ANDRZEJ KAJETAN WRÓBLEWSKI
OPERACJA STODOŁA
Kosztem 400 000 marek przeprowadzono w Niemczech zakrojone na szeroką skalę
naukowe badania różdżkarstwa. Był to najobszerniejszy, i najbardziej szczegółowy
program badawczy ze wszystkich dotychczas wykonanych w tej dziedzinie. Co
przyniósł?
Badania rozpoczęły się w 1986 roku, kiedy Ministerstwo Badań i Technologii RFN
(Bundesministerium für Forschung und Technologie) przydzieliło 400 000 marek
zespołowi fizyków i biologów z Monachium. W Niemczech szerzyła się wtedy wiara w
szkodliwe dla zdrowia straszliwe "cieki wodne", na które jedynym lekarstwem miało
być korzystanie z usług różdżkarzy, umiejących je identyfikować i oferować przeróżne
zabezpieczenia. Już dużo wcześniej w niektórych krajach przeprowadzono podobne
badania różdżkarstwa, które świadczyły, że nie ma ono żadnych podstaw naukowych.
Jednak rząd RFN nie zawahał się przed uruchomieniem nowego wielkiego i
kosztownego programu. Oczekiwano bowiem, że przyniesie on jednoznacznie
przekonywającą odpowiedź. Ze względu na miejsce testów, które odbywały się w
specjalnie zaadaptowanym, wielkim budynku, używanym przedtem jako stodoła (niem.
Scheune), badania te nazwano "Scheunen Experimente".
Przebieg testów
Głównymi wykonawcami programu byli H.-D. Betz i R. Kulzer - fizycy z
Uniwersytetu w Monachium oraz H. Wagner z Instytutu Biologii Farmaceutycznej
Uniwersytetu w Monachium. W badaniach brali także udział H. L. König - fizyk z
Politechniki w Monachium oraz J. Trischler z Instytutu Medycyny, Informatyki i
Badań Systemowych w Neuherbergu. Warto podkreślić, że wszyscy oni byli
zwolennikami różdżkarstwa, przekonanymi o realności tego zjawiska.
Na parterze stodoły umieszczono rurę, w której płynęła woda, przy czym położenie
rury można było losowo zmieniać. Na piętrze, około 5 m nad rurą, testowano
różdżkarzy, których zadaniem było ustalenie, w dowolny sposób, położenia rury z
płynącą wodą. Testy prowadzono, stosując metodę "podwójnie ślepą" (double-blind),
to znaczy sami eksperymentatorzy, znajdujący się razem z różdżkarzem na górnej
kondygnacji, także nie mieli pojęcia, jak przebiega rura, nie mogli więc swym
zachowaniem nawet podświadomie udzielać żadnych wskazówek.
Do testów zgłosiło się ponad 500 kandydatów, święcie przekonanych o swych
różdżkarskich zdolnościach. Wszyscy przystąpili do badań dobrowolnie. Przed
rozpoczęciem próby każdy różdżkarz mógł przetestować swój sprzęt i odczucia w
sytuacjach, kiedy położenie umieszczonego piętro niżej "cieku wodnego" było mu
znane. Dopiero gdy różdżkarz uznawał, że jest odpowiednio przygotowany,
przystępowano do badań, w których miał odgadywać położenie rury z płynącą wodą.
Po wstępnych testach wybrano najlepszych 50 kandydatów. Czterdziestu trzech
spośród nich wykonało łącznie ponad 800 testów. W każdym teście różdżkarz określał
położenie rury, które zmieniało się zgodnie z liczbami przypadkowymi generowanymi
przez komputer; następowało to wzdłuż dziesięciometrowej bazy z dokładnością
decymetra tak więc położenie to wyznaczała liczba z przedziału 1-100. Każdy test
składał się zwykle z 10 prób, przy czym wynikami były pary liczb: rzeczywiste
położenie rury oraz położenie odgadnięte przez różdżkarza.
Podkreślmy ponownie, że eksperymentatorzy byli bardzo przychylnie nastawieni do
1
testowanych kandydatów i starali się im ułatwiać zadanie. Tak więc, pozwalano
różdżkarzom sygnalizować wszelkie czynniki, które zakłócały im pracę, i przerywać
test, jeśli tylko kandydat wyrażał takie życzenie.
Wyniki testów
Materiał z doświadczeń "Operacji Stodoła" stanowił zbiór par liczb, który można było
poddać standardowej analizie statystycznej. Po kilku latach ogłoszono raport
końcowy, w którym badania podsumowano dwoma wnioskami. Pierwszy z nich
brzmiał: "Częstość sukcesu (tzn. prawidłowego odgadywania położenia "cieku
wodnego" przyp. AKW) przeciętnego różdżkarza w przeprowadzonych testach była
mała i w większości wypadków niemożliwa do odróżnienia od przypadkowej".
Natomiast drugi wniosek: "Kilku różdżkarzy osiągnęło wysoki stopień sukcesu,
którego nie można wytłumaczyć przypadkiem", wzbudził ożywioną dyskusję na
łamach periodyków naukowych (głównie Naturwissenschaften w latach 1995-96) oraz
w Internecie.
Łatwo zrozumieć, że z matematycznego punktu widzenia wyniki uzyskane w "Operacji
Stodoła" można analizować tak samo jak wyniki zabawy, w której ktoś stara się
odgadnąć liczbę wygenerowaną losowo przez komputer. Osoba o zdolnościach
nadprzyrodzonych potrafiłaby zawsze lub bardzo często wykonać takie zadanie - w
literaturze paranaukowej można przecież spotkać wiele doniesień o podobnych
wyczynach. Rzecz w tym, że z podstawowych praw rachunku prawdopodobieństwa
także wynika możliwość uzyskania całkiem przypadkowego sukcesu. Zatem problem
sprowadza się do oddzielenia ewentualnego realnego efektu od probabilistycznego tła.
Zagadnienie to jest omówione w ramce poniżej.
Spośród wyników uzyskanych w "Operacji Stodoła" przedstawiamy dwa wykresy. Na
pierwszym podane są wszystkie wyniki ponad 800 testów (ryc. 1), na drugim 3 testów
(ryc. 2) uznanych za najlepsze. Na obu wykresach na osi poziomej odłożone zostały
rzeczywiste położenia rury z płynącą wodą w chwili testu, a na osi pionowej położenia
ustalone każdorazowo przez różdżkarzy. Gdyby różdżkarze rzeczywiście potrafili
ustalać położenie "cieku wodnego", to punkty powinny się układać wzdłuż przekątnej.
Jak widać, na pierwszym wykresie rozmieszczenie punktów jest całkowicie
równomierne, tak jak wynika z rozkładu przypadkowego. To właśnie było podstawą
sformułowania pierwszego wniosku przez autorów eksperymentów. Ale wniosek nr 2
oparli oni na wyselekcjonowanych "najlepszych" testach, których wyniki przedstawia
drugi wykres. Istotnie, widać na nim pewne grupowanie się punktów wokół
przekątnej. Jednakże, jak dowodzą krytycy, tak nieznaczne grupowanie jest także
zgodne z tym, czego można oczekiwać na mocy praw rachunku prawdopodobieństwa.
Zgadzamy się z tą krytyką, ponieważ można ją poprzeć prostymi eksperymentami
liczbowymi.
Tysiąc razy zero równa się zero
"Operacja Stodoła" była kolejną nieudaną próbą naukowego udowodnienia realności
zjawiska różdżkarstwa. Podobne eksperymenty i testy podejmowano od dawna. Już w
1917 roku Departament Spraw Wewnętrznych USA wydał druzgocącą opinię na ten
temat. Napisano w niej, że po tylu nieudanych badaniach i próbach "...powinno być dla
każdego oczywiste, iż dalsze prowadzenie przez Służbę Geologiczną Stanów
Zjednoczonych testów różdżkarskich poszukiwań wody, ropy czy innych minerałów
byłoby marnotrawieniem funduszy publicznych".
Trzydzieści lat temu szeroko zakrojone testy różdżkarstwa przeprowadzono w
Wielkiej Brytanii na zlecenie Ministerstwa Obrony. Przyniosły one negatywne wyniki -
trafienia różdżkarzy były zgodne z przypadkiem. Wyniki tych badań szczegółowo
2
opisano w Nature w 1971 roku.
Organizowano także parokrotnie testy z udziałem i wsparciem finansowym telewizji.
W marcu 1979 roku pod Rzymem czterej słynni różdżkarze włoscy: Forga, Fontana,
Stanziola i Senatore ubiegali się o nagrodę w wysokości 10 000 dolarów za
wyznaczenie kierunku wody płynącej na wybranym polu testowym. Testy te
organizował i nadzorował niestrudzony tropiciel pseudonaukowców, James Randi -
Amerykanin, zawodowy iluzjonista, który m.in. zdemaskował Uri Gellera - słynnego
przed laty zginacza łyżeczek siłą woli. Test zakończył się całkowitym niepowodzeniem
włoskich autorytetów różdżkarskich, mimo ich wcześniejszych butnych publicznych
wypowiedzi, że nagrodę mają już właściwie w kieszeni.
W 1992 roku podobne eksperymenty z udziałem telewizji przeprowadzono w Kassel,
w Niemczech. Wzięło w nich udział trzydziestu różdżkarzy z Niemiec, Austrii, Danii i
Francji. Tym razem zakopano pół metra pod ziemią rurę, do której za pomocą
odpowiedniego zaworu można było kierować duży strumień wody. Położenie rury
było znane uczestnikom, a ich zadanie polegało na stwierdzeniu metodą różdżkarską,
czy w danej chwili woda w rurze płynie, czy nie. Przed przystąpieniem do właściwych
testów każdy uczestnik miał dziesięć prób "otwartych", w których wiedział, jak jest
naprawdę. Wszyscy zgłosili się dobrowolnie i każdy był pewny sukcesu, ale i tym
razem wyniki były całkowicie zgodne z rachunkiem prawdo- podobieństwa.
Przypomnijmy na koniec, że już od kilku lat nikt nie potrafi uzyskać nagrody w
wysokości 1 mln dolarów za udowodnienie jakichkolwiek zdolności paranormalnych,
w tym zdolności różdżkarskich! A jednocześnie różdżkarze za niepomiernie mniejsze
sumy ciągle bałamucą skołowanych ludzi.
Badania polskie
Próbę naukowego zbadania efektu różdżkarstwa podjęli u nas niedawno prof. dr hab.
Henryk Szydłowski i dr Przemysław Kiszkowski z Uniwersytetu Adama Mickiewicza
w Poznaniu. Wyniki swe przedstawili m.in. na łamach Wiedzy i Życia nr 2/1999.
Napisali tam: "Dwadzieścia lat temu postawiliśmy sobie za cel naukowe udowodnienie
zjawiska radiestezji. Zabraliśmy się do pracy z ogromnym zapałem. Po latach badań
nasza wiara w radiestezję musiała ustąpić sceptycyzmowi".
Jeszcze wcześniej, w latach 1981-83, Jerzy Stobiński przeprowadził w Krakowie na
terenie parku Jordana, systematyczne badania nad zdolnościami różdżkarskimi, w
których wzięło udział 87 różdżkarzy. Zadanie polegało na znalezieniu przebiegu
dwóch rur żelaznych o średnicy 25 cm, ułożonych równolegle do siebie na głębokości
1.5 m. Badania mogły być wykonane dowolną techniką i w dowolnym czasie. W
drugim teście próbowano odnaleźć położenie lnianego worka wypełnionego monetami.
Wyniki odgadnięć były całkowicie zgodne z rachunkiem prawdopodobieństwa.
Nie wspominamy tu oczywiście o wielu "badaniach" prowadzonych bez dostatecznej
obiektywnej kontroli. Przynoszą one zawsze bardzo pozytywne wyniki. O takich
"badaniach" czasem informują mniej poważne środki masowego przekazu i biuletyny
stowarzyszeń różdżkarzy. Te informacje nie mają żadnej wartości naukowej.
"Odpromieniowany" Sejm
Na fali wzrostu popularności pseudonauki i zabobonu ożywili swą działalność w
Polsce także różdżkarze. Chcąc wzbudzić w klientach wrażenie, że chodzi o poważną
dziedzinę naukową, wolą się oni nazywać radiestetami. Za pomocą różdżek i
wahadełek potrafią oczywiście za odpowiednią opłatą znaleźć wszędzie okropne "cieki
wodne" i sprzedać ekrany "odpromieniowujące". Nie wiadomo, ilu ludzi w Polsce dało
się już na to nabrać. Różdżkarzom powodzi się w Polsce całkiem dobrze, a ich
niewątpliwym triumfem było organizowanie co roku targów różdżkarskich w auli
Politechniki Warszawskiej. I chociaż władzom tej uczelni chodziło o podreperowanie
3
skąpego budżetu opłatami za wynajęcie sal, w opinii wielu osób targi takie nie
przystoją tej uczelni. Taki błąd odrobić jest trudno.
Mająca swą siedzibę niedaleko Warszawy firma o szumnej nazwie "Laboratorium
Badań Radiacyjnych" zachwala płytki chroniące przed promieniowaniem żył wodnych:
W polu dipolowym płytki (...) wyróżnić można dwanaście wymiarów przestrzeni.
Każdy wymiar przestrzeni generuje specyficzny rodzaj energii i specyficzny rodzaj
oddziaływań.
Przyrządy skonstruowane do pomiarów w przestrzeni czterowymiarowej nie są
przydatne do pomiarów w przestrzeniach o wymiarach wyższych.
Do rozpoznania rzeczywistości, w której żyjemy, potrzeba więc oswojenia się z co
najmniej dziesięcioma wymiarami przestrzeni przewidywanymi przez teorię strun lub
dwunastoma wymiarami wykrytymi metodami biodetekcji oraz taką samą ilością
rodzajów energii i rodzajów różnych oddziaływań..."
Chociaż właściciel firmy i autor tej reklamy podpisuje się jako "mgr inż.", to jednak
każdy, kto liznął choć trochę fizyki, zauważy bez trudu, że przytoczone zdania są
pseudonaukowym bełkotem. Ale w tej reklamie jest kilka mądrze brzmiących słów, na
które ludzie dają się nabierać.
Dają się zresztą nabierać nie tylko jednostki, lecz także poważne instytucje. W 1997
roku Kancelaria Sejmu RP zleciła wspomnianej firmie "przeprowadzenie badań
natężenia radiacji... i zastosowanie odpowiednich zabezpieczeń w pomieszczeniach
Marszałka Sejmu, Wicemarszałków Sejmu, Przewodniczących Klubów, Ministra-Szefa
Kancelarii Sejmu i Z-cy Szefa Kancelarii Sejmu".
Nie wątpimy, że eksperci firmy wykryli w Sejmie szkodliwe "cieki wodne" i inne
straszności oraz umieścili tam wszędzie odpowiednie zabezpieczenia w postaci
"dwunastowymiarowych" płytek. Historia ta mogłaby być nawet wesołym elementem
w zbiorze ludzkich dziwactw, gdyby nie fakt, że poszły na to pieniądze podatników, a
więc nas wszystkich. Szkoda, że przedstawiciele naszego Sejmu nie wzięli sobie do
serca wniosku, który rząd USA sformułował już w 1917 roku.
Czy rozsądek weźmie górę?
Mimo negatywnych wyników, jakie przynosiły na świecie i u nas wszystkie poważne
badania różdżkarstwa, nadal można usłyszeć historie o tym, jak to różdżkarze znajdują
cieki wodne, neutralizują śmiertelnie szkodliwe ich promieniowanie, odszukują
zaginione osoby, a nawet potrafią wskazać za pomocą wahadełka trzymanego nad
mapą terenu ukryte skarby i złoża oraz zaginione osoby.
Jim Enright z University of California (San Diego) napisał w zakończeniu swego
krytycznego artykułu na temat "Operacji Stodoła" (Naturwissenschaften, tom 82, s.
36-369, 1995), że "Eksperymenty te są nie tylko najobszerniejszymi i najbardziej
starannie wykonanymi naukowymi testami różdżkarstwa, ale jeżeli rozsądek weźmie
górę także przypuszczalnie ostatnimi, wykonanymi w tej dziedzinie".
Przyszłość pokaże, czy rzeczywiście rozsądek weźmie górę, ale trudno się spodziewać,
aby wykrywacze "promieniowania cieków wodnych" nagle stracili popularność. Wszak
naiwność ludzka nie zna granic.
Tymczasem możemy tylko radzić każdemu, kto zamierza skorzystać z usług
różdżkarza, by go zapytał, dlaczego do tej pory nie zdobył miliona dolarów
oferowanych przez Fundację Randiego!
Testujemy różdżkarskie zdolności komputera
Każdy, kto ma komputer i prosty arkusz kalkulacyjny, np. EXCEL, może łatwo
przeprowadzić testy odpowiadające na pytanie, czy wyniki z "Operacji Stodoła" były
zgodne z przypadkiem. Wystarczy skorzystać z procedury generowania liczb
4
losowych.
Aby zbliżyć eksperyment komputerowy do tego, co działo się podczas "Operacji
Stodoła", należy generować po kolei dwadzieścia liczb losowych, a następnie
przedstawiać wyniki w postaci wykresu, na którym na pionowej i poziomej osi
odkładamy każdą z dziesięciu uzyskanych par liczb. Każde dziesięć par liczb losowych
odpowiada jednemu testowi "różdżkarskiemu" naszego komputera. Gdyby komputer
miał zdolności różdżkarskie, to wyniki naszego testu powinny się układać na
przekątnej, ponieważ w każdej parze liczb losowych pierwsza byłaby równa drugiej.
Autor wygenerował łącznie 4000 par liczb losowych, co odpowiada 400 testom . Ich
łączny rozkład na wykresie, jak należało oczekiwać, jest równomierny, ponieważ
liczby z założenia są losowe, nieskorelowane.Jednakże w poszczególnych testach, na
które składało się - przypomnijmy - tylko po 10 par liczb losowych, występowały
znaczne fluktuacje. Występowanie podobnych fluktuacji jest całkowicie zgodne z
prawami rachunku prawdopodobieństwa. Tak więc, sam fakt uzyskania przez któregoś
z różdżkarzy testowanych w "Operacji Stodoła" wyniku, w którym część liczb
układała się w okolicach przekątnej wykresu, nie świadczy jeszcze o tym, że testowany
uczestnik miał różdżkarskie zdolności odnajdywania płynącej wody. O tym mogłoby
świadczyć dopiero występowanie tego efektu znacznie częściej, niż to wynika z
czystego przypadku.
Jak zdobyć milion dolarów
Niestrudzony tropiciel i wróg pseudonauki James Randi założył fundację, która
przeznaczyła 1 mln dolarów dla człowieka potrafiącego udowodnić, że jest obdarzony
zdolnościami paranormalnymi: różdżkarskimi, telepatycznymi, psychokinetycznymi itd.
Warunkiem uzyskania nagrody jest wykazanie tych umiejętności przed komisją, w
której skład wchodzą poza naukowcami także profesjonalni iluzjoniści. Sam Randi jest
świetnym iluzjonistą i już wielokrotnie demaskował ludzi, którzy za pomocą
iluzjonistycznych sztuczek przekonywali publiczność o swych nadnaturalnych
zdolnościach. Warunki ubiegania się o nagrodę zostały ogłoszone publicznie i każdy
może się z nimi zapoznać w Internecie na stronie Jamesa Randiego
www.randi.org/research/challenge/index.html
. Dla chętnych kandydatów podajemy
również adres pocztowy fundacji: The James Randi Educational Foundation, 201 S.E.
12th St (E. Davie Blvd), Fort Lauderdale, FL 33316-1815, U.S.A. Adres poczty
elektronicznej: randi@randi.org
Andrzej Kajetan Wróblewski jest profesorem na Wydziale Fizyki UW. Zajmuje się też
zwalczaniem pseudonauki, czemu poświęcił część książki pt. Prawdy i mity w fizyce
Strona główna archiwum
•
Spis tematów
•
Spis autorów
•
Spis numerów
Strona główna witryny www.wiz.pl
E-mail:
wiz@proszynskimedia.pl
Copyright © Prószyński Media sp. z o.o. 1996–2007
5