Bóg oczekuje wzajemno
ś
ci Dariusz Piórkowski SJ (fot. Neal./flickr.com) „Faryzeusze za
ś
i uczeni w Prawie udaremnili zamiar Bo
ż
y
wzgl
ę
dem siebie, nie przyjmuj
ą
c chrztu od niego” (Łk 7,30). „Na krótk
ą
chwil
ę
porzuciłem ciebie, ale z ogromn
ą
miło
ś
ci
ą
ci
ę
przygarn
ę
” (Iz 54,7). Bóg daje za darmo, ale cz
ę
sto i na darmo, je
ś
li człowiek wzgardzi Jego darem. O takiej mo
ż
liwo
ś
ci wspomina
dzisiejsza Ewangelia. Najbardziej niesamowite jest jednak to,
ż
e ta daremno
ść
nie musi by
ć
nieodwracalna. Prorok Izajasz,
porównuj
ą
c Izraelitów do niewiernej
ż
ony, obwieszcza słowa Boga: „W przyst
ę
pie gniewu ukryłem przed tob
ą
na krótko swe oblicze,
ale w miło
ś
ci wieczystej nad tob
ą
si
ę
ulitowałem” (Iz 54,8). Lubi
ę
ogl
ą
da
ć
filmy o kosmosie i przyrodzie, bo mog
ę
przy nich odpocz
ąć
.
A poza tym, my
ś
l
ę
,
ż
e pozwalaj
ą
mi one spojrze
ć
na
ż
ycie z szerszej perspektywy, obna
ż
aj
ą
c moje „interesowne” podej
ś
cie do
ś
wiata. Dzieje si
ę
tak, kiedy zaczynam si
ę
pyta
ć
: Po co Bóg stworzył ten nieogarniony wszech
ś
wiat, je
ś
li, naszym zdaniem, nie mamy
z niego za wiele po
ż
ytku? Nigdy nie dotrzemy na jego kra
ń
ce (skoro ci
ą
gle si
ę
rozszerza), a nasza galaktyka, nie mówi
ą
c ju
ż
o Ziemi,
jest znikomym punktem na tle tego ogromu. Na co komu ta ró
ż
norodno
ść
i mnogo
ść
zwierz
ą
t, owadów, ro
ś
lin, bakterii i
drobnoustrojów? Odpowied
ź
znalazłem w Pi
ś
mie
ś
w., szczególnie w przypowie
ś
ci o siewcy (Mt 13, 1-11). Bóg sieje ziarno tam gdzie
popadnie. Nie przejmuje si
ę
zbytnio,
ż
e cz
ęść
nasienia spadnie na drog
ę
, inne po
ś
ród ciernie, czy na skały.
Ż
aden rozs
ą
dny rolnik
nie zrobiłby czego
ś
podobnego. Któ
ż
marnowałby zbo
ż
e, rzucaj
ą
c je na gleb
ę
, która nigdy nie przyniesie plonu? A jednak Bóg nie
przeprowadza tego typu kalkulacji. Ma inne kryteria. Najwidoczniej pragmatyzm nie nale
ż
y do filarów królestwa niebieskiego. Bóg nie
stwarza jedynie tego, co si
ę
przydaje i przynosi profity. Bujno
ść ż
ycia po prostu cieszy Jego oczy. I to wystarczy. Stwórca jest ci
ą
głym
nadmiarem, wielkim „rozrzutnikiem”, hojnym dawc
ą
, czyst
ą
bezinteresowno
ś
ci
ą
, przekraczaj
ą
c
ą
nasze naj
ś
mielsze wyobra
ż
enia.
Natrafiłem kiedy
ś
na zdanie
ś
w. Tomasza z Akwinu, które mnie zaszokowało, bo jest z innej epoki. W jego czasach człowiek jeszcze
nie postawił siebie w centrum kosmosu.
Ś
wi
ę
ty pisze,
ż
e pierwszorz
ę
dnym celem stworzenia człowieka nie było wieczne szcz
ęś
cie w
niebie. Osoba ludzka słu
ż
y wi
ę
kszej sprawie ni
ż
tylko osi
ą
gni
ę
cie indywidualnej nagrody. Doktor Ko
ś
cioła widzi w ludzko
ś
ci mał
ą
cz
ą
stk
ę
ogromnego wszech
ś
wiata, która odbija w sobie doskonało
ść
Stwórcy. „Bóg chce istnienia stworze
ń
, by w nich dostrzegalna
była Jego dobro
ć
”. Podobnie wypowiada si
ę ś
w. Bonawentura „Bóg stworzył wszystko nie po to, by powi
ę
kszy
ć
chwał
ę
, ale by j
ą
ukaza
ć
i jej udzieli
ć
”. Ta kosmiczna wizja onie
ś
miela i otrze
ź
wia zarazem. Ale czy to oznacza,
ż
e kiedy Bóg stwarza i daje, czyni tak
tylko ze wzgl
ę
du na siebie? Czy Jego bezinteresowna miło
ść
nie oczekuje niczego w zamian? Czy my, Jego stworzenia, tak
naprawd
ę
nie mo
ż
emy nic da
ć
Bogu, skoro On jest
ź
ródłem wszystkiego? Niektórzy s
ą
dz
ą
,
ż
e je
ś
li Bóg zaprasza nas do
wzajemno
ś
ci, czyni tak wył
ą
cznie w tym celu, aby
ś
my nauczyli si
ę
kocha
ć
. To prawda, my nie mo
ż
emy doda
ć
niczego do Bo
ż
ej
dobroci, bo wówczas podwa
ż
yliby
ś
my Jego doskonało
ść
. Intryguje mnie jednak zachowanie Jezusa w Wieczerniku. Podczas Jego
modlitwy do Ojca, w obecno
ś
ci uczniów, słyszymy takie słowa: „Ty mi ich dałe
ś
. Oni s
ą
Twoim darem dla mnie” (J 17, 24). Zbawiciel
czuje si
ę
obdarowany. W ka
ż
dej Eucharystii Ojciec przyjmuje ofiar
ę
Chrystusa ( razem z nasz
ą
ofiar
ą
). Zgodnie ze słowami Jezusa,
jeste
ś
my Mu podarowani nie po to, aby On mógł nas do czego
ś
u
ż
y
ć
. Jezus cieszy si
ę
z nas jako Jego przyjaciół. Oczywi
ś
cie, mo
ż
na
powiedzie
ć
,
ż
e to ludzka strona Wcielonego Syna Bo
ż
ego. Jednak patrz
ą
c na Chrystusa, widzimy Ojca.
Ś
w. Ignacy Loyola pisze w
Ć
wiczeniach Duchowych,
ż
e „miło
ść
polega na obopólnym udzielaniu sobie, a mianowicie na tym, aby miłuj
ą
cy dawał i udzielał
umiłowanemu tego, co sam posiada, albo co
ś
z tego, co jest w jego posiadaniu lub w jego mocy; i znów wzajemnie
ż
eby umiłowany
[udzielał] miłuj
ą
cemu. I tak gdy jeden ma wiedz
ę
,
ż
eby si
ę
ni
ą
dzielił z tym, co jej nie ma; i podobnie je
ś
li ma zaszczyty, bogactwa itd.,
aby jeden drugiemu wzajemnie udzielał”. Niew
ą
tpliwie, Ignacy ma na my
ś
li miło
ść
buduj
ą
c
ą
mi
ę
dzyludzkie relacje. Ale widzimy
wyra
ź
nie,
ż
e miło
ś
ci nie nale
ż
y uto
ż
samia
ć
wył
ą
cznie z dawaniem. Po drugie, czym innym jest bezinteresowno
ść
, która oznacza
powolne uwalnianie si
ę
od egoizmu, a czym innym zdolno
ść
do wzajemno
ś
ci. Wydaje si
ę
,
ż
e bezinteresowno
ść
dotyczy zarówno
dawania jak i przyjmowania. Bóg jest bezinteresowny zarówno wtedy, kiedy daje, jak i wtedy, kiedy przyjmuje. Tymczasem my w obu
wymiarach miło
ś
ci do
ś
wiadczamy niemałych trudno
ś
ci. Przyj
ę
cie czyjego
ś
daru w takiej formie, w jakiej go otrzymuj
ę
to wielka
sztuka, która cz
ę
sto zakłada rezygnacj
ę
z egoistycznych oczekiwa
ń
. Na przykład, kiedy 5-letnia córka namaluje mamie na urodziny
pierwszy portret, kre
ś
l
ą
c par
ę
krzywych linii, b
ę
dzie to wyraz przywi
ą
zania i oddania dziecka. Gdyby mama popatrzyła na rysunek i
pomy
ś
lała sobie: „Co za bazgroły”, a przy tym pochwaliła dziecko,
ż
e si
ę
tak bardzo postarało, nie byłaby to oznaka bezinteresownej
miło
ś
ci. Na szcz
ęś
cie w wi
ę
kszo
ś
ci wypadków, (bo wiemy,
ż
e ró
ż
nie bywa) mama nie zwraca uwagi na wygl
ą
d obrazka, ale na
intencj
ę
dziecka. Trudno mi wyobrazi
ć
sobie, aby Bóg patrzył na nasze dobre czyny, adoracj
ę
i cze
ść
Jemu oddawan
ą
z piedestału
swej doskonało
ś
ci. Pociecha, jaka płynie szczególnie z pierwszego czytania i przypowie
ś
ci o siewcy jest taka,
ż
e Bogu nigdy nie
zabraknie woli siania, nawet je
ś
li zignorujemy Jego dary. Ale, jak pisze
ś
w. Faustyna Kowalska, „łaska, która jest dla mnie dana w tej
godzinie, nie powtórzy si
ę
w godzinie drugiej. B
ę
dzie mi dana w godzinie drugiej, ale ju
ż
nie ta sama. Czas przechodzi, a nigdy nie
wraca. Co w sobie zawiera, nie zmieni si
ę
nigdy; piecz
ę
tuje piecz
ę
ci
ą
na wieki”. Siostra Faustyna ostrzega równie
ż
przed
„przeoczeniem” i zaniedbaniem Bo
ż
ych darów. Bóg daje bezinteresownie, ale to nie oznacza,
ż
e nasza odpowied
ź
jest mu zupełnie
oboj
ę
tna. Nasz Pan oczekuje wzajemno
ś
ci, nie tylko w celach pedagogiczno-wychowawczych, ale poniewa
ż
cieszy si
ę
z naszych
darów, nawet je
ś
li dla Niego s
ą
to tylko okruszyny.