Dalsze losy Edwarda i Belli 8doc


Dalsze losy Edwarda i Belli

Rozdział 8

Nie wiedziałam co powiedzieć. Może to dobry pomysł Edward nie zadarł by z Volturry celowo . Ale w rachubę nie wchodziła ich „dieta

- Zgadzam się- wszyscy spojrzeli na mnie zszokowani

- Ale nie będę pić ludzkiej krwi to mój jedyny warunek-dokończyłam. Aro uśmiechnął się i przytaknął

- Twoje talenty na pewno nam się przydadzą ale musisz tez umieć walczyć- powiedział poczym spojrzał na Feliksa. W pewien sposób Feliks przypominał mi Emmeta , mieli bardzo podobny uśmieszek .

- Jeśli jest to potrzebne nauczę się walczyć , mogę zacząć choćby od zaraz- Aro zwrócił się wzrokiem w stronę Jane

- Jane zaprowadź Bellę do jej nowego pokoju. - Dziewczyna uśmiechnęła się cierpko ale wyszła razem ze mną z sali.

-Czemuż to opuściłaś swojego ukochanego?- spytała Jane gdy szliśmy korytarzem na drugim piętrzę.

- Powiedzmy że nie mogę mu już ufać- odparłam smutno. Weszłyśmy do dużego pokoju urządzonym w starym stylu. Na środku pomieszczenia stała duża kanapa stoliczek , biurko . Zaraz przy ścianie stała wielka szafa. Na biurku leżał laptop a na komodzie telewizor. Wszystkie urządzenia elektroniczne były nowe. Usiadłam na kanapie i przyglądałam się widokowi z okna.

- Jane- powiedziałam kiedy wampirzyca chciała wyjść. Odwróciła się do mnie.

- Wiem że się nie lubimy ale skoro już zostaje z wami to może zawiesimy broń ?- Spojrzała na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy , ale po chwili czego się nie spodziewałam na jej twarzy pojawił się uśmiech.

- Masz na myśli żebyśmy spróbowały się zaprzyjaźnić?- spytała się z niedowierzaniem.

- Tak - z jej twarzy nie znikał uśmiech jakby się cieszyła że to zaproponowałam co było nieprawdopodobne . I ja się uśmiechnęłam. Jane wyszła zamykając za sobą drzwi. Gdy już wyszła wstałam i otworzyłam okno tarasowe. Wyjęłam telefon komórkowy i wybrałam numer

- Alice?- odezwałam się do telefonu

- Bella ! Tak się cieszę że dzwonisz- w tle usłyszałam głos Charliego . Czyli jednak przyjechali za mną

- Mówiłam wam żebyście mnie nie szukali- syknęłam

- Bello pamiętaj że Edward jest ojcem Reneesme i tęskni za tobą

- Nie trudź się Alice ja i tak nie wrócę

- wiemy gdzie jesteś

- Tym bardziej powinniście trzymać się z dala- przycisnęłam przycisk kończący rozmowę. Faktycznie Edward był ojcem Nessie ale nie chciałam żeby się z nią widywał. Ale co mogłam zrobić , nie mogłam mu przecież zabronić spotykać się z nią. Z zamyśleń wyrwał mnie głos Feliksa

- Bello , Aro zdecydował że to ja będę cię szkolić w walce, spotkajmy się za dziesięć minut na placu. Tam zaczniemy treningi

Po miesiącu ciągłych treningów Aro wreszcie przydzielił mi misję. Była to niebezpieczne dlatego wybrał do tego mnie. Bowiem stałam się prawdziwym wampirem, wszyscy się mnie bali nawet bardziej niż Jane albo Aleca . Towarzyszyć mi mieli w tej misji Demetrie , Jane ( która tak a propos była moją przyjaciółką ) i Feliks . Bardzo zbliżyłam się do Feliksa podczas treningu . Myślałam teraz o nim jak o starszym bracie.Przeszłam korytarzem do Sali gdzie obradowali Volttury

- Aro wybieram się na polowanie, Jane spotkajmy się za godzinę na placu - dziewczyna przytaknęła. Niedaleko Volttary był duży las gdzie miałam zamiar zapolować. Ruszyłam w jego kierunku . Nasyciwszy się trzema łosiami wróciłam na plac. Wszyscy już na mnie czekali . Feliks miał w ręce mój czarny płaszcz. Wzięłam go od niego i posłałam mu piękny uśmiech.

- Demetrie ile ich jest?- rzuciłam do towarzysza

- Około dziesięciu , są rozproszeni na niedużym terenie

- nowonarodzeni?

- Tak , maja kilka miesięcy

- Ruszajmy- powiedziałam. Demetrie cały czas nas prowadził . Stanęłam raptownie oszołomiona. Znałam ten las którym biegliśmy .

- Bella co jest?- Jane lekko mną potrząsnęła

- Forks , to tu grasują te wampiry? Czekałam na odpowiedz Demetrie ` go .

- Tak dziesięć kilometrów na północ - odpowiedział

- Czekajcie tu , musze cos sprawdzić- powiedziawszy to rzuciłam się biegiem w stronę swojego wcześniejszego domu. Musiałam sprawdzić czy cos się nie stało Charliemu albo mojej córeczce. Gdy dotarłam na miejsce nerwowo zapukałam do drzwi. Od razu mi ulżyło kiedy Charlie otworzył drzwi.

- Cześć Bella!- przytulił mnie

- Jest Reneesme?- spytałam

- Bello jest dziewiąta rano , jest w szkole- No tak szkoła , zapomniałabym . Weszliśmy do środka i usiedliśmy razem przy stole.

- Bello chciałbym z tobą o czymś porozmawiać- oznajmił w pewnym momęcie

- Tak o czym?

- O tobie i Edwardzie- gdy wypowiadał jego imię mimowolnie się wzdrygnęłam

- Gdy ostatni raz tu był , nie wiedział gdzie się podziewasz i mówił że jesteś na niego zła. Powinnaś z nim porozmawiać , Bello- spojrzał na mnie z troską.

- W najbliższym czasie nie mam zamiaru wracać do New Hampshire - w tej chwili Charcie spojrzał na mnie podejrzliwie

- Przecież Cullenowie są w Forks- Zszokował mnie . Co Oni tu do cholery robili?

- Jak to?- spytałam próbując opanować gniew.

- No twój mąż codziennie przywozi Nessie ze szkoły - Zdawało mu się chyba że spadlam z księżyca skoro o tym nie wiem. Usłyszałam podjeżdżający samochód. Nie chce go widzieć. Pożegnam się i spadam.

- Ja lecę tato pa - pocałowałam go w policzek i podeszłam do drzwi. Na szczęście udało mi się uciec zanim znajome volvo zaparkowało koło domu. Wróciłam do pozostałych.

- Bella gdzie byłaś?- zawołał Feliks gdy tylko wyłoniłam się zza drzew .

- Cullenowie są w Forks- syknęłam. Wszyscy milczeli.

- Mamy zadanie idziemy- powiedziałam do towarzyszy. Nowo narodzeni stali na polanie niedaleko gór Olimpic . Już chcieliśmy zaatakować ale wyczułam znajomy obrzydliwy zapach. Odwróciliśmy się. Jakieś dziesięć metrów od nas stały dwa wili. Jednym z nich był Sam , którego rozpoznałam po czarnej sierści a towarzyszył mu nikt inny tylko Jakob .. W pewnej chwili wilki upadły na ziemie wijąc się z bólu. Jane musiała uznać ich za wrogów i dlatego użyła swojego dary

- Jane , przestań- rozkazałam jej. Posłusznie przestała ich dręczyć ale spojrzała na mnie pytająco.

- Nie atakujemy ich?- spytała

- Nie , działamy według misji . wilki złowrogo na nas zawarczały

- Jake to ja- zdjęłam kaptur i rozpuściłam wolno włosy aby mnie rozpoznał. Przypatrywał mi się przez chwile zszokowany.

- Znikajcie stąd mamy zadanie- syknął Feliks. Jake i Sam spojrzeli sobie w oczy i wycofali się w stronę lasu. Znów zwróciliśmy wzrok w stronę polany. Nowo narodzeni jeszcze nas nie wyczuli. Wkroczyliśmy do akcji. Gdy nas ujrzeli kilkoro popędziło w las z obawy a kilkoro zostało

- mnie zostawcie tych co pobiegli do lasu- powiedziałam i ruszyłam za nimi. Reszta się o mnie nie martwiła bo wiedział że sobie poradzę. Chcąc zatrzymać uciekinierów przecięłam im drogę i musieli się zatrzymać. Chciałam już ich zaatakować ale ktoś odepchnął mnie do tyłu. Z opóźnieniem zorientowałam się ze był to Edward zasłaniał mnie teraz swoim ciałem.

- Co ty do cholery robisz?- wrzasnęłam na niego.

- Bello może ty mnie przestałaś kochać ale ja ciebie nie . Będę cię bronić. - Przez chwile poczułam jak przechodzi mnie delikatny dreszcz.

- Sama sobie poradzę. Odepchnęłam go i zaszłam od tyłu jednego z wampirów. Oderwałam mu głowę a później resztę ciała. Drugi chciał mnie chwycić za ramiona ale zrobiłam unik i jego także zabiłam. Edward przyglądał się całemu zajściu z przerażeniem .

- Ciebie też mogę zabić wiec lepiej mnie zostaw- syknęłam . odwróciłam się żeby odejść ale mnie chwycił i odwrócił mnie żeby móc mnie pocałować. Na początku się opierałam , ale w końcu zatraciłam się w tej pieszczocie . Chwyciłam go za szyje i przyciągnęłam bliżej. Jedna ręka przytrzymywał mnie w tali żebym się nie odsunęła i drugą trzymał na moim policzku. Gdy odezwał się od moich ust pocałował mnie jeszcze kilka razy w policzek i krzywiznę szczęki. Gdy mnie puścił nie wiedziałam co zrobić. Uciekać stamtąd, to była pierwsza myśl jaka wpadła mi do głowy. Wróciłam na polanę. Oddział nowo narodzonych został zabity. Na środku polany czekali już na mnie towarzysze.

- Co tak długo? Już się martwiliśmy- zaśmiał się Feliks

- Spotkałam Cullena- powiedziałam i usiadłam na pobliskim kamieniu . Mina Jane wyrażała zmartwienie. Myślałam że już przestałam kochać Edwarda i jego rodzinę , ale tylko się oszukiwałam. Tęskniłam za osiłkowatym Emmetem , opiekuńczą Esme , odpowiedzialnym Carlisle , zrzędliwą Rosalie , walecznym Jasperem , chochlikowatą Alice i przede wszystkim za Edwardem. Westchnęłam .

- To co teraz robimy?- spytał cicho Demetrie . Co miałam odpowiedzieć skoro sama nie wiedziałam?

- Musze wszystko wyjaśnić , wracajcie do Volttary- nikt z nich nie ruszył się nawet o centymetr.

- Jesteś pewna?- spytała Jane

- Tak , powiedzcie Aro że niedługo do was dołączę- Ruszyłam do miasta. Byłam pewna że Cullenowie są w ich dawnym domu. Na skrzyżowaniu stał srebrne audi . postanowiłam je ukraść. Pojechałam do tak dobrze znanego mi miejsca. Gdy ujrzałam zjazd stanęłam i wyszłam z auta. Pobiegłam resztę drogi. Pokój Edwarda był na ostatnim piętrze więc wdrapałam się po ścianie i weszłam przez okno. Edwarda nie było w pokoju więc usiadłam na łóżku i postanowiłam zaczekać . Jego pokuj nie zmienił się za bardzo. Nadal większość pokoju zajmowała wieża stereo i półki z płytami. Podeszłam do półek i zaczęłam przeglądać podpisy na płytach. Gdy wzięłam jedną z nich zamurowało mnie. Płyta była w opakowaniu z moim zdjęciem i imieniem. Włożyłam ja do odtwarzacza . Od razu rozpoznałam znajomą mi melodie . Była to „moja kołysanka” która Edward ułożył specjalnie dla mnie. Westchnęłam. W tej chwili uświadomiłam sobie że nie mogę uciec od mojej miłości nawet gdybym chciała. Odwróciłam się bo usłyszałam ciche kroki na schodach. Edward wszedł do środka a ja od razu rzuciłam mu się w ramiona.

- Kocham cię - zdołałam jeszcze powiedzieć

***

- Tak bardzo tęskniłam- Edward przycisnął mnie jeszcze mocniej do siebie. Pocałował mnie w czoło

-Bello , myślałem że już cię nie odzyskam - szepnął mi do ucha. Przypomniał mi się dzień kiedy opuściłam Kolinów. Zapomniałam zadać Edwardowi najważniejszego pytania

- Edwardzie , gdzie jest Monik?- syknęłam wstając i naciągając na siebie prześcieradło

- Kilka dni po twoim odejściu odeszła, właśnie Bello czemu wyjechałaś , gdy wtedy rozmawialiśmy zdawałaś się wiedzieć coś czego ja nie byłem świadomy możesz mnie oświecić?- spytał strącając mi zagubiony kosmyk za ucho.

- Widziałam cię jak przymilałeś się do Monik- powiedziałam uciekając wzrokiem w bok.

- Co? Ja nigdy.. do .. niej - ze zdenerwowania nie umiał dobrać dobrych słów. Uśmiechnęłam się krzywo.

- Gdzie?- spytał zdezorientowany jakby w ogóle nie śniło mu się że mogłam w to uwierzyć.

- W garażu

- To nie możliwe , nie wchodziłem wtedy do garażu , czekałem na ciebie przed domem koło twojego ferrari

- Ferrari , nie było w naprawie?- Dobrze pamiętałam że moje auto pojechało do naprawy kilka dni wcześniej

- Chciałem ci zrobić niespodziankę, odebrałem je dzień wcześniej . - pocałowałam go i uśmiechnęłam się w podzięce

- To kto był w garażu? dokładnie widziałam ciebie i Monik -powiedziałam przywołując dokładne wspomnienie.

- Alice czekała na ciebie ze mną chciała pojechać z nami bo Jasper Emmet i Rosalie pojechali na polowanie- Reszta będzie na mnie zła , nawet się z nimi nie pożegnałam-pomyślałam i wróciłam do rozmowy z Edwardem .

- Byli na mnie bardzo źli?- spytałam skruszona. Edward odczytał o co mi chodzi

- Bello podjęłaś decyzje byli trochę źli że się z nimi nie pożegnałaś- podparł mi brodę i spojrzał w oczy .Westchnęłam i spróbowałam się uśmiechnąć. Nagle Edward zmarszczył czoło i cicho się zaśmiał.

- Co jest takiego śmiesznego- powiedziałam

- Alice nie może doczekać się , jak a propos i reszta rodziny zobaczenia się z tobą ale nie chce nam przeszkadzać- Ach tak bardzo się za nimi stęskniłam. Wyplątałam się z uścisku ukochanego i robiąc piruety popędziłam do garderoby. Nagle stanęłam jak wryta. Pomieszczenie było dwa razy większe niż było , a każda półeczka upchana była po brzegi ubraniami. Na mojej twarzy pojawił się grymas. Nie miałam teraz nic przeciwko zakupą itd. ale bez przesady! Weszłam do środka z mina pełną niedowierzania. Podeszłam do jednej z półek i dotknęłam tkaniny . Jedwab, super ! Nie ma to jak jedwabna spódnica za 1000 dolarów . Uśmiechnęłam się do siebie i odłożyłam spódniczkę na miejsce. Kidy jeszcze mieszkałam z Cullenami Edward nauczył mnie jak „ wywąchać” jeans , albo cos co było z niższej półki . Wzięłam kilka wdechów. Zdziwiłam się… Nie wyczułam znajomego zapachu. Przechadzałam się z jednej strony pokoju na drugi ale nadal nie mogłam nic wyczuć. To mogło znaczyć tylko jedno. Jęknęłam. Nie ma w tej garderobie nic poniżej 1000 dolarów!

- Przeklęta Alice- mruknęłam do siebie. Edward błyskawicznie znalazł się kolo mnie przytrzymując w tali

- Czy Alice robiła dla mnie zakupy nawet kiedy mnie nie było?- powiedziałam żartobliwym tonem. Zaśmiał się melodyjnie.

- Znasz Alice - Tak znałam ja pomyślałam w duchu. Znów jęknęłam. Co ja miałam na siebie włożyć? Czy w tej stercie ubrań nie ma niczego sportowego?

- Co ja mam założyć- powiedziałam już na głos.- Znów się zaśmiał Edward dobrze mnie znał. Wiedział że nie mam zamiaru wkładach teraz żadnych drogich ciuchów. Kiedy uczęszczałam do szkoły w New Hampshire wprawdzie nosiłam tego rodzaju ubrania ale tylko ze względu na Alice ( która na pewno nie wypuściłaby mnie z domu w czymś innym).pocałował mnie w czoło i zniknął. Wrócił jakąś sekundę później z czarną torba w rękach.

- Kiedy Rosalie wracała z polowania nie mogła się oprzeć i kupiła ci to - wręczył mi pakunek. Ostrożnie wyjęłam jego zawartość. Były to czarne wygodne jeansy i swobodny niebieski top. Ktoś mógł czasami pomyśleć że Rosalie była pusta i samolubna , ale tak naprawdę była wspaniała . Muszę jej później podziękować za to.

- Oh- zdołałam tylko wykrztusić.

- Ubieraj się raz raz wszyscy czekają.- Posłusznie ubrałam się i przejrzałam się w lustrze. Kiedy uznałam że jestem gotowa weszłam do pokoju i chwyciłam Edwarda za rękę .Wszyscy byli na dole . Edward zachichotał co mnie zdziwiło.

- Hej wszystkim- nikt nawet nie drgnął. Spojrzałam na Edwarda który powstrzymywał się od śmiechu. Spojrzałam na niego wilkiem.

- Przepraszam , Alice , Rose , Emmet , Esme , Jasper. Carlisle- Znów cisza- Edward drgał już od śmiechu. Co go tak śmieszyło?

-ygh- spróbowałam ich ocucić. - Zero reakcji! Zacisnęłam zęby. Wszyscy jednocześnie wstali i powoli zaczęli się odwracać. Stałam tak i przyglądałam się wszystkiemu z niepokojem . Gdy się obrócili zaczęli się śmiać wszyscy razem a ja nadal stałam sparaliżowana.

- Bello jakbyś widziała teraz swoją minę - zaśmiał się Jasper

- Musisz mnie nauczyć tej miny w stylu „przerażona męczennica „- zażartował Emmet. Rozluźniłam się i także parsknęłam śmiechem. Esme od razu mnie przytuliła

- Więcej nam tego nie rób Bello- Następnie przytulił mnie Carlisle i powitał mnie w domu , zerkając uśmiechnięty na Edwarda . Gdy tylko przyszła kolej Emmeta porwał mnie w ramiona

- Edward już pewnie się za nas przywitał- powiedział kiedy wreszcie mnie postawił.- Edward rzucił mu gniewne spojrzenie , ale zachowywał się jakby w ogóle tego nie zauważył.

- Alice ! Rose!- przytuliłam je obie naraz. Gdy je pościłam zobaczyłam że Alice przypatruje się krytycznie moim ubranią

- Skąd ty to wytrząsnęłaś ? Byłam pewna że nie ma tam niczego w tym stylu - powiedział po cichu. Wymieniłam z Rose znaczące spojrzenia. Edward zaśmiał się za moimi plecami. Edward ruszył w stronę kanapy ciągnąc mnie za sobą. Zapomniałam w ogóle o Volttury przecież nie wiedzieli że zostaje u Cullenów.

- muszę cos załatwić- szepnęłam do ukochanego. Wstałam i po drodze na taras wzięłam z kredensu telefon. Zamknęłam za sobą starannie za sobą drzwi tarasowe. Chociaż i tak wiedziałam że i tak wszyscy będą mnie słyszeć . Wystukałam numer i przyłożyłam sobie aparat do ucha. Odebrał Feliks

- Feliks to ja Bella

-- Bella! Gdzie się podziewasz czemu jeszcze nie wróciłaś?

- Właśnie po to dzwonie, Feliks ja zostaje w Forks możesz to przekazać Aro i reszcie?

- yyy… Jasne- Usłyszałam smutek w jego glosie

- Pożegnaj ode mnie Jane i Demetriego , nie rozklejaj się jeszcze się kiedyś spotkamy- szepnęłam i wyłączyłam telefon. Postałam tak jeszcze chwile wpatrując się w zachód słońca. Przypomniało mi się jak siedziałam z Jane na tarasie i dyskutowałyśmy na temat pozytywów ludzkiego życia. Dzieliłam się z nią moimi ludzkimi doświadczeniami. Opowiadałam jej historie rodzinne. Zawsze wiedziała że musi unikać przede mną wzmianki o Edwardzie i jego rodzinie. Feliks natomiast był jak starszy brat zawsze niby poważny ale zawsze umiał żartować nawet w trudnych sytuacjach. Demetrie był jak mój przyjaciel można było z nim poszaleć ,zawsze wspierał mnie w podjętych przeze mnie decyzjach Nagle uświadomiłam sobie że są jakby odpowiednikami moich starych towarzyszy Alice , Emmeta i Jackoba . Tak samo ich postrzegałam. Westchnęłam z zamyśleń wyrwał mnie głos Edwarda

- Czemu jesteś smutna- spytał odgarniając mi włosy z twarzy .

- Nic mi nie jest- skłamałam . Przecież nie mogłam mu powiedzieć że tęsknie za votturi. Szczerze to jest moje miejsce. Pocałował mnie delikatnie i spojrzał głęboko w oczy. Ja sama wpatrywałam się jego gdyż przyciągały swoim soczystym odcieniem złota.

- Emmmet i Alice jadą dzisiaj na polowanie , jedz z nimi - Fakt jadłam gdy wyjeżdżaliśmy z Voltary więc moje oczy musiały być już czarne. Ja jednak nie odczuwałam pragnienia tak mocno żeby zwrócić na to uwagę . To chyba był dobry pomysł.

- Masz racje , pojadę.- pocałowałam go i weszłam do środka . Alice i Em czekali już przy drzwiach gotowi do wyjścia. Doszłam do nich i razem poszliśmy do garażu po jeepa . Na polowaniu miałam szczęście upolować niedźwiedzia i zrozumiałam czemu Emmet tak lubił bawić się przed ich zjedzeniem. Niedźwiedź był taki śmieszny kiedy się na ciebie zamachnął a ty nawet nie drgnęłaś.

- Emmet masz racje niedźwiedzie są dużo lepsze do zabawy- chłopak zaśmiał się gromnicznie a Alice uśmiechnęła się także rozbawiona moim stwierdzeniem. Powrotem byliśmy przed trzecią. Gdy wjeżdżaliśmy do garażu zobaczyłam Edwarda uśmiechającego się szelmowsko . Wyciągnął mnie błyskawicznie z auta

-Leć się przebrać pojedziemy razem po Reneesme- szepnął mi do ucha . Z radością popędziłam do garderoby ale przyszedł dawny dylemat. Co na siebie włożyć! Przeszukałam wszystkie szafki i wybrałam najmniej wyróżniający się zestaw. Długie czarne spodnie przylegające do ciała czerwoną satynową bluzkę i szpilki. Wyglądałam trochę wyzywająco z wampirze urodą ale co mi tam . Włosy zawiązałam w luźną kitkę i wróciłam do garażu. Zauważyłam że kiedy Edward mnie zobaczył oczy wyszły mu z orbit a Emmet kpiarsko zagwizdał. Wsiedliśmy z Edwardem do auta i pojechaliśmy do szkoły po Reneesme. Moja dawna szkoła była połączona z podstawówką Nessie więc stanęliśmy na starym parkingu Lekcje się już skończyły więc na parkingu były już tłumy. Kiedy wysiedliśmy z auta wszyscy zaczęli się na nas patrzeć. To poklepując towarzyszy aby na nas zerknęli to aby się zatrzymali. Kierowaliśmy się w stronę drzwi wejściowych. Postanowiliśmy tu na nią poczekać .Oparłam się o ścianę koło Edwarda opierając głowę o jego ramie. Wsłuchiwałam się w rozmowy uczniów oczekując córki. Jedni rozmawiali o zadaniach domowych a inni zachwycali się naszym wyglądem. Ujrzałam Nessie idącą z koleżanką.

- Kto to?- spytała koleżanka Nessie wskazując na mnie. Gdy mnie zobaczyła uśmiechnęła się promiennie i zalała się rozkosznym rumieńcem.

- Moje.. rodzeństwo- zawahała się to mówiąc i koleżanka spojrzała na nią niepewnie

- Jesteście tak na serio spokrewnieni?

- Tak .- odpowiedział. Przystanęły koło nas. Uścisnęłam Reneesme .

- Jestem Edward Cullen - sprostował Edward znacząco spoglądając na mnie.

- A ja jestem Bella Swan- uśmiechnęła się i odeszła. Wzięłam Neski za rękę i poprowadziłam do auta. Edward obejmował mnie z drugiej strony w tali. Odwieźliśmy ją do Charliego i wróciliśmy do domu. Reszta dnia zleciała bardzo spokojnie. Przypatrywałam się AK Jasper i Emmet grali na swoich sześciu planszach w szachy co było bardzo zabawne. Gdy Jasper zbił pionka Emmeta. Ten od razu przeklinał i walił niepocieszony w stół dopóki się nie połamał. Natomiast Jasper był opanowany co jeszcze bardziej Emmeta wkurzało . Nim się obejrzał nastał ranek . Wzięłam swoją ulubioną książkę z półki i wyszłam na ogród aby tam w spokoju oddać się lekturze. Jasper i Emmet akurat walczyli (oczywiście na niby) a Alice i Rose im dopingowały. Usiadłam wygodnie na trawie i otworzyłam książkę. Czytałam moją ulubiona książkę Wichrowe wzgórze .

- Bella chodź z nami powalczyć!- uniosłam głowę. To Emmet wołał mnie abym do nich dołączyła.

- Emmet to nie najlepszy pomysł- powiedziałam

-Oj no nic ci nie będzie nie martw się- Oh o siebie to się nie bałam ale raczej o niego… ale skoro sam się prosi. Oby tylko Edward mnie nie zobaczył. Podeszłam do przeciwnika i lekko przykucnęłam gotowa do walki. Em natarł na mnie z ogromną siła ale ja zdołałam zrobić unik i wylądował na ziemi. Szybko się podniósł i znów ponowił atak ale ja byłam szybsza i znowu wylądował na ziemi. Lekko się zgięłam i kiedy chciał mnie złapać za ramiona okręciłam go i chwyciłam go jedną ręką za gardło.

- Em to ty chyba musisz się jej bać- skwitował Jasper. Wszyscy się zaśmiali . Zwolniłam uścisk i zrobiłam krok do tyłu.

- Jass to ty teraz spróbuj jak taki mądry - bąknął Emmet otrzepując spodnie z błota. Jasper się uśmiechnął i posłusznie zmienił się z bratem miejscami tak że teraz stał naprzeciwko mnie. Mój mózg przedstawiał już różne scenariusze jak go pokonać. Walka poszła szybko , oczywiście wygrałam. Ataki Jaspera były bardziej przemyślane niż Emmeta ale i tak powaliłam go na ziemie i nie zdołał mnie nawet ras drasnąć. Wszyscy byli pod wrażeniem.

- Bello brałaś potajemne lekcje ninjutsu czy co?- spytał jak zawsze skory do żartów Em . Jednak w jego głosie wyczułam nutkę uznania. Uśmiechnęłam się szeroko. Walki były dla mnie wielką przyjemnością. W Volturii często odbywały się takie bijatyki wiec Aro wysyłał mnie abym się z nimi rozprawiła. Dwie walki to były dla mnie za mało. Spojrzałam na Alice.

- Alice…- nie skończyłam zdania a ona już stała i zadziornie się uśmiechał. Już chciałyśmy się na siebie rzucić kiedy ktoś znacząco odchrząknął .

- Powiedzcie mi że nie stoi za mną ten który myślę że za mną stoi- jęknęłam. Wszyscy zachichotali po cichu

- Kogo to był pomysł?- spytał Edward

- Jej .. jej ..! - wykrzyczał Emmet wskazując na mnie palcem

- Zdrajca- mruknęłam i odwróciłam się twarzą do ukochanego. Zdziwiło mnie że nie był zły ale raczej rozbawiony

- To tylko zabawa- powiedziałam cicho. Edward błyskawicznie mnie obioł . Przycisnął wargi do mojej głowy.

- To my ten … no już sobie pójdziemy- rzucił Jasper i wszyscy pobiegli do domu. Wspięłam się na palce i pocałowałam Edwarda w usta. Wplotłam palce w jego kasztanowe włosy i zbliżyłam się jeszcze bliżej. Nawet nie wiem kiedy znaleźliśmy się na trawie

- oj przepraszam- powiedziałam i wstałam. Edward także wstał i uśmiechnął się łobuziarko .

- Wiesz , zadzwonię do Rene , ciekawe co z jej nogą.- poszliśmy do domu i Edward podał mi swoją komórkę. Wystukałam numer domowy mamy i przyłożyłam telefon do ucha. Odebrał Phil

- Halo?

- Cześć Phil jest mama

- Przecież Rene pojechała o was do Forks- zastygłam , przecież jeszcze wczoraj miasteczko pełne było wampirów i to tych żywiących się ludzką krwią.

- Kiedy wyjechała?- na odpowiedz czekałam ściskając ręce w pięści.

- Dwa dni temu

- Musze Kończyc Phil- wyłączyłam telefon i rzuciłam nim o ścianę . Jeśli jeszcze do nas nie dotarła znaczyć to może tylko jedno. Któryś z moich ludzi musiał ja wywęszyć i postanowił zapolować.

- Bello co jest?- spytał Edward lekko mną potrząsając. Zapomniałam w ogóle o jego obecności

-Jadę do Voltturu , muszę uciąć sobie z nimi krótką pogawędkę- syknęłam

- Jade z tobą- Tego jeszcze brakowało żeby zabił go któryś ze straży. Chociaż nie jestem pewna czy by go zaatakowali gdyby wiedzieli że jest ze mną. Każdy wiedział że jeśli mi podpadnie gorzko tego pożałuję . Kiedyś Volttarze jeden ze straży nazwał mnie „ nieudaczną zwierzyną” . Zanim się obejrzał jego szczątki paliły się już buchając fioletowym dymem.

- Bello nie puszcze cię samej- mój kochany źle zinterpretował moje milczenie. Ani na chwile nie mogła zapomnieć o tym że Rene jest w niebezpieczeństwie .

-Jedzmy- syknęłam i ruszyłam w stronę drzwi. Edward wziął mnie za rękę i ruszył do auta. Na lotnisku kupiliśmy bilety na najbliższy lot do Włoch. Edward zadzwonił do reszty rodziny aby przekazać im wszystkie wiadomości co było nie potrzebne. Przecież Alice na pewno już wszystko widziała. Przez cały lot myślałam o tym co mogło spotkać moją matkę. Ja nie byłam już taka krucha jak wcześniej ale ona była nadal śmiertelna. Boże przecież ona może nie żyć. Ścisnęłam ręce w pięści. Poczułam jak Edward lekko rozluźnia moje palce i zaczął bawić się moimi palcami. Oparłam głowę o jego ramię i spróbowałam skupić się na czymś innym . Rozejrzałam się wokoło przyglądając się pasażerom . Niedaleko nas siedziała para starszych ludzi czule pacząca sobie w oczy a za nimi prawdopodobnie siedziały ich dzieci. Nie mogłam zapominać o ludzkich manewrach , więc od czasu do czasu musiałam się powiercić. Lot nie trwał długo , ale i tak czułam się strasznie zestresowana . Pośpiesznie wysiadłam z samolotu ciągnąc za sobą męża. Wypożyczyliśmy auto i ruszyliśmy w stronę Voltary . Gdy ujrzałam znajome drzewa niedaleko dworu zacisnęłam zęby. Edward lekko potarł moje ramię gdy zobaczył moja reakcje. Stanęliśmy na parkingu przy jakimś sklepiku z pamiątkami . Popędziłam przez parking nawet nie zerkając czy ktoś patrzy byłam zbyt zdenerwowana. Stanęłam dopiero przed drzwiami zamku. Edward stanął koło mnie i objął mnie w tali. Otworzyłam z impetem wielkie drewniane drzwi które z hukiem uderzyły o ścianę.

- Bella , co za niespodzianka!- krzyknął radośnie Aro gdy tylko mnie ujrzał. Zerknęłam na Feliksa , Demetrie `go , Jane i Aleca, którzy stali koło niego. Wszyscy się uśmiechali.

- Widzę że przyprowadziłaś swojego męża , witaj Edwardzie- zwrócił się do mojego ukochanego.

- Witaj Aro- przywitał się grzecznie Edward

- Co jest powodem twojej wizyty moja droga?- spytał z kolei Kajusz.

- Czy któryś z waszych straży polował na terenie Forks?- syknęłam.

- A czemu pytasz?- spytał nie dając odpowiedzi na moje pytanie.

- Moja matka zaginęła i uważam że to wasza sprawka. Ostrzegam jeżeli to prawda nic mnie nie powstrzyma przed zemstą. - spojrzałam znacząco na grupkę strażników stojących przy wyjściu. Przyglądali mi się z przerażeniem , gdyż wiedzieli że nie żartuję . Edward przycisnął mnie mocniej do siebie.

- Bello uspokój się - szepnął mi do ucha. Wzięłam głęboki wdech ale gniew nadal mnie nie opuszczał.

- Och Bello mogę ci zaświadczyć z czystym sumieniem że żaden z nas tego nie uczynił

- A więc kto to zrobił jak nie wy?- do rozmowy wtrącił się Edward

Zapadło milczenie. Edward pewnie wsłuchiwał się w myśli rozmówcy .

- To ciekawe - bąknął po chwili Edward .

- Co usłyszałeś.

- Mamy pewne informacje że pewien wampir przeszedł przez Forks kilka dni temu a następnie udał się do Teksasu- odpowiedział mi sam Aro.

- to jest tym wampirem?- syknęłam

- Niestety jeszcze nie wiemy

- Sama się tego dowiem- Chciałam ruszyć w stronę drzwi ale Edward ani drgnął . Spojrzałam na niego znacząco czekając na wyjaśnienie , ale uprzedził go Aro.

- Wyślemy z wami mały oddział tak na wszelki wypadek- dodał i kiwnął palcem na Feliksa Jane Demetriego i Aleca . Ruszyli w naszą stronę. Edward pociągnął mnie w stronę drzwi . Chyba nie chciał żebym protestowała.

- Demetrie prowadź - powiedziałam. Posłusznie wyszedł z wielkiej Sali i poprowadził nas na północ. (ciąg Dalszy rozdział 9)



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Dalsze losy Edwarda i Belli V, SAGA ZMIERZCHU, Dalsze losy Edwarda i Belli
Dalsze losy Edwarda i Belli II, SAGA ZMIERZCHU, Dalsze losy Edwarda i Belli
Dalsze losy Edwarda i Belli IV, SAGA ZMIERZCHU, Dalsze losy Edwarda i Belli
Dalsze losy Edwarda i Belli I
Dalsze losy Edwarda i Belli III, SAGA ZMIERZCHU, Dalsze losy Edwarda i Belli
Dalsze losy Edwarda i Belli 14doc
Wschód słońca(Dalsze losy Edwarda i Belli 3 doc)
Wschód słońca(Dalsze losy Edwarda i Belli 7doc)
Wschód słońca (Dalsze losy Edwarda i Belli 11doc)
Wschód słońca(dalsze losy Edwarda i Belli 2)
Dalsze losy Edwarda i Belli 12doc
Dalsze losy Edwarda i Belli Cullenów
Dalsze losy Edwarda i Belli 16doc
Dalsze losy Edwarda i Belli 13doc
Dalsze losy Edwarda i Belli 10 Specjalny doc
Dalsze losy Edwarda i Belli 15doc
Wschód słońca(Dalsze losy Edwarda i Belli6)

więcej podobnych podstron