ŚW BAZYLI


LEGENDA NA DZIEŃ ŚW. BAZYLEGO

22 stycznia

Św. Bazyli, biskup Cezarei kapadockiej w Azji Mniejszej, Ojciec i Doktor Kościoła [327-379], należy do tych dość nielicznych świętych, reprezentowanych w Złotej legendzie, których życie i działalność znamy wcale dokładnie, a to dzięki zachowanym obficie jego własnym pi­smom, m. in. także znacznej korespondencji, a poza tym dzięki bardzo licznym wzmiankom jego współczesnych, z których część znała go dobrze osobiście. Wszystkie te źródła składają się na obraz bogatej i wielostronnej osobowości: teologa chrześcijańskiego, a zarazem znawcy i miłośnika pogańskiej literatury greckiej - wybitnego pisarza i wykwintnego stylisty, który został mnichem, a potem administratorem diecezji i biskupem - ascety i mistrza życia zakon­nego, który był równocześnie umysłem wybitnie praktycznym i człowiekiem czynu. Wszyst­kie te zalety zjednały mu podziw współczesnych, którzy nadali mu przydomek Wielkiego, a dla wieków późniejszych uczyniły zeń jednego z najbardziej klasycznych przedstawicieli starego Kościoła chrześcijańskiego.

Pochwały jego pisali zaraz po jego śmierci: Efrem, Grzegorz z Nyssy i Grzegorz z Nazjanzu - po grecku oczywiście; natomiast łacińskie wieki średnie znały go [poza wzmiankami Hieronima] przede wszystkim z greckiego także żywota, przypisywanego - niesłusznie -serdecznemu przyjacielowi św. Bazylego, Amfilochiuszowi [BHG nr 247-266], tłumaczone­mu na łacinę trzykrotnie poczynając od IX w. [BHL nr 1022-24]. Na ten też żywot jako na swoje źródło wskazuje zaraz na początku Jakub de Voragine.

Jego legenda o św. Bazylim jest bardzo pouczająca dla kogoś, kto chciałby się dowiedzieć, w jakim stopniu w Złotej legendzie znaleźć można prawdziwe wizerunki świętych, o których jest w niej mowa. Z całego bogactwa osobowości Bazylego, na które wskazaliśmy powyżej, zostały u niego właściwie tylko opowiadania o kilku cudach, nie dające żadnej gwarancji auten­tyczności. Z tego wszystkiego, czym Bazyli był w Kościele za życia przez swą działalność, a po śmierci przez swój wpływ - nie znajdujemy właściwie ani śladu. Usprawiedliwia oczy­wiście autora legendy w znacznej mierze stan jego źródeł, fakt, że za swoich czasów, nie mających jeszcze wyrobionej perspektywy historycznej, i w swoim środowisku, nie znającym greki, a więc i oryginalnych pism Bazylego - nie miał po prostu skąd dowiedzieć się tego, co my dziś wiemy. Ale powyższe uwagi powinny być wystarczającą ilustracją naszego twierdzenia, że w błędzie byłby ten, kto by w Złotej legendzie chciał szukać pełnej prawdy o jej bohaterach.

Z drugiej strony jednak bądźmy sprawiedliwi i powiedzmy, że daleki jakiś odblask tego, co stanowiło istotę osobowości wielkiego Kapadocyjczyka, tej niezwykłej harmonii życia chrze­ścijańskiego, jaśnieje jednak na jej kartach w słabym odbiciu niehistorycznych najczęściej anegdot. Opowieść o młodzieńcu, który zaprzedał się diabłu - żywo przypominająca naszą opowieść o Twardowskim - maluje Bazylego takim, jakim był: życzliwym dla ludzkiej nie­doli, a chętnie przebaczającym ludzkie grzechy. Jego przyjaźń z Żydem-lekarzem, którego nawraca na łożu śmierci, odpowiada dobrze szerokim, nie ciasno konfesyjnym horyzontom jego umysłu i serca. Nawet w złośliwej odpowiedzi udzielonej nieukowi Demostenesowi tkwi ziarno prawdy historycznej p jednym z największych mistrzów języka greckiego w owym cza­sie.

Doskonałą charakterystykę działalności [przede wszystkim literackiej] Bazylego znajdzie czytelnik u T. Sinki, Literatura grecka III 2, 112-128; rozdział ten ogłoszony był już uprze­dnio w książce tegoż autora pt. Św. Bazyli Wielki, Wybór homilii i kazań, Kraków 1947.

Uroczystość św. Bazylego obchodzi Kościół grecki dnia 1 stycznia oraz dnia 30 stycznia [wspólnie ze św. Grzegorzem z Nyssy i Janem Chryzostomem], a Kościół łaciński 14 czerwca; dlaczego Jakub de Voragine umieszcza go bezpośrednio przed św. Janem Jałmużnikiem [świę­to 23 stycznia], nie umiemy objaśnić­

azyli był wielce czcigodnym biskupem i znakomitym uczonym. Życie jego opi­sał biskup Ikonium, Amfilochius, a pe­wien pustelnik, imieniem Efrem [1], miał widzenie, w którym ujrzał całą wielkość jego świętości. Pewnego razu bowiem ów Efrem popadłszy w zachwycenie ujrzał słup ognia sięgający wierzchołkiem aż do nieba i usłyszał głos, mówiący: Bazyli jest tak wielki, jak ów słup ognia, który widzisz. Udał się więc do miasta w dniu Obja­wienia [2], aby ujrzeć tak wielkiego męża. Gdy zaś ujrzał go odzianego w białą kapę i kroczącego dostojnie w otoczeniu kapłanów, rzekł sobie: Widzę, że na próżno się trudziłem. Ten człowiek otoczony takimi honora­mi, żadną-miarą nie może być taki, za jakiego go uważałem. My, którzy dźwigamy ciężar i spiekotę dnia [3], nie osiągnęliśmy takiej doskonałości, a on wśród takich zaszczytów i tłumu miałby być podobny do słupa ognia ? Bardzo mnie to dziwi. Tymczasem Bazyli poznawszy w duchu jego myśli, kazał sprowadzić go do siebie. A Efrem, skoro wszedł, ujrzał w ustach Bazylego, gdy przemawiał, język ognisty, więc rzekł: Zaiste wielki jest Bazyli, jest jak słup ognia, Duch Święty przemawia przez jego usta! A później dodał: Błagam cię, panie, spraw, abym mógł mówić po grec­ku [4]. Na to Bazyli: Trudnej rzeczy żądasz. Pomodlił się jednak za niego i natychmiast Efrem począł mówić po grecku.

Pewien inny pustelnik ujrzawszy raz Bazylego kroczącego w szatach pontyfikalnych uczuł pogardę dlań i w myślach potępił go sądząc, że nazbyt lubuje się w takim przepychu. Wtedy nagle usłyszał głos mówiący do niego: Ty więcej przyjemności znajdujesz głaszcząc ogon twego kota, niźli Bazyli w całym swym przepychu [5].

Cesarz Walens, który sprzyjał arianom, oddał im pewien kościół [6], odebrany katolikom. Wtedy Bazyli rzekł mu: Cesarzu, napisane jest, że godność królewska miłuje sąd, a także, że sąd króla jest sprawiedliwy [7]. Dlaczego więc kazałeś wyrzucić katolików z ich kościoła i oddałeś go arianom? Na to on odparł: Znów uciekasz się do zniewag, Bazyli? Nie przystoi ci to. Przystoi mi nawet umrzeć za sprawiedliwość - odrzekł Bazyli. Wtedy kuchmistrz cesarski, imieniem Demostenes [8], również zwolennik arian, odezwał się w ich obronie, lecz mówiąc popełnił błąd językowy, a Bazyli rzekł: Twoją rzeczą jest myśleć o przyprawach dla króla [9], a nie - przyprawiać dogmaty Boskie [10]. A on od razu zamilkł zawstydzony. Rzekł tedy cesarz: Idź, Bazyli, i rozsądź ich, lecz nie kie­ruj się zbytnio nastrojami ludu. Wyszedł więc Bazyli i oznajmił katolikom i arianom, że drzwi kościoła zostaną teraz zamknięte i obie strony nałożą na nie swoje pieczecie. Następnie wszyscy będą się modlić, a czyja modlit­wa sprawi, że drzwi otworzą się, do tego należeć będzie kościół. Wszyscy zgodzili się na to. Arianie więc modlili się przez trzy dni i trzy noce, lecz gdy podeszli do drzwi kościoła, pozostały one zamknięte. Wówczas św. Ba­zyli przybył w procesji przed kościół i odmówiwszy modlitwę lekkim uderzeniem pastorału dotknął drzwi mówiąc: Rozwierajcie, książęta, bramy wasze i otwórzcie się, bramy wiekuiste [11]. I natychmiast drzwi otworzy­ły się, wchodzący gorąco podziękowali Bogu, a kościół zwrócony został katolikom.

Czytamy w Historii trójdzielnej, że cesarz czynił wówczas Bazylemu niezliczone obietnice, aby tylko go sobie pozyskać. Lecz on rzekł: Tylko dzieciom mogłoby to odpowiadać, bo ci, którzy już karmili się słowem Bożym, nie zniosą tego, aby choć jedna sylaba z Boskich dogmatów została zmieniona. Wówczas cesarz oburzony na niego za te słowa chciał podpisać wyrok skazujący go na wygnanie, lecz pióro złamało mu się w ręce trzykrotnie. Na koniec takie drżenie ogarnęło jego ręce, że z wielkim niezadowoleniem podarł kartę, na której miał pisać.

Pewien czcigodny mąż, imieniem Heradius, miał jedyną córkę, którą pragnął poświęcić Bogu. Za sprawą jednak diabła, tego wroga ludzkości, jeden ze sług owego Heradiusa zapłonął wielką miłością do dziewczyny. Widząc zaś, że jest rzeczą niemożliwą, aby on, sługa, mógł wejść w związki z dziewczyną tak szlachetnego rodu, udał się do czarownika i obiecał mu dać wielką sumę pieniędzy, jeśli zechce mu pomóc. Czarownik zaś odparł: Nie mogę tego dokonać, ale jeśli chcesz, poślę cię do diabła, mego pana; gdy zrobisz to, co on ci każe, spełni twoje życzenie. Na to młodzieniec odparł: Uczynię wszystko, co mi radzisz. Napisał więc czarownik list do diabła i posłał go przez owego młodzieńca. Napisał zaś tak: Wiem, panie mój, jak potrzebną jest rzeczą, abym szybko i gorliwie odciągał wszystkich chrześcijan od ich wiary, a czynił ich uległymi twojej woli, by w ten sposób z dnia na dzień wzrastała twoja potęga. Dlatego posyłam ci tego młodzieńca, bardzo zakochanego w takiej a takiej dziewczynie, i proszę, abyś spełnił jego pragnienie. W ten sposób i ja pozyskam większą sławę i tobie będę mógł innych przysyłać. Wręczając ten list młodzieńco­wi rzekł: Idź, stań o północy na grobie poganina i wołaj szatanów, rzucając równocześnie tę kartkę w powietrze, a oni natychmiast zjawią się przy tobie.

Młodzieniec zatem poszedł i wezwał diabłów, a kartkę rzucił w powietrze. I natychmiast zjawił się książę ciemności w otoczeniu tłumu szatanów, a przeczytawszy list rzekł: Czy wierzysz mi, że spełnię twoje życzenie? Wierzę - odparł młodzieniec. Czy wyrzekasz się twego Chrystusa? - zapytał. Wyrzekam się - brzmiała odpowiedź. Wtedy diabeł rzekł: Wy, chrześcijanie, jesteście obłudni; ilekroć potrzebujecie mnie, przychodzicie do mnie, a gdy tylko wasze pragnienia spełnią się, natychmiast wyrzekacie się mnie i wracacie do waszego Chrystusa, a On, ponieważ jest nieskończe­nie miłosierny, przyjmuje was. Jeśli więc chcesz, abym spełnił twoją wolę, napisz mi własnoręcznie zobowiązanie, że wyrzekasz się Chrystusa, chrztu i wiary katolickiej, abyś był moim sługą i wraz ze mną był potępiony w dniu sądu. Młodzieniec nie zwlekając napisał własną ręką, że wyrzeka się Chry­stusa i oddaje się na służbę diabłu. Wówczas diabeł wezwał duchy roz­wiązłości i rozkazał im, aby udały się do tej dziewczyny i wznieciły w jej sercu miłość do owego młodzieńca. A skoro duchy wypełniły to polecenie, dziewczyna rzuciła się na ziemię i żałośnie wołała do ojca: Zmiłuj się, ojcze, zmiłuj się nade mną - tak wielka dręczy mnie miłość do naszego sługi. Zmiłuj się nad własnym dzieckiem! Okaż miłość ojcowską i pozwól mi poślubić chłopca, którego kocham i przez którego cierpię. Jeśli mi nie pozwolisz, to w twoich oczach odbiorę sobie życie i będziesz musiał w dniu sądu zdać rachunek za mnie. Ojciec zaś łkając mówił: O, ja nieszczęśliwy! Cóż to stało się mojej córce? Kto zrabował mi mój skarb, kto zgasił słodkie światło moich oczu? Ja chciałem ciebie poślubić niebiańskiemu Oblubień­cowi, sądziłem, że za twoją przyczyną i ja będę zbawiony, a tymczasem ty pozwoliłaś ogarnąć się szaleństwu zdrożnej miłości. Córko - zgódź się, abym cię oddał Panu, tak jak to postanowiłem. Nie sprawiaj, aby starość moja wśród bólu zeszła do grobu! Ona jednak wołała: Albo szybko speł­nisz, ojcze, moją wolę, albo zabiję się w twoich oczach! Ponieważ zaś płakała gorzko i niemal już zmysły traciła, ojciec pogrążony w największej rozpaczy za radą krewnych spełnił wreszcie jej wolę i oddał ją owemu młodzieńcowi za żonę. Oddając jej zaś cały majątek powiedział: Idź więc, moja nieszczęśliwa córko.

Gdy młodzi zamieszkali razem, młodzieniec nie chodził nigdy do kościoła ani nawet nie czynił znaku krzyża i nie modlił się. Zauważyli to różni ludzie i mówili jego żonie: Czy wiesz, że mąż twój, ten, którego sama sobie wybrałaś, nie jest chrześcijaninem i nie chodzi do kościoła?

Ona zaś usłyszawszy to bardzo się przeraziła, a rzuciwszy się na ziemię własnymi paznokciami szarpała swe ciało i biła się w piersi mówiąc: Ach, ja nieszczęśliwa, dlaczego nie umarłam zaraz po urodzeniu? Gdy zaś powtórzyła swemu mężowi to, co słyszała, on żadną miarą nie chciał się przyznać, lecz twierdził, że wszystko, co słyszała, jest kłamstwem. Wówczas ona rzekła: Uwierzę ci, jeśli jutro razem pójdziemy do kościoła. Wtedy młodzieniec widząc, że już dłużej nie zdoła zachować tajemnicy, opowie­dział jej rzecz całą. Ona zaś zaniosła się płaczem i pobiegła do św. Bazylego, by opowiedzieć mu wszystko o sobie i swoim mężu.

Bazyli tedy wezwał do siebie młodzieńca, a usłyszawszy raz jeszcze od niego całą historię spytał: Czy chcesz, synu, wrócić do Boga? Oczy­wiście, że bym chciał - odpowiedział - lecz nie mogę, ponieważ oddałem się diabłu, wyrzekłem się Chrystusa, a to moje wyrzeczenie własnoręcznie napisałem i oddałem diabłu. O to się nie troszcz - rzekł Bazyli - Pan nasz jest miłosierny i przyjmie cię do siebie, jeśli będziesz żałował za swój grzech. Wziął młodzieńca za rękę, uczynił znak krzyża na jego czole, a następnie zamknął na trzy dni w samotności. Po trzech dniach odwiedził go i spytał: Jak się czujesz, synu? On zaś odpowiedział: Panie, jestem ogromnie wyczerpany, znieść już nie mogę ich krzyków, gwałtów i gróźb. Oni ciągle trzymają moje pismo i wołają: Ty sam przyszedłeś do nas, nie my do ciebie. Lecz św. Bazyli rzekł: Nie obawiaj się, synu, wierz tylko. Dał mu skromny posiłek, a później znowu uczyniwszy nad nim znak krzyża zamknął go, a sam modlił się za niego. Po kilku dniach odwiedził go znowu i spytał: Jak czujesz się, synu? Ojcze - odpowiedział - słyszę z daleka ich krzyki i groźby, lecz nie widzę ich już. Wtedy św. Bazyli znowu zostawił mu posiłek, pobłogosławił go i zamknąwszy go w jego celi, od­szedł i modlił się za niego. Czterdziestego dnia zaś wrócił i spytał: Jak się czujesz? On zaś powiedział: Dobrze się czuję, święty sługo Boży, ponieważ dziś widziałem we śnie, jak walczyłeś za mnie i zwyciężyłeś diabła.

Wówczas św. Bazyli wyprowadził go, zwołał całe duchowieństwo, mni­chów i lud i kazał wszystkim modlić się za niego. Następnie trzymając młodzieńca za rękę poprowadził go dp kościoła. Wtedy diabeł przybył wraz z całym tłumem demonów, zbliżył się niepostrzeżenie do młodzieńca i usiłował wyrwać jego rękę z ręki św. Bazylego. Chłopiec tedy zawołał: Pomóż mi, mężu Boży! Szatan jednak z taką siłą nacierał na niego, że nawet św. Bazylego potrącił. On zaś rzekł do niego: Niegodziwcze, czy nie wy­starcza ci to, że sam jesteś potępiony, i chcesz jeszcze skusić stworzenie Boga mojego? Diabeł na to odparł głośno, tak że wszyscy słyszeli: Krzyw­dzisz mnie, Bazyli! Wtedy wszyscy zawołali: Kyrie eleison, a Bazyli rzekł: Niech cię przeklnie Pan, diable. Na to on znowu: Krzywdzisz mnie, Ba­zyli. Nie ja do niego, ale on do mnie przyszedł, wyrzekł się swego Chry­stusa i oddał się mnie. Oto mam w ręce jego własne pismo. Bazyli zaś rzekł: Nie przestaniemy modlić się, aż oddasz to pismo. I gdy święty wzniósł ręce ku niebu, na oczach wszystkich kartka spłynęła jak gdyby z przestwo­rzy i spadła w jego dłonie. Bazyli zaś biorąc ją spytał młodzieńca: Czy poznajesz to pismo? On zaś odparł: To ja własnoręcznie napisałem. Wówczas święty podarł ów papier, a młodzieńca wprowadził do kościoła, przywrócił mu godność chrześcijanina, a wreszcie udzieliwszy mu stosownych rad i wskazówek, oddał go żonie.

Pewna kobieta, która popełniła wiele grzechów, spisała je na kartce papieru, przy czym najcięższy grzech wymieniła na końcu. Papier ten oddała św. Bazylemu prosząc, aby modlił się za nią, i swoimi modlitwami zmazał jej winy. Św. Bazyli pomodlił się za nią, a gdy następnie pokazał jej ową kartkę, ujrzała, że wszystkie wypisane na niej grzechy zostały wymazane, oprócz tego najcięższego. Wówczas rzekła: Zmiłuj się nade mną, sługo Boży, i wyjednaj mi przebaczenie tego grzechu, jak już wy­jednałeś przebaczenie innych. Na to św. Bazyli powiedział: Zostaw mnie, kobieto, ja również jestem grzesznym człowiekiem i tak jak ty potrzebuję przebaczenia. Gdy ona jednak nalegała, rzekł jej: Idź do świętego męża Efrema, on będzie mógł wyjednać dla ciebie to, czego żądasz. Odeszła tedy i udała się do Efrema, gdy jednak wyjawiła mu, dlaczego św. Bazyli przysłał ją do niego, on rzekł: Ja jestem grzesznym człowiekiem, córko, odejdź i wróć do Bazylego. Jeśli on za inne grzechy wybłagał dla ciebie przebaczenie, uzyska je i za ten grzech. Spiesz się jednak, abyś go jesz­cze zastała przy życiu. Lecz oto właśnie, gdy przybyła do miasta, Bazy­lego niesiono do grobu. Wówczas uderzyła w krzyk i wołała: Niechże Bóg spojrzy i rozsądzi sprawę między tobą a mną! Dlaczego posłałeś mnie do innego, chociaż sam mogłeś przebłagać Boga za mnie? Mówiąc to rzuciła kartkę na mary, a gdy ją znowu podjęła i otworzyła, ujrzała, że ów grzech został również wymazany. Wtedy zarówno owa kobieta, jak i wszyscy, którzy przy tym byli, zanieśli modły dziękczynne do Boga.

Przedtem jeszcze mąż Boży złożony chorobą, z której już nie miał powstać, wezwał do siebie pewnego Żyda imieniem Józef, nader doświad­czonego lekarza. Mąż Boży kochał go bardzo, ponieważ wiedział, że nawróci go na wiarę katolicką. Otóż on dotknąwszy pulsu chorego poznał z jego rytmu, że śmierć stoi już na progu, i rzekł do służby: Przygotujcie wszystko do pogrzebu, on umrze zaraz. Słysząc to Bazyli powiedział: Nie wiesz, co mówisz. Wierz mi, panie - rzekł ów Józef na to - dzisiaj ze słońcem zajdzie słońce; a to znaczyło: i ty zgaśniesz dziś wraz ze słońcem. A co powiesz, jeśli nie umrę dzisiaj? - zapytał Bazyli. To niemożliwe,

Panie - odparł Józef. Na to Bazyli: A cóż uczynisz, jeśli będę żyć do jutra aż do godziny szóstej? [12] Jeśli ty dożyjesz do tej godziny, to ja chyba umrę - rzekł Józef. Bazyli zaś na to: Istotnie umrzesz dla grzechu, lecz żyć będziesz dla Chrystusa. Rozumiem, co chcesz powiedzieć - rzekł Józef - jeśli więc dożyjesz tej godziny, uczynię to, czego pragniesz. I oto św. Bazyli, choć wedle praw natury powinien był już umrzeć, uprosił jednak u Boga zwłokę i żył do dnia następnego aż do godziny dziewiątej. Widząc to Józef, zdumiony tym cudem, uwierzył w Chrystusa. Św. Ba­zyli zaś pokonując słabość ciała mocą swego ducha podniósł się, wyszedł ze swej komnaty i udał się do kościoła, gdzie ochrzcił go własnymi rękoma. Później powrócił na swe łoże i natychmiast spokojnie oddał duszę Panu. Żył około roku Pańskiego 370 [13].



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
św. Bazyli, monastycyzm, św. Bazyli - zaliczenie, Rafał Jankowski
św. Bazyli, monastycyzm, Pojęcia do św. Bazyliego, Teoria wychowania - podstawowe pojęcia
św. Bazyli, monastycyzm, Monastycyzm i pojęcia związane, Monastycyzm (od greckiego monastikos - &quo
sw Bazyli Jak mozna odniesc pozytek z czytania ksiazek poganskich
29 Amen m z bazyliki św Piotra w Rzymie
Kerygmat Kiko Bazylika św Pawła w Rzymie 24 XI 2008 PL
Kerygmat Kiko - Bazylika św. Pawła w Rzymie, 24.XI.2008 PL
Bazylika kolegiacka Matki Boskiej Nieustającej Pomocy i św
Bazylika św, Analizy Dzieł Sztuki
Bazylika sw Piotra, ODK, Nowożytna powszechna
Bazylika św Piotra, Analizy Dzieł Sztuki
Bazylika św, Turystyka i Rekreacja
Bazylika św Piotra
bazylika św Marka wenecja
Intronizacja upadłego Archanioła Lucyfera dokonała się w Cytadeli Kościoła Katolickiego Bazyliki Św
Kazanie pasyjne ( Ogrójec ) wygłoszone podczas Gorzkich Żali w Bazylice św Krzyża w Warszawie Radio
BAZYLIKA ŚW

więcej podobnych podstron