Ten okrutny XX wiek: Poeta zmarnowanego pokolenia
Był bogiem na literackim Parnasie jeszcze za życia. Po samobójczej śmierci oficjalnie go kanonizowano, czyniąc w epoce stalinowskiej wzorcem poety proletariackiego, sławiącego Wielką Rewolucję Październikową. To przyczyniło się do jego drugiej śmierci. Narzucony odgórnie kult spotkał się bowiem z ostrą reakcją społeczeństwa radzieckiego. „Majakowski. Stawką było życie” szwedzkiego badacza literatury rosyjskiej Bengta Jangfeldta to znakomita biografia niezwykłego artysty. I wybitnego poety.
Wybitni artyści muszą wyrastać ponad swoją epokę. Muszą być niezrozumiani przez otoczenie, często z nim skłóceni. Odwróceni plecami do rzeczywistości, która ściąga ich talent z niebotycznych wyżyn na niziny dostępne dla wszystkich. Muszą budzić kontrowersje i rodzić nienawiść maluczkich. Nierzadko muszą też odejść w młodym wieku, nie znalazłszy w sobie więcej sił do dalszej walki o prawo do bycia osobnym. Takim człowiekiem był Władimir Władimirowicz Majakowski, jeden z najwybitniejszych rosyjskich - choć zapewne wielu krytyków miałoby ochotę zaprotestować w tej chwili, krzycząc: „radzieckich!” - poetów XX wieku. Pisarz, który wkraczał w dorosłość w niezwykle burzliwych czasach. Który najpierw dał się ponieść rewolucyjnej fali, nadając jej literacki kształt, a później przepadł w jej straszliwych odmętach.
Popularność Majakowskiego w Polsce datuje się już na okres międzywojenny, o czym można przekonać się dobitnie, czytając chociażby znakomitą książkę Amerykanki Marci Shore „Popiół i kawior. Życie i śmierć pokolenia oczarowanych i rozczarowanych marksizmem” (2006), poświęconą polskim literatom zauroczonym ideologią komunistyczną. Dla nich króciutka wizyta Władimira Władimirowicza w Warszawie, do której doszło w 1927 roku, była jak spotkanie z bogiem, którego uwielbiali i któremu oddawali cześć. Przed i po drugiej wojnie światowej jego wiersze przekładali na polski Bruno Jasieński, Artur Sandauer, Anatol Stern, Seweryn Pollak, Władysław Broniewski, Adam Ważyk, Jan Kott, Jan Brzechwa, Jerzy Putrament, Stanisław Ryszard Stande, Lucjan Szenwald i wielu innych. Nie zabrakło też opracowań krytycznoliterackich, o które pokusili się między innymi Aleksander Junosza-Szaniawski („Włodzimierz Majakowski”, 1964), Witold Parniewski („Majakowski - fascynacja i opór”, 1981) oraz Edward Balcerzan („Włodzimierz Majakowski”, 1984). Za najlepsze uznać jednak należy „Życie Majakowskiego” Wiktora Woroszylskiego, jedyne z polskich omówień znane Bengtowi Jangfeldtowi, szwedzkiemu badaczowi twórczości Władimira Władimirowicza (zapewne z tego powodu, że na początku lat 70. ubiegłego wieku przetłumaczone zostało na język angielski). Woroszylski pisał swoją biografię w czasach gomułkowskich, a te zdecydowanie nie sprzyjały w pełni obiektywnym studiom; w porównaniu z dziełem autora ze Skandynawii wypada więc ona dzisiaj już dość blado. Ale należy też uczciwie przyznać, że chcąc dorównać Jangfeldtowi - nawet w czasach, kiedy w Polsce nie obowiązują już żadne ograniczenia cenzuralne - trzeba by wspiąć się na niedostępne dla większości wyżyny.
Źródło: http://v-mayakovsky.com
Bengt Jangfeldt, dzisiaj już sześćdziesięciodwulatek, z wykształcenia slawista, literaturą rosyjską zawodowo - jako badacz i tłumacz - zajmuje się od ponad czterech dekad. Przekładał na szwedzki dzieła Lwa Tołstoja, Josifa Brodskiego, Osipa Mandelsztama i Litwina Tomasa Venclovy. Na koncie ma również, inaczej być nie mogło, kilka prac poświęconych Władimirowi Władimirowiczowi i osobom z jego najbliższego kręgu - między innymi Lili Brik, Elsie Triolet, Romanowi Jakobsonowi i futurystom radzieckim. Wydana właśnie w Polsce przez W.A.B. biografia „Majakowski. Stawką było życie” (2007) jest owocem kilkudziesięciu lat pracy. I chociażby z tego powodu powinna budzić ogromny szacunek. Ale nie tylko. To wszechstronne, świetne napisane i udokumentowane studium na temat życia i twórczości jednej z najbardziej niezwykłych postaci literatury epoki Związku Radzieckiego. Majakowski urodził się w 1893 roku w gruzińskiej wiosce Bagdadi, gdzie jego ojciec - mający wśród przodków Kozaków zaporoskich - był leśnikiem. Edukację podstawową rozpoczął w szkole w Kutaisi, dokończył w Moskwie, dokąd rodzina przeniosła się po śmierci ojca w 1906 roku. Tam też zetknął się z socjaldemokratami i bolszewikami - kolportował nielegalne ulotki, kilka razy trafił nawet do aresztu. Kilkumiesięczna odsiadka dała mu sporo do myślenia, a jednym z jej skutków było solenne postanowienie rezygnacji z działań politycznych na rzecz sztuki. Studiów w moskiewskiej Szkole Malarstwa, Rzeźby i Architektury nie było mu jednak dane ukończyć; relegowano go po trzech latach z powodu „krytyki klasyków”. Nie przejął się tym zbytnio, był już wtedy bowiem, jeśli nie uznanym, to na pewno znanym w carskiej Rosji poetą.
Źródło: http://v-mayakovsky.com
Literacki talent Władimira Władimirowicza odkrył starszy o jedenaście lat kolega po piórze i jednocześnie malarz (kubista) Dawid Burluk. To on, poznawszy zaledwie kilka młodzieńczych wierszy Majakowskiego, ogłosił wszem i wobec, że jest on „poetą genialnym”. Kilka miesięcy później natomiast, w grudniu 1912 roku, obaj panowie - do spółki jeszcze z Wielimirem Chlebnikowem i, będącym w połowie Polakiem, Aleksiejem Kruczonym - opublikowali almanach „Policzek gustom publiczności”, który zapoczątkował rozwój rosyjskiego futuryzmu. Momentem przełomowym w życiu artysty był jednak lipiec 1915 roku, kiedy to w piotrogrodzkim mieszkaniu Lili i Osipa Brików Władimir Władimirowicz po raz pierwszy przedstawił ostateczną wersję poematu „Obłok w spodniach”. To wtedy Osip, zafascynowany młodym i niepokornym twórcą, zdecydował się zainwestować w wydanie jego wierszy. Dzięki temu światło dzienne ujrzał najpierw „Obłok…” (wrzesień 1915), a następnie „Flet kręgosłupa” (luty 1916). Zauroczenia poetą - dodajmy: odwzajemnionego - nie uniknęła również Lili Brik (z domu Kagan), kobieta wyzwolona, która z podziwu godnym uporem zrywała wiele narzucanych przez konwenanse więzów. Jej burzliwy związek z Majakowskim, aprobowany zresztą przez męża, przetrwał aż do śmierci pisarza w kwietniu 1930 roku. Pełniła ona u boku autora „Pluskwy” i „Łaźni” wiele ról - nie tylko kochanki i muzy, ale także pierwszej recenzentki i nierzadko opiekunki, zwłaszcza w pierwszych latach znajomości, kiedy to podjęła się trudnego zadania ucywilizowania krzykliwego i porywczego prowincjusza. W następnych latach była też adresatką większości jego dzieł; jej dedykował swoje kolejne poematy: między innymi „Wojnę i świat” (1917), „Człowieka” (1917), „150.000.000” (1921), „O tym” (1923).
Źródło: http://v-mayakovsky.com
Zwycięstwo rewolucji lutowej 1917 roku Majakowski powitał z wielkimi nadziejami, październikowej - z obawami. Były to jeszcze czasy, kiedy chciał być wierny zasadzie nieangażowania się w działalność polityczną. W chwili eskalacji wojny domowej okazało się to jednak niemożliwe; polaryzacja poglądów społeczeństwa rosyjskiego wymuszała bowiem opowiedzenie się po jednej ze stron konfliktu - „białych” (a więc zwolenników caratu) bądź „czerwonych” (komunistów i socjalistów). Dla Władimira Władimirowicza było oczywiste, kogo poprzeć. Tym bardziej że niebawem swoisty parasol ochronny roztoczył nad nim ówczesny ludowy komisarz oświaty, jeden z najbardziej oświeconych bolszewików, Anatolij Łunaczarski. Ostatnie wątpliwości Majakowskiego rozwiał jednak kto inny - wierny przyjaciel Osip Brik, który w czerwcu 1920 roku został funkcjonariuszem Wydziału Tajno-Politycznego osławionej Czeka, czyli policji politycznej. Mając takich protektorów, poeta mógł czuć się w miarę bezpieczny w państwie bezprawia, jakim stopniowo, ale nieodwracalnie, stawała się Rosja Radziecka, a następnie - od grudnia 1922 - ZSRR. Marząc o sławie i poszukując możliwości realizacji własnych planów artystycznych (promocja futuryzmu, wydawanie czasopism literackich itp.), Władimir Władimirowicz oddał swój talent w służbie ideologii komunistycznej i bolszewizmu; podjął tym samym grę, z której niebezpieczeństw prawdopodobnie nie zdawał sobie nawet, przynajmniej w pierwszych latach, sprawy. Po publikacji poematów „Włodzimierz Iljicz Lenin” (luty 1925), który posłużył władzom sowieckim do beatyfikacji Uljanowa, oraz napisanego z okazji 10. rocznicy rewolucji październikowej „Dobrze” (1927) Majakowski został okrzyknięty „bardem rewolucji”. Nie dostrzegł, a może nie chciał dostrzec, że znalazł się tym samym w ślepej uliczce - dostał się bowiem w tryby machiny, którą napędzał dążący do jedynowładztwa Stalin. Coraz więcej czasu autor „Lewą marsz!” poświęcał teraz pisaniu na zamówienie, poetyckiemu komentowaniu bieżących wydarzeń politycznych; z poety stał się tubą propagandową władzy. Co najgorsze jednak - władzy, która była mu coraz mniej przychylna.
Źródło: http://v-mayakovsky.com
Bardzo obrazowo można by rzecz całą ująć w następujący sposób: Angażując się w politykę, Majakowski zarzucił sobie pętlę na szyję. Każdy następny jego ruch - zarówno na polu zawodowym (niechęć do biurokracji i odstępstw od idei komunistycznej, które piętnował w „Pluskwie” i „Łaźni”, co doprowadziło do nagonki prasowej przeciwko niemu), jak i osobistym (kolejne romanse, nieślubne dziecko w Stanach Zjednoczonych, plan wyjazdu do Paryża w celu zawarcia małżeństwa z Tatianą Jakowlewą, które mogłoby grozić trwałą emigracją poety) - powodował zaś jej zaciśnięcie. Aż znalazł się Władimir Władimirowicz w sytuacji bez wyjścia. Bengt Jangfeldt bardzo szczegółowo przyjrzał się życiu Majakowskiego, prowadząc czytelnika od jego miejsca urodzin, gruzińskiej wioski Bagdadi, poprzez Moskwę, Piotrogród, Berlin i Paryż, w których to stolicach często bywał w latach 20. ubiegłego wieku, aż po niewielki służbowy gabinet przy przejeździe Łubiańskim w Moskwie (notabene leżący po przeciwnej stronie siedziby Czeka, a później GPU i OGPU), gdzie 14 kwietnia 1930 roku Majakowski oddał strzał w swoje serce. Szwed napisał o nim: „(…) nie był oportunistą ani cynikiem, tylko osobą naiwną politycznie”. To tłumaczyłoby wiele, ale czy - zakładając, że tak rzeczywiście było - może usprawiedliwić jego przesadne zaangażowanie polityczne w ostatnich latach życia, a zwłaszcza po śmierci Lenina? Czy egzekucja Nikołaja Gumilowa (w sierpniu 1921) i rzekome samobójstwo pogrążonego w alkoholizmie, depresji i szaleństwie Siergieja Jesienina (w grudniu 1925 roku) nie były wystarczającym ostrzeżeniem przed nadchodzącą wielkimi krokami „dyktaturą proletariatu”? Czy Majakowski, wiele podróżujący po Rosji i stykający się w czasie swych zagranicznych wojaży z emigrantami rosyjskimi (w Niemczech, we Francji i USA), mógł nie zdawać sobie sprawy z prawdziwej natury bolszewizmu - idei, której postanowił wiernie służyć? Jangfeldt wątpliwości tych nie rozwiewa. Może dlatego, że sam nie jest pewny, jakich należałoby udzielić odpowiedzi… W każdym razie nie da się tego wytłumaczyć tak prosto - „naiwnością polityczną”.
Szwedzkiemu badaczowi w trakcie zbierania materiałów do książki, jeszcze w latach 70. i 80. ubiegłego wieku, udało się dotrzeć do osób, które znały Majakowskiego i niejednokrotnie odegrały ważne role w jego życiu - między innymi do Lili Brik, Romana Jakobsona, Wasilija Kataniana i wielu innych. Mając dostęp do ich wspomnień, listów i notatek, Jangfeldt wszedł tym samym w posiadanie niezwykłej wręcz wiedzy na temat Władimira Władimirowicza. I to widać na każdej niemal stronie. Szwed mógł więc śmiało obyć się bez zwyczajowego w przypadku takich pozycji snucia domysłów i konfabulowania w miejscach, które stanowią dla badaczy „białą plamę”, ponieważ biografia poety nie stanowi dla niego zagadki. Dbałość o szczegóły i faktograficzne i ikonograficzne bogactwo książki robią ogromne wrażenie. Co nie mniej istotne, autorowi „Stawką było życie” udało się również zachować idealną równowagę między opisami, obfitującego w skandale, życia osobistego Majakowskiego a analizą jego twórczości. Wielu biografów, mając na rozkładzie taki materiał, uległoby zapewne pokusie, skupiając się przede wszystkim na tym pierwszym. Jangfeldt znakomicie radzi sobie także z przedstawieniem uwikłania poety w niebezpieczne stosunki, niekiedy wręcz na przyjacielskiej stopie, z funkcjonariuszami Czeka (nie tylko Osipem Brikiem, ale także Walerijem Gorożaninem i Jakowem Agranowem) oraz przedstawicielami władz radzieckich (głównie Łunaczarskim), które w pewnym stopniu - może kiedyś da się jeszcze stwierdzić, w jak dużym - stały się przysłowiowym gwoździem do jego trumny.
Źródło: http://v-mayakovsky.com
Opowieść o życiu „barda rewolucji” nie mogła jednak ograniczyć się jedynie do analizy jego biografii; w wielu partiach książka Szweda staje się więc panoramą życia artystycznego całej ówczesnej Rosji. Przewijają się przez nią, prócz wspomnianych już wcześniej, postaci takiego formatu, jak Aleksandr Błok, Maksim Gorki, Ilja Riepin, Boris Pasternak, Wsiewołod Meyerhold, Siergiej Eisenstein, Korniej Czukowski, Ilja Erenburg, Kazimierz Malewicz, Wasilij Kandinski, Michaił Zoszczenko, Jewgienij Zamiatin, Anna Achmatowa, Marina Cwietajewa, Władysław Chodasiewicz, Konstantin Balmont, Dziga Wiertow, Lew Kuleszow, Wsiewołod Pudowkin i Walentin Katajew. Czego zatem brakuje? Dopełniającego zbiorowy portret świata sztuki równie szerokiego politycznego tła wydarzeń. Owszem, dla czytelników orientujących się w wydarzeniach, jakie miały miejsce w Rosji w latach 1917-1930 (pomocne mogą się tutaj okazać następujące publikacje: „Inżynierowie dusz” Franka Westermana, „Wojna domowa w Rosji” Geoffreya Swaina, „Czerwony terror” Jörga Baberowskiego, „Stalin i jego oprawcy” Donalda Rayfielda czy, z ogólniejszych opracowań, „Komunizm” Richarda Pipesa), nie będzie w dziele Jangfeldta niczego niezrozumiałego, pozostali mogą jednak nie wychwycić wielu niuansów; pewne zagadnienia mogą wydać im się zbyt skomplikowane. Szkoda również, że autor biografii nie pokusił się o zbadanie recepcji twórczości Władimira Władimirowicza w innych krajach jeszcze za życia poety, na przykład w przedwojennej Polsce, o czym pisze chociażby Marci Shore. To uczyniłoby literacki portret poety jeszcze pełniejszym i barwniejszym. Co oczywiście nie zmienia faktu, że książka szwedzkiego slawisty i bez tego jest lekturą fascynującą.
Źródło: http://www.esensja.pl/ksiazka/recenzje/tekst.html?id=10221&strona=1