I KTO TU JEST MĘŻCZYZNĄ?!
Zacznę od listu:
"Bracie: Dali mi nieciekawe imię - Józef. Nie lubię go, bo kumple się śmieją i śpiewają mi jakieś kawałki kolęd o św. Józefie. Każę więc nazywać się JOE. Może brat mi coś sensowniejszego powie o tym Patronie, bo w Ewangelii jest jakiś… nijaki, a kumple mówią, że blady i miękki… Czekam na odpis!
JOE"
Wiesz, chce mi się zaśpiewać kolędę: "Oj Józefie czego chcecie? …" Tak, czego Ty chcesz od św. Józefa - że nie był awanturnikiem, agentem specjalnym tajnych służb Heroda czy Mudżahedinem? Bo według seryjnych typów mężczyzn made in Hollywood, tylko tacy są mężczyznami "prawdziwymi", oczywiście, że jeszcze z muskulaturą Szwarcenegera. A wszyscy inni to "tatuśkowie", w typie tego z serialu o Alfie, czyli głupawe poczciwiny godne śmiechu i litości swoich pociech. No i oczywiście Tobie taki typ mężczyzny się nie podoba a św. Józef jest w takim właśnie typie, tak? Nie wiem jednak, który z Twoich kumpli najsprawniejszych w operowaniu pilotem od video lub "jednorękim bandytą" w budzie z bilardami; prezentujący swoją odwagę i arogancję głównie wobec swych matek, młodszych sióstr i zastraszonych nauczycielek; popisujących się siłą… swojej wieży stereo lub samochodów tatusia czy krzyku po kilku piwach; przeżywających "mocne życie" poprzez "Extra mocne", "mocne porno" lub coraz to silniejsze "działki" narkotyków; podkreślających swoją wolność i niezależność przez niezdolność do wiernej przyjaźni czy paniczną ucieczkę przed dziewczynami, które "zaszły"… Który z takich sprawdziłby się przy wiernym pozostaniu przy Dziewczynie, której właściwie dotknąć nie mógł; w stwarzaniu domu dla Niej i dla Dziecka, którego pojąć nie mógł; w grocie czy szopie; w prowadzeniu ich przez pustynię, myląc pościgi; w znajdywaniu dla nich chleba i schronienia na obczyźnie; w pracy cichej i rzetelnej; w wierności ojca, opiekuna, obrońcy, przyjaciela, wychowawcy… no, który? Przecież teraz większość chce być pod opieką mamy, dziewczyny, szkoły; na utrzymaniu taty, państwa, na zasiłku; większość panicznie boi się być ojcami, przyjaciółmi swoich dzieci, ich nauczycielami życia; większość z nich albo nieustannie przechwala się tym, czego wstydzić się winni, albo nie mogąc się wykazać czymś dobrym i podziwu godnym - ucieka w narkomańskie lub pijackie "sny o potędze", a potem wypłakują swoje stresy, frustracje, melancholie, kompleksy, braki akceptacji itd., które ponoć "zmuszają" ich do picia i innych szczeniackich rozwiązań; tylu z nich nie może poradzić sobie z popędem, z pokusami, z potrzebami, z życiem… I powiedz, Józefie, kto tu jest nijaki, blady i miękki, co?
brat