Przed wojną, niedługo po odkryciach Marii Skłodowskiej Curie, na warszawskiej Sadybie powstał zakład leczący promieniami. Pacjenta zamykano w skrzyni, z której wystawała tylko głowa, a o przepływie promieni świadczyć miały mrugające kolorowe żarówki. Było bardzo wielu chętnych,
„Biorezonans to wyraz nowego holistycznego podejścia do zdrowia. Połączenie najnowszych osiągnięć medycyny akademickiej z medycyną niekonwencjonalną“. Unikalna diagnostyka XXI stulecia: kompleksowe badania bezinwazyjne, bezpieczne, tolerowane przez dzieci. Cena (w 2004 r.) 180 zł (czas badania ok. 1 godz.). Badanie biorezonansowe „umożliwia stwierdzenie zaburzeń w najwcześniejszych stadiach, kiedy nie ma jeszcze symptomów choroby“. Zatem jest o niebo lepsze od innych znanych dziś metod: USG, rentgen, tomografia komputerowa itp. Jak wygląda?
Słuchawki na uszach, w rękach dwie elektrody, na monitorze rysunki poszczególnych organów, pukanie w słuchawkach, kolorowy wydruk komputerowy… Urządzenia biorezonansowe typu oberon opracowano w Instytucie Psychofizyki Stosowanej w Omsku, pod kierownictwem prof. Niestierowa. Instytut zajmuje się ponadto aktywnym sterowaniem homeostazą, bada homeopatię, akupunkturę, teorię czakr, ziołolecznictwo itp. Aparaty biorezonansowe mogą być znane pod innymi nazwami niż Oberon (np. Aurum, Biolaz, Miranda, Iceberg, Vitatest, MORA). Do Polski sprowadzono kilkaset oberonów, nie mają one polskich ani europejskich atestów.
W opisach teorii biorezonansu padają nazwiska laureatów nagrody Nobla, język tych opisów jest zawodowy: „Zgodnie z Teorią kwantowej logiki entropijnej wymiana informacji między systemami odbywa się na odległość, asocjatywnie i wybiórczo poprzez kwanty promieniowania elektromagnetycznego posiadające energię adekwatną do energii rozpadu związku elementarnej struktury systemu“ (z metryki aparatu telemetrycznej obróbki danych do analizy nieliniowej i terapii laserowej „Biolas-Oberon“). Metoda pozwala na „ocenę stanu każdego organu, jego fragmentów lub poszczególnej komórki w 15-30 punktach w 6. stopniowej skali“. I byłoby to zupełnie niesamowite, nieomal wołające o nagrodę Nobla! Metoda umożliwia bowiem „ujrzenie od wewnątrz wszystkich organów i tkanek ludzkiego ciała“, jednak niestety również nieistniejących. Przy powstawaniu programu „fenomen“, który od ponad pół roku czeka na emisję w pierwszym programie TVP, badaliśmy sprawę biorezonansu. Znależliśmy kobietę, której badanie biorenozansowe zdiagnozowało wyciętą pół roku wcześniej nerkę. Piękny wydruk komputerowy. Piękna nerka, szkoda że tylko na obrazku.
Fal, o których piszą uczeni z Omska nie stwierdzono naukowo. Komisja weryfikacji niekonwencjonalnych metod diagnostycznych i leczniczych Polskiego Towarzystwa Alergologicznego nie stwierdziłą „żadnej warości diagnostycznej biorezonansu“. A ponieważ ostatnio metody biorezonansu używać zaczęto również do „leczenia“ wielu chorób - komisja stwierdziła: „wyniki leczenia notuje się na poziomie placebo“.
Naukowcy I diagnostycy piszą dziś wręcz o pladze biorezonansu. Ludzie coraz częściej „badają się“ i „leczą“ w zarabiających na tego typu metodach zakładach medycyny niekonwencjonalnej. Część lekarzy uwiarygadna takie niekonwencjonalne gabinety swoimi dyplomami.
Pseudobadania, paradiagnostyka, diagnostyka niekonwencjonalna zawsze towarzyszyła medycynie. Paramedycyna jest jednak weryfikowana przez rzeczywistość.
W latach 20 XX wieku w USA istniały dziesiątki szpitali i klinik homeopatycznych. W latach 50 nie było już właściwie żadnego. Brak podstaw naukowych „terapii“ i brak wyników leczenia po jakimś czasie otrzeźwia ludzi. Oni chcą być leczeni a nie oszukiwani. A przecież efekt placebo jest właściwie oszustwem.
Studium medycyny bioinformacyjnej Metapatia z Warszawy oprócz pseudobadań przy pomocy oberonu proponuje „zabieg uzdrawiający na tronie faraonów. Dotknięcie Tajemnicy…“ Kiedy zajmą się tym polscy prokuratorzy?