86
ÂWIAT NAUKI LIPIEC 2004
RECENZJE
Teorii naukowej wyjaÊniajàcej, jak w toku
ewolucji powstawa∏y gatunki, a dobór
naturalny, czyli os∏awiona „walka o byt”,
kszta∏towa∏ ˝ycie na Ziemi, dzieci uczà
si´ dziÊ w szkole podstawowej, telewizja
ch´tnie pokazuje filmy o naszych przod-
kach, mo˝na wi´c powiedzieç, ˝e darwi-
nizm sta∏ si´ ju˝ elementem kultury ma-
sowej. Niestety, obserwuje si´ równie˝
doÊç powszechne niezrozumienie tego
procesu. Wielu ludzi wyobra˝a go sobie
jako swego rodzaju wojn´, w której ga-
tunki „walczà” o byt niczym dwie armie
i nowoczeÊniejsza wychodzi z tej wojny
zwyci´sko. Tymczasem ta interpretacja
ewolucji niewiele ma wspólnego ze
wspó∏czesnym neodarwinizmem. Wia-
domo ju˝, ˝e dobór naturalny nie dzia∏a
ani na poziomie gatunku, ani nawet jed-
nostki. O przetrwanie walczà ze sobà ge-
ny, niekiedy nawet pojedyncze.
Neodarwinizm zrodzi∏ si´ w po∏owie
lat szeÊçdziesiàtych, a spopularyzowali
go 10 lat póêniej dwaj uczeni: Ameryka-
nin Edward O. Wilson w swej s∏ynnej So-
cjobiologii oraz Brytyjczyk Richard Daw-
kins w nie mniej znanym Samolubnym
genie. Dzi´ki zmodyfikowaniu teorii Dar-
wina uda∏o im si´ rozwiàzaç takie zagad-
ki, jak choçby poÊwi´cenie setek tysi´cy
osobników dla dobra jednej królowej w
spo∏eczeƒstwach owadów. Okaza∏o si´,
˝e owady te post´pujà zgodnie z ego-
izmem w∏asnych genów, gdy˝ swój sukces
reprodukcyjny osiàgajà dzi´ki kolejnym
pokoleniom sióstr i braci wydawanych
na Êwiat przez królowà matk´. Nie muszà
wi´c dochowaç si´ potomstwa, by rozpo-
wszechniç w∏asne DNA. Neodarwinizm,
nieraz okreÊlany mianem teorii samolub-
nego genu, wkrótce zosta∏ uznany za pod-
stawowà teori´ wspó∏czesnej biologii. Za-
razem jednak sta∏ si´ i pozostaje nadal
przedmiotem goràcych sporów. Powtó-
rzy∏a si´ wi´c historia sprzed pó∏tora wie-
ku, kiedy Karol Darwin i jego zwolenni-
cy musieli broniç teorii ewolucji.
Dlaczego wi´c neodarwinizm budzi
tak wielkie kontrowersje, podczas gdy
wi´kszoÊç teorii naukowych, w tym bio-
logicznych, przechodzi bez echa? Otó˝
koncepcja ta jest brzemienna w skutki
dla obrazu tego, co dla cz∏owieka naj-
bardziej istotne – jego samego w∏aÊnie!
O tych implikacjach zrazu nieÊmia∏o
wspominali twórcy nowego paradygmatu.
Poczàtkowo chodzi∏o im jedynie o mrów-
ki i termity, którymi zajmowa∏ si´ zawodo-
wo Wilson, ale wiadomo by∏o, ˝e nowà
teori´ da si´ zastosowaç tak˝e do wyja-
Ênienia zachowaƒ innych zwierzàt za-
mieszkujàcych naszà planet´, w tym oczy-
wiÊcie ludzi. Socjobiologia zak∏ada
bowiem, ˝e fenomen cz∏owieka mo˝na
wyt∏umaczyç jako produkt doboru natural-
nego. Aby to wykazaç, zrazu odwo∏ywano
si´ przede wszystkim do analogii pomi´-
dzy zachowaniami ludzi i zwierzàt, przede
wszystkim szympansów. DziÊ nast´pczy-
ni socjobiologii (która pad∏a pod ci´˝a-
rem absurdalnych, ale jak si´ okaza∏o nie-
zwykle skutecznych oskar˝eƒ o politycznà
niepoprawnoÊç), czyli psychologia ewo-
lucyjna, ch´tniej odwo∏uje si´ do obser-
wacji pierwotnych plemion i poszukiwa-
nia wspólnego biologicznego pod∏o˝a
zachowaƒ w ró˝nych kulturach ludzkich.
Ksià˝ka Roberta Wrighta obraca si´
w∏aÊnie w ramach tego nowego para-
dygmatu. W j´zyku angielskim istnieje
na ten temat bogata literatura popular-
nonaukowa. W Polsce dotàd ukaza∏o si´
zaledwie kilka t∏umaczeƒ – z radoÊcià
nale˝y wi´c powitaç wydanie kolejnej
pozycji przybli˝ajàcej neodarwinizm.
Tym bardziej, ˝e zosta∏a ona napisana
w sposób przyst´pny, ze swadà, a wy-
k∏ad naukowy przeplatajà liczne aneg-
doty zaczerpni´te z biografii Darwina.
Autor wpad∏ bowiem na ciekawy pomys∏,
by przyjrzeç si´ ˝yciu ojca ewolucjo-
nizmu i jednoczeÊnie wiktoriaƒskiego
d˝entelmena pod kàtem wspó∏czesnej
psychologii ewolucyjnej.
Ale nie tylko popularyzatorska spraw-
noÊç stanowi o wa˝koÊci ksià˝ki Wrighta.
Autor Moralnego zwierz´cia nie koncen-
truje si´ wy∏àcznie na wyt∏umaczeniu,
na czym polega neodarwinowska rewo-
lucja. Pokazuje równie˝ jej moralne kon-
sekwencje. Próbuje odpowiedzieç na
niezwykle istotne pytanie – czy ludzka
moralnoÊç nie traci nic ze swej powagi,
skoro stanowi jedynie konieczny wytwór
naszych biologicznych predyspozycji?
Diagnoza Wrighta w tym wzgl´dzie jest
zdecydowana. Powo∏ujàc si´ na liczne
przyk∏ady, mo˝na uznaç, ˝e ludzka mo-
ralnoÊç w swojej istocie jest wytworem
samolubnych genów. Innymi s∏owy, te
schematy zachowaƒ, które s∏u˝à repro-
dukcji genów, zostajà utrwalone, te zaÊ,
które jej przeczà, znikajà w pomroce dzie-
jów. I tak na przyk∏ad mi∏oÊç matki do
dziecka s∏u˝y zachowaniu go przy ˝yciu
i doprowadzeniu do wieku reprodukcyj-
nego. Matki, które dobrze opiekujà si´
potomstwem, skutecznie przekazujà swo-
je geny. Istotà tej koncepcji jest fakt, ˝e
to, co zdaje nam si´ dobre, jest w istocie
po prostu przydatne i to nie nam jako jed-
nostkom, ale naszym genom. Oznacza to,
˝e jesteÊmy jedynie noÊnikami genów, we-
hiku∏em czy maszynà przetrwania genów,
jak zwykli wyra˝aç si´ Wilson i Dawkins.
Przy czym nasz interes jednostkowy wca-
le nie musi pokrywaç si´ z interesem ge-
nów. Czasami jest tak, ˝e matka poÊwi´-
ca si´ dla swoich dzieci, co oczywiÊcie
jest sprzeczne z interesem jej samej, ale
zgodne z interesem jej genów.
Drugim nerwem tego rozumowania
jest twierdzenie, ˝e cz∏owiek z natury
nie jest wcale altruistà, ale jego dzia∏ania,
choçby pozornie najbardziej altruistycz-
ne, s∏u˝à w∏aÊnie interesowi jego genów.
Czyli w przypadku moralnoÊci mo˝emy
tak naprawd´ mówiç jedynie o altru-
izmie odwzajemnionym: gdy pomaga-
my sàsiadowi, to dlatego, ˝e on pomo˝e
nam w przysz∏oÊci (tak by∏o oczywiÊcie
w warunkach pierwotnych, gdy ludzie
˝yli w ma∏ych grupach i znali si´ wza-
jemnie, a nie np. we wspó∏czesnym wiel-
kim mieÊcie).
Pu∏apki moralizowania
WSPÓ¸CZESNA PSYCHOLOGIA EWOLUCYJNA NA PRZYK¸ADZIE BIOGRAFII DARWINA. MICHA¸ C. KACPRZAK
MORALNE ZWIERZ¢
Robert Wright
T∏um. Hanna Jankowska
Prószyƒski i S-ka
Warszawa 2004
I wreszcie konkluzjà powy˝szego, ale
jakoÊciowo nowà, jest przekonanie o
tym, ˝e nasza moralnoÊç jest tylko na-
turalnym wytworem genetycznego upo-
sa˝enia gatunku. Innymi s∏owy, cz∏owiek
ma wrodzonà sk∏onnoÊç do moralizo-
wania. Ale to wcale nie znaczy, ˝e cz∏o-
wiek jest „moralnym zwierz´ciem”. Ty-
tu∏ ksià˝ki jest wi´c przewrotny. Jak
naturalna jest ludzka sk∏onnoÊç do mo-
ralizatorstwa, tak równie naturalna jest
nasza sk∏onnoÊç do ∏amania zasad mo-
ralnych, ich nadu˝ywania i instrumental-
nego traktowania. To dlatego cz∏owiek
„widzi drzazg´ w oku bliêniego, a nie
widzi belki w swoim”. Mamy, zdaniem
Wrighta, sk∏onnoÊç do pot´piania cu-
dzych czynów, grzmienia w s∏usznym
oburzeniu i za∏amywania ràk nad upad-
kiem obyczajów (oczywiÊcie cudzych),
ale zarazem jesteÊmy wobec siebie sa-
mych nad wyraz pob∏a˝liwi.
Psychologia ewolucyjna cz´sto koja-
rzy si´ z redukcjonizmem w interpreto-
waniu natury cz∏owieka, ten zaÊ z próbà
podwa˝enia wartoÊci cz∏owieka jako isto-
ty autonomicznej, a co za tym idzie, tak-
˝e religii i moralnoÊci. W tej ksià˝ce au-
tor równie˝ nie opiera si´ pokusie
dekonstrukcji. Je˝eli jednak chodzi o mo-
ralnoÊç, to staje raczej po stronie kon-
serwatyzmu. Sam jednak nie chce si´ do
tego przyznaç. Byç mo˝e dlatego, ˝e by-
cie konserwatystà nie jest w amerykaƒ-
skich kr´gach akademickich w modzie (a
tym bardziej nie by∏o w po∏owie lat dzie-
wi´çdziesiàtych, kiedy ksià˝ka powsta∏a).
Byç mo˝e ma te˝ w pami´ci niemi∏e
przygody Wilsona, który zosta∏ okrzyk-
ni´ty skrajnym prawicowcem, seksistà,
reakcjonistà, ba, wr´cz faszystà. Nie-
mniej autor ch´tnie powo∏uje si´ na
wspó∏czesnà Darwinowi ksià˝k´ Self-
-Help Samuela Smilesa, od której wzi´-
∏a si´ nazwa ca∏ego gatunku publikacji,
podsuwajàcych cudowne i b∏yskawicz-
ne recepty na zmian´ swojego ˝ycia.
Otó˝ ksià˝ka Smilesa jest manifestem
moralnoÊci wiktoriaƒskiej. PodkreÊla
znaczenie panowania nad sobà, samo-
dyscypliny, pracowitoÊci, nie ukrywa ró˝-
nic mi´dzy p∏ciami. Wright, podobnie
jak ponad 300 lat temu Thomas Hobbes,
doszed∏szy do wniosku, ˝e cz∏owiek ma
naturalnà sk∏onnoÊç do z∏a, wyciàga
wniosek, ˝e tym bardziej potrzebna mu
samodyscyplina, aby demony nie zerwa-
∏y si´ z ∏aƒcucha. To sposób myÊlenia
charakterystyczny dla nurtu konserwa-
tywnego i ˝adne sofistyczne wybiegi au-
tora nie zdo∏ajà tego ukryç.
Tutaj dochodzimy równie˝ do pewne-
go paradoksu, który Wright stara si´ roz-
wiàzaç w ostatnich rozdzia∏ach swojej
ksià˝ki, ale z ma∏o zadowalajàcym skut-
kiem. Otó˝ ca∏à swà intelektualnà ener-
gi´ autor Moralnego zwierz´cia zaprzàg∏
do udowodnienia, ˝e cz∏owiek z natury
jest egoistà i hipokrytà, ˝e przyrodzonà
mu gatunkowo w∏aÊciwoÊcià jest na-
ginanie moralnoÊci do swoich partykular-
nych celów. I oto niesiony mocà narracji
i w∏asnych przekonaƒ, Wright sam staje
w roli moralisty, którego pozycj´ wcze-
Êniej zdeprecjonowa∏. Nie bardzo wi´c
wiadomo, na którà postaw´ si´ powo∏aç.
W tej sytuacji mo˝e na Êwietlany przy-
k∏ad Darwina jako wiktoriaƒskiego d˝en-
telmena. Ale skoro jest on jedynie wy-
tworem kultury i w∏asnych genów, to
jaka˝ w tym jego zas∏uga? Gdy obalimy
„iluzj´ wolnej woli” (tak to okreÊla∏ Nie-
tzsche, którego dzie∏a autor Moralnego
zwierz´cia zdaje si´ dobrze znaç), trud-
no jest kogokolwiek powa˝nie przekony-
waç do ˝ycia zgodnie z moralnymi na-
kazami. Chyba ˝e, jak to czyni Wright,
powo∏amy si´ na wzgl´dy pragmatycz-
ne. W takim jednak wypadku dlaczego
cz∏owiek nie mia∏by sobie pofolgowaç,
gdy nikomu innemu nie zaszkodzi?
Drugim elementem, który nie przy-
pad∏ mi do gustu, nie tylko zresztà w
przypadku tej ksià˝ki, ale tak˝e innych
tego rodzaju pozycji, jest pewnego ro-
dzaju arogancja autorów i niedelikatne
obchodzenie si´ z owà ludzkà naturà.
Nie wiem, skàd taka potrzeba szokowa-
nia i demaskacji. Mam wra˝enie, ˝e kry-
je si´ za tym coÊ innego ni˝ jedynie ch´ç
ukazania prawdy. Historia idei uczy pew-
nej powÊciàgliwoÊci i podejrzliwoÊci
w stosunku do tych, którzy og∏aszajà, ˝e
oto odkryli jakieÊ uniwersalne prawid∏o,
ukazujàce wszystko w „jedynie praw-
dziwym” Êwietle. Nawet je˝eli pewne od-
krycia naukowe sk∏aniajà nas do sta-
wiania wiarygodnych tez, warto pokusiç
si´ o troch´ ostro˝noÊci i szacunku dla
tych, którzy z ró˝nych powodów, choç-
by i religijnych, nie chcà si´ z tymi teza-
mi zgodziç.
Taka buta i arogancja, a tak˝e pewne-
go rodzaju redukcjonizm, sk∏oniç mogà
niejednego do mizantropii, bo jak tu da-
rzyç sympatià zwierz´ tak fa∏szywe i ego-
istyczne, jak to wynika z enuncjacji psy-
chologów ewolucyjnych. Sk∏oniç te˝
mo˝e pewnie do buntu wobec owych
egoistycznych genów, których mieliby-
Êmy byç noÊnikami i zakrzykni´cia za
miltonowskim Szatanem: „Non ser-
viam!” Choç oczywiÊcie to te˝ mo˝e oka-
zaç si´ jedynie wytworem genów i ich
„rozszerzonego fenotypu” – jak to okre-
Êli∏ Dawkins – czyli kultury.
n
T e l e f o n i c z n i e
:
b e z p ∏ a t n a i n f o l i n i a 0 - 8 0 0 - 2 2 0 - 5 5 5 ( p o n . - p t . w g o d z . 8 - 1 6 )
L i s t o w n i e
:
W y s y ∏ k o w n i a W S i P S . A . , C e n t r u m D y s t r y b u c j i , K o p y t ó w 4 4 a , 0 5 - 8 7 0 B ∏ o n i e
Z A M Ó W I E N I A