Mokotów: blokowisko czy ściernisko
Dariusz Bartoszewicz
2008-01-21, ostatnia aktualizacja 2008-01-21 23:22
Megablokowiska i grodzone osiedla twierdze czy miasto ogród? Dziś początek rozgrywki o przyszłość parku pod Skocznią i debata publiczna na temat planu jego zagospodarowania
ZOBACZ TAKŻE
Klonowanie przekrętów budowlanych pod skarpą (15-01-08, 22:09)
Nielegalne domy ujęte w planie zagospodarowania (15-01-08, 00:00)
http://dom.gazeta.pl/nieruchomosci/1,73498,4837692.html
Mokotów, Wilanów
Gigantyczny obszar 225 ha między Puławską i skarpą (od zachodu), al. Wilanowską (od południa), Sikorskiego i Sobieskiego (od wschodu) i planowanym przedłużeniem ul. Beethovena (na północy) miał być wolny od zabudowy.
- W PRL planowano tu park Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. Teraz powinno powstać miasto ogród, domy jednorodzinne i wille miejskie w zieleni wysokości do trzech kondygnacji - przekonuje dr Krzysztof Domaradzki, główny projektant planu.
Na zdjęciach z Saskiej Kępy i Starego Żoliborza pokazuje, jak może wyglądać dobrze zaplanowane i urządzone miasto.
Zieloni chcą parku
Na ostatnim, tak wielkim i pustym obszarze pod Skarpą Warszawską deweloperzy i właściciele gruntów chcą budować bloki - jak najwyższe i jak najgęściej. Myślą o własnym zysku. Nie obchodzi ich, że to klin nawietrzający miasto i obszar chronionego krajobrazu. Do czego prowadzi chaotyczna zabudowa, można się przekonać przy al. Sikorskiego przy torze łyżwiarskim Stegny. Blok obok bloku, każdy inny.
Z kolei ekolodzy walczą o trawę i drzewa w parku pod Skocznią. Podobnie myśli dr Magdalena Staniszkis, znany architekt i urbanista. W wywiadzie "Harakiri zielonej Warszawy" już rok temu ostrzegała w "Gazecie" i dziś powtarza to samo: "Tam bezwzględnie powinna być zieleń. Plan Krzysztofa Domaradzkiego to oczywisty skok na teren, który - jak sama nazwa wskazuje - miał być parkiem. Zabudowa terenów otwartych pod Skarpą Warszawską byłaby triumfem prywaty nad publicznym interesem wszystkich mieszkańców Warszawy".
Plan jest więc próbą pogodzenia wody z ogniem, kompromisem między "zielonymi" a "betonowymi". - Są ogromne naciski - nie kryje Marek Mikos, p.o. dyrektora biura architektury i planowania przestrzennego. - Trwa walka. Inwestorzy mają argumenty prawne, starają się o wydanie decyzji o warunkach zabudowy. Właścicielom gruntów projekt planu się nie podoba: jest dla nich zbyt ekstensywny. Ekolodzy chcą mieć tylko park albo niezagospodarowaną pustkę - mówi dyrektor Mikos.
W miarę upływu lat o kompromis coraz trudniej. - Kiedy ok. 2000 r. sporządzaliśmy pierwszą koncepcję, trzy czwarte gruntów należało do miasta albo była pod jego kontrolą. Reszta znajdowała się rękach prywatnych. Dziś jest dokładnie odwrotnie - mówi Marek Sawicki, urbanista i współautor planu.
Trzeba scalić grunty
Plan jak na Warszawę jest dość nietypowy. Urbaniści muszą bowiem terenom parku pod Skocznią "zaproponować całkiem nową strukturę miejską". - To się nie uda, jeśli nie dojdzie do scalenia gruntów. Należy postąpić tak samo jak przed wojną, kiedy planowano i budowano Żoliborz i Saską Kępę - przypomina dr Domaradzki.
Tylko scalenie gruntów: połączenie wielu rolnych działek o dziwnych kształtach pozwala na sensowne urządzenie miasta. Trzeba bowiem wytyczyć ulice i place (25 proc. powierzchni), parki (30 proc.), działki pod zabudowę mieszkaniową (35 proc.), ale także tereny pod obiekty oświaty, kultury i sportu (10 proc.).
Nie wiadomo jednak, czy na scalenie gruntów zdecyduje się Rada Warszawy.
- Jeśli nie scalimy gruntów, grozi nam powstanie kolejnych Marin Mokotów, osiedli, które nie mają związku z miastem, z zielenią za płotem - tylko dla mieszkańców - ostrzega dr Domaradzki.
* Debata publiczna nad projektem planu zagospodarowania przestrzennego Parku pod Skocznią odbędzie się dziś w Pałacu Kultury o godz. 16 w Sali Warszawskiej na IV piętrze.
Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna
http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34862,4857810.html?nltxx=1077927&nltdt=2008-01-22-04-06