Tadeusz Nowak (1930-1991) - poeta, prozaik
pochodzenie chłopskie
absolwent filologii polskiej na UJ
1948 - debiut prasowy
członek redakcji „Wieści” i „Tygodnika Kulturalnego”
Twórczość:
wiersze o charakterze publicystycznym, np. zbiór Uczę się mówić (1953)
tomy liryków: Jasełkowe niebiosa (1957), Psalmy na użytek domowy (1959), Kolędy stręczyciela (1962), Ziarenko trawy (1964), W jutrzni (1966), Psalmy (1971), Psalmy wszystkie (1980)
zbiory opowiadań: Przebudzenie (1962), W puchu alleluja (1965), Obcoplemienna ballada (1063), Wybór opowiadań (1969), Półbaśnie (1979)
powieści: Takie większe wesele (1966), A jak królem, a jak katem będziesz (1968), Diabły (1971), Dwunastu (1974), Prorok (1977), Wniebogłosy (1980)
Cechy twórczości:
w poezji - poetycko-realistyczna i mityczna wizja wsi i jej kulturowej przeszłości, nawiązując do folkloru, pieśni, kolędy ludowej, ballady i baśni
w powieściach - przeciwstawiające tradycji etykę wiejskiej gromady okrutnej historii (wojnie) i współczesnej cywilizacji
niemal identyczne treści poezji i prozy
wyobraźnia tryumfująca
opisy - mistrzowskie literacko
stylistycznie i kompozycyjnie prace jednakowe
motywy XX-wieczne
totalna antropomorfizacja
bogata metaforyka
ozdobność języka
idylliczność powieści
Stanisław Balbus, O poezji Tadeusza Nowaka (przedmowa do tomiku "Wybór wierszy")
Kiedy w roku 1956, wyszedł jego trzeci zbiór wierszy, "Prorocy już odchodzą", krytyka zgodnie uznała go za drugi, tym razem rzekomo właściwy i przy tym rewelacyjny debiut. I tak znalazł się Nowak w centrum wchodzącego wtedy do literatury pokolenia, określonego potem jako pokolenie "Współczesności". Umiał się z jego przedstawicielami znakomicie porozumiewać, łączyły go z nimi liczne artystyczne pokrewieństwa, ale był też od nich inny. Różniły go nie tylko kilkuletnie doświadczenia "nauki mówienia" w atmosferze kulturalnej lat pięćdziesiątych, doświadczenia tragicznych klęsk, załamań, trudnych osobistych wyrzeczeń. Główna różnica polegała chyba na tym, że Nowak posiadał własny kraj, swe włości duchowe, zakorzenione w konkretnej topografii, pejzażu i środowisku.
Posiadacz własnej ojczyzny odbywa jednak często podróże w nieznane. Nie żyje w krainie baśniowej harmonii. Jest to świat realny. Własny. Ale zarazem nieosiągalny, gdzie - jak powiada inny poeta - "można tylko przyjechać, ale wrócić, wrócić nie można". Właściciel jest zarazem wygnańcem. I oto jeden z najważniejszych i bodaj najgłębiej przeżytych problemów tej poezji.
Kilkunastoletni poeta wchodzi do literatury z bogatym dobytkiem tradycji ludowej. "Nauka mówienia" ma zaś przebieg niezwykle dramatyczny. Coraz to wymykają się poecie spod pióra obrazy, które w żaden sposób nie mieszczą się w kręgu deklaratywnych, jednoznacznych objawień pseudoklasycystycznej poetyki tego okresu. Co zrobić ze świątkiem przydrożnym, z obrzędową śpiewką? "W pień wpisana chłopska dusza", "madonna malowana barwą owsa i pszenicy" musi ustąpić przed zobowiązaniami wobec teraźniejszości.
Należało przede wszystkim rozliczyć się z powziętych przedtem decyzji, rozliczyć się wobec madonny, wobec świątka przydrożnego, wobec wiejskich głupków i chrystusów, wobec anonimowych układaczy śpiewek obrzędowych, wobec siebie i wobec - ojca. I po raz pierwszy zjawia się wówczas tak potem silny w tej twórczości kompleks zdrajcy, by przypomnieć tylko późniejszy "Psalm o nożu w plecach". Zjawia się w takich utworach z "Proroków", jak "Mojego rodu gość" oraz "Jak się przed tobą wytłumaczę": Jak się przed tobą, ojcze, wytłumaczę / z różańca, który po ziarnku gubiłem [...] jakbym roztrwonił wszystko, co mi dałeś.
Zdrajca nie może nawrócić na prostą drogę. Naiwny powrót do raju nie jest już możliwy. Nie jest możliwy ani na płaszczyźnie więzów rodzinnych, "plemiennych", ani też w szerszej perspektywie historii. "Mojego rodu gość" to już tylko gość, ktoś z zewnątrz; zjawia się jak sędzia, jak wyrzut sumienia. Bohater wiersza utracił prawo do ucztowania z nim przy wspólnym stole, do spoglądania mu w twarz: Mój gość rękami twarz zasłania, / odsuwa szklankę, nie chce wina [...] strąca pod stół rogaty świecznik, / wyciąga nóż i kładzie karty.
A rozliczyć się wobec siebie znaczy to jeszcze: rozliczyć się ze swego udziału w historii, ze współuczestnictwa w "czasie miażdżenia sumienia i wątroby". Towarzysz twarz odmienia, / przyjaciel zmienia maski. / Zmarły się nie obroni, / nie wskrzeszą go oklaski - pisał Nowak w poemacie "Polegli" opublikowanyrn w lutowym numerze "Twórczości" z 1957 roku. Nie o wymianę maski nowej na starą mogło teraz chodzić, ale o zdemaskowanie masek.
Jeżeli Nowak w tym czasie zabiera głos jako "chłopski syn", to z jednoczesną świadomością, iż sam jest "własnego rodu obce źdźbło", ze świadomością odtrąconego, banity, który sam niebacznie stworzył sobie taką sytuację, przechodząc w dobrej wierze na stronę "wymiennych jeźdźców chłopskich grzbietów". Przy czym nie było to przejście zupełne; nie mogło być, nie sposób bowiem pozbyć się własnego rodowodu. Banita pozostaje i tu, i tam, lub też, co na jedno wychodzi, ani tu, ni tam. "W cylindrze i boso". Jest "inteligentem", "pankiem", lecz zarazem - współplemieńcem Szeli, "chamem", "Azjatą". Tak więc rezultatem powrotu ku własnej kulturowej i socjalnej schedzie staje się wewnętrzne rozdarcie. Bohater wierszy traci poczucie tożsamości, jest kimś obcym sobie:
Oni mnie spustoszyli, / podstępnie weszli we mnie. ("Alchemicy" ze zbioru "Jasełkowe niebiosa")
Chodzi jednak nie tylko o rozdarcie i ambiwalencję wartości: o to, że rzeczy i zjawiska zaczynają przyoblekać janusowe twarze. Przede wszystkim bowiem następuje odwrócenie wartości. W miejsce pierwotnego ładu zjawia się teraz "szyderstwo ładu", w miejsce łagodności - okrucieństwo, w miejsce piękna - groteskowa karykatura, w miejsce ludzi - ludzikowie o drewnianych twarzach, marionetki jasełkowe, w miejsce poety - odpustowy kramarz, kuglarz, stręczyciel. Jak w ludowym karnawałowym obrzędzie, przemieszcza się "góra" i "dół". O ile przedtem "chłopski temat" pojawiał się na oficjalnej akademii, to teraz i ten, i inne tematy coraz częściej występują w oprawie jarmarcznej krotochwili, jasełek, ogólnie mówiąc - karnawału.
Karnawałowe widzenie świata, odmieniające perspektywy i hierarchie, wnoszące w świat sprzeczność, niejednoznaczność - nie jest u Nowaka bynajmniej farsową zabawą. Nie tylko. Tkwią tutaj zalążki jego poetyckiego światopoglądu i wydoskonalonej później metody artystycznej, polegającej na umiejętności obnażania w rzeczach i zjawiskach ich drugiego dna. Odtąd każda rzecz jest tym, czym jest, za co powszechnie uchodzi - i jest zarazem czymś innym, czymś, co zostało zapomniane, uśpione, zawiązane zaledwie w niedostrzegalny jeszcze gołym, niepoetyckim okiem zarodek:
Woda przynosi kamień, / kamień przynosi ogień [...] ogień przyjmuje dłoń / jednego spośród nas. ("Woda przynosi" ze zbioru "Kolędy stręczyciela")
Rzeczy rodzą zjawiska im przeciwne, noszą w sobie własną śmierć.
Karnawałowa, folklorystyczna groteska objawia zatem niespodziewane możliwości poetyckie, możliwości poszerzania świata i drążenia go w głąb. Zrywania zeń masek i pozorów, burzenia hieratycznych schematów. Wykształcona w określonym momencie historycznym i odkryta w trakcie konkretnych polityczno-społecznych rozrachunków - w dalszym toku tej twórczości uniwersalizuje się i służy objawieniom wyższego rzędu. Dziegieć, krew, łajno, błoto - wszystko to w tradycji już nie tylko poetyckiej obarczone znaczeniami ujemnymi zyskuje tutaj wartości dodatnie. I to nie wskutek jakichś turpistycznych spekulacji. Łajno i nawóz, błoto i gleba - te przeciwieństwa są sprowadzalne do jednego. Gnicie, rozpad z jednej strony, uprawa, wzrost z drugiej.
Tradycja folklorystyczna, ów chłopski dziegieć, połączona przez Nowaka z tradycją oficjalnej "wielkiej sztuki" - staje się zaczynem nowego:
...koszyk wiklinowy / zamienił w łódkę dziegieć ("Koszyk wiklinowy" ze zbioru "Jasełkowe niebiosa")
Atmosfera jarmarcznej groteski, ostra kolorystyka jasełkowych przedstawień, brutalne kontrasty i "azjatyckie tony" - wszystko to ulegnie z czasem wyciszeniu. Już w "Ziarenku trawy" z karnawału pozostaje niewiele, ale to, co pozostaje, jest niezmiernie doniosłe. Pozostają bowiem sprzeczności rozrywające zjawiska i rzeczy. Dwupłaszczyznowa burleskowość ballad i kolęd komplikuje się. To już nie dwugłosowość, ale wiele skłóconych ze sobą głosów, wyprowadzonych z pozornie jednolitych faktów. Odtąd Nowak, przedstawiając jakiekolwiek zjawisko, będzie mówił o kilku różnych sprawach jednocześnie. W zjawisku tym bowiem dostrzeże cienie innych, a cienie nabiorą w jego poezji konkretnego, cielesnego życia.
Przeczytajmy pod tym kątem na przykład "Psalm stajenny", "Psalm kuglarski", "Psalm zabandażowany", "Psalm suchotniczy" czy "Żonę Lota". Ten sam fakt może - w życiu historycznym, potocznym, w kulturze, religii, magii - wchodzić w rozmaite układy. I w każdym z nich pełnić odmienne funkcje, stając się coraz to innym faktem. Umiejętność znalezienia metody artystycznej, która pozwalałaby uchwycić tę wielość, jest równoznaczna z przerzuceniem pomostu nad izolowanymi sferami ludzkiego świata.
Nowak penetruje rozmaite, częstokroć bardzo od siebie odległe połacie rzeczywistości. Trywialne realia życia wiejskiego, potoczne sytuacje ludzkie, obrazy o proweniencji biblijnej, obrzędowej, baśniowej, magicznej występują u niego tuż obok siebie, wzajemnie się wymieniają i "prześwietlają", ujawniając w ten sposób swoje nowe znaczenia. Swoje? Niezupełnie. Chodzi tu bowiem nie o znaczenia właściwe im pierwotnie, lecz o sensy współczesnych sytuacji ludzkich, o egzystencjalne i moralne sensy współczesności, które, rzecz jasna, obce były archaicznej ludowej mitologii, ewangelii, obrzędowym śpiewkom czy hagiograficznym legendom.
Cały ów folklorystyczny lamus, do którego już tylko z rzadka zaglądają etnografowie, a który niegdyś istniał jako żywe narzędzie porozumiewania się człowieka z otaczającym światem oraz tego świata interpretacji, w poezji Nowaka na powrót ożywa. Ożywa, lecz jednocześnie zasadniczo się zmienia. Służy już nie partykularnej sferze kultury ludowej, lecz zostaje wciągnięty w orbitę istotnych niepokojów i rozdarć współczesnego człowieka, zmuszony do "produkowania" nowych znaczeń. Jak w "Liście do królowej", gdzie bożek, "pogańskie drewno", staje się znakiem sytuacji uczuciowej bohatera wiersza.
Sam poeta pięknie mówi o tym w - nie zamieszczonym w tym wyborze - "Psalmie o berle". Przeczytajmy go choćby we fragmentach:
Biblia i łapcie butwieją na strychu
- to początek. I od razu wyeksponowanie tak symptomatycznej cechy tej poezji, jak przemieszanie warstwy biblijnej z potoczną, banalną realnością. Biblia i łapcie. Scheda poety. Będąca już strychem, rupieciarnią, nieprzydatną i zapomnianą.
Judasz ucieka od siebie na gałąź
Chrystus na gwoździu godzi się na ojca
A żebrak który o tym wszystkim śpiewa
pod naszym oknem od lat sześćdziesięciu
szuka i szuka od komórki klucza
Bo w tej komórce sześćdziesiąt lat temu
zamknięto berło i młodzieńca z berłem
który mu dotąd poprzez ścianę rzewnie
nuci królestwo i sen o królewnie
"Królestwo i sen o królewnie" - archaiczne sensy owej folklorystycznej rupieciarni, strychu odpadków kulturowych. I sensy, które wydobywa ostatni bard rupieci - wiejski dziad kościelny. Ale
...ta komórka od lat sześćdzesięciu / nie śni o berle...
Te sensy są już nie do zrekonstruowania. Zostały zagubione przez bieg świata. Dawnego królestwa wiejskiej zgody i harmonii nie da się odzyskać, zostało utracone wraz z dzieciństwem. Zamieniło się w mit arkadyjski. A Arkadia okazuje się tylko rupieciarnią. Aby ją ożywić, trzeba doszukać się w niej nowego snu; snu, który śni - nie zawsze zdając sobie z tego sprawę - współczesność. Odnaleźć zatem "berło królestwu naszemu nie znane".
Spośród współczesnych poetów Nowak wydaje się najbliższy Białoszewskiemu. Obydwaj penetrują sfery będące już rupieciarnią cywilizacyjną. Obydwaj stawiają sobie za zadanie "zrobić" współczesną poezję z tego, co kultura wyrzuciła niejako na śmietnik, choć u obu sfery te są odmienne. O ile jednak Białoszewski ukazuje destrukcję systemów, rozpad tego, co - prawem inercji - za całość uchodzi, choć całością już nie jest, o tyle Nowak zmierza właśnie do skonstruowania całościowego, znaczącego systemu z elementów rozmaitych rozpadłych już całości. Podkreślam: systemu nowego, nie - rekonstrukcji dawnych. Co więcej - jakże wyraźnie możemy w jego poezji zaobserwować demaskację wszelkich sztucznych uładzeń faktycznych rozdźwięków i wskrzeszania umarłych wartości. Zmysł groteski, karykatury, ironii - oddaje tu poecie znakomite usługi, że przypomnę tylko "Płaczącego konia" z "Ziarenka trawy".
Droga poetycka Nowaka przebiega więc - zreasumujmy - od wyrzeczenia, od "dramatu zdrady" i deklaratywnej jednoznaczności ku karnawałowej grotesce i od niej do wielorakich i wielopłaszczyznowych sprzeczności, które w ostatnich książkach, a zwłaszcza w "Psalmach", mają charakter rozdźwięków tragicznych. Od "akademii" do karnawału i od karnawału do tragedii.
Dziewięćdziesiąt procent wierszy Nowaka to piosenki, ballady, kolędy, pastorałki, psalmy, to utwory niesłychanie proste, o tradycyjnej rytmice i formie stroficznej, o wyrazistym rysunku składniowym i intonacyjnym, nawiązującym do melodyki poezji śpiewanej.
Ale wielce to zwodnicza prostota. Wewnętrzne skomplikowanie znaczeniowe tych wierszy idzie tak daleko, że zewnętrzna forma ledwie może utrzymać tę rozfalowaną semantykę w ryzach. Na pierwszy rzut oka panuje tu zupełna dowolność skojarzeń, ogromna rozpiętość metaforyki, poszczególne obrazy, zda się, pozbawione są wzajemnego związku. Uważna lektura pozwala jednak się przekonać, że konstrukcja artystyczna jest w gruncie rzeczy niesłychanie precyzyjna, przemyślana i konsekwentna, a zawikłane akcje poetyckie zmierzają zawsze do określonego celu. Komplikacja wynika przede wszystkim stąd, iż - zgodnie z tym, o czym była mowa wyżej - poszczególne elementy wiersza, jego metafory, ujęcia obrazowe, pojedyncze słowa - uczestniczą w kilku porządkach jednocześnie. Wchodzą w skład kilku różnych konstelacji znaczeniowych i systemów kulturalnych. I wszystkie te systemy jednocześnie aktualizują się w pojedyńczym utworze, przebudowują swe pierwotne znaczenia. Jest to często powodem nagłych olśnień czytelniczych, niespodziewanych zmian semantycznych i zaskakujących spięć. Na przykład utwór rozpoczyna się w tonie idyllicznym, jak ów "Psalm miłosny": Jestem przy tobie Koń za rzeką wzdycha / Siano się sypie z sianokosów jutrzni / i sad niebiosom zamiast ptasiej żółci / podaje jabłko na porannej włóczni
Typowa liryka miłosna, w tonacji pasterskiej sielanki, z tradycyjnymi, właściwymi temu gatunkowi rekwizytami: zapachem siana, wschodem slońca, ptakami. Ale sianokosy jutrzni, włócznia, żółć - czują się w tym łagodnym pejzażu nieswojo. Dostały się tu z innego poetyckiego wymiaru. Pierwsze - delikatne jeszcze - sygnały niepokoju. Zwłaszcza owe "sianokosy jutrzni": czy to mają być sianokosy o jutrzni? Czy to jutrznię skoszono? Albo może właśnie jutrznia coś skosiła? I dlaczego promień słońca, padający na jabłoń (mniejsza już o to, że potraktowany, jakby to jabłoń wysyłała go ku słońcu, a nie odwrotnie), przyrównany został do włóczni, i to włóczni pasyjnej, na której gąbkę z żółcią i octem zastąpiło jabłko, Symbol zgody i milości? I cóż to za miłość, na którą pada cień krzyża? Przeczytajmy następną zwrotkę: Jestem przy tobie Kain przy Kainie / jako że Abel zabit jest i spalon / Na szyi twojej i na mojej szyi / jego popioły oprawne w medalion
Nie pozostało ani śladu z erotyku! Jest to pojednanie dwóch morderców pod narzędziem zbrodni, pod szubienicą. Morderców celebrujących pamięć swej ofiary. I może każdy z nich jest i katem, i ofiarą jednocześnie, może Kain jest zarazem Ablem? Ale czyż to rzeczywiście pojednanie? - Przecież: w poezji Nowaka to samo nie jest tym samym. I odwrotnie: przeciwieństwa okazują się tożsamością. Toteż i zgoda jest tutaj jednocześnie śmiertelną walką: Jestem przy tobie ostrze obok ostrza / pomiędzy nami nasz los piórko trawy
To samo i nie to samo. Gmatwanina przeciwieństw i błskawicznych przemian, dialektyka nagłych destrukcji i nowych konstrukcji. Struktura świata ludzkiego: "woda przynosi kamień, kamień przynosi ogień".
Jaka jest pozycja Tadeusza Nowaka na terytorium poezji współczesnej? Przez krytykę bywał już określany jako surrealista i jako turpista, jako "lingwista" i jako "poeta kultury". Kluczy do tajemnicy jego twórczości poszukiwano w Biblii i w językoznawstwie, w mitologii, ludowej magii i psychologii podświadomości. Już to mogłoby świadczyć, jak silnie poezja ta jest zakorzeniona wśród współczesnych tendencji artystycznych. Ale to świadczy zarazem i o czymś więcej: o tym mianowicie, że równocześnie zajmuje ona wśród nich pozycję szczególną. Żaden z kluczy interpretatorskich nie pozwala dotrzeć do jej wnętrza, choć wiele z nich otwiera komnaty ważne. Do centrum dochodzili jedynie ci, którzy umieli obywać się bez kluczy i którzy otwierających zaklęć uczyli się od samego poety, z jego wierszy.
Bywał Nowak określany i mianem "poety wiejskiego". To określenie jeszcze mniej wyjaśniało niż pozostałe. Bezpośrednim i bodaj jedynym poprzednikiem Nowaka na gruncie poezji polskiej jest Leśmian.
Nie o temat ludowy u Nowaka chodzi, ale o metodę folkloru. O mechanizmy wewnętrzne, o prawa sztuki ludowej, których oficjalna literatura, poza bardzo nielicznymi wyjątkami, nie pojęła dotąd, choć nauczyła się naśladować lub stylizować. Poezja Nowaka polega na zaadaptowaniu zasad poetyki literatury ustnej, zasad kierujących ludową wyobraźnią i tajemnicą języka - do potrzeb opisu i wyjaśniania rzeczywistości, potrzeb, jakie odczuwa człowiek dzisiejszy, który wszak z "tematem wiejskim" rzadko i wyjątkowo ma bezpośrednio do czynienia. Temat wiejski bywa tu jedynie znakiem przekazującym o wiele bardziej skomplikowane oraz znacznie bardziej uniwersalne niż on sam tematy i problemy.
Trudno w tej chwili kusić się o rozkręcanie poetyckiego zegara Nowaka na śrubki, kółka i sprężyny, ażeby pokazać związki z folklorem w całym ich bogactwie. Upraszczam sobie i ułatwiam zapewne zadanie, ale ograniczę się tylko do zacytowania jednego kapitalnego spostrzeżenia Kazimierza Moszyńskiego z jego dzieła "Kultura ludowa Słowian" (II, 2, s. 812-813):
"Oto więc mamy przed sobą, dajmy na to, piękną w surowym tragizmie obrazu pieśń z białorusko-wielkoruskiego pogranicza. Śpiewa ta pieśń o zabitym bracie. Ciało jego leży w dąbrowie, przez nogi mu droga przebiega, z uszu - żmija syczy, z oczu - rzeka płynie, skroś zęby - kwiaty kwitną. [...] Fragment ten ilustruje najbardziej typową ludową twórczość, jaką sobie tylko można wyobrazić. Nietrudno zaś odgadnąć, że pomysł drogi, idącej przez nogi zabitego, powstał dzięki często zachodzącemu kojarzeniu się nóg z drogą: umiejscowienie syczącej żmii w uszach - dzięki kojarzeniu się syku ze słuchem; wyprowadzenie płynącej rzeki z oczu - dzięki kojarzeniu się płynącej wody ze łzami. Najprawdopodobniej początkiem względnie pierwotnym jądrem całego obrazu była [...] zupełnie realistyczna wizja porzuconego szkieletu..."
Mógłby to być znakomity komentarz do niejednego wiersza Nowaka, komentarz ujmujący zarówno ruch asocjacji poetyckich, jak i ich realne podstawy. Z tym tylko, że nie jest Nowak poetą ludowym. Jego postępowanie artystyczne nie wynika z ograniczeń właściwych prymitywnej sztuce folkloru. Jest rezultatem świadomego wyboru, kieruje nim świadomy celów zmysł kontroli i niezwykła - przy ogromnej swobodzie wyobraźni - precyzja oraz dyscyplina. Ale o tym lektura jego poezji przekona nas znacznie skuteczniej niż jakikolwiek komentarz.
Anna Kamieńska Poezja Tadeusza Nowaka
Piętnastoletni okres twórczości tego ciągle jeszcze młodego poety wypełnia w całości mozolny trud dochodzenia do siebie, szukania w sobie wartości, jakiej nie sposób nazwać słowem mniej patetycznym niż słowo: lud. Widać nie było to łatwe. Nie przyszło bez trudu odnaleźć w sobie atawistyczne, nawarstwione od pokoleń złoża wyobraźni i emocjonalności, odnaleźć w sobie - współczesnym poecie - chłopa. Trzeba było krążyć długo po "Ślepych kołach wyobraźni", aby natrafić na czystą żyłę poezji, poezji własnej, a więc już własnej mowy. Odtąd popłynęła ona obficie, bez zahamowań, przerwała tamy kunsztownego wiersza romantycznego.
Bo zaczął Nowak od razu świetnie i wysoko. Od razu wiersz jego rozlewa się szerokimi frazami, jest piękny, goni za pięknością, jest nastawiony na ton wzniosły, mimo pewnych brutalizmów związanych z tematem, jest muzyczny, melodyjny, z szerokim gestem deklamatorskim. Słowacki i Jesienin, skojarzeni w sposób szczególny, złożyli się na charakter tego wiersza.
Los inteligenta chłopskiego pochodzenia, obracającego się ciągle wstecz z właściwą ludziom pochodzącym ze wsi wrażliwością sumienia społecznego, jest także udziałem Nowaka. Odchodząc - pozostawiają oni za sobą dzieciństwo, towarzyszy dzieciństwa i młodość, przechodzą do innego świata, pozostawiają za sobą, a więc zdradzają cały ten świat, świat baranich kożuchów, stwardniałych od pracy rąk, zapachu potu i nawozu, kurzu i zaduchu, mrozu i głodu. Tam pozostali rodzice, ogromni, urastający w mit, olbrzymy pracy i cierpienia. Tam pozostaje krajobraz, piękno, zwierzęta przemieniające się w postacie z baśni, alegoryczne, rzadkie jelenie, gronostaje, dziki i wilki. Zwierzęta wychodzące jakby ze snu.
Więc właściwie od razu jest wszystko. Jest świadomość własnej sytuacji i społecznego wyobcowania, sytuacji będącej przez wiele pokoleń poetów źródłem poetyckich przeżyć. Jest gotowy, uformowany cały świat wyobraźni. Jest szerokie, piękne zdanie, pojemne naczynie dla poezji. I z tym wszystkim nie ma jeszcze prawdziwego Nowaka. Jest ciągle romantyczny poeta, romantyczny gest, obca konwencja wyznania:
To były lata bólu.
Boleśnie rżały łąki,
tęskniąc do nagich dłoni
chłopskich z pańskiego dworu.
Wtedy wiązałem konie
łańcuchem do topoli
i małą głowę w dłonie
muzycznych traw schowawszy
myślałem o wolnośc
Złotousty, wymowny i oramentacyjny, retoryczny wiersz młodego poety jest jakby obcym strojem. Rewolucyjne strofy głoszone z najgłębszym przekonaniem młodości brzmią trochę jak popis krasomówczy. Młody poeta przybiera różne pozy, wypróbowuje gesty. Słowacki? A może Bruno Jasieński, poeta chłopskiej rewolucji, apostoł rebelii, wideł i noża?
Wy znowu chcecie iść przed nami, / bo nozdrza drażni wam nasz pot; / spróbujcie, ród mój was widłami / zadźga i rzuci poza płot.
A może wiejski chuligan, obrażony na świat i gardzący światem, młody Jesienin, odziany wyzywająco w lnianą koszulę i łapcie?
Parobek ze mnie, gbur i cham / cuchnący stajnią i posoką.
Poprzez te wszystkie postawy i stylistyczne gesty uporczywie przedziera się Nowak do świata własnej wyobraźni. Ta droga prowadzi nie tylko poprzez niecierpliwe odruchy buntu wobec świata ogólnej, urbanistycznej kultury i pozorów kultury. Prowadzi też przez gorączkowe jakby gromadzenie przysypanych pamięcią obserwacji z okresu dzieciństwa i zapewne relacji rodzinnych, odgrzebywanie wspomnień, elementów krajobrazu, sytuacji, przeżyć, snów, nasilanie i potęgowanie tej jednej głębinowej siły wyobraźni.
Widzę podwórze od podkówki mniejsze, / matkę u furtki z fartuchem u twarzy ...
Jakby u autentystów, jakby u poety chłopskiego porażonego jedyną prawdą, prawdą wiejskiej zagrody, jakby z tej werystycznej obsesji - mobilizują się obrazy realistyczne, elementy realnego świata, widzianego i przeżywanego w dzieciństwie. Czasem więc ta mozolna droga prowadzi przez zwykły opis. I dopiero nagłym rozmachem wyobraźni poeta narzuca na ten świat wiejskiej prawdy swoją sieć. Już go ma. Już nie puści. Uruchamiając wszystkie rezerwy wspomnień i realiów - Nowak przekopuje się do "gminnej wyobraźni", do ludowego widzenia, do magii, do baśni, do pramitów wyobraźni wiejskiej. I dopiero teraz, trzymając w ręku własną prawdę o tym świecie, zaczyna mówić w jej imieniu, w imieniu ludowej wyobraźni.
Jarmarczny, prowincjonalny, gminny świat ludowy był już eksploatowany przez poezję.
Nie uszedłem zbyt daleko ...
Tak rozpoczyna Nowak wiersz z tomu "Prorocy już odchodzą". Nie uszedł oczywiście zbyt daleko od swego chłopskiego rodowodu. Zrozumiał od razu wielką szansę poetycką, jaką daje mu właśnie chłopski rodowód. Tej szansy zaplecza społecznego, tych dziewiczych niemal rezerw wyobraźni nie miało tylu innych, może równie utalentowanych rówieśników młodego poety. Ciągnęli oni ku sobie strzępy metafor, nie mieli o czym pisać. Obmyślali sobie własne tragedie, własne losy, aby choć w fikcji znaleźć aotobiografię poetycką. Tę szansę własnego a zarazem zbiorowego losu Nowak uchwycił i wykorzystał. Jednak pisząc wiersze z tomiku "Prorocy już odchodzą" "nie uszedł jeszcze zbyt daleko", mówiąc jego własnymi słowami, od innych poetów o podobnych pokoleniowych powiązaniach. Musiał wyminąć i świetnego poetę Ożoga, i nie odczytanego niemal w ostrości i brutalności swej wyobraźni - Piętaka, musiał wyminąć stylizatorskie, choć pełne uroku, wyobraźniowe światy Harasymowicza i Czachorowskiego. Nie wymyślił też Nowak swoich ludków i kolędników, wiejskiego głupka i kramarza. Typy odmieńcow, pomyleńców, typy jarmarcznego i jasełkowego światka znalazły się na obszarze poezji od czasów Leśmiana, Zegadłowicza, Tytusa Czyżewskiego. Wprowadzili oni do poezji owych ludków i ludziątków, naiwne, wielkie dzieci, przeżywające zdziwienie lub jeden ból świata. Jakby duże kukły, poruszane jednym prostym mechanizmem. To zdziwienie, ból lub metafizyczny niepokój są właśnie owymi prostymi mechanizmami wprawiającymi kukły w ruch. Ten pomysł wyobraźni poetyckiej można by zestawić z wprowadzeniem postaci dzieci do malarstwa przez Tadeusza Makowskiego. Na retrospektywnej wystawie Makowskiego widać było przejrzyście konstruującą, twórczą rolę jego pomysłu. To nie tylko temat, motyw, chwyt literacki. Dzieci Makowskiego to zarówno forma wyrażenia człowieka, trójkątny, bryłowaty kształt, jak i cały wewnętrzny świat malarza, jego stosunek do człowieka. Dzieci w ich osobowości, niezależności, a więc i samotności - to śmieszne realia udające związek człowieka ze światem, z rzeczywistością. Tymczasem są to tylko zabawki, rzeczy nieważne, które się porzuca.
Podobnym pomysłem było wprowadzenie przez Nowaka monologów poetyckich głupka, kramarza, stręczyciela, lubego. To już nie kukiełka, ale sam mechanizm kukiełki spowiada się ze swoich poruszeń i zgrzytów.
Ale nim skonstruował Nowak owe gadające kukły-swiątki, przeszedł przez wszystkie piekielne kręgi ludowej wyobraźni i baśni.
Ludowa literatura wyrażała się od wieków w dwóch wielkich kierunkach: w pieśni i w baśni. Pieśń była inspiracją znacznej większości poetów szukających natchnienia w kręgu problematyki wiejskiej. Baśń jako proza i jako epika były o wiele rzadziej źrodłem poezji. Może właśnie dlatego Nowak zagłębia się w strefę baśni. Zaś baśń ludowa jest mądra. W niej współżyją ludzie i zwierzęta, bogowie pogańscy i chrześcijańscy, mity antyczne Azji i Grecji z mitami głębokiego średniowiecza. W niej jest magia, której słuchają siły przyrody, i przyroda, która przynosi do rąk magii swoje trucizny i moce. Religia ludowa jest także wielką baśnią, w której bogowie, ludzie i zwierzęta spotykają się we wspólnym jasełkowym obrzędzie. To nie Biblia wpłynęła na Nowaka, jak pisali krytycy. Skądże wpływy Biblii u poety polskiej wsi? Biblia jest strawą społeczeństw ewangelickich, anglikańskich, kalwińskich, gdzie się ją czyta przed i po posiłkach, gdzie poeci noszą wersety Biblii we krwi. Nowak - poeta jak najmniej snobistyczny w stosunku do poezji zachodniej - przywołuje Biblię jako element baśni. Z baśni o dzieciątku znalezionym w koszyku zaczerpnąć mógł poeta motyw Mojżesza w wierszu o żydowskim dziecku, jak również elementy legend religijnych, np. o Magdalenie. Z baśni wywodzą się niezliczone aluzje do czarnoksięstwa, z baśni - średniowieczne motywy sokoła, jelenia, łani, gronostaja - zwierząt, których nie spotyka się przecież na co dzień w krajobrazie współczesnej wsi.
Nawet scenki rodzajowe, rzezimieszków jarmarcznych, nożowników przedstawia Nowak jakby przez baśń. Zabijanie odbywa się na niby.
Baśń jest krajem łagodności" - jak nazywał jeden ze swych tomików inny młody poeta, Jerzy Harasymowicz.
O, jak to dobrze w drewnie / popłakać sobie rzewnie -
- pisze Tadeusz Nowak. Baśń bywa łagodna, ale bywa i demoniczna, groźna. Historia przetoczyła się już nad światem i nie bez ironii poeta pragnąc udzielać wszystkim przebaczenia uspokaja sam siebie:
Jeszcze się z jutrznią bije mrok na noże, / ale nikomu nic już się nie stanie.
Człowiek jednak szuka grozy, szuka i znajduje ją w sobie, w swoim "zwierzęciem wyścielonym brzuchu". Nowak poszukując prawdy, prawdy o człowieku, przedziera się do spraw plemiennych, znajduje w człowieku wspłóczesnym cechy dzikości. To, co azjatyckie, prasłowiańskie, ruskie - urzeka go swoją plemienną dawnością.
Azjata toczony / przez dziegieć i paździerze / w moje ciało otwarte / wchodzi w pałkę dębową.
Sądzę, że upodobania Harasymowicza do motywów ruskich mają podobne przyczyny. Folklor baśniowy, średniowiecze pozwalają ukazać głębsze warstwy ludzkiej psychiki. Chociaż podszyty zwierzęciem, człowiek nigdy jednak nie może się uwolnić od kultury, od form cywilizacji. W wierszu "Ballada o krecie" daje Nowak ironiczą przypowiastkę o cywilizacji, kreciej cywilizacji, dążącej do zagłady.
Biologia pomieszała się w człowieku z kulturą, wierzeniami, mitami. W każdym człowieku dzieją się wschody i upadki cywilizacji. Cała historia kultury wraz z wierzeniami, przesądami i mitami ludzkości tkwi w człowieku aktualnie. Upadki kultur i mitów powtarza każde jednostkowe istnienie:
A we mnie rzeczy wszelkich opadanie.
To, co kończy się, odchodzi, to, co zapada w przeszłość - tańczy jeszcze w wyobraźni, tworzy swoisty balet wyobraźni, fosforyzowanie pojęć.
Niepostrzeżenie niemal retoryczny wiersz Nowaka, nasycający się treściami ludowej wyobraźni, odrzuca gest romantyczny i ton deklamatorski. Niepostrzeżenie ta świetna, ale jednak stylizacja poetycka przechodzi w głos i styl nie do podrobienia, w styl i głos własny Tadeusza Nowaka. Dzieje się to w sposób przemyślany. Poeta nie porzuca zdania, nie łamie składni, nie kaleczy słów, nie ćwiczy języka, jak to było w modzie jeszcze przed kilkoma laty. Zmieniła się tylko zasada kojarzenia elementów wyobraźni, zasada samej wyobraźni, a więc istota tej poezji. Trudno mi nazwać inaczej tę zasadę funkcjonowania wyobraźni poetyckiej Nowaka jak słowem nadrealizm. Nie chcę przez to nazywanie szukać powiązań Nowaka z poezją francuską. Jego nadrealizm jest jak najbardziej z gleby wyobraźni gminnej, ludowej. Nie trzeba szukać mu obcych rodowodów. Uderza malarskość tego widzenia poetyckiego. Malarskie, kolorystyczne traktowanie słowa. Odbywa się coś w rodzaju desemantyzacji słów. To jakieś bardziej obrazowe niż fonetyczne "słopiewnie". Poeta ignoruje konkretne znaczenia słów, traktując je jako znaki, jako fonetyczne plamy barw i emocji.
Wyścielony od wewnątrz kłosami jęczmienia,
nasłuchuję szelestu lata gryczanego.
I w to promieniste mego wnętrza brodło
winne jabłka spod sadów
koziorożce zsypują.
Poeta maluje swoje poematy reczami, ptakami, zwierzętami, tworząc kompozycje jakby Chagallowskie, gdzie obok siebie leżą dziwne, różne i niespodziewane przedmioty i postacie. Poeta nie opisuje świata zewnętrznego, to już minęło, teraz opisuje krajobrazy wewnętrzne. Przedmioty, zwierzęta, elementy przyrody pomieszane zostają z własnym ciałem. Jak na obrazach nadrealistycznych, gdzie realistyczny dokładny stół stoi na ludzkiej nodze broczącej krwią - tak obrazy poetyckie Nowaka, złożone z elementów realnej, przeważnie nawet chropawej, surowej zgrzebnej realności - organizuje jakiś porządek wewnętrzny, nadrealistyczny. Rzeczy muszą stać się częścią ciała ludzkiego, elementem ludzkiej świadomości, aby zaistniały w poezji. W wierszu "Kościółek wiejski" mamy taki właśnie najdosłowniejszy nadrealizm poetycki:
Kościółek wiejski
ach kościólek
gdzie gwóźdź jedyny
w stopie
w dłoni
przeniósł się we mnie
gont po goncie
zbudował się w nasadzie głowy
Nadrealizm francuski, tak jak go wykładał i rozumiał Breton, opierał się na automatyzmie skojarzeń, ukazując poprzez ten automatyzm - rzeczywisty, ukryty świat wewnętrzny człowieka.
Najczęściej przynosił krajobrazy z półsnu, półjawy, gdzie ten automatyzm jest najmniej świadomy, najmniej kontrolowany.
W poezji Nowaka spotykamy nieco inny, ale niezwykle odkrywczy mechanizm owego automatyzmu. Nie jest to bowiem automatyzm psychologoczny, ale jakby automatyzm zbiorowy, środowiskowy, społeczny. Poeta-lud w poezji Nowaka przypomina i przywołuje swoje półsenne światy dawności, wyobraźni plemiennej, surowości bytu związanego nierozłącznie z obrotami natury.
Charakter tej wyobraźni jest kulturowy. To nie zwyczajny biologizm, odkrywanie związku człowieka z przyrodą, przechodzące już w naszej poezji w banał, ale odkrywanie raczej przynależności i związków różnych warstw kulturowych, przynależności człowieka współczesnego do głębokich pokładów kultury.
Świat snu i sennej wizji, tak ulubiony przez nadrealistów, zastąpiony tu został przez naiwność ludowej wyobraźni, w której współistnieją sprawy realne, brutalnie realne - ze światem wyobrażeń baśniowych i mitów. Baśnie i mity to sny ludu. Te sny są tworzywem tak bardzo rodzimego nadrealizmu poetyckiego Tadeusza Nowaka.
W "Kolędach stręczyciela" znajdujemy zabawny wiersz "Ja, prosty chłopek". Wiersze na temat "chłopek, ci ja, chłopek" znajdziemy u wielu prymitywnych poetów ludowych, poetów niedzielnych. Tadeusz Nowak, poeta już wyrafinowany, wraca rozmyślnie do tego motywu, parafrazując go rzewną jak gdyby ironią:
Ja prosty chłopek:
zboże siano
parę owoców
krzepki chłopek:
palona glina
stukniesz
dzwoni
na końcu wsi
od lat się biedzę
zmyślam rymy
zwierzęta
ptaki
jekieś drzewo
z rybą w koronie
z okiem na stopie
z przekory zmyślam
bo z potrzeby
zmyślali proboszcz
dziedzic
król.
W ten sposób młody poeta współczesny przerzuca pomost między skomplikowaną współczesną poezją a niezdarną twórczością dawnych ludowych poetów - natchnionych świątków słowa. Jest coś wielce wzruszającego w tym podaniu ręki poprzez pokolenia kultury, w szlachetnym przyznaniu się do wspólnoty kultury i wyobraźni.
9