Tytus Czyżewski
POGRZEB ROMANTYZMU — UWIĄD STARCZY
SYMBOLIZMU — ŚMIERĆ PROGRAMIZMU
Rozpoczął się u nas ów czas walki o nowe wartości i nową formę.
Tym burzliwszy, że natrafił na grunt nie przygotowany — a jednak mimo to podatny —
na odłogiem leżącą sztukę, a przede wszystkim poezję polską. Czymże była dotychczas u nas
ta poezja? Poezja polska była dotąd niczym innym, tylko poezją romantyczną — o formie i
nastrojach zupełnie romantycznych. Forma Mickiewicza, Krasińskiego i Słowackiego była i
jest po dziś dzień wykwitem kultury, na jaką tylko wczorajsza i przedwczorajsza doba narodu
zdobyć się mogła.
Naród był uciemiężony, bez osobistej woli ni możności swobodnego wypowiedzenia
się.
Sztuka zatem, szczególniej porozbiorowa, dążyła do określenia martyrologii narodu i
stąd poeci czerpali natchnienie.
Tak zwana u nas era symbolizmu, którego ostatnim wypowiedzeniem się jest Tuwim i
jego satelici — nie wiadomo zresztą dlaczego nazywający się futurystami — była ostatnim
odblaskiem tego ogona romantyzmu, który ciągnął się u nas przez lat tyle, niby wąż morski.
Aż wreszcie przyszła chwila, że naród powraca do życia fizjologicznego.
I żyć poczynamy nie zapachem trupa i trumny, lecz ciałem, nerwami, krwią, żądzą i
namiętnością organizmów normalnych i zdrowych — zdolnych do życia wprzód i w
przyszłość.
Naród jako żyjący fizjologicznie twór musi stworzyć sobie swój silny i własny
organizm i swoje współczesne najodpowiedniejsze życie.
Naród polski nie może już żyć próchnami królów i dziadów. Naród polski nie może
morfinizować się koszmarami z Wesela, ale musi poczuć w sobie sztukę i poezję odrodzenia
współczesnego.
Polska uzyskała swoją niezależność polityczną w tak szczęśliwym czasie i
okolicznościach, że razem z przebudzeniem się jej do życia — przebudziły się i narodziły w
Europie nowe wartości socjalne i estetyczne.
Któż wie, czy Nemezis nie nałożyła na Polskę owego obowiązku przeznaczenia, które
bywają rzadkimi wypadkami dziejowymi.
My bez programu dążymy do stworzenia nowej ery wartości estetycznych, tj. wartości
sztuki.
Ów kram jęczącego wciąż romantyzmu stał się dla nas jak owa powtarzająca się
potrawa, którą codziennie karmią pupilków w internacie do uprzykrzenia i mdłości.
Wszyscy chcą odmiany — czegoś innego — chociażby za cenę silnych podrażnień
zmysłowych.
Obecna poezja i sztuka polska musi używać skrótów i potrzebnych syntetycznych
zaokrąglań — musi być modernistyczną.
Poezja współczesna musi sobie stworzyć nową odrębną formę, podatną dla ludzi
współczesnych, łaknących, nerwowych, syntetycznych wzruszeń. Skojarzenia myślowe będą
rzadkie, niespodziane i nieprzewidziane — forma barwna — wiersz jak najbardziej wolny —
kontrasty myślowe jak najbardziej oddalone.
Artyści będą jak najmniej używać tematu, a jak najwięcej konstruować. Artyści będą
kierować się instynktem.
Oto są nie programy, nie kanony twórczości, ale ogólne kontury współczesnej
syntetycznej sztuki. Gdy dodamy do tego język, który często musi posługiwać się znakami i
słowami nie przyjętymi ogólnie jako logiczne pojęcia, ale zmysłowymi i słuchowymi — a oto
mamy sposób naszego wywnętrzenia się i naszej formy.
I oto jest poezja współczesna, sztuka syntetyczna człowieka XX i XXI wieku.
Lecz nie na te emblematy nowej sztuki rzucają się zajadłe brytany, eunuchy krytyki —
ale rzucają się na ów wiosenny strumień życia naszej nowej zwycięskiej sztuki.
Śmierć romantyzmowi, symbolizmowi i programizmowi! Niech żyje mechaniczny
instynkt.
[«Formiści» 1921, nr 4.]