Skąd nieczystość?
Nasze okaleczenia emocjonalne pokazują naszą przeszłość. Ból towarzyszący ich wspominaniu sprawia, że nie jesteśmy przygotowani na ich przyjęcie. Przeszłości nie można ukryć udając, że „wszystko w porządku”. Znajduje ona swój kształt w naszych gestach i słowach, tematach rozmów, do których często powracamy. Przeszłość wdziera się najmniej naszą teraźniejszość w chwilach najmniej oczekiwanych. Istotą problemu jest nie to, by zablokować jej wchodzenie, lecz tak ją przeżywać, aby nie mogła nam szkodzić. Przeżywać przeszłość rozpoczynamy od jej uświadomienia sobie i nazwania taką, jaką rzeczywiście była.
Czy nie są dla nas wzruszające te chwile, kiedy słuchamy innych jak z rozbrajającą otwartością i prostotą dziecka mówią o swojej trudnej przeszłości? Ból, jaki się w nas gromadzi przez wiele lat, nie pozwala milczeć, lecz zmusza do szczerości właściwej ludziom prawdziwym, dobrym i pokornym. Przychodzą chwile wielkiej tęsknoty i wołania za przemianą życia. Pragniemy takiego, w którym przeszłość nie będzie niszczyła naszej teraźniejszości i przyszłości.
Przeszłość wypełniona aktami nieczystymi (masturbacja, zdrady małżeńskie), czyni nas niezdolnymi do zachowania harmonii wewnętrznej między życiem duchowym a cielesnym. Presja przeszłości zmusza do postrzegania samych siebie jako osób bezużytecznych i opuszczonych przez innych w chwili, w której najbardziej byli nam potrzebni. Taki splot wydarzeń zmierza do tego, że bardzo tęsknimy za miłością i spokojem. Mogą nam w tym pomóc chwile odosobnienia.
Na wszelkie możliwe sposoby wypowiadamy nasze pragnienie życia w czystości. Nieczystość nie jest przyjemnością, lecz rozdzierającym bólem serca, świadomością niewierności Bogu, stanem odczuwania porażającej frustracji, jedną z nieudolnych prób przeżywania miłości. Nieczystość znajduje sobie miejsce w nas samych, ponieważ jest kłamliwa, my zaś łatwowierni w uznaniu tego, co przed nami roztacza. Przychodzi jako konsekwencja połowicznie przeżywanej czystości. Największym dla nas zagrożeniem jest połowiczność w przeżywaniu powołania chrześcijańskiego.
Nieczystość pojawia się na skutek niezdecydowania. Sami nie wiemy, czego chcemy, komu pragniemy służyć, za jakimi wartościami podążać. Niezdecydowanie doprowadza do poddawania się impulsom płynącym zarówno ze strony „świata”, jak i z ciała, które przy osłabieniu ducha upomina się o realizację własnych potrzeb w sposób nieodpowiedzialny.
Rygoryzm niczego nie zmienia, lecz popycha człowieka w stronę kolejnych aktów, których on nie chce. Bez wątpienia jest to tajemnica prowadzenia człowieka po bezdrożach życia. Nasz udział we własnej nieczystości jest sprawą bezdyskusyjną. Czym jest spowodowany? Wielką tęsknotą za miłością, której nie doświadczyliśmy w dzieciństwie i okresie dojrzewania. „Zły dotyk” może wprowadzić uczynków silną potrzebę uczynków nieczystych. Święci mówią o ludzkiej pysze, jako źródle wszelkiej nieczystości. Ponadto możemy wskazać, mówiąc o przyczynie: życie w pośpiechu, przemęczeniu, braku akceptacji, życie w lęku, w żalu, gniewie i buncie, w nieobecności modlitwy lub jej bylejakości oraz braku nadziei na przyszłość, a przede wszystkim w braku wiary, że Bóg udziela tego wszystkiego, czego potrzebujemy.
W małżeństwie nieczystość pojawia się wówczas, gdy na pierwszym miejscu stawia się dążenie do zaspokojenia własnych potrzeb, na drugim zaś planie pragnienie obdarowania swojego partnera. Jest spowodowana brakiem ofiarnej miłości, w której jesteśmy w większym stopniu nastawieni na branie niż na dawanie. Brak czułości uzewnętrznionej przez obojętność, oddala nas od tych, którzy pragną być blisko nas i umacniać w nas czystość przez miłość wzajemną i dobroć.
Czystość jest niemożliwa bez chwil odosobnienia, bez czasu przeznaczonego na uzdrawiające milczenie. Odosobnienie jest czasem wyłącznie dla Boga. Uwaga, skupienie na Chrystusie sprawiają, że tworzą się w nas dobre nawyki, w postaci potrzeby darowania czasu dla Boga. Nie żałując czasu wyłącznie dla Niego umożliwiamy zaistnienie takiej sytuacji, że On staje się dla nas kimś wyjątkowym.
Potrzebujemy nasze życie współtworzyć z innymi. Tym, co utrudnia realizację czystości jest brak dobrych relacji, zaniechanie współtworzenia życia z osobami nam najbliższymi. Rezygnacja z osobistego zaangażowania się we wspólne dzieła, jakimi są: małżeństwo i rodzina, wspólnota parafialna, wspólnota kapłańska czy zakonna, doprowadza do rodzenia się egoistów, którzy wolą „brać”, niż „dawać”, pragną „mieć”, lecz w żadnym wypadku „być”. Kładąc dość duży nacisk na życie „dla siebie”, z myślą jedynie „o sobie”, o tym, co dla nas przyjemne i korzystne, wchodzimy w obszar duchowego, moralnego i religijnego osłabienia. Trudno będzie zachować „czyste spojrzenie”, wierność ślubom małżeńskim, zakonnym czy kapłańskim, a na pewno pojawi się problem z opanowaniem namiętności.
Niektórzy nie wyobrażają sobie życia bez ubóstwiania seksualności. Inni zaś ją banalizują. To prowadzi w konsekwencji do tego, że trwanie w czystości staje się nie do uniesienia. Wchodzenie z łatwością z innymi osobami w relacje seksualne jest próbą zabezpieczenia siebie przed izolacją i samotnością. Tym, co skłania do nieczystości, jest utrata poczucia bezpieczeństwa.
Gdy wzrasta w nas świadomość własnej bezradności wobec problemów, czujemy się bardzo samotni i bezużyteczni. Pragnąc życia czystego potrzeba „wypełnienia siebie” treścią umożliwiającą rozwój życia duchowego. Jeśli tego nie ma, doświadczamy zmęczenia powołaniem (małżeństwo, kapłaństwo, życie zakonne), które wybraliśmy i uznaliśmy za dobre dla nas. Doświadczając frustracji i zmęczenia skłaniamy się do ucieczki w życie pozorne, a w konsekwencji do rezygnacji z życia w czystości.
„Każdy, kto chce zrobić dla innych ludzi czy dla świata, jeśli nie stanie się przedtem bardziej świadomy siebie samego, bardziej wolny, bardziej zintegrowany bardziej zdolny do kochania, nie ma praktycznie niczego, co mógłby innym ofiarować. Albo nic im nie przekaże, albo tylko zarazę swoich własnych obsesji, agresywności i egocentrycznej ambicji, zarazę swoich złudzeń, co do celów i środków” (T. Merton). Gdy służymy innym, troszczymy się o ich dobro. Kiedy nie ma w nas pragnienia służby może pojawić się ukryty egoizm, który każe nam używać innych dla zaspokajania własnych pragnień i celów.
Ludzki duch wyraża się przez ciało, a ciało jest formowane przez ducha. Naszym dążeniem winno być pragnienie osiągnięcia harmonii, zgody między cielesnością a duchowością. Potrzeba swoistego pojednania między dwiema sferami ludzkiego życia. Nie patrzymy w sposób lękowy na pragnienia i potrzeby ciała. To, bowiem co nas przygnębia budzi strach, jednocześnie uruchamiając potrzebę doznań w obszarze życia zmysłowego. Natura ludzka podpowiada, że czynnikiem dającym „pełną satysfakcję” jest życie erotyczne. Jest to fałszywy pogląd prowokujący do aktów pozbawiających wolności ducha. Bez myślenia w nurcie wiary potrzeby seksualne mogą nami manipulować.
Przeżycia o charakterze zmysłowym i cielesnym, a w konsekwencji powstające pod ich wpływem potrzeby skłaniają do wyborów przeciwnych uznanym wartościom. Niezbędna staje się asceza, która uczy wybierania nie tylko tego, co miłe, łatwe i przyjemne, lecz i tego, co przykre, trudne i wymagające, lecz prowadzące do dobra przywracającego pokój naszemu sercu.
Niezbędna jest asceza, dla przemiany naszych pragnień, potrzeb i uczuć. Nie chodzi o odrzucanie wszystkich radości tego świata, ale odkrywanie tych przyjemności, które służą rozwojowi nas samych, rozwojowi naszego powołania i życia duchowego. We wszystkim trzeba znaleźć umiar, odnosząc się do rzeczywistych naszych potrzeb i w ten sposób będziemy zdolni do uwolnienia się od nieuzasadnionych zachcianek i presji pożądań.
Skąd nieczystość? Z naszego związania się z czymś, przywiązania się do czegoś, braku dystansu do osób, poglądów, do samego siebie i własnych potrzeb. Taka sytuacja zmierza do uzależnienia się emocjonalnego. Uzależnienie się jest siłą niszczącą człowieka. Pochłania ona wszystkie nasze dobre pragnienia związane z miłością i czystością. Skłaniamy się do postawy przyzwolenia na zaistnienie w nas pragnień, których nie chcemy. Mówił o tym, św. Paweł: „Nie rozumiem bowiem tego, co czynię, bo nie czynię tego, co chcę, ale to, czego nienawidzę/…/ Bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać - nie. Nie czynię dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę”. Dwie siły, które prowadzą człowieka do uwikłania się w nieczystość to, między innymi, tłumienie pragnień i potrzeb oraz uzależnienie się od okr.
Skąd nieczystość? Również z braku naszego skupienia się na życiu duchowym. Sposobem na życie w tym świecie jest „czyste serce”. Jest potrzebne, aby oddychać wiernością i być przyobleczonym w moc ducha. Czyste serce uszczęśliwia. Nie znajdujemy go w posiadanych pieniądzach, (choć znacznie ułatwiają życie), w sukcesach czy popularności. Łączy się ono z przyjaźnią, miłością i wewnętrznym pięknem człowieka.
Nieczystość pojawia się jako skutek braku życia tym, do czego jesteśmy powołani. Ona i matka powinna przeżywać autentycznie swoje bycie żoną i macierzyństwo, podobnie ojciec ojcostwo i bycie mężem. Ksiądz powinien żyć kapłaństwem, zakonnik - życiem konsekrowanym. Kiedy przestajemy żyć tym, do czego zostaliśmy powołani i przeznaczeni, wchodzimy w utratę poczucia bezpieczeństwa. Wówczas szukamy spełnienia w iluzorycznych pocieszeniach będących poza naszą drogą powołania.
Wśród wielu naszych doświadczeń pojawia się samotność. Przeżywanie jej dla wielu jest bardzo uciążliwe. Niektórzy od niej uciekają w doświadczanie tego, co przyjemne. Im bardziej jesteśmy wierni naszej samotności, tym bardziej odczujemy w sobie jej błogosławiony owoc. Zgoda na samotność jest jednym z wielu warunków umożliwiających przeżywanie życia w „czystości serca”. Lecz w tej samotności pojawiają się pokusy, myśli nas złorzeczące, podważające naszą dobroć. Potrzeba je wszystkie ze spokojem odsuwać i wsłuchiwać się w ten głos, który patrzy na nas w prawdzie i miłości. Odróżnimy go od wszystkich innych głosów, ponieważ ten przemawia do nas z łagodnością. Słuchajmy tego, który w nas, mówi dobrze o nas. Chcemy być błogosławieni, a nieprzeklinani, szanowani, a nie ci, którym wymyślają. Konieczne jest byśmy sami siebie w ten sposób traktowali, zanim nasze oczekiwania zwrócą się w stronę innych. Odczujmy przed Bogiem, jak bardzo pragniemy być ludźmi błogosławionymi. Nieczystość pojawia się także jako skutek nie przeżywania prawdy o byciu umiłowanym przez Boga.
Nieczystość jest dramatem i tajemnicą ludzkiego istnienia. Nie wchodzimy w nią, dlatego, że jej chcemy. Pojawia się w sposób dla nas zupełnie niezrozumiały. Ona czeka na nas, jak towarzyszka życia wprowadzająca w dojrzałość i czystość. Nie można oprzeć się myśleniu, że jeśli chcemy być czystymi może pojawić się na drodze naszych najpiękniejszych i wzniosłych pragnień propozycja skłaniająca do nieczystości. Walczymy i zwyciężamy w Chrystusie. Ale też walczymy i ponosimy porażkę, wzywając Pana. Czy można ominąć rafy nieczystości? Czy doskonałość nie sąsiaduje z bezradnością, bezsilnością i ludzkimi łzami? Czyż upragniona przez nas czystość nie jest darem i tylko darem, bez udziału człowieka?
Żyjemy w czasach skupiania się na tym, co nieczyste. Głód miłości stawia nas w obliczu niepokojących pytań: czy jesteśmy do niej zdolni, czy ktoś nas pokocha takimi, jacy jesteśmy, czy nie będziemy wyśmiani z naszym wyglądem, sposobem wyrażania się, wykształceniem? Świat, w którym żyjemy skłania do „miłości” łatwej, szybkiej, bezosobowej, pozbawionej odpowiedzialności, nieliczącej się z godnością i niepowtarzalnością drugiego człowieka. Rozbudzenie wyobraźni, zmysłów, ludzkich żądz wyzwala przymus zajmowania się pragnieniami, które przeżywane przez człowieka, czynią go nieczystym.
Problemy nas przygnębiające, przez które czujemy się osaczeni, niekochani, nieudolni prowadzą do pragnienia bycia pocieszonym. Dla wielu okazuje się nieistotne to, że jest to iluzja pocieszenia i jedynie chwilowe doznanie „szczęścia”. Człowiek bierze z życia nieczystość nazywając ją miłością. Miłość jest wymagająca, odpowiedzialna, wierna, nieszukająca swego. Nieczystość dająca odczucie chwilowego pocieszenia rodzi w prawym człowieku frustrację, niesmak, uzasadnione poczucie winy. Zostaliśmy stworzeni do bycia czystymi przed Bogiem. Natomiast nieczystość „wywołuje zamieszanie w całym naszym życiu, zasmuca serce, przytłacza duszę, wyczerpuje ciało, rozdrażnia umysł, mąci wzrok, prowokuje niezgodę, powoduje utratę pokoju” (O.Pierre-Marie Delfieux).
Nieczystość zawiera w sobie znamiona ludzkiej rozpaczy. Człowiek doświadcza, że pójście tą drogą nie czyni go szczęśliwym, nie spełnia, nie nasyca, nie raduje w sposób trwały, a idzie nią, ponieważ odczuwa wewnętrzny przymus takiego postępowania. Szukamy miłości, cknimy za nią. Docelowo jest to działanie zmierzające do stawania się wolnym w sercu. Nieczystość czyni człowieka niewolnikiem pragnień, które zmuszają go do zachowań niemieszczącym się w jego świecie wartości, których pragnienie całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całym swoim ciałem.
Przyjdzie taki dzień, w którym zrozumiemy, że dopóki nie będziemy się „zawsze modlić i nie ustawać”, dopóty nasze serca nie będą czyste.