Z PAMIĘTNIKA ANI /Ciekawość - owocuje złem/
Karol przyszedł do szkoły z zabandażowanym palcem u prawej ręki. W czasie przerwy nie biegał jak zwykle po korytarzu, tylko stał przy ścianie i chował za siebie rękę. Chłopcy próbowali dowiedzieć się, co mu się stało, ale on mruknął tylko, żeby dali mu spokój. Oczywiście spokoju mu nie dali, więc powiedział:
- Poparzyłem się wczoraj i bardzo mnie bolało. Potem miałem na palcu ogromny bąbel, który pękł i już mnie nie boli, ale wolę i tego palca nie dotykać.
Chłopcy chcieli znać więcej szczegółów, ale zadzwonił dzwonek i poszliśmy na katechezę. Rozpoczął się Wielki Post i pani katechetka przypomniała nam, jak mamy przygotować się do zbliżających się Świąt Wielkanocnych. Mówiła, że powinniśmy stawać się coraz lepsi, nie zapominać o codziennej modlitwie i o dobrych uczynkach.
Potem mówiliśmy, co takiego możemy zrobić, żeby uczynek był, dobry. Mieliśmy mnóstwo pomysłów: chodzenie do sklepów, wyrzucanie śmieci, pomoc w sprzątaniu i spacer z psem.
- To chyba wasze obowiązki, a nie dobre uczynki - z uśmiechem powiedziała pani katechetka i zaraz dodała - Jeśli będziecie sumiennie wypełniać swoje obowiązki, to będzie bardzo dobrze.
Na pytanie, czego się wystrzegać w Wielkim Poście, pierwszy odpowiedział Karol:
- Trzeba wystrzegać się prasowania firanek. Wczoraj chciałem pomóc mamie. Nigdy nic wcześniej nie prasowałem, ale podobało mi się, jak to robi mama.
Mama nie chciała się zgodzić i powiedziała, że to jest stylonowa firanka i można ją łatwo przypalić.
Jeśli jednak chcę, to da mi coś innego poprasować, jak tylko skończy te firanki. Ale ja nie chciałem czekać. Mama musiała podejść do telefonu w drugim pokoju, więc natychmiast znalazłem się przy desce do prasowania. Podniosłem do góry żelazko. Widziałem, że mama zanim zacznie prasować, dotyka spód żelazka palcem. Więc ja tak też zrobiłem. No i przypiekłem sobie, palec. Odstawiłem żelazko zamiast na podstawkę, to na tę nieszczęsną firankę i oczywiście wypaliła się w niej dziura. Jak mama zobaczyła mój poparzony palec, to nawet na mnie nie krzyczała. Nigdy w życiu nie będę prasował żadnej firanki!
Ledwie Karol skończył mówić, Janusz zaraz powiedział, że prasowanie to "babskie" zajęcie i dobrze, że Karol nie chce nic prasować. Zosia powiedziała, że nie ma "babskich" zajęć i chłopak powinien umieć wszystko zrobić. Chłopcy stanęli po stronie Janusza, a dziewczynki po stronie Zosi.
Naszą dyskusję przerwała pani katechetka:
- Oczywiście, że trzeba sobie zawsze pomagać. A wy dobrze wiecie, co nie podobałoby się rodzicom i kiedy wasza pomoc jest potrzebna, a kiedy zamiast pomagać, przeszkadzacie.
Zadzwonił dzwonek. Popatrzyłam na zabandażowany palec Karola jako na dowód na to, że rodzice zawsze mają rację.
KMG
PROMYK JUTRZENKI 2/2002 s. 8