Józef Baka, Poezje
(oprac. A. Czyż i A. Nawarecki)
Można powiedzieć o twórczości Baki, że jest zapomniana, ale można też powiedzieć, że jest legendarna, mityczna, przysłowiowa. A więc znana i nieznana równocześnie. Znana- bo wznawiana kilkakrotnie (ostatni raz w 1855 roku), nieznana- bo od daty ostatniego wznowienia mija 130 lat.
Początki tej nadzwyczajnej kariery były bardzo skromne. W roku 1766 ukazała się w Wilnie niewielka książeczka zatytułowana Uwagi rzeczy ostatecznych i złości grzechowej. Ów anonimowy druk z pozoru nie wyróżniał się niczym szczególnym w kręgu wydawnictw przeznaczonych dla podnoszenia religijności ludu Litwy i Białorusi. Miała to być zapewne tylko pomoc duszpasterska w pracy prowincjonalnego jezuity, założyciela i do niedawna superiora niewielkiej placówki misyjnej.
Pierwsza część tego tomu nosząca samodzielny tytuł Uwagi różne rzeczy ostatecznych była znana jedynie pierwszej generacji czytelników. Pokolenia następne nie wiedziały nawet o jej istnieniu. Tekst został odkryty i po części przypomniany przez Stanisława Estreichera dopiero w 1936 roku. To znalezisko okazało się prawdziwą sensacją. Szczególną rolę odegrał tu Wacław Borowy poświęcając odnalezionym wierszom rozdział swej książki o poezji XVIII wieku. Zapłacił za to oburzeniem znacznej części środowiska naukowego, jednakże nie wszyscy obruszyli się na reinterpretację powszechnie wzgardzonego twórcy.
Zupełnie inne były losy drugiej części Uwag, znanej jako Uwagi śmierci niechybnej. Do dziś w Polsce zachował się co prawda tylko jeden egzemplarz pierwszej, pełnej edycji Uwag, jednak pozycja ta, odmiennie od innych dzieł Baki, obroniła się przed zapomnieniem i doczekała się tyleż hałaśliwej co kontrowersyjnej popularności. Kto wie, czy niezwykłość recepcji połączona z niezwykłością samego dzieła nie czyni z niej samej najbardziej osobliwego i niespodziewanego utworu w historii naszej literatury.
Nie wiemy, jak Uwagi śmierci niechybnej zostały przyjęte w czasach ks. Baki, istnieją jednak pewne podejrzenia, że już wtedy wywołały zdziwienie, a może nawet skandal. Prawdziwa sława zaczęła się nieco później, na krótko prze upadkiem Rzeczypospolitej, kiedy to egzemplarz Uwag trafił na dwór Stanisława Augusta. Utwór wywołał tam pewne zainteresowanie. Oświeceni literaci szczerze ubawili się tą poetycką rozprawą o nieuchronności przemijania. Bace zaś przyznali miano grafomana. Dodajmy- najstraszliwszego chyba pośród wszystkich grafomanów. Kolejne pokolenia czytelników potwierdzały i umacniały tę opinię.
Ośmieszające naśladowanie Baki, tak świetnie zainicjowane przez pisarzy stanisławowskich (np. Adama Naruszewicza) było podtrzymywane jeszcze na progu XX stulecia przez szerokie grono satyryków z Janem Lemańskim i Kazimierzem Bartoszewiczem na czele. W tak długiej serii humorystycznych imitacji można znaleźć wszystkie odmiany komizmu od łagodnej ironii aż po szyderstwa.
Prawdziwie niechętny ton, także niewolny od inwektyw, zabrzmiał dopiero w sądach historyków literatury (Ignacy Chrzanowski, Leon Wasilewski, Juliusz Kleiner). Najbardziej niebezpieczne, bo likwidatorskie stanowisko zajął Karol Estreicher, autor Bibliografii polskiej.
Jako pierwszy po stronie Uwag śmierci niechybnej opowiedział się Józef Ignacy Kraszewski i to już w 1836 roku. Sojusznikiem Kraszewskiego okazał się wkrótce rozmiłowany w osobliwościach przeszłości Henryk Rzewuski. Te pierwsze próby rehabilitacji Uwag były dopiero zapowiedzią efektownego powrotu Baki, który w 100 lat później zainscenizowali- Stanisław Estreicher, Pawlikowska i Borowy.
Śmiać się?
Błędem prześmiewców Baki było ignorowanie przynależności Uwag do późnobarokowej poezji jezuickiej, do nurtu, który zwykle posiłkował się groteską. Poeta w nieco bardziej pośredni sposób nawiązywał do gatunkowej poetyki szyderczych tańców śmierci, dosadność czerpał z folkloru, absurdalny humor z literatury sowizdrzalskiej.
Dosięgnął Baka ukrytych pokładów spuścizny średniowiecznej, którą Michał Bachtin nazwał „średniowieczną kulturą śmiechu”. Znakami Bachtinowskiej „karnawalizacji” są obrazy „cielesnego dołu”, deformacja postaci, epatowanie obrzydliwością, a niekiedy nawet wulgarność. Mnożą się opisy bójek i wymiany szturchańców, pouczenia brzmią jak okrzyki przekupniów i próby przedrzeźniania, zdarzają się przekleństwa ( ulubione Bakowskie- „Do kata!”).
Świat Uwag to świat „na opak”. Wierzchowiec dosiada jeźdźca, człowiek staje się potrawą, uczta zmienia się w pogrzeb i na odwrót.
Baka ogromnie jest wrażliwy na wszelkie zjawiska ludyczne. Świetnie orientuje się w modzie kobiecej i kostiumie rycerskim, zna strojne salony. Przywołuje sceny polowań, biesiad, libacji, wylicza tańce i instrumenty. Szczególnie interesują go gry i zabawy. Znajdziemy tam zakłady i zagadki, szachy i gry karciane, igraszki z kłębkiem, bąkiem i bańkami mydlanymi, biegi do mety i ślepą babkę.
Żywiołowemu przedstawieniu zabawowej rzeczywistości towarzyszą gry językowe, paronomazje i kalambury; tok wiersza przypomina chwilami dziecięcą wyliczankę, w innych jeszcze fragmentach zagrania zwroty potoczne i formuły gnomiczne. Są bowiem Uwagi bezcenną skarbnicą przysłów i porzekadeł, których ilość w pełnych przytoczeniach, przeróbkach i naśladowaniach zbliża się do zawrotnej liczby- 200.
wchodząc w rolę aforysty nie naśladuje Baka bynajmniej mądrego Salomona, daleko bliższa jest mu wymowa drwiącego Marchołta. Można więc uznać Uwagi śmierci niechybnej tekstem „karnawałowym”, ale wypada wtedy dodać, że chodzi tu o „czarny karnawał”, którego komizm okazuje się komizmem zniszczenia i groteskowej katastrofy.
Płakać?
Czyni poeta bardzo wiele, aby ukazać znikomość rzeczywistości ziemskiej. Porównuje ją do „nędznej” figi, słomianej sieczki, worka plew, skrzyni pełnej chorób i nieszczęść. Niedoskonały, nietrwały i zwodniczy świat okazuje się nieprzychylny człowiekowi. Człowiek w świecie to człowiek cierpiący. Teza ta, przecież nienowa, tylekroć powtarzana przez autorów średniowiecznych i barokowych, w Uwagach ukazana została imponująco sugestywnie.
Bakowski bohater to marionetka pokracznie podrygująca w upiornym rytmie danse macabre, wstrząsająca paroksyzmem bólu i przerażenia.
Na kartach Uwag śmierci niechybnej, podobnie jak w Pieśniach Maldorora Lautréamonta, wnikliwy czytelnik często znajdzie takie słowa jak „zęby”, „szpony”, „pazury”. Tym ponuro narastającym rzeczownikom towarzyszą odpowiednio dobrane czasowniki- „rozrywać”, „szarpać”, „pożerać”. Na człowieka czyha przecież śmierć wcielająca się w krwiożercze drapieżniki, w sępa, lwa czy przysłowiowego „złego psa”. Nie mniejsze niebezpieczeństwo grozi mu ze strony stworzeń, które powszechnie uchodzą za niewinne. Zbrodnicze instynkty ujawnia kolczasty jeż, pracowita pszczółka czy jedwabnik. W Bakowskim bestiarium, liczącym aż 54 gatunki, obok okrutników pojawiają się również zamęczane przez nie bezbronne ofiary, a także zwierzęta, które zwykły wzbudzać obrzydzenie- szczury, myszy, węże, żaby i robaki.
Wroga jest także flora, wrogie są żywioły. Nie tylko woda i ogień, ale na dodatek błotnista i gnijąca ziemia w oparach morowego powietrza.
Nie lepsza od natury okazuje się cywilizacja. Kły i zębiska powracają w pile i igle, szpony w miotle, maszyna do wytłaczania nasion przypomina miażdżącą szczękę. Narzędziami tortur są sprzęty używane w pracach polowych i domowych. Kuchenne ruszty przemieniają się w machinę do męczenia ludzi, katownią staje się komórka, piwnica, stodoła czy kurnik.
„Bez chłosty dzień prosty nie mnie”- ta sentencja wyznacza Bakowski porządek zdarzeń. Bohater Uwag nie może bez bólu jeść, pić ani spać. A są jeszcze choroby- febry, gorączki, niestrawności i wymioty, zaś na końcu czekają niewypowiedziane męki konania.
Nie lepiej wygląda świat w pierwszej części Uwag. Pojawiają się tam rozbudowane obrazy sądu i piekła. Do cierpień fizycznych dochodzą duchowe. Trzeba walczyć z szatanem, upadać, wstydzić się grzechów i lękać kary. Na usta cisną się okrzyki przerażenia i dramatyczne apostrofy: „Jezus Maryja! co się to dzieje?”, „Boże umarłych i żyjących, jedyna nadziejo grzeszących!”, „Boże, bądź miłościw!”.
Zwariować?
Obsesyjna monotonia krążenia wokół jednego tematu, wokół motywu umierania. Nienormalne jest także nagromadzenie okrucieństwa. Użycie słowa „sadyzm” nie będzie chyba przesadą.
Sadyzm zaś często łączy się u Baki z erotyzmem. Obrazy zmysłowego kontaktu ze śmiercią matulą, mamą, matką, macochą, ciotulą i babulą podejrzliwy seksuolog miałby prawo kojarzyć ze skłonnością do kazirodztwa. Pieszczotliwe, a zarazem wyrafinowanie okrutne sposoby zwracania się do młodzieży- „migdaliku”, „Śliczny Jasiu”, „Mówny szpasiu”, „Mój słowiku”, „Młodzieniaszku w adamaszku”, „Ej dziateczki jak kwiateczki”- mogą razić swą natrętną nienaturalnością i prowokować posądzenie o ukrytą pedofilię.
Uwaga damom- brutalny opis harców śmierci odzierającej piękne kobiety najpierw z szat, a później z ciała. Trudno oprzeć się wrażeniu, iż w tym splocie erotyzmu i fascynacji śmiercią kryją się ślady utajonej postaci nekrofilii.
Na szczególną uwagę zasługuje osobliwie Bakowska wersja kanibalizmu, ujawniona w scenach makabrycznych uczt, na których to upersonifikowana śmierć oprawia, przyrządza na wiele sposobów i pożera ciała zamordowanych przez siebie egzemplarzy hominium sapientium.
Permanentne naruszanie tabu śmierci, któremu towarzyszy niepowtarzalna ekspresja językowa. Obsesyjność i monotonia rytmu, dzikość rymu i inwazja powtórzeń zawsze łączące się z kalejdoskopowym przedstawieniem świata, to wszystko kojarzyć się może z poetyką transu czy nawet „zapisu automatycznego”.
Rozmyślać?
Autor Uwag nie był głupcem ani prostaczkiem. Edukacji zakonnej zawdzięczał biegłą znajomość łaciny i podstaw greki, a praca apostolska wymagała od niego przynajmniej dobrej orientacji w języku litewskim i białoruskim. Lata studiów w Akademii Wileńskiej i obowiązki nauczyciela w kolegiach jezuickich gwarantowały opanowanie szkolnego (a obszernego) kanonu autorów starożytnych i podręczników gramatyki. Teksty samego Baki świadczą o znajomości pism popularyzowanych przez Towarzystwo Jezusowe, potwierdzają dużą swobodę w posługiwaniu się Pismem Świętym i poważną zażyłość z duchowością ignacjańską i augustiańską. Znał też „nową pobożność” (devotionem modernam).
W Uwagach rzeczy ostatecznych i złości grzechowej nie znajdzie się co prawda popisów erudycyjnych, ale to nie przekreśla związków z nurtem poezji metafizycznej wczesnego baroku. W Uwagach spotkać można te same obrazy, motywy i formuły, co w twórczości Mikołaja Sępa- Szarzyńskiego i Sebastiana Grabowieckiego, jednak analogie nie powinny przysłaniać różnic.
Baka, w odróżnieniu od poetów metafizycznych wczesnego baroku, ogranicza swobodę myślenia, niweluje wątpliwości, pytania zastępuje kategorycznymi sądami. Na dodatek robi to bez cienia subtelności.
Upływ czasu i przemiany kultury baroku zgodne z duchowością potrydencką doprowadziły do pewnego skostnienia zdobyczy wczesnobarokowej poezji metafizycznej, zwłaszcza w magicznej kulturze schyłku epoki. Świadectwem inwazji stereotypu okazują się nawet niektóre partie Uwag różnych rzeczy ostatecznych. Albowiem działał Baka w epoce skostniałej. I dopiero na tym tle widać celowość i skalę Bakowskiego buntu. Niszczycielskie gesty, które w Uwagach śmierci niechybnej wydają się przejawami ignorancji i barbarzyństwa, paradoksalnie okazują się znakami intelektualnego wysiłku, walki z paraliżującym bezwładem reguł, wreszcie próbą odzyskania wolności.
Modlić się?
W poemacie noszącym wymowny tytuł: Rozmyślanie o śmierci czyli Popielec z tomu Nabożeństwo codzienne chrześcijańskie, można spotkać się ze wzorową próbką erudycji poety. Baka dokonuje tu przeglądu stanowisk filozofów starożytnych wobec śmierci. Najpierw przytacza sądy Seneki i Cycerona, później przechodzi do św. Augustyna, lecz tu posługuje się niezwykle dobitnym cytatem: „Więcej mądrości posiada Jedno dziecię chrześcijańskie, Niż filozofy pogańskie”. Finał tego wywodu w porażający sposób zdradza logikę Bakowskiego rozumowania:
Tak jest: Wierzę w zmartwychwstanie!
Już w wesołym jestem stanie,
Ani się z tego nie smucę,
Że wkrótce się w proch obrócę.
Z prochu wzięty, w proch wrócony
I z prochu będę wskrzeszony!
Fundamentalny problem egzystencji i jego aspekt nadprzyrodzony zostają tu rozstrzygnięte na przestrzeni kilku wersów, z werwą, bez chwili wahania, dziarsko, a nawet wesoło. Można to potraktować jako dotkliwą kompromitację, ale można też widzieć w tym świadectwo niepohamowanej żarliwości religijnej.
Baka na pewno był poetą religijnym. Poświadcza to autorstwo Nabożeństwo codziennego chrześcijańskiego i Wielkiego obrońcy upadłej przed Bogiem grzeszników sprawy. Takiego Bakę, co poświadcza Kazimiera Iłłakowiczówna w Niewczesnych wynurzeniach, znał lud. Podjęte tam ciekawe próby łączenia modlitewnika, podręcznika ascetycznego, hagiografii i katechizmu bezspornie zaliczyć należy w obręb popularnego piśmiennictwa religijnego.
Związki z literaturą religijną przejawiają również Uwagi różne rzeczy ostatecznych. Zamieszczone tam wiersze: Suplika pokutującego i Tekst o Najświętszym Sakramencie mogły mieć nawet przeznaczenie religijne. Uwaga poranna, Uwaga wieczorna i Tekst o miłości Bożej, a także inne zasługują na miano modlitwy poetyckiej, pozostałe mieszczą się w formule pobożnego rozmyślania i medytacji.
Prozatorskie fragmenty tego tomu to także teksty o sakralnej proweniencji. W pierwszej części Uwag Stanisław Estreicher dopatrzył się śladów inspiracji hiszpańską literaturą mistyczną epoki baroku.
W części drugiej poeta, który tak często przywołuje święte imiona i chętnie opowiada o zaświatach, tym razem maksymalnie ogranicza tropy religijne i buduje wizję świata niepodzielnie rządzonego przez jedną tylko zasadę- prawo bezwzględnej, ostatecznej, beznadziejnej zagłady. Aby zrozumieć przyczyny tak niespodziewanego i drastycznego odstępstwa, warto odwołać się do tła historycznego.
Czasy powstania Uwag to druga połowa XVIII wieku, okres popularności postaw libertyńskich, epoka narodzin deizmu i nowoczesnego ateizmu. A poza tym, miał litewski jezuita na co dzień do czynienia z ludnością zaniedbaną religijnie, obojętną na sprawy wiary, niekiedy na wpół pogańską. Jako środek perswazji, zgodnie z zaleceniami zakonu, wybrał argument, który nie wymagał wiary i wiedzy ani nawet specjalnej wyobraźni- śmierć. Skrajnie naturalistyczny wykład nastawiony na monstrualną ekspozycję umierania miał strachem i obrzydzeniem obezwładnić czytelnika i przemocą nakłaniać go ku konwersji.
****
Śmiać się czy płakać? Medytować czy szaleć? Modlić się czy podziwiać artyzm? Która z tych propozycji jest najwłaściwsza?
Dotychczasowa lektura Uwag śmierci niechybnej opierała się zwykle na wyborze jednego z tych wariantów. Zawdzięczamy temu różne kierunki interpretacji, ale każdemu z nich zagraża jednowymiarowość i jednoznaczność.
Nowa próba lektury polegać by miała na połączeniu i równoczesności wszystkich wymienionych sposobów czytania.
Ale co odpowiedziałby sam Baka na pytanie- jak czytać jego dzieło? Bez wątpienia miałby prawo odrzec: przeczytać i umrzeć.
Literatura rzadko kiedy przynosi tak krańcowe propozycje i wymagania. Na tym polega właśnie wyjątkowość Uwag śmierci niechybnej. Cień, a może i blask, tej wyjątkowości pada także na inne teksty pomieszczone w wydaniu Poezyj. Zaproszenie do czytania wierszy Józefa Baki jest równocześnie zachętą do zrozumienia fenomenu, o którym często zapominano w dziejach polskiej kultury.