LAMB CHARLOTTE Trudna miłość


CHARLOTTE LAMB

Trudna miłość

0x01 graphic

Harlequin

Toronto • Nowy Jork • Londyn

Amsterdam • Ateny • Budapeszt • Hamburg

Madryt • Mediolan • Paryż • Sydney

Sztokholm. • Tokio • Warszawa


ROZDZIAŁ PIERWSZY

Rozglądając się na bazarze za prezentem dla matki, Annis zobaczyła nagle afisz koncertowy. Stanęła jak wryta pośrodku wąskiej, krętej uliczki, tak że o mało nie wpadła pod przejeżdżającą taksówkę. Rozzłosz­czony kierowca wykrzykiwał coś po grecku. Z trudem oderwała wzrok od nazwiska wydrukowanego ogrom­nymi literami na afiszu i wyjąkała:

- Przepraszam.

Twarz kierowcy złagodniała.

Annis zrezygnowała z zakupów, teraz stać ją było tylko na powrót do hotelu. Skinęła potakująco głową i wsiadła to taksówki. Staruszka trzeszczała za każdym razem, gdy kierowca brawurowo pokonywał zakręty, pędząc do placu Syntagma i hotelu Grand Bretagna. Zachowywał się przyjaźnie. Znał angielski i mówił bez przerwy niemal tak szybko, jak jechał, ale prawie nic z tego do Annis nie docierało. Kiedy na nią spoglądał, odpowiadała machinalnie uśmiechem i za­niepokojona myślała tylko o jednym.

Niepotrzebnie się przejmuję, uspokajała samą siebie.


6

TRUDNA MIŁOŚĆ


Koncert odbędzie się jutro wieczorem, a wycieczka autokarowa, z którą zwiedzała Grecję, opuszczała Ateny już o siódmej rano. Orkiestra jeszcze pewnie była w drodze. Annis dobrze wiedziała, jak bardzo podczas każdego tournee są napięte wszystkie te­rminy. Muzycy powinni zjawić się na miejscu dopiero po jej odjeździe z Aten, a jeśli nawet przyjadą wcześniej, zamieszkają w innym hotelu, których tu jest bez liku. Z pewnością nie natknie się na nikogo.

Mieszkała wraz z Loveday w dużym, dwuosobowym pokoju. Przyjaciółka nieprędko wróci jednak do hotelu, pojechała z Carlem odwiedzić starego przyjaciela rodziny, mieszkającego nad morzem, w Vouliagmeni, jakieś dwadzieścia parę kilometrów na południe od Aten.

- Jedź z nami, Annis - prosił Carl. - Petros jest
bardzo gościnny. Zapowiedział barbecue nad basenem,
czy to nie wspaniale?

Annis nie czułaby się dobrze z wizytą u kogoś, kogo nie znała. Co innego Loveday i Carl, którzy wszędzie czuli się swobodnie i nic nie było w stanie zakłócić ich spokoju ducha. Pochodzili z zamożnej rodziny i wyrośli na bardzo pewnych siebie młodych ludzi. Annis zazdrościła im, ale naśladować nie potrafiła. Uśmiechnęła się więc przepraszająco do Carla.

TRUDNA MIŁOŚĆ

7


- Ta wycieczka to był przecież twój pomysł!

- A propos plaży i morza, czy nie powinniśmy już
jechać? - zwróciła się do brata. - Chętnie jeszcze bym
się wykąpała. Przy naszym hotelu przydałby się basen.

Annis miała ochotę na pływanie, ale i tak z przyjem­nością spędzi te kilka godzin sama. Na wycieczce trochę czasu dla siebie bardzo się liczy - pomyślała. Dla rodzeństwa nie miało to znaczenia. Widocznie jako bliźniaki przywykli do ciągłego przebywania w towarzystwie.

Jeszcze przed wyjściem na spacer pożegnała Carla i Loveday na stopniach hotelu. Teraz, po powrocie, żałowała, że się z nimi nie zabrała. Nie zobaczyłaby wówczas afisza i nie wiedziałaby ani o koncercie, ani o tym, kto przyjeżdża do Aten.

Weszła do windy i wcisnęła guzik na piąte piętro.


8

TRUDNA MIŁOŚĆ


Usiłowała myśleć o czymś innym. Dlaczego w ogóle miałaby się przejmować jutrzejszym koncertem? Orkiestra występowała przecież w Londynie i Annis nigdy tak emocjonalnie na to nie reagowała.

Drzwi się otworzyły i wyszła z windy, wpadając na czekającego przy drzwiach mężczyznę.

Pchnął Annis w głąb pokoju, zatrzasnął drzwi nogą i stanął, przyglądając się jej uważnie, jakby nie w pełni wierząc własnym oczom. Dziewczyna zarea­gowała identycznie. Spotkanie się w Atenach, w tym samym hotelu i tak daleko od Londynu było wręcz niepodobieństwem!

Utkwiwszy wzrok w podłodze, Annis miała nadal przed oczyma obraz mężczyzny: wrogie spojrzenie, smagłą, delikatnie zarysowaną twarz - twarz człowieka mocnego i równocześnie wrażliwego, zacięte usta i przejmujący, lodowaty wzrok.

Jest nie ten sam - pomyślała zaskoczona. A czego mogła się spodziewać po dwóch lata niewidzenia? W miarę upływu czasu każdy się przecież zmienia. Sama była o dwa lata starsza, musiał więc spostrzec ślady, które w tym czasie pozostawiły udręka i samo­tność. Ale jego trudno było poznać. Schudł, był spięty, a z zaciętej twarzy emanowała surowość.

Jest teraz kimś obcym, nieznanym. A może nigdy go naprawdę nie znałam? - zadrżała.


TRUDNA MIŁOŚĆ 9

- Trzy dni temu przylecieliśmy samolotem do Aten,
zrobiliśmy już wycieczki do Pireusu i Sounionu,
zwiedziliśmy galerie i muzea, tak jak to robią wszyscy
turyści. - Mówiła dalej szybko, uśmiechając się
niepewnie. - Najbardziej podobał mi się Partenon.
Kiedy przyjechaliśmy, był prawie niewidoczny, cały
we mgle, ale już tam, na samym wzgórzu, wyglądał
bajecznie. Podobały mi się także Plaka i bazar.

Stał, patrząc na nią, gdy ciągnęła dalej.

Annis spojrzała na mężczyznę zaskoczona.

Odwróciła się, nie mogąc znieść dłużej jego wzro­ku. W lustrze stojącym na toaletce zobaczyła od­bicie swej bladej twarzy z błyszczącymi oczyma. Wyglądam jakbym miała gorączkę, pomyślała. Mu­szę wziąć się w garść. Teraz, gdy stał tak blisko, nie mogła jasno myśleć. Wrogość odbijająca się na twarzy mężczyzny była nie do zniesienia. Zasłuży­łam sobie na nią, przyznała w myśli, ale ta jego postawa sprawia, że wszystko staje się jeszcze trud­niejsze.

- Nie spędzasz przecież urlopu sama. Z kim
przyjechałaś? Czy z tym, dla którego mnie rzuciłaś?

- Mówiąc to, zaczął zbliżać się do niej.

Na dźwięk tych słów cofnęła się jak spoliczkowana.


10

TRUDNA MIŁOŚĆ


Patrzyła na mężczyznę przerażona, jak zaszczute zwierzę na myśliwego.

- Nie bój się, nie dotknę cię nawet palcem.
- Skrzywił cynicznie usta. - Kiedyś może miałem
ochotę nawet cię zamordować, ale to było dawno
temu i już mi przeszło. Nic mnie, do diabła, nie
obchodzi, czy jesteś nadal z facetem, z którym odeszłaś,
czy się go pozbyłaś i masz następnego. Zapytałem
tylko ze zwykłej ciekawości.

Na pogardę brzmiącą w głosie mężczyzny dziew­czyna odpowiedziała ze złością:

Zamierza ciągnąć ten temat, pomyślała Annis z goryczą.

- Przestań - wyszeptała. - Przepraszam za to, co
się stało. Ale w żaden sposób nie mogę ci tego
wyjaśnić, przykro mi. Idź już, proszę, i zostaw mnie
samą.

Stała z pochyloną głową i ze zwieszonymi rękoma. Przez dłuższy czas mężczyzna pozostawał bez ruchu,


TRUDNA MIŁOŚĆ 11

przyglądając się dziewczynie. Annis słyszała urywany oddech, wyczuwała jego wściekłość. Bała się tego, co może nastąpić.

- Tylko list. Nie odważyłaś się spojrzeć mi w oczy.
Po prostu napisałaś, że wszystko między nami
skończone, i zniknęłaś. Nie zasłużyłem na to, abyś
powiedziała, co się stało i dlaczego zrywasz? Na
Boga, dlaczego nie spotkałaś się ze mną i wszystkiego
nie wyjaśniłaś?

Annis stała nieporuszona, bojąc się spojrzeć na mężczyznę. Odpowiedziała tak cichym głosem, że musiał wytężyć słuch, by zrozumieć jej słowa.

- Bałam się. Spójrz na siebie. W złości jesteś
przerażający.

Ta ciemna strona jego charakteru uwidaczniała się także w muzyce, którą tworzył, w ponurych, surowych tonach, kiedy to słowa nie są w stanie skryć siły witalnej kompozytora, agresji tkwiącej głęboko w jego psychice.

Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Oboje zamilkli.

- Twoja przyjaciółka? - zapytał cicho.


12

TRUDNA MIŁOŚĆ


Zanim odpowiedziała, usłyszeli z korytarza jakieś greckie słowa, a po chwili ktoś otworzył kluczem drzwi. W progu stanęła pokojówka ze stosem czystych ręczników. Zaskoczona, przepraszając zaczęła się wycofywać. Annis szybko zareagowała:

- Zmienia pani ręczniki? Proszę wejść...
Zdawała się nie widzieć ponurego spojrzenia swego

towarzysza. Pokojówka weszła do łazienki, a Annis zwróciła się do milczącego mężczyzny:

- Zostaw mnie samą. Przykro mi, ale nie mam nic
więcej do powiedzenia. Muszę iść wcześniej spać,
jutro wyjeżdżamy o świcie.

Przez chwilę Annis bała się, że gość nie posłucha. Spojrzał na dziewczynę tak, jakby próbował utrwalić w pamięci jej obraz lub go na zawsze wymazać - i wyszedł z pokoju.

Drżąc z wrażenia, Annis stała jeszcze chwilę w bezruchu, oszołomiona. A więc znów go zobaczyła! Był tutaj, rozmawiał z nią. I... odszedł. Nie mogła w to uwierzyć.

Pokojówka opuściła łazienkę, uśmiechnęła się do Annis nie ukrywając ciekawości i wychodząc odezwała się po angielsku:

- Dobranoc pani.

Annis odwzajemniła się machinalnym uśmiechem.

Przez dwa lata często wyobrażała sobie, że go znów zobaczy, ale nigdy nie przyszło jej do głowy, iż spotkanie może mieć tak przykry przebieg. Wymarzyła sobie zupełnie inny scenariusz, mimo że była pewna, iż on zachowa się nieprzyjaźnie, wręcz wrogo. Już dwa lata temu wiedziała, że może ją znienawidzić, i nic na to nie mogła poradzić.

Tak bardzo chciała cofnąć czas, wrócić do tego, co było kiedyś. Ale czasu, podobnie jak rzeki, zawrócić się nie da. Trzeba godzić się z faktami i żyć dalej. Tak robiła przez ostatnie dwa lata. To, co się wówczas


TRUDNA MIŁOŚĆ

13


wydarzyło, było jak koszmarny wypadek, z którego wyszła żywa, lecz okaleczona. Aby żyć dalej, trzeba umieć uporać się z przeszłością, ale przedtem - dojść do porozumienia z samą sobą. W pewnym stopniu Annis to się udało. Odzyskiwała powoli radość życia i pewność siebie. Dziś jednak się okazało, że ten jej cały świat, tak mozolnie ze skorup posklejany, rozpadł się na nowo.

Gdy około północy Loveday weszła na palcach do pokoju, Annis leżała bez ruchu, udawała, że śpi. Bardziej niż przedtem żałowała teraz, że nie pojechała do Vouliagmeni.

Następnego ranka LoVeday, spojrzawszy na Annis, wykrzyknęła:

Annis i ,tak nie byłaby w stanie niczego przełknąć. Teraz już nie będzie musiała się tłumaczyć, dlaczego pozostawi śniadanie nietknięte. Trudniej było znieść zaniepokojone spojrzenia Loveday i Carla. Nienawi­dziła kłamstwa.

Westchnęła. Przecież od chwili poznania nie powie­działa im całej prawdy. Zadawali jej sporo osobistych pytań, na niektóre odpowiadała wymijająco. Pozwalała, by pod pewnymi względami mieli o niej mylne wyobrażenie, i to już było właściwie kłamstwem.

Loveday i Carl znali ją od niedawna, ale byli przekonani, że znają na wylot. Życie Annis - w wersji, którą podała - nie było bogate w wydarzenia. Mieszkała z matką w Manchesterze, potem przeniosły


14

TRUDNA MIŁOŚĆ


się do Londynu, aby matka mogła tam roztoczyć opiekę nad chorowitym starszym bratem, który rzadko podnosił się z łóżka. Nie wymagał stałej opieki, był po prostu coraz słabszy w wyniku długotrwałej, nieuleczalnej choroby. Potrzebował przede wszystkim kogoś bliskiego, serdeczności, a pani Hilton była szczęśliwa, że ma się o kogo troszczyć. Bardzo kochała swego jedynego brata. Gdy zachorował, postanowiła sprzedać dom i przenieść się do niego.

Przeprowadzka do Londynu nastąpiła w dobrym momencie dla Annis. Początkowo zamierzała pozostać w Manchesterze, później jednak, po dramatycznych przejściach, poczuła potrzebę natychmiastowego wyjaz­du. Przyjęła z zadowoleniem propozycję matki i także przeniosła się do Londynu. Obie zamieszkały w ob­szernym, wiktoriańskim domu wuja w Croydon.

Annis była dobrą sekretarką, bez trudu znalazła więc pracę w centrum Londynu, w agencji reklamowej. Tam poznała Loveday, zatrudnioną w dziale sztuki. Carl pisał teksty reklamowe. Firmę założył ich wuj. Od początku stosunki między całą trójką układały się bardzo dobrze, mimo że różniło ich wychowanie. Annis pochodziła z niezamożnej rodziny, podczas gdy w domu Loveday i Carla pieniędzy było pod dostatkiem.

O siódmej rano mieli zająć miejsca w autokarze stojącym przed hotelem. Ateny tętniły już życiem - było słychać klaksony, samochody objeżdżające plac Syntagma połyskiwały w słońcu, które po jednej stronie placu ginęło w liściach palm Ethnicos Kipos, parku narodowego, i odbijało się w szybach gmachu Vouli, greckiego parlamentu.

Wraz z innymi pasażerami Annis stanęła obok autokaru. Nie tylko ona miała pobladłą twarz i znużone oczy. Jedna z Amerykanek głośno ziewnęła i, przepraszając, powiedziała:


TRUDNA MIŁOŚĆ

15


Loveday przyglądała się prostej, białej fasadzie hotelu.

Annis spojrzała w górę i zdrętwiała. Zobaczyła Raphaela. Zejdzie na dół i zrobi scenę?

- Chyba go poznaję - mówiła dalej Loveday - a ty,
Carl?

Brat spojrzał w górę i potrząsnął głową.

16

TRUDNA MIŁOŚĆ


- upierała się. - Czy ten facet, tam na górze, nie jest
super? - zwróciła się do przyjaciółki.

Annis stała milcząca. Loveday marzycielsko wes­tchnęła.

Loveday nie dała jednak za wygraną.

- odpowiedział brat.

Annis wsiadła do autokaru pierwsza, zadowolona, że wreszcie odjeżdżają. Loveday i Carl weszli chwilę później, a Loveday, podniecona, wykrzykiwała:

TRUDNA MIŁOŚĆ 17

18

TRUDNA MIŁOŚĆ


po przyjeździe do Koryntu poprosimy Paddy'ego, żeby wezwał do ciebie lekarza.

- Zobaczymy, jak będę się czuła, gdy dojedziemy

- odpowiedziała szybko Annis. Autokar ruszył. Z ulgą
oparła się na siedzeniu, zamykając oczy. - Spróbuję
trochę pospać - dodała.

I rzeczywiście spała, gdy przejeżdżali przez wzgó­rza w drodze do Teb, miasta słynnego w starożytnej Grecji, a dziś ruchliwego centrum handlowego dla miejscowych rolników i hodowców. Gdy zatrzymali się na chwilę na szybką kawę, Annis otworzyła oczy.

- Przepraszam, byłam w złym nastroju.

- O tak nieprzyzwoicie wczesnej porze nikt nie
może mieć dobrego humoru - dodał, ciepło na nią
spoglądając. Cały Carl, pomyślała. Z jednej strony
leniwy, niedbały i arogancki, z drugiej - praktyczny
i czuły. Miała do Carla zaufanie i bardzo go lubiła.
Nie była w nim jednak zakochana, choć to roz­
wiązałoby większość problemów.

Zjedli lunch w małej tawernie pod Koryntem, której właścicielem był - jak się okazało - szwagier kierowcy autokaru. Jedzenie podano skromne, lecz bardzo smaczne. Gołąbki z liści winogronowych, kebab z jagnięcia i wiejska sałata z pieczywem w postaci płaskich, okrągłych placków, a na deser miodowe ciastka i świeże winogrona zbierane z krzewów rozpiętych nad tarasem tawerny.

Gdy pili bardzo słodką i mocną kawę z malutkich filiżanek, Loveday - rozglądając się po skąpanej w słońcu okolicy - westchnęła:

- Jak pięknie! Pomyślcie, my tutaj, a reszta haruje
w agencji jak woły!

Na te słowa reszta osób przy stole zaczęła się


TRUDNA MIŁOŚĆ

19


śmiać. Annis niemal żałowała swego przyjazdu. Otworzyły się zabliźnione rany.

W drodze do hotelu zwiedzili słynny Kanał Koryn-cki. Jedni poszli potem na spacer wokół ruin staro­żytnego Koryntu, inni odpoczywali przed kolacją w pokojach hotelowych.

Następnego, bardzo upalnego przedpołudnia, wy­posażeni w kapelusze, a niektórzy nawet w staromodne parasole, zwiedzali Korynt. W tym miejscu na rynku, w którym święty Paweł zwracał się do Koryncjan, wysłuchali wykładu Paddy'ego na temat historii miasta. Po lunchu w hotelu część osób korzystała ze sjesty, reszta poszła po zakupy i na dalsze zwiedzanie. Loveday, Annis i Carl szukali pamiątek i prezentów. Przed kolacją zdecydowali się jeszcze na krótką kąpiel w basenie hotelowym. Loveday kupiła nowe bikini. Przymierzyła je zaraz po przyjściu do hotelu i uznała za zbyt skąpe.

- Zejdź na dół, Annis. Włożę stary kostium i zaraz
cię dogonię - powiedziała poirytowana.

O tej porze nad basenem było pusto, wszyscy przebierali się do kolacji. Po Carlu też ani śladu. Na leżance Annis zostawiła bawełniany sarong i skoczyła do wody. Płynąc wolno poczuła nagle, że czyjaś ręka łapie ją za stopy i ciągnie w dół.

Próbowała się oswobodzić, odwracając w stronę atakującego. W niebieskiej, rozświetlonej wodzie zobaczyła roześmianego Carla. Puścił ją i na powierz­chnię wody wynurzyli się razem.

20

TRUDNA MIŁOŚĆ


Wyrywała się, śmiejąc, a Carl nie zwracał na to żadnej uwagi. Przewracali się w wodzie jak barasz­kujące delfiny i dopiero gdy padł na nich cień kogoś stojącego z tyłu za Annis, na brzegu basenu, Carl, zaskoczony, puścił ją. Obejrzała się roześmiana, sądząc że ujrzy Loveday.

To nie była przyjaciółka i Annis od razu zrozumiała, dlaczego Carl tak nagle się uspokoił. Na brzegu basenu stał Raphael Leon i ponurym, wręcz złym wzrokiem obserwował ich wodne igraszki.


ROZDZIAŁ DRUGI

Carl poznał go od razu.

- To ten facet, którego poderwała sobie Loveday - wymamrotał po cichu.

Annis zaniosła się gwałtownym, niemal histerycznym śmiechem. Obaj mężczyźni spojrzeli na nią - Carl ze zdumieniem, a Raphael z nie tajoną złością. Odwróciła się i, żeby zebrać myśli, zaczęła szybko płynąć w stronę przeciwległego brzegu basenu.

To, że Raphael może przyjechać aż tutaj, nie przeszło jej nawet przez myśl. Nie powiedziała mu, w którym hotelu zatrzymają się w Koryncie, ale to nieduże miasto. Stojąc na balkonie zobaczył pewnie wczoraj nazwę biura podróży wymalowaną na auto­karze. Wystarczyło parę telefonów, żeby dowiedzieć się, gdzie będą ulokowani w Koryncie.

Dlaczego tutaj przyjechał? Położyła się i zaczęła unosić na powierzchni wody, patrząc w szafirowe niebo. Była siódma wieczór, słońce już tak nie prażyło. Lekko zadrżała.

Co zamierzał zrobić? Nienawidził jej, co do tego nie miała żadnych wątpliwości. Jego pojawienie się w Koryncie zapowiadało dalsze kłopoty.

Zesztywniała, gdy dobiegł ją głos Raphaela. Była jednak za daleko, aby usłyszeć, co powiedział. Roześmiał się. Po chwili do Annis dotarł jeszcze inny głos - kobiecy, egzaltowany. Loveday, pomyślała. Szybko podpłynęła do brzegu basenu i wyszła z wody.

Stali w trójkę, rozmawiając, i nie zauważyli Annis idącej w ich kierunku. Wzięła z leżanki sarong i owinęła


22

TRUDNA MIŁOŚĆ


go wokół siebie, a potem zaczęła wykręcać włosy, przysłuchując się rozmowie.

- Bardzo. - Głos Raphaela zabrzmiał jakby ostrzej.
Annis patrzyła z boku na jego twarz. Dopiero teraz

zauważyła oznaki znużenia - podkrążone oczy, zmarszczki wokół ust, bladość przebijającą spod śniadej cery. Wiedziała dobrze, jak bardzo wyczerpują go tournee. Zawodowy muzyk żyje w ciągłym napięciu. Stałe stresy na próbach i koncertach, ciągłe podróże. Raphael przekroczył dopiero czterdziestkę. Ile jeszcze wytrzyma, prowadząc taki tryb życia? Annis przygryzła wargę, zaniepokojona.

Annis wstrzymała oddech. Powiedz, proszę, że nie, pomyślała. Raphael jednak przytaknął.

- Zamierzam objechać Peloponez, zwiedzić naj­
ciekawsze wykopaliska, Mykeny i Argos.


TRUDNA MIŁOŚĆ

23


Loveday zawołała zadowolona:

- Tam właśnie jedziemy! W autokarze są wolne
miejsca, może zabierze się pan z nami? Mamy świetnego
pilota, jest pół-Grekiem i zna na wylot historię tego
kraju. A w każdym ze zwiedzanych miejsc są lokalni
przewodnicy.

Annis była przerażona perspektywą wspólnej po­dróży. Carl też nie wyglądał na zachwyconego. Do tej pory wszystko układało się między nimi znakomicie, czuł, że towarzystwo sławnego kompozytora może pogorszyć atmosferę.

Raphael przez chwilę jakby się zastanawiał.

- Z pewnością - rzekł Raphael, patrząc z ukosa na
Annis, aby się przekonać, jak to przyjmie.

Zdążyła się już opanować. Nie spoglądając na Raphaela odwróciła się i zaczęła iść w stronę hotelu. Zobaczyła to Loveday i zawołała:

24

TRUDNA MIŁOŚĆ


czyna wzdychając. - Mam na imię Loveday, a to są mój brat i przyjaciółka Annis.

Raphael wyciągnął rękę. Annis podała mu swoją.

- Pracujemy w jednej firmie - wyjaśniła Loveday.
- Jest to agencja, może słyszałeś o niej? Quayland,
Corris i Worth. Mój stryj, Dan Worth, był jednym
z założycieli. Reklamujemy same poważne firmy,
musiałeś widzieć nasze ogłoszenia w gazetach i perio­
dykach. Czy jeździsz nowym orage? Prowadziliśmy
całą kampanię prasową tego wozu. Jestem graficzką,
a Carl pisze teksty. Wymyślił już kilka znanych
sloganów. Nigdy jednak nie reklamowaliśmy jeszcze
żadnej orkiestry. Byłoby to interesujące, prawda, Carl?

Loveday paplała po to, aby jak najdłużej zatrzymać Raphaela. Annis rozumiała ją, był typem mężczyzny, który bardzo podobał się kobietom. Jego męski urok był dla nich wyzwaniem.

Takie sceny widywała wielokrotnie. Chętnie ostrzeg­łaby Loveday przed Raphaelem, ale to by ją zdradziło.

Raphael zwrócił się do Annis:

Odeszła szybko. Wzięła prysznic, wysuszyła włosy i powoli robiła makijaż.

Po co tutaj przyjechał? Zastanawiała się. Żeby ją zranić, wziąć odwet za to, co zrobiła? Mógł jej zatruwać życie, dręczyć ją i prześladować. Nie, to nie leżało w charakterze Raphaela. Bywał arogancki, apodyktyczny i wyciskał siódme poty z muzyków, z którymi pracował - po to, aby osiągnąć jak najlepsze wyniki. Równocześnie był jednak bardzo wrażliwy i potrafił być czuły i miły. Nie widziała, żeby kiedykolwiek zachowywał się złośliwie lub lekceważąco.

Co teraz zamierza? Co robi tutaj, w hotelu? Aż


TRUDNA MIŁOŚĆ

25


podskoczyła, gdyż w tej właśnie chwili ktoś zapukał do drzwi. Odetchnęła z ulgą, słysząc głos Loveday.

- Otwórz. Przepraszam, nie mam ze sobą klucza.
Późno, muszę się spieszyć. - Weszła do łazienki, skąd
nadal docierał do Annis jej podniecony głos. - Szkoda,
że nie możemy siedzieć z Raphaelem przy kolacji. To
wspaniale spotkać go tutaj. Czy nie jest super? Ale
uważaj, jest mój, zobaczyłam go pierwsza. Jak myślisz,
czy mu się spodobałam? Gdy wróciłaś do hotelu
i Carl poszedł się przebrać, rozmawialiśmy jeszcze
przy basenie. Zadawał mi moc pytań.

Po pewnym czasie Loveday wyszła z łazienki zawinięta w duże prześcieradło kąpielowe, z mokrymi włosami wijącymi się wokół zaróżowionej twarzy. Annis zapytała:

- Co go interesowało?

Loveday włączyła suszarkę do włosów i prze­krzykując szum zawołała:

- Co mówiłaś?

Siląc się na obojętność Annis powtórzyła pytanie.

- Och, interesowały go różne rzeczy. I ja, Carl, ty
też. - Loveday odłożyła suszarkę i popatrzyła w lustro.

- No i jak wyglądam?

- Wyglądasz świetnie - odpowiedziała Annis. Była
przestraszona. Raphael zadawał pytania. O co mu
chodziło? Całkiem serio myślała o tym, by uciec

- natychmiast wyjechać i wrócić do Londynu. Ale co
im powiedzieć? Musi wymyślić jakiś powód. Złe
samopoczucie? Choroba? Nie, musiałabym symulować
coś poważnego...

Loveday zaczęła grzebać w szafie.

- Schodzę na dół. Do zobaczenia na kolacji. - Nie


26

TRUDNA MIŁOŚĆ


mogła już dłużej słuchać piania Loveday na temat Raphaela.

W barze dołączyła do grupy znajomych z autokaru, wzięła kieliszek greckiej retsiny - pachnącego żywicą białego wina, które już zdążyła polubić. Usiadła, przysłuchując się rozmowom.

Do jadalni przeszła wraz z innymi, bojąc się zostać sama, w razie gdyby pojawił się Raphael. Loveday i Carl przyszli chwilę później. Podano kolację. Ich grupa jadła gotowy zestaw potraw. Mimo że nie z karty, jedzenie było dobre. Najpierw na stole znalazł się rosół z kurczaka, o smaku cytrynowym. Potem podano makaron z mięsem, przypominający spaghetti po bolońsku, a na deser - świeże, zielone figi lub lody. Annis wybrała figi, były doskonałe. Po wypiciu maleńkich porcji kawy przenieśli się z jadalni nad oświetlony basen, popijając grecką brandy i obserwując księżyc wiszący nad ginącym w mroku parkiem hotelowym.

Raphaela nigdzie nie spotkali. Loveday była niepo­cieszona.

- Może poszedł wcześnie spać, musiał być bardzo
zmęczony - rzucił Carl, zniecierpliwiony. - Albo
z przyjaciółmi wyszedł gdzieś na obiad. Taki sławny
facet ma wszędzie znajomych. Zastanawiające, co on
w ogóle robi w tym hotelu, powinien zatrzymać się
w luksusowym. - Wstał. - Pogram w ping-ponga,
muszę wytrząść trochę kolacji. Idziecie ze mną,
dziewczyny?

Loveday zerwała się ochoczo.

TRUDNA MIŁOŚĆ

27


palcu i wrzuciła go do małej srebrnej torebki. - Wejdę tak, abyś się nie obudziła - powtórzyła.

Było jeszcze za wcześnie, żeby iść spać. Po odejś­ciu Loveday i Carla Annis postanowiła przejść się po parku hotelowym. Idąc wąskimi, żwirowanymi ścieżkami słuchała głosu cykad i wdychała woń kwiatów. Na zakręcie zobaczyła nagle tuż przed sobą ciemną sylwetkę mężczyzny. Był to Raphael w wieczorowym garniturze i bielejącej w mroku koszuli.

- przyznał. - O nas nie wiedzą nic. Ale co sobie
pomyślą, gdy się wszystko wyda?

Groźba ukryta w głosie Raphaela rozzłościła Annis.

- Nie próbuj mnie szantażować! A co ty tutaj
robisz? Dlaczego nie wracasz do Aten i do Londynu?

- prawie krzyczała. - Jedź, gdzie chcesz, ale zostaw
mnie w spokoju!

Odwróciła się i chciała odbiec. W tym właśnie momencie duża ćma uderzyła ją skrzydełkami w twarz. Krzyknęła przerażona. Od dziecka bała się nocnych motyli.

28

TRUDNA MIŁOŚĆ


twarz i drżące wargi. - Pamiętam, że zawsze bałaś się ciem.

Przytulił ją mocno do siebie. Annis wyrywała się.

Pod Annis ugięły się nogi. Przeszłość powróciła w ułamku sekundy. Raphael przyciągał ją do siebie coraz bliżej, ich złączone ciała tworzyły wspólny cień. Wyjął delikatnie grzebyki z włosów dziewczyny, tak że rozsypały się na ramiona. Pieścił kark i ramiona. Jego ręka zsuwała się powoli w dół, aż wreszcie objęła pierś. Annis bezwolnie poddała się fali ogar­niającego ją pożądania.

W pewnej chwili Raphael podniósł głowę. Oboje oddychali nierówno.

TRUDNA MIŁOŚĆ

29


Wyjechałem wtedy tylko na miesiąc, a kiedy wróciłem, ciebie już nie było. Co się stało?

- Już ci mówiłam. Zmieniłam zdanie. To wszystko

- mówiła zdesperowana Annis.

- Co z tym mężczyzną? Wiem od Loveday, że
Carla poznałaś dopiero niedawno, więc to nie był on.
A więc kto? Gdzie jest? Dlaczego nie wyszłaś za
niego? - Raphael nie dawał za wygraną.

Annis nie miała siły dłużej się spierać.

- A więc kolekcjonujesz mężczyzn. I kiedy jeden ci
się znudzi, wtedy go zostawiasz i bierzesz innego?

Odpowiedziała udręczona:

Roześmiał się gorzko. Ujął mocno ramiona dziew­czyny; poczuła się zagrożona. Gdy byli razem, zakochani w sobie i bardzo szczęśliwi - świat wokół zdawał się nie istnieć. Raphael był radosny, czuły i opiekuńczy. A teraz - stojąc z wściekłością w oczach

- wygląda tak, jakby chciał jej zrobić krzywdę.

- Posłuchaj uważnie - powiedział z groźbą w głosie.

- Z twojej winy mam za sobą dwa lata pełne udręki,
a ty mówisz, że masz dość? Musisz jeszcze wiele
przecierpieć, żebyś zrozumiała, na co mnie naraziłaś.
Myślisz, że ci daruję?

Tego Annis się nie spodziewała. Nie przyszło jej do głowy, że Raphael tak ciężko odchoruje ich rozstanie. Znając jego styl życia była przekonana, że już dawno o niej zapomniał, że nadal pasjonuje się swą pracą, która mu zajmuje prawie cały czas i wszystkie myśli. Była przekonana, że znajdzie się wiele wielbicielek, które go ukoją i pomogą zapomnieć.

- Prze... - zaczęła nieśmiało.


30

TRUDNA MIŁOŚĆ


- Jeśli jeszcze raz mnie przeprosisz, to cię uderzę!

- wykrzyknął.

Półprzytomna, pozostawiając za sobą mrok i drzewa skąpane w księżycowej poświacie, pobiegła przez park do hotelu.

W pokoju Loveday szczotkowała włosy.

- odpowiedziała zadyszana. Złapała piżamę i weszła
szybko do łazienki, tak aby Loveday nie zauważyła
jej wzburzenia.

Wróciła do pokoju. Loveday czytała w łóżku jakąś powieść.

Nazajutrz wstały wcześnie. Czekała je długa droga do Myken i innych wykopalisk na Peloponezie. Jak zwykle, ranek był najchłodniejszą porą dnia. Kiedy opuszczały Korynt, niebieskawe cienie drzew kładły się na drodze. Potem zniknęły, a rozgrzana ziemia zaczęła wydzielać zapach aromatycznych ziół. Mimo klimatyzacji powietrze w autokarze niemal stało.

Loveday nie przestawała mówić o Raphaelu. Na śniadaniu go nie widzieli.

- Mam nadzieję, że jeszcze nie wyjechał.


TRUDNA MIŁOŚĆ 31

W Mykenach autokar zatrzymał się na zboczu, skąd droga prowadziła pod górę do Lwiej Bramy

- głównego wejścia do ruin starożytnego grodu. Idąc
skupili się wokół pilota i miejscowego przewodnika,
którzy opowiadali historię Myken. Carl biegał z apa­
ratem i robił mnóstwo zdjęć. Prosił dziewczęta, aby
mu pozowały przed słynną bramą i na pozostałościach
murów obronnych twierdzy.

Widok był stąd cudowny. Loveday z nieodłącznym szkicownikiem usiadła na murze i zaczęła rysować. Annis obserwowała ją przez chwilę, a potem poszła posłuchać opowiadania przewodnika o grobowcach Agamemnona i Klitajmestry.

- Oczywiście - mówił - chociaż odkrycie tych
grobowców nastąpiło w wyniku badań prowadzo­
nych przez Schliemanna w Mykenach, wiemy dziś
dużo więcej o historii Grecji. Wiadomo też, że
grobowce pochodzą z innego okresu niż uprzednio
ustalono...

Annis spacerowała wachlując się białym, słom­kowym kapeluszem. Upał był niesamowity. Usiadła w cieniu pod murem.

- powiedział Carl. - Uśmiech, proszę. - Zrobił
zdjęcie, po czym wyciągnął rękę i pomógł jej wstać.

- Idziemy teraz zobaczyć groby podobne do uli. Czy
przyszło ci kiedyś na myśl, jak wiele w archeologii
ma się do czynienia ze śmiercią? Same grobowce,
groby, cmentarzyska i te wszystkie przedmioty zwią­
zane z kultem chowania zmarłych. Aż ciarki chodzą
po grzbiecie.

Schodząc w dół do Lwiej Bramy, Annis zachybotała się nagle na obluzowanym kamieniu.


32

TRUDNA MIŁOŚĆ


- Uważaj! - Carl objął ją ramieniem. - Nie chcesz
chyba stłuc kolana i popsuć sobie całej wycieczki.

U stóp wzgórza spotkali Loveday.

Annis spoglądała na przejeżdżający obok nich samochód. Za kierownicą siedział Raphael. Ich oczy spotkały się, ale zanim odwrócił wzrok, zdążyła zauważyć ich lodowaty wyraz. Zrobiło jej się przykro.

Szli teraz całą grupą do Grobowca Agamemnona, zwanego także Skarbcem Atreusza, znajdującego się u stóp wzgórza, poza granicami mykeńskiego grodu. Po dToóze przewodnik zwracać im trwagę na resztki murów cyklopich. Zbudowane z ogromnych głazów kamiennych, idealnie do siebie dopasowanych, były uważane za kładzione rękami olbrzymów.

Grobowiec Agamemnona jest budowlą podziemną, z wielką kopułą podobną do pszczelego ula, wzniesioną ze starannie ułożonych kamieni. Przewodnik długo im o niej opowiadał, była wspaniałym dziełem starożytnych architektów i budowniczych. Cała grupa weszła teraz do grobowca i podziwiała od środka konstrukcję sklepienia. Wąskim przejściem zaczęli przechodzić do najciemniejszej części budowli, do grobu.

Annis chciała iść z Carlem, ale poprosił, aby


TRUDNA MIŁOŚĆ

33


posłuchała, co mówi przewodnik, który poprowadził grupę w głąb grobowca.

Podążyła za resztą. Właśnie przewodnik oświetlał zapałką mroczne przejście. Po chwili płomyk zgasł i turyści szli po ciemku. Niektórzy chichotali przy tym nerwowo. Annis poczekała, aż wszyscy przejdą, odwróciła się i nagle wpadła na kogoś w ciemnościach.

- Zostaw mnie! - krzyknęła przestraszona.
Zbliżył się jeszcze bardziej, wargami dotknął jej ust

i wyszeptał:

- Nie zamierzam być dłużej świadkiem twych flirtów
z Carlem Worthem. Opuścisz grupę. Zrobisz to,
albo... - przerwał nagle, słysząc zbliżające się kroki.

Wchodziła następna grupa turystów, było słychać głos innego przewodnika.

- Jesteśmy teraz we wnętrzu grobowca - mówił,
oświetlając zapałką kamienne ściany. W tej chwili
Annis wyrwała się Raphaelowi i pobiegła za swoją
grupą, która właśnie opuszczała mroczne wnętrze
i wychodziła na zewnątrz, na słońce.

Loveday i Carl siedzieli już w autokarze.

34

TRUDNA MIŁOŚĆ


Co chciał powiedzieć w chwili, gdy do grobowca przybyła nowa grupa turystów? Że muszę zrobić to, co mi każe, albo... Albo co?


ROZDZIAŁ TRZECI

- Annis, czy coś się stało? - zapytał przy kolacji
Carl. - Cały dzień jesteś czymś zaabsorbowana.

Rzuciła mu szybkie, ostrożne spojrzenie, zasta­nawiając się, czy czegoś nie zauważył lub nie usły­szał.

36

TRUDNA MIŁOŚĆ


obecność, gdyby był tu wcześniej. Po przyjściu rozejrzała się po sali i odetchnęła z ulgą, upewniwszy się, że go nie ma. Później się nie rozglądała. Od­prężyła się, zjadła spokojnie kolację i rozmawiała z innymi turystami siedzącymi przy tym samym, długim stole.

- Powinniśmy tutaj przyjechać wiosną - stwierdził
Carl.

Annis kiwnęła potakująco głową. Odpowiadała na zadawane jej pytania, nie bardzo wiedząc, co mówi. Nagle Loveday nachyliła się do niej przez stół z błyskiem w oczach.

- Jest tutaj! - szepnęła. - Popatrz, o tam, przy
drzwiach! Mam nadzieję, że go posadzą gdzieś
blisko nas.

Nie spoglądając w stronę Raphaela, Annis przytak­nęła przyjaciółce. Pochyliła głowę nad talerzykiem, jedząc dalej krem cytrynowy, żeby się czymś zająć i ukryć pragnienie, by Raphael usiadł jak najdalej od nich.

Nie musiała patrzeć w jego stronę, aby wiedzieć, co zrobi.

Loveday informowała dalej podnieconym szeptem.

Annis patrzyła uparcie w talerzyk, na resztki


TRUDNA MIŁOŚĆ

37


bladożółtego kremu. Czuła, że Raphael stoi tuż przy ich stole. Usłyszała nieco zadyszany głos Loveday.

Słysząc nieco podniesiony głos, Annis wiedziała, że Raphael zwraca się teraz przez stół do niej i Carla.

- Dobry wieczór - Carl odezwał się grzecznie, ale
bez entuzjazmu.

Annis udała, że nie słyszy. Nie podniosła głowy. Niemal w tej samej chwili Loveday ściągnęła uwagę Raphaela na siebie, mówiąc szybko:

Gróźb wielu mężczyzn można nie traktować poważ­nie, na ogół blefują. Ale nie dotyczy to pogróżek


38 TRUDNA MIŁOŚĆ

Raphaela. Zawsze stanowił zagrożenie. Miał ciemną stronę charakteru, dobrze ukrytą pod warstwą dobrych manier. Otoczenie dostrzegało tylko jego męski urok. Nigdy nie było wiadomo, co zrobi. Jego słów nie mogła więc bagatelizować.

Annis nadal milczała. Loveday szturchnęła ją pod stołem. Dziewczyna powoli podniosła głowę i po­słusznie odpowiedziała:

- Tak.

Raphael przyglądał się jej uważnie, z krzywym uśmiechem na ustach.

- Czy naprawdę chcesz, żebym dla ciebie zagrał?

- zapytał.

Zrozumiała ukryty podtekst, wiedziała, co Raphael ma na myśli mówiąc te słowa z drwiącym wyrazem twarzy. Nie zagra dla Loveday, ale zrobi to dla niej, jeśli będzie go usilnie prosiła.

- Zagraj, proszę. Oszalejemy obie z zachwytu.

- Loveday promieniała. Nie pojmowała nic, bo


TRUDNA MIŁOŚĆ

39


oczywiście nie mogła wiedzieć, o co tutaj chodzi. Sądziła zapewne, że prośba większej liczby osób przeważy szalę.

Annis spojrzała na przyjaciółkę, a potem, wojow­niczo, na Raphaela. Dlaczego nie miałby spełnić życzenia Loveday?

- Proszę, zagraj dla nas - powiedziała słodkim
głosem.

Skrzywił się.

- Pod warunkiem, że powiesz, co mam zagrać

- zwrócił się do Annis. - Pójdziesz tam ze mną,
będziesz przy mnie stała i przewracała kartki nut.

Na te słowa oczy dziewczyny posmutniały. Mogła się przecież od początku spodziewać, że sama jej prośba Raphaelowi nie wystarczy!

Na odpowiedź nie czekał. Odwrócił się, usiadł przy stole obok i zaczął studiować menu. Loveday spojrzała na Annis z nie ukrywanym oburzeniem. Zrobiła się czerwona. Jak wszyscy rudowłosi, wybuchała nagle, ale na krótko.

- Dlaczego tak na nie lecą? Ktoś powinien się zająć


40

TRUDNA MIŁOŚĆ


badaniami psychologicznymi tego zjawiska. Poważnie myślę o tym, żeby sobie rozjaśnić włosy i zrobić się na blondynkę. Uważaj, Annis. Sama powiem Ra-phaelowi, co ma grać, i będę mu przewracała nuty. A ty zostaniesz z Carlem i nie będziesz się tą całą sprawą w ogóle interesowała, dobrze? Jeśli pomyśli, że jesteś dziewczyną Carla, da spokój tej historii.

- Bardzo uprzejmie dziękuję, to miło z twej strony

- odpowiedział Carl, nieco skwaszony.
Annis uśmiechnęła się do niego.

- Uśmiechnął się szeroko. - Co mamy więc robić,
Loveday? Całować się i ściskać po kątach? Chętnie
piszę się na to)

- Głupi jesteś - odpowiedziała siostra z czułością.

- Chodzi tylko o to, żeby Raphael zobaczył, że jest
tobą zajęta.

Annis spoglądała na tył ciemnej głowy przy sąsied­nim stole, zastanawiając się, jak Raphael zareaguje na plany Loveday. Miała niejasne wrażenie, że tym razem nie wszystko będzie po myśli przyjaciółki.

Skończyli kawę. Annis podniosła się i ruszyła do wyjścia z sali. Loveday i Carl po chwili dołączyli do niej. Występy miały się rozpocząć dopiero za godzinę, tak aby wszyscy mogli spokojnie dokończyć kolację. Większość grupy poszła nad basen.

Annis, Loveday i Carl wyszli na przesiąknięte wilgocią wieczorne powietrze i usiedli wraz z innymi nad wodą, dzieląc się ostatnimi wrażeniami. Po męczącym zwiedzaniu wszyscy czekali z utęsknieniem na wyjazd nad morze i leniwe opalanie się na plaży.

Zanim wrócili do hotelu obejrzeć występy, słońce


TRUDNA MIŁOŚĆ

41


zaszło, a na ciemnym niebie pokazały się księżyc i pierwsze gwiazdy. Annis kusiło, by uciec stąd prosto do pokoju i położyć się do łóżka, ale bała się, że Raphael może tam za nią pójść.

Na sali Loveday wybrała stolik tuż obok kwad­ratowego parkietu. Annis usiadła między nią a Carlem, modląc się, aby jakaś osoba z ich grupy zajęła pozostałe, czwarte miejsce przy stole. Ktoś chciał nawet zabrać puste krzesło, ale Loveday na to nie pozwoliła.

Loveday zrobiła się czerwona jak burak.

Annis nie chciała się włączać do tej rodzinnej sprzeczki. Przyglądała się niewielkiej lokalnej orkiestrze, strojącej instrumenty. Występy rozpoczęły się od skocznego greckiego tańca. Na salę wbiegli kelnerzy ubrani w stroje ludowe. Zaczęli w takt muzyki krążyć po parkiecie, przytupując nogami i śpiewając. Na­kłaniali równocześnie widzów do klaskania, wybijania rytmu i wspólnej zabawy. Następnie wyjaśniono gościom, skąd pochodzi taniec grecki, a jeden z tan­cerzy pokazał w zwolnionym tempie wszystkie kroki. Teraz turyści zostali zaproszeni na parkiet.

- Chodźmy - powiedział Carl, podrywając Annis


42

TRUDNA MIŁOŚĆ


i Loveday z krzeseł. Spletli wyprostowane ręce i zaczęli tańczyć. Utworzył się łańcuch tancerzy. Tak razem wybiegli z parkietu, krążąc między stolikami i wciągając resztę siedzących do tanecznego korowodu.

Na salę wszedł Raphael. Stojąc obserwował tań­czących. Annis napotkała jego spojrzenie, ale natych­miast odwróciła głowę. Wiele dałaby za to, aby znać jego myśli. Zamknięta, ściągnięta twarz Raphaela zdradzała tylko jedno: że może spodziewać się kłopotów.

Loveday także go zobaczyła. Kiedy tańcząc zbliżyli się do Raphaela, puściła Annis i chwyciła go za rękę, wciągając do wspólnej zabawy. Obdarzył ją uśmiechem, a następnie zza półprzymkniętych powiek spojrzał na Annis i wyciągnął do niej rękę. Nie miała wyjścia. By nie przerwać łańcucha, musiała podać mu swoją. Kiedy zacisnął chłodne palce na jej dłoni, poczuła dreszcz przebiegający ciało. Na twarzy Raphaela malowała się satysfakcja. Czuł, jak dziewczyna drży. Było widać, że sprawia mu to przyjemność.

Zdawała sobie sprawę z tego, że Raphael obserwuje uważnie każdą, nawet najmniejszą jej reakcję. Im bardziej próbowała mu się wymykać, tym większą okazywała słabość i łatwiej mógł ją prześladować. Gdyby udało się przekonać go o tym, że stał się jej już zupełnie obojętny, wówczas zostawiłby ją zapewne w spokoju. Nie kochał, lecz nienawidził. W oczach Raphaela odbijała się chęć odwetu, zranienia Annis tak samo, jak ona to niegdyś uczyniła. I za to nie mogła go winić. Pragnienie zemsty, w cywilizowanych społeczeństwach ścigane przez prawo, ale nigdy nie wytępione, to przecież zwykły, ludzki odruch.

Raphael pochodził z południa. Mając ojca Hiszpana wychowywał się i uczył w Hiszpanii. Dzięki matce


TRUDNA MIŁOŚĆ 43

Angielce znał świetnie angielski, a po studiach filologicznych i muzycznych w Madrycie kształcił się nadal w Oxfordzie.

Raphael reprezentował odmienną kulturę. Jego reakcje były znacznie bardziej skrajne niż u urodzonych w obszarze zimniejszego klimatu. Miał gorącą krew, był spontaniczny i porywczy. Ta jego odmienność fascynowała Annis od samego początku, od chwili, gdy się po raz pierwszy spotkali. Z ciekawością obserwowała jego reakcje, pasję i wybuchowość. Ciemne strony charakteru Raphaela odbijały się zarówno w muzyce, którą komponował, jak i w jego oczach. To jej wtedy nie przeszkadzało.

Teraz Annis była poważnie zaniepokojona, wręcz przerażona. Dziś, znając jego wrodzone cechy charakte­ru, wiedziała dobrze, że żadnych poczynań Raphaela przewidzieć się nie da.

Nie mogła nawet na chwilę zapomnieć ani demonicz­nego spojrzenia, ani ostrego, przejmującego głosu, gdy mówił:

- Albo zrobisz to, co ci każę, albo...

Albo co zrobi? Annis chciała znać ciąg dalszy tej ukrytej groźby, ale oczywiście nie miała odwagi go zapytać. Po prostu za bardzo bała się odpo­wiedzi.

Chwilę później ludowy taniec grecki się skończył. Wszyscy opuścili ramiona przerywając łańcuch i stali roześmiani, klaszcząc. Greccy tancerze jeszcze raz się ukłonili i śmiejąc się wybiegli z sali. Orkiestra zaczęła grać współczesnego walca. Większość gości zeszła z parkietu, pozostało na nim niewiele par.

Raphael przytrzymał Annis za rękę. Zaskoczona, poczuła, że mocno obejmuje ją wpół.

Przez głowę przebiegła jej myśl, że Raphael zacznie


44

TRUDNA MIŁOŚĆ


zaraz ją całować, tutaj, na parkiecie, na oczach wszystkich. Przeraziła się. Zrobiła się czerwona. Stawiając mu opór zaczęła drżeć na całym ciele, a źrenice jej niebieskich oczu rozszerzyły się ze strachu. Raphael spoglądał na nią drwiąco.

- Uważaj, Annis! - szepnął dziewczynie do ucha.
- Twój chłopak zaraz zauważy, jakie na tobie robię
wrażenie, i zacznie się zastanawiać, co to oznacza.

Zesztywniała, wbiła wzrok w ziemię, jeszcze bardziej przerażona następstwem jego słów. Nie czekając na to, co Annis mu odpowie, Raphael pociągnął ją na środek parkietu i zaczął prowadzić w rytmie walca. Była tak zdenerwowana, że nie bardzo wiedziała, co tańczy. Potykała się przy obrotach, tak że aby utrzymać równowagę, musiała się na nim wesprzeć. Raphael objął ją mocno ramieniem, ścisnął wymykającą mu się dłoń dziewczyny i przyciągnął Annis do siebie tak mocno, że ich ciała zetknęły się od ramion w dół. Czuła każdy ruch, który wykonywał.

- Wiesz, że jutro nie wyjeżdżasz z nimi. - Zbliżył
twarz i szeptał jej wprost do ucha. W tym momencie,
pod wpływem jego dotyku, Annis poczuła dreszcz
pożądania. Reagowała na zbliżenie całym ciałem.
Poczuła nagle żar w piersiach, serce waliło jak opętane,
a nogi zaczęły się pod nią uginać, kiedy Raphael
przycisnął ją jeszcze mocniej w intymnym uścisku.

Dalsze myślenie o nim, jego bliskości i dotyku było niepodobieństwem! Annis poczuła, że musi wyrwać się z tego szalonego, pełnego uniesienia transu, w który Raphael ją wciągał. Wróciła myślami do ostatniego zdania wypowiedzianego przez Raphaela.

- Wyjeżdżam - wyszeptała, próbując mu się przeciw­
stawić. Stykając się z nim w tańcu niemal całym ciałem,
poczuła, jak nagle zesztywniał.


TRUDNA MIŁOŚĆ

45


Tańczyli dalej. Raphael poderwał ją nagle do góry, tak że stopy dziewczyny straciły kontakt z ziemią. W powietrzu zatoczył jej ciałem pełny krąg. Kloszowa spódnica Annis zafalowała wokół jej nóg. Wszyscy tańczący obok na parkiecie przyglądali się tym ewolucjom z uśmiechem, przekonani, że to tylko dobra zabawa. Byli zupełnie nieświadomi wściekłości ogarniającej Raphaela, pasji, której dawał upust podrzucając dziewczynę i zataczając nią kręgi. Annis była bliska zawrotu głowy.

Raphael opuścił ją wreszcie na ziemię, stopami dotknęła parkietu. Zachwiała się i oparła o niego, niezbyt przytomna. Pochylił się teraz nad nią i w dzikim porywie przywarł wargami do jej ust. Wydawało się, że wyciska na nich rozżarzoną pieczęć. Puścił szybko dziewczynę. Półprzytomna Annis drżała na całym ciele.

Zaczęły do niej docierać śmiechy. Zdała sobie sprawę z tego, że pary na parkiecie cały czas przy­glądały się im. Jedni się uśmiechali, inni nawet bili brawo, tak jakby sądzili, że ten gorący pocałunek, szalony taniec, a także sposób, w jaki Raphael unosił ją nad ziemią, były częścią widowiska przedstawianego ku uciesze publiczności. Annis była zbyt oszołomiona i zagniewana na Raphaela, by zważać na otoczenie i na to, co ludzie sobie o nich pomyślą. Miała dostatecznie dużo własnych zmartwień. Musiała myśleć nie o ludziach, lecz o samej sobie, i zastanowić się, co począć dalej.

Chwilę później umilkły ostatnie tony muzyki. Annis odsunęła się od Raphaela. Próbował ją przytrzymać,


40

TRUDNA MIŁOŚĆ


ale wyrwała się spod jego wyciągniętej ręki i szybko zbiegła z parkietu. Nie była w stanie od razu wrócić do stolika i stanąć twarzą w twarz z przyjaciółmi. Już niemal widziała oskarżające spojrzenie, jakim obdarzy ją Loveday. Opuściła więc pospiesznie salę i poszła szukać toalety.

W toalecie na szczęście było pusto. Przed jednym z luster usiadła na fotelu wybitym różowym aksamitem. Zobaczyła zmienioną twarz i zagryzła wargi, z trudem powstrzymując się od łez. W każdej chwili mógł tutaj ktoś wejść, nie mogła więc się rozpłakać. Nie powinna zwrócić na siebie niczyjej uwagi. Musiała wyglądać normalnie, by nie dać nikomu powodu do plotek i komentarzy.

Swym zachowaniem Raphael doprowadził Annis do prawdziwej rozpaczy. Co miała z tym wszystkim począć? Co zrobić? Jeśli, jakby nigdy nic, pojedzie dalej autokarem, nie da się już dłużej ukryć faktu, że za nią jeździ i ją prześladuje. Loveday stanie się podejrzliwa i zazdrosna, zacznie sądzić, że Annis z premedytacją chce go jej odebrać. Jedynym sposobem wyjaśnienia Loveday, dlaczego Raphael za nią jeździ, byłoby opowiedzenie przyjaciółce całej historii. A na to, by mówić o przeszłości, Annis zdobyć się nie mogła. Byłoby to zbyt bolesne.

Z drugiej strony, jeśli nic nie powie o tym, co ją łączyło z Raphaelem, on sam wcześniej czy później zapewne opowie wszystko Loveday i Carlowi, którzy wówczas się dowiedzą, jak byli okłamywani. Zniszczy to przyjaźń całej trójki i dalsza praca Annis w agencji reklamowej stanie się niemożliwa. Znów będzie musiała gdzieś się przenosić, zacząć układać sobie życie od nowa, gdzie indziej. Sama myśl o tym bardzo ją przygnębiła. Annis nie znosiła zmian. Przywyknięcie


TRUDNA MIŁOŚĆ

47


zarówno do życia w Londynie, jak i do nowej pracy, zajęło jej wiele czasu.

Drzwi do toalety nagle się otworzyły. By ukryć zmienioną twarz, Annis spuściła głowę i udawała, że szuka czegoś w kosmetyczce. Po chwili się opanowała. Podniosła głowę i machinalny uśmiech zastygł jej na wargach na widok wchodzącej Loveday.

Pod wpływem pełnego pogardy spojrzenia przyjació­łki twarz Annis jakby się skurczyła.

Annis zakryła twarz rękoma, zaczęły jej drżeć ramiona i wybuchnęła tłumionym łkaniem. Chciała wyrzucić wreszcie z siebie całą prawdę, zresztą zwierzenie się komukolwiek przyniosłoby jej wielką ulgę, ale nadal nie była w stanie opowiedzieć wszyst-


48

TRUDNA MIŁOŚĆ


kiego. Nie zniosłaby dociekliwych pytań zadawanych przez Loveday, nie mogłaby patrzeć prosto w oczy rozżalonej przyjaciółce.

Milczały obie. Loveday podeszła do Annis, wycią­gnęła rękę i ujmując podbródek podniosła do góry twarz dziewczyny. Annis nie spojrzała na nią. Zacis­nęła mocno powieki. Czuła jednak, że Loveday przygląda się jej uważnie, widzi zapuchnięte powieki i ślady łez na policzkach. Odsunęła się, drżącą ręką przetarła oczy i pociągnęła nosem, szukając równo­cześnie chusteczki w torebce. Loveday wyciągnęła kawałek różowej bibuły z wiszącego na ścianie pojemnika.

- Masz - odezwała się nieprzyjaźnie.

Annis wytarła zapuchnięte, czerwone oczy, a potem nos. W lustrze napotkała wzrok Loveday. Przyjaciółka się skrzywiła.

- Przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłam. Jeśli
wpadł ci w oko, nic na to nie poradzisz. No cóż, nie
ruszywszy nawet palcem ten prawdziwy mister sek-
sapilu ściął nas obie z nóg! - Roześmiała się z przy­
musem i usiadła na fotelu obok Annis. Zaczęła oglądać
się w lustrze.

Zupełnie bez entuzjazmu przesuwała spojrzenie orzechowych oczu po rudych włosach, owalnej twarzy i całej postaci.

- Nie mam u niego żadnych szans - stwierdziła po
chwili. - Nie pociągam go. Od samego początku
bardziej interesuje się tobą. Nie sądź, że tego nie
zauważyłam! Jak myślisz, dlaczego ciągle sprawdzałam,
jaki jest twój stosunek do niego? Dobrze widziałam,
że nie odrywa wzroku od ciebie.

Annis zrobiła się czerwona. Zwiesiła głowę. Loveday przyglądała się uważnie przyjaciółce.


TRUDNA MIŁOŚĆ

49


Pod wzrokiem Loveday opryskała twarz letnią wodą, aby zmniejszyć opuchnięcie, ostrożnie przemyła ją i osuszyła, a potem nałożyła trochę jasnego podkładu. Przypudrowała się i umalowała.

- Wyglądasz dobrze - odpowiedziała Loveday.
Wróciły razem na salę. Raphael siedział przy

fortepianie, dyrektor hotelu stał obok, przerzucając plik nut.

50

TRUDNA MIŁOŚĆ


Loveday spojrzała na Annis z ukosa.

- Skąd to wszystko wiesz? - zapytała.

Dziewczyna się zaczerwieniła. Jeszcze jedno po­tknięcie! Wruszyła ramionami. Unikając wzroku Loveday rzuciła mimochodem:

- Widocznie gdzieś o tym czytałam.
Przechodziły przez salę, kierując się do stolika.

Raphael zobaczył je i niecierpliwym gestem zaczął przywoływać do siebie Annis.

- A dopiero co mówiłaś, że cię nie potrzebuje
- zaśmiała się sucho Loveday.

Dyrektor hotelu też patrzył w stronę Annis. Zdała sobie sprawę z tego, że prośby Raphaela zignorować nie może. Ociągając się podeszła do fortepianu.

- Zagram to. - Raphael wyjął nuty z rąk dyrektora
hotelu.

- Mój ulubiony utwór - odrzekł dyrektor.
Annis rzuciła okiem na nazwisko kompozytora

figurujące na okładce nut. Nic jej nie mówiło.

- Świetny współczesny kompozytor grecki - widząc
to odpowiedział Raphael.

Dyrektor hotelu uśmiechał się z zadowoleniem.

Dyrektor skłonił się przed Raphaelem i zapytał:

- Czy już mogę zapowiedzieć publiczności pański
występ, maestro?

Było widać, że Raphaela bawi ten górnolotny zwrot. Skinął potakująco głową.

- Tak, jestem gotowy.

Dyrektor hotelu podszedł do orkiestry, która właśnie


TRUDNA MIŁOŚĆ 51

grała do tańca, i coś powiedział. Raphael spojrzał na Annis.

Reszta gości opuściła parkiet. Raphael poprawił się na stołku, zginając długie, silne palce.

Kiedy umilkły powitalne brawa, Raphael zaczął grać łagodnie brzmiący, elegijny utwór. Annis stała obok, słuchając muzyki i przewracając nuty. Nauczyła się je czytać jeszcze jako dziecko, biorąc lekcje fortepianu. Nie była zbyt utalentowana. Naukę muzyki zarzuciła więc z tego względu już jako nastolatka, ale nadal pamiętała nuty i z przyjemnością grała sobie od czasu do czasu. Prawdziwą pasją stały się natomiast wszelkie kontakty z muzyką. Porzuciła wprawdzie


52 TRUDNA MIŁOŚĆ

lekcje, ale nadal była aż tak zafascynowana muzyką, że pragnęła pozostać w świecie muzycznym. I tak poznała Raphaela.

Była sekretarką orkiestry manchesterskiej, gdy Raphael zaczął regularnie dawać gościnne występy dyrygenckie. Sam koncertował wówczas za granicą i jako wirtuoz pianista grał z innymi orkiestrami. Komponował też muzykę do filmów. Wszystkie te zajęcia nie pozwalały mu wiązać się z orkiestrą manchesterską na co dzień. Jej stałym dyrygentem był pan w podeszłym wieku, którego męczyła ciągła praca. Aby więc dać mu chwile wytchnienia, an­gażowano od czasu do czasu innych dyrygentów na gościnne występy. Wśród nich najbardziej popularny stał się Raphael.

Matka Raphaela, Angielka, pochodziła z bardzo starej manchesterskiej rodziny, która - odkąd sięgnąć pamięcią - mieszkała w jednej z najbardziej szacownych dzielnic miasta, w okazałym wiktoriańskim domu, otoczonym pięknym, starym ogrodem. Po śmierci dziadka Raphael odziedziczył, jako jedyny wnuk, tę siedzibę rodową i ilekroć wracał do Manchesteru, tylekroć w niej mieszkał. Podzielił dom na dwa mieszkania. Sobie zatrzymał piętro, a pozostałą część domu oddał siostrze i jej rodzinie, złożonej z męża i dwojga dzieci. Annis bardzo się bała pierwszego spotkania z siostrą Raphaela, Carmel, ale od razu obie dziewczyny przypadły sobie ogromnie do serca.

Często spędzali razem rodzinne wieczory - kolacja, gra w karty, rozmowa, a potem Raphael grał dla nich na fortepianie. Carmel jako dziecko uczono gry na flecie, ale, podobnie jak Annis, zarzuciła później uprawianie muzyki.

- Szybko się zorientowałam, że nigdy nie dorównam


TRUDNA MIŁOŚĆ

53


Raphaelowi. - Carmel zwierzała się Annis. - A w żad­nym razie nie chciałam być od niego gorsza! Dlatego przerzuciłam się na haftowanie.

Przez chwilę Annis zastanawiała się nawet, czy Carmel nie zazdrości bratu talentu i sławy, ale szybko tę myśl odrzuciła. Nigdy w stosunkach między Carmel a Raphaelem nie wyczuła ani nuty zazdrości, ani jakiegokolwiek żalu. Kochali się bardzo. Carmel była młodsza od brata o dwanaście lat. Był samotnym chłopcem i pojawienie się w domu małej istotki zachwyciło go. Od początku był siostrą oczarowany. Poznawszy lepiej rodzeństwo Annis zorientowała się, że Raphael otacza siostrę wręcz ojcowską opieką. Ich własny ojciec zmarł, gdy Carmel miała cztery lata. Wtedy szesnastoletni Raphael został głową rodziny.

Carmel wyszła bardzo wcześnie za mąż. Barry był sprzedawcą samochodów. Przystojny, miał wiele uroku, ale słaby charakter. Wydawał pieniądze bez umiaru, tak że małżeństwo nie miało ich nigdy zbyt wiele.

Burza oklasków oderwała Annis od wspomnień. Spojrzała na Raphaela w chwili, gdy się podnosił i kłaniał rozentuzjazmowanej publiczności. Na chwilę Annis zapomniała, gdzie się znajduje.

Raphael spojrzał na nią z ukosa, podnosząc brwi.

Spojrzenie Raphaela zrobiło się wręcz lodowate.

- Sądziłem, że już nigdy o nią nie zapytasz.
Uderzyła ją gorycz w jego głosie. Miał rację, powinna

zapytać o Carmel i jej rodzinę od razu, przy pierwszej


54

TRUDNA MIŁOŚĆ


okazji, ale zawiodły nerwy. Sala nadal biła brawo. Raphael skłonił się ponownie.

Po tej pełnej jadu uwadze Annis poczuła łzy zbierające się pod powiekami.

- Nie mogłam! Jest przecież twoją siostrą i wiem,
jak by się wówczas czuła. Ale nadal bardzo ją lubię.

Napotkała wzrokiem spojrzenie jego pociemniałych oczu.

- Oczywiście nadal bardzo lubiłaś Carmel, ale nie
odwiedziłaś jej, bo nie mogłaś znieść myśli, że możesz
natknąć się na mnie. Czy o to chodziło?

Nic nie odpowiedziała. Przy publiczności ciągle bijącej brawo Raphael odwrócił się do fortepianu i zaczął machinalnie zbierać rozrzucone nuty. Z zaciś­niętymi wargami powiedział:

TRUDNA MIŁOŚĆ

55


Może coś niewielkiego? Wiem, że jest pan tutaj tylko na urlopie, lecz...

- Zagram innym razem - odpowiedział Raphael.
- Przykro mi, ale dziś jestem już zmęczony. - Skłonił
się raz jeszcze publiczności, która ponownie zaczęła
bić brawo. Odwrócił się do Annis, ujął ją za łokieć
i wyprowadził z sali. Była ciepła, księżycowa noc

Annis szła posłusznie obok Raphaela, ale gdy tylko znaleźli się w parku hotelowym, odsunęła się od niego i stanęła bez ruchu, patrząc w księżycowe niebo.

Annis poczuła nagły przypływ wściekłości. Kto jak kto, ale właśnie Barry tak ją oskarżał? W bezsilności zacisnęła kurczowo dłonie.

56

TRUDNA MIŁOŚĆ


się, chcąc odejść w stronę hotelu, lecz Raphael złapał ją za ramiona i obrócił twarzą do siebie.

Uświadomiła sobie, że nie potrafi skłamać w tę ciemną, upojną noc, z poświatą księżycową ukazującą wyraźne, piękne rysy twarzy Raphaela. Zrozumiała, że jeśli nawet zdobędzie się na słowa kłamstwa, nie będzie w stanie ukryć prawdziwych uczuć przed jego wnikliwymi oczyma. Wiedziała, że ma do zrobienia tylko jedno: musi przed nim uciec.

Odwróciła się szybko i pobiegła przez mroczny park. Gdzieniegdzie promienie światła księżycowego odbijały się na kamiennych ścieżkach. Czuła grozę wiszącą w powietrzu. W parku panowała niesamowi­ta wręcz cisza. Nie było słychać nawet cykad. Powietrze było nieruchome, liści na drzewach nie poruszał nawet najmniejszy powiew wiatru. Było parno. Nagle chmura przesłoniła księżyc i zrobiło się bardzo ciemno.

Annis wbiegła szybko do hotelu. Na schodach zobaczyła, że Raphael ją dogania.

Dobiegła do drzwi pokoju, otworzyła je i wpadła do środka. Zatrzasnęłaby mu drzwi przed nosem, gdyby nie rzucił się w przód. Zdążył wpaść za nią do pokoju.

- Idź sobie, proszę! Zostaw mnie! - krzyczała.


TRUDNA MIŁOŚĆ

57


Raphael miał nieprzejednany wyraz twarzy.

W pewnym sensie mówiła mu prawdę. Od chwili nieoczekiwanego spotkania w Grecji zastanawiała się poważnie, czy ich związku nie da się odnowić mimo tego, co się stało. Ale po rozmowie z Raphaelem dzisiejszego wieczoru, po tym, co usłyszała, pojednanie wydawało się bardziej nierealne niż przed spotkaniem. Nie było sposobu, aby mogła wrócić do Raphaela.

- Nie wierzę ci - powiedział zachrypniętym głosem,
podchodząc do niej.

Annis walczyła jak dzika kotka, ale był silniejszy. Przyciągnął ją do siebie bardzo blisko i, w gniewie, spieczonymi wargami wycisnął na jej ustach gorący pocałunek. Wyrwała się, odchylając głowę. Opór jeszcze bardziej spotęgował gwałtowność Raphaela. Trzymając mocno Annis, całował ją coraz gwałtowniej.

W tej chwili dziewczyna poczuła, jak wszystko zaczyna wokół nich drgać i falować. Podłoga zadrżała pod jej stopami. Annis zamknęła oczy.

- Co się tutaj, do diabła, dzieje? - zapytał.
Annis spoglądała na niego osłupiała, nic, ale to

absolutnie nic nie pojmując.

I w tym właśnie momencie świat zupełnie oszalał. Nastąpił potężny wstrząs, potem huk. Cały pokój zakołysał się i zawirował. Raphael zdążył jeszcze mocno objąć Annis, zanim ziemia usunęła im się spod nóg.

Oboje runęli w dół.


ROZDZIAŁ CZWARTY

Annis ocknęła się w ciemnościach, cała zesztywniała. Miała wrażenie, że całą noc przespała w skurczonej pozycji. Sądziła najpierw, że jest w domu w Croydon. Było bardzo zimno, zadrżała. Widocznie koce zsunęły się z łóżka. Trzeba je podnieść i się przykryć. W tym momencie poczuła, że nie może się poruszyć. Chyba jestem jeszcze niezbyt przytomna, pomyślała, szeroko ziewając. Podniosę koce, jak tylko dojdę do siebie.

Było niesamowicie ciemno. Nic nie mogła dojrzeć. Czuła się tak, jakby oślepła. Mimo że musiała to być głęboka noc, słyszała jakieś głosy, stłumione i odległe. Nie mogła rozróżnić słów. Gdzieś w oddali ludzie krzyczeli.

Annis natężyła słuch. Nie, to nie były krzyki, lecz jęki i nawoływania. A może wszystko jest wytworem jej wyobraźni? - pomyślała.

Nie miała pojęcia, dlaczego czuje się tak dziwnie. Czy jest chora? Czy może... Pamięcią wróciła nagle do innej, bezksiężycowej nocy, kiedy była w pułapce, przerażona. Serce zaczęło mocno kołatać. Tamtej nocy było jej strasznie zimno, trzęsła się jak liść i nie wiedziała, co się wokół dzieje. Dziś już znała te objawy szoku. Przeżyła go kiedyś. Czyżby jeszcze raz miał się powtórzyć? Nie wiedziała, czy dzieje się coś na jawie, czy przeżywa koszmarny sen. Do takich snów zdążyła się już przyzwyczaić, do koszmarów powracających co noc. Przebudziłam się, czy jeszcze śpię? - zastanawiała się. Jeśli wszystko dzieje się na jawie, to skąd te niespokojne nawoływania i jęki? Kto


TRUDNA MIŁOŚĆ

59


woła? Ludzie na ulicy? Pewnie pijani, pomyślała. Krzyczą w jakimś obcym języku. Próbowała zrozumieć. Nagle wyłowiła pojedyncze greckie słowo. Grecy!

I nagle wszystko stało się jasne. Przypomniała sobie wydarzenia ostatniej nocy. Trzęsienie ziemi. Spadanie.

Podświadomie zajęczała w szoku i z bólu. - A Ra­phael? - Spadał wraz z nią, ale gdzie był teraz? Stracił przytomność? Czy jest jeszcze żywy?

Łzy nabiegły Annis do oczu i stoczyły się po policzkach. Musi znaleźć Raphaela! Musi się sama stąd wydostać, przywołać pomoc i odszukać go. Próbowała się poruszyć, jęknęła z bólu, traciła przytomność. Resztkami sił zapanowała nad sobą. Nie, nie była w stanie nic zrobić. Ból był przeszywający. Zrozumiała, że jest ranna, nie pamiętała jednak, kiedy i jak to się stało. Z przerażeniem poczuła, że jest przyciśnięta czymś ciężkim, co leży w poprzek brzucha.

Próbowała wyciągnąć przed siebie drżącą rękę i poczuła, jak drzazga wbija się jej w palec. Drewno! Sprawdzała po omacku dalej - drewniana belka! Znajdowała się w pułapce, przygnieciona belką z sufitu lub podłogi. Może uda mi się jakoś wysunąć, pomyś­lała. Po kilku ostrożnych ruchach znów jęknęła z bólu. To noga, nie mogła nią poruszyć.

Pomoc. Była potrzebna pomoc. Musiała zacząć wołać, dać znać innym^ że jest tutaj, pod gruzami. Nabrała głęboko powietrza i zaczęła wzywać pomocy.

Po paru chwilach przestała i zamilkła. Nie mogła oddychać i nie mogła dłużej wołać. Leżała tak z falującą piersią, kaszląc i się dusząc. Powietrze było gęste od kurzu i gryzącego dymu.

Ogarnęła ją panika. Uprzytomniła sobie, że jest żywcem pogrzebana, leży pod rumowiskiem hotelu i brak jej tlenu. Spadająca belka przygniotła ją, ale jednocześnie ocaliła życie, ponieważ osłoniła przed


60 TRUDNA MIŁOŚĆ

zwałami lecącego z góry gruzu, który w przeciwnym razie zmiażdżyłby ją. Ale co się stanie, gdy resztka tlenu się wyczerpie?

Annis znów zaczęła oddychać szybko, przerażona, że za chwilę może zacząć się dusić, i nagle zdała sobie sprawę z tego, że działa powodowana strachem. Spróbowała się opanować. Tylko spokój może mnie uratować, pomyślała. Żeby przeżyć, musiała zachować przytomność umysłu. Przez chwilę leżała spokojnie, aż bicie serca się uspokoiło.

Postanowiła teraz sprawdzić, co jej właściwie jest.

Na rękach miała zdartą skórę, były pokaleczone. Czuła także wilgoć spływającą z czoła wzdłuż twarzy. W kącikach ust poczuła słony smak. Krew.

Lewą nogą mogła poruszać swobodnie, za każdym razem jednak, kiedy próbowała przesunąć prawą, okazywało się to niemożliwe. Czy noga była złamana? Każdy, najmniejszy nawet ruch powodował nieznośne cierpienie. Wyglądało na to, że ma także połamane żebra, ponieważ każdy oddech wywoływał ostry ból w piersiach. Po tej diagnozie pomyślała: mogło być gorzej.

I nagle uprzytomniła sobie, że może być jeszcze gorzej. Wyobraźnia dziewczyny zaczęła pracować jak szalona. A co się stanie, jeśli budynek zawali się zupełnie? Odpowiedź nasuwała się sama: zostanie zgnieciona i spotka ją niechybnie śmierć.

Wciągając powietrze do płuc, Annis zaczęła się znów dławić. Całą siłą woli uspokoiła się i zaczęła oddychać spokojniej.

Nie, o śmierci myśleć nie może.

Nagle usłyszała w pobliżu jakiś dziwny odgłos. Wytężyła słuch. Powtórzył się, bardzo cicho. Chyba ktoś niedaleko głośno wciąga do płuc powietrze - pomyślała. Serce zabiło jej żywiej. Nie jest sama. Jakiś człowiek jest w pobliżu. Oddycha!


TRUDNA MIŁOŚĆ 61

- Czy jest tutaj ktoś? - wyszeptała.
Przełknęła ślinę i próbowała mówić znowu, tym

razem głośniej.

- Halo, kto tutaj jest?

Nie było odpowiedzi. Odwróciła głowę w stronę, z której dochodziły odgłosy. Przy każdym ruchu czuła osypujący się gruz. Na moment znieruchomiała, próbując przebić wzrokiem panujące ciemności. W pierwszej chwili nie widziała nic. Gdy oczy się przyzwyczaiły, dojrzała nieopodal jakby ludzki kształt, leżące ciało.

- Halo, halo! Kto tutaj jest? - zawołała głośniej.
Głucha cisza panowała nadal. Na myśl, że obok

leży ktoś ciężko ranny, nieprzytomny lub nawet umierający, zaczęła trząść się z przerażenia. Opanowała nerwy. Wyciągnęła rękę. W panującym mroku trudno było ocenić odległość między nią a leżącą nieruchomo postacią. Po chwili, która wydała się jej bardzo, bardzo długa, dotknęła czegoś czubkami wyciągniętych palców. To skóra - pomyślała. Skóra zimna i mokra od potu.

Annis delikatnie przesunęła palce wzdłuż nierucho­mego ciała. Wyczuła kształt policzka, oczodoły, usta, a wreszcie nozdrza, z których wydobywało się ciepłe powietrze.

Zaczęła spazmatycznie płakać. Poznałaby tę twarz zawsze i wszędzie. Znała ją tak dokładnie, jak swoją własną. Dotknęła palcami ust leżącego i łkając zaczęła wymawiać jego imię.

- Raphaelu... najdroższy... kochany.. Nie umieraj,
proszę. Nie umieraj, nie przeżyję tego. Czy mnie
słyszysz? Raphaelu, to ja...

Pod jej palcami usta leżącego zaczęły się nieznacz­nie poruszać. Nagle, z bijącym sercem, zdała sobie sprawę z tego, że Raphael lekko muska wargami jej palce.


62

TRUDNA MIŁOŚĆ


- Dzięki ci, Boże! - wyszeptała.

Po chwili poczuła, że Raphael unosi nieco głowę j obraca w jej stronę, tak jakby teraz on chciał przebić wzrokiem panujące ciemności.

- Annis?

Jego głos był bardzo słaby. Przeraziła się. Czy Raphael byl poważnie ranny?

- Boli cię coś? - zapytał.

Powiedziała mu o swej diagnozie. Kończąc, z po­nurym humorem dodała:

Annis zorientowała się, że Raphael mówi z trud­nością.

- Chyba... - Odetchnął boleśnie i dokończył: - lepiej
wiedzieć najgorsze.

Leżała przysłuchując się w ciemności jego ostrożnym ruchom. Sprawdzał, gdzie jest ranny. Jej nerwy były napięte do ostatnich granic. Czy jest w ciężkim stanie? A może nawet umiera? Ach, gdyby tylko mogła się dostać do niego, zająć się nim! Czekanie stało się prawdziwą torturą.

- No więc... - Usłyszała niepewny głos Raphaela.
- Chyba mam połamane nogi. Obie.

Annis zagryzła wargi, żeby się nie rozpłakać. Usłyszała chrapliwy oddech Raphaela. Po chwili, z wysiłkiem, powiedział:

- Coś jest nie w porządku z ramieniem. W piersiach
boli jak diabli, musiałem złamać sobie żebra. Mam


TRUDNA MIŁOŚĆ

63


zakrwawioną twarz. I chyba cały jestem poharatany, od stóp do głów. A poza tym wszystko jest w po­rządku. Odetchnęła z ulgą. Bała się, że będzie gorzej.

W tej chwili poczuła się dziwnie. Zamknęła oczy, zrobiło jej się słabo. Po jakimś czasie usłyszała natarczywy głos Raphaela. Powtarzał jej imię.

Oboje zamilkli. Z oddali słyszeli teraz ludzkie głosy, a także inne dźwięki - stukot i warkot maszyn, odgłosy uderzeń w mur.

- Zaczęli odkopywać - stwierdził Raphael.
Nagle Annis zawołała:

Zaczął się śmiać, a Annis była szczęśliwa, że w ciemności Raphael nie może dostrzec poruszenia na jej twarzy. Śmiech urwał się nagle, a z gardła Raphaela wydobył się jęk.

- Co to było? - spytała zaniepokojona.


64

TRUDNA MIŁOŚĆ


Annis trzęsła się nadal.

Dziwne - pomyślała, przecież nie głuchnę. Może zasypiam?

Gdzieś nad nimi coś trzasnęło. Jakieś odgłosy nagle ją oprzytomniły. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę z tego, że leżała zemdlona.

Głos Raphaela był teraz bardziej wyraźny, moc­niejszy. Odwróciła ku niemu głowę i nagle dostrzegła wyraźnie blady kształt jaśniejący w ciemnościach.

Zaśmiał się, a właściwie był to szczególny rodzaj charkotu, przypominający śmiech.

Annis leżała, patrząc, jak światło przesuwa się


TRUDNA MIŁOŚĆ

65


w dół, w ich stronę. Tak, to nie świt, lecz sztuczne światło, pomyślała.

- Masz rację. Pracują przy lampach łukowych.
Raphael nie odpowiadał. Oddech miał bardzo słaby.

Przeraziła się.

- Nie umieraj!

Nie było odpowiedzi. Stracił przytomność lub zasnął. Leżała nadal bez ruchu, wsłuchując się w jego oddech. Słabo, ale oddychał. Słuchała tak intensywnie, jakby to mogło podtrzymać jego życie. Co chwilę sama zapadała w półsen.

Odgłosy nad ich głowami były coraz wyraźniejsze i bliższe. Uderzenia mechaniczne ustały i ktoś zaczął wołać po grecku, a następnie po angielsku.

- Halo, jesteśmy tutaj! Halo! - odkrzyknęła Annis.
Usłyszała jakiś głos.

- Jak się macie? - Ktoś pytał, co im jest. - Lekarz
zejdzie do was niedługo, da zastrzyki przeciwbólowe.
- Głos zamilkł i znów zapanowała cisza.

Kilka minut później Raphael się ocknął. Nie pamiętał o swych kontuzjach. Próbując nieco zmienić pozycję ciała, jęknął z bólu.

66

TRUDNA MIŁOŚĆ


docierało coraz więcej światła. Annis i Raphael widzieli teraz wyraźnie nie tylko siebie, lecz także fragmenty przesuwających się w górze niebieskich ubrań ratow­ników. Spadło jeszcze trochę gruzu. Annis krzyknęła, gdyż coś ją uderzyło.

Raphael ze złością zawołał:

- Do diabła, uważajcie! Czy chcecie ją zabić?
Nad leżącymi widniał okrągły otwór. Ukazała się

w nim czyjaś głowa. Poznali, że to Grek. Miał oliwkową skórę, czarne włosy i ciemne oczy. Mówił słabo po angielsku.

- Nie możemy was jeszcze stąd wyciągnąć, to
niebezpieczne. Za dużo... Czy mnie rozumiecie?
Opuszczą mnie zaraz w dół i dam wam zastrzyki
przeciwbólowe. Nie denerwujcie się, to już długo nie
potrwa.

Twarz lekarza zniknęła w górze. Po chwili Annis zobaczyła, jak w białym kitlu i z kaskiem opuszcza się powoli w dół, przywiązany w pasie liną. Ukląkł obok dziewczyny, bez słowa zbadał ją, a następnie włożył jej kask na głowę.

Od samego początku Annis wiedziała, że Raphael


TRUDNA MIŁOŚĆ 67

jest w znacznie gorszym stanie niż ona sama. Ton głosu lekarza się zmienił, dziewczynę ogarnął strach. Na ile groźne są rany Raphaela?

Ze ściśniętym sercem słuchała w napięciu pytań, które zadawał lekarz, i krótkich, urywanych od­powiedzi Raphaela.

- Czy może pan wreszcie zrobić mi ten zastrzyk?

- spytał ostro Raphael. Musi bardzo cierpieć, pomyś­
lała.

Bez słowa lekarz dał zastrzyk, pocieszył, że wszystko będzie w porządku i że nie ma czym się przejmować.

Annis zaczęła ogarniać fala spokoju. Było jej ciepło, środek przeciwbólowy zaczynał działać. Wszystko będzie dobrze, nie ma czym się martwić, pomyślała.

Lekarz owinął Raphaela kocem i folią.

- Lekarz zamykał torbę. - Już jest wam obojgu lepiej,
prawda? To dobrze. Proszę spokojnie leżeć, zanim
was stąd nie wydobędziemy. Muszę już iść, inni
pacjenci czekają. - Pociągnął lekko linę, w otworze
ukazała się jakaś twarz. Lekarz powiedział coś po
grecku.

Annis szybko zapytała:

Annis wydawało się, że dziwnie na nią spoglądał.


68

TRUDNA MIŁOŚĆ


Uprzytomniła sobie, że lekarz się zastanawia, co oboje robili na górze, w jej sypialni, gdy nastąpił wstrząs. W tym momencie dotarło do niej, że nie tylko lekarz zdaje sobie z tego sprawę. Prędzej czy później wszyscy się dowiedzą, że była z Raphaelem! Zaczną się spekulacje na ten temat. A co sobie pomyśli Loveday? Z niepokojem myślała o czekającym ją spotkaniu z przyjaciółką.

Lekarz mocował linę do pasa. Uśmiechnął się na pożegnanie.

- Jesteś już szczęśliwa? - warknął Raphael.
Zdziwiona spojrzała na niego, zaskoczona ostrością

głosu.

Nie bardzo wiedziała, o co chodzi Raphaelowi. Zdziwił ją drwiący ton.

Raphael odchrząknął i zapytał:

- Kiedy to się zaczęło?

Wstępuje znów na niebezpieczny grunt, westchnęła Annis.

- Czy możemy więcej nie mówić o przeszłości?
- wyszeptała i nawet ta jej uwaga była błędem, gdyż
Raphael znów ostro zaatakował.


TRUDNA MIŁOŚĆ

69


Nadal węszył jak myśliwski pies, tropiący zwierzynę na obcym sobie terenie.

- A dlaczego nie? - agresywnie zapytał. - Mamy
teraz dużo czasu. Oczywiście wolałbym robić z tobą
zupełnie coś innego, ale żadne z nas nie może się
nawet poruszyć, więc jest to wykluczone...

Poczerwieniała, wiedząc, co Raphael ma na myśli. Kątem oka nieprzyjaźnie ją obserwował.

- Może zagramy w słówka? - zakpił. - Lubisz
przecież tę grę. Jesteś w niej dobra. Dlatego nie mogę
zupełnie zrozumieć, czemu wtedy, zanim uciekłaś,
napisałaś list, a nie powiedziałaś mi prosto w twarz,
co myślisz.

Znów próbował ją zdenerwować. Ale Annis była zdecydowana. Nie, nie pozwoli mu otworzyć zabliź­nionej rany. Brak jej było sił. Nie odczuwała wprawdzie teraz skutków kontuzji spowodowanych trzęsieniem, ale tkwił w niej nadal stary ból i żaden środek nie był w stanie go uśmierzyć. Czuła się fatalnie. Była bardzo zmęczona. Wiedziała, że nie znajdzie siły na dalszą walkę z Raphaelem na słowa. Był silniejszy, okrutny, za każdym razem trafiał ją celnie.

Spróbowała zmienić temat.

- Chciałabym usłyszeć coś więcej o ostatnim
tournee. Chyba było przyjemne? Co sądzisz o Turcji?
Byłeś w Stambule? Piękne są tam meczety, prawda?
Zawsze marzyłam o tym, żeby zobaczyć Błękitny
Meczet. Na zdjęciach, które widziałam, jego wnętrze
wyglądało bajecznie. Lataliście samolotami, prawda?
Wymarzyłam sobie podróż statkiem przez Bosfor.


>0

TRUDNA MIŁOŚĆ


Chciałabym wówczas ujrzeć zachodzące słońce i ciemne sylwetki strzelistych minaretów w Stambule na tle Wonącego nieba.

Raphael wykrzywił się w cierpkim uśmiechu.

- Płynąłem przez Bosfor i widziałem Stambuł na
tle zachodzącego słońca. To było cudowne.

Uśmiechnęła się.

Czekał, aż dziewczyna coś powie. Ponieważ nie mogła wydobyć z siebie głosu, ciągnął dalej:

- Ale tylko dwadzieścia cztery godziny, bardzo
Krótko. Ledwie widziałem miasto. Zatrzymaliśmy się
w tym samym hotelu, co kiedyś. Pamiętasz?

Westchnęła.

Raphael obrzucił ją drwiącym spojrzeniem.

- Co się stało? Oddychasz tak, jak byś odbyła bieg
maratoński.


TRUDNA MIŁOŚĆ

71


Nie odpowiedziała. Postanowiła udawać, że śpi. Zamknęła oczy i zaczęła regularnie oddychać. Raphael mówił łagodnym głosem:

- Jesteś dla mnie tajemnicą. Nic nie rozumiem- Ale
nie dam ci spokoju, muszę znać odpowiedz na
wszystkie pytania. Wcześniej czy później powiesz mi
prawdę o tym, dlaczego mnie opuściłaś i dla kogo!

Nadal udawała, że śpi. Po leku uspokajającym, który dostała, przychodziło to jej z łatwością.

- Masz szczęście, trzeba będzie poczekać.

Po dłuższej chwili zapytał cieplejszym głosem:

-Jak się czujesz?

Już go nie usłyszała. Zasnęła.

Wrócił znów dawny, koszmarny, uporczywie po­wtarzający się sen. Krzyknęła ze strachu, pot spływał jej wzdłuż twarzy.

72 TRUDNA MIŁOŚĆ

Zwrócił się do Annis.

W tej właśnie chwili z góry zaczął osypywać się pył, a przez znacznie powiększony otwór nad nimi dostało się ostre, oślepiające światło reflektorów.

Pod żółtymi kaskami Annis zobaczyła uśmiechnięte twarze ratowników, zadowolonych, że wreszcie się przebili.

Podnieśli powoli belkę, wyjęli Annis i wynieśli na powietrze. Owiniętą kocami wsunięto ją do czekającej karetki. Była półprzytomna, czuła, że dostaje jakiś zastrzyk. Niepokoiła się o Raphaela. Gdzieś z boku usłyszała, jak Raphael mówi po agnielsku:

- Doktorze, martwię się tylko o ręce. Zdrętwiały,
są całe we krwi, jedną nie mogę w ogóle poruszać.

Lekarz powiedział coś uspokajającego. W tym momencie Raphael wybuchnął:

- Czy pan nie rozumie? Moje ręce - to moje życie!
Jestem pianistą. Jeśli nie będę mógł poruszać palcami,
będę skończony!

Annis była przerażona. Och, tylko nie ręce. Przez całą noc nic jej o nich nawet nie wspomniał, a równo­cześnie musiał szaleć z niepokoju. Dla Raphaela muzyka była czymś najważniejszym na świecie. W razie


TRUDNA MIŁOŚĆ

73


niepowodzeń w niej zawsze szukał ucieczki. Dzięki tej jego pasji Annis była pewna, że Raphael szybko zapomni o ich rozstaniu, właśnie w muzyce znajdując ukojenie. Jeśli nie będzie mógł grać, wszystko się w nim wypali. Umrze od środka, pomyślała.


ROZDZIAŁ PIĄTY

Dopiero następnego dnia Annis zobaczyła Loveday i Carla, i dowiedziała się, co się z nimi działo. Leżała w prywatnej klinice w Atenach. Powiedziano jej, że Raphael jest tu także, ale żadne z nich nie może Opuszczać łóżka. Niektóre z pielęgniarek znały trochę angielski, lecz pytania Annis o stan Raphaela zbywały zdawkową odpowiedzią, że mu nic nie grozi. Nie udało jej się zdobyć angielskiej gazety, chciała Przynajmniej z prasy dowiedzieć się czegoś o jego stanie. Przez całą dobę otrzymywała środki uspoka­jające. Dużo spała.

Następnego popołudnia w godzinach odwiedzin Przyszli do niej Loveday i Carl, niosąc ogromny bukiet kwiatów.

Annis słuchała właśnie z taśmy Rachmaninowa * wykonaniu Raphaela. Słuchawki na uszach od­gradzały ją od całego świata zewnętrznego - tak że nie od razu zauważyła, iż drzwi do pokoju się otworzyły. Loveday i Carl stanęli obok łóżka.

Na ich widok Annis ściągnęła szybko słuchawki.

- Jak to cudownie, że was widzę! Co się z wami
działo? Czy zdążyliście wyjść z hotelu przed trzęsieniem?

Wyglądali zupełnie normalnie, byli cali i zdrowi. Po powitalnych pocałunkach położyli kwiaty na łóżku. Ąnnis wdychała z przyjemnością ich zapach.

TRUDNA MIŁOŚĆ

75


których nie zasłaniała biała, bawełniana nocna ko­szula.

- Wiem, po wyjściu ze szpitala będę musiała nosić
ciemne okulary.

Loveday dziwnie spojrzała na Annis.

- przybiegli kelnerzy i wygonili nas z sali do parku.
Nie uszliśmy daleko. Hotel zatrząsł się w posadach
i rozpadł jak domek z kart. Nie mieliśmy wówczas
pojęcia, że byłaś w środku.

- A potem sprawdzili listę gości i okazało się, że nie
ma ani ciebie, ani Raphaela - dodała sucho Loveday.


76

TRUDNA MIŁOŚĆ


Annis szybko zapytała:

Z torby Loveday wystawała gazeta.

Wizyta dobiegła końca.

- Nie będziemy mogli cię więcej odwiedzać - stwier­
dził Carl. - Do Aten przyjedziemy dopiero w drodze
powrotnej do domu. Skontaktujemy się ze szpitalem,
by się upewnić, że wszystko jest w porządku. Do
zobaczenia w Londynie. - Pochylił się i pocałował ją.


TRUDNA MIŁOŚĆ

77


Loveday też ją uściskała i oboje wyszli. Annis poczuła się nagle bardzo osamotniona.

Westchnęła i wzięła do ręki gazetę. Zobaczyła fotografię Raphaela z pałeczką dyrygencką w ręku i wielki nagłówek: Słynny kompozytor żywcem po­grzebany, a pod spodem, mniejszymi literami: Trzę­sienie ziemi w Grecji, hotel się zawalił. Annis szybko przebiegła wzrokiem treść artykułu. Znali tylko te same fakty, co ona. Nic więcej. Autor artykułu wspominał też, że podobno z rękoma kompozytora jest coś nie w porządku.

Gdyby coś się stało z rękoma Raphaela - pocieszała się zrozpaczona Annis - przecież nadal mógłby zajmować się muzyką. Pracowałby jako dyrygent, ale wiedziała, że gry na fortepianie nic nie będzie w stanie mu zrekompensować.

Następnego dnia poprosiła pielęgniarkę, żeby ją zawiozła do Raphaela. Gdy przekraczała próg, serce biło jej mocno.

Pokój Raphaela był pełen kwiatów. Ma przecież wszędzie tylu wielbicieli, pomyślała.

Dzień dobry - powitała go nieśmiało.

Pielęgniarka zostawiła ich samych.

Raphael wyglądał przerażająco. Było widać liczne skaleczenia na twarzy, a także na wygolonej części głowy. Miał zabandażowaną klatkę piersiową, na jedno ramię i obie nogi założono gips. Annis rzuciła wzrokiem na ręce. Były w bandażach.

- Kiepsko, co? - zapytał.


78

TRUDNA MIŁOŚĆ


Udała, że nie słyszy. Patrzyła na kwiaty.

Annis zobaczyła leżące słuchawki.

- Jeszcze nie wiadomo. Musieli operować i nie
wiedzą, czy operacja się udała.

Zagryzła wargi.

W tej chwili weszła pielęgniarka. Uśmiechała się, mówiąc:


TRUDNA MIŁOSC

79


W następne dni tygodnia wizyty dziewczyny u Ra-phaela stawały się coraz dłuższe. Rozmawiali i słuchali muzyki. Annis czytała na głos, gdyż Raphael nie mógł utrzymać w rękach książki. Nie znał prawie wcale greckiego, tak więc oglądanie lokalnej telewizji nie miało większego sensu. Na stoliku przy łóżku leżał stos książek i Annis przeczytała mu kilka z nich. Ciągle się dopytywał, czy miała wizytę Loveday i Carla. Kiedy powiedziała, że są zbyt daleko od Aten, by przyjeżdżać i że to jest przecież ich urlop, Raphael rzucił kpiąco:

- Opowiadałaś mu o facecie, dla którego mnie
rzuciłaś?

Annis się rozzłościła. Raphael nie przestawał być natarczywy.

80

TRUDNA MIŁOŚĆ


Annis z ulgą przyjęła pojawienie się pielęgniarki, która pomogła jej wrócić do pokoju. Dziewczyna nie korzystała już z wózka. Lekarz zalecił krótkie spacery z laską, ale żeby nic się jej nie stało po wyjściu z pokoju, za każdym razem miała przy sobie pielęg­niarkę.

Loveday i Carl odwiedzili Annis w dniu swego wyjazdu z Grecji.

Następnego dnia zapytała lekarza, kiedy będzie mogła wrócić do Londynu. Odrzekł, że jak tylko załatwią wszystkie formalności. Podzieliła się tą informacją z Raphaelem. Prosił, aby jeszcze nie wracała.

- Mój stary znajomy, który ma willę na jednej
z tutejszych wysp, zaproponował mi, żebym tam
odbył rekonwalescencję...

Przerwała mu.

TRUDNA MIŁOŚĆ

81


ci w tym stanie? Nie mogę chodzić ani pływać. Nie mogę nawet czytać. Co mam więc robić przez cały czas? Leżeć i smażyć się na słońcu? To zresztą też nie jest zdrowe. Mam godzinami słuchać samemu muzyki? Annis, ja tam zwariuję!

W jego głosie było słychać panikę, strach i złość. Annis zrobiło się żal Raphaela. Dałaby wiele, żeby móc zostać i opiekować się nim, sprawić, by długie tygodnie rekonwalescencji spędził w spokoju. Ale nie mogła ryzykować. A co będzie, jeśli zjawią się jacyś odwiedzający? Może się wówczas znaleźć w bardzo kłopotliwej sytuacji.

Annis odwróciła się. Nie, nie mogę się zgodzić, pomyślała.

Annis zagryzła wargi, próbując wymyślić jakąś


82

TRUDNA MIŁOŚĆ


sensowną odpowiedź, ale taką, która nie rozzłości go jeszcze bardziej. Wtedy właśnie dostrzegła błagalne spojrzenie Raphaeia i strach widoczny w jego oczach.

- Zgódź się, Annis, proszę - powiedział swym niskim, schrypniętym głosem. - Czy mam cię błagać?

Jak więc mogła odmówić?

Szpital opuścili dopiero po jakichś dziesięciu dniach, gdy lekarze orzekli, że stan Raphaeia pozwala na podróż. Na małą wyspę polecieli prywatnym od­rzutowcem, należącym do znajomego Raphaeia, który udostępniał im swą willę. Raphael nie wspomniał, że jest to bogaty grecki armator. Annis zorientowała się dopiero wtedy, kiedy zobaczyła jego nazwisko wyma­lowane na kadłubie odrzutowca, którym mieli lecieć. Silvia Diandrosa, wielkiego miłośnika muzyki, poznała kiedyś w Londynie, gdy przyszedł po koncercie za kulisy do Raphaeia, żeby mu pogratulować.

Raphaeia wniesiono na pokład na noszach. Annis weszła sama, podpierając się laską. Byli jedynymi pasażerami tego luksusowo wyposażonego samolotu. Podczas zaledwie półgodzinnego lotu częstowano ich kawiorem i szampanem.

Gdy kołowali w powietrzu przed lądowaniem, przez okno samolotu Annis oglądała rozciągające się pod nimi morze. Było ciemnoniebieskie, roziskrzone w słońcu. Z dużej wysokości mała, górzysta wyspa wyglądała wręcz nierealnie. W dole rozpościerały się zielone doliny, szare skały i rudawe wrzosowiska.

Na małym lotnisku czekały na nich tylko dwie osoby: miejscowy lekarz i pielęgniarka. Oboje weszli na pokład samolotu, żeby się upewnić, czy Annis i Raphaeia można bezpiecznie przetransportować do karetki zaparkowanej tuż obok wyjścia z samolotu.

Kiedy odjeżdżali, Annis z niepokojem dostrzegła bladość Raphaeia. Miał zamknięte oczy, a na czole


TRUDNA MIŁOŚĆ

83


widniał kroplisty pot. Droga była wyboista. Musiał odczuwać boleśnie każdą nierówność.

84

TRUDNA MIŁOŚĆ


- Co za zbieg okoliczności! A gdzie pani tam
mieszkała?

Przez chwilę rozmawiały z ożywieniem o znanych im miejscach.

Melina spojrzała na Annis zdziwiona.

- Już tutaj byłam. Pan Diandros zadzwonił i poin­
formował o przyjeździe pana Leona. Poprosił mnie,
żebym wraz z doktorem Spiriatou odebrała gościa
z samolotu.

Ta wiadomość była dla Annis bardzo przykrym zaskoczeniem. Spojrzała w stronę Raphaela. Czy wie, że Diona Munthe jest tutaj? Może pan Diandros zapomniał mu o tym powiedzieć.

Annis kilka razy widziała na scenie Dionę Munthe.


TRUDNA MlŁO$Ć

85


Była bardzo ładną kobietą, po trzydziestce. Miała długie, czarne włosy, zmysłową figurę i zielone oczy, odziedziczone zapewne po ojcu, pół-Niemcu, pół--Amerykaninie, który ożenił się z młodą Greczynką pracującą u niego jako gospodyni. Diona Munthe stała się jedną z najpopularniejszych śpiewaczek od chwili swego debiutu przed kilku laty w tytułowej roli Carmen w operze Bizeta. Od tamtej pory sława jej rozprzestrzeniła się na cały świat.

- Czy Diona Munthe pozostaje nadal w willi?

- zapytała zaniepokojona Annis, gdyż śpiewaczka
miała opinię osoby wyniosłej i wymagającej, a miesz­
kanie z kimś takim pod jednym dachem nie może
należeć do przyjemności.

- Melina roześmiała się. - Jak tak dalej pójdzie, to
do końca życia zostanę na wyspie! Pan Diandros
zna wielu słynnych ludzi, a im zdarza się choro­
wać...

Karetka nagle stanęła.

- Jesteśmy już przy bramie. Jest sterowana elek-


86

TRUDNA MIŁOŚĆ


tronicznie, musimy troszkę poczekać - wyjaśniła Melina.

Po chwili ruszyli, a przez małe okienko karetki Annis zobaczyła trawniki okolone cyprysami, sosny i drzewa oliwne. Dom był olśniewająco biały, pokryty czerwonym dachem. Wzdłuż frontu biegł ocieniony taras podparty kolumnami, a z kamiennych mis zwisały przepiękne, kolorowe kwiaty.

Raphael otworzył oczy. Annis uśmiechnęła się do niego.

Kierowca karetki z pomocnikiem wnieśli Raphaela na noszach do domu, Melina pomogła Annis wysiąść z karetki i przejść przez taras.

W tym momencie dobiegł je kobiecy głos - głęboki, słodki i bardzo egzaltowany.

- Drogi maestro! Słyszałam, że podczas tego
okropnego trzęsienia ziemi był pan w Koryncie,
zakopany pod gruzami, być może martwy. Płakałam,
maestro, płakałam! To niemożliwe - powiedziałam
sobie. Taka piękna muzyka nie może umrzeć. I kiedy
dotarły do mnie wieści, że pan żyje, lecz jest bardzo
chory, od razu zaproponowałam Diandrosowi, żeby
wypożyczył panu tę willę. - Czuję się już lepiej
- mówiłam - oddaj, proszę, ten dom mistrzowi!

Stając w drzwiach Annis zobaczyła piękną Dionę Munthe klęczącą przy noszach. W jej pozie było coś teatralnego. Z gracją pochyliła głowę i złożyła pocałunek na zabandażowanej ręce Raphaela.

- Zdrowiej nam, maestro, tak byśmy wszyscy mogli
nadal słuchać twej pięknej muzyki!


TRUDNA MIŁOŚĆ

87


0x08 graphic
Annis przypomniało to scenę z jakiejś opery. Spojrzała ze zdziwieniem na Raphaela. Był wręcz zachwycony! No cóż, kto nie byłby, widząc tak piękną i ponętną kobietę składającą hołd - klęczącą u jego boku i całującą po rękach z prawdziwym uwielbieniem!

- To miło z pani strony - rzekł Raphael. - Jak
zawsze jest pani dobra i wielkoduszna, jak zawsze...

Zirytowana Annis spojrzała na Melinę. Ich oczy spotkały się i widać było, że obie dostrzegają sztuczność tej sceny.

Po chwili Diona Munthe zdała sobie sprawę z ich obecności. Spojrzała na obie kobiety.

- A to kto? - zapytała podnosząc się z kolan. To
też robiła z gracją, zawsze świadoma utkwionych
w niej oczu publiczności, pewna, że jest centralną
postacią na scenie.

Raphael dokonał prezentacji.

- Annis także była ranna podczas trzęsienia i przy­
jechała tutaj na rekonwalescencję.

Annis uśmiechnęła się grzecznie i wyciągnęła rękę, ale Diona gest ten zignorowała.

Oczy Diony zwęziły się, przebijała z nich otwarta wrogość.

Nie zdziwiło to Annis. Dobrze znała reakcje śpiewaczek na każdą ewentualną konkurencję. W świe­cie muzyki Raphael był postacią zarówno bardzo się liczącą, jak i wpływową, a jego sława rosła z roku na rok. Diona stała wprawdzie na szczycie swej kariery, ale była sprytna i z pewnością nie pomijała żadnych szans, by swą pozycję jeszcze bardziej umocnić. Taka znajomość, jak z Raphaelem, w ich świecie bardzo się liczy. Musiała więc być zadowolona, że ma szansę


88 TRUDNA MIŁOŚĆ

pobytu na wyspie, w tak romantycznym miejscu, sam na sam z Raphaelem, i wykorzystania swego wpływu na chorego i słabego muzyka. Annis była przekonania, że Diona Munthe tak to sobie wykalkulowała.

A może chciała mieć z nim także romans?

Annis zatrzęsła się nie tylko z zazdrości, lecz także ze złości. Była przekonana, że jej obecność na wyspie przed niczym Diony nie powstrzyma. Była zbyt wyrachowana i bezwzględna, aby się wycofać ze względu na obecność innej kobiety.

Nie, nie zostanę tutaj ani chwili dłużej, nie będę uczestniczyła w tym trójkącie! - pomyślała Annis rozgoryczona. Wyjeżdżam stąd natychmiast, jak to tylko będzie możliwe.


ROZDZIAŁ SZÓSTY

Następnego ranka Annis obudziła się wcześnie. W szpitalu przyzwyczaiła się do hałasów - salowe, pielęgniarki, lekarze i goście przewijali się od rana do nocy. Tutaj było cicho. Po chwili wyłowiła uchem szum pobliskiego morza, odległe szczekanie psów i gdakanie kur. W willi ktoś otwierał okien­nice.

Spojrzała na zegarek. Dochodziła już dziewiąta! Usiadła ostrożnie i spuściła nogi z łóżka. Mycie i ubieranie się było operacją skomplikowaną i długo­trwałą. Ze względu na obandażowane żebra i gips na nodze nie mogła się wykąpać. Wieczorem wypakowano i ułożono jej rzeczy. Nie było ich wiele. Raphael nalegał, by przed wyjazdem zrobiła zakupy na jego koszt. Nie miała pieniędzy, gdyż wszystko straciła podczas trzęsienia. Musiała więc pożyczyć od Ra-phaela. Przed wyjazdem z Aten rozmawiała telefonicz­nie z matką, która obiecała, że jej od razu wyśle pieniądze. Annis miała zamiar szybko zwrócić zaciąg­nięty dług.

Kupiła niewiele: sandały, bieliznę, dwa kostiumy kąpielowe, kilka cienkich sukienek letnich, dwie pary szortów, pasujące do nich koszulki i bawełniane spodnie. Melina przysłała na górę młodą Greczynkę, Irenę, która pomogła Annis się rozpakować. Irena mówiła tylko po grecku, tak że obie dziewczyny musiały porozumiewać się na migi.


90

TRUDNA MIŁOŚĆ


Annis tak bardzo nie chciała stąd wyjeżdżać, nie zobaczyłaby już nigdy więcej Raphaela, ale sama myśl o tym, że będzie musiała przyglądać się, jak uwodzi go Diona, napawała ją obrzydzeniem.

Otworzyła okiennice. Oślepiło ją słońce. Przez otwarte okno docierał zapach kwiatów, słonego morskiego powietrza i słaby, miły aromat parzonej kawy.

Ktoś zapukał do drzwi.

- Melina patrzyła, jak Annis idzie przez pokój.

- Zupełnie dobrze radzisz sobie chodząc z laską. Czy
już ci pokazywałam, jak korzystać z domowego
telefonu, gdybyś czegoś potrzebowała?

- Tak, ale nawet nie przyszło mi do głowy, żeby użyć
tego urządzenia - śmiejąc się odpowiedziała Annis.

Idąc korytarzem usłyszała nagle niski głos Raphaela, a zaraz potem perlisty śmiech Diony. Obie zesztyw­niały.

TRUDNA MIŁOŚĆ

91


Zjadła śniadanie na tarasie. Melina, po wypiciu tylko filiżanki kawy, wstała mówiąc:

Następną godzinę Annis spędziła na tarasie prze­glądając bez większego zainteresowania stare amery­kańskie czasopisma.

Zaczynała się już porządnie nudzić, gdy zobaczyła Dionę Munthe i Melinę wychodzące przed dom. Diona wyglądała świetnie w jedwabnym turkusowym spodnium, które nadawało jej cerze złoty odcień. Na widok Annis się zatrzymała.

92 TRUDNA MIŁOŚĆ

- Tylko nie kłam. Wiem sama, jak łatwo jest
owinąć sobie mężczyznę dookoła palca. Oni są tacy
łatwowierni. Ale twoje gierki już się skończyły. Nie
chcę, żebyś tu się kręciła i mi przeszkadzała. Wiem,
że przeżyłaś ostatnio ciężkie chwile, dlatego z własnej
kieszeni opłacę ci tygodniowy pobyt w jakimś przy­
zwoitym hotelu i kupię bilet powrotny do domu.

Annis spojrzała na Dionę zdumiona.

Upokorzona Annis stała nieruchomo.

Miała straszny żal do Raphaela. Jak śmiał dać Dionie do zrozumienia, że to Annis namówiła go, żeby ją ze sobą zabrał! Powie mu zaraz, co sobie o nim myśli, i zażąda natychmiastowego odwiezienia do Aten. Nie zostanie tutaj ani dnia dłużej. Nie zostałaby ani godziny, gdyby miała dokąd iść. A może w miasteczku, o którym mówiła Melina, jest jakiś hotel? Może mają wolny pokój?

Weszła zadyszana do pokoju Raphaela. Siedział przy otwartych drzwiach balkonowych w fotelu na kółkach, z książką w ręku. Uśmiechał się zaprasza­jąco.

- Zastanawiałem się właśnie, kiedy się zjawisz.
Zatrzasnąwszy drzwi za sobą, Annis weszła w głąb

pokoju i spojrzała na niego.


TRUDNA MIŁOŚĆ

93


Rzeczywiście, ledwo trzymała się na nogach. Pode­szła do krzesła i ciężko na nie opadła.

- Jesteś jeszcze bardzo słaba. Potrzebny ci od-


94

TRUDNA MIŁOŚĆ


poczynek i dobra opieka. Nie chcesz chyba narobić matce kłopotu i wracać w takim stanie do Londynu. No i przed naszym wyjazdem z Aten powinnaś była załatwić sobie paszport.

Wzruszył ramionami i książka, którą trzymał na kolanach, spadła na podłogę. Annis próbowała ją przyciągnąć laską.

- Zostaw, i tak do szału doprowadza mnie prze­
kładanie stronic tymi zabandażowanymi rękoma.
A może mi poczytasz? - Uśmiechał się teraz szeroko.
- Masz taki miły i czysty głos.

Ten komplement zrobił jej dużą przyjemność, wie­działa, że nie jest zdawkowy. Zawsze wtedy, kiedy Raphael był zbyt zmęczony, aby słuchać muzyki lub oglądać telewizję, lubił, gdy mu czytała siedząc obok na kanapie lub zwinięta w kłębek na dywanie u jego stóp.

To przypomnienie uderzyło ją, patrzyła na trzymaną w ręku książkę nie widząc jej.

Właśnie wtedy, kiedy mu czytała, pocałował ją po raz pierwszy. Aby załatwiać sprawy organizacyjne, towarzyszyła orkiestrze podczas trasy koncertowej


TRUDNA MIŁOŚĆ

95


w Holandii. Były to dla Annis bardzo pracowite dni. Na nogach od rana do nocy załatwiała dziesiątki spraw. Dla członków orkiestry była kimś w rodzaju matki i niewolnicy zarazem.

Po ostatnim koncercie urządzono przyjęcie. Annis była już tak zmęczona, że postanowiła wrócić wcześniej do siebie do pokoju. W windzie spotkała Raphaela. On także wymknął się z przyjęcia. Miał twarz szarą ze zmęczenia.

Zatrzymali się przed drzwiami jego pokoju.

W pokoju nalał szampana, usiedli obok siebie na kanapie i Annis przez pół godziny czytała na głos poezję, sama przy tym prawie zasypiając. Oparła mu bezwiednie głowę na ramieniu, przytulił ją. Kiedy skończyła czytać, nachylił się nad nią i delikatnie pocałował w usta.

Była zbyt oszołomiona, żeby zareagować. Raphael Leon, światowa sława, bożyszcze publiczności sal koncertowych. Nigdy nie przypuszczała, że taki człowiek może się nią zainteresować.

Podniosła głowę i spojrzała na niego nieśmiało.

- Też jesteś chyba bardzo zmęczona, kochanie


96

TRUDNA MIŁOŚĆ


- powiedział. - Idź, połóż się, dziękuję ci, bardzo mi
pomogłaś, masz uroczy głos.

Wróciła do swego pokoju niezbyt przytomna.

Wiele dni później uświadomiła sobie, że tego właśnie wieczoru zakochała się w Raphaelu. Czy już wówczas odwzajemniał jej uczucie? - zastanawiała się, patrząc teraz na niego.

- O czym myślisz? - zapytał Raphael.
Zmieszała się.

Miała właśnie zacząć czytać, gdy Raphael powie­dział:

- odpowiedziała Annis podnosząc książkę. - Czy
zacząć ci czytać?

- Proszę. - Usadowił się wygodnie w fotelu, jak
mały chłopiec, któremu mama obiecała opowiedzieć
bajkę.

Po smacznym lunchu Melina zarządziła odpoczynek. O trzeciej zrobiła Annis masaż, a potem oboje z Raphaelem wykonywali pod jej kierunkiem specjalne ćwiczenia.

W ten sposób czas upłynął szybko prawie aż do kolacji. I tym razem potrawy były proste, lecz bardzo smaczne.


TRUDNA MIŁOŚĆ 97

Po kolacji pozostali w trójkę na tarasie, obserwując słońce zachodzące powoli za drzewami i słuchając głosu cykad.

Annis była zupełnie odprężona fizycznie. Myślami wróciła jednak do chwil, o których chciała zapomnieć, lecz nie była w stanie.

Jej kontakty z Raphaelem, początkowo tak niewinne, przerodziły się w gorące uczucie. Dopiero gdy go poznała bliżej, zorientowała się, jak bardzo złożoną ma psychikę. W ciągu paru sekund z jednej skrajności przechodził w drugą, czuły i delikatny przeradzał się nagle w pasjonata. Za każdym razem, gdy się spotykali, ujawniały się nowe cechy jego charakteru, niektóre z nich niepokoiły dziewczynę.

Kiedyś Raphael wrócił z trasy koncertowej o dzień wcześniej. Przyjechał do Annis o północy i zobaczył wychodzącego mężczyznę. Zadzwonił do drzwi i z furią zapytał:

- Nie próbuj kłamać! Widziałem, jak od ciebie
wychodził - wykrzyknął zmienionym nie do poznania
głosem. - Od kiedy to trwa? Czy od dawna spotykasz
się z nim za moimi plecami?

Wreszcie Annis zrozumiała, o co mu chodzi.

- Masz na myśli Jacka? - zapytała drżącym głosem,
przerażona wybuchem złości Raphaela.


98

TRUDNA MIŁOŚĆ


- Nie obchodzi mnie jego imię, ty mała wstrętna
oszustko! - krzyknął. Złapał dziewczynę za ramiona
i z furią zaczął nią gwałtownie potrząsać.

W tym momencie otworzyły się drzwi sypialni i dziewczęcy głos powiedział:

- Proszę pana, Jack jest moim chłopakiem.
Raphael odwrócił głowę i puścił Annis. W drzwiach

stała Tracy, osiemnastoletnia maszynistka z biura. Uśmiechała się niepewnie.

Dziewczyna z widoczną ulgą wymknęła się z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Raphael spojrzał na Annis z krzywym uśmiechem.

Ujął jej ręce i podniósł do ust, całował z pochyloną głową.

- Zobaczyłem jakiegoś wychodzącego mężczyznę
i dźgnęła mnie zazdrość. Nie zastanawiałem się, nie
pomyślałem, czy to w ogóle możliwe, że mnie
zdradzasz. Od razu wpadłem w szał. Przepraszam cię,
Annis. Zachowałem się jak głupiec.

Annis nie była w stanie dłużej się na niego złościć, Uśmiechnęła się na myśl, że takie objawy zazdrości


TRUDNA MIŁOŚĆ

99


oznaczają, że Raphael musi bardzo ją kochać. Spojrzała na niego. Zaczął ją całować, przyciskając do siebie drżącymi rękoma.

W tym momencie coś się między nimi zmieniło. Po raz pierwszy tak wyraźnie ujawniło się pożądanie Raphaela. Annis zobaczyła, jak przytulony do niej drży, czuła, jak bardzo rozpalona jest jego skóra.

- Zląkłem się, że sypiasz z kimś innym - rzekł
Raphael zduszonym głosem. - Wydaje mi się, że już
całe wieki czekam na to, by kochać się z tobą.
Dostałem nagle szału widząc innego mężczyznę,
pomyślałem sobie... To było głupie, wiem, że byś
mnie nie oszukiwała. Pragnę cię, Annis. Nie zniosę
tego dłużej. Jeśli chcesz czekać, aż staniemy się
małżeństwem, to bierzmy ślub od razu.

Nie było to łatwe zadanie. Kalendarz koncertów miał zapełniony na wiele tygodni naprzód. Z rozkładem zajęć Raphaela w ręku spędzili wiele czasu, próbując między koncerty i objazdy wstawić termin ślubu. I cała sprawa skończyła się tak, że Annis uciekła od niego na długo przedtem, nim nastąpił ten dzień.

Wtedy, kiedy pisała do niego list, że wszystko skończone, że wyjeżdża z innym mężczyzną, wykorzys­tała świadomie chorobliwą zazdrość Raphaela. Ten sławny i pewny siebie muzyk ujawnił przed Annis inne, skrywane cechy charakteru - niepewność, zwątpienie i obawę przed utratą dziewczyny. Annis miała pewność, że Raphael uwierzy łatwo w to, że ona kocha kogoś innego.

Melina ziewnęła i podniosła się z krzesła, przerywając senny, urokliwy spokój greckiego wieczoru. Annis oderwała się od wspomnień, wróciła do rzeczywistości i rozejrzała się wokół.

- Zasnęłaś na siedząco? - zapytała serdecznie


100

TRUDNA MIŁOŚĆ


Melina. - Ja też prawie spałam. Chyba pora iść do łóżka.

Spod półprzymkniętych powiek Raphael przyglądał się Annis. Spojrzała na niego, zmieszała się i odwróciła wzrok. O czym rozmyślał? Czy obserwował ją cały czas, gdy wspominała przeszłość, przypominając sobie dawne, wspólne chwile? Czy jej twarz zdradzała ukryte myśli?

Jak długo jeszcze - zapytywała się w duchu - wytrzymam tutaj tę zdradziecką, tak bardzo bolesną intymność?

Następnego dnia w południe wąż powrócił do Edenu. Annis usłyszała warkot silnika i przez okno sypialni zobaczyła Dionę Munthe wchodzącą po stopniach na taras. Z promiennego uśmiechu na twarzy Annis odgadła od razu, że jest przeznaczony dla Raphaela. Wyszedł właśnie przed dom powitać gościa.

- Kochany! - Diona zamruczała jak kotka i przez otwarte okno Annis usłyszała wyraźnie odgłos pocałun­ku. Zatrzasnęła okno i usiadła przed toaletką, spoglądając na siebie w lustrze. Twarz miała spiętą, skórę rozpaloną, a oczy świeciły zimnym blaskiem.

Czy uda mi się stawić czoło Dionie przez cały czas? Ten gatunek kobiet Annis znała aż za dobrze. Często je widywała. Drapieżne wielbicielki talentów i profes­jonalne śpiewaczki, które nie przebierając w środkach Próbują się zbliżyć do najbardziej sławnych mężczyzn. Takich kobiet wokół Raphaela było zawsze pełno, a on nie miał jak uciec przed nimi, gdyby nawet tego chciał! Teraz, w swym fotelu na kółkach, też nigdzie utiec nie może. Jest - dosłownie - doskonałym,, nieruchomym celem wszelkich ataków.


TRUDNA MIŁOŚĆ

101


Annis byłaby zazdrosna o każdą kobietę, która próbowałaby zainteresować sobą Raphaela. Gdyby jednak miała pewność, że inna kobieta kocha go równie mocno jak ona, że Raphael byłby szczęśliwszy z inną kobietą, zagryzłaby zęby i to zniosła. Ale w tym wypadku ani przez sekundę nie wierzyła, że Diona jest zakochana w Raphaelu lub że rzeczywiście zależy jej na nim. Jest jedynie ambitną oportunistką. W świecie muzycznym Raphael ma duże wpływy. Mógłby pisać dla niej wspaniałą muzykę i wprowadzić w świat liczących się ludzi.

Annis powoli pokonała schody pomagając sobie laską. Och, jak chciała się już pozbyć gipsu, prze­szkadzał jej coraz bardziej. U stóp schodów zobaczyła bardzo zdenerwowaną Melinę. Ten stan ducha pielęg­niarki nauczyła się poznawać po ściągniętych brwiach, które stawały się jakby gęstsze i czarniejsze. Zaciśnięte wargi dziewczyny tworzyły jedną linię.

Melina zacisnęła dłonie w pięści i dyszała ze złości.

Melina zastanowiła się przez chwilę.


102 TRUDNA MIŁOŚĆ

Nie był zaskoczony, że zakochałam się w nim, pomyślała Annis. Zachowywał się przy tym w sposób bardzo pewny siebie. Zdumiewające, nieprawdopodob­ne było tylko to, że wybrał właśnie mnie.

Melina spoglądała z ciekawością na Annis.

- Oboje stanowicie dla mnie zagadkę. Ty mu nigdy
nie pochlebiasz i traktujesz jak normalnego człowieka,
a nie jak sławnego artystę. Czasami myślę, że będąc
razem, oboje jesteście szczęśliwi...

Annis zaczerwieniła się. Odwróciła wzrok. Melina ciągnęła dalej.

- A czasami wyglądacie, jakbyście się nienawidzili.
- Zatrzymała się, czekając na jakieś wyjaśnienie.

Co mogę jej powiedzieć, pomyślała Annis. Wcześniej czy później Melina domyśli się prawdy. Lepiej więc chyba, żeby wiedziała.


TRUDNA MIŁOŚĆ

103


- Znamy się od dawna - rzekła opanowanym,
spokojnym głosem i wyszła na taras.

Raphael wypoczywał na miękkiej leżance, z głową na podifszce, w pełni zrelaksowany. Obok, na drugiej kanapce, leżała Diona ze szklanką koktajlu z różowego szmapana w ręku.

Drwiącymi oczyma Raphael patrzył w stronę Annis, obserwując uważnie obojętne i beznamiętne spojrzenie dziewczyny. Wiedziała, że oszukać się nie dał - widziała rozbawienie na twarzy - ale go zlekceważyła. Annis pragnęła zwieść tylko Dionę. Śpiewaczka rzuciła jej lodowate spojrzenie.

- Annis poznałaś już wczoraj, prawda? - Raphael
zwrócił się do Diony, która bez słowa kiwnęła
głową.

Annis przysunęła się do stołu i nalała sobie do szklanki lemoniadę z lodem.

- Może chcesz koktajl z szampana? - zapytał
Raphael. - Irena za chwilę przyniesie.

Annis potrząsnęła przecząco głową.

- To zależy, ile czasu potrwa moja rekonwalescencja.
Nagle Diona wydała z siebie odgłos przypominający

gruchanie gołębia.

104

TRUDNA MIŁOŚĆ


- Odpowiedział sucho Raphael. - Za propozycję
pomocy bardzo dziękuję.

Teraz Diona zaczęła opowiadać o swej pracy

- 0 operach, w których śpiewała, i festiwalach,
w których brała udział. Mówiła o ulubionych utworach
i kompozytorach.

Tych wszystkich opowiadań, w których na każdym kroku przewijał się ogromny egocentryzm Diony, Raphael słuchał spokojnie. Annis wydawało się nawet, że całe to samouwielbienie śpiewaczki go bawi.

Chwilę później przyszła Irena, oznajmiając, że lunch czeka. Diona wstała i sama zaczęła popychać fotel Raphaela. Nieco dalej na tarasie ustawiono duży stół. Był nakryty tylko dla trzech osób. Zazwyczaj jadła z nimi także Melina, ale dziś widocznie chciała się trzymać z daleka. Tak więc Annis przypadło w udziale krojenie mięsa na talerzu Raphaela.

- Ja to zrobię - zdecydowała Diona, wyrywając
nóż i widelec z rąk Annis.

Raphael zaprotestował.

- Sama zajmij się od razu jedzeniem, nie czekaj na
mnie - zwrócił się do Diony.

Spod długich, sztucznych rzęs śpiewaczka rzuciła mu powłóczyste spojrzenie.

- Jesteś taki troskliwy, kochanie.

Nadal wyraźnie ignorowała Annis. Wtrącając się, Raphael dał Dionie do zrozumienia, że usługuje mu Annis i że to ona może poczekać z jedzeniem. Jest tutaj najmniej ważna.

2 zaciśniętymi zębami Annis kroiła mięso na talerzu Raphaela. Pozostała dwójka nie zwracała na nią żadnej uwagi. Diona rozmawiała z Raphaelem. otwarcie z nim flirtując. Uśmiechała się czule, dotykała ręką, gdy chciała coś podkreślić, muskała palcami


TRUDNA MIŁOŚĆ

105


jego policzek, gdy żartował. Annis udawała, że tego nie widzi. Jadła milcząc, z nosem utkwionym w talerzu. Zrobiło się jej bardzo przykro. Diona jest taka efektowna, oboje z Raphaelem mają z sobą wiele wspólnego... Była zazdrosna.

Przypomniała sobie inne, podobne okazje. Podczas przyjęć, na które chodzili, zawsze czuła się osamot­niona. Raphaela otaczały piękne kobiety, rywalizując między sobą o jego względy. W takich okolicznościach Annis czuła się źle. Jestem taka przeciętna i nieatrak­cyjna, nie mam żadnych zalet ani talentów. Co mam właściwie do zaoferowania Raphaelowi? - zapytywała samą siebie.

Lunch ciągnął się w nieskończoność. Wreszcie Irena podała kawę. Annis pomogła Raphaelowi podnieść filiżankę do ust. Ich oczy się spotkały.

- Jesteś taka milcząca - powiedział.

Rzuciła mu niechętne spojrzenie. Przecież rozmawiał tylko z Dioną.

- Milcząca? - powtórzyła głośno.

Diona wybuchnęła swym perlistym, operowym śmiechem. Dotknęła ręką głowy Annis.

- Kochany, nie wprowadzaj jej w zakłopotanie!
Powinniśmy pamiętać, że rozmawiamy sami! To, co
dla nas obojga jest interesujące, dla obcych jest
nudne, prawda?

Annis spłonęła rumieńcem. W środowisku, do którego należeli Raphael i Diona, była intruzem, ale nikt nigdy oprócz Diony tego jej wprost nie powiedział. Uwaga śpiewaczki bardzo ją zabolała.

- Czy nudzisz się, Annis? - zapytał Raphael. Bawiło
go rozzłoszczone spojrzenie dziewczyny. Znów skorzys­
tał z okazji, żeby ją dręczyć, wiedział, że w obecności
Diony mu się nie przeciwstawi.


106

TRUDNA MIŁOŚĆ


Nagle przy stole zjawiła się Melina.

- Pora na odpoczynek - oznajmiła.

Raphael zrobił przepraszający gest w stronę Dionjl

Melina też była zirytowana. Nagłym ruchem od­ciągnęła fotel Raphaela, zmuszając w ten sposób Dionę do przerwania pocałunku. Ze złości śpiewaczka zrobiła się czerwona.

Melina i Raphael zniknęli, Diona siedziała dalej, coraz bardziej rozwścieczona. Spojrzała na Annis. pytając:

- No i co? Przemyślałaś moją ofertę?
Annis wstała od stołu.

- Tak, i moja odpowiedź brzmi „nie" - od­
powiedziała odchodząc powoli.

Usta Diony wykrzywiły się w złym uśmiechu. Nagle niespodziewanym ruchem wysunęła przed siebie nogę. Annis się potknęła. Padając krzyknęła głośno z prze­rażenia.


ROZDZIAŁ SIÓDMY

Annis miała dużo szczęścia. Kilkanaście centymetrów dalej, a byłaby upadła na marmurową podłogę i wylądowała z powrotem w szpitalu, na czym zapewne zależało Dionie. Przewracając się, zdała sobie sprawę z grożącego niebezpieczeństwa i całym ciałem rzuciła się w bok, trafiając szczęśliwie na jedną z miękkich leżanek ustawionych wokół tarasu.

Upadła ciężko i przez chwilę leżała tak oszoło­miona, że nie była w stanie zobaczyć, co robi Diona.

Nagle znalazła się przy niej Melina. Pomogła Annis się podnieść.

Diona Munthe jest chyba nienormalna, pomyślała Annis. Podłożyła nogę umyślnie, żeby zrobić mi krzywdę?

- Gdzie jest Diona? - spytała.

Melina odwróciła się i spojrzała w stronę podjazdu.

- Właśnie wsiada do samochodu - odrzekła z nieuk­
rywanym zadowoleniem. - Wiedziałam, że się wyniesie,
jak tylko pan Leon stąd odejdzie. Dzięki Bogu, że


108

TRUDNA MIŁOŚĆ


odjechała. Chodźmy lepiej do twego pokoju, musisz się położyć.

Melina uśmiechnęła się do niej.

- Nie możemy pozwolić, by zawczasu się zamart­
wiał. Musi się nauczyć cieszyć każdym dniem. Jestem
zadowolona, że jesteś tutaj, Annis. Będąc w pobliżu
bardzo ułatwiasz mi pracę. Podtrzymujesz pana Leona
na duchu. Potrzebuje cię.

Tych słów Annis wolałaby nie usłyszeć. I bez obciążenia odpowiedzialnością za powrót Raphaela do zdrowia było jej ciężko powziąć decyzję, czy wyjechać, czy też zostać.

TRUDNA MIŁOŚĆ 109

Annis porozmawiała jeszcze chwilę z Meliną, po czym poszła do siebie. Przy zamkniętych okiennicach i wśród niebieskawych cieni, błądzących po pokoju w ociężałym słońcu greckiego popołudnia, spała przez godzinę.

Nagle się obudziła. Wyrwała się z koszmaru. Leżała pod gruzami, zasypana, z ustami pełnymi pyłu, oślepła. Usiadła na łóżku i z bijącym sercem rozejrzała się nieprzytomnie po pokoju. Z ulgą uzmysłowiła sobie, gdzie się znajduje. Zlana potem pokuśtykała do łazienki, zimną wodą obmyła twarz, kark i ręce.

Przy kolacji Melina zapytała:

- Czy mogłabym mieć dziś wolny wieczór? Chcia­
łabym z kimś się spotkać.

Annis uśmiechnęła się.

- Masz randkę? Przystojny?
Melina zaczerwieniła się.


11o

TRUDNA MIŁOŚĆ


i to mnie niepokoi. Carmei ma wystarczająco dużo Własnych kłopotów, by mąż miał jej sprawiać nowe! Annis rozejrzała się po ogrodzie skąpanym w księ­życowej poświacie.

Skinęła milcząco głową.

TRUDNA MIŁOŚĆ

111


Annis wstała, żeby zmienić płytę. Nastawiła koncert fortepianowy Czajkowskiego. Kiedy wróciła, zoba­czyła, że Raphael ma zamknięte oczy. Pochyliła się, by mu odgarnąć włosy z czoła. Otworzył oczy i, zanim zdążyła się wyprostować, objął ją ramieniem.

- Puść mnie.

Poczuła wargi Raphaela na szyi. Zamknęła oczy.

- Przestań, proszę. - Próbowała się uwolnić. Wargi
Raphaela błądziły po jej skórze. Odchylił sukienkę
i zaczął wodzić ustami po piersiach dziewczyny.

Annis znieruchomiała, gdy jego usta zaczęły się przesuwać w dół między piersiami. Podniosła ręce i ujęła w dłonie jego ciemną głowę. Zamierzała odepchnąć Raphaela, ale poczuła, jak ogarnia ją pożądanie. Podobnie jak tony muzyki, jej od dawna tłumione uczucia przybierały na sile. Nadal trzymała w dłoniach jego głowę, zanurzając palce we włosy.

Usta Raphaela zatoczyły pełny łuk na jej pier­siach. Annis nie nosiła biustonosza. Przestała go wkładać po wypadku, gdyż ramiączka urażały pora­nione ciało.

Raphael odsunął sukienkę jeszcze dalej, wargami objął sutki dziewczyny. Delikatne ruchy języka podniecały Annis, lecz równocześnie przenikała ją niemal macierzyńska czułość. Jak dziecko Raphael wtulał głowę w jej piersi, szukając ukojenia.

Pochyliła się i ucałowała jego skronie. Głowa Raphaela opadła na poduszkę, wypuścił dziewczynę z objęć i spojrzał na nią zmęczonym wzrokiem.

11Z

TRUDNA MIŁOŚĆ


- Nie kpij ze mnie! Poczekaj, aż wyzdrowieję,
a wtedy zobaczymy, kto będzie śmiał się ostatni.

Pochyliła się i pocałowała go w usta. Wstrząśnięta wrażeniem, jakie na niej wywierał, usiadła z dala na kanapce. Raphael uważnie ją obserwował. Drżała z podniecenia, pożądanie ogarnęło całe ciało.

Raphael leżał w milczeniu.

- Kiedy wreszcie powiesz mi całą prawdę? - zapytał.
- Kłamałaś?

Annis nie odpowiedziała.

- Wiem, że w twym życiu nie ma innego mężczyzny.
Nie ma i nie było. Wymyśliłaś to wszystko, żeby
ukryć prawdziwą przyczynę odejścia. Dlaczego nadal
nic nie chcesz powiedzieć?

Milczała. Raphael ciągnął dalej.

Odpoczął chwilę.

- Odkąd spotkaliśmy się w Atenach, widzę, że
nadal cię pociągam. Czy tylko pożądanie między
nami pozostało? Czy nic więcej nas nie łączyło? Może
pragnęłaś tylko pieniędzy i sławy? Spotykam mnóstwo
kobiet, którym na tym zależy. Sam nic dla nich nie
znaczę. A jak było z tobą? Zostałem tylko zdobycznym
trofeum i niczym więcej? Czy odegrałaś tę rolę na mój
użytek, żeby zdobyć prywatnego Oscara?

Rękoma zakryła uszy.

- Przestań, proszę. - Po twarzy zaczęły spływać jej
łzy.


TRUDNA MIŁOŚĆ

W tym momencie ruchome światła reflektorów przebiły ciemności. Wracała Melina.

- W porę się zjawia - powiedział ze złością Raphael.
- Jesteś pewnie zachwycona.

Annis sięgnęła po laskę, wstała i skierowała się w stronę drzwi wejściowych. Była wykończona.

Gdyby wiedział, jakie miała sny! Od wypadku często śniło się jej trzęsienie, teraz cały przeżyty koszmar wracał prawie co noc.

W następne dni Annis unikała Raphaela na każdym kroku, rzadko przebywali sami. W wolne wieczory Meliny chroniła się w pokoju, udając, że jest już śpiąca. Raphael jej nie zatrzymywał.

Dużo ćwiczyli pod kierunkiem Meliny. Niemal co dzień Raphaela odwiedzała Diona. Annis nie brała udziału w tych spotkaniach.

Któregoś dnia wchodząc do salonu zastała Dio-nę przy fortepianie. Grała nieznany utwór. To mu­zyka Raphaela, pomyślała Annis. Komponuje dla Diony?

Raphael siedział tuż obok śpiewaczki i nucił. W pewnej chwili Diona przestała grać i powiedziała podekscytowana:

- Kochany, to znakomita muzyka do tekstów!
Jesteś cudowny. - Pochyliła się i pocałowała go.

Annis wyszła z salonu tak cicho, jak weszła. W ogóle jej nie zauważyli.

Poczuła się bardzo samotna. Liczyła dni do zdjęcia gipsu, coraz bardziej jej przeszkadzał. Raphael z dnia na dzień też był w gorszym humorze. Wypogadzał się tylko wtedy, kiedy oboje z Dioną pracowali przy fortepianie.

Na kilka dni przed umówioną w Atenach wizytą


114

TRUDNA MIŁOŚĆ


u specjalisty Raphael i Diona spędzili razem cały wieczór, mówiąc tylko o muzyce i całkowicie ignorując obecność Annis. Było za wcześnie, żeby iść spać. W sypialni dziewczyna też nie chciała siedzieć. Tkwiła więc uparcie na tarasie, patrząc w ciemne niebo i licząc gwiazdy. Zażyłość Raphaela z Dioną przeży­wała boleśnie.

- Kiedy poczujesz się lepiej, musimy zacząć razem
pracować - mówiła Diona z prowokującym uśmie­
chem. Miała na myśli nie tylko muzykę. - Trzeba
zorganizować wspólny koncert. Ty zagrasz jedną ze
swych sonat, a ja zaśpiewam twoje nowe melodie. Są
wspaniałe! Właśnie takie powinny być współczesne
pieśni, dramatyczne. - Roześmiała się radośnie. - Są
idealne dla mojego głosu.

Annis nadal obserwowała gwiazdy. Była pełna wewnętrznego bólu.

Po wyjściu Diony Raphael zwrócił się do dziewczyny:

- Czy zawsze musisz być taka niegrzeczna?

Ta krzycząca niesprawiedliwość odjęła jej mowę. Patrzyła na Raphaela z otwartymi ustami, chwytała powietrze jak ryba bez wody.

TRUDNA MIŁOŚĆ

115


pracujemy, to wszystko. Diona świetnie zna się na muzyce. Wyczuwa, czy słowa i muzyka łączą się razem. Czyżby Raphael nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo Dionie na nim zależy? Pewnego dnia śpiewaczka wyciągnie pazury. A może doszedł do wniosku, że jest mu potrzebna żona o tak bliskich zainteresowaniach, żona z jego własnego świata?


ROZDZIAŁ ÓSMY

Następnego ranka Melina bardzo późno obudziła Annis, odciągając zasłony i wpuszczając słońce do pokoju.

Jako pielęgniarka wie dobrze, że nie mogliśmy nic robić, pomyślała Annis, ale nawet ta żartobliwie wypowiedziana sugestia bardzo ją poruszyła.

Po wyjściu Meliny piła kawę, patrząc w okno i obserwując przezroczyste niebo. Widoczność była znakomita. Jakby to było dobrze - westchnęła - gdybym moje życie mogła widzieć równie wyraźnie.

Usłyszała ciche pukanie. W drzwiach stanął Raphael, podpierając się dwiema laskami. Ostatnio zręcznie się nimi posługiwał. Annis uśmiechnęła się na widok jego zadowolonej z siebie miny.

TRUDNA MIŁOŚĆ

117


Śmiała się, ale była nieco zaniepokojona.

- Bądź ostrożny.

Raphael wyprostował się, oparł na obu laskach i spojrzał ciepło na dziewczynę.

Zagryzła wargi. Gdybym tylko mogła wyznać Raphaelowi prawdę, pomyślała. Być może mylę się, przewidując jego gwałtowną reakcję. Wybuchnie jak wulkan i będzie krzyczał tak, że go usłyszy każdy na milę stąd? Gdybym porozmawiała z nim spokojnie i wszystko wytłumaczyła...

Po raz pierwszy Annis zdała sobie sprawę, że to też stało się po części powodem jej ucieczki.

- Niełatwo jest zwykłej kobiecie być żoną sławnego
mężczyzny.


118

TRUDNA MIŁOŚĆ


- Niełatwo jest zwykłemu mężczyźnie być sławnym
mężczyzną. Jak wiesz, nie zawsze byłem sławny. Stało się
to dość szybko i trudno było się przyzwyczaić. Muzycy,
wszyscy artyści, żyją jak ptaki, w ciągłym ruchu. Przed
każdą moją podróżą byłaś zdenerwowana i smutna. Nic
na to poradzić nie mogę, wyjazdy są częścią mojej pracy.
Sam już nie lubię tych ciągłych tournee, życia na walizkach,
w hotelach. W miarę upływu czasu to przestawało być
zabawne. Cieszyłem się na myśl powrotu do domu,
którego, jak wiesz, nigdy nie sprzedałem. Dom w Man­
chesterze miał być naszą bazą. Gdybyśmy mieli dzieci,
zostawałabyś w domu z nimi lub jechała ze mną.

Rzuciła mu krótkie spojrzenie.

Usłyszeli głos Meliny. Wołała, że śniadanie czeka na Raphaela na tarasie. Zwrócił się do Annis.

Przez chwilę stał milcząc, wreszcie wybuchnął:

- A rób sobie, co chcesz!

Drzwi zamknęły się z trzaskiem. Annis miała oczy pełne łez. Nie, nie może teraz powiedzieć mu prawdy, szalałby z wściekłości, za duże ryzyko.


TRUDNA MIŁOŚĆ 119

Długo leżała patrząc w niebo. Kiedy Melina wróciła po tacę, Annis zerwała się szybko.

- Zgadnij, kto właśnie podjechał wielką limuzyną,
żeby zabrać ukochanego maestro na przejażdżkę po
wyspie?

Annis odpowiedziała sztywno:

- Diona Munthe.

- Zgadłaś, otrzymujesz pierwszą nagrodę.
Annis wyjrzała przez okno. Cała radość poranka

gdzieś się ulotniła.

Melina uśmiechnęła się cynicznie i sama odpowie­działa na swoje pytanie:

Melina, z tacą w ręku, odwróciła się.

120

TRUDNA MIŁOŚĆ


Dzień był piękny, szkoda było go marnować. Oprócz drogi z lotniska do willi, Annis nie widziała prawie nic.

Ubrała się i zeszła na dół, przekonana, że Raphael i Diona już pojechali. Zastała jednak śpiewaczkę, właśnie dopijała kawę. Spojrzała wrogo na Annis.

Z domu wyszedł Raphael, podpierał się dwiema laskami. Diona wstała i wsunęła mu rękę pod ramię, promiennie się uśmiechając. Szli oboje w stronę Annis.

Melina wybiegła z domu, ubrana w krótkie różowe szorty i wydekoltowaną czarną bluzkę.

Annis miała na sobie zielono-białą bawełnianą sukienkę. Ze względu na gips nie mogła włożyć stroju plażowego. Zazdrościła Melinie. Obie poszły do samochodu.


lałam sobie, że możemy gdzieś wpaść na lunch. Ale jeśli nie chcesz...

Wsiadły do samochodu sportowego. Był zdezelo­wany, ale gdy Melina uruchomiła starter, ruszył z rykiem, jak wóz wyścigowy.

- To świetny samochód - stwierdziła - chociaż jest
dość stary. Georgi, brat Yanniego, ma mały warsztat
i sam mi go wyszykował.

Przez godzinę jechały wzdłuż wybrzeża, mijając wioski rybackie skupione wokół mól. Przy malutkich portach nieliczni turyści spacerowali w szortach i koszulach, siedzieli w kawiarniach pod gołym niebem, rozmawiając i popijając kawę, lub zaglądali do sklepików. Słońce grzało już mocno, przez otwarty dach samochodu wiatr chłodził rozgrzane ciała dziewcząt.

W jednej z miejscowości nad brzegiem morza zatrzymały się na kawę. W pobliskich sklepach dla turystów Annis kupiła niedrogie prezenty i wróciła do stolika, przy którym siedziała Melina nad szklanką wody z lodem.

- Jesteś gotowa? Pojedziemy teraz do tawerny
Yanniego.

Wróciły do samochodu i od morza skręciły w głąb lądu, w wąską, kamienistą drogę. Pięła się pod górę. Po obu stronach ciągnęły się kwitnące wrzosowiska. Nad nimi unosiły się setki hałaśliwych pszczół. Na

121

TRUDNA MIŁOŚĆ

122


zboczach pagórków rozciągały się gaje oliwne, a z cienia przed starymi, białymi kościółkami ubrani na czarno księża przyglądali się przejeżdżającym. Gdzieniegdzie w cieniu sosen kryły się domki z ogró­dkami.

Kiedy dotarły do tawerny, dochodziło południe. Spod tarasu zaczął je obszczekiwać pies. Gdy poznał Melinę, zbliżył się merdając wesoło ogonem. Z niskiego, pomalowanego na biało domu wyszła teraz cała rodzina. Melina przedstawiła Annis, która przywitała się z niskim, czarnowłosym ojcem, pulchną, uśmiech­niętą matką, siostrą, mówiącą trochę po angielsku, i Yannim. Był bardzo przystojny, miał typowo grecką urodę, ciemnowłosy i brązowooki, z oliwkową cerą.

- OK - odpowiedział bardzo z siebie zadowolony.
Cała rodzina przyglądała się Annis uważnie, coś

tam szeptali, Melina im potakiwała.

Melina roześmiała się i zamieniła kilka słów z gospodarzami.

- Tak, komplement, bo masz cerę jak angielska
róża.


TRUDNA MIŁOŚĆ

123


Cała rodzina śmiała się serdecznie, Annis zrobiła się czerwona.

Obie dziewczyny reprezentowały skrajnie różne typy urody. Przejeżdżając wybrzeżem ściągały na siebie spojrzenia młodych mężczyzn. Angielscy turyści przyglądali się tylko Melinie, Grecy zaś nie mogli oderwać oczu od Annis.

Jadły lunch na tarasie, w cieniu winorośli rozpiętych na drewnianych żerdziach. Słońce przezierało przez liście, tworząc jasne cętki na twarzach jedzących, na stole i podłodze.

Lunch rozpoczął się od ogromnych pomidorów faszerowanych ryżem z papryką. Potem było duszone mięso jagnięcia z zieloną sałatą wymieszaną z kawał­kami domowej roboty ostrego owczego sera, a na deser dostały zielone figi. Potrawy podawał Yanni. Obsługiwał on także grupę amerykańskich turystów. Przybyli autokarem ze statku wycieczkowego, który zawinął na jeden dzień do portu na wyspie.

Tutaj, w górach, było chłodniej niż nad samym morzem." Mimo to jednak w miarę upływu czasu robiło się jej coraz cieplej. Rozgrzana dobrym jedze­niem i słodkim greckim winem zrobiła się senna. Ziewnęła.

124

TRUDNA MIŁOŚĆ


zapanowała cisza. Annis drzemała na krześle w cieniu winorośli.

Zjawiła się Melina.

- Jedziemy?

Annis wstała. Yanni podał jej laskę i podprowadził do samochodu.

rodzinie żegnającej ich z tarasu.

W dół, w stronę morza, zjeżdżali szybko, aż za szybko. Przy pokonywaniu ostrych zakrętów Annis zapierało dech.

- Nie bój się, jedziemy bezpiecznie - zapewniła ją
Melina.

Annis odniosła wrażenie, że dziewczyna popisuje się przed chłopakiem i chociaż była chyba dobrym kierowcą, Annis odetchnęła z ulgą, gdy zjechali z gór i znaleźli się na płaskiej drodze prowadzącej wzdłuż wybrzeża.

Powrót do domu zajął im nie więcej niż pół godziny. Po drodze mieli przygody. Raz samochód o mało nie wyskoczył z drogi, gdy Melina ostro skręciła, żeby nie najechać staruszka jadącego na ośle samym środkiem, potem wpadli w tak dużą dziurę, że Annis była przekonana, iż złamie się tylna ośka, jeszcze później Melina przegoniła stado kur z taką szybkością, że aż fruwały w powietrzu, a w pewnej chwili samochód znów o mało co nie wypadł z drogi, gdy dziewczyna próbowała wyprzedzić inny, powolniejszy wehikuł, który miał nieszczęście się przed nimi znaleźć.

Wszystkie te incydenty Yanni witał wybuchami


TRUDNA MIŁOŚĆ 125

głośnego śmiechu. Annis zamknęła oczy i, blada ze strachu, zaczęła się modlić.

Przez całą drogę Melina rozmawiała bez przerwy z Yannim. Dopiero gdy dojeżdżali do willi, zorien­towała się, że Annis jest bardzo milcząca. Przypisała to tylko zmęczeniu.

- Ta wyprawa trwała za długo - orzekła. - Mam
wyrzuty sumienia. Powinnaś iść od razu do łóżka
i zjeść kolację u siebie w pokoju. - A potem powiedziała
coś po grecku do Yanniego.

Gdy tylko samochód zatrzymał się przed domem, Yanni wyskoczył, otworzył drzwi od strony Annis i - zanim się zorientowała, co się dzieje - wyniósł ją na rękach z samochodu i zaczął wnosić na stopnie tarasu.

Trzymała go kurczowo za szyję i prosiła, żeby puścił.

- Jestem za ciężka, postaw mnie!

Yanni nie rozumiał, co do niego mówiła. Śmiał się od ucha do ucha, pokazując białe zęby.

- OK, ślicznotko! - wykrzyknął z wyraźnie amery­
kańskim akcentem, tak że Annis nie mogła po­
wstrzymać się od śmiechu.

Na widok Raphaela stojącego nieruchomo na tarasie śmiech zamarł jej na ustach. Wyglądał jak chmura gradowa, tak że aż Yanni się speszył i zatrzymał.

Annis spojrzała na rozzłoszczonego Raphaela i spokojnie powiedziała:

- Yanni jest przyjacielem Meliny, byłyśmy na lunchu
u jego rodziny.


126 TRUDNA MIŁOŚĆ

Wygląd Raphaela się nie zmienił.

- Czemu się złościsz na mnie? - spytała cicho.
Nagle zauważyła, że w oczach Raphaela odbijają

się zarówno złość, jak i ból. Zorientowała się, że coś jest nie w porządku.

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Wieczorem odlecieli do Aten tym samym odrzutow­cem, który ich przywiózł na wyspę. Przed wyjazdem, czekając na Annis, Raphael załatwił wiele spraw przez telefon.

Umówił się z lekarzem specjalistą na pospieszną wizytę. Pan Diandros zaoferował mu swój samolot nie tylko do Aten, lecz także na przelot później do Anglii.

- Zaoszczędzimy w ten sposób cały dzień - po­
wiedział Raphael. - W Londynie będziemy jutro
wieczorem.

Annis zaczęła się pakować, pomagała jej w tym Melina.

128

TRUDNA MIŁOŚĆ


- Oczywiście.

Pożegnały się czule na tarasie. Z dużej kolorowej torby plażowej Annis wyjęła pakiecik i podała gq Melinie.

- To prezent dla ciebie. Dziękuję za wszystko.
Jesteś świetną pielęgniarką, powiem to panu Diand-
rosowi, gdy tylko go zobaczę w Londynie.

Raphael wręczył Melinie kopertę.

- Do widzenia. Dziękuję za opiekę. Proszę sobie
kupić jakiś ładny prezent ode mnie. Annis ma rację,
jesteś doskonałą pielęgniarką.

Nie czekając na odpowiedź zszedł sam po schodach, Annis kuśtykała za nim.

- Chodź szybciej - poganiał ją Raphael. - Nie
mamy czasu na dłuższe pożegnania.

Już w samochodzie dodał:

Noc spędzili w hotelu Grand Bretagna, w pokojach obok siebie. Słyszała, jak Raphael do późna miota się po pokoju, niczym zwierzę w klatce. Bał się z pewnością jutra.

Rano pojechali do kliniki. Każde z nich, lekarz


TRUDNA MłLOSC

129


badał z osobna. Annis poszła na pierwszy ogień. Już wcześniej Melina zdjęła jej bandaże z żeber, teraz z nogi usunięto gips.

Na wyjście Raphaela od lekarza czekała w klinice, pijąc jedną kawę po drugiej. Trwało to bardzo długo. Była coraz bardziej zdenerwowana. Nagle ukazał się w drzwiach, wyprostowany, bez gipsu na nogach i bez lasek. A co z rękami? - pomyślała. Zobaczyła, że nie są zabandażowane. Czekała w napięciu, co Raphael jej powie.

Podszedł bliżej, zatrzymał się i nagle twarz mu się rozpromieniła. Wiedziała już, że wynik badania jest pomyślny. Rzuciła mu się, szczęśliwa, w ramiona. Raphael pochylił się, pocałował mocno w usta i spojrzał na nią, zadowolony.

Do centrum Aten wracali taksówką.

Annis spojrzała uważnie na Raphaela.

- Kiedy to było?


130 TRUDNA MIŁOŚĆ

Z wrażenia Annis aż zaniemówiła, ale nie na długo.

Nagle Raphael pochylił się do przodu i rzucił parę słów po grecku. Taksówka zwolniła, dojechała do krawężnika i się zatrzymała. Wysiedli.

Annis zobaczyła, że do placu Syntagma jeszcze nie dojechali.

- Co robisz? Gdzie jest nasz hotel? - zapytała.

-. Nk. wm jak ty, ak. ja jestem "Ltes&mvi ^odwj. Już południe. Kilka przecznic stąd jest świetna restauracja. Z akwarium wybierzesz sobie homara i ci go przyrządzą tak, jak będziesz chciała.

- I stanie mi w gardle! - Annis krzyknęła roz­
złoszczona. Odwróciła się i, przebiegając jezdnię
między samochodami, wpadła do parku. Po chwili
dogonił ją Raphael, zadyszany po nadmiernym
wysiłku.

^ Poczekaj, Annis - zawołał. Rzuciła mu lodowate spojrzenie.

- Zostaw mnie, nigdzie nie pójdę. Jestem na ciebie
naprawdę zła. Zmusiłeś mnie do pozostania na wyspie,
oszukałeś. Przecież od dawna wiedziałeś, że paszport
się znalazł!

s Potrzebowałem cię - powiedział wyciągając rękę.

Odtrąciła ją gniewnie.

^ I dlatego spędzałeś tyle czasu z Dioną?

-^ Zazdrosna?

-- O kogo? O ciebie? Nie rozśmieszaj mnie i nie


TRUDNA MIŁOŚĆ

131


kłam. Nie potrzebowałeś mnie, lecz chciałeś zmusić, bym została na wyspie po to, żebyś mógł się nadal nade mną znęcać!

- Co to? Nagle stałem się wrogiem publicznym
numer jeden? Dlaczego mnie nienawidzisz? Nigdy nie
wiem, jak się zachowasz. W szpitalu byłaś taka miła,
a teraz... No dobrze, po powrocie do Londynu
pożegnamy się. Na zawsze. - Odwrócił się i poszedł
w stronę hotelu.

Gdy była już w swoim pokoju, Raphael przyniósł jej paszport i bez słowa wyszedł.

Wzięła prysznic, a potem zeszła na dół na lunch. Zrobiła się głodna.

Wracając ujrzała Raphaela siedzącego w holu na skórzanej kanapie. Wyglądał bardzo źle, był smutny. Podeszła i usiadła obok.

Raphael ujął rękę dziewczyny i pocałował. Spojrzał na nią z uczuciem.

132

TRUDNA MIŁOŚĆ


- Są u mojej kuzynki w Birmingham. Czy zajmiesz
się nimi przez kilka dni?

Annis milczała.

Twarz Raphaela stężała.

Raphael patrzył tępo przed siebie. Nie odpowiadał.


ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Raphael zmarszczył czoło.

- Nie mówiłem? Musiałem przecież coś powiedzieć.
Annis zaprzeczyła ruchem głowy. Była blada i bardzo

zdenerwowana.

Annis spojrzała za siebie i zobaczyła dziewczynę


134

TRUDNA MIŁOŚĆ


z dużym biustem, ubraną w obcisłe spodnie i pur­purową koszulę. Badawczo im się przyglądała. Raphael się nie odwrócił.

Dojechali na właściwe piętro. Raphael szybko otworzył drzwi swego pokoju i wpuścił dziewczynę do luksusowego apartamentu, który zamówił mu grecki armator. Stojąc, Annis rozglądała się za­skoczona. Nie wiedziała, że apartament Raphaela jest aż tak duży. Ubawiło ją to. Oczywiście, potrak­towano go jak gwiazdora. Niczego innego spodziewać się nie mogła.

TRUDNA MIŁOŚĆ

135


chwili dodał: - Trzy dni temu Barry uciekł z domu z dziewczyną, która opiekowała się dziećmi. Annis aż jęknęła. Raphael spojrzał na nią.

Annis wzięła Raphaela za rękę.

- Przestań, proszę.

Z ciężkim westchnieniem usiadł koło niej.

- Coś we mnie pękło, Annis! Jak Barry mógł tak
postąpić! Ostatnie lata nie były dla niego łatwe, ale
robiłem wszystko, by im było lżej. Nie musiał płacić
za mieszkanie, ja wynająłem opiekunkę do dzieci, tę
przeklętą dziewczynę, opłacałem sprzątaczki. Mam
pieniądze, dla mnie to nie problem. Wiedziałem, że
Barry'ego na to nie stać, a byłem przekonany, że
kocha moją siostrę. Przyznaję, nigdy nie poświęcałem
mu więcej czasu i uwagi. Należymy do różnych
światów i nie mamy wspólnego języka. Barry nie jest
człowiekiem wartościowym. Szasta pieniędzmi na


136

TRUDNA MIŁOŚĆ


prawo i lewo, zawsze tkwi po uszy w długach, jest samolubny i ma słaby charakter. Byłem jednak przekonany, że kocha Carmel. Nigdy nie przychodziło mi do głowy, że któregoś dnia może opuścić żonę i dzieci.

Raphael zesztywniał. Spojrzał uważnie na Annis.

- Skąd ci to przyszło do głowy? - zapytał powoli.
Zorientowała się, że Raphael zaczyna rozumieć ukryty
sens jej słów.

Tak długo Annis milczała.1 Tak bardzo na każdym kroku uważała, by nigdy nikomu nic na ten temat nie wspomnieć, że teraz, właśnie w tej chwili, poczuła ogromną ulgę.

- Barry się mną interesował - powiedziała. - Za­
wsze.

Głos jej drżał, przebijała w nim tłumiona przez lata pretensja do samej siebie, czuła się tak, jakby zrobiła jakiś błąd. Ale nie było w tym jej winy. Nie znosiła Barry'ego. Nie chciała przebywać z nim nigdy sam na sam, nie cierpiała, gdy kręcił się w pobliżu. Czasami jednak Annis ogarniało zwątpienie: a może była w tym jednak jakaś część jej winy? Może powinna całą sprawę obrócić w żart, powstrzymać Barry'ego?

Czy Raphael będzie na nią zły? Mężczyźni często sądzą, że wina leży zawsze po stronie kobiet, że kobiety prowokują ubiorem, zachowaniem, wręcz tym, że w ogóle istnieją!

Annis siedziała nieruchomo. Raphael był blady jak ściana, a na jego twarzy malowała się taka wściekłość,


TRUDNA MIŁOŚĆ

137


jakiej nigdy u niego nie widziała. Na kogo jest zły? - myślała. Na mnie, czy na Barry'ego? Wreszcie Raphael się odezwał:

- Mów dalej, wyczuwam, że to nie wszystko.
Widziała, że opanowuje się z trudem. Skoro już

zaczęła mówić, słowa lały się strumieniem jak lawa, która przebiła się przez skorupę Ziemi.

- Za każdym razem gdy wyjeżdżałeś, prosiłeś, żebym
odwiedzała Carmel, a ja nie byłam w stanie ci odmówić
i wyznać, że nie chcę chodzić do twego domu. Nie
mogłam odmówić twojej siostrze, gdy dzwoniła do
mnie zapraszając na kolację, lunch lub na herbatkę
z dziećmi. Odwiedzałam ją, bo co mogłam innego
uczynić? Byłam w pułapce. Wyczerpałam wszystkie
wymówki. Składałam więc wizyty Carmel, starając
się trzymać jak najdalej od Barry'ego, nigdy ani na
chwi\ę nie zostawałam i mm sam na sam. Ale był
diabelsko sprytny. Zawsze nalegał, aby mnie odwozić
do domu, a kiedy mówiłam, że wolę wezwać taksówkę,
Barry zwracał się do Carmel, prosząc ją czule, żeby
mi przemówiła do rozsądku.

Annis zaczęła drżeć na całym ciele.

138

TRUDNA MIŁOŚĆ


jednak, wcześniej czy później, przyłapywał mnie samą, toczyła się między nami zacięta, bezgłośna walka. Nie mogłam głośno protestować ani wołać, gdyż zwróciłoby to uwagę Carmel. Barry'ego to nawet bawiło. Mówisz, że ma słaby charakter? Barry? Jest człowiekiem bez żadnych skrupułów, dla mnie był bezlitosny! Raphael nie pozwolił Annis mówić dalej.

Do Raphaela dotarła wreszcie cała prawda.

- To był ten powód!


TRUDNA MIŁOŚĆ

139


- Tak, dlatego cię opuściłam - odpowiedziała
zgnębiona dziewczyna.

Po chwili Raphael zerwał się na równe nogi. Długimi krokami zaczął przemierzać pokój, chodził z jednego końca w drugi. Nie patrzył na Annis. Miał kamienną twarz, ale oczy ciskały błyskawice. Przeraziła się, nie wiedziała, o czym Raphael myśli, i co zrobi.

Zatrzymał się nagle tuż przed dziewczyną i spojrzał na nią wrogo.

140

TRUDNA MIŁOŚĆ


jestem zaborcza, że cię pilnuję i nie daję ci odejść na krok od siebie. Nikt z orkiestry nie zabiera z sobą żony na tournee. Potrząsnął głową.

TRUDNA MIŁOŚĆ 141

dowie o całej sprawie, skończy się nasza przyjaźń. Barry będzie nas dzielił do końca życia, bo Carmel go kocha. Twej siostrze wystarczy jedno zmartwienie, nie obciążaj jej innym. Obiecaj, proszę, że nic nie powiesz.

W obliczu takiego gniewu Annis była niemal pewna, że Raphael mógłby to uczynić, że w furii byłby zdolny nawet do popełnienia morderstwa.

- Nie mogłem pracować ani spać, nie mogłem
nawet myśleć o niczym innym!

Spojrzała na niego ze smutkiem.

Jego wściekłość zupełnie ją obezwładniła. Bywał groźny, ale takiego nigdy go jeszcze nie widziała.

- Miałaś kogoś innego? - zapytał nagle.
Zaczęła się jąkać.

Raphael pochylił się nad Annis.

- Tym razem powiesz prawdę!

Nie była w stanie wymówić ani słowa, zrobiła tylko przeczący ruch głową.


142

TRUDNA MIŁOŚĆ


- Czy zdradzałaś mnie z kimś, odkąd się roz­
staliśmy?

Ponownie zaprzeczyła tylko ruchem głowy. Raphael zbliżył się, złapał Annis za ramiona i szarpnął w górę, stawiając na nogi.

- Spójrz mi w oczy!

Bała się go tak panicznie, że nie była w stanie podnieść wzroku. Po chwili ujął mocno podbródek dziewczyny w obie ręce i zwrócił jej twarz ku sobie. Tym razem Annis już nic nie ukrywała, w oczach jej odzwierciedlało się całe uczucie do jedynego mężczyzny, którego kochała.

Usta Raphaela znalazły się na jej wargach, poddała się.

Objęła go za szyję, w porywie pożądania zapomi­nając o wszystkim.

Miłość do Raphaela tłumiła w sobie zbyt długo. Pękła teraz cienka skorupka, Annis przestała uda­wać, załamały się wszelkie opory. Całowała go mocno, porywczo, głaszcząc po włosach, twarzy i karku. Pod palcami czuła żar bijący z jego ciała. Słyszała przyspieszone bicie serca, czuła pulsującą żyłę na szyi.

- Najdroższy mój, najdroższy - szeptała.
Raphael spojrzał głęboko w niebieskie oczy dziew­
czyny.

Nie odrywając ust od warg dziewczyny, Raphael nagle uniósł ją w górę. Trzymała go mocno, wiedziała,


TRUDNA MIŁOŚĆ

143


co on zaraz uczyni. Z pożądania serce biło jej jak oszalałe.

Raphael zaniósł Annis do sypialni i położył na łóżku. Ukląkł przy niej i przez chwilę przyglądał się, podniecony. Odpiął trzy białe guziki od sukienki. Z zaschniętymi, rozchylonymi wargami dziewczyna obserwowała uważnie jego wszystkie ruchy. Kiedy wsunął rękę pod sukienkę, poderwała się i z mocą przywarła do Raphaela, dysząc ciężko.

Odsunął ją od siebie.

- Powoli, kochanie, powoli.

Zaczął pieścić jej piersi. Zamknęła oczy. ppchylił się nad nią i językiem zaczął drażnić różowe sutki. Odrzucała głowę na boki, nie mogąc znieść tej ostrej pieszczoty. Z twarzą tuż nad piersiami dziew­czyny Raphael uniósł ją nieco, zsunął sukienkę najpierw z ramion, a potem wzdłuż nóg. Leżała z zamkniętymi oczami, nieprzytomna z rosnącego pożądania.

- Przebacz mi, proszę - wyszeptała. - Daruj, ale
nie zniosę dłużej twego gniewu. - Nie chciała, by
kochał ją teraz pełen wewnętrznej wściekłości.

Raphael podniósł się z kolan i spojrzał na Annis.

144 TRUDNA MIŁOŚĆ

- Jak możesz tak mówić! Czy nie widzisz, że
właśnie z miłości opuściłam ciebie?

Dziewczynie pociekły łzy po twarzy.

- Nie płacz, kochanie. - Całował jej wilgotne rzęsy.

- Sprawiasz, że zaczynam sam siebie nienawidzieć.
Nie zrozumiałaś, to ja powinienem błagać cię o prze­
baczenie. Wierzę, że mnie kochałaś, a mimo to
opuściłaś dla dobra Carmel. Jak więc mogę cię o to
obwiniać? To czysty egoizm stawiać się na pierwszym
miejscu, przed własną siostrą, podczas gdy ty za­
chowujesz się tak wspaniałomyślnie! Zraniłaś mnie,
szkoda, że mi nie zaufałaś na tyle, by się zwierzyć.
Mam żal nie do ciebie, lecz do siebie.

Spojrzała nieco zaskoczona na Raphaela. Jego reakcje zawsze ją zdumiewały, z jednej skrajności przechodził natychmiast w drugą. Gdy w grę wchodziły uczucia, nigdy nie mógł się opanować. Dlatego Annis o niczym nie powiedziała. Ale kochała Raphaela takiego, jaki był.

- To nie jest sprawa dojrzałości - rzekła z łagodnym
uśmiechem. - Po prostu taki jesteś, zarówno w muzyce,
jak i w życiu. Wszystko albo nic. I nie chcę, żebyś był
inny. Kocham cię takiego, jaki jesteś, najdroższy.

- Dotknęła ręką policzka Raphaela i czule się do
niego uśmiechnęła. - Zapomnijmy o Barrym i za­
cznijmy myśleć o nas samych.

Przyciągnął do siebie jej rękę i pocałował, z oczyma pełnymi uwielbienia i pożądania.

- Przed odlotem samolotu mamy jeszcze dużo czasu.

- Tak, dużo czasu - przytaknęła.
Raphael zaczął rozpinać koszulę.


TRUDNA MIŁOŚĆ

145


W Manchesterze wylądowali w ulewnym deszczu. Kiedy wprost z lotniska jechali do szpitala, opustoszałe ulice miasta wyglądały jak rwące potoki.

Carmel była przyłączona do sztucznej nerki. Nie­przytomna. Znajdowała się na oddziale intensywnej terapii. Pielęgniarka powiedziała im jednak, że mogą chorą zobaczyć.

Annis wzięła Raphaela za rękę. Ścisnął mocno jej dłoń.

- Chodźmy do Carmel - zaproponowała.
Dziewczyna leżała woskowo blada, z nabrzmiałą

twarzą, zamkniętymi oczami i bezbarwnymi wargami. Raphael stał trzymając nadal rękę Annis.

Annis nachyliła się nad chorą.

- Dzień dobry, Carmel.

Usta chorej poruszyły się bezdźwięcznie. Raphael rozumiał, o co chodzi siostrze.

- Jesteśmy z Annis znów razem. Już na dobre. Po
tym wypadku w Grecji zdaliśmy sobie sprawę, że
jesteśmy sobie przeznaczeni - zażartował. Po chwili


146

TRUDNA MIŁOŚĆ


jednak spoważniał. - Pobierzemy się jak tylko wydobrzejesz, abyś mogła uczestniczyć w weselu. Wracaj więc szybko do domu, gdyż spieszno mi włożyć obrączkę na palec Annis.

Chora z trudem się uśmiechnęła. Tym razem to Annis odczytała z ruchów warg Carmel, że jest zadowolona.

- Sprowadzamy dzieci do domu - powiedział
Raphael. - Annis u nas zamieszka i zajmie się nimi.
O dzieciaki nie musisz się więc niepokoić, będą pod
dobrą opieką.

Carmel spojrzała na Annis.

Słysząc te słowa, Carmel jakby odetchnęła z ulgą. Zamknęła oczy.

Kilka minut później kazano im opuścić chorą. Do szpitala wrócili następnego ranka, jeszcze przed wyjazdem po dzieci. Na korytarzu zatrzymała ich pielęgniarka. U Carmel był lekarz specjalista, trzeba było poczekać.

Raphael się skłonił.

TRUDNA MIŁOŚĆ

147


- Zadowolony nie jestem, ale też się nie martwię.
Od wczoraj stan pacjentki wyraźnie się poprawił.
Jeśli tak dalej pójdzie, będą powody do zadowolenia.
Jest nadal bardzo poważnie chora, ale jej życiu już
nie zagraża niebezpieczeństwo. - Lekarz spojrzał na
zegarek. - Przepraszam, muszę skończyć obchód.
Było miło pana poznać. Przyniosę pańskie płyty, czy
złoży pan na nich swój autograf?

- Z przyjemnością - odpowiedział Raphael.
Grupa lekarzy ruszyła dalej. Annis i Raphael zostali

na korytarzu.

- To może potrwać jeszcze z pół godziny - ostrzegła
ich pielęgniarka.

- Nie szkodzi, poczekamy - odrzekł Raphael.
Wzruszyła ramionami i poszła. Raphael westchnął.

Annis wsunęła dłoń w jego rękę i gdy tak siedzieli ramię przy ramieniu, ze splecionymi rękami, Raphael rzucił jej pełne miłości spojrzenie. Nie musieli nic mówić, rozumieli się bez słów. Szczęśliwi, siedzieli w milczeniu, czekając spokojnie. * * *

Sześć miesięcy później Annis w przybrudzonych dżinsach i białym swetrze klęczała przed wielkim pudłem. Mozolnie zdejmowała opakowanie, a siedząca obok niej Carmel usiłowała zgadywać, co jest w środku przesyłki.

148

TRUDNA MIŁOŚĆ


- Dzięki Bogu - roześmiała się Carmel.

Annis włożyła ręce do pudła i wyciągnęła posąg. Przyglądały mu się obie.

Annis obserwowała Carmel. Dziewczyna była zrelaksowana i wyglądała zdrowo. Z oczu nie przebijał smutek. Zaczyna przychodzić do siebie, pomyślała Annis. Coraz rzadziej nawiedzają ją złe nastroje, dzięki Bogu. Barry zostawił oczywiście pustkę po sobie w jej życiu. W małżeństwie szukała oparcia, a kiedy mąż odszedł, zaczęła polegać na sobie. Zdawała sobie sprawę, że dzieci jej teraz bardzo potrzebują. Brakowało im ojca. Zranił ich uczucia i przeraził ucieczką. Dla dobra dzieci Carmel musiała ukrywać ból. Początkowo jej śmiech i dzielne zachowanie się były tylko fasadą, w miarę jednak upływu czasu Annis zauważyła, że dziewczyna się odpręża i zaczyna spontanicznie cieszyć się życiem.

Przez ostatnie miesiące Raphael starał się usilnie być jak najbliżej domu, w razie gdyby Carmel go potrzebowała. Annis była zadowolona, że bardziej zajmuje się siostrą niż nią. Uważała to za słuszne. Oboje z Raphaelem postanowili odłożyć swój ślub aż do chwili, w której Carmel będzie się czuła znacznie


TRUDNA MIŁOŚĆ

149


lepiej. Wiele przebywali razem, gdyż Annis zamieszkała w domu Raphaela, pomagając Carmel i dzieciom przystosować się do życia bez ojca.

Z czasem Annis i Raphael stawali się coraz bardziej rozdrażnieni, napięci i sfrustrowani. Coraz częściej chcieli przebywać sam na sam, pragnęli jak najszybciej założyć własny dom i zacząć wspólne życie, równo­cześnie jednak nie zakłócając świeżej stabilizacji w życiu Carmel.

Rozwiązanie ich problemu przyszło z nieoczekiwanej strony. Ze strony samej Carmel.

Raphael miał od dawna zaplanowaną dwumiesięczną trasę koncertową w Południowej Ameryce na początek marca. Na odwołanie wyjazdu było już za późno. Annis i Raphael właśnie ubolewali, że będ/ie im ciężko się rozstać, gdy Carmel ni stąd ni zowąd zapytała:

- Dlaczego nie chcecie potraktować tego wyjazdu
jako podróży poślubnej?

Spojrzeli na nią, zaskoczeni.

Annis spojrzała zaniepokojona na Carmel.

150

TRUDNA MIŁOŚĆ


- Carmel, jeśli nie masz pieniędzy, chętnie ci pomogę

- zaofiarował się Raphael.

Siostra potrząsnęła przecząco głową.

- Carmel zwróciła się do brata. - Nie próbuj mnie
powstrzymywać.

Raphael spojrzał na nią z podziwem.

- Listy? Jakiej? - zapytali jednocześnie Annis
i Raphael.


TRUDNA MIŁOŚĆ 151

- Chodzi o wykaz tego, co jest do zrobienia. Na
początek, jaki to ma być ślub? Z pompą? Cichy?

- Carmel uśmiechnęła się do brata. - Decydujesz nie
ty, lecz twoja przyszła żona. Powiedz mi, Annis, jaki
chcesz mieć ślub?

Wszyscy się roześmieli.

- A kto będzie niósł tren? Kto będzie paziem?

- zapytała Carmel, patrząc na sześcioletniego Roberta.
Przerażony chłopiec skrył się za oparciem krzesła
i zawołał:

- Gdybym ja sam był na jego miejscu, też bym nie
chciał. Inne wasze propozycje akceptuję. Wolałbym
cichy ślub.

Mogli się byli domyślić, że kiedy prasa się dowie o projektowanym małżeństwie Raphaela, wszystkie ich plany spalą na panewce i o cichym ślubie nie będzie mogło być mowy.

Gdy tylko w kronice towarzyskiej ukazała się wzmianka o dacie ślubu, Annis i Raphael zaczęli odbierać telefony i listy od przyjaciół i wielbicieli talentu Raphaela, z prośbą o zaproszenie na tę uroczystość. Z dnia na dzień telefonów i listów przybywało, a dom wypełniał się prezentami. Musieli więc zorganizować ogromne przyjęcie. Gości ze strony Raphaela było na liście całe mnóstwo, ze strony zaś Annis figurowała tylko bliska rodzina i kilku przyjaciół.


152 TRUDNA MIŁOŚĆ

Wszedł do pokoju, gdy obie z Carmel przyglądały się posągowi przysłanemu z Niemiec.

Zwykle Annis ubiegłaby dziewczynę, ale już nauczyła się tego nie robić.

Raphael przeczytał bilet od Giinthera.

Od dłuższego czasu sprzeczali się na ten temat. Raphael położył rękę na ramieniu Annis.

TRUDNA MIŁOŚĆ

153


o Dionę, wiedziała, że nie musi. Po kilku godzinach prób z Dioną Raphael przychodził do domu zupełnie wykończony, marząc o spokojnym wieczorze w towa­rzystwie Annis. Słuchali jego ulubionej muzyki lub sam grał.

- To tygrysica, nie kobieta. Wysysa całą moją
energię. Uciekam do domu, do ciebie, i dopiero przy
tobie odżywam.

Annis gładziła jego czarne, gęste włosy.

jeszcze dwa dni - pomyślała Annis - i będziemy mężem i żoną.

- Jeszcze dwa dni - powiedział Raphael - i będziesz
tylko moja. - Pocałował ją z uniesieniem.

Od bardzo dawna Annis pragnęła należeć do Raphaela. Dziś nie mogła wręcz uwierzyć, że za dwa dni to się stanie.

Uwierzyła dopiero wtedy, kiedy szła powoli wzdłuż głównej nawy w stronę przyszłego męża, przy trium­falnym dźwięku organów, w promieniach wiosennego słońca wpadających przez witrażowe okna dużego, wiktoriańskiego kościoła w Manchesterze, znajdującego się tuż obok rodzinnego domu Raphaela.

To nie był cichy ślub, jaki sobie wymarzyła. W ławach kościelnych siedziało wiele osób. Jej matka, krewni, znajomi, przyjaciele i koledzy Ra-


1>I

TRUDNA MIŁOSC


phaela. Przed kościołem zgromadziła się liczna rzesza jego wielbicieli.

Annis prowadził do ołtarza stary wuj. Był bardzo słaby, musiał się podpierać laską.

Wśród zaproszonych znaleźli się także Loveday i Carl.

Loveday była pierwszą druhną. W długiej, atłasowej sukni wyglądała wspaniale. Morelowy odcień sukni, którą wybierały razem z Annis, harmonizował dos­konale z rudymi włosami dziewczyny i rzucał ciepłe światło na jej zazwyczaj bladą twarz. Były także dwie malutkie druhny: Sylvia i kuzyneczka Annis. Obie ubrane identycznie jak Loveday i wszystkie trzy trzymały w ręku wiktoriańskie bukieciki. Kwiaty miały także we włosach. Annis też miała we włosach żywe kwiaty, umieszczone w perłowym stroiku, spod którego opadał długi welon.

Ciemne włosy Raphaela połyskiwały w promieniach słońca. Annis wydawał się wyższy niż zazwyczaj.

Dziś wyglądał wręcz obco.

Nagle Annis poczuła się bardzo niepewnie. Serce podeszło jej do gardła. Idąc zachwiała się, aż stary wuj spojrzał na nią niespokojnie. Zagryzła wargi walcząc ze łzami. Spojrzała w bok i zobaczyła czuły wzrok Carmel, która w ten sposób starała się dodać jej otuchy, rozumiała panikę, która ogarnęła dziew­czynę.

I wtedy Raphael się odwrócił, szukając jej wzrokiem.

Annis zobaczyła, jak na jej widok z radości rozszerzają się źrenice jego oczu. Oczywiście nie widział przedtem wspaniałej wiktoriańskiej sukni. Długa, suta spódnica, zrobiona z ogromnej ilości materiału, kołysała się na trzech sztywnych halkach. Do góry stanika, przybranego falbankami i naszytymi perłami, był przypięty maleńki bukiecik drobnych różowych różyczek. Spódnicę pokrywała piękna koronka, ściąg-


TRUDNA MIŁOŚĆ 155

nięta w kilku miejscach bukiecikami bladoróżowych różyczek i atłasowymi kokardami. Annis zdecydowała się na ten romantyczny styl, gdyż wiedziała, że taka suknia powinna spodobać się Raphaelowi. Wyglądała dobrze przy jej gładkich, jasnych włosach, szczupłej sylwetce i cienkiej talii.

Oczywiście, nie była wcale pewna, czy jej strój ślubny spodoba się Raphaelowi, aż do chwili, w której napotkała jego zachwycone spojrzenie.

Obdarzył Annis ciepłym uśmiechem. Odwzajemniła uśmiech i z oczami pełnymi uwielbienia zrobiła ostatni krok, żeby się z nim połączyć przed ołtarzem.

Wuj cofnął się, a ręka Raphaela odszukała jej dłoń. Przyszły mąż władczym gestem zacisnął rękę dziew­czyny w swojej dłoni.

Nadeszła wreszcie chwila, w której mogli rozpocząć wspólne życie.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Lamb Charlotte Trudna milosc
Lamb Charlotte Trudna miłość
169 Lamb Charlotte Zabawa w chowanego
Lamb Charlotte Zabawa w chowanego
Lamb Charlotte Zabawa w chowanego
285 Lamb Charlotte Zgubne namiętności 03 Mroczne dziedzictwo
0285 Lamb Charlotte Mroczne dziedzictwo
Lamb Charlotte Mroczne dziedzictwo
LAMB CHARLOTTE Cicha przystań
0198 Lamb Charlotte Odzyskana namiętność
514 Lamb Charlotte Strategia uwodzenia
0299 Lamb Charlote Pamiętasz mnie
Cicha przystań Lamb Charlotte
Lamb Charlotte Pamietasz mnie
Lamb Charlotte Cicha przystan
0269 Lamb Charlotte Zgubne namiętności 01 Duma czy pycha

więcej podobnych podstron