WITOLD GOMBROWICZ
Powieściopisarz, dramaturg, eseista.
Ur. 4.08.1904r. w Małoszycach, zm. 27.07.1969r. w Vence (Francja)
Syn ziemianina i przemysłowca. (to dość dwuznaczne) W 1927r. ukończył studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim. W tym samym roku wyjechał do Francji, gdzie studiował filozofię i ekonomię. Po krótkiej aplikacji w sądach warszawskich poświęcił się wyłącznie literaturze. Od 1939r. współpracował z pismami codziennymi i literackimi, zajmując się krytyka literacką. W sierpniu 1939r. wyjechał do Argentyny, gdzie zastała go wojna. Po kilku latach dorywczej pracy otrzymał posadę w Banku Polskim w Buenos Aires (1947-53). W 1963r. otrzymał roczne stypendium Fundacji Forda i wyjechał do Berlina Zachodniego, skąd w 1964r. przeniósł się do Francji. W 1967r. otrzymał Międzynarodową Nagrodę Literacką wydawców (Prix Formentor). Spod jego pióra wyszły opowiadania „Pamiętnik z okresu dojrzewania” (1933, wyd. rozszerzone pt. „Bakakaj”, 1957), powieść „Ferdydurke” (1937), dramat „Iwona, księżniczka Burgunda” („Skamander”, 1938, wyd. osobne 1958), nie ukończona powieść sensacyjna „Opętani” (drukowana w pismach codziennych pod pseudonimem Z. Niewieski, 1939). Po dłuższej napisał w Argentynie dramat „Ślub” i powieść „Trans-Atlantyk” (wyd. Paryż 1953). W Paryżu zostały wydane również powieści „Pornografia” (1960) i „Kosmos” (1965). Ostatnią sztuką Gombrowicza jest „Operetka”, którą wydał wraz z t.3 prowadzonego od 1953 roku „Dziennika” (t. 1-3, Paryż 1957-66).
Sztuk Gombrowicza jest więc trzy. Dodać jeszcze trzeba o nie ukończonym dramacie pt. Historia. W teatrze telewizji wystawił ją Grzegorz Jarzyna. Zapraszam na wspólne oglądanie, gdyż posiadam owy... No co, ja Jarzyny bym nie miał!
Ślub
Wydania Ślubu poprzedzane są komentarzem samego Gombrowicza. Na komentarz ten składają się Idea dramatu (czyli Gombrowicz mówi wprost o tym, co autor miał na myśli he he, czyli Forma i te wszystkie pierdoły, co całe życie o nich pisał, pisze o tym, że Ślub jest snem, jest parodią Szekspira); Wskazówki dotyczące gry i reżyserii (autor w punktach wyjaśnia, jak Ślub wystawiać, a jak nie 1. aktorzy mają być sztuczni, co powoduje tragiczność, 2. porównuje się z Witkacym i mówi o jego „czystej formie”, przypomina też o „żywiole gmuzycznym” i niejednoznaczności wypowiadanych zdań, 3. dekoracje, maski itd. Powinny przedstawiać świat odwiecznej gry, mówi o parodiowaniu Szekspira); Akcja (czyli Gombrowicz streszcza cały utwór, sam uważa, że jest on trudny i nie chce, żeby czytelnik się zajmował fabułą za bardzo, więc ją streszcza, by ułatwić sprawę). Ponieważ streszczenie Gombrowicza jest naprawdę niezłe i wyjaśnia wszelkie zawiłości fabuły, to przytaczam ją niniejszym.
Bohaterowie: Ignacy, Katarzyna, Henryk, Władzio, Mania, Pijak, Kanclerz, Szambelan, Szef Policji, Biskup Pandulf, Dygnitarz - Zdrajca, Dygnitarze, Pijacy, Dworzanie, Damy, Zbiry, Lokaje.
Akt I
We śnie ukazuje się Henrykowi - żołnierzowi we Francji podczas ostatniej wojny - jego dom w Polsce i rodzice.
Dom wydaje się przemieniony w karczmę, rodzice - w karczmarzy. Z trudnością rozpoznaje Henryk swoją narzeczoną, Manię, w karczemnej służącej. Ale oto wchodzi Pijak na czele innych Pijaków i - gdy Ojciec - karczmarz wzbrania mu dobierać się do Mani - zaczyna prześladować Ojca.
Ojciec, w strachu, krzyczy, że jest nietykalny... - Nietykalny jak król! - wołają Pijacy. Wówczas Henryk, który już od jakiegoś czasu znajdował się w stanie niezwykłego patosu, klęka przed ojcem i, oddając mu hołd, przemienia go w Króla Nietykalnego. Nietykalność ta chroni Ojca przed „dotknięciem” Pijaka i w ten sposób może on ujść jego prześladowaniu.
Gdy Henryk zaczyna słabnąć w swoim uczuciu czci synowskiej, Ojciec proponuje mu następujący układ: ty uznasz mnie królem a ja, moją władzą królewską przywrócę twojej narzeczonej-dziewce godność i czystość, utracone w karczmie, przemienię ją w „dziewicę nietykalną” i każę wam dać ślub „przyzwoity”, który uświęci i oczyści wszystko...
Akt II
Przygotowuje się „przyzwoity ślub” Henryka z Manią. Ale władza Królewska jest zagrożona zdradą (spisek wśród dygnitarzy).
Henryk czuje, że wszystko zależy od tego, jak on sam odniesie się do swego snu: „mądrze” czy też „głupio”. Wygłasza „mądrą” przemowę i dzięki temu osiąga chwilową przewagę nad żywiołem Zdrajców.
Ale, w chwili gdy ślub już ma być udzielony, wdziera się Pijak (który zdołał wymknąć się z więzienia) i, przy poparciu Zdrajców, ponownie uderza na Króla, usiłując „dotknąć” go swoim spotężniałym Palcem. (swoją drogą, zawsze zastanawiałem się, co brał ten Gombrwouczm jak to pisał)
Henryk biegnie na pomoc Ojcu i narzeczonej. Rzeczywistość zatacza się między „głupotą” a „mądrością”. Pijak, zwyciężony „mądrością” Henryka, na pozór ustępuje... ale jednocześnie proponuje mu rozmowę na stronie, aby w inny sposób, podstępem, osiągnąć cel zamierzony.
Scena przetwarza się w five o'clock. - Pomóż nam obalić twego Króla słabego i bezbronnego - kusi Pijak Henryka - a uczynimy Cię królem i będziesz mógł sam sobie udzielić Ślubu własną twoją mocą.
Henryk, rozbawiony, upojony nie tyle winem, ile grą... coraz bardziej wciąga się w tę grę... i wreszcie jakby ulegał podszeptom Pijaka: zdradzi Ojca, siebie ogłosi Królem! Jednakże w ostatniej chwili cofa się: nie zdradzi...
Ale Król-Ojciec nie może opanować swego strachu, spotężniałego, „królewskiego”... Zaczyna bać się własnego syna i ten strach przetwarza Henryka w prawdziwego zdrajcę: zwraca się przeciwko ojcu, zrzuca go z tronu i ogłasza się Królem. Teraz, na koniec, opanował sytuację! Teraz sam sobie, jako Król, udzieli ślubu!
Lecz Pijak, łącząc w sposób sztuczny wobec całego dworu Manię z Władziem, przyjacielem Henryka, wtrąca nowego Króla w piekło zazdrości.
Akt III
Rządy Henryka są rządami tyrana. Przygotowuje swój Ślub. Rozumiejąc, iż to inni ludzie przetwarzają człowieka w istotę wyższą, obdarzoną władzą, a nawet w Boga, postanawia zmusić swych podwładnych, aby oznakami czci i posłuszeństwa ślubu „naprawdę świętego”, ślubu, który przywróci czystość i dziewiczość narzeczonej-dziewce.
Ale zazdrość go osłabia. (A mnie Gombrowicz momentami osłabia) Rodzice, mszcząc się za prześladowanie i tortury, rozniecają jeszcze bardziej ogień jego podejrzeń.
Tylko śmierć Władzia mogłaby przywrócić mu spokój i siłę. Ale na to, aby śmierć ta stała się ostateczną afirmacją władzy królewskiej, potrzeba by Władzio sam się zabił z rozkazu Henryka. Henryk poddaje mu tę myśl, choć zdaje sobie sprawę, że to „właściwie nie jest na serio”.
W momencie decydującym, gdy już ma udzielić sobie ślubu, Król, dręczony wyrzutami sumienia i zazdrością, zaczyna słabnąć pod ciosami Pijaka, który znów wystąpił do walki. Wówczas ukazuje się trup Władzia: przyjaciel zabił się, aby spełnić wolę Henryka.
Henryk nie wie, czy to wszystko „jest prawdą, czy nie jest prawdą”. Widzi się wobec świata fikcji, snu, kłamstwa, (kaset video), świata formy. A jednak ten świat odpowiada jakiejś rzeczywistości, coś wyraża.
Przygnieciony czynem (śmiercią Władzia), który popełnił, a którego jednak nie popełnił, czynem, który pochodzi od niego, a jednak jest różny od niego, Henryk ogłasza się niewinnym. A jednocześnie, poddając się formalnej logice sytuacji, temu naciskowi Formy, która wyznaczyła mu rolę mordercy, rozkazuje siebie uwięzić.
Trzeba dodać, bo w streszczeniu owym nie ma:
jest mnóstwo nawiązań do Szekspira, Henryk to Hamlet, Władzio to Koracy, ojciec to Lear, dochodzenie do władzy jest z Makbeta, pojedynki szekspirowskie na florety zamienione zostają na pojedynki na świnie, sen jest nawiązaniem do Snu nocy letniej - jego makabryczną wersją;
teatr Gombrowicza, Ślub zwłaszcza, łączy się z teatrem absurdu, to znaczy z twórcami takimi jak Beckett i Ionesco, ale sam Gombrwoicz się od tego odżegnywał, twierdząc, że u nich nie ma fabuły, a u niego jest i jego teatr nie jest absurdalny;
ojciec mówi językiem chłopskim, niepoprawnie i jest w ten sposób przeciwstawiony złocistej mowie Henryka;
nawiązuje też Gombrowicz, jak poczciwy człowiek postmodernizmu, to Słowackiego, są nawiązania do Kordiana - jeden przeciwko zdrajcom, sen i imaginacja jako Pijak, ale przede wszystkim do Balladyny, motyw „z chłopa król” - ojciec, który staje się u Słowackiego królem przez włożenie korony, a u Gombrowicza przez nazwanie go tak, skazanie się władcy;
najważniejsze wystawienia to te robione przez Jerzego Jarockiego: prapremiera polska w Gliwicach, później jeszcze w Teatrze Dramatycznym w 1974r, (grali: J. Nowak, R. Hanin, P. Fronczewski, Z. Zapasiewicz, W. Pokora, J. Jankowska - Cieślak) oraz w Teatrze Starym w Krakowie w 1991r. (grali: J. Radziwiłowicz, J. Trela, D. Segda, K. Globisz). Nie wolno zapominać o genialnej inscenizacji toruńskiej Elmo Nuganena z 2004. Wiem, że widziałyście, bo byliśmy razem wszyscy, ale przypomnę, że grali tam S. Maciejewski, V. Bagdonas, J. Teska, T. Mycan, M. Kierzkowska. Rola Pijaka odtwarzali razem J. Felczykowski i P. Tchórzelski, co zostało ogłoszone przez prof. Speinę pomysłem genialnym, z czym moja skromna osoba po przeczytaniu dramatu się zgadza;
Gombrowicz Ślub zaczął pisać jeszcze w czasie wojny, ukończył go rok po jej zakończeniu, co miało znaczny wpływ na kształt i tematykę utworu;
STANISŁAW BARAŃCZAK
Jest autorem następujących tomów poezji: Ja wiem, że to niesłuszne (1977), Tryptyk z betonu, zmęczenia i śniegu (1980) [tu 3 cykle: Katem u siebie (wiersze mieszkalne), Dziennik zimowy (wiersze okolicznościowe), Dojść do lady (wiersze nabywcze)], Atlantyda (1986), Widokówka z tego świata (1988), Podróż zimowa - wiersze do muzyki Franza Schuberta (1994), Chirurgiczna precyzja - nagroda literacka Nike.
Urodził się w 1946 roku w Poznaniu. Po ukończeniu studiów polonistycznych na UAM podjął pracę w Instytucie Filologii Polskiej jako asystent, a później adiunkt.
Jako peta i krytyk debiutował w prasie w 1965r. Od początków swojej działalności literackiej zajmował się też przekładami poetyckimi, tłumacząc głównie wiersze poetów angielskich, amerykańskich i rosyjskich. Utwory oryginalne i tłumaczenia publikował na łamach „Nurtu”, „Twórczości”, „Odry” i „Tygodnika Powszechnego”.
W roku 1976 znalazł się w gronie założycieli Komitetu Obrony Robotników. Objęty cenzuralnym zakazem druku, przystąpił wraz z innymi pisarzami do wydawania „Zapisu” (pierwszego pisma literackiego działającego poza kontrolą cenzury PRL). Współpracował też z innymi pismami i wydawnictwami podziemnymi i emigracyjnymi. Jest współredaktorem „Zeszytów Literackich” od momentu powstania tego kwartalnika.
Od 1981 roku mieszka w Stanach Zjednoczonych, gdzie wykłada literaturę polską na Uniwersytecie Harvarda.
Za twórczość literacką, krytyczną i translatorską otrzymał wiele nagród - ostatnio Nagrodę Wielką Fundacji Kultury.
Od siebie dodam, że jest bratem pisarki Małgorzaty Musierowicz.
Wiersze: Korekta twarzy, Jednym tchem, Dziennik poranny, Sztuczne oddychanie, Ja wiem, że to niesłuszne, Tryptyk z betonu, zmęczenia i śniegu, Wiersze prawie zebrane, Atlantyda, Widokówka z tego świata, Selected Poems: The Weight of the Body, 159 wierszy, Poezje wybrane, Podróż zimowa, Wybór wierszy i przekładów, Chirurgiczna precyzja.
Wiersze niepoważne: Zwierzęca zajdłość, Biografy, Zupełnie zezwierzęcenie, Bóg, Trąba i Ojczyzna, Żegnam Cię, Nosorożce.
Eseje i prace krytyczne: Nieufni i zadufani, Ironia i harmonia, Język poetycki Mirona Białoszewskiego, Estetyka i poetyka, Książki najgorsze 1975-1980, Czytelnik ubezwłasnowolniony, Uciekinier z Utopii: O poezji Zbigniewa Herberta, Przed i po, Tablica z Mocando, Breathing Under Water, Ocalone w tłumaczeniu, Zaufać nieufności, Pomyślane przepaście, Pegaz zdębiał, Poezja i duch Uogólnienia.
Antologie: Antologia angielskiej poezji metafizycznej XVII stulecia, Poeta pamięta: Antologia poezji świadectwa i sprzeciwu 1944-1984, Spoiling Cannibals' Fun: Polish Poetry of the Last Two Decades of Communist Rule, Zwierzę słucha zwierzeń: Małe bestiarium z angielskiego, „Z Tobą, więc ze wszystkim”: 222 arcydzieła angielskiej i amerykańskiej liryki religijnej, „Miłość jest wszystkim, co istnieje”: 300 najsłynniejszych angielskich i amerykańskich wierszy miłosnych, Fioletowa Krowa: 333 najsławniejsze okazy angielskiej i amerykańskiej poezji niepoważnej od Williama Shakespeare'a do Johna Lennona, Od Chaucera do Larkina: 400 nieśmiertelnych wierszy 125 poetów anglojęzycznych 8 stuleci.
Przekłady: Liczne tomy przekładów na język poezji angielskiej i amerykańskiej (m.in. William Shakespeare, Thomas Campion, John Donne, George Herbert, Robert J. Herrick, Andrew Marvell, John Keats, Gerard Manley Hopkins, Emily Dickinson, Thomas Hardy, Robert Lee Froist, Edward E. Cummings, Thomas S. Eliot, Dylan Thomas, Wystan H. Auden, Elizabeth Bishop, Philip pLarkin, James Merrill, Seamus Heaney, Charles Simic), rosyjskiej (Osip Mandelsztam, Josif Brodski,) i litewskiej (Tomas Venclova), oraz na angielski z poezji polskiej (m.in. Jan Kochanowski we współpracy z Seamusem Heaneyem, Wisława Szymborska we współpracy z Clare Cavanagh).
JAROSŁAW IWASZKIEWICZ
OPOWIADANIA POWOJENNE:
ŚWIATŁA MAŁEGO MIASTA (1947)
Narracja w opowiadaniu prowadzona jest w pierwszej osobie. Nie ma tu fabuły, ale narrator opisuje po prostu miasteczko, w którym żyje, jego mieszkańców itd. Wiemy, że dzieje się to tuż po wojnie, bohater nazywa się Wincenty Wizer (dowiadujemy się tego z karteczki, jaką dołączył do wysłanych dzień wcześniej kwiatów do doktorowej Leokadii Bąkowskiej z okazji imienin), miasteczko zaś położone jest nad Wartą. Narracja prowadzona jest w taki sposób, jakby był to język mówiony. Narrator przechodzi płynnie od postaci do postaci, od miejsca do miejsca itd. Mniej więcej tak jak Słowacki od aluzji do aluzji w Beniowskim. Główny bohater i narrator zarazem pracuje w KKO, ale dopiero dwa lata temu skończył szkołę. Wspomina więc swoją miłość do Halinki - koleżanki z klasy i pana Zygmunta Maćka - nauczyciela polskiego, który tak długo opowiadał im o Mickiewiczu, że nie zdążył już wspomnieć o Słowackim. Przyjechała komisja i zapytała się Wincentego o Lillę Wenedę - nic nie umiał i nie został dopuszczony do matury. Halinka maturę zdała i wyjechała na studia. Narrator opowiada też o ulicy zwanej Pomianowskiego, gdyż tam mieszkał ten autor książek dla dzieci. Wincenty nawet znalazł kiedyś jego zapiski, ale mama mu je spaliła. Główny bohater lubił przyglądać się autobusom, które przejeżdżały przez miasto, teraz jadą na około i cieszy się z tego pan Gura - przełożony Wincentego, bo nie rozprasza się on niepotrzebnie. Opowiada o burmistrzu - poprzednim i aktualnym. Do aktualnego wszyscy schodzą się w sobotę na brydża - między innymi ksiądz. Matka uważa, że komunia od takiego księdza, co gra w karty, jest nieważna. W ogóle jest trochę na temat kościoła - np. o Owrzodzie, który jest bezbożnikiem i do kościoła chodzi tylko, jak śpiewa pani Bąkowska. Śpiew Bąkowskiej był zresztą swojego czasu przyczyną konfliktu między doktorową Bąkowską a księdzem. Później jest też o jakiejś defiladzie, na której śpiewany jest hymn państwowy, choć pan Maciek uważał, że hymn to świętość i grany jest za często (a co niektórzy nie powinni go śpiewać - patrz Edyta i Jarosław - to moja własna uwaga) Na koniec bohater opowiada, że pan Maciek przychodzi do niego i mówi wtedy zawsze Chodź, Wicuś, pójdziemy sobie obejrzeć „światła małego miasta”. Chodzi o to, że z górki jednej widać całe miasto, które jest ładnie oświetlone. Wicuś mówi, że ten teks to w ogóle z tytułu jakiegoś filmu (niedokształcony jakiś), a pan Maciek, że potrzeba im tylko więcej światła, jak powiedział Goethe.
CMENTARZ W TOPOROWIE (1947)
Podobnie jak w poprzednim opowiadaniu narracja jest pierwszoosobowa. Tym razem narratora możemy utożsamić z samym Iwaszkiewiczem, gdyż zaczyna opowiadanie od tego, że wielokrotnie chodzenie po cmentarzach mu się opłaciło, gdyż na cmentarzach właśnie zrodziły się jego opowiadanie Młyn nad Utratą, partie Błędomierskich Pasyj oraz poemat o Iłłakowiczównie, który się nie ukazał, bo był niemoralny. Bohater wspomina swoje poprzednie wizyty w Toporowie nad Odrą. Teraz używa liczby mnogiej, więc jest ich tam więcej. Jest święto, więc wybrał się do kościoła, gdzie słychać wszelkie gwary polskie i w ogóle opisuje to jak jakiś skansen. Wieczorem bohater wybrał się na spacer i znalazł stary niemiecki cmentarz, gdzie widniał napis: Wejście dla cywilów i przejście do miasta milicyjnie wzbronione. Narrator chodzi po tym cmentarzu i opisuje go po prostu. Wiem, że narrator to tylko środek literacki, więc nie może chodzić, ale upraszczam - żeby nie było! Nagle znajduje zupełnie świeżą mogiłkę na tym opuszczonym cmentarzu, a obok siedzącą staruszkę. Rozmawiają. Babcia nie wie, kto tu leży. Opowiada o swoim najmłodszym synu zamordowanym przez Niemców, który leży na innym cmentarzu - w Ongrodzie. Nie może być jednak w tej miejscowości, więc zajmuje się tą mogiłką w nadziei, że ktoś zajmuje się może mogiłką jej syna. A jeśli nawet nikt nie chodzi, to uważa, że dobry uczynek się nie zmarnuje.
MŁYN NAD KAMIONNĄ (1950)
W tym opowiadaniu narracja prowadzona jest w trzeciej osobie. Rzecz dzieje się latem 1948 roku nad rzeką Kamionną właśnie. Główny bohater Zygmunt jest na tutejszej stacji kolejowej kasjerem, magazynierem, telegrafistą... Ma żonę Stefę, która mieszkała kiedyś w młynie, teraz przeprowadziła się do niego na stację. Zostawiła w młynie ciotkę, która załatwia za nią wszelkie sprawy, bo Stefa nie rusza się ze stacji. Przyjechał jakiś gość ubrany na szaro i pytał się o młyn i ciotkę. Później przyjechał Sobolewski (bez Graźy), który miał dostarczyć piasek na budowę. Podczas rozmowy Zygmunta z Sobolewskim do Stefy przychodzi Jan Juryk (mówią na niego Jurek) i pyta się, czy ma dzisiaj tynkować. Stefa nie jest dla niego miła i dziwi się, że ma tynkować Jurek, skoro jest zdunem. Jurek idzie do proboszcza, rozmawia tam z jego gospodynią, która tez go zbywa i mówi, że zduna nie będą potrzebowali. Rozmawiają o księdzu, co mówił, że papież z Niemcami trzyma (to u księdza będzie powracający temat [papież Niemiec - takie na czasie]) i o zdychającym drobiu. Pojawia się córka Sobolewskiego - Helena. Jurek przystawia się do niej trochę. U proboszcza zjawią się w końcu również Stefa. Mówi proboszczowi, że przyjechał jej okupacyjny mąż i opowiada swoją historię. Mówi, że jest Żydówką, ukrywała się podczas wojny, poznała tak kobietę, o której mówi, że jest jej ciotką, choć nią wcale nie jest (ona też jest Żydówką). W leśniczówce ukrywał się z nimi pewien mężczyzna, z którym wzięła ślub za namową leśniczego - ślub z aryjczykiem mógł ją uratowac. Mówi, że ślub jest nieważny, bo wzięty jeszcze przed chrztem, że Zygmunt nic o tym nie wie. W ogóle to ksiądz jej nie słucha. Kiedy tylko wyszła, spotkała Jędrka - tego męża pierwszego. Właśnie z więzienia wyszedł. O tym, że Stefa wzięła ślub, dowiedział się już od ciotki, a jechał jak do żony. On to w ogóle jakiś zakapior chyba. Poszli razem na spacer i pili wódkę. Mówi, że nie będzie płakał, jeśli ślub nieważny, ale dziwi się jej, że za naczelnika wyszła, bo to bez perspektyw, namawia ją, by zabrała pieniądze mężowi i uciekła z nim. Molestować ją zaczyna i każe dać sobie pieniądze na wódkę, a że Stefa nie ma dużo, to każe jej ukraść mężowi i przynieść mu, zanim odjedzie ostatni pociąg do Ostrowca.
Tymczasem do proboszcza przyjechał biskup, bo ludzie się na niego skarżę, że te pierdoły o papieżu wygaduje. Ksiądz ma żal, że papież napisał list do biskupów niemieckich, a do umęczonych po wojnie nic nie napisał. Opowiada o wszystkim, co podczas wojny widział, że Boga, za którego on by oddał życie chyba nie ma, bo by nie dopuścił, by Niemiec zasiadał na tronie piotrowym. No i ksiądz oszalał.
Stefa pobiegła do młyna do ciotki Zofii. Mówi jej, że Jędrek chce tylko pieniędzy (z kasy dworca) i nie przyznaje się, że zaproponował jej ucieczkę wspólną. Ciotka wymyśla, żeby przełożyć jakoś tynkowanie, dać pieniądze przeznaczone na to Jędrkowi, a ona wyjedzie i skołuje kasę jakoś, że Zygmunt się nie kapnie. Stefa wychodzi, ciotka zostaje sama i wtedy widzimy, że ciotka tak naprawdę jest nieźle kasiasta. Proboszcz się wybudza i widzi, jak Juryk robi u niego piec. Juryk opowiada o tym, jak został złapany w 1939 przez Niemców. Proboszcz zaś opowiada o swojej niefortunnej rozmowie z biskupem. Kiedy wyszedł zdun, wpada gospodyni księdza i robi awanturę. Juryk zaś wychodząc spotkał płaczącą Helę i, żeby ją pocieszyć, mówi, że ślub Zygmunta ze Stefą nieważny (bo Hela się kocha chyba w Zygmuncie). Z kolei w tym małżeństwie odbywa się ciekawa scena - Stefa cały czas wypytuje się Zygmunta, czy myśli o tym, co robiła przed ślubem itp., on zaś mówi tylko o tynkowaniu. Zygmunt wypytuje się o mężczyznę, który przyjechał. Stefa mówi, że to znajomy ciotki, a ona go kiedyś tez trochę znała. Stefa w ogóle dziwnie się zachowuje - widać, że cos jest nie tak. W końcu ucieka i przekazuje pieniądze Jędrkowi. Prosi go, by nigdy nie wracał. Zygmunt zobaczył, że w szufladzie brakuje koperty z pieniędzmi. Pobiegł na peron i zobaczył Stefę z Jędrkiem. Domyślił się, że ona wzięła pieniądze. Jędrek pojechał, a Stefa z Zygmuntem bawią się w ciuciubabkę po peronie. Zygmunt wbiegł do baru dworcowego, gdzie spotkał Sobolewskiego (pewnie z Cannes wracał) z Jurykiem. Stefa zaś pobiegła w las, gdzie spotkała księdza, który zwiał z plebani, a teraz chce się utopić. Stefa opowiada, że ona, jak papież, zaprzedała się faszystom i też chce popełnić samobójstwo. Opowiada, że wydała Niemcom całą chałupę ludzi, żeby przeżyć, widziała, jak ich rozbierali i zabijali. Potem opowiada o tym, jak ukradła pieniądze Zygmuntowi i przyznaje się, że go nie kocha, tylko jest jej go żal. Ksiądz jednak nadal wierzy w miłość, więc według Stefy powinien żyć. W barze dworcowym zaś Zygmunt opowiada, jak żona mu ukradła pieniądze. Sobolewski zaś mówi, że sprawa jakaś ukartowana, bo dostał wódki od ciotki Zosi, żeby przełożył tynkowanie. Postanowili więc iść do młyna, ale po drodze spotkali kogoś, kto wrzeszczał, że kobieta w rzece utonęła. Ksiądz oszalał - upadł na ziemię i leciała mu piana z ust.
Jakiś czas później Sobolewski odwiedził Zygmunta. Zapowiada tynkowanie stacji. Okazuje się, że na plebani jest nowy ksiądz. Zygmunt jest zmarnowany i ma bałagan u siebie, więc Sobolewski mówi, że wyśle do niego swoją Helę, żeby mu pomagała.
Dość już narobiłaś głupot, idź się utop, idź się utop...
Opowiadanie opatrzone jest mottem z Deotymy.
KWARTET MENDHELSSOHNA (1953) - dedykowane Adolfowi Rudnickiemu
Znowu w pierwszej osobie i znów możemy utożsamiać narratora z autorem. Dlatego będę mówił tu o autorze właśnie (nawet pada jego nazwisko w opowiadaniu). Mówi o swoim wyjeździe do Santiago. Został zaproszony do klubu Szolom Alejchem na zebranie z okazji dziesiątej rocznicy powstania w getcie warszawskim. Autor z towarzyszami się spóźnili i zaczęto bez nich. Akurat trwało antypolskie przemówienie młodego Żyda. Potem młody chilijski poeta czytał swoje wiersze (co za absurd). Następnym punktem programu był zespół, który odegrał kwartet Menelssohna. (zapowiedziano ich także po polsku). Iwaszkiewicz opisuje tu muzykę, jaka grali. Szczególnie dużo czasu poświęca staremu wiolonczeliście (chyba Wam, starym wygom, nie muszę mówić, że kwartet smyczkowy to dwoje skrzypiec, altówka i wiolonczela). Później były odczyty, między innymi autora - podczas tego odczytu wiolonczelista bardzo mu się przyglądał. Spotkali się za kulisami. Okazało się, że wiolonczelista - Friedenssohn mówi po polsku. Poszli razem do jakiejś obskurnej kawiarni. Friedenssohn narzeka, że takie patałachy Mendhelssohna grająl, opowiada o wielkiej miłości do muzyki i samotności, która mu dokucza, o bliskich, których stracił w obozach, o tym, że jako Żyd nie ma własnej ojczyzny i o Morycu, który pojechał walczyć do Palestyny. Iwaszkiewiczowi udało się pocieszyć starca. Na koniec autor pyta się wiolonczelisty, dlaczego po ukłonach swoich i jego odczycie tak samo machnął ręką. W przypadku pierwszym była to dezaprobata dla grania skrzypka, w drugim żal, że nie mógł walczyć w getcie, że nie było go tam i nie widział tego, co Iwaszkiewicz. Friedenssohn w końcu mówi, że jego ojczyzną jest muzyka.
Poezję Iwaszkiewicza zrobię kiedy indziej.
LEON KRUCZKOWSKI
Leon Kruczkowski (1900-1962), twórczość jego wyraźnie związana jest z utworami Stefana Żeromskiego. W teatrze debiutował jakby dwukrotnie. Najpierw jako uznany już powieściopisarz w 1935 roku - Kordian i cham - adaptacja książki o powstaniu 1930 roku. Później jeszcze spłodził satyrę na mentalność i praktyki hitlerowskie - Bohater naszych czasów (1935). Była beznadziejna ta sztuka podobno. Za swój prawdziwy debiut dramatyczny sam Kruczkowski uznawał więc Odwety (1948). Autor przy okazji dramatu formułował program poetycki - dramat rodzi się z walki, z antynomii, ze starcia przeciwieństw. Pisał o zjawiskach życia w kontekście procesów historycznych, rozumianych w sensie filozofii marksistowskiej. Był dlatego bardzo popularny w PRL. W latach 1948-77 miał ponad 130 premier w teatrach zawodowych. Sprawował milion pięćset funkcji w aparacie kultury PRL. Od 1945 członek KRN, 1945-48 wiceminister kultury i sztuki, od 1947 poseł na sejm, od 1948 w KC PZPR, od 1957 członek Rady Państwa, od 1950 członek Światowej Rady Pokoju, 1949-56 prezes Związku Literatów Polskich itd.
Złe strony twórczości dramatycznej Kruczkowskiego - zbyt afektowany dialog, aforystyczność, efekciarstwo melodramatyczne.
Dramaty: Kordian i cham (1935), Bohater naszych czasów (1935), Odwety (1948), Niemcy (1949), Juliusz Ethel (1954), Odwiedziny (1955), Pierwszy dzień wolności (1959), Śmierć gubernatora (1962), Przygoda z Vaterlandem (1963),
Kilka słów o Niemcach: Ukazanie Niemców w ich własnym środowisku, gdzie ujawniają się ich postawy wobec rzeczywistości hitlerowskiej. Dwa ostatnie akty, których akcja toczy się w rodzinie typowej dla przodującej mieszczańskiej inteligencji epoki, są niejako komentarzem obrazów aktu pierwszego, demonstrującego zachowanie się Niemców na terenie trzech różnych krajów okupowanych. Wypowiedzi członków rodziny profesora Sonnenbrucha pozwalają dotrzeć do sedna owego „spreparowania” społeczeństwa niemieckiego - do warunków, które w ciągu szeregu lat umożliwiły działanie mechanizmu reżimu hitlerowskiego. Te sprawy najbardziej zajmowały widzów i czytelników Niemców w pierwszych latach ich grania, ale sztuka ta jest głębsza. Obejmuje zagadnienie postawy człowieka wobec ostatecznego zagrożenia, antynomie liberalizmu, ludzkiej „ceny”, jaką można czy warto zapłacić za ideę.
Kilka słów o Pierwszym dniu wolności: założenie akcji wziął autor z własnych wspomnień: grupka oficerów polskich pierwszego dnia po uwolnieniu natyka się na sytuację, która staje się próbą ich psychiki i postawy wobec fundamentalnych spraw społeczeństwa. Uważa się ją za sztukę o niemożności porozumienia - Gawlik, Greń uważa ją za dramat sprawiedliwości, Józef Kaler czytał ją poprzez postać Anzelma itd. Wiele problemów nastręcza postać Jana. O niego również sprzeczają się badacze. Jest to postać niejednoznaczna (jak Ruth z Niemców). Według Tadeusza Drewnowskiego Jan jest postacią wewnętrznie sprzeczną - jest utopistą i realistą itd.
PIERWSZY DZIEŃ WOLNOŚCI (1959):
Postaci: Jan, Michał, Paweł, Hieronim, Karol, Anzelm - oficerowie uwolnieni z obozu jeńców; Doktor, Inga, Luzzi, Lorchen, Grimm - ogrodnik
AKT I: Marzec 1945. Do jakiegoś prowincjonalnego, niemieckiego, opuszczonego domu wchodzi kilku polskich oficerów uwolnionych właśnie z obozu jenieckiego. (wszyscy wymienieni oficerowie z postaci wyżej, bez Anzelma) Klucz znajduje się w drzwiach, znajdują list od właścicieli domu do tych, którzy wejdą do niego, aby uszanować dorobek ich życia oraz manekina o kobiecych kształtach, gdyż właściciele domu prowadzili sklep z konfekcją damską. Okazuje się, że żaden z gości dawno kobiety nie widział. Paweł stwierdza, że ten pierwszy dzień wolności mu się nie podoba, bo tak naprawdę, co on może. Nie zgadza się z nim Jan, który czuje się wolny. Paweł, Hieronim i Karol wychodzą na spacer po mieście. Michał i Jan zaś zastanawiają się, czy będą potrafili teraz żyć normalnie, po tym wszystkim oraz czy to, że podczas wojny ominęła ich śmierć i chwała, oznacza, że byli zbędni. Po chwili wraca Hieronim, który znalazł lekarza - Niemca dla rannego Jana. Opowiada, że miał problem, bo nie wiedział, czy Niemcowi rozkazywać, czy prosić. Poprosił. Niemiec przyszedł, opowiedział, że sam był jeńcem Francuzów w 1918 roku i że postanowił nie wyprowadzać się, jak nakazywały władze, gdyż nie ma sobie nic do zarzucenia. Opowiada, że dzień wcześniej został wezwany do chorego, ale było to sfingowane, żeby go wywabić z domu. W tym czasie robotnicy przymusowi włamali się do jego domu i zgwałcili najstarszą córkę. Jan, aby rodzina doktora była bezpieczna, proponuje mu zamieszkanie „u nich”, ale nie chcą się zgodzić na to jego koledzy. W końcu staje na Jana, doktor idzie po córki. Gdy wychodzi, wszyscy wybuchają śmiechem. Doktor to słyszy i wraca się, żeby się upewnić, czy nie żartowali. Po pewnym czasie doktor zjawią się ze swoimi trzema córkami. Kiedy tylko próbują rozmawiać, schodzi na temat wojny i niewoli. Doktor postanawia, że nie będzie nocował z nimi, tylko we własnym domu, bo ktoś może potrzebować lekarza. Michałowi nie podoba się cała sytuacja i chce się wyprowadzić. Po namowach Jana postanawia zostać jeszcze na jedną noc. Doktor wychodzi, a oficerowie integrują się z dziewczynkami. Wracają Paweł z Karolem i biorą dziewczyny za panienki do towarzystwa. Paweł jest agresywny wobec młodych Niemek. Inga chce uciec.
AKT II: Trzy godziny później. Michał zamknięty na górze, Paweł, Karol i Hieronim postanawiają się wyprowadzić. Hieronim ma pewne wątpliwości, ale bardzo ceni sobie solidarność z większością, więc w końcu ulega i też się wyprowadza. Po ich wyjściu Jan rozmawia z manekinem. Wtedy przychodzi Luzzi, rozmawiają i bardzo się ze sobą zaprzyjaźniają. Luzzi zwierza się, że choć jest młodsza od Ingi, to ma wrażenie, że rozumie więcej. Luzzi pyta się, dlaczego Jan zdecydował się im pomóc. Jan odpowiada, że nie podobał mu się strach w oczach jej ojca. Luzzi mówi, że była u koleżanki w czasie, gdy na ich dom napadnięto, dlatego nie spotkał jej ten sam los, co jej siostry. Później Jan rozmawia z Ingą. Najstarsza z dziewcząt nie jest mu wcale wdzięczna, mówi, że gdyby im nie pomógł, to wszystko byłoby prostsze, że tak powinno być, że po prostu Niemcy nienawidzą się z Polakami i tyle (zwłaszcza po meczu ostatnim). Mówi też, że choć jest młodsza od swojego ojca, to wydaje jej się, że rozumie więcej. Jan zastanawia się, co to za czasy, że im się jest młodszym, tym się jest starszym. Po pewnym czasie z góry schodzi Michał, a chwilę później do domu wchodzi inny żołnierz z obozu jenieckiego - Anzelm. Mówi, że z poprzedniego domu został wyrzucony przez swych współlokatorów żołnierzy za swe poglądy. Anzelm chciał być wielki, ale się ożenił, a jego żona tylko rodziła mu kolejne dzieci i zebrało się tego siedmioro. Podczas wojny uwolnił się od życia rodzinnego i dopiero poczuł się szczęśliwy i wojny. Napisał nawet dziełko na ten temat. Taka postawa nie podoba się Michałowi i Janowi, ale pozwalają mu jednak zostać.
AKT III: Można go podzielić na dwie części. Pierwsza dzieje się w chatce ogrodnika, druga tam gdzie poprzednie akty. Do ogrodnika Grimma przybywa nad ranem Inga i przynosi mu jedzenie. Grimm opowiada, jak kilka dni temu znalazł ukrytego w cieplarni chłopca, który poprosił go o cywilną odzież. Grimm mu pomógł. Inga uważa, że ten chłopak, to po prostu tchórz i dezerter, ale Grimm tłumaczy jej, że jego syn Herman może znaleźć się w podobnej sytuacji i ma nadzieję, że ktoś wtedy mu pomoże, dlatego i on zdecydował się to zrobić (normalnie jak w opowiadaniu Iwaszkiewicza o cmentarzu). Inga bierze od ogrodnika karabin i wraca do domu. Akcja przenosi się tam, gdzie I i II akt. Lorchen dopytuje się Anzelma o swoje siostry. Anzelm pali swoje dzieło. Prosi Ingę, by nikomu o tym nie mówiła, bo wtedy mogą stwierdzić, że mieli rację. Za oknami cały czas słychać strzały. Wbiega doktor i dziwi się, że nie ma żadnego z żołnierzy. Jest tylko chwilę, bo opatruje rany w aptece. Luzzi opowiada Indze, jak bardzo zżyła się z Michałem, wtedy przychodzi Jan i mówi, że Michał walczy, a jakiś oddział niemiecki otoczył miasto. Jan też chciał walczyć, ale dla niego nie starczyło broni. Inga mówi, że gdyby oddział niemiecki dostał się do ich domu, to dołączyłaby do niego. Jan boi się, że zginie - nie chce stracić odzyskanej dopiero wolności. To zupełnie odwrotnie niż Inga. Jan pyta się, gdzie Inga była nad ranem. Ta najpierw kłamie, że w kościele, ale w końcu przyznaje się, że udało jej się uzyskać łączność z niemieckimi partyzantami, którzy teraz otoczyli miasto. Do domu dostaje się Hieronim. Mówi, że dziewczyny mogę się teraz przydać, bo udzielili im pomocy, więc mają co Niemcom powiedzieć w razie co. Wbiega też Michał i zawiadamia, że wszyscy nieposiadający broni mają się stawić w budynku szkoły. Żołnierze się więc zbierają, laski muszą zostać, Anzelm tez nie chce iść. Ściemnienie. Gdy scena znów się rozjaśnia, Anzelm opowiada dziewczynom, jak uczył się perskiego, bo chciał zrobić cos totalnie uwolnionego od utylitaryzmu. Nastała straszliwa cisza, nie słychać żadnych odgłosów walki. Zebrani zastanawiają się, co ona może oznaczać. Dostrzegają patefon i włączają sobie jakiś marsz wojskowy niemiecki. Świetnie się przy nim bawią. Wtedy wchodzą Jan, Michał i Hieronim. Michał postanawia zgłosić się na front, Inga znikła gdzieś. Po chwili wraca też Karol z wiadomością, że Paweł zginął. Nagle słychać strzały, ktoś strzela z wieży kościelnej. Domyślacie się pewnie, że to Inga. Jan ją zabija. Na koniec wchodzi doktor i pyta się, dlaczego to właśnie Jan.
Nawet nie taki zły ten dramat w ogóle.
SŁAWOMIR MROŻEK
(ur. 1930) dramaturg i prozaik. Jego sztuki umieszcza się pomiędzy dziełami Becketta i Ionesco. W teatrze Mrożka człowiek określony jest przez swoją pozycję w stosunku do innych. Mrożek jest racjonalista, ale swój racjonalizm doprowadza do granic ostatecznych i wychodzi mu absurd. W tym łączy się z drugą awangardą zachodnią. Nawiązuje w swej twórczości do nurtu drwiny i groteski w stylu Witkacego, Gałczyńskiego i Gombrowicza. Pod płaszczem fantastyki i dziwności kryje racjonalizm satyryka, uczulonego na każde klamstwo, niedomówienie i błąd w logice myślenia i działania. Miesza konwencje. W Tangu znajdziemy elementy komedii, farsy, groteski i tragedii, a wszystko to składa się na dramat idei.
Tango:
związki z Weselem; rzecz o „niemożności” społecznej zakończona tańcem;
związki z Moralnością pani Dulskiej; bezwład i rozkład rodziny, fałszywe ambicje zbuntowanego synka,
zbiór aluzji do aktualistów politycznych;
rozpoczyna nowy okres w twórczości pisarza: wcześniej sztuki były pogodne z rysem makabryzmu na koniec lub wcale, w Tangu pojawia się bohater dramatyczny;
Emigranci:
autor przywraca wartość słowu, sztuka na dwóch aktorów i jedno wnętrze;
konfrontacja dwóch charakterów, dwu losów ludzkich, dwu postaw wobec życia;
studium odmienności mentalnej „inteligenta” i „prostego człowieka”, studium badacza i obiektu badanego;
nic nie trzeba demaskować, wszystko jest zdemaskowane - stały motyw w twórczości Mrożka;
Mrożek pisze o rzeczach okrutnych i nie do zniesienia, a jednak jest lubiany przez publiczność. Teatr okropności podmyty humorem, pełen wdzięku, ale nie wdzięczenia się.
Garbus:
problematyczna sprawa, bo ani krytycy ani inscenizatorzy nie mogli się długo połapać, o czym jest ta sztuka;
Policja:
debiut sceniczny pisarza, zjechali go całkowicie, mówiąc, że to numer rewiowy rozciągnięty do długości spektaklu;
Sztuki Mrożka najbardziej znane: Policjanci albo dramat ze sfer żandarmeryjnych (1958), Indyk (1961), Tango (1965), Szczęśliwe wydarzenie (1973), Rzeźnia (1945), Emigranci (1975) oraz później m.in. Miłość na Madagaskarze oraz jednoaktówki: Na pełnym morzu, Karol i strip-tease (1961), Czarowna noc i Zabawa (1963) oraz m.in. Wdowy, Męczeństwo Piotra Oheya, Ksynolog w rozterce, Śmierć porucznika, Poczwórka, Drugie danie, Dom na granicy, Krawiec, Wielebni.
Polskie premiery Mrożka realizowali m.in. Jan Świderski, Kazimierz Braun, Zdzisław Maklakiewicz, Eeerwin Axer, Jerzy Jarocki, Jerzy Kreczmar, Kazimierz Dejmek, reżyserowali go także: Aleksander Bardini, Konrad Swinarski, Andrzej Wajda, Agnieszka Holland, Agnieszka Lipiec-Wróblewska, Maciej Englert itd.
TANGO (1965)
Postaci: młody człowiek czyli Artur, Eleonora - matka Artura, Stomil - ojciec Artura, osoba na razie zwana babcią czyli Eugenia, starszy partner czyli Eugeniusz, partner z wąsikiem czyli Edek, Ala - kuzynka i narzeczona Artura
AKT I: Mrożek, jak to Mrożek, na początku opisuje dość dokładnie wnętrze, żeby przypadkiem nie zostawić czegoś do roboty reżyserowi i scenografowi. Porozrzucanych jest po scenie 150 jakiś zbędnych przedmiotów jak bryczesy czy stara suknia ślubna. Babcia z Eugeniuszem i Edkiem grają w karty, do tego wykrzykują jakieś dziwne hasła. Wpada Artur, student medycyny, i chce rozgonić towarzystwo. Babcia za karę musi leżeć na katafalku, Edek ogląda podręcznik do anatomii. Eugeniusz namawia Artura, żeby pobić lub zrzucić ze schodów Edka. Przychodzi Eleonora i Stomil. Pozwalają babci opuścić katafalk. Artura wdaje się w dyskusję z ojcem, ojciec opowiada, jak dla jego pokolenia podstawą był bunt i pokonali wszelkie granice, dzięki temu właśnie np. Artur może tak traktować babcię, bo zbuntowali się przeciwko tradycji. Artur twierdzi, że nie zostało nic do buntowania się, porzucono wszelkie zasady, więc jego buntem będzie chęć wprowadzenie zasad, odniesienie się do tradycji. Ogólnie na scenie panuje duże zamieszanie; np. Eleonora łazi ciągle i próbuje sobie przypomnieć datę, a jak sobie przypomina, to zapomina czego to data. Stomil organizuje swój kolejny teatralny eksperyment. Odstawia stół itd. Wtedy ukazuje się Ala, która była w łóżku przez cały czas. Artur o tym nie wiedział. Zaczyna coś mówić do niej, ale w końcu ciśnie w nią książką, którą oglądał Edek. Ala nie wie, o co mu chodzi. W tym czasie starsze pokolenie znów pogrywa w karty. Stomil rozpoczyna eksperyment, z którego Edek próbował zwiać. Jest to przedstawienie pacynkowe o Adamie i Ewie. W którymś momencie coś wybucha i gaśnie światło. Artur zapala świece, oczywiście była to część eksperymentu. Wszyscy wychodzą, zostają na scenie Artur z Alą.
AKT II: Noc. Artur rozmawia z Eugeniuszem. Mają podobne podejście do pewnych spraw. Eugeniusz znika, bo Artur czeka na Alę. Gdy ta się zjawia, Artur próbuje ją zgwałcić, ale całe zajście przerywa Edek, który idzie do kuchni się napić. Artur wygłasza wszystkie swoje teorie, że przez całą historię świata kobiety, dzieci i artyści byli uciskani przez mężczyzn. Żeby wygrała idea Artura, Ala musi wziąć z nim tradycyjny ślub. Dziewczyna mówi, że się zastanowi. By udowodnić swoją wolność, dziewczyna zaczyna się rozbierać i wtedy z kuchni wygląda Edek. W którymś momencie dziewczyna przerywa rozbieranie, choć namawia ją do tego Artur tak, jak wcześniej próbował ją powstrzymać. Gdy kończą rozmowę, a Ala idzie namyśleć się w sprawie ślubu, Artur idzie i budzi swojego ojca Stomila i mówi mu, że matka sypia z Edkiem (do czego wcześniej sama się przyznała). Stomil nie wie, co z tego wynika i mówi, że jeśli Artur przekona go, że to coś złego, to zabije Edka. Artur wyzywa go od rogaczy, więc Stomil nie wytrzymuje, bierze od Artura broń i wchodzi do pokoju Edka. Artur długo czeka na to, co się stanie, w końcu nie wytrzymuje i otwiera drzwi, a tam towarzystwo (Stomil, Eugenia, Eleonora i Edek) grają sobie w karty. Artur się wścieka, dołącza do niego Eugeniusz. Terroryzują mieszkańców. Wraca Ala ze spaceru i decyduje się na ślub z Arturem. Zmuszają babcię do dania im błogosławieństwa. Matka, choć jest nowoczesna, wzrusza się sytuacją. Artur z Eugeniuszem cieszą się wygraną.
AKT III: Eugeniusz ustawia resztę rodziny do zdjęcia. Okazuje się, że aparat jest popusty, ale tradycja nakazuje by było robione zdjęcie. Edek jest teraz służącym. Ala rozmawia z Eleonorą, pyta się, czemu w tej rodzinie nikt się nie szanuje i czy jest szczęśliwa. Później Ala wypytuje Edka o zasady itd. Edka zasady są w stylu: Ja cię kocham, a ty śpisz. (się filmów z Sandrą Bullock naoglądał) Eugeniusz biega za Stomilem i próbuje wcisnąć mu gorset, którego ojciec Artura nie chce włożyć. Wtedy wraca sam Artur, jest kompletnie pijany. Stomil jest z tego faktu zadowolony, a Eugeniusz chce się odłączyć od tej „gry” z Arturem. Artur pada na kolana przed Alą, a później każe zaryglować Edkowi wszystkie drzwi i mówi, że nie wypuści nikogo, póki nie znajdą jakiejś idei. W tym czasie wchodzi babcia Eugenia i zaczyna zbierać rzeczy z katafalku, kładzie się na niego i mówi, że umiera. Artur znalazł w ten sposób swoją ideę - śmierć. (to trochę jak Irena Kwiatkowska, co przez przypadek rym znalazła w Wojnie domowej) Babcia rzeczywiście umiera. Artur każe Edkowi zabić Eugeniusza. Biegają do okoła sceny, bo Eugeniusz, choć stary dziad, nieźle ucieka. Wtedy wchodzi Ala i mówi, że przespała się z Edkiem. Myślała, że nie zrobi to wrażenia na Arturze, ale ten rozpacza. Chce zabić Edka. Gdy szuka rewolweru Edek zachodzi go od tyłu i dostaje pistoletem po głowie parę razy. Teraz Edek zaczyna rządzić. Na koniec tańczy z Eugeniuszem tango „La Cumparsita” - nawet wiem, jak to leci, więc mogę zaśpiewać, jakby co...
EMIGRANCI (1974)
Ten dramat opowiada się dość trudno. Opiera się na dialogu pomiędzy dwoma mężczyznami - AA i XX. Mężczyźni przebywają na emigracji, ale nie wiadomo w jakim kraju. Możliwe, że w RFN, bo słychać, jak sąsiedzi śpiewają Cichą noc po niemiecku. Dzieje się to wszystko w ogóle w sylwestrową noc. Ale o tym dowiemy się później.
XX jest zwykłym robolem, AA sprawia wrażenie inteligenta, czyta itd. XX opowiada, jak przeleciał wielką damę na dworcu, ale AA mu nie wierzy i udowadnia, że cała historia jest tylko wytworem wyobraźni XX. Później kłócą się o jedzenie. XX jak zwykle zjadł wszystko, co miał i próbuje wysępić coś od AA. Ten mu jednak nie daje. XX wyciąga swoją puszkę, ale jest to jedzenie dla psów. XX nie chce w to uwierzyć, jednak AA się lituje i daje mu swoją puszkę. Wstawiają wodę na herbatę, ale nie ma wody w kranie, więc wystarczy tylko dla jednego. Rzucają pieniążkiem, by rozstrzygnąć, kto się napije, ale moneta gdzieś ginie. Wtedy AA dostrzega, że XX ma jednak konserwy z jedzeniem. Okazuje się, że Xx w ogóle nie płaci za czynsz od kilku miesięcy, za co wścieka się AA, bo musi płacić. XX mówi, że nie ma pieniędzy, a AA musi mieć, skoro płaci. AA uważa, że XX musi nieźle zarabiać, bo robi na dwie zmiany. W koncu dochodzi do awantury i AA postanawia się wyprowadzić. XX jednak w to nie wierzy i mówi, że już kilka razy się wyprowadzał i dalej tu mieszka, poza tym zauważa, że AA nie zabrał ze sobą żadnych swoich rzeczy. AA mówi, że nie są mu potrzebne i zabiera tylko wielkiego pluszowego pas Pluto. XX nie chce mu na to pozwolić. Dochodzi do bójki i wtedy zaczyna się lać woda w kranie. Skoro jest woda, to AA zostaje. XX opowiada o swoich marzeniach - o domu, który chce wybudować, AA opowiada, że jest emigrantem politycznym. Zastanawia się, co by było, gdyby był prowokatorem, który ma donosić na XX, potem zastanawia się, czy może być pewnym, że takim prowokatorem nie jest XX. W końcu słychać odgłosy Nowego Roku. AA wyciąga schowany alkohol. XX pyta się AA, co od niego chce, bo wynajmuje mu mieszkanie, nie każe płacić, częstuje jedzeniem i pieniądze pożycza. Pojawiają się różne teorie. W końcu XX mówi, że AA nie lubi tak władzy, bo wobec władzy wszyscy są równi i na nic mu się zdają wszystkie jego książki i wiedza. AA mówi, że XX w ten sposób odkrył prawdę, na którą on nie mógł wpaść latami. Porównuje się do małpy w ZOO i mówi, że postanowił napisać książkę o człowieku , wolności i innych duperelach. XX ma być idealnym niewolnikiem do opisania. XX nie wierzy, że AA cokolwiek napisze, poza tym uważa, że to dzieło nie jest nikomu potrzebne. XX postanawia wyjechać, AA się nie zgadza i mówi, że napisze donos, że na emigracji mieszkał z wrogiem państwa i nie będzie mógł już tu wrócić. Zaczyna tez rozprawiać o Neronie i podpaleniu przez niego Rzymu. Neron, według niego, zrobił to z nudów, bo był jedynym wolnym człowiekiem i cała nuda zebrała się na niego. Teraz każdy jest trochę wolny, więc każdy się trochę nudzi. Gdy mówi o pożarze, podjeżdża coś z syreną. Zapala się światło, które wysiadło tuż przed północą. XX bierze do ręki siekierę, ale w końcu jej nie używa. XX wyprowadzając się, najbardziej dba o psa Pluto. AA podejrzewa, że coś jest w środku, wyrywa mu go, rozcina i wysypują się pieniądze. AA przyznaje się, że dawno wiedział, co jest w piesku. AA namawia XX na pozostanie dłużej i zarobienie więcej pieniędzy. AA twierdzi, że w Polsce XX jest niewolnikiem swojego państwa, a tutaj swoich pieniędzy. XX zapowiada, że wróci, ale AA mu nie wierzy, mówi, że nie wróci, bo jest niewolnikiem właśnie. XX, by udowodnić, że tak nie jest, drze pieniądze w drobny mak. Potem rozpacza nad tym, co zrobił. AA za to drze swoje dzieło. Okazało się, że idealny niewolnik nie istnieje, skoro XX podarł pieniądze i wyrwał się spod ich niewoli. XX zawiązuje krawat i postanawia się powiesić. Z zawiązaną pętlą na szyi dyktuje AA list do rodziny. AA daje XX list do podpisania, XX go mnie i zdejmuje pętle z szyi. AA zapowiada, że XX wróci do domu i już nigdy nie będzie niewolnikiem. Słychać chrapanie XX, a potem szloch coraz głośniejszy.
Opowiadania zrobię później, jak zdążę.
3