WSPÓLNOTA
WSPÓLNOTA
WSPÓLNOTA
WSPÓLNOTA
WSPÓLNOTA nr 9, 2 marca 2002
25
www.wspolnota.org.pl
POMOC SPO£ECZNA
POMOC SPO£ECZNA
POMOC SPO£ECZNA
POMOC SPO£ECZNA
POMOC SPO£ECZNA
P
owiększają się szeregi bezdom-
nych, osób
słabo wykształconych, nie potrafią-
cych znaleźć się w społeczeństwie. Tak
właśnie dzieje się z wieloma wycho-
wankami domów dziecka. Domów-in-
stytucji. Formułę tej opieki państwa trze-
ba zmienić.
- Dzieci, które z różnych względów nie
mogą być w swoich rodzinach biologicz-
nych, powinny znajdować się w rodzi-
nach zastępczych lub w rodzinnych do-
mach dziecka - mówi Aleksandra Bia-
łonowicz, dyrektor Wydziału Spraw Spo-
łecznych Urzędu Miejskiego w Szczeci-
nie. W tym mieście istnieją dwa duże
domy dziecka i trzy rodzinne. Dom We-
roniki i Grzegorza Dowlaszów był jed-
nym z pierwszych w Polsce. Miasto przy-
gotowuje się do powołania czwartego,
a później następnych. Powinny mieć
one najwyżej ośmioro dzieci.
- To są trudne, delikatne procesy. Nie
działamy tak radykalnie, jak we Wrocła-
wiu - mówi Aleksandra Białonowicz. -
Ewolucyjna droga jest lepsza. Także
dlatego, że nie powoduje gwałtownej
utraty miejsc pracy.
Najpierw trzeba szkolić tych, którzy
chcą prowadzić domy rodzinne i przy-
gotować odpowiednią bazę. Dopiero po
skierowaniu do nich dzieci można się
zastanawiać, czy tradycyjne domy dziec-
ka należy zlikwidować.
n
Snobizm bogatych?
Ogromnie ważna jest motywacja osób,
które decydują się na tworzenie rodzin-
nych domów. Czy uda się wytworzyć
swoisty snobizm na prowadzenie do-
mów z misją? Czy zaangażują się w
takie przedsięwzięcia ludzkie, którzy
oprócz chęci mają także bardzo dobre
warunki lokalowe i materialne?
Nie wolno zapominać o sytuacjach,
gdy dziećmi trzeba zająć się w trybie
nagłym. Wrocław zmierza w kierunku
tworzenia rodzinnego pogotowia opie-
kuńczo-wychowawczego. Nad takimi
formami opieki pracuje się także w
Szczecinie.
Efekty wychowawcze zdecydowanie
przemawiają za domami rodzinnymi.
Pobyt w nich zaspokaja potrzeby emo-
cjonalne. Daje poczucie bezpieczeń-
stwa. Uczy zachowań społecznych i
wzorców, które będą kiedyś przenoszo-
ne na własną rodzinę. Praktyka dowo-
dzi także, iż domy rodzinne kosztują sa-
morządy i państwo
znacznie mniej niż
tradycyjne. To nie
znaczy, że te drugie
należy zlikwido-
wać. Trzeba brać
pod uwagę przede
wszystkim dobro
dzieci. Nie wszyst-
kie da się uloko-
wać w domach ro-
dzinnych lub rodzi-
nach zastępczych.
Duże obszary biedy i patologii powo-
dują, że pozytywne rozwiązania mogą
okazać się w rzeczywistości złe, niekie-
dy tragiczne. Rodzina zastępcza wywo-
dzi się zwykle z osób spokrewnionych.
Najczęściej są to babcie, czasem cio-
cie, wujkowie. Pieniądze uzyskane na
dziecko powiększają dochód rodziny. A
jeżeli głównym wydatkiem jest alkohol...
Samo życie. Jak takie sytuacje skontro-
lować?
n
Nowy program
Nowością jest program kierowania
dzieci, które znalazły się w kryzysowej
sytuacji, do tzw. zawodowych rodzin za-
stępczych. Starannie wybrana rodzina
przechodzi szkolenie i weryfikację.
Współpracuje z rodziną biologiczną, aby
dziecko w możliwie najkrótszym czasie
mogło do niej wrócić.
- Idea tego programu jest wspaniała,
ale szalenie trudna do zrealizowania -
mówi dyrektor Białonowicz. Jestem
bardzo zainteresowana, jak powiedzie
się on we Wrocławiu. Nasz wydział
spraw społecznych zajmuje się spina-
niem głównych spraw związanych z two-
rzeniem domów rodzinnych i rodzin za-
stępczych, zaś kwalifikowanie i szkole-
nie kandydatów należy do Miejskiego
Ośrodka Pomocy Rodzinie.
Od ośmiu lat rodzinny dom prowadzą
w Szczecinie Elżbieta i Tadeusz Pepliń-
scy. Uważają oni, że nie wolno likwido-
wać instytucji państwowych placówek
opiekuńczych i resocjalizacyjnych, bo
zwiększa się liczba dzieci wychowaw-
czo zaniedbanych, socjopatów, a także
młodocianych przestępców. Gdy ktoś
taki trafi do rodzinnego domu, zagraża
jego misternie budowanemu klimato-
wi, a nawet bezpieczeństwu.
- Podlegaliśmy wcześniej kurato-
rium oświaty. Było biedniej, jak to w
tym resorcie, ale nadzór pedagogicz-
ny był bardzo dobry, fachowy. W Miej-
skim Ośrodku Pomocy Rodzinie jeste-
śmy nietypowym dodatkiem do worka
nieszczęść. Dla pracowników służb
socjalnych specyfika domów rodzin-
nych jest zupełnie nowa - mówi pani
Elżbieta. Kierując małym domem, ma
tyle obowiązków biurokratycznych, co
dyrektor placówki, w której jest 150
dzieci. Sprawozdawczość, narady,
konferencje... Urlop zapewniają prze-
pisy, więc musi być „papier” dla in-
spekcji pracy.
Niełatwo stworzyć budżet domu rodzin-
nego. Jego projekt
składa się
w
MOPR. Po dysku-
sjach, korektach
trafia do władz mia-
sta. Trzeba przewi-
dzieć wszystkie sy-
tuacje, potrzeby
szóstki dzieci w
wieku od 12 do 19
lat. Od wyżywienia,
odzieży, pomocy
szkolnych, po
ogrzewanie i re-
mont dachu. W poprzednich dwóch la-
tach na jedzenie wypadało średnio 8 zł
dziennie. Dobrze, że przy domu jest
ogród warzywny, rodzina robi przetwory,
a przyjacielem dzieci i domu jest Lions
Club Magnolia.
n
479 zł miesięcznie
Od października 2001 roku obowiązuje
rozporządzenie ministra pracy i spraw
socjalnych dotyczące usamodzielniania
pełnoletnich z rodzin zastępczych oraz
opuszczających placówki opiekuńczo-
wychowawcze, zakłady poprawcze,
schroniska i ośrodki specjalne. Prze-
widuje ono jednorazową pomoc rzeczo-
wo-finansową w łącznej wysokości
około 11 tys. zł oraz miesięcznie 479 zł
dla kontynuujących naukę. Tymczasem
samorządy nie mają pieniędzy, aby w
pełni sprostać tym zapisom.
Patrycja ma 19 lat, jest maturzystką. Nie
opuści domu państwa Peplińskich,
mimo że jest pełnoletnia. Ale żeby mogła
dostać owe 479 zł, musiała napisać po-
danie do ośrodka pomocy rodzinie w
miejscu swego stałego zameldowania i
z panią Elżbietą zawrzeć umowę cywil-
noprawną, w której określa się, ile i za co
płaci w swoim, acz prawdziwym domu.
To nowe, niełatwe i mało serdeczne pro-
cedury.
Domów rodzinnych jest jeszcze nie-
wiele. Pomoc samorządów w ich two-
rzeniu może okazać się trudna.
Więcej rodzinnej troski
Ewolucja w organizacji domów dziecka
Ewolucja w organizacji domów dziecka
Ewolucja w organizacji domów dziecka
Ewolucja w organizacji domów dziecka
Ewolucja w organizacji domów dziecka
JACEK BŁĘDOWSKI
Szybkie zastępowanie tradycyjnych domów dziecka rodzinnymi
wywołało duże napięcia we Wrocławiu. Władze innych miast też chcą iść w tym
kierunku - choćby ze względów ekonomicznych - ale spokojniej. Doświadczenia
Elżbiety i Tadeusza Peplińskich ze Szczecina pokazują, jak trudna jest to droga.
Kierując domem rodzinnym, Elżbieta Pe-
plińska ma tyle obowiązków biurokratycz-
nych, co dyrektor placówki, w której
jest 150 dzieci. Sprawozdawczość, nara-
dy, konferencje... Urlop zapewniają prze-
pisy, więc musi być „papier” dla in-
spekcji pracy. Ale pani Elżbieta prze-
cież na żaden urlop wyjechać nie może.
n