Maurice Maeterlinck
a) Ślepcy (przełożył Przesmycki)
Osoby: Ksiądz, trzech ślepych od urodzenia, Najstarszy ślepiec, piąty ślepiec, szósty ślepiec, trzy ślepe staruszki modlące się, najstarsza ślepa, młoda ślepa, młoda ślepa wariatka.
Dramat rozgrywa się w prastarym borze, w nocy (niebo gwiaździste), Pośrodku sceny siedzi bardzo stary trupo blady ksiądz. Z prawej strony siedzi na głazach sześciu ślepców , ze strony lewej sześć kobiet, trzy modlą się, trzy narzekają.
Rozmowa ślepców, zastanawiają się, czy ksiądz wrócił. Ponadto zajmuje ich problem odległości miejsca, w którym się znajdują od przytułku. Ich zdaniem od odejścia księdza zrobiło się zimniej. Nie wiedzą gdzie są, twierdzą, że daleko od przytułku. Jeden pyta czy kobiety siedzą naprzeciwko. Otrzymują odpowiedź twierdzącą. Mężczyźni chcą, by kobiety do nich przyszły, ale one boją się ruszyć z miejsca. Staruszki się modlą, ale dla mężczyzn to tylko szept. Trzeci ślepy od urodzenia pyta gdzie jest piękna ślepa. Wszyscy mówią ściszonym głosem, bo nie chcą obudzić wariatki, która śpi ze swoim dzieckiem. Ślepcy postanowili podtrzymywać rozmowę aż do powrotu księdza, który zanim odszedł powiedział, ze mają na niego czekać. Wszyscy stwierdzają, ze już długo są sami. Mówią o księdzu, który się starzeje, nie widzi dobrze. Nie przyznaje się jednak do swojego stanu, bo nie chce by ktoś zajął jego miejsce. Ślepcy chcą innego przewodnika, ale nie mają wielkiego wyboru bo w całym domu widzą tylko cztery osoby. Oburzają się, że ksiądz ich zostawił samych, mimo, ze nie miał do tego prawa. Zauważają również, że ostatnio ksiądz zwracał się jedynie do kobiet, tak jakby mężczyźni przestali istnieć. Zastanawiają się gdzie ksiądz mógł pójść. Najstarszy twierdzi, że usiadł między nimi. Reszta twierdzi, ze poszedł szukać chleba i wody dla wariatki. (Ksiądz wyszedł z przytułku ponieważ chciał po raz ostatni przed śmiercią zobaczyć wyspę w słońcu.) Ślepcy przypomnieli sobie, że ksiądz bał się morza.
Młoda ślepa zauważa, ze ich los jest nieciekawy. Czas starszyzny się kończy. Symbolicznie ksiądz odchodząc powiedział dowiedzenia, tak jak gdyby odchodził na zawsze, kładł się do snu. Piąty ślepiec, który dodatkowo nie słyszy krzyczy, że wreszcie ktoś powinien zlitować się nad ślepymi ludźmi. Ślepcy stwierdzają, że muszą być blisko morza, bo słychać jego szum, zagłuszany modlitwami staruszek. Dalsza rozmowa dotyczy wielkości wyspy, która co prawda nie jest wielka, ale i tak ślepcy żałują, ze w ogóle wychodzili z przytułku. Kolejnym powodem dla którego ksiądz chciał wyjść z przytułku była śliczna pogoda i pragnienie nacieszenia się ostatnimi promieniami słońca, przed nadchodzącą zimą (na czas trwania której ślepcy zamykani są w przytułku). Ponadto, ksiądz chciał by ślepcy choć odrobinę poznali wyspę, mimo że nawet on jej całej nie znał (np. wysokiej góry, której nigdy nie zbadano).
Ślepcy starają się określić godzinę, stwierdzić, czy słońce już zaszło. Szósty ślepiec w słońcu widzi linię błękitu, teraz jej nie ma, dlatego twierdzi że jest noc. Ślepcom zaczyna doskwierać głód. Wszyscy się podnoszą, z wyjątkiem 3 ślepych od urodzenia. Słychać jedynie szmer ich oddechu oraz stado ptaków. Czują zapach wyschłych liści. Kolejnym powodem, dla którego opuścili przytułek było wielkie święto, podczas którego zawsze wychodzili. Drugi ślepy od urodzenia pyta się pierwszego ślepego od urodzenia, dlaczego ten dotknął jego łokcia. Ten zaprzecza. Drugi ślepy od urodzenia chce uciekać. Wszyscy zastanawiają się, czy są na północ, czy na południe od przytułku. „Ja nie wiem, ale myślę, że jesteśmy w ciemności”. Przez cały czas ślepe staruszki wzywają pomocy Boga. Jedyną ich nadzieją jest powrót księdza. Nikt na wyspie się nie urodził i dla tego nie wiedzą jak wrócić do domu (wszyscy na wyspę przybyli już ślepi). [drugi ślepy od urodzenia dodaje, że podczas podróży na wyspę myślał, że umrze]. Miejsca z których przybyli, stają się dla nich niedostępnym marzeniem. Młoda ślepa pamięta, że kiedyś widziała. Pierwszy ślepy od urodzenia nie ma żadnych wspomnień. Kiedyś mówiono, że przybycie na wyspę jest szansą na wyzdrowienie. Teraz jednak wszyscy chcą opuścić wyspę. Czują, że mimo tego iż ich powieki są zamknięte - oczy żyją. Jednak wiedzą również, że zostaną tam na zawsze, bo on (niesprecyzowany) jest zbyt stary by ich wyleczyć.
Starcy mówią o młodej, że jest piękna. Żyją razem, mimo że nigdy się nie widzieli. Teraz snują różne refleksje. Najpierw o tym, że dotyk jest ważniejszy od widzenia. Kolejno, o starym zamku, na którego wieży znajduje się cela księdza. Następnie o tym że nie potrzeba światła tym którzy nie widzą. Ich ślepota jednak sprawia, że zawsze są sami. Bo trzeba widzieć aby kochać. Znów piąty ślepiec pyta kto dotknął jego rąk. Nikt się nie przyznaje. Ślepy dodaje, że głusi są bardzo nieszczęśliwi. Zaczynają się wszyscy coraz bardziej niecierpliwić. Ponownie zadają sobie pytanie, czy należy iść. Ślepa wariatka zwraca się w stronę księdza. Głośno jęczy ale nic nie mówi. Ślepcy ignorują jej zachowanie, gdyż jest codzienne od kiedy urodziła swoje dziecko, czegoś się boi i wiecznie płacze. Podobnie zresztą cała grupa odczuwa ogromny lęk. Nie tylko teraz ale od dawna. Najstarszy ślepiec zauważa, że słychać bezustanny płacz pomiędzy nimi. Pierwszy ślepiec zauważa, ze nie powinni się tego bać, ponieważ to płacz wariatki, która zawsze szloch gdy ma karmić dziecko. Podobno kobieta chwilami jeszcze widzi. Pierwszy dodaje, ze chyba ten płacz jest charakterystyczny dla większej grupy ludzi. Najstarszy dodaje, że by płakać trzeba widzieć. Młoda ślepa czuje zapach kwiatów, inni zapach ziemi. Szósty wstaje z miejsca. Złamał wiele kwiatów, gdyż się potknął. Odtyka ziemi i stwierdza, że będzie w nocy mróz.
Młoda ślepa wraca do tematu kwiatów stwierdzając, że jest przekonana o tym, że już kiedyś je widziała, to kwiaty umarłych. Ślepcy słyszą grzmot, czują wiatr, który wieje od morza. Próbują swoje myśli skierować w inną stronę. Zaczynają popadać w panikę. Trzeci ślepy od urodzenia chce uciekać, iść przed siebie. Nagle słyszą szelest, jakby kroki małego dziecka. Proszą owo stworzenie by miało nad nim litość, gdyż od dawna czekają na ratunek. Wybawicielem okazuje się pies z przytułku. Są przekonani, ze on ich wyswobodzi. Pierwszemu ślepemu od urodzenia liże ręce. Wydaje im się, że wyje z radości. Kobiety jednak stwierdzają, ze nie mają odwagi iść za psem. Mężczyźni się oburzają, stwierdzają, ze w końcu on widzi lepiej od nich. Pies zaczyna ciągnąć za sobą pierwszego ślepego od urodzenie, który cieszy się, ze wracają do domu. Pies się zatrzymuje, a ślepy natrafia na coś bardzo zimnego. W osobniku poznaje księdza i uświadamia sobie, że jest martwy. Chcą go uratować, próbują sprawdzić, czy jeszcze żyje, tylko dlatego by ich zaprowadził do przychodni.
Ślepcy są oburzeni, że ksiądz nie uprzedził ich o swojej śmierci. Drugi ślepiec dotyka twarzy księdza i stwierdza, że faktycznie był bardzo stary. Długo cierpiał, ale nigdy nie narzekał, nie skarżył się. Kobiety zaczynają się modlić. Mężczyźni boją się klęknąć gdyż nie wiedzą co jest na podłożu. Ksiądz przed śmiercią powiedział coś do młodej kobiety, ale ta nie chce powiedzieć co to było. Najstarsza oskarża resztę, że to oni przyczynili się do jego śmierci swoimi narzekaniami, tym, ze nie chcieli iść dalej, a koniecznie usiąść na kamieniach i jeść. Trzeci stwierdza, ze ksiądz zmarł szukając wody dla wariatki. Pojawia się pytanie co mają zrobić, czy ruszyć w drogę. Pierwszy ślepy nie chce opuścić umarłego. Drugi podnosi krzyk, że nie mogą tu umrzeć w ciemnościach. Trzeci proponuje by się nie oddalali od siebie, a usiedli na kamieniu obok siebie. Wszyscy są przemarznięci, najbardziej z zimna trzęsie się wariatka. Ślepcy skupiają się na płaczu wariatki. Po chwili dochodzą do wniosku, ze z przytułku powinny wyjść zakonnice i ich szukać. Nadzieje są jednak złudne gdyż grupa przypomina sobie, ze zakonnice nigdy nie opuszczają przytułku. Najstarszej ślepej wydaje się, że słyszy trzask łamiącej się na morzu kry. Młoda ślepa natomiast słyszy w oddali kroki. Zaczyna padać wielkimi płatami śnieg. Ślepcy przytulają się do siebie. Nagle zaczyna płakać niemowlę, a przecież ono jako jedyne widzi. Słychać kroki. Podnoszą je ponad głowę by mogło widzieć. Kroki zatrzymały się pośród ślepców. Moda kobieta pyta się kto jest wśród nich. Najstarsza błaga o litości. Nic nie słychać. Dziecko płacze coraz rozpaczliwiej.
b) Wnętrze (z cyklu: Trzy dramaty dla marionetek)
Osoby: W ogrodzie Starzec, Obcy, Wnuczki starca Marta i Maria, chłop i tłum
W domu( postacie nieme) Ojciec, matka, dwie dziewczyny, dziecko.
Miejsce: Stary ogród porośnięty wierzbami. Trzypiętrowy dom, z oświetlonymi oknami, Widać w nich siostry czuwające przy lampie, Ojciec siedzi przy kominie, Dziecko śpi w ramionach matki. Starzec i obcy wchodzą do ogrodu.
Starzec mówi, że znajdują się w ogrodzie, do którego nikt nie przychodzi. Zaznacza, ze okiennice w domu są zamknięte, mimo, ze w rzeczywistości nie istnieją. Postacie w domu czuwają przy lampie. Domownicy nie słyszą jednak mężczyzn, bo wtedy wyszliby i stworzyli zagrożenie. Starzec chce ustalić czy wszyscy są w domu. Mężczyznom wydaje się, ze matka na nich patrzy. Kobieta jednak ślepo wpatruje się w przestrzeń. Starzec stwierdza, ze w domu muszą jeszcze znajdować się siostry zmarłej. Widzi zegar wskazujący dziewiątą, stwierdza że kobiety nic się nie spodziewają. Obcy pyta czy ma zapukać w okno, gdyż uważa, ze choć jedna osoba powinna o tajemniczym czymś dowiedzieć się przed resztą. Starzec zastanawia się kogo wybrać. Wszyscy obecni w domu kochali nieboszczkę, która jest przedmiotem tajemnicy. Starzec proponuje by o tajemnicy powiedzieć zwyczajnie. Boi się jednak wejść sam gdyż nieszczęście przyniesione przez dwie osoby wydaje się być mniejsze. Starzec pyta się obcego na ile przed jego przybyciem znalazł w rzece ciało. Mężczyźni widzą siostry, które patrzą w okno. Okazuje się, ze trup, o śmierci którego mają poinformować mężczyźni jest tzn. był siostrą dziewczyn znajdujących się w domu. Starzec przypomina sobie poranną sytuację, w której widział żywą dziewczynę. Mówiła, że wyjeżdża do babci, mieszkającej za rzeka, z której została wydobyta. Dziewczyna chciała starca o coś zapytać, ale zrezygnowała i nagle odeszła. Mężczyźni dodają, ze inni chłopi widzieli jak do wieczora błądziła nad rzeką. „Myśleli, że zbiera kwiatki, Może to była jej śmierć”. Starzec wie, że niejeden z nas nosi w sobie powód do utraty życia. Nikt jednak nie może zajrzeć w nasza dusze. Kobiety szczególnie noszą w sobie tajemnicę, mówią o rzeczach zwyczajnych i ukrywają swoje prawdziwe myśli i lęki. Prawdę poznajemy dopiero po śmierci kobiety.
Mężczyźni zaglądają w okno domu, gdzie wszyscy się śmieją. Nie oczekują dziewczyny. Zdają się szczęśliwi bo nie wiedza jaka wiadomość na nich czeka. Dom przypomina warownię, ma zaryglowane drzwi, właściciele starali się przewidzieć każde niebezpieczeństwo. Jeden z mężczyzn zwraca uwagę na fakt, że rodzina nadal nic nie wie, a powinna.
Przy dziewczynie w tym czasie czuwają wnuczki starca Marta i Maria. Chłopi w tym czasie zrobili nosze z gałęzi. Starsza wnuczka ma uprzedzić mężczyzn jak korowód ruszy z ciałem, by razem ze starcem wejść i powiadomić rodzinę.
Pojawia się Marta, informuje dziadka, ze już idą, ale mają zachowywać się cicho. Staruszek jest przerażony faktem, ze jeszcze nie poinformował rodziny.
Marta zagląda przez okno i uderza ją spokój rodziny. W tym czasie siostry podchodzą do okien i patrzą w ciemność. Starsza uśmiecha się. Druga jest wystraszona. Marta tuli się do piersi dziadka.
Starzec uspokaja płacząca wnuczkę, która rozpacza z powodu śmierci tak młodej dziewczyny dodając, że na każdego przyjedzie kolej.
Obserwatorzy zauważają, ze siostry odeszły od okien, a z twarzy starszej zniknął uśmiech. Następuje cisza. Domownicy wyglądają tak jakby wsłuchiwali się w głosy swoich dusz.
Starzec zaczyna snuć refleksję na temat losu rodziny. Stwierdza, ze ich światy różni prawda, której jeszcze rodzina nie poznała. Starca przeraża ich spokój. Nie przypuszczają, ze ludzie wiedzą o nich więcej. „ Trzymam ich szczęście, niby chorego ptaka w moich starych dłoniach i nie śmiem otworzyć dłoni.”
Odzywa się Maria, która proponuje by złą nowinę przekazać rodzinie za dnia, wtedy może wyda się mniej straszna, światło dnia łagodzi bowiem ból. Słychać jednak za płotem szmer modlitw żałobnego konwoju. Marta pyta czy wszystko już gotowe, ma ze sobą pierścionek nieboszczki, który przy niej znaleziono. Dodaje, że martwa dziewczyna dzięki jej ułożeniu wygląda jak śpiąca. Dziwi się że jeszcze nie powiadomili rodziny. Maria odkrzykuje, ze Marta ma w sobie za dużo życie by mogła zrozumieć tę sytuację. Marta chce sama wyznać rodzina prawdę.
dziadek jej zabrania. Co więcej nie pozwala również patrzeć więcej na rodzinę, szczególnie w momencie, gdy poznają prawdę, gdyż uważa, ze ten obraz będzie dręczył młode dziewczyny już do końca ich życia. Maria i Marta siadają na ławie tyłem do okien.
Obcy relacjonuje co widzi. Gdy Starzec zbliżył się do drzwi jedna z sióstr zamiast otworzyć drzwi jej dodatkowo zaryglowała i usiadła przy matce. rodzina podniosła w jednym momencie głowy, spojrzeli po sobie, widocznie Stary musiał zapukać. Ojciec spojrzał na zegar i wstał .Marta chce koniecznie wejść do środka by pomoc rodzinie. Nagle ojciec otworzył drzwi, wzruszył ramionami i wpuścił starca do pokoju. Tłum zbliżył się do okien. Starzec spojrzał w stronę okien, ale szybko odwrócił wzrok. Starzec przemawia. Wszyscy są nieruchomi z wyjątkiem matki, która energicznie wstaje. Dzieci z tłumu chcą by wziąć je na ręce by także mogły zobaczyć. Obcy zauważa, ze o najważniejszym stary jeszcze nie powiedział. Potem nagle wszyscy, cała rodzina z miejsca powstają i wszyscy zadają mu pytania. Głosy w tłumie krzyczą” Powiedział... już Powiedział!!!” Starzec wskazuje palcem drzwi wszyscy rzucają się do wyjścia. Starzec stara się zatrzymać matkę. Tłum popycha się w ogrodzie. Wszyscy biegną z dom i znikają. Pozostaje tylko Obcy, który stoi przy oknach. Rodzina wychodzi z domu. Pośrodku pokoju zostaje jedyne dziecko, które śpi spokojnym snem.
KONIEC
- 2 -