ROZDZIAL 29
PELNIA W PLANETARIUM HOLLIS
Hanna dotarła chwiejnym krokiem do bramy planetarium chwilę po dziewiątej. Zdumiewająca sprawa, ale w sukience dworu trudno było chodzić. I siadać. I, prawdę powiedziawszy, oddychać też.
Okay, cholerstwo było za ciasne. Wbicie się w sukienkę zajęło Hannie wieczność, a jeszcze dłużej trwało zapięcie zamka z tyłu. Rozważała nawet pożyczenie matczynego pasa wyszczuplającego Spanx, ale to oznaczałoby, że musi zdjąć sukienkę i ponownie przejść torturę z zamkiem. W gruncie rzeczy zajęło jej to tyle czasu, że przed przyjściem tutaj prawie nie miała czasu zrobić nic więcej, tzn. poprawić makijażu, spisać ile kalorii dzisiaj zjadła, ani przenieść numerów ze starego telefonu do nowego BlackBerry.
A teraz wydawało się, że materiał sukienki jeszcze bardziej się skurczył. Przylgnął do jej skóry tak mocno, że nie miała pojęcia, jak ją podciągnąć, żeby się wysikać. Za każdym razem, kiedy się ruszyła, słyszała, jak puszczają szwy. Były też pewne miejsca, na przykład wokół brzucha, z boku piersi i na tyłku, które… były wybrzuszone.
W ciągu kilku ostatnich dni zjadła dużo Cheez-Its… i naprawdę ciężko starała się ich nie zwracać. Czy mogła tak szybko przybrać na wadze? A jeśli nagle coś się popsuło w jej metabolizmie? Jeśli zmieniła się w jedną z tych dziewczyn, które tyły od samego patrzenia na jedzenie?
Ale musiała nałożyć tą sukienkę. Może od noszenia z czasem materiał się poluzuje, jak skóra. Poza tym, na przyjęciu pewnie będzie ciemno, więc nikt nie zauważy. Hanna niepewnym krokiem weszła po stopniach planetarium, czując się trochę jak wypchany pingwin w kolorze szampana.
Usłyszała z wnętrza budynku dudniące basy i zaczęła się przygotowywać. Nie denerwowała się tak przyjęciem od halloweenowej imprezy Ali w siódmej klasie, kiedy wciąż czuła, że balansuje na krawędzi bycia outsiderką. Krótko przed przyjściem Hanny, pojawiła się Mona ze swoimi dziwacznymi przyjaciółkami, Chassey Bledsoe i Phi Tempelton, przebrane za trzech hobbitów z „Władcy Pierścieni”. Ali rzuciła na nie jedno spojrzenie i przegoniła je. „Wyglądacie, jakby oblazły was pchły” powiedziała śmiejąc im się w twarz.
Następnego dnia po przyjęciu Ali, kiedy Hanna poszła z mamą do sklepu spożywczego, zobaczyła Monę z ojcem, stojącą w kolejce do kasy. Na klapie dżinsowej kurtki Mony była wysadzana kryształkami wydrążona dynia na szpilce, która była w podarunkowych zestawach na przyjęciu Ali. Mona prezentowała ją z dumą, jakby słusznie jej się należała.
Hanna poczuła ukłucie poczucia winy z powodu wystawienia Lucasa - nie odpisał na jej maila, kiedy odwołała ich spotkanie - ale jaki miała wybór? W salonie T-Mobile Mona zrobiła wszystko oprócz przebaczenia, a potem przysłała sukienkę. Najlepsze przyjaciółki mają pierwszeństwo, zwłaszcza przyjaciółki takie jak Mona.
Ostrożnie przeszła przez duże metalowe frontowe drzwi. Natychmiast oblała ją fala muzyki. Zobaczyła niebieskawe rzeźby z lodu w głównym holu, a dalej w głębi - olbrzymi trapez. Z sufitu zwisały połyskujące planety, a nad sceną widniał ogromnych rozmiarów ekran video. Na telebimie gigantyczny Noel Kahn spoglądał przez teleskop.
- Och, mój Boże. - usłyszała za sobą Hanna. Odwróciła się. Przy barze stały Naomi i Riley. Miały na sobie takie same przylegające do ciała szmaragdowe sukienki i maleńkie satynowe kopertówki. Obrzuciwszy Hannę spojrzeniem, Riley zasłoniła dłonią ironiczny uśmieszek na twarzy. Naomi głośno się roześmiała. Zdenerwowana Hanna wciągnęłaby brzuch, gdyby nie to, że sukienka już w tej chwili to na niej wymuszała.
- Ładna sukienka, Hanna. - powiedziała bez zająknięcia Riley. Ze swoimi wściekle czerwonymi włosami i w jasnozielonej sukience przypominała marchewkę do góry nogami.
- Jasne, świetnie na tobie wygląda. - mizdrzyła się Naomi.
Hanna wyprostowała się i godnie oddaliła. Omijała szerokim łukiem kelnerów w garniturach roznoszących platery z mini-krokieciki z krabów i usiłowała na nich nie patrzeć, zmartwiona, że naprawdę mogła zyskać dodatkowy funt wagi. Potem zobaczyła, jak obraz na telebimie się zmienia. Nicole Hudson i Kelly Hamilton, zdzirowate sługuski Riley i Naomi, pojawiły się na ekranie. Również miały na sobie obcisłe zielone sukienki, i takie same delikatne satynowe torebki.
- Sto lat, Mona, od twojej dworskiej imprezowej paczki! - krzyknęły, rzucając całusy.
Hanna zmarszczyła brwi. Imprezowy dwór? Nie. Tamte sukienki nie były zielone - miały kolor szampana. Prawda?
Nagle tłum tańczących dzieciaków się rozstąpił. Piękna blondynka ruszyła prosto w kierunku Hanny. To była Mona. Miała na sobie taką samą suknię Zaca Posena w kolorze szampana, co Hanna - tą samą, którą obie dopasowywały u Saksa. Ale jej sukienka nie napinała się na brzuchu, ani na tyłku. Zamek nie był pomarszczony i na siłę naciągnięty, i nie było żadnych wypukłości. Zamiast tego, sukienka akcentowała wiotką kibić Mony i podkreślała jej długie, wdzięcznie szczupłe nogi.
Oczy Mony rozszerzyły się w zaskoczeniu.
- Co ty tutaj robisz? - obrzuciła Hannę od stóp do głów spojrzeniem i jej usta zadrżały w uśmiechu. - I skąd, do cholery, wytrzasnęłaś tą sukienkę?
- Przysłałaś mi ją. - odpowiedziała Hanna.
Mona spojrzała na nią jak na wariatkę. Wskazała Riley.
- Tak wygląda sukienka dworu. Zmieniłam ją, żeby jako jedyna mieć na sobie sukienkę w kolorze szampana, a nie żebyśmy wszystkie miały na sobie takie same. - zmierzyła Hannę wzrokiem. - I na pewno żaden wieloryb.
Wszyscy, nawet kelnerzy i barman, chichotali skrycie. Zmieszana Hanna cofnęła się o krok. Na chwilę na sali zapanowała cisza - DJ był w trakcie zmiany piosenek. Mona zmarszczyła nos i Hanna nagle poczuła, jak wokół jej gardła zaciska się pętla. To było straszne, przyprawiające o mdłości uczucie.
Oczywiście, że to nie Mona wysłała sukienkę. Zrobił to „A”.
- Wyjdź, proszę. - Mona skrzyżował ręce na piersi i wpatrzyła się znacząco w rozliczne fałdki Hanny. - Wycofałam twoje zaproszenie, pamiętasz?
Hanna ruszyła w jej stronę, pragnąc wyjaśnić sytuację, ale zachwiała się na złotej szpilce Jimmy'ego Choo. Poczuła, że skręca się pod nią kostka, nogi uciekają, a kolana walą w ziemię. Co gorsza, Hanna usłyszała głośny, niezaprzeczalny trzassssk. Nagle jej tyłek już nie był taki ściśnięty. Kiedy okręciła się, żeby ocenić szkody, poddał się także boczny szew. Cały bok sukienki odsłonił Hannę, od żeber po biodra, odsłaniając przed światem cienkie, koronkowe ramiączka jej stanika i figi.
- Och, mój Boże! - krzyknęła Riley. Wszyscy zawyli ze śmiechu. Hanna usiłowała się okryć, ale nie wiedziała, od czego zacząć. Mona po prostu stała i zostawiła ją samej sobie, piękna i po królewsku wyglądająca w swojej idealnie dopasowanej sukni. Hannie trudno było sobie wyobrazić, że zaledwie kilka dni temu uwielbiały się wzajemnie tak, jak tylko jest to możliwe między najlepszymi przyjaciółkami.
Mona położyła dłonie na biodrach i powiodła spojrzeniem po pozostałych dziewczynach.
- Chodźcie. - pokręciła wyniośle nosem. - Ta pomyłka natury nie jest warta naszego czasu.
Oczy Hanny wypełniły się łzami. Dzieciaki zaczęły się rozchodzić, ktoś potknął się o Hannę i oblał jej nogi ciepłym piwem. Ta pomyłka natury nie jest warta naszego czasu. Echo tych słów krążyło w jej głowie. I wtedy o czymś pomyślała.
Pamiętasz, że widziałaś Monę wychodzącą z kliniki chirurgii plastycznej? Witaj, liposukcjo!!!
Hanna podparła się o chłodną marmurową posadzkę.
- Hej, Mona.
Mona odwróciła się i na nią spojrzała.
Hanna zaczerpnęła tchu.
- Bardzo schudłaś odkąd widziałam cię wychodzącą z Plażowej Kliniki. To pewnie ta liposukcja.
Mona uniosła głowę. Nie wyglądała jednak na przerażoną czy zażenowaną - tylko na zdezorientowaną. Prychnęła i przewróciła oczami.
- Skoro tak twierdzisz, Hanna. Jesteś taka żałosna.
Mona przerzuciła włosy przez ramię i powędrowała w stronę sceny. Ściana dzieciaków szybko je rozdzieliła. Hanna wstała, osłaniając rozdarcie z boku jedną ręką, a drugą - na tyłku. Zobaczyła swoją twarz, bilion razy powiększoną na ekranie telebimu. Było też długie przesunięcie kamery po jej sukience. Po tłuszczu wokół ramion. Po wyraźnie odcinających się pod ciasno opiętą tkaniną figach. Hanna na ekranie zrobiła krok w stronę Mony i przewróciła się. Kamera uchwyciła moment rozdarcia sukienki.
Hanna krzyknęła i zasłoniła oczy. Powszechny śmiech kłuł jak igiełki tatuażysty na skórze. Wtedy poczuła na plecach czyjąś dłoń.
- Hanna.
- Lucas? - zerknęła między palcami.
Miał na sobie ciemne spodnie, t-shirt Atlantic Records i marynarkę w prążki. Przydługie blond włosy były gęste i zwichrzone. Po jego wyrazie twarzy zorientowała się, że wszystko widział.
Zdjął marynarkę i jej podał.
- Proszę. Załóż. Wynośmy się stąd.
Mona wspinała się na scenę. Tłum dygotał w niecierpliwym oczekiwaniu. Każdego innego wieczoru na przyjęciu Hanna stałaby na środku pierwszego rzędu, gotowa tańczyć bez wytchnienia w takt muzyki. Ale dzisiaj chwyciła dłoń Lucasa.
Funt - pozaukładowa jednostka masy i ciężaru wywodząca się od rzymskiej libry. Miara funta była różna na przestrzeni wieków w różnych państwach, zwykle wynosiła pomiędzy 0,4 a 0,5 kilograma. Obecnie w państwach anglosaskich jest przyjęty międzynarodowy funt równy 0,453 592 37 kg. Stosowany jest skrót lb (od libra, liczba mnoga w jęz. angielskim: lbs).
Pretty Little Liars - Perfect Ideał
4