Stare blokowiska - zburzyć czy zostawić?
Dariusz Bartoszewicz
2009-03-23, ostatnia aktualizacja 2009-03-24 10:22
20 lat wolności na starych osiedlach to najczęściej porażka.
Ubywa zieleni, światła i miejsc na spacery.
Niedawny boom budowlany przyniósł nowe domy, a z nimi płoty, samochody i psy, które za potrzebą chodzą między bloki z czasów PRL
Czy czeka nas burzenie starych osiedli?
- Prędzej czy później do tego dojdzie.
Np. bloki Za Żelazną Bramą to klatki dla królików!
Niemcy w Berlinie wydali dużo pieniędzy na modernizację bloków.
I co z tego?
Mieszkania stoją puste, bo ludzie nie chcą tak mieszkać - uważa prof. Bohdan Jałowiecki, socjolog miasta.
Przestrzeń się kurczy, najszybciej na osiedlach w Śródmieściu.
Każda piędź ziemi jest na wagę złota, a planów zagospodarowania brak.
Zieleń i place zabaw wypierają domy z betonu i szkła, parkingi i samochody.
Nowa zabudowa kradnie widoki.
W bloku w centrum musi wystarczyć półtorej godziny słońca, dlatego biurowce i wieżowce stają coraz bliżej okien.
Lepiej mają mieszkańcy blokowisk na peryferiach.
Tam jeszcze nie wszystko zostało zabudowane w pestkę.
Ale kto się dusił we własnym "M", mógł wyjść na dwór.
Tam oddychał, miał przestrzeń.
Między blokami były drzewa, trawniki, place zabaw.
Każdy zasługiwał na słońce.
To był ten luksus, bonus za ścisk w domu zabierany przez nowych sąsiadów, którzy przyspieszają zamianę startych osiedli w slumsy.
Zburzyć! - takie opinie od lat słychać o osiedlu Za Żelazną Bramą z przełomu lat 60. i 70.
Tylko co bardziej zniszczyło miasto: socmodernistyczne bloki PRL-u stawiane wg planu czy nowa zabudowa wciskana bez ładu i składu w miejsce wycinanych drzew?
Zanim zbudowano biurowiec Grzybowska Park, najpierw przyszli drwale.
Idziemy Grzybowską od Marszałkowskiej w stronę al. Jana Pawła II.
Tu powstały: Saski Point, Saski Crescent, apartamentowiec Dembudu, Dom Development (w miejscu zburzonej siedziby PSL), nowe bloki Śródmiejskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, hotel Radisson, PZU Tower, hotel Mercure i Westin, biurowce Atrium itd.
Dla mieszkańców mamucich szaf osiedla Za Żelazną Bramą nowe domy symbolizują różne plagi: przede wszystkim utratę miejsc spacerów i parkowania (dlatego przybywa szlabanów z kolczatkami).
Plusy, jakie dostrzegają, to np. nowy bufet w biurowcu czy spożywczak Biedronka w apartamentowcu, lepsza jakość architektury.
- Blisko mam Ogród Saski, Halę Mirowską z zapleczem bazarowym, różne usługi, także medyczne - zachwala pani Anna, emerytka, która mieszka tu od 1968 r.
Narzeka na "skandaliczne, bo ciasne mieszkania" i zsypy.
- Powinno się je zamknąć chociaż na jakiś czas, żeby zlikwidować robaki - uważa.
- "Nie traćcie pieniędzy na poprawianie takich bloków" - mówili mi architekci ze Szwecji.
Mieszkałem Za Żelazną Bramą w latach 70.
Pamiętam, jak z żoną siedziałem w Café Dorotka blisko pałacu Lubomirskich, patrzyliśmy na zachodzące słońce i mówiliśmy do siebie:
"Patrz, jaka Warszawa jest piękna" - wspomina z rozrzewnieniem dr Krzysztof Domaradzki, urbanista.
Bo większość z nas lubi swojskie bloki, a stołeczne osiedla uważa za ładne.
Mieszkasz w starym bloku? Czy twoje osiedle to slums czy luksus? Czy zgodziłbyś się dobudować na nim nowe domy? Pisz na adres: stoleczna@agora.pl