Sławomir Cenckiewicz o premierze Tusku i PSL. „Trzeba kategorycznie i głośno mówić, że PSL jest partią niebezpieczną”
opublikowano: 29 Sierpnia 2011
Za słowa o „zbaraniałych” działaczach PSL na głowę posła Adama Hofmana posypały się gromy. Tradycyjnie w weekendowym medialnym boksie chętnie wziął udział premier Donald Tusk. Podczas gospodarskiej wizyty we Wrocławiu wyznał zasępiony, że tacy ludzie jak Hofman:
„nie mają prawa z taką pogardą wypowiadać się o innych ludziach” (rp.pl, 28 VIII 2011 r.).
Tak się składa, że od jakiegoś czasu, wspólnie z Adamem Chmieleckim, zbieramy materiały do książki o Donaldzie Tusku. Postanowiłem bowiem skorzystać z gwarancji, której w czasie nagonki spowodowanej ukazaniem się książki SB a Lech Wałęsa w 2008 r., udzielił mi sam premier:
„Będę walczył, żeby tacy ludzie jak Cenckiewicz mogli pisać książki” („Gazeta Wyborcza”, 19 VI 2008 r.).
Gdy pisałem jeden z rozdziałów nowej książki, wpadł mi w ręce tygodnik „Polityka” z października 1993 r. Znajdujemy w nim obszerny wywiad z Donaldem Tuskiem, wówczas przewodniczącym Kongresu Liberalno-Demokratycznego. W słowach pełnych szacunku i miłości do ludowców PSL Tusk w ten sposób opisywał swojego przyszłego koalicjanta:
„I widzę jeszcze coś, co mnie bardzo niepokoi, a co było do przewidzenia - skoncentrowany, bardzo interesowny pogląd PSL na rządzenie. Trzeba kategorycznie i głośno mówić o tym, że PSL jest partia niebezpieczną, bo jest partią interesu klasowego, a więc posługującą się filozofią: tanie traktory, drogie zboże, droga żywność, to dobry interes dla polskiej wsi, nieważny jest interes konsumenta. Ale jest też PSL partią interesowną samą w sobie, stąd jej natychmiastowe przenikliwe spojrzenie na Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska, bo tam są łatwe pieniądze; na stanowiska wojewodów wszędzie tam, gdzie PSL wygrało, PSL prezentuje najbardziej filozofię dzielenia łupów. I tego się też bardzo boję” (Wiosłujemy pod prąd. Z Donaldem Tuskiem, przewodniczącym Kongresu Liberalno-Demokratycznego rozmawia Janina Poradowska, „Polityka”, nr 42, 16 X 1993).
Premier RP ma prawo mieć krótką pamięć. Natomiast krótka pamięć dziennikarzy i komentatorów to brak profesjonalizmu, odwagi, albo - w ogóle nie chcę o tym myśleć - zwykła służalczość.