BAŚŃ O ZŁYM BORSUKU


"BAŚŃ O ZŁYM BORSUKU"

Dawno, dawno temu w małej wiosce żyli sobie zgodnie dziadek i babcia. Dziadek bardzo ciężko pracował w polu - sadził fasolę i wysiewał proso. Ale gdy tylko na chwilę się oddalał, zaraz przychodził zły borsuk i wyjadał świeżo posiane ziarna. Tak było każdego dnia. Staruszkowi łzy stawały w oczach na widok zniszczonego pola. Mimo to postanowił ostatni raz powtórzyć swoją pracę. Wcześnie rano wyszedł na swoje poletko i zaczął siać, prosząc los, aby każde ziarno zrodziło sto nowych. Wtedy nagle usłyszał, jak ktoś podśpiewuje drwiąco:

- Jedno ziarno zawsze jednym jest, jednym, które dziś wieczorem zjem.

Zdumiony dziadek rozejrzał się i na gałęzi pobliskiego drzewa zobaczył borsuka. "Ach, to ten zwierz wyjada mi nasiona - pomyślał. - I nie dość, że tak mnie krzywdzi, to jeszcze złośliwe piosenki wyśpiewuje. Już ja znajdę na niego sposób!"

Następnego dnia dziadek zjawił się na polu przed wschodem słońca. Szybko znalazł gałąź, na której widział poprzedniego dnia borsuka, i wysmarował ją żywicą. A potem jakby nigdy nic zaczął siać. Niedługo znowu z gałęzi drzewa usłyszał złośliwe przedrzeźnianie. Dziadek jednak udawał, że nic nie słyszy, i powoli siejąc zbliżał się do drzewa. Kiedy był już całkiem blisko, skoczył nagle i krzyknął:

- A mam cię, zły borsuku!

Zwierzak chciał uciekać, ale okazało się, że łapy ma przyklejone żywicą do gałęzi. Dziadek złapał szkodnika mocno za kark, związał pędami wistarii i wróciwszy do domu, powiesił pod okapem.

- Babciu, złapałem borsuka, który wyjadał nam ziarno z pola. Teraz my sobie podjemy. Na kolację zrób z niego rosół - to powiedziawszy, wrócił spokojnie kończyć zasiewy.

Staruszka została sama. "O, dobra będzie zupka - myślała, obmacując tłustego borsuka. - No, ale najpierw trzeba przygotować mąkę". Wyniosła moździerz do ogródka, nasypała ziarna i zaczęła je tłuc. Wiszący pod okapem borsuk zwrócił się do niej przymilnym głosikiem:

- Babciu, babciu kochana, a ile musisz tej mąki utłuc?

-Trzy moździerze, panie borsuku.

-Tak dużo?! Ciężko ci będzie w twoim wieku. Wiesz co? Rozwiąż mnie, a ja ci pomogę.

-Akurat! Dziadek by mnie strasznie skrzyczał.

-Babciu, ale ja nie mogę patrzeć, jak się męczysz. Rozwiąż mnie.

I tak namawiał babcię, tak się nad nią użalał, aż wreszcie łatwowierna staruszka podeszła i przecięła pędy wistarii, którymi borsuk był związany. Zwierzak natychmiast złapał tłuczek od moździerza i tak mocno uderzył nim babcię, że padła bez życia. Wtedy wyszczerzył ostre zębiska, zdarł z babci skórę i sprytnie włożył ją na siebie. Potem nagotował wody, przyrządził zupę z babci i czekał na powrót dziadka.

Dziadek, wracając wieczorem z pola, już z daleka pytał:

- Babciu, zupka z borsuka gotowa? Bo jestem bardzo głodny.

- Oczywiście, dziadku, oczywiście - zapewniał borsuk przebrany w skórę babci. - Od dawna czeka na ciebie, siadaj i jedz.

Dziadek spróbował trochę zupy.

- Babciu, coś jakoś dziwnie to smakuje…

- Bo to był stary borsuk, i pewnie chorował na żołądek. Stąd pewnie ten dziwny smak.

Dziadek naprawdę był bardzo głodny, więc zjadł trzy miski zupy.

- Chociaż trochę dziwna, ale smaczna była ta potrawa z borsuka - powiedział, dłubiąc wykałaczką w zębach. Wtedy borsuk jednym ruchem zrzucił z siebie skórę babci, roześmiał się dziadkowi prosto w twarz i uciekł.

Dziadkowi z przerażenia odebrało władzę w nogach. Zaczął tak głośno szlochać, że jego płacz poniósł się echem po całej okolicy. Usłyszał go zajączek i przyszedł sprawdzić, co się takiego stało. Dziadek opowiedział mu o swoim nieszczęściu i zajączek postanowił go pomścić.

Następnego dnia rano zajączek poszedł na pole w pobliżu lasu i zaczął wycinać trzcinę, którą pokrywa się dachy domów. Zainteresowało to borsuka. Zajączek mu wytłumaczył, że niedaleko bogacz buduje sobie dom i potrzebuje dużo trzciny, aby pokryć dach.

-Panie zającu, pozwól, abym ci pomógł i też na tym zarobił - poprosił borsuk.

- Proszę bardzo - zając tylko na to czekał. - Pieniędzy wystarczy dla nas obu.

Wkrótce wycięli bardzo dużo trzciny i powiązali w pęki. Wzięli pęki na plecy i ruszyli w stronę wsi. Wtedy zajączek zaczął narzekać, że mu ciężko.

- Dalej chyba nie dam rady, po co mi te pieniądze, chyba wyrzucę swoją wiązkę do rowu.

- Ależ szkoda - powstrzymał go chciwy borsuk - daj, ja poniosę obie.

Kiedy borsuk wziął trzcinę na plecy, zajączek szybciutko skrzesał ogień i podpalił wiązkę. Wysuszona trzcina natychmiast się zapaliła, a zajączek uciekł w pole.

Następnego dnia zajączek znowu poszedł w pobliże lasu. Ugotował pastę z fasoli i przyprawił ją mocno papryką i pieprzem. Wnet pojawił się borsuk.

- Ty zdrajco, podpaliłeś mnie wczoraj! Popatrz, jaki jestem poparzony! - tu pokazał spalone futro na wyłysiałym grzbiecie.

- Panie borsuku, za co się pan na mnie gniewa? Ja nie jestem zającem, który ścina trzcinę, ja jestem zającem, który gotuje pastę z fasoli.

Borsuk dał się łatwo oszukać.

- A to bardzo przepraszam. Ale tak mnie piecze grzbiet, czy nie ma pan jakiegoś lekarstwa na poparzenia?

- Właśnie mam. Pasta z papryką to najlepsze lekarstwo. Wystarczy dokładnie posmarować oparzenia i ból od razu przejdzie - to mówiąc, wysmarował borsukowi grzbiet i szybko uciekł.

Zwierz aż zwijał się z bólu, bo pasta tylko podrażniła oparzenia. Biegał w kółko i krzyczał, aż wreszcie wskoczył do rzeki, żeby ją spłukać. -Nie daruję zającowi, zjem go całego" - pomyślał wściekły borsuk i pobiegł szukać swojego prześladowcy.

Wkrótce usłyszał odgłos rąbania drewna. To zając ciosał deski.

- Ach, ty oszuście, wysmarowałeś mi grzbiet piekącą pastą!

- Nie wiem, o czym pan mówi. Ja nie jestem zającem, który gotuje pastę, ja jestem zającem, który rąbie drewno.

Borsuk znowu dał się nabrać i zaciekawiony spytał:

- A po co ci te deski?

- Zamierzam zbudować łódź. Wypłynę w niej na rzekę i nałowię mnóstwo ryb.

Borsukowi od razu przeszły bóle.

- Chcesz łowić ryby? Zabierz mnie ze sobą!

- Dobrze, ale musisz sobie zbudować własną łódź. Ja mam jasne futerko, więc buduję swoją z jasnego drewna, ale ty masz futro czarne, więc swoją musisz ulepić z błota.

Borsuk uradowany zrobił tak, jak mu zając kazał, i ulepił swoją łódź z błota. Zanieśli łodzie na brzeg, ostrożnie spuścili na wodę, wsiedli, każdy do swojej, i wypłynęli na środek rzeki. Tam zajączek zaczął stukać wiosłem w burtę swojej łodzi, mówiąc borsukowi, że tak się przywołuje ryby. Więc borsuk też uderzył wiosłem w burtę swojej łodzi, która natychmiast pękła, rozpadła się na pół i zatonęła, a razem z nią na dno poszedł zły borsuk.

I tak dziadek i babcia zostali pomszczeni.

KONIEC



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
o dobrym i złym postepowaniu - baśń wrózki, Pomoce do pracy z dziećmi, Dobre zachowanie
Baśń o trzech braciach i królewnie
Baśń
Baśń o wodzie, Chemia, Tajemnice wody
Baśń o Uczuciach
Basn dla wszystkich
WARUNEK U BORSUKA, Napór hydrostatyczny, Politechnika Opolska
Sanktuarium św. Michała Archanioła, ŚW MICHAŁ ARCHANIOŁ - POMAGA W WALCE ZE ZŁYM DUCHEM
basn o krolu raduniu rq5tw7yrpfbjhsdz7h5dswx3bkhpaakr4d43yta RQ5TW7YRPFBJHSDZ7H5DSWX3BKHPAAKR4D43
konspekt - przepis na basn, konspekty - szkoła podstawowa, klasy 4,5,6, konspekty
WARUNEK U BORSUKA, Badanie wypływu sprężonego gazu ze zbiornika 5, Politechnika Opolska
Baśń czy bajka
Choroby zwiazane ze zlym odzywianiem
Powieść o Niedoli Złym Losie

więcej podobnych podstron