Konopie
Trochę historii
Ojczyzną konopi jest Azja. Występują tam trzy gatunki tej rośliny. Jej środkowo-azjatycka odmiana, konopie
siewne (cannabis sativa), została przewieziona do Europy, a po odkryciu Ameryki, również i na ten kontynent.
Najstarsze wzmianki o użyciu konopi pochodzą z 2600 roku p.n.e. W Polsce konopie są znane od tysiąca lat.
Odmiana siewna była uprawiana głównie na włókno otrzymywane z łodyg, z którego wyrabiano sznury, liny,
worki, a nawet przędziwo tekstylne. Nasiona wykorzystywano do tłoczenia oleju. Na konopnych płótnach
malowano obrazy, używał ich m. in. van Gogh. Znane były również narkotyczne właściwości tej rośliny.
Odmianę indyjską (Cannabis indica) wykorzystywano od starożytności do wytwarzania haszyszu. Po
skolonizowaniu Indii przez Wielką Brytanię wzrosło w Europie zainteresowanie narkotycznym, a także
leczniczym działaniem konopi. Rozważano również możliwość zastosowania tej rośliny w medycynie. W 1839
została z powodzeniem użyta jako środek znieczulający przy bólach reumatycznych i bólach tężcowych.
Również angielska królowa Wiktoria stosowała konopie dla złagodzenia bólów menstruacyjnych.
Na kontynencie amerykańskim konopie zaczęły być uprawiane z tych samych powodów, co i w Europie.
Otrzymywano z nich mocne liny, żagle, worki, a z ich nasion – olej. Włókno konopne wykorzystywano również
do produkcji tkanin. Niewiele osób wie, że pierwsze LEVIS-y były sporządzone właśnie z konopi. Wykonywano z
nich również flagi amerykańskie. Zwyczaj palenia wysuszonej mieszanki kwiatostanu i liści rozpowszechnił się
najpierw w Meksyku, ale na początku XX wieku został przeniesiony do Stanów Zjednoczonych poprzez
imigrantów meksykańskich, którzy przywieźli również ze sobą meksykańską nazwę konopi - „marihuana”.
Początkowo Amerykanie, tak jak i reszta świata nic nie mieli przeciw konopiom. Co prawda na początku
dwudziestego wieku pojawiły się pierwsze lokalne zakazy na granicy z Meksykiem, ale skierowane one były
bardziej przeciw imigrantom latynoskim niż przeciw samej marihuanie. W okresie tzw. „prohibicji” nie zwracano
większej uwagi na marihuanę, ponieważ głównym celem ataków był wówczas alkohol, który obwiniano o
zepsucie moralne społeczeństwa amerykańskiego. Prohibicja poniosła jednak kompletne fiasko, a jedynym jej
efektem było powstanie potężnej mafii alkoholowej, która po zniesieniu zakazu dystrybucji alkoholu
przekształciła się w mafię narkotykową. Wówczas to przyczyn degradacji moralnej zaczęto upatrywać w
narkotykach. Równocześnie w tym czasie rozwijało się coraz bardziej przemysłowe wykorzystanie włókna
konopnego, które znajdowało wciąż nowe zastosowania, m. in. podjęto zaawansowane próby przemysłowego
wykorzystania tych włókien do produkcji papieru. Rezultaty były zachęcające. Pewną przeszkodą w masowym
wykorzystaniu były trudności w pozyskiwaniu oraz obróbce włókna, ale i z tym sobie poradzono, wynajdując
bardzo skuteczne maszyny przyspieszające przetwarzanie konopi. W połowie lat 30-tych zaczęto wiązać z tą
rośliną duże nadzieje. Np. magazyn „POPULAR MECHANICS” przewidywał, że wkrótce uprawa konopi przyniesie
miliardowe zyski oraz stworzy szansę na duży wzrost zatrudnienia, ponieważ będzie się z konopi produkować
wiele różnych rzeczy. W 1937 roku wynaleziono maszynę, która dla konopi była tym, czym dla bawełny
„odziarniarka”2. Maszyna ta w sposób rewolucyjny przyspieszyła i powiększyła produkcję, oraz znacznie
obniżyła jej koszty.
Niestety, w dwa miesiące po wynalezieniu tej maszyny wprowadzono w USA zakaz uprawy konopi, poprzedzony
kampanią na niespotykaną dotąd skalę, do której wykorzystano wszystkie środki masowego przekazu. Główną
sprężyną tej kampanii był ówczesny szef Federalnego Biura do Spraw Narkotyków Harry J. Anslinger, który
pełniąc swą funkcje przez ponad 30 lat (1930 - 1962) stworzył prawdziwe biurokratyczne imperium. Człowiek
ten nazywał marihuanę „zabójczym zielskiem”, „zabójcą młodości”, „rośliną z piekła rodem” i twierdził, że
„palenie prowadzi do aktów przemocy i do utraty zdrowia psychicznego”. To on przekonał Kongres Stanów
Zjednoczonych o konieczności zakazu uprawy konopi, wygłaszając tam przemówienie o rasistowskim
wydźwięku, w którym stwierdził, że „palenie marihuany propagują murzyni, Meksykanie i niektóre kręgi
artystyczne”. Za przykład podał przypadek młodego latynosa, który zabił siekierą matkę, ojca, siostrę i dwóch
braci, przypisując jego czyn wpływowi marihuany. Niestety, całkowicie pominął fakt, że ów człowiek był chory
psychicznie i został zamknięty w zakładzie dla umysłowo chorych.
Dodatkowym nieuczciwym chwytem było to, że w antykonopnej kampanii używano zwykle obcojęzycznej nazwy
„marijuana”, która wielu Amerykanom zupełnie nie kojarzyła się z anglojęzyczną nazwą „hemp” (konopie)3.
Zmienione w 1937 roku prawo przewidywało wysokie kary już za sam fakt posiadania marihuany. Pierwszą
osobą skazaną w związku z nową ustawą antynarkotykową był 50-letni mieszkaniec Denver, który za
posiadanie konopi dostał 4 lata ciężkich robót. Sędzia w uzasadnieniu wyroku stwierdził: „Marihuana jest
najgorszym narkotykiem, pod wpływem którego ludzie przemieniają się w bestie”. Jednocześnie nasilono
kampanię przeciw marihuanie, stosując bardzo prymitywne hasła, np. „jeżeli zapalisz, to dostajesz kręćka i
zaczynasz szaleć”, „jeżeli zapalisz pierwszego papierosa będzie to pierwszy krok do samobójstwa”, „najpierw
palisz a potem zabijasz”, „marihuana sprzyja rozwiązłości seksualnej i jest przyczyną demoralizacji
amerykańskiego społeczeństwa”. W czasopismach publikowano opowieści o ludziach, którzy palili marihuanę i
dopuścili się potem okropnych czynów. Propaganda przeciw konopiom okazała się niezwykle skuteczna zgodnie
z zasadą, która głosi, że każda informacja powtórzona co najmniej 50 razy staje się prawdą.
Nagły zwrot w skierowanej przeciw konopiom polityce amerykańskiej nastąpił w 5 lat po wprowadzeniu zakazu
ich uprawy, kiedy to amerykańskiej armii, biorącej wówczas udział w II Wojnie Światowej, zaczął dokuczać brak
lin. Wtedy to rząd zaczął zachęcać farmerów do uprawy „diabelskiej rośliny” dla potrzeb wojska. Pojawiły się
hasła „konopie na liny cumownicze”, „konopie do wielokrążków”, „konopie na buty dla amerykańskich
żołnierzy”. Marihuana wróciła więc do łask, chociaż niektórzy dostrzegali w tym hipokryzję władzy. Jednak pod
koniec wojny zapotrzebowanie na konopie się zmniejszyło i wtedy znowu wydano wojnę marihuanie.
Trzeba przyznać, że nie wszyscy Amerykanie ulegli antykonopnej propagandzie. Burmistrz Nowego Jorku
Fiorello La Guardia nie podzielał opinii ogółu na temat narkotyku, uważał również, że nie można stanowić praw,
których nie da się potem wyegzekwować. Odnosił się ze sceptycyzmem do rządowych zapewnień, że
przestępczość wśród nieletnich jest spowodowana paleniem marihuany. Z inicjatywy La Guardii powstał zespół
badawczy, w skład którego wchodziło 31 naukowców z różnych dziedzin. Mieli oni określić zagrożenia związane
z paleniem marihuany. Badania trwały 6 lat, obejmując zarówno zagadnienia medyczne jak i socjologiczne.
Komisja La Guardii ustaliła, że palenie marihuany nie prowadzi do powstania niekontrolowanych popędów
seksualnych i nie narusza podstawowych struktur osobowości. Opublikowany w 1944 roku raport komisji punkt
po punkcie podważał opinie głoszone przez Harrego Anslingera. Anslinger był wściekły. Użył wszystkich swoich
wpływów w mediach by zdyskredytować raport. Ograniczył też owym naukowcom dostęp do marihuany, co
uniemożliwiło kontynuowanie badań. Nakazał także inwigilację zwolenników konopi.
W latach powojennych, kiedy to zaczęły się badania „działalności antyamerykańskiej” i polowania na
komunistów, doszły jeszcze nowe argumenty przeciw marihuanie. Ta diabelska roślina, mówiono, jest
dostarczana do Ameryki przez komunistów, którzy chcą w ten sposób osłabić amerykańskie społeczeństwo.
Walka z tym narkotykiem jest więc sprawą bezpieczeństwa państwa. Doprowadziło to ustanowienia w 1951
roku ostrzejszych kar za posiadanie narkotyku.
W roku 1956 prezydent Eisenhower podpisał ustawę wprowadzającą jeszcze surowsze kary. Za posiadanie tylko
jednego „joint-a” z marihuaną groziło od 2 do 10 lat więzienia, a za handel można było dostać 50 lat (w
niektórych stanach nawet dożywocie). Równocześnie propagowano nowe hasło: palenie marihuany prowadzi
nieuchronnie do zażywania heroiny.
Rząd Stanów Zjednoczonych zainicjował także serię obrad w ONZ-cie, która miała na celu wprowadzenie zakazu
uprawy konopi na całym świecie. Znamienne były przy tym oświadczenia przedstawicieli rządu USA, że żaden
kraj nie otrzyma pomocy od Stanów Zjednoczonych, jeśli nie wprowadzi zakazu uprawy marihuany. Działania
amerykańskie były nad wyraz skuteczne. Przeważająca większość krajów (ponad sto) wprowadziła zakaz
uprawy tej rośliny. Jednocześnie szefowie światowych mafii zacierali ręce z radości. Cena marihuany
przekroczyła cenę złota.
Richard Nixon chciał uchodzić za najbardziej nieprzejednanego obrońcę prawa z wszystkich dotychczasowych
prezydentów USA. Powołał więc komisję pod przewodnictwem Raymonda P. Shafera, która miała zbadać
szkodliwość marihuany. Liczył na to, że komisja uwiarygodni jego antynarkotykową politykę. Opublikowany w
1972 roku raport był jednak zupełnie inny. Komisja wyraziła przekonanie, że „nie należy traktować w
kategoriach przestępstwa ani używania, ani posiadania marihuany na prywatny użytek”. Uzasadniano to tym,
że „ludzie, którzy dopuszczają się eksperymentów na sobie samych nie powinni być z tego powodu karani”.
Raport dalej stwierdzał: „Zażywanie marihuany samo w sobie nie powoduje wzrostu przestępczości”. Ponadto
komisja zwróciła uwagę na to, że prawo jest wybiórcze i policjanci podejmując decyzje o aresztowaniu
posługują się zwykle dodatkowymi kryteriami, jak wygląd, kolor skóry lub przekonania polityczne.
Po opublikowaniu raportu Nixon nie krył swojego oburzenia. Podobno nawet nie czytał tego dokumentu tylko od
razu wrzucił go do kosza. Postąpił wbrew zaleceniom komisji i wydał marihuanie totalną wojnę. Walkę z
narkotykami powierzył nowo utworzonej super agendzie DEA (Drag Enforcement Administration).
W latach siedemdziesiątych, zapewne w jakimś stopniu pod wpływem ruchu hippisów, w społeczeństwie
amerykańskim zaczęły się coraz częściej pojawiać głosy na rzecz legalizacji posiadania konopi do użytku
osobistego. Twierdzono, że istniejące restrykcje są zaprzeczeniem wolności, którą zawsze tak bardzo chlubiła
się Ameryka. Palenie marihuany nikomu nie szkodzi, mówiono, a za to sprawia przyjemność. Za co więc wsadza
się ludzi do więzienia na długie lata? Twierdzono również, że działania organów ścigania mają znamiona
rasizmu, ponieważ często przymyka się oczy na łamanie zakazu posiadania narkotyków przez białych,
natomiast bezlitośnie egzekwuje się prawo wobec kolorowych. Wówczas to powstał ruch na rzecz legalizacji
marihuany. Symbolem walki o tę sprawę stał się działacz polityczny John Sinclaire skazany na 10 lat więzienia
za wypalenie 2 joint-ów. John Lennon na jego cześć skomponował piosenkę.
Pod wpływem takich głosów w 1973 roku stan Oregon jako jedyny zalegalizował posiadanie marihuany. Po
pięciu latach badań nie stwierdzono wzrostu spożycia narkotyku w tym stanie. Za przykładem Oregonu poszło
więc 10 kolejnych stanów.
Pewna odwilż w całych Stanach nastąpiła z inicjatywy prezydenta Jimmy Cartera, który publicznie opowiedział
się za legalizacją posiadania konopi. Jednak nie trwało to zbyt długo, bo wkrótce doradca prezydenta do spraw
narkotyków został oskarżony o zażywanie kokainy. Sprawę rozdmuchały środki masowego przekazu. Prezydent
J. Carter zdał sobie wtedy sprawę, że jego propozycje dekryminalizacji narkotyku nie mają w kongresie żadnych
szans i całkowicie się z tego wycofał.
Wszyscy późniejsi prezydenci popierali walkę z marihuaną, przeznaczając na ten cel coraz więcej pieniędzy. Np.
w latach 1948-1963 na walkę z marihuaną wydano tylko 1,5 miliarda dolarów, za to w latach 1980-1998
wydano na ten cel aż 214,7 miliarda dolarów. Tylko za prezydentury Billa Clintona aresztowano za posiadanie
tej rośliny 3 miliony osób.
Do tej pory nic się nie zmieniło w sprawie konopi. Większość krajów utrzymała zakaz ich uprawy. Niektóre
dopuszczają uprawę tej rośliny tylko w bardzo w ograniczonym zakresie, np. do produkcji papieru. Tylko w
nielicznych krajach hodowla konopi jest dozwolona, np. w Chinach, które zresztą nigdy nie zakazały ich uprawy.
W Europie ewenementem jest Holandia, w której dozwolone jest zarówno posiadanie marihuany jak i handel
tym narkotykiem.
Czy warto uprawiać konopie?
Rzadko która roślina jest tak łatwa w uprawie i jednocześnie ma tak szerokie zastosowania jak konopie. Nie ma
specjalnych wymagań klimatycznych, rośnie prawie na każdej glebie i jest bardzo odporna na działanie różnych
szkodników, co czyni zbędnym stosowanie środków ochrony roślin (pestycydów).
Ziarno konopne jest źródłem białka i oleju, który może być użyty zarówno do celów przemysłowych jak i
spożywczych. Nie ma bowiem w ziarnie narkotyku, zawiera ono za to substancje zmniejszające poziom
cholesterolu we krwi.
Włókno konopi może mieć wiele zastosowań, od wspomnianej już produkcji sznurów i lin, poprzez bardzo
twarde i mocne płyty paździerzowe nadające się do produkcji mebli, aż do przemysłowego alkoholu
napędzającego ekologiczne silniki spalinowe. Z konopi można również otrzymać bardzo mocne tkaniny,
nadające się nie tylko na worki czy żagle, ale również na bardzo wytrzymałe ubrania. Dżinsy z włókna
konopnego są dziesięć razy mocniejsze od tych, które dziś można kupić w sklepach. Nie przecierają się one
przez wiele lat używania i można je prać więcej niż sto razy.
Jednak największe korzyści przynosi użycie konopi do produkcji papieru. Można w ten sposób uzyskać papier
doskonałej jakości, porównywalnej z jakością papieru drzewnego, przy znacznie mniejszym koszcie. Ponadto
produkcja papieru konopnego nie wymaga tylu dodatkowych substancji chemicznych co produkcja papieru
drzewnego. Włókno konopne może również wspomagać odzyskiwanie papieru z makulatury (recycling).
Wiadomo, że po kilku cyklach wytrzymałość takiego papieru znacznie spada. Dodatek konopi bardzo wzmacnia
tego rodzaju papier4.
Oprócz korzyści ekonomicznych uzyskuje się niewymierne korzyści ekologiczne, ponieważ chroni się w ten
sposób lasy. Niestety, główny powód wycinania lasów to papier. Zużycie drewna przy produkcji mebli czy w
budownictwie jest dużo mniejsze. Na papier zużywa się rocznie setki milionów ton drewna. Tylko niedzielne
wydania gazet i magazynów wymagają ścięcia drzew z jednego, dużego, lasu. Tak więc dzień w dzień, rok w
rok, ubywa nam drzew, a aby je odtworzyć potrzeba kilkudziesięciu, a w przypadku niektórych gatunków -
nawet kilkuset lat. Konopie rosną tylko 120 dni.
Dziura ozonowa, pogłębiający się efekt cieplarniany to sprawy, które powinny zaniepokoić wszystkich. To
paradoksalne, ale wprowadza się coraz więcej dwutlenku węgla do atmosfery i równocześnie wycina się coraz
więcej lasów, które ten dwutlenek węgla mogłyby zamienić z powrotem na tlen. Coraz łagodniejsze zimy,
topnienie lodów w okolicach podbiegunowych, zaburzenia pogody, huragany, gwałtowne ulewy, podczas których
na ziemię w ciągu dwóch godzin spada więcej deszczu niż normalnie w ciągu miesiąca – to dowody na to, że
człowiek naruszył równowagę ekosystemu. Jeszcze jest trochę czasu, aby to naprawić. Ale czy ci, którzy kierują
światem, wezmą to pod uwagę?
Konopie – zabójca czy lekarz?
Substancje psychoaktywne zawarte w konopiach noszą skrótową nazwę THC (delta-9, delta-6 i delta-1-
tetrahydrokannabinol). Wszystkie wymienione poprzednio odmiany tej rośliny zawierają ten narkotyk.
Największa jego zawartość jest w kwiatostanie, występuje on również w liściach i w łodygach. Nasiona konopne
są od niego wolne.
Wysuszona żywica z żeńskiego kwiatostanu konopi indyjskich nosi nazwę haszyszu i jest używana od dawna,
zwłaszcza w krajach muzułmańskich. Wysuszone kwiaty z dodatkiem liści i łodygi różnych odmian5, to
popularna marihuana, którą można palić w postaci skręta, joint-a, lub używając specjalnej fajki z filtrem
wodnym zwanej bongo. Marihuanę można również spożywać w postaci nalewki czy dodatku do różnych potraw.
Jak działa marihuana, czy szkodzi czy leczy? W dwudziestym wieku przeprowadzono szereg badań naukowych.
Wspomniany już zespół badawczy La Guardii nie wykazał szkodliwości tej rośliny. Również raport komisji
powołanej przez Nixona, całkowicie zaprzeczył obiegowym opiniom na temat konopi. Jednak nie wszystkie
badania naukowe były rzetelne. Np. już w drugiej połowie lat trzydziestych znaleźli się naukowcy popierający
antykonopną krucjatę, którzy głosili, że marihuana popycha ludzi do zbrodni i powoduje zmiany w
funkcjonowaniu mózgu. Te badania były jednak naciągane, ponieważ opierano je tylko na retrospektywnych
spekulacjach. Obywały się one tak, że np. wyszukiwano pośród przestępców tych, którzy palili marihuanę, a
następnie twierdzono, że to marihuana spowodowała te przestępstwa. Inny przykład nierzetelnych badań
polegał na wyszukiwaniu ucznia, którego wyniki w szkole zaczęły się pogarszać i który palił marihuanę. Gdy
znaleziono takiego ucznia, natychmiast przypisywano pogorszenie wyników paleniu marihuany, nie biorąc pod
uwagę, że mogło być odwrotnie, tzn., że to złe wyniki w nauce mogły spowodować sięgnięcie po narkotyk.
Naukowcy amerykańscy do dnia dzisiejszego mają problemy z przeprowadzeniem rzetelnych badań, ponieważ
za każdym razem muszą mieć zezwolenie na takie badania i na związaną z nimi kontrolowaną uprawę konopi.
Jeżeli jakiś uczony występuje o zgodę na badania szkodliwości marihuany to zwykle taką zgodę dostaje dość
szybko i oprócz tego może jeszcze liczyć na rządowe dotacje. Jeśli tematem badań są lecznicze właściwości tej
rośliny, to wówczas długo czeka na pozwolenie, a jeśli je wreszcie dostanie, to na nic innego już liczyć nie
może, nawet na firmy farmaceutyczne, które zwykle nie chcą finansować takich badań.
Tylko te kraje, które nie stosują restrykcyjnej polityki wobec konopi, popierają badania mające na celu
wykorzystanie konopi do celów leczniczych czy przemysłowych. W Europie takim krajem jest Holandia, która już
wydała dużo pieniędzy na ten cel. Np. w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych rząd holenderski przeznaczył
piętnaście milionów dolarów na wyhodowanie beznarkotykowej odmiany konopi. Udało się w końcu taką
odmianę uzyskać. Zawartość THC jest niewielka i próby palenia takiej rośliny kończą się bez efektu. Duże dawki
powodują tylko ból głowy, nic więcej. Niestety, zarówno rząd Stanów Zjednoczonych, jak i rządy innych krajów
które zakazały uprawy konopi, z niezrozumiałych względów nie zezwalają na uprawę tej odmiany.
Wyniki rzetelnych badań wskazują, że konopie mają właściwości lecznicze i mogą służyć do produkcji
skutecznych lekarstw. Marihuana pomaga w leczeniu astmy, miażdżycy, kurczów mięśni, bezsenności. Może być
stosowana jako łagodny środek przeciwbólowy. THC zawarty w konopiach zmniejsza ciśnienie śródgałkowe oka,
jest więc przydatny w leczeniu jaskry. Marihuana zapobiega również mdłościom i wymiotom, zwłaszcza wtedy
gdy są one skutkiem ubocznym chemioterapii. Pomaga również zwalczać dolegliwości typowe dla chorych na
AIDS. Najnowsze badania wykazują, że podana w małych dawkach i w odpowiedni sposób nie szkodzi, a
przeciwnie – stymuluje ośrodki pamięci w mózgu usprawniając proces uczenia się. Szkodliwe jest tylko
nadużywanie marihuany. Nie powinny jej również używać dzieci, kobiety w ciąży i kierowcy. Długotrwałe
palenie w dużych ilościach może, podobnie jak palenie papierosów, prowadzić do chronicznych chorób górnych
dróg oddechowych, jak nieżyt, zapalenie oskrzeli, itp., dlatego można powiedzieć, iż jest to najgorszy sposób
przyjmowania tej substancji.
Działanie marihuany zależy w pewnym stopniu od psychiki przyjmującego ten narkotyk. Zwykle jest to działanie
rekreacyjne, sedatywne (uspokajające), czasem lekko nasenne. Najczęściej opisywane efekty działania to:
zwiększone poczucie humoru, euforia, empatia, poczucie jedności ze światem, wyczulenie zmysłów dotyku,
smaku i słuchu. Większe dawki mogą powodować spowolnienie reakcji, zaburzenia w odczuwaniu mijającego
czasu, kłopoty z pamięcią krótkoterminową oraz lekkie halucynacje. Do rzadko spotykanych objawów
występujących w przypadku umiarkowanego przedawkowania należą: złe samopoczucie, nudności, zawroty
głowy, zaburzenia widzenia i słyszenia, drżenie mięśni, palpitacje serca, utrata kontroli nad własnym ciałem,
itp. Duże przedawkowanie może prowadzić nawet do śmierci. Dawka śmiertelna to około 3,5 kilograma
szczytów roślin wypalonych lub zjedzonych w czasie 24 godzin6.
Zewnętrzne objawy rozpoznawcze, po których można się zorientować, że spożyto lub wypalono marihuanę to
rozszerzenie naczyń, zwłaszcza gałek ocznych (przekrwione oczy), stan głębokiego zamyślenia, lub duże
rozbawienie.
Jeśli chodzi o wpływ marihuany na zachowanie się człowieka, to najbardziej rzetelne obserwacje można
poczynić w Holandii, gdzie użycie tego „miękkiego” narkotyku jest dozwolone. Ciekawe, że wprowadzenie
takiego prawa nie spowodowało w ogóle wzrostu zainteresowania marihuaną. Nie zaobserwowano również
wzrostu przestępczości, ani niczego innego, co mogłoby świadczyć o zgubnym wpływie tego środka na
społeczeństwo. Przeciwnie, w USA bardzo często uczniowie strzelają do nauczycieli, zdarza się to również w
innych krajach Europy Zachodniej. Nawet w Polsce były przypadki rzucania się uczennicy z nożem na
koleżankę, nauczycielki z nożem na ucznia czy studenta z siekierą na wykładowcę. Czy ktoś jednak słyszał o
takich przypadkach w Holandii?
Dokładne badania wykazały, że marihuana nie wywołuje uzależnienia fizjologicznego, tj. zaprzestanie
przyjmowania narkotyku nie powoduje skutków ubocznych określanych potocznie mianem „zespołu
odstawienia”, z jakim mamy do czynienia np. przy odstawieniu heroiny, kokainy, alkoholu, nikotyny czy innych
narkotyków. Rzadko zdarzają się przypadki lekkiego uzależnienia psychicznego. Większość osób, które
stosowały marihuanę twierdzi, że mogą ją odstawić na długie miesiące czy lata, bez odczuwania jakiejkolwiek
potrzeby jej użycia.
Podsumowując należy stwierdzić, że marihuana na ogół nie prowadzi do uzależnienia, a jeśli nawet niektórych
uzależnia, to na pewno nie więcej niż papieros. Za to wprowadza ludzi w pogodny nastrój. Nie ma tu miejsca na
stany, które jej przypisywali przywódcy antykonopnej krucjaty. Już w starożytnych Indiach konopie były
niezwykle cenione, ponieważ pomagały dokonywać wglądu w siebie i uzyskiwać stan oświecenia. Do czasu
amerykańskiej krucjaty konopie były również dobrze traktowane w Polsce, czego mamy przykłady w literaturze,
bo to już przecież pan Zagłoba wychwalał zalety konopnego oleum7. Teraz okazuje się, że marihuana może
służyć również do produkcji skutecznych lekarstw.
W świetle przedstawionych faktów wydaje się zupełnie niezrozumiałe, dlaczego wywołano w USA histerię,
skierowaną przeciw jednej roślinie, której nazwa brzmi konopie, skoro ta roślina ma tyle pożytecznych
zastosowań, dzięki której można uratować lasy i ochronić środowisko naturalne przed dewastacją, a której
szkodliwość jest niewielka. Dlaczego zakazano jej uprawy, pozwalając równocześnie na uprawę innej rośliny,
zwanej tytoniem, która służy tylko do jednego celu jako używka i która wywołuje w dodatku choroby serca i
raka płuc. Dlaczego wywierano naciski na inne kraje, doprowadzając do zakazu uprawy tej pierwszej rośliny
niemal na całym świecie? Co się kryje za tym kolejnym przykładem hipokryzji rządu Stanów Zjednoczonych?
Dlaczego stało się to, co się stało?
Dlaczego w drugiej połowie lat trzydziestych dwudziestego wieku rozpętano krucjatę przeciw marihuanie, skoro
równocześnie w tym czasie wiązano z konopiami wielkie nadzieje, spodziewano się miliardowych zysków?
Dlaczego zakaz uprawy konopi wprowadzono dwa miesiące po wynalezieniu wspaniałej maszyny do ich obróbki,
która pozwalała na wielokrotne obniżenie kosztów produkcji?
O co tu chodzi? Możemy się tylko domyślać. Mądrość narodów głosi, że jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi
o pieniądze. Lata trzydzieste ubiegłego wieku to okres dynamicznego rozwoju przemysłu chemicznego.
Powstawały na świecie koncerny chemiczne, które przygotowywały się do masowej produkcji tworzyw
sztucznych i tkanin syntetycznych. W Stanach Zjednoczonych wiodącą rolę odgrywały wielkie zakłady
chemiczne, kontrolowane przez znaną francuską rodzinę Du Pont8, które właśnie przygotowywały się do
masowej produkcji nylonu. Du Pont promował nylon jak tylko mógł, ponieważ planował robić z niego niemal
wszystko. Nylon miał być wielkim przebojem, Du Pont reklamował go jako „syntetyczny len” czy „syntetyczne
konopie”. Potentaci przemysłu chemicznego perspektywę masowej produkcji tkanin konopnych uważali za duże
zagrożenie dla potencjalnych zysków z wytwarzania włókien sztucznych, zwłaszcza wobec wynalezienia
rewelacyjnej maszyny do przetwarzania konopi. Producenci drewna bali się plajty z powodu możliwości
przestawienia się na papier konopny, a właściciele fabryk chemicznych obawiali się też spadku sprzedaży
chemikaliów potrzebnych do produkcji papieru z drewna, a zbędnych przy wytwarzaniu papieru konopnego.
Z przedstawionych faktów wynika, że Du Pont mógł być osobiście zainteresowany w tym, aby w trosce o
zabezpieczenie popytu na nylon, nie dopuścić do masowego wykorzystania konopi. Ten potentat chemiczny był
powiązany ze swoim bankierem, prezesem jednego z największych banków w Ameryce, Andrew Mellonem,
który mu pożyczał miliony dolarów. Mellon był w swoim czasie także ministrem skarbu USA. To on powołał na
stanowisko Pełnomocnika Rządu do Spraw Narkotyków Harrego J. Anslingera, który bardziej niż ktokolwiek
domagał się wprowadzenia zakazu uprawy konopi. To właśnie Anslinger, już jako szef Federalnego Biura do
Spraw Narkotyków, rozpętał później krucjatę przeciw konopiom i swoimi wystąpieniami w Kongresie
doprowadził do zakazu jej uprawy. Mellon był nie tylko jego szefem. Anslinger był bowiem mężem bratanicy
Mellona. A więc wszystko zaczyna tworzyć logiczną całość.
Zatem wydaje się być bardzo prawdopodobne przypuszczenie, że to koncerny chemiczne doprowadziły do
ustanowienia zakazu uprawy konopi, aby pozbyć się konkurencji. Właściciele tych koncernów wiedzieli dobrze,
kto zagraża ich produktom nafaszerowanym chemikaliami i usunęli ich z drogi.
Ciekawe, że do dzisiejszego dnia stanowisko Stanów Zjednoczonych w sprawie konopi nie zmieniło się ani na
jotę, mimo wyhodowania beznarkotykowej odmiany tej rośliny. To również świadczy samo za siebie. Zresztą
trudno spodziewać się, że prezydent G. W. Bush będzie chciał dbać o środowisko i ratować lasy, jeśli wycofał się
z układu z Kioto o ograniczeniu emisji dwutlenku węgla do atmosfery. Może inne kraje jednak postąpią inaczej.
Jedna Holandia to stanowczo za mało. A może następna będzie Australia?
1 Niniejszy tekst został zainspirowany przez dwa filmy: film australijski - „Plon wart milion dolarów”, reż.
Barbara A. Chobocky i Michael Cordell, 1996 i film kanadyjski - „Trawka”, reż. Ron Mann, 1999. Niektóre
informacje zawarte w tekście, zwłaszcza na temat pewnych wydarzeń historycznych a także dotyczące pewnych
wartości liczbowych, zostały zaczerpnięte z tych filmów. Autor niniejszego tekstu nie jest ani zwolennikiem
narkotyków ani przeciwnikiem Stanów Zjednoczonych, ale czasami trzeba dać świadectwo prawdzie na przekór
obiegowym opiniom, zwłaszcza gdy chodzi o dobro naszej Matki Ziemi, a tym samym dobro nas wszystkich.
2 Po wynalezieniu tej maszyny ceny wyrobów bawełnianych spadły tak znacznie, że wyroby te przestały być
towarem luksusowym i stały się dostępne nawet dla uboższej części społeczeństwa.
3 Ten zabieg zaowocował również w Polsce. Do dziś wielu Polaków nie wie czym naprawdę jest marihuana.
Nawet Słownik Wyrazów Obcych PWN z 1996 roku i później wydane słowniki komputerowe pod hasłem
„marihuana” podają: „meksykańska odmiana haszyszu”. Jest to nieprawda, ponieważ haszysz to wysuszona
żywica z żeńskiego kwiatostanu konopi indyjskich, a marihuana to wywodząca się z języka hiszpańskiego
meksykańska nazwa konopi, których susz pali się w papierosach. Poza tym nie istnieje żadna odrębna
meksykańska odmiana, wszystkie odmiany konopi zostały do Ameryki przywiezione, a przed odkryciem
amerykańskiego kontynentu nie było tam żadnych konopi.
4 Dodawanie włókna konopnego do papieru z makulatury stosuje się w Holandii.
5 Ponieważ wszystkie naturalne, nie wyhodowane sztucznie odmiany mają THC, więc wszystkimi można się
narkotyzować. Najlepsza jest odmiana indyjska, ale najbardziej rozpowszechnione są konopie siewne (Cannabis
sativa).
6 Taka ilość konopi, potrzebna do zatrucia śmiertelnego, wydaje się być bardzo duża. Dane na temat dawki
śmiertelnej zaczerpnięto z Multimedialnej Encyklopedii Powszechnej, edycja 2002, hasło „marihuana”.
7 W Polsce, w czasach gdy uprawa konopi nie była zakazana o narkomanii konopnej w ogóle się nie słyszało.
8 Hipotezy dotyczące roli, jaką w sprawie konopi miała odegrać rodzina Du Pont, oraz informacje na temat jej
powiązań z Andrew Mellonem i Harry Anslingerem zaczerpnięto z filmu australijskiego „Plon wart milion
dolarów”, reż. Barbara A. Chobocky i Michael Cordell, 1996. Są to jednak tylko przypuszczenia, nie poparte, jak
dotychczas, żadnymi dowodami.