Dalsze losy Edwarda i Belli
Rozdział 14 Specjalny napisany przez Edwarda
Byłem na lotnisku. Stałem przy kasie uśmiechając się serdecznie i czekając kiedy młoda blondynka wreszcie wręczy mi mój bilet. Leciałem do Włoch , musiałem się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi. Według Alice ciało Charciego miało długie ślady od pazurów na klatce piersiowe i kilka na plecach i nogach.. To wyglądało tak jakby ktoś próbował przekonać nas że to sprawa sfory .Bella nawet w to uwierzyła…Jednak ja widziałem w wizji siostry że miał na szyi dwa ślady od ugryzienia. Inni chyba tego nie dostrzegli.
- Oto pański bilet - usłyszałem głos dziewczyny. Spojrzałem na nią przelotnie i wziąłem bilet. Podziękowałem i odszedłem. Miałem nadzieje Ze Alice i Jasper zdołali powstrzymać Belle przed zrobieniem czegoś głupiego. Oby nic jej nie było. Lot niezmiernie mi się dłużył . Cały czas rozmyślałem nad różnymi wersjami wydarzeń i nadal w mojej głowie był jeden możliwy scenariusz .Aro , Marek albo Kajusz musieli widzieć że Charlie przychodzi do nas i może pomyśleli że on wie. Dlatego właśnie leciałem do Volttary . Chciałem wszystko wytłumaczyć i dowiedzieć się prawdy. Ścisnąłem mocniej ręce na fotelu tak że usłyszałem lekki pisk.
O mój Boże , może po prostu podejdę do niego i poproszę o numer? A może to za odważne ? Po prostu podejdę do niego i spytam się czy chce coś do picia ,
Zwróciłem uwagę na myśli młodej brunetki w uniformie z nazwą linii lotniczej. Pewnie była Stewardesą
Stewardesa podeszła do mnie i tak jak zaplanowała spytała się czy nie napił bym się czegoś.
- Podać panu coś do picia?- spytała natarczywie się we mnie wpatrując.
- Nie dziękuje- odpowiedziałem
Jaki on jest boski , ciekawe czy jest wolny ?
Odchrząknąłem znacząco , a ona zarumieniła się.
-Jedzie pan do rodziny czy zwiedzać?- spytała już trochę odważniej. Chciałem jakoś dyskretnie wyjaśnić jej że jestem już zakochane . Jednak nie chciałem jej przy tym skrzywdzić.
- Jadę kupić prezent… dla żony- powiedziałem dając nacisk na słowo „ żona”. W pewnym sensie nie kłamałem . Stewardesa uśmiechnęła się krzywo zawiedziona
On ma zone? Wygląda na nie więcej jak siedemnaście lat . A już miałam nadzieje….
Kiedy ujrzałem obraz tego co sobie wyobraziła o mało się nie roześmiałem .Z całej siły ścisnąłem wargi żeby nie wydobył się z nich śmiech.
Czy mu się chce do toalety? Wygląda jakby wypił wiadro wody i nie mógł pójść do toalety bo ta była zamknięta
Już nie zdołałem się powstrzymać i wybuchłem śmiechem . Brunetka spojrzała na mnie jak na idole ale wydała się zachwycona tym że słyszy mój śmiech… To było trochę dziwne.
- Przypomniało mi się coś śmiesznego - usprawiedliwiłem się. Pokiwała tylko głową i odeszła. Przez resztę lotu siedziałem sztywno próbując się skupić na tyle aby dać innym trochę prywatności. Kiedy samochód wylądował jako pierwszy przepchałem się do wyjścia i wręcz wybiegłem przez wyjście ewakuacyjne do Sali odbioru bagaży. Chwyciłem swoją podręczną torbę i wyszedłem przez Drzwi główne , na parking gdzie czekały już taksówki. Wszedłem do pierwszej z brzegu i wciągnąłem ze sobą torbę
- Poproszę na plac koło Palazzo dei Prori - powiedziałem do sędziwego kierowcy taksówki.
- Na Palazzo dei Prori o tej godzinie jest wielki tłok chłopcze , można się zgubić - ostrzegł taksówkarz. W jego głosie można wyczuć było włoski akcent .
- Poradzę sobie proszę pana- odpowiedziałem uprzejmie , a on się
Miły chłopak , bardzo uprzejmy a nie to co inna dzisiejsza młodzież .
Uśmiechnąłem się do niego . Gdyby wiedział że nie jestem jego „ dzisiejszą młodzieżą” zdziwił by się. Odwzajemnił
i ruszył. Gdy tak jechaliśmy uliczkami Volttury przypominały mi się te nieszczęśliwe zdarzenia które tu razem z Bellą przeszliśmy .I to wszystko było za moja winą, na tyle ją naraziłem , pozbawiłem ją duszy chociaż to najlepsze co mogło mnie spotkać w życiu , a raczej w czasie mojej egzystencji
- Jesteśmy na miejscu chłopcze , należy się 20- z rozmyślań wyrwał mnie głos kierowcy. Podałem mu banknot 50 dolarowy
- Proszę zatrzymać resztę.- mężczyzna zdziwiony spojrzał na banknot
30 dolarów napiwek?!
Wyszedłem z taksówki zanim zdążył odmówić . Zarzuciłem torbę na ramię. Kierowca miał racje. Cały plac zapełniony był ludźmi. W większej mierze turystami. Zgrabnie zacząłem przedzierać się przez tłum aż do tak dobrze znanego mi zaułka pod wieżą zegarową.
Kogo my tu mamy
-Witaj Feliksie , Demetrie - szepnąłem do postaci stojących w cieniu.
- Witaj Edwardzie , masz jakiś konkretny cel wizyty tutaj , czy tylko wpadłeś się przywitać? - Zażartował Feliks
- Muszę porozmawiać z Aro.
Świetnie
Coś się świeci , czuje to . Muszę być czujny. Telefon w mojej kieszeni zawibrował. Wyjąłem go . Dzwoniła Bella. Miałem też 20 nieodebranych połączeń od niej. Przycisnąłem przycisk kończący rozmowę i wsunąłem go ponownie do kieszeni.
- Za mną- burknął Demetrie. Pobiegliśmy i już po chwili stałem przed podwójnymi drzwiami. Pchnąłem je wszedłem do środka
- Och Edward!- krzyknął radośnie Aro , niczym dziecko które dostało cukierka.
Wiedziałem że w końcu przyjedzie .Wszystko idzie zgodnie z planem,…
Do cholery o jaki plan chodzi?! Sala pełna była wampirów , i to groźnych . Co mam robić? Muszę się opanować , jeśli się nie zdradzę może przytrzymam to na jakiś czas.
- Co cię do nas sprowadza?- spytał się siadając na swoim tronie zaraz obok Marka i Kajusza. Zdziwiło mnie to że nie uścisnął mi dłoni tak jak za każdym razem , aby przyjrzeć się moim myślą Wszyscy mieli bardzo tajemnicze twarze.
- Mam kilka pytań w sprawie ojca Belli , wiecie że został zabity ?
- Oh oczywiście , kondolencje zdaje się że twoje to była tajemnicza śmierć- odpowiedział tym razem Kajusz i uśmiechnął się złośliwie. Wkurzyła mnie go jego bezczelność i wyszczerzyłem kły . W tym samym Momocie poczułem tak potworny ból że aż upadłem na kolana i chwyciłem się za głowę . Jane…
- Jane kochanie przestań nasz gość oczekuje odpowiedzi na swoje pytania i dostanie je.
- Eee.. tak panie- i ból ustał wyprostowałem się szybko i spiorunowałem dziewczynę wzrokiem. Ona tylko wyszczerzyła zęby w uśmiechu. Zwróciłem się ponownie w stronę Volttury .
- A więc drogi Edwardzie masz jakieś pytania?
Skupiłem się na najbardziej mnie intrygujących pytaniach .
- Czy to wy go zabiliście?- spytałem z goryczą w głosie. Spojrzał na mnie zdziwiony i jednocześnie zawiedziony.
- A nie uważasz tak jak wszyscy że to wasi przyjaciele wilki stracili na chwile kontrole?- Aro jeszcze bardziej rozsiadł się n swoim krześle i nie przestawał się uśmiechać.
- nie , nie wierze bo zauważyłem na jego szyi ślady od wampirzych kłów-tym razem już się nie uśmiechał. Przez chwile piorunował mnie wzrokiem. Szybko się opanował i na jego twarzy znowu pojawił się uśmiech.
- Jesteś bardzo inteligentny … niestety na twoją nie korzyść… Feliksie- dał znak osiłkowi , który zaatakował mnie z boku. W ostatniej chwili odskoczyłem na bok. Już myślałem że mi się udało
Mam cię!
Tym razem nie zdążyłem uniknąć ataku i Demetrie walnął mną o ścianę. Zanim zdążyłem choć zareagować doskoczył do mnie Feliks i skrzyżował mi obie ręce z tyłu na plecach
Tera się już nie wywiniesz !
Podciągną mnie przed trony i nadal przytrzymywał mnie.
- Teraz poczekamy tylko na naszego gościa głównego- powiedział głośno Marek. Feliks podciągnął mi nogi tak że wylądowałem na kolanach. Obrócił się tak żeby dać mi widok na podwójna drzwi. Boleśnie przekręciłem głową i spojrzałem na resztę. Coś zdziwiło mnie w minie Jane … ona miała na twarzy grymas bólu tak samo jak Demetrie i zapewnie krępujący moje ręce Feliks. Nagle drzwi otworzyły się z głuchym trzaskiem a w nich stanęła osoba która tak wiele dla mnie znaczyła. Bella stała tam i wpatrywała się we mnie szeroko otwartymi oczami. Ubrana była w krótką letnią sukienkę w kolorze błękitu i buty na obcasie. Nawet w takiej chwili wyglądała jak anioł , ale to nie Noe życie nadało jej tego określenia . Zawsze była piękna , najpiękniejsza na świcie.
- puszczaj go Feliks- syknęła rozwścieczona .
- Nie mogę- odpowiedział jej i spojrzał na swojego pana. Ona także na niego patrzyła.
- Co to wszystko ma znaczyć?!- zwróciła się do Aro , który wstał i zaczął przechadzać się po Sali.
- oh , to tylko lekka motywacja i nie radze ci robić gwałtownych ruchów bo inaczej będę zmuszony pozbawić cię ukochanego- wskazał na mnie palcem. Bella oglądnęła się na mnie , a kiedy nasze spojrzenia się spotkały mogłem zobaczyć smutek jaki ją ogarnia.
- Co byś zrobiła żeby go uratować?- czego chciał od niej Aro? Moja żona ciągle nie odwracała ode mnie wzroku.
- W co ty pogrywasz Aro?
-Chce usłyszeć odpowiedz- naciskał. Bella przymknęła powieki i przechyliła głowę lekko do tyłu.
-Zrobię wszystko tylko go nie krzywdźcie - szepnęła. Co ona miała zamiar zrobić? Czy ona nie ma rozumu ?Aro to nie byle kto i na pewno chce od niej czegoś strasznego. Kajusz otworzył starą szkatułkę . wyjął szmaragdowy naszyjnik z sześcianem z malutkich diamentów. Podniósł go i podał Aro.
- Włóż to , a wypuszczę was wolno- powiedział poczym rozpiął zapięcie.
- I to tylko tyle?- upewniła się Bella. Przytaknął. Naszyjnik mógł być niebezpieczny. Nie mogę na to pozwolić , za bardzo ją kocham żeby dla mnie tak ryzykowała
- Nie Bello! Nie rób tego! - krzyknąłem. Sekundę później klęczała już przy mnie . Zanim jej usta dotknęły moich i wywróciły cały świat do góry nogami usłyszałem tylko echo jej słów „ Kocham Cię”. . Słów za które mógłbym zapłacić życiem , a ona najwidoczniej ma taki zamiar . Odsunęła się zbyt szybko i cofnęła się na swoje wcześniejsze miejsce. Aro pojawił się zaraz koło niej i odgarnął jej brązowe włosy tak aby odsłonić szyje .
- Nie!- chciałem go powstrzymać przed nałożeniem jej tego , ale nie zdołałem się wyswobodzić z silnego uścisku Feliksa. Czekałem na… no nawet nie wiem na co , ale na pewno na coś złego .Zamknąłem oczy ,nie mogłem patrzeć na to. Coś dotknęło mojego policzka, a osiłek puścił moje dłonie. Natychmiast otworzyłem powieki. Od twarzy mojej ukochanej dzieliły milimetry. To ona głaskała mnie delikatnie po policzku. Nic jej nie było! Skierowałem wzrok na jej szyi i tak jak się spodziewałem spoczywał na nim szmaragdowy naszyjnik. Najszybciej jak mogłem chwyciłem ją za rękę i podbiegłem do drzwi. Okazało się że nikogo oprócz nas tam nie było.
- nic ci nie jest?- spytałem uważnie się jej przyglądając , Alenie znalazłem żadnego śladu albo uszkodzenia na jej ciele.
- Nie … wszystko jest dobrze-wyglądało że mówiła prawdę. Znowu pociągnąłem ją przez hol na zewnątrz. Słońce już zaszło więc spokojnie mogliśmy wyjść na dwór. Musieliśmy poruszać się w ludzkim tempie żeby nie zwrócić niczyjej uwagi. Kiedy przechodziliśmy przez puste uliczki nagle Bella zatrzymała mnie wręcz przycisnęła do pobliskiej ściany i zaczęła namiętnie całować. Bella nigdy tak nie robiła co wzbudziło moje podejrzenia , ale nawet gdybym chciał nie mógł bym się jej oprzeć. Jej jedwabiste usta z pożądaniem dotykały moich. Uliczka była wyludniona i mieliśmy spokój .Jedną rękę trzymałem na jej biodrze natomiast drugą natomiast gładziłem ją po skroni. Ręce Belli , które wplatała mi we włosy zaczęły powoli zsuwać się . Na początku na mój tors a później na żołądek. Usłyszałem brzęk otwierającej się sprzączki od paska i zorientowałem się że zaczyna mi rozpinać pasek. Otworzyłem gwałtownie oczy.
- Bello nie tutaj- powiedziałem mało stanowczym głosem. Ona także otworzyła oczy i uśmiechnęła się
- Myślę że to wspaniałe miejsce- zamruczała i ponownie wpiła się w moje usta. To nie była Bella którą znałem , ta która stała prze de mną zachowywała się za impulsywnie. Lekko odsunąłem ją od siebie , a ona zrobiła minę urażonego dziecka
- Nie możemy Bello , nie tu, chodźmy d znaleźć taksówkę- powiedziałem już stanowczo. Przytaknęła. Szybko znaleźliśmy taksówkę i pojechaliśmy na lotnisko. Kupiłem bilet do Seattle . Moja żona przez cały lot się nie odzywała Już myślałem że jest na mnie zła kiedy, ale kiedy szliśmy na parking gdzie wcześniej zostawiłem samochód znów zaczęła się do mnie uśmiechać i tulić do mojego boku. Poczułem ulgę. Kiedy przyjechaliśmy do domu wszyscy już na nas czekali. Alice oczywiście zaczęła na mnie wrzeszczeć o tym” co ja w ogóle do cholery sobie myślałem”
- A to co takiego?- szepnęła zdumiona Rosalie wskazując na naszyjnik spoczywający na szyi mojej ukochanej. Bella odruchowo chwyciła ca wisiorek
- Nic , dostałam w prezencie od starych znajomych- dyskretnie spojrzała na mnie żebym jej nie wydał. Alice i Rose spojrzały na mnie jednocześnie , a ja tylko wzruszyłem ramionami.
-Tak się cieszę że nic wam nie jest- rzuciła nam się na szyje Esme. Carlisle nic nie powiedział.
- O widzę że żyjesz, wiesz kupię ci taką kartkę na naklejki i za każdym razem kiedy pojedziesz do voltturie żeby Se z nimi „porozmawiać” da ci naklejkę. Szybko dostaniesz nagrodę-
zażartował Emmet i przybił mi piątkę.
Ale się cieszę że nic mu nie jest
Zza ramienia Emma zobaczyłem zmęczoną twarz Belli i mocne sińce pod oczami . Musiała długo nie być na polowaniu. Ominąłem brata i podszedłem do niej
- Skarbie , wybierzemy się na polowanie?- spytałem składając pocałunek na jej skroni .
- Tak , już dawno nie jadłam.- Wybiegliśmy przez drzwi nadal trzymając się za ręce. Polowanie nie zajęło nam dużo czasu. O tej porze w lasach było dużo zwierzyny więc mogliśmy się spokojnie najeść. Po półgodzinie byliśmy już z powrotem. Od razu poszliśmy do swojego pokoju. Przebrałem się w wygodne jeansy i czarny t-shirt. Bella po długiej kąpieli weszła do pokoju przebrana w niebieskie biodrówki i przylegająca do ciała błękitną bluzkę z krótkim rękawkiem .Świeżo umyte włosy opadały jej na ramiona. Położyła się koło mnie na łóżku , i przytuliła się do mojego torsu. Leżeliśmy tak chwile dopóki nie wyrwała się z mojego uścisku i chwyciła się za szyje. Zaczęła krzyczeć zakrywając miejsce największego bólu…naszyjnika.
- Bello co się dzieje?- spytałem próbując odsunąć jej dłoń. Cały czas nie przestawała krzyczeć. Wszyscy wparowali do naszego pokoju.
- Co się dzieje?- spytał Carlisle wysuwając się na przód.
-nie mam pojęcia , nagle chwyciła się za szyje i zaczęła krzyczeć , zachowuje się jakby mnie nie słyszała.- powiedziałem spanikowany. Ojciec podszedł do Belli jeszcze bliżej i chwycił ją za rękę , która spoczywała na gardle.
- Co się dzieje ?Bello!- zawołał do niej i przesunął jej dłoń. Ukazując nam wielki ślad po oparzeniu dokładnie tam gdzie naszyjnik stykał się z jej skórą.
- co to jest do choler- krzyknął zdruzgotany Emmet.
- Parzy…- zdołała tylko powiedzieć Bella. Usłyszałem Głośne myśli Alice i jej wizje
Łap ją!
- Edward Łap ją!- wrzasnęła już na głos. Właśnie w tym Momocie Bella przechyliła się na bok i pewnie uderzyłaby o podłogę gdybym jej nie złapał. Wylądowała na nieprzytomną. Jak to możliwe?! Przecież wampiry nie mdleją! O co w tym wszystkim chodzi?
…( ciąg dalszy rozdział 15)