Zbigniew Czwartosz
Nela Szyszko-Oniszek
SPRAWIEDLIWOŚĆ W BLISKICH RELACJACH - TEORIA I BADANIA
Walster, Walster i Berscheid (1976) publikując swą teorię słuszności oczekiwali, że stanie się ona ogólną teorią interpretującą funkcjonowanie człowieka w sytuacjach społecznych, teorią integrującą wiele dotychczasowych koncepcji.
Ze względu na swa ogólność i równocześnie silne zakorzenienie w kulturze amerykańskiej, teoria słuszności stała się przedmiotem krytyki psychologów społecznych. W szczególności, kontrowersje budziły tezy dotyczące roli reguł sprawiedliwości w związkach intymnych i przyjacielskich. Prowokacyjny charakter tych tez stanowił inspirację badań i rozważań teoretycznych. Tym samym, autorzy ci przyczynili się do zainteresowania psychologów społecznych problematyką bliskich relacji.
Zanim jednak przystąpimy do omówienia interesujących nas problemów, przedstawimy w skrócie podstawowe tezy teorii Walster, Walster i Berscheid.
PODSTAWOWE TEZY TEORII SŁUSZNOŚCI
Autorzy przyjmują założenie, że tym, co konstytuuje każdą interakcję społeczną jest proces wymiany szeroko rozumianych dóbr. Każdy z uczestników „coś” wnosi do interakcji (wkład) i „coś” w niej zyskuje lub traci (wynik). Tak więc każdej interakcji towarzyszy proces wymiany nagród i kar.
Każda interakcja jest ich przedmiotem oceny społecznej w kategoriach: czy jest to słuszne?, uczciwe?, sprawiedliwe?, etyczne? Powszechność tych ocen sprawia, że wymiar słuszne - niesłuszne, sprawiedliwe - niesprawiedliwe jest istotny dla każdego człowieka. Ponieważ przez sama swą obecność „coś” wnosimy do interakcji, tak więc teoria dotyczy wszystkich sytuacji społecznych.
Podstawowe tezy teorii głoszą, że człowiek dąży do maksymalizacji własnych wyników. Równocześnie jednak nie żyje w próżni społecznej. W interesie grupy, społeczności, społeczeństwa leży wprowadzenie akceptowanego systemu sprawiedliwego rozdziału zasobów między poszczególnych członków. Taki system bowiem redukuje konflikty, zapewnia ład społeczny, zwiększając tym samym szansę przetrwania grupy czy społeczności. Dlatego też społeczność kontroluje zachowanie członków - nagradzając tych, którzy przestrzegają zasad słuszności i karząc tych, którzy chcą uzyskać więcej niż im się należy.
W procesie socjalizacji człowiek uczy się, że najlepszym sposobem, aby zyskać naprawdę dużo jest przestrzeganie wypracowanych zasad słuszności, które konstytuują sprawiedliwość społeczną.
Gdy jednostka uczestniczy w relacji, którą subiektywnie postrzega jako niesprawiedliwą, odczuwa niepokój psychiczny. Jest on tym większy im większa jest spostrzegana niesprawiedliwość relacji. W takich sytuacjach człowiek będzie dążył do przywrócenia sprawiedliwości. Może tego dokonać zmieniając ocenę sytuacji (psychologiczne przywracanie sprawiedliwości) lub też podejmując działania, których celem jest zmiana wkładów i wyników własnych i/lub innych uczestników (behawioralne przywracanie sprawiedliwości).
Sprawiedliwość społeczna można sprowadzić do zasady słuszności, która głosi, że wyniki uzyskiwane przez poszczególnych uczestników relacji winny być proporcjonalne do ich wkładów. Odstępstwo od tej zasady jest właśnie źródłem dyskomfortu - niezależnie od tego czy ktoś otrzymuje za mało, czy też za dużo niż mu się należy.
REGUŁA SŁUSZNOŚCI W BLISKICH RELACJACH
Ogólność teorii słuszności, zdaniem autorów, umożliwia wyjaśnianie i przewidywanie funkcjonowania człowieka we wszelkiego typu relacjach intymnych, przyjacielskich, rodzinnych. Tak więc relacje te - ich trwałość i satysfakcja z uczestnictwa - zależne są od sprawiedliwej wymiany nagród. Problem polega jedynie na tym, że w relacjach okazjonalnych o wiele łatwiej jest skalkulować relatywne zyski uczestników, niż w relacjach intymnych. Dlatego też uczestnikom relacji intymnych trudno jest nawet zdefiniować pojęcie sprawiedliwości i niesprawiedliwości we wzajemnych konfliktach. Istnieje jednak wiele dowodów empirycznych przemawiających za tym, że kwestie sprawiedliwości/niesprawiedliwości związku - kalkulowanie zysków i strat, nastawienie na wymianę - nie działają jedynie w relacjach okazjonalnych. Kiedy zakochani ludzie mówią, że rozważania na temat sprawiedliwości ich relacji są czymś ostatnim o czym mogliby pomyśleć, to znaczy to tyle, że nagrody jakie od siebie wzajemnie uzyskują są tak wysokie, że nie ma potrzeby ich kalkulowania. Kiedy jednak bliskie relacje wychodzą z fazy „zauroczenia”, uczucia normalizują się, lub zaczynają słabnąć, to ważenie kosztów i zysków staje się coraz wyraźniejsze (Levinger; 1983).
Teoretycy wysunęli pięć hipotez dotyczących roli słuszności w relacjach intymnych (Hatfield, Traupmann, Sprecher, Utne, Hay: 1984):
1. Kiedy ludzie zaczynają regularnie spotykać się ze sobą, kiedy zaczynają tworzyć parę, to słuszność wzajemnych relacji (rozumiana jako zrównoważenie wkładów i wyników) w istotny sposób wpływa na przyszłość ich związku. Związek par, które spostrzegają swoje relacje jako słuszne, ma większą szanse przekształcenia się w związek intymny, niż związek par spostrzegających swoje relacje jako niesłuszne. Intymność związku oznacza, że pary podejmują życie seksualne, zamieszkują razem, pobierają się).
2. Słuszne relacje sprzyjają tworzeniu związków partnerskich. Partnerzy w związkach spostrzeganych jako słuszne są bardziej z nich zadowoleni niż partnerzy, którzy otrzymują więcej lub mniej niż im się należy. Im bardziej niesprawiedliwy związek tym więcej pojawia się konfliktów, tym większy dyskomfort psychiczny partnerów.
3. Dysproporcje wkładów i wyników zaburzają sprawiedliwość relacji. Tę zaburzona sprawiedliwość partnerzy będą starali się przywrócić. Osoby, które czują się niedonagradzane będą więcej wymagać od swoich partnerów. Osoby, które czują, że otrzymują zbyt wiele będą motywowane do reagowania na wszelkie żądania partnera. Wraz z czasem trwania związku wkłady i wyniki partnerów będą się równoważyć - tym samym związek będzie stawał się bardziej sprawiedliwy.
4. W każdym związku pojawiają się sytuacje trudne i/lub kryzysowe. Wynikają one z naruszenia równowagi, na której dotychczas opierała się słuszność relacji. Do takich sytuacji zaliczyć można np. moment zawarcia małżeństwa, pojawienie się pierwszego dziecka, wyprowadzenie się z domu dorosłych dzieci, chorobę, utratę pracy, przejście na emeryturę. Wyjście z kryzysu wymaga ponownego zrównoważenia wkładów i wyników partnerów, Jeżeli nie nastąpi redefinicja dotychczasowych zasad słuszności, istnieje duże prawdopodobieństwo, że związek ulegnie rozpadowi.
5. Przestrzeganie zasad słuszności stabilizuje związek. Słuszność relacji sprzyja spostrzeganiu związku jako długoterminowego, który będzie trwał przez lata.
BADANIA
Nie wszystkie z przedstawionych hipotez znalazły potwierdzenie w badaniach empirycznych. Omówimy niektóre z tych badań, podporządkowując je kolejnym hipotezom.
Hipoteza 1. Sprawiedliwość relacji pogłębia intymność związku.
Pogłębienie intymności związku między dwojgiem ludzi wiąże się z rozpoczęciem współżycia seksualnego, z satysfakcją kontaktów seksualnych z partnerem, oczekiwaniami, że związek ma charakter stały. Te trzy aspekty intymności były przedmiotem badań weryfikujących hipotezę 1.
Hatfield, Walster i Traupmann (1978) przeprowadzili wywiady z 537 studentkami i studentami na temat ich relacji z aktualnymi sympatiami. Najpierw badanych proszono o ocenę tego, co sami wnoszą i co zyskują z tej znajomości, jak również, co wnosi i co zyskuje ich partner lub partnerka. Na tej podstawie zaklasyfikowano badanych do jednej z trzech grup - nadnagradzanych, traktowanych słusznie, niedonagradzanych. Z materiału uzyskanego z wywiadów z każdą z grup wynika, że traktowani słusznie spostrzegali swoje relacje z partnerem jako bardziej partnerskie i trwałe (w porównaniu z nad- i niedonagradzanymi). Wyrażali większą gotowość do pogłębienia intymności swego związku. W grupie osób traktowanych słusznie częściej niż w pozostałych grupach intymność kontaktów wiązała się z podjęciem współżycia seksualnego. W pozostałych grupach badani często stwierdzali, że „nie chcą posuwać się za daleko”.
Drugim badanym aspektem intymności była satysfakcja ze współżycia seksualnego. Traupmann, Hatfield i Wexler (1983) na podstawie 189 wywiadów ze studentkami i studentami stwierdzili, że osoby traktowane słusznie czuły się bardziej kochane, bliskie i zadowolone po zbliżeniu seksualnym z partnerem niż osoby nad- i niedonagradzane.
Trzecim wskaźnikiem dążenia do intymności mogą być oczekiwania, że relacje przekształcą się w trwały związek. W cytowanych już badaniach Hatfield, Walster i Traupmann (1978) osoby oceniające, że są traktowane słusznie znacznie częściej oczekiwały, że pozostaną w tym związku przez pięć lat - badani z pozostałych grup mniej optymistycznie widzieli przyszłość. Trzy i pół miesiąca później - traktowani słusznie częściej podtrzymywali swoje pierwotne oczekiwania niż badani z pozostałych grup.
Warto jeszcze przytoczyć badania Sprecher-Fisher (1980 - za: Hatfield i inni 1984 s. 6). Autorka ta przeprowadziła wywiady z 50 „parami” studenckimi. Podobnie, jak cytowani wyżej autorzy, stwierdziła, że traktowani słusznie byli bardziej pewni wspólnej przyszłości. Gdy po czterech latach udało jej się dotrzeć do 48 poprzednio badanych par, okazało się, że 24 spośród nich jest nadal razem. Przeprowadzając dokładną analizę danych z powtórnego wywiadu doszła do wniosku, że niesprawiedliwość relacji może prowadzi do zerwania, ale jedynie wówczas, gdy naruszanie zasad słuszności jest źródłem niepokojów i konfliktów. Innymi słowy, bezpośrednią przyczyną „zerwania” był niepokój, dyskomfort psychiczny partnerów. Brak równowagi wkładów i wyników może, ale nie musi, być źródłem niepokoju.
Hipoteza 2. Sprawiedliwość relacji zwiększa satysfakcję partnerów.
Hipotezę tę można uznać za podstawową hipotezę teorii słuszności. Wykonano szereg badań, których wyniki potwierdzają, że pary w różnych fazach związku - od „chodzących ze sobą” po małżeństwa i bardzo długim stażu - dbają o słuszność relacji. Jako przykład omówimy wyniki cytowanych już badań Hatfield, Walster i Traupmann (1978).
Pytano w nich „chodzące ze sobą” pary studenckie o słuszność wzajemnych relacji i o satysfakcję z tych relacji: „Kiedy myślisz generalnie o swoim związku - o twoich wkładach i co w nim zyskujesz, o wkładach twojego partnera i tym, co on zyskuje - jakie uczucia to w tobie wzbudza?”. Badani mieli ocenić na skalach jak czują się „zadowoleni”, „szczęśliwi”, „źli” i „winni”. Następnie obliczano ogólny wskaźnik zadowolenia/niepokoju - zadowolenie + szczęście - złość - poczucie winy; (im wyższy wskaźnik tym wyższy poziom satysfakcji ze związku). Badacze stwierdzili, że kobiety i mężczyźni zaangażowani w relatywnie słuszne związki byli znacznie bardziej usatysfakcjonowani niż nad- i niedonagradzani. Wysoko nadnagradzani mieli duże poczucie winy związane z zajmowaną pozycją. Niedonagradzani szczególnie nisko silnie odczuwali złość. Warto jednak zaznaczyć, że niedonagradzaniu towarzyszył silniejszy dyskomfort psychiczny niż nadnagradzaniu.
Analogiczne rezultaty przyniosła replikacja tych badań dokonana przez Traupmann, Hatfield i Wexler (1983), a także badania Sprecher-Fisher (1980(. W tych ostatnich pojawiły się jednak nieoczekiwane wyniki. Okazało się bowiem, że podstawowe źródła niepokoju są inne dla kobiet, a inne dla mężczyzn. Kobiety były szczególnie niezadowolone, gdy otrzymywały za dużo, natomiast mężczyźni odwrotnie - gdy otrzymywali za mało (zależność te potwierdzono w kilku następnych badaniach). Ten nieoczekiwany wynik można interpretować odwołując się do różnic w procesie socjalizacji, akcentujących potrzebę osiągnięć u chłopców i potrzebę afiliacji u dziewcząt. Niedonagradzanie deprymuje potrzebę osiągnięć. Niedonagradzanie rodzi lęk przed odrzuceniem. Inną interpretację proponują Hay i Horton (1981). Twierdza oni, że kobiety jako istoty słabsze są bardziej wrażliwe na sprawiedliwość. Naruszenie, dla własnych zysków, zasad sprawiedliwości budzi silne poczucie winy.
Związek między sprawiedliwością a satysfakcją został również potwierdzony w badaniach małżeństw. Schafer i Heith (1980) przeprowadzili wywiady z 300 małżeństwami w wieku od 19 do 88 lat. Słuszność dotyczyła podziału obowiązków w zakresie ról rodzinnych: gotowania, sprzątania, zakupów, opieki nad dziećmi, dotrzymywania towarzystwa. Uzyskane wyniki wskazują, że w związkach o niezrównoważonych wkładach i wynikach małżonkowie byli bardziej depresyjni niż małżonkowie przestrzegający zasad słuszności. Można przyjąć, jako ogólny wniosek z tych badań, że człowiek nigdy nie przyzwyczaja się do niesprawiedliwości.
Podobne rezultaty przyniosły badania Traupmann, Hatfield i Sprecher z 1981 (za: Hatfield i innni 1984, str. 9). Uczestniczyło w nich 400 wylosowanych kobiet w wieku od 50 do 92 lat. Zadaniem badanych była ocena słuszności relacji małżeńskich w różnych fazach ich związku - gdy miała 30, 40, 50, 60, 70 9 80 lat. I te badania w zasadzie potwierdziły hipotezę. Stwierdzono jednak, iż kobiety w mocno zaawansowanym wieku oceniały jako satysfakcjonujące zarówno te fazy związków, w których wkłady i wyniki były zrównoważone jak i te, w których miały one pozycje wyraźnie uprzywilejowaną. Czyżby z perspektywy lat dochodziło się do wniosku, że szczęśliwym może czuć się każdy, kogo „dobry los” uchronił przed wykorzystywaniem przez innych?
Hipoteza 3. Dostrzegając niesprawiedliwość partnerzy będą starali się ją przywrócić
- osoby nadnagradzane zwiększą swoje wkłady, osoby niedonagradzane zwiększą wymagania wobec partnera. W ten sposób, z upływem czasu, związek będzie się stawał coraz bardziej sprawiedliwy.
Jak już wspominaliśmy, zgodnie z teorią, istnieją dwa sposoby przywracania zaburzonej sprawiedliwości relacji. Pierwszy z nich polega na podejmowaniu działań, których celem jest zainicjowanie rzeczywistych zmian - zwiększenie swoich wkładów lub skłonienie partnera, aby to uczynił (behawioralne przywracanie sprawiedliwości). Drugi natomiast polega na przekonaniu siebie (lub partnera), że wszystko jest w porządku - sprawiedliwość relacji nie została naruszona (psychologiczne przywracanie sprawiedliwości).
Jeżeli, jak to sugerują autorzy teorii, proces przywracania sprawiedliwości jest tak ważny, powszechny i permanentny, to należałoby oczekiwać, że w efekcie trwających przez lata negocjacji małżeńskich związek będzie stawał się coraz bardziej spostrzegany jako coraz bardziej sprawiedliwy. Czy wyniki badań potwierdzają tę hipotezę?
Jak dotychczas, na jej rzecz przemawiają jedynie wspomniane już badania Schafer i Keith (1981). Losową próbę 300 małżeństw proszono o ocenę sprawiedliwości wzajemnych relacji w różnych fazach ich związku. Następnie podzielono badane małżeństwa na cztery grupy: (1) małżeństwa posiadające małe dzieci; (2) posiadające dorastające dzieci zamieszkujące z nimi; (3) te, których dzieci już opuściły dom; (4) w wieku emerytalnym. Stwierdzono, że spostrzegana słuszność w zakresie wykonywania podstawowych ról takich jak gotowanie, sprzątanie, zaopatrzenie, opieka nad dziećmi, dotrzymywanie towarzystwa wzrasta w kolejnych fazach małżeństwa zarówno wśród kobiet jak i mężczyzn. Największe różnice w percepcji słuszności zaobserwowano między fazą (2) i (3), a więc u małżeństw w średnim wieku, gdy dzieci opuszczają dom rodzinny. Być może wówczas, gdy małżonkowie zostają sami łatwiej jest określić wkłady każdego z nich, a tym samym słuszność relacji. Zmniejsza się bowiem zarówno liczba domowników jak i zakres obowiązków.
Inne badania nie potwierdziły sformułowanej wyżej hipotezy. Hatfield, Walster i Traupmann (1978) powtórzyli po trzech i pół miesiącach wywiady z 537 parami studenckimi. Reanaliza danych nie pozwala stwierdzić, by w tym czasie zaszły różnice świadczące o spostrzeganiu większej słuszności relacji.
W cytowanych już badaniach Traupmann, Hatfield i Sprecher (1981), 400 kobietom w wieku 50-92 lat, w trakcie wywiadu zadawano pytanie: czy relacje w pani małżeństwie z upływem lat stawały się bardziej sprawiedliwe?, pozostawały bez zmian?, stawały się mniej sprawiedliwe?, zmieniały się losowo? Uzyskane odpowiedzi nie wskazują, aby sprawiedliwość relacji pozytywnie zmieniała się wraz ze stażem małżeńskim. Zaobserwowano jednak ciekawą prawidłowość występującą niemal u wszystkich respondentek. W pierwszej fazie trwania związku (narzeczeństwo, „nowożeństwo”) kobiety oceniały, że były nadnagradzane. Natomiast przez następne lata przeważało poczucie niedonagradzania, aż do momentu, gdy dokonywały oceny stanu aktualnego. Twierdziły wówczas, że obecnie zaczynają być traktowane sprawiedliwie.
Szkoda, że w badaniach tych uczestniczyły wyłącznie kobiety. Wydaje się bowiem interesujące, czy oceny mężczyzn byłyby podobne. Przewidywania innych teoretyków zajmujących się problematyką rodzinną są rozbieżne. I tak np. Lobsenz i Murstein (1976) twierdza, że w trakcie trwania małżeństwa tworzy się u obu płci, swoisty stereotyp niedoceniania przez partnera. Natomiast Bernard (1972) sugeruje, że małżonkowie mogą istotnie różnić się w ocenie sprawiedliwości nowego związku. Najczęściej mówimy o „ich” małżeństwie, zamiast rozdzielić „Jej” małżeństwo i „Jego” małżeństwo. W okresie narzeczeństwa i pewien czas po ślubie większe przywileje maja kobiety. W późniejszym okresie - mężczyźni. W badaniach Hatfield i jej współpracowników nie uczestniczyli mężczyźni, dlatego tez nie można rozstrzygnąć kto ma rację Lobsenz i Murstein czy Bernard. Odpowiedzi kobiet są zgodne z każdą z dwóch interpretacji.
Hipoteza 4. Sytuacje trudne i/lub kryzysowe naruszają równowagę wkładów i
wyników. Gdy przywrócenie sprawiedliwości okaże się niemożliwe
związek może ulec rozpadowi.
Sprawiedliwość relacji sprzyja tworzeniu związków intymnych i zawieraniu małżeństw (hipoteza 1). Brak jednak jednoznacznych danych przemawiających za tym, że w trakcie trwania związku poczcie sprawiedliwości pogłębia się (hipoteza 3). Przyczyn może być wiele. Partnerzy nie spełniają wyidealizowanych oczekiwań okresu narzeczeńskiego, w trakcie lat wspólnego pożycia zmieniają się fizycznie i psychicznie, pojawiaj się sytuacje trudne (np. choroba, okresowa rozłąka, kryzysy ekonomiczne, rozstanie z dorosłymi dziećmi, emerytura). Analiza tych problemów znacznie częściej bywa domeną psychoterapeutów rodzinnych lub prawników w trakcie postępowania rozwodowego niż psychologów społecznych. Istnieje stosunkowo mało badań nad tym, jak sytuacje kryzysowe wpływają na relacje małżeńskie.
Tym bardziej interesujące jest studium Komarovsky'ego (1971), który analizował zmiany relacji w rodzinie spowodowane przez kryzys ekonomiczny w USA w latach 1935-36. Badacz ten kontaktował się z 56 rodzinami, które w owym czasie korzystały z pomocy społecznej. We wszystkich omawianych przypadkach, w okresie poprzedzającym kryzys, ojciec był jedynym żywicielem rodziny. Następnie stracił pracę i zmuszony był korzystać z zasiłku dla bezrobotnych. Komarovsky przeprowadził wywiady z członkami rodzin, by zbadać, jaki wpływ miała ta dramatyczna zmiana na relacje między małżonkami. Stwierdził, że w 13 na 58 rodzin niemożność utrzymania rodziny wiązała się z utratą autorytetu męża i ojca. Zaobserwował on dwie podstawowe zmiany relacji rodzinnych. (1) W niektórych rodzinach relacje stały się bardziej egalitarne. W jednej z rodzin ojciec przejął część typowych kobiecych (w warunkach amerykańskich) obowiązków związanych z prowadzeniem domu. W innej, ojciec - protestant odwołał poprzedni zakaz, by dzieci uczęszczały do katolickiej szkoły. (2) W kilku rodzinach drastycznie zmienił się status małżonków - dominujący ojcowie podporządkowali się żonom (cyt. za Hetfield, Traupmann, Sprecher, Utne, Hay: 1984, str. 15).
Obserwacje te wskazują, że sytuacje kryzysowe mogą istotnie zmienić układ sił w rodzinie przywracając lub redefiniując dotychczasowe zasady słuszności. W innych badaniach pochodzących z okresu wielkiego kryzysu stwierdzono, że utrata pracy przez ojca wiązała się z utratą wpływu na rodzinę, w szczególności wówczas, gdy jego autorytet zależny był od zarobków (Angell, 1936; Cavan, 1959 - op. cit. str. 15).
Istnieje wiele badań wskazujących pośrednio, że zmiana status quo w życiu zawodowym któregoś z małżonków prowadzi do zmiany relatywnych wpływów w rodzinie. Na przykład Scanzoni (1970, 1972) badając 900 małżeństw o różnym statusie ekonomicznym doszedł do następujących wniosków: (1) wyższe zarobki męża wzbudzają przekonanie żon, że powinien on posiadać większy wpływ na ich wzajemne relacje; (2) mężczyźni, którzy nie odnosili sukcesów zawodowych i/lub ekonomicznych starali się poślubić żony preferujące równy podział wpływów w małżeństwie. Peplau (1978) stwierdziła, że im wyższe aspiracje zawodowe kobiet tym większy wpływ na wzajemne relacje z mężem.
Przytoczone badania wskazują, że czynniki ekonomiczne w istotny sposób wpływają na zasady słuszności w rodzinie. Sytuacje kryzysowe, nagłe zmiany prowadzące do zaburzenia równowagi w zakresie wkładów i wyników partnerów mogą doprowadzić do konfliktów, o ile nowy układ sił nie zostanie przez obie strony zaakceptowany. Stwarza to bowiem dla współmałżonków bardzo trudną psychologicznie sytuację - w szczególności dla tego, który traci wpływ. Rodzi ona bowiem poczucie niedonagradzania. Wiemy z badań, że niedonagradzanie (zwłaszcza u mężczyzn) jest źródłem silnego dyskomfortu psychicznego, którego podstawa jest złość. Jest wielce prawdopodobne, że próby behawioralnego przywracania sprawiedliwości będą miały, w takich przypadkach, charakter działań destrukcyjnych, które z kolei mogą doprowadzić do rozkładu pożycia małżeńskiego.
Hipoteza 5. Im bardziej sprawiedliwy związek tym dłużej trwa w czasie.
Rozkład pożycia małżeńskiego nie zawsze prowadzi do rozwodu. Rozwód bowiem pociąga za sobą wielkie koszty emocjonalne i społeczne (problematyce tej poświęcone są rozdziały 4 i 5). Małżeństwo osadzone jest w szerszej infrastrukturze społecznej. Rozwód oznacza często zerwanie z dotychczasowym gronem znajomych, zmianę wszelkich relacji z bliższą i dalszą rodziną itp. Stanowi zatem krok ostateczny. Znacznie częściej zdarza się, że następuje zerwanie psychologiczne. Małżonkowie, mimo, że zamieszkują wspólnie przestają stanowić wspólnotę, ich kontakty ograniczają się do spraw niezbędnych dla organizacji funkcjonowania rodziny. Swą aktywność natomiast koncentrują na innych dziedzinach życia - całkowicie poświęcają się np. pracy, wychowaniu dzieci, przyjaciołom, własnemu hobby. Czy równowaga wkładów i wyników sprzyja tworzeniu oczekiwań, że związek będzie trwały? Czy w związkach, w których dominują niesłuszne relacje częściej i szybciej dochodzi do „psychologicznego zerwania”?
W świetle badań na obydwa pytania należałoby udzielić odpowiedzi twierdzącej. Utne, Hatfield, Traupman i Greenberger (1984) przeprowadziły wywiady ze 118 parami - bezpośrednio po ślubie i w rok później. Okazało się, że już kilka tygodni po ślubie traktowani słusznie byli bardziej „bezpieczni” o przyszłość ich związku niż nad- i niedonagradzani (niezależnie od płci). W trakcie wywiadów respondentów pytano: czy i jak często myśleli o zerwaniu? Czy i jak często rozważali możliwość rozwodu? Czy sądzą, że będą wciąż razem za rok - i za pięć lat? Małżonkowie traktowani słusznie byli bardziej pewni stabilności swych związków niż traktowani niesłusznie. Pojawiła się tutaj interesująca różnica między kobietami i mężczyznami. Myśli o zerwaniu i rozwodzie pojawiały się przede wszystkim wśród niedonagradzanych mężczyzn i nadnagradzanych kobiet.
Jednym z ważnych wskaźników „psychologicznego zerwania” jest zaangażowanie w pozamałżeńskie kontakty seksualne. W 1973 roku magazyn Psychology Today przeprowadził ankietę, w której 2000 czytelników obojga płci wyraziło odczucie i opinie o swoich związkach z płcią przeciwną; chodzeniu ze sobą, wspólnym zamieszkaniu, narzeczeństwie, małżeństwie. Jednym z analizowanych aspektów było angażowanie się w pozamałżeńskie kontakty seksualne, a dokładniej: (1) w jakim czasie po zawarciu związku doszło do pierwszego kontaktu pozamałżeńskiego; (2) z iloma osobami respondenci mieli pozamałżeńskie kontakty seksualne. Hatfield, Traupman i Walster (1979) dokonali i reanalizy danych z tej ankiety. Na podstawie oceny społecznej atrakcyjności (social desirability) respondenta i jego partnera wyodrębnili trzy grupy: (1) grupę osób, które oceniały, ze są bardziej społecznie atrakcyjne niż ich partnerzy (niedonagradzani), (2) grupę osób, które oceniały swoich partnerów jako równie atrakcyjnych społecznie i (3) grupe osób, które oceniały swoich partnerów jako bardziej atrakcyjnych społecznie niż one same (nadnagradzani). Okazało się, że osoby niedonagradzane miały pierwszy pozamałżeński kontakt seksualny średnio po 6-8 lat trwania związku. W pozostałych grupach przeciętnie po 12-15 latach małżeństwa. Okazało się również, że osoby niedonagradzane miały więcej pozamałżeńskich partnerów seksualnych niż osoby z pozostałych grup.
JAK SŁUSZNA JEST SŁUSZNOŚĆ RELACJI MAŁŻEŃSKICH?
Na podstawie omówionej teorii i badań słuszności bliskich relacji jawi się klarowny i spójny obraz małżeństwa jako kontraktu w ramach którego wymienia się dobra i usługi. Szczęście małżonków, intymność i trwałość ich związku zależą od przestrzegania zasad słuszności, które stanowią, że wkłady i wyniki partnerów winny się równoważyć. Brak tej równowagi prowadzi do dyssatysfakcji partnerów, może być źródłem konfliktów, przyspiesza psychologiczne zerwanie więzi z partnerem i zaangażowanie w pozamałżeńskie kontakty seksualne.
Aparatura pojęciowa i twierdzenia tej teorii stanowić więc mogą niemal uniwersalny klucz do interpretacji więzi małżeńskich i rodzinnych, przyczyn konfliktów i rozwodów. Teoria ta mogłaby być szeroko wykorzystana w poradnictwie i terapii małżeństw. Pod jednym warunkiem - że jest trafna. Zastrzeżenia jednakże mogą budzić zarówno założenia teorii jak i metodologia badań oraz sposób interpretacji wyników.
Czy reguła słuszności istotnie konstytuuje sprawiedliwość relacji w małżeństwie?
W ramach teorii Walster, Walster i Berscheid nie można udzielić empirycznej odpowiedzi na to pytanie. Odpowiedź bowiem zawarta jest w założeniach teorii, które jako metateoretyczne nie mogą być przedmiotem empirycznej weryfikacji. Można je przyjąć lub odrzucić. W tym ostatnim przypadku jest to równoznaczne z odrzuceniem wszystkich twierdzeń teorii na tym założeniu budowanych. Jeżeli jednak przyjmie się założenie, że słuszność konstytuuje sprawiedliwość relacji w małżeństwie to uprawnione jest postępowanie autorów, omawianych w tym rozdziale badań, którzy zadawali ludziom pytanie o relacje wkładów i wyników w ich związku, by na tej podstawie przydzielić ich do jednej z trzech grup - traktowanych słusznie, nad- lub niedonagradzanych. Następnie (w różnych badaniach) zbierano informacje o odczuciach badanych i/lub o rozmaitych charakterystykach związku. Badania prowadzono wśród osób zróżnicowanych ze względu na status związku („pary” studenckie, narzeczeni, małżonkowie), płeć, wiek, staż małżeński itp.
Mamy tu więc do czynienia z trzema kategoriami zmiennych: (1) charakterystyką respondentów, (2) oceną słuszności relacji, oraz (3) odczuciami respondentów i/lub specyficznymi charakterystykami ich związku. Analiza uzyskanych danych polegała na korelacji zmiennej (2) ze zmiennymi (3), z uwzględnieniem zmiennych (1).
Ten typ analizy uprawnia, a podstawie wyników przeprowadzonych badań, do sformułowania następującego wniosku: Spostrzegani relacji z partnerem jako słusznej współwystępuje z wcześniejszym rozpoczęciem życia seksualnego, większa satysfakcją z kontaktów seksualnych z partnerem i z całego związku, z oczekiwaniem, że relacje przekształcą się w trwały związek, z optymistyczna wizja przyszłości związku, z większą stabilnością związku, późniejszym rozpoczęciem seksualnych kontaktów pozamałżeńskich i mniejszą ich ilością. Autorzy poszukiwali jednak odpowiedzi na nieco inne pytanie, a mianowicie
Czy słuszność/niesłuszność bliskich relacji wpływa na satysfakcję partnerów i
stabilności związku?
Analiza korelacyjna nie uprawnia do formułowania wniosków o zależnościach przyczynowych. Tak więc interpretacje dokonywane przez autorów uwzględniają ukryte założenie o sprawiedliwości relacji jako czynniku determinującym satysfakcje partnerów i stabilność związku. Nie oznacza to, że krytykowani autorzy nie maja racji. Jednakże metodologia ich badań i sposób analizy danych dopuszczają alternatywne interpretacje uzyskanych wyników. Można sobie na przykład wyobrazić, że to satysfakcjonujące życie seksualne decyduje o harmonijnej i szczęśliwej wspólnocie, stabilizuje związek, zapobiega konfliktom, zmniejsza prawdopodobieństwo angażowania się w pozamałżeńskie kontakty seksualne, a te czynniki łącznie sprawiają, że relacje, dzięki psychologicznemu przywracaniu sprawiedliwości, spostrzegane są jako słuszne. Być może w takiej sytuacji małżonkowie nie zastanawiają się nawet czy ich wkłady i wyniki równoważą się, dopóki... nie zostali o to zapytani przez badacza. Możliwe jest również, że wymienione tu czynniki tworzą syndrom, a zależności między nimi mają charakter zależności „cyrkularnych” (o których pisze Ryszard Praszkier w rozdziale 7).
Można snuć wiele spekulacji na temat użyteczności teorii słuszności do analizy związków małżeńskich. Wydaje się na przykład, że przy pomocy tej teorii dość dobrze można analizować relacje małżeńskie w sytuacjach kryzysu lub rozpadu związku. W takich sytuacjach, brak satysfakcji czy depresja mogą sprawiać, że ludzie postrzegają relacje z partnerem jako niesłuszne. Niesprawiedliwość staje się wówczas ważnym wymiarem, ponieważ dostarcza argumentów uzasadniających zaistniały kryzys. Wskazuje również działania, jakie należy podjąć, by przywrócić sprawiedliwość lub zrezygnować z kontynuowania związku.
Podsumowując można powiedzieć, że omawiana teoria transmituje reguły życia społecznego funkcjonujące w kontaktach okazjonalnych na bliskie relacje międzyludzkie. Wydaje się to dużym uproszczeniem, ponieważ twierdzenia teorii nie uwzględniają specyfiki więzi intymnych, rodzinnych, przyjacielskich. Pojawiają się zatem wątpliwości:
Czy bliskie relacje można dobrze opisać w kategoriach wymiany?
Czy reguła słuszności jest podstawową zasadą sprawiedliwości społecznej, szczególnie w bliskich relacjach?
Czy w ogóle sprawiedliwość odgrywa w tego typu relacjach tak ważną rolę?
Czy niejednoznaczne, lub trudne do interpretacji wyniki badań (np. różnice wartościowań zależne od płci) nie są spowodowane innym rodzajem dóbr wymienianych w relacjach intymnych?
W psychologii społecznej można znaleźć wiele przesłanek teoretycznych i empirycznych umożliwiających częściową przynajmniej odpowiedź na postawione pytania. Problemom tym poświęcony jest następny rozdział.
Bibliografia:
Bernard J., 1972. The future of marriage. New York: World Publishing.
Hatfield E., Traupman J., Walster G.W., 1979. Equity and extramarital sex. Cook M., Wilson G. (Eds.), Love and attraction: An international conference. Oxford: Pergamon Press, 323-334.
Hatfield E., Walster G.W., Traupman J., 1978. Equity and premarital sex. Journal of Personality and Social Psychology, 37, 82-92.
Hatfield E., Traupman J., Sprecher S., Utne M., Hay J., 1984. Equity and intimate relations: Recent research. Ickes W. (Eds.), Compatible and incompatible relationships. New York, Springer Verlag, 1-27.
Hay J., Horton T., 1981. An Exchange orientation: Is it good for marriage? Maszynopis niepublikowany.
Levinger G., 1983. Development and Exchange. Kelley H.H. (Ed.), Close Relationships. New York, Freeman, 315-359.
Komarowsky M., 1971. The unemployed man and his family. New York: Octagon Books.
Lobsenz N.M., Murstein B.I., 1976. Keeping score: It's fine for football games but disastrous for marriage. Woman's Day, 146-154.
Peplau L.A., 1976. Power in dating relationships. Freeman J. (Ed.), Women: A feminist perspective: Palo Alto, CA: Mayfield, 106-121.
Scanzoni J., 1970. Opportunity and the family. New York: Free Press.
Scanzoni J., 1972. Sexual bargaining: Power politics in the American marriage. Englewood Cliffs, NJ: Prentice-Hall.
Schafer R.B., Keith P.M., 1980. Equity and depression among married couples. Social Psychology Quarterly, 43, 430-435.
Schafer R.B., Keith P.M., 1981. Equity in marital roles across the family life cycle. Journal of Marriage and the Family, 43, 359-367.
Traupman J., Hatfield E., Wexler P., 1983. Equity and sexual satisfaction in dating couples, 22, 33-40.
Utne M.K., Hatfield E., Traupman J., Greenberger D., 1984. Equity, marital satisfaction and stability. Journal of Social and Personal Relationships.
Walster E., Walster G.W., Berscheid E., 1978. Equity: Theory and research. Boston: Allyn and Bacon.
13