Polska a katolicyzm
Pierwszym obowiązkiem jak i pierwszą zasługą tak człowieka jak narodu chrześcijańskiego jest bronić najwyższego nabytego dobra; a tym dobrem jest wiara prawdziwa, święta katolicka. Jakoż naród polski rzeczywiście bronił tej wiary? Jakież są w ogóle zasługi narodu polskiego koło Kościoła katolickiego? Ks. Dr Nieborowski w swojej znanej broszurce: "Dobra rada dla ludu górnośląskiego" usiłuje udowodnić, że Polska żadnych nie ma zasług, że nawet czasami wrogo usposobioną była względem Kościoła katolickiego. Jako synowi tego narodu polskiego zohydzonego, spotwarzonego, jako synowi wiernemu tej Matki najlepszej - Kościoła katolickiego - niech mi będzie wolno - choć krótko - skreślić zasługi Narodu około Kościoła katolickiego; szczególnie: jak Polska broniła wiary katolickiej, jak ją szerzyła, jak cierpiała za wiarę.
I.
Zaledwie Polska jako naród pod koniec X wieku weszła do Kościoła katolickiego, nasi książęta i rycerze brali udział w wojnach krzyżackich. W pojedynczych oddziałach chodzili do Azji, aby ochronić grób Zbawiciela. Założyli nawet Zakon t.zw. Bożogrobców. Równocześnie z pierwszą krucjatą mieliśmy do walczenia w domu własnym z ostatnim drgnięciem pogaństwa. Ku północy mieliśmy długą walkę z Prusami i Litwą pogańską. Nieraz papieże ogłaszali przeciwko nim krucjatę nadawając walczącym te same odpusty, jakie zyskali krzyżacy palestyńscy [krzyżowcy]. Od wschodu zasłanialiśmy: Europę od najazdów barbarzyństwa azjatyckiego. To też papieże nazywali Polskę: antemuale christianitatis, to jest przedmurzem chrześcijaństwa, na wzór tych forteczek przedmostowych, wstrzymujących pierwszy pęd łamiących się lodów. Europa budowała, handlowała, uczyła się, Polska zaś, wierna na swoim stanowisku, czuwała wciąż na koniu za nią. Dziejopisarze nasi liczą do tysiąca bitew danych przeciwko samym jednym tylko niewiernym.
Nic dziwnego więc, że gdy posłowie polscy prosili w Rzymie o kości Świętych, jeden z papieży powiedział: Ściśnijcie garść ziemi waszej a pociecze z niej krew, krew wylana w obronie chrześcijaństwa... To też relikwia.
Tak, o piersi polskie odbijała się na początku XIII wieku straszna nawała mongolska, która już była całą Azję zalała, a przed którą drżał zachód Europy... "Co poczniemy, synu, mówiła królowa Blanka do syna swego św. Ludwika, gdy ci Tatarzy nas odwiedzą? - Co poczniemy, matko? - wesoło odpowiedział Święty, - albo my ich poślemy do piekła, albo oni nas poślą do nieba".
Czterdzieści tysięcy Polaków legło pod Legnicą przeciwko dziesięć razy liczniejszej dziczy. Ale Mongołowie się cofnęli, nie mając odwagi wystawić się na podobne Pyrrusowe zwycięstwa.
Tu nie mogę milczeniem pokryć pięknego męczeństwa mieszkańców Sandomierza, jak je nam kronikarz Wołyński podaje. Gdy już Mongołowie wymordowali byli u stóp ołtarza błog. Sadoka z 00. Dominikanami, niszczyli inne klasztory i kościoły. Kazali ludowi wyjść przed miasto, aby swobodniej rabować i zabijać mogli. Lud ubrał się w świąteczne szaty, wyszedł z miasta śpiewając psalmy i pobożne pieśni, aż na każdego kolej męczeństwa przyszła.
W XV i XVI wieku, gdy zachód Europy za leniwy był do wojen świętych. Polacy z Węgrami wstrzymali cały pęd najazdów tureckich. Na początku XVII wieku Polacy odparli 300.000 Ottomanów, a pod koniec tegoż wieku, jeszcze Polacy obronili zagrożony Wiedeń i Zachód. Zadali półksiężycowi stanowczy cios, po którym już nigdy się nie wrócił do dawnej potęgi. Dzięki temu zwycięstwu Polaków pod królem Janem Sobieskim, ostatnim wielkim bohaterem chrześcijańskim, obchodzimy rok rocznie święto Imienia Marji.
II.
Ale nie dosyć na tym, aby naród chrześcijański ograniczył się na strzeżeniu i bronieniu największego dobra, jakim jest wiara św. Powinien się postarać o to, aby go udzielono i innym, co go jeszcze nie posiadają. Polska poczuwała się do tego obowiązku i każdy kraj, który do niej politycznie się przyłączył, brała w posiadanie w imieniu Kościoła katolickiego.
Pierwszym apostolstwem młodego kościoła polskiego w XII wieku było Pomorze, kraj naówczas słowiański. po obu brzegach Odry rozciągnięty. Pod koniec XV wieku pozyskała Polska dla Kościoła Litwinów, zamieszkujących kotlinę Niemową aż do morza Bałtyckiego. Długo Franciszkanie nasi pot swój apostolski i krew tam przelewali, póki światło chrześcijaństwa nie przemogło ciemności przesądu. Nareszcie małżeństwo Jagiełły, wielkiego księcia Litwy z Jadwigą, dziedziczką tronu polskiego, spoiło na zawsze w Bogu i w Kościele dwa te narody.
Dalszym najważniejszym, najboleśniej okupionym owocem apostolstwa polskiego było utrzymanie bratniej Rusi w jedności z Kościołem rzymskim. Misjonarze polscy, mianowicie Dominikanie, pracowali na Rusi i zakładali tam swoje klasztory. Przez Ruś poszli aż do Tatarów i Mongołów. Św. Jacek .przeszedł suchą nogą po falach Dniepru z Najśw. Sakramentem w jednej, a z figurą Matki Boskiej w drugiej dłoni, gdy Mongołowie wpadli byli do Kijowa. Dominikanie prowincji polskiej południowej tyle krwi przelali na misjach, że im papieże pozwolili nosić czerwone pasy. Od XIII wieku gdy Mongołowie całą Ruś byli posiedli, Polacy zaczęli odbijać na nich południowe jej ziemie, a Litwa ziemie północne, albo Białą Ruś. Królowie polscy pracowali nad utwierdzeniem unii religijnej wobec podburzań schizmy. Pracowali zaś z takim skutkiem, że gdy kardynał Izydor Kijowski wrócił do kraju z aktami Soboru Florenckiego w którym brał udział, znalazł pokorne ich uznanie tak w Polsce jak i na Rusi. Spotkał dopiero bunt otwarty w Moskwie, i przed gniewem wielkiego księcia moskiewskiego z niebezpieczeństwem uchodzić musiał.
III.
Po tym wyjaśnieniu historycznym zasług i walk Polski, przystąpmy do określenia boleści i męczeństw poniesionych za wiarę. Kościół rusko-katolicki, unickim zwany, zawiódł wszystkie plany moskiewskie. To też carowie poruszyli wszystkie sprężyny, aby go siłą rozbić. Zapalili w Polsce wojnę domową, która trwała przez cały wiek siedemnasty. Walki te, sprowadziły Moskali aż do środka - kraju i wywołały okrutny mord, w którym błog. Andrzej Bobola z Towarzystwa Jezusowego i tysiące innych bezbronnych poległo męczeńską śmiercią. W końcu sam bohaterski król Sobieski musiał ustąpić Małą Ruś.
Polska wycieńczona olbrzymimi wojnami z Kozakami, Szwedami i Tatarami przez całe XVII stulecie, była podobną do człowieka, któremu by wszelką krew wypuszczono; popadła w rodzaj letargu. Gdy się z niego obudziła w drugiej połowie XVIII wieku, już Prusy z Rosją ukartowały były podział naszej nieszczęśliwej Ojczyzny.
Podczas walk oddziałów konfederackich, Katarzyna, caryca rosyjska, daje Kozakom rozkaz wygładzenia katolików na Ukrainie. Kozactwo z motłochem krwią zalało Ukrainę i Podole. "jeden z ich oddziałów - jak pisze francuski historyk Rulhière - zakopał w ziemię aż po głowę kilka set ludzi obok siebie, a potem ścinał je niby trawę. Po wsiach spotykano tylko pozarzynane niewiasty i kopytami końskimi potratowane dziatki. Jeden z uciekających przechodził wsie, których studnie przepełnione były potopionymi dziatkami. Trzy miasta, 50 miasteczek, kilka tysięcy dworów stało się pastwą płomieni. Zostało tylko miasteczko Humań w województwie Kijowskim, nieco obronne. Tam się schroniło mnóstwo niewiast, dziatek i starców bezbronnych. Wzięto je zdradą i zamordowano 16.000 osób".
W jednym miejscu na dobrach księży misjonarzy na Białej Rusi - przybyła pewnego dnia komisja prawosławna, zwołuje lud i wzywa go do przyjęcia religii greckiej. Ludność w odpowiedzi otacza kościół, zastawiając drzwi własnymi piersiami. Ze zdobytej świątyni za nic w świecie wyparować się nie daje, pozwala się bić i zabijać, ale nie ustępuje. Wtenczas grożą zapaleniem gmachu. Lud cofa się na staw zamarzły, ale już puszczający. Wezwani znowu do poddania się odpowiadają jednogłośnie: "Jesteśmy katolikami, wolimy umrzeć niż się wyrzec wiary ojców naszych".
- Rozbijemy lód i potopimy was, woła żołdactwo.
- Jesteśmy katolikami, powtórzyli wierni.
I była chwila uroczysta. Jak kiedy pędzono [wbijano] gwoździe w drzewo krzyża, tak dzwoniły siekiery obijających lód wokoło stawu. Jeszcze jedno wezwanie. "Jesteśmy katolikami" coraz to ciszej słychać było. Tymczasem lód pękał, a bohaterowie nasi zanurzali się w głębi fal, co ich z dumą przyjmowały w swe łono. Z głębi nurtów raz ostatni wróciło jakby .echem "Jesteśmy katolikami", i wszystko ucichło.
W Jeziornikach - w gubernii Witebskiej - wieś cała ze żonami i dziećmi dnie całe i noce bez przerwy otoczona batalionem żołnierzy, strzegła swego kościoła, aż głodem zemdleni, pobudzili się we więzieniach. - Nie wahano się korzystać z głodu, aby lud podwracać, nie wahano się nadużyć karności wojskowej.
W osadach wojennych, na przykład w Starosielskiej (w Witebskiem) pułkownik zbiera osadników i oświadcza, iż niezmienna wola panującego jest aby uznali i czcili tego Boga co on. Odzywają się, iż łatwiej im umrzeć, niż stracić swoją wiarę. Zaledwo te słowa wyrzekli, za danym rozkazem schizmatycy rzucają się na nich, i nie broniących się zabijają. Tak legła na miejscu ta nowa legia Tebańska.
Trafiło się raz, iż więzienia w Witebsku były przepełnione, że już w nich miejsca nie było dla nowych ofiar. Chęć robienia oszczędności w chlebie i wodzie, jedynej żywności, jaką dawano uwięzionym, skłoniła rząd do rozkazu, aby wypuszczono tych, którzy się uporczywie wzbraniali. Posługacze policyjni przychodzą zdjąć żelaza i ogłosić uwolnienie tym nieszczęśliwym. Ci nie chcą opuścić więzienia. Zawiadomiono o tym gubernatora, który każe wstawić najstarszych z pomiędzy nich przed sobą. Oni oświadczają mu ze łzami, iż wolą raczej zostać we więzieniu a nawet umrzeć jak wrócić do żon i dzieci swoich, które ich okryją wzgardą i odmówią chleba...
Na 200.000 liczą w ogóle liczbę ofiar. Sami Moskale przyznają 50.000 zabitych. 10.000 księży i konfederatów wysłano na Sybir. Kościół unicki zburzonym został doszczętnie.
Za Pawła I na początku XIX wieku odzyskała Stolica Apostolska trzy diecezje unickie i trzecią część dawnych wiernych. Za Aleksandra I nie było też prześladowania przynajmniej otwartego i krwawego. Ale Zaledwie Mikołaj I wstąpił na tron (1825 r.) objawił postanowienie wygładzenia katolicyzmu w swoim państwie, a przede wszystkim zabrał się do wytępienia Unii. Chodzili popi po wsiach z kozakami i żandarmami, kazali otwierać gwałtem usta biednym mieszkańcom, wkładali im do ust .poświęconą hostię, i zapisywali ich potem jako należących do cerkwi. Zakonnicy i kapłani pomarli po więzieniach i lochach. A nieszczęsny tyran zdobył się nawet na bezczelność, że dał odbić medal na cześć dobrowolnego powrotu unitów do cerkwi rosyjskiej.
Przyszła kolej i na katolików łacińskich, szczególnie na Litwie. Jednym pociągnięciem pióra zniósł Mikołaj 200 klasztorów. Wszystkie dobra kościelne zostały zabrane; liczba probostw o wiele zmniejszona. Całe wychowanie młodzieży przeszło w ręce schizmatyckie. Dzieci z małżeństw mieszanych musiały należeć do cerkwi panującej. Słowem, cała sieć praw niegodziwych tak była zręcznie utkana, iż z piórem w ręku można było obliczyć, za ile lat Kościół katolicki przestanie istnieć w Rosji.
Aleksander II, następca Mikołaja, znany z przychylnego usposobienia w młodości do Polaków, pod wpływem złych doradców już przy pierwszych odwiedzinach Warszawy tak się odezwał: "Szczęście Polaków zależy od zupełnego zlania się z ludem mojego cesarstwa. Co mój ojciec uczynił, dobrze uczynione, panowanie moje będzie dalszym ciągiem jego panowania". Co do religii nie zniósł żadnych ukazów prześladowczych ojca. Wszystkie klasztory w Królestwie bez wyjątku zostały przez niego zniesione. Duchowieństwo nie tylko zakonne, ale i świeckie z mienia obdarte i na lichą płacę sprowadzone. Kilku biskupów, kilkaset kapłanów, z 200.000 najwybitniejszych mieszkańców wysłano na Sybir.
Pod zaborem pruskim również prześladowano kościół, zwłaszcza w czasach "kulturkampfu". Znane nam i świeżo jeszcze w pamięci wszystkie prawa wyjątkowe, wrogie Polakom, które jeden tylko miały cel: zlutrzyć [od luteranizmu], zgermanizować dzielnice polskie.
* * *
Kończąc, przytoczę słowa umierającego Matatiasza: Teraz wzięła moc pycha i karanie i czas wywrócenia i gniew rozgniewania. Dlatego o bracia bądźcie miłośnicy zakonu, a dajcie dusze wasze za przymierze ojców waszych. A pomnijcie na sprawy ojców, które czynili w rodzajach swoich, a otrzymacie sławę wielką i imię wieczne. (I Mach. II 49-51).
Ks. A. Kuczera, z Zgromadz. św. Rodziny.
T. j. zwycięstwa ogromnymi stratami okupione.
Polska a katolicyzm
Źródło: „Głosy z nad Odry”, Rok 3, Zeszyt 2, VI 1920 2/3