Facebook i Twitter - wrogowie publiczni we Francji
U nas się o tym mówi, we Francji takie rzeczy się robi. Media dostały zakaz odsyłania widzów i słuchaczy do portali społecznościowych.
Francuskie media mają problem. Spece od marketingu wylansowali nowy kanał komunikacji, a teraz muszą znaleźć sposób jak obejść rządowy zakaz reklamy. Nie kanałów, ale dwóch najpopularniejszych portali społecznościowych. Regulator CSA (Conseil supérieur de l'audiovisuel), odpowiednik naszej KRRiT, zakazał nawiązywania do Facebooka i Twittera na antenie.
Pech chce, że dla mediów społeczności to nowa ziemia obiecana. Oba portale są najchętniej odwiedzanymi miejscami w sieci i każdy chce się być na Facebooku, bo tam są widzowie, słuchacze, nawet czytelnicy.
Francuski przypadek jest od wyśmiewany - szczególnie w mediach amerykańskich. Dla amerykańskich dziennikarzy, to typowy przejaw legendarnej francuskiej biurokracji, która stara się chronić obywatela przed samym sobą, a przy okazji nieźle uprzykrza i reguluje mu życie. W Europie oceny są nieco bardziej stonowane. Dość dodać, że podobny projekt wisi od pewnego czasu w polskiej przestrzeni publicznej. W kwietniu jeden ze słuchaczy Polskiego Radia, złożył do KRRiT skargę, że prowadzący audycje nagminnie odsyłają słuchaczy do Facebooka - reklamując tym samym portal na antenie.
Wasz kot kupowałby łyszkasz, ale wy nie powinniście kupować Facebook i Twittera, gdy sprzedają wam go w telewizji. Czasem trudno się jednak powstrzymać...
KRRiT nie zdecydowała się na drastyczny krok, opublikowała jednak oświadczenie, w którym możemy przeczytać, że "prezentowanie na antenie faktu obecności nadawcy na innych portalach i w serwisach społecznościowych powinno mieć charakter informacji pozbawionej cech reklamy".
Francuzi nie od dziś z wielką powagą podchodzą do swojej kultury i najwyraźniej promowanie społecznościówek osiągnęło już tą granicę, za którą La France czuje się zagrożona przez coś, co niektórzy uważają za amerykańską zarazę. Tak wiec uruchomiony został mechanizm obronny - agresywny i nieco absurdalny, ale według tej mitycznej francuskiej biurokracji, prawdopodobnie niezbędny.