Miękki New Age, aura
Zadziwiające rzeczy! Jedziesz na tygodniowy kurs doskonalenia umysłu nad Zalew Zegrzyński i pierwszego dnia, jeśli należysz do tych najodważniejszych w grupie, chodzisz po rozżarzonych węglach i nie masz na stopach śladów poparzeń!
Stajesz się słuchaczem pewnego autoryzowanego przez MEN trwającego pięć semestrów Studium i dzięki ćwiczeniom w różnorodnych technikach zaczynasz widzieć kolorową poświatę wokół napotkanych osób!
Idziesz na warsztaty hipnozy (pierwsze spotkanie za 1 zł!) i zdumiony patrzysz na panią Elwirę, gospodynię domową z Mokotowa, która zawisa w powietrzu opierając się jedynie piętami i tyłem głowy na oparciach dwóch krzeseł, w pozycji absolutnie fizjologicznie nieprawdopodobnej!
W czym tak naprawdę uczestniczysz? We wstępnej obróbce skrawaniem. Jesteś wciągany w światopogląd, który ma tylko pozory prawdziwości. Jesteś zapraszany do pewnego doświadczenia, którego będziesz ciężko żałował. Uczestniczysz bowiem w manipulacji, dzięki której, na dalszych etapach swego „duchowego rozwoju” uwierzysz Stefańskiemu, Ulmannowi, Weresowi, we wszystko! Jakkolwiek wygłaszane przez nich tezy obrażałyby zdrowy rozsądek, jakkolwiek to co mówią sprzeczne by było z doświadczeniem, jakkolwiek by to było nieprawdopodobne. Dlaczego? Bo widziałeś albo robiłeś coś „niemożliwego”.
Tyle, że niemożliwe wcale nie jest niemożliwe. Jest tylko mało znane i sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem. Niestety. Zostałeś ordynarnie oszukany.
Zobaczmy mechanizm wciągania w new age na przykładzie „widzenia aury”. Postrzeganie przez niektóre osoby kolorów wokół postaci osób i zwierząt oraz wokół przedmiotów, jest dla wyznawców i sympatyków new age bezdyskusyjnym dowodem na istnienie ciał mentalnych i astralnych. Jest - tak jak fotografia kirlianowska - „dowodem” na to, że nauka jest tępa i się myli, a ludzie wrażliwi i więcej wiedzący mają rację. Ze świat jest energią, że samą myślą można sprowokować, wręcz stworzyć wszystko oraz, że człowiek ma ukryty w prawej półkuli mózgu potencjał, którego wredna zachodnia kultura go pozbawiła. Że właściwie jesteśmy jak bogowie, trzeba tylko otworzyć swój mind i sobie to uświadomić.
Niestety nowe badania naukowe stawiają „dowód z widzenia aury” w świetle niekorzystnym dla ludzi zafascynowanych new age .
Do niedawna naukowcy uważali, ze synestezja, czyli łączenie różnych wrażeń zmysłowych jest produktem wyobraźni albo oszustwem. Nie wierzono, że niektórzy kompozytorzy widzą kolory dźwięków, że są pisarze odczuwający kształt i kolor liter. Dopiero skanowanie mózgu i komputerowe pomiary szybkości reakcji wykazały, że zjawisko to występuje dość często. Synestezja jest dziedziczna i dotyczy jednej osoby na dwieście. Są ludzie, którzy podczas jedzenia czują pod palcami konkretny kształt i tacy, którzy dotykając przedmioty, „widzą” ich kolory. Odmianę synestezji (pseudosynestezję) można też wywołać przy pomocy narkotyków (na krótki czas) czy przy pomocy technik mantycznych, medytacyjnych czy transowych (na czas dłuższy). Osoby widzące aurę dzięki inicjacji w owe praktyki medytatywne, często uchodzą za jasnowidzów czy bioenergoterapeutów. Widzą kolory osób i często na tej podstawie diagnozują choroby, rozpoznają problemy duchowe i psychiczne itp. Nietety ich rewelacje nie mają większego związku z rzeczywistością. Ostatnie badania naukowców z University Colleg of London pokazały powiązanie „widzenia aury” z synestezją. Otóż osoby widzące świecącą lub kolorową aurę wokół innych osób lub przedmiotów projektują swój wewnętrzny swiat na rzeczywistość zewnętrzną. Jeśli osoba, na którą patrzą kojarzy im się pozytywnie widzą ją w kolorach ciepłych, gdy „widzący aurę” synesteta zmienia swoje nastawienie do człowieka natychmiast zmienia się też kolor poświaty. „Widzący” opowiada zatem o swoim życiu emocjonalnym, a nie o obiektywnej rzeczywistości. Synestezja oraz wywoływana przy pomocy różnorodnych technik na kursach i warsztatach new age pseudosynestezja, to część naszej fizjologii. Podobnie most kataleptyczny pani Elwiry czy chodzenie po ogniu. Te zadziwiające właściwości naszych organizmów można sztucznie wywołać. Występują one w stanach transowych, w odmiennych stanach świadomości. Jednak te możliwości naszego organizmu zostały zaprojektowane w zupełnie innym celu (ratowanie życia w sytuacjach skrajnych). Bawienie się nimi czy wywoływanie, by kogoś zadziwić lub/i zmanipulować, kończy się źle. Zmanipulowani najczęściej tracą wtedy dużo pieniędzy, choć nie to jest najważniejsze. Stawka jest o wiele większa. Ceną warsztatów hipnozy, kursów psychotronicznych czy treningów widzenia aury może być zdrowie psychiczne. A nawet coś więcej.
Robert Tekieli
Pierwotna wersja tekstu opublikowana została w „Gazecie Polskiej” pod tytułem "Światłość widzę! Światłość!"