Stanisław Trembecki BAJKI


Stanisław Trembecki - życie i twórczość:

* urodził się w 1739 r. w Jastrzębnikach koło Sandomierza (niektóre źródła podają, że urodził się w 1737 r.!), pochodził z małopolskiej linii dawnego, niezbyt zamożnego rodu szlacheckiego;

* w latach 1753 - 1757 uczęszczał w Krakowie do Szkół Nowodworskich, jednakże naukę
w tejże szkole przerwał i przez jakiś czas zajmował się majątkiem ze swoimi rodzicami;

* w 1965 r., tuż przed śmiercią swojego ojca, Trembecki wyruszył w dłuższą podróż do Paryża;

* po powrocie do kraju, w 1769 r., rozpoczął działalność polityczną i podjął się dyplomatycznej misji na dworze francuskim, zleconej przez przywódców konfederacji barskiej;

* w 1772 r. podjął się ryzykownego zadania pośredniczenia między Stanisławem Augustem
i konfederatami;

* w 1773 r. za swe wcześniejsze zasługi został mianowany królewskim szambelanem;

* uzyskał stałą protekcję i mecenasowską opiekę u Stanisława Augusta, który przychylnym okiem spojrzał na jego utwory poetyckie publikowane od 1773 w Zabawach Przyjemnych
i Pożytecznych
(to tu znalazła się alegoryczna bajka Opuchły poświęcona pierwszemu rozbiorowi Polski, a także interesujący pod względem artystycznym wiersz do Adama Naruszewicza Do NN);

* król, doceniwszy talent Trembeckiego, zdecydował się na wykorzystanie jego poetyckich umiejętności do popularyzacji programu reform i własnych planów politycznych; wypłacał poecie stałą pensję, udzielał dodatkowych, wysokich gratyfikacji, a także spłacał ogromne długi poety (najczęściej karciane);

* w 1795 r. Trembecki wraz ze Stanisławem Augustem Poniatowskim wyruszył na wygnanie do Grodna, a później do Petersburga, gdzie towarzyszył mu, aż do śmierci w 1798 r.;

* od 1802 r. do 1804 r. przebywał w Granowie, korzystając z gościnności Adama Jerzego Czartoryskiego, który przejął wszystkie długi poety;

* ok. 1804 r. na zaproszenie Stanisława Szczęsnego Potockiego przeniósł się do jego majątku w Tulczynie na Ukrainie, gdzie pozostał do końca życia (1812 r.); to w Tulczynie powstało jego ostatnie dzieło, poemat opisowy Sofijówka (druk całości - 1806 r.).

* twórczość:

- Trembecki był jednym z najwybitniejszych poetów klasycystycznych i osiągnął znakomite efekty artystyczne w wierszach zbliżonych do dworskiego rokoka;

- początkowo czerpał inspiracje z dorobku Adama Naruszewicza, ale później wypracował własny warsztat twórczy, który cechował plastyczny język oraz mistrzowska, ekspresywna stylistyka i zróżnicowanie form wiersza;

- w okolicznościowym utworze Na dzień siódmy września albo rocznicy elegii, opublikowanym w 1773 r., polemizował z uczestnikami konfederacji barskiej, którzy obarczyli króla winą za tragedię pierwszego rozbioru;

- teksty zawarte w cyklu Bajki niektóre Ezopa w guście La Fontaine'a ile możności tłomaczone, wydane w 1776 r., uznawane są za arcydzieła polskiej bajki narracyjnej;

- wiersze polityczne: Gość w Heilsbergu (1784 r.), Do moich współziomków (1789 r.), List do posłów powracających z Grodna (1793 r.);

- Trembecki był zwolennikiem oświeceniowego racjonalizmu i deizmu, niejednokrotnie dawał też wyraz postawie libertyńskiej, co zawarł m.in. w Odzie nie do druku;

- ważne miejsce w dorobku Trembeckiego zajmują opisowe wiersze i poematy mistrzowsko realizujące wyznaczniki klasycystycznego stylu, np. w Powązkach (1774 r.) zajął się opisem podwarszawskiej posiadłości księżnej Izabeli Czartoryskiej, a w Polance (1779 r.) zawarł pochwałę szlachetnej decyzji bratanka króla, który oczynszował chłopów w swych dobrach;

- ostatnim poematem Trembeckiego była Sofijówka (1806 r.);

MYSZKA, KOT I KOGUT

Co by to była za szkoda!

O kąsek nie zginęła jedna myszka młoda,

Szczera, prosta, niewinna; przypadek ją zbawił.

To, co ona swej matce, ja wam będę prawił:

„Rzuciwszy naszych pieczarów głębiny,

Dopadła jednej zielonej równiny,

Dyrdając jako szczurek, kiedy sadło śledzi.

Patrzę, aliści dwoje żywiąt20 siedzi:

Jeden z nich trochę dalej, z milczeniem przystojnym,

Łagodny i uniżony,

Drugi zaś zdał mi się być burdą niespokojnym:

W żółtym bocie z ostrogą chodził napuszony,

Ogon zadarty do góry,

Lśniącymi błyskotał pióry,

Głos przeraźliwy, na łbie mięsa kawał,

Jakby go kto powykrawał;

Ręce miał, którymi się sam po bokach śmigał

Albo na powietrze dźwigał.

Ja, lubo z łaski boskiej dosyć jestem śmiała,

Ażem mu srodze naklena,

Bo mię z strachu drżączka wziena,

Jak się wziął tłuc z tartasem obrzydły krzykała.

Uciekłam tedy do jamy.

Bez niego byłabym się z zwierzątkiem poznała,

Co kożuszek z ogonkiem ma, tak jak my mamy.

Minka jego nienadęta,

I choć ma bystre ślipięta,

Dziwnie mi się z skromnego wejrzenia podobał.

Jak nasze, taką samą robotą ma uszka,

Coś go w nie ukąsiło, bo się łapką skrobał,

Mój duszka!

Szłam go poiskać, lecz mi zabronił ten drugi

Tej przyjacielskiej usługi,

Kiedy nagłego narobił kłopotu,

Wrzasnąwszy na mnie z fukiem: «Kto to tu? kto to tu?»”

„Stój - rzecze matka - córko moja luba,

Aż mrowie przechodzi po mnie.

Wiesz - li, jak się ten zowie, co tak siedział skromnie?

Kot bestyja, narodu naszego zaguba!

Ten drugi był to kogut, groźba jego pusta.

I przyjdą może te czasy,

Że z jego ciała jeść będziem frykasy,

A zaś kot nas może schrusta.

Strzeż się tego skromnisia, proszę cię jedynie.

I tę zdrową maksymę w swej pamięci zapisz:

Nie sądź nikogo po minie,

Bo się w sądzeniu poszkapisz.”

Myszka, kot i kogut"

Mała myszka opowiada swej matce o okropnej przygodzie, jaka ją spotkała. Napotkała ona na swej drodze dwa nieznane jej stwory: koguta i kota. Widok koguta napawa myszkę okropnym strachem i biedactwo ucieka („w żółtym bocie z ostrogą chodził napuszony”, „na łbie mięsa kawał, jakby go, kto powykrawał”). Przez to nie zawarła bliższej znajomości z kotem, który budzi jej sympatię.

"Bez niego byłabym się z zwierzątkiem poznała,
Co kożuszek z ogonkiem ma, tak jak my mamy.
Minka jego nienadęta,
I choć ma bystre ślipięta
Dziwnie mi się z skromnego weźrzenia podobał."

Matka mysz, przerażona naiwnością myszki, tłumaczy jej, kto jest jej faktycznym wrogiem. Pozornie niegroźnie wyglądający kot to bezwzględny morderca myszy, do którego pod żadnym pozorem nie ma co się zbliżać. Matka poucza swoje głupiutkie i niedoświadczone dziecko „Nie sądź nikogo pominie, bo się w sądzeniu poszkapisz”. Morał ten jest uniwersalną lekcją dla każdego. Ocenianie ludzi po pozorach i wyglądzie zewnętrznym często bywa złudne i może stać się przyczyną wielu nieszczęść i problemów.

WILK I BARANEK

Racyja mocniejszego zawdy lepsza bywa.

Zaraz wam tego dowiodę.

Gdzie bieży krynica żywa,

Poszło jagniątko chlipać sobie wodę.

Wilk tam na czczo nadszedłszy, szukając napaści,

Rzekł do baraniego syna:

„I któż to zaśmieli! waści,

Że się tak ważysz mącić mój napitek?

Nie ujdzie ci bez kary tak bezecna wina.”

Baranek odpowiada, drżąc z bojaźni wszytek:

„Ach, panie dobrodzieju, racz sądzić w tej sprawie

Łaskawie.

Obacz, że niżej ciebie, niżej stojąc zdroju,

Nie mogę mącić pańskiego napoju.”

„Cóż? jeszcze mi zadajesz kłamstwo w żywe oczy?!

Poczkaj no, języku smoczy

I tak rok - eś mię zelżył paskudnymi słowy.”

„Cysiam jeszcze, i na tom poprzysiąc gotowy,

Że mnie przeszłego roku nie było na świecie.”

„Czy ty, czy twój brat, czy który twój krewny.

Dość, że tego jestem pewny,

Że wy mi honor szarpiecie;

Psy, pasterze i z waszą archandyją całą

Szczekacie na mnie, gdzie tylko możecie.

Muszę tedy wziąć zemstę okazałą.”

Po tej skończonej perorze,

Łapes jak swego i zębami porze.

Wilk i baranek” oprac

Trembecki, podobnie, jak La Fontaine, wprowadza postać narratora-bajarza. Opowiadacz jest człowiekiem mądrym, znającym życie. Potrafi przytoczoną historię doskonale przypieczętować morałem. Taka jest też bajka „Wilk i baranek”. Akcja utworu toczy się w miejscu „gdzie bieży krynica żywa”.

Racyja mocniejszego zawżdy lepsza bywa.
Zaraz wam tego dowiodę.”

Narrator z góry zaznacza swoją pozycję. To on jest tu nauczycielem, który zaraz wyłoży nam ważną mądrość, którą w dodatku potrafi udowodnić. Wilk zarzuca barankowi, że pije ze strumienia jego wodę, grozi mu karą. Baranek w swojej obronie mówi:

„Ach panie dobrodzieju, racz sądzić w tej sprawie
Łaskawie.
Obacz, że niżej ciebie, niżej stojąc zdroju,
Nie mogę mącić pańskiego napoju.”

Przybiera ton ofiary, ale traktuje wilka jako kogoś lepszego, być może starszego, ale możemy również odnieść wrażenie, że wilk należy do wyższej klasy społecznej i stąd wynika uległy ton baranka. Poprzez zastosowanie odpowiednich środków w sferze językowej, przebijają się tu polskie relacje pomiędzy chłopem a szlachcicem. Tym bardziej, że wilk nie stara się udowodnić winy jednemu barankowi. Nosi w sobie urazę i niechęć do wszystkich:

„Czy ty, czy twój brat, czy który twój krewny,
Dość, że tego jestem pewny,
Że wy mi honor szarpiecie”

Puenta utworu jest zaskakująca. Nie otrzymujemy tu spodziewanego pouczenia. Wilk po prostu zjada swoją ofiarę a narrator zostawia nas z tym faktem, odsyłając na początek utworu.

KOŃ I WILK

Onego czasu, gdy zefir ciepławy

Sędzioły19 zmiatał i odmładzał trawy,

Gdy poczynało karmy brakować w stodole.

Poszły bydlęta żywić się na pole.

Pewny wilk także wtedy spacyjerem chodził,

Który się całą zimę rozmyślaniem bawił,

Wielki post wiernie odprawił,

Przez co się wielce wygłodził.

Po zejściu więc skorupy bieżąc koło błonia,

Ujrzał na czarny korzeń puszczonego konia.

Co za radość! Lecz chudziak, bojąc się nie sprostać:

„Szczęśliwy - rzecze w sobie - kto by ciebie

schrupał.

Ej, czemuś ty nie baran, byłbym cię już łupał,

A tak muszę frantować, ażeby cię dostać.

Frantujmyż.” Bierze zatem ułożoną minę.

Stąpa z partesów, na kształt karmnego prałata,

Powiada się być uczniem Hipokrata,

Ziółek szukanie kładzie za drogi przyczynę,

Których zna moc i własności,

I chce oddać usługę jego końskiej mości,

Gdyż paść się tak, nie będąc wiązanym na linie,

Znaczy słabość w medycynie.

Lekarstwo tedy gratis oświadcza mu z duszy.

Pan Ogierowicz, nie w ciemię go bito,

„Mam - rzecze - uczciwszy uszy,

Sprośny wrzód, który mi się zakradł pod kopyto.”

„Nie troszcz się, moje dziecię - jeśpan medyk mowi -

Z skutecznych leków wzrosła moja sława,

Każemy się wnet ustąpić wrzodowi,

I cyrulictwo bowiem jest moja zabawa.”

Tymczasem z tyłu zachodzi

Rzkomo nogę oglądać, a do brzucha godzi.

Zwąchał to ktoś i nie chce tego czekać losu:

Podnosząc nogę ochotnie,

Z całej siły jak go grzmotnie,

Z paszczy narobił bigosu.

„Au! - zawył wilk - au! jakżem głupszy jest od osła!

Chciałem się bawić zielnikiem,

Będąc z natury rzeznikiem.

Niechby każdy pilnował swojego rzemiosła!”

Koń i wilk. Oprac

Konie pasły się na polu. Wilk upatrzył sobie zjeść konia. Postanowił go jakoś podejść. Zbliżył się poważnie , udawał, że jest uczniem Hipokryta (medyka) i chce wyświadczyć przysługę koniowi. Koń miał wrzód na kopycie, a wilk obiecał mu pomóc. Ogląda kopyto i chce ugryźć konia w brzuch, ten jednak domyślił się o co chodzi wilkowi i sam go bardzo boleśnie kopnął. Wilk wypowiada morał: Chciałem się bawić zielnikiem,/ Z natury będąc rzeźnikiem,

Niechby każdy pilnował swego rzemiosła, tzn. przestroga przed chytrością, dwulicowością.

PANI I DZIEWKI

Była tu jedna staruszka w Warszawie:

Miała dwie służebnice, Magdeczkę i Kachnę;

[O]powiedają o nich, że w przędzenia sławie

Przeszły lidyjską Arachnę.

Częstokroć dobry przymiot niewygodny bywa:

Napędzała je bardzo baba do roboty,

Z wieczora paląc łuczywa;

Alić znowu, jeno brzask, furczą kołowroty.

Tak do nocy od poranku

Musiały prząść bez ustanku.

Kiedy było blisko rana,

Kogut piał jak opętaniec;

Baba zaraz hyc z tarczana,

Porwawszy na się zbrudzony odziewek,

Biegła rozświecić kaganiec,

A potem prosto do dziewek.

Te w grochowinach śpiące po pracy głęboko,

Jedna się poczęła drapać,

A druga, jedno otworzywszy oko,

Chce jeszcze troszkę pochrapać.

Lecz darmo, bo nad głową hałasuje jędza:

„Wstajcie, dziewki! gdzie jest przędza?”

Musiały zatem wstawać, markocząc pod nosem:

„Czy cię piekielnik rozpierzył, psi ptaku,

I z twoim przemierzłym głosem!

Przybeczysz ty twego, gdaku!”

Słowo do słowa, na koniec się zdarza,

Ze zagniotły złośnice pana Ekscytarza.

Aleć im to zabójstwo nie zdało się na nic,

Bo nie mogąc rozeznać dnia i nocy granic,

W nocy baba latała jak kot zagorzały,

Dziewki więc jeszcze mniej spały.

Trafiły tedy z deszczu pod rynnę, niebogi.

Ktokolwiek chcesz jechać sporzej,

Na ścieżkę ty z gościńca nie bocz dla złej drogi,

Bo często zawiąźniesz gorzej.

Pani i dziewki (z La Fontaine'a): oprac

Dwie dziewki: Magdeczka i Kachna pracowały u staruszki w Warszawie jako tkaczki. Były one bardzo wykorzystywane przez panią, musiały pracować całymi dniami i nocami. Pewnego ranka, gdy zasnęły, kogut pianiem obudził panią, a ta zagoniła znów dziewczęta do pracy. Dziewki w złości zdeptały koguta, uważały bowiem, że wówczas będą mogły więcej spać i odpoczywać. Jednakże brak koguta sprawił, że pani, nie odróżniając dnia od nocy, kazała dziewkom pracować jeszcze więcej.

LEW I MUCHA

„Idźże precz, ty śmierdziucho, urodzona z kału!”

Tymi słowy lew, zburczał muchę niepomału,

Co koło niego brzęczała.

Ta mu też wojnę wydała:

„A cóż to? że więc jesteś królewska osoba,

Przez to już ci się ma godzić

Każdemu po głowie chodzić?

Wiedz, że ja żubra pędzę, gdzie mi się podoba,

Choć jest silniejszy od ciebie.”

Rzekłszy, bziknęła, niby trąbiąc ku potrzebie,

A potem, podleciawszy dla rozpędu w górę,

Paf go w szyję między kłaki!

Lwisko się rzuca jak szaleniec jaki,

Drapie, szarpie własną skórę,

Z ciężkiej złości piany toczy,

Ryczy, iskrzą mu się oczy.

Słysząc ten ryk, truchleją po dolinach trzody.

Drżą nawet leśne narody;

A te powszechne rozruchy

Były sprawą biednej muchy,

Która to w grzbiet, to go w pysk, to go coraz liźnie

Po uszach i po słabiźnie.

Na koniec mu w nozdrze włazi,

Czym go najsrożej obrazi.

Już się też lew natedy roz jadł bez pamięci,

Ledwie się jadem nie spali,

Ogonem się w żebra wali,

Pazurami w nozdrzu kręci,

Zmordował się, zjuszył, spocił,

Aż się na resztę wywrocił.

Mucha rada, że wieczna okryła ją sława,

Jak do potyczki grała, cofanie przygrawa;

A gdy, chwałą zwycięstwa zaślepiona, leci,

Wpada do pajęczej sieci.

Ta rzecz nas może tej prawdy nauczyć:

Że czasem nieprzyjaciel, co się słabym zdaje,

Może nam wiele dokuczyć.

I to także poznać daje:

Że ten, komu się morze zdarzyło przepłynąć,

Może na Dunajcu zginąć.

Lew i mucha” oprac

Żywością, naturalnością cechują się bohaterowie bajki „Lew i mucha”.

„Idźże precz, ty śmierdziucho, urodzona z kału!"

Takimi słowami zwraca się w pierwszym wersie lew do muchy. Od razu wiadomo, kto jest tu kim i czego dotyczyć będzie cała sytuacja. Przez cały utwór mucha udowadnia nam swoją wyższość. Gnębi bezradnego lwa. Poprzez nagromadzenie czasowników i rytm wiersza, zaczynamy sami odczuwać niechęć do owada. Opis pojedynku muchy z lwem nabiera rodzimego kolorytu dzieki wyposażeniu w polskie realia i dosadny język. „Zabiegi”, jakim poddaje lwa odwracają - wydawałoby się - naturalny porządek. Nie mamy wątpliwości, kto tu jest ofiarą.

Paf go w szyję między kłaki!

Lwisko się rzuca jak szaleniec jaki,

Drapie, szarpie własną skórę,

Z ciężkiej złości piany toczy,

Ryczy, iskrzą mu się oczy.”

Finał przynosi ulgę - mucha kończy swoje harce w pajęczej sieci.
Pozostaje morał:

„Że czasem nieprzyjaciel, co się słabym zdaje,
Może nam wiele dokuczyć.
I to także poznać daje:
Że ten, komu się morze zdarzyło przepłynąć,
Może na Dunajcu zginąć.”

Ruch spaja cały opis w jeden nieprzerwany ciąg wydarzeń. Czytając „pędzimy” za treścią, dopiero pod koniec zwalniamy.

KĄPIEL

...W głębinie metalowej wanny

Będzie się ktoś piękniejszy kąpał od Dyjanny;

Wzrok ma li tu gdzie przechód przez wypadłe sęki?

O! gdyby tego ktosia widzieć można wdzięki...

Gdy będzie tylu ozdób odjęta zasłona,

Nie żal by się odważyć na los Akteona.

Wodo, szczęśliwa wodo! gdybyś miała czucie...

Kąpiel:

Kąpiel staje się sytuacją służącą do obrazowego przedstawienia żartu. Autor jest przekonany, że w wannie pełnej wody będzie niebawem kąpać się osoba piękniejsza niż Diana. Autor zapewne chciałby oglądać wdzięki tejże osoby. Przyznaje też, że nie bałby się wtedy nawet losy Akteona (według mitologii greckiej Akteon podpatrzył Artemidę i jej nimfy w kąpieli, za co został przez nią zamieniony w jelenia, a wówczas rozszarpały go własne psy). Poeta zazdrości wodzie, u której niebawem będzie się kąpać niewiasta (wodo, gdybyś miała czucie…).

DO GENERAŁOWEJ ZOFII WITTOWEJ

PRZEJEŻDŻAJĄCEJ PRZEZ WARSZAWĘ DO WÓD

Śliczna Zofijo! twoje nawiedziny

Wiodą mi na myśl obaloną Troję.

Z podobnej ona zginęła przyczyny:

Jakże się słusznie o Kamieniec boję!

Czy mi się zdaje, czy tysiące koni

Widzę spocone i ludu w kurzawie

Krzyczące tłumy: „Do broni! do broni!”

I już o Dniestru myślące przeprawie?

To by wynikło, i zuchwałe Traki

Za uwięzione swych krain zaszczyty

Pewnie by nasze napełnili szlaki:

Bujałby ogień, miecz byłby dobyty.

Lecz Abdul Hamid skromniej trochę czyni,

Mędrszy już teraz, ucierpiawszy szkodę:

Lęka się, by go wielkiej Monarchini

Nasz Zadunajski nie przywiódł za brodę.

Ani Albano, ani Gwido Reni

Mając pojęcie szerokie i żywe

Tak cudnie z światłem nie łączyli cieni,

Jakie widziemy twe wdzięki prawdziwe.

Szkoda, że lube rozgoniwszy bogi,

Zniszczył wspaniałe i wesołe świątki,

A na ich miejsce, ów Konstantyn srogi,

Twarde i smutne wprowadził obrządki.

Bo gdyby Olimp miał Jowisza jeszcze,

Ujrzelibyśmy rozkoszne przemiany:

Złote na ciebie lałyby się deszcze,

Klękałby Ciołek przed twymi kolany.

Są między nami Kleopatry usta,

Liwiją znamy, choć dawno nie żyje;

Chcąc cię uwiecznić, z rozkazu Augusta,

Już biegły Le Brun twe popiersie ryje.

Dokończyć posąg pozwól mi łaskawie,

A wnet się zręcznym kamiennikiem stanę,

45

Pigmalijona wyprzedziwszy prawie,

Na równą jemu zasłużę przyganę.

Precz inne drogi wywodzące z cienia!

Mymi się tylko chciałbym wsławić dłoty,

Podam twą piękność wiekom do uczczenia,

Ale twą piękność, nie krawcze roboty.

Czemu, stoliczne rzucając zabawy,

Zbyt spieszne kroki ku tym zwracasz warom,

Przez niezbadalne gdzie panują sprawy

Wraz ogień z wodą skalistym pieczarom?

Do twych powabów, do tylu przymiotów,

Któreż tam serce od wzdychań się wzbroni?

Od ich napaści, od Kupida grotów,

Cnota cię swoim puklerzem zasłoni.

Cnota? hm! słowo wielkie i paradne,

Ale nią słodycz życia bywa truta;

Chcesz - li jej wiedzieć określenie ładne,

Poradź się o tym cnotliwego Bruta.

Na twój Warszawa odjazd rozżalona,

Jednak przeze mnie te życzenia jawi:

Niech cię szczęśliwe prowadzą znamiona,

Niech drogę stado przeleci żurawi.

A którekolwiek zoczą cię narody,

Ci, co Tamizę, ci, co Rodan piją,

Sporni: lecz na to pełni będą zgody:

Mniej cenić mądrość niż Filo - Sofiją.

Do generałowej Wittowej: oprac.

Generałowa właśnie przejeżdża przez Warszawę do wód. Przyjazd do Kamieńca generałowej Zofii jest tu przyrównany do historii wojny trojańskiej - za nią upomniałyby się tysiące żołnierzy. Autor jest przekonany, że Zofia jest niczym bogini - wszyscy bohaterowie antycznego świata winni złożyć jej hołd. Dlatego też poeta zastanawia się, dlaczego dama porzuca wygody i salony Warszawy. Poeta życzy damie udanej podróży, szczęśliwego dotarcia na miejsce. Wszystkie narody będą zapewne, za jej sprawą, czcić Filo+Sofiję.

Do Wojciecha Miera:

Mier właśnie przebywa na wsi, co staje się przedmiotem żartu autora. Tutaj cieszy się widokami, spokojem krajobrazow, faktami, że może przebywać na łonie natury. Może tutaj cieszyć się z polowań, przebywania wśród leśnych rusałek. Poeta opisuje uroki wsi, których zaznaje jego przyjaciel (Tam lud niewinny, szczery, rzetelny, / Tam radość mieszka i czułość żywa / Do wsi zrodzony każdy śmiertelny!). Trembecki żartuje sobie, że bogacz tęskni do pola i w ten sposób przemałpia dzieła natury. Poeta radzi jednak Mierowi, aby wraz z nastaniem późnej jesieni powrócił do Warszawy albo saniami, albo balonem.

8



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Stanisław Trembecki BAJKI
Trembecki Bajki, polski, lektura+notatki, Oświecenie, Notatki
Stanisław Trembecki Sofijówka
STANISŁAW+TREMBECKI +WIERSZE doc
Stanisław Trembecki Sofijówka
Stanisław Trembecki
Stanisław Trembecki Sofiówka
Stanisław Trembecki 3
stanisław trembecki
Stanisław Trembecki Siostry
Stanisław Trembecki wiersze wybrane
Stanisław Trembecki Zofiówka
19 Stanisław Trembecki, Sofijówka, wydał J Snopek, Warszawa 2000 (BPPO, t 1) Ewa Ziarek
Stanisław Trembecki Sofijówka
Stanisław Trembecki Oda nie do druku, Epitalamion
Stanisaw Trembecki Sofijówka
Stanisław Trembecki
34 Stanisław Trembecki, Wiersze wybrane, oprac K Kiljan

więcej podobnych podstron