Juliusz S owacki Ojciec zad¬umionych


PRZEDMOWA:

Wspomnienie źródeł poematu - kwarantanna na pustyni zarządzona przez baszę Mohameda Ali między Egiptem a Palestyną, blisko miasteczka El-Arish. Słowacki pisze, jak to sam musiał jej ulec na osiem dni, gdy podróżował po pustyni.

Poznany lekarz, Pan Steble, starał się ułatwić podróż i pobyt na pustyni Słowackiemu, wraz z żoną Malagambą opiekują się nim i jego towarzyszami podróży.

Okolica miejsca, w którym rozbito namioty jest monotonna, widać prawie suchą rzekę w oddali morze, także mały grobowiec Szecha w którego podziemiach chowano zmarłych na dżumę.

Przyzwyczajenie przerywają Słowackiemu wydarzenia z wigilii 1836 roku, kiedy to nad jego namiotem zrywa się potężna burza, gasząca knot lampy poety, przerywająca wspomnienia i spokojny nastrój. Następny dzień był bardzo pochmurny i niemiły, zrodziło się nowe niebezpieczeństwo - wezbrane wody rzeczki grozić zaczęły zalaniem doliny, w której obozowali. Mieszkańcy namiotowego pola w ostatniej chwili uciekają na piaszczystą górę, która ratuje ich przed zalaniem. „Bez dachu, bez ognia, bez pokarmu, doznawszy morskiego prawie na ziemi rozbicia, nie mogłem jednak udać się do bliskiego miasteczka, gdzie byli ludzie, ani prosić, aby mię pod dach jaki przyjęto i przy gościnnym posadzono ognisku”. Podczas tego tygodnia postoju poznał się lepiej z Drogmanem Solimanem, tłumaczem Champoliona, Roseliniego, Fresnela, słuchał jego pieśni i opowieści o swoich poprzednikach.

Po tygodniu ruszają dalej szczęśliwie do Jerozolimy.

Historia poematu nie jest w całości dziełem Słowackiego, opowiadał mu o niej doktor Steble.

TREŚĆ:

Bohater opowiada jak to od trzech dni rozbity jest namiotami na pustyni. Mówi o swojej żonie, dziecku i trzech córkach oraz trzech synach, dzisiaj już umarłych. W sumie 9 osób mających 9 dromaderów.

Wspomina wspólne życie, córki chodziły po wodę, synowie dbali o ogień, a żona gotowała. Dzisiaj lezą w mogile w grobowcu Szecha.

Powrót do domu „płóciennego dworu”, najpewniej w oazie pełnej pomarańczy i kwiatów, nie wydaje się radosny, bo zaraza „pomór” zabił mu całą rodzinę.

Pierwszy choruje i umiera pierworodny syn, męczy go ogromne pragnienie "Sam Bóg ci za wodę zapłaci, / Bo chcę pić jak pies, bo ogień mam w łonie" mówi do siostry a po zaspokojeniu pragnienia umiera.

Nie pozwala córkom żegnać brata, ciało wydaje grabarzom, zdając sobie sprawę z zaraźliwego charakteru choroby. Po 40 dniach, nocą, umierają Hafne i Amina (znalezione rano martwe były „sine jak żelazo”). Pogrom zaczyna powoli niszczyć ojca, nie cieszy go już niebo i słońce, narasta konflikt pomiędzy nim a Bogiem. Po dziewięciu dniach zaraza zdaje się minąć zupełnie. „Bo nie wierzyłem, żeby wziąwszy troje / Bóg mi chciał zabrać wszystkie dzieci moje”. Jest to jednak tylko złudzenie, śmierć 4 dziecka, najmłodszego syna przychodzi tuż po tym, gdy ojciec wypatruje na jego twarzy pierwsze oznaki choroby „ Na twarzy plam żelaznych krocie”. Najstraszniejsze jest to, że chorych trzeba izolować dla dobra jeszcze żyjących, co ojciec nieustannie robi; ciała albo wydaje strażnikom, albo sam wyprowadza na pustynię konających.

Napięcie nieustannie rośnie, a rozpacz ojca narasta „Łamałem ręce i wołałem głośno: / "Oby nie umarł! lub się był nie rodził!"”. Ciało syna zmarłego na pustyni oddaje strażnikom, aby spoczął obok sióstr i brata w grobowcu, kwarantanna trwa teraz 40 dni.

Powrócił! - Anioł powrócił morderca!

Ale mnie znalazł bez łez i bez serca,

Już omdlałego na boleści świeże,

Już mówiącego: "Niech Bóg wszystko bierze!"

Niestety, umiera trzeci, najmniej kochany syn, co bóg wedle ojca wynagradza mu śmiercią najspokojniejszą.

Po dziesięciu i potem trzydziestu dniach kwarantanny rodzi się nadzieja na minięcie zarazy, ale ojciec śni sen o dwóch zmarłych córkach, które „na moją najmłódszą dziewczynę / Obiedwie - ręce położyły sine!”. Sen okazuje się proroczym, Hatfe - najpiękniejsza z córek, umiera w rękach ojca.

Strażnicy, którzy przyszli po zwłoki, rozdzierają niechcący hakiem pierś zmarłej, oburzony i załamany ojciec na własnych rękach zanosi ją na cmentarz.

Poemat przetyka subiektywne odczuwanie krajobrazu przez ojca; słońce świeci mu krwawo, księżyc blado, morze wyje lub płacze, zależnie od nastroju, natomiast pustynia jest piekielną równiną.

„Wszystko, co miało tylko twarz człowieka, / Zaczęło stronić ode mnie z daleka.”

Opuszczają go ludzie, nawet zawsze dokarmiane wróble, płótna namiotu czarnieją. Nadciąga burza z ulewą, podczas której umiera ostatnie dzieciątko: „I poszło leżeć między trupy bratnie, / Moje najmilsze!... i moje ostatnie!!!”. Małego trupka do grobowca zanosi matka. Smutek sieje nienawiść w sercach małżonków. Po 40 dniach przychodzą lekarze orzec o kwarantannie. Ojciec przygarbił się i posiwiał, żona zestarzała ale zarażona (bo w nocy odkopała dziecko ażeby mieć po nim pamiątkę - złote włoski) umarła. Przeżył ojciec, mimo, że jak sam mówi „me wszystkie całowałem trupy, / Z tej kwarantanny wychodziłem zdrowy”.

Kolejne 40 dni. Starzec dziecinnieje, wyobraża sobie brakujących mu bliskich zmarłych, prowadzi z nimi rozmowy, cierpi..

Został mu tylko stary wielbłąd, który rozczula go i wzrusza, z braku ludzi. Po trzech miesiącach cierpień ojcu zostaje tylko 9 wielbłądów. „I nie zostało mi nic - oprócz Boga; / I tam mój cmentarz - a tamtędy droga”.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Juliusz S owacki Liryki i inne wiersze
Juliusz S owacki Mazepa
Juliusz S owacki Genezis z ducha
Juliusz S owacki Kordian (BN)
Juliusz S owacki Kordian (BN)
Juliusz Słowacki Ojciec Zadżumionych
Juliusz S owacki Lilla Weneda
Juliusz Słowacki Ojciec zadżumionych
Juliusz Slowacki Ojciec zadzumionych w El Arish
Juliusz S owacki Beniowski (BN)
Juliusz S owacki biografia
Juliusz S owacki Horszty˝ski
Juliusz S owacki Balladyna (BN)
Juliusz S owacki Krˇl duch
Juliusz S owacki W Szwajcarii
Juliusz Słowacki Ojciec zadżumionych

więcej podobnych podstron