Erich Fromm - Pedagogika radykalnego humanizmu
Erich Fromm — ur. w 1900 r. we Frankfurcie nad Menem w rodzinie rabinackiej,
studiował filozofi
ę
na Uniwersytecie we Frankfurcie i psychologi
ę
w Monachium, Berlinie i
Heidelbergu; tytuł doktora nauk filozoficznych uzyskał w Heidelbergu w 1922 r., za
ś
w
latach 1922-1924 studiował w Berli
ń
skim Instytucie Psychoanalitycznym. gdzie nawi
ą
zał
kontakt z Karen Homey. Od 1923 r. współpracował z gronem wybitnych my
ś
licieli
zwi
ą
zanych z lewic
ą
społeczn
ą
w Instytucie Bada
ń
Społecznych przy Uniwersytecie we
Frankfurcie nad Menem; prowadził w latach 1929-1932 badania nad przemianami formacji
kapitalistycznej oraz jej wpływem na kultur
ę
i ludzka osobowo
ść
. Przedmiotem jego
szczególnych zainteresowa
ń
było zjawisko nazizmu
• Pod koniec 1932 r. wyjechał do Stanów Zjednoczonych na zaproszenie
Chicagowskiego Instytutu Psychoanalitycznego, gdzie pozostał z racji doj
ś
cia w
Niemczech
do
władzy
A.
Hitlera.
W
latach
1934-1941
był
członkiem
Mi
ę
dzynarodowego Instytutu Bada
ń
Społecznych przy Columbia University i
wykładowc
ą
tej uczelni. W roku 1941 ukazała si
ę
jego pierwsza ksi
ąż
ka Ucieczka od
wolno
ś
ci, która przyniosła mu
ś
wiatowy rozgłos i uznanie . W tym le
ż
roku rozpocz
ą
ł
współprac
ę
z
zało
ż
onym
przez
K.
Homey
Ameryka
ń
skim
Instytutem
Psychoanalitycznym, a od 1943 r. współkierował z H.S Sullivanem Instytutem
Psychiatrycznym w Nowym Jorku. Własny Instytut Psychoanalityczny zało
ż
ył w 1951 r.
po uzyskaniu stanowiska profesora w Szkole Medycznej przy Autonomicznym
Uniwersytecie w Meksyku.
• W latach czterdziestych i pi
ęć
dziesi
ą
tych opublikował swoje kolejne, i bardzo dobrze
przyj
ę
te przez krytyk
ę
prace z zakresu: teorii osobowo
ś
ci i charakteru społecznego
Ma
ń
fmm //inisrl/ w 1947 [polskie wyd. Niech si
ę
stanie człowiek 1994), o sytuacji
człowieka w społecze
ń
stwie kapitalistycznym wraz z rozbudowan
ą
utopi
ą
,,zdrowego
społecze
ń
stwa" — The Sanc Society w 1955 r [polskie wyd. Zdrowe Społecze
ń
stwo
1996] oraz traktat z dziedziny filozofii religii pt. Psychologia religii w 1955 r.
• Kolejnymi jego dziełami o wielkim znaczeniu dla współczesnej humanistyki bvly m.in
takie rozprawy jak: O sztuce miło
ś
ci z 1956 r.. Rewolucja nadziei z 1968 r. oraz By
ć
czy mie
ć
z 1976 r Krytykuj
ą
c w nich istniej
ą
ce formy wysokorozwini
ę
tych społecze
ń
stw
przemysłowych, przeciwstawił im własn
ą
wizj
ę
kultury i edukacji zorientowanej na
modus
ż
ycia typu BY
Ć
i biofiln
ą
orientacj
ę
ż
ycia. Zmarł 18 marca 1980 r w Muralto w
Szwajcarii, gdzie mieszkał i pisał w ostatnich latach swego
ż
ycia jaku emerytowany
profesor i honorowy obywatel kantonu.
Współcze
ś
ni badacze pi
ś
miennictwa Ericha Fromma s
ą
zgodni co do tego,
ż
e chocia
ż
ich autor nic był pedagogiem tylko psychologiem społecznym, to jednak swoimi pogl
ą
dami
na temat m.in. socjalizacji, autorytetu, posłusze
ń
stwa, etyki zachowa
ń
społecznych,
uczenia si
ę
i nauczania wpłyn
ą
ł w sposób znacz
ą
cy na postrzeganie przez samych
pedagogów teorii i rzeczywisto
ś
ci wychowawczej. Jest przy tym jednym z nielicznych
tak
ż
e filozofów krytycznych, którzy pytaj
ą
c o zło w procesie socjalizacji, poszukiwali
przyczyn szeroko rozumianej przemocy, zniszczenia, czynienia komu
ś
krzywdy, braku
szacunku dla jednostki ludzkiej czy pogardy.
Nie jest wcale łatwo weryfikowa
ć
rzeczywiste powody zła czy przemocy, a wi
ę
c to, czy
wynikaj
ą
one ze słabo
ś
ci woli sprawcy zła, z nieu
ś
wiadamiania sobie charakteru zła i jego
nast
ę
pstw dla innych, czy lecz z ch
ę
ci łatwego, bezproblemowego wpływania na czyj
ąś
osobowo
ść
, W epoce niszczenia
ś
rodowiska naturalnego od nowa pojawia si
ę
pytanie o
rol
ę
w tym procesie socjalizacji i wychowania, o sens edukacji instytucjonalnej, by nie
nast
ę
powała dalsza degradacja natury i podstaw
ż
ycia bytów ludzkich.
Dla pedagogów, poszukuj
ą
cych istoty i uwarunkowa
ń
zła w
ż
yciu człowieka i w
rozwini
ę
tych gospodarczo krajach, kiedy to na
ś
wiecie toczy si
ę
tak wiele pełnych
okrucie
ń
stwa wojen, a martyrologia społecze
ń
stw do
ś
wiadczonych hitleryzmem czy
stalinizmem nie jest w stanie przeciwstawi
ć
si
ę
nieprzerwanemu pasmu przemocy,
pogl
ą
dy E. Fromma na ten temat nabieraj
ą
szczególnej aktualno
ś
ci Jak
ż
e dramatycznie
brzmi jego pytanie - Czy
ż
nie widzimy braku czlowiecze
ń
stwa ludzi wzgl
ę
dem siebie - w
bezlitosnych działaniach wojennych, w morderstwie, gwałcie, w bezlitosnej eksploatacji
słabszego przez silniejszego i w fakcie,
ż
e widok torturowanego i cierpi
ą
cego stworzenia
lak cz
ę
sto trafia do głuchych uszu
i stwardniałych serc?
Fromm stara si
ę
zrozumie
ć
istot
ę
tak wszechobecnej mi
ę
dzy lud
ź
mi przemocy. -agresji
i okrucie
ń
stwa, lokuj
ą
c je w niemo
ż
no
ś
ci rozwi
ą
zywania przez człowieka podstawowych
problemów swojego
ż
ycia, w niezdolno
ś
ci do kochania innych. jak i w nekrofilnej orientacji
wszystkich nowoczesnych społecze
ń
stw przemysłowych. bez wzgl
ę
du na ich polityczne
struktury, Rozró
ż
nia przy tym dwa rodzaje wrogo
ś
ci:
wrogo
ść
reakcyjn
ą
. b
ę
d
ą
c
ą
reakcj
ą
jednostki ludzkiej na zagro
ż
enie
ż
ycia, godno
ś
ci,
własno
ś
ci itp. oraz wrogo
ść
rekopmensacyjn
ą
stanowi
ą
c
ą
dla ludzi słabych,
zniewolonych, bezsilnych swoistego rodzaju
uniwersalny
ś
rodek do odzyskania poczucia
własnej mocy dzi
ę
ki stosowaniu wobec innych przemocy, dominacji czy siły. Zdaniem E.
Fromma wrogo
ść
rekompensacyjna człowieka jest pochodn
ą
dominuj
ą
cej w nim orientacji
nekrofilnej (ku
ś
mierci, ku destrukcji, ku Złu) oraz post
ę
puj
ą
cej biurokratyzacji
współczesnych społecze
ń
stw przemysłowych.
W instytucjach edukacyjnych nie mamy jednak do czynienia z otwart
ą
wrogo
ś
ci
ą
, ale
zjedna z dwóch form blisko
ś
ci mi
ę
dzy podmiotami procesu kształcenia [nauczycielami,
nauczycielami a uczniami, nauczycielami a rodzicami uczniów czy mi
ę
dzy samymi
uczniami, które stanowi
ą
o specyfice rozwoju relacji osobowych i stanic ,,zdrowia" lub
"choroby" samej instytucji, a mianowicie:
blisko
ść
submisyjna polegaj
ą
ca na podporz
ą
dkowaniu si
ę
komu
ś
, od kogo si
ę
zale
ż
y.
Prowadzi ona do braku niezale
ż
no
ś
ci czy skłonno
ś
ci buntowniczych (cz
ę
sto
nieu
ś
wiadamianych) oraz hamuje pełny rozwój jednostki, powoduj
ą
c w niej samej gł
ę
bokie
konflikty mi
ę
dzy podległo
ś
ci
ą
a buntem:
blisko
ść
całkowitej i najgł
ę
bszej za
ż
yło
ś
ci mi
ę
dzy dwiema osobami, polegaj
ą
ca" na
dojrzałej miło
ś
ci przy jednoczesnym zachowaniu pełnej niezale
ż
no
ś
ci i odr
ę
bno
ś
ci
podmiotów. Ten typ blisko
ś
ci nic hamuje rozwoju, nic powoduje ani konfliktów
wewn
ę
trznych, ani utraty energii.
Mo
ż
na zatem zapyta
ć
za Frommem o istot
ę
człowieka w powy
ż
szych relacjach, czy
jest on.wilkiem, a wi
ę
c istot
ą
niszcz
ą
c
ą
innych z natury, wykorzystuj
ą
c
ą
w swoim
ż
yciu
codziennym okazje dla okrucie
ń
stwa i sadyzmu w stosunku do innych osób, czy mo
ż
e
człowiek jest owc
ą
czyli istot
ą
uległ
ą
, wyrzekaj
ą
c
ą
si
ę
własnej woli, rezygnuj
ą
c
ą
ze swojej
autonomii, indywidualno
ś
ci, to
ż
samo
ś
ci, osob
ą
podania na zewn
ę
trzne wpływy? Ku
czemu powinno zmierza
ć
wychowanie młodego pokolenia? Jak
ą
rol
ę
odgrywa w nim
struktura i organizacja społecze
ń
stwa? Czy dzi
ę
ki wychowaniu mo
ż
liwe jest
przeciwstawienie si
ę
wilczej orientacji, czy mo
ż
e poprzez edukacj
ę
nale
ż
ałoby
przekonywa
ć
owce, by nie tłumiły w sobie wilczej natury? Jak wreszcie wobec
destrukcyjnych elementów
ż
ycia społecznego powinien zachowywa
ć
si
ę
pedagog?
Przyjrzyjmy si
ę
zatem niektórym destruktorom, by u
ś
wiadomi
ć
sobie, co mo
ż
e prowadzi
ć
do przedmiotowego traktowania ludzi, do dehumanizacji stosunków mi
ę
dzyludzkich i do
procesów samoodtwarzaj
ą
cego si
ę
zła oraz by zda
ć
sobie , spraw
ę
z tego, jak silne mog
ą
by
ć
u osób te tendencje.
Orientacja nekrofilna charakteryzuje si
ę
specyficzn
ą
zdolno
ś
ci
ą
człowieka do
stosowania wobec innych przemocy, „do przekształcania wszystkiego co organiczne w
zwłoki". do traktowania
ż
ycia w sposób mechaniczny, przedmiotowy. Nie jest ona
wyrazem jakiej
ś
pojedynczej cechy osobowo
ś
ci, ale reprezentuje sob
ą
cało
ś
ciowy
sposób
ż
ycia, wyra
ż
aj
ą
c si
ę
w procesach cielesnych danej osoby, w jej sferze
emocjonalno-wolicjonalnej, my
ś
lach, gestach i zachowaniach. Pami
ęć
, a nie
do
ś
wiadczenie; posiadanie, a nie bycie jest
tym, co si
ę
liczy. Nekrofilna osoba moze
odnosi
ć
si
ę
do przedmiotu - kwiatu lub osoby--jedynie wtedy, gdy go posiada, dlatego te
ż
zagro
ż
enie stania si
ę
własno
ś
ci
ą
nekrofila jest jednocze
ś
nie zagro
ż
eniem jej bytu. \...\
Kocha on porz
ą
dek i kontrol
ę
, i w akcie czynienia porz
ą
dku zabija
ż
ycie..Faktycznie za
ś
boi si
ę
ż
ycia, poniewa
ż
z samej swej natury jest ono nieuporz
ą
dkowane i nie daj
ą
ce si
ę
zbytnio kontrolowa
ć
. [...] Nekrofila mo
ż
na cz
ę
sto pozna
ć
po wygl
ą
dzie i po gestach. Jest
zimny, jego skóra wygl
ą
da martwo, a odraza maluj
ą
ca si
ę
na jego twarzy cz
ę
sto robi
wra
ż
enie,
ż
e czuje wokół siebie odór. [...} Nekrofil jest uporz
ą
dkowany, obsesyjny i
punktualny.
Nekrofil jest osob
ą
kochaj
ą
c
ą
destrukcj
ę
, wierz
ą
c
ą
w słuszno
ść
przemocy. Bardziej
kieruje si
ę
przeszło
ś
ci
ą
, ni
ż
przyszło
ś
ci
ą
, która jest dla niego nieznana, niepewna, a
zatem nie daje mu oparcia we władaniu innymi. Je
ż
eli pełni funkcje kierownicze, to
administruje lud
ź
mi tak, jak rzeczami, chełpi
ą
c si
ę
własn
ą
nietykalno
ś
ci
ą
i b
ę
d
ą
c dumnym
z zadawania bólu innym. Chc
ą
c zapewni
ć
sobie lepsz
ą
sytuacj
ę
i wpłyn
ąć
na zmian
ę
własnych warunków sili si
ę
zdoby
ć
władz
ę
nad innymi. Dla nekrofila władza staje si
ę
okazj
ą
do zakamunowania własnych kompleksów zawiedzionych nadziei, poczucia
niemocy czy niedowarto
ś
ciowania. Dzi
ę
ki formalnej dominacji nad innymi nekrofil odwraca
si
ę
od innych osób jako równoprawnych jednostek ludzkich, pot
ę
guj
ą
c swoj
ą
zdolno
ść
do
czynienia zła, do szeroko rozumianego okrucie
ń
stwa (przemocy, wyzysku, gwałtu),
upajaj
ą
c si
ę
własnym sadyzmem w stosunku do podwładnych
Władza za
ś
w r
ę
kach człowieka o tej orientacji demoralizuje, gdy
ż
daje panowanie nad
umysłem czy uczuciami innych osób. Osoba, która musi sprawowa
ć
nadzór nad tymi,
którzy nie nale
żą
do wybranych, staje si
ę
wi
ęź
niem swych wlasnych d
ąż
no
ś
ci
restrykcyjnych, tak wi
ę
c umysł ludzki, zarówno rz
ą
dzonych, jak i rz
ą
dz
ą
cych, zbacza od
swego istotnie ludzkiego celu, polegaj
ą
cego na humanitarnym my
ś
leniu i odczuwaniu,
u
ż
ywaniu i rowijaniu wła
ś
ciwych człowiekowi władz rozumu i milo
ś
ci, których niepełny
rozwój przyprawia ludzi o duchowe kalectwo.
Przy takim odchyleniu i wypaczeniu ulega zwichni
ę
ciu charakter człowieka. Zaczynaj
ą
bra
ć
w nim gór
ę
d
ąż
eniu sprzeczne z interesem prawdziwie ludzkiej natury. Tkwi
ą
ce w
nim siły miło
ś
ci ulegaj
ą
zubo
ż
eniu, rodzi si
ę
ch
ęć
władzy nad innymi. Jego wewn
ę
trzne
poczucie bezpiecze
ń
stwa maleje, a to popycha go do szukania kompensacji w nami
ę
tnej
żą
dzy sławy i presti
ż
u. Traci poczucie godno
ś
ci i prawo
ś
ci i zmuszony jest przeobrazi
ć
si
ę
w rodzaj towaru, czerpi
ą
cego poczucie własnej ambicji ze swej pokupno
ś
ci. ze swego
sukcesu.'"
Je
ś
li orientacja nekrofilna, ukierunkowana na umiłowanie
ś
mierci, na destrukcj
ę
, na
biurokratyczny sposób administrowania lud
ź
mi, nic zostanie powstrzymana w procesie
socjalizacji i wychowania to -- cho
ć
nic jest prawdziw
ą
mam
ą
natur
ą
człowieka - mo
ż
e sta
ć
si
ę
u niego wzgl
ę
dnie trwał
ą
mo
ż
liwo
ś
ci
ą
ż
yciow
ą
. Fromm ostrzega przed
rozprzestrzenianiem si
ę
tej orientacji w
ś
ród ludzi, która wcale nie musi wyra
ż
a
ć
si
ę
w swej
radykalnej formie, ale mo
ż
e mie
ć
cał
ą
gam
ę
niezauwa
ż
alnych postaci, prowadz
ą
cych do
pozbawiania innych osób ich własnej godno
ś
ci, autonomii, indywidualno
ś
ci. Nekrofil
bowiem w akcie zniszczenia udowadnia sobie,
ż
e góruje nad tym, czego nie mógł
stworzy
ć
: nad
ż
yciem. Przez narzucanie swej nieograniczonej woli innej
ż
ywej istocie staje
si
ę
bogiem: mo
ż
e zapomnie
ć
o swoim własnym poczuciu bezsilno
ś
ci i upaja
ć
si
ę
swoj
ą
własn
ą
moc
ą
. Fascynacja
ś
mierci
ą
i tortur
ą
jest reakcj
ą
człowieka, któremu nie udało si
ę
ż
y
ć
: jest to wyraz zazdro
ś
ci i obra
ż
enia si
ę
na
ż
ycie: jest zazdro
ś
ci
ą
kaleki, który wolałby
raczej widzie
ć
zniszczenie
ż
ycia ni
ż
stan
ąć
twarz
ą
w twarz wobec swojego kalectwa.
Wielk
ą
wag
ę
przywi
ą
zuje zatem E. Fromm do asertywno
ś
ci i obrony własnego
luinianum. W procesie wychowania i kształcenia sprowadza si
ę
to do formowania
zdolno
ś
ci obronnych osoby na zagro
ż
enie jej
ż
ycia, indywidualno
ś
ci, mocy sprawczej czy
osobistej godno
ś
ci oraz sublimowania skłonno
ś
ci nekrofilnych, destrukcyjnych, pasji
niszczenia innych czy samych siebie. Sztuka wychowania ma by
ć
nie tylko sztuk
ą
miło
ś
ci,
ale i uwra
ż
liwianiem społecze
ń
stw na to, czy aby nie powierzaj
ą
losów dzieci w r
ę
ce tych,
którzy maj
ą
ju
ż
„znieczulone serca''. Wychowanie. staje si
ę
zatem „wojn
ą
w człowieku''.
Podej
ś
cie E. Fromma do wychowania byłoby zblizone do idei wychowania
funkcjonalnego, antyautorytarnego, personalistycznego z racji eksponownia przez niego
orientacji biofilnej nad nekrofiln
ą
w naszym codziennym
ż
yciu. Biofil jest bowiem osob
ą
promieniuj
ą
c
ą
na otoczenie ciepłem, serdeczno
ś
ci
ą
, empati
ą
, poczuciem wolno
ś
ci i
ś
wiadomo
ś
ci
ą
silnych stron własnej osobowo
ś
ci. Swoj
ą
orientacj
ę
ż
yciow
ą
wyra
ż
a
bardziej w sposób niewerbalny, ani
ż
eli deklaratywny. Biofilia jest d
ąż
eniem osoby do
ochrony
ż
ycia, do twórczo
ś
ci, przedkładaniem w stosunkach mi
ę
dzyludzkich rado
ś
ci,
otwarto
ś
ci i prospołeczno
ś
ci nad pesymizm, niepewno
ść
czy egoizm. Biofilna
ś
wiadomo
ść
motywowana jest d
ąż
eniem dobycia i rado
ś
ci: wysiłek moralny polega na wzmacnianiu
miłuj
ą
cej
ż
ycie strony w sobie. Dlatego te
ż
biofil nie pogr
ąż
a si
ę
w wyrzutach sumienia i
poczuciu winy, które w ostatecznym rachunku s
ą
tylko przejawami samoograniczmia si
ę
i
smutku.
Co wynika z takiego dychotomicznego podziału ludzi według powy
ż
szych orientacji?
S
ą
dz
ę
,
ż
e przede wszystkim wskazanie, by dzieci i młodzie
ż
obcowali z lud
ź
mi, którzy
kochaj
ą
ż
ycie, a nic jego destrukcj
ę
. Mo
ż
e to nast
ą
pi
ć
dzi
ę
kiwolno
ś
ci od wi
ę
zów
politycznych oraz wolno
ś
ci cło tworzenia i do twórczo
ś
ci, dzi
ę
ki wolno
ś
ci my
ś
lenia i prawu
do podejmowania ryzyka. Taka wolno
ść
wymaga, aby jednostka była aktywna i
odpowiedzialna, nie była ani niewolnikiem, ani le
ź
dobrze naoliwionym trybem w
maszynie. Zadaniem wychowawcy jest poszerzanie marginesu wolno
ś
ci oraz wspieranie
warunków sprzyjaj
ą
cych biofilii, a wiec orientacji skierowanej na
ż
ycie. Pedagog nic mo
ż
e
kierowa
ć
si
ę
w tym procesie intencj
ą
zawładni
ę
cia procesem rozwoju swoich
wychowanków, wywierania na
ń
okre
ś
lonego wpływu, czyni
ą
c za nich wybór. Mo
ż
e
natomiast uczyni
ć
dla nich tyle.
ż
e uka
ż
e im mo
ż
liwo
ś
ci wyboru w sposób prawdziwy i z
miło
ś
ci
ą
, rozbudzaj
ą
c w nich postaw
ę
energii ku
ż
yciu.
Zdaniem Fromma natura człowieka nic jest
ani dobra, ani zła, ale staje si
ę
patologiczna w zale
ż
no
ś
ci od dominacji orientacji nekrofilnej nad biofiln
ą
i od styczno
ś
ci z
zewn
ę
trznym
ś
wiatem. Wpływ społecze
ń
stwa na jednostki niesie z sob
ą
negatywne
elementy w tym sensie,
ż
e ludzie s
ą
od siebie zale
ż
ni i potrzebuj
ą
si
ę
nawzajem. To,
ż
e
kto
ś
jest bifilem, nie jest jeszcze warunkiem wystarczaj
ą
cym, by promieniował na innych
swoj
ą
miło
ś
ci
ą
; ciepłem i rado
ś
ci
ą
ż
ycia, je
ż
eli warunki społeczne sprzyjaj
ą
istnieniu czy
dominacji ludzi zniewolonych. Zbyt mała produkcja dóbr materialnych i ograniczony do
nich dost
ę
p dla wszystkich obywateli danej społeczno
ś
ci sprawiaj
ą
,
ż
e starcza ich tylko
dla nielicznych, silniejszych, maj
ą
cych wi
ę
kszy dost
ę
p do władzy i zwi
ą
zanych z ni
ą
przywilejów.
Niepokoi Fromma to.
ż
e cywilizacja przemysłowa sama w sobie zorientowana jest nie
na
ż
ycie, ale na jego struktury, mechanizmy, wytwory materialne. Wszystko to wspiera
wzrastaj
ą
ca rola biurokracji i fetyszyzacji rzeczy, liczb, wska
ź
ników ilo
ś
ciowych,
urzeczowienia stosunków; mi
ę
dzyludzkich, administrowanie lud
ź
mi tak, jakbv bvli
przedmiotami, /'robieniem ludzi/ jest nie to, czy s
ą
traktowani miło i s
ą
dobrze od
ż
ywiani
(rzeczy te mog
ą
by
ć
miło traktowane), ale czy ludzie s
ą
rzeczami, czy istotami
ż
wymi.''
Rol
ą
m
ęż
ów stanu, naukowców, artystów i nauczycieli jest nie tylko krytyczna refleksja
nad tym, czy zasady ustroju i
ż
ycia społecznego poddane s
ą
prawom urzeczowienia czy
zasadom
ż
ycia, ale i
ś
wiadczenie własn
ą
postaw
ą
oraz twórczo
ś
ci
ą
miło
ś
ci
ż
ycia,
wzbudzanie jej i rozwijanie lak w samych sobie, jak i w innych. Ka
ż
dy akt lekcewa
ż
enia i
odrzucania
ż
ycia, oboj
ę
tno
ś
ci dla
ż
ycia i marnowania go jest krokiem w kierunku
umiłowania
ś
mierci. Tego wyboru musi człowiek dokonwa
ć
w ka
ż
dej minucie.
Kwestia zasadnicza dotyczy sposobu, w Jaki idea biofilii, idea prawdziwej miło
ś
ci do
drugiej osoby, czy —jak nazwałaby j
ą
Maria Łopatkowa — idea homo amans mogłaby
wej
ść
w
ż
ycie? Otó
ż
Erich Fromm jako zwolennik radykalnego humanizmu nie optuje za
ewolucyjnym, ale za rewolucyjnym tokiem przemian.
Przeciwny jest czekaniu na biurokratów lub gotowe koncepcje uwa
ż
aj
ą
c, i
ż
osoby
opowiadaj
ą
ce si
ę
za uniwersalnymi warto
ś
ciami
ż
ycia (miło
ść
, wra
ż
liwo
ść
, rozs
ą
dek,
rado
ść
itd.) powinny zanegowa
ć
i zwalcza
ć
zło (nekrofili
ę
) w ka
ż
dej formie i kształcie.
Wszyscy wierni afiliacji
ż
ycia powinni wzmacnia
ć
w sobie wiar
ę
w siebie, jednoczy
ć
si
ę
w
spontanicznym i naturalnym
ż
yciu grupowym, poszukiwa
ć
rozwi
ą
za
ń
problemów dotycz
ą
c)
dla ich istnienia i przekształca
ć
te idee w całkowit
ą
praktyk
ę
humanizmu.
Ta nowa postawa wobec
ż
ycia mo
ż
e by
ć
wyra
ż
ona bardziej szczegółowo w
nast
ę
puj
ą
cych zasadach: Rozwój człowieka wymaga jego zdolno
ś
ci do wydobycia si
ę
z
w
ą
skiego wi
ę
zienia własnego 'ego', z własnej zachłanno
ś
ci, egoizmu, odsuni
ę
cia si
ę
od
drugiego człowieka, i st
ą
d własnej samotno
ś
ci. Ta transcendencja jest warunkiem
otwarcia i zwi
ą
zania si
ę
ze
ś
wiatem, wra
ż
liwo
ś
ci, poczucia to
ż
samo
ś
ci i wspólnoty.
Zdolno
ś
ci człowieka do rado
ś
ci ze wszystkiego, co
ż
yje, do emanowania zdolno
ś
ciami na
otaczaj
ą
cy go
ś
wiat, do bycia zainteresowanymi, słowem “by
ć
” hardziej ni
ż
“mie
ć
” i
“wykorzystywa
ć
”, to konsekwencja kroku w kierunku pokonywania zachłanno
ś
ci i
egomanii.
Pseudowychowanie staje si
ę
bowiem jedn
ą
z aktywnych przyczyn niweczenia
dzieci
ę
cej (ludzkiej) nadziei poprzez 'znieczulanie serca' pozorem, kłamstwem,
destrukcyjno
ś
ci
ą
i przemoc
ą
. Je
ż
eli do tak rozumianych wychowawców naturalnych dojd
ą
w okresie edukacji szkolnej profesjonalni pedagodzy, którzy s
ą
nekrofilami i na dodatek
ekonomicznie sfrustrowanymi obywatelami, jako
ż
e z przyczyn społecznych lub
finansowych nie maj
ą
dost
ę
pu do dobrobytu wi
ę
kszo
ś
ci, to edukacja tak
ż
e b
ę
dzie stawa
ć
si
ę
akceleratorem przemocy i destrukcji.
Jest w tym rozumieniu jaki
ś
paradoks,
ż
e — chc
ą
c by
ć
homo amans — trzeba chcie
ć
walczy
ć
konstruktywnie i w wi
ę
zi z innymi, sojusznikami wspólnych warto
ś
ci. z tymi,
którym nie jest wszystko jedno i którzy nie poddaj
ą
si
ę
rzeczom czy odczłowieczaj
ą
cym
praktykom
ż
ycia społecznego. Decyduj
ą
cym elementem w ka
ż
dej próbie dokonania
zmiany społecznej na rzecz wi
ę
kszej podmiotowo
ś
ci, autonomicznej aktywno
ś
ci,
ś
wiadomo
ś
ci i emancypacyjnej racjonalno
ś
ci jest nadzieja, która spełnia istotn
ą
rol
ę
w
walce pedagogów z tak powszechnym i wielopostaciowym złem. Mie
ć
nadzieje oznacza
stan istnienia. Jest to wewn
ę
trzna gotowo
ść
do intensywnej, jeszcze niewyczerpanej
aktywno
ś
ci (activeness). {...} Nadzieja jest paradoksalna. Nie jest ani biernym czekaniem,
ani nierealistycznym forsowaniem zdarze
ń
, które nie mog
ą
si
ę
wydarzy
ć
. Jest hak
gotuj
ą
cy si
ę
do skoku tygrys, który poderwie si
ę
jedynie wtedy, gdy nadejdzie wła
ś
ciwy
moment."
Wiele jest te
ż
w jego rozprawach inspiracji do bada
ń
społecznych, promocji my
ś
lenia
krytycznego czy warto
ś
ci anga
ż
owania si
ę
na rzecz przemian czy reform.
Badacze instytucji edukacyjnych powinni
ż
alem si
ę
gn
ąć
do jednej z głównych tez E.
Fromma o konieczno
ś
ci integralnego analizowania systemu „człowiek" z systemem
„przedsi
ę
biorstwo" lub „społecze
ń
stwo". Interesuj
ą
c si
ę
bowiem sytuacj
ą
nauczyciela,
ucznia czyjego rodzica w szkole nic mo
ż
na pomija
ć
systemu społecznego i
organizacyjnego, które w sposób istotny wpływaj
ą
na ich wzajemne relacje
Na pytanie o to, na czym polega najpełniejsze funkcjonowanie systemu „człowiek" w
szkole mo
ż
na odpowiedzie
ć
za E. Frommem nast
ę
puj
ą
co: Chodzi o pełen rozwój
wszystkich jego zdolno
ś
ci, o minimalne tarcie oraz minimalne straty energii zarówno w
samym człowieku, mi
ę
dzy człowiekiem a człowiekiem, jak i mi
ę
dzy człowiekiem a jego
ś
rodowiskiem. Ka
ż
dy z systemów: człowiek, społecze
ń
stwo i instytucja chce realizowa
ć
swoje własne cele, nie zawsze bacz
ą
c na straty, jakie mo
ż
e z tego tytułu ponosi
ć
ka
ż
dy z
nich. Niewykluczone,
ż
e ktos natrafi na cos korzystnego ekonomicznie, a szkodliwego w
sensie ludzkim, wobec tego równie
ż
społecznym; i wówczas musimy by
ć
przygotowani do
wyboru miedzy naszymi prawdziwymi celami: albo maksymalny rozwój człowieka, albo
maksymalny wzrost produkcji i konsumpcji.
Oto w edukacji szkolnej mamy do czynienia z przecenianiem wagi intelektu, kosztem
emocjonalnego i twórczego zaanga
ż
owania si
ę
uczniów w proces uczenia si
ę
i rozwijania
w własnych zainteresowa
ń
. Szkoła jest typowym przykładem biurokratycznej organizacji
społecznej, redukuj
ą
cej tak nauczycieli, jak i uczniów do elementu maszyny, rz
ą
dzonego
jej rzyciem i wymaganiami. Uprzedmiotowieni sp
ę
dzaj
ą
w niej czas na wykonywaniu
czynno
ś
ci, którymi nic s
ą
zainteresowani, w
ś
ród ludzi, którzy ich nic interesuj
ą
, produkuj
ą
c
lub konsumuj
ą
c wiedz
ę
, która niewiele ich obchodzi.
Kluczem do dobrej edukacji szkolnej powinno by
ć
rozpoznanie przez pedagogów
potrzeb uczniów, słu
żą
cych ich rozwojowi i rado
ś
ci
ż
ycia, rozwijaniu zdolno
ś
ci krytycznego
my
ś
lenia oraz „do
ś
wiadcze
ń
humanistycznych". Trzeba, by sami nauczyciele przestali by
ć
biurokratycznymi aptekarzami wiedzy, którzy maskuj
ą
swoj
ą
niech
ęć
do
ż
ycia i odkryli,
ż
e
s
ą
— według słów Tołstoja — „uczniami swoich studentów". Dopóki student nic u
ś
wiadomi
sobie, i
ż
tajniki wiedzy, wobec której staje, s
ą
rzeczywi
ś
cie wa
ż
ne dla jego własnego
ż
ycia
i
ż
ycia całego spolecze
ń
stwa, dopóty nie b
ę
dzie zainteresowany jej zdobywaniem. Z tego
le
ż
powodu pozorne bogactwo naszych edukacyjnych wysiłków okazuje si
ę
jedynie pust
ą
fasad
ą
, za któr
ą
kryje si
ę
oboj
ę
tno
ść
wobec najwybitniejszych osi
ą
gni
ęć
ludzkiej kultury. "
Nic tylko przedsi
ę
biorstwa produkcyjne, ale i szkoły zostały — zdaniem E. Fromma —
zdominowane przez zasad
ę
maksymalnej wydajno
ś
ci. Prawu stałego i nieograniczonego
przy
ś
pieszenia podlega proces kształcenia. Wzrost ilo
ś
ciowy wiedzy, po
żą
danych stopni
szkolnych a tym samym i promocji uczniów wyznacza cele edukacyjnej rzeczywisto
ś
ci,
staj
ą
c si
ę
miar
ą
„post
ę
pu". Jedynie nieliczni stawiaj
ą
pytanie o jako
ść
czy te
ż
korzy
ś
ci,
jakie ów wzrost niesie. Taki stan rzeczy charakterystyczny jest dla społecze
ń
stwa, które
nie skupia si
ę
ju
ż
na człowieku, i w którym ilo
ś
ciowy punkt widzenia stłumił wszystkie inne.
Nietrudno zauwa
ż
y
ć
,
ż
e dominacja zasady ,,im wi
ę
cej, tym lepiej" prowadzi do zachwiania
całego systemu.'
1
System o
ś
wiatowy mo
ż
e sprawia
ć
wra
ż
enie wydajnego, gdy interesuj
ą
nas jedynie
dane statystyczne dotycz
ą
ce kosztów jego utrzymania i ilo
ś
ciowych efektów kształcenia.
Ogl
ą
dany w tak w
ą
skiej perspektywie potwierdza,
ż
e mamy w nim do czynienia z
dehumanizacj
ą
w imi
ę
wydajno
ś
ci. Nic bez powodu administracja o
ś
wiatowa narzuca
nauczycielom „wła
ś
ciwe" podej
ś
cie do zawodowych zada
ń
oraz standaryzacj
ę
usług,
zmierzaj
ą
ce w rzeczywisto
ś
ci do zwi
ę
kszenia wydajno
ś
ci jedynie z zaw
ęż
onej
perspektywy bezpo
ś
rednich korzy
ś
ci władz o
ś
wiatowych, kształtuj
ą
c tym samym
całkowicie uległych i posłusznych pracowników. Taki stan rzeczy musi rodzi
ć
w
ś
ród
pracowników poczucie braku kompetencji, niepokoju i frustracji oraz prowadzi
ć
do
oboj
ę
tno
ś
ci czy wr
ę
cz wrogo
ś
ci.”
Dla systemu o
ś
wiatowego, buduj
ą
cego swoje funkcje i zadania na wymogach
maksymalnej wydajno
ś
ci, osi
ą
gania maksymalnego rezultatu przy minimalnym zu
ż
yciu
zasobów i redukowaniu" efektywno
ś
ci pracy tak nauczycieli jak i uczniów do wska
ź
ników
czysto ilo
ś
ciowych charakterystyczne jest usuwanie elementów twórczych, gdy
ż
wprowadzaj
ą
one element ryzyka i niepewno
ś
ci oraz nie podd
ą
j
ą
si
ę
biurokratycznemu
my
ś
leniu. Zarz
ą
dzaj
ą
cy takim systemem staraj
ą
si
ę
do maksimum ogranicza
ć
indywidualizm, twórczo
ść
, alternatywne rozwi
ą
zania i jako
ś
ciowe mierniki kształcenia,
gdy
ż
pragn
ą
biurokratycznie kontrolowa
ć
jako
ść
wewn
ą
trzszkolnego
ż
ycia, l
ę
kaj
ą
c si
ę
jego spontaniczno
ś
ci.
Nie bierze si
ę
pod uwag
ę
tego, i
ż
takie podej
ś
cie wytwarza nud
ę
i bierno
ść
, pozbawia
zdobywania wiedzy i umiej
ę
tno
ś
ci emocjonalnego z nimi zwi
ą
zku, całkowitym milczeniem
pomija ludzki stres, niepokój, upokorzenie czy utrat
ę
nadziei. Fromm ostrzega zatem, i
ż
co
ogl
ą
dane w w
ą
skiej perspektywie zdaje si
ę
wydajne. mo
ż
e okaza
ć
si
ę
zupełnie inne, je
ś
li
czas i zasi
ę
g omawianego obszaru zostanie poszerzony. Warto zatem w
ś
lad za tym
zapyla
ć
, czy chcemy uszkadza
ć
system „człowiek", by mie
ć
wydajny system zarz
ą
dzania
szkol
ą
i ekonomii kształcenia, a tak
ż
e czy chcemy fabrykowa
ć
chorych ludzi, by cieszy
ć
si
ę
zdrow
ą
ekonomi
ą
.
Ostrzega Fromm przed procesem rosn
ą
cej wci
ąż
centralizacji, zawłaszczaj
ą
cej
najwa
ż
niejsze obszary
ż
ycia społecznego oraz wynikaj
ą
ce z tego procesu wyalienowanie
biurokracji.
Dotyczy to tak
ż
e systemu edukacyjnego, który w wi
ę
kszo
ś
ci pa
ń
stw kapitailstycznych
cechuje jednokierunkowo
ść
zarz
ą
dzania, gdzie polecenia, sugestie, planowanie przenikaj
ą
z instancji nadrz
ę
dnych w dół drabiny struktur o
ś
wiatowych. Niestety, nie ma tu miejsca na
inicjatywy jednostek, gdy
ż
te pozbawiałyby biurokratów racji swojego władania i istnienia
U
ś
wiadamia nam jednak przed jakimi trudno
ś
ciami staje jednostka twórcza, odmienna,
zaanga
ż
owana w proces zmian istniejacego status quo, traktuj
ą
ca siebie jako aktwnego
uczestnika tego procesu, odmawjaj
ą
c bycia jego niewiele znacz
ą
cym elementem.
Jak
ż
e trafnie ujmuje Erich Fromm ów parali
ż
inicjatyw, twórczo
ś
ci i oddolnej aktywno
ś
ci
nauczycieli — nowatorów czy uczniów wybitnie uzdolnionych w systemie o
ś
wiatowym,
kiedy pisze: Ka
ż
dy. kto miał ju
ż
DO
czynienia z biurokratyczn
ą
organizacj
ą
, zna ten proces
odsyłania od jednego biurokraty do drugiego, ko
ń
cz
ą
cy si
ę
cz
ę
sto powrotem przed drzwi
przy których si
ę
ju
ż
stało, nie bi
ę
d
ą
c wysłuchanym. Pomijam specyficzny sposób, w jaki
słuchaj
ą
biurokraci — czasami
ż
yczliwy, czasami pełen zniecierpliwienia, niech
ę
ci zawsze
jednak b
ę
d
ą
cy mieszanin
ą
ich własnej bezsilno
ś
ci, poczucia wy
ż
szo
ś
ci w stosunku do
,,petenta" i braku odpowiedzialno
ś
ci. Nasza biurokracja daje jednostce poczucie,
ż
e nie
istnieje nic, co mogłaby zainicjowa
ć
lub zorganizowa
ć
bez pomocy biurokratycznej
machiny. W rezultacie parali
ż
uje inicjatyw
ę
i stwarza silne poczucie niemocy.
W toku edukacji powstaj
ą
tzw. „efekty s
ą
siedziw
ą
", a wi
ę
c uboczne skutki, zaprzeczaj
ą
ce
warto
ś
ci dominuj
ą
cej funkcji danej instytucji. Fromm nie ma w
ą
tpliwo
ś
ci,
ż
e instytucja
promuj
ą
ca zdrowie psychiczne to przede wszystkim taka, która bierze pod uwag
ę
element
ludzki, urzeczywistnia ludzki potencjał miło
ś
ci, twórczo
ś
ci, rozumu i braterstwa. Szkoła
zatem humanistyczna powinna promowa
ć
postaw
ę
typu „by
ć
” praktykuj
ą
c
ą
miło
ść
, a wi
ę
c
orientacj
ę
biofiln
ą
. Najwa
ż
niejszym czynnikiem rozwoju miło
ś
ci
ż
ycia u dziecka jest
bowiem współ
ż
ycie z lud
ź
mi, którzy to
ż
ycie kochaj
ą
. Miło
ść
jest bowiem najwznio
ś
lejszym
i najtrudniejszym do osi
ą
gni
ę
cia stanem rodzaju ludzkiego. Uczymy si
ę
kocha
ć
i troszczy
ć
o innych dzi
ę
ki styczno
ś
ci z nimi oraz uczymy si
ę
powyci
ą
ga
ć
pop
ę
dy wrogo
ś
ci i egoizmu
przez miło
ść
do innych albo przynajmniej z bojami przed nimi.
Zadaniem wychowawcy jest poszerzanie marginesu wolno
ś
ci oraz wspieranie
warunków sprzyjaj
ą
cych biofilii, a wi
ę
c orientacji skierowanej na
ż
ycie. Pedagog nie mo
ż
e
kierowa
ć
si
ę
w procesie wychowania intencj
ą
zawładni
ę
cia procesem rozwoju swoich
wychowanków, wywierania na nich okre
ś
lonego wpływu, dokonuj
ą
c za nich wyboru. Mo
ż
e
natomiast uczyni
ć
dla nich tylko tyle,
ż
e uka
ż
e im mo
ż
liwo
ść
vvyboru w sposób prawdziwy
i z miło
ś
ci
ą
, rozbudzaj
ą
c w mch własn
ą
postaw
ą
energi
ę
ku
ż
yciu. Wierze, i
ż
kształcenie
oznacza zapoznanie młodego człowieka z najlepszym dziedziclwem ludzkiej rasy. Ale
poniewa
ż
wi
ę
kszo
ść
tego dziedzictwa sformułowana jest w słowach, kształcenie staje si
ę
skuteczne tylko wtedy, gdy te słowa staj
ą
si
ę
rzeczywisto
ś
ci
ą
w osobie nauczyciela oraz
praktyce społecznej i strukturze społecze
ń
stwa. Tylko idea zmaterializowana w ciele mo
ż
e
mie
ć
wpływ na człowieka; idea, która pozostaje w sferze słów zmienia wył
ą
cznie słowa.''
Spór o warto
ść
i po
żą
dany kształt szkoły jako pewnego typu organizacji społecznej
wynika z rozbie
ż
nych sposobów postrzegania natury ludzkiej ucznia. Jedni dostrzegaj
ą
w
nim prospołeczne, konstruktywne mo
ż
liwo
ś
ci, pokładaj
ą
ufno
ść
w pozytywne efekty
spontanicznej, nieskr
ę
powanej aktywno
ś
ci, b
ę
d
ą
c w
ś
lad za tym zwolennikami
demokratycznych systemów wychowawczych, inni za
ś
obci
ąż
aj
ą
młode pokolenie natur
ą
egoistyczn
ą
; leniw
ą
, konfliktogenn
ą
, „wilcz
ą
", a tym samym wymagaj
ą
c
ą
autokratycznych
systemów wychowawczych, nakładaj
ą
cych w
ę
dzidła na niesympatyczne dyspozycje
natury ludzkiej.
Afirmacja przez Fromma rewolucyjnego optymizmu ma szczególne znaczenie dla pracy
pedagogów, którzy nie chc
ą
ulega
ć
ró
ż
nym formom beznadziejno
ś
ci i bezsilno
ś
ci, ani nie
sil
ą
si
ę
na ,, pseudoradykalne ryzykanctwo " czy ,,strudzony reformizm ". Pedagog
humanistyczny nie czeka na czyje
ś
(władzy, prawa, ideologii) ,,zielone
ś
wiatło", ale
kieruj
ą
c si
ę
głosem serca, realizmu, zmysłem strategii i umiłowaniem
ż
ycia wierzy w moc
przemian w sobie i w innych, jest odwa
ż
ny, nieustraszony i d
ąż
y do przewy
ż
szania
jednostkowego i społecznego status quo.
Fromm wierzy w wolno
ść
, w prawo człowieka do bycia sob
ą
, samopotwierdzenia i
walki przeciw wszystkim tym, którzy usiłuj
ą
nie dopu
ś
ci
ć
,
ż
eby
ś
stal si
ę
sob
ą
. Ale wolno
ść
to co
ś
wi
ę
cej ni
ż
nieobecno
ść
przemocy i przymusu. To co
ś
wi
ę
cej ni
ż
'wolno
ść
od'. To
'wolno
ść
do'—wolno
ść
bycia niezale
ż
nym, swoboda lego,
ż
eby wi
ę
cej by
ć
, a nie wi
ę
cej
mie
ć
czy u
ż
ywa
ć
rzeczy i ludzi. Dlatego tak wa
ż
na jest — szczególnie u pedagogów,
wychowawców —.ich osobista zdolno
ść
do owiedzenia 'nie', do okazania
nieposłusze
ń
stwa przykazaniom władzy i opinii publicznej w sytuacjach, kiedy mog
ą
by
ć
zniewoleni, wykorzystani i ograniczeni. czy te
ż
kiedy zagro
ż
ona jest godno
ść
osobista i
człowiecze
ń
stwo ka
ż
dej osoby, w tym tak
ż
e ich wychowanków czy współpracowników.
Kwestia zatem lekcewa
ż
enia sobie przez władze pa
ń
stwowe (o
ś
wiatowe) poczucia
beznadziejno
ś
ci w
ś
ród tych, którzy powinni promieniowa
ć
ż
yciem, nadziej
ą
i miło
ś
ci
ą
na
samych siebie i na innych sprawia,
ż
e coraz bardziej nasila si
ę
nic tylko w
społecze
ń
stwach posocjalistycznych, ale i w całkowicie zbiurokraty zowanych
społecze
ń
stwach przemysłowych poczucie beznadziejno
ś
ci i bezsilno
ś
ci szeroko
rozumianych wychowawców wobec struktur o
ś
wiatowych. Współcze
ś
nie mówi si
ę
o
syndromie wypalenia zawodowego jako o zjawisku nabytej bezradno
ś
ci, dyspozycyjno
ś
ci,
bierno
ś
ci, emocjonalnego i psychofizycznego wyczerpania, poczucia depersonalizacji i
obni
ż
enia lub utraty satysfakcji i zaanga
ż
owania zawodowego. Od pedagogów zatem
zale
ż
y, czy powa
ż
nie potraktuj
ą
powy
ż
sze ostrze
ż
enia E. Fromma, by zniewoleni nic
wychowywali do uzale
ż
nienia (zewn
ą
trz-sterowno
ś
ci) i by zmieniali swój sposób
post
ę
powania.
Je
ś
li zatem edukacja sprzyja rozwojowi potencjału ludzkiego czyli realizacji natury
ludzkiej, to mamy do czynienia z pedagogik
ą
humanistyczn
ą
, i odwrotnie, je
ś
li w toku
edukacji wychowawcy opowiadaj
ą
si
ę
za tłumieniem potencjału rozwojwego, by okiełzna
ć
zł
ą
natur
ę
ludzk
ą
, bezwarunkowo podporz
ą
dkowa
ć
j
ą
celom wyznaczanym przez nich
samych lub przez nadzór pedagogiczny, to mamy do czynienia z antyhumanistyczn
ą
pedagogik
ą
autorytarn
ą
. Pierwsza z nich bazuje na optymistycznej antropologii,
pokładaj
ą
cej wiar
ę
w człowieka i jego mo
ż
liwo
ś
ci rozwijania o własnych siłach władz
swego rozumu i zdolno
ś
ci do miło
ś
ci, druga za
ś
jest no
ś
nikiem pesymistycznej
antropologii, w
ś
wietle której jednostka powinna zrezygnowa
ć
z własnej indywidualno
ś
ci, z
własnego rozumu i krytycyzmu i gdzie grzechem jest nieposłusze
ń
stwo wobec
autorytetów (władzy pedagogicznej).
Krytyka istniej
ą
cych form
ż
ycia społecznego, w
ś
ród których E. Fromm wyró
ż
nia
społecze
ń
stwa nabywców (modus posiadania — typu „mie
ć
") i społecze
ń
stwa
produktywne (modus istnienia — typu „by
ć
"), prowadzi go do promocji odmiennych od
aktualnie obowi
ą
zuj
ą
cych form organizacji społecze
ń
stw, a mianowicie do zdrowego
społecze
ń
stwa. Funkcj
ą
nowego społecze
ń
stwa ma by
ć
przyczynienie si
ę
do powstania
nowego, odrodzonego duchowo człowieka tzn. zdolnego do miło
ś
ci, twórczo
ś
ci i
braterstwa. Dlatego te
ż
tak silnie przeciwstawia si
ę
Fromm wszelkim formom
autorytaryzmu, jako przejawom ucieczki od wolno
ś
ci, projektuj
ą
c alternatywny
ś
wiat,
którego organizacja powinna sprzyja
ć
ilo
ś
ciowej przewadze ludzi reprezentuj
ą
cych
„orientacj
ę
produktywn
ą
" czy humanistyczn
ą
.
Zdaniem Ericha Fromma prze
ż
ywamy powa
ż
ny kryzys nie tyle kategorii
ekonomicznych, ile wła
ś
nie ludzkich. Patrzymy na wzrost przemocy, znudzenia, l
ę
ku,
izolacji i nie wydaje si
ę
, by nasza rosn
ą
ca konsumpcja mogła zaspokoi
ć
ludzkie
pragnienie zajmowania si
ę
czym
ś
wi
ę
cej ni
ż
wlasn
ą
reprodukcj
ą
i 'satysfakcj
ą
materialn
ą
.'
Sam opowiada si
ę
za budowaniem społecze
ń
stwa przemysłowego skupionego wokół
rozwoju człowieka, a nie maksymalnej produkcji i konsumpcji. Wymaga to jednak
radykalnej zmiany mentalno
ś
ci wychowawców, struktur społecznych, nadrz
ę
dnych celów,
priorytetów o
ś
wiatowych i metod zarz
ą
dzania.
Pedagog, opowiadaj
ą
cy si
ę
za optymistyczn
ą
antropologi
ą
E. Fromma, dostrzega w
dziecku potencjał jego indywidualnych sił rozwojowych, dobro natury ludzkiej, zdolno
ść
do
miło
ś
ci i zaufa mo
ż
liwo
ś
ciom konstruktywnej, nieskr
ę
powanej aktywno
ś
ci swoich
wychowanków oraz ich zdolno
ś
ci do samostanowienia i samorealizacji. Taki wychowawca
staje si
ę
zazwyczaj zwolennikiem demokratycznych rozwi
ą
za
ń
ustrojowych i systemów
wychowawczych. Budowa społecze
ń
stwa demokratycznego powinna zatem zacz
ąć
si
ę
ju
ż
w szkole traktowanej nie tylko jako instytucja edukacyjna, ale i społeczna, w której
ż
yciu i sposobie funkcjonowania bierze aktywny udział ka
ż
dy podmiot (nauczyciele,
uczniowie i ich rodzice).
Fromm jest zwolennikiem demokracji uczestnicz
ą
cej (parlicipatory democracy). w
której potrzeby wspólnoty b
ę
d
ą
dla jednostki tak samo wa
ż
ne, jak jej własne sprawy lub —
lepiej jeszcze — w której dobro wspólne uznawane b
ę
dzie przez ka
ż
dego obywatela za
jego własne. Postuluje przy tym poszukiwanie rozwi
ą
za
ń
przekształcaj
ą
cych biern
ą
“demokracj
ę
kibiców”
w
aktywn
ą
“demokracj
ę
współdecydowania".
Aktywne
wspólstanowienie w toku edukacji przez wszystkie zainteresowane ni
ą
strony wymaga
jednak maksymalnej decentralizacji systemu o
ś
wiatowego i otwartej polityki informacyjnej
o jego funkcjonowaniu.
W tak rozumianym zarz
ą
dzaniu humanistycznym przepływ informacji i aktywno
ś
ci musi
by
ć
dwukierunkowy Podmioty decyzji podejmowanych na górze odpowiadaj
ą
zgodnie z
własn
ą
wol
ą
i interesami. Ich odpowied
ź
nie tylko dociera do głównych decydentów, ale
ich tak
ż
e zmusza do odpowiedzi. „Podmioty" decyzji maj
ą
prawo zakwestionowa
ć
decyzje
decydentów. Wymaga to wprowadzenia zasady,
ż
e je
ś
li dostatecznie du
ż
a liczba
„podmiotów" za
żą
da od biurokraty odpowiedzi na jaki
ś
problem, odpowied
ź
lak
ą
otrzyma.
Transponuj
ą
c pogl
ą
dy Fromma na nasz
ą
rzeczywisto
ść
o
ś
wiatow
ą
mo
ż
na stwierdzi
ć
,
ż
e organy kontroli społecznej, jak rady szkól, rady rodziców czy samorz
ą
dy uczniowskie
musz
ą
dysponowa
ć
adekwatnymi informacjami i mie
ć
ś
wiadomo
ść
tego, i
ż
ich decyzje
b
ę
d
ą
respektowane przez nadzór pedagogiczny. Nie daje si
ę
pogodzi
ć
zasady aktywnego
współdecydowania z biurokratycznym stylem zarz
ą
dzania szkoł
ą
, dlatego pedagodzy
otwarci na humanizacj
ę
edukacji, autentyzm partycypowania wszystkich jej podmiotów w
doskonaleniu procesu kształcenia, musz
ą
zaproponowa
ć
nowe, niebiurokratyczne,
antyautorytame zasady współ
ż
ycia i wzajemnych oddziaływa
ń
.
“Szkola mo
ż
e by
ć
bowiem zarówno czynnikiem wzrostu, rozwoju jednostek, jak i
inhibitorem zmian, destruktorem procesów osobolwórczych. Edukacyjna funkcja nowego
spolecze
ń
siwa i humanistycznie zreformowanych szkół powinna wywala
ć
u dzieci i
młodzie
ż
y procesy asymilacji, rozumianej jako trening w posługiwaniu si
ę
rzeczami oraz
procesy socjalizacji, polegaj
ą
ce na stwarzaniu przez wychowawców stosownych
warunków do kształtowania si
ę
antyautorytarnych stosunków i wi
ę
zi społecznych. Fromm
przewidywał, i
ż
efektem lak rozumianej edukacji społecznej i samorealizacji jednostek
b
ę
dzie struktura ich charakteru o nast
ę
puj
ą
cych cechach:
• gotowo
ść
do porzucenia wszelkich form
ż
ycia zorientowanych na posiadanie,
gromadzenie rzeczy, władzy na rzecz sposobu
ż
ycia personalnego, wywodz
ą
cego si
ę
z
miło
ś
ci, z ch
ę
ci dzielenia si
ę
z innymi i z twórczo
ś
ci, a wi
ę
c orientacji typu „by
ć
".
• pewno
ść
i wiara w samego siebie, poczucie własnej to
ż
samo
ś
ci, na bazie tego czym
si
ę
jest, dzi
ę
ki potrzebom wi
ę
zi społecznych i odwoływaniu si
ę
do własnych
zainteresowa
ń
, miło
ś
ci i solidarno
ś
ci z otoczeniem,
• poczucie radykalnej niezale
ż
no
ś
ci i nico
ś
ci rozumiane jako wył
ą
cznie autonomiczne
nadawanie własnemu
ż
yciu sensu ku pełnemu zaanga
ż
owaniu i ofiarnemu dawaniu, a
przy tym czerpanie rado
ś
ci zdzielenia si
ę
z innymi,
• zdolno
ść
do „bycia całkiem obecnym" w ka
ż
dym miejscu i sytuacji,
• doznawanie miło
ś
ci, szcz
ęś
cia i szacunku we wszystkich przejawach
ż
ycia oraz
ś
wiadomo
ść
tego. i
ż
ś
wi
ę
te jest tylko
ż
ycie i tu, co prowadzi do jego wzrostu,
• d
ąż
enie do mo
ż
liwie maksymalnego redukowania chciwo
ś
ci, nienawi
ś
ci i iluzji,
przezwyci
ęż
anie własnego narcyzmu i zaakceptowanie tragicznego ograniczenia
czasowego ludzkiej egzystencji,
ś
wiadomo
ść
destrukcyjnych dla rozwoju osobowego
nast
ę
pstw zła.
• rozwijanie własnej sztuki kochania oraz krytycznego i niesentymentalnego my
ś
lenia,
• poznanie siebie i
ś
wiadomo
ść
warto
ś
ci rozwoju własnej osobowo
ś
ci oraz rozwijania
osobowo
ś
ci bli
ź
nich,
• pojmowanie wolno
ś
ci jako szansy bycia samym sob
ą
,
• rozwijanie własnych mo
ż
liwo
ś
ci wyobra
ż
eniowych.
Socjalizacja jednostek ludzkich — zdaniem Fromma — w społecze
ń
stwie zagro
ż
onym
tak wielk
ą
ilo
ś
ci
ą
destruktorów
ż
ycia wymaga odrodzenia humanizmu, w którym
centralnym zagadnieniem stanic si
ę
najpełniejszy rozwój człowiecze
ń
stwa, a nie jedynie
produkcja i praca. Mo
ż
e si
ę
to powie
ść
, je
ś
li ka
ż
dy z nas doło
ż
y do realizacji tego celu sil
ę
swego dobra, a nie zła. Oby
ś
my tylko chcieli skorzysta
ć
z powy
ż
szych przesłanek. Fromm
tego za nas nie uczyni, ukazuje nam jednak mo
ż
liwo
ś
ci wyboru w sposób prawdziwy i z
miło
ść
i
ą
. Nie zostało nam zhyl wiele czasu, dlatego trzeba zacz
ąć
działa
ć
natychmiast.
Istnieje jednak nadzieja, poniewa
ż
istnieje rzeczywista mo
ż
liwo
ść
,
ż
e człowiek, okre
ś
laj
ą
c
si
ę
na nowo, stworzy humanistyczne społecze
ń
stwo technologiczne.
W literaturze przedmiotu mo
ż
na znale
źć
badania porównuj
ą
ce pedagogik
ę
krytyczn
ą
E. Fromina z antypedagogik
ą
, czy wr
ę
cz doszukuj
ą
ce si
ę
w niej swojego zakorzenienia.
Ich autorami s
ą
Beatrix i Burkhard Bierhoff, którzy uznali, i
ż
punktem wyj
ś
cia w obu
dyksursach jest teza o pozostawieniu przez ka
ż
de wychowanie w człowieku jakiego
ś
znacz
ą
cego
ś
ladu. Jawi si
ę
w zwi
ą
zku z tym podstawowy problem, który stał si
ę
dla wy
ż
ej
wymienionych wspólnym mianownikiem do owej komparatystyki, a mianowicie — jakie
kryj
ą
si
ę
w nas mo
ż
liwo
ś
ci, które z racji bycia wychowywanymi zostały jeszcze bardziej w
nas stłumione lub przez to w ogóle si
ę
nie ujawniły? Czy tak antypedagogika, jak i
pedagogika krytyczna E. Fromma daj
ą
odpowied
ź
na to pytanie?
Mo
ż
na przyzna
ć
racj
ę
Bierhoffom,
ż
e antypedagogik
ą
w swojej krytyce wychowania
pomin
ę
ła teori
ę
Ericha Fromma, cho
ć
obie formułuj
ą
zarzuty przeciwko wychowaniu. O ile
ta pierwsza rozpatruje wychowanie z perspektywy jego personalnej przemocy i destrukcji,
o tyle ta druga wskazuje na równie negatywne dla rozwoju jednostki wpływy struklunych
procesów społecznych.
Wszystkich przedstawicieli antypedagogiki (A. Miller. E. von Braunmihl i H. von
Schoenebeck) zalicza si
ę
we współczesnym dyskursie o wychowaniu do pedagogów
krytycznych, którzy tylko dlatego nazwali siebie antypedagogami, by wyeksponowa
ć
szczególn
ą
rol
ę
, jak
ą
niesie z sob
ą
ich postawa bycia rzecznikami praw dziecka. Chodzi
im o to, by dzi
ę
ki radykalnej krytyce tego procesu formacyjnego zainicjowa
ć
i wspiera
ć
praktyczne zmiany mi
ę
dzy innymi poprzez poradnictwo i szerzenie o
ś
wiaty w o
ś
rodkach
ochrony praw dziecka.
Niew
ą
tpliw
ą
zasług
ą
antypedagogów było zwrócenie uwagi opinii publicznej na
społeczne tabu, jakim jest problem fizycznego i psychicznego maltretowania dzieci. To oni
wła
ś
ciwie przerwali wokół tego tematu tam
ę
milczenia. Efektem, dyskusji antypedagogów
stało si
ę
d
ąż
enie do całkowitego wyeliminowania z
ż
ycia społecznego wychowania, jako
zjawiska obci
ąż
onego eo ipso przemoc
ą
i gwałtem. Dzisiaj jawne s
ą
ju
ż
liczby
maltretowanych i seksualnie wykorzystywanych dzieci.
Z powy
ż
szym spojrzeniem na negatywne skutki wychowania współgra Frommowska
orientacja stylu
ż
ycia, okre
ś
lana przez niego jako postawa typu MIE
Ć
. To, na co wskazuje
Alice Miller — tzn. bicie i upokarzanie dzieci — daje si
ę
do
ść
łatwo kojarzy
ć
z tym, co
Fromm ujmował w orientacji społecznej typu MIE
Ć
. To wła
ś
nie społecze
ń
stwo rynkowe
jest zdeterminowane t
ą
orientacj
ą
ż
yciow
ą
, podporz
ą
dkowuj
ą
c jej tak
ż
e istoty ludzkie.
Dzieci traktowane s
ą
przez rodziców wła
ś
nie w tej perspektywie MIE
Ć
jako akt ich
własno
ś
ci. St
ą
d w sytuacjach ekstremalnych s
ą
przez nich wykorzystywane tak, jak
korzysta si
ę
z przedmiotów, którymi dysponujemy.
Implikacj
ą
takiego stanowiska A. Miller, prowadz
ą
cego zreszt
ą
do zmiany prawa (np.
zakaz dyscyplinowania), mo
ż
e by
ć
— zdaniem Bierhoffów — wzmocnienie poczucia
bezprawia u opresorów. O ile mo
ż
na przypisywa
ć
rodzicom kategorie winy, o tyle nie
mo
ż
na tego czyni
ć
w stosunku do społecze
ń
stwa. Nic da si
ę
przecie
ż
ukry
ć
,
ż
e w
społecze
ń
stwie mamy do czynienia z kodem strukturalnej przemocy, odciskaj
ą
cym swoje
pi
ę
tno na charakterze jednostki.
Przypisywaniem komu
ś
winy nie zmienia si
ę
ani jego zachowa
ń
, ani charakteru;
wr
ę
cz odwrotnie, jeszcze bardziej jest skrywane jego opresyjne zachowanie. Rodzice
stosuj
ą
cy przemoc wobec własnych dzieci, nie czyni
ą
tego w złej intencji, ale z przemocy,
której sami do
ś
wiadczali w swoim dzieci
ń
stwie. Je
ś
li by zatem poradnie zaj
ę
ły si
ę
nie tylko
opresjonowanymi dzie
ć
mi, ale i ich zniewalanymi rodzicami, to ci ostatni te
ż
potrzebowaliby zrozumienia i wsparcia, zamiast obci
ąż
ania ich win
ą
.
Tak antypedagogika A. Miller jak i krytyka wychowania według E. Fromma daj
ą
si
ę
okre
ś
li
ć
jako koncepcje uwra
ż
liwiaj
ą
ce, o
ś
wiecaj
ą
ce, stymuluj
ą
ce do samoanalizy i do
działa
ń
wychowawczych. Obie wskazuj
ą
now
ą
drog
ę
do autentycznego JA, prowadz
ą
c
ą
z
pomoc
ą
terapii do samoakceptacji i autoprzemiany. Nie mo
ż
na stosunków przemocy
psychologizowa
ć
— twierdz
ą
Bierhoffowie — gdy
ż
seksualne i fizyczne maltretowanie
dzieci mo
ż
na zlokalizowa
ć
nie tylko w sterze psychopatologii sprawcy, ale tak
ż
e w
czynnikach materialnych warunków
ż
ycia oraz strukturalnej przemocy społecze
ń
stwa, w
którym
ż
yjemy.
Autorzy powy
ż
szego studium porównawczego ko
ń
cz
ą
niezwykle istotnym pytaniem,
jakie powinni sobie postawi
ć
wszyscy wychowawcy, a mianowicie: —jak wychowawcy
mogliby ponownie odzyska
ć
utracone w dzieci
ń
stwie własne dyspozycje/cechy, by stawa
ć
si
ę
coraz bardziej
ż
yciowymi (biofilnymi) istotami, które w swoim wychowawczym
my
ś
leniu i działaniu s
ą
po prostu ludzkie. To, czego im brak, to odwagi do wychowywania
a zarazem umiej
ę
tno
ś
ci poszanowania dziecka jako partnera w tym procesie.
S
ą
dz
ę
,
ż
e tak pogl
ą
dy Ericha Fromma, jak i antypedagogów, cho
ć
wyra
ż
one w innym
zupełnie stylu i strukturze argumentacji, s
ą
sobie bardzo bliskie. W gruncie rzeczy to
antypedagogika odrzuca wychowanie rozumiane jako manipulacja dzieckiem, jako
uprzedmiotowienie jego potrzeb i mo
ż
liwo
ś
ci rozwojowych, by wzajemne stosunki mi
ę
dzy
nim a lud
ź
mi dorosłymi - wychowawcami bazowały na frommowskiej orientacji typu BY
Ć
,
a nie MIE
Ć
.