391
José Ortega y Gasset
Bunt mas
Zjawisko aglomeracji
Jeste
Ğmy obecnie Ğwiadkami pewnego zjawiska, które, czy tego chcemy czy nie,
sta
áo siĊ najwaĪniejszym faktem wspóáczesnego Īycia publicznego w Europie. Zjawi-
skiem tym jest osi
ągniĊcie przez masy peáni wáadzy spoáecznej. Skoro masy juĪ na mo-
cy samej definicji nie mog
ą ani nie powinny kierowaü wáasną egzystencją, a tym
mniej panowa
ü nad spoáeczeĔstwem, zjawisko to oznacza, Īe Europa przeĪywa
obecnie najci
ĊĪszy kryzys, jaki moĪe spotkaü spoáeczeĔstwo, naród i kulturĊ. Historia
zna ju
Ī takie wypadki. Znane są takĪe charakterystyczne rysy i konsekwencja takich
kryzysów. Maj
ą one teĪ w historii swoją nazwĊ. Zwą siĊ: buntem mas.
Aby zrozumie
ü w caáej rozciągáoĞci owo przeraĪające zjawisko, naleĪy przede
wszystkim unika
ü przypisywania takim sáowom jak „bunt”, „masa”, „wáadza spoáecz-
na” znaczenia wy
áącznie czy gáównie politycznego. ĩycie publiczne nie ogranicza siĊ
jedynie do sfery polityki, nale
Īy do niego równieĪ dziaáalnoĞü intelektualna, moralna,
gospodarcza, religijna; obejmuje ono wszelkie sfery
Īycia zbiorowego, wáącznie ze
sposobem ubierania si
Ċ czy zabawy.
Tak wi
Ċc najlepszym sposobem przybliĪenia czytelnikowi tego historycznego zja-
wiska jest ukazanie jego wizualnego aspektu, a przy tym uwypuklenie tych rysów
nowej epoki, których istnienie mo
Īemy naocznie stwierdziü.
Owym faktem nadzwyczaj prostym do okre
Ğlenia, choü nie do analizowania, jest
co
Ğ, co nazywam zjawiskiem aglomeracji, zjawiskiem „peánoĞci”. Miasta peáne są
ludzi. Domy pe
áne są mieszkaĔców. Hotele peáne są goĞci. Pociągi peáne są podróĪ-
nych. Kawiarnie pe
áne są konsumentów. Promenady peáne są spacerowiczów. Gabinety
przyj
Ċü znanych lekarzy peáne są pacjentów. Sale widowiskowe, o ile przedstawienie
nie jest zrobione „na poczekaniu”, nie jest improwizacj
ą, peáne są widzów. PlaĪe peáne
José Ortega y Gasset BUNT MAS
392
s
ą zaĪywających kąpieli. To, co kiedyĞ nie stanowiáo Īadnego problemu, a mianowicie:
znalezienie miejsca, obecnie zaczyna by
ü powodem nie koĔczących siĊ káopotów.
Ot, i wszystko. Czy trzeba szuka
ü zjawiska bardziej zwykáego, bardziej znanego
i bardziej sta
áego w naszym wspóáczesnym Īyciu? Spróbujmy przekáuü powierzchniĊ
tej obserwacji, a staniemy zdumieni przed niespodziewanym
Ĩródáem, w którym odbi-
jaj
ące siĊ Ğwiatáo dnia, naszego obecnego dnia, objawi caáy jego bogaty, wewnĊtrzny
koloryt.
Có
Ī takiego zobaczymy i czegóĪ to widok tak nas zadziwi? Ujrzymy táum jako ta-
ki, korzystaj
ący ze stworzonych przez cywilizacjĊ pomieszczeĔ i urządzeĔ. Po krót-
kim namy
Ğle zadziwi nas wáasne zdumienie. Bo czyĪ nie jest to sytuacja idealna? Miej-
sca w teatrze s
ą przecieĪ stworzone po to, by je zajmowaü, a zatem chodzi o to, by sala
by
áa peána. To samo moĪna powiedzieü o miejscach siedzących w pociągu i pokojach
w hotelu. Tak, fakt ten nie ulega w
ątpliwoĞci. Rzecz jednak w tym, Īe przedtem po-
mieszczenia te nigdy nie bywa
áy peáne, natomiast teraz czĊsto są przepeánione, a co
wi
Ċcej, nie wszyscy, którzy chcieliby z nich korzystaü, mogą dostaü siĊ do Ğrodka. Tak
wi
Ċc, chociaĪ jest to zjawisko naturalne i logicznie uzasadnione, to jednak trzeba sobie
zda
ü sprawĊ z tego, Īe kiedyĞ ono nie istniaáo, a obecnie jak najbardziej istnieje;
a zatem mamy do czynienia ze zmian
ą, z nowoĞcią, która usprawiedliwia, przynajm-
niej pocz
ątkowo, nasze zdziwienie. [...]
Aglomeracja, przepe
ánienie — byáy to zjawiska, które niegdyĞ naleĪaáy do rzadko-
Ğci. Dlaczego obecnie staáy siĊ tak czĊste?
Obecne t
áumy nie wyáoniáy siĊ z nicoĞci. W okresie ostatnich okoáo piĊtnastu lat
liczba ludno
Ğci nie ulegáa jakimĞ wiĊkszym zmianom. Wydaje siĊ rzeczą naturalną, Īe
po zako
Ĕczeniu wojny
1
, liczba ta nawet nieco zmala
áa. I tak dochodzimy tu do pierw-
szego wa
Īnego stwierdzenia. Osoby skáadające siĊ obecnie na owe táumy istniaáy rów-
nie
Ī wczeĞniej, ale nie jako táum. Rozproszone po Ğwiecie, samotne bądĨ w maáych
grupkach, wiod
áy Īywot oddzielny, niezaleĪny, jak gdyby w pewnej odlegáoĞci od in-
nych. Ka
Īda taka osoba czy grupka zajmowaáa wáasne miejsce bądĨ to na wsi, bądĨ
w miasteczku, b
ądĨ w dzielnicy duĪego miasta.
Teraz nagle przybra
áy ksztaát aglomeracji i gdziekolwiek spojrzymy, mamy przed
oczami t
áumy. Gdziekolwiek? AleĪ nie: dokáadniej rzecz biorąc, w miejscach najlep-
szych, b
Ċdących stosunkowo wyrafinowanym tworem kultury ludzkiej, które uprzed-
nio zarezerwowane by
áy dla mniejszej liczby ludzi, dla mniejszoĞci.
T
áum staá siĊ nagle widoczny, zająá w spoáeczeĔstwie miejsce uprzywilejowane.
Przedtem, je
Īeli nawet istniaá, to pozostawaá nie zauwaĪony, byá gdzieĞ w tle spoáecznej
sceny; teraz wysun
ąá siĊ na sam Ğrodek, staá siĊ gáówną postacią sztuki. Nie ma juĪ
bohaterów, jest tylko chór.
Poj
Ċcie táumu ma charakter iloĞciowy i wizualny. Przetáumaczmy je, niczego
w nim nie zmieniaj
ąc, na jĊzyk socjologii. OkaĪe siĊ, Īe mamy do czynienia z ideą
mas spo
áecznych. SpoáeczeĔstwo jest zawsze dynamicznym poáączeniem dwu czynni-
ków: mniejszo
Ğci i mas. Na mniejszoĞü skáadają siĊ osoby lub grupy osób charaktery-
zuj
ące siĊ pewnymi szczególnymi cechami. Natomiast masa to zbiór osób nie wyróĪ-
niaj
ących siĊ niczym szczególnym. Tak wiĊc pod sáowem „masy” nie naleĪy rozumieü
wy
áącznie czy przede wszystkim „mas robotniczych”. Masy to „ludzie przeciĊtni”.
W ten sposób to, co by
áo jedynie iloĞcią, táum, nabiera znaczenia jakoĞciowego; staje
1
Mowa tu o I wojnie
Ğwiatowej (przyp. red. tomu).
José Ortega y Gasset BUNT MAS
393
si
Ċ wspólną jakoĞcią, spoáeczną nijakoĞcią. Masy to zbiór ludzi nie wyróĪniających siĊ
niczym od innych, b
Ċdących jedynie powtórzeniem typu biologicznego. Co udaáo nam
si
Ċ uzyskaü dziĊki owemu przejĞciu od iloĞci do jakoĞci? To bardzo proste: dziĊki
przej
Ğciu do drugiego zrozumieliĞmy pochodzenie pierwszego. Jest rzeczą oczywistą,
wr
Ċcz banalną, Īe jeĞli táum tworzy siĊ w normalny sposób, to u ludzi stanowiących
go pojawiaj
ą siĊ zbieĪne dąĪenia, idee czy podobny styl Īycia. Mówi siĊ czĊsto, Īe to
samo dzieje si
Ċ nieuchronnie z kaĪdą grupą spoáeczną, niezaleĪnie od tego, jak elitarną
chcia
áaby byü. I rzeczywiĞcie; ale jest jedna zasadnicza róĪnica.
W grupach, które nie s
ą táumem, czy masą, rzeczywiste podobieĔstwo ich czáonków
wynika z jakich
Ğ wspólnych dąĪeĔ, wyznawania jakiejĞ wspólnej idei czy poszukiwa-
nia podobnego idea
áu, które to cele same w sobie przyciągają duĪą liczbĊ ludzi. Dla
powstania jakiejkolwiek mniejszo
Ğci konieczne jest, by uprzednio kaĪdy z jej czáonków
wyst
ąpiá z táumu kierując siĊ jakąĞ specjalną, stosunkowo indywidualną, racją. A zatem
jego podobie
Ĕstwo do innych czáonków mniejszoĞci jest wtórne, jest faktem zaistniaáym
ju
Ī po wyodrĊbnieniu siĊ jednostek z táumu, przez to samo zaĞ jest w duĪej mierze po-
dobie
Ĕstwem w niepodobieĔstwie. Bywa, Īe cechą wyróĪniającą czáonków danej grupy
jest ich konflikt ze spo
áeczeĔstwem; istnieją w Anglii grupy ludzi, którzy sami siebie
nazywaj
ą „nonkonformistami”, co znaczy, Īe áączy ich jedynie to, Īe nie zgadzają siĊ
z t
áumem. Owo dąĪenie do áączenia siĊ w mniejszoĞü po to wáaĞnie, by przeciwstawiaü
si
Ċ wiĊkszoĞci, jest charakterystyczne dla procesu powstawania kaĪdej mniejszoĞci.
Mallarme, mówi
ąc o niewielkiej grupce ludzi, którzy przyszli posáuchaü koncertu wy-
bitnego, ale trudnego muzyka, powiada,
Īe obecnoĞü tej maáej liczebnie publicznoĞci
podkre
Ğla nieobecnoĞü nieskoĔczenie liczniejszego motáochu.
Rzeczywi
Ğcie, masy moĪna zdefiniowaü jako zjawisko psychologiczne; nie musi to
by
ü koniecznie táum záoĪony z indywidualnych jednostek. MoĪemy áatwo stwierdziü,
czy dana osoba nale
Īy do masy czy nie. MasĊ stanowią ci wszyscy, którzy nie przypi-
suj
ą sobie jakichĞ szczególnych wartoĞci — w dobrym tego sáowa znaczeniu czy
w z
áym — lecz czują siĊ „tacy sami jak wszyscy” i wcale nad tym nie boleją, prze-
ciwnie, znajduj
ą zadowolenie w tym, Īe są tacy sami jak inni. WyobraĨmy sobie teraz
cz
áowieka skromnego, który próbując dokonaü oceny wáasnej wartoĞci, zadaje sobie
pytanie, czy posiada jakie
Ğ szczególne zdolnoĞci, czy wybija siĊ w jakiejkolwiek dzie-
dzinie
Īycia, po czym ostatecznie dochodzi do wniosku, Īe niestety, Īadnych szczegól-
nych zdolno
Ğci czy zalet nie posiada. Czáowiek ten czuje siĊ szary, bezbarwny i skrzyw-
dzony przez los, ale nie czuje si
Ċ „masą”.
Kiedy si
Ċ mówi o „wybranych mniejszoĞciach”, czĊsto znieksztaáca siĊ znaczenie
tego okre
Ğlenia, nie dostrzegając tego, Īe czáowiek wybrany to nie ktoĞ butny i bez-
czelny, uwa
Īający siĊ za lepszego od innych, lecz ten, który wymaga od siebie wiĊcej
ni
Ī inni, nawet jeĞli nie udaje mu siĊ samemu tych wymagaĔ zaspokoiü. Nie ulega wąt-
pliwo
Ğci, Īe to wáaĞnie jest najbardziej podstawowym kryterium podziaáu ludzkoĞci na
dwa typy osobników: tych, którzy stawiaj
ą sobie duĪe wymagania, przyjmując na
siebie obowi
ązki i naraĪając siĊ na niebezpieczeĔstwa, i tych, którzy nie stawiają sobie
samym
Īadnych specjalnych wymagaĔ, dla których Īyü to pozostawaü takim, jakim siĊ
jest, bez podejmowania jakiegokolwiek wysi
áku w celu samodoskonalenia, to páynąü
przez
Īycie jak boja poddająca siĊ biernie zmiennym prądom morskim.
Przypomnia
áo mi to, Īe na ortodoksyjny buddyzm skáadają siĊ dwie zasadniczo
ró
Īne religie: jedna bardziej wymagająca i trudna oraz druga bardziej swobodna i áatwa:
José Ortega y Gasset BUNT MAS
394
Mahayana — „wielki pojazd” czy „wielki wóz” — i Hinayana — „ma
áy wóz”, „mniej-
sza
ĞcieĪka”. Istotne jest to, z którym „wozem” zwiąĪemy wáasne Īycie, maksymal-
nych czy te
Ī minimalnych wymagaĔ.
Podzia
á spoáeczeĔstwa na masĊ i wybrane mniejszoĞci nie jest zatem podziaáem na
klasy spo
áeczne, lecz na klasy ludzi i nie moĪna go áączyü z podziaáem na klasy wyĪ-
sze i ni
Īsze. OczywiĞcie, istnieje prawdopodobieĔstwo, Īe w klasach wyĪszych
w okresie, kiedy status ten osi
ągają i kiedy rzeczywiĞcie naĔ zasáugują, napotykamy
wi
Ċcej osób, które związaáy swoje Īycie z „wielkim wozem”, podczas gdy klasy niĪ-
sze sk
áadają siĊ zazwyczaj z osobników pozbawionych jakichĞ szczególnych wartoĞci.
Jednak
Īe, dokáadnie rzecz biorąc, w áonie kaĪdej klasy spoáecznej istnieje masa i au-
tentyczna mniejszo
Ğü.
Jak to wkrótce zobaczymy, cech
ą charakterystyczną naszych czasów jest panowa-
nie masy, t
áumu, nawet w grupach o elitarnych dotychczas tradycjach. Tak wiĊc takĪe
w dziedzinie
Īycia intelektualnego, które z samej swej istoty wymaga okreĞlonych kwa-
lifikacji, daje si
Ċ zauwaĪyü staáy wzrost znaczenia pseudointelektualistów, niedouczo-
nych, nie b
Ċdących w stanie osiągnąü naleĪytych kwalifikacji i którzy z natury rzeczy
powinni by
ü w tej dziedzinie zdyskwalifikowani. To samo moĪna powiedzieü o wie-
lu potomkach „arystokracji”, zarówno w linii m
Ċskiej, jak i ĪeĔskiej. Z drugiej strony
nie jest obecnie wcale rzadko
Ğcią natrafienie wĞród robotników, którzy niegdyĞ sáuĪyli
jako typowy przyk
áad tego, co nazywamy „masą”, na jednostki o umysáach w najwyĪ-
szym stopniu uporz
ądkowanych i zdyscyplinowanych.
Otó
Ī istnieje w spoáeczeĔstwie olbrzymia róĪnorodnoĞü czynnoĞci, zajĊü
i funkcji, które z natury rzeczy maj
ą szczególny charakter i, co za tym idzie, nie mogą
by
ü naleĪycie wykonywane przez ludzi pozbawionych pewnych specjalnych uzdolnieĔ.
Przyk
áadem mogą tu byü pewnego typu przyjemnoĞci artystyczne o elitarnym cha-
rakterze albo te
Ī sprawowanie funkcji w rządzie i wygáaszanie publicznych ocen na
temat spraw
Īycia publicznego. NiegdyĞ te szczególnego rodzaju czynnoĞci wyko-
nywane by
áy przez mniejszoĞci o odpowiednich kwalifikacjach lub przynajmniej przez
mniejszo
Ğci, które przypisywaáy sobie posiadanie tych kwalifikacji. Masy nie staraáy
si
Ċ ingerowaü w te zagadnienia; byáy bowiem Ğwiadome tego, Īe chcąc wziąü w nich
udzia
á musiaáyby, zgodnie z naturą rzeczy, zdobyü owe szczególne zdolnoĞci, a tym
samym przesta
áyby byü masą. Znaáy swą role i miejsce w zdrowej dynamice spoáecz-
nej.
Wracaj
ąc teraz do zjawisk i faktów, o których mowa byáa na początku, moĪemy
stwierdzi
ü, iĪ są one niewątpliwie zwiastunami zmian zachodzących w postawach mas.
Wskazuj
ą na to, Īe masy zdecydowaáy siĊ wysunąü w spoáeczeĔstwie na pierwszy
plan, zakupuj
ąc lokale, korzystając z urządzeĔ i zaznając przyjemnoĞci, które dotąd
zarezerwowane by
áy dla bardzo nielicznych. Jest rzeczą oczywistą, Īe na przykáad
wspomniane wy
Īej pomieszczenia, ze wzglĊdu na ograniczoną przestrzeĔ, nie byáy
planowane z my
Ğlą o táumie, który obecnie siĊ przez nie przelewa, unaoczniając nam
dobitnie i namacalnie powstanie nowego zjawiska: masa, która nie przestaj
ąc byü ma-
s
ą zajmuje miejsce mniejszoĞci.
Nikt chyba nie b
Ċdzie ubolewaá nad tym, Īe wiĊksza liczba ludzi czerpie obecnie
wi
Ċcej przyjemnoĞci z Īycia niĪ kiedyĞ, tym bardziej, jeĞli mają po temu chĊci i Ğrodki.
Z
áo tkwi w tym, Īe owa podjĊta przez masy decyzja o przyswojeniu sobie wáaĞciwego
mniejszo
Ğciom sposobu Īycia nie ogranicza siĊ i nie moĪe siĊ ograniczyü jedynie do
José Ortega y Gasset BUNT MAS
395
dziedziny przyjemno
Ğci, lecz staje siĊ ogólną cechą naszych czasów. Dlatego teĪ —
uprzedzaj
ąc to, o czym bĊdzie mowa dalej — uwaĪam, iĪ zmiany polityczne ostatnich
lat zwiastuj
ą nie co innego, jak polityczną dyktaturĊ mas. Stara demokracja utrzymywa-
áa siĊ przy Īyciu dziĊki liberalizmowi i entuzjastycznej wierze w moc prawa. Jednostka,
pos
áuszna tym zasadom, musiaáa narzuciü samej sobie, a nastĊpnie utrzymaü, pewną
dyscyplin
Ċ. MniejszoĞci mogáy Īyü i dziaáaü pod osáoną zasad liberalizmu i przy
przestrzeganiu zasad praworz
ądnoĞci. Demokracja i prawo — wspóáĪycie zgodne
z normami praworz
ądnoĞci, to byáy synonimy. Obecnie jesteĞmy Ğwiadkami triumfu
hiperdemokracji, w ramach której masy dzia
áają bezpoĞrednio, nie zwaĪając na normy
praw nie, za pomoc
ą nacisku fizycznego i materialnego, narzucając wszystkim swoje
aspiracje i upodobania. Fa
ászem jest interpretowanie nowej sytuacji jako takiej, w któ-
rej masy, zm
Ċczone polityką, skáadają jej prowadzenie w rĊce ludzi o szczególnych
w tym kierunku uzdolnieniach. Wr
Ċcz odwrotnie. Tak byáo przedtem, byáa to
demokracja liberalna. Masy zak
áadaáy mniej lub bardziej chĊtnie, Īe mniejszoĞü
dzier
Īąca wáadzĊ polityczną, mimo wszystkich swych wad i sáaboĞci, zna siĊ jednak
nieco lepiej na sprawach publicznych. Dzisiaj natomiast masy s
ą przekonane o tym, Īe
maj
ą prawo nadawaü moc prawną i narzucaü innym swoje, zrodzone w kawiarniach,
racje. W
ątpiĊ, czy udaáoby siĊ znaleĨü w dziejach jakiĞ inny okres, w którym
t
áum sprawowaáby wáadzĊ w sposób tak bezpoĞredni jak w naszych czasach.
Dlatego te
Ī wystĊpujące obecnie zjawisko nazywamy hiperdemokracją.
To samo ma miejsce w innych dziedzinach
Īycia, a szczególnie w sferze inte-
lektualnej. By
ü moĪe mylĊ siĊ, ale wydaje mi siĊ, Īe obecnie pisarz, kiedy bie-
rze do r
Ċki pióro, by napisaü coĞ na znany mu gruntownie temat, powinien pa-
mi
Ċtaü o tym, Īe przeciĊtny czytelnik, dotąd tym problemem nie zainteresowany,
nie b
Ċdzie czytaá dla poszerzenia wáasnej wiedzy, lecz odwrotnie — po to, by
wyda
ü na autora wyrok skazujący, jeĞli treĞü tego dzieáa nie bĊdzie zbieĪna
z banaln
ą przeciĊtnoĞcią umysáu owego czytelnika. JeĞli skáadające siĊ na masĊ
jednostki uwa
Īają siĊ za szczególnie uzdolnione, to mamy wówczas do czynienia
tylko z b
áĊdem jednostkowym, nie z socjologicznym przewrotem. D l a
c h w i l i
o b e c n e j
c h a r a k t e r y s t y c z n e
j e s t
t o ,
Ī e
u m y s
á y p r z e c i Ċ t n e i b a n a l n e , w i e d z ą c o s w e j
p r z e c i
Ċ t n o Ğ c i i b a n a l n o Ğ c i , m a j ą c z e l n o Ğ ü d o m a -
g a
ü s i Ċ p r a w a d o b y c i a p r z e c i Ċ t n y m i i b a n a l n y m i
i d o n a r z u c a n i a t y c h c e c h w s z y s t k i m i n n y m . W Ame-
ryce Pó
ánocnej powiada siĊ: byü innym to byü nieprzyzwoitym. Masa miaĪdĪy
na swojej drodze wszystko to, co jest inne, indywidualne, szczególne i wybrane.
Kto nie jest taki sam jak wszyscy, kto nie my
Ğli tak samo jak wszyscy, naraĪa siĊ
na ryzyko eliminacji. Oczywi
Ğcie, „wszyscy”, to wcale nie wszyscy. Normalnie
rzecz bior
ąc „wszyscy” to caáoĞü, na którą skáadają siĊ masy i wyróĪniające siĊ
pewnymi szczególnymi cechami mniejszo
Ğci. Obecnie „wszyscy” to tylko ma-
sa.
Taka w
áaĞnie jest straszliwa prawda o naszych czasach, przedstawiona brutal-
nie i bez os
áonek. [...]
José Ortega y Gasset BUNT MAS
396
Wst
Ċp do anatomii czáowieka masowego
Jaki jest zatem ów cz
áowiek masowy, który zdominowaá dziĞ Īycie publiczne — za-
równo polityczne, jak i pozapolityczne? Dlaczego jest taki, jaki jest, czyli jak do tego
dosz
áo, Īe siĊ takim staá?
Odpowiedzie
ü trzeba od razu na oba pytania, bo odpowiedzi te wzajemnie siĊ uzu-
pe
ániają. Ludzie, którzy dąĪą obecnie do wysuniĊcia siĊ na czoáo europejskiego Īycia,
bardzo si
Ċ róĪnią od tych, którzy w XIX wieku temu Īyciu nadawali ton, choü jednak
przyj
Ğcie ich przygotowane byáo i uksztaátowane przez wiek XIX. KaĪdy czáowiek
o przenikliwym umy
Ğle, Īyjący w latach 1820, 1850 czy 1880, mógá dziĊki prostemu
rozumowaniu przewidzie
ü a priori powagĊ obecnej sytuacji historycznej. I rzeczywi-
Ğcie, nie dzieje siĊ dzisiaj nic nowego, czego by z góry nie przewidziano juĪ sto lat
temu. „Masy nacieraj
ą”, powiadaá apokaliptycznie Hegel. „JeĞli nie znajdzie siĊ nowa
si
áa duchowa, to nasza epoka, która jest epoką rewolucyjną, skoĔczy siĊ katastrofą”,
zapowiada
á August Comte. „WidzĊ nadciągającą falĊ nihilizmu!” — woáaá ze skaá En-
gandyny w
ąsacz Nietzsche. Nieprawdą jest twierdzenie, Īe toku dziejów nie moĪna
przewidzie
ü; przepowiadano go juĪ niezliczoną iloĞü razy. JeĞli przyszáoĞü nie byáaby
do przewidzenia, to pozosta
áaby niezrozumiaáa nawet wtedy, kiedy siĊ speánia i staje siĊ
sama czasem przesz
áym. MyĞl, Īe historyk jest odwrotnoĞcią proroka, zawiera stresz-
czenie ca
áej filozofii dziejów. OczywiĞcie, przewidzieü moĪna jedynie ogólną strukturĊ
przysz
áoĞci; ale przecieĪ po prawdzie to samo odnosi siĊ do pojmowania teraĨniejszo-
Ğci oraz przeszáoĞci. Dlatego teĪ, jeĞli chce siĊ dobrze widzieü swoją epokĊ, to trzeba
na ni
ą patrzeü z daleka. Z jak daleka? To bardzo proste: dokáadnie z takiej odle-
g
áoĞci, z jakiej nos Kleopatry przestaje byü widoczny.
Jak przedstawia si
Ċ Īycie tego czáowieka táumnego, którego taką obfitoĞü zrodziá
i ci
ągle jeszcze rodzi wiek XIX? Przede wszystkim cechują je powszechne uáatwienia
w sprawach materialnych. Nigdy dot
ąd przeciĊtny czáowiek nie miaá takiej áatwoĞci
w rozwi
ązywaniu swoich problemów ekonomicznych. Podczas gdy, proporcjonalnie
rzecz bior
ąc, topniaáy wielkie fortuny, a Īycie robotników przemysáowych byáo coraz
ci
ĊĪsze, horyzont ekonomiczny przeciĊtnego czáowieka z jakiejkolwiek klasy spoáecznej
stawa
á siĊ z dnia na dzieĔ coraz szerszy i jaĞniejszy. KaĪdego dnia jego poziom Īycia
wzbogaca
á siĊ o jakiĞ nowy zbytek. Z kaĪdym dniem jego pozycja zyskiwaáa na
pewno
Ğci i coraz wiĊkszej niezaleĪnoĞci od cudzej woli i decyzji. To, co kiedyĞ uwa-
Īano za dobrodziejstwo losu, budzące w czáowieku pokorne poczucie wdziĊcznoĞci,
teraz przekszta
áciáo siĊ w prawo, za które nie jest siĊ wdziĊcznym, lecz którego siĊ
wymaga.
Od roku 1900 równie
Ī robotnik zaczyna nabieraü poczucia pewnoĞci, a Īycie jego
staje si
Ċ coraz peániejsze. Musi jednak o to walczyü. Znajduje siĊ bowiem w innej
sytuacji ni
Ī czáonek klasy Ğredniej, któremu spoáeczeĔstwo oraz paĔstwo zapewnia do-
brobyt; oba stanowi
ą cud sprawnej organizacji.
Do
áatwoĞci i pewnoĞci ekonomicznej naleĪy jeszcze dodaü fizyczną: komfort
i porz
ądek publiczny. ĩycie toczy siĊ po wygodnej drodze, i wydaje siĊ maáo prawdo-
podobne, by mia
áy je zakáóciü jakieĞ gwaátowne i niebezpieczne wstrząsy.
Si
áą rzeczy, taka otwarta i swobodna sytuacja sprawia, iĪ w najgáĊbszych pokáadach
dusz zwyczajnych ludzi ugruntowuje si
Ċ Īyciowe przekonanie, Īe „wielka i szeroka
jest Kastylia”, jak to zgrabnie i celnie ujmuje stare powiedzenie ludowe. To znaczy,
Īe
José Ortega y Gasset BUNT MAS
397
wspó
áczesnemu czáowiekowi Īycie we wszystkich jego podstawowych i najbardziej
istotnych dziedzinach jawi si
Ċ jako p o z b a w i o n e t r u d n o Ğ c i i p r o -
b l e m ó w . W pe
áni doceniü wagĊ tego faktu moĪna dopiero wtedy, kiedy siĊ so-
bie uzmys
áowi, Īe w przeszáoĞci taka lekkoĞü i áatwoĞü Īycia byáa dla ludzi prostych
czym
Ğ zupeánie nieosiągalnym. WrĊcz przeciwnie. ĩycie rysowaáo im siĊ jako ciĊĪkie
i pe
áne znoju przeznaczenie — zarówno w sensie ekonomicznym, jak i fizycznym.
Odbierali je a nativitate jako nagromadzenie trudno
Ğci i klĊsk, które trzeba cierpliwie
znosi
ü, skoro jedynym wyjĞciem jest pogodzenie siĊ z losem i pokorne zajĊcie
nale
Īnego sobie miejsca.
Jeszcze jaskrawiej wida
ü róĪnoĞü tych sytuacji, gdy od sfery materialnej przejdzie
si
Ċ do sfery prawno-obywatelskiej i moralnej. Od drugiej poáowy XIX wieku nie stoją
ju
Ī przed zwykáym czáowiekiem Īadne bariery spoáeczne. To znaczy, Īe równieĪ
w formach
Īycia publicznego nie napotyka Īadnych ograniczeĔ czy przeszkód. Nic go
nie zmusza do utrzymywania swego
Īycia w ryzach. W tej dziedzinie takĪe „wielka
i szeroka jest Kastylia”. Nie istniej
ą „stany” czy „kasty”. Nie ma ludzi prawnie uprzy-
wilejowanych. Ka
Īdy czáowiek uczy siĊ od maáego, Īe wszyscy są równi wobec pra-
wa.
Nigdy w ci
ągu dziejów nie znajdowaá siĊ czáowiek w okolicznoĞciach Īyciowych
podobnych cho
ü z grubsza do tych, jakie powyĪej opisano. Mamy wiĊc do czynienia
z zapocz
ątkowaną w XIX wieku radykalną zmianą kondycji ludzkiej. ĩyciu ludzkiemu
nadano nowe ramy, nowe zarówno pod wzgl
Ċdem fizycznym, jak i spoáecznym. Trzy
czynniki sprawi
áy, iĪ stworzenie nowego Ğwiata staáo siĊ moĪliwe: liberalna demokra-
cja, badania naukowe i industrializacja. Dwa ostatnie mo
Īna streĞciü w jednym sáowie
— technika.
ĩaden z tych czynników nie byá wynalazkiem XIX wieku, wszystkie trzy
zrodzone by
áy w dwu poprzednich stuleciach. Zasáugą XIX wieku nie byáo ich wynale-
zienie, lecz wdro
Īenie w Īycie. Wszyscy to przyznają. Nie wystarczy jednak abstrak-
cyjne uznanie, trzeba sobie jeszcze zda
ü sprawĊ z nieuniknionych nastĊpstw tego fak-
tu.
Wiek XIX by
á w istocie wiekiem rewolucyjnym. Tej rewolucji nie naleĪy jednak
szuka
ü na barykadach, które zresztą jej nie czynią. Oto zwyczajni ludzie, olbrzymie
masy spo
áeczne — znaleĨli siĊ nagle w warunkach Īyciowych diametralnie róĪnych od
tych, w których dotychczas
Īyli. ĩycie publiczne zostaáo wywrócone do góry nogami.
Rewolucja to nie powstanie przeciwko istniej
ącemu porządkowi, lecz wprowadzenie
nowego porz
ądku bĊdącego odwróceniem starego. Dlatego teĪ nie ma Īadnej przesady
w powiedzeniu,
Īe z punktu widzenia Īycia publicznego czáowiek zrodzony przez
wiek XIX jest kim
Ğ zupeánie nowym w stosunku do ludzi wszystkich poprzednich stu-
leci. Cz
áowiek XVIII wieku róĪniá siĊ, oczywiĞcie, od tego z XVII, a ten ostatni od te-
go z wieku XVI, ale wszyscy oni wydaj
ą siĊ w istocie rzeczy bardzo do siebie podob-
ni, nieledwie identyczni, je
Ğli ich porównaü z nowym czáowiekiem XIX wieku. Dla
„pospólstwa” wszystkich epok „
Īycie” — to byáo przede wszystkim ograniczenie, zo-
bowi
ązanie, zaleĪnoĞü, sáowem — przygniatający ciĊĪar. JeĞli ktoĞ woli, moĪna to na-
zwa
ü uciskiem, jednak pod warunkiem, Īe sáowo to bĊdziemy rozumieü nie tylko
w sensie prawnym i spo
áecznym, ale takĪe kosmicznym. Ten ostatni rodzaj ucisku towa-
rzyszy
á niezmiennie ludzkoĞci od zarania dziejów do pierwszych lat XIX wieku, kiedy
to rozpocz
ąá siĊ, praktycznie nieograniczony, rozwój nauki i techniki. Przedtem nawet
José Ortega y Gasset BUNT MAS
398
dla cz
áowieka moĪnego i bogatego Ğwiat byá peáen biedy, trudnoĞci i niebezpie-
cze
Ĕstw
2
.
ĝwiat, który od urodzenia otacza nowego czáowieka, nie skáania go do jakichkol-
wiek ogranicze
Ĕ, nie zakáada Īadnego veta, ani nie stawia przed nim Īadnych barier,
a nawet, wr
Ċcz przeciwnie, rozbudza w nim nowe potrzeby, które, teoretycznie rzecz
bior
ąc, rosnąü mogą w nieskoĔczonoĞü. Dlatego teĪ mamy tu do czynienia z nastĊpu-
j
ącym zjawiskiem — i to jest bardzo waĪne — otóĪ Ğwiat XIX wieku i początków
XX nie tylko zapewnia ludziom dobra i mo
ĪliwoĞci, do jakich juĪ rzeczywiĞcie doszedá,
ale, co wi
Ċcej, utwierdza ich w gáĊbokim przekonaniu, Īe jutro bĊdą jeszcze bogatsi,
jeszcze doskonalsi i
Īyü bĊdą jeszcze peániej, jak gdyby byáa to sprawa jakiegoĞ
Īywioáowego, niczym nie skrĊpowanego wzrostu. Jeszcze dzisiaj, choü pojawiają siĊ
ju
Ī pierwsze oznaki niewiary, bardzo nieliczni Īywią jakiekolwiek wątpliwoĞci co do
tego,
Īe za piĊü lat samochody bĊdą taĔsze i wygodniejsze niĪ teraz. Przekonanie to
jest równie mocne jak pewno
Ğü, Īe jutro znów wzejdzie sáoĔce. PodobieĔstwo to ma
charakter formalny, bo w istocie cz
áowiek prosty, stykający siĊ z otaczającym go Ğwia-
tem, który mu si
Ċ jawi technicznie i spoáecznie tak doskonaáy, uwaĪa go za dzieáo
Natury i nawet do g
áowy mu nie przyjdzie pomyĞleü o heroicznych wysiákach
genialnych jednostek, które umo
Īliwiáy doprowadzenie Ğwiata do jego obecnej
postaci. Jeszcze mniej by
áby skáonny uznaü, Īe wszystkie te uáatwienia i wygody
wymagaj
ą w dalszym ciągu pewnych rzadkich ludzkich zalet, których brak moĪe
w ci
ągu kilku chwil spowodowaü zawalenie siĊ caáej tej wspaniaáej budowli.
W diagram psychologiczny wspó
áczesnego czáowieka masowego moĪemy wiĊc
wpisa
ü dwie podstawowe cechy: swobodną ekspansjĊ Īyciowych ĪądaĔ i potrzeb,
szczególnie w odniesieniu do w
áasnej osoby, oraz silnie zakorzeniony brak poczucia
wdzi
ĊcznoĞci dla tych, którzy owo wygodne Īycie umoĪliwili. Obie te cechy są charak-
terystyczne dla psychiki rozpuszczonego dziecka. I rzeczywi
Ğcie nie bĊdzie pomyáką,
je
Ğli na duszĊ wspóáczesnych mas spojrzymy przez pryzmat tej psychiki. Nowy plebs,
dziedzicz
ąc dorobek dáugiej i znakomitej przeszáoĞci — znakomitej ze wzglĊdu na na-
tchnienie i trud — jest przez wspó
áczesny Ğwiat po prostu rozpuszczony. Rozpuszczaü
to znaczy nie ogranicza
ü ĪądaĔ i potrzeb, to znaczy wpajaü danemu osobnikowi prze-
konanie,
Īe wszystko mu wolno i Īe do niczego nie jest zobowiązany. Dziecko tak wy-
chowywane nie ma okazji do
Ğwiadczyü granicy wáasnych moĪliwoĞci. Chronione przed
jakimikolwiek ograniczeniami zewn
Ċtrznymi, przed kaĪdym zderzeniem z innym, do-
chodzi do przekonania,
Īe Īyje samo na Ğwiecie, przyzwyczajając siĊ zarazem do nie-
liczenia si
Ċ z innymi, a zwáaszcza do nieuwzglĊdniania tego, Īe moĪe byü ktoĞ od niego
wa
Īniejszy czy wzglĊdem niego nadrzĊdny. Poczucia cudzej nadrzĊdnoĞci moĪna do-
Ğwiadczyü jedynie na wáasnej skórze, kiedy ktoĞ silniejszy od nas zmusza do wyrze-
czenia si
Ċ jakiejĞ potrzeby, do powstrzymania siĊ od czegoĞ, do ograniczenia wáa-
snych
ĪądaĔ. W ten sposób uczymy siĊ podstawowej zasady dyscypliny: „Tu koĔczĊ siĊ
ja, a zaczyna si
Ċ ktoĞ drugi, komu wolno wiĊcej niĪ mnie. Na tym Ğwiecie istnieje naj-
widoczniej alternatywa: ja i kto
Ğ wzglĊdem mnie nadrzĊdny”. W innych epokach Īycie
codzienne uczy
áo ludzi tej prostej mądroĞci, bo ówczesny Ğwiat byá tak nieporadnie zor-
2
Nie na wiele zda si
Ċ bogactwo wiĊksze niĪ innych, jeĞli otaczający Ğwiat jest ubogi i wobec tego nader
ograniczony jest zakres u
áatwieĔ i wygód, z których moĪe korzystaü czáowiek dziĊki swemu bogactwu. ĩycie
przeci
Ċtnego czáowieka dzisiaj jest áatwiejsze, wygodniejsze i bezpieczniejsze niĪ Īycie moĪnego pana niegdyĞ.
Co z tego,
Īe nie jest bogatszy od innych, kiedy Ğwiat w ogóle jest bogatszy i zapewnia mu wygodne drogi,
kolej
Īelazna,, telegraf, hotele, bezpieczeĔstwo osobiste i aspirynĊ?
José Ortega y Gasset BUNT MAS
399
ganizowany,
Īe czĊste byáy wszelkiego rodzaju katastrofy i nie byáo w nim nic pew-
nego, bezpiecznego czy trwa
áego. Natomiast wspóáczesne masy ludzkie otacza Ğwiat
pe
áen moĪliwoĞci, a na dodatek pewny i bezpieczny, zastają wszystko gotowe, bĊdące
do ich dyspozycji, ogólnie dost
Ċpne jak sáoĔce i powietrze, nie wymagające jakiego-
kolwiek uprzedniego wysi
áku. ĩaden czáowiek nie jest wdziĊczny drugiemu za powie-
trze, którym oddycha, poniewa
Ī powietrza nikt nie wyprodukowaá i naleĪy ono do ca-
áoĞci tego, co „jest”, o czym mówimy, Īe jest „naturalne”, bo nie odczuwamy jego bra-
ku. Owe rozpuszczone masy s
ą wystarczająco maáo inteligentne, by wierzyü, Īe caáa ta
materialna i spo
áeczna organizacja, bĊdąca jak powietrze do ich dyspozycji, jest tego
samego pochodzenia, co i ono, i chocia
Ī takĪe czasem zawodzi, to jednak wydaje siĊ
prawie tak doskona
áa, jak gdyby byáa dzieáem natury.
Moja teza jest zatem nast
Ċpująca: wáaĞnie doskonaáoĞü, z jaką w XIX wieku zorgani-
zowano pewne dziedziny
Īycia, spowodowaáa to, Īe korzystające z owych dobro-
dziejstw masy nie uwa
Īają ich juĪ za organizacje, lecz za element przyrody. Tak teĪ
mo
Īna wyjaĞniü demonstrowany przez masy, absurdalny stan ducha: nie interesuje ich
nic poza w
áasnym dobrobytem, a jednoczeĞnie nie mają poczucia wiĊzi z przyczynami
tego dobrobytu. Zdobyczy cywilizacji nie odbieraj
ą jako cudownych, genialnych kon-
strukcji, których istnienie nale
Īy pieczoáowicie podtrzymywaü: wierzĊ wiĊc tylko, Īe
ich rola sprowadza si
Ċ do wymagania istnienia tych ostatnich, jak gdyby chodziáo
o przyrodzone prawa. W zamieszkach wywo
áywanych brakiem ĪywnoĞci masy ludowe
domagaj
ą siĊ zazwyczaj chleba i czĊsto zdobywają go niszcząc piekarnie. MoĪe to
pos
áuĪyü jako symbol stosunku, oczywiĞcie przy zachowaniu naleĪytych proporcji,
wspó
áczesnych mas do cywilizacji, która je Īywi.
Fragment ksi
ąĪki Jose Ortegi y Gasseta La Rebelión de las masas, opublikowanej w 1930 roku.
Przedruk wed
áug wydania polskiego: Jose Ortega y Gasset, Bunt mas, [w:] Bunt mas i inne pisma socjolo-
giczne, prze
á. Piotr Niklewicz, wstĊp Jerzy Szacki, wyboru dokonaá i tekst przejrzaá Stanisáaw Cichowicz, PWN,
Warszawa 1982, s. 3-13, 57-65.