Garma C. C. Chang
"Nauka o karmie"
Od t umacza
Powiedziano, !e bez w a"ciwych pogl#dów post$py w praktyce s# bardzo trudne, o ile nie mo!liwe.
Powiedziano te!, !e na praktyk$ Dharmy sk adaj# si$ trzy podstawowe elementy: s uchanie,
studiowanie i medytacja; wszystkie one, wraz z ich efektami, powinny znale%& wyraz w naszej
codzienno"ci.
U nas, zgodnie ze star# tradycj# ("To mamy za wszy&ko zdrowe, co mam ksi#dz z ambony powie"),
najbujniej rozwin$ o si$ to pierwsze. Jeszcze nie najgorzej jest z tym trzecim, chocia! za medytacj$
bierze si$ cz$sto powtarzanie mantry (co - jak przypuszczam - prowadzi w prostej linii do odrodzenia
si$ jako katarynka) lub "sportowe"pok ony, tzn. du!o, w krótkim czasie, bez ugruntowanych pogl#dów
i elementarnej wiedzy o co w nich chodzi. To te! jest zgodne z bardziej ogóln# tradycj#: skoro
gospodarka mo!e opiera& si$ na eksporcie nieprzerobionego w$gla, zatem Dharma - na
"eksporcie"nieprzerobionej energii.
Natomiast najs abiej jest, jak si$ wydaje, z tym drugim. Samodzielne, a przy tym pog $bione studia
nad Dharm#, to pradziwy rarytas. Robi to w Polsce mo!e kilku, lecz ju! na pewno nie kilkunastu
(grudzie', 85).
Co prawda, w stosunku do bardzo ograniczonych mo!liwo"ci wydaje si$ sporo tekstów. Jednak albo
s# one spisane z ta"my, a przeto stanowi# w a"ciwie przed u!one s uchanie; albo te! s# na bardzo
wysokim poziomie lecz dotycz# spraw elementarnych (i chwa a im za to !); albo s# to cz$"ci
wi$kszych ca o"ci, wi$c w umys ach nieuków wypaczaj# tre"& owych ca o"ci. Bywaj# te!
najwy!szych lotów teksty zwi#zane z nauki tantrycznymi, o wielkiej mocy inspiruj#cej i niezwyk ej
symbolicznej g $bi, które jednak nie mog# zast#pi& solidniej, elementarnej wiedzy, zatem s# niczym
drogie kamienie oprawione w niewyrobione ciasto.
Albo - w ko'cu - s# to inspiruj#ce biografie wielkich joginów, które pog $biaj# oddanie, lecz równie!
nie mog$ zast#pi& podstawowej wiedzy. Mowa tu o wiedzy, która w Tybecie czy innych krajach
buddyjskich zawiera si$ wsz$dzie i w najprostszych postaciach (rze%by, inskrypcje; wzorce my"li,
mowy i uczynków), kszta tuje "rodowisko i jego pogl#dy, stwarza szczególny klimat sprzyjaj#cy
praktyce ju! w dzieci'stwie.
Ale powró&my do siebie, gdzie aktualna sytuacja wygl#da tak, jak wygl#da. Mianowicie, nie
przet umaczono i nie wydano podstawowych dla Dharmy tekstów, jak chocia!by"Sutra Lotosu" [Sutra
Lotosu - Saddharmapundharikasutra - "Ksi$gi Lotosu ("pundharika") prawdziwej nauki lub "dobrego
prawa", jeden z najwa!niejszych tekstów tzw. "pó nocnego buddyzmu". (p. t um.)] lub
Mahayanauttaratantra"astra. Nie mamty te! zasadniczych tekstów dla szko y Karma-Kagjut, a wi$c
elementarza szko y (tekst Gampopy, czy inne teksty tej tradycji), ani te! teksów innych szkó . Co
grosza, nie sprowadzono podstawowych komentarzy do"(cie!ki Mahamudry", nawet tych które
wymienia jedyny ca o"ciowo traktuj#cy rzecz tekst (jakkolwiek zbyt ogólny dla praktyki codziennej),
2
zatytu owany "Ukazanie "cie!ki do Wyzwolenia". Komentarze takie, dok adnie opisuj#ce
poszczególne etapy i kroki praktyki, stanowi yby przecie! dla adeptów istotn# pomoc, szczególnie w
sytuacji braku wykwalifikowanego lamy. U innych teksy takie dawno ju! doczeka y si$ fachowego
przek adu i stanowi# obiekt codziennych studiów. Ci spo"ród praktykuj#cych, którzy je!d!# za
granic$, musz# przecie! o tym wiedzie&. Obecnie jest ju! publiczn# tajemnic#, i! niektóre z tych
tekstów nie tylko sprowadzono, ale i prze o!ono; jednak!e niedost$pne s# dla praktykuj#cych, by&
mo!e dla zado"&uczynienia wzmiankowanej ju! starej zasadzie ("ambona").
Wobec takiej sytuacji nie dziwota, !e cz$sto s yszy si$ facecyjki dowodz#ce braku rozeznania w
prymarnych poj$ciach Dharmy: "id$ do sanghi", "jaka karma, taka pasza" itp. To ostanie, niby
humorystyczne, niektórzy g osz# zupe nie serio. Stan ten o tylko odbiega od dotychczasowej normy,
i! w ci#gu dwuipó tysi#cletniej historii buddyzmu, gdziekolwiek pojawia si$ Dharma, pojawiali si$ te!
odpowiednio wykszta ceni t umacze. Nale!y bowiem zwróci& uwag$ na sposób traktowania ksi#!ek
przez samych Tybeta'czyków, "wiadczy o wadze przywi#zywanej di s owa pisanego. Nawet Buddha
(akyamuni czy Guru Rimpocze mieli za sob# gruntowne studia.
)eby chocia! w znikomym stopniu przyczyni& si$ do zmiany naszkicowanego powy!ej ponurego
obrazu, przet umaczy em tekst o jednym z elementowych dla nas zagadnie', definiuj#cy poj$cie
karmy i udost$pniam do ze szczer# rado"ci#. Tekst ten jest zredagowanym wyk adem o karmie,
wyg oszonym przez dobrze w Polsce znanego autora "Elementarza Mahamudry"- Garma C. C.
Changa. Jest wyk adem, st#d specyficzny uk ad, na który jednak - zwa!ywszy niew#tpliw# warto"&
ca o"ci - mo!na przysta&.
A oto kilka s ów o autorze:
Garma C. C. Chang urodzi si$ w Chinach. W wieku pi$tnastu lat wst#pi do klasztoru
Nauking, a maj#c siedemna"cie lat przyby do Tybetu, gdzie pozosta do
dwudziestego pi#tego roku !ycia, z czego przez sze"& lat studiowa pod kierunkiem
swego guru - )yj#cego Buddy, Lamy Kong Ka w Meia Nya (Tybet Wschodni). Od
roku 1951 ma sta # siedzib# w USA. Wyk ada na Uniwersytecie Columbia w Nowym
Jorku i od 1966, jako profesor Wydzia u Religioznawstwa Uniwersytetu Stanowego i
College'u Pensylwania, naucza filozofii buddyjskiej.
Garma Chang jest pierwszym, który zapozna Zachód z Mahamudr#, t# znacz#c# i
pomocn# nauk$ Wschodu. Mahamudra jest postaci# w jakiej przyj# si$ w Tybecie
buddyzm Zen i wielce kosztownym skarbem wschodniej wiedzy, daj#cym praktyczne
do"wiadczenie pe ni cz owiecze'stwa.
Poni!szy tekst przet umaczono z numeru 6/84 wydanego w Austrii czasopisma BODHI BAUM.
3
Wst$p
Najwa!niejszym, najbardziej skomplikowanym i najtrudniejszym do zrozumienia poj$ciem buddyjskiej
nauki jest zapewne poj$cie karmy. Wp yn$ o ono na kultur$ ca ej Azji; znakomita wi$kszo"& ludno"ci
krajów azjatyckich uczyni a je fundamentem swej postawy moralnej i j#drem wierze' religijnych. W
buddyzmie nauka o karmie zajmuje tak wa!n# pozycj$, !e mo!na rzec, i! poj$cie to jest
fundamentem nauki buddyjskiej. Nauka o karmie jest nadzwyczaj trudna do zrozumienia, poniewa!
jest ona w istocie niezg $biona i zwyczajna ludzka m#dro"& nie wystarcza do uj$cia ca ej jej
subtelno"ci. Cz$stokro& poj$cie karmy staje si$ przyczyn# nieporozumie', albowiem
przeprowadzenie jego systematycznej analizy, sformu owanie i przedstawienie dotycz#cych go
pogl#dów okazuje si$ niezwykle trudne.
Poni!ej wy o!$ zatem swoje rozumienie tej nauki i podejm$ prób$ wprowadzenia do najbardziej
podstawowego, lecz zarazem najbardziej skomplikowanego obszaru my"lenia w zakresie wiedzy
buddyjskiej.
Rdzeniem sanskryckiego s owa "karma" (lub "karman") jest cz#stka "kar-", która znaczy tyle co
"czyni&","dzia a&". Dlatego podstawowym znaczeniem rzeczownika karma jest "czyn", "akcja".
Niemniej jednak, znaczenie tego terminu w u!yciu buddystów odnosi si$ do nadzwyczaj
skomplikowanego poj$cia, zawieraj#cego wiele rozmaitych aspektów, którego zasadnicza definicja
brzmi nast$puj#co:"Karma jest prawem przyczyny i skutku, które okre"la wszelkie zjawiska, zarówno
w przyrodzie jak i moralno"ci."Tak wi$c, na pierwszy rzut oka poj$cie to wydaje si$ by& zupe nie
proste, jednak przy dok adniejszym badaniu rych o odkryjemy je jako wieloznaczne i skomplikowane.
Aby u atwi& zrozumienie zagadnienia, rozpatrzymy nauk$ o karmie w sze"ciu punktach.
1. karma jako si a (energia);
2. karma jako tajemnica;
3. karma jako "przeznaczenie";
4. karma jako zwi#zki;
5. karma jako wyraz sprawiedliwo"ci;
6. karma jako czynnik kszta tuj#cy charakter cz owieka.
4
1. Karma jako si a (energia)
Karma jest dzia aniem, a ka!de dzia anie nieodwracalnie wytwarza energie. Z kolei, energia ta staje
si$ przyczyn# nast$pnego dzia ania, za" nowe dzia anie jest %ród em nowej energii. I tak oto, energia
wyzwala dzia anie, za" ka!da aktywno"& tworzy energi$. Tym sposobem warunkuj# si$ one
wzajemnie, tworz#c obieg ko owy:
Ogl#daj#c western mamy sposobno"& pozna& stosunki i uk ady panuj#ce w pewnych czasach
ameryka'skiego Zachodu. W zwi#zku z zagospodarowaniem wszelakich dziewiczych rubie!y kraju
musia y najpierw powsta& drogi i linie kolejowe. Budowa linii kolejowych jest pewnym dzia aniem, na
gruncie, którego mog# zaistnie& inne aktywno"ci; na przyk ad, mo!na teraz przetransportowa&
wi$ksz# ilo"& ludzi, towarów czy pieni$dzy. Te nowe si y wywo ywane s# oczywi"cie przez ludzi,
którzy dokonuj#c nowych czynów powoduj# ich nast$pstwa, a to z kolei tworzy nowe si y, nowe formy
energii.
We%my inny przyk ad. Dzi$ki rozmaitym formom aktywno"ci zarabiamy pieni#dze. Kiedy je mamy,
powstaj# nowe si y: si a nabywcza i motywacja (si a nap$dowa) do nieustannego podejmowania
nowych dzia a'. Do tego ustawicznie do #czaj# si$ nowe potrzeby i pragnienia, to za" powoduje
powstanie nowych, wynikaj#cych z tych potrzeb powi#za', jakimi s# d#!enia do zdobycia po!ywienia,
mieszkania, odzienia; wynikiem tego b$d$ zmiany w ca ym zachowaniu, przy czym z biegiem czasu
wszystko to bezustannie si$ komplikuje. Pocz#tkowo zarobkowanie mia o s u!y& cz owiekowi, lecz w
rezultacie takiego rozwoju wydarze' cz$stokor& cz owiek zaczyna s u!y& pieni#dzom.
Albo inny przyk ad. Ludzie wynale%li maszyny, które - wedle pocz#tkowych za o!e' - mia y s u!y&
cz owiekowi do zaoszcz$dzenia si . Lecz w dobie obecnej wci#! rosn# problemy wynikaj#ce z
zastosowania maszyn i oto dlaczego ludzie stali si$ ju! prawie ich niewolnikami (np. samochodu).
Wida& z tego, !e czyn, akcja nie tylko wytwarza si $ lecz równie! sama w sobie jest pewn# energi#,
si #, która wp ywaj#c na cz owieka mo!e doprowadzi& go do sytuacji, w której jedynym dla' wyj"ciem
b$dzie przyj$cie rezultatów ogranicze' spowodowanych jego w asnym dzia aniem.
Mo!na by te! wyja"ni& problem na nast$pnym przyk adzie: O!enek jest pewnym faktem, po
zaistnieniu którego nale!y wzi#& na siebie pewne obowi#zki i konsekwencje, które za sob# poci#ga.
Dlatego ka!de dzia anie bezwarunkowo wytwarza jak#" energi$. Za" ta energia - z jednej strony -
d#!y do zaowocowania kolejnym dzia aniem, a z drugiej strony - powoduj#c to nowe dzia anie,
powoduje zaistnienie niewidocznego (pocz#tkowo) zwi#zku. Przeto ka!de dzia anie (karma) zawsze
wytwarza okre"lon# energi$, ta za": primo - powoduje dalsze, nowe dzia anie, a - secundo - generuje
niewidoczny zwi#zek.
Oto elementarne znaczenie poj$cia karma.
5
Dlatego te! dzia anie najcz$"ciej powoduje upadek, miast wolno"ci - dalsze zwi#zanie. Przys owie
powiada: "O jedno wi$cej, nie znaczy a! tyle, co o jedno mniej" , z czego wynika, i! przez dzia anie
zmierzaj#ce go unikni$cia czego" tworzy si$ kolejny zwi#zek.
Si a karmy jest poj$ciem trudnym do zrozumienia lecz pomimo tego mo!na t$ energi$ odczuwa&.
Kiedy znajdziemy si$ na wysoko"ciowcu w samym centrum miasta, a pod nami rozci#ga si$ widok
ulic, my za" trze%wym spojrzeniem obserwujemy handlowe o!ywienie, ruch uliczny, ten pospieszny,
nerwowy harmider, wtedy sami mo!emy odczu&, !e ludzie ci s# gnani przez niewidoczn#, pot$g$,
niewyobra!aln# si $, a przy tym niejako nie z w asnej woli. To jest w a"nie karma.
I kiedy sami zmieszamy si$ z t umem na ulicy i poruszamy si$ z nim, wówczas nie atwo jest
u"wiadomi& sobie si $, która gna nas przez siebie. Jedynie wydobywszy si$ spod jej wp ywu zajmuj#c
neutraln# pozycj$, jak w owym wysoko"ciowcu, mo!emy j# sobie w pe ni u"wiadomi&. Kiedy
zamkniemy teraz oczy i wyobrazimy sobie, !e w stupi$trowych drapaczach naszych nowoczesnych,
wielkich miast istniej# niezliczone biura niezliczonych przedsi$biorstw, w których niezliczone rzesze
ludzi zaj$te s# dyskusjami, planowaniem, k ótniami, knuciem spisków, wzajemnym oszukiwaniem si$,
wspó zawodnictwem, redagowaniem i wysy aniem dokumentów itp., kiedy to wszystko sobie
uprzytomnimy, mo!emy równie! odczu& istnienie wielkiej si y, która ich wszystkich gna.
Wszystkie aktywno"ci pojedynczego cz owieka stanowi# %ród o okre"lonych si . I kiedy si y
dzia aj#cych stu tysi$cy ludzi wytwarzaj# tysi#ce si . I kiedy si y dzia aj#cych stu tysi$cy ludzi wyst#pi#
sk $bione razem, wówczas stan# si$ one nieopisanie mocn#, z niczym nieporównywaln# si a, tak
zwan# "karm# kolektywn#". Dlatego te! rozró!nia si$ mi$dzy "indywidualn#" karm# pojedynczego
cz owieka, a "kolektywn#" - wytwarzan# przez spl#tane ze sob# czynno"ci grupy ludzi. Oto karma
kolektywna, która popycha naprzód ludzkie !ycie i dziej, warunkuj#c ko owrót Wszech"wiata. Karma
kolektywna jest dla dziejów wszech"wiata si a nie tylko nap$dow#, bowiem poza tym, !e tworzy (i
nap$dza - przyp. t um.), jednocze"nie niszczy.
Przed wieloma laty ogl#da em film "The Naked Jungle"("Wojna mrówek"), z dryblasem Hestonem w
roli g ównej. Film ten przestania typowego ameryka'skiego bohatera, który w Ameryce Po udniowej
udaje si$ do dzikiej, odleg ej brazylijskiej wsi i w jej okolicy karczuje dziewiczy las, by zdoby& ziemi$
pod upraw$. Sp$dza ta kilka twardych lat, ociekaj#cych krwi# i potem. Po pewnym czasie staje si$ w
okolicy wp ywow# osobisto"ci#, posiadaczem plantacji kawy i owoców. Bogactwa jego rosn# do tego
stopnia, !e zaczyna odgrywa& znacz#c# rol$ w pa'stwie. Tego szanownego powszechnie bohatera
nie przera!a nic mi$dzy ziemi# i niebem. Wiele lat zesz o mu na walce z przeciwno"ciami natury,
pokona y okrutnych tubylców, w ócz$gów i lokalnych bandytów. Nie by o dla' sytuacji na tyle trudnej,
by nie potrafi znale%& wyj"cia. Nie by o w jego !yciu wroga, b#d% niepomy"lnych okoliczno"ci, które
zmusi y go do kapitulacji. By rzeczywi"cie doskona ym przyk adem zwyci$skiego bohatera. Pewnego
roku, po"ród mieszka'ców owej okolicy rozesz a si$ siej#ca pop och pog oska, !e wkrótce na
nadci#gn#& inwazyjna armia mrówek, i to dok adnie w a"nie na tereny przeze' zamieszka e. Wiele
poszlak wskazywa o, !e pog oska mo!e si$ sprawdzi&.
Najpierw porzucili okolic$ tubylcy, potem nast#pi exodus lokalnego rz#du, a jako ostatni wynie"li si$
chy kiem okoliczni, odwa!ni dzier!awcy ziemi. Na dwa dni przez inwazj#, w t$tni#cej !yciem d!ungli
widzia o si$ setki i tysi#ce ptaków i le"nych zwierz#t, które porzuci y swe kryjówki szuka y ratunku w
ucieczce.
Przez nast$pne dwa - trzy dni trwa "miertelna cisza. Ta cisza przyprawia ludzi przyprawia a ludzi o
trwog$ i przera!enie, potwierdzaj# z owrogie przeczucie, !e gro%na inwazja mrówek ju! nadci#ga.
6
Sceny filmu ukazuj# panoram$ gór i wód, bogat# ro"linno"& wype niaj#c# zieleni# ca # okolic$. Ta
pierwotna, pe na mocy i spokoju sceneria pozostaje w sprzeczno"ci z zalegaj#c# wokó
bezgraniczn#, martw# cisz#. Wkrótce potem daje si$ s ysze& niewyra%ne, z chwili na chwil$
narastaj#ce brz$czenie. W oddali wida& wielk#, wci#! g$stniej#c#, czarn# chmur$; czarno-szary
ob ok ogarniaj#cy "wiat jest niczym innym jak chmar# lec#cych mrówek, napieraj#cych z si # lawiny.
Jeszcze ze szkolnych czasów przypominam sobie, !e spo"ród chi'skich liczb najwi$ksz# by a "cai",
czyli dziesi$&"ceng", a "ceng" wynosi dziesi$& razy 100"mio" razy 100 "mio". Liczby te wyra!aj#
niewyobra!aln# wr$cz ilo"&, lecz nawet "cai" nie oddaje ilo"ci mrówek lec#cych w tej wielkiej czarnej
chmurze. Na niebie, na ziemi, na polach, w powietrzu i rzece, w wsiach i ich okolicach, na domach i
wokó i nich - nie widzia o si$ jeszcze niczego prócz mrówek; wsz$dzie wszystko by o doszcz$tnie
ogo ocone. Mi$so, skóra i sier"& zwierz#t, plantacje melonów, li"cie, ga $zie, nawet pnie i kora drzew
- wszystko zosta o po!arte, a zbo!e tak obrane, !e nie sta o nawet chwastów. W ca ej okolicy, prócz
zalewaj#cego "wiat morza mrówek, nie widzia o si$ ani jednej !ywej istoty.
Niegdy" sam mia em sposobno"& prze!y& pustosz#cy nalot szara'czy i widzia em co po sobie
pozostawi y. Jednak szara'cza po!era tylko ro"liny. Nie tknie zwierz#t , ludzi czy przedmiotów.
Natomiast po udniowoameryka'skie mrówki poch aniaj# dos ownie wszystko co si$ nawinie, nie
pozostawiaj#c ani w oska, ani listka, ani %d%b a trawki. Kiedy zatem ujrza em w kinie jak te mrówki
zas oni y ca e niebo i przykry y ca # ziemi$, wstrz#sn# mn# dreszcze i musz$ tu wyzna&, !e ogarn$ o
mnie przera!enie. Czy! nie jest to najbardziej !yciowa ilustracja si y karmy ? Wkrótce potem mrówki
znikn$ y z planu i kamera znowu pokaza a góry i doliny, zupe nie ju! pozbawione zieleni. Popielate
pobojowisko by o po!ó k #, martw# ziemi#, odartymi do cna, martwymi drzewami - martwym krajem.
Najlepszym sposobem umo!liwiaj#cym zrozumienie procesu dzia ania karmy jest ukazanie scen
wojennych, gdzie mo!na bezpo"rednio zaobserwowa& dzia anie karmy kolektywnej, prowadz#cej na
"mier& tysi#ce ludzi i zmuszaj#cej ich do takich czynów, których - w gruncie rzeczy - nie chcieliby
spe nia&. W dzieci'stwie obserwowa em wojn$ mi$dzy czerwonymi i fioletowymi mrówkami. Front
mia ponad trzydzie"ci metrów d ugo"ci, obie strony stosowa y w walce niezliczone fortele, pad e
mrówki pi$trzy y si$ niczym pagórki. Wojna ci#gn$ a si$ przez trzy doby i jeszcze przez d u!szy czas
po jej zako'czeniu mrówki uprz#ta y trupy.
Wówczas w a"nie u"wiadomi em sobie, !e to w a"nie mo!e by& karma, o której mówi# buddy"ci.
Inny przyk ad: We wszystkich chi'skich wsiach znajduj# si$ gliniane zbiorniki, do których zbiera si$
nawóz rozwo!ony nast$pnie na pola. Latem zbiorniki te bywaj# pe ne robactwa. Kiedy wi$c
obserwuje si$ te zwierz$ta, zatykaj#c nos, wtedy równie! mo!na poj#& co znaczy "karma".
Mogliby"my zdziwi& si$ stwierdzaj#c, !e w"ród gnij#cych cuchn#cych odpadków, jakie sk adaj# si$
na nawóz, !yje sobie weso o i z przyjemno"ci# tak wiele istot, nie postrzegaj#c smrodu.
Wró&my do naszego farmera. Prze!ycia tego twardego i zgorzknia ego cz owieka mog y zapewne
przynie"& komu" innemu odmienne zgo a do"wiadczenia. Z rado"ci# jest tak samo; ró!nica w
sposobie prze!ywanie jest tylko i wy #cznie wynikiem zró!nicowanie karmy kolektywnej.
Karma jest wi$c pierwotn# si # nap$dow#, energia, która tworzy, podtrzymuje i niszczy !ycie
wszystkich istot, a tak!e istnienie "wiata. Có! jednak jest podstaw# tej si y nap$dowej ?Buddyjska
odpowied% na to pytanie brzmi: "Ów nap$d pochodzi z woli !ycia, wyp ywaj#cej ze %róde o nazwach
awidja i samskara." Awidja - to niewiedza, g upota; samskara - jest rodzajem instynktownego
impulsu, który w efekcie prowadzi do dzia ania. Pos uguj#c si$ terminologi# nowoczesn#, okre"lamy
7
awidj$ i samskar$ mianem pewnego rodzaju wrodzonej, "lepej woli w akcji [S# rodzajem wrodzonego
i na zwyk ym poziome nie podlegaj#cego kontroli dzia ania odruchowego. (p. t um.)] lub ukrytym w
g $bokich pok adach pod"wiadomo"ci impulsem. Wyja"nia to drug# Szlachetn# Prawd$ buddyjskiej
nauki, prawd$ o powstaniu cierpienia. Jednak!e, !eby u atwi& zrozumienie pos u!my si$ przy
wyja"nieniach j$zykiem zachodniego filozofa - Schopenhauera. Powiada on, !e pierwotn# si #
motoryczn#, która nap$dza "wiat, jest powstaj#ca w pod"wiadomo"ci i wrodzona "wola".
Rozró!nia si$ dwa elementarne rodzaje woli: 1. wola !ycia, 2. wola dzia ania. Te dwa komponenty
sk adaj# si$ na w a"ciwe"Ja". W swym dziele "(wiat jako wola i przedstawienie" ("Die Welt als Wille
und Vorstellung") Schopenhauer pisze:
"W g $bi "wiadomo"ci ujrza em prawdziwe, elementarne, rzeczywiste "Ja"... Jest ono
pierwotn#, spoza czasu i przestrzeni zmierzaj#c# ku dzia aniu si #, która nie ma
!adnej przyczyny. Si a ta wyra!a si$ w instynktownym impulsie. Owa wrodzona wola
jest prawdziwym " Ja". Ludzkie cia o jest niczym innym, jak tylko wyrazem tej
wrodzonej woli... Pojawia si$ ona jako "lepa si a, kszta tuj#ca równie! materi$
nieo!ywion# - kamienie czy metale. Oto wyraz porusze' woli, kszta tuj#cej
aktywno"& "samo"wiadomego" ducha i aktywno"& "wiadomo"ciow# cz owieka.
Równie! w "wiecie ro"lin mo!emy zaobserwowa& te nie"wiadome d#!enia. Drzewa
(nie"wiadomie) rosn# ku górze, gdy! potrzebuj# "wiat a s onecznego, a poniewa!
jest im niezb$dna woda - ich korzenie rosn# wg #b ziemi ... Wola przejawia si$
równie! w ten sposób, !e poszczególne istoty rozwijaj# si$ w konkretny sposób i
wedle okre"lonego porz#dku, podczas gdy ona rz#dzi ich rozlicznymi celowymi
aktywno"ciami . Aby zaspokoi& swe potrzeby wola pos uguje si$ rozmaitymi
organami, które dopomagaj# jej w osi#ganiu celu. Na przyk ad, zwierz$ta drapie!ne,
które zabijaj# i po!eraj# inne istoty, maja ostre pazury i mocn# konstrukcj$, a w tym
które musz# broni& si$ za pomoc# samego tylko ba - wyrastaj# rogi ... Przeto
mo!na powiedzie&, wola !ycia jest si # nap$dow# wszelkich zjawisk !yciowych."
Tak opisan# przez Schopenhauera wol# zamieszkuje pozornie wewn$trzna m#dro"& mistyczna i si a,
która w tajemniczy sposób kszta tuje narz#dy !ywych istot. Myszy i szczury maj# szczególnie ostry
wzrok i pazury, które s# "rodkiem realizacji ich stara' o utrzymanie si$ przy !yciu, tak jak je! jest
pokryty kolcami. Wszystko to powoduje owa nie"wiadoma wola po to, by istoty - wzrastaj#c tak, a nie
inaczej - mog y osi#gn#& swój !yciowy cel. Je"li chodzi o wol$ aktywno"ci (jako instynktown# !#dze
!ywych istot), to rzuca si$ w oczy, i! wszystkim istotom objawia si$ ona jako niesko'czone pasmo
cierpie'. Ju! samo przedstawienie !ycia w wi$zieniu wzbudza trwog$. Wszystko to jest dowodem na
istnienie ró!nych rodzajów woli aktywno"ci, która wymaga zaspokojenia. Ta wrodzona wola jest
zazwyczaj nie"wiadoma lub pod"wiadoma, a zatem o pierwotny, g $boko zakorzeniony impuls
funkcjonuje w niewyra%nym i niejasnym stanie "wiadomo"ci.
Jana "wiadomo"& my"lenia jest cech# nabyt#, nie wrodzon#, podczas gdy owa nap$dzaj#ca wola
!ycia jest wrodzona. Przeto wola !ycia nale!y do strefy pod"wiadomo"ci.
Reasumuj#c: Powiedziano, i! przyczyn# karmy jest nie"wiadoma, instynktowna wola !ycia, a tak!e
wola (potrzeba) aktywno"ci - w a"ciwa wszystkich istotom i powstaj#ca z owej wrodzonej "lepej woli
nap$dzaj#cej.
8
2. Karma jako tajemnica
Intelekt cz owieka nie jest w sianie obj#& ostatecznej g $bi istoty karmy, przeto sposób dzia anie
karmy pozostaje dla nas - w gruncie rzeczy - tajemnic#.
Przyk adem tego jest przedstawiona w poprzednim rozdziale historia "wojny mrówek". Mrówki te
przez d ugi czas wiod y spokojne !ycie, bez sensacji i nerwowo"ci. I nagle przechodz# one do
wielkiego natarcia, a gdziekolwiek przyb$d#, tam wszystko doszcz$tnie niszcz#. I nikt, oczywi"cie,
nie zna przyczyny tego zdarzenia.
Tajemnicze dzia anie karmy b$dzie dla nas ja"niejsze je!eli zwrócimy uwag$ na zjawiska
zachodz#ce w "wiecie !ywych istot.
Przed kilku laty mia em kotk$, która wyda a na "wiat cztery ma e. A poniewa! matka mia a wiele
sutek, wszystkie ma e mog y j# ssa& jednocze"nie. Mia y nawet wi$cej miejsca, ni! by o potrzeba.
Wyobra%my jednak sobie kotk$, która mia aby - tak jak u ludzi - tylko dwie sutki. Czy! nie by oby to
przera!aj#cym nieporozumieniem ?
Lub we%my, na przyk ad, cia o jakiego" ptaka, które ca # sw# budow# odpowiada wszelakim
zasadom aerodynamiki. Szkielet jest solidny i jednocze"nie zawiera we wn$trzu puste przestrzenie.
Równie! g owa, ogon i skrzyd a s# doskonale przystosowane do latania. Ca a ta istota jest tak
m#drze skonstruowana, !e eksperci od konstrukcji aerodynamicznych mogliby jedynie podziwia&.
Innym przyk adem jest ludzkie cia o, ukszta towane w taki sposób, !e ukrywa w sobie rozmaite cuda.
System nerwowy, krwiobieg, uk ad trawienny i wydalniczy - wszystkie one s# ze sob# w tajemniczy
sposób zharmonizowane i wspó dzia aj# we wszystkich procesach chemicznych, fizycznych i
elektrycznych, tworz#c w poszczególnych cz$"ciach cia a niezg $biony mikrokosmos.
Oko ludzkie jest przyk adem narz#du, którego doskona o"ci po dzi" dzie' nie wyja"niono. Jego
budowa jest bardzo podobna do budowy aparatu fotograficznego. Niektórym wydaje si$, !e
nowoczesne kamery stosowane w fotografii kosmicznej, przy pomocy których mo!na fotografowa&
najdrobniejsze przedmioty z odleg o"ci wielu tysi$cy metrów, s# bardziej precyzuje i sprawne ni! oko
cz owieka. Jednak podgl#d ten nie jest s uszny, albowiem kamery takie s# konstruowane w taki
sposób, aby mog y spe nia& okre"lon# funkcj$, i o ile w zakresie tej funkcji sprawuj# si$ znakomicie,
tyle do innych - a nawet zbli!onych zada' - nie sposób ich zastosowa&. A zreszt#, gdzie! jest aparat
fotograficzny tak ma y jak ludzkie oko, który móg by spe nia& tak wiele ró!norodnych czynno"ci ?
Mechanizm oka wymaga ca ego szeregu substancji chemicznych, które nawil!aj# je i chroni#; dzi$ki
innym substancjom nast$puje samoczynna zmiana stopnia rozwarcia %renic; odpowiednio do potrzeb
mo!e by& zmieniona ogniskowa, a w odpowiedzi na impuls nerwowy nast$puje zmniejszenie lub
zwi$kszenie rozwarcia powiek; i wszystko to zawsze stosowane do wszelkich aktualnych potrzeb.
Ponadto, oczy cz owieka mog# wyra!a& najrozmaitsze uczucia. To "okna duszy" mog# wyra!a&
rado"&, ból, etc. Który! aparat ma te wszystkie w a"ciwo"ci ?
Zwró&my jeszcze uwag$ na po o!enie oczu. Mieszcz# si$ one dok adnie na poziomie nasady nosa.
Gdyby le!a y mi$dzy nosem i ustami, wówczas oddychanie i jedzenie zak óca oby proces widzenia.
Gdyby znajdowa y si$ po przeciwnej stronie g owy, to chc#c uczyni& krok do przodu musieliby"my
9
obraca& j# o 180 [stopni], a potem ponownie - do pozycji wyj"ciowej. By oby to nie tylko
niepraktyczne, ale te! przy ostrej selekcji naturalnej (u zarania dziejów ludzki) spowodowa o by
wygini$cie rasy ludzkiej.
W tym miejscu nale!a oby zapyta&, czy wszystkie narz#dy ludzkiego cia a spe niaj# jak#" rzeczywist#
rol$, czy te! s# i takie, które w a"ciwie nie spe niaj# !adnej funkcji, chocia! istniej#. W a"ciwie po có!
s# np. brwi ? Niektórzy biolodzy uwa!aj#, !e nasi przodkowie, kiedy byli jeszcze mieszka'cami
jaski', potrzebowali brwi do walki ze zwierz$tami, w celu chronienia oczu przed sp ywaj#cym z czo a
potem. Tak wi$c brwi s# niejako "potochronem".
Zgodnie z inn# teori#, brwi s# elementem przyci#gaj#cym p e& przeciwn#; przy czym - formuj#c
pogl#dy w taki sposób - poruszmy si$ na obszarze czystego utylitaryzmu. Któ! jednak móg by
zaprzeczy& i dowie"&, !e ostateczny cel nie zawiera równie! czynnika estetycznego ? Nie tylko
narz#dy istot s# konstrukcjami pe nymi tajemnic, bo tajemnicze jest równie! to co si$ z nich
wydobywa i wydziela, jak na przyk ad mleko (wszystko jedno czy chodzi o krowie czy kobiece).
Wszystkie rodzaje mleka maj# wysok# zawarto"& wa!nych dla !ycia witamin, "rodków i substancji
budulcowych. Na przyk ad, mleko krowie zawiera szereg kwasów, które bardzo trudno uzyska& na
drodze chemicznej, laboratoryjnej. Aby w jaki" sposób zabezpieczy& ich zapas, owa niezg $biona
karma powoduje, !e gruczo y mlekowe matki produkuj# mleko o sk adzie dok adnie odpowiadaj#cym
zapotrzebowaniu w a"nie jej dzieci.
Wszystkie finalne produkty karmy s# nadzwyczaj ekonomiczne i naturalne - s# one dok adnie takie,
jakimi powinny by&. Jasnym, przekonuj#cym dowodem na t$ naturalno"& karmy jest kszta t, a tak!e
zasady funkcjonowania m$skich i kobiecych narz#dów p ciowych. Innym takim dowodem mo!e by&
przyk ad zwierz#t ro"lino!ernych, jak krowy, konie i owce, które wszak!e nie potrzebuj# jakich"
olbrzymich ilo"ci po!ywienia, a od!ywiaj#c si$ g ównie sianem, mog# z niego uzyska& wszystkie
niezb$dne do !ycia sk adniki. Przy tym, przewy!szaj# nas wytrzyma o"ci# i si #, nas którzy w
porównaniu z nimi od!ywiamy si$ w znacznie bardziej skomplikowany sposób. Czy! to równie! nie
jest tajemnic# ?
Niezliczone istoty i zjawiska tego "wiata skrywaj# niesko'czenie wiele tajemnic, które postrzegamy
jako zupe nie normalne i codzienne, lecz je!eli przypatrzymy si$ im dok adniej, mo!emy dotrze& do
nieujmowalnej poj$ciowo cudowno"ci ka!dego pojedynczego zjawiska. Chcia bym zilustrowa& to przy
u!yciu dalszych przyk adów. Wiadomo, !e postawa cia a i nastrój psychiczny pozostaj# w "cis ym
zwi#zku. Kiedy sk adamy r$ce, atwiej nam osi#gn#& uczucie zaanga!owania religijnego. Kiedy za" -
przeciwnie - za o!ymy r$ce na g ow$, lub kiedy &wiczymy stanie na r$kach, oddanie religijne jest
znacznie trudniejsze do osi#gni$cia. Zazwyczaj cz owiek nie zauwa!a w tych zjawiskach niczego
takiego, co sk ania oby do ich dalszej obserwacji. Je!eli jednak spojrzymy na to trze%wo, wówczas
ka!de takie zjawisko okazuje si$ przecie! niezwykle, jak na przyk ad to, !e podczas zwyk ego
sk adnia r#k z atwo"ci# pojawiaj# si$ w nas uczucia natury religijnej, natomiast przy innej pozycji tak
nie jest. Obserwowane w ten sposób zjawiska s# pe ne tajemnicy, niewyja"nialne, nie do poj$cia
naszym intelektem.
Przytoczone powy!ej zjawiska, które granicz# z cudem, a które niesie ze sob# ka!da egzystencja, s#
dla buddysty manifestacja karmy. Natomiast dla chrze"cijanina s# one wszystkie pe nymi tajemnic
zjawiskami w Kosmosie, wyrazem woli bo!ej. Teolodzy dostrzegaj# w nich tak!e przekonuj#cy
dowód na istnienie boga i próbuj# dowie"& jego istnienia, odpieraj#c si$ na dowodach i argumentacji
teologicznej.
10
Punkt ten stanowi zatem istotn# ró!nic$ mi$dzy buddyzmem i chrze"cija'stwem, nale!y zatem
potraktowa& go w sposób szczególny. Zanim jednak bli!ej zajmiemy si$ teologicznym dowodem na
istnienie boga, zbadamy co w mowie ludzi Zachodu oznacza termin "wola bo!a". Cz owiek Zachodu
lubi powo ywa& si$ na wol$ bo!#, a to co pod tym rozumie jest trudno pojmowalnym, pe nym tajemnic
zjawiskiem, które wykracze poza mo!liwo"ci ludzkiego umys u. Kiedy", w pierwszych dniach mego
pobytu w Ameryce, agent ubezpieczeniowy sprzeda mi sporo rozmaitych polis; zapoznaj#c si$ z
nimi, odkry em w ka!dej z nich passus, który g osi , i! "w wypadku zaistnienia s i y w y ! s z e j
polisa przestaje obowi#zywa&". A! mnie to przestraszy o. Jak!e si$ sta o, !e w zwyczajnym przecie!
przedsi$biorstwie mog o zapl#ta& si$ tak wysoce teologiczne poj$cie jak "si a wy!sza"? No, ale ludzie
Zachodu maj# w zwyczaju wszystkiego co dla nich niejasne, wszelkie niezale!ne od cz owieka
kataklizmy wyjmowa& spod odpowiedzialno"ci prawnej. Stanowisko takie jest dla Azjatów nadzwyczaj
dziwaczne i trudne do przyj$cia. Mo!na to unaoczni& przyk adem ma !e'stwa, zgodnego
ma !e'stwa, w którym jedno odda oby za drugie g ow$, a mimo to nieszcz$"liwego, gdy! ich dziecko
jest od urodzenia g uche, "lepe, kar owate i niedorozwini$te umys owo. Narodziny tego dziecka
przynios y jego rodzinie niewymowne cierpienie. Je!eli ma !e'stwo to mia oby za sob# nagann# z
moralnego punktu widzenie przesz o"&, mo!na by mówi& o karze boskiej. Lecz ludziom tym nie
mo!na niczego powa!nego zarzuci&. Jednak los dziecka jest godny po!a owania. Zapewne w
którym" z wcze"niejszych wciele' pope ni o ono jak#" zbrodni$, skoro musi znosi& takie cierpienie.
Teologia chrze"cija'ska, na to pytanie o przyczyn$ losu takiego dziecka, nie znajduje !adnej
zadawalaj#cej odpowiedzi, poniewa! sprawiedliwy i mi osierny bóg nie móg by do tego dopu"ci&.
Pochodz#ce od Augustyna wyja"nienie w oparciu o dogmat grzechu pierworodnego jest zaledwie
bezradn# argumentacj#. W odniesieniu do z a i cierpienia w "wiecie, nauka chrze"cija'ska nie jest w
stanie zaproponowa& !adnej wyczerpuj#cej odpowiedzi. Powszechnie wiadomo, !e ludzie Zachodu w
zetkni$ciu z podobnymi do powy!szego fenomenami moj# jedynie westchn#& i rzec:"To niechybnie
wola bo!a"; religie zachodnie, wraz z ich systemami teologicznymi, nie udzielaj# !adnej konkretnej
odpowiedzi na pytanie o cierpienie i z o tego "wiata, tote! nie pozostaje im nic innego, jak
odpowiedzialno"ci# za nie obci#!y& boga.
Czy!by faktycznie wszystkie ludy, miasta i kultury, wyniszczone na przestrzeni wieków przez
kataklizmy naturalne lub spowodowane przez cz owieka, by y ofiarami "woli bo!ej" ? W czym zawiera
si$ moralne i religijne znaczenie faktu, !e bóg stworzy Indian ?
Nauka o karmie i nauka o woli bo!ej, z ich ró!nymi sposobami interpretowania zjawisk, stawiaj#
istotn# cenzur$ mi$dzy religiami Wschodu i Zachodu. [Wydaje si$, i! do religii Zachodu autor zalicza
nawet takie, jak judaizm czy islam. (przyp. wyd.)] Dla uproszczenia, zbadajmy najpierw stanowisko
nauki o karmie, potem - stanowisko religii zachodnich, a tak!e plusy i minusy obu uj$&. Jak# zatem
postaw$ przyjmuj# wyznawcy buddyzmu wobec takich zdarze', jak owe narodziny dziecka g uchego,
"lepego i niedorozwini$tego umys owo ? Buddy"ci postawieni w obliczu takiego rodzaju faktu,
wzdychaj#c powiadaj#: "To rzeczywi"cie jest godne po!a owania, !e rodzice i dziecko mog$ mie& a!
tak z # karm$." Mo!na tu dostrzec, !e karma jest pe n# tajemnic si #, a oprócz tego - obrazuje
nieunikniono"& losu. Za" losu równie! nie sposób wyja"ni&, gdy! sam w sobie jest on ju!
prawdziwym misterium. Pe n# tajemniczo"& karmy rozwa!a si$ na rozmaite sposoby i w wielu
aspektach. W "Sutrze bhikszu Nagaseny" znajdujemy na temat misterium karmy nast$puj#cy dialog
mi$dzy mnichem Nagasen# i królem Milind#:
"Król Milinda rzecze do Nagaseny:
,Swym zwolennikom Budda wci ! powtarza, !e ogie" piek#a jest wielokrotnie
silniejszy od tego od tego ognia, który znamy my - ludzie. Twierdzi on, i! wrzucony w
ogie" ma#y kamie" mo!e nie ulec spaleniu w ci gu jednego dnia. Je!eli jednak ten
11
kamie" by#by wielki niczym góra i wrzuci si$ go do ognia piekielnego, to b$dzie
spalony w mig. Mog$ waszemu wywodowi rzeczywi%cie nie ufa&. Jednocze%nie
powiada on, !e istoty, które odrodzi#y si$ w piek#ach, nie mog sp#on &, pomimo !e
przez d#ugie laty !yj w tym ogniu. Jak!e mia#bym w to uwierzy& ? '
Czcigodny Nagasena odrzek :
,Królu, na pewno wiedzia#e% ju! jak krokodyle, wróble i go#$bie po!eraj ma#e i ostre
okruchy ska#.'
Rzecze król Milinda:
,Tak rzeczywi%cie, cz$sto ju! to obserwowa#em.'
Czcigodny Nagasena ci#gn# dalej:
,Czy te ma#e kamyczki docieraj do ich wn$trzno%ci, a nast$pnie - cho& niezbyt
szybko - s wydalane ? '
,Z pewno%ci tak.'
,A czy dziecko, które znajduje si$ jeszcze w #onie matki, b$dzie ze" wydalone
równie szybko ?'
,Z pewno%ci nie. '
,A dlaczego nie ?'
,S dz$, !e tak jest karma nienarodzonego jeszcze dziecka, i !e to ona sprawia, i!
dziecko nie b$dzie tak szybko wydalone z #ona matki.'
I rzek mu czcigodny Nagasena:
,W#a%nie tak jest, królu. Dzi$ki swej karmie mieszka"cy piekie# mog przebywa& w
nich przez dnie i lata, nie sp#on w nich, ani nie umr . Budda powiada, i! mog oni
umrze& dopiero wówczas, gdy ich karma wyczerpie si$.' "
Ten fragment przedstawiaj#cy argumentacj$ Nagaseny (nawet je!eli nie jest ona w pe ni
przekonuj#ca) godny jest uwagi jako próba przedstawienia nie do ko'ca zrozumia ej istoty karmy.
Moim zdaniem, najpro"ciej by oby powiedzie&, i! rzeczywi"cie wróbel, zjadaj#c co" co dla cz owieka
jest zabójcz# trucizn#, nie tylko nie traci !ycia, ale nawet wzmacnia si$. Powód le!y w fakcie, i! te
dwie istoty maj# równie! karm$. Powy!sze równie! ukazuje tajemniczo"& karmy.
12
3. Karma jako "przeznaczenie"
Ludzi równi# warunki !yciowe i sk onno"ci naturalne. Niektórzy s# bardzo inteligentni, inni -
przeciwnie - s# g upi i t$pi; niektórzy maj# pi$kne, ros e cia a, inni s# natomiast przeci$tnego wzrostu
lub nawet brzydcy. Niektórzy ludzie s# od urodzenia g usi, "lepi lub kar owaci, podczas gdy inni
ciesz# si$ poci#gaj#c# powierzchowno"ci#. S# i tacy, którzy dzia aj# na innych wr$cz odpychaj#co.
Synowie i córki tych samych rodziców miewaj# ró!ne charaktery i zdolno"ci, i dokonuj# z !yciu
ró!nych rzeczy, gromadz#c odmienne do"wiadczenia.
Wszystkie te zjawiska nazywamy "losem". Buddyzm idzie nawet o jeden krok dalej, poniewa!
stwierdza, !e cz owiek sam ukszta towa swój obecny los, poprzez karm$ swych poprzednich
!ywotów. Dlatego w buddyzmie istnieje poj$cie trojako"ci karmy odci"ni$tej w przesz o"ci,
tera%niejszo"ci i przysz o"ci. Nauka ta dotyczy aktualnego, tera%niejszego losu cz owieka; za"
nagromadzona w poprzednich egzystencjach karma warunkuje los przysz y, owocuj#c w jego
obecnym !yciu okre"lonym zachowaniem.
Mo!e to dla niektórych zabrzmie& niezwykle. My, ludzie, jeste"my przekonani, !e panujemy nad
naszymi czynami i dysponujemy sporym zakresem wolno"ci. Lecz - w rzeczywisto"ci - jest to bardzo
naiwny pogl#d. W gruncie rzeczy, cz owiek jest istot# godn# po!a owania i zniewolon#. Je!eli jako
przyk ad we%miemy jedno jego !ycie, staje si$ jasne, i! - tak naprawd$ - jest ono bardzo smutnym
przypadkiem.
Co do mnie samego, to nikt mnie nie pyta czy chc$ przyj"& na "wiat w pierwszej po owie
dwudziestego wieku, czy chcia bym przyj"& na "wiat w Chinach, lub czy pragn$ strawi& po ow$ !ycia
na wojnie i wyniszczaj#cych kraj rozruchach, by w ko'cu uj"& na obczyzn$ i znosi& cierpienie
psychiczne i fizyczne. Jak dalece si$gam pami$ci#, nikt nie pyta mnie o zdanie, za" ja sam
przyszed em na "wiat najzupe niej tego nie"wiadom.
Skoro za" pojawi em si$ na "wiecie, to - w a"ciwie - jest ju! wszystko, albowiem pewnego dnia b$d$
musia umrze&, pomimo !e wcale tego nie pragn$. Ale czy mam na to jaki" wp yw ? Godny
wspó czucia cz owiek, nie obdarzony wolno"ci#, zosta wbrew w asnej woli zmuszony do pojawienia
si$ na "wiecie i do cierpienia. Któ! mo!e powiedzie&, !e !ycie samo w sobie nie jest tragiczne ? Si a,
która t$ tragedi$ uruchamia i rz#dzi ni# jest wedle stanowiska buddyjskiego tak zwan# "karm#".
Jak ju! wzmiankowa em, karma ma okre"lon# natur$. Z jednej strony - zmusza ona cz owieka do
zaakceptowania przypadaj#cego mu w udziale losu, z drugiej strony - nakazuje mu wype nia& pewne
okre"lone przez los zadanie.
W buddyjskim uj$ciu, rezultaty rozmaitych zdarze' w !yciu cz owieka wywodz# si$ zazwyczaj od
spaw nie doko'czonych w poprzednich !ywotach, które w !yciu obecnym oczekuj# na swe
dope nienie. Zilustrujmy to przyk adem: Pracowity, d#!#cy do okre"lonego celu cz owiek haruje przez
wi$ksz# cze"& swego !ycia i - w ko'cu - zdobywa dostrzegalne bogactwo. Ma on syna, którego
kocha ponad wszystko o któremu przekazuje w testamencie ca y swój maj#tek. On sam nie móg
nacieszy& si$ tym maj#tkiem, poniewa! a! do "mierci zaj$ty by zdobywaniem. Natomiast jego syn
nie wie czym jest ci$!ka praca, albowiem jedynie korzysta z nagromadzonych przez ojca bogactw.
Zgodnie z nauk# o karmie, sytuacj$ tak# mo!na by wyja"ni& w ten sposób, !e - by& mo!e - jego
ojciec by mu co" winien jeszcze w poprzednich !ywotach i !e w obecnym !yciu musia to sp aci& w
13
formie spadku. Niektórzy buddy"ci w ka!dym rodzaju pokrewie'stwa widz# zwi#zek karmiczyny z
poprzednich egzystencji, w którym nie zosta y jeszcze wyrównane d ugi.
Jako dalszy przyk ad mo!na by przedstawi& o!enek, który równie! jest wi$kszej mierze okre"lony
przesz zebran# karm$. Wci#! si$ tak dzieje, !e dwoje ludzi kocha si$ wprawdzie bardzo i pod
ka!dym wzgl$dem mogliby tworzy& doskona # par$, a ich ma !e'stwo, dzi$ki ich wewn$trznemu
podobie'stwu da oby im wiele rado"ci i jawi oby si$ jako najbardziej naturalny zwi#zek. Lecz có! z
takiego, skoro w ko'cu oboje wst$puj# w zwi#zki ma !e'skie z innymi partnerami. Wci#! si$ tak
dzieje, !e wiele osób zawiera ma !e'stwo z kim", z kim nie mo!e si$ to uda&, poniewa! ka!de z nich
bardziej pasowa oby do kogo" innego. W takich razach nie znajdziemy !adnego innego wyja"nienia
jak to, !e sytuacja taka okre"lana jest przez karm$ i !e w obecnym !yciu nale!y doprowadzi& do
ko'ca co" z tamtego, przesz ego !ycia.
Nauka o karmie u atwia wyja"nienie losu cz owieka przychodz#cego na "wiat z kalekim cia em. Jego
u omno"& jest niczym, innym jak tylko skutkiem si$gaj#cym wcze"niejszych !ywotów, skutkiem
zaistnia ych w nich niew a"ciwych dzia a'. Urodzony muzyk, jakim by na przyk ad Mozart, móg ju! w
wieku siedmiu lat pisa& partytury; poeci Li Bai i Bai Xiangshan ju! jako dzieci byli biegli w
kunsztownym j$zyku literackim. I to tak!e daje si$ wyja"ni& karm#. Zdolno"ci te przejawia y si$ w
nich dlatego, !e we wcze"niejszych !ywotach jeden z nich by muzykiem, dwaj nast$pni - poetami.
Zdolno"ci i talenty, które rozwijaj# si$ w obecnym !yciu, s# niczym innym jak tylko znajduj#cymi
warunkami rozwoju skutkiem zasianych we wcze"niejszych !yciach nasion karmicznych przyczyn.
Zrealizowane w !yciu artysty dzie o jest niedowiedzionym do idea u lub niezrealizowanym planem z
!ycia poprzedniego. Oczywi"cie, jednocze"nie z wyka'czaniem zaleg o"ci poprzednich wciele'
wytwarzamy now# karm# i znowu pozostawiamy po sobie co" niedoko'czonego.
Oto nieko'cz#cy si$ ko owrót istnienia, oto co si$ nazywa w buddyzmie "samsar#", oto co
przedstawia tak zwane "ko o !ycia i "mierci". Czy w takim uj$ciu nauka o karmie nie graniczy z
fatalizmem ? Nie jest tak, poniewa! karm$ gromadz# przecie! sami ludzie. W rozmaitych sytuacjach
rzeczy te tworz# zwi#zki, lecz s# one do pewnego stopnia zmienne. Mo!na zgodnie z w asn# wol# (
w mniejszym lub wi$kszym stopniu ) spe nia& pewne czyny lub nie spe nia& !adnych, i budowa& tym
sposobem now# karm$ w stopniu mniejszym, wi$kszym, b#d% !adnym.
Czy pomimo dominuj#cej wszystko okre"lono"ci nie da si$ przesz ej karmy lub przeznaczenia
odmieni&, odchyli& w jakim" innym kierunku, za agodzi&, wysublimowa& i - jako tak# - w
przewa!aj#cej mierze odmieni& ? Czy!by wi$c nauka o karmie by a stuprocentowym fatalizmem ?
Jaki! zatem sens mia yby religijne i moralne wysi ki ? Buddyjskie uj$cie karmy wykazuje, !e we
wn$trz zjawiska jakim jest ludzkie !ycie, pewn# rol$ odgrywaj# zarówno okre"lone jak i nieokre"lone
a priori czynniki.
Te wyja"nione powy!ej powi#zania mi$dzy karm# i losem odnosz# si$ do losu indywiduum. Kiedy
jednak skierujemy nasze badania na karm$ kolektywn#, wówczas ten wi#!#cy charakter staje si$
jeszcze bardziej wyczuwalny ni%li w przypadku karmy indywidualnej. Stopnie okre"lono"ci i trudno"ci,
z uwagi na zmienno"&, s# istotnie wi$ksze. Gdyby"my odrodzili si$ jako Indianie lub Murzyni w XIX
stuleciu, to zapewne nie mieliby"my !adnych mo!liwo"ci ucieczki przez losem gotuj#cym podboje i
eksterminacj$ ze strony bia ych. Wprawdzie biali mówili wci#! o wolno"ci i równo"ci, jednak nie
wcielali tych idea ów w !ycie. Czarni niewolnicy byli traktowani niczym towar, zatem musieli wie"&
!ycie w warunkach niegodnych cz owieka. Natomiast Indian oszukiwano i zmuszano do przenoszenia
si$ na odleg e, opustosza e tereny, gdzie cierpieli g ód i pragnienie.
14
W Europie, podczas drugiej wojny "wiatowej, nazi"ci wymordowali ponad sze"& milionów )ydów.
Wszelako, bez wzgl$du na to jak godnymi pogardy wydawa& by si$ mog y takie czyny, s# one
faktami, które w owym miejscu i czasie by y nie do unikni$cia. Wszyscy Murzyni i Indianie
zamieszkuj#cy Ameryk$ w drugiej po owie XIX i pierwszej po owie XX wieku musieli prze!y& sw#
kolektywn# karm$. )ydzi, którzy !yli w Europie w latach 1930 - 1945, mogliby przeciwstawi& si$
kolektywnej karmie !ydowskiej tylko bardzo wielkim wysi kiem, i to bez wzgl$du na to jak# zas ug#
potrafiliby si$ wykaza&.
Tak wi$c Murzyni maj# kolektywn# karm$ Murzynów, Indianie - kolektywn# karm$ Indian, Chi'czycy
- kolektywn# karm$ Chi'czyków; istniej# kolektywne karmy Japo'czyków, Amerykanów, Francuzów,
Niemców, jak innych narodów. Ka!da grupa ma kolektywn# karm$, i sytuacje wytworzone przez t$
karm$ s# jej owocem, który musi by" wspólnie "zjedzony", wspólnie prze!yty. Kolektywn# karm$
mo!na w istocie pojmowa& jako uprzednio okre"lony i wytworzony czynnik, nader trudny do
przekszta cenia, które mo!liwe bywa tylko w pojedynczych przypadkach. Lecz idea karmy
kolektywnej nie jest !adnym has em rzuconym ludziom tylko po to by podporz#dkowali si$ losowi.
Strumie' karmy kolektywnej mo!e mi zapewne wydrze& moje cia o i ca e mienie, wydrze& i zniszczy&,
lecz nie mo!e tego uczyni& z moim umys em; nie mo!e zniszczy& mojego wewn$trznego wyboru. Oto
jak po"ród zniewolenia mo!na rozpali& ogie' wolno"ci umys u i serca ludzkiego. Nic te! nie jest w
stanie lepiej unaoczni& skutków karmy kolektywnej, ni! obserwacja scen wojennych. Od zarania
dziejów ludzko"ci toczy y si$ niezliczone wojny. Zapewne naukowcy mogliby tutaj przedstawi&
poszczególne czynniki wiod#ce do wybuchu wojny; oni potrafi# analizowa& je, wyró!niaj#c motywy
rasistowskie, gospodarcze i religijne, psychologiczne lub polityczne. Lecz wszystkie te analizy
uwzgl$dniaj# tylko jedn# cze"&, jeden typ tych czynników, a mianowicie te, które s# dla cz owieka
zrozumia e; nie bior# jednak pod uwag$ takich, których rozum nie jest w stanie ogarn#&.
W pos owiu do "Wojny i Pokoju" To stoj stawia pytanie czy mo!na unikn#& wojny. W rezultacie
dochodzi do wniosku, !e "dzia a tu niewyt umaczalna i nieub agalna si a (karma), która zmusza ludzi
do prowadzenia wojen. Ci których ojczyzna zmusi a do udzia u w wojnie nie musz# i nie mog# nawet
rozumie& jej prawdziwych przyczyn. Jawi# si$ oni sobie okre"lon# grup#, która znajduj#c si$ w
okre"lonym miejscu otrzymuje okre"lone rozkazy; a poniewa! znajduj# si$ w okolicy obj$tej
dzia aniami wojennymi, przeto musz# walczy&, by w ko'cu zwyci$!y& lub zgin#&. Oto w a"nie
przyk ad grupy ludzi obj$tych wspólnym "losem", którego nie sposób odmieni&, unikn#&, ani te!
wyja"ni&. To w a"nie jest tak zwana "karma kolektywna".
Kiedy w szesnastym stuleciu Hiszpanie zdobyli Ameryk$ Po udniow#, wy uskali tubylców nie
napotykaj#c najmniejszego oporu, poniewa! ci widzieli bia ych po raz pierwszy, za" w ich tradycji
istnia o podanie, wedle którego ostania godzina ich narodu mai a wybi& w dniu przybycia lodzi ludzi o
bia ych twarzach. Kiedy angielskoj$zyczni Amerykanie zdobyli tereny Ameryki Pó nocnej, kr#!y o
w"ród Indian bardzo podobne podanie, zawieraj#ce przepowiedni$ zag ady Indian. Wszystko to nie
s# oczywi"cie przypadki. Te przepowiednie s# w wi$kszej cz$"ci objawieniami, które szamani czy
kap ani miewali podczas obrz#dków religijnych. Oznacza to, !e wojny mi$dzy rozmaitymi ludami s#
wynikiem karmy kolektywnej, która jest pewn# nieujmowaln# si #, gwa town# moc# prowadz#c# ludzi
o wspólnym przeznaczeniu na drog$ wojny lub wyniszczenia, nie daj#c !adnej mo!liwo"ci
zatrzymania biegu rzeczy lub nadania im odmiennego kierunku. Kiedy przejmiemy tak# postaw$
wobec karmicznych uwarunkowa' wojny, wówczas - zale!nie od poziomu "wiadomo"ci i
do"wiadczenia - mo!emy pozna& stopniow# przemian$.
Na pocz#tku pierwszej wojny "wiatowej w"ród obywateli pa'stw sprzymierzonych i Ententy wybuch o
od"wi$tne niemal radosne upojenie. A z rozpocz$ciem drugiej wojny "wiatowej, po obu stronach nie
by o nikogo, kto by si$ tym faktem radowa . Wprawdzie kiedy radio poda o wiadomo"& o wybuchu
15
wojny, s ysza o si$ po"ród ludzi i w warstwach rz#dz#cych g osy aprobaty, jednak ka!dy z
deprymacj# przyj# wiadomo"& o nadci#gaj#cym nieuchronnym nieszcz$"ciu. Zgodnie z uj$ciem
buddyjskim, postawa taka nakazuje milcz#co przyj#& na siebie prób$ losu z w a"ciwym widzeniem
rodzaju skutku karmy, którego nie da si$ d u!ej topi& w dowolnym sloganie lub "izmie". Karma
kolektywna jest si # tworz#c# wspólny los. Nie ma w tym stwierdzeniu niczego z upi$ksze' lub
gloryfikacji, ani te! nie daje ono !adnych szczególnych powodów do poddawania si$ pesymizmowi. Z
buddyjskiego punktu widzenia, powinno si$ w obliczu kolektywnego losu zdoby& na m$stwo i stan#&
do takiej próby, przyj#wszy rzeczy takimi, jakimi si$ jawi#.
Tym w a"nie ró!ni si$ stanowisko buddyjskie od zachodniego, od centralnej chrze"cija'skiej
koncepcji "woli bo!ej". Poniewa! chrze"cija'stwo przyjmuje, i! ludzko"& zosta a stworzona w celu
realizowana woli bo!ej, wi$c te! bóg mo!e aktywnie ingerowa& w przebieg wojny. Cesarz Konstantyn
w roku 312, przed istotn# bitw# z Hascentiusem, mia objawienie krzy!a, po czym odniós
rozstrzygaj#ce zwyci$stwo. Nast$pnie zwróci si$ ku chrze"cija'stwu i uczyni je oficjaln# religi#
rzymskiego pa'stwa.
Buddyjska nauka o karmie oczywi"cie odrzuca koncepcj$ woli bo!ej.
Karma jest niewidzialn# si a, która kszta tuje los cz owieka i manifestuje si$ jako indywidualna i
kolektywna, z góry okre"lona i nie okre"lona, równa i ró!na, a zatem przejawia si$ jako pewien
zewn$trzny kompleks (rzeczy, zdarze', zwi#zków itp.). Ten punkt wyja"nimy w rozdziale
zatytu owanym "Karma jako zwi#zki".
16
4. Karma jako zwi!zki
Uj$cie rzeczy zatytu owane "karma jako zwi#zki" jest trudne do zrozumienia i z o!one, co mo!na
unaoczni& za pomoc# poni!szego diagramu.
Diagram sk ada si$ z siedmiu koncentrycznych kr$gów, z których ka!dy symbolizuje okre"lony
wymiar karmy. Najwi$kszym jest kr#g zewn$trzny, przestawiaj#cy "najogólniejsz# karm$ zbiorow#"
wielkich grup , nazywan# te! karm# najwspólniejsz#, najszersz# i najpowszechniejsz#.
Drugi kr#g jest mniejszy ni%li pierwszy, a i stopie' ogólno"ci odpowiednio mniejszy. Przeto obj$to j#
mianem karmy kolektywnej wspólnej. Obszar zakre"lony przez ka!dy z nast$pnych kr$gów jest
mniejszy od poprzedniego, i tak a! do siódmego kr$gu, który przestawia najmniejsze pole
oddzia ywania karmy, to znaczy karm$ indywidualn# lub osobow#. Poniewa! ta ostania odnosi si$ do
osobowo"ci, czyli Ego, tote! ró!ni si$ od wszystkich innym rzeczy.
1. karma powszechna
2. wspólna karma kolektywna
3. kolektywna karma narodu
4. kolektywna karma ró!ni#ca
5. karma niekolektywna
6. karma skrajnie niekolektywna
7. karma indywidualna
Poku"my si$ i bli!sze zbadanie tych siedmiu wymiarów karmy, karmy jako zwi#zków. Kr#g
zewn$trzny, karm$ najbardziej zbiorow#, wyja"ni& mo!na z punktu widzenia cz owieka jako czuj#cej
istoty. Ludzie, oboj$tnie jakiej rasy, stanu czy p ci, wszyscy do"wiadczaj# skutków karmy, jak zreszt#
wszystkie w ogóle istoty na kuli ziemskiej.
Najbardziej podstawow# potrzeb# !yciow# wszystkich istot tego globu jest obecno"& "wiat a
s onecznego, powietrza i wody - zasadniczych czynników uniemo!liwiaj#cych prze!ycie. Pod tym
wzgl$dem cz owiek nie ró!ni si$ od pozosta y istot. Oznacza to, !e cz owiek w swym uzale!nieniu od
"wiata, powietrza i wody posiada wspóln# karm$ z innymi istotami zamieszkuj#cymi ziemi$. T$
ogóln# karm$ nazwano równie!"kolektywn# karm# zbiorowo"ci", lecz dla uproszczenia stosujemy tu
termin "karma kolektywna". W tym wymiarze znajduje si$ nie tylko cz owiek, lecz równie! wszystkie
inne !yj#ce istoty. Im wi$kszy jest kr#g, tym bardziej ogólna karma; im bardziej zwi#zany jest
charakter, tym trudniej co" zmieni&. To np. cz owiek mo!e zrezygnowa& z regularnego od!ywiania
si$, z posiadania domu i przyodziewku, a jednak nie spowoduje to gwa townych i ci$!kich
konsekwencji czy "mierci. Lecz aby prze!y&, cz owiek bezwarunkowo potrzebuje "wiat a
s onecznego, powietrza i wody. Tote! pierwszy kr#g przedstawia te wszystkie istoty zamieszkuj#ce
Ziemi$, które maj# wspóln# karm$, której charakter i nieodmienno"& s# najsilniejsze.
Drugi kr#g symbolizuje karm$ kolektywn# wspóln# wszystkim istotom ludzkim; nie dotyczy ona
innych istot. Cz owiek ma zdolno"& do tworzenia symboli i zdolno"& mówienia, co wyró!nia go
spo"ród pozosta ych istot. To jest w a"nie zbiorowa karma ludzi, której ju! z nikim nie dzielimy.
U!ywanie symboliki i mowy - z jednej strony - poszerza zakres "wiadomo"ci cz owieka, z drugiej za"
- wzmaga rozmaite zwi#zane z tym problemy i trudno"ci. Mowa jest wprawdzie pojazdem my"lenia,
lecz cechy okre"lonego systemu j$zykowego mog# równie! oznacza& ograniczenie sposobu
17
my"lenia. Korzy"ci i straty wynikaj#ce z zastosowania symboliki i mowy dotycz# wszak!e tylko
cz owieka, nie s# udzia em innych istot.
Dalszy przyk ad: Zachodni teolodzy s# zdania, !e "wiadomo"& rozró!nia si$ mi$dzy dobrem a z em
jest atrybutem cz owieka i wyró!nia go spo"ród innym istot. Mo!na w#tpi& w s uszno"& takiego
stanowiska, albowiem mo!liwe, !e inne wysoko rozwini$te istoty równie! doznaj# wyrzutów sumienia
i zjawisko "samo"wiadomo"ci"nie jest im obce. Niemniej jednak "wiadomo"& moralna cz owieka
manifestuje si$ bez w#tpienia najsilniej. Jest to przecie! niezaprzeczalnym faktem. Rado"& i
cierpienie, warunkowane przez "wiadomo"& moraln#, s# bardzo wielopoziomowe, przeto -
zasadniczo - zwi#zki mi$dzyludzkie s# silniej zró!nicowane ni! zwi#zki mi$dzy innymi istotami.
Cz owiek posiada jeszcze jedn# szczególn# w a"ciwo"&, a mianowicie "samo"wiadomo"&" czyli
zdolno"& bycia "wiadomym samego siebie. Przedstawia to równie! pewn# osobliwo"& cz owieka,
która pozwala mu na przekroczenie granic w asnego cia a, daje mu mo!liwo"& obserwowania
samego siebie. Oznacza to, !e umys , "wiadomo"& ludzka nie tylko prze!ywa zewn$trzne projekcje
(jako stoj#ce poza ni#) lecz mo!e równie! traktowa& samego siebie jako obiekt obserwacji. Ta
zdolno"& do przekraczania, transcendowania samego siebie, przenosi go w po o!enie zewn$trzne w
stosunku do obiektywnych i subiektywnych zjawisk czy stronniczo"ci uczu&, pozwalaj#c na jasne
uj$cie prawdziwej formy rzeczy. Zdolno"& ta wyró!nia cz owieka spo"ród innych istot, które s#
ca kowicie pozostawione instynktom impulsom odruchów warunkowych. Wspomniane wy!ej
w a"ciwo"ci - stosowanie symboliki i mowy , "wiadomo"& moralna i transcendentna zdolno"&
samo"wiadomo"ci - s# trzema czynnikami, które czyni# z cz owieka istot$ wyposa!on# w rozum,
uczucia i cele. Ukazuje to drugi kr#g, poniewa! tych trzech czynników nie spotyka si$ u innych istot.
Zatem, co si$ tyczy zbiorowo"ci ludzi - wszystko jedno jakiej rasy, klasy, p ci -wszyscy
przedstawiciele tej zbiorowo"ci posiadaj# zdolno"& "wiadomo"ci samego siebie. Dlatego te! ich
karm$ obejmuje si$ mianem "karmy kolektywnej", które oznacza wszystkie wytworzone przez ca #
ludzko"& owoce karmiczne, nie przypisane !adnej szczególnej grupie ludzi.
Trzecim wymiarem jest karma okre"lonego narodu. Cz owiek jest istot# spo eczn#, której !ycie i
aktywno"& znajduj# si$ pod wp ywem takich czynników jak naród czy pa'stwo. Ekstremalny rozwój
nauki i zwi#zane z nim u atwienia komunikacyjne, jak nigdy przedtem zmniejszaj# dystans mi$dzy
narodami, przez co zreszt# "wiadomo"& nale!#ca do jakiego" okre"lonego narodu coraz bardziej
rozmywa si$. Dzisiaj my"lenie ograniczone kategoriami narodowymi ust$puje na rzecz my"lenia
dominowanego przez kategorie dotycz#ce czynników mi$dzynarodowych, decyduj#cych o wojnie i
pokoju.
Natomiast wszyscy obywatele danego pa'stwa musz# przyj#& na siebie specjalne, narzucone przez
nie obowi#zki. W zwi#zku z tym dochodzi do g osu okre"lona i wspólna dla wszystkich obywateli
karma. Rozpatrzmy przyk adowo pa'stwo izraelskie, w którym okres s u!by wojskowej jest d u!szy
ni! w innych krajach. Oto tak!e przyk ad karmy narodowej, która nie ma ju! !adnego wp ywu na losy
obywateli innych pa'stw.
Podatek dochodowy w Anglii jest wy!szy ni! w wi$kszo"ci innych pa'stw; z kolei w Kuwejcie; jednym
z czo owych producentów ropy naftowej, "wiadczenia spo eczne s# wy!sze ni!eli w jakimkolwiek
innym pa'stwie "wiata, za" obowi#zki obywateli wzgl$dem pa'stwa s# "miesznie znikome. Niektórzy
utrzymuj#, !e dzisiejsze ziemie chi'skie to najwi$ksze w historii "ludzkie ZOO", gdzie zastosowano
wszelkie metody rz#dzenia, aby zrówna& ludzi mi$dzy sob#. Te przyk ady pokazuj# jak mocny jest
wp yw karmy narodowej na losy poszczególnych mieszka'ców danego pa'stwa. Kiedy jakie"
18
pa'stwo przyst$puje do wojny, wówczas dla m odych poborowych nie ma ucieczki. Dezercja jest
naganna zarówno z prawnego i spo ecznego punktu widzenia, a nawet z moralnego punktu widzenia
mo!na by j# usprawiedliwi& tylko z wielkim trudem. Kiedy wyobrazimy sobie !o nierzy walcz#cych
stron, którzy z dala od domu musz# zabija& zupe nie nieznajomych ludzi, wtedy rzeczywi"cie rodzi
si$ pytanie, czy naprawd$ oni wszyscy tego chc# ? Tragicznie jest przy tym to, !e cz owiek musi
czyni& takie rzeczy, których w a"ciwie w ogóle nie chcia by czyni&. Oto klarowny przyk ad sposobu
funkcjonowania karmy kolektywnej narodu.
Czwarty kr#g symbolizuje "karm$ kolektywn# ró!nicuj#c#", która funkcjonuje na poziomie ka!dej
grupy mniejszej ni! naród. Wyobra%my sobie wymiar tej karmy w oparciu o przyk ad pewnej szko y.
Podobno w publicznych szko ach "rednich na po udniu Tajwanu zaj$cia w zakresie nauki j$zyka
obcego pozostawi y wiele do !yczenia, gdy! cechowa je niski poziom ogólny, co rzuca o si$ w oczy
zw aszcza w okolicach górzystych. Mo!na to widzie& równie dobrze jako karm$ zbiorow# uczniów,
przejawiaj#c# si$ w okre"lonym czasie i okre"lonym miejscu, mianowicie na po udniu Tajwanu,
zw aszcza w okolicach górskich. Wcze"niej poziom zaj$& z j$zyka chi'skiego w szko ach prowincji
Seczuan i Hunan (pod administracj# chi'sk#) by bardzo wysoki, wy!szy ni! w uniwersytetach innych
prowincji. Oto mamy karm$ kolektywn# wszystkich uczniów prowincji Seczuan i Hunan. Je!eli
zaw$ziliby"my zakres oddzia ywania, to mo!na by mówi& - na przyk ad - o wspólnie wynoszonych
korzy"ciach i rado"ciach, wspólnie wype nianych obowi#zkach, wspólnie prze!ywanych przez
uczniów jakiej" szko y troskach.
Kiedy spotkacie si$ ze z ym zarz#dem instytutu lub z kiepskim profesorem, dzielicie tego pecha
wspólnie z wszystkimi studentami instytutu. Kiedy macie maksymalnie z ego nauczyciela, wówczas
tracicie czas, trwoni#c go nie tylko bezsensownie, lecz równie! w sposób os abiaj#cy korzy"ci, które
mogliby"cie wynie"& z nauki.
Innym przyk adem jest tak zwana "Opera peki'ska". Kilku tajwa'skich aktorów utrzymuje, i! co si$
tyczy ich talentu i sukcesów, to w bardziej sprzyjaj#cych okoliczno"ciach mogliby przewy!sza&
aktorów przedwojennych Chin kontynentalnych, i poprawi aby si$ wówczas ich sytuacja socjalna, a -
przede wszystkim - byliby podziwiani. Lecz dzisiaj nowinki z Zachodu przedk ada si$ ponad chi'sk#
tradycj$, do czego przyczynia si$ równie! rz#d, tak !e dzisiejszej m odzie!y obca jest tradycyjna
sztuka chi'ska, a widzów (nawet na bardzo s ynnych sztukach) mo!na policzy& na palcach jednej
r$ki . Przyczyn nie nale!y upatrywa& si$ w tym, !e tradycyjna opera jest zbyt trudna w odbiorze by
zyska& faktyczn# popularno"&, lecz jest to raczej wyraz karmy kolektywnej. Nie stykaj#c si$ z tym
zjawiskiem bezpo"rednio, b$d#c niejako na zewn#trz tego kr$gu karmy, trudno to zrozumie&; jednak
aktorzy opery tradycyjnej, b$d#c wewn#trz owego kr$gu, na w asnej skórze poznaj# ciosy nie aski
czasów i bezwzgl$dno"& swej kolektywnej karmy ró!ni#cej.
Pi#ty kr#g przedstawia "karm$ niekolektywn#". Jest to wymiar rodziny, wszystko jedno - du!ej czy
ma ej. Jak d ugo jest si$ cz$"ci# danej rodziny, tak d ugo, wraz ze wszystkimi jej cz onkami doznaje
si$ wspólnego losu, z a lub dobra, szcz$"liwa i nieszcz$"liwa. Je!eli g ow# rodziny jest osobnik
wp ywowy i mo!ny, to korzy"ci wyp ywaj#ce z zajmowanej przeze' pozycji staj# si$ równie! udzia em
innych cz onków tej rodziny. Lecz je!eli pope ni on jaki" niehonorowy czyn, wówczas równie!
wszyscy cz onkowie tej rodziny musz# ponosi& z tego tytu u konsekwencje i tak!e wszyscy ponosz#
kl$sk$ psychiczn#. D ugotrwa a choroba g owy rodu powoduje skutki odczuwalne równie!
(bezpo"rednio lub po"rednio) przez innych, przejawiaj#ce si$ pod postaci# rozmaitych obowi#zków i
obci#!e'. Rozmaite rodziny !yj# w rozmaitych warunkach karmicznych, dlatego te! mówi si$ w takim
wypadku o "karmie niekolektywnej".
19
Atrybuty "kolektywna" i "niekolektywna"oznaczaj# przynale!no"& b#d% nieprzynale!no"& do
okre"lonego obszaru karmicznego, do okre"lonego kr$gu. Znajduj#c si$ wewn#trz jakiego" obszaru,
na przyk ad b$d#c cz onkiem rodziny XY, wszelakie nast$pstwa karmiczne karmy zbiorowej
ponosimy wspólnie. Jednak!e dla cz owieka znajduj#cego si$ poza danym obszarem, czyli nie
nale!#cego do danej rodziny, nie istnieje wp yw"niekolektywnej karmy" danej rodziny. "Kolektywny"i
"niekolektywny" nie stanowi# kryteriów absolutnych, lecz s# okre"lane przez kryteria jedynie
pewnego obszaru.
Szósty kr#g - "karma skrajnie niekolektywna", jest obszarem karmicznym, który najlepiej zobrazuje
przyk ad pary ma !e'skiej. Rozmaite zwi#zki mi$dzy ma !onkami zachodz# mi$dzy dwojgiem tych
w a"nie ludzi i nie mog# by& udzia em innej pary, czyli nie mog# zaistnie& inaczej jak mi$dzy m$!em i
jego !on#. Pole oddzia ywania tego rodzaju karmy jest ju! bardzo ograniczone i bardzo wyra%ny jej
niekolektywny charakter; dlatego zosta a ona nazwana "karm# skrajnie niekolektywn#". W tym
obszarze karmy zachodz# zewn$trzne zwi#zki mi$dzy kochaj#cymi si$ osobami, równie! mi$dzy
mistrzem i uczniem, lub zwi#zki mi$dzy przyjació mi.
Siódmy kr#g - "karma indywidualna". Jest to karma najmniejszej wspólnoty lub najmniejszego
zakresu, czy te!"karma niekolektywna" poza kolektywem, to znaczy karma pojedynczej, jednostkowej
egzystencji indywidualnej. Cz owiek potrzebuje s o'ca, tlenu i wody, tak niezb$dnych mu do
egzystencji na Ziemi, i pod tym wzgl$dem równy jest wszystkich innym !yj#cym na tej planecie
istotom. Potrafi u!ywa& mowy i symboliki, któr# to zdolno"& dzieli ze wszystkimi innymi lud%mi.
Przypu"&my, !e jest on Chi'czykiem i ma takie same prawa i obowi#zki jak Chi'czycy. Jest
nauczycielem w jednej ze szkó powszechnych i wraz ze swymi kolegami ponosi odpowiedzialno"&,
dzieli obowi#zki ze sw# !on# i dzie&mi. Tak jak paj#k jest ograniczony zasi$giem swej sieci, tak te! i
jego ogranicza ni& sieci jego karmy. Te wielkie i ma e, s abe i ci$!kie, g $boko i p ytko wyst$puj#ce
kr$gi karmy, okre"laj# wi$kszo"& jego my"li i czynów. Jego !ycie "ci"le splata si$ z !yciem innego
cz owieka. Lecz w g $bi swej istoty skrywa on ostatni# twierdz$, do której nikt poza nim samym nie
ma wst$pu, któr# zazwyczaj nazywa si$ "sob#" lub "ja". Odczucia i wola tego "ja" ograniczaj# si$ do
jednostki i nie sposób z nikim si$ nimi podzieli&. G ód, zm$czenie, gniew ... s# uczuciami
doznawanymi jedynie indywidualnie, tak jak sam tylko mog$ wiedzie& czy woda, któr# w a"nie pij$,
jest gor#ca czy zimna. Swej mi o"ci, swej nienawi"ci, swej przyja%ni i swego bólu mo!e cz owiek
do"wiadcza& tylko sam. Ta twierdza "siebie samego", której z nikim nie da si$ dzieli&, jest przyk adem
na karm$ niekolektywn# - karm$ indywidualn#.
Z powy!szych dwóch diagramów jasno wynika co nale!y rozumie& pod okre"leniem karmy zbiorowej
i niezbiorowej, czy te! kolektywnej i niekolektywnej, jednak!e nie okre"laj# one zagadnie'
przedstawionych w dwóch poni!szych punktach:
1. Oprócz najg $bszego, czystego "ja", które w karmie zbiorowej zawiera si$ w
stopniu najmniejszym, ka!dy posiada innych, zawieraj#cy si$ w pewnym kr$gu
"wymiar", w którym zawieraj# si$ jednocze"nie czynniki zbiorowe i pozazbiorowe.
Zosta o to przestawione za pomoc# kr$gu, w obszarze którego wyst$puj# zarówno
czynniki wspólne, jak i niewspólne. Wszystko co znajduje si$ wewn#trz kr$gu jest
wspólne, to co na zewn#trz - nie jest wspólne. Ka!dy przeto obszar, jest
kompleksem zwi#zków rozmaitych, zestawionych razem wspólnych i niewspólnych
si karmicznych. Dlatego jest to tak trudne do poj$cia, jednocze"nie zale!ne od
ró!nych poziomów karmy. Karma nigdy nie ogranicza a si$ do pojedynczego
cz owieka i wiele wielkich sekwencji karmy powstaje w rozlicznych zwi#zkach mi$dzy
20
lud%mi, grupami i narodami, pomi$dzy istotami ka!dego gatunku. Kr#g karmy
upodabnia si$ przeto do paj$czej sieci, a cz owiek do paj#ka ograniczanego przez t$
sie&. Przy tym, porusza si$ on nie tylko w centrum tej sieci, gdy! zdarza mu si$
znajdowa& w szczególnych okoliczno"ciach, to wewn#trz danego kr$gu, to znów na
zewn#trz. Innymi s owy: cz owiek sk ada si$ z ró!nych identyczno"ci. Kiedy znajduje
si$ w obszarze najbardziej wewn$trznym, jest wówczas pewnym "ja" kiedy natomiast
znajduje si$ w bardziej zewn$trznym kr$gu, jest wówczas cz$"ci# rodziny lub innej
grupy, za" - zmierzaj#c jeszcze bardziej na zewn#trz - staje si$ obywatelem
pa'stwa, istot# przynale!#c# do okre"lonej rasy lub okre"lonego gatunku. Kiedy
doprowadzimy to do skrajnej ogólno"ci, nie pozostaje nic innego jak tylko pewien by
(bhava), zawarty mi$dzy niesko'czon# ilo"ci# bytów w kosmosie. Niezliczeni ludzie
s# niezliczonymi paj#kami, które przystosowuj# si$ do siebie wzajemnie i nawzajem
na siebie wp ywaj#, i tak oto tworzy si$ w kosmosie ostateczny kr$g karmy.
2. Na podstawie siedmiu powy!szych kr$gów koncentrycznych, symbolizuj#cych
siedem obszarów karmy, mogliby"my stwierdzi& rozmaite stopnie trudno"ci
pojawiaj#cej si$ przy przemianach karmy. Tak wi$c, mogliby"my znale%& klucz do
odpowiedzi na pytanie o wolno"ci woli i nieunikniono"& zwi#zku przyczynowo-
skutkowego. Kiedy wejdzie si$ w najbardziej wewn$trzny kr#g - kr#g "ego", okazuje
si$, i! nie jest tak, by cz owiek nie mia !adnej szansy na zmian$ swej osobistej i
niezbiorowej karmy.
Przez nieprzerwany wysi ek mo!e cz owiek zmieni& stare przyzwyczajenie i pewne przymioty;
jakiekolwiek dowody s# tu przecie! zb$dne. Mo!na przemieni& niewiedz$ w m#dro"&, zmieni& si$ w
zapalczywego i pop$dliwego w wyrozumia ego i pob a!liwego. Wprawdzie nie jest to proste, ale
przecie! mo!liwe. Oznacza to, !e karm$ niezbiorow# mo!na odmieni& si a woli. Lecz im bardziej
zewn$trzny kr#g rozpatrujemy, tym trudniej jest o przeprowadzenie podobnej zmiany. Cz owiek mo!e
zmieni& si$ dzi$ki w asnym staraniom, je!eli jednak chcia by zmieni& swoj# !on$ i dzieci, to oka!e si$
to tysi#ckro& trudniejsze. Gdyby za" chcia odmieni& ca # grup$, ca y kraj lub narodowo"&, to oka!e
si$ to jeszcze trudniejsze. Dzisiaj, jak i dawniej, niewielu jest ludzi, którzy byliby w stanie odmieni& nie
tylko sw# w asn# karm$, lecz maj# równie! wp yw na karm$ swego kraju. Je!eli jako przyk ad
we%miemy Siakjamuniego, stwierdzimy i! za podstaw$ swej przemiany ze zwyczajnego cz owieka w
istot$ w pe ni o"wiecon# ma on nie tylko siebie samego; podstawami jego przemiany s#: jego
rodzina, naród, pa'stwo, ca a ludzko"&, a nawet inne istoty, które mia y na' wp yw i mog y przyczyni&
si$ do jego wewn$trznej przemiany. Dotyczy to równie! Jezusa, Konfucjusza i innych wielkich istot i
"wi$tych. Lecz w historii ludzko"ci niewielu mamy Siakjamunich i Jezusów, tak jak niewielu Hitlerów i
Stalinów.
A zatem, rozpatruj#c po o!enie kr$gu diagramu wzgl$dem jego centrum zauwa!amy, !e im bli!ej
"rodka po o!ony jest dany kr#g, tym atwiej o zmian$ w odpowiadaj#cym mu obszarze, za" im
bardziej na zewn#trz, tym o t$ zmian$ trudniej. Oznacza to, !e na osobist# lub wspóln# karm$ kilku
osób mo!na wp yn#& stosunkowo atwo, podczas gdy na karm$ zbiorow# lub karm$ wielkich
spo eczno"ci przekszta ca si$ du!o trudniej.
W zwi#zku z powy!szym mogliby"my przytoczy& cztery nast$puj#ce punkty:
1. Istnieje gradacja ró!nic w mo!liwo"ciach przemiany karmy.
21
2. W zwi#zku z istnieniem zró!nicowania stopni trudno"ci, próby przemiany "rodowiska przez wol$
napotykaj# wi$ksze lub mniejsze przeszkody. Wymiar tych przeszkód mo!emy przestawi& w punkcie
3.
3. Mo!liwo"& przemiany "rodowisk przy pomocy woli istnieje faktycznie, lecz proces ten nie
przebiega bez ró!norodnych trudno"ci.
4. Zak ada si$, i! wola stanowi "rodek do dokonywania przemian, uznaj#c w ten sposób istnienie
wolno"ci woli.
B $dy w rozumieniu nauki o karmie powstaj# g ównie wówczas, gdy pojmuje si$ j# jako nauk$ o losie
i zak ada, i! przemiana karmy lub przeciwstawienie si$ jej nie s# mo!liwe. Jest to pogl#d bardzo
fa szywy. Z pewno"ci#, s# !yciu cz owieka rzeczy szczególne, których zmieni& nie sposób, jak na
przyk ad: katastrofy - zjawiska karmiczne kolektywnie, czy te! "mier&, na któr# nie mamy wp ywu. Ju!
w momencie przyj"cia cz owieka na "wiat, jego "mier& jest pewna, a niewiadom# stanowi jedynie
rodzaj "mierci czy moment jej nadej"cia. Ka!dy musi umrze&, jednak jak b$dzie umiera , jak#
postaw$ przyjmie w obliczu "mierci, zale!y od niego samego i w zwi#zku z tym u ró!nych ludzi
wygl#da to ró!nie. Droga do grobu jest nieuniknion# konieczno"ci#, jednak tylko i wy #cznie ode mnie
zale!y jak b$d$ w$drowa .
Kiedy wasze obowi#zki s u!bowe skieruj# was do San Francisko, wówczas okre"lony jest cel, lecz
nie sposób dotarcia: mo!e to by& kolej, samochód, samolot, statek i wybór nale!y do was.
Nie ograniczona transcendentalna natura, o której by a mowa w pierwszym rozdziale, jest
wymownym dowodem na istnienie wolnej woli. G ównego bohatera "Wojny i Pokoju" pojmali i uwi$zili
!o nierze jednego z francuskich oddzia ów, znajduj#cych si$ w odwrocie. Je'ca, jak i innych
wi$%niów, strze!ono bardzo pilnie. Zabijano bezzw ocznie ka!dego, kto pozosta w tylko. Pewnego
dnia bohater opowie"ci zapomnia , !e jest przecie! je'cem wojennym i najzupe niej nie"wiadomie
poszed w kierunku pobliskiego lasu. Nie uszed jeszcze dziesi$ciu kroków, kiedy Francuzi spostrzegli
do, dopadli i zacz$li bi&. Nie próbowa nawet os ania& si$ przed ciosami; spojrza w niebo i zobaczy
ciemne chmury, otworzy si$ i ujrza b $kit nieba. Nie potrafi powstrzyma& si$ i na ca e gard o
wybuchn# "miechem. Pilnuj#cy go !o dacy uznali, !e zwariowa . Jednak to, !e roze"mia si$ tak
nagle pod razami bata dowodzi o, i! pomimo cierpienia cia a jego duch jest wolny. Jego umys potrafi
przekroczy& wszystko, zarówno ciemi$!ycieli, jak i wo aj#ce do nieba o pomst$ bestialstwo. Potrafi
spokojnie przeciwstawi& si$ bólowi, który wstrz#sa jego cia em. Wolna wola cz owieka mo!e
powiedzie& "nie" ka!dej sile, która ogranicza i wi#!e. Doskona ym tego przyk adem, przyk adem
zdrowego ludzkiego rozs#dku jest !ycie Sakjamuniego. Albowiem, aby by& w zgodzie z tradycj#,
powinien by najpierw obj#& po ojcu tron, a dopiero na staro"&, po za o!eniu urz$du rozpocz#&
praktyk$. Lecz wyst#pi przeciw temu i rzek : "Nie, nie b$d$ królem". Oto zwyci$stwo wolnej woli nad
prawem przyczyny i skutku, i nad karm# zbiorow#. Czy! móg wówczas nie powiedzie& "nie" Czy
istnia by dzisiaj buddyzm ?
Jak wi$c wida&, stany wytworzone przez karm$ mo!na w pewnym stopniu przezwyci$!y&.
(wiadomo"& dysponuje woln# wol# i ma na ni# bardzo wielki wp yw. Dopiero zadysponowawszy
woln# wol# mo!na przezwyci$!y& depresj$ i pych$, i odnale%& drog$ po"redni#. Bardzo trudno jest
powiedzie&, które z wydarze' ludzkiego !ycia jest z góry i ca kowicie okre"lone, a które cz$"ciowo
lub wcale. Wiedza na ten temat przynale!y do obszaru o"wiecenia i zwyczajny cz owiek nie mo!e
niczego o tym wiedzie&.
Przypominam sobie modlitw$ katolickich "wi$tych:
22
"Panie, daj mi si#$, bym przyj # na siebie ze spokojem wszystko, czego nie mog$
odmieni&. I daj mi m$stwo, bym móg# odmieni& wszystko, co odmieni& winieniem. Daj
mi te! m dro%&, bym móg# odró!ni& jedno od drugiego - odmienialne od
nieodmienialnego."
My"l$, i! wyra!ona w tej modlitwie postawa wzgl$dem losu i wolno"ci jest reprezentatywna nie tylko
dla religii chrze"cija'skiej, ale tak!e dla buddyzmu. Ludzie, którzy pod#!aj# drog# religii, musz# by&
zdolni do spokojnego oczekiwania spraw i akceptowania ich, albowiem dopiero dzi$ki takiej postawie
cz owiek staje si$ wolny, znajduje swoje "niebo" i wszystko co potrzebne do !ycia, do zachowania
wewn$trznego spokoju i równowagi. Musz# oni dysponowa& wielkim m$stwem, by przebudowa&
swoj# - najcz$"ciej s ab# - postaw$, by dokona& zmian, które powiod# ich dalej. Dopiero przez pe n#
po"wi$cenia modlitw$ mo!na osi#gn#& bosk# pomoc, daj#c# jasn#, czyst# m#dro"& i inspiracj$
pozwalaj#c# odró!ni& okre"lone od nie okre"lonego, przekraczalne od nieprzekraczalnego.
Sutry cz$sto powiadaj#, !e karm$ mo!e przejrze& tylko Budda. Jedynie m$drzec mo!e poj#& i
odró!ni& pewne od niepewnego. Sutry nie zawieraj# !adnego kryterium rozró!niania mi$dzy pewnym
i niepewnym; powiedziano tylko, i! karma zbiorowa jest w wi$kszo"ci wypadków pewna i dlatego tak
trudno j# odmieni&. O"wieceni, na przestrzeni ca ej historii buddyzmu, nie sformu owali odno"cie tego
problemu !adnej nowej nauki; równie! kwestia sprzeczno"ci pomi$dzy woln# wol# i przeznaczeniem,
a wi$c pomi$dzy woln# wol# i nieunikniono"ci# prawa przyczyny i skutku, pozostaje bez odpowiedzi.
Natomiast filozofia i teologia Zachodu zanalizowa y ten problem w najdrobniejszych detalach.
Godnym po!a owania mog oby si$ wydawa&, i! filozoficzne i religijne pytania, którego znaczenia nikt
nie mo!e poddawa& w w#tpliwo"&, nie zwróci o na siebie baczniejszej uwagi buddystów, i mo!na by
si$ temu tylko dziwi&. B$d#c poza granicami Chin wielokrotnie zaobserwowa em, !e ilekro& by a
mowa o karmie i prawie przyczyny i skutku, natychmiast pojawia o si$ pytanie o wolno"& woli. Z
buddyjskiego punktu widzenia wola jest, oczywi"cie, wolna. Jednak Sutry nie zawieraj# stricto
filozoficznych rozwa!a', które w oparciu o niezbity dowód za"wiadczy yby istnienie wolnej woli. Jak
ju! zauwa!yli"my, istnienie wolnej woli zarówno po"rednio w rozmaitych stopniach trudno"ci zmiany
karmy zbiorowej i niezbiorowej; lecz jest to jedynie próba przybli!enia jednoznacznej odpowiedzi
napytanie, czy bardziej dok adne zg $bianie tego zagadnienia pozwoli oby badaczom buddyjskim na
udzielenie odpowiedzi. Ponadto mamy jeszcze dwie podstawy potwierdzaj#ce istnienie wolnej woli:
1. Istnienia wolnej woli nie mo!na dowie"& przez powo ywanie si$ na jakiekolwiek
podstawy; mo!na je do"wiadczy& jedynie bezpo"rednio. Kiedy mój umys , dzi$ki
swej zdolno"ci transcendowania przekracza wszystko nie zwa!aj#c na ograniczenia
(wznosz#c si$ nawet ponad to, co wynika z prawa przyczyny i skutku) i kiedy mo!e
rozwa!a& wszelkie rzeczy i poddawa& je krytyce, tedy pojawia si$ konieczno"&
uznania faktycznego istnienia wolnej woli, które nie mo!e wzbudza& w#tpliwo"ci. Ta
wszystko przekraczaj#ca "wiadomo"& jest zupe nie klarowna i ka!dy mo!e jej
do"wiadczy& w dowolnym momencie. Wola i zdolno"& do wolnego i niezale!nego
my"lenia mo!e przekroczy& w asne wn$trze i wszelkie granice. Mo!na my"le& jak si$
chce, mo!na chcie& jak si$ chce. Takie do"wiadczenie ca kowicie bezpo"redniego
prze!ycia rzeczywi"cie nie wymaga !adnych dowodów filozoficznych.
2. Rozpatruj#c problem z praktycznego punktu widzenia stwierdzamy, i! wolna wola
jest podstaw# ka!dego aktu religijnego i moralnego. Czy! mia by cz owiek wolno"&
wyboru i czy! mia by sens takie poj$cia jak "dobro" czy "z o", lub "moralno"&", gdyby
nie by o wolno"ci ? Bez niej nie mai by te! sensu d#!enie do idea u. Tak wi$c z góry
nie by by mo!liwy jakikolwiek akt religijny. Gdyby nie istnia a wolna wola, czy! nie
23
by by cz owiek niczym skomplikowana maszyna z mi$sa i czy jego zachowanie nie
ogranicza oby si$ do automatycznie realizowanych refleksów ? Czy raki pogl#d,
który czyni z cz owieka wysoce rozwini$t# maszyn$ móg by utrzyma& si$ w filozofii ?
Podchodz#c do tego zagadnienia pragmatycznie, nie mo!na by wyobrazi& sobie
potrzeby aktów religijnych i moralnych w !yciu cz owieka. I dlatego, moim zdaniem,
istnienie wolnej woli jest niezaprzeczalnym faktem.
5. Karma jako wyraz sprawiedliwo"ci
Rozpatruj#c problem pod k#tem warto"ci praktyczniej i religijnej stwierdzamy, i! jest to - by& mo!e -
najwa!niejszy aspekt w nauce o karmie. Lecz zanim zajmiemy si$ tym poj$ciem i jego d ugotrwa ym
wp ywem na buddyjsk# my"l, winni"my zbada& wa!niejsz# i bardziej podstawow# w nauce o karmie
zasad$ - zasad$ odpowiedniej reakcji. Zasada ta przedstawia rdze' my"lenia. Mówi#c prosto, polega
na tym, !e dana przyczyna wiedzie do odpowiedniego skutku lub - w lapidarnej formie: "je!eli tak, to
tak". Oznacza to, !e przyczyna i skutek odpowiadaj# sobie nawzajem w swej istocie: przyczyna "A"
wywo uje skutek "Ax" ( nie za" np. "Bx").
W rzeczywisto"ci zasada ta funkcjonuje nast$puj#co: Sadzi si$ dyni$ i zbiera si$ dyni$; sadzi si$
groch i zbiera si$ groch. Za" na gruncie moralno"ci okazuje si$, !e dobra przyczyna poci#ga za sob#
taki! skutek, podczas gdy z a przyczyna wywo uje z y skutek. Jest to dla buddystów rdzenna formu a
nauki o karmie. W spo eczno"ciach buddyjskich idea ta jest g $boko zakorzeniona, i to we wszystkich
warstwach socjalnych. Kiedy Budda, na pro"b$ (rimalasimhanandy wyja"ni t$ zasad$, uczyni to
tymi s owy:
"(rimalasimhananda zapyta Budd$:
,Sk d to si$ bierze, !e ta sama kobieta jest zarówno brzydka, jak i biedna ? I jak to
jest, !e inna jest brzydka, ale bogata. Jak to jest, !e jaka% kobieta jest pi$kna i
biedna ? I jak to jest, !e jeszcze inna jest pi$kna i bogata ?'
Budda za" odrzek :
,Kobieta, która we wcze%niejszym !yciu by#a k#ótliwa i gniewna, a ponadto bardzo
sk pa i nie by#a gotowa wspiera& materialnie mnichów i innych ludzi, b$dzie w swym
obecnym !yciu zarówno brzydka, jak i biedna.'
,Je!eli za% która% kobieta by# we wcze%niejszym !yciu by#a k#ótliwa i gniewna, lecz
wspania#omy%lna i gotowa do udzielenia wsparcia mnichom i innym ludziom, ta w
swym !yciu obecnym b$dzie brzydka lecz bogata.'
,Kobieta, która wcze%niej by#a spokojna i #agodna, lecz z natury sk pa i nie skora do
pomocy mnichom, ta b$dzie w swym obecnym !yciu pi$kna, lecz biedna. '
'Kobieta, która wcze%niej by#a spokojna i #agodna, a ponadto gotowa dzieli& si$ sw
w#asno%ci , b$dzie w swym obecnym !yciu b#ogos#awiona pi$knem i bogactwem. '"
24
Fragment ten jasno ukazuje, !e buddyjskie uj$cie karmy opiera si$ na zasadzie odpowiedniej reakcji.
Brzydota i bogactwo, pi$kno i ubóstwo - wszystkie one maj# swe w asne przyczyny, których skutków
nie sposób odmieni&. Wyja"nia to te! zjawisko pojawiania si$ w"ród ludzi rozmaitych talentów i
ró!norakich sposobów prze!ywania "wiata.
Wyra!a to równie! nast$puj#ca mowa:
"Prostota pochodzi z plonów skromno"ci,
Ubóstwo powstaje ze sk#pstwa,
Wysoka pozycja wynika z pokory,
Niska pozycja wywodzi si$ z dumy i wynios o"ci,
Niemota jest wynikiem wypowiadania oszczerstw;
(lepota i g uchota wynika z niewiary,
D ugie !ycie t umaczy si$ lito"ciwym sercem,
Krótkie !ycie uwarunkowane jest zabijaniem,
Niekompletno"& sze"ciu podstaw pochodzi z amania dyscypliny."
T$ sam# my"l zawiera równie! poni!szy fragment "Milindapanha":
"Król Milinda zapyta :
,Nagaseno ! Z jakiej przyczyny ludzie ró!n si$ mi$dzy sob ? Dlaczego niektórzy
!yj d#ugo, dlaczego inni umieraj wcze%niej ? Dlaczego jedni cz$sto choruj lub s
brzydcy, drudzy za% pi$kni i zdrowi; jedni bogaci, drudzy biedni; jedni rozumni;
drudzy g#upi ?'
Nagasena odrzek :
,O w#adco ! Dlaczego nie wszystkie owoce s takie same ? Niektóre s s#odkie, inne
gorzkie, ostre lub s#one, czy kwa%ne.'
Odpar mu król Milinda:
,Przypuszczam, !e jest tak dlatego, !e ich nasiona nie s takie same.'
Nagasena na to:
,Królu ! I z ludzki równie! tak si$ sprawy maj#. Ludzie ró!ni# si$ mi$dzy sob#,
poniewa! ich karma nie jest jednaka. Dlatego niektórzy !yj# d ugo, inni krótko;
niektórzy s# zdrowi, inni chorzy; jedni s# pi$kni, drudzy brzydcy; jedni mocni drudzy
25
s abi; s# bogaci i ubodzy, szlachetni i podli, niektórzy rozumni, inni g upi. Ponadto,
królu, Budda wyrzek by te s owa:
O mnisi ! Wszystkie istoty musz przyj & na siebie spadek karmy i wszystko jest
spadkiem karmy wszystko powstaje z karmy i jest odmian karmy; karma jest
naszym s$dzi i okre%la nasz wielko%& lub znikomo%&.'"
Gampopa, mistrz "Bia ej Sekty" buddyzmu tybeta'skiego, napisa w swym "Jewel Garland of the
supreme Path":
"Je!eli w poprzednim !yciu zabija o si$ wiele istot, tedy nie b$dzie si$ w tym !yciu
d ugo !y o; umrze si$ ju! wieku niemowl$cym, albowiem przez zabijanie
nagromadzona zosta a z a karma. Zabijanie cz$sto objawia si$ w pó%niejszych
!ywotach w ten sposób, !e popada si$ w ci$!k# chorob$ lub przez ca e !ycie nie
mo!e si$ doj"& do pe nego zdrowia... Niektórzy ludzie pracuj# w swym !yciu
szczególnie pilnie lecz mimo to niczego nie uzyskuj#; inni gromadz# wielkie
bogactwa bez wysi ku; przyczyn# pierwszego jest sk#pstwo, drugiego -
wspania omy"lno"& i szczodro"& w ich wcze"niejszych !ywotach..."
A dalej pisze:
"Niektórym ludziom nikt nie daje wiary, chocia!by przekonywali niezmiernie d ugo, a
s# te! tacy, którym starcza wyrzec jeno par$ s ów, by pozyska& zaufanie rozmówcy,
Uzale!nione jest to tylko od ich prawdomówno"ci lub k amliwo"ci w poprzednich
wcieleniach."
Kiedy wi$c zastosuje si$ zasad$ odpowiedniej reakcji na gruncie moralno"ci, to przywo uje si$ tym
samym ide$ przyczyny i skutku, mocno zakorzenion# w my"leniu Azjatów, której wp yw bardzo
zaci#!y na ich !yciu. Tak post$puj#, na przyk ad, mnisi w krajach buddyzmu therawady: w Birmie lub
Laosie, czy Tajlandii. Nie maj#c !adnych zaj#&, które pozwoli yby im zarobi& na !ycie, s# zupe nie
zdani na ja mu!n$ "wieckich wyznawców. Ka!dego dnia udaj# si$ do miasta zaopatrzeni w !ebracze
miseczki. I tak przez 365 dni roku. W krajach tych ludno"& ch$tnie wspiera ich po!ywieniem,
okazuj#c przy tym nale!ny szacunek. Ludziom Zachodu trudno to zrozumie&, poniewa! kiedy na
Zachodzie pojawi si$ nieproszony go"&, to sprawia nam raczej k opot ni%li rado"&. )e jednak w
wymienionych krajach mnisi zbieraj# ja mu!n$ przez 365 dni roku i ludzie nie wydaj# si$ by& tym
zm$czeni, a nawet okazuj# owym mnichom szacunek, to - rzeczywi"cie - cz owiekowi Zachodu
by oby trudno wyobrazi&. Mog oby to oznacza&, !e wszyscy ludzie zamieszkuj#cy kraje buddyzmu
therawady s# bodhisattwami, którzy na swej drodze zaszli ju! bardzo daleko. Niestety, tak zapewne
nie jest, motywem takiego zachowana jest przypuszczalnie ca kowity egoizm, d#!enie do osi#gni$cia
korzy"ci osobistej, poniewa! Sutry raz po raz podkre"laj#, jak wielk# dzi$ki takiemu post$powaniu
zdobywa si$ zas ug$. Tak wi$c, przez owe datki ka!dy chce nagromadzi& du!o dobrej karmy i zyska&
przysz e szcz$"cie. Tak oto mo!emy stwierdzi&, jak faktycznie g $boko zakorzeniona jest nauka o
karmie w my"leniu i jak przejawia si$ w czynach Azjatów.
Taka interpretacja nauki o karmie wydawa& by si$ mog a bardzo powierzchown#, lecz przy bardziej
dog $bniej analizie odkrywamy, i! jest ona rzeczywi"cie logiczna; wszak!e zasadnicze idee zwi#zane
z karm# s# tak g $bokie, !e cz owiek nie jest w stanie poj#& ich w ca ej z o!ono"ci.
26
Zgodnie z zasad# w a"ciwej reakcji, je!eli dana przyczyna poci#ga za sob# odpowiedni skutek,
oznacza to, !e przyczyna i skutek s# do siebie podobne. Poprowadziwszy ten tok rozumowania o
jeden krok dalej dojdziemy do punktu, w którym zapytamy, sk#d wzi$ a si$ ta zasada. Dlaczego dana
przyczyna prowadzi do odpowiedniego skutku ? Odpowied% na to pytanie bynajmniej nie jest atwa.
Równie! w sutrach nie znajdujemy na to pytanie !adnej jasnej odpowiedzi. Powiada si$ tylko, !e jest
to "prawo"Dharmy, czyli "wyraz sprawiedliwo"ci", co w naszym wspó czesnym j$zyku oddaje si$
zwrotem "po prostu tak jest", otrzymujemy niezmiennie t$ sam# odpowied%, !e "karma jest
tajemnic#". I rzeczywi"cie jest ona najwy!sz# rzecz#, pe n# tajemnic. W jednym z zamieszczonych
wy!ej przyk adów mówili"my, !e stosunkowo atwiej jest rozwin#& uczucie "religijne"kiedy z o!ymy
przez sob# r$ce, co jednak nie b$dzie atwe podczas - na przyk ad - stania na g owie. Kiedy id#c
spotykamy u"miechni$tego cz owieka, wówczas w naturalny sposób odwzajemniamy u"miech; je!eli
jednak cz owiek ów b$dzie zagniewany, to nie spotka si$ z !adn# przyjazn# reakcj#. Przys owie
powiada: "Oblicze jest jak lustro; kiedy si$ "miejesz, "mieje si$ i ono." Ilustruje to bardzo dobrze
zasad$ odpowiedniej reakcji. Kiedy jednak pytamy dlaczego kto" inny si$ "mieje kiedy si$ "miejemy,
to musimy przyzna&, !e ostatecznej przyczyny nie znamy. Jest to przepe nione tajemnic# i
niezg $bialne; po prostu tak jest.
Przyjrzyjcie si$ bacznie tym dwóm rysunkom:
Na obu identyczne s# oczy, brwi i nosy, a jedyna ró!nica polega na tym, !e raz k#ciki ust s#
skierowane ku do owi, a raz do góry. Te skierowane ku do owi k#ciki ust nadaj# twarzy smutnych
wyraz, za" skierowane ku górze - mi y i weso y. Dlaczego jednak pewna przyczyna (pozycje k#cików
ust) wytwarza pewien skutek (smutne lub weso e oblicze) ? Nikt nie mo!e na to pytanie udzieli&
wyczerpuj#cej ostatecznej odpowiedzi. Przekracza to wiedz$ cz owieka. Wiemy tylko, !e tak jest lecz
nie wiemy jak to jest.
Omówimy w skrócie podej"cie zachodniej i wschodniej filozofii do problemów moralno"ci i
sprawiedliwo"ci, które odgrywa pewn# rol$.
W Nowym Testamencie czytamy: "Nie wolno nam oszukiwa& samych siebie. Bóg jest i bez
okazywania nale!nego mu respektu nie ma osi#gni$&. Co cz owiek sieje, to i zbiera ! Lecz
wyja"nienie tego zdania, brzmi#ce: "okre"lona przyczyna poci#ga za sob# okre"lony skutek", nie jest
identyczne w filozofiach Wschodu i Zachodu. Buddyzm jest zdania, !e "jest to po prostu Dharma"; nie
ma w tym niczego co mo!na by zmieni&, nie wymaga to tak!e nieba, ani boga, który musia by poza
naszymi plecami okre"la& lub nadzorowa& karm$. Z drugiej strony, zachodni teolodzy interpretuj# ten
problem rozmaicie, rozró!nia si$ "deizm" i "teizm", a obie interpretacje zale!# od tego, na czym
opiera si$ poj$cie boskiej mocy stwarzaj#cej kosmos i jego prawa Takie jest %ród o koncepcji "woli
bo!ej".
Teizm ostatnich lat utrzymuje, !e bóg jest transcendentny i immanentny, lecz ta immanentno"& boga
oznacza, !e naturalny przebieg procesu przyczyny i skutku wymaga ingerencji boskiej, mocy która go
nap$dza i podtrzymuje w a"ciwy kierunek.
27
Przeto mo!na równie! powiedzie&, !e wola bo!a i boska moc zabezpieczaj# przebieg karmicznego
a'cucha przyczyn i skutków. Religijnego uj$cia ko owrotu przyczyn i skutków nie mo!na zdefiniowa&
w oparciu o proste obserwacje, lecz na gruncie moralno"ci. Bóg staje si$ s$dzi# , który nagradza
dobre, a karze z e. Takie uj$cie odnajdujemy we wszystkich kierunkach religii zachodnich. Wida&
zatem, !e buddyzm w filozoficznych podstawach nauki karmy przyjmuje "naturalny"punkt widzenia,
podczas gdy chrze"cija'stwo zdaje si$ na wol$ bo!#. Buddyzm ze swym podej"ciem, !e "jest to po
prostu Dharma" powiada dobitnie, i! dla karmy nie ma w ogóle !adnego wyja"nienia, bo "naturalne"
uj$cie nie mówi "jak to jest", lecz !e "w a"nie tak jest", nie staraj#c si$ da& ca kowitego i ostatecznego
wyja"nienia; przeto jest to tak samo dobre jak ca kowity brak wyja"nie'.
Wyja"nijmy sobie zatem ow# zasad$, której cz owiek nie potrafi zawrze& w swym niedoskona ym
umy"le.
Chrze"cija'stwo udziela w tym wypadku odpowiedzi pozytywnej, stwierdzaj#c i! skutek i przyczyna
s# wynikiem woli bo!ej. Nale!y jednak uprzytomni& sobie, i! udzielanie odpowiedzi za wszelk# cen$
wcale nie musi by& czym" lepszym od jej poniechania, albowiem odpowied% taka mo!e by& z gruntu
fa szywa.
Osobista, nieudzielenie odpowiedzi nie mysi by& gorszym sposobem rozwi#zania problemu,
albowiem "by& mo!e si a w a"nie w niewyja"nialno"ci". Nale!a oby zatem dok adnie rozpatrzy& oba
stanowiska.
Skoro powiada si$, !e "okre"lona przyczyna powoduje okre"lony skutek", to gdyby sytuacj$ tak#
aran!owa bóg, to wypada oby zapyta& : "dlaczego bóg czyni w a"nie tak, a nie inaczej ?" lub "sk#d
w a"ciwie pochodzi bóg ?" Przypuszczam, !e chrze"cija'scy teolodzy równie! nie maj# innej
odpowiedzi poza tym, !e bóg istnieje, i !e to"tak w a"nie jest", co równie! dowodzi, i! udzielenie
ostatecznej, wyczerpuj#cej i zadowalaj#cej odpowiedzi na to pytanie nie jest mo!liwe. Kiedy wi$c
zadajemy ostateczne pytanie dochodzimy do punktu, w którym niczego wi$cej nie mo!emy wyja"ni&,
poniewa! ludzka zdolno"& my"lenia ju! nie wystarcza i co najwy!ej mo!na si$ zda& na intuicj$ i
wiar$.
W wyja"nieniu nieunikniono"ci prawa przyczyny i skutku buddyzm i chrze"cija'stwo ró!ni# si$ -
najpro"ciej mówi#c - tym, !e buddyzm przyjmuje t$ nieunikniono"& jako "naturaln#", jako
nie"wiadome zjawisko naturalne, natomiast chrze"cija'stwo widzi w tym wol$ bo!#.
Kiedy by em jeszcze dzieckiem, mieli"my w domu stare radio. Wtedy, pami$tam, by o to dla mnie w
najwy!szym stopniu dziwacz$, !e takie pude ko mówi i mo!e "piewa&, zatem cz$sto pyta em
doros ych jak to jest, !e taka rzecz mo!e mówi& i "piewa&. A doro"li, by mnie zwodzi&, odpowiadali
!e tam w "rodku mieszka karze i wydobywa z siebie ró!ne d%wi$ki.
Odpowied% t$ d ugo bra em za dobr# monet$, wierzy em im i zastanawia em si$ cz$sto, jak te! ten
karze mo!e !y& w takiej skrzynce.
Kiedy wiedza ludzko"ci by a jeszcze bardzo ograniczona, wówczas przyjmowanie na wiar$ pewnych
niewyja"nionych zjawisk natury jako powodowanych przez wol$ dogl#daj#cego ducha by o czym"
zupe nie naturalnym. I tak w wietrze mieszka duch wiatru, w deszczu - duch deszczu, w b yskawicy i
gromie - duch b yskawicy i gromu. Zreszt# grom nazywa si$ po tybeta'sku "krzyk smoka", co
doskonale obrazuje to zjawisko. *ród em takiego my"lenia le!y w tym, !e rzeczy tego "wiata s#
28
odnoszone do cz owieka i do niego przynale!#. Przy tym, ka!de naturalne zjawisko wyprowadza si$
od jakiego" tajemniczo dzia aj#cego ducha. Taki sposób my"lenia okre"lamy dzi" mianem
antropomorfizmu. Wspó czesna wiedza ogólna informuje nas, !e nie koniecznie wszystkie zjawiska
musz# by& kierowane przez si $ woli jakiego" ducha. Wiatr, deszcz, b yskawica i grom, tak jak
wszystkie tajemnicze zjawiska we wszech"wiecie, s# po prostu czym" naturalnym.
Kiedy chcemy, na przyk ad, odebra& okre"lon# stacj$ radiow#, wystarczy nastawi& odbiornik na
odpowiedni# d ugo"& fali i ju! mo!emy s ucha& tej stacji. Nastawienie na okre"lon# d ugo"& fali jest
przyczyn#, za" odbiór audycji - skutkiem. Je!eli pomyliliby"my si$ przy nastawieniu, nie mogliby"my
us ysze& porz#dnej stacji. Zasada odpowiedniej reakcji w przypadku karmy równie! polega na tej
obustronnej zgodno"ci, któr# w buddyzmie okre"lono mianem "umiarkowanej reakcji uczuciowej";
odrzuca si$ tu istnienie wp ywu wszelkich duchów opieku'czych. Ta naturalna analogia jest w gruncie
rzeczy bardzo prosta, lecz równie! bardzo tajemnicza.
Biegun przeciwny zajmuje, jedn# z podstawowych w religiach zachodnich, nauka o boskiej nagrodzie
i karze. Skuteczno"& ruchu wszech"wiata i prawa moralnego wymaga istnienia jakiego" boga jako
w adcy. Bóg wyznacza kary i nagrody, i rozdziela je wysy aj#c dobrych ludzi do nieba, z ych do
piek a; natomiast na gruncie zasady odpowiedniej reakcji jest to zjawiskiem zupe nie naturalnym,
realizuj#cym si$ samoistnie i bez ingerencji istoty nadprzyrodzonej. Kiedy u"miechamy si$ do kogo",
reakcj# z jego strony b$dzie równie! u"miech; spojrzymy gniewnie, a nasz przeciwnik uczyni sw#
twarz równie! zagniewan#. Jest to naturalna reakcja emocjonalna. W tym miejscu mo!e kto"
zapyta&, dlaczego jednak czasami w ogóle nie po"wi$ca nam uwagi kto", do kogo u"miechamy si$,
lub dlaczego niektórzy %li ludzie nie zbieraj# negatywnych skutków swego post$powania, a inni,
dobrzy - niczego dobrego ?
Prosty przyk ad: Pan Kowalski i pan Wi"niewski s# s#siadami i zachowuj# si$ wzgl$dem siebie
niezwykle sympatycznie. Którego" dnia pan Kowalski, jak zawsze, mówi do pana
Wi"niewskiego:"Dzie' dobry, panie Wi"niewski.", lecz pan Wi"niewski nie odpowiada na to
pozdrowienie z u"miechem, rzuca panu Kowalskiemu gniewne spojrzenie i idzie dalej, rzeczywi"cie
nie zwracaj#c uwagi na s#siada. Takich przyk adów, kiedy uprzejme pozdrowienie nie znajduje
stosownej odpowiedzi, znamy sporo. Czy oznacz to, !e zasada odpowiedniej reakcji jest niezupe nie
godna zaufania ?
Buddyjska odpowied% w tym przypadku brzmi, i! faktycznie pan Wi"niewski nie odpowiedzia z
u"miechem na pozdrowienie pana Kowalskiego, ale - by& mo!e - istnia a po temu jaka" inna,
po"rednia przyczyna: mo!e posprzecza si$ z !on# i przela swój gniew na pana Kowalskiego.
Zapewne, pr$dzej czy pó%niej, pan Wi"niewski b$dzie !a owa swego post$powania i dojdzie do
wniosku, !e nie powinien by reagowa& na pozdrowienie s#siada w tak nieprzyjemny sposób. Pan
Wi"niewski b$dzie zatem mia wyrzuty sumienia a nast$pnie ich w a"ciwy owoc: uprzejmie ju!
powitanie pana Kowalskiego. Gniewne spojrzenie pana Wi"niewskiego nale!y bowiem do innego
karmicznego a'cucha przyczynowo-skutkowego (przyczyn# by a sprzeczka z !on#) i nie jest
wynikiem przyjaznego pozdrowienia ze strony pana Kowalskiego.
Zwi#zki mi$dzy przyczyn# i skutkiem s# ostatecznie wielopoziomowe i skomplikowane; kiedy
odnosimy a'cuch przyczynowo-skutkowy "A" do a'cucha "B", w sposób oczywisty dochodzi do
nieporozumienia. Wszystko co prze!yli"my w formie reakcji nieodpowiedniej, nale!y - w najlepszym
przypadku - zaliczy& do fa szywie ustalonych zwi#zków a'cucha przyczynowo-skutkowego, czyli
b $dów w zakresie rozpoznawania i rozró!niania przyczyny i skutku.
29
Mamy jeszcze w buddyzmie dwa dalsze wyja"nienia, t umacz#ce dlaczego dobro lub z o nie zawsze
nios# ze sob# odpowiednie owoce:
1. Jeszcze nie dojrza czas (do zaistnienia tego owocu);
2. Brak odpowiednich okoliczno"ci.
Kiedy si$ bowiem zasieje, potrzeby jest pewien czas, by dojrza owoce tego siewu, a zatem
niezb$dne jest osi#gni$cie w a"ciwego momentu. Ponadto, a!eby co" mog o doj"& do skutku, winien
jeszcze zaistnie& szereg innych okoliczno"ci. Je!eli po o!ymy ziarno pszenicy na stole, to nie
wzejdzie z tego k os, albowiem ziarno nale!y wysia& do ziemi, podlewa&, nawozi&, zapewni& mu
s oneczn# pogod$ i odpowiedni klimat, a dopiero wówczas mo!e si$ ono rozwija&. Na tym polega
istnienie odpowiednich okoliczno"ci.
Bez wzgl$du na rodzaj przyczyny, dopóki czas i okoliczno"ci nie dojrza y, dopóty nie mo!e ujawni&
si$ oczekiwany skutek. Tak w a"nie rozumie si$ w buddyzmie "wzajemne spotkanie si$ przyczyny i
okoliczno"ci" jako warunku zaistnienia dharmy. Je!eli istnienie tylko przyczyna lecz nie zaistnia y
sprzyjaj#ce okoliczno"ci, to nie mo!e zaistnie& dharma.
Które z obu nauk - ta o "woli bo!ej", czy ta o"naturalnym prawie" karmy - jest "rozs#dniejsza"z
filozoficznego punktu widzenia, o tym traktowa& b$dzie nast$pny rozdzia .
6. Karma jako czynnik kszta tuj#cy charakter
Chodzi tu o nisyanda-phala ("owoc tego samego porz#dku"), kiedy Gampopa w swej "Stopniowej
Drodze do O"wiecenia" próbuje opisa& nast$puj#co:
"Kiedy cz owiek w którym" wcze"niejszym !yciu zabija bez skrupu ów, tedy
najprawdopodobniej b$dzie to czyni równie! w !yciu obecnym. Je!eli za" we
wcze"niejszym !yciu bez skrupu ów grabi , to w obecnym !yciu przypuszczalnie nic
si$ nie zmieni. Wyja"nia to, dlaczego niektórzy ludzie przez ca e !ycie znajduj#
upodobanie w zabijaniu, za" inni nie s# zdolni skrzywdzi& nawet muchy."
Spróbujmy wreszcie zawrze& w jednym zdaniu to, co oznacza nauka o karmie. Owo zdanie brzmi
nast$puj#co:" Olbrzymi wp yw na cz owieka wywieraj# jego zaj$cia, i to do tego stopnia, i! staje si$
tym, co czyni." Je!eli kto" przez trzydzie"ci lat by policjantem, to jego my"lenie i zachowanie
ukszta towa o si$ pod wp ywem wykonywanego zawodu, w naturalny sposób sta o si$ my"leniem i
zachowaniem policjanta. Je!eli za" kto" przez trzydzie"ci lat by stolarzem, to w swym my"leniu
mowie i czynach b$dzie stolarzem.
Pewnego razu poszed em z mym przyjacielem - dentyst# do ogrodu zoologicznego. Kiedy ogl#da
nied%wiedzia, tygrysa i lwa, nie widzia w nich w a"ciwie niczego innego prócz z$bów, podczas gdy
mnie dane by o ogl#da& te zwierz$ta w ich ca ej okaza o"ci. W drodze do domu mój przyjaciel nie
mówi o niczym innym prócz z$bów, o zasadniczych ró!nicach mi$dzy budow# z$bów ludzi i
zwierz#t; po prostu, nawet na tak krótki czas, nie potrafi zapomnie& o swym fachu.
30
Umys handlowca jest pe en cyfr. Przez ca y dzie' nie my"li on o niczym innym, jak tylko o zarobku.
Przeci$tny cz owiek idzie do ZOO by pocieszy& si$ zwierz$tami i przyrod#, natomiast cz owiek
interesu najpierw mimochodem wyliczy czy nie przyniesie to straty. Widz#c gdzie" now# dla siebie
rzecz, natychmiast zaczyna rozwa!a& czy jej nie kupi& i nie spo!ytkowa& komercjalne. Z przyk adów
tych wynika, !e stwierdzenie, i! cz owiek jest tym czym si$ trudni, jest rzeczywi"cie trafne. Równie! w
psychologii mówi si$ o charakterze cz owieka jako "warunkuj#cym jego uwarunkowane zachowanie",
poniewa! bez przyzwyczaje' nie mo!e uformowa& si$ !adna "osobowo"&". Konieczno"& sprostania
metodom naukowym ogranicza psychologi$ ogóln#; nie pracuje te! ona z poj$ciem karmy, w którym
trzy czasy - przesz o"&, tera%niejszo"& i przysz o"& - wyst$puj# jako kszta tuj#ce "osobowo"&"
czynniki. Poniewa! ogranicza si$ ona do tera%niejszo"ci, przeto dla niektórych zjawisk, jak na
przyk ad talentu, w oparciu i tak jednostronne podej"cie, nie sposób znale%& zadawalaj#cego
wyja"nienia. Równie! genetyka nie mo!e jednoznacznie wyja"ni& takich fenomenów. Przodkowie
Mozarta i Einsteina nie mieli takich uzdolnie' muzycznych czy fizycznych, które wyja"nia yby talent
ich potomków. Konstrukcja fizyczna mo!e wprawdzie mie& pewien wp yw na psychik$, lecz czynniki
fizjologiczne nie stanowi# stuprocentowej podstawy uzdolnie' natury psychicznej. Pomimo tak
wysoce naukowego i filozoficznego podej"cia, pytanie o przyczyn$ takich fenomenów pozostaje bez
odpowiedzi; podczas gdy buddyjski punkt widzenia, to znaczy nauka o karmicznym ko owrocie w
owych trzech czasach, w porównaniu z jednostronnym behawioryzmem jest przecie! bardzo
logiczna. Nauka o ponownych narodzinach nie jest czcz# gadanin# lecz najwy!szym pogl#dem
filozoficznym. Mówi#c pro"ciej, kiedy przyjmuj$ "instynkt" u zwierz#t i"talent" u ludzi, wtedy
wyobra!enie czy przedstawienie jakiej" formy wcze"niejszej egzystencji staje si$ nader logiczne
Formowanie osobowo"ci przez nawyki, wykszta cenie rozmaitych uzdolnie' w oparciu o nawyki z
wcze"niejszych !ywotów, bywa cz$sto b $dnie pojmowane jako kszta towanie si$ pewnych tylko
predyspozycji. Aczkolwiek, co si$ tyczy talentu, to obok predyspozycji wyst$puje tu równie! czynnik
bardziej niezmienny, za" jego rozwój b#d% zaprzepaszczenie zale!# od dysponuj#cego nim
osobnika. Charakter cz owieka podlega nie tylko sk onno"ciom naturalnym; "rodowisko, w którym
wyrasta, wychowanie, które powinni da& rodzice i w asny wysi ek, w wielkim stopniu sk adaj# si$ na
ukszta towanie tego, co nazywamy charakterem.
Formowanie si$ osobowo"ci mo!emy równie! przedstawi& przy pomocy prostego szkicu (vide: strona
nast$pna).
Zamieszczony tu szkic jest obrazem charakteru cz owieka, z o!onego z wrodzonych zdolno"ci,
bazuj#cych na karmie i nawykach zbiorowych w poprzednich !ywotach, jak równie! na wychowaniu i
w asnych wysi ku oraz wp ywie "rodowiska w !yciu obecnym.
31
Nie mo!na przeto mówi& o predestynacji. Ten kompleks nale!y rozpatrywa& w "wietle "nauki o
powstawaniu wspó zale!nym", gdzie czynniki z wcze"niejszych !ywotów stapiaj# si$ z czynnikami z
!ycia obecnego.
Do tego momentu zbadali"my buddyjsk# nauk$ o karmie z sze"ciu ró!nych punktów widzenia
mianowicie: 1. karma jako si a (energia); 2. karma jako tajemnica; 3. karma jako "przeznaczenie"; 4.
karma jako zwi#zki; 5. karma jako wyraz sprawiedliwo"ci (czyli prawo dharmy); 6. karma jako czynnik
kszta tuj#cy charakter cz owieka. Mam nadziej$, !e tych sze"& punktów ujmuje wszystkie istotne
aspekty buddyjskiej nauki o karmie. Na nast$pnym stronicach tej pracy rozpatrzymy kilka
tradycyjnych pogl#dów na karm$, a tak!e popularny sposób jej rozumienia.
7. Tradycyjne pogl#dy na karm$
I. Pogl#d wyra!ony w maksymie brzmi#cej:
"Jedna przyczyna wywo#uje wiele skutków". Kiedy, na przyk ad, kto" zabije pod wp ywem alkoholu lub
narkotyku, to wskazuje to na karmiczn# przyczyn$ zdarzenia. Jednak!e, wytrze%wiawszy morderca
b$dzie musia cierpie& z powodu wyrzutów sumienia, poniewa! nie tylko zabi cz owieka. Lecz tak!e
uczyni wdow# jego !on$, a dzieci - sierotami. W a"nie te wyrzuty sumienia s# pierwszym skutkiem
owej przyczyny, to jest morderstwa. Po pewnym czasie czyn ten zostanie wykryty, za" oprawca uj$ty,
os#dzony i osadzony w wi$zieniu. Jest to drugi skutek, niwecz#cy wszelkie plany mordercy
dotycz#ce jego przysz o"ci i nara!aj#cy jego rodzin$ na rozmaite cierpienia, czyli na trzeci skutek
jego czynu.
Oprócz reakcji a'cuchowej, morderstwo mo!e spowodowa&, !e w którym" nast$pnym !yciu
morderca sam padnie ofiar# morderstwa lub b$dzie cierpia z powodu ci$!kiej choroby. Okre"lono to
w buddyzmie terminem "vipakapala".
Kiedy wspó czesny cz owiek czyta sutry, w których jest mowa o karmie, mo!e odnie"& wra!enie, i!
kwesti$ t$ potraktowano w nich przesadnie. Kiedy, na przyk ad, sutra mówi, !e niezliczon# ilo"& kalp
temu !y cz owiek, który dla wyra!enia szacunku przechodz#cemu Buddzie rzuci przede' kilka ziaren
ry!u i po kilku kalpach ascetycznego !ycia zebra owoce tego czynu (zosta królem, a jego bogactwa
by y niewyobra!alnie wielkie), kiedy zatem czyta si$ tak# opowie"&, to wydaje si$ nam ona ma o
prawdopodobna. W innej szutrze wspomniano, !e nagromadzona w wyniku z ych czynów karma
mo!e by& niezmiernie wielka.
Znajdujemy te! histori$ pewnego bramina, który za namow# swojej matki przekl# pewnego mnicha
tysi#cem zwierz$cych imion. Z powodu powsta ej przez to z ej karmy odrodzi si$ z cia em ryby i mai
jeszcze do tego g owy wszystkich zwierz#t z owego tysi#ca. Natomiast jego matka, która by a
promotorem owego czynu, musia a niezliczon# ilo"& razy odradza& si$ w piek ach.
W buddyjskich sutrach mamy ca e mnóstwo takich legend. Wspó czesnych cz owiek mo!e s#dzi&, !e
celem tego rodzaju przesady jest jedynie nak onienie ludzi do czynienia dobra i !e dlatego
przerysowano równie! nast$pstwa z ych czynów. W Tybecie istnieje legenda, która opowiada histori$
pewnej starej kobiety, obecnej podczas wyg aszania nauk o karmie przez wysokiego lam$. Kiedy
dostojny lama sko'czy , kobieta podesz a do niego i rzek a: "Co si$ tyczy nauki o karmie, to je!eli
dobre czyny powoduj# dobr# karm$, to nie tylko ty, dostojny lamo, b$dziesz Budd#, lecz nawet ja -
32
zupe nie prosta, stara kobieta. Za" je!eli z e czyny powoduj# z # karm$, to nie tylko ja, prosta kobieta,
b$d$ musia a odrodzi& si$ w piekle, lecz i tobie, dostojnemu lamie, równie! mo!e to si$ przytrafi&".
Jest to historia godna najwy!szej uwagi, która przez swój g $boko ludzki charakter budzi w sercach
Tybeta'czyków g $bok# sympati$. Wywo uje ona tak!e niezmierzone wspó czucie. Zatem,
wychodz#c od nauki o karmie mo!na zgodzi& si$ z tez#, !e cz$sto skutki wi$ksze s# ni%li przyczyny,
co mogli"my dostrzec na przyk adzie morderstwa.
Celem sutr akcentuj#cych fakt, !e nik a przyczyna mo!e powodowa& wielki skutek, by o - przede
wszystkim - nak anianie ludzi do czynienia dobra i odst#pienia od aktów szkodliwych. To rzeczywi"cie
mo!na uwa!a& za chwyt dydaktyczny. Niemniej jednak, takie uj$cie ma swoje podstawy filozoficzne,
o czym jeszcze b$dzie mowa. Z religijnego punktu widzenia, wypowied% taka - pomin#wszy wp yw
jaki wywiera tak pragmatyczna postawa na zachowanie - ma nadto znaczenie g $boko symboliczne.
Kiedy w sutrach jest mowa o karmie, cz$sto znajdujemy opisy rozmów mi$dzy cz owiekiem i
zwierz$ciem, w których zwierz$ta w adaj# ludzk# mow#. Takie historie nie mog# uchodzi& w naszych
oczach za prawdziwe, ale maj# znaczenie symboliczne i dydaktyczne. Imi$ "Zabiyujing" (Sutra
Ugody) "wiadczy, i! sutry maj# charakter g $boko symboliczny. Lecz nawet je!eli tak jest, to s# w
nich przecie! miejsca gdzie z naciskiem powiada si$, i! nik a przyczyna mo!e powodowa& wielki
skutek; i równie! z filozoficznego punktu widzenia jest to niezaprzeczaln# prawd#. Nauka o karmie
jest nauk# o odpowiedniej reakcji. Spo"ród zjawisk karmicznych znacznie cz$"ciej mo!na
zaobserwowa& skutek, ni%li przyczyn$. Dla wyja"nienia tej nauki buddy"ci cz$sto pos uguj# si$
przyk adami zjawisk naturalnych. Na przyk ad, jak mo!e jedno pszeniczne ziarno zmieni& si$ w tysi#c
takich ziaren.
Przypomnia em sobie, !e w jednym z magazynów ilustrowanych czyta em, i! centrum Nowego Jorku
- Manhattan, gdzie cena dzia ki jest dzisiaj niezmiernie wysoka, przed dwustu laty odkupiono od
Indian za dwa dolary. Dzisiejsza i ówczesna warto"& nie pozostaj# w !adnym stosunku, niektórzy
jednak utrzymuj#, !e gdyby przez dwustu laty z o!y& te dwa dolary w banku, to odsetki da yby dzisiaj
astronomiczn# sum$. Rzeczywi"cie, w tym wypadku skutek by by wi$kszy od przyczyny, co mo!na
atwo zaobserwowa& w Naturze. Doskona ym tego przyk adem jest podzia komórki - podstawa
wzrastania wszystkich istot. Komórka jajowa ulega zap odnieniu przez komórk$ nasienn# nast$pnie
ca kowite zlanie si$ obu, i potem - po #czenie ju! w jedn# komórk$ - dziel# si$ na dwie, nast$pnie na
cztery, osiem ....itd., a! wreszcie powstaje ma y cz owiek, który sk ada si$ z niezliczonej ilo"ci
komórek. Kiedy zatem przyczyna mianowicie jedna komórka, wywo uje skutek, czyli powstanie
niezliczonej ilo"ci komórek, wtedy mo!na fakt powodowania przez jedn# przyczyn# licznych
rezultatów uzna& nawet nieco "mieszne prawo.
Przeto kiedy czytam sutry, musz$ by& "wiadom realizowanego przez nie religijnego i dydaktycznego
celu, jak równie! rozumie& symbolicznie zawoalowane tre"ci filozoficzne, które ze wzgl$du na ich
pierwszoplanow# zawi o"& mo!na odrzuci& jako ca kowicie fantastyczne.
II. Pomimo faktu, !e przyczyna karmiczna mo!e wywo ywa& wiele, skutków, nie mo!e przecie!
wywo ywa& niesko'czonej ich ilo"ci.
Pojedyncza zap odniona komórka mo!e na drodze podzia u doprowadzi& do powstania nowej istoty,
sk adaj#cej si$ ju! z miliardów komórek. Lecz skoro z tej jednej komórki powstanie ju! nowa istota,
wówczas ko'czy si$ jej zdolno"& do skutkowania. Dzieci "powoduj#cego" je cz owieka bior# swój
pocz#tek w innym a'cuchu przyczynowo-skutkowym. Dlatego te! pomi$dzy t# pierwsz# pojedyncz#
33
komórk#, a powstaj#cym z niej pó%niej dzieckiem istniej# tylko po"rednie (nie za" bezpo"rednie)
zwi#zki. Wynika z tego, !e jedna przyczyna mo!e powodowa& wiele ró!nych skutków, lecz ilo"& tych
skutków nie b$dzie nieograniczona. Innymi s owy: ograniczona przyczyna mo!e mie& jedynie
ograniczony skutek, nie za" nieograniczony; w przeciwnym razie by oby to sprzeczne z zasad#
odpowiedniej reakcji.
Religijne znaczenie tego faktu le!y w tym, !e równie! szkodliwe czyny cz owieka, wszystko jedno
jakiego formatu, nie mog# powodowa& nie ko'cz#cego si$ cierpienia. Równie! najbardziej
d ugotrwa e i najstraszliwsze piek a maj# swój koniec.
To samo tyczy si$ czynów po!ytecznych; nie mog$ one powodowa& wiecznego pobytu w niebie. Przy
tym, rozmaite nieba trzech "wiatów (loka) równie! nie zapewniaj# wiecznego w nich pobytu. Poza
tym s# jeszcze czyste krainy Buddów w ich aspekcie Sambhogakaja i wreszcie mamy "Czangdzi
guangtu"- wszystkie czyste krainy Buddów w aspekcie Nirmanakaja. Poniewa! w pierwszym
przypadku [to jest w przypadku czystych krain Buddów aspektu Samobhogakaja - przyp. t um.] ich
przyczyna jest nieograniczona, zatem i skutek jest nieograniczony; w drugim przypadku - przyczyna
jest ograniczona, a zatem i skutek tako!.
Co do tego czy chrze"cija'skie niebo lub królestwo s# miejscem, czy te! obszarem, to istniej#
rozbie!ne opinie. Je!eli jest miejscem, to królestwo niebieskie z nieograniczonym !yciem - by& mo!e
- mog oby jeszcze by& uzasadnione. Je!eli mianowicie przyjmuje si$, !e bóg jest nieograniczony, a
ograniczony cz owiek jest przeniesiony przez nieograniczon# ask$, mo!na te! przyj#&, i!
ograniczone wst$puje w zakres nieograniczonego, wiecznego królestwa niebieskiego.
Poniewa! jednak w buddyzmie zasad$ odpowiedniej reakcji uj$to bardzo "ci"le, przyjmuje si$ tylko,
!e jedynie nieograniczona przyczyna mo!e spowodowa& nieograniczony skutek. Wynika z tego, !e
przenosz#ca po!ytki karma nie jest wolna od lgni$cia do ego, ani od dualizmu; wolna od obu tych
czech jest jednie tak zwana a"ravakarma. Tylko dobr# karm$, która wykracza ponad wszelki dualizm
i przywi#zanie do "Ja", mo!na uwa!a& za nieograniczon#, czyli nios#c# wiecznie trwa e uwolnienie
od wszelkich cierpie'. U swych podstaw buddyzm akcentuje "swoist# si $". Takie uj$cie pozostaje w
pewnym zwi#zku z zasad# odpowiedniej reakcji.
8. Pochodzenie nauki o karmie
Trudni jest orzec z jakich czasów pochodzi nauka o karmie. Lecz ustalono, i! nie jest ona tworem
buddyzmu. Ju! przez najazdem Ariów na Indie waleczni mieszka'cy pó wyspu indyjskiego -
Drawidowie - mieli w swej religii poj$cie karmy, jogi i wyzwolenia. Za t# teori# wypowiadaj# si$
Zimmer i Basham.
Spo"ród kierunków religijnych dzisiejszych Indii najbli!szy tym pierwotnym wierzeniom jest d!ainizm.
We wcze"niejszych sutrach buddyjskich znajdujemy wiele wzmianek, za"wiadczaj#cych istnienie
zwi#zków mi$dzy zwolennikami buddyzmu i d!ainizmu.
Nauki d!ainizmu i wczesnego buddyzmu w niektórych punktach pokrywaj# si$, jednak!e chodzi nam
tutaj o wykazanie najwa!niejszych ró!nic.
34
W uj$ciu buddyjskim z a lub dobra karma mo!e powsta& dopiero w razie zainteresowana motywacji
psychologicznej lub zamiaru. A zatem, brak zamiaru pope nienia dobrego lub z ego czynu
uniemo!liwia powstanie jakiejkolwiek karmy - czy to dobrej, czy z ej. Karmiczny kr#g przyczyny i
skutku nie jest - wedle buddyzmu - procesem automatycznym.
Wedle "Nighata" D!iny, ca kowite zlikwidowanie cierpienia mo!liwe jest dopiero po ca kowitym
zlikwidowaniu karmy, przy czym powstanie karmy uwa!a si$ za zjawisko automatyczne, naturalny
wynik "pewnej przyczyny powoduj#cej odpowiedni skutek". Pope niaj#c okre"lony czyn, powoduje si$
odpowiedni skutek; nie jest istotne czy motywacja sk aniaj#ca do pope nienia danego czynu by a
pozytywna, negatywna, czy te! neutralna. W ka!dym przypadku przyjmuje si$ na siebie skutki
spe nianego czynu. Je!eli, na przyk ad, zabijemy kogo" przez nieuwag$, niechc#cy, musimy ponie"&
wszelkie i rozliczne konsekwencje tego czynu. Natomiast buddyzm naucza, i! niezamierzone
spowodowanie "mierci nie powoduje takich samych rezultatów karmicznych, jak zabójstwo dokonane
celowo, a wi$c z takich w a"nie zamiarem.
Stuprocentowy mechanizm karmiczny w d!ainizmie musi oczywi"cie prowadzi& do nast$puj#cego
wniosku: "Wszystkie ludzkie do"wiadczenia, przepe nione cierpieniem lub pe ne rado"ci, wytwarzaj#
przysz e owoce karmiczne. )ycie w ascezie mo!e wyrówna& d ug karmiczny i z agodzi& przysz e
skutki (przysz # karm$); !yj#c w ascezie nie wytwarza si$ !adnej dalszej karmy, nie zaistnieje zatem
!aden skutek karmiczny. Tak wi$c, dzi$ki ascezie mo!na karm$ rozpu"ci&, a niedzia anie mo!e
wstrzyma& rozwój karmicznych komplikacji i pogmatwa'. W ten sposób mo!na znie"& warunkuj#ce
ka!d# karm$ i uwarunkowane przez ni# cierpienie."
D!aistyczny pogl#d, zgodnie z którym nieumy"lnie spowodowanie "mierci równie! przynosi karm$
wynikaj#c# z zabijania, zosta odparty w "Kathavatthu". Buddyjskie uj$cie karmy ca kowicie ró!ni si$
od mechanistycznego uj$cia d!ainijskiego, jako !e akcentuje ono etyczn# postaw$ cz owieka i
kieruj#c# nim motywacj$ jako czynnik istotnie okre"laj#cy tworzenie karmy. Buddyzm nie poprzestaje
na samym tylko zewn$trznym zachowaniu si$, co w czasach jego powstania spowodowa o
prawdziw# rewolucj$ w zakresie pojmowania karmy. Wedle buddyjskich pogl#dów na karm$,
zachowanie zewn$trzne nie wystarcza ju! jako kryterium rozró!niania dobra i z a lub po!yteczno"ci i
szkodliwo"ci; przeciwnie - nak ania on cz owieka, by wejrza w swe wn$trze.
"Buddhaghosa" nast$puj#co rozró!nia uj$cia karmy w buddyzmie i d!ainizmie:
"Zwolennicy Buddy podobni s# lwom, które broni# si$ dzielnie kiedy my"liwy do nich
strzela; tak i buddy"ci z ca ych si b$d# próbowa& po o!y& kres cierpieniu, s# jednak
"wiadomi, !e metoda wiod#ca do zaprzestania cierpienia wymaga wykorzystania
przyczyny powoduj#cej cierpienie, i niczego ponad wykorzenienie przyczyny.
D!aini"ci s# podobni psom, które bezmy"lnie k#saj# szabl$ czy kij, którym s# bite.
Powiadaj# oni, !e metoda wiod#ca do zaprzestania cierpienia polega na stosowaniu
rozmaitych sposobów samoudr$ki. Jednak!e taka postawa "wiadczy o myleniu
przyczyny ze skutkiem i nie staje si$ bezpo"rednim "rodkiem do usuni$cia przyczyn
tworz#cych karm$."
Wiedzieli"my ju!, !e buddyjska nauka o karmie bazuje na zasadzie odpowiedniej reakcji i nie jest
bynajmniej stanowiskiem mechanistycznym. Stanowisko takie stwarza podstawy dla dzia ania w
oparciu o woln# wol$ i etycznego zachowanie si$ podbudowanego nauk# o karmie. Reasumuj#c
powy!sze wywody dochodzimy do nieodpartego wniosku, !e buddyjskie podej"cie prezentuje
nadzwyczaj skomplikowan#, trudn# do uj$cia, rozleg # i bogat# w konsekwencje nauk$ religijn#.
35
A zatem, nale!a oby zapami$ta&, i!:
1. Z kosmologicznego punktu widzenia - karma reprezentuje nieporównywalnie wielk# si $, tworz#c#,
podtrzymuj#c# i niszcz#c# zarówno jednostk$, jak i ca e Uniwersum.
2. Z moralnego-filozoficznego punktu widzenia - karma stanowi nieomylne, naturalne prawo moralne,
powoduj#ce dzia anie moralne zgodnie z okre"lon# karm#.
3. Z formalnego punktu widzenia - dostrzegamy Tao karmicznego przebiegu (realizowania si$)
zasady odpowiedniej reakcji, czego jednak umys ludzki nie jest w stanie obj#&, albowiem stanowi to
wielk# tajemnic$ Wszech"wiata.
GARMA C. C. CHANG