Od
dziesięcioleci słyszymy, że nasycone tłuszcze zatykają tętnice
i powodują choroby serca. Jest tylko jeden problem: nikt tego nigdy
nie udowodnił.
Wyobraź sobie, że możesz jeść tylko
czerwone mięso i pełne mleko. W sumie ta dieta składa się
przynajmniej w 60 proc. z tłuszczu, z czego połowę stanowią
tłuszcze nasycone. Zanim pomyślisz, że taka dieta błyskawicznie
cię zabije, przeczytaj najpierw historię o Masajach - plemieniu
nomadów zamieszkujących tereny Kenii i Tanzanii.
W
latach 60. XX wieku dr George Mann z Vanderbilt University odkrył,
że mężczyźni z tego plemienia stosują właśnie tę dietę
(uzupełnioną krwią bydła, które hodowali). Jak się okazało,
byli oni nie tylko bardzo szczupli, ale również mieli najniższy
poziom cholesterolu, jaki kiedykolwiek stwierdzono u ludzi. Co więcej
- praktycznie nie występowały wśród nich choroby serca.
Masajowie jedzą tylko czerwone mięso popijane mlekiem,
a mają wyjątkowo niski poziom cholesterolu /AFP
Zaskoczeni
tym odkryciem naukowcy stwierdzili, że plemię to musi mieć jakieś
genetyczne uwarunkowania obronne przed wysokim poziomem cholesterolu.
Gdy jednak brytyjscy badacze przeprowadzili testy na grupie Masajów,
którzy zamieszkali w Nairobi i zaczęli stosować bardziej
nowoczesną dietę, okazało się, że nagle wzrósł u nich poziom
cholesterolu. Podobne obserwacje przeprowadzono w innym plemieniu z
terenów Kenii - Samburu oraz w plemieniu Fulani z Nigerii.
Podczas
gdy powyższe wyniki badań zdają się przeczyć prawdzie, że
jedzenie tłuszczów nasyconych prowadzi do chorób serca, trzeba by
się zastanowić, czy ta "prawda" jest "prawdziwa".
Bo nie jest. Tak naprawdę to tylko hipoteza pochodząca z lat 50. XX
wieku. Hipoteza, która nie została udowodniona.
FAKT 1
- Hipoteza z gruntu fałszywa
* Tłuszcze nasycone:
przewodnik
Przedstawiamy wam 4 potrawy, do jedzeniak
tórych spokojnie możecie wrócić, pod warunkiem że ich porcje
będą miały rozsądne rozmiary. więcej ?
Pierwszy
naukowy akt oskarżenia przeciwko tłuszczom nasyconym pochodzi z
1953 r. W tymże roku psycholog, dr Ancel Keys, opublikował pracę
pt. "Arterioskleroza, problem współczesnego zdrowia
publicznego". Keys napisał, że podczas gdy ogólna liczba
zgonów w USA spada, liczba zgonów spowodowanych chorobami serca
stale rośnie. Wyjaśniając, dlaczego tak się dzieje, zaprezentował
porównanie ilości spożycia tłuszczów oraz liczby zgonów
spowodowanych chorobami serca w sześciu krajach: USA, Kanadzie,
Australii, Anglii, Włoszech i Japonii.
Amerykanie jedli
największą ilość tłuszczów i mieli najwyższy wskaźnik śmierci
w wyniku chorób serca. Japończycy jedli najmniej tłuszczów i
najmniej z nich umierało na serce. Inne kraje plasowały się
pomiędzy. Według narodowych badań diety w tych krajach, im większe
spożycie tłuszczów, tym więcej osób miało problemy z sercem. I
na odwrót. Keys nazwał tę korelację "niezwykłym związkiem"
i zaczął publicznie głosić, że jedzenie tłuszczów powoduje
choroby serca.
W tym samym czasie wielu naukowców
odnosiło się sceptycznie do rewelacji Keysa. Jednym z nich był dr
Jacob Yerushalmy, twórca biostatystycznego programu absolwentów na
University of California w Berkeley. W pracy z 1957 r. zwrócił on
uwagę na to, że choć wymienione dane z powyższych 6 krajów
zdawały się potwierdzać hipotezę Keysa, to tak naprawdę podobne
dane zostały zebrane w 22 krajach.
I kiedy zbadano
informacje z nich wszystkich, okazało się, że domniemany związek
między spożyciem tłuszczu i występowaniem chorób serca zniknął.
Na przykład liczba zgonów spowodowanych chorobami serca w Finlandii
była 24 razy większa niż w Meksyku, choć spożycie tłuszczów w
obu tych krajach było podobne.
Kolejnym zarzutem wobec
Keysa był fakt, że badał on stosunek tylko między tymi dwoma
zjawiskami, co nie jest jasnym związkiem przyczynowo-skutkowym.
Istniała więc możliwość, że jest inny czynnik, który powodował
chorobę serca - niezmierzony lub niezauważony. Rzeczywiście,
Amerykanie jedli więcej tłuszczów niż Japończycy. Ale jedli też
więcej cukru, białego chleba i oglądali więcej TV.
Pomimo
oczywistych słabych punktów w argumentacji Keysa, jego hipoteza
wkrótce zaczęła być promowana przez American Heart Association
(Amerykańskie Stowarzyszenie ds. Serca) i została podchwycona przez
media. Oferowała opinii publicznej naukowe wyjaśnienie, dlaczego
kraj dopadła epidemia chorób serca. - Ludzie powinni znać fakty -
powiedział Keys w wywiadzie dla magazynu "Time", na
którego okładce pojawił się w 1961 r. - Jeżeli potem sami będą
się doprowadzać do śmierci, jedząc niezdrowe rzeczy - ich sprawa.
FAKT 2 - Tłuszcz szkodzi i chroni
Wyniki
badań opublikowanych w 1970 r. uznaje się za kamienie milowe wśród
osiągnięć Ancela Keysa, gdyż wydawały się wiarygodniejszym
uzasadnieniem jego teorii. W badaniu tym Keys wykazuje, że w 7
wybranych przez niego krajach: USA, Japonii, Włoszech, Grecji,
Jugosławii,
Finlandii i Holandii spożywanie tłuszczu
zwierzęcego było czynnikiem prowadzącym do wystąpienia chorób
serca w przeciągu 5 lat. Kolejną ważną rzeczą, którą
stwierdził, był związek między wskaźnikiem całkowitego
cholesterolu a śmiertelnością spowodowaną chorobami serca. To
skłoniło go do konkluzji, że to tłuszcze nasycone w produktach
pochodzenia zwierzęcego, a nie żadne inne tłuszcze, podnoszą
poziom cholesterolu i prowadzą do chorób serca.
Zwolennicy
hipotezy Keysa uznali jego badania za dowód na to, że jedzenie
tłuszczów nasyconych prowadzi do zawałów. Ale dane wcale nie były
wiarygodne, bo w 3 krajach (Finlandia, Grecja i Jugosławia) związku
tego nie zaobserwowano. Nie bacząc na to, Keys umieszczał te dane w
swoim raporcie w taki sposób, jakby były ważnym odkryciem.
Prawdopodobnie jednak większym problemem było jego założenie, że
kwasy nasycone mają negatywny wpływ na poziom cholesterolu.
Choć
istnieje więcej niż tuzin typów nasyconych tłuszczów, ludzie
najczęściej jedzą trzy z nich: kwas stearynowy, kwas palmitynowy i
kwas laurowy. Ta "trójka" stanowi prawie 95 proc. kwasów
nasyconych znajdujących się w dużej porcji żeberek czy plastrze
bekonu oraz prawie 70 proc. w maśle i pełnym mleku.
Obecnie
już wiadomo, że kwas stearynowy nie ma wpływu na poziom
cholesterolu. W rzeczywistości ów kwas, znajdujący się w dużych
ilościach w kakao i w tłuszczu zwierzęcym, jest przekształcany w
wątrobie w tłuszcz jednonienasycony o nazwie kwas oleinowy. Ten sam
zdrowy dla serca tłuszcz znajduje się w oliwie.
W
rezultacie naukowcy uważają ten nasycony kwas tłuszczowy za
nieszkodliwy, a może nawet potencjalnie korzystny dla zdrowia.
Wiadomo, że kwas palmitynowy i laurowy podnoszą poziom cholesterolu
całkowitego. Ale istnieją fakty, o których rzadko się mówi:
badania pokazują, że choć oba rodzaje tych nasyconych kwasów
tłuszczowych podnoszą poziom cholesterolu LDL ("złego"),
tak samo, a może nawet bardziej, wpływają na wzrost poziomu
cholesterolu HDL ("dobrego"). A on redukuje ryzyko
zachorowania na serce.
Dzieje się tak, ponieważ
cholesterol LDL odkłada się na ścianach tętnic, a HDL go usuwa.
Tym samym zwiększenie poziomu obu tych kwasów zmniejsza ilość
złego cholesterolu we krwi na rzecz dobrego. To może wyjaśniać,
dlaczego wiele badań wykazało, że stosunek cholesterolu HDL do LDL
jest lepszym wskaźnikiem przy szłego zachorowania niż sam LDL.
Wszystko to jeszcze bardziej "zaciemnia" wersję
Keysa o prostym związku między spożyciem tłuszczów nasyconych,
cholesterolem i chorobami serca. Jeżeli tłuszcze nasycone nie
podnoszą poziomu cholesterolu tak bardzo, żeby zwiększać ryzyko
zapadalności na choroby serca, to zgodnie z metodą naukową
hipoteza Keysa musi zostać obalona. A jednak trwa dalej.
FAKT
3 - Lekceważone badania
Aby udowodnić prawdziwość
hipotezy Keysa, wydano miliardy dolarów. Jednak żadne kolejne
badanie nie przynosiło wystarczających dowodów na to, że
spożywanie tłuszczów nasyconych powoduje choroby serca.
Najświeższym przykładem jest Women's Health Initiative (Inicjatywa
Zdrowia Kobiet), jak dotychczas największe i najdroższe (725 mln
dol.) badanie dotyczące diety, zlecone przez amerykański
amerykański rząd. Jego wyniki, opublikowane w 2006 roku, pokazały,
że dieta uboga w tłuszcze, w tym tłuszcze nasycone, nie miała
wpływu na zmniejszenie ryzyka chorób serca i wylewów w grupie
około 20 tysięcy przebadanych kobiet, które stosowały tę dietę
średnio przez 8 lat.
Jednak opracowanie to, jak wiele
innych, pomniejsza znaczenie własnych badań i zamiast tego wskazuje
cztery badania, które wiele lat temu "znalazły" związek
pomiędzy tłuszczami nasyconymi i chorobami serca. Z tego też
powodu warto przyjrzeć się im bliżej.
? BADANIE LOS
ANGELES VA HOSPITAL (1969). Zostało przeprowadzone na 850
mężczyznach i wykazało, że dla tych, którzy zastąpili tłuszcze
nasycone tłuszczami wielonienasyconymi, prawdopodobieństwo śmierci
z powodu choroby serca lub wylewu w ciągu 5 lat było mniejsze niż
dla tych, którzy diety nie zmienili.
Jednak "z
powodu niedopatrzenia" autorzy badania nie zebrali ważnych
danych o paleniu papierosów od około 100 badanych. Podano też, że
mężczyźni stosowali zalecaną dietę jedynie połowicznie.
?
BADANIE OSLO DIET-HEART (1970). Dwustu mężczyzn stosowało dietę
ubogą w tłuszcze nasycone przez pięć lat, podczas gdy druga grupa
jadła, co chciała. Stosujący dietę mieli mniej ataków serca, ale
całkowita śmiertelność w obu grupach była taka sama.
?
BADANIE FINNISH MENTAL HOSPITAL (1979). Próba ta trwała od 1959 do
1971 i wydawało się, że udowodniła zmniejszenie zachorowalności
na serce u pacjentów psychiatrycznych stosujących dietę obniżającą
poziom cholesterolu. Ale eksperyment ten nie był właściwie
kontrolowany - prawie połowa z 700 badanych dołączyła lub
zrezygnowała z badania podczas 12 lat jego trwania.
?
BADANIE ST. THOMAS' ATHEROSCLEROSIS REGRESSION (1992). Tylko 74
mężczyzn ukończyło to 3-letnie badanie, przeprowadzone przez St.
Thomas' Hospital w Londynie. Wykryło ono zmniejszenie ilości
problemów z sercem u mężczyzn z chorobą serca, który przeszli na
dietę niskotłuszczową. Jednak w tym przypadku istnieje jedno "ale"
- dieta ta zakładała również ograniczenie cukru. Powyższe
badania, mimo poważnych słabych punktów, są często cytowane jako
dowód na to, że tłuszcze nasycone powodują chorobę serca. Wiele
aktualnych badań rzuca jednak cień wątpliwości na te "argumenty".
W 2000 r. międzynarodowa grupa uznanych naukowców o
nazwie Cochrane Collaboration przeprowadziła metaanalizę literatury
naukowej na temat diet obniżających poziom cholesterolu.
Po
zastosowaniu rygorystycznych kryteriów selekcji (aż 219 prac
zostało odrzuconych) grupa ta przeanalizowała 27 badań
przeprowadzonych na ponad 18 tys. uczestników.
Choć
autorzy szukali potwierdzenia tezy, że redukcja tłuszczu w diecie
może prowadzić do zmniejszenia ryzyka chorób serca, opublikowane
przez nich dane tak naprawdę pokazywały, że diety ubogie w
tłuszcze nasycone nie miały znaczącego wpływu na śmiertelność
ani nawet na zgony spowodowane atakami serca.
- Byłem
rozczarowany faktem, że nie znaleźliśmy nic pewnego - mówi dr Lee
Hooper, który prowadził badania grupy Cochrane. Czy to potwierdza,
że hipoteza Keysa jest faktycznie błędna?
FAKT 4 -
Rozmiar jest ważny
Lekarz Ronald Krauss nie
powiedziałby, że tłuszcze nasycone są dobre dla zdrowia. - Ale
nie mamy też przekonujących dowodów na to, że są złe -
przyznaje. Przez 30 lat dr Krauss, adiunkt na wydziale nauk o
żywieniu University of California w Berkeley, badał wpływ diety na
choroby układu krążenia. Zwraca on uwagę na to, że podczas gdy
niektóre badania pokazują, że rezygnacja z nasyconych tłuszczów
na rzecz nienasyconych zmniejsza ryzyko choroby serca, nie oznacza
to, że tłuszcze nasycone prowadzą do zatykania się naczyń
krwionośnych. - Może to tylko sugerować, że tłuszcze nienasycone
są zdrowszą opcją - mówi.
W 1980 r. doktor Klauss i
jego koledzy odkryli, że cząsteczki cholesterolu LDL nie są wcale
tak "złe", jak się o nich zwykle myśli. Tak naprawdę
występują one w kilku rozmiarach. Niektóre odmiany LDL są duże i
puszyste, inne - małe i gęste. Ta charakterystyka jest ważna.
Dekadę temu kanadyjscy badacze ogłosili, że u mężczyzn z
największą liczbą małych i zbitych odmian LDL ryzyko "zatkania"
się tętnic jest 4 razy większe niż u tych, którzy mają ich
mało. Jednak nie znaleźli podobnych związków w przypadku
cząsteczek dużych i puszystych. Wyniki te zostały potwierdzone
podczas kolejnych badań.
Dr Krauss odkrył, że kiedy
ludzie zamieniają dietę węglowodanową na dietę składającą się
z tłuszczów nasyconych lub nienasyconych, liczba małych, zbitych
cząsteczek LDL spada. Prowadzi to do zaskakującego wniosku:
zjedzenie na śniadanie jajek smażonych na maśle zamiast płatków
zbożowych może w rzeczywistości zmniejszać ryzyko choroby serca.
Mężczyźni częściej niż kobiety mają małe i zbite cząsteczki
LDL. Jednak skłonność ta jest bardzo zmienna i według dra Kraussa
może uaktywnić się, gdy ludzie stosują dietę wysokowęglowodanową
i niskotłuszczową, a zniknąć, gdy zmniejszą ilość zjadanych
węglowodanów i zwiększą ilość tłuszczów. - Jest grupa ludzi o
wysokim ryzyku zachorowania na serce, która może dobrze zareagować
na dietę niskotłuszczową - mówi doktor Krauss. - Ale większość
zdrowych ludzi zdaje się czerpać bardzo mało korzyści z diet
niskotłuszczowych, chyba że dodatkowo odchudzają się i ćwiczą.
A jeżeli dieta o małej zawartości tłuszczów jest dodatkowo
bogata w węglowodany, może to w rzeczywistości skutkować
niekorzystnymi zmianami.
Choć dr Krauss jest bardzo
poważany, dalekosiężne implikacje jego badań nie zostały uznane.
- Naukowcy akademiccy wierzą, że tłuszcze nasycone są złe - mówi
dr Penny Kris-Etherton, wybitna profesor nauk o żywieniu z Penn
State University, cytując jako dowód "wiele badań",
które potwierdzają tę tezę. Kris-Etherton uważa, że "istnieje
duża niechęć, aby zaakceptować dowody sugerujące, że prawda
jest inna".
FAKT 5 - Złe tłuszcze czy nawyki?
Weźmy na przykład badanie z 2004 r., przeprowadzone na
Harvard University na grupie starszych kobiet z chorobą serca.
Badacze odkryli, że im więcej tłuszczów nasyconych badane jadły,
tym mniejsze było prawdopodobieństwo, że ich stan się pogorszy.
Autor badania, doktor Dariush Mozaffarian, asystent w szkole zdrowia
publicznego na Harvardzie, przypomina sobie, że zanim praca została
opublikowana w "American Journal of Clinical Nutrition",
napotkała na ogromną niechęć pism medycznych.
- W
dziedzinie żywienia bardzo trudno jest opublikować coś, co jest w
sprzeczności z ustalonym dogmatem - twierdzi Mozaffarian. - Dogmat
mówi, że tłuszcze nasycone są szkodliwe, ale według mnie nie
jest to oparte na jednoznacznych dowodach.
Prawdopodobnie
to uprzedzenie w stosunku do tłuszczów nasyconych jest najbardziej
widoczne w badaniach diet niskowęglowodanowych. Diety te budzą
kontrowersje, bo zakładają nieograniczone spożycie tłuszczów
nasyconych. W efekcie zwolennicy Keysa stwierdzili, że dieta
niskowęglowodanowa zwiększa ryzyko chorób serca, choć
opublikowane badania wcale tego nie potwierdzają. Gdy ludzie
stosujący dietę niskowęglowodanową zostali porównani do tych na
diecie niskotłuszczowej, ci pierwsi wypadali znacznie lepiej w
badaniach markerów chorób serca, m.in.: małych i zwartych
cząsteczek cholesterolu LDL, stosunku HDL do LDL oraz poziomu
trójglicerydów, które są wskaźnikiem ilości tłuszczu we krwi.
Mimo że cholesterol jest najczęściej cytowanym czynnikiem ryzyka w
przypadku chorób serca, poziom trójglicerydów może być równie
istotny. Podczas trwającego 40 lat badania, przeprowadzonego na
University of Hawaii, naukowcy odkryli, że niski poziom
trójglicerydów u ludzi w średnim wieku wskazywał na "wyjątkową
żywotność", zdefiniowaną jako możliwość dożycia 85 lat
bez poważnych chorób. Według autora badania, dra Jeffa Voleka,
istnieją dwa czynniki, które wpływają na ilość tłuszczu
krążącego po żyłach. Pierwszym z nich jest niewątpliwie ilość
zjadanego tłuszczu. Ale drugi, ważniejszy czynnik nie jest już tak
oczywisty. Okazuje się bowiem, że organizm wytwarza tłuszcz z
węglowodanów.
Oto, jak to działa: węglowodany, które
zjadasz, wnikają w układ krwionośny jako cukry.
Gdy
rośnie spożycie węglowodanów, rośnie też poziom cukru we krwi.
To z kolei powoduje produkcję insuliny. Rolą tego hormonu jest
utrzymywanie poziomu cukru we krwi w normie, ale też informowanie
organizmu o konieczności gromadzenia tłuszczu. W rezultacie wątroba
zaczyna przekształcać nadmiar cukru w tkankę tłuszczową.
To
pozwala wyjaśnić, dlaczego uczestnicy badania Voleka, będący na
diecie niskowęglowodanowej, mają większe straty tłuszczu we krwi.
Ograniczenie węglowodanów pozwala utrzymać niski poziom insuliny,
co zmniejsza wewnętrzną produkcję tłuszczu i pozwala zmienić
więcej zjadanego tłuszczu w energię.
A może jest tak,
że to nie złe jedzenie powoduje choroby serca, tylko złe nawyki?
Przecież także uczestnicy badania Voleka, którzy stosowali bogatą
w węglowodany dietę niskotłuszczową, mieli niższy poziom
trójglicerydów. - Najważniejsze było to, że nie przejadali się
- mówi Volek. - To pozwalało używać węglowodanów jako źródła
energii, a nie zamieniać je w tłuszcz.
I może to jest
najważniejsza konkluzja. Jeżeli stale jesz więcej kalorii, niż
spalasz - tyjesz, a ryzyko choroby serca wzrasta. Niezależnie od
tego, czy wolisz jeść tłuszcze nasycone, węglowodany, czy jedno i
drugie.
Ale jeśli prowadzisz zdrowy tryb życia - nie
masz nadwagi, nie palisz, ćwiczysz - to, co jesz, może mieć
mniejsze znaczenie. - Nie chodzi o to, żebyś objadał się masłem,
bekonem i żółtym serem - mówi Volek. - Chodzi o to, że nie
istnieją naukowe dowody na to, iż naturalne produkty zawierające
kwasy nasycone nie mogą lub nie powinny być elementem zdrowej
diety.
Nina Teicholz, Adam Furyk