O anarchizmie
Anarchizm - najczęściej zadawane pytania
Platforma programowa anarcho-syndykalistów
Anarchia - chaos czy najszerwsza forma demokracji?
Nauka i anarchizm - Piotr Kropotkin
(krótka) DEKLARACJA IDEOWA FEDERACJI ANARCHISTYCZNEJ
Więcej tekstów o anarchizmie możecie znaleść na stronach internetowych różnych grup.
Wyraz anarchia pochodzi z greckiego i oznacza: bez rządu, stan narodu, który swym
życiem społecznym kieruje sam, bez ustanowionej władzy, bez rządu.
Zanim cały szereg myślicieli i uczonych uznał podobną organizację za możliwą i
pożądaną, zanim takowa organizacja została przyjęta za cel przez stronnictwo
społeczne, które stało się jednym z najważniejszych czynników w obecnej walce o
oswobodzenie ludzkości - wyraz anarchia był powszechnie używany w znaczeniu
nieporządku, zamieszania; nawet dziś jeszcze jest on często używany w tym znaczeniu
przez ludzi nieuświadomionych, a także przez naszych przeciwników, którzy są
zainteresowani ukryciem prawdy.
Nie będziemy się wdawali w rozprawy filologiczne, ponieważ kwestia ta nie jest
bynajmniej kwestią filologiczną, lecz historyczną.
1
W pospolitym znaczeniu wyrazu anarchia nie można nie uznać i jego prawdziwego
objaśnienia etymologicznego: pochodzenie jego zawdzięczamy temu przesądowi, że
rząd jest niezbędnym organem życia społecznego i że przeto społeczeństwo bez rządu
musi stać się ofiarą nieładu, chwiejąc się miedzy wszechwładztwem jednych i ślepą
zemstą drugich.
Istnienie tego przesądu i jego wpływ na znaczenie, jakie masy nadały wyrazowi anarchia
-jest łatwe do wytłumaczenia.
Jak wszystkie zwierzęta człowiek się przystosowuje z przyzwyczajenia do warunków,
wśród których żyje i nabyte przyzwyczajenia przekazuje potomstwu przez dziedziczność.
Urodzony i żyjący w poddaństwie, potomek całych pokoleń niewolników człowiek, gdy
zaczął myśleć, wierzył że poddaństwu jest niezbędnym warunkiem życia: swoboda
wydawała mu się niemożliwą. Takim sposobem robotnik, którego płaca czyli zarobek w
ciągu bardzo długiego czasu była zależna od dobrej lub złej woli swego "pana" -
pracodawcy, który przyzwyczaja go uważać siebie za zależnego od "łaski" tych, którzy
posiadają ziemię i kapitał - zaczynał wierzyć w końcu, że pracodawca daje mu jeść; taki
robotnik nieświadomy mówił naiwnie: jakbym ja mógł żyć, gdyby panowie i bogacze
wcale nie istnieli?
Coś podobnego musiałby odczuwać człowiek, któremu od urodzenia krępowano nogi, w
taki jednak sposób, żeby się mógł trochę poruszać; mógłby on zacząć przypisywać
zdolność poruszania się tym właśnie więzom, które tylko zmniejszają i paraliżują energię
mięśni jego nóg.
Jeżeli do naturalnych skutków przyzwyczajenia dodamy wychowanie otrzymywane od
panów, księży, nauczycieli itd., którzy mają swój interes w tym, żeby nauczać, iż istnienie
rządu i panów jest konieczne, jeśli dodamy jeszcze wpływ sędziego i policjanta, którzy
usiłują zmusić do milczenia każdego, kto inaczej myśli i kto by chciał myśl swoją
upowszechnić, łatwo zrozumiemy wtedy, jakim sposobem w mało rozwiniętym umyśle
mas zakorzeniło się przekonanie o konieczności istnienia pana i rządu.
Wyobraźmy sobie, że człowiekowi o skrępowanych nogach, o którym mówiliśmy wyżej,
lekarz wykłada całą teorię i daje tysiące zręcznie ułożonych przykładów, żeby go
przekonać, iż nie mógłby on ani się poruszać ani żyć, gdyby miał nogi wolne; - wtedy
człowiek taki zacząłby ze wściekłością bronić swych więzów i uważałby za wrogów tych
ludzi, którzy by chcieli je rozciąć. Tak więc ponieważ uwierzono w konieczność istnienia
rządu, ponieważ przypuszczano, że bez rządu może być jedynie tylko nieład i
zamieszanie, naturalnym jest, że wyraz anarchia, który oznacza nieobecność rządu jest
rozumiany przez wielu także jako brak porządku.
W historii wyrazów znajdujemy niejeden przykład takiego faktu. W czasach i państwach,
kiedy naród uznawał za niezbędne istnienie władzy w ręku -jednej osoby (monarchii),
2
wyraz republika, który oznacza władzę większości, używany był w znaczeniu nieładu i
zamętu; dziś jeszcze spotykamy takie tłumaczenie tego wyrazu w gminnej mowie prawie
wszystkich krajów.
Zmieńmy ogólne przekonanie, przekonajmy społeczeństwo, że rząd nie tylko nie jest
potrzebny, lecz przeciwnie, niebezpieczny i szkodliwy, wtedy wyraz anarchia dlatego
właśnie iż oznacza nieobecność rządu, będzie dobrze zrozumiany przez wszystkich jako
porządek naturalny, zupełna harmonia potrzeb i interesów, zupełna wolność przy
zupełnej solidarności.
Mylnym-jest przekonanie, że anarchiści złą nazwę sobie obrali, ponieważ nazwa ta źle
jest rozumiana przez masy i podatna na fałszywe rozumienie. Błąd leży nie w wyrażeniu,
ale w samej rzeczy i trudność jaką napotykają anarchiści w propagowaniu swej idei nie
zależy od nazwy, jaką oni sobie nadali, lecz od faktu, że pojęcia ich naruszają zastarzałe
przesądy o znaczeniu rządu, a raczej, jak się zwykle mówi, państwa.
Zanim pójdziemy dalej, musimy dobrze sobie objaśnić ten ostatni wyraz, który według
mojego zdania jest przyczyną wielu nieporozumień.
I. JAK NALEŻY POJMOWAĆ WYRAZY: PAŃSTWO I RZĄD Anarchiści posługują się
zwykle wyrazem: państwo, chcąc oznaczyć zbiór instytucji politycznych, prawodawczych,
sądowych, wojennych, finansowych itd., za pomocą których odbiera się narodowi prawo
rządzenia własnymi sprawami, kierowania własnym postępowaniem, dbania o własne
bezpieczeństwo i oddaje się to prawo w ręce garstki ludzi, którzy czy to jako
przywłaszczyciele-uzurpatorzy, czy to jako wydelegowani, otrzymują moc zmuszania
narodu do stosowania się według nich, posługując się w tym celu przemocą.
W tym razie słowo: państwo oznacza rząd lub też pojęcie oderwane, niezależne od stanu
rzeczy których uosobieniem jest państwo: wyrażenia obalić państwo; społeczeństwo bez
państwa itd. odpowiadają w zupełności tej myśli, jaką anarchiści chcą wyrazić, kiedy
mówią o zburzeniu wszelkiej organizacji~ politycznej ugruntowanej na władzy i
wytworzeniu społeczeństwa z ludzi zupełnie wolnych i równych, społeczeństwa opartego
na harmonii interesów i na dobrowolnym współdziałaniu wszystkich dla zaspokojenia
potrzeb społecznych.
Tymczasem wyraz państwo używa się w wielu innych wypadkach i pociąga za sobą
pewne nieporozumienia, szczególnie gdy się ma do czynienia z ludźmi, którzy dzięki
smutnemu stanowisku społecznemu nie mieli czasu przyzwyczaić się do subtelności
języka naukowego lub też, co gorsza, z ludźmi złej woli, którym zależy na powikłaniu
sprawy lub złym zrozumieniu.
Tak na przykład wyraz państwo używa się w znaczeniu takiego społeczeństwa, takiego
zbiorowiska ludzi, złączonych na danym terytorium i stanowiących tak zwaną całość
moralną, niezależnie od sposobu ugrupowania jego członków i niezależnie od
3
stosunków, jakie między nimi panują; wyraz ten używa się jeszcze jako równoznacznik
wyrazu społeczeństwo.
Z powodu różnorodności w objaśnianiu wyrazu państwo, przeciwnicy anarchizmu wierzą
lub też udają, że wierzą iż anarchiści chcą obalenia każdego związku społecznego,
każdej zbiorowej pracy i starają się doprowadzić ludzi do odosobnienia lub do stanu
gorszego niż stan dzikości.
Pod wyrazem państwo rozumie się też wyższą administrację kraju, zarząd centralny
różniący się od zarządów prowincji i gmin; z tego też powodu niektórzy myślą, że
anarchiści chcą tylko decentralizacji terytorialnej, zostawiając nienaruszonym pierwiastek
rządowy i tym sposobem mieszają anarchizm z kantonalizmem i komunizmem.
Dla tych powodów myślimy, że lepiej jest jak najrzadziej używać wyrażenia: zniesienie
państwa i zamienić go innym wyraźniejszym i dokładniejszym: obalenie, zniesienie
rządu.
Powiedzieliśmy, że anarchia jest stanem społeczeństwa bez rządu.
Lecz czy usunięcie rządów jest możliwe? Czy ono jest pożądane? Czy możemy je
przewidzieć?
Zastanówmy się nad tym, co to jest rząd.
II. CO TO JEST RZĄD, JAK ON POWSTAŁ I ROZWIJAŁ SIĘ. DLA KOGO I DO CZEGO
JEST POTRZEBNY. Skłonność do metafizyki, która nie zważając na ciosy zadawane jej
przez nauki pozytywne jest jeszcze głęboko zakorzenioną w umysłach większości ludzi
współczesnych, sprawia że wiele osób pojmuje rząd jako istotę moralną, posiadającą
pewne przymioty rozsądku, sprawiedliwości, słuszności, niezależnie od jednostek,
wchodzących w skład rządu.
Dla nich rząd, a raczej państwo jest uosobieniem władzy społecznej, jest to
przedstawiciel interesów ogółu, jest to wyraz praw całego narodu, wynikających z
ograniczenia praw każdej jednostki. Ten sposób pojmowania rządu cieszy się poparciem
osób, którym chodzi o uratowanie zasady władzy i o to aby ona przetrwała pomimo
błędów i wad tych, którzy kolejno ją piastują.
Według nas rząd jest to zbiór rządzących; rządzący tj. królowie, prezydenci, ministrowie,
deputowani itd. Mają władzę ustanawiania praw, regulujących stosunki pomiędzy ludźmi
oraz czuwania nad ich wypełnianiem, wyznaczania i ściągania podatków, zmuszania do
służby wojskowej, sądzenia i karania wykraczających przeciw prawu, kontrolowania i
zatwierdzania umów prywatnych, obejmowania monopoli niektórych gałęzi produkcji,jako
też i niektórych urzędów publiczn.ych, popierania lub wzbraniania wymiany produktów,
do wypowiadania wojny lub zawierania pokoju z rządami innych krajów, do nadawania
4
lub odbierania praw itd. Rządzącyjednym słowem są to ci, którzy mają moc w większym
lub mnięjszym stopniu posługiwania się siłą społeczną czyli innymi słowy siłą fizyczną,
umysłową i ekonomiczną ogółu dla zmuszenia wszystkich do wykonywania ich voli. Moc
ta stanowi podhag naszego mniemania zasadę rządu, zasadę władzy.
Czy rząd ma jakąś raeję bytu?
Po co zrzekać się władzy rozstrzygania o naszej osobistej swobodzie, naszej własnej
inicjatywy narzecz kilku osobników? Po co dawać im możliwość owładnięcia-zgodnie lub
przeciw woli naszej - siłą ogótu i rozporządzania się nią podług ich upodobania? Czy są
oni wyjątkowo uzdolnieni, tak iż mogą słusznie na pozór zastąpić masy i myśleć o
interesach ludzi lepiej niż to potrafiliby sami zainteresowani? Czy oni są nieomylni i
nieprzekupni do tego stopnia, że można w ich ręce złożyć z zupełnym zaufaniem los
każdego z osobna i wszystkich razem?
A gdyby nawet egzystowali ludżie nieograniczonej dobroci i wiedzy, gdyby przypuścić
można (co zresztą nigdy się nie sprawdziło w historii), że władza rządzenia należałaby
do najzdolniejszych i nąjlepszych ludzi - posiadanie władzy nie zwiększyłoby ich
dobroczynnej mocy, przeciwnie skrępowałoby ją a nawet zniweczyło wskutek tego, że
byliby zmuszani zajmować się wielu sprawami, których nie rozumieją, a co ważniejsze,
zużywaliby wtedy większą część swej energii dla utrzymania się przy władzy, dla
zadowolenia swoich przyjaciół, dla utrzymania w karbach niezadowolonych i
poskramiania buntujących się.
Zresztą, czym są wszelkie rządy dobre czy złe, oświecone czy ciemne? Przez kogo są
one mianowane? Czy może powstaty one przez wojnę, zdobycie lub rewolucję? W takim
razie lud nie może mieć żadnej pewności, że rząd taki będzie miał na względzie jedynie
pożytek ogółu. Powstał taki rząd tylko drogą przywłaszczenia (uzurpacji) i poddani, o ile
są niezadowoleni, muszą użyć także przemocy aby zrzucić jarzmo. Może rząd jest
wybrany przezjakąś klasę lub stronnictwo? W takim razie wezmą górę interesy i idee
tego właśnie stronnictwa, gdy tymczasem interesy i wola innych zejdą na plan ostatni.
Ajeśli rządjest wybrany powszechnym głosowaniem? W takim raziejedynym jego
uzasadnieniem jest liczba, która przecież nie może być dowodem ani słuszności ani
sprawiedliwości ani uzdolnienia. Wybranymi będąci, którzy lepiej potrafią oszukać masy,
a mniejszość głosujących, która o jeden tylko głos może być mniejszą od większości,
będzie musiała ustąpić. A trzeba jeszcze mieć na względzie, że jak doświadczenie
wykazało, niemożliwym jest obmyślenie ta.kiego mechanizmu wyborczego, w którym
wybrani byliby rzeczywistymi przedstawicielami większości. Teorie, które starają się
tłumaczyć i usprawiedliwiać istnienie rządu są liczne i rozmaite. Wszystkie razem są
osnute na pojęciu, że ludzie mają interesy wprost przeciwne i żeby zmusić jednych do
szanowania interesów drugich potrzebnajest siła zewnętrzna, wyższa, która ustanawia i
nakazuje pewne prawidła postępowania mogące ustanowić pewną harmonię pomiędzy
przeciwnymi sobie interesami, siła, która by dawała każdemu najwięcęj zadowolenia,
przyjak najmniejszych ofiarach.
5
Jeżeli, mówiązwolennicy władzy, interesy, dążenia, życzenia jednego osobnika
sąprzeciwne interesom drugiego lub nawet interesom całego społeczeństwa, to kto ma
posiadać prawo i moc zmusić jednych do szanowania interesów drugich ludzi; kto będzie
mógł zabronić jednemu obywatelowi pogwałcić wolę ogółu? Swoboda każdej jednostki,
mówią oni, ogranicza się swobodą innych, lecz kto ustanowi te granice i kto zapewni ich
poszanowanie?
Naturalny antagonizm interesów i namiętności powoduje konieczność istnienia rządu,
jest on więc istotną racją bytu władzy, która stawia sobie za zadanie uspokajać
walczących i wyznaczać granice praw i obowiązków każdego członka społeczeństwa.
Taką jest teoria, lecz teorie mogą być słusznymi jedynie wtedy, gdy są oparte na faktach
i gdy dają ich wyjaśnienie, wiadomym jest jednak, że w ekonomi społecznej teorie często
bywają tworzone dla usprawiedliwienia pewnych faktów, a mianowicie dla obrony
przywilejów i ich uzasadnienia wobec tych, którzy właśnie są ofiarami tychże przywilejów.
Przyjrzyjmy się tedy faktom.
W ciągu całego biegu historii - tak jak i w chwili obecnej - rząd jest albo brutalną
przemocą, gwałtem, samowolą kilku jednostek nad masą lub też narzędziem
ustanowionym dla zapewnienia przewagi i przywilejów tych którzy za pomocą siły,
przebiegłości lub dziedzictwa zawładnęli wszystkimi środkami do życia, a w
szczególności ziemią i korzystają z takowych, żeby trzymać lud w niewoli i zmusić go do
pracowania na nich.
Są dwa sposoby ciemiężenia ludzi: bezpośredni za pomocą gwałtu, siły fizycznej, lub też
pośredni pozbawiając ich środków utrzymania i doprowadzając ich tym sposobem do
bezsilności. Pierwszy sposób jest pierwiastkiem władzy - przywilejem politycznym, drugi
jest pierwiastkiem przywileju ekonomicznego.
Można jeszcze uciskać ludzi działając na ich umysły lub uczucia, co stanowi władzę
religijną lub szkolną, lecz ponieważ rozum jest wytworem sił materialnych, kłamstwo i
instytucje ustanowione dla rozpowszechniania tego kłamstwa mają rację bytu o tyle tylko,
o ile są wynikiem przywilejów ekonomicznych i politycznych, środkiem do ich obrony i
utrwalenia.
W społeczeństwach pierwotnych, gdy ludność była nieliczną , a ustrój społeczny
nieskomplikowany, jeżeli jakaś okoliczność stawała na przeszkodzie wprowadzeniu. w
życie obyczajów i solidarności lub burzyła istniejące ustanawiając przewagę człowieka
nad człowiekiem, wtedy dwie władze, polityczna i ekonomiczna bywały złączone niekiedy
nawet w rękach jednego człowieka. Ci, którzy przy pomocy siły zwyciężyli, rozporządzają
się osobą i mieniem zwyciężonych, zmuszają ich do służenia, do pracowania i do
spełniania swej woli. Ludzie ci są jednocześnie właścicielami, pracodawcami, królami,
sędziami i katami.
6
Lecz w miarę rozwoju społeczeństwa, w miarę wzrostu jego potrzeb i coraz większego
powikłania stosunków społecznych, dłuższe trwanie takiego despotyzmu staje się
niemożliwe. Aby zapewnić bezpieczeństwo własne panujący zmuszeni są z jednej strony
do popierania klasy uprzywilejowanych lub też pewnej ilości osobników wspólnie
zainteresowanych w ich panowaniu, z drugiej zaś strony do pozostawienia każdemu
trudów znalezienia sobie środków do życia, zachowując sobie władzę wyższą, tj. prawo
jak największego wyzyskiwania ludności i możność zaspokajania władczej próżności. W
taki to sposób pod ochroną władzy, pod jej protekcji i do spółki z nią, a często nawet bez
jej wiedzy rozwija się własność prywatna, lub mówiąc inaczej klasa posiadaczy. Ci
ostatni powoli skupiają środki produkcji, prawdziwe źródła życia - rolnictwo, przemysł,
handel, itd., w końcu tworzą taką władzę, która w skutek wyższości swoich środków i
rozmaitości interesów, jakie obejmuje, zdobywa przewagę nad władzą polityczną, nad
rządem z którego robi powoli swojego żandarma. Zjawisko takie spotyka się nie raz w
historii. Ile razy w czasie najazdu, czy też jakiegoś wojennego przedsięwzięcia siłą
fizyczną, gwałt brał górę nad społeczeństwem, zwycięzcy zawsze dążyli do skupieniu w
swoim ręku władzy i własności. Lecz zawsze dla rządów konieczność zapewnienia sobie
poparcia klasy mającej potęgę, jak też wymagania produkcji, niemożliwość kontroli i
kierownictwa nad wszystkim, na nowo przywracały własność prywatną, niezgodę dwu
władz, a zarazem rzeczywistą zależność tych, co kiedyś posiadali władzę względem tych
którzy posiadają źródła władzy , to jest posiadaczy. Rząd staje się zawsze i nieodzownie
stróżem posiadaczy.
Lecz nigdy to zjawisko tak wyraźnie się nie zaznaczyło jak za naszych czasów. Rozwój
produkcji, ogromny rozrost handlu, nadmierna potęga, jaką pozyskał pieniądz oraz
wszystkie zmiany spowodowane przez odkrycie Ameryki, wynalezienie maszyny itp.,
zapewniły taką przewagę kapitalistom, że ci nie zadawalając się poparciem rządu,
zapragnęli by rząd wywodził się z ich własnego łona. Rząd, który wywodził swoje
pochodzenie od prawa zwycięstwa (od prawa boskiego, jak mówią monarchowie i ich
kapłani) o ile okoliczności czynią go zależnym od klasy kapitalistów, okazywał zwykle
pewną wyniosłość i pogardę dla swych dawnych wzbogaconych niewolników oraz
dążenie do niepodległości i przewagi. Chociaż rząd taki był rzeczywiście obrońcą i
2andarmem posiadaczy, lecz żandarmem, który ma się za coś wyższego i jest
aroganckim, jeżeli nie może ich obedrzeć i udusić przy pierwszej lepszej okazji. Klasa
kapitalistów pozbywa się tego rządu w sposób mniej lub bardziej gwałtowny, aby go
zastąpić przez rząd wybrany przez nią samą, ze swego łona podlegający jej kontroli i
zorganizowany specjalnie w celu obrony przeciw możliwym wymaganiom
wydziedziczonych. Stąd powstaje obecny system parlamentarny.
Dziś rząd, składający się z posiadaczy oraz ludzi im oddanych istnieje wyłącznie na
usługi posiadaczy i to do takiego stopnia, że najbogatsi z nich nie raczą nawet brać w
nim udziału. Rotszyld nie potrzebuje być ani ministrem ani deputowanym, wystarcza mu
mieć na swe usługi deputowanych i ministrów.
7
W wielu krajach proletariat jest dopuszczony w zasadzie w większym lub mniejszym
zakresie do udziału w wyborze rządu. Jest to ustępstwo ze strony burżuazji mające na
celu pozyskanie proletariatu dla walki przeciw władzy królewskiej lub arystokratycznej,
lub też dla odwiedzenia go od myśli wyzwolenia się, przez nadanie mu pozorów
panowania.
Czy burżuazja to przewidziała czy nie, dając ludowi prawo głosowania, pewnym jest, że
prawo to okazało się zwodniczym, mogącym jedynie utrwalić władzę burżuazji przez
wzbudzenie w najenergiczniejszej części proletariatu ułudnej nadziei dojścia do władzy.
Nawet przy powszechnym głosowaniu, powiedzmy raczej, zwłaszcza przy powszechnym
głosowaniu, rząd pozostał niewolnikiem i żandarmem burżuazji. Gdyby było inaczej,
gdyby rząd okazał się nieprzyjazny, gdyby "demokracja" mogła być czymś innym niż
sposobem oszukiwania ludu, burżuazja zagrożona w swych interesach przygotowałaby
się do powstania i użyłaby całej siły i całego wpływu, jaki jej daje posiadanie bogactw,
żeby zmusić rząd do pełnienia jedynie obowiązków sługi i żandarma. Wszędzie i zawsze,
niezależnie od nazwy, jaką przybiera rząd, niezależnie od tego, jakie jest jego
pochodzenie i organizacja- zasadniczą jego czynnością jest gnębienie i wyzyskiwanie
mas, bronienie ciemięzców i przywłaszczycieli, jego głównymi narzędziami
charakterystycznymi i niezbędnymi są żandarm i poborca podatkowy, żołnierz i dozorca
więzienny, do szeregu których dołącza się handlarz obłudy i kłamstwa: ksiądz lub
nauczyciel, opłacani i protegowani przez rząd celem ujarzmiania umysłów i robienia ich
uległymi.
Naturalnie z biegiem czasu do tych funkcji pierwotnych, do tych głównych organów rządu
przyłączyły się inne. Dodajmy jeszcze, że nawet w najmniej cywilizowanym kraju nigdy
lub prawie nigdy nie egzystował rząd który by prócz swych czynności ciemięzcy i
łupieżcy przyznał sobie prawa inne, użyteczne lub niezbędne w życiu społecznym. Ale to
wcale nie zmienia faktu, że rząd jest z natury rzeczy ciemięzcą i łupieżcą, że dzięki
swemu pochodzeniu i stanowisku zmuszony jest do bronienia i wspierania klasy
panującej; fakt ten nie tylko potwierdza, ale zwiększa znaczenie tego cośmy powiedzieli
wyżej.
Rzeczywiście rząd bierze na siebie obowiązek bronienia mniej lub bardziej życia
obywateli od bezpośrednich i gwałtownych napadów. On uznaje i nadaje moc pewnej
ilości praw i obowiązków zasadniczych oraz obyczajów i zwyczajów, bez których
niemożliwe jest życie społeczne; on organizuje niektóre instytucje publiczne i nimi
kieruje, jak np. poczty, drogi, higiena społeczna, ochrona lasów itd., on zakłada przytułki i
szpitale, stara się grać rolę, co jest łatwe do zrozumienia, opiekuna i dobroczyńcy
biednych i słabych. Lecz dość jest zwrócić uwagę, w jaki sposób i dlaczego spełnia on to
zadanie, żeby się dowolnie przekonać, że wszystko, co rząd robi wynika z chęci
przewodniczenia i ma na celu obronę, powiększenie i utrwalenie własnych przywilejów
lub przywilejów tej klasy, której jest przedstawicielem i obrońcą.
8
Rząd nie może długo istnieć nie przybierając pozorów użyteczności publicznej, nie może
strzec życia uprzywilejowanych, jeżeli nie okazuje się równym obrońcą życia wszystkich;
nie może zmusić do uznania przywilejów dla jednych nie udając chęci bronienia praw
zarówno wszystkich obywateli. "Prawo" powiada Kropotkin, mając na myśli tych co
ustanowili prawo, a więc rząd, "prawo zużytkowało uczucia społeczne człowieka, żeby
jednocześnie z zasadami moralności już uznanymi wprowadzić przepisy, korzystne dla
mniejszości łupieżców, przeciwko którym człowiek mógłby się zbuntować". Rząd nie
może pragnąć ruiny społeczeństwa, gdyż wtedy znikłby dla niego i dla klasy
uprzywilejowanych materiał do wyzyskiwania. Nie może też pozwolić na to, żeby
społeczeństwo rządziło się samo, bezpośrednio, ponieważ wtedy naród łatwo by się
spostrzegł, że rząd nie jest wcale potrzebny, tylko chyba dla bronienia posiadaczy, którzy
go głodzą i postarałby się uwolnić od rządów i posiadaczy.
Dziś, wobec groźnych i natarczywych żądań proletariatu, rządy okazują dążność do
pośredniczenia między pracodawcami i robotnikami. Tym sposobem starają się wykoleić
ruch robotniczy i za pomocą pewnych oszukańczych reform nie dopuścić, ażeby biedni
brali sobie sami to, co jest im potrzebne do dobrobytu w równej dla wszystkich części.
Trzeba przy tym mieć na uwadze, że burżuazja czyli właściciele sami są w ciągłej walce
pomiędzy sobą i wzajemnie się pożerają, z drugiej zaś strony, że rząd chociaż jest
dzieckiem, niewolnikiem i obrońcą burżuazji, dąży do wyzwolenia się jak każdy niewolnik
i do rządzenia protegowanym jak każdy obrońca. Stąd ta gra wahadła, to szarpanie, to
nadawanie i odbieranie ulg, to wyszukiwanie sprzymierzeńców pomiędzy wstecznikami,
gra przeciwko ludowi, która jest mądrością rządzących i która tworzy złudzenia dla
naiwnych i leniwych, oczekujących zawsze zbawienia z góry.
Z tym wszystkim jednak rząd nie zmienia swych właściwości; jeżeli staje się rękojmią i
kierownikiem, który reguluje prawa i obowiązki każdego, wtedy wypacza poczucie
sprawiedliwości, uznaje za przestępstwo i karze każdy postępek, który zagraża lub
obraża przywileje rządzących i posiadaczy; uznaje za sprawiedliwe i legalne
najokropniejszy wyzysk nędzarzy, powolne i ciągłe zabójstwo moralne i materialne,
popełniane przez posiadających na szkodę wydziedziczonych.
Stając się administratorem instytucji publicznych będzie zawsze miał na widoku interesy
rządzących i posiadaczy i będzie się zajmował interesami mas pracujących o tyle tylko, o
ile to jest potrzebne, aby je skłonić do płacenia. W roli wychowawcy nie dopuszcza do
rozpowszechnienia prawdy, dąży do urobienia umysłu i serca młodych tak, by uczynić z
nich albo nieubłaganych tyranów, albo posłusznych niewolników, zależnie od warstwy do
jakiej należą. Wszystko w ręku rządu staje się sposobem wyzysku, a każda instytucja
nosi charakter urzędu policyjnego, aby lud utrzymać w okowach. I tak być powinno.
Jeżeli życie ludzi jest walką wzajemną, muszą być naturalnie zwycięzcy i zwyciężeni, a
władza, która jest nagrodą walki, lub też środkiem zapewnienia zwycięzcom owoców
zwycięstwa - nie będzie nigdy w ręku zwyciężonych, czy walka będzie natury fizycznej,
umysłowej, czy też ekonomicznej.
9
Ci co walczyli, aby zwyciężyć, żeby zapewnić sobie lepsze warunki, zdobyć przywileje,
władzą i prawo rządzenia raz zwyciężywszy, na pewno nie pomyślą o obronie praw
zwyciężonych lub ograniczeniu własnej woli jak też swych przyjaciół i stronników. Rząd
strzegący sprawiedliwości, uśmierzający walki społeczne, bezstronny obrońca interesów
ogółu, jest legendą, fałszem, utopią nigdy nie ziszczoną i nie mogącą się ziścić.
III. SOLIDARNOŚĆ Gdyby interesy ludzi były z konieczności wzajemnie sobie
przeciwne, gdyby walka była niezbędnym prawem życia społecznego, gdyby swoboda
jednych ograniczała swobodę drugich, w takim razie każdy dążyłby do powiększenia
swej własnej swobody ze szkodą swobody innych. Gdyby jednocześnie musiał istnieć
rząd, nie dlatego, żeby on był tak czy inaczej użytecznym dla ogółu członków
społeczeństwa, lecz dlatego że zwycięzcy chcieliby zapewnić sobie wyniki zwycięstwa,
zmusiwszy zwyciężonych do posłuszeństwa i uwolnić się od trudu wiecznego bronienia
zdobytego stanowiska, polecając go ludziom specjalnie przygotowanym do rzemiosła
żandarmów, wówczas ludzkość skazałaby się na zagładę, lub też musiałaby ustawicznie
się borykać między tyranią zwycięzców i buntem zwyciężonych.
Na szczęście przyszłość ludzkości jest jaśniejsza, ponieważ prawo nią rządzące jest
łagodniejsze.
Prawem tym jest s o l i d a r n o ś ć.
Człowiek posiada jako zasadniczą i. Konieczną cechę "instynkt samozachowawczy", bez
którego żadna istota nie mogłaby żyć, jak i też instynkt zachowania gatunku, bez którego
żaden gatunek nie mógłby powstać ani trwać. To też broni on swego istnienia i swego
dobrobytu, jak również swego potomstwa, od wszystkiego i wszystkich.
Istoty żyjące mają w naturze dwa sposoby zapewnienia sobie bytu i uczynienia go
bardziej spokojnym: z jednej strony walkę osobistą z żywiołami oraz innymi osobnikami
tego samego lub odrębnego gatunku; z drugiej strony wzajemną pomoc, kooperację,
którą można nazwać stowarzyszeniem do walki z naturalnymi czynnikami
niesprzyjającymi istnieniu, rozwojowi i dobrobytowi zjednoczonych.
Nie moglibyśmy na tych kilku stronicach wyjaśnić, jaki udział bierze każda z tych dwóch
zasad w rozwoju życia organicznego: "walka" i "korporacja".
Wystarczy skonstatować, jakim sposobem kooperacja - obowiązkowa lub dobrowolna
stała się jedynym środkiem postępu, udoskonalenia, bezpieczeństwa i takim sposobem
walka - pozostałość atawistyczna - stała się całkiem niezdolną do stworzenia dobrobytu
jednostek, lecz przeciwnie wywołuje zło dla wszystkich, zarówno dla zwycięzców jak i dla
zwyciężonych.
Doświadczenie zdobyte i przekazane z pokolenia na pokolenie, nauczyło człowieka, że
łącząc się z innymi ludźmi, istnienie jego staje się pewniejsze, a dobrobyt większy.
10
Wtedy wynikiem walki o byt przeciw naturze i jednostkom tegoż samego gatunku był
rozwój w ludziach instynktu społecznego, który całkowicie zmienił warunki jego życia.
Dzięki sile tego instynktu człowiek mógł wyjść ze stanu zwierzęcości, dojść do wielkiej
potęgi i wznieść się tak wysoko ponad inne zwierzęta, że filozofowie mistycy uznali za
konieczne nadać mu duszę nieśmiertelną i niematerialną.
Wiele innych współzawodniczących przyczyn złożyło się na wytworzenie tego instynktu
społecznego, pochodzącego ze zwierzęcego instynktu zachowania gatunku, który jest
instynktem społecznym, ograniczonym do pokrewieństwa naturalnego - doszedł do tak
wysokiego stopnia siły, że odtąd tworzy podstawę moralnej natury człowieka. Człowiek
wyszedłszy ze stanu zwierzęcego, był słaby i nieuzbrojony do walki indywidualnej ze
zwierzętami mięsożernymi. Lecz mając umysł zdolny do rozwoju, organ głosu zdolny do
wyrażania za pomocą różnych dźwięków, rozmaitych wrażeń, ręce specjalnie
zbudowane do nadawania pewnej formy materii, musiał prędko odczuć potrzebę i
korzyści stowarzyszania się; można nawet powiedzieć, że człowiek wyszedł ze stanu
zwierzęcego wówczas, kiedy się stał społecznym i kiedy się nauczył używać mowy, która
jest zarazem wynikiem i czynnikiem życia społecznego.
Ponieważ na początku istnienia ludzkości ilość ludzi była stosunkowo ograniczona, więc
walka o byt między ludźmi była mniej zawziętą, mniej ciągłą, mniej potrzebną nawet poza
stowarzyszeniem, co musiało bardzo sprzyjać rozwojowi uczuć sympatii i pozwoliło
skonstatować i ocenić pożytek wzajemnej pomocy. Wreszcie zdolność nabyta przez
człowieka dzięki jego pierwotnym cechom, zmienianie wspólnymi siłami otaczającego
środowiska, zastosowywanie go do swoich potrzeb; pomnożenie żądań, które wzrastają
jednocześnie wraz ze środkami ich zaspokojenia i stają się potrzebami; podział pracy,
będący wynikiem metodycznego zużytkowania przyrody na korzyść człowieka, wszystko
to utworzyło z życia społecznego środowisko niezbędne, poza którym człowiek nie może
żyć nie popadając w stan zwierzęcy.
I przez wyrafinowanie uczuciowości, wynikające z pomnożenia się stosunków, przez
przyzwyczajenie nabyte dzięki dziedziczności w ciągu tysięcy wieków, ta potrzeba życia
społecznego, wymiany myśli i uczuć pomiędzy ludźmi, stała się niezbędną dla naszego
organizmu. Przekształciła się ona w uczucia sympatii, przyjaźni, miłości, niezależnie od
wytwarzanych przez stowarzyszenie korzyści materialnych i istnienie w tak silnym
stopniu, 2e człowiek gotów się narazić na wszelkiego rodzaju cierpienia a nawet i na
śmierć, byleby temu uczuciu uczynić zadość.
Jednym słowem, ogromne korzyści, jakie przynosi człowiekowi stowarzyszanie się, stan
niższości fizycznej (nie odpowiadający jego wyższości umysłowej) w jakim on się
znajduje wobec zwierzęcia, o ile jest samotnym; możność łączenia się z coraz to
zwiększającą się liczbą osobników, w stosunkach coraz bliższych i coraz bardziej
zawiłych, aż do rozszerzenia stowarzyszenia na całą ludzkość, na całe życie; a w
szczególności możność pracy wraz z innymi, wytwarzania ponad potrzeby życia;
wreszcie uczucia sympatii, które z tego wszystkiego się wywiązują, nadały ludzkiej walce
11
o byt charakter zupełnie odmienny od tego jaki nosi walka ze zwierzętami. Bądź co bądź,
wiemy dzisiaj badania współczesnych przyrodników dostarczają nam codziennie nowych
dowodów wiemy, że kooperacja miała i ma, w rozwoju świata organicznego wielkie
znaczenie, którego nie podejrzewali ci, którzy chcieli objaśnić niesłusznie zresztą
panowanie burżuazji teorią Darwina, gdyż różnica pomiędzy walką o byt u lodzi a
zwierząt jest tak ogromna, jak przestrzeń dzieląca człowieka od zwierząt. Zwierzęta
walczą albo pojedynczo, albo co częściej bywa, małymi stałymi lub zmiennymi grupkami,
przeciwko całej przyrodzie nie wyłączając innych osobników tego samego gatunku.
Zwierzęta nawet najbardziej towarzyskie, jak np., mrówki, pszczoły, itd., poczuwają się
do solidarności z osobnikami tego samego mrowiska, lub tego samego ula, lecz są
zupełnie obojętne względem innych zgromadzeń tegoż rodzaju, a nawet walczą z nimi.
Walka zaś między ludźmi dąży do coraz szerszego zrzeszania się, do rozwoju
solidarności, jak też miłości każdego do wszystkich ludzi, do zwycięstwa i zapanowania
nad przyrodą dla ludzkości i przez ludzkość. Wszelka walka mająca na celu zdobycie
korzyści dla jednostki, niezależnie od innych lub przeciw nim, sprzeciwia się
społecznemu uczuciu człowieka nowoczesnego i strąca go do stanu zwierzęcego.
Solidarność, czyli harmonia interesów, uczuć, udział każdego w dążeniu do
powszechnego dobra i udział wszystkich w pomocy każdemu członkowi społeczeństwa,
solidarność jest jedynym stanem, w którym człowiek może dojść do największego
rozwoju i jak największego dobrobytu. To jest cel, do którego dąży ewolucja ludzkości; to
jest zasada, która może pogodzić wszystkie współczesne antagonizmy, w inny sposób
nierozwiązywalne i sprawia, że swoboda każdej jednostki nie ogranicza się lecz
przeciwnie znajduje uzupełnienie i niezbędne warunki egzystencji w swobodzie innych.
"Żaden osobnik" - powiada Michał Bakunin - "nie może zdobyć poczucia własnej
ludzkości, ani też wprowadzić go w życie inaczej jak uznawszy ją w innym i jednocząc
się w walce z innymi dla jej urzeczywistnienia. Żaden człowiek nie może się wyzwolić,
jeżeli nie wyzwoli wszystkich otaczających go ludzi. Moja swoboda jest swobodą
wszystkich, ponieważ ja wtedy tylko jestem rzeczywiście wolnym, wolnym nie Tylko w
zasadzie, lecz w rzeczywistości, kiedy moja swoboda i moje prawo znajduje poparcie w
swobodzie i prawie wszystkich ludzi.
Położenie innych obchodzi mnie bardzo, gdyż jakkolwiek moje stanowisko społeczne
było by niezależne, czy byłbym papieżem, carem, cesarzem, czy też pierwszym
ministrem, zawsze jestem wytworem tego, czym są ostatni z ludzi; jeżeli oni są ciemni,
biedni, niewolnicy, moje istnienie jest zależne od ich ciemnoty, nędzy i ich niewoli. Na
przykład, ja człowiek oświecony i inteligentny jestem głupcem przez ich głupotę, ja
człowiek mężny jestem niewolnikiem dzięki ich niewolnictwu; ja bogacz drżę wobec ich
nędzy ja uprzywilejowany blednę wobec ich sprawiedliwości. Ja co chcę być wolnym,
mogę dojść do tego, gdyż dookoła mnie wszyscy ludzie jeszcze nie chcą być wolnymi, a
nie chcąc swobody, oni stają się względem mnie narzędziem ciemięstwa." Solidarność
daje więc człowiekowi możliwość osiągnięcia najwyższego stopnia bezpieczeństwa i
dobrobytu; a zatem nawet egoizm, czyli uwzględnianie wyłącznie własnego interesu,
12
kieruje człowieka i społeczeństwo ludzkie ku solidarności; lub raczej egoizm i altruizm
(uwzględnienie interesów innych ludzi) łączą się w jednym uczuciu, tak samo jak łączą
się interesy jednostki z interesami społeczeństwa. Lecz człowiek nie mógł od razu
przejść od stanu zwierzęcego do stanu ludzkiego, od brutalnej walki człowieka z
człowiekiem do walki solidarnej wszystkich zbratanych ludzi przeciw otaczającej
przyrodzie.
Wiedziony korzyścią jaką przedstawiało stowarzyszenie się i wynikający stąd podział
pracy, człowiek dążył do solidarności; lecz ta w swym rozwoju napotkała na przeszkodę,
która zmieniła jej kierunek i która dotychczas sprowadzają z drogi wiodącej do celu.
Człowiek zrozumiał, że może do pewnego stopnia i dla najniezbędniejszych potrzeb
materialnych, jakie jedynie wtedy odczuwał, wyciągnąć korzyści z kooperacji podając
swej woli innych ludzi, zamiast się z nimi łączyć dla pracy wspólnej; a ponieważ dzikie i
antyspołeczne instynkty były w nim jeszcze silne, zmusił najbliższych do pracy dla siebie,
ponieważ wolał panowanie, niż stowarzyszanie się. Być może nawet, w większości
przypadków, że właśnie wyzyskując zwyciężonych człowiek pojął po raz pierwszy całe
dobrodziejstwo kooperacji, całą korzyść, jaką może wyciągnąć ze zjednoczenia się z
innymi ludźmi.
Zrozumienie korzyści kooperacji, zamiast doprowadzić do triumfu solidarności w jak
najszerszym zakresie wytworzyło własność osobistą i władzę, czyli wyzysk pracy ogółu
przez garstkę uprzywilejowanych.
I to też było rodzajem stowarzyszenia, kooperacji poza którą życie ludzkie jest
niemożliwe; lecz był to narzucony rodzaj kooperacji, zorganizowany przez mniejszość dla
jej własnego interesu.
Z faktu tego wynika wielka sprzeczność, widniejąca w historii ludzkości, sprzeczność,
zachodząca pomiędzy dążeniem do łączenia i bratania się w celu zwycięstwa nad
przy999rodą, a dążeniem do dzielenia się na tyle jedności oddzielnych i wrogich, ile jest
gromad ludzkich w warunkach zakreślonych przez warunki geograficzne i etnograficzne,
ile jest stanowisk ekonomicznych, ile jest ludzi, którym udało się zdobyć jakąś korzyść,
którzy chcą sobie ją zapewnić i zwiększyć, ile jest tych, którzy spodziewają się
zawładnąć przywilejem, i ilu jest takich, którzy cierpiąc powodu niesprawiedliwości lub z
powodu przywileju, buntują się i pragną się wyzwolić.
Zasada "każdy dla siebie", która oznacza wojnę wszyscy przeciw wszystkim,
doprowadziła w ciągu biegu historii do skomplikowania, spaczenia i sparaliżowania walki
wszystkich przeciwko naturze, walki, która jedynie dać może dobrobyt ludzkości, gdyż
takowa rozwijać się może na podstawie tej zasady, że "wszyscy dla jednego, jeden dla
wszystkich".
Ludzkość wiele ucierpiała wskutek wprowadzenia władzy i wyzysku. Lecz, pomimo
strasznego ucisku, jakiego były ofiarą masy, pomimo nędzy, wad, występków i
13
zwyrodnienia zarówno ciemięzców jak i ciemiężonych sprowadzonego przez nędzę i
niewolę, pomimo nagromadzenia nienawiści, pomimo niszczących wojen, pomimo
antagonizmu sztucznie wytworzonych interesów instynkt społeczny przetrwał i rozwinął
się. Kooperacja pozostaje zawsze niezbędnym warunkiem dlatego, ażeby człowiek mógł
walczyć z powodzeniem przeciwko przyrodzie, jak również jest ona stałą przyczyną
zbliżenia się ludzi i rozwoju uczucia sympatii między nimi. Ucisk mas spowodował
bratanie się uciskanych. Jedynie dzięki istniejącej pomiędzy uciskanymi solidarności
mniej lub bardziej rozwiniętej, ci ostatni mogli znosić ucisk, a ludzkość oparła się
czynnikom śmierci, jakie się wkradły do jej łona. Dziś, ogromny rozwój produkcji,
zwiększenie się potrzeb, jakie mogą być zaspokojone jedynie tylko przy udziale wielkiej
liczby ludzi wszystkich krajów, sposoby komunikacji, przyzwyczajenie do podróży, nauka,
literatura, handel, a nawet wojny łączyły i łączą ludzkość coraz mocniej w jedno ciało,
którego części wzajemnie solidarne znajdują swój pełny i swobodny rozwój jedynie tylko
w ocaleniu innych; części całości.
Mieszkańca Neapolu tak samo obchodzi uzdrowotnienie lichych mieszkań jego kraju, jak
i polepszenie warunków higienicznych wśród narodów znad brzegów Gangesu, skąd
przychodzi do niego cholera. Swoboda, dobrobyt, przyszłość górala, chowającego się w
wąwozach Apeninów zależą nie tylko od dobrobytu lub nędzy w jakich znajdują się
mieszkańcy jego wioski, jak i też warunków, w jakich żyje cały naród włoski, lecz również
i od stanu pracowników Ameryki lub Australii, od odkrycia jakie zrobił uczony szwedzki,
od warunków materialnych i moralnych Chińczyków, od wojny lub pokoju jaki panuje w
Afryce, słowem od wszelkich okoliczności małych czy wielkich, które pod jakimkolwiek
względem. mogą wpływać na istotę ludzką.
W obecnych warunkach społecznych ta wielka solidarność, która łączy ludzi jest
przeważnie nieświadoma, ponieważ wynika ona ze starcia się poszczególnych
interesów, gdy tymczasem ludzie troszczą się mało lub wcale o interesy ogólne. Jest to
najbardziej oczywistym dowodem, iż solidarność jest naturalnym prawem ludzkości,
prawem, które zapanuje pomimo wszystkich antagonizmów wytworzonych przez obecny
porządek społeczny.
Z innej strony, masy uciskane, które nigdy nie są obojętne na ucisk i nędzę i które, dziś
więcej niż kiedykolwiek, okazują się spragnionymi swobody, sprawiedliwości i dobrobytu,
zaczynają rozumieć, że mogą się wyzwolić tylko przez jedność, przez solidarność ze
wszystkimi gnębionymi ze wszystkimi wyzyskiwanymi. One rozumieją wreszcie, że
niezbędnym do ich wyzwolenia jest posiadanie środków produkcji, ziemi i narzędzi pracy,
czyli zniesienie własności osobistej. Nauka, rozważanie zjawisk społecznych wykazują,
że zniesienie to miałoby ogromny pożytek dla samych uprzywilejowanych, gdyby chcieli
oni tylko wyrzec się chęci panowania i przyczynić się do pracy nad wspólnym dobrem.
Tak więc, gdyby uciskane masy naraz odmówiły pracy dla innych, gdyby odebrały od
posiadaczy ziemię i narzędzia pracy i zechciały korzystać z nich dla siebie, dla swojego
zysku, tj., dla wszystkich; gdyby nie zechciały znosić siły brutalnej ani przywilejów
14
ekonomicznych; gdyby uczucie braterstwa między narodami, uczucie solidarności
pomiędzy ludźmi, powiększone wspólnotą interesów uniemożliwiły wojny i zdobycze,
jaką wówczas rację bytu miałby rząd?
Gdyby własność prywatna została obalona, rząd który jest jej obrońcą musiałby zniknąć.
Gdyby on przetrwał, dążyłby zawsze do wskrzeszenia pod jaką bądź postacią klasy
uprzywilejowanej i gnębiącej.
Zniesienie rządu nie znaczy i nie może znaczyć zburzenia związku społecznego.
Przeciwnie, kooperacja która dziś jest przywilejem niektórych, stanie się wolna,
dobrowolna i bezpośrednio korzystna dla wszystkich i przez to samo stanie się
potężniejsza i skuteczniejsza.
Instynkt społeczny, poczucie solidarności, rozwinie się do najwyższego stopnia, każdy
człowiek będzie robił wszystko co tylko będzie mógł dla dobra innych ludzi, dla
zadośćuczynienia uczuciom sympatii, jak również i dla łatwo zrozumiałego interesu. Ze
swobodnego łączenia się wszystkich dzięki zgrupowaniu się ludzi według ich potrzeb i
sympatii, począwszy od dołu do góry, od prostego do skomplikowanego, a więc od
interesów najbliższych i kończąc na interesach najogólniejszych, powstanie organizacja
społeczna, która będzie miała na celu największy dobrobyt i największą swobodę
wszystkich, która złączy całą ludzkość w jedną braterską wspólnotę, zmieniającą się i
polepszającą stosownie do zmian okoliczności, i wskazówek doświadczenia. Tym
społeczeństwem ludzi wolnych, tym społeczeństwem przyjaciół jest anarchia.
IV. ZBYTECZNOŚĆ I SZKODLIWOŚĆ RZĄDU Dotychczas zastanawialiśmy się nad tym
czym jest rząd, czym koniecznie musi być w społeczeństwie, opartym na przywilejach,
na wyzysku i ucisku człowieka przez człowieka, na antagonizmie interesów, na walce
klasowej, jednym słowem na własności prywatnej.
Widzieliśmy, jak ten stan walki, nie tylko nie jest koniecznym warunkiem życia ludzkiego,
lecz jest wprost przeciwny interesom jednostki i całego rodzaju ludzkiego. Widzieliśmy,
jak kooperacja i solidarność są prawami postępu ludzkiego i stąd wywnioskowaliśmy, że
z obaleniem własności prywatnej, wszelkiej przewagi człowieka nad człowiekiem, rząd
utraciłby wszelką rację bytu.
Lecz, można by nam powiedzieć, gdy zmienicie zasadę na której opiera się dziś ustrój
społeczny, zastąpicie walkę przez solidarność, własność prywatną przez wspólną, to
zmienicie też charakter rządu, który teraz zamiast być obrońcą i przedstawicielem
interesów jednej klasy, byłby przedstawicielem całego społeczeństwa, gdyż klas już by
nie było. Taki rząd będzie miał zadanie zabezpieczać i regulować w interesie wszystkich
kooperacje społeczną, zajmować się instytucjami i robotami publicznymi korzystnymi dla
wszystkich, bronić społeczeństwo od możliwych zamachów dążących do przywrócenia
15
przywilejów lub narażenia życia, dobrobytu lub wolności jakiegokolwiek członka
społeczeństwa.
W życiu społecznym muszą zostać wykonane pewne niezbędne czynności, potrzebujące
przy tym tak wiele wytrwałości i akuratności, aby można je było zostawić dobrej woli
jednostek bez ryzyka upadku i zniszczenia wszystkiego.
Kto zorganizuje i kto zapewni bez rządu dostawę żywności, jej podział, higienę
publiczną, instytucje pocztowe, telegraficzne, kolei żelaznych itp. Kto będzie się
opiekował szkolnictwem publicznym? Kto podejmie się wszelkich prac przy badaniu
nieznanych krain, polepszeń higienicznych, Tych wszystkich przedsięwzięć naukowych,
które zmieniają powierzchnię ziemi, i pomnażają stokrotnie siłę człowieka?
I Kto zechce strzec i powiększać bogactwa narodowe, aby przekształcone, wzbogacone
mogły służyć przyszłym pokoleniom? Kto przeszkodzi pustoszeniu lasów i nieracjonalnej
uprawie roli, a przez to wyczerpaniu urodzajnej ziemi? Czyim zadaniem będzie
przeszkodzić i ukarać zbrodnię, tzn., akty szkodliwe społecznie?
A co będzie z Tymi, którzy wbrew poczuciu solidarności nie zechcą pracować? A z tymi,
którzy po kraju rozszerzać będą zaraźliwe choroby i nie zechcą poddać się przepisom
higienicznym, uznanym za pożyteczne przez naukę?
A jeżeliby znalazły się jednostki - obłąkane lub nie - które chciałyby palić żniwa, gwałcić
dzieci, albo nadużywać swoich sił fizycznych przeciw słabszym?
Zniszczenie własności prywatnej, obalenie istniejących rządów, bez ustanowienia
nowego rządu, który by zorganizował życie kolektywne i zapewnił solidarność społeczną,
nie byłoby zniszczeniem przywilejów i przywróceniem świata pokoju i dobrobytu. Byłoby
to zniszczeniem wszystkich stosunków społecznych, ludzkość ponownie zostałaby
strącona w stan barbarzyństwa gdzie każdy panuje dla siebie, a skutkiem tego było to,
że wkrótce zatriumfowałaby siła brutalna, niezadługo też wróciłyby przywileje
ekonomiczne.
Są to zarzuty, które przeciw nam wysuwają zwolennicy władzy, nawet socjaliści, a więc
ci, którzy chcą obalić własność prywatną i panowanie klas, które z niej pochodzi. My na
to odpowiadamy: Przede wszystkim nie jest prawdą, jakoby przez zmianę warunków
społecznych rząd też zmienił swój charakter, swoją działalność. Organ, narzędzie i jego
działalność nie mogą być od siebie oddzielone. Odejmijcie organowi jego funkcję, jego
działalność - a zobaczymy, że organ albo zniknie albo działalność się odnowi.
Wprowadźcie armię do kraju, gdzie nie ma ani powodu ani obawy zewnętrznej lub
wewnętrznej wojny, a armia wywoła wojnę, a jeżeli jej się to nie uda, to się rozpadnie.
Tam gdzie policja nie będzie miała zbrodni do wykrycia, ani zbrodniarzy do
aresztowania, tam albo sama wywoła lub wynajdzie zbrodnię i zbrodniarzy, albo
przestanie istnieć. We Francji istnieje od wieków instytucja - zależna dziś od administracji
16
lasów - której zadaniem jest zajmowanie się niszczeniem wilków i innych dzikich
zwierząt. Nikt więc się nie zdziwi gdy się dowie, że właśnie z powodu istnienia tej
instytucji jeszcze istnieją wilki we Francji, które podczas groźnych zim nawet dość wiele
szkód urządzają. Publiczność mało troszczy się o wilki, bo przecież są do tego specjalni
myśliwi, których wyłączną działalnością ma być polowanie na wilki. Ci też rzeczywiście
polują na wilki, ale czynią to w sposób inteligentny, oszczędzając ich nory i zostawiając
im czas konieczny do rozmnażania się, by nie ryzykować wyniszczenia tak dla nich
pożytecznego rodzaju. Chłopi francuscy rzeczywiście nie mają też wielkiego zaufania do
Tych myśliwych, których raczej uważają za zachowawców, za ochraniarzy wilków. Rzecz
zresztą bardzo jasna. Cóż by poczęli urzędnicy tej instytucji, gdyby nie było więcej
wilków do wyniszczania?
Rząd, tj. pewna grupa ludzi, których zadaniem jest fabrykować prawa, którzy mogą
posługiwać się siłą wszystkich, aby zmusić każdą jednostkę do uznawania tych praw
stanowi już klasę uprzywilejowaną i oddzielną od narodu. Ta klasa już instynktownie, jak
zresztą każde ciało ustanowione będzie się starać rozszerzyć swój wpływ, wydobyć się z
pod kontroli ludu, narzucić mu swoje dążenia i tendencje, tak że własne ich interesy
zawładną nad interesami ogółu. Zajmując miejsce uprzywilejowane, rząd zawsze będzie
w sprzeczności z masą, której siły codziennie używa.
Oprócz tego, rząd nie mógłby nigdy, gdyby nawet chciał, zadowolić wszystkich; kiedy mu
się uda zadowolić jednych, to będzie zmuszony bronić się przeciw niezadowolonym i
połączyć interesy innej części narodu ze swoimi, by u niej znaleźć pomoc. I w ten sposób
znowu się zaczyna stara historia klasy uprzywilejowanej, która się tworzy za pomocą
rządu, a która, jeżeli już tym razem nie stanie się właścicielem ziemi, przynajmniej
zagrabi sobie wszystkie lepsze i przyjemniejsze miejsca, które się specjalnie dla nich
może stworzy. Klasa taka nie mniej będzie gnębić i wyzyskiwać jak klasa kapitalistyczna.
Rządzący, przyzwyczajeni do rozkazywania, nie zechcą wrócić do nieznanej masy; kiedy
już nie będą mogli dłużej zachować władzy, zapewnią sobie przynajmniej miejsca
uprzywilejowane, by je objąć w chwili, gdy będą musieli oddać innym swą władzę. Oni
użyją wszelkich środków, które daje władza, aby jako ich następców wybrano ich
przyjaciół, aby naprzemian znowu przez nich byli popierani i protegowani. Władza
wracałaby więc zawsze do tych samych ludzi i "demokracja", która jest niby to rządem
wszystkich, stałaby się nareszcie, jak zawsze "oligarchią" t.j. rządem kilku osób, rządem
jednej klasy.
Jak wszechwładną, ciemiężącą będzie ta oligarchia, która będzie miała do
rozporządzenia cały kapitał społeczny, wszystkie instytucje publiczne, począwszy od
żywności do fabrykacji zapałek, od uniwersytetów do teatrów operetkowych!!!
Ale przypuśćmy już, że rząd przez się nie tworzyłby klasy uprzywilejowanej i że mógłby
istnieć nie tworząc obok siebie nowej klasy uprzywilejowanych, przypuśćmy nawet, że
zostanie tylko reprezentantem, sługą całego społeczeństwa. Na cóż by od tej chwili
służył? Pod jakim względem i w jaki sposób powiększyłby on potęgę inteligencji, ducha
17
solidarności, troskę o dobrobyt dla wszystkich i przyszłej ludzkości, które by już wtedy w
społeczeństwie istniały?
Tu można by przypomnieć tą starą historię o człowieku związanym, któremu się udało
żyć mimo swoich więzów i który uważa je za konieczny warunek swego życia.
Jesteśmy przyzwyczajeni żyć pod rządem, który skupia wszystkie siły, całą inteligencję,
wszystkie inicjatywy aby je kierować dla swoich celów, przeszkadzając, paraliżując,
niszcząc wszystko, co mu jest niepotrzebne lub szkodliwe - a my sobie przedstawiamy,
że wszystko, co się dzieje w społeczeństwie jest dziełem rządu i że bez rządu nie
zostałoby społeczeństwu ani energii, ani inteligencji, ani dobrej chęci. Tak samo -
mówiliśmy o tym już przedtem - właściciel, który przywłaszczył sobie ziemię, każe ją
uprawiać dla swego wyłącznego zysku, zostawiając robotnikowi tylko to, co mu jest
nieodzownie potrzebne, by mógł i chciał dalej pracować - a ujarzmiony robotnik myśli, że
nie mógłby żyć bez pana,jak gdyby ten stworzył ziemię i siły natury.
Cóż może dodać rząd do moralnych i materialnych energii istniejących w
społeczeństwie? Czy on przypadkowo może taki potężny jak bóg biblijny, który coś z
niczego stworzył? A że w zwykle tak zwanym "materialnym" świecie nic nie zostało
"stworzonym', to tak samo też nic się nie stwarza w świecie społecznym, który jest
objawem bardziej skomplikowanym od świata materialnego. Dlatego też rządy nie mają
do dyspozycji innych sił, jak tylko te, które już się znajdują w społeczeństwie, z wyjątkiem
tych tak potężnych sił, które rządy paraliżują i niszczą przez sam fakt swojego istnienia.
Mamy tu na myśli energię buntującą się, która jest niszczona w niezliczonych i
nieuchylnych starciach ze skomplikowanym mechanizmem społeczeństwa.
A jeżeli już rządy same coś stworzą, to będzie to tylko dziełem ich jako pojedynczych
jednostek, a nie jako rządu. Jednym słowem, z całej energii materialnej i moralnej, którą
rząd mógłby się posługiwać, minimalna tylko część jest użyta w sposób rzeczywiście
pożyteczny dla społeczeństwa. Reszta albo zostaje zużyta do zgnębienia energii
opozycyjnych, albo odwrócona od właściwego celu, t.j. od użytku dla dobra ogólnego i
zużyta na korzyść kilku i na szkodę większości narodu.
Wiele się dyskutowało nad tym, jaki udział w życiu i w postępie społeczeństw ludzkich
mają odpowiednio: inicjatywa osobista i akcja społeczna; za pomocą zwykłych sztuczek
języka metafizycznego udało się tak dalece zawikłać te pojęcia, że prawie wyśmiewają
tych, którzy są przekonani, że w społeczeństwie ludzkim wszystko się dzieje przez
inicjatywę osobistą. A przecież jest to rzeczywiście prawdą zdrowego rozumu, która staje
się naoczną, gdy tylko staramy się zrozumieć treść tych słów. Istotą rzeczywistą jest
człowiek, jest jednostka; społeczeństwo, państwo czy rząd, który chce być ich wyrazem,
nie może być niczym innym, jak wyrazem sumy tych jednostek, jeśli nie chce być
abstrakcją beztreściową. W organizmie każdej jednostki muszą się zrodzić koniecznie
wszystkie myśli i wszystkie czyny, które później stają się ideami i aktami kolektywnymi
kiedy są już wspólnymi dla wielu jednostek. Akcja społeczna nie jest więc ani negacją,
18
ani dopełnieniem inicjatywy osobistej, lecz rezultatem, wynikiem inicjatywy myśli i aktów
wszystkich jednostek, z których się składa społeczeństwo; wynik ten będzie odpowiednio
większy lub mniejszy, zależnie od tego, czy wszystkie energie dążą w tym samym
kierunku, czy ku celom sobie przeciwnym. Jeżeli jednak - podług zwolenników władzy -
rozumiemy pod akcją społeczną akcję rządową, to także jest ona wynikiem energii
indywidualnych, lecz teraz tylko jednostek, które biorą udział w rządzie, albo tych, które
przez swoje stanowisko mogą wpłynąć na działalność rządu.
Dlatego też w odwiecznej walce między "wolnością" a "władzą", albo w innych słowach
między "socjalizmem" a "państwem klasowym', nie chodziło o to, czy ma się powiększyć
niezawisłość osobistą na szkodę wpływu i działalności społeczeństwa czy na odwrót.
Chodziło przede wszystkim o to, by przeszkodzić kilku jednostkom uciskać innych,
chodziło o to, by dać wszystkim jednostkom te same prawa i te same środki działania i
postawić inicjatywę wszystkich, która wyjdzie na korzyść wszystkim na miejsce inicjatywy
kilku, która musi wywołać ucisk wszystkich innych. Jednym słowem chodziło zawsze o
to, by zniszczyć panowanie człowieka nad człowiekiem i wyzyskiwanie jednych przez
drugich, tak, żeby wszyscy mieli swą korzyść w dobrobycie ogółu, a wtedy energie
jednostek, zamiast wzajemnego zwalczania i niszczenia się znalazłyby sposobność
zupełnego rozwoju i połączyłyby się między sobą dla największej korzyści dla
wszystkich.
Ze wszystkiego, na to co tu powiedzieliśmy, wynika więc, że rząd - nawet taki, jakeśmy w
naszej hipotezie przyjęli - rząd idealny socjalistów autorytarnych nie tylko nie mógłby
powiększyć siły i energii produkcyjnej, organizacyjnej i ochronnej społeczeństwa- lecz by
je jeszcze niezmiernie pomniejszył ograniczając inicjatywę na kilka osób, którym da
prawo by mogły wszystko zrobić - nie mogąc oczywiście dać mu zalety rozumienia się na
wszystkim.
I rzeczywiście, jeżeli wykreślicie z prawodawstwa i ze wszystkich dzieł rządu wszystko
to, czego zadaniem jest ochrona uprzywilejowanych, cóżby zostało innego, jak to co jest
rezultatem działalności wszystkich?
"Państwo" - mówi Sisimondi - "jest zawsze potęgą zachowawczą, która poświadcza,
reguluje i organizuje zdobycze postępu (a historia dodaje, że zawsze je kieruje na
korzyść klas uprzywilejowanych) ale nigdy ich nie zagaja. Wszystkie te idee pochodzą z
dołu. Rodzą się ze społeczeństwa w wielkim tłumie, z myśli indywidualnej, która się
rozszerza, z czasem staje się opinią publiczną, większością, ale zawsze musi ona
spotkać w swoim pochodzie i zwalczać w ustanowionej władzy tradycję, przywyknienie,
przywilej i fałsz".
V. CO ZASTĄPI RZĄD Zresztą, aby zrozumieć, jak społeczeństwo może istnieć bez
rządu, wystarczy obserwować je uważnie obecnie, a zobaczymy wtedy, że istotnie
znaczna część funkcji społecznych spełnia się dziś nawet bez interwencji rządu, który
wtrąca się po to jedynie, aby wyzyskiwać masy, bronić uprzywilejowanych i w końcu
19
nadawać całkiem niepotrzebnie moc prawną wszystkiemu, co się zrobiło bez niego, a
nawet pomimo i przeciw niemu. Ludzie pracują, handlują, studiują, podróżują, stosują się
jak chcą do prawideł moralności i higieny, korzystają z postępów nauki i sztuki, wchodzą
pomiędzy sobą w określone stosunki nie czując potrzeby, aby ktokolwiek im wskazywał
sposób postępowania. l właśnie te sprawy, do których rząd się nie wtrąca, idą najlepiej,
dają mniej powodów do sporów i odpowiadają więcej życzeniom ogółu, tak iż wszyscy
znajdują w nich korzyść i zadowolenie.
Rząd nie jest potrzebny dla wielkich przedsiębiorstw, dla tych instytucji publicznych, które
wymagają prawidłowego współdziałania wielu ludzi z różnych warstw społecznych i
krajów. Tysiące podobnych przedsiębiorstw są dziś nawet dziełem prywatnych
towarzystw swobodnie ukonstytuowanych i zdaniem ogółu mają największe powodzenie.
Nie mówimy o stowarzyszeniach kapitalistów, zorganizowanych w celu wyzysku, chociaż
i one są dowodem możliwości i potęgi wolnego stowarzyszenia, mogącego objąć wielką
ilość najprzeróżniejszych ludzi.
Lecz mówmy lepiej o stowarzyszeniach opartych na miłości bliźniego lub zamiłowaniu do
nauki albo też wprost mające na celu rozrywkę lub zadowolenie ambicji - wyobrażają one
lepiej jakimi będą stowarzyszenia w społeczeństwie gdzie nie będzie istnieć własność
prywatna i walka między ludźmi, a każdy będzie widział swój interes w szczęściu ogółu a
swoje największe zadowolenie w czynieniu innym dobrze.
Towarzystwa i kongresy naukowe, międzynarodowe towarzystwa ratunkowe,
towarzystwo Czerwonego Krzyża, towarzystwa geograficzne, stowarzyszenia robotnicze,
zastępy ochotników, którzy śpieszą na pomoc we wszystkich wielkich klęskach
publicznych są przykładami z pomiędzy tysięcy, tego uczucia społecznego, które
przejawia się zawsze, gdy wchodzi w grę istotna potrzeba lub prawdziwe uczucie.
Sposobów nie zabraknie nigdy. Jeżeli dobrowolne stowarzyszenia nie zawładnęły
światem, nie objęły wszystkich gałęzi działalności materialnej i duchowej, to przyczyną
tego są przeszkody stawiane przez rządy, antagonizmy wytwarzane przez własność
prywatną, niemoc i upodlenie większości ludzi, wskutek zawładnięcia bogactwa przez
niektórych. Rząd podejmuje się na przykład urządzenia poczt, kolei żelaznych itd. Lecz w
rzeczywistości, w czym przejawia się tu jego pomoc? Gdy naród jest w stanie korzystać z
jakichś instytucji i odczuwa ich potrzebę, to niezwłocznie myśli o ich zorganizowaniu, a
technicy nie potrzebują posiadać patentu od rządu, aby się wziąć do roboty. Im potrzeba
jest pilniejszą i więcej ogólną, tym więcej jest chętnych do jej wykonania. Jeśliby naród
zdolny był do myślenia o produkcji i środkach żywności, niewątpliwie nie dalby się
zamorzyć głodem w oczekiwaniu, aż rząd ustanowi odnośne prawa. Wiadomym jest, że
interes osobisty jest wielkim bodźcem wszelkiej działalności. A więc, gdy interes
wszystkich stanie się interesem każdego - a co jest naturalnym wynikiem zniesienia
własności prywatnej - wszyscy będą współdziałali; jeżeli to dziś ma miejsce, skoro praca
przedstawia interes tylko dla niektórych to tym bardziej i tym lepiej będzie się pracowało,
gdy tą pracą będą zainteresowani wszyscy.
20
Trudno zrozumieć, że są ludzie którzy sądzą, że wykonanie i prawidłowe funkcjonowanie
instytucji publicznych, koniecznych dla życia społecznego, odbywa się lepiej, gdy są one
powierzane urzędnikom rządowym, a nie wprost samym pracującym, którzy pod
wpływem własnej ochoty lub ugody z innymi wybrali ten rodzaj pracy i wykonują go pod
bezpośrednim dozorem wszystkich zainteresowanych.
Oczywiście, w każdym wielkim zbiorowym przedsięwzięciu potrzebny jest podział pracy,
zarząd techniczny, administracja itd. Jednakże zwolennicy autorytetu wdzięcznie
korzystają z gry słów dla dowodzenia racji bytu rządu jako niezbędnego do
zorganizowania pracy.
Rząd, powtarzam to raz jeszcze; jest to zbiór jednostek, które dostały lub też zagarnęły
sobie przywileje oraz możność ustanawiania praw i zmuszania ludzi do posłuszeństwa
tymże; podczas gdy administrator, inżynier itd. przyjmują na siebie obowiązek
wykonywania pracy i takową wykonują. "Rząd" znaczy nadanie władzy, czyli wyrzeczenie
się inicjatywy i panowania wszystkich na korzyść kilku. "Administracja" znaczy
wyznaczenie pracy, lub też obowiązek dany i przyjęty: swobodna wymiana usług oparta
na wolnej umowie. Rządzący jest uprzywilejowanym, ponieważ on ma prawo
rozkazywania innym i posługiwania się siłą innych dla przeprowadzenia swoich myśli i
swoich osobistych życzeń.
Zarządzający, dyrektor techniczny itd. są pracownikami jak i wszyscy inni. Mówimy,
rozumie się, o społeczeństwie gdzie wszyscy mają jednakowe środki do rozwijania się,
są lub mogą być jednocześnie pracownikami umysłowymi i fizycznymi, gdzie wszystkie
prace, wszystkie czynności dają równe prawa do korzystania z urządzeń społecznych.
Nie trzeba mieszać czynności rządu z czynnościami administracji, gdyż różnią się one
zasadniczo, a jeśli dziś są połączone, to tylko z przyczyny przywileju ekonomicznego i
politycznego. Lecz przejdźmy do czynności, w których rząd jest uważany za istotnie
niezbędny: do obrony zewnętrznej i wewnętrznej, t.j. do wojny, policji i sądownictwa.
Kiedy znikną rządy, a bogactwo społeczne będzie do użytku ogółu, uczucie nienawiści
między różnymi narodami zniknie bardzo prędko, i wojna nie będzie miała racji bytu.
Powiemy nawet, że w obecnym stanie społeczeństwa, kiedy rewolucja wybuchnie w
jednym kraju, jeśli nie znajdzie ona oddźwięku natychmiastowego, wszędzie jednak
spotka tyle sympatii, że żaden rząd nie odważy się wysłać wojsk za granicę, nie chcąc
się narazić na wybuch rewolucji we własnym państwie.
Przypuśćmy jednak, że rządy krajów nie wyemancypowanych chciałyby wolny już naród
znowu ujarzmić; czy potrzeba by do tego rządu, by móc się obronić? Dla prowadzenia
wojny potrzeba ludzi z wiadomościami geograficznymi i technicznymi, a przede
wszystkim ludzi, którzy chcieli by walczyć. Rząd nie może zwiększyć zdolności jednych
ani dobrej woli drugich. Historia uczy nas, że naród, który chce rzeczywiście bronić
swojego kraju, jest niezwyciężonym; we Włoszech wie każdy, jak przed korpusami
wolontariuszy - organizacji pod pewnym względem anarchistycznej, chwiały się trony i
21
uciekały regularne armie, złożone z ludzi bądź to zmuszonych, bądź to wynajętych.
"Policja"? "Sądownictwo"? Wielu ludzi przedstawia sobie, że gdyby nie było żandarmów,
policjantów i sędziów, każdy mógłby swobodnie zabijać, gwałcić i po nieludzku traktować
swojego bliźniego; że anarchiści w imię swoich zasad chcieliby, żeby zapanowała ta
dziwna wolność, która jest pogwałceniem i zniszczeniem wolności i życia innych. Oni są
niemal pewni, że zburzywszy rząd i prywatną własność, pozwolimy swobodnie
odbudować się jednemu i drugiej przez szacunek dla "wolności" tych, którzy by
odczuwali potrzebę rządzenia i posiadania. Dziwne zaiste pojmowanie naszych idei!
Prawda, że łatwiej jest wzruszeniem ramion uniknąć trudu ich zabijania.
Swoboda, której my chcemy dla siebie i dla drugich, nie jest swobodą absolutną,
oderwaną, metafizyczną, która w praktyce życiowej sprowadziłaby ucisk słabych, lecz
jest to swoboda rzeczywista, swoboda możliwa, wynikająca ze świadomej wspólności
interesów, dobrowolnej solidarności. My głosimy zasadę: "Rób, co chcesz" i w niej
streszczamy, że tak powiem, nasz program, gdyż - jak to łatwe jest do zrozumienia
jesteśmy pewni, że w społeczeństwie harmonijnym, w społeczeństwie bez rządu i bez
własności "każdy będzie pragnął tego, co powinien".
Ale jeżeli wskutek wychowania otrzymanego w obecnym społeczeństwie, choroby lub
innej jakiejś przyczyny, ktokolwiek chciałby nam i innym wyrządzić krzywdę, będziemy
się posługiwali, bądźcie tego pewni, wszystkimi możliwymi środkami, aby temu
przeszkodzić. Oczywiście wiedząc, że charakter człowieka zależny jest od jego
organizmu jak i warunków klimatycznych oraz społecznych, pośród których żyje, jeśli nie
mieszamy świętego prawa obrony z mniemanym i nie-dorzecznym prawem karania; jeśli
w przestępcy, tj. w tym, kto popełnia akty antyspołeczne nie widzimy nieposłusznego
niewolnika, jak to robi dzisiejszy sędzia, lecz chorego brata potrzebującego opieki; nie
będziemy wówczas powodowali się nienawiścią, będziemy się starali nie przekroczyć
granic istotnej obrony, nie będziemy pragnęli zemsty, lecz wyleczenia i oświecenia
owego nieszczęśliwego wszystkimi sposobami, jakich nam dostarczy nauka.
W każdym razie, jakkolwiek pojmują to anarchiści- którzy, jak wszyscy teoretycy, mogą
nieraz stracić z oczu rzeczywistość i uganiać się za pozorami logiki - pewnym jest, że
ludzie nigdy nie pozwolą bezkarnie ograniczać ich swobody lub wyrządzać szkodę ich
dobrobytowi, a gdyby zaszła taka potrzeba, znaleźliby środki obrony przeciw
antyspołecznym dążeniom jednostek. Lecz czy dla tego potrzebni są ludzie, których
specjalnym zadaniem byłoby sporządzanie praw? I inni, którzy spędzali by życie na
wyszukiwaniu winnych przekroczenia praw?
Skoro naród istotnie potępia jakąś rzecz i uznaje ją za szkodliwą, to potrafi on zawsze
lepiej do niej nie dopuścić, lepiej niż wszyscy zawodowi prawodawcy, żandarmi i
sędziowie. Kiedy w rewolucjach naród niesłusznie z resztą pragnął uszanować własność
prywatną, uczynił to lepiej, niż mogłaby to zrobić cała armia żandarmów.
22
Zwyczaje wynikają zawsze z potrzeb i uczuć ogółu; są one tym bardziej szanowane, w
mniejszym stopniu podlegają. uświęceniu przez prawo, gdyż wszyscy widzą i rozumieją
pożytek takowych i nie oczekując pomocy rządu, starają się sami o ich zachowanie. Dla
karawany, która wędruje przez pustynie Afryki roztropna oszczędność wody jest kwestią
życia lub śmierci wszystkich i woda w tych okolicznościach staje się rzeczą świętą: nikt
nie pozwala sobie jej nadużywać.
Konspiratorzy muszą zachować tajemnicę i wszyscy strzegą tej tajemnicy, a powszechna
pogarda spada na zdrajcę. Domy gry nie są pod osłoną prawa, a jednak pomiędzy
graczami ten, który nie płaci jest uważany i sam się uważa za zhańbionego.
Czy to może dzięki żandarmom nie ma większej ilości zabójstw niż obecnie? W znacznej
ilości gmin włoskich można zauważyć żandarmów nader rzadko i z daleka, a jednak
miliony ludzi wędrują przez góry i doliny, z dala od opiekuńczych oczu władzy, tak, iż
można byłoby ich ograbić, nie narażając się na żadną karę, a jednak wszyscy równie
bezpiecznie podróżują jak w najbardziej strzeżonych miejscowościach. Statystyka
wykazuje, iż ilość przestępców ulega małej zmianie pod wpływem środków karnych, a
większej natomiast pod wpływem warunków ekonomicznych i stanu opinii publicznej.
Prawodawstwo karne z resztą dotyczy tylko czynów niezwykłych i wyjątkowych. Życie
codzienne toczy się poza granicami kodeksu i ustala się prawie nieświadomie za
milczącą i dobrowolną zasadą wszystkich. Wytworzone w ciągu lat i wieków zwyczaje
grają znacznie ważniejszą rolę w życiu społecznym niżeli paragrafy kodeksu karnego i są
bardziej szanowane, mimo, że nie są strzeżone przez żadną władzę, a utrzymują się
jedynie dzięki temu, że ci, co je naruszają, ściągają na siebie ogólną pogardę. Gdy
zachodzą między ludźmi nieporozumienia, czyż dobrowolnie wybrany sędzia polubowny
lub nacisk opinii publicznej nie ocenią trafniej po czyjej stronie jest słuszność, niżeli
ludzie z urzędu, mający prawo sądzenia wszystkiego i wszystkich, z konieczności
niekompetentni, tym samym niesprawiedliwi?
Tak jak rząd istnieje tylko dla obrony klas uprzywilejowanych, podobnież policja i sądy
ustanowione są przez naród w celu karania czynów nie uważanych przez ogół za
przestępstwa, a będących jedynie szkodliwymi dla przywilejów rządu i posiadaczy. Dla
prawdziwej obrony społecznej, dla obrony dobrobytu i wolności wszystkich nie ma nic
szkodliwszego jak tworzenie się tej klasy ludzi, którzy wyobrażają sobie, że zadaniem ich
jest bronić wszystkich; przyzwyczajają się uważać każdego człowieka za zwierza, które
można wsadzić do klatki i gnębić bez przyczyny, jedynie na rozkaz dowódcy, jak to
czynią nieświadome i płatne zbiry.
VI. CO TO JEST ANARCHIA? A więc przypuśćmy - powiadają nam - że anarchizm może
być najdoskonalszą formą życia społecznego, ale my nie chcemy nic przedsiębrać na
niepewne. Wytłumaczcie nam przeto "szczegółowo", jak będzie zorganizowane wasze
społeczeństwo. Tu następuje cały szereg pytań, bardzo interesujących, jeżeli chodzi o
studiowanie kwestii, których rozstrzygnięcie będzie zadaniem wyzwolonego
23
społeczeństwa, lecz które są niedorzeczne, niepotrzebne i śmieszne, jeśli się pragnie
dać na nie dziś dokładną i ścisłą odpowiedź.
Według jakiej metody będzie się odbywało wychowywanie dzieci? Jak będzie
zorganizowana produkcja i jej zużytkowanie? Czy będą jeszcze istniały wielkie miasta,
czy też ludność rozdzieli się w równej ilości po całej powierzchni ziemi?
Gdyby wszyscy mieszkańcy Syberii zechcieli spędzać zimę w Nicei? Gdyby wszyscy
zechcieli jeść kuropatwy i pić drogie wina? Kto zechce być górnikiem i marynarzem? Kto
będzie oczyszczał kanały i miejsca ustępowe? Czy chorzy będą leczeni w domu czy w
szpitalu? Kto będzie ustanawiał rozkład pociągów? Co się stanie, jeżeli maszynista
zachoruje prowadząc pociąg? I tak dalej, w przekonaniu, że posiadamy całą naukę i
doświadczenie przyszłości i że w imię anarchii będziemy przepisywali ludziom
przyszłości o której godzinie powinni iść spać i którego dnia wycinać sobie odciski u nóg?
Naprawdę, jeżeli czytelnicy spodziewają się, że im odpowiemy na te pytania z całą
dokładnością, choćby na te, które są poważne i doniosłe - będzie to dla nas wskazówka,
żeśmy nie osiągnęli celu - przedstawienia, czym jest anarchizm.
Nie jesteśmy lepszymi prorokami niż inni; gdybyśmy chcieli dać urzędowe rozwiązanie
wszystkich zagadnień, które zjawią się w przyszłym społeczeństwie, rozumielibyśmy
obalenie rządu w znaczeniu zaiste dziwnym. Ogłosilibyśmy się rządem i nakazalibyśmy,
na wzór prawodawców religijnych, powszechny kodeks na teraźniejszość i przyszłość.
Na szczęście ponieważ nie mamy ani stosu ani więzienia aby nakazać poszanowanie dla
naszej Ewangelii, ludzkość mogłaby drwić sobie bezkarnie z naszych roszczeń.
Obchodzą nas bardzo wszystkie zagadnienia życia społecznego, czy to w interesie nauki
czy też w nadziei ziszczenia się anarchii, w miarę możliwości, do urządzenia nowego
społeczeństwa. Mamy więc swoje rozwiązania, które zależnie od wypadków wydają się
nam ostateczne lub przejściowe. Mówienie o tym tutaj zabrałoby nam zbyt wiele miejsca.
Lecz fakt ten, że dziś na podstawie danych, które posiadamy, myślimy w pewien sposób
o pewnej i danej kwestii, nie znaczy, że tak ma być i w przyszłości. Kto może przewidzieć
rozmiary rozwoju ludzkości, wyzwolonej z nędzy i ucisku? Gdy wszyscy będą mogli
korzystać ze wszystkich środków kształcenia i rozwoju?
Kiedy nie będzie niewolników ani panów i gdy walka pomiędzy ludźmi oraz wynikające z
niej zawiści i zazdrość nie będą koniecznością istnienia? Kto może przewidzieć postęp
nauki, nowe sposoby produkcji, komunikacji itd.?
Główną rzeczą jest: stworzenie społeczeństwa, w którym wyzysk, panowanie człowieka
nad człowiekiem nie będą możliwe; gdy wszyscy będą swobodnie korzystali ze środków
do życia, rozwoju i pracy, gdy wszyscy będą mogli współdziałać jak zechcą i potrafią w
organizowaniu życia społecznego. W takim społeczeństwie wszystko niewątpliwie ułoży
24
się w taki sposób, żeby zadowolić potrzeby wszystkich, stosownie do stanu wiedzy i
możliwości chwili; wszystko się zmieni na lepsze, w miarę zwiększania się wiadomości i
środków.
Istotnie, program, będący gruntowną zmianą ustroju społecznego może jedynie
wskazywać metodę. I ta metoda właśnie może jedynie stanowić różnicę pomiędzy
partiami i określać ich znaczenie w historii. Poza metodą wszystkie głoszą, że pragną
dobra ludzkości i wiele z nich dąży do tego w samej rzeczy; gdy stronnictwa znikają,
razem z nimi znika wszelka akcja zorganizowana i kierowana do określonego celu.
Trzeba więc uważać przede wszystkim anarchizm jako metodę.
Metody, które dla rozmaitych stronnictw nie anarchistycznych wydają się
najodpowiedniejsze, dają się sprowadzić do dwóch: jedną opartą na władzy, drugą tzw.
"liberalną". Według pierwszej kierownictwo społeczne powinno być powierzone kilku
jednostkom, system ten sprowadza wyzysk i ucisk mas. Druga oparta jest na wolnej
inicjatywie jednostek i głosi, jeżeli nie obalenie, to przynajmniej ograniczenie do minimum
możliwych przywilejów rządu. Ponieważ uznaje ona własność osobistą i opiera się
całkiem na zasadzie "każdy dla siebie" a tym samym na konkurencji między ludźmi,
przeto wolność przysługuje wyłącznie silnym, posiadaczom daje możność uciskania i
wyzyskiwania słabych i nic nie posiadających. Zamiast sprowadzać harmonię, dąży
wciąż do zwiększania różnicy między bogatymi i biednymi jak i prowadzi do wyzysku i
panowania, czyli do władzy.
Ta druga metoda, tj. liberalizm, jest w teorii rodzajem anarchizmu bez socjalizmu i stąd
jest tylko kłamstwem, ponieważ wolność nie jest możliwą bez równości; prawdziwa
anarchia nie może istnieć poza solidarnością, poza socjalizmem. Krytyka rządu przez
liberałów ogranicza się do chęci ograniczenia jego przywilejów, lecz nie piętnuje samej
istoty ucisku, gdyż bez żandarmów posiadacz nie mógłby istnieć, a na-wet siła ucisku
rządowego musi wciąż wzrastać w miarę wzrastania, skutkiem wolnej konkurencji,
dysharmonii i nierówności.
Anarchiści podają nową metodę: "swobodną inicjatywę i wolną umowę wszystkich", gdy
po zniesieniu własności prywatnej przez rewolucję, wszyscy znajdą się w warunkach
jednakowych do rozporządzania bogactwami społecznymi. Metoda ta nie dopuszcza do
odtworzenia osobistej własności i prowadzić winna drogą swobodnego stowarzyszania
się do zupełnego tryumfu zasady solidarności.
Z tego punktu widzenia okazuje się, że wszystkie argumenty służące do zwalczania idei
anarchizmu, służą przeciwnie na korzyść tego ostatniego, gdyż jedynie anarchizm
wskazuje drogę prowadzącą do rozwiązania, lepiej odpowiadają danym naukowym,
potrzebom i uczuciom wszystkich.
Jakie będzie wychowanie dzieci? Nie wiemy tego. I cóż? Rodzice, pedagodzy i wszyscy
interesujący się losem nowych pokoleń zbiorą się i będą dyskutowali, poczym zgodzą się
25
na jedno lub też podzielą według rozmaitych zapatrywań i wprowadzą w życie metody,
które uważać będą za najlepsze; w praktyce metoda, która rzeczywiście jest najlepsza, w
końcu ukaże się zwycięska.
To samo będzie miało miejsce ze wszystkimi innymi zagadnieniami.
Z tego, cośmy dotąd powiedzieli, wynika, iż anarchizm, tak jak go rozumie stronnictwo
anarchistyczne i jak go w ogóle rozumieć należy, opiera się na socjalizmie. I gdyby nie
było tych doktryn socjalistycznych, które niweczą naturalną jedność kwestii społecznej,
przez sztuczne jej podziały, gdyby nie było nieporozumień, utrudniających drogę
rewolucji socjalnej, moglibyśmy twierdzić, że anarchizm jest synonimem socjalizmu,
ponieważ jedno i drugie znaczy obalenie panowania i wyzysku człowieka przez
człowieka, istniejących dzięki armii, sile bagnetów, czy też dzięki zawładnięciu środkami
życia.
Anarchizm, tak samo jak socjalizm, ma za podstawę, punkt wyjścia, równość warunków;
hasłem jego solidarność a metodą wolność. Nie jest on doskonałością; nie jest
bezwzględnym ideałem, który oddala się jak horyzont w miarę naszego zbliżania się;
lecz jest on drogą otwartą dla wszelkiego postępu, do wszystkiego doskonalenia, a to w
interesie ogółu.
VII. RZĄD SOCJALISTYCZNY A ANARCHIA Przyjąwszy, iż anarchizm jest jedyną formą
życia społecznego, prowadzącą do największego zadowolenia wszystkich ludzi,
ponieważ on jeden burzy wszystko to, co przyczynia się do utrzymania masy ludzi w
ucisku i nędzy; przyjąwszy, że anarchizm jest możliwy, ponieważ w rzeczywistości on
tylko uwalnia ludzkość od przeszkody, jaką stanowi rząd, z którym zawsze musiał
walczyć, zauważyć możemy, że zwolennicy władzy cofają się poza swoje ostatnie
szańce, gdzie są wspierani przez pewną liczbę jednostek, które będąc gorącymi
zwolennikami wolności i sprawiedliwości, boją się jednak swobody i nie mogą się
zdecydować na takie pojęcie ludzkości, która żyje i rozwija się bez opiekunów i
kierowników. W ostateczności przyjmując możliwość podobnego ustroju twierdzą, iż jego
urzeczywistnienie jest niezmiernie odległe. Oto jest treść argumentów stawianych nam w
tym punkcie dyskusji.
Społeczeństwo bez rządu istnieje przy pomocy swobodnej i dobrowolnej kooperacji;
społeczeństwo takie podlegające wyłącznie naturalnemu rozwojowi interesów i
całkowicie oparte na solidarności i miłości, jest oczywiście - powiadają oni - bardzo
pięknym ideałem, lecz, jak wszystkie ideały, pozostającym w obłokach.
Żyjemy pośród ludzkości, która zawsze składała się zgnębionych i gnębiących; ci ostatni
są przejęci zasadami panowania i mają wszystkie wady tyranów, tamci przyzwyczaili się
do służalstwa i posiadają wady wytworzone przez niewolnictwo.
26
Uczucie solidarności nie jest bynajmniej dziś rozwinięte i jeżeli prawdą jest, że losy ludzi
są coraz bardziej związane z sobą solidarnie, to nie mniej rzeczywista i widoczna jest
walka o byt, pozostawiająca niezatarte ślady na charakterze ludzkim, konkurencja
bowiem sprowadza starcia między pracodawcami a robotnikami i wytwarza z każdego
człowieka wilka w stosunku do innych. Jakże potrafią ci ludzie, wychowani wśród
społeczeństwa opartego na przeciwieństwie klas i jednostek, zmienić się od razu i stać
się zdolnymi do życia w społeczeństwie, gdzie każdy będzie robił co zechce i co będzie
mógł, bez przymusu z zewnątrz, pod wpływem jedynie własnej natury, pragnąć
szczęścia innych? Z jakim poczuciem powierzycie losy rewolucji, losy ludzkości
nieuświadomionej gawiedzi, wyniszczonej przez nędzę, ogłupionej przez księży, która
dziś może być bezmyślnie okrutna, a jutro da się zjednać przebiegłemu oszustowi lub
będzie służalczo zginała szyję pod przemocą pierwszego lepszego żołdaka, który się
ośmieli ogłosić panem. Czy nie rozsądniej byłoby dążyć do ideału anarchistycznego,
przechodząc przez republikę demokratyczną i socjalistyczną? Czy nie byłby konieczny
rząd złożony z najlepszych ludzi dta przygotowania pokoleń do idei przyszłości?
Te zarzuty nie miałyby nawet racji bytu, gdyby nam się powiodło zostać zrozumianym i
przekonać czytelnika o tym, cośmy powiedzieli wyżej, lecz w każdym razie, nawet
gdybyśmy musieli się powtarzać, należy nam na te zarzuty odpowiedzieć. Spotykamy się
zawsze z przesądem, iż rząd jest siłą nową, która się zjawiła nie wiadomo skąd, która się
przyczynia do całokształtu sił i zdolności tych, co go składają i tych, którzy mu są
posłuszni. Tymczasem jest przeciwnie; wszystko co się dzieje wśród ludzkości, jest
dziełem ludzi i rząd jako taki wprowadza tylko swoje dążenie do monopolizowania
wszystkiego na korzyść pewnego stronnictwa lub klasy i przeciwdziałania wszelkiej
inicjatywie zrodzonej poza jej kliką.
Obalić władzę, obalić rząd, nie znaczy zniszczyć siły indywidualne i zbiorowe działające
wśród ludzkości, ani też wpływy, jakie ludzie wzajemnie na siebie wywierają; byłoby to
sprowadzeniem ludzkości do zbiorowiska oderwanych od siebie i bezwładnych atomów,
co jest rzeczą niemożliwą, a gdyby nawet była możliwą, doprowadziłaby do zniszczenia
wszelkiego społeczeństwa, do śmierci ludzkości.
Obalić władzę to znaczy znieść monopol siły i wpływu; obalić taki stan rzeczy, w którym
siła społeczna, czyli siła ogółu jest narzędziem myśli, woli, interesów małej liczby
jednostek, niszczących swobodę każdego z pomocą siły ogółu na własną korzyść lub na
korzyść własnych idei.
Obalić władzę to znaczy zburzyć taką formę organizacji społecznej, która umożliwia,
żeby w przyszłości po każdej rewolucji znowu zawładnęli chwilowi zwycięzcy.
Michał Bakunin w artykule, który pojawił się w roku 1872 mówiąc, żę najważniejszą
działalnością Międzynarodówki była propaganda jej idei i organizacja naturalnego
oddziaływania jej członków na masy, dodaje: "Każdemu, kto by twierdził, że tak
zorganizowana działalność byłaby zamachem na swobodę mas, próbą stworzenia nowej,
27
nieograniczonej władzy, odpowiemy, że jest tylko sofistą i głupcem. Tym gorzej dla tych,
którzy nie znają przyrodniczych i społecznych praw solidarności ludzkiej, wyobrażają
sobie, iż bezwzględna niezależność jednostek i mas jest rzeczą możliwą, lub
przynajmniej pożądaną."
Pożądać jej, to znaczy chcieć zburzenia społeczeństwa, ponieważ życie społeczne nie
jest czym innym, jak tylko ciągłą wzajemną zależnością jednostek i mas.
Wszystkie jednostki, choćby najinteligentniejsze i najsilniejsze, a nawet tym bar dziej
takie są w każdej chwili jednocześnie wytwórcami i wytworem. Sama swoboda każdej
jednostki jest tylko ciągle odtwarzanym wynikiem tej masy wpływów materialnych,
duchowych i moralnych wywieranych nań przez wszystkich otaczających, przez
społeczeństwo, wśród którego ona się rodzi, rozwija i umiera.
Chęć wyzwolenia się spod tego wpływu przez jakąś swobodę wyższą, nadludzką,
wyłącznie egoistyczną i wystarczającą samej sobie, jest drogą do zniszczenia. Chęć
uniemożliwienia tego wpływu na innych jest wyrzeczeniem się wszelkiej działalności, a
nawet wyrażania swych myśli i uczuć i kończy się też zniszczeniem. Ta niezależność tak
wychwalana przez idealistów i metafizyków, jak też swoboda osobista rozumiana w ten
sposób, prowadzą więc do zniszczenia.
"W przyrodzie jak i w społeczeństwie ludzkim, które nie jest niczym innym jak również
przyrodą, wszystko żyje jedynie wtedy, gdy kojarzy się ściśle i silnie z życiem innych.
Zniesienie wzajemnego wpływu byłoby śmiercią i kiedy się domagamy swobody mas nie
myślimy obalać naturalnych wpływów, jakie wywierają na siebie jednostki lub grupy
jednostek: chcemy obalenia wpływów sztucznych, uprzywilejowanych, legalnych,
urzędowych."
Pewnym jest, że w obecnym stanie społeczeństwa, gdy przeważająca większość ludzi
przygnębiona nędzą i ogłupiona przesądami żyje w upodleniu, losy ludzkie zależą od
nieznacznej stosunkowo liczby jednostek. Oczywiście nie może się to stać w jednej
chwili, aby wszyscy ludzie wznieśli się do uczucia obowiązku spełnienia takich jedynie
czynów, z których płynie dobro dla innych.
Lecz jeżeli siły intelektualne i kierownicze ludzkości są dziś nieznaczne, to jednak nie
wynika z tego, że należy krępować ich część, byle uczynić zależnymi od innych; nie jest
to jeszcze powód do urządzenia społeczeństwa w taki sposób, żeby dzięki martwocie,
jaka cechuje ludzi mających zapewnione stanowiska dzięki dziedzictwu, protekcji,
kastowej solidarności i całemu mechanizmowi rządowemu, najżywotniejsze siły i
najprawdziwsze zdolności pozostawały poza rządem, pozbawione prawie wpływu na
rządy społeczne.
28
A ci co dochodzą do władzy, wyrwani. ze swego środowiska i przede wszystkim dbający
o zachowanie zdobytego znaczenia, tracą całą zdolność do czynu i są jedynie
przeszkodą dla innych.
Obalmy tę władzę negatywną, jaką jest rząd, a społeczeństwo stanie się tym, czym może
być stosownie do sił i zdolności.
Jeśli są w nim ludzie wykształceni i chcący szerzyć wiedzę, założą oni szkoły i będą się
starali przekonać wszystkich o pożytku i przyjemności kształcenia się; a jeżeli tacy ludzie
nie istnieją lub jest ich mało, rząd nie może ich stworzyć; mógłby tylko, jak to się dziś
rzeczywiście zdarza, oderwać ich od płatnej pracy, kazać im pisać regulaminy, które
trzeba koniecznie wprowadzić przy pomocy policjantów i zrobić z nich, z tych rozumnych
i zamiłowanych wychowawców, jakimi byli, polityków całkowicie zajętych narzucaniem
swych uprzedzeń i staraniem utrzymania się przy władzy.
Jeśli w społeczeństwie są lekarze i higieniści, będą oni zakładali instytucje zdrowotne.
Jeśli tacy nie istnieją, rząd nie może ich stworzyć; mógłby on tylko, zawdzięczając to
bardzo usprawiedliwionej podejrzliwości, jaką naród żywi względem tego, co mu jest
narzucone, poderwać zaufanie do istniejących lekarzy, podburzyć do ich mordowania,
jako trucicieli w czasie pełnienia obowiązków przy leczeniu epidemii.
Inżynierowie, maszyniści będą organizować koleje żelazne. Jeśli zaś oni nie istnieją,
jeszcze raz powtarzamy, rząd nie może ich stworzyć.
Rewolucja, obalając rząd i własność prywatną, nie stworzy sił nie istniejących obecnie,
lecz zostawi wolne pole do rozwoju wszystkich sił, wszystkich istniejących zdolności,
zniszczy wszelką klasę ludzi pragnącą utrzymać masy w ogłupieniu; każdy przeto będzie
mógł działać i wywierać wpływ stosownie do swych zdolności, chęci i interesów.
I to jest jedyna droga po jakiej masy powinny dążyć. Tylko posiadając swobodę można
się nauczyć być wolnym, tak jak tylko pracując można się nauczyć pracować.
Rząd, gdyby nie miał innych złych stron, miałby zawsze tę, że przyzwyczajałby
podwładnych do niewolnictwa, do uważania swej władzy za niezbędną.
Z drugiej strony, jeśli chcemy mieć rząd wychowujący masy i prowadzący je do
anarchizmu, koniecznym jest wskazać jego pochodzenie i formę organizacji.
Czy to będzie dyktatura najlepszych jednostek? Lecz kto jest najlepszym? I kto w nich
odkryje zalety?
Większość jest zwykle przywiązana do starych przesądów, idei i instynktów przeżytych
już przez mniejszość mniej szczęśliwą; lecz z pomiędzy tysiąca jednostek mniejszości
chcącej mieć rację - a wszystkie mogą mieć rację do pewnego stopnia - kogo
29
wybierzemy? Jakie ustanowimy w tym wyborze kryterium, aby siły społeczne oddać na
usługi pewnej mniejszości, kiedy tylko przyszłość może decydować pomiędzy
spierającymi się partiami?
Jeśli weźmiemy stu inteligentnych stronników dyktatury, przekonamy się, iż każdy z nich
myśli, że powinien, jeżeli nie rzeczywiście być dyktatorem, lub jednym z dyktatorów to
przynajmniej być bardzo bliskim dyktatury. Dyktatorami będą więc ci, którym się uda tą
lub inną drogą narzucić swą wolę. Możemy być pewni, że będą oni zużywali wszystkie
siły na walce z przeciwnikami, tak dalece zapominając o swych dążeniach
wychowawczych, jak gdyby ich nigdy nie mieli.
Czy przeciwnie będzie to rząd wybrany przez powszechne głosowanie i przez mniej lub
bardziej szczere wyrażenie woli większości? Lecz jeżeli uważacie tych uczciwych
wyborców za niezdolnych zaradzić swym własnym potrzebom, czyż potrafią oni wybrać
przewodników, którzy będą nimi kierowali? I jak oni potrafią rozwiązać to zadanie
społecznej alchemii, wybrać geniusza drogą głosowania wśród zbiorowiska głupców? I
co się stanie z mniejszością, która prawie zawsze jest najinteligentniejszą,
najczynniejsza i najpostępowsza częścią społeczeństwa?
Żeby rozstrzygnąć kwestię społeczną na korzyść ogółu, jest tylko jeden sposób: znieść
rząd przez rewolucję; wywłaszczyć rewolucyjnie obecnych posiadaczy społecznego
bogactwa; oddać wszystko do rozporządzenia wszystkim i tak zaprowadzić ustrój, żeby
wszystkie siły, talenty, cala dobra wola pracowały nad zaspokojeniem potrzeb ogółu.
Walczymy o anarchię i socjalizm, ponieważ uważamy, że anarchia i socjalizm powinny
działać bezpośrednio, tj., że trzeba w samej chwili rewolucji znieść rządy, obalić
własność, powierzyć instytucje publiczne - które w tym wypadku obejmują całe życie
społeczne-wszystkim zainteresowanym i wszystkim mającym chęć do pracy w sposób
samodzielny, swobodny i nieurzędowy. ł3ędą naturalnie trudności i niedogodności, lecz
będą one rozstrzygnięte anarchistycznie, tj. przez bezpośrednią pracę wszystkich
zainteresowanych oraz przez wolną umowę.
Nie wiemy, czy w przyszłej rewolucji anarchia i socjalizm zwyciężą, lecz to pewne, że
jeżeli przyjęte będą programy zwane ugodowymi, to dlatego, że tym razem będziemy
zwyciężeni, ale nigdy dlatego, że uznamy za pożyteczne pozostawienie w życiu cząstki
złego systemu, który jest przyczyną cierpień ludzkości.
W każdym razie będziemy mieli wpływ na wypadki, który da nam nasza ilość, nasza
energia, nasza inteligencja, nasza wytrwałość; nawet, jeżeli będziemy zwyciężeni, nasza
praca nie będzie bezużyteczna, gdyż im bardziej będziemy zdecydowani na wykonanie
całego naszego programu, w nowym społeczeństwie mniej będzie panowania i mniej
własności. I dokonamy wielkiego dzieła, ponieważ postęp ludzki mierzy się właśnie
według zmniejszenia władzy i prywatnej własności.
30
I jeśli dziś padniemy, nie wypuszczając z rąk naszego sztandaru, możemy być pewni
zwycięstwa jutro!
Pojęcie " anarchia" bywa kojarzone najczęściej z bezprawiem i bałaganem .
Wyobrażenie to, skrupulatnie podtrzymywane przez polityków oraz posłuszne im media,
utrwaliło się w świadomości ludzi , przyjmujących bezkrytycznie obraz świata podsuwany
przez czynniki oficjalne , kreujące rzeczywistość nas otaczającą . Słowo "anarchia"
używane jest w mediach do opisywania kataklizmów, korków na drogach , wojen , aktów
przemocy , czyli łączone jest z tym wszystkim, co złe i odrażające . W opracowaniu
niniejszym pragnę przedstawić prawdziwy sens słowa "anarchia" , nieobciążony
propagandą kół wrogo nastawionych do anarchizmu .
Już etymologia słowa "anarchia" wskazuje , iż anarchia to nie chaos i brak organizacji,
lecz wyeliminowanie z życia społecznego centralistycznych i odgórnych form organizacji,
słowo to bowiem ( wywodzące się z greki od ??????? , znacz?cego " bez najwyższej
władzy") składa się z dwóch części ; ze słowa " -archia" oznaczającego odgórną , a
zatem scentralizowaną formę rządów oraz ze słówka "an" czyli zaprzeczenia, które
można tłumaczyć jako " nie", " bez" . Innymi słowy anarchia oznacza zorganizowanie
społeczeństwa bez scentralizowanej władzy, jest ona zatem radykalnie
zdecentralizowaną , a co się z tym wiąże, oddolną formą organizacji społeczeństwa .
Zdaniem anarchistów scentralizowana, odgórna władza, w większym lub mniejszym
stopniu, ale jednak zawsze pozostaje poza kontrolą społeczną , wyobcowując się ze
swego ludu . Godność człowieka polega tymczasem na tym, iż powinien być on
podmiotem a nie przedmiotem zdarzeń . Bycie podmiotem oznacza możliwość
wpływania przez jednostkę na swoje życie i na otaczającą rzeczywistość, oznacza
swobodę w kształtowaniu własnej egzystencji , świata i w decydowaniu o sobie. Bycie
przedmiotem polega natomiast na tym , iż o moim życiu , czy o pewnych aspektach
mojego życia decyduje odgórnie ktoś inny , w związku z czym tracę w części lub w
całości swoją podmiotowość ( możliwość decydowania o sobie). Wychodząc z tych
założeń anarchiści poddają krytyce wszelkie scentralizowane formy władzy politycznej i
gospodarczej. Krytyka ta obejmuje zarówno państwa totalitarne, w których jednostka
traci prawie całkowicie swą podmiotowość ( człowieczeństwo ),jak i państwa o ustroju
demokracji parlamentarnej , w jakich obywatel posiada co prawda większy wpływ na
swoje życie niż w państwach totalitarnych , ale nie jest to wpływ na tyle wielki , aby
można było mówić o pełnej podmiotowości polityczno - społecznej wszystkich obywateli .
Anarchiści krytykują demokrację parlamentarną z następujących powodów :Po pierwsze,
demokracja parlamentarna jest typem demokracji przedstawicielskiej , co oznacza , iż
jednostka ma udział w życiu społeczno-politycznym państwa głosując na swoich
przedstawicieli, polityków skupionych w różnych partiach. Obserwując jednak życie
31
polityczne jasno widać, iż partie zmieniają swoje programy w trakcie gry parlamentarnej ,
łączą się w nowe ugrupowania przyjmując nowe założenia , w końcu poszczególni
posłowie potrafią przechodzić z jednego ugrupowania do drugiego . Wyborcy nie mają
więc nigdy gwarancji, iż ci którzy mieli reprezentować ich interesy w parlamencie,
dotrzymają przedwyborczych obietnic, nie mają też skutecznych środków aby
wyegzekwować dotrzymanie tych obietnic . Owszem , w następnych wyborach mogą
głosować na kogoś innego , znów jednak bez gwarancji , że kolejni wybrańcy będą
realizować swoje obietnice . Ostatecznie zatem, tylko od łaskawości polityków zależy to ,
czy zrealizują swe obietnice , co oznacza , iż wpływ jednostki na sytuację w państwie jest
ograniczony , ograniczona jest więc także podmiotowość jednostki .
Po drugie, demokracja przedstawicielska z uwagi na swoją specyfikę , może
zaproponować elektoratowi zaledwie kilka ugrupowań mających realne szanse na
wejście do parlamentu . Zawęża to propozycje zorganizowania życia społeczno -
politycznego do kilku programów , a co za tym idzie , propozycje te nie są w stanie
wyczerpać różnorodności poglądów i potrzeb obywateli . W dniu wyborów bardzo wielu
ludzi głosuje nie na tych , z którymi się identyfikuje , ale na ugrupowania o programach
możliwie najbardziej zbliżonych do ich poglądów . Wyborca oddając głos na program
częściowo zbliżony do jego oczekiwań jest też tylko częściowo reprezentowany w
parlamencie i częściowo jest też podmiotem zdarzeń .
Po trzecie , z kilku ugrupowań wchodzących do parlamentu tylko nieliczne są w stanie
utworzyć rząd . W ten sposób następuje ponowne zawężenie propozycji organizacji
społeczeństwa . Rząd reprezentuje - o ile w ogóle reprezentuje - jedynie tą część
elektoratu , która poparła ugrupowania wchodzące w jego skład . Pozostała część
głosujących i tych nie głosujących zostaje podporządkowana przedstawicielom części
społeczeństwa i to często części stanowiącej mniejszość społeczeństwa , bowiem w
demokracjach parlamentarnych elektorat ugrupowań rządzących najczęściej nie
przekracza pięćdziesięciu procent ogółu społeczeństwa . Z pogwałceniem oczywistych
zasad matematyki mówi się jednak , iż demokracja parlamentarna jest demokracją
większościową , oznacza to na przykład , iż zgodnie z prawami matematyki głoszonej
przez polityków i ich popleczników 40 % jest większe od 60% . ( ?! ) . Ciekawe , że
większość ludzi nie zwraca nawet uwagi na te słowne manipulacje . Zdarza się także , że
w parlamencie tworzy się rząd mniejszościowy , czyli taki, który nie tylko reprezentuje
mniejszą część społeczeństwa , ale nie posiada nawet połowy posłów w parlamencie.
Mimo tego demokracja taka nadal jest podobno demokracją większościową. Nie trzeba
się zbyt intensywnie zastanawiać, aby dojść do wniosku, iż określanie demokracji
parlamentarnej jako większościowej jest zwykłą mistyfikacją . Przyjmijmy jednak nawet,
iż ideał demokracji parlamentarnej zostaje osiągnięty , i że ugrupowania rządzące
poparła ponad połowa społeczeństwa . Czy rząd stworzony przez te ugrupowania jest
upoważniony do narzucania swojej woli pozostającej w mniejszości reszcie
społeczeństwa ? Odpowiedz anarchistów jest przecząca z dwóch zasadniczych
powodów. Po pierwsze, większość nie musi mieć racji , a nawet może wyraźnie błądzić
32
( np. większość popierająca Hitlera wyraźnie błądziła ) . Po drugie, narzucanie przez
większość swojej woli może zmusić przedstawiciela mniejszości do podjęcia działań nie
leżących w jego interesie, a nawet może naruszyć sumienie jednostki , która na przykład
nie chce finansować ze swoich podatków czegoś co uważa za moralnie złe .
Kolejny zarzut pod adresem scentralizowanej organizacji społeczeństwa wysuwany
przez anarchistów polega na stwierdzeniu, iż państwo ze swoimi wszystkimi urzędnikami
zbyt wiele kosztuje podatnika , aby jego utrzymanie dla przeciętnego obywatela było
opłacalne . Oddalenie władz państwowych od obywatela udaremnia oddolną kontrolę
przez osoby płacące podatki nad przepływem środków płatniczych, które niejednokrotnie
rozpływają się gdzieś w kieszeniach urzędników .
Jak zatem powinno być zorganizowane społeczeństwo , aby jednostka mogła zachować
swoją podmiotowość ? Jeśli jednostka ma mieć rzeczywisty wpływ na swoje i
społeczeństwa życie musi funkcjonować w obrębie demokracji bezpośredniej , czyli takiej
, w której ona sama będzie mogła zabierać głos i uczestniczyć w głosowaniach , bez
pośrednictwa przedstawicieli . Demokracja taka może jednak mieć miejsce jedynie w
obrębie społeczności lokalnej , gminy na tyle małej, aby każdy jej członek mógł zabierać
głos na zgromadzeniach jej członków i osobiście brać udział w podejmowaniu uchwał
oraz na tyle dużej , aby mogła być ona samowystarczalna finansowo . Członkowie
społeczności lokalnej zostają wyposażeni we wszystkie kompetencje władz centralnych,
które w związku z tym przestają być potrzebne. Gmina sama staje się zatem ciałem
ustawodawczym i wykonawczym. Władza istnieje więc nadal, ale zostaje rozsiana
pomiędzy członków gminy, zostaje zdecentralizowana , jest to władza bez centrum , w
której każda jednostka jest uczestnikiem władzy, jest to anarchia . Dobra materialne
wytworzone przez społeczność lokalną powinny w całości pozostać we władaniu
jednostek - członków gminy , ponieważ wspólnota lokalna potrafi lepiej je spożytkować
niż oddaleni od społeczności lokalnej urzędnicy z władz centralnych , wydający znaczną
część wypracowanych przez ludzi dóbr na własne potrzeby . Poza tym , przepływ dóbr
materialnych znacznie lepiej jest kontrolować w małej społeczności niż w rozrośniętej
machinie państwowej . Dzięki temu jednostka uzyska wpływ na to , co dzieje się z
owocami jej pracy . W celu realizacji projektów wykraczających poza ramy wspólnoty
lokalnej , poszczególne gminy mogą łączyć się -w zależności od potrzeb- w federacje
gmin , powołując zespoły koordynacyjne, koordynujące stojące przed federacją zadania .
I tak na przykład gminy przez których terytorium przechodzą drogi i linie kolejowe
powołają ( zatrudnią ) grono ekspertów ( firmę ) zajmujących się transportem . Jeśli
członkowie poszczególnych gmin doszliby do wniosku na zebraniu członków gminy , iż
nie są zadowoleni z jakości usług świadczonych przez opłacanych przez siebie
ekspertów, mogliby wtedy-po uprzedniej konsultacji z innymi społecznościami lokalnymi-
zatrudnić nową grupę ekspertów. Wysokość zarobków oraz ilość osób pracujących w
takich grupach byłaby ustalana przez gminy. Komórki koordynujące federacji nie
posiadałyby więc kompetencji dawnych władz centralnych , gdyż wszelkie decyzje
podejmowane byłyby oddolnie w społecznościach lokalnych, konsultujących je następnie
33
między sobą . Komórki te byłyby zatem raczej rodzajem firm usługowych realizujących
postanowienia sfederowanych gmin . W ten sposób tabuny urzędników z ministerstwa
transportu ( i innych ministerstw) stałyby się zbędne , a ludzie mogliby na bieżąco
rozliczać dokonania zatrudnionych przez siebie fachowców , nie bojąc się , iż w
przypadku okazania niezadowolenia zastaną spałowani przez opłacaną z ich podatków
policję , która jest obecnie dość często używana przez władzę , wtedy gdy podatnicy
składają reklamację rządowi z nieudolnie wykonywanych przez niego usług .
Jak widać anarchia nie jest bynajmniej chaosem i bezprawiem , ale najszerszą formą
demokracji , takiej demokracji , w której jednostka posiada wpływ na swoje życie,
uczestnicząc bezpośrednio w procesie ustawodawczym i wykonawczym . Mając
natomiast bezpośredni wpływ na rzeczywistość społeczno- polityczną , jednostka nie jest
przedmiotem, ale podmiotem zdarzeń .
Osoby pragnące zapoznać się bliżej z myślą anarchistyczną odsyłam do następujących
pozycji wydawniczych : Daniel Grinberg , Ruch anarchistyczny w Europie Zachodniej
1870 - 1914 , Warszawa 1994 ( PWN ) . , Richard Sylvan , Anarchizm , w : Przewodnik
po współczesnej filozofii politycznej, Warszawa 1998 ( KiW ) , s. 283 - 321 . W pozycjach
ww. zamieszczona jest dokładna bibliografia prac poświęconych anarchizmowi .
Zainteresowani mogą też pisać na skrytkę pocztową łódzkiej sekcji Federacji
Anarchistycznej na adres : ...... . Zapraszamy także do słuchania audycji radiowych
Federacji Anarchistycznej Łódź nadawanych w radiu " Żak
Anarchizm nie jest wytworem nauki lub jakiejś szkoły filozoficznej. Naukom społecznym
daleko jeszcze do ścisłości, jaką posiada fizyka i chemia. I jeżeli mimo to meteorologia
nie jest dotąd w stanie ściśle nam określić, jaka będzie pogoda w ciągu jednego
miesiąca lub nawet jednego tygo-dnia, więc czyż można wymagać, by całkiem młode
nauki społeczne, zajmujące się zjawiskami nierównie bardziej skomplikowanymi niż wiatr
i deszcze, mogły same przez się przepowiedzieć jakiekolwiek wypadki i przeobrażenia w
społeczeństwie. Nie należy też zapominać, że uczeni są takimi samymi ludźmi, jak
wszyscy inni, że większość spośród nich należy do klasy posiadającej i odznacza się
wynikającymi stąd uprzedzeniami klasowymi, i w końcu, że wielu z nich pozostaje do
rządu w pewnym stosunku zależności. Jest więc rzeczą jasną, że uniwersytety nie mogły
się stać kolebką anarchizmu. Podobnie jak socjalizm w ogóle i jak każdy inny ruch
społeczny, wyłonił się anarchizm z ludu i tak długo tylko zachowa swą siłę żywotną, jak
długo będzie z ludem zespolony. Od dawien dawna ujawniały się w społeczeństwie
ludzkim dwa prądy, wzajem się zwalczające. Po jednej stronie były masy, lud, który
stworzył w postaci obyczajów cały szereg urządzeń, umożli-wiających dopiero
współżycie społeczne, odnoszących się do przestrzegania pokoju, uśmierzania sporów i
wspierania dążeń ogólnych. "Plemię" dzikich, wspólnota wioskowa, cechy rzemieślnicze,
34
wolne miasta średniowieczne, podstawy prawa międzynarodowego, utwierdzone już w
owych wczesnych epokach, te i inne jeszcze urządzenia nie wyszły spod pióra
prawodawcy, lecz wykwitły z siły twórczej ludu. Po drugiej stronie istnieli zawsze i
wszędzie czarodzieje, prorocy, zaklinacze chmur, cudotwórcy, kapłani, znawcy
zwyczajów dawnych i wodzowie hord wojowniczych, którzy usiłowali zyskać wśród ludu
uznanie swego autorytetu i przez udzielanie sobie wzajemnego poparcia starali się lud
opanować, uciskać i w jarzmie utrzymać. Jest jasne, że anarchizm jest tworem
pierwszego prądu, że jest wyrazem siły twórczej mas, tych mas, które były twórcami
instytucji prawa zwyczajowego dla obrony przed zakusami żądnej władzy mniejszości. Z
jednej strony za pomocą tej siły twórczej i działalności konstrukcyjnej ludu, i z drugiej
strony za pomocą nauki współczesnej i techniki usiłuje anarchizm stworzyć takie
urządze-nia, które dają gwarancję wolnego rozwoju społeczeństwa - w przeciwieństwie
do tych, którzy nadzieje swe pokładają w ustawodawstwie, tj. wytworze rządzących
mniejszości. W tym znaczeniu zawsze istnieli anarchiści i wyznawcy państwa. (...)
Zasłona opadła nagle przy końcu lat pięćdziesiątych, gdy w Europie Zachodniej obudził
się umysłowy ruch liberalny, który doprowadził do powstania Garibaldiego i
oswobodzenia Włoch, do zniesienia niewolnictwa w Ameryce i do reform liberalnych w
Anglii. Ten sam ruch przyczynił się w Rosji do zniesienia poddaństwa i knuta i strącił w
filozofii autorytet Schellinga i Hegla, rodząc ów potężny i stanowczy bunt przeciwko
umysłowej uległości i korzeniu się przed jakimkolwiek autorytetem, bunt znany nam pod
mianem nihilizmu. Ważne jest, byśmy sobie uzmysłowili, o ile teorie republikańskie i
socja-listyczne lat trzydzie-stych i czterdziestych oraz rewolucja z r. 1848 pomogły
naukom rozerwać pęta, w które je zakuć usiłowała reakcja kontrrewolucyjna. Nie
wchodząc w szczegóły, nadmienimy tu tylko, że wspo-mniany powyżej Seguin, Augustyn
Thierry (historyk sądownictwa ludowego i federalizmu w Średniowieczu), jako też
Sismondi (historyk wolnych miast włoskich) byli saint-simonistami, że przyjaciel Darwina,
A. R. Wallace, był w swej młodości entuzjastycznym zwolennikiem Roberta Owena, że
August Comte widział swego mistrza w Saint-Simonie, a Ricardo i Bentham byli oweni-
stami, i że materialiści Karol Vogt i G.H. Lewes, oraz Grove, Mill, Spencer i wielu innych
było pod wpływem ruchu radykalno-socjalistycznego lat trzydziestych i czterdziestych. Z
ruchu tego czerpali swą odwagę naukową. Ukazanie się dzieł Grove'a, Joule'a,
Berthelota, Helmholtza, Darwina, C. Bernarda, Moleschot-ta, Vogta, de Lyella, Baina,
Milla i Burnoufa, wszystkich w przeciągu pięciu do sześciu lat (1856-1862) - to nagłe
pojawienie się tej świetlanej plejady prac wywołało zupełną rewolucję w zasadni-czych
poglądach naukowych. Nauka nagle na nowe wstąpiła tory. Ze zdumiewającą szybkością
otwierały się i rozjaśniały coraz nowe dziedziny. Nauka o zjawiskach życia (biologia), o
urządze-niach ludzkich (antropologia i etnologia), nauka o rozumie, woli i uczuciach
(psychologia fizyczna), historia prawa i religii powstały w naszych czasach i zdumiewały
śmiałością swych uogólnień i duchem rewolucyjnym swych wniosków. Co w wieku
poprzednim było jeno przypuszczeniem ogólnikowym, udowodniono teraz wagą i
mikroskopem, uzasadniono tysiącem doświadczeń. Ba, nawet sposób pisania uległ
zmianie. Wymienieni uczeni powrócili do tej przejrzystości, ścisłości i piękna stylu, jaka
35
cechuje metodę indukcyjną i jaką odznaczali się ci myśliciele XVIII stulecia, którzy
wyzwolili się z metafizyki. Jest wprawdzie niemożliwością określić z góry kierunek, w
którym nauka dalej podąży. Jak długo uczeni są jeszcze zależni od posiadających i od
rządu, tak długo na nauce ich będzie z pewno-ścią ciążyło piętno oficjalne i tak długo
będzie istniało niebezpieczeństwo zastoju, jaki panował w pierwszej połowie wieku XIX.
Lecz jedno jest pewne: w nauce tej, którą dziś mamy, nie potrzeba już hipotez bez
których już Laplace mógł się obejść, ani metafizycznych "słówek", z których szydził już
Goethe. Księga przyrody, księga o rozwoju życia organicznego i ludzkości stoi dziś przed
nami otworem, możemy w niej czytać, nie potrzebując wcale uciekać się do stwórcy, do
siły tajemnej życiem darzącej, do duszy nieśmiertelnej lub trójcy heglowskiej, ani
ukrywać niewiedzy naszej pod jakimkolwiek płaszczykiem metafizycznym. Zjawiska
mechaniczne, które stają się jedynie coraz bardziej skomplikowanymi, im bardziej
przechodzimy od fizyki do przejawów życia, wystarczają nam do wyjaśnienia przyrody i
całego życia organicznego, umysłowego i społecznego.
Jest jeszcze wiele, bardzo wiele na świecie rzeczy nieznanych, ciemnych i
niezrozumiałych; i zawsze, ledwo tylko stare luki w naszej wiedzy wypełnimy, już nowe
powstaną, czekające wyja-śnienia. Lecz nie znamy żadnej takiej dziedziny, w której by
nie można było znaleźć wytłumaczenia zjawisk za pomocą prostych faktów fizycznych,
jakie widzimy przy zderzeniu dwóch kul bilardo-wych i spadku kamienia, lub za pomocą
znanych reakcji chemicznych. Fakty mechaniczne wystar-czają nam aż po dziś dzień.
Nigdy nas nie zawiodły. I nie widzimy możliwości znalezienia dziedzi-ny, gdzie by fakty
mechaniczne nie były wystarczające. Dotychczas nic nie usprawiedliwia przy-
puszczenia, że dziedzina taka istnieje. Skoro tylko nauka doszła do podobnych wyników,
dała się w konsekwencji odczuć potrzeba filozofii syntetycznej. Nie zadowalano się już
filozoficznymi półśrodkami lub raczej wyrażeniami symbolicznymi i chimerami, jak
"substancja", "idea wszechświata", "przeznaczenie życia", nie oddawano się już igraszce
antropomorfizowania, wyposażania przyrody i żywiołów fizycznych właściwościami
ludzkimi i wolą, lecz usiłowano stworzyć filozofię, która byłaby systematycznym,
jednolitym i konsekwentnym ujęciem całej naszej wiedzy. Filozofia ta, idąca od zjawisk
prostych do złożonych, musiała postawić sobie za zadanie: wyjaśnienie zasad
podstawowych zjawisk życia i znalezienie klucza do zrozumienia przyrody jako całości.
Tym samym próbowała nam dać środek badawczy, który byłby pomocny w znalezieniu
nie znanych nam dotąd zależności, tzw. praw przyro-dy - i równocześnie tchnąłby w nas
zaufanie do ścisłości naszych wniosków, choćby pozostawały w zupełnej sprzeczności
do zasad powszechnie wyznawanych. I rzeczywiście, w ciągu stulecia podjęto kilka prób
stworzenia filozofii syntetycznej. Najważniej-szymi były próby Augusta Comte'a i
Herberta Spencera i przy nich obu musimy się nieco zatrzymać. Potrzebę takiej filozofii
ocenili już w wieku XVIII encyklopedyści, Voltaire, jak o tym świadczy jego podziwu
godne "Dictionnaire philosophique", będące jeszcze dzisiaj dziełem pomnikowym, jako
też Turgot i później w sposób jeszcze jaśniejszy Saint-Simon. Teraz podjął się tego
samego zadania Comte, lecz w formie bardziej naukowej, odpowiadającej ostatnim
postępom na polu nauk przyrodniczych. W dziedzinie matematyki i nauk ścisłych
wywiązał się Comte ze swego zadania znakomicie. Wszyscy mu dzisiaj przyznają, że on
36
właśnie naukę o zjawiskach życia (biologię) i naukę o społe-czeństwach ludzkich
(socjologię) powiązał z naukami, tworzącymi "filozofię pozytywną"; i wszyscy wiedzą, jak
doniosły wpływ wywarł jego system na późniejszych myślicieli i filozofów. Lecz dlaczego
ów wielki filozof okazał się tak słabym, gdy w swej "Polityce pozytywnej" zabrał się do
badania urządzeń ludzkich, szczególnie do współczesnych form społecznych? Jak mógł
umysł tak wszechstronny i konkretny głosić taką religię, do jakiej doszedł Comte u
schyłku swego życia? Sprzeczność w obu jego dziełach jest tak wielka, że na próżno
szukamy w nich jednej i tej samej metody naukowej. Littre i Mill nie chcą nawet - jak
wiadomo - uznać polityki Comte'a za część jego filozofii. I inaczej nie umieją sobie jej
wyjaśnić, jak tylko jako wytwór umy-słu dotkniętego uwiądem starczym. A jednak
sprzeczność między filozofią pozytywną a polityką pozytywną Comte'a jest właśnie w
najważniejszym stopniu charakterystyczna. Rzuca ona jasne światło na najpoważniejsze
zagadnienia naszej własnej epoki. Gdy Comte ukończył swój kurs filozofii pozytywnej,
musiał koniecznie odczuć, że punktu najważniejszego jeszcze nawet nie tknął -
mianowicie pochodzenia poczucia moralnego w człowie-ku i wpływu tego poczucia na
życie indywidualne i społeczne. Przy całym układzie swego dzieła był on zobowiązany do
rozwiązania tego zagadnienia i do sprowadzenia go do tych samych przyczyn, którymi
tłumaczył życie w ogólności. Musiał wykazać, dlaczego właściwie odczuwa potrzebę
ulegania swemu poczuciu moralnemu lub przynajmniej liczenia się z nim. Lecz do tego
brakło mu dostatecznej wiedzy (w czasie, gdy to pisał, było to całkiem zrozumiałe) i
potrzebnej odwagi myśli. Wobec tego uciekł się do Boga, tego tworu wszystkich wyznań
religij-nych, który powinniśmy czcić i ubóstwiać, jeśli chcemy zachować naszą
moralność. Zmienił mu tylko nazwę i ochrzcił mianem "Ludzkość". Przed tym
bożyszczem nowym powinniśmy się korzyć, aby rozwijać w sobie pierwiastek moralny.
Lecz jeśli krok ten raz jeden uczyniono, jeśli dla utrzymania bestii ludzkiej na drodze
obowiązku potrzeba było coś ubóstwiać, co stało poza i ponad jednostką, to wszystko
inne stało się samo przez się. Obrządek religii comte'owskiej musiał poszukać
pierwowzoru w rytuale religii dawnych, prze-kazanych nam ze Wschodu.
Comte nie doszedł do poznania, że wszelka moralność w człowieku pochodzi wprost z
obserwa-cji przyrody i z życia w społeczeństwach ludzkich. Nie mógł się zdobyć na
przypuszczenie, że zasada moralna w człowieku posiada tę samą trwałą budowę, co
jego organizacja fizyczna, że obie są dziedzictwem rozwoju niezmiernie długiego,
trwającego może tysiąclecia. Nie zauważył, że zasada ta, a raczej instynkt ten zaczął się
rozwijać już w społeczeństwach zwierzęcych, istniejących na ziemi dawno przed
człowiekiem. I wskutek tego nie mógł się wznieść do przekonania, że pomi-mo
wszelakich czynów niemoralnych poszczególnych jednostek zasada moralna musi żyć w
ludzko-ści jako instynkt tak długo, jak długo człowiek jako gatunek nie jest na wymarciu,
że czynności sprzeczne z moralnością, w ten sposób powstałą, muszą wywołać z drugiej
strony reakcję, podobnie jak w świecie fizycznym każde działanie mechaniczne staje się
przyczyną przeciwdziałania. To wszystko było Comte'owi całkiem obce. Dlatego też
zmuszony był stworzyć sobie nowe bożyszcze - ludzkość - które by mogło człowieka
zawsze na prawą skierować drogę. Podobnie jak Saint-Simon, Fourier i wszyscy im
37
współcześni, tak też i Comte złożył haracz swemu wychowaniu chrześcijańskiemu. Bez
uznania walki dobra i zła, walki, w której oba pier-wiastki uznane są za równie potężne,
bez wzywania przedstawicieli zasady dobra o pomoc w walce ze złem, bez Boga i bez
diabła nie da się chrześcijaństwo w ogóle pomyśleć. Toteż Comte, który jako dziecko
wchłonął w siebie tę ideę chrześcijańską, powrócił do niej, gdy na drodze swych badań
naukowych natknął się na zagadnienie moralności i na pytanie, jak ją w człowieku
utwierdzić. Kult "ludzkości" musiał mu służyć za środek do wyzwolenia człowieka z mocy
diabła.
August Comte zszedł na manowce, gdy przystąpił do badań nad społeczeństwem
ludzkim i jego urządzeniami, do rozpatrywania pochodzenia i istoty moralności. Lecz nie
należy zapominać, że Comte napisał swą "Filozofię pozytywną" przed sześcioleciem
1856-1862, które, jak wspomnieli-śmy, przyniosło nagle rozszerzenie widnokręgu
naukowego i całego poglądu na świat. Dzieła, które ukazały się w tych pięciu czy sześciu
latach, wywołały tak zupełny przewrót w zapatrywaniach na przyrodę, na życie w
ogólności i na życie społeczeństw ludzkich, jaki nie miał miejsca od dwóch tysięcy lat. Co
encyklopedyści dostrzegali jedynie w dali mrocznej, co jedynie przypuszczali, co
nielicznym umysłom wybranym w pierwszej połowie wieku XIX zdało się zagadką
nierozwiązalną, to stało się nagle wiedzą jasną, potę-żną. A cały ten dobytek naukowy
zdobyliśmy za pomocą metody indukcyj-no-dedukcyjnej w sposób tak doskonały i
oczywisty, że natychmiast wszelka inna metoda okazała się wobec niej niezupełną,
fałszywą i nieużyte-czną. Zatrzymajmy się na chwilę przy zdobyczach owych lat.
Będziemy wówczas mogli lepiej ocenić próbę filozofii syntetycznej Herberta Spencera.
Grove, Clausius, Helmholtz, Joule i cała falanga fizyków i astronomów (z ostatnich
Kirchhoff, który odkrył analizę spektralną i umożliwił tym oznaczenie składu chemicznego
najodleglejszych gwiazd) przeprowadzili z końcem lat pięćdziesiątych dowód o jedności
przyrody w całym świecie nieorganicznym. Odtąd stało się niemożliwością bajanie o
jakimś tajemnym fluidzie kalorycznym, magnetycznym czy elektrycznym. Udowodniono,
że ruch mechaniczny drobin wystarcza w zupełno-ści do wyjaśnienia wszystkich zjawisk
fizycznych, a zatem też ciepła, światła, dźwięku, elektryczno-ści i magnetyzmu.
Równocześnie dano nam środki do obliczenia tych ruchów, do zważenia niejako ich
energii, w ten sam sposób, w jaki oznaczamy energię kamienia spadającego lub pociągu
znaj-dującego się w ruchu. Fizyka stała się działem mechaniki. Ponadto udowodniono,
że w najodleglejszych gwiazdach, nawet w niezliczonych słońcach drogi mlecznej,
znajdują się te same proste ciała chemiczne, co na ziemi naszej i że odbywają się tam
bezwzględnie te same, nieskończenie małe ruchy drobin. Ba, nawet ruchy
niezmierzonych ciał niebieskich, mknących przez przestworza wedle powszechnego
prawa ciążenia, są podług wszelkie-go prawdopodobieństwa niczym innym, jak tylko
wypadkową drgań światła i elektryczności, które przenoszą się w przestrzeni przez
miliony lat świetlnych. Te same drgania kaloryczne i elektryczne wystarczają do
wyjaśnienia wszystkich procesów chemicznych. Chemia jest już tylko jednym z działów
mechaniki cząstek. I nie dość na tym! Nawet życie zwierząt i roślin w swych
38
niezliczonych przejawach jest jedynie ciągłą przemianą drobin lub raczej atomów w tych
ogromnie skomplikowanych i wskutek tego bardzo niestałych związkach chemicznych, z
których składa się tkanka komórkowa każdej istoty żywej. Życie jest tylko kolejno-ścią
rozkładu i ponownego składu chemicznego w drobinach bardzo złożonych: szeregiem
zjawisk fermentacyjnych, wywołanych zaczynem chemicznym, nieorganicznym. Poza
tym zrozumiano już podówczas (co w latach 1890-1900 bliżej poznano i sprawdzono), że
życie w komórkach nerwowych i ich zdolności do przewodzenia podniet są też tylko
zjawiskami mechanicznymi i że dla całego w ogóle działania układu nerwowego można
zatem znaleźć wyja-śnienie mechaniczne. Dzięki badaniom w tym kierunku możemy -
bez zboczenia choćby na chwilę z drogi spostrzeżeń czysto fizjologicznych - dokładnie
zrozumieć, jak wrażenia i obrazy przechodzą do mózgu, jak wzajem na się oddziaływają,
jak wytwarzają poglądy i idee. Jest oczywiście na tym polu jeszcze wiele do zrobienia i
odkrycia. Nauka, która ledwie wyzwo-liła się z więzów metafizyki, pierwsze dopiero
uczyniła kroki w tej niezmierzonej dziedzinie psy-chologii fizycznej. Początek jednak już
zrobiono i dano już silną podwalinę pod dalszą budowę. Dawny podział zjawisk przyrody
na dwie kategorie, który wprowadzić usiłował Kant, mianowicie na jedną, zajmującą się
dociekaniami w czasie i przestrzeni (świat zjawisk fizycznych) i drugą, tylko w czasie
(świat zjawisk duchowych) - podział ten zanika. Rosyjski materialista, prof. Sieczenow,
postawił pytanie: "Do jakiej dziedziny należy psychologia i jak potrzeba ją badać?" Nauka
zaś odpowiedziała na nie w ten sposób: do fizjologii i za pomocą metody fizjologicznej! I
rzeczywiście najnowszym badaniom fizjologów udało się cały mechanizm myślowy,
powstawanie wrażeń, utrwalanie ich w pamięci i ich przewodzenie o wiele lepiej i
gruntowniej wyświetlić, niż to byli w stanie uczynić metafizycy wszelkiego kalibru ze
swymi subtelnymi definicjami i kontemplacjami.
Nawet z tej najwarowniejszej ostoi wygnano metafizykę. Dziedzinę psychologii, w której
zda-wała się niezwyciężoną, zdobyły obecnie nauki przyrodnicze i filozofia
materialistyczna, które z niebywałą szybkości wiedzę naszą w tym względzie
rozszerzają.
Atoli wśród dzieł wydanych w owych sześciu latach było jedno, które wszystkie inne
prześci-gnęło. Było to "Powstawanie gatunków" Karola Darwina. Już w wieku XVIII
Buffon (jak się zdaje także Linnaeus), a na początku wieku XIX Lamarck ośmielili się
twierdzić, że gatunki istniejące wśród roślin i zwierząt nie są wcale czymś stałym, lecz
przeciwnie, są zjawiskiem zmiennym i ulegają przeobrażeniom pod wpływem
środowiska. Samo podobieństwo rodowe, jakie widzimy u różnych gatunków tej lub owej
grupy, dowodzi - ich zda-niem wspólnego pochodzenia od wspólnych przodków. Tak np.
rozmaite gatunki jaskru spotykane na łąkach i błotach wywodzą się niewątpliwie z
jednego i tego samego gatunku i tylko pod wpły-wem całego szeregu przeobrażeń i
przystosowań wskutek różnych warunków bytu stały się tak różnymi i odmiennymi.
Podobnie też dzisiejsze gatunki wilka, psa, szakala, lisa początkowo wcale nie istniały,
był tylko jeden gatunek zwierzęcy, z którego z biegiem czasu się wyłoniły. Lecz w wieku
XVIII musiano herezje takie wygłaszać z wielką ostrożnością. Kościół był jeszcze
podówczas zbyt potężny, a z powodu takich poglądów kacerskich oczekiwało
39
przyrodników więzie-nie, tortury lub zakład obłąkanych. Dlatego też byli oni ogromnie
oględni w swoich wyrażeniach. Teraz zaś Darwin i Wallace głosili tę samą "naukę
błędną" śmiało i nieustraszenie, a Darwin posunął się nawet do niesłychanego
twierdzenia, że człowiek jest również wytworem długiego okresu fizjologicznego, że
pochodzi od małpy człekokształtnej, że jego "poczucie moralne" i jego "duch
nieśmiertelny" powstały w ten sam sposób, jak duch i zwyczaje społeczne mrówki i
szympan-sa. Wszystkim wiadomo, jaki huragan oburzenia spadł na głowę Darwina, a
zwłaszcza na jego odważnego apostoła, Huxleya, kładącego szczególny nacisk na te
wnioski darwinizmu, które mu-siały kapłanów wszystkich wyznań nieodzownie wytrącić z
równowagi. Była to walka zażarta. Jednakże darwiniści odnieśli w niej zwycięstwo na
całej linii. I odtąd datuje się nauka całkiem nowa i już wcale okazała: biologia, nauka o
wszystkich przejawach życia. Dzieło Darwina dało nam jednak klucz do zrozumienia nie
tylko zjawisk przyrodniczych, lecz także społecznych. Dało nam możność roztrząsać je z
całkiem nowego punktu widzenia. Idea rozwoju bezustannego, ewolucji postępowej oraz
stopniowego przystosowywania się istot ludzkich i społeczeń-stwa do zmiennych
warunków znalazła o wiele szersze zastosowanie aniżeli wyjaśnienie pochodzenia
gatunków. Z wprowadzeniem jej do badań zarówno przyrody, jako też życia ludzkie-go i
ludzkich urządzeń społecznych otwarły się nowe, nie wyjaśnione widnokręgi, rozjaśniły
się najzawilsze zagadnienia we wszystkich dziedzinach nauki. (...) (...) Anarchizm usiłuje
na podstawie uogólnień, zdobytych metodą indukcyjno-dedukcyjną, dojść do należytej
oceny urządzeń ludzkich i spodziewa się w ten sposób znaleźć wytyczną dla pochodu
ludzkiego ku wolności, równości i braterstwu (ku najwyższemu szczęściu każdej
jednostki w społe-czeństwie ludzkim). Anarchizm jest konsekwentnym rezultatem ruchu
postępowego na polu nauk przyrodniczych, który rozpoczął się u schyłku XVIII stulecia,
następnie wstrzymany w swym biegu przez triumfującą reakcję Europy po upadku
rewolucji francuskiej, dźwignął się na nowo dopiero z końcem lat pięć-dziesiątych wieku
XIX, i odtąd z każdym dniem wzmaga się i potężnieje. Kolebką anarchizmu jest filozofia
przyrodnicza wieku XVIII. Lecz trwałą i dostateczną podstawę mógł znaleźć dopiero po
odrodzeniu się nauk, które nastąpiło przed pięćdziesięciu laty i tchnęło nowego ducha w
badanie społeczeństw ludzkich. Tak zwane prawa naukowe, którymi zadowalali się
metafizycy niemieccy w latach 1820-1830, nie mają żadnego zastosowania w teorii
anarchistycznej. Ta uznaje jedynie i wyłącznie metodę naukową i stosuje ją także do
socjologii, czyli rozszerzonej antropologii. Posługując się tą metodą oraz wszystkimi
badaniami przedsięwziętymi przy jej pomocy usiłuje anarchizm dać nowe opracowanie
tej części nauk, która traktuje specjalnie o człowieku oraz prze-wartościować wszystkie
nasze wiadomości o prawie, sądownictwie itd. Przy tym opiera się na tych samych
zasadach, które służyły już raz do przewartościowania nauk przyrodniczych. Celem teorii
anarchistycznej jest stworzenie naukowego poglądu na przyrodę włącznie z człowiekiem.
Pogląd ten określa zarazem stanowisko anarchizmu w życiu praktycznym. W walce
jednostki z państwem stoi anarchizm, jako kontynuator dzieła poprzedników swoich z
wieku XVIII, zawsze po stronie jednostki i przeciw państwu, po stronie społeczeństwa i
przeciw autorytetowi pań-stwowemu. Anarchizm dowiódł za pomocą dokumentów
historycznych, jakimi rozporządza nauka współczesna, że autorytet państwa,
40
rozszerzającego coraz bardziej zakres swej władzy, jest faktycz-nie tylko szkodliwą,
nieużyteczną nadbudową, datującą się dla nas dopiero od wieku XV i XVI, nadbudową,
którą wzniesiono w interesie kapitału i która już w starożytności była przyczyną upad-ku
Rzymu i Grecji oraz zaniku wszystkich ośrodków kultury na Wschodzie. Autorytet
państwowy, który utrwalił się w ciągu wieków celem pojednania agrariusza, sędziego,
wojownika i kapłana przez wzgląd na ich wspólne interesy i który w ciągu wieków był
ciągłą zaporą we wszystkich wysiłkach ludzkości zmierzających do stworzenia sobie
życia poniekąd wolnego i zabezpieczonego, ten autorytet nie może przedzierzgnąć się w
narzędzie wyzwolenia, tak samo jak cezaryzm (imperializm) lub kościół nie mogą się stać
dźwignią przeobrażenia społecznego. W ekonomii jest anarchizm tego zdania, że wada
obecnego systemu tkwi nie w fakcie, że kapi-talista przywłaszcza sobie "nadwartość" lub
zysk, lecz raczej w tym, że ta nadwartość lub zysk są w ogóle możliwe. Istnieją one tylko
dlatego, ponieważ miliony ludzi dosłownie nie są w stanie wyży-wić się, jeżeli nie
sprzedają swych sił i zdolności za cenę umożliwiającą dopiero stwarzanie nad-wartości
lub zysku. Dlatego też sądzimy, że w pierwszym rzędzie należy załatwić się z kwestią
spożycia i że najbardziej naglącą potrzebą w razie przewrotu społecznego jest takie
zorganizowanie konsumpcji, aby każdy miał zapewnione mieszkanie, strawę i odzież.
Wytwarzanie będzie się musiało potem w ten sposób ukształtować, aby przede
wszystkim były zaspokojone te pierwsze potrzeby każdej jednostki. Wobec tego
anarchizm nie oczekuje po przyszłym przewrocie zaprowa-dzenia "bonów pracy" w
miejsce systemu monetarnego lub ustanowienia kapitalizmu państwowego w miejsce
dzisiejszego kapitalisty prywatnego. Anarchizm oczekuje po nim pierwszego kroku do
wolnego komunizmu, do ustroju społecznego wyzwolonego z więzów państwowych.
Czy słuszne są wnioski anarchizmu?
To musi rozstrzygnąć krytyka naukowa jego zasad oraz życie praktyczne.
Lecz w jednym punkcie ma anarchizm słuszność niewątpliwą, mianowicie w tym, że
badanie instytucji społecznych uważa za jeden z działów nauk przyrodniczych, że na
zawsze wziął rozbrat z metafizyką i że posługuje się tą samą metodą, która przyczyniła
się do rozkwitu całej nauki współ-czesnej i całej naszej dzisiejszej filozofii
materialistycznej. Dzięki temu błędy, w jakie anarchizm w badaniach swych mógłby
popaść, tym rychlej i tym łatwiej dadzą się odkryć. Natomiast sprawdzenie wniosków
anarchistycznych jest możliwe zawsze tylko za pomocą naukowej metody dedukcyjnej,
przez którą każda nauka się umacnia i naprzód dąży i przez którą rozwija się każdy
naukowy pogląd na świat.
Przełożył Arnold Baral
Fragmenty pracy Pomoc wzajemna jako czynnik rozwoju. Lwów 1920, s. 5-6, 21-33, 83-
86, oraz Etyka, Łódź 1949. s. 16-18
41
DEKLARACJA IDEOWA FEDERACJI ANARCHISTYCZNEJ:
Federacja Anarchistyczna dąży do zniesienia wszelkich struktur społecznych i regulacji
prawnych ograniczających w jakikolwiek sposób wolność osobistą - władzy wynikłej z
zawłaszczenia środków przymusu, produkcji i indoktrynacji. Uznajemy za konieczne
utożsamianie własności z pracą oraz prawo chroniące życie (i zdrowie wszystkich istot),
wolność (dysponowania własnym ciałem i umysłem) czy pracę (i jej owoce). Wszystko
inne nie powinno być ani nakazane, ani zakazane, zaś o kształcie działań powinny
decydować tylko umowy zainteresowanych stron, a nie wola osób trzecich, zwłaszcza
instytucji. Organizacja życia na skalę społeczną winna opierać się nie na odgórnej
władzy, lecz na solidarności i samorządach pracowniczych, lokalnych itp. Ludzie mają
prawo do błądzenia na własny rachunek.
Platforma programowa anarcho-syndykalistów
Społeczeństwo, które w 1989 r. z nadzieją witało upadek "realnego socjalizmu" zostało
okrutnie zawiedzione w swej naiwnej wierze w ustrój parlamentarny i kapitalizm. Dziś
ludzie widzą wokół siebie nierówności społeczne, nędze, korupcje i bezkarność policji.
Jednocześnie ludzie, przyzwyczajeni przez autorytarny systemu do bierności, nie są w
stanie samemu znaleźć żadnego racjonalnego wytłumaczenia tego stanu rzeczy. W tej
sytuacji próbują uwierzyć tym, którzy twierdzą, że winę za to ponosi "tajny spisek Żydów,
komunistów i masonów". Jest to sprawdzona prosta teoria - nie wymaga większego
wysiłku umysłowego. Naiwni wierzą więc, że gdy dojdą do władzy "prawdziwi Polacy" to
wszystko będzie w porządku, a nasz kraj zmieni się w raj na Ziemi. Zmienia się kolejna
ekipa - polityczni idole dorywają się do koryta, a ludzie nadal są okradani. Przyczyną
społecznego i gospodarczego kryzysu nie jest fakt, że władzę objęła jakaś "mafia złych
ludzi" lecz jest nią sama struktura systemu kapitalistycznego oraz scentralizowanej
parlamentarnej "demokracji". Politycy manipulują ludźmi nie dlatego, że są "Żydami lub
komuchami" lecz dlatego, że polityka w scentralizowanych systemach panowania jest
właśnie sztuką tworzenia sztucznych podziałów między ludźmi, żerowania na
przesądach i skutecznej manipulacji. Rządzący establishment okrada nas ponieważ
każda władza jest źródłem nieuchronnej deprawacji i uczy pogardy wobec ludzi "z dołu",
którzy są zwykłą "ciemną masą" potrzebną do oddawania podatków i wrzucenia kart
wyborczych. Od czasu do czasu organizowane są "igrzyska dla ludu" - nagłaśniania
jakieś afery, wzniecany nacjonalizm, kampanie wyborcze itp. Wszystko potrzebne jest do
odciągnięcia uwagi, by ludzie nie zobaczyli jak im rządzący chleb kradną. Dlatego
stworzyliśmy Porozumienie Anarcho-Syndykalistów, aby przeciwstawić się samowoli
władz, wyzyskowi pracowników, a także by wspierać wszelkie inicjatywy prowadzące do
buntu pokrzywdzonych przez obecny system panowania. Aby prowadzić walkę, która nie
stworzy nowych rządów, lecz pomoże w samoorganizacji społeczeństwa,
funkcjonującego na podstawie samorządów, w których ludzie dobrowolnie stworzą
własne struktury oparte na współpracy i niezależnej inicjatywie. Społeczeństwa, w którym
42
zniesiony zostanie podział na rządzących i rządzonych, a jedynym ograniczeniem
wolności jednostki będzie prawo każdego innego człowieka do wolności.
KONIEC PODZIAŁU NA WŁAŚCICIELI I PRACOWNIKÓW
W istniejącym systemie społecznym - kapitalizmie - aby przeżyć, pracownicy muszą
ofiarowywać swój czas, zdolności i energię pracodawcom dla których są tylko kosztem
produkcji, podobnie jak węgiel czy stal. Pracodawcy, menadżerowie, gracze giełdowi,
wszyscy oni należą do klasy społecznej, która żyje w luksusie dzięki harówce
pracowników, cały dochód który uzyskuje zawdzięcza ich wysiłkom. Natomiast ci, którzy
ten zysk wypracowali, czyli zatrudnieni, otrzymują z tego tytułu upokarzające ochłapy w
postaci pensji (o wiele niższe od wartości tego co wytworzyli). Tak powstaje piramida
władzy, która dzieli społeczeństwo na antagonistyczne klasy i nie pozwala zażegnać
konflikty interesów. Ten system przez wyzysk pracy daje biznesmenom władzę
decydowania o tym co będzie produkowane i jak będzie produkowane, ale kosztami ich
pomyłek w pierwszej kolejności obarcza podwładnych. Sytuację pogarsza fakt, że
zatrudnieni szantażowani widmem bezrobocia i nędzy, coraz częściej godzą się na
każde narzucone przez właścicieli warunki pracy. W efekcie większość pracowników
zostaje wpędzona w stan upadlającej zależności od humorów i nastrojów swoich szefów,
którzy starają się im wpajać nawyki służalczości i bierności, co nie pozostaje bez wpływu
na inne sfery życia (stąd uległość społeczeństwa wobec agresji i korupcji kolejnych ekip
rządowych) Przymus ekonomiczny okazuje się skuteczniejszy i dotkliwszy od pałki czy
bata a stosowanie przez państwo przemocy w ograniczonym zakresie wywołuje złudne
wrażenie wolności. Należy podkreślić, że ten złodziejski system ogłupiania i niewolenia
ludzi nie poddaje się żadnym próbom łagodzenia jego skutków przez państwowe,
reformy. Wobec chciwości "ludzi interesu" i sprzedajności urzędników wszystkie
gwarancje praw socjalnych i pracowniczych, stają się zwykłą papierkową fikcją. W ten
sposób nieskuteczność nowelizacji Kodeksu Pracy (nagminnie i bezkarnie łamanego
przez biznesmenów) i kruchość praw socjalnych, ujawniają potrzebę walki o całkowite
zniesienie władzy pracodawców. Jeśli wolność ma cokolwiek znaczyć dla przeciętnego
człowieka, to musi obejmować również miejsca pracy. Dlatego jesteśmy za oddaniem
wszystkich prywatnych i państwowych zakładów pracy w ręce samorządów
pracowniczych, które przejmą pełną kontrolę nad produkcją, dystrybucją i sferą usług
oraz ustalą reguły zarządzania zgodne z potrzebami pracujących. Jednym słowem, w
warunkach pełnej swobody pracownicy zorganizują się na swój sposób, wedle własnego
gustu. Oznacza to, demokracje na wszystkich poziomach struktury przedsiębiorstwa i
całkowicie niepaństwowe uspołecznienie środków produkcji, surowców i zasobów
naturalnych. Aby odeprzeć zarzuty tych, którzy posądzą nas o propagowanie utopijnej,
wymyślonej przy biurku idei, warto przypomnieć, że proponowane przez nas
rozwiązania, były treścią wielu pracowniczych wystąpień. Bezpośrednio przed
zakończeniem II wojny światowej i zaraz po wojnie polscy robotnicy przejmowali
zarządzanie zakładami, tworząc tzw. "komitety fabryczne" (do czasu gdy rząd
upaństwowił gospodarkę w 1947 r. ). Po październiku 1956 r. powstały rady robotnicze,
43
które chciały obalić władzę biurokracji oraz przejąć kierowanie gospodarką. W latach
1980 -1981 wśród działaczy "Solidarności" pojawił się postulat przekazania radom
pracowniczym prawa do kierowania zakładami i całą krajową ekonomią. "Autentyczny
samorząd pracowniczy będzie podstawą Samorządnej Rzeczypospolitej" - głosiła
uchwała programowa I Zjazdu "Solidarności". Rewolucyjne plany zniweczył stan
wojenny. Ale już we wrześniu 1991 r. policja wysłana przez "solidarnościowy" rząd
pacyfikowała załogę białostockiego MPK, która ogłosiła przejęcie zakładu wraz z całym
majątkiem w użytkowanie i rozpoczęcie pracy na własny rachunek. W październiku 1993
r. - po tygodniowym strajku pracownicy PGR-u w Zegartowicach wymogli na władzy
decyzję o przekazaniu im w zarząd majątku gospodarstwa, w marcu 1995 r. w
szczecińskim "Gryfrybie" strajkujący uruchomili produkcję sprzedając wyprodukowany
towar. Z kolei we Francji w 1981 r. związki zawodowe zorganizowały strajk generalny
prowadzony pod hasłem: "Władza w przedsiębiorstwie w ręce załóg" Dla osiągnięcia
tego celu bezużyteczny jest udział w wyborach lub zabieganie o poparcie jakichkolwiek
polityków którzy z natury rzeczy są uzależnieni od niewybieralnych magnatów
finansowych, zarządów wielkich firm, biurokracji państwowej, armii i policji, którzy nigdy
(dobrowolnie) nie zrzekną się swojej własności, ani swojej władzy, ani praw chroniących
ich przywileje. Jedynie bezpośrednia walka (masowe strajki, gwałtowne demonstracje)
prowadzona przez pracowników, którzy pozbyli się ostatnich złudzeń co do roli państwa i
rządu, daje możliwość usunięcia przyczyn społecznej niesprawiedliwości. Z chwilą gdy
lokalne strajki i protesty przerastają w strajk generalny, obejmujący zasięgiem cały kraj i
paraliżujący struktury państwowe - nic nie staje na przeszkodzie by znieść system pracy
najemnej, a wszystkie przedsiębiorstwa przeszły we władanie pracowników. To zjawisko
przekształcania się strajków w organizowanie życia ekonomicznego na zupełnie nowych
podstawach, będzie zapowiedzią powstania społeczeństwa, w którym wyzysk i
panowanie człowieka na drugim człowiekiem nie będą już możliwe. Praca przestanie być
monotonną harówką wykonywaną pod dyktando i dla zysku biznesmenów, a stanie się
okazją do twórczego wykorzystania naszych umiejętności i wyobraźni z korzyścią dla
jednostki i całego społeczeństwa.
SPOŁECZEŃSTWO RÓWNYCH SZANS
Jeśli stawiamy sobie za zadanie zbudowanie społeczeństwa w którym wszyscy mają
równe szanse rozwoju to powinniśmy odrzucić dogmat, który nakazuje
podporządkowanie się regułom wolnego rynku. W przeciwnym razie będziemy
świadkami nowych konfliktów i podziałów społeczeństwa w którym przypadek zdecyduje
o nędzy lub zamożności poszczególnych pracowników. O ich dalszym losie przesądzi
miejsce zatrudnienia: kwitnąca, pogrążona w kryzysie lub w ogóle zlikwidowana gałąź
gospodarki. I nikogo nie wzruszy fakt, ze to nie pracownicy lecz pracodawcy i sfery
rządzące ponoszą odpowiedzialność za kondycję konkretnych zakładów i branż. Nic nie
zmieni natury reguł wolnego rynku, który rządząc się brutalną, darwinistyczną logiką nie
pozostawia miejsca na sprawiedliwość, wywołując egoistyczne zachowania - i oto nawet
u tych, którzy starają się żyć bardziej dla innych niż dla siebie. Pracownik, który usiłuje
44
stworzyć jak najlepsze warunki dla swojej rodzinny jest zmuszony walczyć z innymi o to
by zdobyć lepszą pracę czy więcej godzin nad liczbowych. Jednostki z konieczności
traktuje się nie jako osoby lecz jako rzeczy. Jak narzędzia maksymalizacji czyjegoś
zysku. Kurczy się lub w ogóle zanika miejsce na bezinteresowność - przyjaźń,
serdeczność, czy życzliwość w kontaktach z innym ludźmi. Wolny rynek - nawet gdyby
wszyscy zaczynali od tego samego - doprowadzi do sytuacji w której niewiele osób się
wzbogaci, a większość zbiednieje. Jako rezultat powstanie przymus - ludzi z pieniędzmi -
uzyskają władzę nad tymi bez pieniędzy, powróci praca najemna, a wraz z nią cykliczne
kryzysy, bezrobocie i państwo służące ochronie interesów bogaczy. Kolejnym rezultatem
wolnorynkowej konkurencji (czyli wchłaniania i eliminacji kolejnych firm) będzie monopol
prywatnych koncernów i korporacji, które narzucając style życia, korumpują polityków i
manipulując pragnieniami społeczeństwa, będą stale utrwalać swoje panowanie.
Koncentracja kapitału stanie się koncentracją władzy. W tym obłąkańczym systemie
nawet postęp technologiczny jest niekorzystny dla zwykłych ludzi ponieważ oznacza
konieczność zwolnienia wielu pracowników. Zyski ze stałego wzrostu wydajności pracy
przechwytywane są przez biznesmenów. Kapitalizm jest również ogromnym
marnotrawstwem bogactw wytworzonych przez społeczeństwo. Logika wolnego rynku
nakazuje niszczenie "nadwyżek" żywności lub innych towarów, celem utrzymania
wysokich, zyskownych cen tych produktów (nawet jeśli tuż obok umierają z głodu tysiące
ludzi, których nie stać na zakupy). Bezwzględna rywalizacja wymusza obniżanie kosztów
produkcji m.in. przez oszczędzanie na bezpieczeństwie i zdrowiu pracowników (np.
dyrekcja kopalni "Niwka-Modrzejów" oszczędzała na aparatach tlenowych, co kosztowało
życie 6 górników - ratowników, w lutym 1998 r. ). Ten sam system leży u podstaw
katastrofalnych dla przyrody zachowań biznesu i zwykłych ludzi. Pozwala prywatnemu i
państwowemu inwestorowi traktować lasy wyłącznie jako "fabryki drewna" oraz niszczyć,
przekształcać, betonować każdy cenny przyrodniczy obszar jeśli tylko może w ten
sposób podwoić swoje zyski lub zdystansować konkurencję. Dlatego rynek zalewany jest
nietrwałymi, szybko zużywającymi się towarami aby zmusić klientów do ciągłego
kupowania coraz to nowych produktów i napełniania kieszeni ludzi interesu, wskutek
czego nasza planeta zamienia się w jeden wielki śmietnik. W dodatku wielki biznes
blokuje rozwój ekologicznych technologii ponieważ sam zarabia na tych bardziej
szkodliwych. To wszystko prowadzi nas do jednego wniosku: jak długo będzie istnieć
wolny rynek, tak długo rozprawianie o równości szans pozostanie zwykłym oszustwem i
usprawiedliwieniem dla okradania społeczeństwa przez wąską elitę cwaniaków.
Alternatywę stanowi gospodarka administrowana bezpośrednio przez pracowników i
nastawiona na zaspokajanie potrzeb społecznych. Współczesne środki komunikowania
się umożliwiają pełne dostosowanie produkcji do potrzeb konsumentów (np. za
pośrednictwem ankiet prezentujących różne modele i rodzaje produktów), pozwolą też
bardzo szybko orientować się w stanie zapasów i wykorzystywać je efektywnie. W
praktyce oznacza to, że zrealizowany zostanie postulat pełnego zatrudnienia, nowe
technologie przyczynią się do urozmaicenia i skrócenia czasu pracy (warunek rozwoju
samorządności), a nadwyżki będą źródłem dobrobytu całego społeczeństwa. Wszystkie
towary pospolite i artykułu pierwszej potrzeby, będą darmowe i dostępne dla każdego w
45
ilościach ograniczonych tylko przez stan i możliwości gospodarki. Co do towarów
rzadkich, luksusowych, które trudno dostarczyć w nieograniczonej ilości - mogą być
dzielone równo między ludzi lub stać się przedmiotem handlu. Wszystkim wątpiącym w
realizację tego projektu wyjaśniamy, że należy odróżniać to co w charakterze każdego
człowieka wrodzone od tego co jest wytworem warunków społecznych, gospodarczych i
politycznych (jest zmienne). Już sam fakt istnienia społeczeństw (obdarzonych
pogardliwym mianem prymitywnych), które nie znają pojęcia rywalizacji i nierówności
ekonomicznych dowodzi tego jak fałszywy jest pogląd o istnieniu jednej niezmiennej
natury "ludzkiej". Jeśli wolny rynek tłumi uczucia solidarności, a w zamian podsyca
chciwość i zawiść (będące źródłem wyniszczającej walki o status i pozycję materialną) to
z kolei społeczeństwo bezpaństwowe zmarginalizuje tamte pojęcia i doprowadzi do
przemiany w stosunkach międzyludzkich wykazując tendencję do równości i pomocy
wzajemnej.
DEMOKRACJA BEZPOŚREDNIA
Warunkiem pogodzenia wolności jednostki z wymogami życia społecznego jest
zastąpienie parlamentaryzmu demokracją bezpośrednią opartą na systemie współpracy i
bezpośrednich kontaktów między członkami zbiorowości (wolnymi od nadzoru polityków i
państwa). Demokracja bezpośrednia jest praktycznym zastosowaniem zasady iż ludzie
sami najlepiej wiedzą co jest dla nich dobre i nie muszą podlegać żadnej władzy, która
by za nich decydowała. Jest rozwiązaniem, które umożliwia każdemu równy i
nieskrępowany udział w podejmowaniu decyzji odnoszących się do jego miejsca pracy,
społeczności w której żyje, gminy i regionu. W miejsce systemu gdzie politycy nie
ponoszą materialnych kosztów swoich błędnych decyzji, zmuszając do płacenia
społeczeństwo, proponujemy demokrację w której zwykli ludzie bezpośrednio odczują
pozytywne i negatywne skutki, dokonywanych przez siebie wyborów, co stanie się
czynnikiem wyrabiającym poczucie odpowiedzialności i zainteresowanie sprawami
publicznymi. Głosowanie w bezpośredniej demokracji dotyczy zawsze konkretnego
problemu i daje ludziom władze określania kiedy i w jakich kwestiach biorą sprawy we
własne ręce (politycy okazują się zbędni). Tak pojmowana demokracja przyczynia się do
rozwoju przyjaznych dla środowiska technologii, ponieważ nikt nie chce mieć w swoim
sąsiedztwie podejrzanych "trujących" inwestycji a nie może ich narzucać innym. Choć
postanowienia dotyczące grupy jako całości podejmowane są większością głosów,
należy dążyć do osiągnięcia porozumienia i zgody wyrażonej swobodnie przez
wszystkich uczestników dyskusji. Jednakże bywają sprawy, których nie można
rozstrzygać przez jakiekolwiek głosowanie. Każda uchwała większości byłaby tu
brutalnym pogwałceniem praw mniejszości. Ma to miejsce wówczas gdy wchodzą w grę
sprawy sumienia, obyczajów i przekonań. Niezwykle ważne jest aby każda jednostka
miała prawo do własnego wybranego przez siebie stylu życia. Tak, by wszyscy ludzie
(niezależnie od swojej płci, orientacji seksualnej, narodowości, koloru skóry, religii czy
fryzury), mogli żyć obok siebie na równych prawach, szanując swoją odmienność. W
przeciwnym razie demokracja przeistoczy się w dyktaturę nietolerancyjnej większości.
46
Musimy też zrozumieć, iż powzięte uchwały, powinny być szanowane nie pod wpływem
przymusu zewnętrznego, ale z pobudek osobistej odpowiedzialności. Chcemy twórczo
wykorzystywać doświadczenia wolnościowych ruchów społecznych (takich jak: rewolucja
hiszpańska 1936 r., rewolucja węgierska 1956 r., indiańskie spółdzielnie rolnicze w
Meksyku, ruch spółdzielczy w kraju Basków), które wykazały, że demokracja
bezpośrednia funkcjonuje najlepiej w oparciu o samorząd ludzi pracy, odznaczający się
zniesieniem hierarchii, delegatami wyposażonymi w ściśle wiążący mandat i
odpowiedzialnymi w każdej chwili przed osobami, które ich wybrały. Delegatami
wybieranymi tylko dla wdrażania celów sformułowanych przez zgromadzenia
pracowników. Ich funkcja stałaby się czysto praktyczna i służebna, nie władcza (jak jest
w przypadku posłów, senatorów, ministrów i członków obecnego samorządu
terytorialnego). Demokracja bezpośrednia nie może trwale i dobrze funkcjonować bez
równości warunków życiowych i pozycji wszystkich członków społeczności. Problem
polega na tym, że nierówności społeczne są przyczyną nie równych możliwości różnych
grup w przyciąganiu publicznej uwagi oraz oddziaływaniu na opinię publiczną. W
rezultacie powstają rządy elit finansowych, manipulujące społecznymi nastrojami zgodnie
w swoim prywatnym interesem. Oczywiście, w każdym zbiorowym przedsięwzięciu
potrzebny jest podział pracy, zarząd techniczny i administracja. Z tym, że przez
administrowanie rozumiemy nie formę sprawowania rządów, lecz wykonywanie zadań
jakie powierza społeczność. Wśród mechanizmów zapobiegających skupianiu władzy w
rękach jednostek, może obowiązywać rotacyjny system sprawowania funkcji, a wszelkie
przejawy zapędów despotycznych zaowocują natychmiastowym odwołaniem osób, które
dopuściły się nadużyć. Drogą ku lepszej koordynacji działań większych społeczności
może być tworzenie rad regionalnych i miejskich. Rady powstaną przez wysłanie
delegatów ze wszystkich samorządów robotniczych, związków rzemieślniczych
przedstawicieli pracowników umysłowych, wolnych zawodów i rad studenckich. Na forum
rad przedstawiane będą stanowiska wszystkich struktur, toczyć się będą dyskusje i
wypracowywane będą wspólne programy działania, a w rękach poszczególnych
społeczności pozostanie ich zatwierdzenie lub odrzucenie. Prawdopodobnie powstaną
również ponadregionalne zgromadzenia branżowe, składające się z przedstawicieli rad
zakładowych, które miałyby charakter wyłącznie konsultacyjny dla autonomicznych
przedsiębiorstw. W ten sposób ludzie zajmujący się polityką zawodowo będą zastąpieni
przez rady zawodowców, a państwowa polityka siły przez pokojowa działalność
gospodarczą gmin. Wyższość tego rozwiązania polega na tym, iż zarówno poszczególni
członkowie społeczności, jak i ich delegaci mogą łatwo i całkowicie orientować się we
wszystkich funkcjach swej gminy. Każdy działa i decyduje o rzeczach, które go dotyczą.
FEDERALIZM
Jedynie społeczeństwo posiadające elastyczność zdecentralizowanych wspólnot może
dostosować się do nieuniknionych ludzkich słabości, gdyż tam gdzie wielkie systemy
państwowe kierowane są przez jedną władzę centralną jej szaleństwa pociąga za sobą
ogólne nieszczęścia. Okazuje się, że jedna wielka struktura decyzyjna (parlament, rząd)
47
nie jest w stanie sprostać coraz większemu zróżnicowaniu i rozszerzeniu zakresu
koniecznych do podjęcia decyzji (o tym, że społeczeństwo nie potrzebuje państwa, mogli
się przekonać mieszkańcy terenów dotkniętych powodzią w lipcu 1997r., którzy
doświadczyli nieudolności władz nie potrafiących sprostać sytuacji i skuteczności
spontanicznie powstałych wspólnot mieszkańców walczących z żywiołem). System
centralistyczny wywiera zgubny wpływ na społeczeństwo, przez to, że podkopuje a
wreszcie całkiem unicestwia poczucie odpowiedzialności jednostki. Ten kto jest
zmuszony słuchać rozkazów z góry, niezależnie od tego czy się z nimi zgadza czy też
nie - ten przenosi również odpowiedzialność za swoje czyny na tych, od których
otrzymuje rozkazy. Z tych też względów centralizmowi, przeciwstawiamy federalizm,
pozwalający zastąpić państwo i wszystkie jego mechanizmy administracyjne przez
kolektywy, wspólnoty i samorządy tworzone z własnej woli przez jednostki i grupy
mieszkańców. Federalizm jest formą dobrowolnego współdziałania w oparciu o
porozumienia różnorodnych autonomicznych, samorządzących się grup, które łączą się
dla podniesienia skuteczności swoich poczynań. Federalizm umożliwia podejmowanie
decyzji na szczeblu lokalnym gdzie ich konsekwencje będą zrozumiałe i widoczne. Jest
stylem organizacji, który chroni nas od błędów popełnianych na dużą skalę, nie
przeszkadzając równocześnie w swobodnym przepływie informacji, inspiracji oraz
wymianie doświadczeń pomiędzy różnymi społecznościami (a także w realizacji
wspólnych inwestycji). Federalizm nie ma być społeczeństwem doskonałym, ale
koncepcją, społeczeństwa dynamicznego, otwartego, które nie tłumi inicjatywy jednostek
i może modyfikować się przez wolę osób go tworzących.
ROZBROJENIE WŁADZY, UZBROJENIE SPOŁECZEŃSTWA
Poddawani otępiającej tresurze i ideologicznej indoktrynacji młodzi ludzi służący w armii
wielokrotnie byli kierowani przez swoich dowódców do walki z własnym społeczeństwem
(w 1923 r. wojsko strzelało do strajkujących robotników w Krakowie, w latach 30-tych
pacyfikowało strajki chłopskie, a PRL-owskie rządy używały go przeciw zbuntowanym
obywatelom - w 1956 r. w Poznaniu, w 1970 r. na Wybrzeżu i podczas stanu wojennego)
i nadal pozostają dla nieuzbrojonych obywateli śmiertelnym zagrożeniem. Dla każdej
władzy armia jest ostatnią deską ratunku i ostatnim gwarantem sprawowania rządów w
sytuacji gdy udręczone społeczeństwo zdecyduje się usamodzielnić i powiedzieć dość
monopolowi państwa. Poborowych tresuje się w koszarach, szczuje "starych" przeciw
"młodym", a wszystko po to, by pozbawić ich godności, od uczyć myślenia i uczynić
posłusznymi każdemu rozkazowi O tym, że ta akcja odmóżdżania przybiera na sile
świadczy ciągle wzrastająca liczba samobójstw w wojsku i dezercji. Jedynym sposobem
na uniknięcie tych zagrożeń jest rozwiązanie armii i rozdanie broni zwykłym ludziom, tak
by społeczeństwo mogło się bronić samo przed przestępcami i rządami (na wzór Boliwii
z lat 1952 - 1962). Przyczyną większości przestępstw poza czynnikami ekonomicznymi
(drastyczne różnice między bogatymi a biednymi, którzy są skazani na "lizanie dobrobytu
przez szybę") i całym systemem rywalizacji wyzwalającym agresję jest również
społeczna obojętność i brak odpowiedzialności za swoje otoczenie. Dla tych, którzy chcą
48
napadać i grabić ludzi prawdziwą przeciw wagą mogą być tylko dobrowolnie tworzone
grupy samoobrony sąsiedzkiej, a nie interwencja policji, która przez bandytów
postrzegana jako czynnik zewnętrzny i obcy. Najlepszą gwarancją zbiorowego
bezpieczeństwa jest zasada świadczenia sobie wzajemnej pomocy. Dla skoszarowanej
armii, stwarza się sztuczne warunki deformujące osobowość poborowych, życie grup
samoobronny o wiele bardzie odzwierciedla realne potrzeby i warunki kraju. Ze względu
na swój charakter pozostaną one w bezpośrednich związkach z ludnością i zapobiegną
każdej próbie zamachu na wolność obywateli. Pamiętajmy, że to właśnie oddziały
partyzanckie, a nie regularna armia, pokonały największe potęgi militarne świata, czyli
USA i Rosję, podczas wojen w Wietnamie, Afganistanie i Czeczenii.
NASZE CELE I ZASADY
1. Opozycja wobec kapitalizmu i wszystkich państwowych struktur dominacji i
eksploatacji służących interesom kapitalistów, biurokratów i polityków.
2. Opozycja wobec wszystkich form dyskryminacji i agresji: rasizmu, nacjonalizmu,
seksizmu, klerykalizmu, imperializmu, rabunkowej eksploatacji przyrody itd. Uważamy,
że państwo i kapitalizm są odpowiedzialne za występowanie i rozwój tych społecznych
patologii.
3. Opozycja wobec przymusu pochodzącego od władzy. Uważamy, że każdy człowiek
ma prawo do władzy tylko nad samym sobą, a wolność jednostki znajduje swoje
najpełniejsze potwierdzenie w wolności pozostałych ludzi.
4. Masowa akcja i oddolna rewolucja zastosowane przez pracowników i najbiedniejszych
stanowią drogę obalenia kapitalizmu, państwa i wszystkich form ucisku.
5. Odrzucamy możliwość wyboru wszelkich form stałej władzy: prezydenta, parlamentu,
rządu i partii politycznych. Pracownicy i grupy społeczne najbardziej pokrzywdzone przez
obecny system, posiadają potencjał zdolny przeobrazić społeczeństwo przez obalenie
monopoli ekonomicznych i wszelkich politycznych instytucji istniejących na zasadzie
przymusu. Celem jest powstanie społeczeństwa w którym parlamentaryzm zostanie
zastąpiony przez demokrację bezpośrednią; centralizm państwowy przez federację
autonomicznych grup powiązanych interesami społeczno-ekonomicznymi; wolny rynek
przez gospodarkę nastawioną na zaspokajanie potrzeb społecznych i zarządzaną przez
samorządy pracownicze; a wojsko i policja przez powszechne uzbrojenie obywateli i
dobrowolnie tworzone grupy samoobrony. Społeczeństwa, które reguluje swoje sprawy
na zasadach wzajemnej ugody i swobodnej umowy.
6. Celem Porozumienia Anarcho-Syndykalistów nie jest zdobycie władzy lub kontrola nad
społeczeństwem lecz edukacja i pomoc przy organizowaniu samoobrony przeciw władzy
eksploatującej naszą pracę, ograbiającej nas i wciąż pozbawiającej nas wolności.
Jesteśmy również przekonani, że żadna elitarna grupa, partia, a tym bardziej ślepa wiara
49
w przywódców, nie zastąpią tego co można osiągnąć dzięki rozbudzeniu samodzielnej
inicjatywy zwykłych ludzi (skupionych w związkach zawodowych, stowarzyszeniach
lokatorów, grupach samopomocy, wspólnotach lokalnych, itp.) pragnących życia bez
strachu przed szefami, nędzą i państwem.
7. Popieramy wszystkie starania prowadzące do poszerzenia swobód i poprawy
warunków życia. Inspiracje dla naszej działalności czerpiemy z tradycji i doświadczeń
walki rewolucyjnego anarcho-syndykalizmu.
Jeśli zgadzasz się z naszymi zasadami, to zapraszamy do współpracy!
piątek, 25 sierpnia 2006
50