Kaden Bandrowski J , Generał Barcz (streszczenie, opracowanie)


Juliusz Kaden-Bandrowski, Generał Barcz

Wstęp
za: Michał Sprusiński, wydanie w serii “Biblioteka Polska”

Juliusz Kaden-Bandrowski urodził się 24 lutego 1885 r. w Rzeszowie, w rodzinie o tradycjach artystycznych (ojciec - Juliusz Marian, lekarz, dyrektor teatru i publicysta, matka - Helena Kaden, pianistka i śpiewaczka, stryj - Aleksander Bandrowski, znakomity śpiewak-wagnerzysta). Wcześnie rozpoczyna edukację muzyczną, kolejno w: Rzeszowie, Krakowie (od 1898 r.), Lwowie i Warszawie. W wieku 19 lat wyjechał jako nauczyciel muzyki na Kaukaz i tam oglądał rewolucję 1905 r. Dalsze studia pisanistyczne podejmuje w Lipsku, a później, od 1907 r. w Brukseli. Na skutek dwukrotnego złamania ręki w dzieciństwie musiał zrezygnować z kariery wirtuoza. Już na pierwszych latach studiów daje się poznać jako krytyk i publicysta (ponad 100 artykułów okolicznościowych, recenzji muzycznych, plastycznych, malarskich i szkiców publicystycznych w pismach lwowskich, krakowskich i warszawskich). Najczęściej pisywał w: “Naprzodzie”, “Tygodniku Ilustrowanym”, “Scenie i sztuce”, “Prawdzie”, głównie o wydarzeniach artystycznych Brukseli, ale także polemizując z zaściankowością i snobizmem, wksazując konieczność propagowania sztuki polskiej za granicą. Sprzyjał mu klimat Brukseli, gdzie studiowali także: Maria Szumska, Julian Lewiński, Norbert Barlicki, Medard Downarowicz. Przebywał tam również filozof i teoretyk spółdzielczości, Edward Abramowski. Dużą rolę odgrywało też założone w 1910 r. (po rozłamie Związku Stowarzyszeń Polskiej Młodzieży Postępowej i założeniu przez przyszłych legionistów - Janusza Głuchowskiego, Piotra Goreckiego, Tadeusza Piskora i Mieczysława Karskiego - Filarecji) Stowarzyszenie Młodzieży Polskiej im. Joachima Lelewela. Działali w nim: Maria Dąbrowska, Marian Dąbrowski, Medard Downarowicz, Juliusz Poniatowski, Nela Miłkowska-Samotyhowa. Kaden wygłąszał tam również odczyty, m.in.: Postwanie listopadowe, Jóżef Poniatowski, Najnowsze kierunki w polskiej literaturze rewolucyjnej. Odpowiedział też ostro na uwagę zawartą w artykule tłumacza Wyspiańskiego, Adama de Lady (Łady-Cybulskiego), jakoby twórczość Staniwława W. była “symbolem zejścia” narodu. Zdaniem Kadena to błąd, nie można skazać na zagładę narodu walczącego o wolność. Dopowiedzenia na ten temat zamieścił Kaden w bilansie trwałych wartości naszej literatury od romantyków do Żeromskiego pt. O literaturze polskiej z punktu widzenia narodowego. Kadena w tym czasie fascynowali trzej “heroldowie pracy”: Constantin Meunier (rzeźbiarz), Émile Verhaeren (poeta), Camille Lemonnier (prozaik). Za ich przykładem pojmował pracę patetycznie, w poetyckim uniesieniu lub w naturalistycznej prawdzie. Za obfitość i tonację swych artykułów otrzymał nasz autor w 1913 r. medal od króla Leopolda II za działalność dla Belgii. W latach 1909-1910 Kaden pisze pierwszą powieść. Zmienia jej pierwotny tytuł z Tęsknoty na Niezgułę. Książka wychodzi w 1911 r. dzięki Ostapowi Ortwinowi i, pomimo konkurencji (Ozimina Berenta, Sam wśród ludzi Brzozowskiego, Ojcowie nasi Struga, Zdarzenie Choynowskiego), zwraca uwagę krytyki jako świadectwo wkroczenia nowego pokolenia i znak przesilenia stylistyki młodopolskiej. W istocie to opis prometejskich przeżyć duchowych przeciętnego urzędniczyny i niezguły życiowego, Jóżefa Dema, dziennik duszy o fabule zniszczonej opisami bezkresów, otchłani, głębi i nieskończoności. Bohater nie rozumie rewolucji 1905 w zakaukaskim miasteczku. To jedyna powieść Kadena nigdy nie wznowiona. Kolejna książka Kadena, uznana za istną rewelację, to wydane 1911 r. Zawody, o krakowskich rzemieślnikach, całkowicie przypisanych pracy, którzy przez to skazani są na samotność, szyderstwo i poniżenie. To walka o byt w szpetnym, wrogim mieście (!). Pozostaje motyw pracy-kreatorki, pozwalający bohaterom snuć marzenia o potędze, ale Kaden polemizuje ze swoimi wcześniejszymi idolami. Uwagę zwracał styl, nacechowany pasją analityczną i pomysłowymi metaforami. Używa się terminu Irzykowskiego: “kadenizowanie” czyli występowanie przeciw zalewowi dygresji, lirycznej inflacji i zanikowi realnośći słowa (taka była poetyka Niezguły). Kaden kultywuje stylistykę, w której na równych prawach egzystują symbolizm, impresjonizm i ekspresjonizm, ze wskazaniem na ten ostatni, jego poetykę kontrastu, brutalności i rozpadu. Operuje epitetem, narzędziami animizacji, antropomorfizacji i animalizacji, rytmizuje prozę, stosuje składnię retardacyjną, na przemian wprawia obraz w ruch i każe mu zamierać. Elementy ciała ludzkiego oglądamy w zbliżeniach, jak na lekcji anatomii, suwerenne. Epitet obnaża śmierć i chorobę, rozpad i śmierć. Człowiek w Zawodach jest pozbawiony tożsamości, osaczony gigantycznymi formami, broni istnienia przed agresją świata. Spotęgowane obrazy brzydoty. W czasie wojny ukazał się bez rozgłosu tom nowel Zbytki. Pozostaje stylistyka, zmienia się temat: krakowskie przykłady stylów zbytkowego moralnie i materialnie życia. Postaci to groteskowe manekiny we władzy instynktu lub impulsu. Tylko czas dzieciństwa otwiera piękno świata. Drugi debiut Kadena to wydana w 1913 r. powieść Proch. Oparta jest na faktach autobiograficznych (student, wydarzenia krakowskie, warszawski i lwowskie, nieszczęśliwa miłość, nastroje stolicy w 1905 r., konflikt pokoleń, ironiczna ocena galicyjskiego politykowania i konformizmu, życie kolonii bruksleskiej i lelewelczyków, kronika codzienności). Był to debiut skandalisty. Opinie Kadena wyrażają: esteta Krausner i dziennikarz Czerwiak, a także pianista Ignacy Białkowski. Kaden sportretował także studentów brukselskich, nie szczędząc komentarzy. Recenzenci (Stanisław Borowski, Maria Dąbrowska, Stefan Kołaczkowski) raczej chwalili książkę. Ważny jest tu ruch, dynamika materii, powinowactwa między podmiotem a przedmiotem. Po powrocie do Krakowa Kaden współpracuje z pismem Ignacego Daszyńskiego “Naprzód”, gdzie drukuje nowele, prozę poetycką, stałe recenzje muzyczne i literackie. Aktywnie uczestniczy w odczytach wraz z Marią Walewską-Wielopolską i Tadeuszem Micińskim. Pisze o galicyjskim życiu umysłowym i jego marazmie. Za symbol twórczości uznaje patos. W lirycznych miniaturach portretuje zabytki, obyczaje ludzi i symbole historii pod Wawelem, drukując je w cyklu Kroniki krakowskie (ostatni tom ukazał się po wojnie, ale należy do tego okresu twórczości). 2 sierpnia 1914 r. drukuje Kaden w “Naprzodzie” prozę poetycką Godzina. Jest to stworzona wraz z Wacławem Sieroszewskim i Gustawem Daniłowskim odezwa do ludności, mobilizująca do zasilenia legionów. Kaden zostaje oficerem sztabowym i tworzy teraz reportaże, korespondencje oraz pisane w okopach opowiadania o celach werbunkowych: Iskry (1915), Piłsudczycy (1915), Bitwa pod Konarami (1915), Mogiły (1916), Spotkanie (1916). W zamierzeniu: codzienna prostota. W stylistyce: nadal patos, zachwycenie patriotyczne, najważniejszą postacią jest Piłsudski, nie wpisany jednak w tło polityczne (autor tworzy legendę). W prozie Kadena zyskuje zwięzły dialog i lakoniczny portret. Ropoczęta w 1917 r., a wydana w 1919r. powieść Łuk to, zdaniem autora, “dzieło nader ludzkiego miłosierdzia”. Miała ona mierzyć w ludzką małość. W rzeczywistości był to niezgorszy paszkwil na konkretne postaci: Karola Irzykowskiego, Konstantego Srokowskiego, marian Szyjkowskiego, a także Naczelny Komitet Narodowy (atakowany także przez Żeromskiego w Caritasie). Autor ujawnił pasję polemiczną i oskarżycielską. Akcja w latach 1914-1916 odsłania nicość moralną postaci. Ma to służyć apologii wielkiej jednostki i programowi odnowy narodu. Powieścią interesowali się krytycy: Wincenty Rzymowski, Emil Breiter, Leon Pomirowski. W ksiące występuje też typ kobiety samodzielnej, wyzwolonej. Serię odczytów na ten temat wygłasza Kaden pt. O nową kobietę. Rozpętało to prawdziwą burzę, wraz z anatemą biskupią i incydentami publicznymi. Kadenowi zarzucano seksualizm i pornografię, demoralizowanie czytelników. Kaden ukazywał miłość fizyczną i piękno ciała kobiecego, a także kryzys rodziny w latach wojny. Utwór cechuje mniej brutalne słownictwo. W 1918 r. Kaden po powrocie z Krynicy rozpoczyna działalność w Polskiej Organizacji Wojskowej, podejmuje służbę wojskową. Relacjonuje walki na kresach wschodnich, pracuje jako redaktor tygodnika “Żołnierz polski” we Lwowie. Od wiosny 1919 r. pisze serię korespondencji z wyprawy na Wilno dla “Kuriera Polskiego” i “Wiarusa”. Mieszka na stałe w Warszawie i kieruje Biurem Prasowym Naczelnego Dowództwa. Odbywa marszrutę zakończoną w Kijowie. Dwa tomy notatek: Wiosna 1920 i Wyprawa wileńska nie cieszyły się dużym wzięciem. Wówczas podobne poglądy reprezentowali: Sieroszewski, Strug i Broniewski. W 1921 r. Kaden wyjeżdża z ramienia “Naprzodu” do Stanów Zjednoczonych. W serii odczytów dla środowisk polonijnych mówił o wojnie i sytuacji w kraju, był kwestarzem i komentatorem filmów z frontu 1920. Spotkał się z gorącym przyjęciem, przeprowadzał kwesty na rzecz Górnego Śląska. Nadal przeżywał sprawę oskarżeń o nadużycia w Biurze, które później oddalono. Do tej afery powróci Kaden w Generale Barczu. Całkowitą klęskę poniósł Kaden w sztuce teatralnej Karty w tas, zresztą długo nie wchodzącą na scenę z powodu ataków chadecji. Później zresztą i tak nie spodobała się zbytnio publiczności. Tematyka polityczna, korupcji, trójkątów uczuć. W latach 1923-1926, jako przewodniczący Związku Zawodowego Literatów Polskich, Kaden pisze: Przymierze serc i Wakacje moich dzieci (1924), Miasto mojej matki, W cieniu zapomnianej olszyny, Nad brzegiem wielkiej rzeki. Kaden zachwycił krytykę wspomnieniami oraz refleksyjną i liryczną tonacją, daleką od Generała Barcza. To modlitwa duszy, serce czujące, fanatyzm sprawiedliwości i dobroci. W 1921 r. urodzili się synowie autora, bliźniacy: Paweł i Andrzej. Od ich rozwoju uzależniał swą literaturę dla dzieci i młodzieży, w której porównywał światy dziecięcej wrażliwości i dojrzałości. Również dla swoich synów pisał Kaden umieszczane regularnie w “Gazecie Polskiej” obrazki z życia uczniowskiego Aciaki z pierwszej, gdzie rozważa konflikt: aciak-zdobywca - aciak-humanista (czyn a refleksja; nowe pokolenie powinno rozumieć ten konflikt). Wspomnienia z dzieciństwa zawarte w licznych tomach są pochwałą czasu minionego. Kaden buduje mitologię dzieciństwa. Niektórych przeraża mieszczańskością swojej moralności. Propaguje hasło równości biednych i bogatych (bo światem rządzi umiłowanie życia, a nie pieniądz). Temat młodości heroicznej powraca w ostatniej książce przedwojennej pt. Wspomnienia i nadzieje. Zawiera ona wspomnienia z pobytu na wakacjach u synów w Junackich Hufcach Pracy. W kilkanaście miesięcy później jego synowie zginą w walce i w powstaniu. W latach 1924-1929 Kaden pisze i drukuje opowiadania. Pracuje w tym czasie nad powieścią Czarne skrzydła. W celu zebrania materiałów wyjeżdża do Dąbrowy Górniczej. Pierwszy odcinek powieści ukazał się w “Romansie i Powieści” (dodatku “Świata” 3 stycznia 1925 r.). Wersja książkowa światło dzienne ujrzała w 1928 r. (Lenora) i w 1929 (Tadeusz). Pisarz stworzył legendę życia górniczego, ciężkiej pracy i przygody zagłębiowskiej. Miał pisać o zmaganiu człowiek z materią, ale ostatecznie poruszył temat walk klasowych, zmagań polskiego i obcego kapitału. Zarówno bohaterowie, jak i opisana katastrofa w kopalni są wzięci z prawdziwego życia. Wizerunek Mieniawskiego (w życiu realnym Ignacego Daszyńskiego) i ocena działania PPS wywołał gwałtowny sprzeciw tej partii (Adolf Nowaczyński, Stanisław Pieńkowski, oskarżają autora o szerzenie nastrojów niemocy, Henryk Drzewiecki i Fryderyk Mecen zarzucają mu brutalność i faszyzowanie). Kaden nie był jednak czarnowidzem a jego powieść paszkwilem. Był świadkiem przetargów politycznych i krzywdy robotników. Krytycy skoncentrowali się jednak na stylistyce, w oderwaniu od rzeczywistości. Wśród postaci przebiega wyraźny podział na akcjonariuszy kapitału, pośredniczących funkcjonariuszy partii i robotników. Powieść pojawiła się w chwili walki Piłsudskiego z marszałkiem sejmu. Występuje w niej również kobieta wyzwolona, bohater jak najbardziej pozytywny. Najwięcej uwagi poświęca Kaden Mieniawskiemu, z pokolenia Cezarego Baryki, który wierzy w stopniową naprawę Rzeczypospolitej. Okazję do czynu przynosi mu naprawdę dopiero katastrofa w kopalni. W 1929 r. Kaden rozpoczął pracę nad trzecim tomem trylogii zapoczątkowanej przez Czarne skrzydła. Zapowiadał wielką powieść polityczną. Została ona wydana w całości przez stołeczny Rój na przełomie 1932 i 1933 r. i nosiła tytuł Mateusz Bigda. Nie wzbudziła zainteresowania młodych krytyków, ale niektórzy porównywali ją z Joycem. Kaden twierdził, że chciał pisać o tragicznym zagadnieniu chłopstwa. Tematyka powieści dotyczy paktu lanckorońskiego (17 maja 1923 r.), podpisanego przez Wincentego Witosa z przedstawicielami endecji i chadecji. W jego wyniku powstała reforma rolna, wielce korzystna dla posiadaczy i bogatego chłopstwa. To z kolei spowodowało zamieszanie i zmiany na szczeblach rządowych. Cztery ogniwa cyklu (Lenora, Tadeusz, Mateusz BigdaBiałe skrzydła) obejmują wydarzenia lat 1924-1926. Chociaż postacie za pierwowzory miały autentyczne jednostki życia politycznego II Rzeczpospolitej, to jednak zadaniem ich jest raczej symbolizowanie obiegowych mitów (styl paszkwilu, pamfletu). Drukowana zaledwie kilka miesięcy po procesie brzeskim, powieść mogła być traktowana jako piłsudczykowski akt solidarności. Dziś uznaje się ją za pamflet przeciwko francuskiej wersji parlamentaryzmu na gruncie polskim, studium pustki ideowej i analizę walki o włądzę w imię zysków, kariery, szantażu i intrygi. Kaden przejawia pasję behawiorystyczną i podkreśla element fizykalny. Jedyna postać posągowa to Bigda. Widzimy też programową chamskość liderów. To powieść dialogu, epitetu, zapis zwierzęcej walki o zaszczyty i korzyści materialne. Praca nad finałem cyklu trwała w latach 1937-1942. Ostatnia część nie ukazała się i znamy tylko ocalałe fragmenty jej maszynopisu. Poza działalnością pisarską Kaden dał się poznać także jako publicysta, organizator, mówca, juror wielu konkursów, recenzent, promotor, sekretarz generalny Polskiej Akademii Literatury, działacz Związku Zawodowego Literatów Polskich i radny miasta Warszawy. Działał prężnie w obronie wartości kultury i edukacji, programu oświatowego, niezależności pisarzy. Kontrowersje wzbudzały lansowane przez niego inicjatywy PAL-u i Towarzystwa Krzewienia Kultury Teatralnej. Niektóre z publikacji pióra Kadena to: Stefan Żeromski (1930), Walka o Nową Kobietę i Patos codziennej prostoty (w tomie Pióro, miłość i kobieta, 1931) oraz tom Za stołem i na rynku (1932) oraz Wspomnienia i nadzieje (1938). O wiele ciekawsze są listy Kadena z podróży zagranicznych. Uczestniczył w Dubrowniku w spotkaniu władz niemieckich z pisarzami niemieckimi na wygnaniu. Opowiadał się po stronie autorów, ale w akcie palenia książęk na placach Berlina nie widział polityki, lecz tylko obrazę ducha europejskiego. Zdecydowanie odgraniczał pisarstwo od polityki. W latach okupacji Kaden pozostał w Warszawie. Z polecenia Stefana Szarzyńskiego objął dział propagandy prasowej w Komisariacie Cywilnym przy Dowóztwie Obrony Warszawy. Podjął się też prac nad przeróbką stylistyczną swoich powieści. Żył z zaliczek Jana Gebethnera i lekcji muzyki. W czasie powstania warszawskiego ranił go odłamek granatu, na skutek tego zmarł 8 sierpnia 1944 r. Poprawione redakcje jego książek zaginęły.

***

Generał Barcz był od 9 września 1922 r. drukowany w odcinkach przez “Kurier Polski” (Warszawa). 4 kwietnia 1923 r. wydano książkę w całości. Ówczesna sytuacja polityczna jest bardzo gorąca - to czas wyborów do Sejmu i Senatu, walki politycznej ugrupowań (nie streszczam, zainteresowanych odsyłam do opracowań historii tego okresu, gdzie znajdą mnóstwo nazwisk i nazw partii). Dla Kadena natomiast najważniejszy jest człowiek.

Bardzo negatywnie o powieści wypowiedziała się krytyka: Adolf Nowaczyński i Cat (Stanisław) Mackiewicz oraz Grzymała-Siedlecki. Na ten temat pisali także: Ludwik Skoczylas, Jan Dąbrowski i Anatol Stern. Raczej pozytywnie wypowiedziała się Maria Dąbrowska. Kaden zdecydowanie chciał tą książką wywołać skandal. Otworzył też dwudziestowieczne dzieje powieści politycznej. Po latach dzieło uznano za studium tworzenia techniki władzy, prezentujące świetną znajomość realiów miedzywojennej polityki. Trudno tę powieść nazwać paszkwilem, ponieważ postaci noszą rysy zarówno fikcji, jak i prawdy - są symbolami. Akcja rozgrywa się w czasie: październik 1918 - jesień 1919. Sytuacja polityczna w tym czasie: formowanie się państwa, ustalanie władzy, próba konsolidacji, powstania, strajki... kaden z tego pola wybiera ograniczenie: Kraków-Przemyśl-Warszawa. Tematem pracy czyni oswobodzenie Krakowa spod władzy austriackiej, walki o Przemyśl, otwarcie Muzeum Cytadeli, zamach pułkownika Januszajtisa, otwarcie Sejmu, rozmowy z Endecją i sprawę Biura Prasowego naczelnego Dowództwa. Uwaga skupiona jest na formowaniu sie włądzy centralnej. Scena powitania Barcza wracającego z frontu nawiązuje do powrotów Piłsudskiego. Zresztą Kaden tworzy kompozycję niezbieżną z chronologią wydarzeń.

Teraz kilka słów o bohaterach (ale pomijam ich szczegółowe życiorysy polityczne, bo nie mam do tego zupełnie serca ni ochoty na to): Generał Dąbrowa odgrywa rolę Bolesława Roji, komendanta wojskowego Krakowa po wyzwoleniu z rąk austriaków. W powieści reprezentuje on siłę lewicy, natomiast w rzeczywistości był o wiele bardziej pokojowo usposobiony. Generał Krywult jest w powieści głównym przeciwnikiem Barcza. Źle włada językiem polskim, jest byłym dowódcą korpusu ryskiego. Prawdopodobnie jego prototypem był gen. Józef Dowbór-Muśnicki, główny adwersarz Piłsudskiego. I on i powieściowy Krywult posądzeni zostali o nadużycia finansowe, jednak w rzeczywistości nie doszło do procesu. Poza tym jednak da się wymienić dużo różnic pomiędzy postaciami. Generał Wilde jest w powieści głównym poplecznikiem Krywulta, jako architekt i szef sztabu korpusu ryskiego. W świecie realnym najbardziej przypomina go sprawujący podobne funkcje u Dowbora-Muśnickiego gen. Jan Woroczyński. Major Pyć - tutaj podobieństwa są najbardziej wyraziste - styl bycia, sylwetka i charakterystyczny wygląd wskazują na pułkownika Adama Koca. Pyć włada tajną agencją “Pies”. Jego odpowiednik kierował Naczelną Komendą POW nr 1 w Warszawie i był jednym z najbardziej oddanych współpracowników Piłsudskiego. Program Pycia to “małe ułatwienia” (powtórzenie tezy Adama Koca zawartej w artykule Praca pokojowa a przyszła wojna z 1921 r.). Poseł Rybnicki (Rybicki) przypomina Jędrzeja Moraczewskiego, posła, który irytował Piłsudskiego. Redaktor Rasiński w polemice z Krzewskim jasno wykazuje poglądy samego autora. Dodatkowe argumenty to: przeszłość legionowa, muzyczna i prozaika. Kaden wykreślił jednak z życiorysu sobowtóra wszystko, co nie było związane z przeszłością legionową i działalnością w aparacie państwowym. Generał Stanisław Barcz odczytywany bywa jako Piłsudski, a czasem Sosnkowski. Sam Kaden twierdził, że Barcz jest zupełnie fikcyjny. Ma on jednak dużo cech Piłsudkiego. Za dużo... Aby wykluczyć takie teorie, Kaden wprowadza po prostu Piłsudskiego, przypisuje mu jednak w powieści wydarzenia z życia Sosnkowskiego. Poza tym wiele innych różnic da się zauważyć.

Postaci drugoplanowe: wydawca Kwaskiewicz to Jakub Mortkowicz (wydawca Łuku). Agent wywiadu brytyjskiego, Pietrzak symbolizuje agentów przybyłych w sztabie YMCA-i. Hanna Drwęska - kobieta wyzwolona. Brat generała Barcza, Jan Barcz - symbolizuje życiowy praktycyzm.

Kaden mitologizuje postacie, ale przekreśla tym samym ich prawa do rozoju psychicznego. Każda chwila refleksji przegrywa z polityką.

Akcja rozpoczyna sie w Krakowie, gdzie nic jeszcze nie zapowiada niepodległościowego powstania. Miasto w biurokratycznym letargu. Legionowa zasada kliki i mafijności. Wyosobnienie prowadzi do niwelacji osobowości i ułatwia despotyzm. Później Kaden ukazuje technikę zbratania. Tworzy też nową, polityczną geografię kraju. Napięć politycznych nie zna tylko Barcz - jego teorią są ścisłe “stalowe ramy”. I tylko on w momencie walki o władzę jest już postacią legendarną, bez niedomówień. Kaden przedstawia trzech antagonistów; brak skrajnej lewicy i odpowiednika Ignacego Daszyńskiego.

Rozdział drugi to zapis kronikarza dotyczący wypadku kolejowego oraz operacji przemyskiej i krakowskiej. Pierwsze utarczki polityczne między Dąbrową a Pyciem (ten ostatni na razie wygrywa). Barcz także atakowany z wielu stron. Rozgrywa jednak wszystko w aurze kompromisu. Opis zamachu i aresztowania Barcza oparł Kaden na wydarzeniach dotyczących gen. Stanisława Szeptyckiego. Zamach to kolejny kompromis przygotowujący wybory, w którym uczestniczą: Barcz, Dąbrowa i Krywult. Ostatnią prowokacją jest w powieści sprawa Biura Prasowego Naczelnego Dowództwa. Oparł ją Kaden na faktach biograficznych. W powieści reżyseruje ją Pyć. W finale zwycięski Barcz nie bardzo umie się odnaleźć w pustce. Kaden pokazuje, co zostawia po sobie wojna. Wg Rasińskiego to dobrodziejstwo “odzyskanego śmietnika”. W nowym świecie pozycję mogą zdobyć ludzie bezkompromisowi, nie zważający na moralność. Główną rolę w akcji powieści odgrywają idee polityczne, a ośrodkiem - forum władzy, gdzie się analizuje. Panuje konwencja szopki politycznej, nieco złowrogiej, bo aktorzy mają wpływ na rządy kraju. Stopniowo ulegają samozniszczeniu, zostaje tylko Barcz. Ale i jego Kaden nie apoteozuje. Do rozmiarów epickiego posągu urasta natomiast postać majora Pycia.

Z kwestii stylistycznych krytyków niepokoiła zwarta kompozycja metafor i symboli. Ogólnie sprawa ta wzbudziła więcej emocji niż treść. Oskarżano Kadena m.in. o: prostactwo, upodobanie do turpizmu, zbytnią barokowość i styl ekspresjonistyczny, swoisty nadmiar formy, przerysowany realizm. Cechuje go: abstrakcyjność metafor, szarżowany naturalizm, gigantyczność efektów, czcze namaszczenie, dosadność słownictwa, hipertrofia zmysłowości, brutalne symplifikowanie, forsowna stylizacja, żywcem wprowadzana rzeczywistość. Wielu krytyków jednak ceniło jego nowatorstwo.

Kaden unika lirycznych monologów. Krajobrazy utrwala w lakonicznym zapisie. Powieść ta jest prozą dialogów i opisem postaci. Wszędzie panuje czas teraźniejszy. Dialogi utrwalają żywą, chaotyczną mowę (swoją drogą - rubaszną, wojskową). Kaden dba o indywidualizację sylwetek, rytmizuje też prozę, aby uczynić ją bardziej sugestywną (często używa epifory i anafory). Z upodobaniem stosuje środki, które potęgują konkretność, zmieniają proporcje mięzy przedmiotem a człowiekiem. Np.: dyktat epitetów, powtarzanie ich, animizacja, antropomorfizacja, animalizacja, licytacja synonimów, metonimia, personifikacja, urzeczowienie, porównanie. Człowiek u Kadena pozbawiony jest władzy nad odruchami. “Matefora kadenowska zmienia proporcje, oddaje człowiekowi to, co należne przedmiotom i stanom psychicznym, co charakteryzuje zwierzęta”. Tu jeszcze zacytuję Irzykowskiego: “Pobić Meduzę jej własnym obrazem! Przeciwstawić bestii bestię! Nazwać bezimienną po imieniu! Ileż w naturalizmie jest chytrości, ironii, zemsty. Cały dyszy walką - sielankowego, biernego nie ma w nim nic”. Kaden bada fizjologię. Buduje także sytuacje, w których postaci mogą oczekiwać albo wysokiej nagrody albo dużego niepowodzenia. Prowadzi to do trzech reakcji: lęk, nienawiść, miłość. Powieść Kadena to jakby behawioralne laboratorium. Panuje tu somatyczność i natrętna materialność. Im bliżej sceny politycznej, tym bardziej jednostka zatraca autonomię na korzyść grupy, której członikem się staje. Regule tej nie poddają się tylko Pyć i Barcz. Trzeci sprawiedliwy to Rasiński.

TREŚĆ

Rasińskiego olśnił świat dzisiejszy. Snuje rozmyślania na skraju Plant. Myśli, co zostało po I wojnie światowej. Idzie do burmistrza załatwić węgiel. Rasiński to redaktor, żołnierz, pisarz, muzyk, parę lat temu inaugurował eskapadę legionową w magistracie. Opis procedury, przez jaką Raisiński z krzyżykiem I Brygady Legionów na piersiach przechodzi, aby spotkać się z burmistrzem. Wreszcie zdobywa upragniony węgiel. Na ulicy - żołnierze austriaccy. Rasiński opowiada w domu żonie o rozmowie z urzędnikiem, który też podziwiał Barcza. Rasiński pisze powieść i wyraża swój pogląd na literaturę - należy kłaść kawę na łąwę, a nie - owijać w liryczne bibułki. Umówił się z żoną na wieczór i wyszedł na miasto spiskować.

Na spotkaniach agencji “Pies”omawia się krzywdy wyrządzone przez zaborców. Na schodach miejsca spotkania Rasiński rozmawia z głównym dyrektorem, Pyciem. Ten na różne sposoby (dość mało moralne) rozbijał od środka Austriaków. W dialogu Pyć mówi o istnieniu kilku ojczyzn - należących do poszczegółnych genereałów i frakcji (kraj podzielony). Idą do kawiarni, gdzie siedzą już: dyrektor banku Jabłoński, płk Dąbrowa, poseł Rybnicki, wydawca Kwaskiewicz. Dyrektor tłumaczy brak dobrych żołnierzy w Polsce uwarunkowaniami geograficznymi. Dąbrowa podejmuje temat, a potem porównuje ojczyznę do wielkiej dziewuchy. Hamuje się trochę, bo dziwnie na niego patrzą. Boi się, że mu wyrzucać zaczną przeszłość. I przychodzi mu na myśl, że ma żonę, dzieci, jakąś posadkę... Wzmianka o problemach ekonomicznych i groźba strajku kolejarzy. Poseł Rybnicki mówi o Barczu i twierdzi, że nie można o nim zapominać, bo to żelazna ręka. Na to znów Dąbrowa, że teraz, po wojnie, nie trzeba żelaza tylko serca... Na to Rasiński wspomina, jak Barcz uczuciowo grał kiedyś na pianinie. Poseł twierdzi, że w Barczu jest duch narodowy. Dąbrowa mówi, że teraz potrzeba czegoś większego. Może rewolucji? (to domysł).

Rozmowa Kwaskiewicza z Rasińskim. Autor utargował za książkę 15 % ceny katalogowej - maksymalną óczesną stawkę. Na Plantach Rasiński spotkał żonę. Cieszy się, że jego książka wyjdzie pomiędzy ludzi. I jak typowy facet zadał jakieś pytanie, a potem wcale nie słuchał odpowiedzi. Rozkoszował się chwilą.

Rasiński przyłożył się do pracy redakcyjnej. Kiepsko mu szło “wynoszenie kubłów” czyli tłumaczenie nowin z gazet zachodnich. Bo jak odtworzyć to, co się działo? Tam już wszystko pękało (wojna ostatecznie się rozstrzygała), a “u nas”... Rasiński uważał, że żyje krótkowzrocznie i nędznie, jak w kretowisku. Nagle - wpadł redaktor i wykrzykuje, że rewolucja się zaczęła. I że Rasiński powinien to zobaczyć, żeby zachować dla potomnych. Wychodzą. Do redakcji wtargnęły już jakieś kobiety, na Rynku tłumy. Na odwachu ludzie wywieszają flagę polską. Jabłoński płacze. Chce oddać bank i zameldować się u polskiego sędziego wojskowego. Idą żołnierze, polscy i austriaccy, komendy łatane językiem polskim, pieśni. Orkiestra gra hymn, piechur przyczepia do flag orła białego. Pada kapuśniaczek. Komentarz Jabłońskiego: będziemy mieć własny aparat brania za pysk.

Rasiński wchodzi do płk. Dąbrowy, który od rana ma władzę. Skwapliwie z niej korzysta, rozkazując Austriakom. Na razie wszyscy słuchają, wszystko pod kontrolą. Gardził tym posłuszeństwem. Miał inny plan: sprzęgnąć wojsko za pomocą “starych wieprzków austriackich”, a potem się ich pozbyć. On na czele wojska. A tu mu brużdżą zaprzysięgli spiskowcy z Barczem i sosem narodowym. A Dąbrowa chce równości i sprawiedliwości. Wchodzi Rasiński. Dąbrowa mianował go swoim oficerem ordynansowym, jak u Kościuszki był Niemcewicz. Dąbrowa też chce zostać opisany i unieśmiertelniony. Wychodzą na miasto. Tłum poznaje Dąbrowę i podrzuca go entuzjastycznie do góry. On przez chwilę ulega sławie (nawet myśli, czy by sobie nie wybrać jakiegoś własnego stylu ubioru), ale już wkrótce twardnieje i uznaje obywateli za bydło. Postanowił, że będzie surowy, małomówny i chmurny. Tak traktował wszystkich, zwłaszcza żołnierzy w placówkach, które odbierał. W nocy kazał Rasińskiemu przywieźć sobie wybranych przedstawicieli rządu. Sprowadzono mu: handlarza win, burmistrza i wpływowego delegata z Warszawy. Dąbrowa niewybrednie tłumaczy im, że żołnierze to ludzie, a właściwie ciemna masa, zapatrzona na wschód i sławiąca Lenina, która z tego powodu nie chce walczyć. Słuchacze pytają Dąbrowę o radę. A on sugeruje: wzmożyć popularność wodza, unieszkodliwić wszystkich zamachowców legionowych, a potem - jako lepiwo - przysięga, jak nie będzie Narodu, to wodzowi. Rasiński je kolację w przedpokoju. Wchodzi Pyć, który za pomocą aparatu austriackiego podsłuchał rozmowę. Rasiński się przeraził. A Pyć kazał mu siedzieć cicho. Mówi, że przejął od Austriaków dokumenty obsmarowujące wspólników Dąbrowy. A po trzecie - kazał Rasińskiemu podać do publicznej wiadomości, że idą Ukraińcy, żeby Dąbrowa musiał popchnąć wojsko na Przemyśl. I dał mu zwitek telegraficznych meldunków. Przez to uzyskać mają: własną krzywdę, krew wroga, Barcza, który tamtędy się przedziera i kompromitację komunistycznego Dąbrowy, który zacznie walkę patriotyczną. Nazajutrz rzeczywiście w gazetach rwetes. Dąbrowa dziwi się, a Pyć wyjaśnia, że ma to wszystko w depeszy. Dąbrowa uważa, że kalkuluje mu się wyprawa: pozbędzie się niektórych i umocni sławę. Tylko żal mu, że od władzy wymaga się krwi. Aha, jak Dąbrowa się denerwuje, to fuka nosem... Na razie może wysłać tylko legionistów i cieszy się, że to ich nauczy moresu. Tymczasem w Krakowie trwają ogromne uroczystości narodowe. Są też prośby oficjalne o ratowanie Przemyśla. Dąbrowa wprowadził petentów do gabinetu i tam, pod portretem ceszarza jakoś przekonał ich do potrzeby złożenia mu przysięgi przez wojsko. Teraz trzeba było skaptować tych, którzy będą walczyć: chłopów, żeby wszyscy byli z tego zadowoleni. I tak się stało, że Dąbrowa spotkał osobę kompetentną: posła Rybnickiego. Ale jakoś nie miał śmiałości powiedzieć mu, o co chodzi. Zapytał o stan Borysławia (kopalni), Wieliczki, kolei. Tamten opowiada, opowiada. Wreszcie Dąbrowa ryzykuje i mówi o potrzebie przysięgi. Ale Rybnicki zapytał, komu wódz będzie przysięgał. Dąbrowa wykręcił się śmiechem, ale mu się głupio zrobiło i poszedł. Wrócił do domu, przebrał się za cywila i postanowił, żę będzie czekał, aż go poproszą. Żony nie zastał, za to odpytał synków (ma trzech i dwie córki, w trakcie powieści przybędzie mu jeszcze jedno dziecko), czy odrobili lekcje. Stwierdzili, że niemiecki to już przeszłość, a religia głupstwo. Dąbrowa właśnie za to ich zbeształ. A chłopcy - że jak to? Że tata ma Przemyśl brać a oni się niemieckiego uczyć?... Tata nie dyskutował, odpytał, nie umieli, sprał ich pasem i poszedł. W kancelarii siedzial do wieczora, ćwicząc efektowny podpis. Wreszcie przyjechał Pyć z rozkazami do podpisania. Rozkazy dotyczyły wyjścia legionów. Dąbrowa nakrzyczał na Pycia, że się śpieszy do Barcza. Pyć ironiczny, chłodny, zręczny. Jadą na dworzec. Dąbrowa po cywilnemu, jak prezydent Francji. Pociągi pancerne już poszły, została piechota. Jabłoński żegna się z żoną, Niemką. Dąbrowie cisną się łzy litości i rozpaczy do oczu, gdy żegna żołnierzy.

Jabłoński i Rasiński spierają się, czy chodzi o Przemyśl, czy o Barcza. W nocy wysiadają wraz z kolumną. W Przemyślu zaczyna się strzelanina na pozycjach. Rasińskiego upaja ta atmosfera. Biegnie odważnie przestawić zwrotnicę, żeby skierować pociąg na odpowiedni tor. Po drodze widzie śmietnik przy torach i dociera do niego, że taki śmietnik wszędzie jest i być musi. Zaczęły płonąć domy, a wojsko biegało po mieście. Rasiński znalazł się z innymi na dworcu. Niezłe tam panuje zamiesznie, jedni się piorą, drudzy jedzą, na podłodze porozrzucane książki. Rasiński telefonuje do Pycia i dyktuje mu teksty do gazet. Tamten pyta, co z Barczem. Rasiński zapomniał, ale... telefoniści wiedzą. Barcz jest w ratuszu z posłami. Pyć mówi, żeby Barcza powiadomić, że u nich źle. Rasiński dostał się do ratusz i rozmawiał z Barczem. Ten przyjął go jako starego znajomego, żartował. Obawiał sie jednak, że za mało ich będzie - sami jego dawni podwładni. Poza tym - dość miał krwawego entuzjazmu, który wszędzie spotykał - chciał chłodu i prostoty. O Krakowie już wiedział, miał zamiar tam wrócić tego samego dnia z Rasińskim. Tu padają słowa Rasińskiego “wszędzie to samo - (...) radość z odzyskanego śmietnika”. “Który my w salon przemienimy” - dodaje Barcz. Barcz ukazuje się żołnierzom z balkonu ratusza. Wiwatom nie ma końca. Wie, że to jest ich nagroda po czterech latach wojny. Że wielu nie dożyło. Podoficerowie odprowadzają go wśród tłumów na dworzec. Po drodze żołnierze przeprowadzają ranną w skroń Hannę Drwęską, która rzuca Barczowi pod nogi kilka białych chryzantem, w imię ludności. Barcz nieufny. A ona jeszcze kazała mu przeczytać przepustkę z Odessy, żeby podkreślić swoje poświęcenie. I że chce jechać w świat, szukać dzieci. Barcz zaprosił ją do przedziału. I pomyślał, że zgromadził już wszystkie symbole epoki przy sobie: poetę i męczennicę...

Jeszcze krótka rozmowa ze świtą i Barcz udaje się na spoczynek. Przychodzi doń Rasiński i chwilę rozmawiają. Rasiński pyta o losy Barcza u bolszewików. I martwi się Dąbrową. Ale to akurat Barcz uważa za głupstwo. Twierdzi tylko, że na razie wojsko karmić trzeba będzie samą sławą. Wreszcie, nawiązując do Hanny Drwęskiej, komentują, że w tym kraju niewiasty po bitwie szukają dzieci zamiast bohaterów tulić. Rasiński odwiedza jeszcze Drwęską, uruchamia jej centralne ogrzewanie i rozmawiają o jej dzieciach, które gdzieś zgubiła... przez roztargnienie. I o książkach Rasińskiego. A potem oddali się innym sprawom...

Barcz przyjeżdża do Krakowa i z dworca odbiera go Pyć. Generał za bardzo nie jest ciekaw wtajemniczania w sprawy - twierdzi, że to głupstwa i jest raczej nieobecny. W gabinecie Dąbrowy zdaje sprawozdanie z bitwy, dziękuje Dąbrowie i mianuje go generałem. Dąbrowa najpierw zaskoczony, ale szybko znajduje odpowiednie słowa.

Barcz ciężko pracuje w Warszawie. Użera się ze wszystkimi, bo tu nie należało działać, ale gryźć. Jest atakowany w prasie, na otwartych granicach państwa i wreszcie przez tubylczą mafię wojskową (generała Krywulta). O to nazwisko Barcz ciągle się potykał. Obcy chcieli, by sie na nim przewrócił, swoi- by je zgniótł. Spotykał się Barcz ze starymi podwładnymi i rozsyłał ich na placówki. Czuł się jak wśród samych ideałów - tak ci ludzie o sobie myśleli. Do tej pory jeszcze nie widział się z matką i z żoną. Ta ostania powinna go pierwsza odszukać, jak zawsze dotąd. Bał się jej szukać. Mieszkał u starego przyjaciela “gwałcony jadłem, posłaniem i czcią”. Któregoś wieczoru hrabia Przeniewski zauważył, że Barcz nosi starą żołnierską kurtę, nader ubogą, a reszta żołnierzy całkiem nieźle się ubiera. Wstyd i konsternacja, bo nie ma już takiego sukna w Warszawie. Usiedli przy kominku. Za oknami strzelanina, bo żołnierze w szpitalach w ten sposób upominali się o wizytę lekarską. Barcz w końcu mianował Przeniewskiego adiutantem do spraw mundurowo-towarzyskich. Tamten nastęnego dnia wyciągnął go ze sztabu na spotkanie z wojskową konspiracją. W rzeczywistości pojechali do krawca. Tam Barcz rozebrany do bielizny (swoją drogą rozerwanej i dziurawej) poddał się miarze. Słuchał z niesmakiem zamówień. Czuł się, jakby mu zakładano liberię. Z drugiej strony - wyrobił sobie na tyle szacunku, że nikt się z jego dziur nie śmiał. Nie lubił przeróbek na sobie, choć sam z Rasińskiego, pisarza rewolucyjnego, zrobił redaktora wojskowego patosu a z Jabłońskiego - przysięgłego organizatora wojskowego sądownictwa. Dziś Dąbrowie odebrał dowództwo krakowskie i zawezwał do Warszawy. Rozmawiają o zadaniu Dąbrowy: odpowiedzialność historyczna. Wystarczy, żeby potrzebna była jeszcze tylko dzieciom Dąbrowy, co później - mało ważne. Barcz dzieci nie ma w ogóle. Dąbrowa podsumowuje to: ma służyć za ochłap.

Barcz wraca do domu. Przeniewski niejako wyprawsza na nim stanowisko rotmistrza. Następnego dnia Barcz przygotowany już do wyjazdu do płonących domów, a tu: przychodzi jego matka. Wzruszające powitanie, rozmowa. Matka martwi sie o to, czy Barcz rzeczywiście musi być taki nieustępliwy, ale zarazem jest dumna z jego władzy. Barcz odwozi matkę do mieszkania. Ona jak dawniej zajmuje się dobroczynnością. I uczy dzieci piosenek o Barczu. Tego Barcz się przestraszył. Usiłował się dowiedzieć czegoś o instytucjach dających na to pieniądze, ale tylko wyłowił burmistrza i ziemiaństwo. Zresztą, matka brała pieniądze tylko w zimie, bo na wiosnę wywoziła podopiecznych do Erneścina. Erneścin zjadł masę pieniędzy rodzinnych, a teraz zaczął sie tam rządzić stróż, który nakrzyczał na matkę Barcza. No, ale jak syn u władzy, to ona od razu pewniej się czuje. Dalej rozmowa o rodzinie. Brat Barcza, Janek, kręci w interesach, chciał sprzedać swoją część Erneścina. Jadzia, żona Barcza, zawsze dumna. Zorganizowała pierwszy teatrzyk marionetek dla dzieci.

Po pożegnaniu z matką Barcz idzie do teatrzyku. Przez jakiś czas stoi w złej kolejce (do taniej kuchni), ale w końcu, zapłaciwszy za bilet, trafia na przedstawienie lalek, pod które jego żona podkłada głos. I mówi, zmieniając ton, i śpiewa do pianina. Teatrzyk - bieda z nędzą. Kiepsko oświetlony, zagłuszany przez sąsiednią kuchnię, ogrzewany słabo przez dwa płomienie gazowe, mało ludzi. Barczowi głos żony, zmieniający się, sprawia osobliwą przykrość, zwłaszcza w piosence o krokodylu. Po spektaklu rozmawiają. Żona pokazuje Barczowi przedsiębiorstwo i mieszkanie swoje - w kuchni. Barcza fotografii nie ma już na ścianie, i w sercu Jadzi chyba też go już nie ma? Żona nie mogła dogadać się z matką Barcza, bo tamta rozwijała tylko ciało dzieci, a Jadzia chciała rozwijać dusze. Dostała dofinansowanie i wsparcie od przeciwników Barcza. Wtedy myślano, że zginął.

Barcz spędził z żoną noc. Rankiem wyszedł. Zajął się znów pracą, postanawiając nawet skarcić siebie za chwile słabości. Tymczasem przeniósł się z mieszkaniem do hotelu. O Jadzi dowiedzieli się oficerowie, chodzili na spektatkle. Postanowił znaleźć jakieś wyjście. Na razie miał inne sprawy na głowie. Dowiedział się od Pycia, że szykuje się zamach, który ma na celu wprowadzenie nowego rządu z Krywultem i jego mafią. Postanowił temu przeciwdziałać. Lewego skrzydła na razie sie nie bał. Tam pilnował Dąbrowa, wszystkich nowinkarzy wschodnich trzymając w lochach Cytadeli. Szukał porozumienia z prawym, ale do tego potrzebował jakiejś uroczystości. Zwrócił się o pomoc do Rasińskiego. Ten wymyślił otwarcie Muzeum Niewoli na Cytadeli. Barcz zgodził się, od razu wiążac sprawę przez Przeniewskiego z rodami, przez Rasińskiego ze sztuką i prasą, przez Jabłońskiego z togami palestry. Potrzebny był jeszcze profesor, wzmacniający to wszystko cementem historii. Barcz zszedł na dół, omówić to z Pyciem. Powiedział mu o planowanej fecie: albo Krywult pójdzie z nimi albo oficjalnie opowie się jako wróg. Pyć mówi o tym, że Krywult ryje wszędzie: wśród wojska, wśród rządu, za granicą. I że dobrze byłoby podsunąć pod niego Dąbrowę, aby i ten przy okazji się skompromitował. Krywult nie pójdzie z nimi i, zdaniem Pycia, nie można wtedy wyciągnąć jego sprawy, bo jest w nią uwikłany cały kraj. Pyć twierdzi, że nie ma środków, że w kraju jeszcze za bardzo ceni się świętość prywatności. Barcz dowiaduje się od niego, że Drwęska działa w wywiadzie. Kazał w końcu Pyciowi przygotowywać dossier Krywulta. Barcz odwiedza Dąbrowę. Pije z nim brudzia i - prosto z mostu - po krótkim wstępie każe mu szpiegować Krywulta. To się nie nazywa szpicel tylko mieć swój udział w rządzeniu. Dąbrowa uważa, że Barcz nie powinien takich tematów ruszać w takim miejscu. Dla Barcza - to jest swiętość, bo umarła. A za życia ks. Józef, który tu stacjonował, też nie był święty.

Barcz siedzi w kawiarni i ma depresję. Nie lubi publicznych lokali, bo mu już zawadza wierna warta, a poza tym nie wie, jak rozwiązać problem żony, której sie wstydzi (za teatrzyk), a jest mu jej żal. A Przeniewski wciąż mu o Jadzi relacjonował, zgodnie z rozkazem. Barcz rozmawia o tym z matką, która jednak nie bardzo chce mu doradzić. Nie ma prawa decydować. Barcz wita się też z bratem, Jasiem, którego kocha i cierpi nad nim. Miałby ochotę go i przytulić i udusić. Jasiek pracuje w handlu rękawiczkami. Medycyny kończyć nie będzie. Barcz słuchał brata jak przez sen, ale gdy ten przeszedł do możliwości dostaw dla wojska, Barcz dał mu całą swoją pensję i zastrzegł się stanowczo co do protekcji.

Barcz do żony wpadał “jak po ogień”. Na pytania, kiedy wreszcie zamieszkają razem, odpowiadał kłopotami Ojczyzny. Wciąż zajmował się swą wielką drogą i małą krzywdą na jej marginesie. Barcza odwiedza Drwęska i zaprasza do siebie. Barcz wpada na krótko i próbuje jej obrzydzić dyskretnie pracę w wywiadzie. Wygłasza więc parę zdań pogadanki i udaje się do swojej żony, do teatrzyku “Pod Laleczką”. Tam są już zaproszeni na herbatkę goście, m.in. Anglik Pietrzak (był kiedyś Polakiem). Jadzia pertraktuje z nim o kupno teatrzyku na misję. Barcz zakłopotany. Wchodzi Pyć, skądś zna Pietrzaka, ale obaj świetnie grają. Jadzia szczęśliwa. Pyć wisza figurki, bawi się nimi. Pietrak wygłasza tezę, że nie ma nic na świecie, dla czego warto byłoby poświęcić życie człowieka. Inni cicho. Wreszcie ktoś mówi, że to dobre w raju, a nie w Polsce. Barcz w samochodzie pyta Przeniewskiego o redemtorystów i teatrzyk. Podobno kupią i na dodatek polecił ich Pyć.

Nadszedł dzień uroczystości w muzeum. Barcz był tam ostatnio jako rosyjski więzień. Teraz wysłuchuje meldunku Dąbrowy, który śmiało wspomina także o więźniach. Barcz rozmyśla nad jego zmiażdżeniem. Rozmawia też kolejno z wojskowymi, delegacjami zagranicznymi, cywilami. Wreszcie przyjeżdża Krywult. I z nim Barcz się wita. Krywult ma magiczny głos. Barcz myśli, że jego urokowi mogliby ulec starzy żołnierze spod Przemyśla, specjalnie tu ściągnięci przeciw ewentualnemu zamachowi. Historyk oprowadza ich po więzieniu i pokazuje im szubienicę. Barcz ma wrażenie, że tu trzeba bić duchy i upiory. W czasie hymnu próbuje dogadać się z Krywultem, nawiązując do wspólnych cierpień. Ale Krywult odpowiada, że on wynosił nieporządki po oprawcach i jeśli będzie trzeba, to teraz - na polecenie narodu też wyniesie nieczystości i nawet pana generała.

Barcza rozbudza w hotelu Rasiński, opowiadając mu o modelach obcasów i ich wpływie na kształt i wygląd kobiecych nóg. Barcz dostaje pocztę od żony. Pyta Rasińskiego, czy się urządził. Ten odpowiada wymijająco, żeby nie sprawić Barczowi przykrości. Barcz pyta, o czym Rasiński chce pisać . Jak zwykle - o obyczajowości. Barcz usadza go, że na to nie pora. Że trzeba coś zrobić, bo jak Krywult przeprowadzi zamach, to powstaną gorsze rozłamy. I że gazety po otwarciu muzuem nieciekawie pisały, a Krywult odmawia współpracy. Rasiński myślał, że raczej nikt go o nią nie prosi. Otóż Barcz prosił, bo jeśli ojczyzna w trzech czwartych składa się z drabów, to przecież na księżyc się nie wyemigruje. Rasiński rozumie, że ma reklamować, ale mu coś nagle tęskno za spokojem i literaturą. Jest człowiekiem słowa, a nie czynu.

Pierwszego dnia Rasiński nie zrobił nic. Poszedł z żoną na spacer do Łazienek i rozkoszował się spokojem. A potem - zaczął pisać i urządzać się. Znalazł lokal dla biura. Znalazł buchaltera, który wcześniej służył w korpusie ryskim Krywulta, pomagał też Jadzi i mamie Barczowym. Rasiński zaczyna wydawać pismo wojskowe, aby żołnierze na froncie myśleli jedną linią. Jako przykład życiorysu chce zamieśćić biograf Dąbrowy. Ten protestuje - nie chce być obierzyną dla świń. Mówi, że Barcz wie doskonale o strzałach do protestujących bezrobotnych, ale się teraz przygotowuje wybory, których nikt nie chce i w wojsku mąci złotem. A trzeba było tak, jak on w Krakowie chciał - równość i sprawiedliwość (tego nie wypowiada, bo nie jest pewien Rasińskiego, nie wie jeszcze, czy chciałby go mieć po swojej stronie). Zdaniem Rasińskiego, w tym, co proponuje Dąbrowa, nie ma życia. Bo w życiu powienno mieszać się smaczne z niesmacznym i to rozumie Barcz. Skoro tak, to Dąbrowa zgadza się na napisanie swojego nekrologu... Dąbrowa dyktuje życiorys Rasińskiemu, podpinając fakty pod oczekiwania narodowe, ale wreszcie przestaje w złości. Za to ułatwia Rasińskiemu kolportaż i łączność. Rasiński cieszy się z własnego kraju. Żonie tłumaczy, że lepiej jeść ubogo, ale od swego. Ogólnie i Rasiński i Jabłoński poświęcają siebie i własne majątki na rzecz nowego państwa i służby, co nie w smak żonie tego pierwszego. Uderza ona w zamiłowania literackie Rasińskiego. To go rzeczywiście wzrusza. Zresztą, stara się być na bieżąco, choć wie, że praca w biurze go ogranicza. Przychodzi do Kwaskiewicza i zapoznaje się z nową literaturą, w której brak już wzmianek o wojnie (aluzja do Skamandra). Rasiński uważa, że piszą to chłopcy, którzy przeczekali wojnę. Proponuje Kwaskiewiczowi własne masowe wydawnictwa. Ale - nic z tego: ceny za wysokie, a Kwaskiewicz nie chce się angażować w wydawnictwa wojskowe. Rasiński wychodzi zawstydzony z księgarni, Kwaskiewicz go dogania, ale do niczego nie dochodzą, bo na żarty o zarobkach drukarz grozi wstrzymaniem wydania powieści Rasińskiego.

W biurze na Rasińskiego czekają: Pietrzak, Przeniewski i Barczowa, szczęśliwa ze sprzedania redemptorystom teatrzyka jako przedstawiającego folklor. Pomógł jej w tym Fedkowski, buchalter Rasińskiego. Ten ostatni jest niezadowolony, że nic o tym nie wiedział. Barczowa nie chce być traktowana jako poważna generałowa. Za uzyskane pieniądze chciała wynająć mieszkanie dla siebie i męża albo wyjechać z nim do Paryża na konferencję... Jadzia przyszła prosić Rasińskiego o magazynowanie starych gazet na lalki. I jeszcze - zaprosić Rasińskich na otwarcie misji oraz zaplanować objazd teatrzyku po wojsku. Rasiński zapytał, czy Barcz o tym wie. Otóż - jeszcze nie. To ma być niespodzianka. Teatrzyk Polish folklore ma być pokazywany na froncie. Rasiński wyrażał swoją wątpliwość. Potem oglądają jakiś film o chorym na kiłę. Jadzia się przeraża powierzchownością denata. Wyprowadzają ją spłakaną. Pietrzak odwiózł ją do mieszkania, gdzie już się rządził. Delektował się w duchu tym, jak łatwo przyszło mu zdobyć kontakty i jak będzie doceniona jego praca agenta, gdy tak szybko dostarczy raport o Jadzi i Barczu, nowym, nieprzekupnym...

Pietrzak idzie do hotelu, gdzie nie pierwszy raz w pokoju czeka na Drwęska. Daje jej kosztowny pierścionek i opowiada o swoim życiu redemptorysty: z Murzynami w rynsztokach, w cegielniach, na farmie, pod batem, przy złocie, jako windziarz... I że jaki to on biedny, a ona z majątkiewiczów, generałów, którzy sami są ojczyzną. Drwęska go określiła jako głupiego, bogatego chamusia i takim chciał dla niej być. Bo dzięki niej wchodził w sfery Krywulta i handlował brylantami Wilego, jego współpracownika.

Pietrzak podejmuje gości na otwarciu misji. Pycia już kilka razy zbywał, lecz ten powraca. Pietrzak twierdzi, że to polepszenie człowieka. Pyć sceptyczny. Pietrzak pokazuje mu marionetki, przy których jest Jadzia, mam Barcza i jej syn, Jan. Gdzieś w tle Drwęska, podbechtana wcześniej przez Pietrzaka, tłumaczy Wildemu, że na wschodzie kosztowności się marnują. Pyć, widząc, jak Pietrzak patrzy na Barczową, kombinuje już jakiś plan. Doradza generałowej trzymać się blisko redemptorystów. Tymczasem Drwęska chce za wszelką cenę przywieźć te starocie, choćby do biura Rasińskiego. Grozi mu nawet, że porozmawia z jego żoną... W ogóle Drwęska korzystała teraz, naciągając wszystkich mężczyzn. A potem ­­- pomyśli o jakimś porządnym mężu, człowieku poważnego serca i ciężkich pieniędzy. Pasowałby jej Rasiński na grubszą aferę. Wildemu natomiast opowiadała, jakie dobra straszne się tam gdzieś marnują. Z żoną Rasińskiego, jak uznała, nie było warto rozmawiać o incydencie w pociągu. W każdym razie miały pogawędkę o modzie i o tym, że przy mężu zaangażowanym w politykę i dziennikarstwo, Rasińska pewnie nie wie, co się nosi. Drwęska przyznała się, że tańczy jak Izadora Duncan (ten sam styl, nie mówię, że poziom). Rasińska kazała zatem mężowi zaakompaniować Hannie. No i Hanna tańczyła, zupełnie naga. Nagle zrobiło jej się niedobrze. Rasińska była wzruszona. Zdaje się, że połapała się w trójkącie i jakoś to przyjęła. Że niby to, że Hanka chciała być razem we troje, to tak, jakby oddała Rasińskiej drugi raz jej męża. Hanka mówi, że nikt nie powinien o nich wiedzieć.

Herbatka u Drwęskiej. Był też Pietrzak i Wilde, którego Pyć przekonywał o tym, że zabytki są niepotrzebne i że nimi nie dogonimy zagranicy. Po salonie krąży hrabianka Bogulicka, zwana Pesteczką, i Drwęska. Dąbrowa obserwuje nogi pań i myśli nad zamachem Krywulta, który - o ile mu wiadomo - tuż, tuż. Wchodzi Barcz, panie świergotają do niego jak tam na froncie. Barcz wiedział już o teatrzyku i był w dobrym humorze.

Wieczorem przyszedł do Drwęskiej. Nie bardzo chciał, bo miał masę zajęć. Drwęska dała mu list od Krywulta do Wildego traktujący o złocie. Nie pokazywała go wcześniej Pyciowi. Dała mu też do zrozumienia, że papier zdobyła prostytucją. Bo wcześniej Barcz nie mógł zrozumieć, czemu żąda kasy na te zabytki. Chyba się trochę przeraził, a jak Drwęska mu powiedziała, że on też się co dzień prostytuuje dla ojczyzny, to ją zdzielił pejczem. Następnego dnia kupił jej kwiaty i pojechał przeprosić. Chciał jej zabronić tej służby, ale Hanka miała ochotę być wolna... Opowiedziała mu o Wildem, a potem zaczęli się widywać w wiadomych celach. Opowiadała mu o swoich przeżyciach erotycznych. Żonie tłumaczył się, że rzadziej się widują, bo nie jest pewny dnia zamachu i musi się do niego sam przygotować.

Pyć i Dąbrowa kłócą się, bo każdy ustala inny termin zamachu. Dąbrowa próbuje chyba szantażować lekko Barcza, że może wojsko nie będzie gotowe? (tak zrozumiałam...) Barcz wraca do siebie i razem z Pyciem sprawdzają teczkę chyba Dąbrowy. Sprawdzają browninga dla Barcza na wypadek zamachu. Spodziewają się go dziś w nocy. Potem Barcz zostaje sam. Wchodzi Drwęska i zaczyna grę wstępną, starając się przekonać Barcza, że zamachu nie będzie, bo Krywult z towarzystwem wyjechał poza Warszawę, a poza tym i tak im koni w oddziałach brakuje. I tak dalej, Barcz się broni... Wreszcie przychodzą spiskowcy. Barcz nie może wezwać straży, ze względu na honor Drwęskiej. Nawet nie zdążył się ubrać, kiedy weszli oficerowie. Proszą go na dół. Barcz idzie z nimi na bosaka. Na schodach ratuje go z opresji wierny mu żołnierz, dość łatwo rozbrajając przeciwników (chyba osłupiałych; nie umiem sobie tego inaczej wytłumaczyć). Barcz ubiera buty i idzie na plac, gdzie jest już Pyć. Oglądają piechurów przysłanych przez Dąbrowę. Okazuje się, że zamachem kierował Wilde, a Krywult przezornie siedzi pod Warszawą, w Jedwabnie, u Bogulickich. Pyć pokazuje Barczowi aresztowany nowy rząd. Starego szuka Wilde, bo sam go wcześniej “schował”. Dąbrowa przyjeżdża. Barcz wściekły oskarża go za dwugodzinne spóźnienie o spisek. W rzeczywistości Dąbrowa nie mógł się zdecydować, po której stronie stanąć i postanowił przeczekać sprawę. Znajduje się rząd. Barcz i reszta jadą do agencji Rasińskiego, aby sprawdzić go i poinstruować, co ma iść w Polskę. Potem jadą do Jedwabna, do Krywulta. Otwiera im lokaj, którego Dąbrowa zdziela między oczy, żeby sprowokować oficera, który właśnie się ukazał. Każą się prowadzić do Krywulta. Ten - zaskoczony, ale próbuje się ratować. Tymczasem Dąbrowa oznajmia mu wyrok: bunt, rozstrzelanie. Mają cały jego telefon, po którym jeszcze nie odłożył słuchawki, w stenogramie. Krywult każe im iść precz, wtedy Dąbrowa rzuca się na niego i przez chwilę się mocują. Wspaniałomyślnie rozdziela ich Barcz, jako polskich generałów, którym nie przystoi. Konferują, schodzą dopiero na śniadanie. Rankiem hrabia Bogulicki żegna generałów strzemiennym. Hasła: Bóg i Ojczyzna! Generałowie wycałowali się przed samochodami. Pierwsi jechali: Pyć i Barcz. W następnym samochodzie Krywult i Dąbrowa. Pyć podziwia Barcza za idealny instynkt państwowy, że nie strzelał w hotelu. Nie wie, dlaczego... Przed hotelem czeka na Barcza Jadzia z Przeniewskim. Żona wypytuje, czy cały, a Barcz śmieje się, że wszystko bez jednego wystrzału udało się rozwiązać. Wchodzą do apartamentu Barcza i tu: straszliwie głupia i nieprzyjemna dla Jadzi sytuacja, bo... Hanka jeszcze nie wyszła i na dodatek wylewnie wita Barcza. Nadziała się zresztą nogą na szpilkę od leżącego na ziemi kapelusza Jadzi i kuleje. A potem doradziła żonie, żeby cieszyła się mężem, bo to teraz najważniejsze. I wyszła.

Barcz je śniadanie, mówi Jadzi, że chce wynająć jakieś rodzinne mieszkanie na mieście, żeby go znów nie naszli. Jadzia wychodzi. Bardzo przybita. Na dole Przeniewski odwozi ją przez Warszawę do teatrzyku. Barczowa marzy o małym pokoiku, w którym kwitnie szczęście. Przeniewski zaczyna wątpić w zdolności Barcza i przymierza się do jego roli. Nie bardzo wie, co postanowił Barcz, ale jest gotów nawet ożenić się z Jadzią albo żałować jej śmierci w wypadku. Jadzia w pracowni poprawia lalki. Wchodzi Pietrzak i Barczowa opowiada mu to, co wie od męża o tej nocy. Pietrzak już cieszy się na artykuły do Department of Intellignece. Jadzia płacze. Prosi, żeby mogła stąd odejść. Nie chce już robić nic dla wojska. Chce poświęcić się dzieciom. Ale Pietrzak przekonuje ją, że żołnierze na froncie też opieki potrzebują. Znajduje przy tym ogromną przyjemność w głaskaniu jej włosów. I długo ją wspomina.

Pietrzak pojechał pogratulować Barczowi, u którego były tłumy. Chciałby też dobrać się jakoś do Fedkowskiego, który mógł być użyteczny. Na razie jednak wybrał się do matki Barcza. Tam - matka “błogosławi sobie chwilę, w której Barcza poczęła”. Pietrzak okazuje jej szacunek, nagabuje Jasia o interesy i pokrzepia Jadzię. Matka opowiada o dzieciach, którym śpiewa arie. Pietrzak roztkliwia się i też śpiewa pieśni anglosaskie.

Przez kilka kolejnych dni Pietrzak włóczy się za Przeniewskim, który za często siedzi u Jadzi. Postanawia wyjechać z nią na front, pokazywać teatrzyki. Idą z tym do Rasińskeigo, który handluje się wciąż z Anglikami o monopol kinowy. I chwali Barcza: to smok, lew o sercu węża... Pyć kategorycznie odmawia wysłania teatrzyku na front: teraz zima, epidemie, za duża odpowiedzialność. W takim razie Jadzia prosi tylko o stare gazety do swojej fabryki. Pojechali do ekspedycji, gdzie te gazety odkładano. Jadzia się popłakała. Pietrzak i Pyć ją pocieszyli i obiecali opiekę oraz braterstwo. Pyć nie powiedział o tym Barczowi. Na razie pertraktowali z Jabłońskim o umorzenie sprawy zamachu. Barcz przecież współpracuje z winnymi i tylko dzięki nim ma jakoś szansę przepchnąć wybory. Już front obsadza “zbrodniarzami”.

Udali się z Pyciem do Jabłońskiego w sprawie Wildego. Pyć bowiem uświadomił Barczowi, że jako władza musi różne szumowiny tolerować. Wreszcie zmusza porządnego Jabłońskiego, aby oddał akty śledztwa do jego własnej dyspozycji. Na froncie szło źle, z wyborami też. A najgorzej z ugodą. Krywult strasznie się targował. Żeby przygasić całą sprawę, udał się Barcz do Rasińskiego, chociaż był zazdrosny o jego wypadek z Hanką. W ogóle Hance Barcz poświęcił wiele. Przede wszystkim - Jadzię (to już wcześniej postanowił, ze względów państwowych). Krywult proponował Wildego na dyplomatę, ale z tą sprawą Barcz właśnie się wybrał do Hanki. I pogadali sobie, powygarniali rachunki, a potem się umówili i wyszli osobno. Ponieważ tym razem zabawili się na łonie natury, a była zima, więc oboje się bardzo silnie zaziębili. Barcz przeprowadził się jeszcze do zimnego mieszkania, więc nie było mu najlepiej. Ale za to każdą noc spędzał u Hanki. Ofiarował jej Wildego i Dąbrowę. Tego ostatniego postanowił się pozbyć, gdy pewny już był wyborów. Chciał usunąć go z Warszawy pod groźbą śledztwa w sprawie zamachu i posłać: czerwonego przeciw czerwonym na front wschodni. Cios ten wymierzył znienacka. Powiedział o aktach śledztwa na przyjęciu. Dąbrowa jednak właściwie chciałby być aresztowany, gdyby nie żona i dzieci. Już mu nie zależy, jak widzi, co tu Barcz buduje, ile krwi, o której Barcz wie, wylewa się wciąż. Dąbrowa odszedł i plątał się po mieście, szukając Boga (a raczej zastanawiając się, gdzie go znaleźć).

Jadą goście na otwarcie sejmu: Piłsudski, Krywult i Barcz. Dąbrowa także znalazł się na zdjęciu, o które prosił ich Rasiński. Wewnątrz - fate. Dąbrowa pyta Rasińskiego, czy już wydrukował jego nekrolog, bo na front jedzie. I pyta też o Kraków. I wciąż myśli, że dla równości i sprawiedliwości potrzeba tu Boga. Tymczasem Krywult zasypuje komplementami Drwęską, zaleca jej rodzenie dzieci i proponuje mieszkanie nie w hotelu, a na parceli, obok siebie. Barcz tymczasem przyprowadza Krywultowi reprezentantów Narodu, którzy proszą go o przemówienie. Rzecz była z góry przygotowana, ale Krywultowi jakoś nieswojo. Przemawia, patrząc na Barcza i prawi o wspólnych łzach, sercach, wreszcie o duchach przodków, o wiośnie, co się raduje z ich zgody, o sobie, starym żołnierzu i wreszcie rzuca: kochajmy się! Wtedy obecni niosą na rękach Dąbrowę i Krywulta ku sobie, by się godzili. Zwolennicy przyskoczyli także do Barcza. Ten pyta Rasińskiego, czy podoba mu się radość z odzyskanego śmietnika w takich ramach. Odsunął go zresztą szybko i poszedł rozmawiać z posłami. Szukał pewnej kanalii. Na front nie dochodziły dostawy materiałów wojennych.

Krywult polecił Barczowi Wildego. Ten, wezwany, miał jechać w misji, zamknąć oczy i przekupić. Barcz musiał go Hance jakoś wybaczyć. Na razie wódz zabezpieczył się nieźle; z lewa (Dąbrowa), z prawa (Krywult), dla przeciwwagi (Wilde). Przed wyjazdem na front (musiał wziąć udział w walce) chciał się jeszcze zabezpieczyć rodzinnie. Nie było dobrze. Ordynansi go okradali, ludzie nachodzili. Potrzebował w mieszkaniu kogoś pewniejszego. Hankę kochał, ale nie chciał pozwolić, aby ta miłość przerosła jego dziedziny pracy. Barcz postanowił zamieszkać z matką, a wcześniej jakoś rozwiązać sprawę z Jadzią. Musiał się z nią rozwieść. Przeniewski opowiedział mu o Jadzi wszystko. Barcza denerwowało to, że laleczki nadal istnieją i rozwijają się dzięki Pietrzakowi. Przeniewski bezpośrednio poprosił Barcza o rękę jego żony i powiedział, że wyjedzie z nią na delegację.

Barcz wybrał się do matki i jakoś ją przekonał, żeby przeniosła się do niego. Nawet wyszło tak, że zaczęła posądzać Jadzię o krzywdzenie syna za sprawą Pietrzaka... Choć trudno jej było porzucić szkółkę, zrozumiała, dlaczego Barcz nie może mieszkać z żoną. Matka więc trwała przy nim w tych ważnych chwilach. Czasem odwiedzała synową lub Jasia, ale u Jadzi nie mogła się dopatrzyć żadnych przewinień. Jaś śmiał się i twierdził, że Barcz się ich po prostu wstydzi. Matka zabraniała tak mówić, twierdząc, że jak po wojnie Stach odremontuje Erneścin, to zobaczą.

Barcz przepracowany. Właśnie wybiera się na ciężką radę, przeciwko ministrowi finansów. Przygotowuje sobie argumenty. Wtedy wchodzi Jadzia. I pyta Barcza, czy to on prosił Przeniewskiego, aby jej powiedział o ich rozwodzie. A Barcz... zawołał mamę i się jej wypłakał. Staruszka nie wiedziała nawet, o co chodzi. Barcz nie sprostował. Pojechał na radę i przeforsował swoje, rzucając radcom ofiarę - Wildego.

Rasiński i Jabłoński oglądają uroczysty powrót wodzów z frontu (zwycięski). Rasiński czuje się dumny ze swego udziału: filmy wojenne, artykuły, tasiemce w prasie zagranicznej. Opodal stała też Jadzia. Drwęskiej odmówiono, choć miała przyjść razem z Bogulickimi. Samolot rozrzucał ulotki przygotowane przez Rasińskiego, kamerzysta filmował. Przyszedł Pyć, zjawiła się też matka Barcza. Poprosiła ich, żeby nie zostawiali na długo samej Jadzi z Pietrzakiem. A tymczasem Pietrzak rzeczywiście zarywa do jadzi bardzo konkretnie. Chociaż ona udaje, że nie wie, o co chodzi. Oglądają paradę, na której zgromadziły się również dzieci starej Barczowej, te z ochronek. Jadzia ogląda męża. Pietrzak robi się coraz bardziej natarczywy, aż w końcu... Jadzia wybucha śmiechem i wychodzi. Pyć i Rasińska zajmują się nią. To atak serca. Pyć zszedł na dół, szukać matki Barcza. A ona szczęśliwa, otoczona sierotami. Wreszcie zebrała się na odwagę i wybiegła uściskać syna... Tymczasem pierwsza była Drwęska, która rzuciła wodzom pod nogi chryzantemy. To tylko z całej uroczystości ucieszyło Barcza. W ogóle żałował, że nie przystopował Rasińskiego. Wolałby zrzucić trochę popularności na swych rywali, tym bardziej, że oni zaczęli szemrać. Po uroczystości Barcz stwierdził, że matka może poczekać i pojechał do nowej willi Hanki w Przedmurzu (opodal pałacu Krywulta). Spędzili tam upojny dzień, Hanka zaproponowała też sposób na triumwirów Barcza, których - jej zdanie - należało trzymać słodką ręką. Barcz uważał, że to przez propagandę Rasińskiego Krywult i Dąbrowa odsunęli się od niego. Po powrocie do siebie, Barcz jest podejmowany przez swoją matkę. Rozmawia z niż szczerze o Jadzi, o tym, żeby jakoś to załatwiła i o swoim romansie, który uratował mu życie. Następnego dnia Barcz rozmawia z Pyciem o utworzeniu Najwyższego Wojskowego Trybunału Sprawdzeń. Rzeczoznawcami mają być Pyć i Wilde, z tym, że ten ostatni powinien potknąć się na pierwszej sprawie. Barcz rozmawia z Hanką i planują zbliżenie towarzyskie stronnictw wrogich. U Hanki na bankiecie. A potem - jeszcze ze dwa spotkania: u Barcza i u matki i powinno się jakoś ułożyć. Hanka na razie nie mówi Barczowi, że Krywult niewybrednie okazywał jej swoje zainteresowanie.

Do Hanki schodzą się goście na “wieczór powrotu”. Pierwsi Rasińskcy, potem Jabłoński. Z ważniejszych osób: Dąbrowa, ale jakiś odmieniony (chyba na minus), Pyć. Dąbrowa raczej ze złością komentowal to, że niektórzy się dorobili. Poza tym dom Drwęskiej biedny nie był. Wrecszcie generał naskoczył na Rasińskiego i trwało to dotąd, dopóki Drwęska nie nasłała na wodza Jabłońksiego. Obecność prokuratora działała uspokajająco... Wreszcie przyszedł Krywult z Wildem. Prawił generał komplementy Hance, zauważył, że Dąbrowa skomentował raczej z radością przybycie Barcza. Barcz tymczasem już domyślał się frondy i postanowił dziś zabić jej klina. Na razie wyratował z opresji Hankę, naciskaną przez Krywulta i Wildego. We czwórkę, po żołniersku, nie w parach, ale w męskiej kompanii wodzowie zasiedli do stołu, przedtem mówiąc sobie kilka pogróżek. Krywult wznosi toast obraźliwy dla Barcza (oni o tym wiedzą, Krywult mianowicie chce dać Barczowi parcelę i dwa konie arabskie - właśnie posiadanie takich dóbr kompromitowało wcześniej Krywulta, Barcz traktował to jako upokarzające). Barcz natomiast przedstawia współwodzom sprawę N.W.T.S.-u. Na osobności zastanawia się z Pyciem, jaką sprawę podsunąć Krywultowi jako pierwszą. W końcu decydują się na Rasińskiego, bo tego Pyć jest pewien. Zna jego biuro, nic tam nie znajdą.

Barcz zorganizował u siebie “wieczór ojców” z udziałem całego triumwiratu, Pycia i Wildego. Wita ich matka Barcza, każdemu coś miłego mówiąc. Potem zaczęła się pijatyka i kombinowanie, wzajemne podchody, jakby tu plany swoje doprowadzić do końca, a cudze pokrzyżować, półsłówkami... Wreszcie Barcz i Krywult wznoszą toast za swoje braterstwo. Wówczas pyć wspomina Rasińskiego, a Krywult się wścieka i mówi, że to będzie jego pierwsza sprawa w N.W.T.S.-ie. Potem ponosi ich ułańska fantazja i jeżdżą konno po nocy, przy czym: Barcz na karym arabie, Krywult i Pyć na drugim arabie, Dąbrowa na rządowym koniu Barcza. Wildemu miejsca nie starczyło. Za to krzyczy za nimi, że wyglądają jak jeźdźcy apokaliptyczni.

Kilka dni później Dąbrowa podejmuje się sam prowadzić sprawę przeciwko Rasińskiemu. Potrzebują jeszcze eksperta cywilnego. Znaleźli Kwaskiewicza. Ten postanowił, że w czasie śledztwa wypuści długo przetrzymywaną powieść Rasińskiego. Rasiński dość zdumiony otworzył im drzwi. Pyć syknął mu na ucho, żeby się pazurami bronił. Zabrali księgi, a Wilde zawezwał do siebie wieczorem Fedkowskiego. Tam zaszantażował go uwięzieniem, jeżeli nie przypomni sobie jakichś nieprawidłowości. No i ze wszystkiego, co powiedział, Wilde wyłowił marszruty dla Drwęskiej i sprzedaż za niższą cenę starych gazet do fabryki Jadzi. Powiedział o tym Krywultowi i nazajutrz, razem z Dąbrową wybrali się do Barcza. Powiedzieli mu, że mają na niego haki. A Barcz oczywiście zabronił przerywać śledztwa. Zawezwał Pycia, który dość spokojnie zareagował na nowości. Co do marszrut - Hanka sama sobie poradzi. A żona Barcza jest nie do ruszenia, ze względu na wplątanie w wielką aferę szpiegowską. Barcz - który nie wiedział o tym ostatnim - bardzo się oburzył. Wybrał się do Hanki, pogadać o marszrutach. Hanka wybiega z domu z Browningiem i idzie do Krywulta. Tam robi scenę i oskarża Wildego, że nie dba o jej honor. Że to na pewno nie Krywult, bo on za szlachetny, tylko właśnie Wilde. Jak śmiał nie uprzedzić jej, że wplątuje ją w jakąś brudną aferę? Krywult wyrzuca Wildego, przeprasza Hankę. Drwęska wróciła do domu, odprowadzona przez Wildego i z obietnicą Krywulta, że to wszystko nie istniało (tzn. marszruty). Barcz “wziął ją siłą”. Następnego dnia Barcza obudził Przeniewski, przynosząc mu pocztę. Była tam nowina o aferze z fabryką Jadzi. Chodziło o to, że Rasiński pobierał od niej opłatę i to niższą niż cena rynkowa i to wszystko było w księgach. Barcz wezwał Pycia i powiedział, że pojadą o czwartej do Erneścina, choć sam nie bardzo wiedział po co.

Barcz oglądał zaniedbane domostwo. Posłał stróża po matkę i Jadzię, które były z dziećmi w lesie. Byli też z nimi Jaś i Pietrzak. Matka opowiadała Barczowi o gospodarce Erneścina. Jadzia dziwi się na jego widok, ale jest szczęśliwa. Myśli, że spełnił się jej sen, że mąż ma kłopot i woła ją. Rozmawia z nim bardzo serdecznie, na to Barcz rzeczowo, że przez nią jest oskarżony o złodziejstwo i w ogóle chce wiedzieć, co ją łączy ze znanym szpiegiem. Kiedy Jadzia próbuje zaprzeczyć, szlachetny mąż (sorry, nerwy mi już puściły, staram się nie komentować postawy Barcza) mówi, że złamała mu życie. Jadzia wybiega i oblewa sobie twarz gorącym papierem.

Straszna noc, Pietrzak całkowicie rozbity miota się, próbuje pomóc Jadzi. Zamiast oliwą, matka przemywa jej poparzoną twarz wodą gulardową. Jadzię przewożą do Warszawy karetką. Barcz jakoś mało się tym przejmuje. Byłoby mu na rękę, gdyby Jadzia zmarła. Jego matka pociesza się tym, że synkowi tak ciężko... Barcz pojechał do kliniki. Kupił białe chryzantemy. Lekarze przyjęli go po koleżeńsku - jako wódz dostarczał im pacjentów. W domu matka wypytuje Barcza o przyczynę wypadku. Na to syn mówi jej, że zapytał Jadzię o Pietrzaka i - sprawa jasna. Przychodzi Drwęska. Pyta Barcza poruszona, dlaczego tak musiało się stać? Generał odpowiedział, że dla Hanki po prostu zabrakło miejsca na świecie. Hanka tymczasem zaczyna blokadę Dąbrowy od strony Bogulickich. Zaczyna po prostu własną grę. Niedawno spaliła akt z marszrutami, który przyniósł jej Krywult — już nie ma dowodów. Przyszedł do niej skarżyć się Rasiński. Hanka dowiedziała się od niego, że zabrano mu księgi bez spisu. Stwierdziła, że można by po prostu jedną z nich “zgubić”, a nie wyrywać poszczególne kartki. Spotkała się w celu wybadania sytuacji z posłami różnych stronnictw, z Pyciem, z Krywultem. Z tym ostatnim targowała się o księgi dwóch afer.

Krywult po powrocie do siebie rozmawia z Wildem i ustalają plan działania. Nazajutrz posiedzenie z Dąbrową, któremu mówią, że wprawdzie Wilde “zgubił” akta dotyczące marszruty, ale to Dąbrowa jako prowadzący śledztwo, będzie za to odpowiedzialny... No, ale została im jeszcze jedna sprawa, którą poruszą na posiedzeniu z udziałem Pycia. I po tym właśnie posiedzeniu Dąbrowa chciał Rasińskiego aresztować. Natomiast Pyć kazał się Krywultowi zastanowić, czy warto ruszać sprawę Jadzi, bo to chodzi o aferę szpiegowską, a Barcz poświęcił żonę na sposób japoński... Krywult następnego dnia zjawił się u Barcza, współczuł mu cierpienia (a Barcz nie cierpiał, jak wiemy), zachowywać się zaczął miłosiernie... Nawet odwiedził Kwaskiewicza i odpowiednio go do sprawy Jadzi ustawił. Nakupił u niego książek, także Rasińkiego i pojechał do Drwęskiej się oświadczać. Nawet nie skomentowała. Wpadł w podły nastrój, wybierał się na konne przejażdżki samotnie. Jak wiedział Wilde, nie mogło być nic gorszego. Krywult wkurzył się, że Wilde opublikował artykuły przeciw Rasińskiemu, skoro on sam z Barczem się godzi. Na posiedzeniu sądu dochodzą do jakichś szemranych ustaleń. Tzn. oczywiście skrupiło się na Rasińskim. Oni się jakoś dogadali.

Pietrzak strasznie przeżywa cierpienie Jadzi i cały czas twierdzi, że sprowadzi kogoś na przeszczep skóry zza granicy. Pyć tymczasem chce od niego wyciągną sprawy szpiegowskie. Kiedy dzwoni telefon i donoszą o śmierci Jadzi, Pietrzak mdleje. Pyć wyciąga mu papiery. Spokojnie je przegląda i ze zdziwieniem widzi, że Anglosas wpadł już na trop nowych planów mobilizacyjnych. Idzie się z tym zameldować Barczowi. Ten jest akurat w sądzie, u Jablońskiego. Nakłania, a właściwie zmusza prokuratora do niesprawiedliwego aresztowania Rasińskiego. Pyć donosi Barczowi o śmierci żony. Teraz wiedzą, że skoro Rasiński zostanie niesłusznie aresztowany, to wyłożą się na tym jego oskarżyciele: Wilde, Krywult i Dąbrowa. Barcz przeraża się aferą Pietrzaka. Chce też jechać lub iść do kliniki żony. Następnego dnia rano przychodzą do niego dawni żołnierze w sprawie aresztowania Rasińskiego. Barcz nie chce im się tłumaczyć, więc uderza w ton żałobny, że cierpi po stracie żony, przejętej tym incydentem. Na to jeszcze przychodzi matka i... sprawa sama znów się uwzniośla.

Rasiński słucha swego wyroku obojętnie. Wie, że będzie uniewinniony. Rozmyśla nad tym, jak inni grają z nim w Państwo. Rasiński ma teraz ochotę napisać prawdę. Oczywiście - ugodzi to w Barcza. Dąbrowa rozmawia o tym z Kwaskiewiczem, a potem jedzie do Hanki. Ona nie bardzo chce z nim rozmawiać. Dabrowa prosi, żeby pamiętała o jego lojalności, skoro teraz pewnie zostanie żoną Barcza. Hanka prawie go wyprasza. Na odchodnym Dąbrowa mówi o planach Rasińskiego. Hanka poszła na górę, a Dąbrowa postanowił poczekać na Barcza. W czasie wolnym rozmawia z lokajami Drwęskiej. Przyjeżdża Barcz, o wyglądzie zwycięzcy. Dąbrowa mówi mu, że utył, a tamten że gra w tenisa i jeździ konno... i figura go martwi. W ogóle Barcz traktuje wyznania Dąbrowy dotyczące Rasińskiego za jakieś nazbyt szczere. Nie chce, nawet pomimo odmiennego zdania Hanki, porozmawiać z Rasińskim, żeby to jakoś ułagodzić. Potem Dąbrowa pyta Barcza o dalsze plany. Barcz pewnie wyśle go gdzieś na prowincję, żeby świecił przykładem. Sam Barcz - jest mu za dobrze. Hanka prosi go o rozmowę z Rasińskim, bo pisarz Barczowi oddał najlepszą cząstkę siebie.

Barcz i Krywult w towarzystwie Hanki i Pesteczki grywają w tenisa. Przyjmują wtedy wizyty: starego Bogulickiego, Przeniewskiego. Krywult nie bardzo daje radę, bo nie ma kondycji, ale tym razem to Barcz kończy wcześniej, bo wymawia się, że ma dużo pracy. W domu ciągle hołduje żałobie. Mama nie wie, jak mu dogodzić: zaprasza Hankę, daje jej domowe przepisy... Barcz zastanawia się nad samobójstwem Pietrzaka pod murami lecznicy. Chyba czuje się nieswojo, że serce Jadzi, chociaż nie należało do innego, potrafiło właśnie w innym obudzić zakazane uczucia. Matka uważa, że powinien bogato się ożenić i postarać o dzieci. Zresztą, już wcześniej zrzucała na bezdzietność Jadzi niesnaski w ich małżeństwie. Proponuje Barczowi Bogulicką, ale z tą już żeni się Przeniewski. Barcz, ku niezadowoleniu matki, grywa po nocach w karty z Pyciem. Któregoś dnia wzywa wreszcie Rasińskiego, ale każe mu długo czekać, aby osłabić ewentualne wymówki. Rozmowa wypadła na korzyść Barcza. Wprawdzie Rasiński powiedział, że może się cieszyć z śmietnika, a nie żyć w nim, ale Barcz szybko opowiedział mu, że to właśnie nim, wodzem, gra się tu w kości, przytoczył swoje cierpienia, nawet okrasił je łzami i... dał Rasińskiemu awans. Oczywiście ten ostatni nie ma zamiaru drukować na razie swoich rewelacji... Barcz postanawia powiedzieć Hance, że jej były kochanek dał się kupić za gwiazdkę.

Barcz spóźnia się na mecz tenisa. Między gemami rozmawia z Hanką. Ta uśmiecha się, ale za chwilę mdleje na placu. Barcz zawozi ją do siebie, tam matka ratuje ją na wszystkie sposoby, bo Drwęska ma nudności. Dopiero za chwilę Barczi Hanka zostają sami. Jak się czytelnik zapewne domyśla, Hanka jest w ciąży, co wyznaje Barczowi. Na to wódz - prosto i bez emocji: albo usunie dziecko albo muszą się rozstać. Bo jak to teraz bez ślubu, a pobrać się nie mogą (no coraz bardziej podziwiam tego faceta...). Hanka na to, że nie usunie, a on jej życzy powodzenia z dzieckiem bez ojca. Hanka nie poddaje się, mówi, że dziecko będzie żyło, od pierwszego dnia będzie miało ojca i każdy dzień jego życia będzie dla Barcza policzkiem. Bo... ona zostanie Krywultową. Barcz wpada w furię, ale wreszcie puszcza Hankę, która wychodzi. Barcz zabiera się do pracy. Przychodzi do niego matka, która słyszała rozmowę młodych. Nie może Barcza zrozumieć, płacze i wyprowadza się.

Barcz idzie do Pycia i razem jadą do Erneścina. Nie zastają jednak starej Barczowej, bo wyjechała z dziećmi na święto, co się odbywa: w lasku, przy brzegu, na murawie”. Poszli na festyn i Barcz i Pyć, ale czuli się nieswojo, bo ich zaczęto rozpoznawać jako wyższych rangą. Usiedli gdzieś z boku i Barcz stwierdził, że stał się już tak godny, że został całkiem sam. Pyta Pycia, po co była ta ofiara z osobistego życia? Pyć nie rozumie, zresztą sam już pracuje nad sprawą Pietrzaka. Wreszcie odpowiada: oni po to poświęcają życie swoje i cudze, żeby przyszłym pokoleniom żyło się lepiej. I żeby ludzie mogli żyć prosto i szczerze... Wzruszające zakończenie.

KONIEC



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kaden Bandrowski J , Generał Barcz (opracowanie)(1)
Kaden Bandrowski Generał Barcz opracowanie wstępu
J Kaden Bandrowski Generał Barcz opracowanie bardzo skrótowe
Kaden Bandrowski Generał Barcz
Kaden Bandrowski Generał Barcz
14 Kaden Bandrowski Genereał Barcz streszczenie(2)
Juliusz Kaden Bandrowski Generał Barcz opr BN
Juliusz Kaden Bandrowski Generał Barcz
Generał Barcz streszczenie
Generał Barcz, Dwudziestolecie międzywojenne, Lektury, lektury, Kaden- Bandrowski
Generał Barcz Juliusz Kaden Bandrowski
Generał Barcz opracowanie(1)
generał barcz opracowanie, Studia - polonistyka, współczesna egzamin
29. GENERAŁ BARCZ KADENA BANDROWSKIEGO JAKO POWIEŚĆ POLITYCZNA, 29. Generał Barcz KADENA BANDROWSKIE
Generał Barcz opracowanie
18 J Kaden Bendrowski Wstęp do BN Generał Barcz
Juliusz Kaden Generał Barcz
XX 1, !!! wypracowania !!!!, streszczenia i opracowania lektór, epoki, XX - lecie
DOBRO I ZŁO, LEKTURY - prace, streszczenia, opracowania,

więcej podobnych podstron