dali szczególnie nag y i gwa towny manewr. To uczucie jest doskonale znajome
alpini cie, który skojarzy to z ultrafioletem z du ych wysoko ci i s ynn
nie
lepot . Je eli ta teoria jest
prawid owa, to uczucie pieczenia w oczach oznacza oby, e pilot spodka mia by, mówi c kolokwialnie, nacisn
na gaz!
4.
Do czego mo emy przypisa zmiany w kszta cie? Czy one naprawd maj miejsce, czy s one iluzj
optyczn z powodu ró nych k tów widzenia wielu wiadków w tym samym momencie lub
indywidualnego wiadka w kolejnych momentach? Przeczesa em mas dowodu eby odpowiedzie na to
pytanie i jedyny wniosek do którego mog doj jest taki, e brak dok adno ci w wi kszo ci raportów jest
samo oczywistym faktem. W obecnym czasie prawda nam umyka. B dzie si to utrzymywa o dopóki o
wiele bardziej nie wyspecjalizujemy obserwatoriów podobnie jak to w Shirley Bay. Ale by mo e jakie
66
pó niejsze obserwacje b
w stanie pewnego dnia potwierdzi teori Plantiera która, jak b dziemy mogli
zobaczy , wyja nia równie zmiany kszta tu.
5.
Czy seria spodków na niebie Europy Pó nocnej podczas manewrów marynarki wojennej Paktu
Atlantyckiego ma jakie specjalne znaczenie? Wed ug mojej opinii to pytanie nie dopuszcza odpowiedzi
lub mo e powinienem powiedzie , e dopuszcza do zbyt wielu odpowiedzi.
Riposta sceptyków: Zawsze ko czysz przez odkrywanie szpiega którego si boisz. Szpiegowska gor czka jest
ojcem i matk spodkomanii.
Riposta “Spodkowicza” ze szko y MacCarthy`ego: Sowieci wys ali obserwatorów.
Kolejny “Spodkowicz” – cz onek partii komunistycznej: W tych manewrach ameryka scy imperiali ci
posiadali wystawiony ich wspania y silnik wojenny.
Trzeci “Spodkowicz”, troch dziwak: Niebo ogl da nasze szalone figle.
Przy pomocy wniosku sugeruj , e zwyk e szans wyt umacze s ca kiem spore. Fakt, e te zjawiska
pojawi y si kiedy by y w toku wiczenia wojskowe na wielk skal , uczyni y mo liw powa
i godn
zaufania obserwacj – unikalne zdarzenie w historii spodków. “Exercise Mainbrace” jest punktem zwrotnym, z
44
Oczywi cie, dowód mo e zosta odrzucony ca kowicie lub w cz ci, nawet je li obejmuje to zaprzeczenie
istnienia spodka.
45
Patrz strona 171 – wydania brytyjskiego.
46
Patrz relacj z obserwacji w Le Bourget. W wietle dnia obiekt wydawa si by srebrno szary. Kiedy zosta
zbadany przez lornetk , by a widoczna s aba czerwona aureola. W nocy by a widziana jedynie aureola.
jego bogactwem wiadectwa od meteorologów, astronomów, lotników i marynarzy. Je eli naukowcy i
znakomici
nierze s obecnie przekonani e nadszed czas na rozpocz cie gruntownego ledztwa na planetarn
skal , to te wiczenia s cz ciowo odpowiedzialne za zmian ich my lenia.
ROZDZIA CZWARTY
SPODKI PONAD FRANCJ
ROK 1952 by szczególnie bogaty we wszelkiego rodzaju zjawiska, zarówno w Ameryce jak i w Europie.
We Francji, kilka z najdziwniejszych kiedykolwiek poznanych obserwacji zosta o zarejestrowanych
równocze nie z tymi oznaczonymi jako “Exercise Mainbrace.”
LATAJ CE JAJO W DRAGUIGNAN
Przelot pewnego nieznanego obiektu ponad Provence wieczorem 6 pa dziernika 1952 roku, stanowi by
mo e najlepsz okazj , z naukowego punktu widzenia, na za
enie faktycznego istnienia lataj cych talerzy, bez
tpliwo ci czy kwestionowania. wiadectwo udokumentowane o tym zdarzeniu, które by em wystarczaj co
szcz liwy zebra udowadnia, e przedmiot podró uj cy w kompletnej ciszy z pr dko ci co najmniej dwóch
tysi cy mil na godzin , przelecia ponad po udniem Francji oko o godziny 19:25 6 pa dziernika, oraz e to nie
by aerolit.
Tego wieczoru, mniej wi cej dziesi dni po figlach ponad krajami nordyckimi, dwaj piloci lec cy nale cym
do Air France D-C-4 na drodze Londyn – Orly – Nicea mieli ca kiem dziwn historie do opowiedzenia po ich
przybyciu do Nicei. Pilotami o których mowa byli Francois Cavasse i Michel Clement, dwaj do wiadczeni
lotnicy, ka dy z wi cej ni pi cioma tysi cami wylatanych godzin na swoim koncie.
“My nigdy nie wierzyli my w istnienie lataj cych spodków,” powiedzieli, “ale nie mo emy zaprzeczy
dowodowi sprzed naszych w asnych oczu, i tego wieczoru, w powietrzu, min li my tajemniczy obiekt
podró uj cy z przera aj
pr dko ci ponad nami.” M. Cavasse, powiedzia od siebie:
“To by o dok adnie po 19:30 czasu lokalnego. Lecieli my ponad Draguignan, kiedy Clement, mój drugi pilot,
zwróci moj uwag na zachowanie wiec cego obiektu o dziwnym kszta cie. Natychmiast przedmiot
zasugerowa wygl d w typie wyd
onego jajka. Podró owa o na poziomym i doskonale prostym kursie przy
sta ej i bardzo du ej pr dko ci. Pa
o bia ym wiat em, raczej s abym, na pewno nie o lepiaj cym; podobnym
do wiat a neonowego. Jego jasno umo liwi a nam pod anie za nim blisko przez trzydzie ci sekund, bez
zdejmowania z niego naszych oczu. Kiedy znika o z widoku, utrzymywa o si na jego prostym poziomym kursie
w kierunku zachodnim. Pozostawia o bia y lad, z jedynie zabarwieniem b kitu na tym, wygl daj c niczym
kropkowana linia, maj ca dwadzie cia do dwudziestu pi ciu razy jego w asn d ugo . Oszacowali my jego
pr dko na licz
dwa czy trzy razy tak jak samolotu odrzutowego, co pomi dzy oko o dwóch do trzech
tysi cy kilometrów na godzin . Ta liczba nie wynik a z jakiejkolwiek kalkulacji, ale jedynie z osobistego
wra enia. Kiedy po raz pierwszy to zobaczyli my uwa ali my, e to by o oko o trzy kilometry przed nami i
niewiele powy ej od nas. To porazi o nas znacznie bardziej ani eli jakikolwiek komercyjny samolot.”
“Jeste my obeznani z niebem i jego trikami,” doda pilot, “ale nigdy nie zobaczyli my czegokolwiek w
najmniejszej cz ci jak to, co dostrzegli my dzisiaj wieczorem. Jeste my moralnie pewni, e przedmiot by
kierowany czy telekierowany; by na pewno pod doskona a kontrol . Jakikolwiek pomys , e by to aerolit jest
niemo liwy. Aerolity nie pod aj perfekcyjnie prostym, poziomym kursem i nie pa aj mocnym, jednostajnym
wiat em. Ich pocz tkowa pr dko jest przera aj ca, ale ostatecznie maleje na ko cu ich kursu i one wydaj si
67
zatrzymywa czy eksplodowa . Ten przedmiot zachowywa si ca kiem odmiennie. To lecia o niedaleko, na
pewno z bardzo du pr dko ci , ale nie tak szybko jak aerolit. Podró owa o na
pó nocno-wschodniej-po udniowo-zachodniej osi, to znaczy, w kierunku Toulonu.”
D-C-4 wyl dowa w Nicei o 19:40. Kwadrans wcze niej, M. Fonseca, pracownik Air France któremu
zdarzy o si by na pasie startowym w porcie lotniczym w Nicei, zobaczy przedmiot który odpowiada we
wszystkich wzgl dach opisowi podanemu przez dwóch pilotów, podró uj cy na pó noc. Niedaleko od M.
Fonseci, ale nie w jego towarzystwie, Pani Charles Givern, Amerykanka, równie odnotowa a “lataj ce jajo”
które tak zdumia o dwóch pilotów.
“Nie mog da lepszego opisu od tego, który przedstawili MM. Cavasse i Clement. Zgadzam si z nim
ca kowicie. Jestem usatysfakcjonowana tym, e mog am widzie kierowany czy telekierowany obiekt,
nieznanego rodzaju.”
Nadeszli dwaj dalsi wiadkowie. Dr. Carlotto, chirurg ze szpitala w Nicei, doda kilka interesuj cych
szczegó ów. “ lad,” powiedzia , “w przeciwie stwie do tego z samolotu, wychodzi z punktu zamiast
rozprzestrzeniania si . To emitowa o przy mione wiat o, podporz dkowane szybkim i regularnym pulsacjom
(mruga o). Te pulsacje by y produkowane przez sam obiekt, i nie by y efektem chmur, poniewa niebo by o
ca kowicie czyste.” W czasie tego wydarzenia Dr. Carlotto znajdowa si na balkonie jego rezydencji przy 2 rue
du Marechal-Joffre, Nicea.
Ostatnimi wiadkami byli Pani i Pan M. Pierre Fabre, z Grasse. Zdarzy o si im by w Mougins, pomi dzy
Grasse i Cannes. Ich materia dowodowy potwierdza ten od wszystkich innych pod ka dymi wzgl dami.
Zatem istnieje siedmioro naocznych wiadków, którzy nie wiedzieli jeden o drugim i nigdy si nie spotkali.
Ich historie s identyczne, oprócz ich pór, które ró ni y si najwy ej o siedem minut. Ich zegarki mog yby by
niemal e zsynchronizowane! Dr. Carlotto ustali por na 19:20 a dwaj piloci na 19:27.
Co dok adnie zaobserwowa o tych siedmiu naocznych wiadków? Dwaj piloci kategorycznie odrzucili
prawdopodobie stwo e obiekt móg by jakim aerolitem, i to musi zosta przyznane, e istnieje kilka wa nych
obiekcji co do jakiegokolwiek pomys u co to by o – stosunkowo powolny bieg, przy mione bia e wiat o,
jednostajny lot i poziomy kurs. G ówna obiekcja, która wed ug mojej opinii wydaje si rozprawia z
jakimkolwiek wyt umaczeniem przy pomocy aerolitu, jest zbie no trzech elementów w których ukazaniu
zosta po
ony znaczny nacisk: wielko przedmiotu, jego niska wysoko i stosunkowo wolny bieg. Je li
aerolit o minimalnych wymiarach odnotowanych przez dwóch pilotów podró owa by na wysoko ci nie wi kszej
ani eli dziesi tysi cy metrów, to jego podró wkrótce zako czy aby si eksplozj czy upadkiem, a
prawdopodobnie tym drugim wobec jego stosunkowo powolnego biegu.
Nie powinni my zapomina , e liczby podane przez dwóch pilotów s po prostu osobistymi wra eniami, jak
oni to najpierw przyznali. Obiekt móg równie dobrze by wi cej ni w odleg
ci dwóch kilometrów. Ale w
takim przypadku jego wielko i pr dko musz zosta proporcjonalnie zwi kszone. Ale je li tak zrobimy, czy
jest prawdopodobne e by to podnosz cy si aerolit? Wcale nie, poniewa , je li prawdopodobie stwo katastrofy
jest zmniejszone, to zwi ksza si szansa eksplozji i kiedy aerolit, szczególnie tak du y, eksploduje, ten fakt jest
odnotowywany przez laboratoria. Z odleg
ci trzech kilometrów dwaj piloci my leli, e by on wi kszy ani eli
jakikolwiek samolot handlowy, a je li prawdziwa odleg
wynosi a sze kilometrów, to powinni my
pomno
jego wielko przez dwa a jego kubatur przez osiem.
Z tych powodów obserwatorium w Nicei, kiedy zosta o skonsultowane w odpowiednim czasie, odrzuci o
mo liwo
e by to aerolit.
“Z opisów podanych przez wiadków,” stwierdzi pewien astronom który by przepytywany przez Le Figaro,
“wydaje si
e to by o ziemskie cia o, jakiego rodzaju zdalnie kierowana maszyna, raczej ani eli cia o
kosmiczne takie jak aerolit.”
To doprowadza mnie do czego co, w mojej opinii, udowadnia, e astronom z Nicei mia racje wyra aj c
preferencj dla kierowanej czy zdalnie kierowanej maszyny.
Tego samego wieczoru 6 pa dziernika 1952 roku, stacja meteorologiczna w Montpellier zako czy a swoje
codzienne sprawozdanie dodatkiem:
“18:25. wiec ce zjawisko, obserwowane pod k tem w przybli eniu 40 stopni ponad po udniowym
horyzontem by o ledzone przez cztery czy pi sekund kiedy podró owa o na wschodnio-zachodnim kursie i
by o widziane do znikni cia na po udniowym zachodzie za zespo em soczewkowatych alto-cumulusów.
“Aspekt zjawiska: kszta t dysku czy sfery, widoczna rednica jedna ósma tej dysku s onecznego,
bezpo rednio za sob mia jasne wiat o, pod
za nim bia y lad, emitowa przy mion po wiat .”
Meteorolog doda do swojego opisu specyfikacj przedmiotu, która zawiera a kilka wysoce interesuj cych
szczegó ów. Kula, mówi on, by a bia awa. wiadkowie w Draguignan, Nicei i Mougins powiedzieli to samo.
Jasne wiat o z ty u by o tak du e jak gwiazda pierwszej wielko ci, purpurowego koloru, i mruga o czy
migota o. arz cy si
lad by mniej wi cej sze razy tak d ugi jak sam obiekt.
68
Mo na zobaczy , e opis podany przez technika jest pe niejszy i zwi lejszy ani eli wysi ek pierwszych
wiadków. Ale czy mo e by tutaj jaka rozs dna w tpliwo , e wszyscy oni odnosz si do tego samego
przedmiotu?
Na pocz tku, zgadzaj si czasy. Dr. Carlotto mówi o 19:20 czasu lokalnego, podczas gdy raport z
Montpellier wspomina o 18:25 czasu Greenwich, to znaczy 19:25 czasu lokalnego.
Nast pnie przychodzi jednomy lno co do kursu: wschodnio – zachodni (dwaj piloci w rzeczywisto ci
powiedzieli e by on pó nocno-wchodni – po udniowo-zachodni), ale to rozbie no ma sk onno do
potwierdzenia e obiekt widziany w Draguignan by tym samym co ten zaobserwowany w Montpellier,
poniewa kurs przechodz cy na pó noc od Nicei i na po udnie od Montpellier (kurs podany w raporcie
meteorologicznym) jest w rzeczywisto ci pó nocno-wschodnim – po udniowo-zachodnim. Jest równie zgoda
ograniczaj ca si do orientacji kursu. Wszyscy mówili, e by on prosty, jednostajny i poziomy. Ostatnio
nadszed niesamowicie podobny opis, meteorologiczny b
cy bardziej szczegó owym, oczywi cie. wiadkowie
w porcie lotniczym w Nicei nie widzieli mrugaj cego purpurowego wiat a, podczas gdy Dr. Carlotto to uczyni .
Ale dwa rozbie no ci powinny by równie odnotowane: obiekt wydawa si jajowaty w Nicei ale sferyczny
w Montpellier, oraz tam d ugo
ladu zosta a widocznie zredukowana o dwie trzecie czy trzy czwarte. Te
niezgodno ci mog zosta wyja nione albo przez czynnik osobisty (kilkoro wiadków tego samego zjawiska
nigdy nie daje dok adnie takiego samego opisu; w Nicei, na przyk ad, Dr. Carlotto by jedynym który odnotowa
mruganie) czy obiektywny. Je li to pierwsze zostanie odrzucone, jedyny promie
wiat a w tej ciemno ci,
oferuje rozwi zanie, tzn. e wiec ce jajo wyd
a si kiedy wzrasta pr dko . Tak samo jest ze ladem.
Opieraj c si na tym, przedmiot podró owa by wolniej kiedy znajdowa by si na po udnie od Montpellier.
To wzywa o bardziej szczegó owe potraktowanie.
PRZYPADEK Z DRAGUIGNAN I TEORIA PLANTIERA
W czasie kiedy sceptycy drwili z lataj cego jaja z Draguignan, musia o zosta przyznane, e te spodki i jajka,
wraz z ich kuchennymi skojarzeniami, wydaj si by poni ej uwagi naukowego ducha.
Niestety, ci sceptycy nie wiedzieli nic o raporcie meteorologicznym z Montpellier, który jeszcze nie zosta
opublikowany i nie tylko potwierdza ale dodaje co do tego co wydaje si by niewiarygodnymi elementami w
obserwacjach z Nicei i Draguignan.
Co do jajowego kszta tu, kapitan Plantier, który nie jest sceptykiem, przewidzia
e jego hipotetyczna
maszyna mog aby pod pewnymi warunkami przyj kszta t jaja. On zrobi tak na d ugo zanim dziwny przedmiot
najecha niebo ponad Draguignan i nawet zanim przysz o mu do g owy, e lataj ce talerze mog yby mie jaki
zwi zek z jego mia ym spojrzeniem na przysz
.
Je li widzieliby my maszyn Plantiera lec
z du szybko ci na ca kowicie prostym kursie
47
zauwa yliby my, e pole si y nap dzaj cej go, niesie otaczaj ce powietrze w tempie odwrotnym w stosunku do
kwadratu odleg
ci. Innymi s owy, im bli ej maszyny jest powietrze, tym szybciej jest niesione dalej. Co si
wydarzy przed maszyn ? Pomi dzy praktycznie pozostaj cym bez ruchu powietrzem znajduj cym si w jakiej
odleg
ci z przodu i sam maszyn , znajduje si pas powietrza stopniowo spr any kiedy zbli a si maszyna.
Im wi ksza jest szybko , tym wi ksze jest nat enie i g sto tego pasa powietrza.
Co si wydarzy kiedy gaz jest spr
ony? Ogrzewa si . Ponad pewnym tempem podró y, maszyna b dzie
nios a ze sob nat one powietrze, doprowadzone do bardzo wysokiej temperatury. Pole si owe b dzie
oddzia ywa na to powietrze tak samo skutecznie jak na sam maszyn , i stanie si ono arz ce. Widz b dzie
widzia
wiec
kul ukszta towan niczym “ekwipotencjalne powierzchnie” pola. Ta powierzchnia b dzie
jajowata, czy elipsoidalna, eby by dok adniejszym. Im wi ksze pole si owe, tym bardziej elipsa staje si
wyd
ona.
Z ty u tej kuli spr
onego powietrza b dzie odwrotny proces kurczenia si , nag ego czy stopniowego, zgodnie
z pr dko ci . Kurczenie si poci ga za sob zimno i kondensacj . W zwi zku z tym smug . Bardzo szczególnego
rodzaju smug , pozwol sobie doda , bardzo odmienna od ladu pozostawianego przez samolot, z powodu
obecno ci zjonizowanych cz stek wyrzucanych przez pole si owe. D ugo smugi b dzie wzrasta a wraz z
pr dko ci przedmiotu. Zatem obserwacja z Montpellier sugerowa aby zmniejszaj
si szybko .
Czy teoria Plantiera wyja nia równie migocz ce wiat o? By mo e jasne wiat o reprezentuje
natychmiastowe podnoszenie si maszyny, kiedy proces jonizacji jest szczególnie aktywny. Jak by nie by o,
zredukowana pr dko na pewno wyja ni aby, dlaczego wiadkowie w Nicei nie widzieli tego jasnego wiat a.
Kiedy obiekt podró owa z du szybko ci , ten punkt wielko ci szpilki, zosta wch oni ty w wyd
onym
“jaju.” W takim przypadku, Dr. Carlotto musia uzna ca e “jajo” z migaj cym purpurowym wiec cym
miejscem ku górze z wewn trz.
69
PRAWDZIWA NATURA OBIEKTU Z DRAGUIGNAN – MONTPELLIER
Poprzez porównanie sprawozda dwóch pilotów z tymi danymi przez meteorologa, mo emy wytworzy jak
ide co do prawdziwej natury przedmiotu, który oni widzieli.
Rozpocznijmy od czasów. Niestety, co do tego punktu, mo emy polega jedynie na sprawozdaniu z
Montpellier. Ono przyj o czas 19:25. Je li zaakceptujemy por Dr. Carlotto, 19:20, dla pojawienia si obiektu w
Nicei, to musia on pokona 300 kilometrów w ci gu pi ciu minut, reprezentuj c przeci tn pr dko 3600
kilometrów na godzin . Teraz ta cyfra musi na pewno stanowi minimum, poniewa wszyscy inni wiadkowie w
Nicei powiedzieli e obiekt przelecia po 19:20. Je li rzeczywist por przelotu by a 19:23, to przelecia by 300
kilometrów w dwie minuty lub w tempie dziewi tysi cy kilometrów na godzin . Ale b dziemy si trzyma tej
minimalnej liczby. Ona zgadza si mniej wi cej z t podan przez dwóch pilotów i, je li oni dok adnie
przeliczyli widoczn (k tow ) pr dko na faktyczn pr dko , to ich ocena odleg
ci i faktycznych wymiarów
przedmiotu by yby nie mniej godne zaufania – je li cokolwiek, by mo e odrobin poni ej prawdziwych liczb.
47
Teoria Plantiera jest omawiana pó niej (strona 208 – wydania brytyjskiego).
Istotnie, je li oni byliby znacznie b dni w ich ocenie wymiarów, ich liczby co do odleg
ci by yby w równym
stopniu z e, i w konsekwencji, liczba dla pr dko ci równie . Ich liczby dla pr dko ci wynosi y od dwóch do
trzech tysi cy kilometrów na godzin , w przeciwie stwie do 3600 uzgodnionych przez porównanie czasów
podanych przez Dr. Carlotto i stacj meteorologiczn w Montpellier. Te liczby s wystarczaj co bliskie eby
usprawiedliwia nas w przekonaniu, e prawdziwe minimalne wymiary przedmiotu by y gdzie blisko tych
oszacowanych przez dwóch pilotów; to by o nieco wi ksze od handlowego samolotu.
Nie mo emy zapomina , e przedmiot by przynajmniej w odleg
ci trzech kilometrów, kiedy oni go
widzieli. Na mocy tych liczb, obserwacja z Montpellier powinna teoretycznie umo liwi nam obliczenie
odleg
ci oraz minimalnej wysoko ci przedmiotu, jak równie faktyczn jasno
wiat a wyemitowanego przez
purpurow plam , ci gle pod warunkiem e zaakceptujemy teori
e kiedy pr dko maleje, d ugo jaja jest
odpowiednio redukowana. Je li na przyk ad, za
ymy e d ugo jaja w Draguignan by a dwukrotnie taka jak
jego szeroko , to oznacza e prawdziwa rednica kuli z Montpellier równa a by si po owie d ugo ci jaja z
Draguignan, powiedzmy, 20 metrów (podaj c liczb zgadzaj
si ze stwierdzeniami dwóch pilotów),
powinni my otrzyma :
18 do 20 kilometrów dla odleg
ci do kuli od obserwatora z Montpellier;
10 tysi cy do 12 tysi cy metrów dla jej wysoko ci.
Musz uczyni to jasnym, e te obliczenia s jedynie ewentualno ci . S one ca kowicie hipotetyczne,
poniewa warunki do akceptacji tej teorii umie ci em powy ej. Ale, je li komisja dochodzeniowa zada aby
dwóm pilotom i innym wiadkom pytania, które powinny zosta przedstawione im natychmiast po zdarzeniu, to
nie by oby adnych takich niepewno ci. Powinni my mie dzisiaj do dok adne poj cie co do prawdziwej
natury przedmiotu. Przy niewielkich kosztach, oraz dzi ki szczególnej okazji e konkretne zdarzenie zosta o
dobrze zrelacjonowane, tajemnica lataj cych talerzy by mo e zosta aby otoczona, je li nie wyja niona.
Ale we Francji nie ma cia a badawczego, i wielka szansa zagin a.
48
OLORON I GAILLAC, PA ZIERNIK 1952 ROKU
Cokolwiek podobnego do gruntownej analizy wszystkich obserwacji lataj cych talerzy dokonanych jedynie
we Francji podczas ostatnich kilku lat, wype ni oby kilka tomów. W trakcie tego pa dziernika z 1952 roku, po
Draguignan i Montpellier z szóstego, Morlaix dziesi tego i potem Rouen jedenastego, zosta y zaszczycone
podobnymi wizytami.
Pomimo i s one interesuj ce
49
pomijam te dwa przypadki i przechodz do wydarze z Oloron (17
pa dziernik) i Gaillac (27 pa dziernik), niew tpliwie najbardziej rozczarowuj cych w historii ca ej sprawy. W i
wokó tych dwóch miast na po udniowym zachodzie Francji, ten sam fantastyczny spektakl by widziany w
odst pie dziesi ciu dni przez dwa zespo y wiadków, w sumie kilkuset. By on tak za
ony, irracjonalny i
powtarzaj cy si , e ogranicz si do przedstawienia materia u dowodowego nie próbuj c wyja ni czy nawet
zrozumie go.
W pi tek, 17 pa dziernika 1952 roku, pogoda przy Oloron by a wspania a. Niebo by o niebieskie i
pozbawione chmur. Oko o godziny 12:50, M. Yves Prigent, dyrektor tamtejszego liceum, w
nie mia usi
do
jego po udniowego posi ku w pokoju na pierwszym pi trze. Jego ona, równie nauczycielka, oraz ich troje
dzieci byli razem z nimi. Widok z okien pokrywa du y region pó nocnej cz ci miasta. Syn M. Prigenta,
Jean-Yves,
70
sta przy oknie i w
nie powiedziano mu eby przyszed do sto u kiedy wrzasn : “Chod szybko, Tata, tutaj
jest co fantastycznego!” Ca a rodzina do czy a si do niego. Prigent opowiedzia swoj histori jego w asnymi
owami:
“Daleko na pó nocy, demonstruj c si wyra nie naprzeciwko niebieskiemu niebu; p yn a wzd
we nista
chmura o dziwnym kszta cie; ponad ni by d ugi, w ski cylinder, najwidoczniej nachylony pod k tem 45 stopni,
który wolno kierowa si po udniowemu – zachodowi. Oszacowa em jego wysoko na dwa do trzech tysi cy
metrów. Obiekt by bia awego koloru, nie wieci , a jego kszta t by ca kowicie wyra ny. Podmuchy bia ego
dymu ucieka y z jego górnej strony. W jakiej odleg
ci przed tym cylindrycznym kuriozum, mniej wi cej
trzydzie ci przedmiotów podró owa o po tym samym kursie. Dla nagiego oka one wydawa y si by
bezkszta tnymi kulami dymu, ale polowa lornetka ujawni a e by a tam czerwona kula okr
ona przez jakiego
rodzaju
tawy pier cie pod bardzo du ym k tem wobec niej, k cie tak du ym, e prawie ca a ni sza cz
kuli by a w centrum, pozostawiaj c wy sz cz
widoczn .
48
By o wiele obserwacji “lataj cych jaj.” Tutaj musze wspomnie tylko o wiec cej “pi ce tenisowej”
zaobserwowanej sze dni przed Draguignan w Kyoto, w Japonii, przez cztery ró ne grupy wiadków. Te cztery
obserwacje maj wiele wspólnego z Montpellier.
49
wiadkami w Rouen byli trzej cz onkowie si policyjnych, cznie z inspektorem.
“Te spodki podró owa y parami w krótkich, szybkich zygzakach. Kiedy dwa spodki porusza y si osobno,
one wydawa y si by po czone przez bia aw smug , przypominaj
uk elektryczny. Te wszystkie dziwne
obiekty pozostawia y bardzo d ugie smugi które rozpada y si i dryfowa y powoli ponad ziemi . Przez wiele
godzin pó niej drzewa, druty telefoniczne i dachy domów by y widziane jak zosta y ozdobione festonami z
resztek.”
Taka by a zdumiewaj ca historia z “Nitkami Dziewicy” rozproszonymi ponad obszarem Oloron przez przelot
nieznanych przedmiotów. Te nitki by y podobne do we ny czy nylonu. Kiedy by y zwijane one szybko stawa y
si galaretowatymi a potem wyparowywa y i znika y. Niezliczeni wiadkowie byli w stanie zebra próbki i
zobaczy jak ta sublimacja sama post puje. Nauczyciel gimnastyki w szkole redniej zebra obfita pl tanin na
boisku sportowym. Pracownicy szko y stali si bardzo podekscytowani, zw aszcza kiedy dowiedzieli si , e gdy
nitki by y podpalane, p on y niczym celofan. M. Poulet, nauczyciel nauk cis ych, zbada je dok adnie, ale nie
mia czasu na przeanalizowanie ich, pomimo i ogl da on kompletne wyparowanie jednej nitki, maj cej oko o
dwunastu metrów d ugo ci, które by a spleciona dooko a kija.
W dodatku do tych wiadków oraz wielu innych mieszka ców z Oloron, inni ludzie w s siedztwie ( cznie w
szczególno ci z burmistrzem miasteczka Geronce, M. Bordesem) i ekipa poluj ca w dolinie Josbaigt byli
uprzywilejowani, eby widzie lataj ce przedmioty i nitki. Jedyne wyt umaczenia zjawisk z Oloron który kto
zaryzykowa zaoferowa by o takie e wiadkowie którzy opisywali cylinder i spodki nie widzieli nic
podobnego, a ci którzy zebrali nitki zawiedli przy prawdziwym rozpoznawaniu “Nitek Dziewicy”, które tak
naprawd “zosta y pozostawione za sob przez miriady migruj cych paj ków.”
To ostatnie wyja nienie, opublikowane w gazetach w Oloron z 22 i 23 pa dziernika, zosta a przypisana
“entomologom.” Spróbowa em na pró no odnale kim oni byli. Najwidoczniej, ci anonimowi eksperci
powiedzieli e jesieni paj ki maj taki zwyczaj e tkaj ogromne sieci które s rozrzucane przez wiatr, i
niesione w miriadach ponad górami i równinami. To wyt umaczenie jest nie tylko dziwaczne, lecz równie
mieszne. To dogodnie przeoczy o jeden prosty fakt – e sieci rozpada y si w kilka godzin na zewn trz. Nigdy
nie s ysza em o “Nitkach Dziewicy” rozpadaj cych si tak.
Co, zatem, jest wyt umaczeniem? Nie ma adnego. Tajemnica pozostaje tajemnic . Chmury o dziwnym
kszta cie, cylinder pokryty dymem, spodki ca y czas zygzakuj ce parami. “Nitki Dziewicy” paruj ce na ziemi –
fantasmagoria obra aj ca zdrowy rozs dek. By mo e to samo sformu owanie “zdrowy rozs dek” mo e
dostarczy nam wskazówk ? Czy musimy uciec si do “zbiorowej halucynacji”? Ale je li tak, czy to nie by oby
przynajmniej nadprzyrodzone, e bardzo wielu ludzi na szerokim obszarze powinno pomy le , e widz
dok adnie taki sam spektakl, szalony czy jednoznaczny spektakl w tym samym czasie! Powinni my znale si
zaanga owanymi w tajemnic o wiele bardziej k opotliw , ani eli w naiwn interpretacj ubieraj
wizj w
rzeczywisto , któr wydaje si ona by .
Ale to jest nic. Mo emy zaakceptowa na razie wyt umaczenie w postaci halucynacji, pomy ki, psychozy lub
cokolwiek jeszcze. Pozwol sobie przypomnie , e my zajmowali my si 17 pa dziernika 1952 roku. Dziesi
dni min o, wystarczaj co dla entomologów, eby wznowi ich sny. I potem, 27 pa dziernika, o 17:00, ca a
sprawa rozpocz a si ponownie ponad Gaillac w Tarn.
GAILLAC
Dok adnie po 17:00 tego dnia Pani Daures, zamieszkuj ca przy ulicy Toulouse w Gaillac, us ysza a olbrzymi
zgie k w ród ptactwa w jej wybiegu drobiowym. My
c, e jaki drapie ny ptak musi by woko o, spojrza a ona
w niebo i dostrzeg a tam dok adnie taki sam spektakl, który dobrzy obywatele Oloron po wiadczyli dziesi dni
wcze niej. Zawo
a jej syna, potem dwóch s siadów, nast pnie trzeciego. Ale do tego czasu przynajmniej stu
mieszka ców Gaillac, cznie z dwoma podoficerami andarmerii, analizowa o niebo.
71
Oni wszyscy opowiedzieli taka sam histori , która zgadza si w ka dym szczególe ze sprawozdaniami z
Oloron: d ugi, pokryty dymem cylinder, nachylony pod k tem 45 stopni, podró uj cy powoli w kierunku
po udniowo wschodnim oraz otoczony przez jakie dwadzie cia “spodków”, iskrz cych si w wietle
onecznym i lec cych parami w szybkich zygzakach. Jedyna ró nica jest taka e tutaj w Gaillac kilka par
spodków czasami obni
o si do nisko, na wysoko oszacowan przez wiadków na trzysta czy czterysta
metrów. Ca y spektakl trwa oko o dwudziestu minut, po których cygaro i jego spodki znik y ponad horyzontem.
Po tym czasie, masy bia ych nitek zacz y opada . One ci
e opada y po tym jak przedmioty znik y.
Obserwatorzy z Gaillac porównali te nitki do szklanej we ny. Podobnie jak w Oloron, po ich dotkni ciu stawa y
si one galaretowate i potem wyparowywa y i znika y. Ani w Oloron ani w Gaillac nikt nie poczyni próby do
odizolowania ich w hermetycznie zaplombowanym kloszu lub zatrzyma jaki gaz dla pó niejszej analizy.
Takie s dwa wydarzenia z Oloron i Gaillac, których dziwne cechy s ca kowicie identyczne. Ale one nie
rzucaj
adnego wiat a na siebie. wiadkowie s godni zaufania. Oprócz tego, e byli oni liczni a ich
sprawozdania zgadzaj si , powinny zosta odnotowane specjalne kwalifikacje kilku obserwatorów. M. Prigent,
zanim zosta dyrektorem szko y w Oloron, by szkolony w meteorologii. andarmeria N.C.O. nie jest
przeznaczana do tego eby mie wizj – przynios oby to szkod przy promocji. Zatem jawne wyparcie si jest
niemo liwe.
Czy mo emy znale jakie naturalne zjawisko, które mog oby prawdopodobnie zosta b dnie os dzone w
tym dwukrotnie opisanym spektaklu, z tym samym bogactwem identycznych szczegó ów, w tych przypadkach?
Nie my
o adnym.
Pozostaje mo liwo porównania z innymi obserwacjami spodków. Nie zaprowadzi to nas bardzo daleko, ale
kilka podobnych punktów przychodzi do g owy.
1.
Czapka dymu ponad górn cz ci cylindra przypomina “cumulus agite.” Je eli, jak zak ada to teoria
Plantiera, te wszystkie maszyny s nap dzane przez pole si owe, energia poruszaj ca cylinder znajduje si
jedynie na jego dwóch ko cach, i (jak nam to mówi
wiadkowie) kiedy podró uje powoli, jego górna
powierzchnia z konieczno ci produkuje smug z tendencj do podnoszenia si , z prawdopodobn
kondensacj .
2.
Jedna cecha jest nadzwyczajna: je li ca y kompleks z
ony z ogromnego cylindra i ma ych dysków
podró uje jako jedno, to musi tak by z powodu jakiego urz dzenia mechanicznego, poniewa cylinder
podró uje ca kowicie prosto, podczas gdy jego ma e satelity zygzakuj . Dlaczego? Po prostu
teoretyzujemy. Ale, dlaczego nie, o ile nie potraktujemy teorii jako zimnego faktu?
Zatem pozwólmy nam za
, jak ju zasugerowa em, e cylinder ma tylko jeden silnik na ka dym ko cu;
innymi s owy e jest to urz dzenie sk adaj ce si z rurki z lataj cym talerzem na ka dym ko cu. rodek cylindra
ucieka w ten sposób cz ciowo od wp ywu pola si y, i jego tempo przyspieszenia, które jest takie same jak tego
cylindra w ca
ci, b dzie wi ksze ni te z otaczaj cego powietrza. Cylinder jest w ten sposób urz dzeniem
infrad wi kowym, poniewa powody na cisz i odporno termiczn na spodek nie odnosz si d
ej do
niego.
50
Powolny bieg cylindra wydaje si w ten sposób wskazywa , e jest rzeczywi cie rurka pomi dzy
dwoma spodkami.
3.
Rozwa aj c dalej, pochylenie cylindra w kierunku w którym podró uje zwi ksza prawdopodobie stwo tej
teorii. eby wystartowa i utrzyma jego pr dko w p ynnym o rodku, spodek musi si przechyli i
potem pozosta pod lekkim k tem. Przechylaj c w gór spód ca y cylinder musi si nachyli . Kiedy
pozostaje w spoczynku, jest pionowy.
4.
Pozwólmy czytelnikowi z jak wiedz mechaniki rozwa
z
ono problemu zrównowa enia dwóch
pó si (dwa spodki z bazach), poch oni
w trzeci (grawitacj ) w taki sposób eby umo liwi ca emu
urz dzeniu manewrowanie. Ono musia oby ani unosi si , ani opada , ani nawet obraca si ! Z
ono
zaanga owanych danych jest przera aj ca, i mo emy jedynie ywi
askaw nadziej , e jego przyszli
pasa erowie b
wysoce wykwalifikowani w sztuce ponownego zasilania elektronicznych
komponentów! Nie powinni my równie zapomnie
e cylinder musi by ostro ny. Najl ejszy pr d
powietrzny móg by zniszczy wszystko.
Wszystko co z tego wynika w praktyce jest to, e taki cylinder z trudem móg by by czym innym ani eli
maszyn mi dzyplanetarn , samonap dzaj
si w o rodku gdzie otaczaj ce pole si owe nie jest zbyt silne. (To
wszystko jest oczywi cie zwyk spekulacj !)
Je li wiadkowie naprawd widzieli to co oni opisuj , i je li te wszystkie obiekty s maszynami
kontrolowanymi przez jak inteligencj , to w jaki tajemniczy eksperyment zostali oni zaanga owani? Co to by
za dziwny balet, który ustawione w pary spodki wykonywa y? Co oznacza bia awy lad nagle cz cy dwa
spodki kiedy one si rozchodzi y? Przede wszystkim, czym by y te “Nitki Dziewicy” które wyparowywa y i
znika y tak szybko?
72
Co wi cej, mo emy jedynie
owa
e nie by o w tym czasie adnego cia a badawczego, które zebra oby
ostatni uncj materia u badawczego. Je eli, jak uwa a Plantier, “Nitki Dziewicy” reprezentuj rezultat
chemicznych w asno ci atomów i moleku superci kich cz stek wystrzelonych z pola si owego, to odpowiednie
eksperymenty przeprowadzone natychmiast potem by mo e przynios yby co na wiat o dzienne.
Zaniechawszy takich eksperymentów, jest godne ubolewania, e nie dosz o do nawet prostej analizy chemicznej.
Nic takiego nie mia o miejsca i na razie obserwacje z Oloron i Gaillac nie s dla nas adn lekcj . Pewnego dnia,
bez w tpienia, wszystko zostanie wyja nione, ale w tej chwili jeste my w ca kowitej ciemno ci.
Inne spodki by y obserwowane we Francji podczas tego pa dziernikowego miesi ca, które da y tak wiele
widowisk.
Srebrno szary dysk z metalicznym blaskiem zosta odnotowany w Brives-Charensac, w departamencie Haute
Loire, 27 o 17:30, tylko kilka minut po tym jak zako czy si spektakl w Gaillac. Przedmiot szybko przelecia
niebo i znik , bez d wi ku w po udniowo wschodnim kierunku. By on natychmiastowo cigany przez “cygaro”
50
Patrz dyskusj na temat teorii Plantiera na stronie 208 – wydania brytyjskiego.
tego samego koloru, które pozosta o stacjonarne na niebie przez wi cej ni pó minuty, potem przyspieszy o i
znik o. Pi ciu wiadków widzia o te dwa obiekty.
Dok adnie po 16:00 “kula” by a widziana w Tarbes lizgaj c si po niebie w olbrzymim tempie. Niestety
wiadkowie nie mogli da
adnych szczegó ów.
Niew tpliwie najbardziej zadziwiaj ce wydarzenie w tych ostatnich dniach pa dziernika 1952 roku by o to,
które mia o miejsce w porcie lotniczym w Marignane, gdzie M. Gachignard, celnik, widzia jak maszyna
wyl dowa a, zaparkowa a na chwil i potem odlecia a ponownie.
CYGARO Z MARIGNANE
Cygaro z Marignane powinno mie swoje miejsce w historii lataj cych talerzy, poniewa materia dowodowy
jest nadzwyczajny zarówno z powodu jego dramatycznych cech i faktu, e poniewa by tylko jeden wiadek,
jest ono nie poparte. Pomimo tych wad, wszyscy którzy rozmawiali z tym jedynym wiadkiem s przekonani o
jego dobrej wierze. Osobi cie uwa am e je li raporty które opublikuj w tej ksi
ce maj podstaw w faktach,
to jest tutaj ka de prawdopodobie stwo, e materia dowodowy w przypadku z Marignane jest prawdziwy. Je li
tak, to jest to wyj tkowo interesuj ce, poniewa nie ma w tpliwo ci e nikt na Ziemi nie by kiedykolwiek tak
blisko lataj cego spodka jak Gabriel Gachignard.
Poni sza historia jest rezultatem sukcesywnego czterogodzinnego krzy owego ognia pyta autorstwa M.
Jean`a Latappy`ego, ilustratora tej ksi
ki i jedn z najlepiej poinformowanych osób we Francji w przedmiocie
lataj cych spodków. Jego krzy owy ogie pyta by wnikliwy i naprawd bezlitosny. Nie straci on adnej
okazji na z apanie go na jakiejkolwiek niezgodno ci, niewiarygodnym stwierdzeniu czy jakimkolwiek znaku
niezdecydowania lub lawirowania z prawd . Ale na pró no. On sam mówi: “Gachignard porazi mnie jako
prosty, uczciwy cz owiek, pozbawiony wyobra ni, zainteresowany jedynie jego rodzin oraz rutynowymi
obowi zkami, a jednak zawzi ty, skrupulatny, gotowy przejrze jego w asne stwierdzenia, eby uczyni ich
znaczenie bardziej wyra nym i zawsze odmawiaj cy u ycia s ów, których on nie rozumia .” M. Latappy poszed
nawet tak daleko e rozpocz wszystko od nowa, subtelnie próbuj c otrzymanie od M. Gachignarda b du w
celu przetestowania go. Ale on nigdy nie zosta na tym przy apany. Celnik zrobi na nim wra enie jako cz owiek
który naprawd co zobaczy i nie zacina si przy tym co mówi . Do dziwne, on odmawia powiedzie , e to
co on zobaczy by o lataj cym talerzem. Zgodnie z M. Latappy ten opis nie odpowiada niczemu okre lonemu w
jego umy le.
51
Ale pozwólmy mu przemówi osobi cie:
“Oko o pó nocy (niedziela/poniedzia ek, pa dziernik 26/27) by o dotkni cie mistrala, ale dosy nied ugo
potem niebo zachmurzy o si ponownie, jak gdyby woko o by deszcz. Blisko drugiej nad ranem by em w
hangarze. By em na s
bie od 22:00. By em ca kowicie rozbudzony, spa em w ci gu dnia. W
nie kupi em
przek sk , troch chleba i ser mietankowy. Wyszed em na zewn trz zje to na awce. Te awki s na
konkretnym tarasie pod hangarem. Taras jest rozdzielony od pasa startowego gdzie parkuj samoloty przez kilka
cementowych koryt, w których s posadzone kwiaty. Po sko czeniu mojej przek ski zamierza em pój do biura
regulacji ruchu eby dowiedzie si , czy przyb dzie samolot pocztowy z Algieru o 2:20, jak zosta em
poinformowany. Zosta em wprowadzony w b d. Ten samolot nie przylecia .
“Ca e lotnisko by o widoczne, ale chocia by o ciemno, to znam jego ka dy k t, i jakkolwiek nigdy nie ma
ciemnych odcinków w tych cz ciach. Tu na po udniu mo e Pan prawie rozró ni zarysy. Pas startowy do
hangaru za mn by s abo o wietlony przez litery czerwonego neonu, maj cego trzydzie ci metrów d ugo ci i
trzy metry wysoko ci, ze s owem `Marseille` - Marsylia (port lotniczy).
73
“To by o w
nie troch po 2:30 – samolot pocztowy Nicea – Pary , zgodnie z rozk adem maj cy odlecie o
tej porze, w
nie odlecia – kiedy nagle zauwa
em po mojej lewej stronie wiat o które wydawa o si lecie w
moim kierunku, kieruj c si pasem startowym. Nie by o ono bardzo jasne, ale ca kiem widoczne i wyra ne w
ciemno ci. Wydawa o si przylatywa z pr dko ci odrzutowca podchodz cego do l dowania, co jak 250
kilometrów na godzin . Najpierw pomy la em, e to by a spadaj ca gwiazda i mia em le oszacowan odleg
i szybko . T o gin o w ciemno ci i nie widzia em, gdzie dok adnie rozpoczyna o si niebo.
“Ale gdzie w odleg
ci kilometra, na lewo od pasa startowego, jest budynek nazywany `Podwójna Beczka`
z powodu jego kszta tu, i widzia em wiat o, najwidoczniej ci gle zbli aj ce si , przelatuj ce ponad nim jedynie
na wysoko ci dziesi ciu metrów. Jego kurs by ca kowicie prosty, i stopniowo obni
o si bez jakiegokolwiek
znaku chybotania. Nied ugo potem przelecia o przede mn i wtedy zrozumia em, e to nie by a spadaj ca
gwiazda ale co , co rzeczywi cie lecia o. To wszystko wydarzy o si bardzo szybko; nie mia em czasu na
my lenie.
51
M. Gachignard zosta równie gruntownie przes uchany przez inne osoby przy kilku okazjach. Wszyscy oni
odeszli z takim samym wra eniem i opowiedzieli t sam histori .
“Zaledwie wiat o przelecia o kiedy zacz o l dowa , i nie zwalniaj c nagle zatrzyma o si ca kowicie oko o
100 metrów po mojej prawej stronie. Momentalnie zatrzyma o si z 250 kilometrów na godzin ! Dok adnie
kiedy obiekt osiad na opak pasa startowego, us ysza em g uchy przyt umiony d wi k, jakby kto trzepn w dó
co p askiego na ziemi . To by a pierwsza rzecz któr us ysza em. Nie by o adnego d wi ku kiedy obiekt
przylatywa .
“Potem zrozumia em, e to nie by samolot, poniewa nie zmniejszy pr dko ci i nie ko owa . Tylko
pi tna cie czy dwadzie cia sekund up yn o od jego pierwszego pojawienia si i teraz tutaj by pod moim nosem.
To nie by samolot, ale to nie by o równie
wiat o, poniewa s ysza em d wi k. To by o co sta ego.
“Wsta em i szybko podszed em do niego, podpowiedziany bez w tpienia przez ciekawo , ale równie ,
poniewa to jest cz
mojej pracy.
“Zaj o mi to oko o trzydziestu sekund eby znale si w po owie drogi i w tym czasie odkry em, e wiat o
by o cz ci bardziej solidnego przedmiotu.
“To wyró nia o si z lekka naprzeciwko lekkiego t a
tego budynku Meteo. Ten budynek by mi dzy mn a
dowiskiem; które jest zawsze o wietlone, sk din d miejsce gdzie by przedmiot by o równie o wietlone.
“Ten przedmiot by ciemny, ciemniejszy ni jego otoczenie. Jakiego rodzaju to by a rzecz? Nie mia em
najl ejszego pomys u, i chocia by em na ten temat przes uchiwany nieustannie, nadal nie mam. To móg by
metal i to równie mog a by tektura.
52
Sprawdzaj c przy pomocy znanych odleg
ci oraz wymiarów budynku
za nim, wszystko co mo emy powiedzie to, e mia on metr wysoko ci oraz trzy metry d ugo ci. By on w
kszta cie przypominaj cym pi
do rugby z bardzo szpiczastymi ko cami, które wynurza y si z ciemno ci
dzi ki s abemu wiat u neonowemu. One zmniejsza y si do bardzo uwydatnionego stopnia. Spód przedmiotu
by w ca kowitej ciemno ci, zatem nie widzia em czy mia jakie ko a. Nie widzia em tego wszystkiego, zatem
po prostu nie wiem.
53
Górna strona by a równie w ciemno ci, i nie mog em ustanowi tam równie niczego.
Jedyna rzecz której jestem pewien, jest taka e wiat o które widzia em od samego pocz tku pochodzi o z
czterech okien, w ca
ci doskonale kwadratowych, z bokami maj cymi oko o 20 do 30 centymetrów d ugo ci.
One zosta y umieszczone w linii, ale ta linia nie by a prosta, ale zakrzywiona, kieruj c si górnym ukiem
cygara.
“Cztery okna znajdowa y si dok adnie w centrum maszyny, zatem ostatni po prawej stronie i pierwszy po
lewej by y w tej samej odleg
ci od zw aj cych si ko ców. Jednak e by y one pogrupowane parami; by a ta
sama odleg
pomi dzy oknami ka dej pary, podczas kiedy odleg
pomi dzy dwoma wewn trznymi
oknami by a wi ksza. Dwa zewn trzne okna wydawa y si dla mnie by pod nieznacznym k tem.
“Przez te okna mog em dostrzec dziwne migocz ce wiat o. Nie by o ono ani solidne ani jasne, ale upiorne i
mi kkie, prawie mleczne czasami. Przypomina o mi wiat a pojawiaj ce si i znikaj ce za oknami, które robi c
te kwestie wygl daj na niebieskie i zielone naprzeciwko jasnego t a. Poza tym, wiat o nie by o wystarczaj co
silne, eby pokaza górne ciemne cz ci przedmiotu i to si nigdy nie zmieni o. To si nie zmieni o kiedy
przedmiot si porusza . Ale on nigdy nie zatrzyma `dygotliwego` ruchu przypominaj ce ruch fal.
“Odnotowa em to wszystko, kiedy podchodzi em do obiektu.
“Ale nagle, kiedy by em nie wi cej ani eli 50 metrów daleko, dostrzeg em prysznic iskier, czy raczej
strumie ma ych bia ych rozpromienionych cz stek, strzelaj cych spod tylnego ko ca z mojej lewej strony. One
nie da y mi ilo ci wiat a wystarczaj cej do tego, ebym rozpozna do czego obiekt by podobny. P omienny
wytrysk zosta skierowany ku ziemi.
74
“To wszystko trwa o dos ownie moment, jeszcze kiedy to si dzia o cygaro unios o si tak nagle i
gwa townie, e straci em odwag i instynktownie zrobi em pi czy sze kroków do ty u. Zastanawia em si co
mog oby si zdarzy , i czy maszyna wybuch aby w p omieniach czy przelecia a ponad nami. Szczerze
wierzy em, e by em w niebezpiecze stwie. Nie widzia em `ich`, poniewa cie budynku prawie schowa
maszyn przede mn , ale `oni` widzieli mnie wystarczaj co atwo przy pomocy wiat a neonu znajduj cego si
za mn .”
M. Latappy mówi, e kiedy M. Gachignar opisywa t scen jego rysy by y zamro one w terrorze. Prysznic
iskier i b yskawiczny start a zarazem nieobecno jakiegokolwiek d wi ku odpowiedniego do takiej
niewymagaj cej wysi ku aktywno ci, nagle oznacza dla tej prostej duszy manifestacj pot nej i tajemniczej
si y ca kiem blisko jego bezbronnego cia a. “W tym momencie,” mówi M. Latappy, “M. Gachignard wyra nie
wygl da na cz owieka stoj cego na kraw dzi przepa ci.”
Ale wys uchajmy reszty historii.
52
Dos ownie. M. Lattapy uwa a, e ta dziwna idea wyst pi a u celnika ze wzgl du na dziwny g uchy g os
uczyniony przez obiekt kiedy l dowa .
53
Celnik, mówi M. Latappy, wydaje si by znacznie rozczarowany e nie dostrzeg
adnego znaku kó na tym
niezwyk ym lataj cym poje dzie.
“Prysznic iskier i start mia miejsce w towarzystwie lekkiego odg osu, niczym petarda ba 14 lipca. Nie by o
adnego strumienia powietrznego, adnego wybuchu, adnego wst pnego pochylenia na dó . To prawda, ze
by em w odleg
ci pi dziesi ciu metrów. Ale w zaledwie dwie czy trzy sekundy przedmiot znik w
przeciwnym kierunku do tego z którego przyby . Jego przera aj ca pr dko na starcie by tak samo zauwa alna
jak jego niska pr dko przy l dowaniu. W ogóle nie wydawa si przyspiesza . By on stacjonarny w jednym
momencie i podró owa b yskawicznie w nast pnym. Nie mam adnego poj cia jaka by a jego pr dko . Jego
wspinaczka nie by a stroma. Podobnie jak przy przybyciu, maszyna prze lizgn a si przez 30 do 40 metrow
przestrze pomi dzy budynkiem operacyjnym i kontroli pasa startowego, które s w linii z pasem na którym
wyl dowa a na opak.
“Kiedy tylko on wystartowa , straci bym to z zasi gu wzroku gdyby nie strumie ognistych cz stek bij cych z
ty u, poniewa okna i ich wiat a by y niewidoczne stamt d sk d by em. Mog em dostrzec, e kiedy przelatywa
pomi dzy dwoma budynkami to by on ci gle bardzo nisko, ni ej ni szczyty ich dachów, które s oko o 30
metrów ponad ziemi . Nast pnie wiat o znik o ponad stawem na boku portu lotniczego, po drugiej stronie
drogi.”
To by o wszystko. Celnik zosta pozostawiony samotnie w stanie ca kowitego oszo omienia, zastanawiaj c
si czy nie ni . On natychmiast zacz rozgl da si za kim , kto móg by widzie to co on, ale by on samotnie
na pasie startowym. Wróci do hangaru. Ka dy spa , poniewa o tej godzinie ruch by w zastoju. W ko cu
pobieg on do M. Dugaunin`a, policjanta Si Powietrznych.
“Dobry Bo e! Wygl dasz jak mier !” zawo
ten drugi.
M. Gachignard opowiedzia swoj histori . Oni zadzwonili do wie y kontroli lotów, ale nikt nie zobaczy
czegokolwiek. Wie a kontroli lotów nadzoruje niewiele wi cej ani eli sekcje przylotów i odlotów. Poza tym, z
narracji M. Gachignarda wydaje si
e cygaro pozostawa o zbyt nisko, zarówno przychodz c jak i odchodz c –
faktycznie poni ej poziomu samej kontroli, z jego wysoko ci zaledwie pi tnastu metrów!
“W ka dym razie, by em jedynym który to widzia . Je li ktokolwiek jest woko o lotniska w nocy, to jest to
pewne e to s celnicy.”
Takie by o zako czenie M. Gachignarda, po wymuszonych zeznaniach M. Latappy`ego.
Co mo emy zrobi z t histori ?
Jak ju powiedzia em, ka dy kto przes uchiwa M. Gachignarda jest przekonany o jego dobrej wierze. W jego
asnej s
bie, z jej wysokimi standardami, ma on doskona a reputacj jako opanowany, solidny, godny
zaufania urz dnik i przede wszystkim realista. M. Gachignard jest pewien e on widzia to co opowiedzia
e
widzia . On nas nie nabiera. Ale czy on naprawd to widzia , czy by on ofiara halucynacji?
(Prawdopodobie stwo, e on to wy ni na jawie, musi zosta w ca
ci przekre lone, poniewa on jad w tym
czasie). Je li to by by przypadek halucynacji, to by by on, jak s dz , bardzo dziwnym.
Zauwa my, e ta “iluzja” pasuje w ka dym szczególe z histori wielkiego astronoma, profesora Tombaugh`a,
który równie widzia cygaro i okna które by y kwadratowe, ( lub kwadratowe, zale nie od k ta widzenia), oraz
który równie odnosi si do fantastycznych pr dko ci i manewrów w kompletnej ciszy. Jedyna ró nica mi dzy
znakomitym naukowcem i pokornym urz dnikiem jest taka, e ten drugi widzia przedmiot spoczywaj cy na
ziemi i prysznic iskier, oraz e us ysza on s abe d wi ki kiedy obiekt wyl dowa i odlatywa .
Zatem jego historia jest bardziej niewiarygodna ani eli profesora Tombaugh`a. Oczywi cie, nie sugeruj
e to
stanowi dowód. Jego historia jest niezdolna do udowodnienia i mo e nie udowodni niczego. Ale ona naprawd
przedstawia korzy innego rodzaju, z powodu jego sensacyjnego charakteru.
Je li kiedykolwiek przyjdzie dzie ustalaj cy e lataj ce talerze istniej i pochodz z innego wiata, “wizja”
Gachignarda mo e by jednym z wielkich momentów w historii ludzko ci. W tym dniu, nie b dziemy my le
wy cznie o uczuciach naszego wiadka ale o fakcie, e musia on by jedyn ludzk istot która kiedykolwiek,
by a obserwowana z tak bliska przez hipotetycznych go ci, oraz e w jakim bajkowo odleg ym k cie kosmosu
ich pami o nim jest jedynym dowodem na istnienie rodzaju ludzkiego na Ziemi.
75
TAJEMNICA MARIGNANE
Jak powiedzia em, nie ma materia u dowodowego na “wizj ” M. Gachignarda. Ale przypuszczaj c e to by a
prawda, naszym nast pnym zadaniem jest rozwa enie co to poci ga za sob ?
Tutaj dzi ki przypadkowi, mamy kilka dok adnych i pewnych danych za którymi mo emy pod
. Maszyna
obni
a si przed budynkiem meteorologicznym, który w ten sposób pos
jako linijka, daj c Gachignardowi
liczby pi metrów dla jej d ugo ci i jeden dla jej wysoko ci. Dok adne wspó rz dne wiadka równie s znane.
Kiedy maszyna wyl dowa a, on by w odleg
ci oko o 100 metrów. Ta odleg
zosta a zmniejszona o po ow ,
kiedy maszyna odlatywa a.
Poni sze liczby uczyni mo liwym dla nas wyszczególnienie rzeczywistych k tów widzenia oraz efektów
perspektywy:
1.
Maszyna nie by a du a. Wysoko jednego metra oznacza e skrajnie znajdowa a si oko o 50
centymetrów ponad ziemi . Zatem Gachignard musia widzie j z góry.
2.
Ale musimy by jeszcze dok adniejsi. M. Latappy zastanawia si czy domniemane cygaro nie mog oby
zosta sklasyfikowane ze zwyk ymi lataj cymi talerzami – pomys w aden sposób nieprawdopodobny.
Poniewa maszyna by a praktycznie “ lizgaj
traw ” kiedy przylatywa a i odlatywa a, wiadek móg j
z trudem widzie , poza tym e z boku. Z jednego kilometra sk d wyl dowa a, by o tylko tuzin metrów
powy ej dachu “Podwójnej Beczki.”
Przypu my e M. Gachignard zobaczy z odleg
ci 50 metrów okr g maj cy pi metrów rednicy
unosz cy si 50 centymetrów ponad ziemi . Jaki on wydawa by si jemu? Celnik jest cz owiekiem redniego
wzrostu, jego oczy znajduj si oko o 160 centymetrów od ziemi. Je li za
ymy, e okr g by doskonale p aski,
to szybkie obliczenie pokazuje, e móg on pomy le
e widzi cygaro maj ce 5 metrów d ugo ci i 11
centymetrów grubo ci. On, faktycznie, widzia by okr g jako elips z osiami odpowiednio 11 centymetrów i 5
metrów; nawet z odleg
ci 100 metrów, mniejsza o nie mog a przewy sza 55 milimetrów.
Jednak e, M. Gachignard, oszacowa , e grubo obiektu wynosi a 1 metr. Porównanie tych trzech liczb – 1
metra, 11 centymetrów ii 55 milimetrów – pokazuje e je li maszyna by aby spodkiem, to perspektywa
pozwoli aby mu zobaczy doln cz
maszyny, zak adaj c, oczywi cie, e wystarczy oby wiat a eby to
wszystko widzie . I widzia by w górze od 48 do 44 centymetrów tej ni szej cz ci, zgadzaj c si z jego
odleg
ci od tego jak to si zbli
o.
Przy dwóch kra cach, które nie ca kowicie znajdowa y si w cieniu, on wtedy koniecznie widzia by kraw
spodka, je li maszyna by aby jednym z nich. Ka dy zw ony koniec wygl da by jak gdyby zosta prawie
poziomo przepo owiony. Górna cz
by aby nieznacznie szersza ni ni sza. Ale podczas trzydziestu sekund w
ci gu których mia on maszyn pod jego oczyma, nie widzia on nic takiego rodzaju.
3.
Jego opis strumienia bia ych cz stek potwierdza rezultat obliczenia: zosta y one wyrzucone spod
spiczastego ko ca po lewej stronie, i jego wiat o by o niedostateczne eby umo liwi mu otrzymanie
lepszej idei co do kszta tu przedmiotu. Je li przedmiot by by spodkiem, by oby odbicie na ni szej cz ci.
4.
Je li zgodzimy si , e on rzeczywi cie widzia to co on twierdzi e widzia , to musimy koniecznie
zaakceptowa wnioski z innych obserwacji. Nie ma adnego przypadku b yskawicznego startu bez ruchu
wahad owego. Zachowanie cygar, wyra nie rzadszego zjawiska, nie jest tak dobrze znane.
Te wszystkie rozwa ania wskazuj na fakt, e maszyna naprawd by a cygarem. Ale niew tpliwie s one
oparte na dowodach celnika, i on szczerze przyznaje, e bardzo niewielu z nich mo e on uwa
za pewne.
Pomimo wszystkich praktycznych zamys ów nie widzia on ani górnej ani dolnej cz ci maszyny. Móg on
rozró ni jej krzywizn jedynie na kra cach, a nawet wtedy mia on tylko d ugo jednego metra do pokonania.
Je li on uwa
, e maszyna mia aby jeden metr wysoko ci, to by o tak jedynie dlatego e szczyt okien
znajdowa si na tej odleg
ci od ziemi.
Zatem wszystko co mo emy powiedzie jest to, e nie ma nic co udowadnia by e przedmiot by spodkiem, a
wi kszo informacji sugeruje e tak nie by o.
5.
“Okna.” To jest wysoce prawdopodobne e te “okna” by y czym o wiele bardziej tajemniczym, czym
nie maj cym adnego zwi zku z antropomorficznym wyt umaczeniem M. Gachignarda. Dziwne
migocz ce wiat o, z jego zielonkawymi, niebieskawymi, mlecznymi odbiciami, na pewno porusza
wyobra ni , ale by mo e zadanie wyt umaczenia tego, mia o zosta pozostawione powie ciopisarzom
którzy specjalizuj si w nadchodz cych wiatach.
Kszta t okien oraz ich rozmieszczenie równie stanowi problem. M. Gachignard widzia je jako “kwadratowe
czy prostok tne” i M. Latappy naszkicowa je na podstawie danego przez niego opisu. Ale co z perspektyw ?
Jak pogodzimy te prostolinijne powierzchnie z zakrzywionym cia em? Nie widz odpowiedzi.
Z geometrycznego punktu widzenia, najbardziej prawdopodobn pozycj jest ostatnia która mo e zosta
pomy lana w studiowaniu takich rysunków, tzn., na szczycie okna by o poziomy i by y zwrócone ku niebu. To
musi nie by zapomniane, e M. Gachignard widzia maszyn , która by a wysoka tylko na jeden metr, z góry. On
76
podkre la fakt, e górna kraw
okien wydawa a si by zrównan z kraw dzi górnej krzywej, zatem okna
musia y by na szczycie a nie na boku. Taka pozycja, w teorii Plantiera, sugerowa aby, e okna tak naprawd
by y silnikami, czy, odpowiednio mówi c, generatorami pionowego pola si owego, które zapewnia równowag
maszyny w odniesieniu do wagi.
Fakt, e M. Gachignard nie zauwa
jakiejkolwiek dostrzegalnej zmiany w nat eniu wiat a, jest zgodny z
zachowaniem pojazdu. Od pocz tku do ko ca jego fluktuacje wysoko ci nie przekroczy y ilo ci kilku metrów,
co oznacza e generatory pionowego pola rywalizowa y z mniej czy bardziej niezmiennym przyci ganiem
grawitacji.
A co z si poruszaj
? Zazwyczaj teoria Plantiera postuluje jakie zjawiska wietlne dzia aj ce w tym
samym kierunku w którym pod a kurs. Oczywi cie by tutaj strumie iskier, ale to nie mog o stanowi zbyt
wiele.
6.
wi ki. Matowy d wi k kiedy maszyna l dowa a jest dziwny. Z opisu podanego przez wiadka wydaje
si on by podobny do d wi ku robionego kiedy du y s ownik jest nagle zamykany, chocia g
niejszy,
oczywi cie, poniewa zosta us yszany z odleg
ci 100 metrów. W jaki sposób tego rodzaju d wi k
móg by zosta wyprodukowany przez dwa metaliczne cia a dochodz ce do kontaktu? Lecz je li teoria
Plantiera jest akceptowalna to istnieje bardzo proste wyt umaczenie.
Maszyna, co powinno zosta wspomniane, wyl dowa a na pasie startowym wykonanym z metalicznych
elementów, których ameryka ska armia u
a na du ej ilo ci lotnisk po wojnie. Te materia y obejmuj
perforowane p yty stalowe po prostu po
one obok siebie na ziemi. Kiedy maszyna przyby a z pr dko ci 250
kilometrów na godzin i obni
a si na kilka centymetrów od tych stalowych p yt, jedna lub dwa z nich musia y
zosta wpl tane w pole si owe, zosta y podniesione z ziemi, a potem opuszczone ponownie, kiedy maszyna
zatrzyma a si .
eby wyja ni d wi k przecinaj cy powietrze b dziemy musieli wiedzie o wiele wi cej ni czynimy to
teraz.
Takie s warunki, które musimy rozpatrzy , je li mamy uzna ca histori M. Gachignarda. Ale czy jeste my
usprawiedliwieni tak robi c? Czy mo emy zaakceptowa ten zdumiewaj cy materia dowodowy? To jest inna
sprawa. Jeszcze raz musimy si zgodzi , e tutaj nie ma nic co nie zaczyna zas ugiwa na miano prawdy.
Przypadek z Marignane jest interesuj cy tylko dla tych którzy z innych powodów s przekonani o istnieniu
lataj cych talerzy i poszukuj wyja nienia gdzie tylko mo e ono zosta znalezione. Przekonwertowani potraktuj
moje analizy jako materia dla ich w asnych spekulacji. Inni b
to uwa
za wzlot fantazji i nie b
ichz a to
wini .
OBSERWACJA Z CHALONS
Poniewa jest konieczne dokonanie wyboru w ród bardzo licznych zarejestrowanych obserwacji, ogranicz
si do dwóch dalszych przypadków, zanim przejd do wydarzenie którego miejsce le
o ponad Pary em.
Oko o 19:20 wieczorem 14 listopada 1953 roku, Pani Raymond Poreaux, zamieszka a przy 39 avenue de
Strasbourg, w Chalons-sur-Marne, zamyka a jej okno kiedy – ale pozwol jej to opowiedzie osobi cie:
“...Uchwyci am widok nadzwyczajnego przedmiotu, troch zaokr glonego i jasnozielonego koloru, który
powoli podró owa po czystym gwia dzistym niebie. By mniej wi cej tej samej wielko ci co Ksi
yc w pe ni i
iskrzy si , zw aszcza z ty u (przez ty , mam na my li relacj do kierunku w którym si porusza ). Jego kolor
wydawa si zmienia niczym u wietlika. Wydawa si
lizga po niebie w pó nocno-po udniowym kierunku i
osi gn horyzont, gdzie znik . Nie by o d wi ku. By am szczególnie pora ona przez jego kolor. Okno, z
którego ogl da am ten przedmiot, wygl da na pó nocny wschód na du y ogród, a poniewa jest to du y ogród,
zatem ca kiem du y obszar nieba jest z niego widoczny.”
Pani Poreaux zrobi a potem to co wszyscy wiadkowie takich zjawisk powinni zrobi : ona zg osi a to co
widzia a do Pa stwowej Meteorologii, która jak przewidywano og osi a e:
1.
adne niezwyk e zdarzenie nie zosta o doniesione przez najbli sz stacj ;
2.
Tego wieczoru nie by o wiatru w Chalons-sur-Marne;
3.
I dlatego przedmiot o którym mowa, nie by prawdopodobnie do wiadczalnym balonem o wietlanym od
wewn trz.
Powinno zosta odnotowane, e Pa stwowa Meteorologia nie zosta a poproszona eby stwierdzi , czy jej
historia – tej Pani – zosta a oparta na fakcie czy nie. Jej odpowied oznacza a po prostu: “Je li widzia
opisywane przez Ciebie zjawisko, to prawdopodobnie nie by to balon sonduj cy.”
Tak si zdarzy o e lokalna gazeta, L`Union Republicaine de la Marne, 16 listopada przedstawi a relacj od
dwójki innych mieszka ców Chalons, Pani i Pana M. Rondeaux, którzy mieszkaj przy rue de Jericho.
Oko o 19:15 ci dwaj wiadkowie znajdowali si na kanalizacyjnym mo cie kiedy dostrzegli jaki obiekt
przylatuj cy z kierunku Pary a i lec cy wysoko. Zatrzymali si
eby popatrze na niego. By on eliptycznego
kszta tu i ciemno czerwonego koloru, a zanim pod
ogromny trójk tny lad, w kolorze zieleni. Znik w
kierunku Sainte-Menehould.
77
Pewne ró nice pomi dzy tymi sprawozdaniami zostan odnotowane. Jest tu kwestia kierunku. Poreaux
powiedzia a pó nocno-po udniowy, dwaj inni wiadkowie – Paris-Sainte Menehould, tzn, - zasadniczo
zachodnio wschodni. Okno z którego Pani Poreaux obserwowa a obiekt skierowane jest na pó nocny-wchód, i
kiedy ona zobaczy a jego znikni cie na horyzoncie, my musimy przyzna
e dwaj wiadkowie na
kanalizacyjnym mo cie byli lepszymi jurorami.
Druga ró nica jest bardziej charakterystyczna. Obiekt nie wygl da na eliptyczny i ciemnoczerwony dla Pani
Poreaux. Jest proste wyt umaczenie, je li uwzgl dnimy ró nic czasu i orientacj okna. Musimy pami ta
e
dwaj wiadkowie na kanalizacyjnym mo cie podali por jako 19:15 a Pani Poreaux jako 19:20. Dlatego ci
pierwsi musieli zobaczy przedmiot z przodu. Oni widzieli jego zbli anie si , podczas gdy Pani Poreaux, której
okno skierowane jest w przeciwnym kierunku wobec Pary a, widzia a jedynie jego oddalanie si i znikni cie.
Zatem Pa stwo Rondeaux mogli jedynie widzie przód; podczas gdy Pani Poreaux widzia a tylko “ogromny
lad, zielonkawego koloru”, eliptyczny obiekt by za nim schowany.
To za
enie wydaje si by potwierdzone przez jeszcze jedn niezgodno , ró norakie kszta ty
przypisywane przedmiotowi. Pa stwo Rondeaux widzieli trójk tny lad a Pani Poreaux okr
y obiekt, co
sugeruje e Pani Poreaux w jaki sposób zauwa
a sto ek na szczycie.
To wszystko daje nam do wyra
ide co do zjawiska zaobserwowanego w Chalons: a zatem najpierw –
czerwonawy i eliptyczny, przedmiot do którego stajemy si przyzwyczajeni, a za nim wiec cy lad,
charakteryzuj cy wysokie pr dko ci które s tak cz sto cech innych obserwacji. Zredukowana pr dko k towa
wydaje si sugerowa , e przedmiot by ogromnych rozmiarów i przelatywa z bardzo du pr dko ci . Z jej
asnych prywatnych wywiadów w Chalons podczas kilku nast pnych dni, w sposób chwalebny ciekawska Pani
Poreaux otrzyma a uderzaj ce potwierdzenie tego. Ona dowiedzia a si
e kilku ludzi wychodz cych ze stacji w
Chalons o 21:16 widzieli stacjonarny obiekt. By on wtedy okr
y, ciemnoczerwonego koloru, i wówczas nie
mia smugi.
PI C KUL PONAD LAGNY (DEPARTAMENT SEINE – ET – MARNE)
Ta obserwacja jest interesuj ca poniewa wydaje si prezentowa zwi zek pomi dzy incydentami w Bejrucie
i Villacoublay. wiadkiem jest M. Perez, in ynier w Ponts de Chaussees. On nie wierzy w lataj ce spodki i
opisa to co widzia jako “zjawisko ci gle niewyja nione.” Tutaj jest jego historia:
“10 grudnia, 1953 roku, o 11:35, by em w moim gabinecie przy 11 Rue de Metz, Lagny, rozmawiaj c z trójk
moich kolegów; spojrza em na wschód przez okno kiedy zobaczy em cztery wiec ce obiekty wygl daj ce jak
kule, bardzo jasne ale atwe do odró nienia; one mog yby by koralikami na sznurze. One obni
y si prawie
pionowo z ogromn szybko ci , prawie jak spadaj ce pr ty rakiety. Ich kolor by zielony z domieszk
niebieskiego – ca kiem widoczn .
“Powiedzia em, e one opada y, ale by mo e powinienem by powiedzie , e one wydawa y si opada ,
poniewa naprawd my la em, e one porusza y si na kursie wschodnio-zachodnim.
“Otworzy em natychmiast okno, ale nie us ysza em adnego niezwyk ego d wi ku, i nie widzia em adnego
samolotu. Niebo by o mgliste, z pu apem oko o 200 metrów. Odnios em wra enie, e widzia em zjawisko przez
mg , poniewa inaczej przedmioty by yby dla mnie zbyt o lepiaj ce eby odró ni ich kszta ty.”
Zachowanie czterech kul z Lagny przypomina dwana cie obiektów widzianych w Bejrucie. W obu
przypadkach by ten sam prostolinijny kurs z zenitu do horyzontu, oraz takie same rozmieszczenie koralików na
sznurze.
Ró nice pomi dzy Lagny i Bejrutem s nadzwyczaj interesuj ce.
K towa pr dko zaobserwowana w Lagny by a zupe nie zdecydowanie wi ksza. W Bejrucie odleg
z
zenitu do horyzontu zosta a pokonana w ci gu trzech minut, podczas gdy cztery przedmioty z Lagney ju znik y
do chwili kiedy M. Perez otworzy okno, co nast pi o kilka sekund kiedy one poczyni y ich pojawienie si . Poza
tym chocia okr
y kszta t jest taki sam, to kolory nie s ; ywa czerwie by a poprzedzana przez s aby b kit w
Bejrucie, ziele z wyra nie niebiesk plam w Lagny.
Porównanie szybko ci i kolorów potwierdza tez ku której nasza uwaga zosta a przyci gni ta w zwi zku z
obserwacjami z “Mainbrace”; istnieje jaki zwi zek pomi dzy pr dko ciami a intensywno ci emitowanego
wiat a. Czerwie z Bejrutu sta a si zieleni w Lagny, a s aby b kit, który by ledwie widoczny, sta si
ca kiem wyra ny, nawet przez mg .
Co do kwestii mechaniki, w p ynnym o rodku takim jak atmosfera, zmiana koloru jest czona, nie tak bardzo
z pr dko ci i przyspieszeniem jak z energi rozwijan przez silnik. Ulotna wizja w Lagny wskazuje w ten
sposób, e maszyny te podró owa y z pr dko ci b yskawicy na du ej wysoko ci, lub p yn y wolniej na
ni szej wysoko ci. W obydwu przypadkach, opór atmosferyczny zaoferowany przez atmosfer by bardzo du y,
zatem energia rozwini ta przez silnik hipotetycznej maszyny musia aby by znaczna.
Zwi zek pomi dzy energi i kolorami jest bez w tpienia oczywisty.
78
SPODKI PONAD PARY EM
Skompletujemy ten szybki przegl d kilku szczególnie dobrych obserwacji we Francji dwoma wydarzeniami,
których teatrem by Pary . Nale one do roku 1952, który by tak bogaty w niewyja nione zjawiska niebieskie,
oraz s typowymi przypadkami w których brak oficjalnego dochodzenia jest najbardziej godnym ubolewania. To
jest szczególnie prawdziwe w przypadku obserwacji z Villacoublay, prawie tak samo sensacyjnej jak sprawa z
Ouallen w dostarczaniu szansy astronomom, na zrobienie oficjalnego o wiadczenia na temat kwestii lataj cych
talerzy. Niestety mo liwo zosta a zgubiona ponownie. Ale by o blisko do tej sprawy, co pobudza nas do tego
eby mie nadziej , e kiedy zjawisko powróci, b dziemy ogl dali pewnego dnia decyduj ce spotkanie
pomi dzy spodkiem i optycznym polem teleskopu i spektrografu.
SPODEK Z LE BOURGET
Pierwsza obserwacja zdarzy a si 12 i 13 czerwca, 1952 roku. O 15:30 czasu lokalnego 12 czerwca, M. Jean
Paul Nahon, zarz dca firmy w ókienniczej na Boulevard Haussmann, ko czy w
nie drugie niadanie przy
otwartym oknie w jego pokoju dziennym, na trzecim pi trze przy 100 rue de Lamarck. Niebo by o bardzo
niebieskie i jego pole widzenia rozci ga o si po gazometrach od St. Denis do Ecoun i Luzarches.
DZIWNY GO
M. Nahon przypadkowo spojrza w gór i jego oko nagle uchwyci o jasne wiat o wisz ce bez ruchu
bezpo rednio ponad gazometrami pod k tem od 30 do 40 stopni. Jego ciekawo zosta a gruntownie pobudzona,
poszed po swoj lornetk i by wtedy w stanie swobodnie obserwowa srebrne cia o wygl daj ce niczym
ogromny, prostok tny arkusz cynku z obci tymi jego rogami; innymi s owy, mniej czy bardziej eliptyczny.
Przedmiot pozostawa przez chwil stacjonarny, na nieznacznie pochylonej p aszczy nie, a potem przyst pi do
poruszania si w serii szarpni na prawo i lewo, a potem do góry i na dó . Te szarpni cia by y kra cowo nag e, i
przedmiot alternatywnie przyspieszy i zatrzymywa si prawie natychmiast.
Te manewry wydawa y si sprowadza maszyn bli ej. ona M. Noahona oraz sprz taczka patrzy y przez
lornetk . Pani Nahon zauwa
a, e teraz mia on jakiego rodzaju szkar atn aureol , szczegó nale ycie
potwierdzony przez dwóch innych wiadków.
M. Nahon powiedzia nast pnie, e pragn c mie niezale ne potwierdzenie jego obserwacji poprosi
mieszkaj
blisko kobiet
eby przysz a i popatrzy a na zjawisko z jego okna, najpierw nagim okiem a potem
przez lornetk . Ca a ich czwórka obserwowa a manewry maszyny przez dwadzie cia minut. By y one
nieprzewidywalne w swoich skrajno ciach: szybkie podskoki w gór , zbyt szybkie eby pod
za nimi przy
pomocy szkie , poci gaj ce za sob delikatne obni enia. Ostatnie z tych obni
by o w typie “trzepotania
martwego li cia”, po którym maszyna zako ysa a si tam i z powrotem przez chwil niczym wahad o, potem
rzuci a si po stycznej i znik a.
M. Nahon potem zatelefonowa do wie y kontroli lotów w Le Bourget i zrelacjonowa to co widzia . W
rzeczywisto ci przysz o mu do g owy, e maszyna interesowa a si portem lotniczym. Ale on by troch
spó niony, Le Bourget nie widzia o nic.
POWRÓT W NOCY
Zapad a noc i niebo sta o si zachmurzone. O 1::0 w nocy oficerem na s
bie w wie y kontroli lotów by M.
Velliot. Jego kolega, M. Damiens by razem z nim. Jego historia jest taka jak poni ej:
“Niebo by o w pi ciu ósmych zasnute na wysoko ci tysi ca metrów i ca kowicie na trzech tysi cach metrów.
Na po udniowym zachodzie, na oko o 30 stopniach powy ej horyzontu, zobaczy em nagle czerwon kul
wisz
bez ruchu na niebie. Wydawa a mi si trzykrotnie tak jasna jak Wenus w pe ni. Patrzy em na ni przez
ca kowit godzin i podczas tego czasu nie poruszy a si . Potem przyby samolot pocztowy z Nicei przez Lyon.
“`Czy Ty widzia
czerwon kul na horyzoncie?` zapyta mnie pilot, kiedy mia w
nie l dowa .
“`Oczywi cie, obserwowa em j przez wi ksz cz
godziny.`
“Kiedy pilot wjecha swoim samolotem do hangaru, kula nagle zacz a si porusza . Robi a to raczej powoli,
w kierunku zachodnim. Zaj o to oko o dziesi minut zanim znik a.
“Poniewa samolot pocztowy z Pau zg osi si w tym momencie, poprosi em jego pilota, eby ponownie
okr
lotnisko eby zobaczy , czy by jaki
lad czerwonej kuli na niebie. Zrobi to, ale niczego nie widzia .
Kula naprawd znik a.”
M. Veillot potem zrobi swój raport dla dyrektora portu lotniczego w Orly. By on w takich terminach:
79
“13 czerwca 1952 roku o 1:00, niebo by o zachmurzone, ognista kula wi ksza ni gwiazda przeci a niebo w
kierunku po udniowo wschodnim od portu lotniczego po pozostawaniu stacjonarn przez d ugi czas. To
zjawisko zosta o zaobserwowane przez samolot pocztowy z Nicei a jego pilot doniós o tym do wie y kontroli
lotów. Kula znik a za horyzontem, arz c si jaskrawo i przyspieszaj c szybko.
“Mog równie donie
e o 13:45 tego samego dnia kto zatelefonowa do nas z Montmartre informuj c
wie kontroli lotów e `srebrny dysk` móg by widziany na pó noc od Pary a.”
CO WIDZIA PILOT
Popo udniowe pojawienie si by o obserwowane przez czterech wiadków przez dwadzie cia minut, podczas
gdy kolejne wydarzenie w nocy zosta o zobaczone przez dwóch wiadków, Panów Veillot`a i Damiens`a, oraz
przez blisko pó godziny przez M. Navarri`ego, pilota z samolotu z Nicei. M. Navarri, m czyzna o mocnych
nerwach i z szerokim do wiadczeniem na nocnym niebie, potwierdzi identyczne o wiadczenia Panów Veillot`a
i Damiens`a, oprócz jednego punktu, nawiasem mówi c interesuj cego.
“To by o kiedy lecia em w kierunku Le Bourget,” powiedzia M. Navarri, “kiedy zobaczy em wiat o na
niebie powy ej horyzontu. By o o wiele wi ksze ni Wenus, oraz pomara czowo czerwone w kolorze. W tym
momencie znajdowa em si pomi dzy Sens i Montereau. Mia em je w zasi gu wzroku przez w przybli eniu pó
godziny. Chwil przed tym jak przygotowywa em si do l dowania, kula poruszy a si pod k tem mniej wi cej
70 stopni w kierunku po udniowo – wschodnim.
“Mia em za
enie, e ono unika o obszar burzowy, który rozpo ciera si na wschodzie. To nie móg by
balon sonduj cy, poniewa wiatr wia z zachodu. To podró owa o naprzeciwko wiatru. Pilot samolotu z Pau nie
móg go widzie , poniewa ono ju wcze niej odlecia o kiedy on dotar do lotniska. Ono by o za nim.
54
Powinienem doda , e Ja sam nie zauwa
em jakiegokolwiek wzmocnienia wiecenia, kiedy kula zacz a si
porusza .”
BRAK WYT UMACZENIA
5 lutego 1953 roku, mia a miejsce debata na temat lataj cych spodków w aeroklubie we Francji. M. Veillot
pojawi si przed widowni która obejmowa a tak wybitne osoby jak M. Adoin Dollfus, z obserwatorium w
Meudon, Ingenieur en Chef Decker, dyrektor wydzia u maszyn specjalnych – i dlatego odpowiedzialny za
francuskie badania nad zdalnie kierowanymi urz dzeniami – Roger Clausse, dyrektor s
b informacyjnych w
meteorologii pa stwowej, M. Giraud, cywilny kierownik aerodromu, i pu kownik Gallois z G.H.Q. z francuskich
Si Powietrznych.
On opowiedzia im co widzia 13 czerwca. Znalaz si on w jakim stopniu jak Daniel w norze lwa.
Pu kownik Gallois, kierownik s du, mia atwe zadanie w przyt oczeniu nieszcz liwego wiadka przy pomocy
jego znajomo ci astronomii, nie bez kilku wymownych urywków w których on rado nie obna
swoj w asn
niewiedz na ten temat. Twierdzi on, na przyk ad, e jedynym wiadkiem w przypadku Mantella, by sam
Mantell. Ten oficer sztabowy mo e by bardzo dobrze zaznajomiony z najbardziej tajnymi dokumentami, ale te
opublikowane przez Komisj Spodkow wydaj si uchodzi przed jego uwag .
Chocia ol niony przez erudycj i bystre uwagi pu kownika Galloisa, M. Veillot upiera si , e on naprawd
zobaczy to co on powiedzia
e widzia , podkre li fakt, e on nie by jedynym który to widzia . Nawiasem
mówi c, inni cz onkowie s du przyznali pó niej, e bardzo zaimponowa im jego materia dowodowy. M. Roger
Clausse s usznie rozwa
e, zamiast wy miewa si ze wiadka by oby lepiej, poszuka jakiego
wyt umaczenia. On sam zasugerowa , e mog oby to by efektem pracuj cego dalmierza chmur.
55
Ale kilka s ów
z M. Veillot`em przekona a go, e to wyt umaczenie nie zgadza si z faktami z obserwacji; wiat o rzucane na
chmur przez taki przyrz d mo e porusza si pionowo ale nie poziomo w kierunku horyzontu. Ponadto jest to
wiat o odbite, podczas gdy czerwone wiat o zobaczone w Le Bourget wydawa o si zbyt jasne eby by o
odbite. W ko cu, M. Veillot by obeznany z dalmierzem chmury i by on stanowczy, e to co on widzia , nie
mia o nic wspólnego z jakimkolwiek urz dzeniem telemetrycznym.
Krótko mówi c, spodek z 12 i 13 czerwca pozosta i pozostaje niewyja niony.
KILKA POUCZAJ CYCH CECH Z OBSERWACJI Z LE BOURGET
Spodek z Le Bourget wydaje si zosta utworzony dla samego celu udowodnienia, e kapitan Plantier mia
racj . Wszystkie jego ruchy i cechy odnotowane przez ró nych wiadków spe niaj jego teori :
80
1.
Kiedy M. Nahon po raz pierwszy bada przedmiot przez jego lornetk , by on stacjonarny i nieznacznie
pochylony. Na pierwszy rzut oka, wydaje si to kolidowa z teori Plantiera. Stacjonarna maszyna,
powinna by ca kowicie pozioma. Ale lekki k t jest tak naprawd w zgodzie z t teori , poniewa tego
popo udnia wia do silny wiatr. eby powstrzymywa si wiatru, maszyna zosta a z konieczno ci
nieznacznie pochylona w kierunku zachodnim, tzn. w kierunku M. Nahon`a i ku niemu.
2.
arzenie si postulowane przez Plantiera zosta o zauwa one w szerokim wietle dziennym przez czterech
wiadków, u ywaj cych lornetki, jako s aba czerwona aureola. W nocy, to wiat o by o widziane
samotnie, tak jak w licznych obserwacjach.
54
Panowie Veillot i Damiens powiedzieli e ono znik o kiedy samolot z Pau przyby .
55
Patrz “Rzekomo nocne spodki meteorologów”, strona 198 - wydania brytyjskiego.
3.
Manewry opisane przez M. Nahona – kwestia ruchu wahad owego, efekt opadaj cego umar ego li cia – s
absolutnie typowe. One s tym co musi by oczekiwane od maszyny znajduj cej si pod wp ywem
lokalnego pola si owego, oraz s to ruchy które antycypowa Plantier.
4.
Start, relacjonowany przez M. Veillota, mia miejsce w towarzystwie intensywnego jarzenia si . To
nieuchronna cecha, mówi Plantier, poniewa nag y wzrost intensywno ci pola si owego koniecznie
poci ga za sob jonizacj ponad ty em maszyny.
Co prawda M. Navarri, pilot samolotu pocztowego, nie widzia tej intensywnej po wiaty. Wyja nienie jest
proste. Uwzgl dniaj c wzgl dne pozycje maszyny, samolotu pocztowego i wie y kontroli lotów i kierunku, w
którym maszyna lecia a, to jest jasne, e M. Navarri i M. Velliot nie zobaczyli tej samej cz ci maszyny
równocze nie. M. Velliot musia nieodzownie widzie maszyn z ty u w chwili kiedy odlatywa a, podczas gdy
M. Navarri widzia j odmiennie z ukosa pochylon
56
do przodu. Dwa pozornie koliduj ce stwierdzenia
dostarczaj uderzaj cego poparcia dla przypuszczenia, e taka maszyna by a wprowadzona w ruch wahad owy.
5.
eby w
ciwie zrozumie materia dowodowy dany przez M. Veillot`a i M. Navarrie`go, musimy
zobaczy , co mo emy zrobi z podanymi przez nich liczbami.
Przypu my, e rozpoczynamy od faktu, e niebo by o zachmurzone w pi ósmych na mniej ni tysi cu
metrów oraz e chmury podró owa y na wschód. Poniewa M. Veillot nigdy nie straci z oczu obiektu przez
godzin na ko cu, to musia on pozostawa na wysoko ci mniejszej ni 1000 metrów, inaczej chmury zakry yby
go przez pi ósmych czasu obserwacji.
Nast pnie musimy pami ta , e przedmiot by obserwowany przez godzin pod k tem 30 do 40 stopni wobec
horyzontu. Z tych dwóch liczb (wysoko pomi dzy 900 i 1000 metrów oraz k tem widzenia 30 do 40 stopni),
si rzeczy wynika e przedmiot by w odleg
ci 1500 metrów co najmniej i 2000 metrów w najlepszym razie
od wie y kontroli lotów; innymi s owy, by ca kiem blisko. Zarówno piloci jak i pracownicy wie y kontroli
lotów zgadzaj si , e przedmiot opada kiedy samolot przychodzi do l dowania, zatem w tym momencie
samolot by dalej ni przedmiot od wie y kontroli lotów. W pewnej odleg
ci kilkuset metrów i by mo e pó
mili na lewo od samolotu, maszyna, rozpoczynaj c nagle swój ruch wahad owy, musia a pokazywa swój przód
M. Navarri`emu i swój ty dla wie y kontroli lotów.
Nie ma tutaj nic teoretycznego czy wymy lonego w tym wszystkim. Moje wnioski tkwi w samym materiale
dowodowym. Faktem jest e wiadkowie, u ywaj c do oszacowania odleg
ci zgadywanki, nie byli w stanie
wytworzy jakiegokolwiek pomys u co do tego jak daleko by obiekt odnosz c si jedynie do jego wygl du.
dz c, e w adza ich w asnego orzeczenia by a praktycznie nieomylna, zostali oni doprowadzeni do
przekonania, e ca a rzecz by a o wiele dalej ani eli to w rzeczywisto ci by o.
Prawda jest taka e spodek z Le Borguet przyszed ca kiem blisko do portu lotniczego i pozosta tam przez
przynajmniej godzin tej nocy, w dodatku do jego wizyty w poprzednim dniu.
6.
Jeden kolejny wniosek musi równie wyci gni ty z blisko ci spodka oraz jego prawie punktowego
wygl du – e by to tylko jeden ma y. Kiedy M. Nahon opowiada o “ogromnym” arkuszu cynku to by o
tak poniewa on, równie , wobec braku czegokolwiek w pobli u maszyny z czym mo na by j porówna ,
przeceni odleg
. Nie ma w tym nic zadziwiaj cego. Prawdziwa odleg
odizolowanego przedmiotu
mo e zosta oszacowana tylko wtedy, gdy znana jest jego faktyczna wielko . Kto zna faktyczn wielko
lataj cych talerzy?
W tym przypadku, za pomoc wyj tku, precyzja materia u dowodowego umo liwia nam doj cie do
wzgl dnych liczb – odleg
kilku metrów...etc.
ZJAWISKO Z VILLACOUBLAY
Dwa i pó miesi ca pó niej, 29 sierpnia 1952 roku, stacja meteorologiczna w Villacoublay zarejestrowa a
seri wydarze , b
cych nadzwyczajnym wnioskiem który zaopatrzy i argumentowa dla mistrzów za
pozaziemskim pochodzeniem lataj cych talerzy. Poni ej jest raport wojskowy, z jego such i dok adn
elokwencj :
81
I.
Oko o 19:30 (czasu uniwersalnego) Michel T---- i Ja zajmowali my si rozmow w pobli u stacji
meteorologicznej w Villacoublay i obserwowali my pojawienie si pierwszych gwiazd na
bezchmurnym niebie.
“Nasza uwaga zosta a nagle przyci gni ta przez wynurzenie si , we wschodnim sektorze, jasnego wiat a o
wyra nie niebieskim kolorze. To wiat o podró owa o na nieregularnym kursie i sz o naprzód przy pomocy
szarpni . Jego widoczna szybko nie wydawa a si by bardzo wysoka. Byli my bardzo zaintrygowani i
skierowali my na nie teodolit stacji i poinformowali my innych m czyzn znajduj cych si na s
bie (
56
Pochylenie musia o by bardzo uwydatnione, poniewa on widzia obiekt po swojej lewej stronie.
Podchor
ego D----, Kaprala N----, M odszego Kaprala H---- i Szeregowego D----). By o 19:50 czasu
uniwersalnego.
“Jasne wiat o by o ci gle w ruchu, chocia na troch mniejszej szybko ci, widocznie na
po udniowowchodnim-pó nocnozachodnim kursie. W teodolicie, wygl da o na wiec
smug ( bia o gor
,
zako czon czerni i b
w towarzystwie dwóch niebieskawych ladów prostopad ych do samej smugi). Te
lady by y by mo e z powodu wypaczenia spowodowanego przez soczewki teodolitu.
“Trzymali my je pod ci
obserwacj i zauwa yli my e wiat o utrzymywa o jego kurs
po udniowowschodni-pó nocnozachodni a do godziny 20:30 kiedy to praktycznie zatrzyma o si powy ej
(nachylenie 77, azymut 109). Pozostawa o tam a do pó nocy kiedy obserwacja zosta a przerwana.
23:00 * azymut 92,5 nachylenie 64
23:05 * “ 91,1 “ 62,3
23:10 * “ 91,0 “ 61,9
“Osi gn wszy ten punkt, wiat o wydawa o si porusza na du ej wysoko ci, jego wizerunek kurczy si w
oczodole teodolitu. Odwróciwszy soczewki otrzymali my s aby obraz fioletowego okr gu otoczonego przez
otok z ywej zieleni, upstrzony przez miejsca o wiele ja niejszej zieleni. Po 20:00 odnotowali my równie
obecno jasnej czerwonej plamy, ywo kontrastuj cej z jasnym b kitem wiat a.
“II Kiedy wszystkie oczy by y skupione na tym wietle, kapral J----, który w
nie wszed i w ten sposób by
nie wiadomy tego co si zdarzy o, zobaczy nagle drugie wiat o, i by o ono opadaj ce.
“To by o jasne czerwone wiat o, co podobnego do wiat a l dowania. Na chwil jego wyra ne opadanie
zosta o zatrzymane. W oczodole teodolitu to wiat o wydawa o si by doskona ym okr giem, bia awo
tego
koloru, oraz w towarzystwie nieregularnych ladów które wydawa y si tryska z wy ej wspomnianego okr gu.
Kadet D----, powiedzia , e ich wygl d sugerowa wykrzywienie ko ca bata.
“Przedmiot najpierw pojawi si na wschodzie i wisia bez ruchu przez kilka chwil zanim pokry smugami
niebo w tym kierunku, jego wiat o sta o si przy mione i w ko cu nie by o ja niejsze ni rozpraszaj ca si
aureola, nale ca, bez w tpienia, nale ca do obecnego wysokiego cirrusa który by niewidoczny o tej porze
nocy, tzn. 21:45 czasu uniwersalnego.
“Dwie minuty pó niej zobaczyli my je ponownie ca kiem wyra nie (azymut 316, nachylenie 6), ale tym
razem jego kurs zmieni si ze wschodniego na po udniowo – wschodni. Ostatecznie przedmiot wydawa si
przyby odpocz naprzeciwko t a gwiazd, z wyra nego ruchu z którego zdawa si dostosowywa .
“Tutaj jest kilka liczb dla okresu 20:00 do 22:35:
22:10 czas uniwersalny azymut 313,2 nachylenie 9
22:13 “ “ 312,6 “
9,9
22:16 “ “ 312,4 “
10,0
22:25 “ “ 310,8 “
11,4
22:31 “ “ 309,4 “
12,8
“III. O 22:45 czasu uniwersalnego pojawi o si tam, sektor pó nocnowschodni, czerwone i niebieskie wiat o
które najpierw wzi li my e by o to wiat o odleg ego samolotu.
“Ale to wiat o, które by o bardzo jasne, bez d wi ku czy ruchu, zacz o powoli si porusza . Przez teodolit
wygl da o jak plama jasnej czerwieni, która zmieni a si na
ta a potem na zielon .
“Oderwali my si na chwil , eby wyselekcjonowa pozycj pierwszego wiat a, a kiedy poszukiwali my go
ponownie, zauwa yli my e ca kowicie znik o.”
Finalna obserwacja podpisanego sprawozdania jest skrajnie dra ni ca.
“O 20:45 czsu unwiersalnego stacja meteorologiczna Orly, nale ycie poinformowana, powiedzia a e
informacja zosta a podana do obserwatorium.
“Obserwatorium zosta o równie poinformowane telefonicznie, ale zostali my poinformowani e tam niczego
nie by o.”
82
To nadzwyczajne sprawozdanie, najpe niejsze i najbardziej dok adne ze wszystkich, z których jestem
zaznajomiony, zosta o podpisane przez podchor
ego D----, kaprali N---- i J----, m odszych kaprali H---- i I----
oraz szeregowego D----.
PORÓWNANIA
Mo na powiedzie , e prawie ka dy element z tajemnicy lataj cych spodków pocz wszy od 1947 roku,
mo na znale w wydarzeniu z Villacoublay, tak w pe ni i przejrzy cie opisanym. Ponownie mamy ruch
wahad owy, poruszanie si poprzez szarpni cia ( vide Le Bourget, Gaillac, Oloron, Topcliffe i w innych
niezliczonych obserwacjach), zwi zek mi dzy pr dko ci i konturem, wiruj ce lady, które sugeruj skrzywiony
bicz, i tak dalej.
LADY CH OSZCZ CEGO BICZA”
Najlepsza obserwacja tych ladów ch oszcz cego bicza by a w Belgii, blisko dziewi miesi cy pó niej,
blisko rodka maja 1953 roku.
O 20:15 du a ilo ludzi w Bouffioulx w rejonie Hainault zobaczy o p aski, okr
y, wiec cy obiekt –
klasyczny lataj cy spodek – przelatuj cy niebo. Nagle zacz oscylowa i potem odbi ca kowicie w gór . Przez
kilka chwil nie porusza si , daj c wiadkom okaza y widok jego pi knej l ni cej powierzchni – doskona ego
okr gu. Potem nast pi o co unikalnego w historii spodków – eksplozja, poci gaj ca za sob pewnego rodzaju
przed
ony stukot, jak gdyby potrz sany by arkusz pofa dowanego elaza. A kiedy maszyna ci gle
pozostawa a sztywna w uwdyatnionym pochyleniu, co co wygl da o jak bia e nitki zacz o si rozwiewa z
niej, stawa o si zakrzywione niczym ch oszcz cy bicz a potem rozkrusza o si i opada o. Trwa o to przez tuzin
sekund czy co takiego, po czym maszyna wykona a b yskawiczny start, wyrówna a poziom i wkrótce znik a.
Fotografowi M. Hermannowi Chermanne, z personelu gazety Le Peuple, zdarzy o si by w dzielnicy
Blanche Borne w Bouffioulx kiedy mia miejsce incydent. Kiedy obiekt by stacjonarny mia on czas na
wykonanie dwóch wspania ych fotografii, które potwierdzaj w ka dym aspekcie obserwacje wielu wiadków.
Ich historia oraz te fotografie s w ca
ci to same z obserwacj z Villacoublay, za wyj tkiem tego e belgijscy
widzowie o wiele bli ej przedmiotu. Fakt, e materia dowodowy jest identyczny, nie pozostawia w tpliwo ci,
e co relanego zosta o zaobserwowane kolejno dwukrotnie.
KOLOR I RUCH
Trzecia obserwacja z Villacoublay jest doskona a ilustracj zwi zku pomi dzy kolorem i ruchem. Spójrzmy
na materia dowodowy:
1.
wiat o, które by o bardzo jasno i nie porusza o si , zacz o si przesuwa powoli bez d wi ku.” Tyle co
do ruchu.
2.
“Przez teodolit wygl da niczym plama jasnej czerwieni, która zmieni a si na
a potem zielon .”
Czerwie ,
, ziele – sekwencja kolorów tkwi ca w teorii, e klor i generowana energi s po czone.
To jest prawd , e sprawozdanie odnosi o si do przedmiotu najwidoczniej podró uj cego powoli, nawet
kiedy jego kolor by zielony. Ale wszyscy widzowie byli daleko, wobec tego jego rednica by a widoczna
jedynie przez teodolit. W ka dym przypadku, jego faktyczna pr dko musia a by znaczna, poniewa znik w
czasie potrzebnym do wzi cia durgiego “przybicia” na niego.
PRZESUWANIE SI W SZARPNI CIACH
To zjawisko jest regularnym zwyczajem u spodków i cz sto stawali my si go wiadomi, zw aszcza w
po udniowej Szwecji podczas “Exercise Mainbrace.” Jeden ze szwedzkich widzów przekaza swoje zdziwenie
owami: “Mogli my ogl da jazz” – taka by a montonna regularno . Jeszcze raz interesuj ca cech jest
zwi zek koloru i ruchu. Spodek, który przesuwa si w szarpni ciach by niebieski, co zak ada, e podró owa
szybko. Je li on utrzymywa by si na martwym prostym kursie kto móg by odnie wra enie, e wkrótce
zostanie on przekszta cony, tak jak przedmiot w trzecim przypadku, który sta si zielony.
W wietle teorii Plantier`a, jeste my usprawiedliwieni w zastanawianiu si , czy przesuwanie si przy pomocy
szarpni nie jest technik dla powolnego podrózowania, bez konieczno ci zredukowania energii pola si owego.
Je li to jest tak, wyt umaczenie tego mog oby by takie, e hipotetyczni pasa erowie maszyny wol nie
interferowa z polem si owym, eby wyrazi to winny sposób, u ywac raczej kierownicy ani eli peda u gazu. Te
rozwa ania, oraz zwi zek ruchu i koloru, powinny z pewno ci dostarczy wskazowki jakim przysz ym
autorytetom badawczym.
83
GWIA DZISTE T O
Ale pewnie najbardziej wstrz saj
cech raportu z Villacoublay jest ko cowa uwaga z drugiej sekcji:
“Ostatecznie przedmiot wydawa si przyby odpocz naprzeciwko t a gwiazd, z wyra nego ruchu z którego
wydawa si dostosowywa .”
Ukryte znaczenie tych prostych s ów nie wynik o od urz dników, którzy sporz dzali sprawozdanie. Bez
tpienia nieco przera eni, oni stonowali troch t cz
: “Obiekt wydawa si przyby odpocz ” i “wydawa
si dostosowywa .” Czy te byli oni po prostu niech tni eby uwierzy materia owi dowodowemu na ich w asne
oczy? Pomimo wszystko, ta plama by a tylko ma plamk . Nie by o d wi ku, aden grzmot nie odbi si ponad
pi cym miastem, a noc by a taka jak wszystkie inne. A jednak, je li to jest prawda e ta ma a plamka, ledwie
widoczna pomi dzy gwiazdami, naprawd dostosowa a si do ruchu firmamentu a nie tego z Ziemi, i je eli
przyby a odpoczywa w punkcie w przestrzeni b
cym poza zasi giem geografii i dzieli swoj nieruchomo
z nocnym sklepieniem a nie ze z udnym bezruchem Ziemi – je li to wszystko by o naprawd rzeczywiste, to ta
noc na pewno nie by aby taka jak wszystkie inne. Ta ma a plamka musia a by najbardziej nadzwyczajnym
widokiem, który ci m odzi
nierze kiedykolwiek widzieli.
Co naprawd by o tre ci tej ustalonej pozycji przed gwiazdami? Oznacza o to, e przedmiot wznowi jego
powolny ruch vis-a-vis codziennej rotacji Ziemi. Maszyna widzia a jak Ziemia obraca a si pod ni i mia a ca y
gwia dzisty wiat za sob . Jaka by a jej wysoko ? By a doskona a szansa eby si dowiedzie , ale nikt nie by
na dy urze w obserwatorium, a kiedy stacja meteorologiczna w Orly zosta a poinformowana, nikt nawet nie
zamartwi si tym, eby na ni spojrze .
Trzeba odnotowa , e przedmiot odzyska jego swobod ruchu vis-avis rotacji Ziemi, ale nie vis-a-vis jego
ruchu w przestrzeni. To by o dok adnie tak, jakby cz owiek pod
aj cy za kim id cym przed nim (w tym
przypadku na Ziemi), pozostawa w jego cieniu. Obiekt obserwowany w Ouallen, z drugiej strony, obraca si
wraz z Ziemi . W Villacoublay przyj on stacj wraz z gwiazdami i pozwoli Ziemi pod
dalej obracaj c si
poni ej.
By oby trudne wyolbrzymia znaczenie raportu z Villacoublay, poniewa jest on staranny, klarowny i
sensacyjny.
57
Ze wszystkich obserwacji do dzisiaj ta jest, niew tpliwie, najbardziej przekonuj ca. Bior pod
uwag kwesti która mo e zosta postawiona ca kiem wyra nie: je li wszyscy meteorologowie z Villacoublay
nie oszaleli 27 sierpnia 1952 roku (i je li mieszka cy ma ego belgisjkiego miasteczka oraz aparat fotograficzny
nie pod
yli ich ladami dziewi miesi cy pó niej), to lataj ce talerze niew tpliwie istniej naprawd i maj
inne nap dy ni ziemskie, nawet je li nie s one pochodzenia pozaziemskiego.
CZ
TRZECIA
WYT UMACZENIA I TEORIE
CZYM s lataj ce spodki? Iluzjami optycznymi? Prawdziwymi maszynami tajemniczego pochodzenia, które
przemierzaj nasze niebo dla jakiego nieznanego celu? Je li one naprawd istniej , to musimy znale
odpowiedzi.
Na stronach tej ksi
ki mia em okazj do rzucenia w tpliwo ci na opinie Dr. Menzela, profesora astrofizyki
oraz dyrektora centrum badan S
ca na uniwersytecie Harvarda. Mój powód jest taki – e cocia ten naukowiec
zas uguje na nasze powa anie za jego ogromn erudycj i nasz sympati za jego przyjazne uczucia wobec
Francji i tak wielu z naszych uczonych, to on zawsze przyjmowa takie nastawienie do kwestii lataj cych talerzy,
które wydawa o si mi niezgodne ze zwyk ym zdrowym rozs dkiem. On da nam swoje stanowisko w s owie
wst pnym do jego ksi
ki Lataj ce Spodki, gdzie napisa :
“U yj okre lenia `prawdziwy lataj cy spodek` odnosz c si do 20 procent, które Si y Powietrzne wci gn y
na list jako niewyja nione. I w tym sensie przyj em tez
e lataj ce talerze s prawdziwe; ludzie zobaczyli je;
ale one nie s tym czym my
e one s .”
58
Mogli my wcze niej zobaczy w jaki sposób profesor Menzel systematycznie ignoruje najbardziej
prowokuj cy materia dowodowy, czy onaczej rozprawia si z tym po wyeliminowaniu wszystkiego w
sprawozdaniach, co on uwa a e jest nieprawdopodobne, tzn. rzuca wyzwanie jego determinacji, eby znale
wyt umaczenie dla wszystkiego. Pod
aj c po tej linii, sukces jest bez w tpienia atwy.
84
POZYTYWNE OSI GNI CIE PROFESORA MENZELA
57
To jest publikowane tutaj po raz pierwszy. W przysz
ci nie b dzie adnego usprawiedliwienia do
odwo ywania si do umys owego odchylenia od normy, eby wyja ni pióropusze ch oszcz cego bicza ze
spodków z Buffioulx.
58
Menzel, S owo Wst pne, strona VII.
Z innych wzgl dów, naukowa cz
jego ksi
ki jest w widoczny sposób sensowna. On na pewno wyjasnia
kilka rzeczy, które mog zosta wzi te za spodki przez obserwatora, który jest ca kowicie zdeterminowany eby
zobaczy jednego z nich.
Jego wytlumaczenie jest oparte na fakcie, e poziome warstwy powietrza, które tworz atmosfer , maj ró ne
wska niki refrakcji. Na ko cu jego ksi
ki, podaje on rózne liczby udowadniaj ce dok adno jego tez. Tu by o
ma o miejscu w moim powielaniu ich tutaj. One przekaza yby niczego co niematematycy i matematycy
yczyliby sobie oczekiwa .
POMOCNICZE SPODKI
1.
We misk nape nion wod i wrzu do niej monet . Je li b dziesz patrzy na monet z pozycji
bezpo rednio ponad ni , zobaczysz j dok adnie tam, gdzie ona jest. (Rycina 1).
2.
Teraz odejd i popatrz na monet pod k tem. Promie
wiat a od monety nie dociera d
ej do twojego
oka w prostym wietle, ale w z amanym – przerw b dzie powierzchnia wody – moneta pojawi si w
punkcie, w którym jej faktycznie nia ma. (Rycina 2). Z drugiej strony, w punkcie, w którym ona naprawd
jest, nie b dziesz widzia niczego.
3.
Teraz we szklany s oik z p askim dnem i umie go tak, jak to pokazano na rycinie 3, to znaczy, nie
bezpo rednio ponad monet , tylko tak, e kierunek w którym spogl dasz, jest dok adnie prostopad y do
dna szk a. Prawdopodobnie b dziesz zaskoczony widz c dwie monety: jedn przez dno s oika i drug
przez wod .
4.
Wreszcie, je li staniesz dok adnie ponad monet , zanurz szk o i pochyl je we w
ciwym k cie, znowu
dziesz widzia dwie monety. (Rycina 4.)
59
Zgodnie z profesorem Menzelem, ten eksperyment wyja nia lataj ce spodki widziane jak manewrowa y
woko o zdalnie kierowanych pocików w White Sands i balonów w “Operacji Skyhook” które zosta y wys ane
przez marynark wojenn w Minneapolis do bada promieni kosmicznych.
W rzeczywisto ci, mówi profesor Menzel, “towarzysz cy spodek” jest po prostu pociskiem lub samym
balonem, ale widzianym natychmiast w dwóch miejscach, poniewa promienie wiat a docieraj do oczu
wiadków przez dwie oddzielne trasy.
ZARZUTY
Jak daleko mamy zaakceptowa to wyt umaczenie? Na papierze jest to najatrakcyjniejsze, i nie zaprzeczam,
e mo e to by wa nym wyt umaczeniem zaobserwowanych zjawisk. Ale musze podkre li , jak trudno sobie
wyobrazi , eby wszystkie warunki konieczne do jego wa no ci mog y by równocze nie obecne w atmosferze.
Zauwa my poni sze:
1.
Jak ju wykaza em (strona 70 – wydania brytyjskiego), ruch zjawiska które towarzyszy balonowi
powinien by ca kiem inny ani eli temu które towarzyszy pociskowi – powolny w pierwszym przypadku,
szybki w drugim. Lecz nigdy nie s ysza em o jakiejkolwiek takiej ró nicy.
2.
Popatrzmy na przypadek pocisku troch bardziej dok adnie. Unosi si on z ogromn pr dko ci .
Zalecaj c, e powinny tutaj by dwa wizerunki tego samego pocisku, pryzma atmosferyczna musia aby
by bardzo ma a
60
i bardzo przezroczysta: musia aby zajmowa tylko kilka metrów sze ciennych
powietrza, róznica pomi dzy temperatur powietrza w pryzmie i t z otaczaj cego powietrza musia aby
by pomi dzy 5 i 10 stopni, a punkty kontaktu pomi dzy dwiema masami powietrza musia yby by we
ciwych miejscach.
Poza tym, eby spodek wyda si obracaj cym wokó pocisku, wzgl dne geometryczne pozycje pryzmy,
pocisku i obserwatora na ziemi musz by bardzo kompleksowe; chyba e – co jest nawet jeszcze trudniejsze do
wyobra enia – e pryzma powietrza porusza si bardzo szybko bez zmieniania kszta tu manewruj c w taki
85
59
Na 187 stronie wydania brytyjskiego ksi
ki znajduj si wspomniane cztery rysunki. Podpisy przy nich s
nast puj ce: Rysunek 1: Moneta jest w punkcie S, i jest ona widziana w S poniewa promie SO – O – oko
obserwatora – nie jest z amany. Rysunek 2. Moneta jest w S1, ale jest ona widziana w S2 z powodu refrakcji.
Rysunek 3. Obiekt jest w S1. Jest on widziany przez maj ce p askie dno szklane naczynie, i równie w S2 przez
za amany promie . Rysunek 4. Obiekt jest w S!. Jest on widziany w S1 przez bezpo redni promie i w S2 przez
za amany promie . – przypis t umacza.
60
Bardzo ma a sprawia, e wydaj si by dwa przedmioty, a nie jedynie jeden oczywi cie. Istnieje zawsze
mo liwo , e promienie z pocisku dotr do oka przy pomocy dwóch ró nych cie ek.
sposób jakby zachowywa a iluzj ; czy inaczej, wraz z poruszaniem si , zmienia a swoje zwyczaje w czasie
rejestracji – zawsze w sposób obliczony na wprowadzenie w b d obserwatora; bo inaczej pocisk w jaki
cudowny sposób uczyni te wszystkie wymagania przez jego w asne zachowanie niepotrzebnymi.
3.
Profesor Menzel obliczy
e je li te wszystkie warunki by yby satysfakcjonuj ce, mo naby oczekiwa , e
ruchy wyimaginowanego obiektu dooko a prawdziwego przedmiotu by yby tak du e jak wier stopnia,
lub prawie pó rednicy S
ca. Bierze on pod uwag , e ten k t (i iluzja) mo e zosta zwi kszony przez
efekt mira u lub obecno ma ych kryszta ów lodu w pryzmie. To nie jest niemo liwe. Ale istnieje bardzo
du a przeszkoda w sposobie jego argumentacji: “towarzysz cy” spodek móg by by widziany tylko z
jednego punktu na ziemi. W ka dym razie, obserwatorzy znajduj cy si wi cej ani eli kilka metrów z
boku, nie mogliby cieszy si z tej samej iluzji. Chyba e, oczywi cie, mo emy wyobrazi sobie seri
pryzm, u
onych z takim diabolicznym sprytem eby oszuka ka dego, w którym to przypadku
mogliby my równie dobrze egzorcyzmowa niebo ponad White Sands czy organizowa pielgrzymki tutaj
kolejkami st d do domu Tombaugh`a.
4.
To nie jest jeszcze wszystko. Profesor Menzel, niew tpliwie bardziej ambitniejszy ni roztropny, polega
nie tylko na pryzmach ale równie na atmosferycznych soczewkach. Oczywi cie, to nie jest niemo liwe
dla turbulentnego powietrza b
cego w punkcie kontaktu dwóch atmosferycznych warstw o róznej
temperaturze, eby wyprodukowa o soczewk . Nie jest to równie matematycznie niemo liwe dla takiej
turbulencji eby pozwoli a soczewce, na utrzymywanie jej geometrycznego kszta tu i wymaganej przez
geometri d ugo ci ogniskowej przez kilka sekund. To nie jest nawet niemo liwe dla tej d ugo ci
ogniskowej eby by t sam która jest matematycznie niezb dn , do wyprodukowania zaobserwowanej
iluzji. Przypu my, e te wszystkie warunki, i kilka wi cej, powinny by obecne równocze nie. Ale w
jakich s owach opiszemy tak cudown konkatenacj okoliczno ci?
Krótko mówi c, wyja nienie profesora Menzela przy pomocy soczewek atmosferycznych i pryzm jest
niezmiernie interesuj ce. Nic co powiedzia em nie musi zosta potraktowane jako próba obalenia jego opinii. Po
prostu wskaza em na kilka trudno ci, które same si nasuwaj , kiedy ktos próbuje zrekonstruowac zjawisko
opisane przez profesora z Harvardu.
Móg bym wspomnie o innych, ale nie ma tutaj takiej potrzeby, poniewa one s takie same, w tym e tkwi
one w samej naturze takich obserwacji.
W White Sands major MacLaughlin poda kilka szczegó owych informacji – okr
y kszta t, rednica 30
metrów, wygl d, pr dko ci, zachowanie, etc. Czy eby wyja ni zjawisko, musimy rozpocz od odrzucania
jego istnienia?
Zjawisko mira u, u ywane przez Menzela tak g adko eby wyja ni pewne obserwacje, by o zawsze znane
podróznikom na pustyniach, i teraz kiedy drogi ju s wyasfaltowane mo e by badane we Francji w letnie
gor ce dni kiedy wydaj si one by pokryte sadzawkami wody. Mira mo e by prosty lub bardziej
skomplikowany a taki mira drogowy jest najprostszy ze wszystkich. W jaki sposób jest wytwarzany?
Rycina 5 – na 194 stronie wydania brytyjskiego – pokazuje ziemi i warstwy ciep ego i zimnego powietrza.
Ciep e powietrze, które jest znacznie rozszerzone, jest l ejsze ni zimne powietrze ponad nim, zatem wiat o
podró uje przez nie szybciej, czy, umieszczaj c to bardziej obrazowo, kiedy promie przechodzi przez to
powietrze jest za amywany na bok gdzie powietrze jest g stsze (tzn. na zimnej stronie) i zakrzywia si dalej na
ten bok zamiast kierowa si prostym kursem.
Promie z mojego oka w kierunku S1 (tzn. równoleg y do drogi) przechodzi przez zimne powietrze i na
prostym kursie. Ale je li kolejny promie z mojego oka b dzie podró owa w dó drogi, to odwróci si coraz
bardziej w gór , do S2. W poziomie, moje oko otrzymuje promienie emanuj ce zewsz d i do czasu kiedy
powinno zosta skierowane na drog ,
dzie otrzymywa o promienie pochodz ce z nieba. Wówczas b dzie
widzia o b kit zamiast drogi, a poniewa jedynym b kitem na który si patrzy poni ej poziomu oka jest ten z
morza, kto pomy li e tym co on widzi na drodze jest woda.
Takie jest wyt umaczenie najprostrzej formy mira u, odk d zosta o przedstawione przez wielkiego
matematyka Monge.
Ale s inne i bardziej skomplikowane mira e, szczególnie te wyprodukowane przez iwnersj temperatury.
INWERSJA TEMPERATURY I JEJ EFEKTY
Ka dy wie, e ze wzrostem wysoko ci spada temperatura: to mo e by powiedziane ogólnie, e spadek
temperatury wynosi prawie trzy stopnie dla ka dych 100 metrów wysoko ci, co wyja nia dlaczego jest wieczny
nieg na wysokich górach.
Ale mo e si zdarzy , e to prawo o temperaturze spadaj cej z wysoko ci nie zawsze zadzia a: temperatura
zaczyna spada , potem si podnosi, a potem spada ponownie. Jest warstwa ciep ego powietrza pomi dzy
dwiema warstwami zimnego. Nazywamy to inwersj temperatury.
86
W takim przypadku jest podwójny mira :
1.
Dla obserwatora ponad ciep warstw – samolotu, na przyk ad – gwiazda pod ni , mog aby si wydawa
jakby spoczywa a na ziemi. Je li przedmiot poni ej by by samolotem zamiast gwiazdy, obserwator
widzia by jego swiat o ale nie sam samolot – co jest na pewno dziwne i przypomina przypadek Gormana.
2.
Dla obserwatora poni ej ciep ej warstwy powietrza, efekty mog y by by jeszcze dziwniejsze. Promienie
zostan zakrzywione w dó , zatem b dzie on móg widzie na niebie wiat a samochodowe lub o wietlone
okna domu!
Na pierwszy rzut oka wydaje si to oferowa doskona e wyt umaczenie dla nocnych spodków. Ale
geometryczna analiza inwersji mira y szybko wypiera ten pomys .
We my pierwszy przypadek (samolot lec cy powy ej masy ciep ego powietrza). Odnotujmy, e eby zosta
wyprodukowany mira , musi by tutaj zauwa alna ró nica temperatury (co podobnego do 8 do 10 stopni) oraz
e takie ró nice s rzadko ci . Ale przypu my, e s spe nione konieczne warunki, kiedy obserwator widzi
wiat o gwiazdy lub innego samolotu pod nim i pod lini horyzontu, to znaczy e w miejscu gdzie widzi on
wiat o jest odbity wizerunek cz ci nieba. To jest po prostu niemo liwe dla niego eby zobaczy ziemi przez
cz
, tak samo jak patrzenie przez lustro.
Innymi s owy, oznacza to e taki efekt iwnersji jest o wiele bardziej donios y, nadzwyczajny i rozpoznawalny
od pierwszego wejrzenia, ani eli dopuszcza to Menzel. Z uwagi na to, obserwator b dzie my la , e leci on
ponad odcinkiem wody g adkim jak lustro. To nie zaskakuje go. Ale on by by pot nie zaskoczony widz c, e
ten akwen wody p dzi dalej przed nim z pr dko ci jego w asnego samolotu! Jako e to jest dok adnie to, co on
pomy li e widzi: morze, lub w ka dym b
razie jezioro, w pe nym locie – spektakl dziwny i rzadki, bardzo
rzadko opisywany, na tyle na ile wiem, oraz wydaj cy si przenosi to wyja nienie do kategorii szata skich.
I to nie jest adna replika mówi c e nie jest konieczne, eby odbijana powierzchnia by a tak du a jak jezioro,
poniewa to mog oby wytworzy iluzj nawet je li odbijana by aby ma a plamka taka jan Wenus czy sta e
wiat o. Poniewa samolot obserwatora si porusza a je eli powierzchnia b dzie ma a, zjawisko nie potrwa
ej ni u amek sekundy – chyba e, (i) ciep a warstwa jest tak g adka jak lustro czy (ii) obserwator przelatuje
w samolocie dok adnie równolegle nad ni , (iii) ze wszelkiego bezkresu dost pnych miejsc wybra on to jedyne
gdzie jest mo liwa iluzja, (iv) ród o (gwiazda, Venus, etc.) nie poruszaj si .
Wszystkie z wyj tkiem z ostatnich z tych warunków s fizycznie niemo liwe do wyobra enia sobie.
Podsumowuj c, je li mira obserwowany ponad inwersj temperatury jest ma y to nie wyja nia niczego, a
je li jest du y to ugina si daleko.
PRZYPADEK GORMANA
Wspomnia em ju o przypadku Gormana. Przypomnijmy, e w pewnym momencie widzia on wiec
kul
przelatuj
ponad dobrze o wietlonym boiskiem pi karskim. Teraz, je li on widzia niebia skie wiat o
za amane w mira u, ca a k towa powierzchnia tego mira u wytworzy aby ekran pomi dzy nim a ziemi . Jezioro
ciemno ci podrózuj ce przez kraj z pr dko ci Mustanga niew tpliwie by oby ci gle tematem rozmowy...je li
kto by je zobaczy . Niestety, to co Gorman zobaczy by o o wiele prostsze – i o wiele trudniejsze do
wyja nienia.
INWERSJA OBSERWOWANA Z ZIEMI
Innym przypadkiem jest taki, w którym obserwator znajduje si na ziemi lub poni ej ciep ej warstwy. To jest
mo e mniej niezadowalaj ce. Tutaj mira przez inwersj mo e rzeczywi cie pokaza na niebie przedmioty
wiec ce na ziemi. Ale tutaj Menzel pokazuje nadmierny optymizm pok adany w wierze e obserwator mo e
rozpozna
wiat a które widzi na niebie maj ce zdolno c do przemieszczania si z ogromnymi pr dko ciami.
Menzel mówi, e kiedy samochód na rycinie 6 - na 194 stronie wydania brytyjskiego - skr ci w prawo czy w
lewo, jego przednie wiat a, zakre laj c ogromny k t na niebie, mog wyprodukowa tam odbicie, które porusza
si szybko. Ale zanim mo e by to odbicie, musi tam by soczewka skupiaj ca i ekran na którym to mo e zosta
pokazane – dwa warunki które mog zosta opisane jako nadprzyrodzone, chyba e zdarzy si
e mg a uformuje
ekran. Ale najlepsza meteorologiczna opinia jest taka, e soczewka atmosferyczna nie jest niczym poza
najzyrykowniejsz spekulacj .
Je li nie ma adnej soczewki, to co obserwator na ziemi b dzie widzia w jego mira u? Dok adnie to, co on
widzia by je li spogl da by bezpo rednio na ród o wiat a (samochód z jego wszystkimi w czonymi wiat am),
tzn. wiat o widocznie poruszaj ce si ca kiem powoli, z powodu odleg
ci. Kiedy samochód skr ci by w
prawo czy w lewo, widoczna jasno
wiat a nagle zmieni aby si , znik oby ono ipojawi oby si ponownie, ale
bez du ej zmiany pozycji. Krótko mówi c, kierowanie si mira em na niebie by oby mniej wi cej takie jak
patrzenie z wysokiej góry na tras samochodu znajduj cego si noc poni ej w dolinie. Ale zamiast patrzenia w
87
dó , nasz obserwator spogl da by w gór , i je li samochód zosta by zast piony przez dom z o wietlonymi
oknami, nasz obserwator pomy la by e widzi dom na niebie, nieco niesymetryczny i zamazany, by mo e, ale
sk din d normalny.
Mówi dom a nawet jego najbli sze otoczenie a nie jedynie zapalone okna, do których ograniczy si sam
Menzel. To oznacza e je li b dzie ciemno, obserwatorowi na ziemi wyda si , e widzi ogromne
nieprzezroczyste cia o, z niewyra nymi zarysami, pozostaj ce bez ruchu na niebie i ukrywaj ce gwiazdy – to
du y “sygna ” który pojawia si na ekranie radaru w przypadkach inwersji.
Rycina 7 - na 194 stronie wydania brytyjskiego – powinna zosta przedstawiona dla wyt umaczenia tego
zjawiska, czego Menzel nie wywo uje w jego ksi
ce.
Obserwator, w punkcie O, mo e patrze we wszystkich kierunkach i przyjmowa wszystkie k ty. Co si
zdarzy je li skupi on swój wzrok pomi dzy A1 i B1? B dzie on widzia dom w AB. Je li Ksi yc znajdzie si w
cie A`OB.` on nie b dzie w stanie go tam widzie , poniewa jedynie promienie docieraj ce do jego oczu z
tego kierunku pochodz z domu.
Zatem, gdzie on b dzie widzia Ksi yc?
To zale y od formy i intensywno ci inwersji, poniewa promienie Ksi yca równie b
nakierowywane
przez warstw ciep ego powietrza. Przyjm one kurs przypominaj cy du liter S, z czym co matematycy
nazywaj “Rogowatym zwrotem”, w miejscu, gdzie powietrze jest najgor tsze.
Kiedy rzeczy usadowi si mniej czy bardziej, obserwator zobaczy powy ej dom, ale niewiele powy ej,
Ksi
yc, i b
one blisko razem na niebie.
Takie jest zjawisko do którego profesor Menzel ucieka si
eby wyja ni naziemne i inne obserwacje
lataj cych talerzy. Bez w tpienia jego wyt umaczenie by oby zaakceptowane mniej ch tnie je li w pe ni opisa by
on zjawisko; je li lataj ce talerze s rzadkie, one s na pewno mniej rzadkie ani eli przesuwaj ce si jeziora i
lataj ce domy, nieuchronnie wspó istniej ce je li one istniej .
Po zastanowieniu si , kto mo e zechcie wiedzie czy pisz c swoj ksi
, profesor nie szuka odmiany od
jego surowej pracy astrofizyka przez wy miewanie si z atwowiernych entuzjastów spodków. Lub by mo e on
naprawd uwa
ten ma y problem za niegodny zbyt wiele uwagi. Ja raczej preferuj drug alternatyw w
wietle ostatnich trzydziestu linii matematycznego aneksu, przy pomocy którego jego ksi ka jest doprowadzona
do ko ca.
61
CIEKAWY PRZYPADEK MIRA U
Tutaj Menzel bada efekty mira u spowdowanego przez warstw zimnego powietrza znajduj
si pomi dzy
dwiema warstwami ciep ego powietrza kiedy obserwator i przedmiot wmieszani s w najzimniejszy punkt
warstwy. Podaj jego s owa i rycin 8 (96; 9 w jego ksi
ce):
“Przypu my e A by o okiem obserwatora, 10 metrów ponad ziemi , a B jakim przedmiotem w odleg
ci
26 kilometrów, i równie 10 metrów ponad ziemi . Dystrybucja atmosferycznych oddzia ywa g sto ci
przypomina wypuk soczewk cylindryczn . Widzimy punkt B dwa razy, raz z góry i raz z do u, wzd
poszczególnych cie ek BDA i BCA pojawiaj ce si w kierunkach B` i B`` rozdzielone przez k t B`AB`` = 2a –
10`. Punkt po redni pomi dzy A i B, taki jak E, jest równie widziany dwukrotnie ale ze znacznie mniejszymi
tami rozdzielenia. Dlatego te pomi dzy B` i B`` pojawi si wizerunek wszystkich przedmiotów wzd
linii
AEB. Im bardziej odleg y przedmiot tym wi ksze powi kszenie. W ten spsoób linia FEG wydaje si fragmentem
cz ci k ta B`AB``.”
W tym wszystkim Menzel znajduje wyt umaczenie nag ych i wstrz saj cych manewrów lataj cych talerzy.
Kiedy obserwowany jest odbity przedmiot jak porusza si nawet troch , to jego wymiary natychmiast wydaj si
bardzo znacznie rosn i niewtajemniczony obserwator zinterpretuje ten wzrost jako efekt bardzo szybkiego
ruchu i przyspieszenia.
62
Mam nadziej
e ten urywek z ksi ki Menzela zostanie odnotowany przez bardzo wielu czytelników z
wystarczaj
znajomo ci matematyki, którzy zrozumiej co profesor Harvardu mia na my li. Te dwa
krytyczne okre lenia, które napisa em kursyw s geometrycznie niepewne. Ka da jest rezultatem linii
fa szywego rozumowania, która, mam nadziej , mo e zosta wy cznie przypisana po piechowi i nonszalancji.
1.
Pierwsza fraza. “Widzimy punkt B dwukrotnie” (przy B1 i B``). W
ciwie powinni my zobaczy B nie
dwa razy ale niesko czon ilo razy, jak pojawia si to na rycinie 9. Promienie z B mog w
rzeczywisto ci przyj dowoln ilo zakrzywionych kursów od B do A. eby upro ci rysunek,
pokaza em jednak kilka promieni osi gaj cych A w k cie BAB`. Krzywe wydaj si by harmonik
podawan przez drgaj cy drut.
88
61
Strona 309, rycina 96.
62
Strona 194 wydania brytyjskiego zawiera sze rysunków które omawia w tek cie Michel. – przypis t umacza.
W praktyce, jakiego rodzaju optyczn iluzj powinni my dosta ? Powinni my zobaczy przedmiot
pomno ony do niesko czono ci, najwi ksza g sto odbi b dzie w centrum. (Rycina 10).
To na pewno by aby bardzo ciekawa iluzja, bardzo trudna do otrzymania w praktyce, i dlatego bardzo rzadka.
Je li przedmiot w B by by samochodem, na przyk ad, kto otrzyma by niewyra
kropl w B, ale pi kna seria
wyra nych samochodów pojawi aby si pomi dzy B` i B``, kilka z nich do góry nogami!
To jak samochód by wygl da kiedy odje
by w dal, musi zosta pozostawione wybora ni – czy Waltowi
Disneyowi.
63
2.
Druga fraza: “Dalszy przedmiot, wi ksze powi kszenie.” Ale co za powi kszenie? B? To nic nie znaczy.
Jedyny dopuszczalny wniosek jest taki: bardziej odleg y obiekt, to wi ksza k towa odleg
dwóch
wizerunków zaoferowanych przez mira w B` i B``.
Je li B jest na przyk ad jad cym w dal samochodem, obserwator zobaczy du ilo samochodów
malejo cych coraz bardziej, niektóre wznosz ce si w kierunku nieba, a inne obni aj ce si ku ni szemu
mira owi. Nie b dzie adnego ladu powi kszenia.
A zatem, podobnie jak w przypadku innych wyt umacze przedstawionych przez Menzela, to poci ga za sob
spekulacje geometryczne które s bez w tpienia wyobra alne na papierze ale które obejmuj takie zadziwiaj ce
konsekwencje, e je li one zmaterializowa yby przysz e obserwacje lataj cych spodków, to jedynie sprawi yby
e ziewaliby my z nudów.
Dlaczego Menzel upro ci je do rzeczy dodaj cej otuchy z dala od efektów? Ka dy zastanawia si .
INNE MIRA E
Ku mojemu wielkiemu ubolewaniu, musze przyzna , e nigdy nie widzia em lataj cego spodka. Bez
tpienia to fantazyjne zjawisko jest ca kowicie kapry ne, rezerwuj c jego pojawienie si dla tych, którzy
zaprzeczaj jego istnienia, lub nie troszcz si czy ono istnieje czy nie. Ale przy dwóch okazjach, jedynie przez
kilka sekund, my la em e jego wybór pad na mnie. Mog pozwoli sobie na przypomnienie tych dwóch
rozbitych nadziei. S one pouczaj ce i dalekie od unikalnych.
Pewnego popo udnia w pa dzierniku 1952 roku chodzi em po lesie przy Fontainebleau wraz z Jacques`em
Perrot`em, z telewizji francuskiej, oraz jego on , nagle spojrza em w gór na niebo; zobaczy em tam wiec cy
srebrny obiekt mniej wi cej 60 stopni na po udniowym-po udniowym-wschodzie, ale zbyt daleko ode mnie
ebym okre li jego kszta t.
Najpierw pomy la em e to mo e by Wenus, ale o trzeciej po po udniu Wenus nie mog a by tak jasna jak
to. Przedmiot wydawa si by stacjonarny, ale chcia em upewni si i usiad em na ziemi w pozycji, z której by
dok adnie na ko cu ga zi martwego drzewa. W ten sposób by em w stanie spostrzec, e ono powoli unosi o si
wraz z w druj cym ku wschodowi pr dem.
Zdecydowa em, e przedmiot musi by balonem sonduj cym, który jest wysy any kazdego dnia ze stacji
meteorologicznej w Trappes. Jaki czas pó niej moja opinia zosta a potwierdzona kiedy zapyta em si w
Pa stwowej Meteorologii.
Balony sonduj ce wyja niaj wiele domniemanych lataj cych talerzy.
Ale pój cie dalej i stwierdzenie, jak to czyni profesor Powell (laureat nagordy Nobla z fizyki), e wszystkie
lataj ce talerze s balonami badawczymi, jest inn spraw . Profesor Powell powiedzia niektórym
dziennikarzom, e on “wymy li ” tajemnicze zjawisko. “Lataj ce spodki, tam one s !” powiedzia , wskazuj c na
balony sonduj ce, które on cz stwo wysy a w zwi zku z badaniami kosmicznymi.
Ale czy uczony profesor naprawd wie, czym jest lataj cy talerz? Powinienem chyba przedstawi mu cztery
pytania:
1.
Czy to Pan wynalaz balony sonduj ce ukszta towane jak cygaro z o wietlonymi oknami? (przypadek
Tombaugh`a).
2.
Czy balony sonduj ce lataj naprzeciw wiatrowi? (Tysi ce obserwacji.)
3.
Czy one podró uj z pr dko ciami wielu tysi cy kilometrów na godzin ? (White Sands, Congaree,
Draguignan, Montpellier, etc.).
4.
Czy one mog wznosi si do wysoko ci takiej jak 100 kilometrów? (White Sands.)
Je li odpowied brzmi tak, to sedecznie gratuluj profesorowi Powellowi za jego wytwarzenie tak
rewolucyjnych balonów. Bez w tpienia, jego patriotyzm powstrzymuje go przed wystawianiem ich w
Farnborough. On nie mo e chcie doprowadzi do bankructwa cz ci brytyjskiego przemys u grz zn cego w
produkowaniu jedynie ultrad wi kowych
wi l dowych.
89
63
Trzeba zrozumie , e g sto atmosferyczna nie dzia a tak jak mówi Menzel, jako wypuk a soczewka
cylindryczna.
Je li odpowied brzmi nie, boj si
e profesor mówi o rzeczach których nie zna. Wyja nienie lataj cych
spodków to wyja nienie Tombaugh`a, Hees`a, Mantell`a, Gorman`a, Bejrutu, Bocarangi. Nie wyjasnienie ich to
wyja nienie niczego.
Ogólnie mówi c, wszystkie sprawozdania musz zosta potraktowane jako ca kowicie niepewne, takie które
nie czyni wzmianki o nag ym przyspieszeniu, chyba e zawieraj one okre lone fakty przecz ce teorii
balonowej (przypadek z Villacoublay). Jakkolwiek, kompletna i ci
a nieobecno c ruchu w odniesieniu do
Ziemi a szczególnie w odniesieniu do sklepienia niebieskiego jest, w ci gu dnia, praktycznie niezawodnym
kryterium prawdziwego spodka.
W trakcie drugiej okazji moje nadzieje co do zaobserwowania lataj cego spodka sta y si wrz
frustracj z
powodu prawdziwej iluzji optycznej. Pewnego wieczoru w sierpniu 1953 roku, prowadzi em samochód wzd
lewego brzegu Tybru w Rzymie, kiedy nagle pi kny okaz l ni cego spodka, eliptycznego, jednoznacznie
okre lonego – spodek moich snów, krótko mówi c – wszed w moje pole widzenia po prawej stronie z ogromn
pr dko ci , praktycznie zatrzyma si na swoich szlakach, podryfowa wolno ponad Janiculum a potem
wystrzeli naprzód i znik .
Niestety! Chwila namys u pokaza a mi czym naprawd by mój spodek: okno samochodu by o zamkni te a
pierwsza latarnia która za wieci a tego dnia, zosta a na nim odbita. Je li by oby naprawd ciemno, moje oko nie
zosta oby przyci gni te do tej przelotnej wizji. Ale sekund zanim si ono pojawi o, nie by o w mie cie adnego
wiat a wyj wszy te od zachodz cego S
ca. Nic poza prostym po czeniem okoliczno ci i uroków Rzymu nie
by o wymagane, eby wytowrzy tak sensacyjn iluzj .
Musimy by zawsze ostro ni wobec czegokolwiek co zobaczymy, czy pozornie zobaczymy, przez szk o.
By o to wytworzone przez dodatkow projekcj któr Melies, mistrz sztuczek filmowych, wyprodukowa kilka z
jego najbardziej wstrz saj cych efektów.
RZEKOME NOCNE SPODKI METEOROLOGÓW
Spodki dziel niebo z meteorologami, którzy nie wahaj si dla celów profesjonalnych wysy
w gór
synga y wietlne, które mog wywo
b d. Ich celem w wykonywaniu tego jest jak zwykle zmierzenie
wysoko ci chmur.
Pierwsz metod jest wysy anie o wietlonego balonu w nocy. Je li wysoko z jak balon si unosi jest znana
– 100 metrów na minut – wszystko to jest potrzebne do okre lenia wysoko ci, eby upewni si jaki by czas
pomi dzy wypuszczeniem balonu i jego znikni ciem w warstwie chmury.
Druga metoda wykorzystuje to co jest znane jako aparat nefoskopowy – rzutnik z pionowym promieniem
produkuj cy kuliste wiat o na dnie chmur. Podstawa jest przyjmowana na ten okr g z miejsca znajduj cego si
w znanej odleg
ci od projektora, i proste obliczenie trygonometryczne daje wysoko chmur. Ca a sprawa
cznie okr giem wiat a) jest kwesti jednej minuty.
Trzecia metoda mza za zadanie sprawdzi czas zu yty przez promie rzucony pionowo z ziemi, który dotrze
do chmury i powróci dzi ki odbiciu. B ysk wiat a jest momentalny i odbicie w chmurach nie jest widoczne dla
nagiego oka, zatem obserwacja mo e zosta dokonana jedynie przy pomocy zdj cia z fotokomórki, przy pomocy
wysoko ciomierza chmur.
Czwarta i ostatnia metoda czy sta e u ycie rzutnika nefoskopicznego z obserwacj okr gu wiat a przy
pomocy fotokomórki. Kiedy obserwacja jest ci
a, purpurowa po wiata wiat a jest widoczna ca noc.
Jednym s owem, jak wskaza to Roger Clausse w trakcie debaty na temat lataj cych spodków aeroklubie,
meteorologia mo e zosta uznana za odpowiedzialn za trzy rodzaje nocnych zjawisk:
1.
wietlony balon sonduj cy wznosz cy si w tempie 100 metrów na minut .
2.
Ko o wiat a, widoczne jedynie przez minut , produkowane przez projektor nefoskopowy.
3.
Wspomniane ostatnio purpurowe wiat o. Trwa ono w nocy, oraz podnosi si i spada wraz z chmurami.
PARHELION – POZORNE S
CE
Profesor Menzel próbowa wyjasni obserwacje spodków przez k opoty z parhelionem.
Co to jest parhelion? Ka dy wie, e niektóre chmury b
ce na du ych wysoko ciach, takie jak cirrus,
one s z ogromnej ilo ci lodu zawieszonego w atmosferze. Te kryszta y formuj powierzchnie, a te
powierzchnie formuj pryzmy. Za ka dym razem kiedy cirrus przechodzi przed s
cem ogromna ilo pryzm
powoduje e jego promienie rozdzielaj si , i dlatego ten interesuj cy typ chmury wygl da czasami niczym
rozwodnione wst
ki nici paj czej, ze wszystkimi kolorami t czy.
Przys oneczne halo mo e by równie efektem za amania w kryszta ach lodu, chocia wymagane s pewne
geometryczne usposobienia. Rezultatem tego jest jasne poziome ko o które przechodzi przed s
cem i mo e
nie pewne rodzaje skoncentrowanego wiat a znane jako “pozorne s
ca.” To jest ciekawy widok, z powodu
90
jego kszta tu i jego pozycji w odniesieniu do s
ca, który, zamiast by w centrum, jak w przypadku aureoli, jest
na boku, na wiec cym pier cieniu prawie tak szerokim jak on sam.
Przy pomocy geometrii mo e zosta zademonstrowane ( i potwierdzone przez obserwacj ) e s dwa rodzaje
parhelionu. Parhelion o 22 stopniach, najbardziej pospolity, wygl da jak plama ograniczona przy pomocy
czerwieni w rejonie gdzie jest s
ce. Profesor Menzel uwa a e spodek Mantella by takim pozornym s
cem z
powodu jego czerwonego koloru. Ale przedmiot zobaczony przez Mantella ujawni mrugaj ce wiat o. 22
stopniowy parhelion mo e zosta wyprodukowany tylko kiedy s
ce znajduje si powy ej horyzontu na
wysoko ci nie przekraczaj cej 60 stopni 45 minut.
Inny parhelion, znany jako parhelion 46 stopniowy, jest niezmiernie rzadki, nawet bardziej mg awicowy ni
pierwszy, i mo e by jedynie zaobserwowany kiedy s
ce jest poni ej 30 stopni 12 minut.
Nieziemski wygl d, pó przezroczysto i mglisto s wspólne dla tych obu zjawisk. Profesor Menzel uwa a,
e ko o proroka Ezechiela by o po prostu parhelionem. Muismy pozostawi teologów, eby rozwa
prawdziwo tego dziwnego wyt umaczenia.
SPADAJ CE GWIAZDY I AEROLITY
Wed ug angielskiego astronoma Newcomb`a, jakie 150 miliardów spadaj cych gwiazd znajduje ich drog do
ziemskiej atmosfery z odleg
ci mniejszej ni 120 kilometrów! Wszystkie mog by widoczne przy pomocy
nagiego oka, oczywi cie w nocy! Ca kiem sporo potencjalnych lataj cych talerzy.
Ale spadaj ce gwiazdy, podobnie jak aerolity, mog by
atwo rozpoznane. Cz owiek rozkoszuje si tym
promiennym b yskiem przebijaj cym nocne niebo kiedykolwiek uniesie on oczy ponad horyzont, oraz jest
zdolny do wyra enia yczenia. Ale on nigdy nie zobaczy jak spadaj ca gwiazda czy meteor zatrzymuje si ,
przyspiesza, czy zmienia kierunek, bez eksplozji. Zatem musimy mie nasze w tpliwo ci zwi zane z
meteorytami które s zbyt jasne i zbyt prostolinijne, poniewa to jest to co pokazuje e taki spodek nie jest
meteorytem?
Ale nawet je li one s trudne do pomylenia, meteoryty interesuja entuzjastów spodków z innego powodu –
mianowicie, przed 1803 rokiem, oficjalna nauka uwa
a pomys
e kamienie spadaj z nieba jako czyst
bzdur , mieszny mit rozpo cierany za granic przez reakcjonistów. Ka dy kto mia okazj pos ucha
dzisiejszych uczonych dyskutuj cych na temat lataj cych talerzy ma dobre poj cie o weso
ci jak ich
osiemnastowieczni poprzednicy mieli w zwi zku z “ksi ycowymi kamieniami.”
Ale 26 kwietnia 1803 roku, ogromny aerolit eksplodowa ponad Laigle, w departamencie Orne, i m drale byli
w stanie podnie c trzy tysi ce z tych mitów za jednym zamachem. To by o odkrycie i nauka zdecydowa a si
potraktowac je powa nie; astronomowie tacy jak Biot, Laplace, a pó niej Schiaparelli, odkryli mas
ekscytuj cych informacji na temat ich struktury, typów i tak dalej.
NIEZNANE METEORY?
“Istnieje wi cej rzeczy na niebie i Ziemi, Horacy,
Ani eli jest nionych w Twojej filozofii.”
Tak powiedzia Hamlet, i mia on racj .
Bardzo niewiele jest znanego o wy szej atmosferze, a to co naprawd wiemy, czasami zadziwia. Na przyk ad,
temperatura wynosi przynajmniej 50 stopni na 30 kilometrach, ale pomi dzy 48 a 60 kilometrem osi ga 75
stopni. Wy ej w górze ponownie spada do mniej ni 70 stopni na 80 kilometrach, ale potem podnosi si do 100
stopni na oko o 120 kilometrach.
Jaka jest przyczyna tych cieplnych dziwactw? Jakiego rodzaju zjawiska mog by oczekiwane w takich
warunkach. Niew tpliwie White Sands czy Ciolomb-Bechar maj swoje pomys y na ten temat, ale tu wytkamy
nos w tajemnice wojskowe. Szpiedzy – przypuszczalnie agenci wroga – prawdopodobnie wiedz o nich
wszystko, ale zwyk y cz owiek jest mniej preferowany.
ZORZA POLARNA
Wiemy wi cej o zorzy polarnej, to obrazek z ba niowej krainy który jest inscenizowany na wysoko ciach nie
mniejszych ni 80 kilometrów i w gór do 1000. Wielki szwedzki fizyk arrhenius wyja ni jej dzia ania, a
profesor Birkeland mia nawet zreprodukowa kilka w jego laboratorium. Czy powinni my popatrze na ich
fantastyczn pirotechnik w celu wyt umaczenia kilku obserwacji spodków? Zatem dlaczego wiat a zodiaku,
nie mówi c nic o nowej oraz supernowej?
91
TAJEMNICA SPODKÓW
Rozs dnym kursem, moim zdaniem, jest uznanie e niewyja nione zjawiska zosta y zaobserwowane na niebie
przez tysi ce ludzi, a nawet dziesiatki tysi cy do dzisiaj.
Te zjawiska, które do tej pory opiera y si wszystkim próbom wyt umaczenia, wszystkie prezentuj tak samo
dziwne ale okreslone cechy charakterystyczne, i to s te cechy które tworz niewyt umaczalny element. S one
tym co kapitan Clerouin i kapitan Plantier nazywaj czterema tajemnicami spodków: olbrzymie i powtarzaj ce
si przyspieszenia, najwidoczniej koliduj ce z mechanicznym prawem zwi zku masy-energii; odporno na
ogromn ilo gor ca, które musi wygenerowa tarcie maszyny przeciwko otaczaj cemu powietrzu; cisza – brak
gwi
cego d wi ku, brak huku ultrad wi kowego; wreszcie, zmiany kszta tu.
PRAWO ZWI ZKU MASY-ENERGII
Prawo zwi zku masy – energii, do którego cz sto odnosi em si w tej ksi ce eby zlikwidowa pewne
wyt umaczenia spodków, jest podstawowym prawem czego co jest znane jako nap d odrzutowy, i mo e by
równie nazywane nap dem przez reakcj . Musi ono by badane z niema ymi szczegó ami, je li mamy
zrozumie zakorzenione powody dla sceptycyzmu tylu naukowców wobec obserwacji spodków.
Przede wszystkim, co mamy na my li przez reakcj ? We my znajomy przyk ad. Ka dy wie, e kiedy strzela
si z karabinu istnieje co co nazywamy odrzutem, co co przesuwa Twoje rami je li kolba nie jest przyci ni ta
mocno przeciwko niemu. Ale wielu ludzi my li, e odbicie jest spowodowane z powodu jakiego wybryku kuli
po wystrzeleniu, kiedy inni my
, e wyrzucone gazy odbijaj si od powietrza i od pychaj karabin do ty u.
Te dwa przekonania, powszechnie utrzymywane, s bez podstaw. Lub, ustanawiaj c to lepiej, one s be
znaczenia.
Tym co naprawd si wydarza jest to, e kula zmusza karabin do cofni cia si , w takim samym stopniu jak
si y karabinu wyrzucaj w dal kul . Je li kula pod a jedn drog , to karabin musi pój inn , a kula pod a
szybciej tylko dlatego, e jest l ejsza.
Je li pociks by by tak ci ki jak karabin ma to miejsce w przypadku kuli wobec karabinu, kto móg by
podnie kul i wystrzeli karabin. (By oby to dosy niebezpieczne, ale nie bardziej ani eli wystrza w drug
stron ).
Ten odksok jest reakcj . Silnik odrzutowy, czy silnik reakcyjny jak mo e on by nazwany, jest silnikiem
wykorzystuj cym efekt odskoku, do nap dzania pojazdu. Prosty przyk ad pokazuje, w jaki sposób karabin mo e
zosta przekszta cony w silnik maszyny.
Przypu my, e siadam na ma ym wozie (nie powinien si porusza ) i strzelam z karabinu we wstecznym
kierunku. Odskok karabinu popchnie mnie do ty u i wóz razem ze mn . W ten sposób to poprowadzi wóz do
przodu. Je li natychmiast wystrzel ponownie, impuls drugiego strza u zostanie dodany do tego pierwszego i
powi kszy si szybko wozu.
Teraz, je li zast pi zwyk y karabin na adowanym karabinem maszynowym, i wystrzel ca ta
, wóz
szybko nabierze pr dko ci w wyniku kolejnych odskoków i karabin maszynowy stanie si silnikiem maszyny.
Je li chc zwi ksza szybko wozu, musz czyni to wystrzeliwuj c pas po pasie i zu ywac du e ilo ci kul.
Wóz, zwolniony z ich ci aru, staje si stopniowo l ejszy. Je li b
kontynuowa to post powanie przez d ugi
czas, wóz b dzie pod
coraz szybciej, dopóki nie osi gnie pr dko ci kuli – oczywi cie w przeciwnym
kierunku.
Mo e to by zademonstrowane matematycznie (i potwierdzone przy pomocy obserwacji) e, kiedy wóz
osi gnie t pr dko , b dzie on oko o 2,72 razy l ejszy ani eli kiedy zacz si porusza . Techniczne wyra enie
jest takie, e relacja masy – energii wynosi 2.72.
Ta relacja masy - energii w jakimkolwiek danym momencie jest w ten sposób relacj pomi dzy mas
pojazdu zanim on ruszy oraz tym co stanie si w
nie w tym danym momencie.
OGÓLNE ZASTOSOWANE ZWI ZKU MASY – ENERGII
Prawo zwi zku masy-energii wewn trz królestwa czystej rekacji (tzn. w stosunku do rakiet) nie dopuszcza
adnego pomniejszenia, wahania lub wyj tku. We my rakiet która wa y 600 funtów zanim zostanie
wystrzelona i wyrzuci swój gaz z pr dko ci jednego kilometra na sekund . eby osi gn
t pr dko
podrózuj c poziomo, musi wyrzuci wystarczaj ca ilo gazu eby sta si 2.72 razy l ejsz . Przy takiej
pr dko ci b dzie wa
a nie wi cej ni 272/100 kilo, zamiast oryginalnych 272 kilo.
Teraz przypu my e chc
eby pr dko rakiety by a dwukrotnie szybsza od tej wyrzucanego gazu? W
takim przypadku obliczenia pokazuj , e ona osi gni t pr dko tylko po straceniu wi cej ani eli sze
siódmych z
92
jego masy w wyrzucanym gazie. To mo e by obserwowane, e progresja jest olbrzymia.
64
eby podrózowa
trzy razy szybciej ani eli wyrzucane gazy, rakieta staje si 20.1 razy l ejsza; cztery razy szybciej, 54.6 razy
ejsza; i tak dalej. eby podrózowa dwadzie cia razy szybciej, musi si ona sta 49,200,000 razy l ejsz , co
równie dobrze mo na by powiedzie , e straci aby prawie ca swoj mas i nic nie zosta oby pozostawione.
Mechanika uczy e aby da masie jednego kilograma pr dko 20 kilometrów na sekund , z gazem
wyrzocanym z pr dko ci 1000 metrów na sekund , potrzebne by oby zaopatrzenie gazu wynosz ce prawie
50,000 ton. W obecnym stanie anuki, poniewa rekacja jest jedyn mo liw metod na ucieczk od
grawitacyjnego przyci gania Ziemi, mo emy zgodzi si z Aleksandrem Ananowem e zwi zek masy – energii
jest koszmarem astronautyki. eby wyekspediowa aparat fotograficzny, wa
cy kilka funtów, na Ksie yc przy
pomocy rakiety, zwi zek nie oferuje nam nic poza maszynami wa
cymi na starcie setki ton, kosztuj ce
ogromne ilo ci pieni dzy oraz które mog zosta u yte tylko raz. Takie s kajdany za
one na nas przez
zwi zek masy – energii. Zwi zek masy – energii dzia a kiedykolwiek jest przyspieszenie, czy, kiedy w rekacji
jest konieczne zmniejszenie po krótkim czasie do jednej tysi cznej czy jednej dziesi ciotysi cznej jego masy.
Przydatny adunek statku kosmicznego jest praktycznie zerowy.
PROJEKT MYSZ
Ulotny charakter nap du odrzutowego zosta uwydatniony kiedy prezydent Eisenhower og osi na pocz tku
lata 1955 roku e Stany Zjednoczone wy
nied ugo sztucznego satelit okr aj cego Ziemi . Chocia
przewidywana, wiadomo by a sensacyjna i prasa nada a jej rozg os na który zas ugiwa a. Niemniej jednak,
zosta o docenione e maksymalny wysi ek najwi kszego nardu na Ziemi zostanie uwie czony w okresie dwóch
lat, po pi tnastu latach stara , usi uj cych wyprodukowa urz dzenie maj ce stop czy dwie d ugo ci i wa
ce
zaledwie 100 funtów!
Czym jest dok adnie PROJEKT MYSZ? Profesor S. F. Singer, z uniwersytetu stanu Maryland, da jego
szeroki opis zebraniu specjalistów na nied ugo przed og oszeniem prezydenckim.
MYSZ – MOUSE (Minimalny Orbitalny Bezza ogowy Satelita Ziemi) b dzie op ywa nasz planet na
wysoko ci oko o 200 mil i wa
oko o 100 funtów. Zostan w nim zgromadzone narz dzia astrofizyczne i inne
i b
rejestrowa wszelkiego rodzaju dane na wysoko ci, która na pewno zosta a osi gni ta przez rakiety, ale
nigdy na wi cej ni kilka minut.
Wybrana orbita b dzie prostopad a do równika, tzn., b dzie przelatywa przez dwa bieguny. B dzie ona
równie prostopad a do linii cz cej Ziemi do S
ca, zatem b dzie zawsze otrzymywa a wiat o od S
ca,
które b dzie pod sta obserwacj jego narz dzi ( innymi s owy, urz dzenie zawsze przeleci ponad lini
po udnika, w której lokalny czas b dzie godzin 6:00 czy 18:00). Profesor Singer podkre li , e kiedy skrzy uje
ono wszystkie szeroko ci geograficzne, to udowodni wielk warto bada zarówno widma energii promieni
kosmicznych jak i zorzy polarnej; stref, które b
le
y na jego trajektorii.
Wystrzelenie. Mysz zostanie zabrana na jej orbit przez rakiet sk adaj
si z trzech elementów, dwa
pierwsze zostan wykorzystane do osi gni cia wysoko ci oraz ustawienia wymaganego kierunku, trzeci do
nadania koniecznej orbitalnej pr dko ci. Mysz, która b dzie sferyczna w kszta cie, wynurzy si z “nosa”
trzeciego elementu i potem rozpocznie swoj dziewi dziesi ciominutow podróz dooko a wiata. Ta rotacja da
Myszy stosaunkowo sta orientacj : to warto ciowa cecha, poniewa narz dzia rejestruj ce b
ustawione na
niezmiennych osiach (lub, eby by dok adniejszym) zawsze równolegle do samej kuli.
Funkcje Myszy. Wszystkie informacje zebrane przez Mysz b
transmitowane na Ziemi przy pomocy
radiowego nadajnika, powiedzia profesor Singer, zasilanego przy pomocy ma ych elektrycznych generatorów,
ywaj cych energii s onecznej, jest to urz dzenie które zaoszcz dzi ci aru i umo liwi zainstalowanie
dodatkowych przyrz dów na bokach kuli.
Singer powiedzia równie , e ca kowity koszt b dzie równa si mniej wi cej pi milionów dolarów (musia
on wyra nie pomin setki milionów dolarów wydanych na badania wst pne). Ale profesor nawiasem mówi c
zauwa
, e du y bombowiec kosztuje pi tna cie milionów dolarów, oraz e badanie górnej atmosfery przez
standardowe rakiety kosztuje sto tysi cy dolarów na minut .
Po kilkudniowym locie, satelita, wyhamowywany stopniowo przez grawitacj i opór atmosferyczny, straci
wysoko i w ko cu odparuje sam spadaj c ku g stszej atmosferze, jego misja zostanie zako czona.
Taka jest Mysz. Musz jedynie powiedzie , e nie ma ona nic wspólnego z lataj cymi spodkami, z ich
fantastycznym zachowaniem, które jest prawdziwie poza zasi giem wszystkich istniej cych zdobyczy
technicznych.
93
64
To jest progresja geometryczna, u ywaj c liczby Napiera, na podstawie logarytmów: E = 1/1 + 1/1x2 +
1/1x2x3 ...= 2.71828. ...
ODPORNO
NA GOR CO
Spadaj ce gwiazdy i meteory s znanymi obiektami. S one kawa kami kamienia czy metalu, które
przybywaj z przestrzeni kosmicznej w kontakt z Ziemi. Przed osi gni ciem Ziemi (ich kurs jest w jej kierunku),
musza one podró owa przez atmosfer , i b yskawicznie przechodz one z ci gu sekundy z lodowatego ch odu z
mi dzyplanetarnego królestwa do bia ego gor ca. Jest tak, poniewa tarcie powietrza ogrzewa ich ca kiem cz sto
wystarczaj co eby sprawi , e one eksploduj czy rozwiewaj si w ogromnym prysznicu iskier.
Jakiekolwiek cia o poruszaj ce si wystarczaj co szybko przez atmosfer jest przedmiotem tego
przegrzewaj cego si procesu. adne znane cia o nie jest odporne przeciwko wywo ywanemu przegrzewaniu
si , na przyk ad, przy pr dko ci “lataj cego jaja” z Draguignan-Montpellier, czy dyski obserwowane w White
Sands podrózuj ce przed siebie z pr dko ci dwudziestu tysi cy mil na godzin .
NIEOBECNO
D WI KU
Kule gwi
, muszle j cz , odrzutowce robi piekielny ha as. Kiedy one prze amuj si przez abrier
wi ku, pojawia si eksplozja wystarczaj co pot na, eby rozbi okna i przewróci
ciany. To wszystko jest
normalne. Mo e to zosta wyra one w równaniach, i jest prostym przeniesieniem teorii w fakt. Nie mo emy
wyobrazi sobie przedmiotu podró uj cego szybko przez powietrze i nie robi cego jakiegokolwiek rodzaju
ha asu, tak samo jak nie mo emy wyobrazi sobie statku roz upuj cego fale i nie pozostawiaj cego adnego
ladu.
Lecz spodki w ogóle nie robi
adnego ha asu. Oprócz bardzo rzadkich wyj tków (przypadek z Buffioulx jest
godnym uwagi przyk adem), zjawisko spodków jest ca kowicie ciche. Tutaj ponownie, nauka i widowisko nie
mog zosta pogodzone.
ZMIENNE ASPEKTY
Nikt nie mo e zaprzeczy
e mo e by niewiele widoków bardziej zdumiewaj cych ani eli przedmiot, który
w jednym momencie staje si eliptyczny czy soczewkowaty nast pnie, oraz który mo e przyj ka dy z tych
kszta tów dowolnie, zgodnie z jego pr dko ci . Cia o sta e jest cia em sta ym. Je li to jest kuliste, to nie jest
soczewkowate. Wielki matematyk Henri Poincare powiedzia , e je li nie by oby cia sta ych to nie by oby
adnej arytmetyki ani adnej geometrii. Lekcewa enie wygl du przez latajace talerze jest paskudnym szokiem
dla naszej nauki, opieraj cej si samej na arytmetyce i geometrii.
CZY ONE S ZGODNE Z YCIEM?
Jedna ostatnia kwestia musi zosta rozwa ona. Je li lataj ce spodki istniej naprawd , w jaki sposób mog
by one pilotowane? Nie ma tutaj sensu wyposa anie ycia na wiatach innych ni nasz w asny w tajemnicze i
nieznane cechy, i wyobra anie sobie e piloci spodków (je li istniej ) maj dos ownie elazn struktur .
Pozostaje faktem e ycie sugeruje wolno , jednorazowo i dlatego delikatno . W jaki sposób mog
yj ce
istoty, jakkolwiek dziwne, mog znie olbrzymie pr dko ci które zosta y zaobserwowane? W jaki sposób nawet
ona maszyneria, w której nie ma adnego ycia mo e zosta poddana takim efektom i nie zosta rozerwana
na strz py?
Takie s g ówne powody dla sceptycyzmu naukowców. Opieraj si oni na ortodoksyjnych i najlepiej
ustalonych prawdach naukowych, które s efektem obserwacji natury przez wiele wieków. Mo e to by
atwo
zrozumiane, e je li cz owiek nauki musi wybiera pomi dzy pewnikami które wytrzyma y prób czasu a
kilkoma tysi cami przelotnych wizji, to jest on sk onny do przyj cia ostro nego nastawienia. To jest g os
dro ci.
Ale czy to jest pewne, e oni musz koniecznie zrobi taki wybór? Sam my la em e oni nie maj
adnej
alternatywy do dnia, w którym Roger Clausse przyci gn moj uwag do zdumeiwaj cego artyku u w Forces
Aeriennes Francaises, oficjalnym organie francuskich si powietrznych. Tam, po raz pierwszy, zosta o
zaoferowane rozwiazanie zagadki lataj cych spodków, rozwi zanie równocze nie proste, wszechstronne i
rewolucyjne. Nazwisko autora artyku u brzmi Kapitan Plantier.
ROZDZIA DRUGI
TEORIA KAPITANA PLANTIERA
HISTORIA intelektualnej przygotdy kapitana Plantiera jest bardzo dziwna.
94
Kilka lat temu ten m ody oficer, jeden z najbardziej b yskotliwych mózgów w nowych Francuskich Si ach
Powietrznych, nudzi si na mier w tym jednym z mniejszych garnizonów, gdzie dyscyplina wojskowa przede
wszystkim niezmiernie dra ni samych ludzi którzy zostali do niej przyci gni ci. Kapitan Plantier jest
zwariowany na punkcie wszystkiego co jest zwi zane z lotnictwem i po era wszelk wiedz ze swojej bran y
bowej, zw aszcza o nap dzie odrzutowym.
Pr dzej czy pó niej, my li on, cz owiek uczyni maszyny zdolnymi do uciekania si od grawitacyjnego
przyci gania Ziemi i samo poruszania si poprzez przestrze kosmiczn . To by o to, nad czym on musia
pracowa .
On wkrótce odkry podst pn natur problemu, z jego k opotliwym zwi zkiem masy – energii.
Uwa a on, e nie mo emy wymy le niczego lepszego ani eli nap d odrzutowy. Mo emy by w stanie
wys
rakiety na Ksi yc, ale b
one przera aj co ci kie, drogie i ryzykowne. Tylko pa stwo mo e wyda
pieni dze eby wys
aparat fotograficzny dooko a Ziemi i sprowadzi z powrotem. To jest n dzny rezultat i
strasznie drogi. Musimy znale co jeszcze.
POZA REGU
ODRZUTOW
To w
nie w tym momencie rozmiemy intelektualn uczciwo m odego oficera. W Forces Aeriennes
Francaises (wrzesie 1953, strona 219) mówi on nam w jaki sposób rozpocz y si jego spekulacje, i mo na
jedynie pogratulowa mu za jego odwag i zdrowy rozs dek. wiadomy, e brakuje mu zasobów materialnych
do przeprowadzenia praktycznych bada (co przekre la o eksperyment) ale równie
e nieobecno
eksperymentu mog aby rzuci go na sterylne zbocza fantastyki naukowej, ograniczy si on do sformu owania
niewielkiej ilo ci dobrze wyselekcjonowanych za
, za
które s bez w tpeinia niezdolne na razie do
udowodnienia, ale nie koliduj z jakimikolwiek znanymi faktami. Od tych za
wyrusza on do
wydedukowania serii matematycznie wzajemnie zale nych konsekwencji, które wkrótce doprowadzi y go do
koncepcji idealnego mi dzyplanetarnego urz dzenia, celu, ku któremu wszystkie badania astronautyczne
powinny zosta skierowane.
Takie nastawienie intelektualne z jego strony, nawet je li nie wydaje adnego natychmiastowego skutku, jest
doskonale logiczne. Pr dzej czy pó niej, b dzie mo liwe zweryfikowanie jego podstawowych za
. Kiedy
ten dzie nadejdzie, b
tylko dwie alternatywy. One mog okazac si wadliwe, w którym to przypadku jego
praca b dzie zmarnowana. To nie b dzie adna nowo dla niego; on zaakceptowa ryzyko. Bo inaczej, jego
za
enie zostanie potwierdzone przez praktyczny eksperyment i, dzi ki cichej wytrwa
ci oficera cierpi cego
w milczeniu w koloniach, podstawy modelu urz dzenia mi dzyplanetarnego b
gotowe na tyle eby odej od
rysownicy we Francuskich Si ach Powietrznych i wskaza drog dla sensacyjnego rozwoju.
BY CZY NIE BY ?
Jakie s te s ynne za
enia? Spróbuj przedstawi je zwi le.
1.
Istniej , rozpowszechnione w kosmosie, ród a energii w ci gle nieznanej formie, które dot d zosta y
ujawnione jedynie narz dziom fizyków w formie promieni kosmicznych, których “szczyt” móg by
yszany w Pokoju Wilsona w Palais de la Decouverte – muzeum nauki w Pary u.
“Istnienie promieniowania kosmicznego,” pisze kapitan Plantier ( Forces Aeriennes Francaises, wrzesie
1952, strona 222), “udziela wagi mojej teorii. Te cz stki cz si w koncentracj energii równaj cej si energii
mniej wi cej sto tysi cy razy wi kszej od energii koniecznej do spowodowania ca kowitej i nieosi galnej
`sublimacji` j dra uranu.... One sugeruj bajeczne ród o. Olbrzymie cyklotrony musia yby by potrzebne eby
uzyska cz stki obdarzone tak wielk energi . Lecz nic nie zosta o odkryte w kosmosie, co mo e wyja ni t
tajemnicz koncentracj energii.”
Takie jest pierwsze za
enie kapitana Plantiera: e ci gle nieznane ród o energii jest rozpowszechnione w
kosmosie w prakcyznie nieograniczonych ilo ciach.
2.
Istniej sposoby uwalniania tej energii przekszta caj c j w energi innego rodzaju, i ni szego rz du, tak
jak uderzenie m otka w kowad o, na przyk ad, przekszta ca energi kinetyczn w energi wytwarzaj
ciep o.
W urz dzeniu, które w ten sposób przekszta ci t energi kosmiczn , mówi Plantier, b dzie ró nica lokalnego
potencja u, spowodowana przez uwolnienie lub absorpcj . eby uczyni to ja niejszym, porównuje on jego
hipotetyczn maszyn ze mig em fotometrycznym, które zaczyna obraca si w prosty sposób poniewa jedna
strona jego ostrzy jest pomalowana na czarno, a czer wch ania wiat o, podczas gdy druga, pomalowana na
bia o, nie robi tego. To oznacza, e istnieje “róznica potencja u” pomi dzy jedn stron i drug , wystarczaj ca
eby wprawi
mig o w ruch kiedy tylko zostanie ono wystawione na wiat o.
95
3.
Trzecia propozycja Plantiera: uwolnienie tej energii kosmicznej umo liwia wytworzenie, na miejscu tego
uwolnienia, lokalnego pola si owego które mo e by dowolnie zmieniane i kierunkowane. To miejscowe
pole si owe jest jak pole magnetyczne, które istnieje w solenoidzie, lub pomi dzy dwoma biegunami
magnesu, czy samej Ziemi.
Takie s za
enia, które umo liwiaj kapitanowi Plantierowi wyobra enie sobie modelu maszyny
mi dzyplanetarnej. Oczywi cie, te przypuszczenia nie s niczym wi cej ani eli przypuszczeniami. Wnioski,
które b
wynika y z nich zale od ich prawdziwo ci. By czy nie by ?
W rzeczywisto ci jest on tylko pierwszym który przedstawia problem. To jest praktycznie pewne, e je li
ynna energia kosmiczna naprawd ujawni si pewnego dnia, cz owiek uwolni j i wytworzy motor
postulowany przez pole si owe z trzeciego za
enia. Nie powinni my zapomina , e kiedy tylko zosta a odkryta
energia nuklearna, up yn o niewiele czasu zanim zosta a zdetonowana pierwsza bomba atomowa.
MODEL MASZYNY KAPITANA PLANTIERA
Po uczycnieniu tych za
, Plantier rozwa
nast pnie wzi pod uwag mo liwo wyobra enia sobie
zostosowa w przysz
ci energii kosmicznej w królestwie aeroastronautyki. Ku jego zaskoczeniu, nie tylko
odkry on e to by o mo liwe wyobra enie sobie czego dostatecznie okre lonego; nie wystarczaj co
zdefiniowanego eby zadowoli technika, ale wystarczaj cego eby doda wyobra ni jego g owie.
“Mo na przypuszcza , “ napisa (Forces Aeriennes Francaises wrzesie 1953 rok, strona 223) “ e urz dzenie
wykorzystuje metod uwolnienia analogiczn do tej która w naturze kreuje podstawowe promieniowanie
kosmiczne. Wygenerowane w ten sposób cz steczki kosmiczne rozchodzi yby si promieni cie w formie
`korpuskularno – falowego` strumienia po maszynie, w kierunku w którym jest nap dzana, z pr dko ci
zbli aj
si do tej jak ma wiat o. W ten sposób powsta by pewnego rodzaju ci
y kosmiczny rozpylacz,
pulsuj cy bezpo rednio po maszynie. Wypuszczany przez maszyn , kieruje si razem z ni na jego podró y,
nap dza j , utrzymuje w górze kiedy si zatrzymuje, bardzo podobnie jak strumienie wody na których
utrzymywane s pi eczki ping-pongowe na galeriach strzeleckich na jarmarkach.”
65
Plantier uwa a, wskazuj c (Rycina 1) e z powodu jego trzeciego za
enia ten “kosmiczny rozpylacz” nie
by by gronem sztucznych kosmicznych promieni, ale polem si owym. Rozprawiaj c si z analogiami z innymi
polami si owymi które s znane – z polem elektromagnetycznym, na przyk ad – potem definiuje on istotne cechy
jego maszyny. Wynik jest ca kowicie przera aj cy:
1.
eby osi gn swoj pe
wydajno , maszyna musi by w formie dysku, który jest doskonale
symetryczny w odniesieniu do jego osi. (On nie rozwin szczegó owo tej kwestii w jego krótkim
streszczeniu swojej teorii, ale my
, e czytelnik z jak znajomo ci mechaniki atwo zrozumie, co on
mia na my li).
2.
Maszyna mog aby podró owa z najbardziej przera aj cymi pr dko ciami nie produkuj c d wi ku, oraz
przechodzi przez barier d wi ku, bez produkowania huku sonicznego. Istotnie, pole si owe skupione na
maszynie dzia
oby równie na otaczaj ce powietrze. Przyci ga oby ono przyleg e moleku y powietrza
ce przy nim, a ich pr dko c zmienia aby si wraz z ich blisko ci do maszyny, rezultatem tego b dzie
to, e jakakolwiek by nie by a prawdziwa pr dko maszyny, to jej szybko w odniesieniu do
najbli szych moleku zawsze b dzie o wiele mniejsza ani eli pr dko d wi ku. Te moleku y, co do nich,
zawsze podró owa y wolniej ni maszyna, ale szybciej ani eli moleku y z nast pnej warstwy, i tak
dalej, kiedy odleg
od maszyny b dzie wzrasta a. W ko cu, adna wzgl dna ultrad wi kowa pr dko
nie mo e by znana, nawet je li maszyna osi ga pr dko trzydziestu tysi cy kilometrów na godzin .
66
Ten argument wydaje si ca kowicie logiczny. To co powoduje przenikliwy ha as charakterystyczny dla
ultrad wi kowego samolotu oraz huk, kiedy on prze amuje si przez barier d wi ku, jest jego ci
e uderzanie
przeciwko pozostaj cemu bez ruchu powietrzu. Ale Plantier przypuszcza, e powietrze jest niesione wzd
maszyny, a zatem tutaj nie ma nigdy adnego uderzenia, ale tylko lizgaj cy si ruch kolejnych warstw, które
staj si coraz powolniejsze. (Rysunek 3).
67
3.
Z tego samego powodu maszyna mog aby porusza si z ogromnymi pr dko ciami przez atmosfer nie
do wiadczaj c jakichkolwiek zauwa alnych wzrostów temperatury. Gor co wyprodukowane przez tarcie,
zamiast by skoncentrowanym na ciele maszyny, zosta oby rozproszone w ogromnej wielko ci powietrza
niesionego wzd
pola si owego.
96
65
Rysunek 1. Zasada pola si owego Plantiera. Krzywe ze strza kami oznaczaj linie si y. Kropkowane elipsy
definiuj powierzchnie o jednakowej intensywno ci pola.
66
Rysunek 2. Dzia anie si y kiedy pr dko maszyny jest powolna, oraz kiedy maszyna pozostaje w spoczynku.
67
Pole rozci ga si wzd
otaczaj cego powietrza, zw aszcza w tych jego warstwach b
cych w pobli u
maszyny. To wyja nia cisz oraz nieobecno jakiegokolwiek ultrad wi kowego huku.
4.
Pasa erowie pozostaliby nienaruszeni przez najbardziej olbrzymie przyspieszenie maszyny. Oni nawet nie
zauwa yliby tego, poniewa sami byliby schwytani przez pole si owe. Ka dy atom ich cia , b
c
poddanym dok adnie takiemu samemu ci gowi, dlatego by by nie wiadomy w ogóle jakiegokolwiek
ruchu, a oni mogli by pój zagra w szachy kiedy maszyna mkn a by niczym kula armatnia czy co
jeszcze szybszego – lub skr ca aby pod k tem 90 czy nawet 180 stopni. Monety na desce by yby niesione
dalej przez pole si owe podobnie jak maszyna i wszystko roaz wszyscy w niej.
Kapitan Plantier osi gn ten punkt w jego rozumowaniu kiedy szalone poj cie wesz o do jego g owy,
poj cie, które jestem pewien, dotar o równie do czytelników – jego niemo liwe urz dzenie, dziecko mózgu
urodzone z nudy na odleg ej stacji wojskowej, ju istnieje! On zobaczy je. To by lataj cy spdoek.
“Potem podj em si ,” pisze on (Forces Aeriennes Francaises, strona 223) “bliskich bada najbardziej
wiarygodnych raportów, oraz ku mojemu zawsze rosn cemu zdziwieniu domniemane dziwactwa wy miewane
przez krytyków lataj cych talerzy, stanowi y normaln konsekwencj systemu nap dowego, w który je
wyposa
em. Na przyk ad, moje za
enia wyja ni y cisz , odporno na gor co, zmian kszta tu i
zamieszkiwalno ....Nie wi cej. By em w stanie przewidzie , e pewne cechy, takie jak ekscentryczna plama, i
cumulus agite, zostan potwierdzone przez obserwacj .”
Zamanifestowa em, e jego teoria t umaczy dokosnale cisz i odporno na gor co. A co z pozosta ymi
dwoma?
ZMIANA KSZTA TU
Spróbujmy wyobrazi sobie maszyn kapitana Plantiera w locie. Jak ona si zachowa? eby unosi si na
niebie, b dzie musia skierowa pole si owe pionowo, daj c mu intensywno równ do grawitacyjnego
przyci gania Ziemi, ale w przeciwnym kierunku, to znaczy w gór . Widziana z do u, maszyna b dzie wygl da a
jak klasyczny spodek, okr
a b dzie dla widzów znajduj cych si bezpo rednio pod ni , eliptyczna dla innych.
Teraz pozwólmy sobie przypu ci , e maszyna chce opa poziomo z maksymaln szybko ci . Najpierw ze
wszystkiego, wprowadzi by si w ruch wahad owy przez u amek sekundy, a potem pochyli by si pod bardzo
znacznym k tem, eby ustawi w po danym kierunku pole si owe. Równocze nie, energia pola si owego
dzie si zwi ksza a ogromnie, zarówno eby zapewni utrzymanie wysoko ci jak i poziome przyspieszenie.
W tym momencie Plantier s usznie przypomina nam e, po wyrzuceniu z akceleratorów cz stek
wykorzystywanych w laboratoriach nuklearnych, mo e zosta zaobserwowana wyra na luminescencja, która
pojawia si z powodu dzia ania korpuskularno – falowego p ynu “zwymiotowanego” przez akcelerator; tak samo
nag y wzrost intensywno ci pola si owego maszyny mo e by wywo any jedynie z powodu podobnego
przyspieszenia, zatem mo na oczekiwa
e kiedy maszyna to wykonuje b
obecne ró ne zjawiska wietlne,
takie jak zmiany koloru, jaskrawy b ysk, etc.(Rycina 4).
68
To jest takie same zachowanie, które jest ci gle
odnotowywane w sprawozdaniach spodkowych. Ponadto, powietrze bezpo rednio przyleg e do maszyny musi
musi równie zosta dotkni te przez wiec ce pole i sta si
arz cym na skutek jonizacji. Tutaj Plantier robi po
prostu porównanie.
“Jest wiadome,” napisa on, “ e ameryka ski fizyk Noel W. Scott wyprodukowa eksperymentalnie kule
koloru pomara czowego w rozrzedzonej atmosferze, po prostu przez dzia anie pier cienia miedzi b
cego w
du ym napr
eniu. S dzi on, e tym samym demonstruje on naturalny elektrostatyczny charakter zjaw, ale on
raczej nie potwierdza, bez zdawania sobie z tego sprawy, elektrycznego czy elektromagnetycznego aspektu
nap du tych maszyn, obecno ci niezmiernie pot nego pola si owego dooko a spodków?”
W ka dym razie silna jonizacja atmosfery otaczaj cej maszyn w pe ni uzasadnia epitety takie jak “cudowny”
i “niesamowity”, u ywane przez wszystkich którzy opisali nocne obserwacje (Chiles, Whitted, Tombaugh i
liczni francuscy wiadkowie). Oczywi cie, aspekt wiat a, jego jasno i kolor, zmienia y si z intensywno ci
pola si owego, to znaczy, z manewrami maszyny (np. w obserwacji w Bocaranga).
Krótko mówi c, teoria Plantiera w pe ni wyja nia zmiany w aspektach spodków. Jego maszyna zmienia si w
kolorze i wieceniu przy ka dym dotkni ciu peda u gazu, hamulca, czy przys\rz dów steruj cych, i to jest
dok adnie to, o czym opowiadaj nam wiadkowie.
EKSCENTRYCZNA PLAMA
To jest na pewno jedna z tych cech, które nie mog y zosta wymy lone, w adnym razie przez wiadków
którzy nigdy o tym nie s yszeli. W jaki sposób kilku ludzi mog oby niezale nie wymy le co tak niewa nego –
w ka dym razie na zewn trznej stronie – jak wiec ca plama poruszaj ca si pod spodkiem przy ka dej zmianie
97
68
Tarcie warstw przeciw sobie oraz ich spr
anie mo e je ogrza do arzenia si . To wyja nia wiec cy lad,
kiedy maszyna porusza si z du pr dko ci .
kierunku? Ale Plantier nie tylko wyja nia ta plam ; on przewidzia j jako cz
jego maszyny nawet zanim kto
zauwa
. W ten sposób, w urywku tekstu w którym on zajmuje si tematem równowagi, stwierdza on e
zmiana równowagi (tzn. pochylenie si ) jest spowodowane przez przemieszczenie si pola si owego (Ryciny 5 i
6).
69
Ekscentryk wydaje si pojawia w towarzystwie ekranu, który potrafi zmienia pozycj w odniesieniu do
maszyny oraz anulowa lub zmniejsza efekt pola na wszystkich odkrytych powierzchniach. Jonizacja zosta aby
natychmiast uzale niona od tych samych fluktuacji, zatem ruchy ekranu by yby widoczne z zewn trz, przez
obserwatora z ziemi, na przyk ad. Plama, o której mowa jest widziana ca kiem wyra nie na fotografii wykonanej
przez M. Fregnale w Lac Chauvet, i mo na przyj
e, we wszystkich fotografiach spodków, cz
b dzie
niedo wietlona, je li przes ona aparatu fotograficznego jest przystosowana do koloru wiecenia rodka maszyny,
to zawsze b dzie ciemny cie na fotografii, mniej wi cej blisko centrum.
NIESPOKOJNY CUMULUS
“Jedn z najbardziej dziwnych konsekwencji nap du dokonywanego przy pomocy pola si owego jest, jak
uprzedzi em, ryzyko dostrze enia ma ego uformowanego cumulusa, nawet na najbardziej niebieskim z
niebieskich nieb, ponad maszyn kiedy unosi si ona na niskiej wysoko ci.”
70
Faktycznie, kiedy kolumna powietrza podda si polu si owemu mniej czy bardziej przestanie mie
jakikolwiek “ci ar”, jest potem unoszona z po piechem w gór wystarczaj co eby spowodowa kondensacj .
Plantier przypomina e, 3 stycznia 1953 roku, prasa opublikowa a artyku na temat przygody M. rene Sacle,
by ego pilota Si Powietrznych który, 29 grudnia 1952 roku w Courcon-d`Aunis, departament
Charente-Maritime, zobaczy , ku jego zdumieniu, samotn ma unosz
si pionowo chmur typu
cumulonimbus na wyra nym niebieskim niebie, a potem wyrzuacaj
co niewyra nego i bezkszta tnego, co
szybko znik o, pozostawiaj c za sob bia y lad. To wydaje si sugerowa , e pilot maszyny dobrowolnie
skorzysta z kamufla u, który on wytworzy przez dzia anie jego pola si owego, dopóki nie by gotowy, eby
ruszy ponownie.
Inny szczególnie zdumiewaj cy opis “niespokojnego cumulusa”, dobrze zaobserwowanego, jest podany przez
profesora Halla.
71
INNE OSOBLIWO CI WYJA NIONE CZY PRZEWIDZIANE PRZEZ PLANTIERA
Jak zobaczyli my, za
enia kapitana Plantiera, wyja niaj prawie wszystko co zdumiewa o jego
poprzedników. Jest kilka wi cej tajemnic, na które rzuca on wiat o. Jego pole si owe wyja nia zielone i
czerwone p omienie towarzysz ce niezmiernie szybkim zwrotom (Chiles i Whitted, na przyk ad, strona 54),
“kul ognist ” która wyst puje tak cz sto (Gorman, strona 71), trzepocz ce obni anie si w bardzo powolnych
manewrach, maszyn wygl daj
jak “lataj ce jajko”, a nawet jak odwrócony grzyb, przy niektórych
pr dko ciach. (Rycina 7).
72
Teoria Plantiera wyja nia równie zygzakowate ruchy, szalone manewry a nawet co co wydaje si
najbardziej dziwnym spektaklem ze wszystkich “Nitki Dziewicy”, które zosta y zgromadzone w du ych
ilo ciach z pól, drzew i dachów domów w Gaillac i Oloronw pa dzierniku 1952 roku, po tym jak przelecia a tam
ca a formacja nieznanych maszyn.
98
69
Rycina 5. Cygaro mo e zosta uformowane przez dwa czy wi cej spodków. Musi ono porusza si pod
tem, je li ma sta si poziome przy du ej pr dko ci. To zosta o szczególnie osobliwie odnotowane w Oloron i
Gaillac, gdzie towarzyszy a temu emisja s awnych “nitek.” Cygara by y bardziej wyd
one, ani eli jest to
pokazane na wykresie – bez w tpienia eby chroni centraln kabin przed szkodliwym promieniowaniem.
“Lataj ce banany” by y równie obserwowane. One nie potrzebuj wyd
enia, ale nie mog uzyska bardzo
du ych pr dko ci w atmosferze.
Rycina 6. Linie si y w przypadku przelotu grupowego. Powierzchnie s ekwipotencjalne, a ogólne wnioski s
takie same jak w przypadku pojedynczej maszyny.
70
Forces Aeriennes Francaises, strona 134.
71
Patrz strona 87 – wydania brytyjskiego
72
Skr t pod k tem w prawo. Pomi dzy punktem I i II pilot powoduje e jego maszyna zaczyna gwa townie
oscylowa , neutralizuj c w ten sposób przyspieszenie od rodkowe sprowokowane przez pole. Pojawia si
zielony p omie ; jest to jedynie produkt uboczny odzyskiwania kontroli, podczas gdy lad urywa si kiedy lot
jest prostolinijny.
Inercja pal cej si kolumny powietrza któr kieruje si maszyna, mo e spowodowa “p omienie” pojawiaj ce
si przed gwa townym skr tem, pomimo dzia ania pola si owego.
W tej sprawie Plantier mówi, e jonizacja atmosfery za maszyn mog aby z powodu ogromnej intensywno ci
pola si owego, wyprodukowa ultra – ci kie dodatnie cz steczki które, w nast pstwie kontaktu z moleku ami
tlenu, azotu, wody, etc., w otaczaj cym powietrzu, wytworzy z kolei nieznane reakcje chemiczne. Produkt
takich reakcji – s awne nitki – rozpada by si , kiedy efekt jonizacji ciera by si .
MASZYNA PLANTIERA I PODRÓ KOSMICZNA
To jest oczywiste, e je li pole si owe Plantiera urzeczywistni oby si , to w pe ni rozwi za oby to problem
podrózy kosmicznych. W szczególno ci, dostarczy oby ono bardzo eleganckiego rozwi zania problemu
wyst puj cego przez niebezpiecze stwo zderzenia si z milionami meteorytów podrózuj cych w kosmosie z
przera aj cymi pr dko ciami.
Du e meteoryty nie s bardzo niebezpieczne, dzi ki ich wielko ci i wzgl dnej rzadko ci. Ich wielko ci
powoduj
e staj si
atwymi celami do wyselekcjonowania przez radar, a ich rzadko umo liwia aeronaucie
prze lizgiwanie si z drogi z ma lub adn szans na drugie spotkanie. Ale te ma e s jak chmara mrówek, i
ryzyko kolizji by oby bardzo wysokie. Pole si owe Plantiera mog oby mie tak zalet
e po prostu odrzuca oby
je na bok, kiedy maszyna przelatywa aby. Jednym s owem, ma e meteoryty i poboczne prawdziwe odpadki,
które technicy uwa aj za jedno z g ównych niebezpiecze stw przysz ych podró y kosmicznych,
zachowywa yby si w taki sam sposób jak moleku y powietrza w obecno ci pola si owego. Rozpraszaj c si , one
po prostu zmienia yby kurs i omija y maszyn bez wchodzenia z ni w kontakt.
FIASKA I WYPADKI
“Jest trudne, eby jaki wypadek wydarzy si maszynie,” powiedzia Plantier osobi cie (Forces Aeriennes
Francaises, wrzesie 1953 rok, strona 233). “Tylko przez odwrócenie pola si owego, pilot ma doskona y
hamulec do jego dyspozycji. W razie potrzeby, proste urz dzenie typu radarowego wypuszcza ten hamulec przy
zbli eniu si do jakiegokolwiek przedmiotu.”
Co si stanie, je li mechanizm tworz cy pole si owe zawiedzie pracowa lub pole si owe zaniknie? Tutaj s
dwie mo liwo ci:
1.
Awaria wyst pi przy niskiej pr dko ci, tzn. dla takiej maszyny pr dko jest zbli ona do tej jak ma
odrzutowiec, zatem maszyna do wiadczy losu jakiegokolwiek zwyk ego samolotu; rozbije si , chyba e
inna maszyna b
ca w pobli u przechwyci j do jego w asnego pola si owego.
2.
Je li pole si owe nagle zaniknie kiedy pojazd podrózuje bardzo szybko, otaczaj ce powietrze przestaje by
rozprzestrzeniane dalej, i maszyna, utrzymuj c si na swoim kursie, uderza przeciwko pozostaj cemu bez
ruchu powietrzu z kolosaln si kinetyczn ; a dezintegracja i cieplne ulotnienie si s spraw sekund, jest
przy tym ha as przypominaj cy grzmot
73
, oraz, je li jest to w nocy, przez kilka sekund trwa jaskrawy
ysk, dopóki nie och odz si cz stki.
W jaki sposób ten alarmuj cy obraz awarii przypomina nam zdarzenie ponad Dieppe z 7 stycznia o 4:27
rankiem?
74
Co za fantastyczny dramat le
za t fantastyczn eksplozj , która wyrzuci a z
ek dobrych ludzi z
Dieppe oraz roztrzaska a okna w promieniu kilku kilometrów?
Laboratorium astrofizyczne zdecydowa o, e to wszystko by o dzie em meteoru. Ale zjawisko pod
o
wzd
przerywanego czy zakrzywiaj cego kursu, obni aj c si z pó nocy z Douai, przez Arras, do Gournay w
departamencie Seine Inferieure, gdzie skr ci o ostro, przelecia o ponad Serqueux a potem eksplodowa o ponad
Dieppe. Czy meteor móg wykona taki ostry skr t przed eksplozj ?
Plantier cytuje równie dwa inne sprawozdania, które równie wydaj si wskazywa na jak awari jego
maszyny. Jedno zosta o przys ane przez dwóch pilotów z aeroklubu z Maroka, którzy zostali wyprzedzeni we
wrze niu 1952 roku przez cygaro które znik o w prysznicu iskier. Drugim by a niewyja niona eksplozja która
zaszokowa a rejon Glancove, w pobli u Nowego Jorku, miesi c pó niej.
JAKI JEST KO COWY WYROK NA TEMAT TEORII PLANTIERA?
Krytyka teorii Plantiera jest w ca
ci atwiejsza, poniewa autor mia dobry pomys
eby odda si temu
osobi cie.
Przy obecnym stanie wiedzy musi ona by potraktowana, jako koncepcja czysto intelektualna. Oczywi cie,
istnieje dostateczne prawdopodobie stwo, e promienie kosmiczne pochodz z jakiegos prawdziwego ród a
wype niaj cego ca przestrze - wobec tego te promienie pochodz ze wszystkich cz ci nieba – które jeszcze
99
73
Forces Aeriennes Francaises, wrzesie 1953 roku, strona 234.
74
Zobacz pocz tkowe strony tej ksi
ki.
nie zosta y zidentyfikowane. Ale inne wyt umaczenia zosta y przedstawione, wyt umaczenia ca kowicie tak
samo spekulatywne, dopóki nauka nie rozwinie si dalej. Najbardziej znane z takich powi za jest istnienie
promieni kosmicznych z pierwotnego atomu Abbe`e Lemaitre`a oraz jego teori o rozszerzaj cego si
wszech wiata. Poniewa za
enia Plantiera s bardzo ogólnego charakteru, i dot d nie wiele pracy na
matematycznej stronie zosta o poczynione na nich, nie ma adnego dowodu, e te dwie teorie nie s bardziej
uzupe niaj ce si ani eli wzajemnie wykluczaj ce.
Ale teoria Plantiera nie stoi na czy podpada pod jak kolwiek jawn zale no od promieni kosmicznych. Od
opublikowania jego artyku u w czasopi mie wojskowym, by on poddawany leczeniu z choroby tropikalnej w
szpitalu w Indochinach, i wykorzysta jego przymusowy czas wolny eby przejrze i rozja ni jego pomys y. 5
listopada 1953 roku, on napisa do mnie:
“Chcia em jedynie pokaza
e, kiedy tylko sta o si mo liwe zaatakowanie j der atomowych przy pomocy
si y któr ka dy mo e zmieni i kierowa dowolnie, to pierwsze trzy tajemnice spodków (nieobecno d wi ku,
odporno na gor co i zdolno do manewrowania) zosta yby rozwi zane a czwarta (zmiany w wygl dzie)
równie , poniewa jest prawdopodobne, e to poruszenie w wie y z ko ci s oniowej j dra nie pozostanie bez
reperkusji na jego ró nych warstwach elektronicznych, szansa b dzie dziewi dziesi t do stu, e takie reperkusje
manifetsowa y si jako zjawiska wietlne...”
To jest sedno sprawy, podstawowa koncepcja Plantiera, “mo liwo zastosowania si y któr ka dy mo e
zmieni i kierowa dowolnie, do ka dego j dra atmowoego maszyny i jego zawarto ci.” Je li to
prawdopodobie stwo zostanie przyznane, ca a reszta nast pi, z czy bez uciekania si do “kosmicznej energii.”
Ale czy jest tutaj jakakolwiek taka mo liwo ? W naturze, oczywi cie, ka dy atom zale y od si y grawitacji.
Ale ani si a ani kierunek tej si y nie mog zosta zmienione. Zatem tylko powie ciopisarze byli w stanie to
zrobi tak jak oni to chcieli, dzi ki wymy lonej substancji która oni nazwali “kaworytem”, która mia a
najbardziej nadzwyczajne swobody z ustalonymi regu ami – prawo Carnota, na przyk ad. Pola magnetyczne
równie dzia aj na ka de j dro. Ale nie na ca e cia a. Nawet pami taj c, e niektóre cia a s wra liwe na pole
magnetyczne, mo liwo ci tego pola wydaj si by zbyt ograniczone, eby pozwoli na konstruowanie maszyn
w jaki sposób takich jak te Plantiera. Pomimo tego techniczne periodyki i agencje informacyjne cz sto
wspominaj o tajnych pracach badawczych, które jak oni mówi , s prowadzone w Kanadzie poczynaj c od
1952 roku. Telegram agencji informacyjnej, donosz cy o wiadczenie anonimowego urz dnika, stwierdza
stanowczo e kanadyjscy eksperci naukowi pracuj teraz nad ziemskim magnetyzmem, oraz e pierwsze
rezultaty uzasadniaj nadziej
e rewolucyjny rozwój jest w zasi gu wzroku. Co znaczy tego rodzaju j zyk?
Dlaczego te badania s tajne? Czy s one w jaki sposób zwi zane z o wiadczeniem marsza ka polowego
Montgomery`ego, z niedawnej inspekcji tajnej fabryki w Kanadzie, e on zobaczy niewiarygodne rzeczy? Czy
te odnosz si one do lataj cych talerzy z obserwatorium w Shirley Bay?
75
Na razie tajemnica pozostaje
tajemnic .
Ale powró my do Plantiera. Ju powiedzia em, e on by swoim w asnym wcze niejszym krytykiem. “To jest
oczywiste,” pisze on, “ e jeszcze nie znamy jakichkolwiek pól si owych z atrakcyjnymi cechami
charakterystycznymi tak wra liwymi, eby by kontrolowanymi zarówno w czasie jak i przestrzeni.”
Nawet przyznaj c tak mo liwo , klasyczne prawa mechaniki sugeruj system odniesienia w reakcji na
oddzia ywanie, a jednocze nie klasyczne prawa fizyki nie sugeruj , e mo e on by jedyny. Kosmiczna energia
mog aby atwo dostarczy jeden dzi ki jakiego rodzaju ró nic jej potencja ów, ale energia kosmiczna tak samo
jest jednakowo teoretyczna. Je li geneza promieni kosmicznych mo e zosta przypisana do tego, to w jaki
sposób mo emy wyja ni fakt, e nie zidentyfikowali my tego przez inne ingerencje w elektromagnetyzm?
Mo na zauwa
e Plantier jako surowy samokrytyk jest odwa ny w swoich wnioskach. On upiera si , e
same zasady na których on opiera swoje pomys y, s niczym wi cej ani eli przypuszczeniami. Mam nadziej , e
nie b dziemy si sprzeciwia , je li kto kto czuje si g boko zaaferowany tym co on napisa , zg osi si jako
jego adwokat w tej ksi
ce.
Oczywi cie, jest ca kowit prawd , e na razie, jego za
enia s w przynajmniej 99 procentach czyst
spekulacj , ale to co jest zwyk a spekulacj dzisiaj mo e zosta udowodnione jutro, a je li to zostanie
udowodnione to musi by nast pnie prawdziwe. Atomowe filozofie Epikura i Lukrecjusza by y czystymi
spekulacjami a jednak s prawdziwe po dwóch tysi cach lat. Ale mówi c prawd , je li nie potrzebowaliby my
teorii Plantiera, to jego 99 procent czystych spekulacji kusi oby nas do pozostawienia tego poetom. Ale zdarzy o
si , e jest to jedyna teoria wyja niaj ca tajemnic lataj cych talerzy, poza kategorycznym zaprzeczeniem e one
istniej .
Zatem uwa am, e jeste my uzasadnieni w przyj ciu wspólnie wyczuwanego nastawienia, po nast puj cych
liniach: albo lataj ce talerze s mitem, i my odprawimy teori Plantiera (za ka
cen na razie) lub one w
rzeczywisto ci istniej . Je li one s , to gdzie b dziemy wygl dali na jakie przekonuj ce wyt umaczenie
100
75
Patrz strona 229 – wydania brytyjskiego.
niespokojnego cumulusa omawianego przez profesora Halla, M. Sacle i innych, cisz , odporno na gor co,
manewrowalno i zmiany w wygl dzie? Je li lataj ce w rzeczywisto ci naprawd istniej , to jest
dziewi dziesi t dziewi procent na sto, e czysto spekulatywne za
enia s wa ne.
Takie jest nastawienie które Plantier przyjmuje osobi cie do jego w asnej teorii. “To zjawisko” (spodki) mówi
on, “musi by przedmiotem racjonalnego badania. Je li jest naturalne, to tym gorzej dla moich teorii i mojej
dumy. Ale, je li zostanie udowodnione e s one prawdziwymi maszynami które mog lata , nie powinien
zosta oszcz dzony aden wysi ek, a eby odkry ich natur i pochodzenie.”
Dopisek – Diagramy w tym rozdziale zosta y zreprodukowane przez swego rodzaju pozwolenie ze strony
Forces Aeriennes Francaises.
ROZDZIA TRZECI
KLUCZ DO ZAGADKI
METODY
Na razie, tajemnica lataj cych talerzy jest faktycznie pe na. To co o nich wiemy, umo liwia nam stworzenie
niewyra nej idei co do ich zachowania i by mo e dobrego przypuszczenia co do tego co ich nap dza i w jaki
sposób jest to u ywane. Poza tym nie wiemy nic. Sam fakt, zjawisko lataj cych spodków nie zosta o
udowodnione, w sensie w jakim materia dowodowy jest rozumiany w kr gach naukowych, tzn. w sposób który
przynosi przekonanie dla wszystkich naukowców. Taka definicja nie zadowoli wszystkich, ale w nauce prawd
jest to, co ka dy akceptuje.
Czy raporty podobne do tego jak przypadek z Villacoublay wymuszaj t uniwersaln akceptacj ? To
pozostaje do zobaczenia, ale w tpi w to. eby wzi pod uwag to, co naukowcy my
o ca ej sprawie w
obecnym czasie, musimy przypomnie histori meteorów, tych absurdalnych “kamieni ksi ycowych” które
oficjalna nauka wy mia a jako dobry przyk ad popularnej atwowierno ci w 1803 roku. S tacy, którzy uwa aj
naukowców za ludzi o ograniczonych pogl dach, którym brakuje wyobra ni oraz boj si nieznanego. Ale tacy
krytycy zapominaj , e nauka zosta a zbudowana tylko przez przeciwstawienie si si logiki przeciwko
szalonym ale atrakcyjnym spekulacjom romantyków i marzycieli. By y przypadki, w których marzyciele
udowodnili e mieli racj , ale na jeden przypadek takiego rodzaju przypada ogromna ilo innych w których
dzikie fantazje musia y si ostatecznie podda rezultatom cierpliwych i metodycznych bada . Trzydzie ci pi
wieków temu, marzyciele domagali si , e grzmot by oburzeniem Jowisza, wulkany ogromnymi kominami
ku ni Hefajstosa a burze oddechem Aeolusa. Majestatyczna rozwaga nauki nie jest na pewno podstaw dla
ha by. Mo emy by pewni, e jakakolwiek mo e by prawda o lataj cych talerzach, nauka b dzie pewnego dnia
wiedzia a, gdzie le y fa sz.
Mówi c w swoim imieniu, badania które prowadzi em kilka lat temu, których pierwsze rezultaty zosta y
zarejestrowane na tych stronach, nauczy y mnie kilku rzeczy które, mam nadziej , oznaczaj krok naprzód:
1.
Na pierwszym miejscu, zjawisko lataj cych talerzy jest niezmiernie rzadkie. Ograniczaj c si do
autentycznych przypadków z ostatnich kilku lat, które reprezentowa y cechy uwa ane teraz za klasyczne
(cisza, oscylacje, b yskawiczne przyspieszenia, kolor powi zany z ruchem, kszta tem, itd..,) to jest
bezpiecznie powiedzie , e ka dy Francuz ma dwadzie cia do trzydziestu razy dobr szans (je li to s owo
jest odpowiednie) by zabitym w wypadku samochodowym tak samo jak zaobserwowa lataj cy spodek.
Je li lataj ce spodki istniej naprawd , to musz by w bardzo niewielkich ilo ciach. Ich gromady, tak jak w
obserwacjach w Oloron i Gaillac, s niezmiernie rzadkie. One s zazwyczaj pojedyncze czy w parach.
Ekstremalna rzadko zjawiska powinna sprawi , eby naukowcy zastanowili si
e je li oni wszyscy
odmówi przyj cia jakiegokolwiek zainteresowania tematem dopóki oni nie zobacz w rzeczywisto ci jednego z
nich, to pi dziesi t lat od tej chwili b dziemy tam gdzie jeste my teraz. Ilo naukowców, którzy s
przeje
ani przez samochody jest, dzi ki Bogu, ekstremalnie niska. Prawdopodobna ilo która rzuci a oczy na
lataj cy talerz, jest dwadzie cia do trzydziestu razy mniejsza. Czy to nie jest interesuj ce i adekwatne e
Tombaugh, Hall i Hess widzieli jeden z nich? I czy naukowy wiat nie powinien uwa
si za godne swojej
uwagi cierpliwe i pracoch onne prace gar ci entuzjastów których jedynym yczeniem jest to eby mu s
?
Je li jest jaki sens w tych rozwa aniach, to wydaje si
e jest teraz pora dla samych naukowców eby
przej li prowadzenie.
Rzadko zjawiska nie ma adnego wzgl du na jego znaczenie. To wydaje mi si samo przez si oczywiste.
Je li zosta oby udowodnione, e pojedyncza mi dzyplanetarna maszyna zosta a zaobserwowana przy
pojedynczej okazji przez pojedynczego wiadka, jedynie ten fakt by by o wiele bardziej znacz cy ani eli
najwi ksza bitwa w historii. W ten sposób nie mo e by w tpliwo ci, e systematyczna odmowa badania
zapisów o lataj cych talerzach, nie jest czym mniejszym od rozmy lnej lepoty. Zgodnie z moim sposobem
101
my lenia, obserwacja z Villacoublay, na przyk ad, powinna wystarczy do pobudzenia w ka dym
zrównowa onym umy le pragnienie, dalszego zajmowania si spraw .
2.
Kilka lat bada doprowadzi o mnie do paradoksalnego wniosku, e poniewa tajemnica lataj cych talerzy
by a wsz dzie ale zosta a rozwi zana przy tylu okazjach, to oznacza to e troch wi cej ludzkiego wysi ku
zrobi oby wszystkie rozró nienia.
76
Ta tajemnica zosta aby zg biona bardzo szybko, je li naprawd
spróbowaliby my. Niepowodzenia bada ameryka skich (mo emy jedynie przyj
e one zawiod y,
poniewa s one teraz tajne) nie udowodni y nic; badania te zosta y ustanowione na podstawie e sam cel
znalezienia jakiego rodzaju odpowiedzi ma by poczyniony przy pomocy oszustwa czy wykrzywienia.
Zatem dotychczas ich wszystkie wysi ki zosta y ograniczone do przedstawiania statystyk: taki a taki
procent przypadków jest mo liwy do przypisania balonom, taki i taki do Wenus, etc., taki a taki procent
zosta zakwalifikowany jako niewyja niony – z godnym uwagi pragnieniem do utrzymywania tej ostatniej
cyfry w ukryciu, nawet je li robi c tak przyznaj si oni e ona istnieje.
Lecz to jest ta sama kategoria, która wzywa do bliskiego badania. Wydaje mi si
e rozs dnym nastawieniem
jest odrzucenie wszystkich z góry przyj tych pomys ów i je eli jakie przypadki rzucaj wyzwanie
wyt umaczeniu, to powinny one zosta zbadane z jeszcze wi ksz trosk , zamiast bycia odrzuconymi na bok jak
to jest obecnie.
3.
Je li tylko jedna czwarta z tych przypadków, które mia em mo liwo badania zosta aby doniesiona z tak
trosk jak wydarzenia z Bejrutu i Villacoublay, to faktyczne istnienie zjawiska nie by oby d
ej
poddawane w w tpliwo . Naukowcy ju doszliby do jednomy lnego wniosku w ten czy inny sposób.
Dlatego niezb dne jest e pe ny rozg os powinien zosta dany wszechstronnemu kwestionariuszowi, eby
ka dy wiadek zjawiska niebieskiego wiedzia czemu ma si dok adnie przyjrze i zrelacjonowa , oraz do kogo
jego sprawozdanie powinno zosta wys ane.
Tutaj jest mój pomys na taki kwestionariusz.
(a)
WIADKOWIE. Nazwiska, w pe ni, zawód, wiek, czy maj dobry wzrok. (Je li wiadkowie byli w
odleg
ci wi kszej ni 300 metrów, czy je li ich opisy si ró ni , to ka dy powinien wype ni oddzielny
kwestionariusz). Ilo
wiadków którzy nie wype nili kwestionariusza powinien zosta stwierdzony.
(b) DATA, GODZINA ( tak dok adnie jak to mo liwe). Czas lokalny powinien zosta podany. Je li jest
ywany czas uniwersalny to powinien zosta okre lony. Je li to mo liwe, poda dok adne czasy ró nych
manewrów, zmian podczas obserwacji, rozpocz cie i zako czenie.
(c) MIEJSCE. Powinno zosta wskazane pole widzenia wiadka, kierunek w którym on spogl da , czy by on
wewn trz czy na zewn trz. Je li tak by o, powiedzie czy patrzy on przez lornetk . Wysoko miejsca
obserwacji: miasto, hrabstwo, las, etc.
(d) STAN NIEBA. Chmury (opis czy kategoria). Pu ap. Widoczno . Je li jest mg a stwierdzi , je li to
mo liwe, do której odleg
ci jest ona nieprzezroczysta. Temperatura (dok adnie, w innym przypadku
stwierdzi ciep o, umiarkowanie, zimno, etc.)
(e) ZJAWISKO. Kwarta nieba na którym si pojawi o; kierunek, wysoko ponad horyzontem, albo w
stopniach czy na wyci gni cie r ki w pe nym odcinku. Powiedzmy, na przyk ad: zjawisko pojawi o si na
wysoko ci równej cztery i pó razy szeroko ci mojej r ki na po udniowym wschodzie. Oczywi cie, idealne
jest sprawdzenie tego przez teodolit.
Udzielimy takiej samej informacji jak co do kierunku i wysoko ci kiedy podamy interesuj ce przelotu, takie
jak zmiany kierunku, obrót w ty , jakiekolwiek zmiany pr dko ci, kszta cie czy kolorze, unoszenie si , i w
ko cu, znikni cie.
Opisa ruchy i manewry; kierunek, czy pr dko wydawa a si by sta a, czy s przyspieszenia, zwolnienia,
zmiany w kierunku (je li tak, w którym kierunku). Kiedy przedmiot podró owa w linii prostej, przebyta
odleg
powinna zosta wskazana na szeroko ciach r ki, jak powy ej, oraz czas przybli ony do jej przebycia.
Kiedy przedmiot si unosi , je li to czyni , odnotowa jak d ugo.
Opis przedmiotu. Najpierw jego ewidentna wielko poprzez porównanie z Ksi
ycem w pe ni (czy
cem). Powiedzmy, na przyk ad: d ugo przedmiotu wydawa a si by – razy jak jego szeroko i jego
ugo wydawa a si by po ow czy podwójnie, etc., szeroko ci Ksi
yca w pe ni. Je li by aby jaka zmiana w
widocznej wielko ci, to powinno to zosta wspomniane. Je li przedmiot przelecia przed gór czy chmur , itd.,
to nale y stwierdzi ich odleg
, je li to mo liwe.
Opisa oryginalny kszta t przedmiotu i jakiekolwiek zmiany w nim. Opisa jakiekolwiek szczegó y
strukturalne, które zostan odnotowane.
102
76
Je li by by re yser filmowy w Bocaranga; je li przypadek z Ouallen wydarzy by si w pobli u jakiego
obserwatorium; je li kto znajdowa by si w obserwatorium w nocy w której mia miejsce przypadek w
Villacoublay, etc.
Kolory. Jakiekolwiek zmiany w kolorze, oraz powiedzie co dzia o si kiedy mia y one miejsce. Czy obiekt
ni ? Czy wydawa si by przezroczysty czy nieprzezroczysty? wiecenie. Czy wiat o wydawa o si by
odbite, czy by o emitowane przez sam obiekt?
D wi ki, je li jakiekolwiek. Czy cokolwiek wychodzi o z ty u? Jakiekolwiek szczegó y nie przedstawione w
kwestionariuszu. Kiedy to konieczne, odpowied “Nie wiem” powinna zosta podana.
Powinien zosta dodany rysunek, je li rozja ni on jak kolwiek informacj . Je li jakiekolwiek fotografie czy
filmy obiektu zosta y wykonane, ten fakt powinien, oczywi cie, zosta wspomniany.
Ten kwestionariusz, kiedy b dzie skompletowany, powinien zosta przes any pod jeden z poni szych
adresów:
Forces Aeriennes Francaises
Ecole Militaire,
5 Place Joffre, Paris 8.
Meteorlogie Nationale,
1 Square Rapp, Paris 8.
M. Aime Michel,
Editions Mame,
61 rue de Rennes, Paris.
Osoby które zobaczy y “co ” ale nie mog odpowiedzie na wszystkie powy sze pytania, s gorliwie
proszone eby po prostu zg osi y to co widzia y i odpowiedzia y najlepiej jak mog . Sprawozdanie, które jest
ogólnikowe i nie jest samo w sobie interesuj ce, cz sto d wiga i potwierdza inne, które jest o wiele pe niejsze
ale brakuje mu dowodu. Taki materia dowodowy mo e w ten sposób sta si materia em pierwszorz dnego
znaczenia. Gdyby my tylko mieli troch materia u dowodowego, w jakikolwiek sposób niewyra nego i le
doniesionego, potwierdzaj cego histori celnika z Marignane!
4.
Oczywi cie, to nie wystarczy oby, eby zebra i przeanalizowa te opisy obserwacji. Jednym pilnym
zadaniem jest odnalezienie najlepszych warunków dla obserwacji a to oznacza rozpowszechnienie
odpowiedniego aparatu lub informacji na ca ym wiecie. Amerykanie i Kanadyjczycy, oboje na swoje
asne sposoby, ju pracuj nad tymi dziedzinami.
OBSERWATORIUM W SHIRLEY BAY (KANADA)
Podczas ostatniego kwarta u 1953 roku rz d kanadyjski zleci ministerstwu transportu oraz departamentowi
bada wojskowych zbudowanie pewnego obserwatorium specjalnie wyposa onego w celu rozwi zania
problemu lataj cych spodków, które s znane oficjalnie jako “UFO” tzn. “Niezidentyfikowane Obiekty
Lataj ce.”
Przy pomocy funduszów dostarczonych przez te dwa departamenty, obserwatorium zosta o za
one w
Shirley Bay, mniej wi cej dziesi mil na zachód od Ottawy. Jest ono kierowane przez Pana Wilberta Smitha,
in yniera telekomunikacyjnego w ministerstwie transportu i specjalist w dziedzinie elektroniki. Niektóre z
przyrz dów elektronicznych zainstalowanych w Shriley Bay osobi cie przez Pana Smith`a s “ca kowicie tajne i
nieznane”, zgodnie z komunikatem z 2 grudnia 1953 roku.
Pan Smith zgromadzi wokó siebie zespó z
ony ze specjalistów z ró nych ga zi nauki: Dr. James Watt,
lekarz z departamentu bada wojskowych; Pan John H. Tjompson, kolejny specjalista telekomunikacyjny;
profesor J. T. Wilson z uniwersytetu w Toronto; Dr. G. D. Garland, ekspert grawitacji z obserwatorium
Dominion, i inni badacze.
Obserwatorium w Shirley Bay jest jedynie zewn trznym i widocznym symbolem. Sta e regu y zosta y
przekazane wszystkim stacjom meteorologicznym ad granicy z USA do regionów polarnych, jak równie
dowódcom okr tów na morzu i na Wielkich Jeziorach, lotnikom oraz ka demu z instytucji u yteczno ci
publicznej, eby zg aszali zaobserwowanie ka dego lataj cego talerza.
Tak ustanowione badanie mo e by uwa ane za model organizacyjny. Fakt, e takie zasoby zosta y
postawione do jego dyspozycji, uzasadnia za
enie, e decyzja zosta a podj ta na bardzo wysokim poziomie. W
rzeczywisto ci, to w grudniu 1953 roku sta o si wiadome, e projekt mia silne poparcie dwóch najwi kszych
kanadyjskich autorytetów naukowych: Dr. O. M. Solandt,`a prezydenta departamentu rozwoju militarnego, i
Pana Deana Mackenzie, by ego prezydenta narodowej rady do spraw bada naukowych.
Obaj interesowali si tym problemem od 1948 roku, i doszli do wniosku e pojawianie si go ci z innego
wiata w ziemskiej atmosferze w ci gu kilku minionych lat jest prawdopodobie stwem, które nie mo e zosta
zaniechane. Pan Smith uwa a, e jest 60 procent szansy na to, e jest to prawd .
103
On opiera swoje przekonanie na bardzo ciekawym fakcie, które wydaj si potwierdza nale ce do mnie
europejskie akta – cz sto odwiedzin lataj cych talerzy wzrasta kiedy planeta Mars w chodzi w opozycj ze
cem.
77
O tym obserwatorium jest dost pnych niewiele informacji, ale fakt, e pracuje tam kilku znakomitych
specjalistów z elektroniki i telekomunikacji sugeruje, e jest ono wyposa one w najnowsz aparatur do
automatycznego lokalizowania obiektów. Jednym z u ywanych narz dzi jest prawdopodobnie kontrolowany
radiowo radio – teodolit, który jest w stanie pod
i rejestrowa kurs przedmiotu poruszaj cego si z du
pr dko ci na niebie.
Ale najbardziej imponuj cym cz onkiem tego centrum badawczego jest niew tpliwie Dr. G. D. Garland,
specjalista od grawitacji. Poniewa jest tak z powodu obserwacji najbardziej drobiazgowych odmian grawitacji,
kiedy spodki znajduj si woko o, zatem pewnego dnia b dziemy wiedzieli czy Plantier ma racj . Nie powinno
zosta zapomniane, e nawet je li intensywno za
onego przez niego pola si owego maleje jako kwadrat
odleg
ci, to jest prawdopodobne, e wystarczaj co czu e narz dzia b
w stanie wykry fluktuacje
grawitacyjne z odleg
ci kilku mil. Je li takie fluktuacje zosta yby zaobserwowane, kiedy pojawi yby si
spodki, to jego teoria zosta aby obroniona triumfalnie.
Czy obecno Dr. Garlanda w Shirley Bay wskazuje zatem, e Kanadyjczycy równie pomy leli o maszynach
nap dzanych przez pole si owe? To jest ca kiem prawdopodobne, chocia nie jest pewne, czy oni rozwin li t
teori tak daleko jak Plantier, poniewa nie s yszeli o niej a tak pó no jak wiosna 1954 roku. Inn wskazówk
jest sama nazwa, Projekt Magnes – Magnet, oficjalnie nadany obserwatorium. Dlaczego “Magnes”? S owo,
które same sugeruje pole si owe.
CENTRUM WHITE SANDS
Podczas gdy Kanadyjczycy powiedzieli niewiele o ich badaniach i metodach, to Amerykanie praktycznie nie
powiedzieli w ogóle nic. Czy jest tak, poniewa spo ecze stwo ameryka skie jest szczególnie pobudliwe, czy
poniewa White Sands jest zasadniczo centrum wojskowym?
Mamy troch widocznych wiadectw co do metod wykrywania w kszta cie dwustu specjalnych aparatów
fotograficznych rozpowszechnionych przez Si y Powietrzne armii i tak zaprojektowanych, eby poradzi sobie z
przelotnymi pojawieniami si UFO. Te aparaty fotograficzne s dystrybuowane po ca ych Stanach
Zjednoczonych.
Takie same aparaty fotograficzne zosta y zainstalowane w siedemdziesi ciu pi ciu ameryka skich bazach za
granic , zatem musi tutaj by dwie cie i siedemdziesi t pi ameryka skich aparatów fotograficznych b
cych
na stra y na ca ym wiecie. Tylko siedemdziesi t pi w bazach za granic zosta o wspomnianych w
komunikacie datowanym na 1 grudnia 1953 roku. Niewielka informacja o reszcie jest dost pna z powodu
niedyskrecji w dziennikach technicznych.
78
Jaki jest ten aparat fotograficzny? Wydaje si
e on “dwie z czone soczewki, z których jedna jest zwyk
soczewk do wykonywania fotografii obiektu, podczas gdy druga jest spektrografem. wiat o od obiektu,
rozdzielone przez pryzmat, zostanie zarejestrowane na p ycie, i uzyskane w ten sposób zostanie zbadane przez
departament badawczy.”
Zostali my poinformowani e “decyzje Si Powietrznych zostan podj te po zbadania raportów dotycz cych
pojawiania si niezidentyfikowanych obiektów otrzymanych z kilku baz.”
Kto bada fotografie i obserwacje zarejestrowane w ten sposób? Najpierw, centrum powietrznego wywiadu
technicznego w Dayton, Ohio, które specjalnie zosta o za
one w tym celu. Ale wydaje si , e aktywno
centrum spotka a si z zahamowaniem, lub e jego praca zosta a porzucona. W listopadzie 1953 roku obiecano
e raport zostanie wydany w nast pnym miesi cu. On nigdy nie zosta opublikowany, pomimo nacisku ze strony
opinii publicznej, która jest zawsze niespokojna w takich sprawach.
4 marca 1954 roku, ameryka ska armia og osi a, e jej badania b
prowadzone na nowych torach, które
mog wyja ni nieobecno informacji z ATIC. Komunikat, nadany z Nowego Jorku, mia takie okre lenia:
“Armia ameryka ska przeprowadza badania w White Sands (Nowy Meksyk) w celu odkrycia, czy Ziemia
posiada jakie dotychczas nie odkryte satelity.
“Te badania s kierowane przez Pana Clyde`a Tombaugh`a, astronoma który odkry planet Pluton, oraz Dr.
Lincolna La Paza, dyrektora instytutu meteorograficznego na uniwersytecie stanu Nowy Meksyk.
77
Jednak e, Ja mog em zauwa
, e opozycje Marsa nie s jedynymi okresami wzrostu cz stotliwo ci. We my
na przyk ad wrzesie – pa dziernik 1952 roku ( opozycja odpowiada a minimalnej odleg
ci pomi dzy Ziemi i
Marsem).
78
U.S. Camera, listopad 1952 roku, strona 39.
104
“Chocia Ksi yc jest naszym jedynym satelit , ameryka scy eksperci uwa aj
e jest ca kiem mo liwe, e
istniej inne o mniejszych wymiarach, które okr
aj glob na orbicie bli szej ni ksi ycowa.
“Badania okazuj si szczególnie trudne, poniewa jest nieprawdopodobne eby te satelity by y widoczne na
ytach fotograficznych, oprócz formy czarnych kropek na wiec cym tle. Ponadto eby sfotografowa jednego
z tych satelitów, to aparat fotograficzny musi przesuwa si w tym samym kierunku i z t sam pr dko ci
tow .
“Jakiekolwiek takie odkrycie, nawet je li dotyczy oby tylko jednego satelity, u atwi oby podbój kosmosu,
poniewa usun oby konieczno wystrzelenia jednego sztucznego przy pomocy rakiet zdolnych do pokonania
grawitacyjnego przyci gania ziemskiego, to operacja która, przy obecnym stanie nauki, kosztowa aby kilka
miliardów dolarów.”
Komunikat zako czy si przez podkre lenie podwójnego znaczenia, astronomicznego i wojskowego, takiego
badania.
Niemo liwe jest przeczytanie tego o wiadczenia bez bycia poruszonym przez dwa punkty; pierwszym z nich
jest wybór Clyde`a Tombaugh`a jako wspó dyrektora bada . Jest on najbardziej s awnym naocznym wiadkiem
incydentu z lataj cym spodkiem. Okre lenia, w których opisa on swoje zdumienie wobec tego co zobaczy , s
najlepszym dowodem, e nie zapomnia niczego:
“Podczas tysi cy godzin które sp dzi em na analizowaniu nocnego nieba, nigdy nie mia em jakiejkolwiek
szansy na zaobserwowanie czego tak dziwnego. Zosta em tak zaskoczony, e nawet moje wra enie by y tym
czasie raczej wprawione w zak opotanie.”
Jest trudne, eby Tombaugh przesta my le o najbardziej zdumiewaj cym widoku, jaki kiedykolwiek spotka
jego wzrok podczas jego kariery jako astronom. Badanie, do którego zosta on zaanga owany w White Sands, od
wczesnej cz ci 1954 roku jest dok adnie tym, co jest wymagane eby wytworzy odpowied na pytanie: czy
lataj ce spodki s maszynami z innego wiata?
Tombaugh i La Paz, faktycznie, otrzymali zlecenie od armii ameryka skiej, eby upewnili si , czy s jakie
cia a sta e przemieszczaj ce si w kosmosie mi dzy Ziemi i Ksi ycem. To prawda, e komunikat armii mówi
o “satelitach”, ale z badawczego punktu widzenia nie ma adnej ró nicy pomi dzy satelitami i lataj cymi
talerzami. Ró nice rozpoczn si kiedy b dzie konieczne wykonanie analizy przedmiotu, który zosta odkryty.
Okre lmy to w inny sposób. Je eli ci dwaj naukowcy s w stanie zidentyfikowa jakiekolwiek satelity
podró uj ce dooko a Ziemi, to s oni w jednakowo dobrej sytuacji, eby wykry spodki lec ce przez przestrze
kosmiczn , je eli s to urz dzenia pozaziemskie. Mo emy by ca kowicie pewni e Clyde Tombaugh nie
przeoczy niczego tak samo – oczywistego, oraz e jest to jego zawodowa dziedzina.
Jakie metody s zastosowane w White Sands? Do tej pory zosta a jedynie wspomniana fotografia, ale mo na
przypuszcza
e radar jest równie u ywany. Wszystko jest przypuszczeniem, w ka dym b
razie obecnie.
ROZPOCZ
O SI WIELKIE LEDZTWO
Mo na zobaczy , e Kanada i Stany Zjednoczone wydaj si by pochylone na wyja nianiu tajemnicy. W
Kanadzie cel przedsi wzi cia sta si znany. W Stanach Zjednoczonych, gdzie oficjalne nastawienie by o zawsze
niezmiernie chronione poniewa opinia publiczna jest nieco pe na obaw, by a zawsze tendencja eby pod
etapami, bez mówienia zbyt wiele o tym co jest w polu widzenia, i by mo e bez zdawania sobie z tego sprawy.
Mo na przypomnie , e pierwsza komisja zosta a zamkni ta w 1949 roku, po dwóch sprzecznych komunikatach,
które pozostawi y sytuacj w powietrzu. Centrum Powietrznego Wywiadu Technicznego zosta o potem zabrane i
ATIC – angielski skrót jego nazwy – oznacza armi . Obiecano raport w listopadzie 1953 roku, ale adne
sprawozdanie nie nadesz o. Potem Tombaugh i La Paz otrzymali od armii zlecenie zbadania przylegaj cej do
ziemi przestrzeni pozaziemskiej. Na tyle na ile jeste my obecnie w stanie, jest ka dy powód eby uwierzy , e
przy pomocy rodków które teraz sta y si dost pne, nie potrwa bardzo d ugo zanim problem zostanie
rozwi zany.
TEORIE
Tutaj dotarli my do najbardziej niewygodnego momentu w naszym dochodzeniu. W naszym obecnym
stadium wiedzy, wyprowadzonym z tego co zosta o opublikowane oraz z tego co mo na by o przejrze poprzez
zas on oficjalnej tajemnicy, jaka jest najbardziej wiarygodna teoria co do pochodzenia lataj cych talerzy?
eby adna mo liwo nie zosta a przeoczona, pod my maj cym dwa tysi ce lat przyk adem Platona, mistrza
dychotomii.
To jest pierwsza alternatywa. Lataj ce talerze rzeczywi cie istniej , czy te nie. Innymi s owy, jedno z
dwóch, s one urz dzeniami, maszynami, lub s one jeszcze nie zidentyfikowanymi zjawiskami naturalnymi.
W mojej opinii prawdopodobie stwo e naturalne zjawisko jest wyja nieniem dla tego rodzaju relacji dla
przypadków Mantella, Tombaugh`a, Gormana, Bocarangi, Ouallen, Tessalit, Bangui, Villacoublay i masy
105
potwierdzaj cego dowodu, jest bardzo ma e, chocia przyznaj , e istnieje element w tpliwo ci. Celem tej
ksi ki nie jest udowadnianie w ogóle niczego, ale dostarczenie czytelnikowi takiego materia u dla jego
prywatnej oceny który lata cierpliwych bada , dobry los oraz pewna ilo przyjació w kr gach naukowych
umo liwi y mi zgromadzenie go.
Co do prawdopodobie stwa, to wydaje mi si
e ocena Wilberta Smith`a jest ca kowicie sensowna: istnieje
60 procent szans, e lataj ce talerze s rzeczywisto ci .
Ale powró my do naszej dychotomii. Je li te maszyny istniej , to sk d one przybywaj ? Mo emy wyobrazi
sobie trzy prawdopodobie stwa: one pochodz z Ziemi; one przybywaj sk
indziej; one przybywaj zarówno
z Ziemi jak i sk
indziej. Kiedy Kenneth Arnold widzia po raz pierwszy tajemnicze przedmioty, by o szeroko
otwarte pole do spekulacji. Dzisiaj tak nie jest. Wówczas mo na by o przyj
e Stany Zjednoczone, na ko cu
wojny, trzyma y w tajemnicy ich najbardziej przera aj
bro . Czy sekret bomby atomowej nie by
utrzymywany nienaruszalnie przez lata? Ale to by o w czasie wojny. Naukowcy i idee byli praktycznie niezdolni
do podró y. Armia bezlitosna i mocna, by a na czatach. Ale to by o dawno temu. Je li lataj ce talerze by yby
wynalazkiem ameryka skim, ten fakt by by szeroko znany. Ta sama uwaga trzyma si dobrze, je li przywo
j
z zachodniego wiata.
Poza tym, istnieje dziewi dziesi t dziewi szans na sto, e je li spodki istniej , to s one nap dzane przez
pole si owe, oraz e ta metoda nap du znajduje si poza jakimkolwiek mo liwo ciami naukowymi znanymi w
obecnym czasie w wiecie zachodnim. A fortiori by o to poza nimi w 1942 roku, dacie obserwacji w Ouallen.
Teoria Plantiera jest, na razie, na zewn trz ogromnego królestwa nauki.
Czy Rosjanie s przed nami? Oni chwal si , e s , ale nie ma na to dowodu. W wydaniu z listopada 1953
roku periodyku Sovietskaya Kultura rosyjski uczony Artobolevsky napisa : “W pewnych dziedzinach nie tylko
dorównali my naukowym osi gni ciom Zachodu, ale przewy szyli my je.” Wed ug Artobolovsky`ego,
dziedziny w których Rosjanie wyprzedzaj Zachód obejmuj matematyk , niektóre ga zie fizyki (kosmogoni
gwiezdn i planetarn ), fizyk j drow , elektrotechnologi , Mitchurinian, biologi , etc. Poniewa ich wy szo
na tym ostatnim polu jest g
przesad , ale czy mo emy za
, e to wszystko trzyma si dobrze dla reszty?
To pytanie jest owini te w tajemnic . “Gwiezdna i planetarna kosmogonia” pobudza ciekawo ka dego, ale co
dok adnie czyny Artobolevsky maj c na my li “kosmogoni ”?
Francuskie kr gi naukowe s w pe ni wiadome, e Rosjanie aktywnie rozpoczynaj badania promieni
kosmicznych. W tej sferze rezultaty które oni uzyskali s
ci le tajne, przynajmniej mówi c. Czy oni mogli
udowodni zasadno teorii Plantiera przez faktyczny eksperyment? Kolejna tajemnica. Ale to jest z trudem
prawdopodobne. Dla s
by bezpiecze stwa na polu naukowym i technicznym, nie ma adnej takiej rzeczy jak
ca kowita tajemnica. Hitler wiedzia wystarczaj co o badaniach j drowych Aliantów, eby niepokoi si o to.
Faktem jest, e podczas gdy techniczne szczegó y s czasami dostatecznie chronione przez wojskowe
zabezpieczenia, to w szerszych dziedzinach – trendy badawcze, otrzymane praktyczne skutki, etc. – prawie
wszystko jest tajemnic publiczn . Wystarczaj co paradoksalnie, uzyskana w ten sposób informacja mo e
rzadko zosta zachowana z pewno ci ; kto jest zawsze w ciemno ci w decyduj cym punkcie – czy to jest
prawda? Sprawa Cycerona dostarcza najlepszego przyk adu.
Czy Rosjanie maj lataj cy talerz? To nie jest absolutnie mo liwe, pomimo pewnych wie ci (niemo liwych
do sprawdzenia) o domniemanych testach tu i tam (Czechos owacja, Wschodnie Niemcy, Centralna Azja). Ale
jest warte odnotowania e Sowieci – przez okresowe oskar anie Amerykanów o celowe rozpowszechnianie
plotek o obserwacjach “ eby uzasadni ich polityk zbroje i wojny” oraz uparte zaprzeczanie istnienia
zjawiska, którego ex hipoteza musia a by zdolna przej przez elazn Kurtyn , dzia aj jak gdyby byli oni
ch tni eby przekona nas, e tajemnicza maszyna jest w ich posiadaniu. Wszystko jest jasne w mi
ci i wojnie.
To jest unik, który kosztuje niewiele, i mo e dzia
do jakiego niewielkiego stopnia. Ale to nie udowadnia
niczego.
Z drugiej strony, cz sto wskazywano e:
1.
Je li Rosjanie posiadali by je, to oni ledwie uciekli by z ich sposobów pokazania przedmiotów
ameryka skiej armii (Gorman, Mantell, etc.).
2.
Oni nie wypuszczaliby ich na ca ym wiecie ryzykuj c e ich przybycie spowoduje zgryzot na wrogim
terenie.
3.
Zdalnie kierowane sygna y zosta yby us yszane, przez Rosjan, podobnie przez nas samych, nie mog yby
one zatem by poza falami Hertza dla tego rodzaju dzia ania.
A co z przypadkiem z Ouallen? Odstawiaj c na bok naukow niemo liwo , co taka rosyjska maszyna
robi aby w g biach Sahary, w czasie gdy Armia Czerwona zmaga a si rozpaczliwie eby zatrzyma niemieckie
post py w Rosji?
Zatem kolejna mo liwo jest taka, po tym jak inna nas zawiod a, jeste my doprowadzeni do wniosku, e
je li lataj ce talerze istniej naprawd , to najmniej prawdopodobne jest to, eby by y one urz dzeniami
ziemskimi. Ale tutaj nieprawdopodobie stwo uzyskuje miejsce czego o wiele bardziej nagannego w oczach
nauki – kosmicznej fikcji.
106
Mo emy powa nie pomy le
e Pliniusz nie odgrywa jakiego rozpowszechnionego alarmu kiedy napisa w
roku 100 przed nasz er : “Kiedy L. Valerius i C. Marius byli konsulami, ognista klamra b yska a wzd
nieba
z zachodu na wschód o zachodzie s
ca.” Oczywi cie, ta ognista klamra (clipeus ardens) mog a by aerolitem
czy meteorem. A co z dokumentem odkrytym w opactwie Byland w Yorkshire który mówi nam e w 1290 roku
jakiego rodzaju p aski srebrny dysk przelecia ponad klasztorem i spowodowa skrajny alarm (maximum
terrorem)?
Oczywi cie, jest to przywitanie z królestwa fikcji kosmicznej, ale takie s tutaj fakty i wzywaj one do
wyt umaczenia. Zgodnie z J. Strubbs`em Walker`em, angielskim pisarzem naukowym, ilo zarejestrowanych
obserwacji zbli
a si do dziesi ciu tysi cy w lutym 1954 roku. To jest bardzo du o, je li to si odnosi do mitu.
Zatem ka dy kto zgadza si z ocen Wilbert`a Smith`a 60 procent na korzy ich poza ziemskiego nie jest si
rzeczy szalony. Ale musimy stan bez ogródek naprzeciwko sprzeciwów wobec jego propozycji i dostrzec do
czego si one sprowadzaj .
Pierwsz jest staro ytno fenomenu. Je li go cie z innego wiata odwiedzaj Ziemi tak d ugo, to dlaczego
oni nigdy nie wyl dowali? Mo na dobrze zrozumie , e oni nie pozostawi ich hipotetycznych maszyn tylko po
to, eby pój na spacer. Istoty które mog oddycha metanem tak jak my oddychamy tlenem i gasz ich
pragnienie amoniakiem czy kwasem chlorowodorowym - lub by mo e ani nie oddychaj ani nie pij – by yby
oczywi cie natychmiast martwi w naszej atmosferze. Jest wysoce prawdopodobne, e istnieje bli sze
podobie stwo pomi dzy warunkami na szczycie Mount Everestu i w g binach Pacyfiku ani eli pomi dzy
ojczystym rodowiskiem tych hipotetycznych go ci i naszym. To w
nie dlatego “Wojna wiatów” nigdy si
nie wydarzy a. Historia Wells`a by a zabawna i nieprawdopodobna. Film oparty na niej jest po prostu g upi,
poniewa ma tendencje do wywo ywania alarmu, dla którego nie ma adnych podstaw. Faktem jest e, czy
istnienie spodków jest prawdopodobne czy nie, ich nieszkodliwo jest pewna. Je li jeste my odwiedzani, to
czyni to istoty których uprzejmo i delikatno s tym wszystkim czego mo na sobie yczy . To czego
dziemy si od nich uczy , oprócz ich wiedzy, to jest lekcja powa ania dla ycia. Po prostu pomy lmy e, je li
oni rzeczywi cie podró uj powy ej, to moce które s do ich dyspozycji ani razu nie skusi y ich do
przeszkadzania nam!
Nawet je li oni nie odwiedzaj nas, to dlaczego oni nigdy nie nawi zali kontaktu? Nasze powietrze brz czy
od komunikacji. Odbiorniki radiowe i stacje radiowe dzia aj na ca ym wiecie. Je li ciekawo doprowadzi a
ich tak daleko, to dlaczego oni nie wykorzystali naszych urz dze do “rozmów”?
Mog pomy le o tylko jednym wyt umaczeniu – l k. Za
my, e to wszystko jest prawd , oraz e s oni
grzecznymi i pe nymi szacunku istotami i ogl dali, w jaki sposób ludzka historia rozwija a si przez wieki lub
nawet w ci gu kilku ostatnich dekad. Dokonuj c przegl du naszej splamionej krwi przesz
ci, czy oni nie
byliby uzasadnieni w my leniu, e ich najlepsz ochron jest elazna kurtyna? ycie na Ziemi wydaje si
normalne dla cz owieka. Ale co obcy mo e pomy le o takim zachowaniu jak codzienna rze milionów zwierz t
domowych, po to eby zadowoli nasze potrzeby?
Poza tym, niewielka refleksja pokazuje, e ten kontakt by by dla nich z ym interesem. To da oby nam o wiele
wi cej ni nauczy o by ich, i we wszelki sposób zmniejszy oby ich margines wy szo ci ponad nami. I je li
poznamy sekret ich maszyny? Czy powinni my u
naszej wiedzy tak samo rozs dnie przeciwko nim, jak oni
uczynili to przeciwko nam?
Ale czy ten sam argument sk ania do udowodnienia, e ich uprzejmo mo e usta w momencie kiedy nasza
nauka przeciwstawi przeciwko nim si , to wówczas oni (by mo e) zrobi to przeciwko nam. Innymi s owy, jest
by mo e szansa e te istoty które obserwuj nas przez pewien czas bez osobistego pokazywania si , mog
którego dnia przyj serdecznie kontakt którego oni dot d unikali – oraz e ten dzie przyjdzie kiedy kontakt
uczyni dla nich wi cej dobra ni z a. Mo e to by dzie w którym równie rozpoczniemy badania przestrzeni
kosmicznej, z naszymi sercami wype nionymi morderczymi i niszczycielskimi instynktami, które s godnym
po
owania fizycznym znakiem naszych wszystkich wielkich przedsi wzi .
Jest inna obiekcja z któr mo emy si spotka . Te silniki nie mog by wszystkie sterowane z zewn trz. Ale
je li s one zdalnie kierowane, to sami powinni my odebra sygna y. Je li one wszystkie maj pasa erów, to
musz jako si porozumiewa . Lecz nie ma adnego znaku co do tego.
Ta obiekcja jest oparta na ignorowaniu pewnych faktów, które s dziwne, ale dobrze ustalone. Po rozpocz ciu
si wieku, kiedy emisja fal bezprzewodowych by ci gle ograniczona do laboratoriów kilku naukowców którzy
si znali, wielki ekspert radioelektroniczny Tesla wykry jakie sygna y, których nie móg on wy ledzi z
jakiegokolwiek znanego ród a. To by o w 1901 roku. Takie same sygna y zosta y odebrane kilka razy w latach
nast pnych. W 1924 roku kilka z nich, wszystkie charakterystyczne i wszystkie tajemnicze, zosta y odebrane
wsz dzie. Nikt nie by w stanie ich wyja ni . Wszystko co mo na by o powiedzie by o to, e pokrywa y si one
z opozycj Marsa, oraz e ich intensywno zmienia a si wraz ze zbli eniem si tej planety.
Marconi który osobi cie zainteresowa si t spraw , i usi uj c rozwi za tajemnic odebra równocze nie
nieznany sygna zarówno w Ameryce jak i na Morzu ródziemnym. Sk ada si z grupy trzech kropek,
107
odpowiadaj cych literze S w alfabecie Morse`a. Profesor Todd zaplanowa , eby wszystkie stacje nadawcze na
ca ym wiecie przesta y nadawa przez minut , eby sygna zosta us yszany wyra niej. Ale nic nie nadesz o
stamt d. Co to by za sygna ? To jest ci gle tajemnic . Co oznacza y fluktuacje w jego intensywno ci b
ce
zgodne z pozycj planety Mars? To równie pozostaje tajemnic . Ale mo emy odnotowa , e lataj ce talerze
równie wydaj si by pod wp ywem okresowych opozycji Marsa.
W ka dym razie, to jest ma o prawdopodobne eby te tajemnicze sygna y zadowoli y kogokolwiek kto ma
zamiar us yszenia zdalnie kierowanych sygna ów lataj cych spodków, lub pods uchiwanie rozmów pomi dzy
nimi. Oni nie musz si niepokoi . Fakt, e niczego nie s yszymy nie udowadnia niczego. Je li jest to prawda,
tak jak sugeruje teoria Plantiera, e spodki u ywaj jako paliwa energii w rodzaju zupe nie dla nas nieznanym, to
mo emy mie dobre wra enie, e ta energia jest równie
rodkiem do transmisji koniecznych sygna ów. Nie
mo emy ich s ysze przy pomocy naszych odbiorników bardziej ni s yszymy fale radiowe naszymi uszami.
Ale ulubiony argument przeciwko pozaziemskiemu pochodzeniu spodków jest taki e, poniewa wszystkie
planety i cia a astralne systemu s onecznego s nie do zamieszkania, to sk d one mog przybywa ?
Nie ma nic w tym argumencie. To jest prawd , e ze wszystkich cia astralnych w systemie s onecznym,
jedynie Ziemia jest zamieszkiwana przez nas. Ale co z innymi? A co z niesko czon ró norodno ci
ycia na
Ziemi? Jest ono tutaj wsz dzie; w ciemnych odleg ych g biach morskich, w równikowych bagnach, pomi dzy
lodem polarnym, w górach i w powietrzu. I jest tutaj równie ulubiony cytat kapitana Clerouin`a z Fontenelle`a:
“Kiedy jeden nie wie, wszystko jest mo liwe i ka dy ma racj .”
Ze wszystkich intelektualnych spekulacji w których zaanga owany jest cz owiek, prawdopodobie stwa
innych zamieszkanych wiatów jest ta, która da od umys u najwi cej, a wiat oferuje niewiele. Jeszcze raz
mo na przywo
kapitana Clerouin`a który, ilustruj c niesko czone mo liwo ci, formu uje przera liwe pytanie:
“Czy to mo e by tak, e spodki podró uj nie przez kosmos ale przez czas? Czy mamy przed naszymi
asnymi oczyma ludzi z przysz ych wieków badaj cych ich przesz
?”
Tutaj poza dyskusj , przywo ywana jest najwi ksza pokora. W tej chwili zaczniemy ostatni faz naszych
bada , musimy zbada nasz w asn niewiedz , niczym cz owiek posuwaj cy si po omacku eby zapobiec
swojemu upadkowi.
ROZDZIA CZWARTY
YCIE W INNYCH WIATACH
WIELKI teleskop na Mount Wilson, skierowany w szczególnie ciemn cz
nieba pozbawion gwiazd, by
w stanie sfotografowa dwana cie tysi cy galaktyk na powierzchni k towej równej Ksi
ycowi. Oczywi cie, nie
by o niczego szczególnego w tej konkretnej sekcji; by o tam tak samo jak w jakiejkolwiek innej cz ci, pod
warunkiem e instrument nie by by n kany przez jak kolwiek interweniuj
przeszkod , tak jak gwiazda,
Droga Mleczna, etc. Móg bym równie powiedzie , e teleskop wybiera selekcjonuje zazwyczaj jedynie
dwana cie tysi cy, poniewa nie jest wystarczaj co pot ny eby dalej penetrowa niebo. Jest ka dy powód
eby s dzi , e przy pomocy instrumentu dwukrotnie pot niejszego policzona ilo galaktyk wynosi aby nie
dwana cie tysi cy, ale osiem razy t ilo .
Jaka jest galaktyka? Nasza w asna, w której wiat u zajmuje sto tysi cy lat eby przelecie z jej ko ca do
ko ca, zawiera oko o 40 miliardów s
c. Ka de s
ce ma swój ma y rój planet podobnych do naszej Ziemi. Z
jednego ko ca nieba do drugiego – je li ma ono jakie ko ce, co jest najnieprawdopodobniejsze – s tysi ce, a w
rzeczywisto ci miliardy planet, tak liczne jak krople wody w morzu, miotaj ce si przez kosmos, wszystkie z
indywidualn histori , od ognistych narodzin do lodowatej mierci.
PUNKT WIDZENIA RYBY
Kiedy tylko u wiadomimy sobie ten zdumiewaj cy fakt – a nie jest to atwe poniewa codzienna rutyna i
pospolite zaj cia czyni nas lepymi na to – to w jaki sposób mo emy uwierzy , e z tych wszystkich
niezliczonych cia niebieskich, nasza Ziemia jest jedynie zamieszka a? Bior c dziewi planet tworz cych nasz
system s oneczny, jedna jest bardzo zaludniona – nasza w asna. Inna, Mars, jest zamieszkana przynajmniej przez
ni sze formy ycia, poniewa astronomowie s w du ej mierze zgodni, e teleskop i spektrograf ujawniaj
materia dowodowy na istnienie podstawowego ycia. Inna planeta, Wenus, posiada atmosfer obci
on
monotlenkiem w gla, który jest szkodliwy dla ycia zwierz cego tutaj, ale na Wenus mo e atwo pozwoli
jakiemu rodzajowi ycia ro linnego porównywalnego z tym które by o na Ziemi w erze Syluru.
79
108
Nie mo emy niczego powiedzie o innych systemach s onecznych, gdzie warunki s zupe nie inne ani eli te
yczliwe dla form ycia które znamy. Mimo to, trzy planety z dziewi ciu to ca kiem niez a proporcja, kiedy
my limy o bez adzie planet rozproszonych po ogromie kosmosu. Poza tym, nasze poj cie ycia jest
prawdopodobnie dziecinnie antropomorficzna. Jak przedstawi to osobliwie Flammarion, wiara, e wszystko co
istnieje jest podobne do tego co widzimy “jest punktem widzenia ryby.” Pstr g, który spojrzy powy ej swojej
owy ograniczonej wodnym wiatem bez w tpienia pomy li e poza nim musi by królestwo mierci, poniewa
w jaki sposób mo na by pozna , e jest mo liwe ycie poza wod ? A jednak musimy si bardziej zag bi w t
ide i zbada jej wszystkie komplikacje.
Czym naprawd jest ycie? Oczywi cie, nauka jest ci gle nieudolna eby sformu owa wszechstronn
definicj tego zjawiska, przez co mam na my li definicj umo liwiaj
nam osi gni cie prawdziwej syntezy
idei. Jak równie nie ma adnej pewno ci, e nauka kiedykolwiek odniesie sukces w uczynieniu tego. A nawet
je li to zrobi, to mo emy w du ej mierze pomy le , tak jak wielki fizyk Langevin, e sukces obejmie
rewolucyjn transformacj jego fundamentalnych poj , a zw aszcza koncepcji determinizmu.
OGRANICZENIA DETERMINIZMU
To ostatnie s owo dostarcza nam pocz tkowego punktu, poniewa rola determinizmu w wa nych zjawiskach
jest bardzo niejasna. Badania interakcji prostych chemicznych elementów w cia ach ywych, na przyk ad, nie
zaprowadzi nas dalej, poniewa mo emy nigdy nie wyeliminowa determinizmu wynikaj cego z w asno ci
chemicznych tych elementów znajduj c potrzeby: w giel zawsze zachowuje si dok adnie jak w giel, wodór
dok adnie jak wodór i tak dalej. Tutaj, determinizm trzyma si dobrze.
To jest dok adnie tak samo ze wszystkimi zjawiskami klasy fizycznej, elektrycznej, cieplnej, mechanicznej,
etc., cznie z dzia aniem i ewolucj cia organicznych. Kiedy obserwacja ycia z czysto fizykochemicznego
punktu widzenia wydaje si ujawnia istnienie jakiej anomalii, to oznacza to e albo zjawisko zosta o
niedoskonale zaobserwowane, lub e zosta a ujawniona jaka nowa cecha, które nadejdzie gdzie indziej we
ciwym czasie.
Zatem kiedy Berthelot da chemii organicznej impet zwi zany z jego imieniem, teoretycy determinizmu
uwierzyli, e to oni w
nie teraz maj zg bi sekret ycia, co poprzednio by o wstrzymywane przed nimi,
poniewa brakowa o im tego materia u dowodowego. W wa nym zjawisku, nigdy nie jest lekko odej od
ogólnych praw wiata fizyko-chemicznego. ycie w jego rozwini ciu jest patetycznie pos uszne tym prawom.
Ono po prostu czyni swój wybór pomi dzy ogromn ilo ci szans, w których te prawa rozwijaj si i zazwyczaj
wybiera najnieprawdopodobniejsze wyj cie.
Mo emy pój w analizowanie wa nych zjawisk z fizyczno – chemicznego punktu widzenia i doprowadzi
nasz analiz do ekstremalnych ogranicze , nie znajduj c kiedykolwiek tego co czyni ycie, czy te co
wywo uje to zjawisko w naukowym sensie tego s owa – wszystko z tego powodu, e najbardziej drastyczna
analiza chemiczna kamienia z którego zosta a wyrze biona Wenus z Milo, nigdy nie umo liwi nam odkrycia
jakiejkolwiek ró nicy pomi dzy tym kamieniem a innym z tego samego gatunku, który nie zosta wyrze biony.
Przeka my Milo z Venus chemikom. Kiedy oni zbadaj jego w giel, tlen, wap i inne elementy w ich
probówkach, mo emy przyzna , e ich analiza jest kompletna, ale nie mówi nam absolutnie nic o tym, co
naprawd chcemy wiedzie , dlaczego te elementy pochodz z Milo z Wenus a nie z jakiego innego bloku
kamienia.
Ale musimy pój dalej ani eli to proste porównanie i dowiedzie si , dlaczego zjawisko ycia dotychczas
anulowa o badania fizykochemiczne czy te , umieszczaj c to lepiej, dlaczego ich ca kowite zwyci stwo jest
równie kompletn kl sk .
YCIE, TO RZUT KO CI , KTÓRE IGNORUJE SZANS
Wznówmy nasz analiz determinizmu fizykochemicznego przez wyobra enie sobie e posiadamy maszyn
zdoln nie tylko do odgrywania gry 421 ale we my trzy kostki, podrzu my je, podnie my je ponownie, i tak
dalej, przez ka de pi sekund.
Wiemy bardzo dobrze, e takie nast pstwo dzia
jest rz dzone przez cis y determinizm. Je li jedna kostka
upada na 6 a inna na 2, to jest tak poniewa pewien impuls mechaniczny zbieg si z pewnymi innymi, które
79
W ka dym przypadku, specjalna analiza mówi nam jedynie o zewn trznej powierzchni atmosfery na Wenus.
Monotlenek w gla – czad – lekki gaz, musi by mniej obfity ni ej.
ostatecznie osadzi y ich na tych dwóch pozycjach. Ale nie wiemy niczego o tych impulsach – i dlatego 421 jest
gr szansy.
Teraz pozwólmy sobie przypu ci , e nasza maszyna zaczyna nagle otrzymywa 4, 2, 1 zawsze.
Elementarna reakcja musi by taka, e musi to by jakiego rodzaju czarna magia. Ale naukowy umys
powiedzia by: “Je li ten sam rezultat jest uzyskiwany za ka dym razem, to jest tak poniewa przyczyny s za
109
ka dym razem dok adnie takie same, poniewa te same przyczyny produkuj te same skutki.” Moja maszyna jest
tak doskona a, e nie ma adnej mo liwo ci b du.
To wydaje si niepodwa alnie logiczne, ale pójd my dalej. Wezm swoj doskona a maszyn , i eby rozbi
monotoni 421, zrobi jak zmian w jej ustawieniu. Dostaj niespodziank , poniewa 421 przychodzi
ponownie, raz, dwa, trzy razy! Robi inn zmian . Diabelskie cyfry nadal przychodz ! Trzy, cztery, pi
dalszych zmian jest nie bardziej skutecznych od pierwszej; maszyna wydaje si zdecydowanie wygrywa ,
cokolwiek zrobi .
W jaki sposób taki wynik powinien zosta zinterpretowany je eli (w przeciwie stwie do
prawdopodobie stwa, przyznaj ) staniemy wobec niego pewnego dnia?
Mo na tutaj mie niewiele w tpliwo ci e zwyczajny cz owiek, nape niony przes dnym strachem, przebieg
by mil czy nawet roztrzaska by zatrwa aj
maszyn niczym przestraszone dziecko.
Dlaczego? Poniewa on rozpozna by w jej zachowaniu co zbyt strasznego dla prostej cz ci maszyny – samo
ycie.
W jego uporze cigania jednego celu i (najwidoczniej) zignorowania przyczyn, on rozpozna by istot
ycia.
YCIE WYGRYWA WSZ DZIE
Pomimo tego mo emy mie równie dobrze wra enie, e ten szata ski upór jest wyja niony przez czysto
mechaniczne przyczyny.
Mo emy sobie doskonale wyobrazi , e pierwsza zmiana ustawienia, kiedy wyeliminuje przyczyny kostki
duj cej na 4, na przyk ad, wytworzy przez przypadek inne przyczyny produkuj ce ten sam skutek ale przy
pomocy innego procesu
80
, i e te drugie wyeliminuj przyczyny wytworzone przez te pierwsze, ale wci
przez
przypadek wytworzy warunki procesu który z kolei wymusi l dowania n 4, i tak dalej.
We wszystkich tych przypuszczeniach nie ma nic niezgodnego z prawdziw mechanik deterministyczn .
Lecz jest jeden punkt, który przybywa jako szok. Nie ma nic matematycznie niemo liwego zwi zanego z
przypadkowym zniszczeniem rozmy lnego ustawienia i tym samy wyprodukowanie przez przypadek innego
daj cego taki sam rezultat, ale wiemy wystarczaj co dobrze, e nie ma praktycznie adnej szansy, eby taka
mo liwo mog a by a zosta przekszta cona w fakt.
Faktem jest e, w przeciwie stwie do wszelkiego prawdopodobie stwa, je li ta sama mo liwo zosta aby
przekszta cona w fakt nie raz, czy dwa, czy trzy razy, ale niesprecyzowan ilo razy, to zach ci aby ona nawet
najbardziej kategoryczne umys y do my lenia: “Nie ma w tym nic niemo liwego, ale ani nie rozumiem tego ani
nie wierz w to.”
Perseverare diabolicum. Ta maszyna oznacza wygran Jej dzia anie jest czysto przyczynowe, ale jego
zachowanie jest okre lane przez zako czenie, które ma ona u celu.
Lub, umieszczaj c to po prostu, to jest ywe.
Taka maszyna by aby naprawd przera aj ca, a zatem prawd jest e to czego si boimy nie jest tajemnica,
ale niewidzialne. Najbardziej zadziwiaj ce tajemnice pozostawiaj nas oboj tnymi kiedy natykamy si na nie
ka dego dnia.
Je li podrzucimy kota w powietrze raz, dwa razy czy nawet dwadzie cia razy, to zawsze wyl duje na swoich
stopach, bez naszego my lenia e jest zaczarowany. Dlaczego? Poniewa kot jest ywy, czy, poniewa od
pocz tku wiata widzimy koty l duj ce na swoich stopach oraz robi ce niezliczone inne rzeczy które mog
zosta w ca
ci zdefiniowane jako wytrwa
w ma o prawdopodobnym.
Wytrwa
w nieprawdopodobnym jest prawdziw definicj
ycia w odniesieniu do deterministycznego
systemu odniesie .
YCIE WYDAJE SI “ZNA ” KONIEC KTÓRY JEST JEGO CELEM
To, co musimy teraz zrozumie jest tym, e to co nieprawdopodobne nie jest adnym nieprawdopodobnym.
80
Nie powinni my pozwoli sobie eby by wprowadzonym w b d w tym momencie przez fakt, e ko cowy
rezultat jest taki sam: ko mo e przeby niesko czon ilo
cie ek i ci gle l dowa na 4.
S owo “nieprawdopodobne” jest jedynie u ywane w sensie negatywnym. To niezmiernie nieprawdopodobne,
eby 421 wynik o kolejno tysi ce razy, ale nie bardziej ani eli tymi numerami by yby 326 czy 532.
Z punktu widzenia determinizmu te wszystkie numery s podobne, ale pod k tem “ko ca celu” to musi by
421 je li maszyna ma to wygra .
Widzimy tutaj, mam nadziej , e determinizm i koniec w celu nie s wzajemnie zastrze one. Koniec w celu
czyni jedynie swój wybór z niesko czonej ilo ci mo liwo ci zaoferowanych nam przez wiat fizyko –
110
chemiczny, oraz zrozumie co ten wybór oznacza, eby wzi pod uwag czy mamy go tylko po to, co zdarzy
si kiedy on nie jest dost pny.
D ugie do wiadczenie uczy nas e kot o którym wspomnia em zawsze l duje na jego stopach, oraz
matematyk
e jego upór w robieniu tak, jest czym niezmiernie nieprawdopodobnym. Ale nieprawdopodobno
by aby dok adnie tak samo wielka, je li on zawsze l dowa by na jego nosie, na przyk ad.
I tak, co do pytania: dlaczego kot l duje na jego stopach? s dwie odpowiedzi, obie jednakowo prawdziwe i
jednakowo niepowi zane:
1.
Poniewa u ywa on pewnych mi ni, dzi ki pewnym odruchom, oraz dokonuje takich serii ruchów, które
sprawiaj
e jego stopy s pod jego cia em w tej chwili, kiedy l duje. Wszystko doskonale prawdziwe.
2.
Kot zawsze l duje na jego stopach, eby unikn uszkodzenia jego nosa.
Te dwie odpowiedzi nie wykluczaj ani nie zaprzeczaj jedna drugiej, ale one s zbie ne jedynie tak daleko
jak one wyja niaj to samo zjawisko, ka da odnosi si do jednego z dwóch istotnych wymaga umys u.
Pierwsza, patrz c wstecz, si ga do przyczyn. Wyja nia to w szczególno ci wszystkie transformacje energii, który
prowadzi do ko cowego skutku. Druga spogl da do przodu, pyta si o koniec w celu. Koncentruje si ona na
jednym aspekcie zjawisk, które s ca kowicie beznadziejne przy próbie wyja nienia oprócz przyczyn.
DETERMINIZM I KONIEC W CELU
Takie, by mo e, s relacje pomi dzy determinizmem i tym co zosta o zgodnie nazwane nieodwracalno ci w
wa nych zjawiskach.
eby zignorowa determinizm oraz nieodwracalno w fizyko – chemii, jej w asnej domenie, zako czmy
przy pomocy absurdalnych uwag Bernardina de Saint-Pierre`a o melonach “które maj boki po to eby zosta y
poci te na plasterki i zosta y zjedzone w domu.”
Je li odmawiamy dostrze enia e determinizm nie wyklucza szansy i wyboru, zamykamy nasze oczy na fakt
oznaczaj cy rozwój ca ego ycia, od prymitywnych czasów do dwudziestego wieku, oraz od okrzemki do
cz owieka. Biologowie i paleontolodzy wiedz wszystko o tym, oraz dali nazw “antyszansy” temu
zdumiewaj cemu nast pstwu regularnych i bezlito nie wykonanych wyborów, z konkretnym ko cem w widoku,
dokonanych przez nawet najprymitywniejsze organizmy odk d ycie pojawi o si na Ziemi, przez setki
milionów lat.
YWY ORGANIZM NIE CHCE UMRZE
Dyskusja o tym ko cu w widoku jest poza zakresem tej ksi
ki. Ogólnie mówi c stanowi to wieczn ambicj
ywych rzeczy eby “i na yciu”, jak to okre li Spinoza.
eby “i na yciu”, yj ce istoty zawsze próbowa y ucieka od ich otoczenia. Je li ich otoczenie dostaje
kilka stopni czy nawet mniej, zimniej lub cieplej, lub jego alkaliczno czy kwa no zmieniaj si o drobnostk ,
zwyk a komórka umrze, poniewa nie ma adnych sposobów ucieczki od takich zmiennych kolei losu. Ale kiedy
dochodzimy do coraz bardziej z
onych ywych organizmów, spostrzegamy e ich autonomia od otoczenia
stopniowo wzrasta. Kiedy docieramy do cz owieka, odkrywamy e jest on tak niezale ny od otoczenia w którym
rozwin a si jego rasa (powierzchnia gleby) e mo e on lata , p ywa , nurkowa , okre la jego przysz
(w
sensie materialnym) oraz chroni siebie przeciwko zmianom sezonowym, innym zwierz tom, mikrobom, etc.
I kiedy, u ywamy okre lenia “nieodwracalno ”, mówimy e ycie próbuje bezustannie si uwolni , to my po
prostu mówimy e cz owiek jako ostatni przyby na nasz planet , oraz e ten który przyby jako ostatni jest
zawsze najlepiej uzbrojony do przetrwania.
CUD EWOLUCJI
Ta walka o przetrwanie mia a swoje ekscytuj ce momenty. Wi cej ni pi set tysi cy lat temu cz owiek z
Fontechevade w jaki ukryty sposób og osi triumfalne przybycie homo sapiens. By on bli szy nam ani eli jego
nast pca Neandertalczyk, i w pewnym momencie jego synowie dzielili Ziemi z Neandertalczykiem.
Neandertalczyk, z jego cofni tym czo em oraz przypominaj cym ma pi nos, by lepiej przystosowany do tego
wieku brutalnej przemocy. On zdominowa jego bardziej ludzkiego rywala do takiego stopnia, e ten drugi
pozosta poza zasi giem wzroku i nie pozostawi
adnych ladów.
Ale wydarzy o si nieprawdopodobne i s abszy ostatecznie triumfowa .
Przez tysi ce lat kontynuowa on swoj cich , która mog a by na jego niekorzy
vis-a-vis
wiata
zwierz cego jego czasu, ale umo liwi o mu to spotkanie si z uznaniem w pó niejszym wiecie fizycznym, który
jeszcze nie zaistnia .
111
Przypadek homo sapiens zainteresowa nas bardziej, poniewa jest on naszym w asnym. Ale dok adnie taka
sama historia powtórzy a si przez wieki w przypadku wszystkich gatunków: wszystkie gatunki z jednego wieku
cudem tego wcze niejszego. Tak samo jest dla grup, rodzin i klas, itd.
Pierwsze ssaki, na przyk ad, istnia y na samym pocz tku ery mezozoicznej. S abe ssaki, atwe mi so dla kilku
olbrzymich gadów z tego wieku. Niewielkie w liczbie, tropione oraz le przystosowane do warunków ich czasu,
zostali oni dobrze przystosowani do warunków okresu trzeciorz dowego w dalekiej odleg ej przysz
ci.
Ale jeszcze raz wydarzy o si nieprawdopodobne. Oni pochowali gady i rozprzestrzenili si po ca ym wiecie
podczas gdy Alpy i Himalaje unios y si , eby spotka niebo. Ssaki, szczególnie zwi zane z okresem
trzeciorz dowym, s cudem mezozoiku.
TAJEMNICA YCIA
Teraz pewien esej abstrakcyjny.
Akceptuj c, e nie wiemy nic i pochodzeniu ycia na Ziemi ani powodach dlaczego panuj ce czy
zorganizowane byty zosta y okre lone na chemii w gla, tlenu i wodoru, nie ma adnego autorytetu który
stwierdzi by e te dwie rzeczy – ycie i chemia tych trzech substancji – s metafizycznie zwi zane. Mo emy
uwierzy w tysi ce szczególnych okoliczno ci zdolnych do wytworzenia tego zwi zku przez przypadek, by
mo e astronomiczny by mo e jaki jeszcze.
M. Jacques Bergier, z UNESCO, jest cytowany w przypadku pewnego rozbijaj cego aparatu, u ywanego
przez Niemców przy produkcji benzyny syntetycznej, który nie mo e zadzia
oprócz szczególnej cz ci
Niemiec. Kiedy zosta przeniesiony do Ameryki, nic si nie wydarzy o, ale kiedy przeniesiono go do
laboratorium w Lyonie, nast pi a niespodziewana reakcja i ca e miejsce wybuch o.
Dopóki tajemnica ycia nie zostanie wyja niona a jego pochodzenie zdefiniowane naukowo (je eli jest to
mo liwe) nie mamy adnych podstaw do twierdzenia, e jedynie chemia trzech substancji jest wystarczaj ca do
poparcia tego. Wszystko co mo emy powiedzie , jest to e nie wiemy o adnych ywotnych zjawiskach
popartych przez cokolwiek jeszcze.
Teraz je li rozwa ymy ogólne aspekty ycia ju przeanalizowane na tych stronach, mo emy wyobrazi sobie
zjawisko ycia o tysi cu ró nych ród ach. Oczywi cie, nasza zdolno do wyobra enia ich sobie nie oznacza e
one istniej , ale po prostu, e nie mamy adnego logicznego i naukowego powodu eby powiedzie , e to
niemo liwe eby one powinny by .
Chemicy, na przyk ad, zanotowali pewne podobie stwa pomi dzy w glem i krzemem, jednym
umieszczonym bezpo rednio pod drugim w klasyfikacji okresowej Mendelejewa. Krzem wydziela anhydryt,
krzemionk , z takim samym sk adem jak gaz w glowy. Ale w temperaturze, w której ycie rozwija si na Ziemi,
krzemionka nie jest gazem ale cia em sta ym. Je li mo emy wyobrazi sobie zmian temperatury adekwatn do
tego eby zatrze ró nic pomi dzy stanami, to czy krzem nie móg by wytworzy takiej samej ró norodno ci
cia organicznych jak w giel?
To jest pierwsze prawdopodobne przypuszczenie: e istnieje gdzie w kosmosie cia o niebieskie na którym
cieplne, mechaniczne i fizyko – chemiczne warunki s takie, e elementarne sk adniki krzemu s w znacznej
mierze w stanie nieustalonym, tak niesta e jak sk adniki hydrow glowe na Ziemi.
W takim przypadku najl ejsza zmiana w otaczaj cych warunkach mog aby rozpocz
cuch po cze w
którym prawa przypadku mog yby wej do gry z powodu ogromnej z
ono ci zjawisk.
I kiedy przypadek wkroczy, zobaczymy e nowy rozwój – tak kra cowo tajemniczy element wyboru – jest
dostateczny dla zjawisk eby rozpocz si proces skojarzenia i organizacji. Wszystkie podstawowe warunki
ycia s obecne.
Jednym s owem, pojawienie si
ycia wydaje si by po czone z mo liwo ci wyboru pomi dzy jednakowo
prawdopodobnymi szansami.
Kiedy wybór stanie si systematyczny, ywotne zjawiska nie s odleg e.
Tutaj jest definicja która by mo e obejmuje wszystko i otwiera drzwi do pomys ów, idei które s wszystkim
oprócz antropomorfizmu, idei ca kowicie przeniesionych z naszych starych jak wiat ludzkich wyobra
dotycz cych ycia w innych wiatach. ycie mo e pojawi si w jakimkolwiek fizyko – chemicznym otoczeniu,
w którym istniej cy przypadek pozwala na nieodwracalny rozwój.
Zanim spojrzymy na kilka z tych pomys ów, zatrzymajmy si na chwil ponad koncepcj przypadku. Jest
stara maksyma filozoficzna, twierdz ca e nie ma takiej adnej rzeczy jak przypadek: to jest jedynie nasza
asna niewiedza. Innymi s owy, to co nazywamy przypadkiem jest cis przyczynowo ci , ale tak z
on , e
jej dzia anie wymyka si nam. Musi z tego wynika
e, je li przypadek nie jest niczym poza nasz w asn
niewiedz , to nie mo e wytworzy zjawisk fizycznych.
DYGRESJA NA TEMAT PRZYPADKU
112
To jest bardzo stary i znany problem – który nie jest adnym powodem do pozostawienia go
nieuwzgl dnionym. Nie proponuj teraz zaoferowania rozwi zania, ale prace fizyków odk d rozpocz a si
mechanika kwantowa przyzwyczai a nasze umys y do wszelkiego rodzaju gimnastyki w zwi zku z poj ciami
prawdopodobie stwa i przyczynowo ci.
1.
Stwierdza si , e dwie identyczne przyczyny musz koniecznie wyprodukowa identyczne skutki,
poniewa w przeciwnym razie ró nice pomi dzy skutkami nie mia yby adnej przyczyny, która nie jest
absurdalna. Ale to jest absolutny argument, wa ny w metafizyce, oczywi cie, ale daleko odsuni ty z
ostro nego nastawienia przyj tego przez uczonych w ich w asnej domenie.
Rozpoczynaj c, nie ma dwóch identycznych zjawisk w wiecie fizycznym. W takim razie, jak przyj to
Henri Poincare, nawet idea przyczyny jest ca kiem elastyczna ze ci le naukowego punktu widzenia. Naukowiec
w rzeczywisto ci odizolowuje zjawiska w ca kiem arbitralny sposób, oraz odnotowuje ich wzajemne po czenia.
W w skich ograniczeniach nauki przyczynowo nie dostaje si bardzo daleko.
2.
Je li zjawiska ze wiata fizycznego oferuj nam tylko serie powi zanych faktów, to oznacza to ze te
wszystkie ekstrapolacje w czasie i przestrzeni s niepewne. Mo na by powiedzie , e najlepiej ustalone
prawa naukowe oferuj nam nic wi cej oprócz prawdopodobie stwa. Oczywi cie, to bardzo
nieprawdopodobne, eby prawo grawitacji zosta o odkryte bez wzgl du na serie faktów nie zwi zanych z
dzia aniem tego prawa, ale przez przypadek. Mimo tego, ci le mówi c, ten nieprawdopodobny pogl d
jest mo liwy.
3.
Obecnie wielka debata naukowa jest w
nie na ten temat. Czy przypadek tkwi w samych kwestiach, czy
jest jedynie wytworem naszej w asnej niewiedzy? S zjawiska, które mog zosta dowiedzione przy
pomocy obu sposobów.
4.
Mo e by troch w tpliwo ci, e ta kwestia zostanie ustalona pewnego dnia. Jakie nowe prawo wyja ni
zjawiska, które preferuj realno przypadku oraz te które tego nie robi . Moim celem jest uczynienie tutaj
jasnym, e moje stwierdzenia s oparte na przyj ciu realno ci przypadku, chocia rozumiem e, mówi c
naukowo, jeszcze nie wiemy dok adnie co le y za tym pomys em.
NIESKO CZONE POLE YCIA
Je li to jest prawda, e zjawiska fizykochemiczne mog wystarczaj co popiera rozwój ycia, skoro tylko ma
ono wybór pomi dzy niezliczonymi przypadkami, to czego musimy oczekiwa ?
Musimy oczekiwa czegokolwiek, nawet tego e b dziemy, na przyk ad, musieli wzi s owa Pascala
dotycz ce dwóch niesko czono ci ca kiem dos ownie. ycie mo e zaistnie wsz dzie, w niesko czenie wielkim,
jak i w niesko czenie ma ym. Ponadto, Pascal wyobrazi sobie tylko dwa bezkresy przestrzeni; my musimy
pomy le o bezkresach czasu.
Je li ten pomys ma jakiekolwiek podstawy, to astronom Pierre Salet nie móg przesadzi kiedy napisa :
“Mo e by tak e aglomeracje gwiazd, niczym prysznice iskier spod m ota kowalskiego, odpowiadaj na jakie
zjawisko które jest poza naszym zakresem oraz którego nigdy nie b dziemy znali. Mg awice spiralne, które
zaludniaj kosmos, s by mo e najmniejsz cz ci jakiego o wiele wi kszego ruchu, tak jak zgromadzenie
kropli krwi jest jedynie fragmentarycznym aspektem istoty ludzkiej.
My
c w mniejszej skali, ale na tych samych torach, mo emy wyobrazi sobie gwiazdy, na których jakiego
rodzaju cieplna, grawimetryczna, chemiczna i elektromagnetyczna mog aby obdarzy który z niemetali czy
metali takimi samymi mo liwo ciami jakie w giel posiada na naszej w asnej Ziemi. Czy te mogliby my
dostrzec zjawiska yciowe oparte na jakim prawie wiata fizyko – chemicznego który wytworzy by yj ce
stworzenia zupe nie odleg e od naszych koncepcji – elektromagnetyczne czy j drowe istoty, których ycie
trwa oby jedynie kilka tysi cy milionowych sekundy.
Tutaj wyobra nia przeskakuje wszelkie granice, a szwedzki astronom poszed jeszcze dalej rzucaj c
wyzwanie ka demu kto udowodni e ycie jest niemo liwe na, a nawet wewn trz, s
ca, w temperaturach kilku
milionów stopni.
Jest dobrze zrozumiane e te wszystkie dzikie zjawiska nie zapo yczy y niczego z nauki, ale z tego czego si
nie wie. Je li mo emy sobie pozwoli na nie bez kolizji z logik , to jest tak jedynie dlatego poniewa nie wiemy
czym jest ycie. Jedyna ogólna zasada mniej czy bardziej ustalona z jednego ko ca wiata ycia do drugiego, od
paleontologii do biologii, jest tym co nazywa si “anty-szans ”, systematycznym wyborem z
nieprawdopodobnych maj c na oku ko cowy rezultat. S usznie jest za
, e poniewa posuwamy si naprzód
w naszej znajomo ci wa nego zjawiska, to pole stopniowych teorii si kurczy.
LATAJ CE SPODKI W OGROMIE WSZECH WIATA
113
To doprowadzi o mnie do kwestii, która jest dla mnie pierwszoplanow . Kiedy ludzie zaczynaj rozmawia o
lataj cych talerzach i mo liwo ci ich pozaziemskiego pochodzenia, problem ró norodno ci s ów ponownie
prezentuje si w umys ach tych, którzy chcieli da temu tematowi rozwag na któr zas uguje, bez ograniczania
si do “punktu widzenia ryby.” Niestety, chocia aparat my lenia poczyni ogromne kroki od Fontenelle`a i
pojawi si kolosalny zasób nowej wiedzy w dziedzinach biologii, paleontologii, astronomii, etc., gromadzonych
od osiemnastego wieku, to sam problem jest ci gle le przedstawiany.
Astronomowie mog zaoferowa biologom porównania pomi dzy warunkami przewa aj cymi na Marsie,
Ksi
ycu i Wenus oraz na naszym w asnym globie, ale nic wi cej, i te porównania s rozczarowuj ce i
dezinformacyjne, poniewa nasza ca kowita nieznajomo warunków zwi zanych z pojawieniem si czynnika
yciowego powstrzymuje nas przed zarówno potwierdzeniem czy zaprzeczeniem, e jego pojawienie si
wymaga podobnych warunków do tych na Ziemi. Jedyn odpowiedzi , jak biolodzy mog uczyni dla
astronomów, jest to e ycie takie jakie znamy tutaj na Ziemi, nie jest mo liwe na jakiejkolwiek innej planecie w
systemie s onecznym, a to nie posuwa nas za bardzo dalej.
I tak, zachowuj c w umy le nasz niewiedz , to jest ca kowicie absurdalne zaprzecza , bez zbadania,
istnienia jakiegokolwiek zjawiska, które mog oby zosta zinterpretowane jako manifestacja ycia
pozaziemskiego, opieraj c si na za
eniu e Ksi yc czy Mars nie mog by zamieszkane. Kto wie? Mo e by
tak, e najbardziej “przeludnionym” cia em jest to, które uwa amy e nie mo e by prawdopodobnie
zamieszkane, takie jak pal ce S
ce lub pokryty przez lód Pluton. W jaki sposób o mielamy si by
dogmatyczni, w ten czy inny sposób.
PILNUJEMY BIOLOGÓW
Spraw biologów jest to e musimy poszuka pierwszego kroku na drodze do rozwi zania tego co teraz jest
tajemnic . Kiedy oni ca kowicie rozbij podstawowy mechanizm zjawiska ycia, oni b
, bez w tpienia, by w
stanie da nam zna , czy jego rozpowszechnianie po wszech wiecie jest mo liwe.
Tymczasem tajemnica jest z nami, i mo emy rado nie przeczesywa niebiosa dla jakiegokolwiek i ka dego
rodzaju zjawisk. Historia jedynie radzi ograniczenie naszych nadziei na zobaczenie nieznanych go ci na d ugo, i
jeszcze obawia si , odwiedzin. Co za emocje b
tutaj je li oni pewnego dnia przyb
! Ale jakie
przystosowanie do takiego spotkania powinno by w
ciwe!
Historia daje niewiele otuchy zarówno dla nadziei czy dla obaw.
Ale historia wchodzi do przysz
ci wstecz, jak powiedzia Valery, i ani nauka ani logika nie zabroni nam,
eby widzie przysz
jako co , czemu historia zawsze zaprzecza a w przesz
ci.
CZWARTA STRONA OK ADKI
PRAWDA O LATAJ CYCH SPODKACH
Bada z naukowego punktu widzenia najbardziej zagadkowe zjawiska naszych czasów.
CZY LATAJ CE SPODKI ISTNIEJ ?
Jest dziewi dziesi t procent pewno ci e odpowied brzmi tak, mówi Aime Michel autor tej fascynuj cej
ksi ki. Materia , na którym opiera on swoje odkrycia, oraz któremu po wi ci kilka lat na zebranie i zbadanie,
sk ada si z obserwacji poczynionych przez ekspertów i techników.
Nie tylko czyni on konkluzj
e jest niewiele w tpliwo ci co do istnienia lataj cych talerzy – A. Michel
manifestuje równie , e jest sze dziesi t procent pewno ci, e pochodz one z planety znacznie innej ni nasza.
PRZET UMACZY
ADAM CHRZANOWSKI
11 grudnia 2010 – 5 marca 2011.
NA PRAWACH R KOPISU
On the laws of manuscript