Friedberg Jan Masoneria a rozbiory Polski [brak polskich liter]


Masoneria a rozbiory Polski

I. Wstęp.

Znany z wielu poważnych prac na polu historji kultury p. Kazimierz Marjan Morawski ogłosił w jednym z ostatnich zeszytów Kwartalnika Historycznego niewielkie, ale obfite w treść studjum pod dziwnym napozór tytułem "Bractwo wrogów wstrzemięźliwości" [1]. W czasie pobytu w Dreźnie zaznajomił się Morawski z W. Suntheimem, właścicielem firmy winiarskiej H. E. Philip, który go zaprowadził do składów tej firmy, znajdujących się w podziemiach t. zw. "Pałacu Kurlandzkiego". W środkowej hali pokazał p. S. naszemu uczonemu duże półokrągłe framugi; w jednej z nich były ślady wskazujące, iż stał tam niegdyś owalny stół, tak wielki, że mogło przy nim wygodnie zasiąść 12 osób. Przy tym stole - jaki wywodzi nasz Autor na podstawie obszernej literatury i materjałów archiwalnych odbywał elektor saski Fryderyk August II, a od r. 1697 król polski August II, w gronie zaufanych panów i dam wesołe "posiedzenia", na których, jak wieści głosiły, głównym przedmiotem narad było wypróżnianie kielichów, równocześnie mogło zasiadać przy tym stole tylko 12 osób, choć liczba zaufanych Króla Jegomości była większa, bo członkowie tej kompanji zmieniali się na różnych posiedzeniach. Że pijatyki odgrywały ważną rolę na zgromadzeniach tego towarzystwa, stwierdza zresztą sama jego nazwa: "Bractwo wrogów wstrzemięźliwości". Przewodniczącym był sam król, który nosił tytuł "Patrona" bractwa. Stowarzyszenie to zwało się także "Okrągłym Stołem", po niemiecku "Confidenztisch", albo "Confidenztafel". Te ostatnie nazwy świadczą, iż otaczano się pewnego rodzaju tajemniczością, - jak zobaczymy, nie bez powodu.

Na początku r. 1728 nastąpiło powiększenie grona zaufanych i wtajemniczonych, a to z okazji przybycia do Drezna króla pruskiego Fryderyka Wilhelma I, organizatora pruskiego państwa i pruskiej armji. Przybył więc w odwiedziny do Augusta "Mocnego" pruski "Król-Kapral". Przyjechał ze swym synem, Frycem, późniejszym Fryderykiem "Wielkim", jak go nazwała prusko-niemiecka i bezkrytyczna pozaniemiecka historjografja. Goście zamieszkali w tym samym pałacu, po którego podziemiach oprowadzał naszego Autora uprzejmy drezdeński kupiec. Pałac ten nazwano później "kurlandzkim" od księcia saskiego, a królewicza polskiego Karola, czasowo księcia kurlandzkiego. Oficjalnym celem wizyty była ratyfikacja traktatu przyjaźni prusko-saskiej. Obok poufnie prowadzonych negocjacyj spędzali obaj monarchowie i ich dwory także czas na balach i innych rozrywkach. Wtedy to "Mocny" August zaprosił pruskiego władcę do swego "okrągłego stołu" i wszedł z nim w tak± zażyło¶ć, że pozwolił mu założyć w Berlinie filję swego pijackiego stowarzyszenia i wydał mu w tej materji formalny akt erekcyjny. Już 17 marca tegoż roku 1728 zawiózł ten dokument do Berlina kapitan saski, Poppelmann, przywoż±c też jako najcenniejszy prezent okr±gły stół, wykonany ¶ci¶le na wzór drezdeńskiego, aby szlachetna filja berlińska miała przy czem swe "posiedzenia" odbywać. Jako głowa berlińskiego oddziału "Bractwa" nosił król pruski tytuł "Kompatrona" i miał prawo mianować członków tego oddziału.

Według badań K. M. Morawskiego Bractwo było towarzystwem masońskiem, a zajmowało się także sprawami politycznemi, którym nadawało kierunek antykatolicki.

II. Zamiłowanie do okultyzmu w całej Europie, a zwłaszcza w Niemczech i innych krajach protestanckich.

Wiek XVI i XVII to epoka, kiedy zamiłowanie do okultyzmu szerzyło się w całej Europie. Z tem ł±czyło się też uprawianie astrologji i alchemji, które to gałęzie "wiedzy tajnej" dały póĽniej co prawda pocz±tek tak poważnym naukom jak astronomja i chemja, ale wówczas"... nietylko czyst± wiedzę miały nacelu. Warto też zwrócić uwagę na okoliczno¶ć, że w ¶redniowieczu zajmowali się temi sprawami tylko nieliczni uczeni, podczas gdy w XVI i XVII wieku poczęły się tem porać osoby na najwyższych stanowiskach, a nawet monarchowie. Może nie od rzeczy będzie uwaga, że wielkie zainteresowanie się alchemj± ze strony monarchów i polityków tej epoki było w zwi±zku z dewaluacj± złota i srebra, która wynikła z nadmiernego napływu tych metali po odkryciu Ameryki, tudzież z olbrzymiem ich zapotrzebowaniem przez rz±dy na liczne w tej epoce wojny i coraz liczniejsze wojska. Niski stan nauk przyrodniczych sprzyjał wierze w rojenia alchemiczne. Każdy władca pragn±ł zdobyć jaknajwięcej złota, każdy chciał wiedzieć, czy jego plany polityczne ziszcz± się, to też otaczali się alchemikami i astrologami. Nie dziwmy się więc, że porał się alchemj± nawet tak gorliwy katolik, jak nasz Zygmunt III, który marzył wci±ż o odzyskaniu tronu szwedzkiego, a wiedział, że od sejmu polskiego nie uzyska pieniędzy na wojnę ze Szwecj±. Sędziwoj, czy inny alchemik, miał mu dostarczyć tych ¶rodków, których król nie mógł uzyskać od sejmu.

Jeżeli jednak katoliccy władcy rozumieli, że w tych badaniach, jak mniemano naukowych, istnieć musi pewna granica, a to, zwłaszcza w czasach potrydenckich, zakre¶lona dogmatami katolickiemi, to protestanci na granice te nie zważali wcale. St±d też "tajna wiedza" w krajach protestanckich schodziła już wyraĽnie na bezdroża antyreligijne, okultystyczne, zahaczała o żydowsk± Kabałę, a nawet tu i owdzie o satanizm. Podniecona przez reformację nienawi¶ć do katolicyzmu popychała okultystów protestanckich do szukania sposobów, by zgnębić Ko¶ciół, papiestwo i państwa katolickie.

III. Rola dynastji Wettynów w sprawach ko¶cielno-politycznych.

Saska dynastja Wettynów zajmowała się szczególnie wiedz± tajn±. Ta wła¶nie dynastja wodziła przez długi czas rej w całym ruchu protestanckim. Wszak pierwszym protektorem Lutra był elektor saski Fryderyk M±dry, a jego brat i następca Jan pozwolił Lutrowi zaprowadzić reformację w swoich ziemiach i był naczelnikiem zwi±zku szmalkaldzkiego, pierwszej politycznej organizacji protestantów. Stanowisko to obj±ł po nim jego syn, Jan Fryderyk. Z bocznej linji Wettynów pochodził ks. Maurycy, który zrazu zdradził elektora, gdy ten zbuntował się przeciw cesarzowi Karolowi V i sam otrzymał elektorstwo, ale następnie zdradził i cesarza, który ostatecznie musiał zgodzić się na zawarcie korzystnego dla protestantów pokoju religijnego w Augsburgu. PóĽniejsi elektorowie, potomkowie Maurycego, dbali o pełny skarb, co ich zbliżyło do alchemików. Takim był August I, który pozostawał w stosunkach z gło¶nym rabinem-wróżbit± Mardochajem i sam oddawał się wróżbiarstwu. Alchemj± i różnemi gałęziami wiedzy tajnej zajmowali się też Chrystjan I, a zwłaszcza Chrystjan II, który z chciwo¶ci na złoto dopu¶cił się gło¶nego w owych czasach gwałtu na osobie szkockiego alchemika Setona. Przyj±wszy go zrazu go¶cinnie, kazał go potem uwięzić i torturować, aby mu wydrzeć tajemnicę wyrobu złota. Dopiero polski alchemik, Sędziwoj, pracuj±cy przez dłuższy czas na dworze Zygmunta III, zdołał póĽniej Setona podstępem uwolnić.

IV. Mistyk protestancki Grebner i jego dzieło.

Zamiłowania alchemiczne Wettynów ł±czyły się z innemi jeszcze sprawami. P. Morawski zwraca uwagę, że wspomniany elektor August I był w ¶cisłych stosunkach z saskim mistykiem protestanckim, Grebnerem, który mu ofiarował swe dziwaczne dzieło łacińskie p. tyt. "Sericum mundi filum" (Jedwabna nić ¶wiata), które póĽniej, w drugiem wydaniu, dedykował wnukowi Augusta I, wspomnianemu wyżej Chrystjanowi II. Jak z tre¶ci tej ksi±żki wynika, oddawali się Wettynowie także rojeniom okultystycznym i ambitnym planom politycznym. W ksi±żce tej znajduje się następuj±ce znamienne "proroctwo" Grebnera: "Dzielne, wojownicze... nasienie Ruty saskiej[2], (ty) wraz z księciem anhalckim, brandenburskim, palatyńskim, heskim, brunszwickim, luneburskim[3]... wyżeniesz papieża, cesarza i pozostałych dynastów papistycznych z ich siedzib"... Ksi±żka ta powstała w r. 1572, a bodziec bezpo¶redni do jej napisania dało autorowi pojawienie się tegoż roku komety, co podnieciło ówczesnych astrologów i wywołało panikę w¶ród ludno¶ci. W drugiem wydaniu tej ksi±żki, dedykowanem Chrystjanowi II, jest już wyraĽne "proroctwo", że ten ksi±żę zostanie cesarzem niemieckim, że po nim nast±pi cesarz August, który "rozszerzy granice Europy", a po tym August Wielki, największy ze wszystkich cesarzy, za którego przyjdzie ponownie na ¶wiat Zbawiciel...

Znamienne, że podczas gdy Wettynom przepowiadał Grebner tak ¶wietn± przyszło¶ć, to Polsce prorokował los jaknajgorszy, jeżeli Polacy nie wybior± królem takiego Polaka, lub Niemca, którego im narzuc± s±siednie Prusy i protestanci niemieccy. Z sensu wynika, że ten ewentualny "Piast" musiałby być protestantem. Gdyby za¶ Polacy kogo innego wybrali, wynikn± z tego wojny, do których wmiesza się Karol, król szwedzki, i wy¶le niemałe posiłki" przeciw "Antychrystowej, papieżnickiej kohorcie polskiej". Następuje zapowiedĽ, że Polska utraci znaczne ziemie, jak Inflanty, Prusy Królewskie, pogranicze od strony Brandenburgji i ¦l±ska, tudzież "wszystkie miasta, używaj±ce języka niemieckiego". Wreszcie znajdujemy w tej ksi±żce apostrofę do panuj±cego wtedy Zygmunta III: "Zygmuncie! Królestwo twoje przypadnie jako łup rabusiom wielu"... Wieszczek sasko-protestancki wietrzył więc rozbiory Polski! Czy ten pomysł wyszedł z własnej jego głowy, czy też raczej lęgł się już po głowach innych, którzy kazali mu tak prorokować? Wskazówkę otrzymamy, jeżeli przypomniemy sobie wewnętrzne stosunki Niemiec na przełomie XVI i XVII wieku.

V. Stosunki ko¶cielno-polityczne w Niemczech. Towarzystwa masońskie w epoce wojny trzydziestoletniej.

Wspomniany Chrystjan I, syn Augusta I, odegrał ważn± rolę w dziejach reformacji, gdyż założył w r. 1591 "Unję", gło¶ny zwi±zek niemieckich protestantów, którego czysto polityczne tendencje zwracały się przeciw katolickiemu cesarstwu, a ko¶cielno-polityczne d±żyły do zgniecenia katolicyzmu w Rzeszy. Gdy za¶ katoliccy ksi±żęta, wobec nieudolno¶ci panuj±cego wówczas cesarza Rudolfa II, odpowiedzieli na to przez utworzenie katolickiej "Ligi", zapanowała w Niemczech atmosfera niepokoju, zapowiadaj±ca bliski wybuch nieuniknionej rozprawy orężnej między obu obozami, która też w 27 lat potem wybuchła, jako wojna trzydziestoletnia, wci±gaj±c w wir wypadków przeważn± czę¶ć Europy.

Na ten okres wrzenia w Niemczech przypada założenie t. zw. "Zakonu Palmowego" zwanego też "Stowarzyszeniem Owocodajnem" (Fruchtbringende Gesellschaft). "Zakon" ten, a raczej klub, powstał na zamku Hornstein pod Wajmaren w r. 1617, a więc na rok przed wybuchem wojny trzydziestoletniej. Równocze¶nie powstał "siostrzany", bo dla kobiet przeznaczony, odłam tego towarzystwa, zwany "Zakonem Złotej Palmy", czyli z francuska "La noble Academie des Loyales". Do klubów tych przyjmowano tylko osoby z najwyższych sfer społecznych, a prezydentem był zawsze jeden z ksi±ż±t panuj±cych. Założyło ten klub trzech ksi±ż±t z linji wajmarskiej, ale główna inicjatywa wyszła od Ludwika, księcia Anhalt-Kothen, który za młodu należał do znanych nam klubów florenckich. Jakoż cała organizacja wzorowała się na florenckiej "Accademia delta Crusca". Niemieccy autorowie podaj±, że Zakon Palmowy był stowarzyszeniem literackiem, którego celem było pielęgnowanie czysto¶ci języka niemieckiego, ale przyznaj±, że, poza ustanowieniem dziwacznych a niepraktycznych zasad językowych, niczego poważnego klub ten nie dokazał. Faktem natomiast jest, że na posiedzeniach zajmowano się gorliwie kultem Bakchusa, także w klubie kobiecym. Kluby te otaczały się tajemniczo¶ci±, a że wiadomo¶ci o ich istnieniu dochodziły do ogółu, który słyszał o pijackich zabawach, st±d - jak podaje Barthold, niemiecki monograf tych zwi±zków - była u współczesnych opinja, że cały zakon Palmowy nie jest piczem innem, jak tylko stowarzyszeniem pijackiem (eine Saufgesellschaft). Chociaż towarzystwo to wzorowało się na tajnych klubach włoskich humanistów, to jednak obyczaje jego odbiegały bardzo od znacznie wytworniejszych, panuj±cych w zwi±zkach włoskich, i były bardzo podobne do rozpowszechnionych w póĽniejszych "Burschenschaft'ach" niemieckiej młodzieży uniwersyteckiej. Opisy tych obrzędów pijackich Zakonu Palmowego przechowały się, a notuj± je autorowie niemieccy, jak wspomniany Barthold i nowszy Peuckert[4]. W towarzystwach tych chodziło jednak i o rzeczy o wiele ważniejsze! Wskazuje już na to tajemniczo¶ć, któr± się otaczano, w zwi±zku z czem było, iż członkowie używali tak na swych posiedzeniach, jak i w wzajemnej korespondencji pseudonimów, brzmi±cych zagadkowo. Różne ich symbole były także do¶ć dziwaczne, a wskazywały na nawi±zanie do tradycji żydowskiej i antykatolickiej[5]. Ważniejsze jest, że do Zakonu Palmowego należeli wył±cznie protestanci, a co najważniejsze, że w li¶cie członków spotykamy naczelne osobisto¶ci tego obozu, Niemców i Szwedów, jak elektora brandenburskiego, Fryderyka Wilhelma, króla szwedzkiego - Karola Gustawa i sławnego kanclerza Oxenstjerne. Czy ci czołowi politycy i wodzowie protestantyzmu jeĽdzili sobie dla przyjemno¶ci do Wajmaru, aby tam kielichy wypróżniać? Czy Szwed, Axel Oxenstjerna, był takim poważnym znawc± gramatyki i stylistyki niemieckiej, żeby w tych materjach zabierał głos na posiedzeniach rzekomego towarzystwa językoznawców? Te trzy imiona ¶wiadcz±, że Zakon Palmowy był w gruncie rzeczy stowarzyszeniem politycznem, antykatolickiem, a zabawki literackie służyły do wprowadzenia w bł±d profanów. - Nie można wreszcie zapominać, że działalno¶ć tego towarzystwa przypada na epokę wojny trzydziestoletniej, kiedy nie było chyba czasu na bezmy¶lny hedonizm, kiedy wojna i polityka zaprz±tały umysły wszystkich, a oczywi¶cie przedewszystkiem powyższych wybitnych działaczy obozu niemiecko-protestanckiego.

Znamienne jest też, że w r. 1658 został uroczy¶cie przyjęty do Zakonu Palmowego elektor saski Jan Jerzy II, dziadek Augusta Mocnego. Uroczysto¶ć ta odbyta się w Wajmarze, centralnej siedzibie Zakonu, które to miasto było wtedy stolic± ernestyńskiej linji Wettynów. Młodszy brat elektora, August, t. zw. "administrator" Magdeburga, był już przedtem członkiem Zakonu, a póĽniej został nawet jego naczelnikiem.

Mniejwięcej w tym samym czasie, co Zakon Palmowy, bo w r. 1615, pojawiła się w Frankfurcie nad Menem dziwaczna broszura p. tyt. "Confessio Fraternitatis", która zawierała program powstałego w tym czasie w Niemczech okultystycznego towarzystwa, zw±cego się "Różokrzyżowcami" (Bruderschaft des RosenKreutzes). W broszurze tej znajdujemy podobne my¶li, jak w znanej nam już ksi±żce Grebnera, a więc, że celem tego towarzystwa jest obalić "tyranję papieża", którego ostatecznego upadku "doczekać się maj± nasze czasy" i t. d. Widzimy tu więc urabianie opinji w¶ród wpływowych kół protestantów niemieckich do wybuchu akcji antykatolickiej. Byli więc różokrzyżowcy jedn± z zakonspirowanych bojówek antykatolickich - jak ich p. K. M. Morawski nazywa; zajmowali się też magnetyzmem, spirytyzmem i alchemj±, a st±d zwali się też "Gold - und Rosenkreutzer". Towarzystwo to, które wywodziło swój pocz±tek ze ¶redniowiecza (inna rzecz, czy to polegało na prawdzie), nie mogło się wprawdzie wskutek wojny trzydziestoletniej rozwin±ć, ale około r. 1700 zostało wskrzeszone, czy znów ujawnione, przez niejakiego Richtera, Sasa, rodaka Augustowego. Miało swój dom w Norymberdze, przyjmowało adeptów, wręczaj±c im jako odznakę gał±zkę palmow±, co wskazuje, iż było odłamem Zakonu Palmowego. Wskazuje na to i ich nazwa, bo róża, symbol tajemniczo¶ci, powtarza się i w ceremonjale Zakonu Palmowego, a widnieje też na pieczęci Augustowego Bractwa".

W drugiej połowie XVII wieku istniało też w Norymberdze stowarzyszenie alchemiczne, które było filj± Zakonu Palmowego. Sekretarzem tego stowarzyszenia alchemików był Gotfryd Wilhelm Leibniz, na którego rolę zwraca p. K. M. Morawski baczn± uwagę, nadmieniaj±c, że pochodził z rodziny pastorów-okultystów, która podobno miała pewien zwi±zek z protestantami polskimi. Filozof ten interesował się zawsze sprawami polskiemi, a znan± jest rzecz±, że w r. 1669, po abdykacji Jana Kazimierza, wydał broszurę, zalecaj±c± Polakom kandydaturę palatyna, Filipa Wilhelma neuburskiego, katolika wprawdzie, ale - jak nasz Autor pisze - "¶wieżego powołania", a "potomka przewodniej w protestantyĽmie niemieckim dynastji."[6]. Kandydatura ta wyszła, zdaniem p. Morawskiego, z kół niemieckich protestantów - okultystów, a Leibniz pisał sw± broszurę z podniety różokrzyżowców i pokrewnych im ideowo kół protestanckich. Leibniz zreszt± "parał się za młodu wiedz± tajn±, uprawiał alchemję, hołdował Kabale, chociaż przynależno¶ci do zwi±zków tajnych wprost się wypierał, nawet zacierał za sob± wiod±ce do nich ¶lady, ale zatrzeć zupełnie ich nie potrafił".

Charakterystyczne jest, że uczony tej miary, co Leibniz, interesował się także pewn± zagadkow± figur±, niejakim Janem Wilhelmem Petersenem, który był zrazu superintendentem w Luneburgu, odwiecznej siedzibie okultystów. Ów Petersen zajmował się też okultyzmem, a zwłaszcza chiljazmem tak gorliwie, że nawet miejscowe duchowieństwo protestanckie pozbyło się go z miasta pod zarzutem, że "z żydami i nowochrzceńcami wierzy w nadej¶cie królestwa ¶wieckiego, pełnego (ziemskich) rozkoszy". Ekssuperintendent, który zreszt± należał też do Zakonu Kwiatowego w Norymberdze, przeniósł się do miasta Wolfenbuttel, gdzie wtedy rezydowali wspólnie dwaj ksi±żęta z rodu brun¶wicko-luneburskiego, członkowie Zakonu Palmowego. Gdy wreszcie i tam nie mógł się ostać, schronił się w r. 1691 do ziem pierwszego króla pruskiego, Fryderyka I, którego ministrowie zbiega go¶cinnie przyjęli.

VI. Psychika Augusta II, jego rojenia i jego plany co do Polski.

Znamy już antykatolickie i okultystyczne nastawienie przodków Augusta Mocnego i wybitne pod tym względem tradycje rodu Wettynów, wiemy, że mistyk protestancki. Grebner, już pod koniec XVI wieku przepowiadał temu rodowi uzyskanie korony cesarskiej po zgnębieniu katolickich Habsburgów, obaleniu papiestwa i t. d. W rojenia te wierzył August II, podzielała je i jego matka. Anna Zofja. Dla niego tron polski miał być tylko etapem na drodze do dalszej sławy, miał mu ułatwić odegranie jeszcze ważniejszej roli, wyznaczonej przez fanatycznych marzycieli protestanckich. Gdy więc po ¶mierci Sobieskiego nadarzyła się mu sposobno¶ć do wypłynięcia z małej Saksonji na ogólnoeuropejsk± arenę, zapragn±ł sam, czy też z natchnienia matki, zapoznać się bliżej z temi przepowiedniami. Widocznie, że na dworze saskim znano tre¶ć przepowiedni Grebnera, choć ksi±żki jego nie posiadano. W poszukiwaniu jej obiecano nawet wypłacić 200 dukatów za egzemplarz. Jakoż elektorowa matka otrzymała tę ksi±żkę, jak się nasz Autor domy¶la, od Petersena, który, nietylko za po¶rednictwem Paulego, nadwornego lekarza Augusta, jej dostarczył, ale i przetłumaczył na język niemiecki[7]. Usłużny chiljasta "poprawił" jednak Grebnera, przerabiaj±c daty, odnosz±ce się do końca XVI i pocz±tku XVII wieku, na daty zbliżone do czasów Augustowych.

Plany niemieckich protestantów - okultystów, by osadzić miłego sobie kandydata na tronie polskim, nie udały się w r. 1669, ale zrealizowano je dopiero po ¶mierci Jana III. Elekcj± Augusta Mocnego był Leibniz tak zachwycony, że nawet rymami fakt ten uwieńczył, dodaj±c życzenie, jakby wyjęte z księgi Grebnera:

"Oby razem z cesarzem i carem król nowy

Zgnębili w Europie barbarzyńców głowy"[8].

Prowadz±c dalej wojnę z Turcj±, nie my¶lał jednak August działać w my¶l polityki Sobieskiego. Zgodne to było raczej z dalszemi ustępami proroctwa Grebnerowego: "Runie Magog (Turek), gdy Europa ujrzy na tronie cesarzy Sasa półkrwi duńskiej". Charakterystyczne jest też, że proroctwo to, wygrażaj±ce w innych miejscach, jak cała pokrewna literatura, Habsburgom, dziwnie zgadzało się z póżniejszemi - jak je p. Morawski nazywa - "niewyrozumowanemi impulsami" nowego króla, który nosił się z planami wypraw na Czechy, ¦l±sk i Węgry; wszystko to byłyby działania nie "ad maiorem Poloniae gloriam", ale zaiste "pour le roi de Prusse".

VII. Masoni w otoczeniu Augusta.

W pierwszych latach rz±dów Mocnego, a napewno już w r. 1704, istniało w Dreznie inne jeszcze stowarzyszenie o charakterze masońskim. Było to t. zw. "Contubernium", t. j. klub współbiesiadniczy, którego członkowie mienili się "przyrodnikami"; sami dworacy Augusta, którzy na niego wielki wpływ wywierali. Jednym z nich był Dr Maciej Pauli, nadworny lekarz króla, który oddawna wtajemniczał go w arkana różnych gałęzi tajnej wiedzy. Drugim, może najbardziej warto¶ciowym, członkiem tego klubu, był szlachcic z Łużyc, von Tchirnhaus, z amatorstwa przyrodnik i matematyk, który zajmował się temi studjami już za młodu, podróżuj±c po zachodniej Europie, a następnie zaprowadzał w dobrach swoich różne inwestycje przemysłowe, zbudował hutę szkła i t. d. On to jest domniemanym wynalazc± saskiej porcelany i jeszcze w r. 1696 zbliżył się za po¶rednictwem Paulego do Augusta, nakłoniwszy go do założenia państwowej fabryki szkła i porcelany. Trzecim "przyrodnikiem" był Antoni ks. Furstenberg, zaufany Augusta, jeden z najwyższych dygnitarzy saskich, który pełnił urz±d namiestnika Saksonji, ilekroć król bawił w Polsce. Był to także zapalony alchemik, który tak wierzył w ten kunszt, że w r. 1702, gdy już skarb saski był kompletnie wycieńczony wojn± północn±, wysłał Tchirnhausa do Francji i Holandji, aby tam wyuczył się na gwałt sztuki robienia złota i ratował w ten sposób króla.

Poza t± trójk± i pomniejszemi figurami z "Contubernium" stał znów sam Gotfryd Wilhelm Leibniz, z którym tamci byli w żywych stosunkach. W r. 1702, gdy król bawił w Sandomierzu, wówczas siedzibie oddanej mu polskiej konfederacji, bawił przy nim także Tchirnhaus i razem medytowali, jak ratować plany polityczne Wettynów, przy pomocy alchemji. Wtedy też powzi±ł August my¶l założenia saskiej Akademji Umiejętno¶ci. Ponieważ znamy okultystyczne nastawienie Augusta, przeto wolno nam domy¶lać się, że ta akademja miała być stowarzyszeniem podobnem nie tyle do dzisiejszych poważnych ciał naukowych tej nazwy, ale raczej czem¶ w rodzaju znanych nam włoskich "akademij" pseudonaukowych. Zawiadomiony o tem przez Tchirnhausa, który wyjeżdżał wła¶nie na swoje studja alchemiczne, po¶pieszył Leibniz do Drezna, gdzie konferował w sprawie "akademji" z ministrami Furstenbergiem i Flemmingiem. Znamy list jego do króla z r. 1704, pełen zachwytu nad tym planem i pełen pochlebstw pod adresem tego, jak go nazwał, "jednego z najchciwszych wiedzy i najo¶wieceńszych monarchów Europy". Jeżeli zważymy, w jakich opałach był wtedy August, to zrozumiemy, że chwila była zupełnie niestosowna do protegowania poważnych nauk, ale że August był wtedy istotnie "najchciwszy"... złota. ¦wiatło na rolę Leibniza w tej sprawie rzuca wyżej przedstawione interesowanie się jego okultyzmem, a zwłaszcza jego korespondencja z różnemi wybitnemi osobisto¶ciami. W li¶cie do niejakiego Burnet'a of Kemney okazuje Leibniz wielkie zainteresowanie się chiljast± Petersenem i bierze na serjo jego elukubracje, przytaczaj±c je bez żadnego komentarza i słowa krytyki.

Warto też przypatrzyć się i innym osobom z otoczenia Mocnego. - Gdy August był jeszcze wyrostkiem, wkradł się w jego łaski paĽ Beichling, o którym ochmistrz dworu wyraził się, że przez niego elektorowicz stał się rozpustnikiem i "oduczył się wszelkiej bojaĽni Bożej". Ten to Beichling zajmował się też wróżbiarstwem, do czego zebrał - jak podaje sam Leibniz - mnóstwo rękopisów. Wywoływał duchy, dostarczał Augustowi różnych dzieł okultystycznych, w których król tak się rozmiłował, że woził je ze sob±, nawet do Polski[9]. Beichling opanował tak Augusta, że ten mianował go nawet kanclerzem saskim, które to stanowisko na skutek łapownictwa utracił.

Ważn± figur± na dworze byt też zajmuj±cy się alchemj± aptekarz Bottger, który długo łudził Augusta obietnic± fabrykacji złota. Mocny był w nim tak za¶lepiony, że oddawał do jego dyspozycji znaczne sumy, zwłaszcza w czasie, gdy wojna północna przybierała dla Saksonji fatalny obrót. SnadĽ spodziewał się, że złoto sfabrykowane przeważy szalę szczę¶cia na jego stronę. Gdy ta nadzieja zawiodła, kazał król uwięzić aptekarza i prowadzić mu dalej do¶wiadczenia w więzieniu, aż przyci¶nięty w ten sposób Bottger, wynalazł wprawdzie nie sposób fabrykacji złota, ale udoskonalony sposób wyrobu gło¶nej porcelany saskiej.

Dla charakterystyki Augusta nie można też pomin±ć jego notorycznego żydofilstwa, które prawdopodobnie było w zwi±zku z tem, że hołdował praktykom kabalistycznym. Pomijaj±c już taki np. szczegół, że w r. 1724, gdy król przejeżdżał przez Lipsk, witali go tamtejsi żydzi horoskopami kabalistycznemi, - należy zwrócić uwagę na fakt, że już sam± elekcję Augusta na tron polski finansowały żydowskie domy bankowe Wertheimera i Lehmanna. Rzecz ta jest znana w literaturze naukowej[10]. P. Morawski przytacza, że Leibniz w jednym ze swych epigramatów wspomina o "złotych jabłkach", które od żydostwa otrzymał August na cele swej elekcji.

VIII. August II przechodzi na katolicyzm.

Wobec antykatolickiego nastawienia dworu saskiego i wobec ambicji Augusta, by odegrać przoduj±c± rolę w Europie - co s±dzić należy o przej¶ciu jego na katolicyzm, tuż przed elekcj± na króla polskiego? Było to proste wyrachowanie, obliczone na obałamucenie naiwnej szlachty polskiej[11]. Całe panowanie, życie, sposób my¶lenia Augusta wskazuj±, że nigdy nie przej±ł się katolicyzmem, jak nigdy nie miał na my¶li dobra tego kraju, którego koronę podstępem sobie przywłaszczył. Najlepiej scharakteryzował Mocnego znaj±cy go doskonale Flemming, wyrażaj±c się o nim jeszcze w r. 1714, że król jest "toujours bon lutherien". To, jego przej¶cie na katolicyzm, poł±czone ze zrzeczeniem się stanowiska "dyrektora korpusu ewangelickiego", t. j. politycznego szefa niemieckich protestantów, nie zam±ciło zreszt± w niczem jego harmonji z ksi±żętami protestanckimi, a zwłaszcza z dworem pruskim, który teraz stan±ł na czele protestantów Rzeszy. Tylko niewtajemniczony ogół protestantów ubolewał nad t± zmian± wiary, jak ubolewała też jego żona, Krystyna Eberhardyna, protestantka zawzięta, ale osoba do¶ć naiwna, a przy tem poczciwa. Występne życie Augusta było też powodem, że poza nim nikt w Saksonji katolicyzmu nie przyj±ł, a nawet syn jego, póĽniejszy August III, uczynił to dopiero po latach, na usilne nalegania ojca, który chciał mu w ten sposób zapewnić tron polski.

IX. Pierwsze kroki Augusta w Polsce. Czartoryscy i Potoccy.

Do ubiegania się o tron polski namawiał też Augusta jego najzaufańszy minister, marszałek wojsk saskich, Jakób Henryk Flemming, który liczył na poparcie swego polskiego kuzyna, kasztelana Przebendowskiego. Sam± elekcję przeprowadzili oni przy pomocy przekupstwa, strasz±c opozycjonistów Rosj±, Austrj± i Prusami. Posłowie tych państw zalecali kandydaturę Mocnego, a Rosja gromadziła nawet wojska na granicy. Sas zdystansował innych kandydatów do korony; matactwo udało się. Maj±c za główny cel życia zrealizowanie znanych nam ambitnych rojeń, uważał August tron polski za pierwszy szczebel do sławy rodu i dlatego pragn±ł uczynić ten tron dziedzicznym w swym rodzie i zaprowadzić rz±d silny, absolutny. W tym celu wchodził w tajne porozumienia z s±siednimi monarchami, zawierał umowy wzajemnej gwarancji pomocy przeciw poddanym. Zamierzał nawet sprowokować w Polsce rewolucję, zgnie¶ć j± przy pomocy s±siadów, a w nagrodę za tę pomoc oddać im pograniczne ziemie Polski[12]. Przybył więc do nas Sas już z gotowym planem rozbioru Polski, to też nic dziwnego, że wracał do niego raz po raz, i to - jak Konopczyński wylicza - aż 14 razy między rokiem 1698 a 1725. Tyle różnych rokowań na temat rozbioru prowadził zdradziecki król stosownie do zmieniaj±cych się konstelacyj politycznych, to z Prusami, to z carem, Austrj± i Karolem XII. Znamienne jest, że w tej sprawie zwracał się najpierw do Prus.

Mimo wszystko, przyznać jednak należy, że w pomysłach Augusta był jeden moment, który mógłby Polsce przynie¶ć korzy¶ć, t. j. jego d±żno¶ć do wzmocnienia władzy rz±dowej. Prawda, że było już u nas bardzo trudno my¶l tę przeprowadzić, prawda, że podobne zamiary nie udawały się dawniej politykom o wiele wybitniejszym od Augusta, ale też król ten usiłował my¶l swoj± przeprowadzić sposobami jak najgorszemi. Nie chodzi tu tylko o sam± my¶l rozbioru, od której zreszt± w niektórych okresach swych rz±dów odstępował. Przedewszystkiem nie czynił on nawet żadnych prób, aby wej¶ć w kontakt ze szlacht±. August szukał oparcia o magnatów, rozbitych wtedy na zwalczaj±ce się stronnictwa Czartoryskich (t. zw. Familja) i Potockich. Pierwsi rozumieli, iż Polskę gubi anarchja, zwana "złot± wolno¶ci±", to też, choć byli zrazu przeciwnikami króla, pogodzili się z nim po wojnie północnej i byli gotowi popierać go w d±żeniu do wzmocnienia władzy rz±dowej. Rozumieli też Czartoryscy, że król powierzy im kierownicze stanowiska, do czego znów nie chcieli dopu¶cić Potoccy, przeciwnicy wzmocnienia władzy, opieraj±cy się na tłumach bezkrytycznej szlachty. W polityce zagranicznej Czartoryscy orjentowali się także lepiej, rozumiej±c, że Polsce grozi niebezpiecieństwo od Rosji. Jedni i drudzy nie mogli jednak mierzyć się z wytrawn± a chytr± dyplomacj± zagraniczn±, to też na tem polu popełniali różne błędy.

X. Kiedy i o ile mogłyby plany Augusta wyj¶ć Polsce na pożytek?

Słusznie zaznacza Konopczyński, że jak polityka Augusta w niektórych okresach jego rz±dów nie zasługuje na bezwzględne potępienie, tak znów postępowanie mas szlacheckich i ich przywódców, występuj±cych zawsze fanatycznie przeciw królowi, gubiło Polskę. Odnosi się to przedewszystkiem do czasów wojny północnej, a zwłaszcza do ówczesnych "rz±dów" Leszczyńskiego, który był bezwolnem narzędziem najezdnika, Karola XII. O tyle więc, o ile pragn±ł utrzymać się na tronie wbrew Szwedowi, działał August zgodnie z interesem Polski. Drugim okresem, kiedy działał zgodnie z polsk± racj± stanu, to czasy po osławionym Sejmie Niemym (1717), który pod presj± cara Piotra zniweczył polsk± wojskowo¶ć. Niesłychane te postanowienia, gwałty wojsk rosyjskich w Polsce i opanowanie przez Moskali lennej Kurlandji, na któr± August miał swoje widoki, przekonały go wtedy, że Piotr jest nietylko wrogiem Polski, ale i jego własnym. Wtedy to król i Flemming zdobyli się na stanowczy krok, zbliżywszy się do Anglji i Austrji i zawieraj±c z niemi traktat przymierza, w którym między innemi państwa te poręczały utrzymanie cało¶ci Królestwa Polskiego. Wiadomo¶ć o tym sojuszu wzmocniła w całej Europie stanowisko Augusta II i Rzplitej. Wrogowie przycichli, car wycofał swe wojska z Polski. Król tym krokiem mazał swe winy, wyrzekał się planów rozbioru. Rzecz jednak niestety nie przyszła do skutku, gdyż podburzone przez Potockich i innych magnatów, a między nimi przez wszystkich czterech hetmanów (!), dwa sejmy odrzuciły ratyfikację traktatu. Odt±d August, rozżalony na Polaków, z tem większym uporem wraca do swego planu rozbiorowego, który w korespondencji z wtajemniczonymi członkami Bractwa nazywa "wielkim planem" (grand dessein). Już w r. 1721 dwaj żydowscy faktorzy, Lehmann i Mayer, jad± do Berlina, obwoż±c ten "towar". Król-Kapral zgodził się oczywi¶cie skwapliwie, pozyskano też do tej intrygi żonę ces. Karola VI, Elżbietę brunszwick±, gdy w tem niespodziewanie car Piotr I pokrzyżował plany Augusta, zawiadamiaj±c o nich Polaków. Uczynił to oczywi¶cie nie dlatego, że pomysł był nieuczciwy - jak car z udanem oburzeniem głosił - ale, aby wykopać przepa¶ć między królem a narodem polskim.

XI. August w ramionach Prus. Bractwo wrogów wstrzemięĽliwo¶ci i jego filja berlińska.

Rozżalony na Rosję i polsk± opozycję, rzuca się August bez zastrzeżeń w ramiona Prus. Założenie berlińskiej filji Augustowega Bractwa było więc w o¶wietleniu powyższych politycznych koncepcyj tylko przypieczętowaniem zawartej wła¶nie, w czasie drezdeńskiej wizyty pruskiego króla, prusko-saskiej przyjaĽni. W Bractwie skupiały się polityka, masońskie cele i kult Bachusa. Między obu klubami istniały jednak ważne różnice, tak co do ducha, który w nich panował, jak co do składu członków, jak wreszcie co do tendencyj politycznych. O klubie drezdeńskim informuje nas p. Morawski na podstawie fotograficznych kopij statutów Bractwa, których udzieliła mu dyrekcja prusko-brandenburskiego archiwum domowego w Charlottenburgu. W statutach tych czytamy, że między "współbraćmi" ma panować równo¶ć, że maj± zbierać się na ¶niadanie, obiad, czy kolację, że na jednem posiedzeniu ma być najwyżej 12 osób, ale w stosunku 4 kobiety na 8 mężczyzn, że przy stole ma panować wesoło¶ć i bezceremonjalno¶ć. Mimo to statuty zastrzegaj±, że członkowie klubu maj± zachowywać ¶cisł± tajemnicę co do wszystkiego, o czem mówiono na posiedzeniu. P. Morawski dopatruje się w tych postanowieniach klubu i innych pokrewnych współczesnych zapowiedzi haseł francuskiej rewolucji; "fraternite, egalite, liberte." Autor nasz znalazł też w archiwum drezdeńskiem spis członków Bractwa, sporz±dzony własnoręcznie przez Augusta II, a spisany w lichej francusczyĽnie, przyczem każda osoba okre¶lona jest jakim¶ przydomkiem, najczę¶ciej trywialnym. Figuruje więc w tym spisie królewicz (póĽniejszy August III), z przydomkiem "Kapral", i jego żona, Marja Józefa, nazwana "Praczk±". Z mężczyzn, obok królewicza, należeli do Bractwa naturalni synowie Augusta, najwybitniejsi ministrowie, Flemming, zwany w Bractwie "Chor±żym" i Ernest Krzysztof von Manteuffel, przezwany "Zbrojmistrzem" albo "Djabłem". Spis ten okazuje przedewszystkiem, jak straszliwym demoralizatorem był August II i jak szkodliwy był wpływ jego na nasze społeczeństwo, a zwłaszcza na jego najwyższe warstwy.

Z po¶ród członków zespołu Augustowego zwrócić należy przedewszystkiem uwagę na wspomnianych dwu ministrów saskich. Z nich bardziej gło¶nym jest Jakób Henryk hr. Flemming, który rozpocz±ł swoj± karjerę w służbie brandenburskiej, rychło przeszedł do saskiej, doszedł w niej do stopnia feldmarszałka i był najbardziej zaufanym ministrem Augusta. - Nie tak powszechnie znan±, choć w sprawie Bractwa i wszelkich intrygach Augusta II niemniej ważn± osobisto¶ci±, byt Ernest Krzysztof von Manteuffel. Pochodził ze ¶redniozamożnych junkrów wschodniopruskich i wcze¶nie poznał się z Fiemmingiem, który już w r. 1701 namówił go do wst±pienia do służby saskiej i stale otaczał sw± protekcj±. Był zrazu M. posłem saskim w Berlinie, a następnie, jako t. zw. "minister gabinetowy", obok Ftemminga, jedn± z najważniejszych figur na dworze Mocnego. Słusznie nazywa go Morawski "alter ego" Flemminga, a że ten byt "alter ego"- króla, więc cała polityka Saksonji i Polski była w drugiej połowie rz±dów Mocnego w ręku tych trzech ludzi. Jak wielce cenił August Manteuffla, ¶wiadczy fakt, że nadał mu tytuł baroński, a póĽniej hrabiowski, a po ¶mierci Flemminga mianował premjerem saskim. To wszystko nie przeszkadzało, że "Djabeł" służył równocze¶nie tak gorliwie interesom pruskim, że Król-Kapral nazywa go w jednym z listów do swego posła w Warszawie, Marschalla von Bieberstein, swoim przyjacielem. Ponieważ za¶ używa przytem przydomków, używanych w Bractwie, przeto mamy, dowód, że ta "służba" i ta "przyjaĽń" odnosiły się do spraw, o których była mowa na posiedzeniach Bractwa, a więc także i do "wielkiego planu". Zreszt± już w r. 1718 bawił M. znów w Berlinie i wtedy usiłował wpl±tać Augusta do przymierza z Prusami, które ostatecznie przyszło do skutku w r. 1728. - W Bractwie odgrywał "Djabeł" bardzo ważn± rolę, pozatem posiadał talent w tem towarzystwie nader ceniony, gdyż był pijakiem pierwszej klasy. Dodajmy, że ten wybitny mason nie był mimo wszystko w głębi duszy serwilist± wobec monarchów, jak ¶wiadczy przytoczony przez Morawskiego list jego do Flemminga, w którym roztacza pogl±dy zgoła rewolucyjne, a monarchów nazywa wprost "łajdakami". Nic w tem dziwnego, gdyż wiadomo, że rewolucyjne, tak antymonarchiczne, jak i antyreligijne pogl±dy, które póĽniej miały wybuchn±ć jawnym płomieniem w francuskiej rewolucji, długo przedtem tliły w¶ród kół arystokracji, opanowanych duchem masońskim. Był wreszcie "Djabeł" przyjacielem Leibniza, który, jak wiemy, wszystkim planom masonerji niemieckiej z ukrycia patronował. - Znamienne s± wreszcie dalsze losy Manteuffla, gdyż jego impulsywno¶ć i nietakt uczyniły go póĽniej niemożliwym na dworze saskim; utracił więc swe godno¶ci i schronił się do Berlina, gdzie założył nowy klub masoński, t. zw. "Stowarzyszenie Aletofilów".

Odmienn± cechę od Bractwa drezdeńskiego posiadała jego filja berlińska. Pito i tam nie najgorzej, choć poprzestawano na tańszych gatunkach wina i na piwie, stosownie do pseudospartańskich upodobań Króla-Kaprala, osławionego sknery. Przedewszystkiem zachodziła między filj± berlińsk± a central± drezdeńsls± i innemi klubami masońsko-pijackiemi ta zasadnicza różnica, że do filji berlińskiej nie należały wcale kobiety. Filja berlińska z Kompatronem na czele d±żyła do zrealizowania konkretnych planów politycznych, nie goniła za mrzonkami, jak Patron, nie przejmowała się głupstwami takich Grebnerów i Petersenów, choć umiała hytrze korzystać z nastrojów przez nich wywołanych. Nic więc dziwnego, że ostatecznie Hohenzollernowie wyprowadzili w pole Wettynów, zwłaszcza gdy po bojaĽliwym w gruncie rzeczy Królu-Kapralu obj±ł rz±dy gracz tej miary, co Fryderyk II, a po Augu¶cie II, nast±pił tępy August III. Partnerzy byli więc zgoła nierówni. Ale Król-Kapral liczył się jeszcze z Mocnym i udawał jego przyjaciela. PrzyjaĽń ta była dla niego całkiem bezpieczna, zwłaszcza w póĽniejszych latach, gdy skaptował sobie Flemminga i Manteuffla, a wreszcie przekupnego Bruhla. Morawski przytacza niezmiernie charakterystyczny list, który filja berlińska wystosowała 26 listopada 1728, a więc w parę miesięcy po swem powstaniu, do centrali drezdeńskiej z okazji wyzdrowienia Patrona po przebytej wła¶nie chorobie. Choroba (na nogę!) musiała być do¶ć poważna, skoro stary pijak przez jaki¶ czas nie mógł stosować się do statutów Bractwa, które nakazywały, by każdy członek przy stole wypił przynajmniej butelkę wina. W li¶cie dano Augustowi formaln± dyspensę od tego obowi±zku na rok. Dokument wystawiono na posiedzeniu, przy zachowaniu masońskiego ceremonjału. Podpisało ten akt 12 członków filji berlińskiej z Kompatronem na czele. Nie było między nimi ani jednej kobiety, byli natomiast sami junkrzy pruscy, a w¶ród nich dwaj bliscy spraw polskich, t. j. Fryderyk Wilhelm von Grumbkow i H. G. von Donhoff. Pierwszy miał w Bractwie przydomek "Biberius Cassubiensis", a drugiego zwano niby z polska "Starosta Schmoutzky". Wystosowano pismo nie do samego Mocnego, lecz do wybitnych członków Bractwa drezdeńskiego, jak do kuzyna Augustowego, Jana Adolfa, ks. Sachsen-Weissenfels (wnuka owego Augusta, który był niegdy¶ członkiem Zakonu Palmowego), Wackenbartha, gospodarza "pałacu kurlandzkiego" i Manteuffla, który w tym czasie był już na usługach Króla-Kaprala.

Z tych wszystkich figur na dworze berlińskim najwybitniejszym i najważniejszym był Fryderyk Wilhelm v. Grumbkow, generał, a póĽniej nawet feldmarszałek wojsk pruskich, który był tem dla Fryderyka Wilhelma I, czem Flemming dla Augusta Mocnego. Jako minister byt szefem dwóch najważniejszych resortów, t. j. wojskowego i skarbowego i położył dla Prus wielkie zasługi przez czynn± współpracę w reformach skarbowych i wojskowych Fryderyka Wilhelma I.

Ten to wszechwładny człowiek byt po królu pierwsz± figur± w berlińskiej filji Bractwa. W towarzystwie tem miał także tytuł "prezydenta" i zwoływał posiedzenia. Jego wybitna rola, tak w państwie, jak i Bractwie wskazuje, że był dobrze wtajemniczony we wszystkie sprawy polityczne, a więc także w pomysły rozbioru Polski.

Drugi z podpisanych w wspomnianym li¶cie - H.G. von Donhoff, z przydomkiem "Starosta Schmoutzky". Morawski przestrzega czytelnika, aby nie s±dził, że przydomek ten odnosi się do naszej Żmudzi. Epitet ów zawierał znane u Prusaków kpiny z polsko¶ci, a był aluzj± do niemieckiego słowa Schmutz - brud. Ten polski tytuł "starosta" i owo "Schmoutzky" (z polsk± końcówk± "ski") wskazuj± jednak, że tę figurę co¶ z Polsk± ł±czyło, Prawdopodobnie był on dalekim krewnym polskich Denhoffów, którzy za Augusta II odgrywali w Polsce ważn± rolę[13], to też ów pruski von Donhoff mógł przez swych polskich kuzynów wpływać na polskie możnowładztwo w interesie swego króla. Między członkami filji berlińskiej widnieje też (bez bliższego okre¶lenia) "Schwerin, przezwany Żywem srebrem". Domy¶lać się można, że był to gło¶ny generał, póĽniejszy feldmarszałek, który w czasie wojny siedmioletniej poległ w bitwie pod Prag±, 1757. Sk±din±d wiemy, że za Króla-Kaprala należał już do najwybitniejszych generałów. Jego przynależno¶ć do berlińskiej filji byłaby jeszcze jednym dowodem, że ta filja była główn± kuĽni± pruskich intryg politycznych.

Musimy wreszcie zaj±ć się panem Marschallem von Bieberstein, posłem pruskim na dworze Augusta. Podpisu jego nie spotykamy wprawdzie pod owym listem. Nic dziwnego, bo go wtedy w Berlinie nie było. Niew±tpliwie jednak był członkiem masońsksiego klubu, skoro król pruski w li¶cie do niego okre¶la różne osoby przydomkami, używanemi w Bractwie. Zreszt± i Morawski przytacza dowody, że Marschall był masonem. Był on oczywi¶cie wtajemniczony w plany rozbioru Polski, i to co najmniej od r. 1710, kiedy był w Warszawie posłem jeszcze króla Fryderyka I, który mu wtedy posłał szczegółowe instrukcje co do "grand dessein", oparte na pertraktacjach, prowadzonych poprzednio w Berlinie z Flemmingiem. Już odt±d pozostawał Marschall w ¶cisłej ł±czno¶ci z saskim premjerem w sprawie planów rozbiorowych.

XII. Położenie Augusta i Polski około r. 1728 pogarszało się wyraĽnie.

Przede wszystkim August miał już 68 lat; liczono się z tym, że niedługo pożyje. W stosunkach międzynarodowych był odosobniony, a w Polsce miał przeciw sobie wpływowe stronnictwo Potockich. Był w bardzo złych stosunkach z Francj±, zwłaszcza od r. 1725, biedy Marja Leszczyńska została żon± Ludwika XV. Już w rok potem poczęło poselstwo francuskie w Warszawie werbować stronników dla jej ojca przy spodziewanej elekcji, a głowa polskiej opozycji - prymas Potocki zobowi±zał się w r. 1728 do popierania kandydatury Leszczyńskiego. Prymas jak wyraża się o nim prof. Konopczyński - "dzierżył wysoko sztandar pychy rodowej", i nie mógł znie¶ć wyniesienia Czartoryskich. A gdy wła¶nie tego roku 1728 zmarli trzej hetmani, mianował król regimentarzem wojsk koronnych oddanego sobie Stanisława Poniatowskiego, zięcia ks. Kazimierza Czartoryskiego, podkanclerzego litewskiego. Wskazywało to, że na najbliższym sejmie pragnie oddać mu jedn± z buław, Spotęgowało to gniew Potockich, gdyż brat prymasa, Józef, który za pierwszych rz±dów Leszczyńskiego był już hetmanem, uważał, że jemu należy się hetmaństwo. To też Potoccy d±żyli przedewszystkiem do zerwania sejmu i porozumiewali się z Rosj±. Ale i sam Leszczyński ogl±dał się teraz na Rosję, co spowodowało, że "Familja" nie mogła popierać go i stawała po stronie króla, z obowi±zawszy się jeszcze w r. 1726 do głosowania za królewiczem, Widz±c piętrz±ce się trudno¶ci, nawi±zuje August stosunki przyjaĽni ze Szwecj±, co doprowadziło w r. 1732 do paktu z tem państwem, celem wspólnej obrony przed Rosj±. I do zawarcia tego paktu przyczynili się znacznie Czartoryscy, którzy pracowali także nad zbliżeniem się króla do Anglji i Turcji.

Skomplikowała się cała sprawa znów na niekorzy¶ć Augusta, gdy i dwór wiedeński stan±ł w szeregu jego przeciwników. Było to dziełem Potockich, którzy zabiegali o poparcie Austrji przeciw Sasowi. Ze stanowiska ówczesnej konstelacji politycznej był to wła¶ciwie pomysł fantastyczny, by równocze¶nie opierać się na Francji i Austrji, które od wieków zwalczały się wzajemnie. Wykonanie tego pomysłu ułatwił Potockim sam August, gdyż pocz±ł zbliżać się do dworu wersalskiego, daj±c do zrozumienia, że wycofa kandydaturę swego syna na rzecz Leszczyńskiego, jeżeli Francja dopu¶ci Sasów do współudziału w sukcesji po wymieraj±cej wła¶nie męskiej linji Habsburgów. W fantastycznej, niestałej, pełnej sprzecznych porywów głowie Augusta powstaje więc przez jaki¶ czas my¶l, aby zrezygnować z całego "wielkiego planu", zrezygnować z rozbioru Polski, a wzi±ć udział w rozbiorze Austrji. Widzimy niezdecydowanie i brak wytycznej my¶li w całej jego polityce. Pragnie za wszelk± cenę odegrać wybitn± rolę, a to bez względu na to gdzie, w Polsce czy w Austrji, z kim i przeciw komu. Tę politykę tłumaczyć mog± chyba tylko znane nam fantastyczne rojenia, wysnute z "proroctw" Grebnera, a podsycane przez masońskie otoczenie.

XIII. Ostatnie intrygi Mocnego i jego zgon.

Przy pomocy Hohenzollernów w ostatnich latach życia August II pragnie wydobyć się z tej "isolation", chociaż bynajmniej nie "splendid", w której się znalazł. Prusacy, korzystaj±c z jego przymusowego położenia, wpływali na niego, aby od swego "grand dessein" nie odstępował. "Genjalny" we własnem zrozumieniu Wettyńczyk my¶lał, mimo wszystko, i o pozyskaniu spadku po Karolu Vl. Dlaczegożby synalek Mocnego nie miał posi±¶ć obok korony polskiej także i cesarskiej - z Francj±, czy przeciw Francji. Mniejsza z tem, co za pomoc dostanie Król-Kapral, czy caryca rosyjska, czy kto inny jeszcze. Wszak Grebner i Spółka wyprorokowali niesłychanie ¶wietny los Wettyńczykom! Tak fantazjował snadĽ August II, jak wynika z jego nieskoordynowanych poczynań. Nie można przytem nie zwrócić uwagi na fakt, dla niego bardzo niepomy¶lny, że w tych czasach utracił swego najpoważniejszego doradcę, któryby go mógł w tej jego ryzykownej polityce powstrzymywać; w r. 1728 zmarł stary feldmarszałek Flemming. Praktyczny Hohenzollern natomiast - "trzeĽwy", mimo pijatyk w Bractwie - tudzież jego wierni słudzy, mocne głowy, którym wino nie tak łatwo zawrót sprowadzało, jak siedmdziesięcioletniemu już przeszło Augustowi, kpili sobie w duchu z kochanego Patrona mniejwięcej w ten sposób, jak póĽniej "Wielki" Fryderyk kpił z tłustego i nieudolnego Augusta III. Wiedzieli Prusacy, że rojenia wettyńskie to nieziszczalne mrzonki; mniej ważne dla nich było, co z bezwładnego ciała Rzplitej wykroi dla siebie kto inny, główn± rzecz± dla nich było, by zagrabić Prusy Królewskie, ów niezno¶ny dla Hohenzollernów (jak i póĽniej dla ich epigonów) "korytarz polski". Jeżeli za¶ przy tem uda się wytargować co¶ więcej, np. ŻmudĽ, lub kawał Wielkopolski, to tem lepiej. Tak te pomysły były wtedy popularne w¶ród najwyższych sfer pruskich, ¶wiadczy okoliczno¶ć, że ówczesny królewicz Fryderyk, gdy po znanych przej¶ciach został ułaskawiony przez ojca, wypracował dla niego obszerny memorjał polityczny, w którym między innemi pomysłami zalecał także gor±co zabór Prus Królewskich. Wiedział, że jad±c na tym koniku najprędzej przebłaga srogiego rodzica. W Polsce tymczasem Czartoryscy rozwinęli energiczn± agitację na sejmikach. Wtedy to z ich inicjatywy pojawiły się także broszury polemiczne, chłoszcz±ce warcholstwo wielbicieli "złotej wolno¶ci" i próbuj±ce tłumaczyć, iż bez silnego rz±du niema mowy o prawdziwej wolno¶ci. Między innymi młody, a mało jeszcze znany literat, Ks. Stanisław Korsarski, napisał sw± ¶wietn± rozprawę "Rozmowa ziemianina z s±siadem". Potoccy widzieli, że szala przechyla się znów na stronę ich przeciwników. Prymas, korzystaj±c z nieobecno¶ci króla w kraju, wszedł w tajne porozumienie z posłem austrjackim Wilczkiem i rosyjskim Loewenwoldem, ż±daj±c od nich pomocy wojskowej na wypadek zamachu stanu ze strony króla. Smutno było w Rzplitej, na szkodę której spiskowali tak niecny król, jak i jego wrogowie, butni magnaci, obie strony były jednak tak za¶lepione, że nie przypuszczały, by ci, których pomocy wzywaj±, oszukali jednych i drugich, Prusy, popieraj±ce Augusta, i Rosja, z któr± ł±czyli się Potoccy, uzyskały w tym czasie sojusznika w Austrji, która dowiedziała się o rokowaniach Augusta z Francj±. "Trzy czarne orły" zmówiły się przeciw Augustowi, a tem samem przeciw Polsce. Okazało się, że matactwa tak króla, jak i Potockich, były w gruncie rzeczy naiwne. Obie strony nie wiedziały bowiem, że już 13 wrze¶nia 1733, a więc jeszcze przed otwarciem ostatniego sejmu, stan±ł między póĽniejszemi państwami zaborczemi osławiony traktat, który historja nazwała traktatem Loewenwolde'go, Rosja, Prusy i Austrja zobowi±zały się wzajemnie nie dopu¶cić do tronu polskiego ani syna Augustowego, ani Leszczyńskiego.

Podkre¶lmy, że Augusta II oszukały Prusy, jedyne państwo, któremu ufał, Kochany Kompatron omotał go jednak tak silnie, że jeszcze w przededniu nowego sejmu, w styczniu r. 1733, intrygował z nim dalej zdradziecki król polski na temat "wielkiego planu". Że Fryderyk Wilhelm I działał przy pomocy znanego nam Bractwa, ¶wiadczy przebieg rokowań prusko-saskich z końcem r. 1732 i na pocz±tku 1733. Działali tu sami nasi znajomi: z Bractwa drezdeńskiego, a zwłaszcza z berlińskiej filji. Kompatron wysłał znów Marschalla do Drezna i Warszawy i udzielił mu 12 grudnia 1732 szczegółowej instrukcji, zatytułowanej "Instruction secrete pour le ministre Marschall de Bieberstein, concernant le partage, que le Patron a fait proposer au Compatron". Napieranie pruskich masonów na Augusta, by swój plan wreszcie zrealizował, ¶wiadczy o ich zachłanno¶ci na "polski korytarz". Obok Marschalla wzi±ł sprawę w swe ręce sam prezes berlińskiej filji, wszechpotężny Grumbkow. W nocy z 11 na 12 stycznia 1733 zabiegł on drogę jad±cemu do Polski Augustowi w Kro¶nie ¶l±skiem (po prusku Krossen). Na 2 godziny przed królem przybył Bruhl, już wtedy po Manteufflu pierwszy minister saski i członek Bractwa drezdeńskiego. Zrazu wszcz±ł się między nimi teoretyczny raczej spór na temat, kto pierwszy wyst±pił z "wielkim planem". Chodziło widocznie o to, kto go w danej fazie wznowił, bo, że rzecz wyszła od Augusta, jeszcze przed jego wst±pieniem na tron polski, jest rzecz± notoryczn± i o tem obaj wiedzieli. Z relacji, któr± Grumbkow przesłał swemu królowi, zasługuje na uwagę, że Bruhl zapewniał, iż Kompatron o¶wiadczył Marschallowi na wyjezdnem z Berlina; "trzeba nauczyć Polaków rozumu, a nic ku temu nie posłuży lepiej, niż rozbiór". Chociaż Grumbkow w czasie tej rozmowy trwał przy tem, że inicjatywa wyszła od Patrona, to jednak nie o to chodzi Ważniejsze dla nas jest, iż

1) w czasie tej rozmowy, jak i w raporcie Grumbkowa używano stale wyrażeń, wziętych ze słownika Bractwa i

2) że Grumbkow nie chciał przyznać inicjatywy Kompatronowi, aby w Bruhla i w Patrona wmówić, iż Prusacy pragnęli tylko dopomóc Augustowi do zrealizowania jego planu, a więc nie chcieli dopu¶cić do tego, aby zorjentował się jak bardzo im samym na całej robocie zależy.

Mówili też obaj premjerzy o tem, że trzeba będzie dopu¶cić do współudziału w łupie Rosję i Austrję. Gdy nadjechał Patron, pocz±ł Biberius omawiać z nim szczegóły podziału. Przytem wszedł Prusak z miejsca w rolę gospodarza, wbrew wszelkiej etykiecie dworskiej, ale zupełnie zgodnie z zasadami Bractwa, gdzie przecież panował brak przymusu, tudzież... "wolno¶ć, równo¶ć i braterstwo". W raporcie do swego pana zauważył też Grumbkow, że August, choć jeszcze trzeĽwy, tak słabo trzymał się na nogach, że o mało nie upadł na ziemię. Było więc już bardzo Ľle z jego zdrowiem. Biberius, wiedz±c, jak trafić w najsłabsz± strunę Augusta, pocz±ł go częstować winem i dolewać mu do kielicha. Patron, wywnętrzaj±c się przed Biberiusem, ofiarowywał Prusakom Toruń i wielki kawał Prus Królewskich z wyj±tkiem Gdańska, a więc - jak słusznie K. M. Morawski zauważa - powtarzał jakby jota w jotę to, co niegdy¶ wyczytał u Grebnera. Dla siebie pragn±ł zachować Wielkopolskę i Małopolskę, tudzież Wilno, a resztę mogłaby brać Rosja. Uderza nas tu, że August nie liczył się wtedy z tem, że i Austrji trzeba będzie dać czę¶ć łupu a także, że nie okre¶lił wschodnich granic tej Polski, któr± chciał zatrzymać dla siebie, jak wreszcie, że w pewnym przebłysku ¶wiadomo¶ci i zdrowego sensu pragn±ł zatrzymać Gdańsk. Możemy więc powiedzieć, że stary Fryc, przystępuj±c do pierwszego rozbioru Polski, wzi±ł to, co jego ojcu August ofiarowywał, że zrealizował masońskie plany z przed 39 lat i dawne rojenia Grebnera. ...

Wróćmy jednak do uczty kro¶nieńskiej, Biberius był znakomitym kuchmistrzem i podczaszym, bo i potrawy kazał podawać według gustu Patrona i obficie dolewał szampana, o który się August upomniał. Debatowali dalej, siedz±c nad map± Polski, przyczem zdrajca - król robił dyspozycję marszu armij najezdniczych, ale dodał, że chce, aby Prusy i Rosja zaczynały okupowanie grabionych ziem. Nazajutrz rano przyznał się August przed Grumbkowem, że ma "zupełnie pust± głowę" z wczorajszej pijatyki. Ostrzegał jednak Biberiusa, żeby tre¶ć wczorajszej rozmowy zachował w sekrecie, - "bo Polacy gotowi jeszcze kark mi skręcić". Bodajże najważniejsze jest, że August w czasie tych poufnych rozmów z Prusakami - tak ubiegłej jesieni, jak w Kro¶nie i po przyjeĽdzie do Warszawy - powtarzał stale, że nie chce sukcesji bez rozbioru! SnadĽ rozumiał, że absolutyzm możnaby narzucić Polsce tylko zmniejszonej, a więc osłabionej. Może też, znaj±c nieudolno¶ć swego syna, wiedział, że on nie da sobie rady z cał± Polsk±...

Sejm rozpocz±ł się pod znakiem ułożonego już zamachu stanu, przy silnej asystencji wojskowej. Oszukani Czartoryscy oddali poprzednio królowi jeszcze tę przysługę, że przeprowadzili nietylko wybory poselskie po jego my¶li, ale nawet wybór swego i królewskiego stronnika Ożarowskiego na marszałka. Uważano za rzecz pewn±, że Stanisław Poniatowski otrzyma wielk± buławę koronn±, a Jan Tarło poln±. Wdała się jednak w to wszystko Opatrzno¶ć i w nocy z 31 stycznia na 1 lutego 1733 r. umarł August Mocny, ten, jak go prof. Konopczyński nazywa - "rokokowy Alcybiades", czyli, jak go też nazwać możemy, król bezbożnik, król - mason, król - rozpustnik, król - zdrajca...

Nie udały się na razie intrygi "Bractwa wrogów wstrzemięĽliwo¶ci". Pruscy spryciarze musieli poczekać lat blisko 40, kiedy, niestety, te piekielne plany zrealizowano z t± tylko różnic±, że miejsce masońskiego dworu wettyńskiego zaj±ł faryzeuszowski dwór wiedeński.

Kraków.

Jan Friedberg.

[¬ródło:

"Ateneum Kapłańskie",

Rok 1936, tom 37,

strony: 30-47 i 149-154]

_____________________________

[1] K. M. Morawski. Bractwo wrogów wstrzemięĽliwo¶ci. (Kwartalnik Historyczny. Rocznik XLVIII, zesz. 3. s. 489-534. Lwów, 1934). Szkic niniejszy nie jest tylko sprawozdaniem z powyższej pracy, ale Autor dodał uwagi i uzupełnienia, aby Czytelnika, który nie jest historykiem, wprowadzić "in medias res" i ułatwić mu zrozumienie rozprawy, napisanej dla zawodowych historyków w fachowem czasopi¶mie.

[2] Aluzja do ruty w herbie Wettynów.

[3] Wszystko to były rody protestanckie.

[4] F. W. Barthold, Geschichte der fruchtbringenden Gesellschaft. Berlin, 1848. - W. E. Peuckert, Geschichte der Rosenkreutzer. Jena, 1928.

[5] Autor zwraca uwagę na nazwę "Zakon Palmowy", gdyż palma była symbolem wojuj±cej Judei, a członkowie włoskiego stowarzyszenia "Kielni" "mogli znoić się symbolicznie nad odbudow± ¶wi±tyni Salomona".

[6] Żona Filipa Wilhelma pochodziła z "arcyprotestanckiego rodu heskiego", a syn ich ożeniony z córk± zaciekłego polskiego kalwina, Bogusława Radziwiłła, znanego z roli, jak± odegrał w czasie szwedzkiego "potopu", zalecany był do tronu polskiego, jako kandydat tych samych zapewne kół, co wysun± wkońcu Augusta" (Mor.)

[7] Oba te rękopisy znajduj± się obecnie w Dreznie.

[8] Tłum. K. M. Morawskiego.

[9] Beichting był obok Flemminga pierwszym posłem saskim, wysłanym do Polski w r. 1697 w sprawie kandydatury Augusta.

[10] Konopczyński, Czasy saskie. Encyklopedja Polska, Pol. Akad. Um.

[11] Konopczyński podaje, że August przyj±ł katolicyzm w największym sekrecie, by móc się wyprzeć tego w razie niepowodzenia przy elekcii.

[12] Por. Konopczyńki, Czasy Saskie.

[13] Niemiecka rodzina szlachecka von Donhoff pochodziła z Westfalji. Jedna jej gał±Ľ osiedliła się w Inflantach, a po wcieleniu tego kraju do Polski weszła w skład naszej szlachty; poczęła się pisać z polska "Denhoff", a nawet spolszczyła się zupełnie. Jedna linja tych polskich Denhoffów przeniosła się w połowie XVII w. do Prus Wschodnich. Być może, że ów "starosta Schmutzky" z tej wła¶nie linji pochodził.

1

1



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Możliwe konsekwencje polityki polskiej po katastrofie w smolensku poczatek rozbioru polski
I rozbiór Polski
REFERATY, Rozbiory Polski
Rozbiory polski
i rozbiór polski
iii rozbior polski insurekcja kosciuszkowska id 21
konfederacja targowicka i II rozbiór polski
06 NUTS, czyli kolejny rozbiór Polski
rozbiory polski
powstanie kosciuszkowskie i III rozbiór Polski
ii rozbiór polski
Rzeczpospolita w dobie upadku 5.II rozbiór Polski
Rozbiory Polski, studia
I ROZBIÓR POLSKI (1772)
III.CZŁOWIEK ODKRYWA SWOJE PRAWA, 30.Konfederacja targowicka i II rozbiór Polski, Marek Biesiada
Rozbiory polski
rozbiory polskie, P-Ż

więcej podobnych podstron