Rozwiniêcie regu³
Sojusznicy z Valdoru
Pawe³ „Pers” Grabowski
Czytaj¹c „Monastyr” od razu w³aœciwie wiedzia³em kim
chcê graæ. Agaryjczykiem! Bêdzie to oficer, dobry i dziel-
ny ¿o³nierz, ale nie fanatyk. Zimny, logiczny i morderczo
skuteczny, ale nie bezmyœlnie okrutny – po prostu: Aga-
ryjczyk. Marek Rutkoviæ... Hm, mo¿e byæ... Tworz¹c po-
staæ doszed³em w koñcu do punktu, w którym nale¿y
wybraæ Sojuszników. A jako ¿e podczas tworzenia po-
staci zaoszczêdzi³em parê kordinów,
to mog³em puœciæ sobie wodze fantazji...
W pierwszej chwili wszystko wydawa³o siê proste. Hi-
storiê postaci mia³em ju¿ dobrze obmyœlon¹. Ot, mój Aga-
ryjczyk, bêd¹c u szczytu swojej wojskowej kariery sk³ada
nagle dymisjê i w atmosferze rodzinnej k³ótni opuszcza
swój dom. Po kilku latach wêdrówki zatrzymuje siê w
Gordzie – gdzie (jak mu siê wydaje) spokojnie i w zapo-
mnieniu do¿yje swoich dni. Nie wie, ¿e w jego stronê
zmierza rozpaczliwy list od siostry...
Wiêc po pierwsze S³u¿¹cy – nie wypada w koñcu aby
szlachcic sam sobie cerowa³ portki – bêdzie to Cynazyj-
czyk – Pierre (Wiêzi = 3), którego poprzedni Pan pod-
czas jakiejœ, sobie tylko znanej, misji w Gordzie boleœnie
przekona³ siê, ¿e elegancka, cynazyjska szpada nie jest
wystarczaj¹cym argumentem przeciwko szablom Ten-
gów... Mojemu bohaterowi zrobi³o siê ¿al ch³opaka wiêc
przygarn¹³ go do siebie. A mo¿e podœwiadomie têskni³
do kogoœ z „cywilizowanych krain”, z kim móg³by poroz-
mawiaæ o czymœ wiêcej, ni¿ tylko o szlachtowaniu devi-
ria?
Nastêpnie m³oda Gordyjka – Darie’a (Zwiadowca;
Wiêzi = 6). Marek uratowa³ jej klan atakuj¹c wroga na
czele grupki innych wojowników; w podziêce jej ojciec
odda³ córkê mojemu bohaterowi jako kogoœ w rodzaju
wasala czy ucznia. Obecnie, po wielu wspólnie prze¿y-
tych niebezpieczeñstwach, ³¹czy ich raczej przyjaŸñ ni¿
„zale¿noœæ s³u¿bowa”; bohater traktuje j¹ jak swoj¹ nie-
istniej¹c¹ córkê... Darie’a po cichu marzy o poznaniu
Dominium (wiecie: bale, piêkne suknie – ot, marzenia
prostej i sympatycznej dziewczyny
z zapomnianych gór na koñcu œwiata), dla niej list wzy-
waj¹cy bohatera do domu bêdzie jak dar niebios – i na
pewno nie da sobie wyt³umaczyæ, ¿e Rutkoviæ chce j¹ tu
zostawiæ dla jej w³asnego dobra.
Te dwie postacie bêd¹ podró¿owaæ razem z nim.
OK, nic tylko graæ, ale... Przecie¿ moja postaæ tych parê
lat spêdzi³a na froncie
i w Agarii. I nikogo tam nie zna? Szybko wiêc: Janko,
jego by³y ¿o³nierz, w tej chwili ju¿
„w rezerwie” (Karczmarz, Wiêzi=2); Zlotan, równie¿
„by³y”, w chwili obecnej kowal (Wiêzi=1). Piêknie... Obaj
s³u¿yli pod rozkazami Marka. Jeœli chodzi o ich charak-
ter -powiedzmy sobie szczerze, s¹ to typowe zakapiory,
w najlepszym, agaryjskim s³owa tego znaczeniu. Domy-
œlam siê, ¿e karczma Janka na pewno nie miejscem, gdzie
mo¿na umówiæ siê na randkê z dziewczyn¹, ha, ha...
Popatrzmy, ³adne to, podrêcznikowe, zwyczajne, a ja
jakoœ lubiê tworzyæ postacie nieszablonowe, „z haczy-
kiem”, dlaczego by wiêc nie daæ mojej postaci jakiegoœ
bardziej niezwyk³ego sojusznika? Ale kogo? OdpowiedŸ
nasunê³a mi siê szybko – Valdorczyk...
Jak to!? Zakrzyknie ktoœ, to¿ to wróg przebrzyd³y i bez-
litosny! Tak, owszem, wiedz¹
o tym wszyscy... trubadurzy na dworach Cynazji, Matry i
Kartiny...
A w ¿yciu jak to w ¿yciu, nic nie jest proste. Agaryjczy-
ków widzê jako „zawodowców”, ludzi rozs¹dnych i lo-
gicznych; co jest bowiem najwa¿niejsze oprócz zwyciê-
stwa? Wie to ka¿dy ¿o³nierz - prze¿ycie. Wiêc czy nie
jest czymœ ca³kiem zwyczajnym, ¿e gdy nagle, po œrodku
lasu, natkn¹ siê na siebie dwa niewielkie, kilkuosobowe
patrole, to doœæ czêsto po prostu... udadz¹, ¿e siê nie za-
uwa¿yli i nie rozejd¹ w ró¿ne strony?
Mogliby zacz¹æ walczyæ? Mogliby i czêsto tak siê dzie-
je, szczególnie gdy na czele przyk³adowego patrolu stoi
jakiœ m³odzik prosto z Akademii lub w patrolu uczestni-
cz¹ ¿o³nierze z jakiegoœ sojuszniczego kraju, np. Kary –
od niedawna przebywaj¹cy na froncie. Oba oddzia³ki rzu-
c¹ siê wtedy na siebie: jeden zostanie wybity do nogi, a z
drugiego ocalej¹ jedna, dwie osoby; pewnie ranne... Wlo-
k¹cych siê do obozu dorwie jakaœ bestia, zagarnie byle
grupka maruderów, czy te¿ zat³ucze k³onicami banda na
wpó³ zdzicza³ych ch³opów. I nawet nikt siê nie dowie o
ich bohaterstwie ot, kolejni „zaginieni w akcji”. Warto
by³o?
Tote¿ czêsto siê zdarza, ¿e jeœli na czele obu grupek
stoj¹ doœwiadczeni oficerowie, jeœli w ich sk³ad wchodz¹
¿o³nierze – starzy, frontowi wyjadacze, to obie grupy po
prostu omin¹ siê ostro¿nie, szerokim ³ukiem i ka¿dy pój-
dzie swoj¹ drog¹. Nie znaczy to oczywiœcie, ¿e tak bar-
dzo siê kochaj¹, to nie uczucia, to zimne wyrachowanie.
Czym innym bowiem jest bitwa, czym innym ofensywa
czy jakaœ wiêksza operacja, ale taka przypadkowa po-
tyczka? Po co g³upio gin¹æ? W obozie czekaj¹ ciep³y koc,
gorza³ka, mi³a i dorodna markietanka...
Co jak co, ale mój bohater jest doœwiadczonym ¿o³nie-
rzem. Jego g³ównym celem oprócz zwyciêstwa by³o za-
wsze pozostawienie przy ¿yciu jak najwiêkszej iloœci swo-
ich ¿o³nierzy. Zreszt¹ mo¿e w³aœnie to spowodowa³o, ¿e
jego ludzie gotowi byli za nim iœæ w ogieñ? Podw³adni
potrafi¹ doceniæ gdy ktoœ nie szasta ich ¿yciem bez po-
trzeby...
Wracajmy wiêc do Sojusznika. Mo¿e móg³by to byæ
jakiœ Valdorski oficer? Na przyk³ad podczas jakiegoœ pa-
trolu, gdy obie grupki ostro¿nie siê obserwowa³y, ten na-
gle zapyta³ o swojego zaginionego brata? Czy mój boha-
ter coœ o nim wiedzia³? Mo¿e ten brat przebywa³ w nie-
woli w Jego obozie? Co wiêc odpowiedzia³? Valdorczyk
(Argoon, Oficer, Wiêzi=2), wróg czy nie wróg, to te¿
Szlachcic i Oficer. Mo¿e Marek zapewni³ go, ¿e dopyta
siê o mo¿liwoœæ wymiany na innego jeñca? Przekona³
prze³o¿onych, ¿e warto wymieniæ jeñca za kilku „na-
szych”... A mo¿e na odwrót - to w³aœnie któryœ z przyja-
ció³ Marka zagin¹³ w tym rejonie i Valdorczyk pomóg³
mu zorganizowaæ wymianê?
Zbyt popl¹tane? To podejdŸmy do tego inaczej. Front
przesuwa siê raz w jedn¹, raz w drug¹ stronê. Po obu
stronach rozdzieleni zostaj¹ krewni, przyjaciele. I oto
nagle spotykaj¹ siê w przeciwnych patrolach: kum z ku-
mem, dawny s¹siad z s¹siadem. Maj¹ zacz¹æ siê zabijaæ?
Raczej usi¹d¹ gdzieœ pod ska³¹, cicho i szybko zaczn¹
wymieniaæ wieœci: Derrian umar³, Gritti znów wysz³a za
m¹¿, Mirko ma ju¿ 13 lat...
Mo¿e to jest w³aœnie to!? Kuzyn Marka zosta³ z rodzi-
n¹ po tamtej stronie frontu. Mniejsza z tym czy by³ to
typowy, wojenny przypadek, czy mieli ku temu jakiœ po-
wa¿ny powód. W ka¿dym razie minê³o kilkanaœcie lat i
teraz ch³opak s³u¿y w wojskach Valdoru. Mo¿e jest ju¿
oficerem, dowódc¹ jakiegoœ odcinka? Jest wierny nowym
panom, ale krew nie woda. Czy spotkali siê ju¿, na przy-
k³ad podczas jakiejœ wymiany jeñców lub podczas roko-
wañ w sprawie krótkiego rozejmu? By³ to dla obu szok,
czy ju¿ od dawna o sobie wiedzieli? Czy utrzymuj¹ z sob¹
jakiœ kontakt? Na ile mój bohater jest w stanie pomóc
kuzynowi? Oczywiœcie nie ma mowy o zdradzie kraju,
ale jeœli tamten poprosi o pomoc przy rozwi¹zaniu jakie-
goœ osobistego problemu... Czy mój bohater po takim
wezwaniu wsiad³by na konia i niewiele myœl¹c ruszy³by
z pomoc¹? W koñcu rodzina to rodzina... Czy valdorski
kuzyn (Peter Rutkoviæ, Oficer, Wiêzi=6) uczyni³by to
samo? Na pewno! Ju¿ to widzê, jak ramiê w ramiê prze-
mykaj¹ siê przez park, aby daæ nauczkê komuœ kto my-
œla³, ¿e mo¿e zadrzeæ z klanem Rutkoviæ’ów!
A mo¿e do wyboru Sojusznika podejœæ w nieco bar-
dziej „szwejkowskim” stylu? ¯o³nierze to zazwyczaj pro-
œci i pragmatyczni ludzie, a Agaryjczycy szczególnie z tego
s³yn¹. Zreszt¹, ich ¿o³nierskie cwaniactwo jest wrêcz le-
gendarne. Ka¿dy z „naszych” przecie¿ dobrze wie, ¿e
valdorskie wino godne jest picia przy królewskim stole,
a z kolei ka¿dy Valdorczyk odda po³owê ¿o³du za wspa-
nia³¹, aromatyczn¹, wêdzon¹ agaryjsk¹ kie³basê... Ju¿
widzê oddzia³y obu stron buñczucznie (oficerowie, w tym
mój Marek, ze ³z¹ dumy w oku, ¿egnaj¹ „swoich” chwa-
tów) wyruszaj¹ce na podjazd i... zawziêcie handluj¹ce
gdzieœ pod lasem - mo¿e to byæ materia³ na jak¹œ ca³-
kiem fajn¹ sesjê. Widzê minê Rutkoviæ’a, gdy dowie siê,
¿e te wszystkie, niby wywalczone w ciê¿kich bojach val-
dorskie dobra, Jego ch³opcy „zdobyli” przy pomocy paru
galonów okowity. Kto powiedzia³, ¿e „Monastyr” musi byæ
ci¹gle morderczo powa¿ny? Wojna wojn¹, a ¿yæ trzeba...
Wiêc czy do wyboru sojusznika podejœæ od tej strony
– choæ mo¿e jednak nieco powa¿niej? Mój bohater nie
zajmowa³ siê oczywiœcie ¿adnymi pok¹tnymi interesami,
ale jego ¿o³nierze... Patrzy³ na to przez palce, dopóki oczy-
wiœcie nie „przeginano”. W jego regimencie wszystko by³o
jasne: w bitwie nie ma zmi³uj, ale to co robisz po s³u¿bie
to twoja sprawa – byleœ nie przyniós³ ujmy honorowi re-
gimentu (mówi¹c po ludzku – nie da³ siê z³apaæ)... Mo¿e
tak w³aœnie pozna³ Sojusznika? Kiedyœ sam potrzebowa³
jakiegoœ specyficznego lekarstwa, artefaktu. Najwiêkszy
cwaniak z jego regimentu (sier¿ant Goran, ¯o³nierz, Wiê-
zi=1) umówi³ go na spotkanie z pewnym ma³omównym
Valdorczykiem i... od tej pory, w razie potrzeby mój bo-
hater ju¿ wie gdzie siê ma zg³osiæ (Galdor, Przemytnik,
Wiêzi=1).
Chcia³em wymyœliæ jednego, nietypowego sojusznika i
co z tego wysz³o... Ciê¿ko zdecydowaæ siê na wybór. A
przecie¿ gdyby pomyœleæ jeszcze dok³adniej... Mo¿e któ-
ryœ z Was wymyœli jeszcze inny powód dla którego na
Waszej Karcie Postaci znajdzie siê osoba, z miejscem
urodzenia – Valdor. S¹dzê, ¿e kontakty pomiêdzy obie-
ma stronami nie s¹ na froncie wcale czymœ wyj¹tkowym.
Przede wszystkim pisz¹c o froncie musimy bowiem pa-
miêtaæ, ¿e nie przypomina on tego znanego nam z naj-
nowszej historii. Nie jest to przecie¿ ci¹g³a linia okopów;
w³aœciwie przy odrobinie szczêœcia przypadkowy pod-
ró¿nik mo¿e przejechaæ przez jego linie i nawet nie za-
uwa¿yæ niczego podejrzanego. Nic wiêc dziwnego, ¿e
kwitnie przemyt, a nocami przez granice przemykaj¹ siê
dziwne, zakapturzone postacie. Pamiêtajmy te¿, ¿e woj-
na w „tamtych” czasach daleko odbiega³a od obrazu na-
szej, stechnicyzowanej wojny totalnej. Rzadko bo rzad-
ko, ale zdarza³y siê jeszcze rycerskie zachowania, szacu-
nek do honorowego wroga, szczere komplementy pod-
czas pojedynku...
Wspomniane wy¿ej przyk³ady s¹ tylko wycinkiem
mo¿liwoœci, jakie daje nam gra na terenach Frontu Aga-
ryjskiego. Prowadz¹c sesjê w Agarii grzechem by³o by nie
wykorzystaæ tego wszystkiego i poprzestaæ na standar-
dowych Sojusznikach: s³u¿¹cym, ksiêdzu, koledze z woj-
ska... Zreszt¹, czy nie ma jakiegoœ uroku w posiadaniu
tak „niebezpiecznych” znajomych? Jak stara³em siê po-
kazaæ wy¿ej, w ¿yciu w przeciwieñstwie do pieœni bar-
dów, nic nie bywa czarno-bia³e i nieraz, ni st¹d ni zow¹d,
to w³aœnie po tamtej stronie rapiera mo¿emy znaleŸæ
prawdziwego przyjaciela...
Oczywiœcie nie chcia³bym, aby z mojego artykuliku ktoœ
wysnu³ wniosek, ¿e Front Agaryjski w rzeczywistoœci bar-
dziej ni¿ wojnê przypomina piknik. To nie tak. Chcia³em
jedynie zaproponowaæ odejœcie od sztywnego, i po pew-
nym czasie nudnego, podzia³u Oni/My („Na horyzoncie
widzicie grupkê...... Szar¿ujemy!!!!”). Spojrzenie na Woj-
nê z Valdorem nie tylko poprzez pryzmat „oficjalnej pro-
pagandy”, ale i z punktu widzenia jej zwyk³ych uczestni-
ków, daje ogromne mo¿liwoœci ubarwienia i urozmaice-
nia Naszych sesji...
A myœlê, ¿e i Waszemu MG, po przeczytaniu ciekawe-
go spisu Sojuszników na pewno zaœwiec¹ siê oczy i w
g³owie narodzi siê masa nieszablonowych pomys³ów na
przygody. I o to chyba chodzi, no nie?
Regu³y:
Gracz mo¿e zdecydowaæ siê na wykupienie Sojuszni-
ka, który mieszka na zachód od Grzmi¹cej Rzeki. Koszt
takiej postaci jest dwukrotnie wy¿szy, tzn. Pomocnik kosz-
tuje 2 pierœcienie, zaœ Przyjaciel 6 pierœcieni. Zwiêksze-
nie Wiêzi o 1 punkt kosztuje 100 kordinów. Nie ma
mo¿liwoœci, by Sojusznik wêdrowa³ z Bohaterem.
artyku³ pochodzi z serwisu monastyr.pl