Pamiętniki Łowczyni Demonów 03 Śmierć Bezimiennych


„ Nieszczęśnik, całkowicie skupiony na sobie,

Żyjący, utraciwszy cały szacunek i renomę,

I, umierający podwójnie, opada w dół,

Nikczemnik prosto w kurz,

Niezmienny, niehonorowy i niedoceniony…”

Fragment poematu „Pieśń ostatniego minstrela” Sir. Waltera Scotta.

Z pamiętnika Maggie Mortis.

Minęły dwa tygodnie od chwili, gdy udaremniłam ostatnią

próbę zabicia mnie przez Magnusa. Draymore nadal mi nie

wybaczył, ale zwróciłam już uwagę - kilka razy, muszę dodać, - że

nie byłam jedyną osobą, która posiadła jego wampirzy tyłek. Przestał

odpowiadać na moje telefony. Nie zdziwiłabym się gdyby postanowił

zostać w Europie przez następny wiek albo dwa.

Argh!! Nienawidzę tego popieprzonego Magnusa. Jak tylko

poznam sekret jak zabijać demony, zamiast po prostu łapać w

pułapkę ich śmierdzące tyłki, jest pierwszy w kolejności.

Potem zniszczę Abatu. Oooch, nie mogę się doczekać, by zabić

tego sukinsyna.

Teraz odkąd mam Auren, zwaną też Hellion czyli wygadanego

kociaka, Abatu powinien podwoić wysiłki, by nas zabić. Ale tego nie

robi. Na froncie walczących z demonami jest zbyt cicho. Już prawie

wcale nie trzaskam na miazgę żadnego łuskowatego dupka, a to

daje mi dużo czasu na pogłębianie kontaktów z moimi dziwacznymi

krewnymi.

Auren jest tak jakby moją siostrą.. chociaż nie znalazłam nic w

dziennikach ojca lub archiwach naszej rodziny, co wskazywałoby, że

rodzina Mortisów pochodzi od Abatu.

Pozostałe dwie osoby w naszej dziwnej małej rodzinie to Sarah,

moja była asystentka i jej pół-demonie bambino, Margie. Mieszkają w

schronie przez cały czas. Staję się niezła w trzymaniu tej małej

pomarszczonej, różowej rzeczy, ale naprawdę powinniście uważać,

kiedy jej się odbija. Z ust strzelają wtedy płomienie. Dzięki Bogini, że

mam krótkie włosy bo miałabym je już teraz całe spalone.

W naszym domowym gniazdku brakuje jednego cennego

elementu.

Mój kochanek... przyjaciel... Strażnik... Raphael nie powrócił.

Jeśli Wysoka Rada Otherworldu postąpi zgodnie ze swoim

widzimisie, nigdy do mnie nie wróci. Minęło sześć długich miesięcy.

Wszystkie próby uzyskania od Meeleny informacji ujawniającej

miejsce jego pobytu nie udały się. Nie chce nawet powiedzieć mi czy

Raphael jest żywy czy martwy. Przez długi czas, myślałam, że

walczyłam po stronie dobrych chłopców. Ale nie jestem tak pewna czy

Wysoka Rada Otherworldu rozumie „dobrych chłopców”” w ten sam

sposób, co ja. Może nie są pozbawionymi serca, żądnymi władzy,

obrzydliwymi cymbałami jak Abatu i jego załoga, ale nadal są

popieprzeni. Zobowiązują pół-demony do świadczenia niewolniczych

usług- zmuszają je do wypełniania za nich brudnej roboty w Piekle.

Wiecie co? Naprawdę wcale nie obchodzą mnie cele Wysokiej

Rady lub ich przygotowania do wojny. Wszystko, czego chcę... czego

potrzebuję... (innego niż głowa Abatu na włóczni) to Raphael.

Oh, Rafe. Gdzie jesteś, dziecinko?

CHAPTER…1

- Cukrowe ciasteczka, kochanie?

Maggie spojrzała do góry, oczami zaczerwionymi od czytania kolejnego z

dzienników ojca, i zobaczyła panią Pottersworth częstującą ja talerzem

lukrowanych cukrowych ciasteczek. Wyciągając jedno ze sterty, wpatrzyła się w

wyciśniętą w nim, dużą żółtą szczęśliwą buźkę.

- Nie musisz gotować, - powiedziała Maggie. Wgryzła się w ciepły,

wilgotny, wysokowęglowodanowy poczęstunek, upewniając się, że najpierw

zjadła ohydny uśmiech. Hellion mruczała chropowato na jej kolanach.

Demonica łypnęła jednym żółtym okiem, po czym, nie znalazłszy nic

interesującego, zamknęła je i powróciła do swojej drzemki.

- Oh, sprawia mi to przyjemność. Nie miałam komu gotować od śmierci

Maurice'a, - powiedziała, lirycznie elficko zabarwiając słowa. Okrągłe niebieskie

oczy starszej damy iskrzyły się wesoło. - Układanie dokumentów skończone,

korespondencja wysłana e-mailem, a nawet miałam czas, by przelecieć

odkurzaczem po gabinecie. Potrzebujesz czegoś jeszcze?

Pani Pottersworth rozejrzała się po bibliotece, zawierającej od podłogi do

sufitu regały upchane książkami, tak jakby mogła zaoferować wycieranie

kurzów. To był ulubiony pokój Maggie. Perskie dywany pokrywały betonową

podłogę, ogień trzaskał wesoło w marmurowym kominku, a pluszowe krzesła i

mała dwuosobowa sofa oferowały wygodne miejsca na długie godziny pracy.

- Nie zasługujemy na ciebie, - powiedziała Maggie. Pani Pottersworth

pojawiła się dzień po tym jak Sarah urodziła Margie. Miała ona nienaganne

referencje - była portierką Jedenastego Oddziału Magii i Nauki przez ponad 300

lat i wiedziała jak zacerować prawie wszystko. Dodatkowo, mogła przyszykować

paskudne magiczne zaklęcia, rzucać sztyletami i upiec najlepsze w historii

cukrowe ciasteczka.

Mając do pogodzenia dziecko, rozpieszczonego kociaka, nową matkę,

zagubionego chłopaka, bitwę w Piekle i kłótnie z szefem, Maggie przyjęła do

pracy na miejsce przypominającą babcię kobietę. Co jeśli pani Pottersworth

wydawała się zbyt dobra by mogła być prawdziwa? Wysoki Mistrz w Jedenastym

Oddziale Magii i Nauki praktycznie mianował kobietę na Jedenasty

odpowiednik świętości.

Skoro jest taka świetna, dlaczego nadal nie jest Twoją portierką? spytała

Maggie

Ponieważ chciała żyć w świecie ludzi, powiedział Wysoki Mistrz. Sądzę, że

szuka kolejnego męża. Lubi poślubiać ludzi.

Widocznie tak. Ponieważ Maurice był mężulkiem numer siedemnaście.

- Mam zamiar iść na kolację, kochanie, - powiedziała pani Pottersworth, -

Mogę późno wrócić. Potrzeba czegoś, gdy mnie nie będzie?

Maggie wzięła talerz od pani Pottersworth i uśmiechnęła się szeroko.

- Gdzie tam. Jest idealnie.

*

- Nie

- Sarah, daj spokój. Chłopak chodzi bez celu na zewnątrz od dnia, kiedy

przyniosłaś do domu Margie.

Usiadły przy długim metalowym stole w laboratorium. Wszystko było

srebrne, lśniące i nowoczesne. Pachniało świeżym malowaniem i siarką.

Podczas gdy Maggie umieszczała skończone próbki w niezwykłym bolesnym

więzieniu, który zrobiła dla Magnusa, Sarah rozlewała do szklanych baniek

święconą wodę. Kule rozbijały się przy uderzeniu. Demony nienawidziły

wszelkich błogosławionych przedmiotów, ale najbardziej święconej wody.

Margie została owinięta w różowy temblak-nosidełko przy swojej matce.

Spała spokojnie. Niemowlę było takie piękne - nawet z tymi dwoma różowymi

grudkami sterczącymi z jej blond włosów. Poza rogami i jej zdolnością wionięcia

ogniem, wyglądała jak typowe ludzkie dzieciątko.

- Nie wydaje się taki zły, - powiedziała Maggie. Nie mogła uwierzyć, że

broniła pieprzonego demona. Życie było łatwiejsze, kiedy po prostu skopywała

ich tyłki i więziła w pryzmatach. Ale nieeee... teraz, żyła z nimi. Tuląc je, na

miłość Bogini. To, dlatego, że straciłam moje ostrze czy mój rozum? Lub może to

dlatego, że również jestem demonem i czuję się swobodnie wśród moich braci?

- Nie chcę widzieć Eltara, - powiedziała Sarah. - Ma masę innych kobiet i

dzieci do odwiedzenia. Prawdopodobnie ma sto żon i konkubin. Nie potrzebuje

ani mnie ani Margie.

Maggie znała brzmienie tęsknoty i zmiażdżonych nadziei. Przylgnęły do

słów Sarah. Chciała Eltara. Eltar chciał Sarah. W czym problem?

- Dwa tygodnie to długi czas by włóczyć się na zewnątrz naszej bramy i

robienie na ciebie księżycowych-oczu za każdym razem, gdy otrzymujesz meila.

Maggie otoczyła przezroczysty pryzmat srebrną szmatką i schowała go do

sakiewki przy pasie z bronią.

- Otworzę bramę i posłucham jego kłamstw w dniu, kiedy zamarznie

piekło, - powiedziała Sarah. Skończyła napełniać ostatnią szklaną bańkę.

Podała wypełnioną tackę do Maggie, która złożyła ją na półce znajdującej się za

nią. - Widziałaś poranną gazetę?

- Niiiee

- Znaleziono kolejną parę męskich nóg na chodniku w centrum miasta.

Maggie przestała przestawiać zawartości półki i odwróciła się.

- Co?

- W zeszłym tygodniu, ten barista ze Starbucks'a znalazł parę męskich

nóg około pięć stóp od wejścia do sklepu. Jedynie część poniżej kolan. Wciąż

miały na sobie parę sandałów. - Sarah potrząsnęła głową, z ponurym

rozbawieniem - Zeszłej nocy, ta dama wysiada z śródmiejskiego autobusu i

zauważa parę butów. Kiedy podchodzi, widzi dwie połowy nóg, nadal noszące

dockersy i wyjściowe pantofle.

- To naprawdę dziwne.

- Oh, nie. Teraz najlepsze. Lekarz sądowy twierdzi, że na obydwu

częściach są ogromne ślady po ugryzieniu. Mówi, że to tak, jakby ten chłopak

wpadł na mięsożernego dinozaura. Coś na tyle wielkiego i znaczącego, takiego

co schyliło się i ugryzło.

- Dziwaczne, - wymamrotała Maggie, - Powiedziałabym, że to demon, ale

nie znam żadnego, który zabijałby w ten sposób. Oni lubią torturować ludzi.

Zazwyczaj traktują ich jak przekąskę, podczas gdy ci ciągle żyją. Całe te krzyki

- to tak jakby muzyka do obiadku dla tych gości. Hm. Chciałoby Ci się zbadać

dla mnie tą sprawę?

- Pewnie, - powiedziała Sarah. Wstała ze swojego stołka, kołysząc

nosidełko. - Hej, czy pani Pottersworth zrobiła więcej ciasteczek?

Tłumaczenie- ptaszynka

Beta- Filipina

CHAPTER…2

- Jak mnie znalazłeś?- Spytała Maggie, gdy zmaterializował się przed nią

Raphael.

- Zawsze cię odnajdę- Wziął ją w ramiona.- Zawsze będę cię kochać.

Byli ponownie w zrujnowanym kościele- w tym do którego uczęszczała z

rodzicami, jako dziecko. Taaa. Zanim straciła rodziców, zanim straciła swoją

wiarę. Chciała uciekać. Schować się. Ale to nigdy nie była jej droga. Ona

stawała z lękami twarzą w twarz. Walczyła ze swoimi demonami. Ha ha.

Usta Raphaela zagarnęły jej wargi w geście delikatnej nagany. W tym

pocałunku było morze miłości. Złapał ją tym, przylgnęła do niego i wtopiła się w

jego ciało, wsysała jego język do swoich ust.

- Rafe.

- Ciii- Rozpiął guziki jej koszuli, odkrywając czarną koronkę biustonosza.

Pochylił się, pocałował każdą z półkul, zanim zwolnił uścisk.

- Czemu ten?

- Hmmm?

- Ostatni raz… gdy byliśmy razem. Czemu każesz mi wspominać nasze

pożegnanie?

- Nie każę ci tego wspominać, Maggie. To ty robisz. To jest twój umysł.

Twój sen.

Zdjął jej koszulę i biustonosz. Otoczył dłońmi jej piersi, przesuwając

kciukami po usztywnionych sutkach. Potrzeba przeszyła jej ciało. Pochylił się i

otoczył ustami jeden z napiętych pączków, wsysając go głęboko do ust,

muskając językiem… Poczuła uścisk w brzuchu. Po chwili poświęcił taką samą

troskliwą uwagę drugiemu sutkowi.

Tęsknie za tobą. Och Rafe, tak bardzo za tobą tęsknię.

- Coś ty mi zrobił, na boginię?- Wyszeptała.

- Zmieniłam się w durną, szlochającą paniusię- przylepę pamiętasz?-

Zaśmiał się, gdy jego dłonie zsunęły się na jej dżinsy, rozsunął zamek i zsunął w

niej materiał razem z majtkami. Rządza kierowała ruchami Maggie, gdy rzuciła

się by go rozebrać, szarpała jego spodnie, urywała guziki. Splótł z nią dłonie i

spowolnił jej ruchy.

Drżącymi palcami zsunęła z niego spodnie i bokserki, uwalniając

wzwiedzionego, grubego członka. Chwyciła go w dłoń, gładząc powierzchnię,

rozkoszując się jego ciepłem i słysząc urywany oddech kochanka. Drugą ręką

masowała jego jądra, ściskała delikatnie.

Upadł na kolana i zdjął jej buty, pomagając jej całkiem pozbyć się spodni.

Kiedy wstał niecierpliwie zerwała z niego koszulę. Ubranie opadło na podłogę.

Maggie przesunęła rozpłaszczonymi dłońmi po płaszczyźnie jego klatki

piersiowej, zsunęła je niżej- na umięśnionych brzuch, by ponownie dotrzeć do

penisa… Głaskała go, a jej język tańczył na jego piersi… drażniła go to tu, to

tam… Aż w końcu zaatakowała jego sutki.

Jęcząc, Rafe złapał jej pośladki i przysunął bliżej do siebie, i wtedy użył

jednej z dłoni by objąć jej płeć. Dwa palce bez trudu znalazły wilgotne wejście i

wsunęły się do jej ciała, pieszcząc ją w środku. Kciukiem masował jej

łechtaczkę, aż drżała na skraju orgazmu.

Wtedy i tylko wtedy, uniósł ją w swoich ramionach i powoli wniknął w nią.

Jego penis napełnił ją, wypełnił do końca, a ona owinęła nogi wokół jego talii i

zacisnęła na jego członku wilgotną i nabrzmiałą pochwę.

Przez dłuższą chwilę tylko trzymali się nawzajem, pozwalając sobie czuć

własne ciała, skóra przy skórze, serce przy sercu.

Jej łzy opadły pomiędzy nich, łącząc się z ich potem, z ich bolesnym

smutkiem…

*

Maggie poderwała się do pionu, serce biło jej mocno, wilgotna pochwa

pulsowała. Zakryła dłońmi twarz. Szlochała jak dziewica w swoją noc poślubną.

Cholera!

Zwinęła się w kłębek i pozwoliła by dalej wypływały z niej łzy. Co za

cholerną mazgają się stała. Wrażliwą. Tak cholernie wrażliwą. Niech bogini

będzie przeklęta, ona tak nienawidziła czuć się słabą.

Długą chwilę później, odpłynęła z powrotem w krainę snu… I nadpłynął

kolejny sen…

*

- Hej Mags!

Głos należał do osoby, której myślała że więcej nie usłyszy. Z bijącym

serce, Maggie otworzyła oczy. Nie miotała się już po swoim łóżku. Teraz

znajdowała się w białym pokoju z dwoma srebrnymi, błyszczącymi krzesłami.

Siedziała na jednym z nich. A w drugim…

- Damian- Jej spojrzenie przesunęło się po nim. Wyglądał tak samo jak za

życia. Ubrany cały na czarno- od jego fantazyjnych butów do jedwabnej koszuli.

Wysoki. Umięśniony. Pewny siebie. Jego brązowe oczy błyszczały rozbawieniem.

Patrzyła na niego, kochając go i tęskniąc za nim, ale ta iskra pożądania jaką

zawsze w niej budził zniknęła… Rozpłynęła się.

Damian był mokrą fantazją. Nigdy nie spełnioną potrzebą. Zgniecioną

nadzieją.

- Wybaczysz mi, Mags?

- Nie- Przycisnęła dłonie do policzków i odkryła, że płacze. Cholera.- Jak

tam życie po śmierci?

- Cały seks jaki chcę, bezpłatne wycieczki do fabryki Godivey i sklepów,

gdzie dizajnerskie buty są zawsze na sprzedaż.

- Brzmi cudownie.

- Dla mnie, być może- Pochylił głowę, oceniając ją.- Wyglądasz na

zmęczoną, skarbie.

- Nie gadaj- Chciała by znów było jak wtedy gdy był jej Strażnikiem i

najlepszym przyjacielem. Chciała by ją uścisnął, dał jej wytchnienie, swój

uśmiech… Ale teraz nie wydawało jej się to słuszne.

Raphael zasłużył na te przywileje. To jego chciała. Nie Damiana.

- Meelena zapewne nie wie, wpadłeś do mnie z małymi odwiedzinami, co?

- Meelena nie kontroluje naszych czynów po śmierci- Wyjaśnił D.-

Technicznie, takie wizyty nie są dozwolone.

- Odszedłeś dawno temu- Odezwała się zmęczonym głosem.- Czy wiesz co

bym dała za taką wizytę wcześniej? Elise…

- Pozdrawia cię- Uśmiechnął się smutno.- Wysłałem do ciebie Raphaela. On

cię kocha. A ty kochasz jego.

- Jesteś draniem- Wysunęła oskarżenie, jak wiele razy wcześniej. Ale

przeszłość była popiołem. Podobnie jak dom Damiana, podobnie jak sam D.-

Powiedz mi. Jest źle, prawda?

- To zależy. Przyszłość nie jest jeszcze przesądzona.

Maggie wywróciła oczami, następnie parsknęła.

Jej były Strażnik zachichotał.-Boże, tęsknię za tobą, Mags.

- Ja też za tobą tęsknie- Przełknęła z trudem twardą gulę blokującą jej

gardło.- Ale za Rafem tęsknię bardziej. Ona go ode mnie odesłała. Do Piekła.

Gniew zalśnił w męskich oczach.- Wiem. I jeśli ona ma zamiar grać w ten

sposób, to i ja mogę. Posłuchaj mnie, Mags. Ukryłem coś co do niej należy.

Meelena myśli, że jest bezpieczna, bo jestem martwy i dlatego, że nikomu o tym

nie powiedziałem. To było częścią umowy jaką z nią zawarłem. Złożyła

przysięgę krwi, że zrobi z Raphaela twojego Strażnika, gdy ja umrę.

- Powiedziała mi to. Powiedziała też, że źle się z nią ułożyłeś, bo nie

sprecyzowałeś ile czasu on będzie moim Strażnikiem.

Damian skrzywił się.- Jeśli moje przeczucie w stosunku do was byłoby

błędne, nie chciałem skazywać was na siebie. Wydaje się, że Meelena

postanowiła to wykorzystać. Tyle, że… Miałem jej coś wysłać tego dnia, gdy

zostałem… zabrany. Moja część umowy zakładała, że ukryję obiekt i nigdy nie

ujawnię, co to jest i gdzie, chyba że Meeelenie… Tak długo jak będę żył.

Maggie wbiła w niego wzrok.- Ale już nie żyjesz, prawda?

- Nie- Jego uśmiech pozbawiony był charakterystycznego uroku. Za to było

w nim widać gniew.- Wysoka Rada potrzebuje desperacko Raphaela. Meelena

uznała, że jej sekret jest bezpieczny, umowa dopełniona i że los świata jest

ważniejszy niż miłość dwóch osób.

- Ale ty tak nie uważasz?

- Myślę, że ta nieprawdopodobna miłość jest tym co zbawi świat.

Jego wzrok był zagadkowy. Pozwolił, by przeanalizowała jego słowa,

patrząc na nią jakby miał wiele czasu. Umysł Maggie pracował na najwyższych

obrotach. Co do cholery było tak ważne dla Meeleny, wielowiekowej wysokiej

kapłanki i najbardziej czczonego członka Wysokiej Rady, że zgodziła się układać

ze zwykłym Strażnikiem?

- Czy jesteś gotowa mnie wysłuchać dalej, Mags?

Przytaknęła.

Powiedział jej co to za obiekt i gdzie został ukryty. Kiedy skończył, wstał i

wyciągnął do niej rękę. Nie wahała się. Zerwała się z krzesła i zaakceptowała

uścisk jego ramion.

- Kocham cię, D.

- Wiem, skarbie. Ja też cię kocham.

Ding dong ding dong…

Maggie obudziła się. Nadal czuła wokół siebie ciepłe ramiona Damiana.

Chwilę nacieszyła się tym uczuciem, po czym odepchnęła je od siebie. Tęskniła

za nim. Zawsze będzie tęsknić. Ale miłość… miłość nigdy nie umiera.

Ding dong ding dong

Maggie zepchnęła z siebie kołdrę i podeszła do szafki. Szklana misa

wypełniona była różaną wodą i kroplami krwi łowczyni. Zajrzała do niej i

skrzywiła się.

- Czego chcesz, Mel?

Meelena wyglądała na zmęczoną, twarz miała ściągniętą i bladą. Nie była

już piękną blondynką, która emanowała spokojną mądrością i dawała ludziom

otuchy jedynym uśmiechem.

Łowczyni była tak pochłonięta swoim życiem, że nie zwracała za bardzo

uwagi na to co się działo w Otherworldzie. Szczerze mówiąc, miała to gdzieś.

Złamali jej wiarę w ich świat. Maggie nie ufała już Wysokiej Radzie- zwłaszcza

teraz po odwiedzinach Damiana. Do diabła- nie ufała również swojej pamięci

odnoście przeszłości… Wszystko w co wierzyła zostało porzucone, zgwałcone i

spalone.

Najgorsze, że trzymali z dala od niej Raphaela.

Tego grzechu nigdy im nie przebaczy.

- Wezwałam cię, ponieważ zaobserwowaliśmy że Magnus kręci się po

twoim terytorium. Znajdź go, nie łap go w pułapkę. Poinformuj mnie o tym

tylko.

- Taa, okay- Zrobię to co powinnam, ty dziwko. Jeśli Magnus był

wystarczająco głupi, by zbliżać się do niej, Maggie znajdzie go i uwięzi w

pryzmacie, który dla niego zbudowała. Pieprzyć Meelenę.- Gdzie jest Raphael?

Spojrzenie Kapłanki zalśniło współczuciem. Westchnęła.- Dostałam tą

wiadomość przed chwilą. Raphael zaginął w trakcie misji.

- Fatalnie być tobą- Odezwała się łowczyni, udając znudzenie.- Kiedy on

wróci do Otherworldu?

- On nie wróci, Maggie. On… nie żyje.

Z pamiętnika Maggie Mortis.

Po tym jak Meelena powiedziała mi, że Rafe nie żyje stłukłam

szklaną czarę i razem z tym, moje powiązania z Otherworldem.

Nie pracuję dłużej dla tych skurwieli.

Rafe! Rafe! Nie, nie, nie! On nie jest martwy! Nie jest! Meelena

kłamała… Och Bogini, mam nadzieję, że ona kłamała.

Nie mogłam spać. Poszłam, więc do kościoła, tego, do którego

chodziłam z rodzicami. Mama umarła razem z moją niewinnością,

a moja wiara została zachwiana. Noc przed wyjazdem, Rafe kochał

się ze mną na balkonie dla chóru. Angażowanie się w akt cielesny z

demonem w domu Bożym- jak bardzo bluźnierczy był ten akt?

Demony. Czuję jak trująca krew Abatu krąży w moich żyłach.

Myślę, że jest on już blisko przejęcia kontroli w Piekle. Wtedy zwróci

swoją uwagę na mnie i Hellion, i w kierunku wszelkich innych

potomków, jakich jeszcze może mieć. On nas zabije.

W tym momencie to mnie nie obchodzi, czy to zrobi. Jak

miałabym żyć na tym świecie bez Raphaela? Tjaa. Czemu mam

ratować świata, który nigdy nie uczcie jego ofiary? Nigdy nie

poznają jego imienia czy nie dowiedzą się że był kochany… I że

zasługiwał na coś więcej niż tylko bycie niewolnikiem kaprysów

Wielkiej Rady.

To twoja wina, że stałam się miękką kretynką, Rafe. Jak śmiałeś

otworzyć moje serce na miłość i odejść? Jesteś dupkiem.

Bogini. Nie mogę nic więcej pisać. Nie mogę myśleć. Jutro…

Jutro zdecyduję, co robić.

Tłumaczenie- Filipina

Beta- Filipina

CHAPTER…3

- Hm.. kochanie, zamordowanie Wysokiej Kapłanki nie jest dobrym

pomysłem. - pani Pottersworth kręciła się wokół Maggie w laboratorium,

poprawiając punkty chwilę po tym jak Maggie przekopywała się przez nie,

gromadząc imponujący arsenał.

- Nie ma co się przejmować. Poćwiartowanie Meeleny sprawi, że poczuję

się lepiej.

- Ach. Jestem cała za tym, żebyś chwyciła swój mały promyk słońca,

kochanie, ale wykończenie przywódców Otherworldu jest źdźebko...

ekstremalne.

- Czy pytałam, co pani o tym myśli? - Maggie skuliła się na swój

gówniany ton. Kobieta nie zasługiwała na jej złośliwość. - Sorry, pani P.

- Przeprosiny nie są potrzebne, cukiereczku. - Oczy starszej kobity

rozbłysły sympatią i troską.

Maggie dopadła do palety ze smoczym ogniem. Spojrzała na metalowe

pudełko. Cholera. Nie pozostało zbyt wiele. Załadowała każdy rodzaj broni,

smoczy ogień przebijał się jak pocisk, ale gdy tylko utkwił w ofierze, zewnętrzna

obudowa stapiała się i smoczy ogień trawił ciało.

- Oni zabili Rafa. Ja zabije ich.

- Mam pewien pomysł… - powiedziała pani Pottersworth patrząc jak

Maggie załadowuje piętnaście kolejek smoczego ognia w 9milimetrowy pocisk -

Dlaczego nie spytać tego demona kręcącego się wokół zewnętrznej bramy, czy

Meelena powiedziała Ci prawdę?

Maggie wsunęła pocisk do broni i wycofała zasuwkę, która zatrzasnęła

pierwszy pocisk na miejsce.

- Dlaczego miałaby kłamać?

- Bo lepiej służysz jej celom wierząc, że Raphael nie żyje? Oraz wierząc, że

misja Wysokiej Rady jest tym, co doprowadziło do jego śmierci?

Maggie umieściła broń z tyłu jej pasa od broni. Następnie wetknęła małe,

zakończone trucizną sztylety z przodu pasa. A gdy skończyła, poprawiła pas

wokół bioder i dodała swoje księżycowe sztylety do pętli po obu stronach bioder.

- Myślisz, że Meelena mnie wykorzystuje?

- Myślę, że Meelena czegoś chce i zamierza Cię wykorzystać, by to zdobyć.

- Spojrzenie panie Pottersworth przepełnione było troską, ale Maggie zauważyła

również nieugiętą determinację.

Hmmm. Co takiego szczególnego Damian ukradł Meelenie, a potem

skrzętnie ukrył, że wysoka kapłanka zrobiłaby wszystko, czego tylko chciał?

Nie. Meelena liczyła na Damiana, że dotrzyma umowy i nie uwierzyłaby, że

Maggie wie, co to za obiekt, tym bardziej, gdzie to zostało ukryte. Jeśli pani

Pottersworth miała rację... wychodzi na to, że Meelena chciała czegoś innego.

- Magnusa. - Maggie uderzyła pięścią w znajdującą się obok szafkę na

akta. - Ona chce, żebym schwytała Magnusa żywcem. Dlaczego?

- Dowiedz się, - powiedziała pani Pottersworth.

*

- Nie mam pojęcia, co Wysoka Rada oczekuje osiągnąć, - powiedział

zdezorientowany Eltar bardzo poprawnym brytyjskim akcentem. - Opuściłem

Piekło lata temu. Nie obchodzą mnie za bardzo politycy.

Maggie oparła się o grube stalowe pręty zaklętej i wpatrywała się w

demona. Przyjął ludzką postać: był wysoki, wspaniały z jedwabiście czarnymi

włosami i oczami barwy stopionej czekolady. Wyglądał jak akwizytor w

garniturze i krawacie, żałośnie trzymając teczkę.

- Ona nie chce Cię widzieć, - powiedziała po raz milionowy Maggie. - Może

powinieneś wrócić do swoich żon. Lub konkubin.

- Nie jestem żonaty, - powiedział Eltar, - i uwolniłem wszystkie moje

konkubiny, po tym jak spotkałem Sarah.

Spojrzał na nią z desperacją, a Maggie zobaczyła różowy płomień w jego

oczach. Huh. Demoni tatuś małej Margie był niewątpliwie różowo-skórny.

- Kocham ją. Ona mi nie wierzy. Myśli, że interesuje mnie tylko seks.

- Cóż, heloooł. Uwiodłeś ją, zapłodniłeś i zostawiłeś.

- Wróciłem!

- Heh. - Maggie potarła tył jej bolącej szyi. Cholerne demony. Czuła się

tak, jakby była gospodarzem programu „Jerry Springer Show”.

- Jak czuje się Margaret? - zapytał

- Świetnie. Dobrze. Zionie ogniem.

- Naprawdę? - Wyglądał na bardzo z niej dumnego. - Chciałbym, by

Sarah pozwoliła mi ją zobaczyć.

- Jest śliczna, - powiedziała Maggie, współczując facetowi, pomimo, że nie

chciała nic do niego czuć. Sarah była jej przyjaciółką i dała sobie spokój ze

starym Eltarem. Tak to wyglądało.- Ma różowe rogi. Po tobie, prawda?

Eltar uśmiechnął się szeroka - Tak, istotnie.

- Posłuchaj, zobaczę, co mogę zrobić, okay? Chodzi mi o to, że byłeś tu od

zawsze, a to coś mówi o twoim zaangażowaniu. Nie mogę niczego obiecać.

- Dziękuję, panno Mortis. - Eltar wyciągnął rękę i uścisnęła ją. To był

krótki uścisk, poczym odwrócił się w stronę bramy, wpatrując się w leśne

tereny, które skrywały miejsce jej podziemnego domu. - Przykro mi, że nie mogę

pomóc, ale być może mógłby ten zabiedzony facet ukrywający się w lesie, po

drugiej stronie ulicy.

- Co za facet?

Eltar wzruszył ramionami.

- Okaleczony demon. Prawdopodobnie ofiara wojen Piekła. Kilka razy

próbował podejść do bramy, ale powiedziałem mu, żeby spierdalał.

Spojrzenie Maggie przebiegło przez krętą, pustą drogę ku gęstemu lasu,

który pokrywał większość wzgórz. Obszar był wyizolowany i całkiem

niezagospodarowany. Dobrą godzinę zajmowała przejażdżka do głównego miasta

i przynajmniej pół godziny do pobliskiej stacji benzynowej. Również to sobie

ceniła.

- Dzięki, Eltar.

Maggie przeszła na drugą stronę drogi i zanurkowała między dwom

sosnami. Chwilę później, odkryła demona, wyniszczonego i zakrawionego,

siedzącego u stóp wielkiego dębu. Nie zadał sobie trudu, by się poruszyć, nawet

wtedy, gdy postawiła obutą stopę na jego wewnętrznym udzie i mocno

nacisnęła.

Uniósł głowę, a w oczach widać było ból i porażkę.

- Witaj Magnus.

- Maggie Mortis, - zakaszlnął, naciskając ręką usta, by wytrzeć krew

kapiącą z wargi.

- Daj mi jeden powód, dla którego nie powinnam wpieprzyć twojej dupy w

ten pryzmat. - Maggie zdjęła specjalny pryzmat bólu: zawierał połączenie

wiążącego zaklęcia Wicca, piorun Boginii i srebrny smoczy ogień, który był

bardzo rzadko spotykany i powodował ekstremalny ból. Udręka, cierpienie,

zemsta... Spreparowała ten pryzmat z tymi wszystkimi przejściami uczuć w

głowie.

- Zabiorę Cię do Raphaela.

- On nie żyje.

Magnus pokręcił głową.

- Nie. Jest więźniem Abatu.

- Nie wierzę Ci.

Wyciągnął dłoń. Pojawiła się czerwona kula, wewnątrz której, zobaczyła

chwiejącą się kształt Raphaela. Był nagi, na kolanach, z rękoma związanymi

przez grube, czarne łańcuchy. Krwawe pręgi nakładały się warstwami na jego

ramionach i plecach, siniaki pokrywały tułów i uda, a jego tyłek..

Nie! Zaryczała w niej furia. Oni go zgwałcili.

- Tortury są zabawniejsze, - powiedział Magnus, gdy czerwona kula znikła

w nicości. - Rafe ma słodki tyłek, nieprawdaż? Mam do zaorania dwóch braci...

mniam.

- Skurwysyn. - Zgrzytnęła zębami zaciskając pięści. Niechętnie,

zapanowała nad wściekłością. - Meelena mnie okłamała. Dlaczego?

Zaśmiał się, lub próbował się zaśmiać. Głównie charczał i odkasłując

więcej krwi.

- Umowa zawarta między księciem demonem i nieśmiertelną kapłanką. -

Uśmiechnął się szeroko, jego zepsute zęby poczerniały od krwi - Doszłaś już do

tego, prawda?

- Powinieneś mieć nadzieję, że nie, ty obrzydliwy bydlaku. W przeciwnym

razie, nie potrzebowałabym ciebie.

- Ochronę, Maggie. Wymienię się z Tobą z ochronę.

Nie mogłam ochronić Rafa. Dlaczego miałabym ochronić ciebie?

- Co możesz mi zaoferować?

- Zlokalizowanie Raphaela.

- To wszystko?

- Czego więcej chcesz?

- Powiedz mi jak zabijać demony.

- Abatu mnie zdradził, - powiedział z goryczą. - Zdradzę Ci jego sekret, ale

musisz mi obiecać, że nie wykorzystasz tej wiedzy przeciwko mnie. Przenigdy.

Maggie wyszczerzyła zęby w dzikim uśmiechu.

- Dobra. Będziesz chroniony przed wszystkimi, którzy będą chcieli cię

zabić, w tym mnie, a ja nie użyję tego całego demonozabójczego sekretu, by

skończyć twoją nędzną egzystencję. W zamian, powiedz mi jak zabijać demony i

gdzie przetrzymywany jest Rafe.

Magnus nie śpieszył się rozważając jej ofertę. Ostatnim razem, gdy się

wymieniali wykorzystała jego żałosną dupę i wyrzuciła z domu bez ponoszenia

strat - kiedyś.

- Akceptuję Twoje warunki. - Magnus poruszył się tak, jakby starał się

wstać. Maggie nie mogła się oprzeć ostatniemu dźgnięciu jego uda zanim

wycofała się pozwalając mu się podnieść. Skrzywił się, gdy ostry czub jej buta

wbił się w ciało, ale nic nie powiedział. Oparłszy się o drzewo, udało mu się w

połowie uśmiechnąć.

- Krew Nieba i Piekła zabija demony... oraz anioły. Właściwie to zabija

wszystkich nieśmiertelnych.

- Krew Nieba i Piekła? Co to kurwa jest?

- Co otrzymujesz kiedy rodzi się dziecko z demona i anioła?

Maggie rozluźniła sakiewkę po lewej stronie uda i wymacała pryzmat.

- Całkowicie cię posrało.

- Ten obiekt, który ukrywasz przed Meeleną, ten, którego ona tak

strasznie pragnie. Przetrzymuje dziecko, które miała z Abatu.

Totalnie zszokowana, Maggie wpatrywała się w Magnusa z otwartymi

ustami. Pokiwał głową, wyraźnie zbyt zmęczony i poobijany, by rozkoszować się

jej reakcją. Damian nie powiedział jej, że w środku kryształu przetrzymywany

jest pieprzony dzieciak. Właśnie dlatego Meelena ceniła ten kryształ i jego moc

ponad wszystko inne - nawet ponad jej własne życie.

- Meelena i Abatu byli kochankami?

- Wydała bliźniaki, - potwierdził Magnus. - Dwie dziewczynki. Abatu zabił

jedną : osuszając ją z krwi i umieszczając krew w fiolce. Wystarczy tylko

kropla... i zabije wszelkie życie- śmiertelne lub nieśmiertelne.

Zimne przerażenie ścisnął wnętrzności Maggie.

- Jezu. - Spojrzała na demona, czerpiąc wstrętną satysfakcję z jego bólu.

- A drugie dziecko jest zamknięte w krysztale?

- Żywe, ale nieożywione: by chronić ją przed Abatu. Ale on nie potrzebuje

śmierci drugiej córki. Jeszcze nie. Udało mu się zlikwidować wszystkich jego

krewnych... wszystkich oprócz Ciebie i Auren.

Olśniło ją, ostro i brutalne.

- Meelena wysłała Rafa, by zniszczył fiolki. A Abatu wziął go do niewoli.

Niech to szlag. To pułapka. Meelena nie chcę, żebym poszła po Rafa tak, więc

kłamała o jego śmierci. Ona mnie kurwa ochrania.

Magnus zaśmiał się.

- Ochrania siebie, łowczyni demonów. Jak myślisz, co Wysoka Rada

zrobiłaby, kiedy uświadomiłaby sobie, że ich najbardziej czczona przywódczyni

pieprzyła wroga i miała z nim dzieci?

Jakby to ją obchodziło. Miała swojego własnego kochanka demona, o

którego się martwiła. Poza tym nie mogła pojąć, co w Abatu kiedykolwiek

przyciągnęło zainteresowanie Meeleny. Moc, może. Kapłanka nie byłaby

pierwszą kobietą, którą pociągał charyzmatyczny, silny mężczyzna.

- Abatu pokona Draka, - zacharczał Magnus. - Gdy obejmie władzę nad

Underworldem, zaatakuje ten poziom, potem Otherworld... i w końcu, Niebo.

- Nie. On tego nie zrobi. - Maggie chciała być tego pewna. - Powiedz mi

gdzie jest Rafe.

- Muszę Cię tam zabrać. Nie możesz dostać się do Piekła beze mnie.

Niestety, taka była prawda. Była śmiertelnikiem... nie mogła po prostu

wpaść do Hadesu kiedykolwiek zechce. Dostanie się do Otherworldu było

prostsze: musiała mieć wypisany symboliczny znak Boga lub Bogini. W

przypadku Piekła, potrzebowałeś demona.

- Gdzie on jest? Na Piątym poziomie? Dziesiątym?

Czarne oczy Magnusa zamigotały wyczerpaniem i bólem. - Dziesiątym, w

prywatnej norze Abatu. Nigdy nie znajdziesz tego beze mnie.

- Z pewnością, znajdę. - wyciągnęła pryzmat z woreczka i rzuciła go na

stopy Magnusa.

Demon zamrugał na nią, niedowierzającym spojrzeniem.

- Obiecałaś ochronę.

- Będziesz chroniony. Nikt się do Ciebie nie dostanie. I będziesz żył.

Chociaż śmierć byłaby prawdopodobnie dla ciebie łaskawszą opcją. Carcer!

Pryzmat wypuścił szary dym, który otoczył ciało Magnusa. Ten

zaskrzeczał i rzucił się, ale było za późno. Zmieszał się z dymem i został

wciągnięty w pryzmat. Maggie złapała kryształ i wsunęła do woreczka.

- A tak w ogóle, to pieprz się Magnus.

Tłumaczenie- ptaszynka

Beta- Filipina

CHAPTER…4

- Mówię, Miss Mortis- Powiedział Eltar, gdy przekradali się wzdłuż

ciemnego korytarza. Piekło było labiryntem skalnych tuneli, pełnym jaskiń.-

Czy naprawdę myślisz, że Sarah ponownie rozpatrzy moją propozycję jeśli

uratujemy Raphaela?

- Tak- Stwierdziła łowczyni. Wszystko co muszę zrobić, to sprawić by

spadł śnieg w Piekle, a one wtedy chętnie cię zobaczy.- Czy jesteś pewien, że

jesteśmy na dziesiątym poziomie?

- Och, tak. To tutaj trzymałem moje konkubiny. Moje kobiety lubiły seks,

a ja nie zawsze byłem w stanie im go zapewnić. W różnych jaskiniach można

oddawać się przeróżnym praktykom seksualnym, perwersją czy innym

zmysłowym rozkoszom.

- Blech- Dziewczyna przewróciła oczami.- Więc gdzie jest legowisko

Abatu?

- Kolejny korytarz prowadzi do pokoi jego pałacu- Eltar złapał ją za ramię

i szarpnął łowczynią w kierunku mijanych właśnie drzwi, we wnęce.- Strażnicy

Abatu. Nawet jeśli jesteś zamaskowana, nadal jesteś człowiekiem. Oni

rozszyfrują cię, gdy tylko na ciebie spojrzą.

- Kurwa!- Wyjrzała za róg i zobaczyła sylwetki trzech potężnych demonów

wyłaniających się zza zakrętu. Miały co najmniej 2 metry wzrostu, czarną

skórzastą skórę, krwistoczerwone oczy i powyginane, groźnie wyglądające rogi.

Prowadzący ich demon zatrzymał się, odwrócić wielki byczy- łeb i zaczął węszyć

w powietrzu.- Cholera. On mnie wyczuwa. Szybko! Do środka.

- Nie, Miss Mortis!

Dziewczyna wtargnęła przez drzwi z surowego drewna, Eltar deptał jej po

piętach. Gdy tylko zatrzasnęli za sobą drzwi, stanęli twarzą w twarz z istotą,

która wglądała jak olbrzymi niebieski pyton.

- Witam, kochanku perwersji. Jaka jest twa przyjemność?- Gadzie oczy

przenosiły się od dziewczyny i towarzyszącego jej demona. Niebieski język

wysunął się i musnął gołe ramie łowczyni. Syknął.- Człowiek…

Eltar złapał ją za ramie. - Jak śmiesz wchodzić przed twoim Panem!

Natychmiast klękaj przede mną!

Maggie uklękła, chociaż cholernie drażniło ją to co musiała zrobić.

Pieprzone demony. Wiedziała, że Eltar uratował jej tyłek- więc pochyliła czoło

nisko nad brudną podłogą. Blisko podłoża jeszcze bardziej śmierdziało siarką.

- Ludzie są tacy źle wychowani- Powiedział. Łowczyni zerknęła w górę i

zobaczyła, że jej towarzysz kładzie na stole obok pytona monety. Łapówka.

Dobrze. Może ich przykrywka jeszcze nie całkiem pękła.- Cały czas jeszcze ją

trenuję. Przyjmij moje przeprosiny, panie rodzaju.

- Upewnij się tylko, że zna swoje miejsce.

Drzwi rozwarły się z trzaskiem. Podłoga zawibrowała pod kopytami, które

pojawiły się na kilka centymetrów od twarzy dziewczyny. Kurwa! Jeden ze

strażników Abatu. Przycisnęła policzek do kamiennego podłoża i wstrzymała

oddech. Mogła skopać dupę tego demona, ale nie dałaby sobie rady z całym

Piekłem. Nie bez pryzmatów.

- Czy Desredia jest wolna?- Zagrzmiał głęboki głos.- I jej siostry? Chce

wszystkie trzy.

- Tak, mój panie- Wysyczał wąż.- Przygotuje niezwłocznie pańską

komnatę.

Poczuła, że demon gapi się na tył jej szyi. Krawędzią kopyta trącił jej

nogę.- Co to za jedna?

- Moja, mój panie- Powiedział Eltar głosem pełnym szacunku.- Myślę nad

odpowiednią karą dla niej.

- Powinieneś wypieprzyć jej dupę- Uznał nowoprzybyły.- Rozpalonym

metalowym drągiem.

- Wolę karać własnym drągiem.

Nowoprzybyły parsknął śmiechem.- Tak, oczywiście. Ja też- Maggie

wzdrygnęła się, gdy ogromne kopyto oparło się na jej pośladkach.- Nie lubię

ludzi, ale ten nie jest taki najgorszy. Miły tyłek. Może pozwolisz mi ją ukarać.

Zapłacę ci oczywiście za ten przywilej.

Nie ma kurwa szans, że pozwoli jakiemuś demonowi zaorać swój tyłek.

Drań. Może nie da rady wykończyć wszystkich demonów, ale miała dość

pryzmatów, by ograniczyć znacznie ich listę zanim dotrze do tego wielkiego.

Zadrżała, ale poczuła wtedy dłoń Eltara na głowie.

- Wybacz mi, mój panie. Twa oferta jest więcej niż miła, ale ona nie

zasługuję na penetrację twoim wspaniałym penisem. Być może, gdy skończysz

już z Desredią i jej siostrami, ponowisz ofertę? Może uda mi się ją do tego czasu

ukarać.

- Phy. Żaden człowiek nie jest warty tylu kłopotów. Chciałbym ją jak

najszybciej wypieprzyć.

- Milordzie? Twoja komnata czeka- Syknął pyton.

Strażnik, głośno tupiąc, wyszedł z pokoju. Maggie była zmęczona

przyciskaniem twarzy do brudnej podłogi i wdychaniem smrodu demonów. Po

raz kolejny, poruszyła się, chcąc wstać.

- Będziesz posłuszna swemu Panu!- Warknął Eltar. Uderzył ją mocno

dłonią w pośladki. Ból zawibrował jej w kręgosłupie. Skurwysyn!

- Chcesz prywatną komnatę?- Wysyczał wąż.

- Och- Wahanie trwające ułamek sekundy.- Tak.

Eltar chwycił ją za tył koszuli i szarpnął. Powstała na nogi i rzuciła mu

spojrzenie pełne czystej nienawiści. Obnażył wargi w wyrazie ponurych

przeprosin, ale wiedziała że nie mogą teraz przerwać gry, bez zwracania na

siebie uwagi. W milczeniu podążyli za wężym demonem. Ten zatrzymał się przed

jakimiś drzwiami. Eltar otworzył je i popchnął łowczynię do środka. Chwilę

później dołączył do niej, zamykając za sobą podwoje.

- Jak długo musimy tu siedzieć, udając że robimy dzikie rzeczy, zanim

będziemy mogli iść?

Demon potrząsnął głową.- Nie możemy po prostu udawać, Miss Mortis. Ta

jaskinia przeznaczona jest dla podglądaczy. Jeśli zgadzamy się na pokój,

godzimy się pieprzyć dla przyjemności innych. Jeśli nie… Być może zrozumieją

że coś jest nie tak i podniosą alarm.

- Nie będę cię pieprzyć.

- Jeśli chcesz ocalić Raphaela- Zaczął ponurym głosem Eltar.- Musisz. Nie

mam intencji skrzywdzić cię, Miss Mortis, ale mam zamiar przeżyć tą wyprawę.

Kocham Sarah i Margaret. Zrobię dla nich wszystko.

- To jest cholernie kurwa źle- Położyła dłonie na biodrach i spojrzała na

różowego, wysokiego demona. Przed przejściem przez portal do Piekła zrzucił

swą ludzką formę. Był więc teraz uroczym, różowym, bezwłosym, rogatym

diabłem. Użył również swoich transformacyjnych talentów, by sprawić że

dziewczyna wyglądała bardziej jak Marilyn Monroe niż Maggie Mortis.

Mimo wszystko udało jej się przemycić wiele broni, ukrytej sprytnie w

białych spodniach i pryzmaty wszyte w pasek. Musiała niestety zostawić na

górze księżycowe ostrze. Tylko ona miała taką broń, więc nie mogła ryzykować

rozpoznania.

- Dobra- Robiła w życiu gorsze rzeczy, by zrealizować swe cele. Zdjęła

szybko ubrania, upewniając się że broń i pryzmaty nie zostały ujawnione.

- Zróbmy to szybko.

Eltar skrzywił twarz, widocznie równie jak ona niechętny ich wspólnemu

numerkowi. Spojrzał na swojego miękkiego penisa i westchnął.

- Nie martw się- Powiedziała dziewczyna.- Mogę cię podnieść- Rozejrzała

się szybko po małej jaskini. Z jednej strony był stos poduszek, z drugiej- pusto.-

Więc, kto to podgląda?

Rozbłysło słabe, czerwone światło. Maggie usłyszała szuranie za swoimi

plecami. Odwróciła się i zobaczyła jak jedna ze ścian jaskini migocze, po czym

zmienia się w szklaną taflę. Za przepierzeniem siedział szary demon, rozparty

wygodnie na wielkim tronie. Wyglądał na znudzonego. Między jego udami jakaś

kobieta ssała jego penisa. Inna siedziała na fotelu i lizała i ssała mu róg na

głowie. Oniemiała łowczyni patrzyła jak kobieta z fotela podnosi się i nabija na

róg… po czym dochodzi. Gdy szarpała się i skręcała, jej soki spłynęły po rogu, a

na koniec po szarej skórze demona.

Ten ziewnął.

Potem spojrzał na lewo od krzesła i Maggie podążyła za jego wzrokiem. Do

ściany była przykuta znajoma postać. Uginała się do przodu, łańcuchy

przytrzymywały go tak, że musiał cały czas być na kolanach.

Maggie krzyknęła i rzuciła się do szyby.- Raphael!

Eltar chwycił ją za włosy i szarpnął do tyłu. Straciła równowagę i upadła.

Tylko uchwyt demona powstrzymał ją przed wylądowaniem twarzą na

kamieniach. Po chwili jednak przygniótł jej twarz do podłoża. Dziewczyna

zadrżała z wściekłości, czując jak przepływa przez nią strach. Łzy spadały na

brudną podłogę.

- Wybacz milordzie- Kajał się Eltar.- Moja niewolnica pragnęłaby zabić

tego, którego masz przykutego do ściany.

Szarpnął głową Maggie mono, tak że ta musiała spojrzeć w szybę, ale

nadal klęczała. Kurwa! Była już zmęczona szarpaniem nią, niczym szmacianą

lalką.

- Twoja niewolnica nienawidzi mojego więźnia?- Spytał szary nieznajomy.

To jest Abatu? Myślałam, że bierze udział w wojnie. Drań! Spojrzała przez

szkło, pragnąc je stłuc i zniszczyć tą łajzę.

- Tak, lordzie Sardek- Odparł Eltar. Pochylił się i szepnął.- Sardek jest

jednym z przybocznych Abatu. Siedź spokojnie i daj mi mówić. Może

przetrwamy tą noc.

Sardek odepchnął kobietę od swojego krocza. Ta odturlała się, narzekając

i parskając. Druga spadła na krzesło, potem na ziemie. Wtedy obie zaczęły się

całować i pieścić, ale ich Pan całkowicie je zignorował, jakby nie istniały.

- Won!- Warknął Sardek w kierunku dwóch demonic. Syknęły

niezadowolone, ale wstały z ziemi i wyszły.- Jeśli wasza dwójka mnie zabawi, to

pozwolę twojej niewolnicy torturować Raphaela.

Dziewczyna zacisnęła szczęki, a wściekłość pulsowała w każdym jej

nerwie. Eltar pochylił się i szepnął jej do ucha.- Jeśli zbliżysz się dostatecznie,

uda ci się go uwolnić?

- Tak. Ale potrzebuje też pryzmatu, złapać Sardeka- odszepnęła. Jej

wzrok powędrował do Raphaela. Był w demoniej postaci. Jego posiniaczona

szara skóra pokryta była krwią i licznymi ranami. Miała ochotę urwać

przybocznemu Abatu łeb. Może to zrobi.

- Jesteśmy na twoje rozkazy, panie Sardek- Powiedział Eltar.

Szary demon siedział na swoim fotelu i gestem wskazał im, by do niego

dołączyli. Maggie używała swego ciała na wiele sposobów, by dostać to co

chciała. Lubiła seks. Lubiła pchnięcia, które doprowadzały obie strony na szczyt

rozkoszy. Ale nie będzie w stanie uprawiać seksu z Eltarem, mając Raphaela

dosłownie kilka metrów od siebie… Pobitego i skutego w kajdany. Chciała

rozbić szkło, zabić Sardeka i uwolnić Rafe'a. Ale nie mogę, do cholery! Szkło by

nie pękło. Saredk by nie zginął… A Raphael by nadal cierpiał.

- Uderz ją- Rozkazał niecierpliwie szary demon.- Albo lepiej wychłostaj ją.

Tak. Chłosta.

- Zrób to- Wyrzuciła z siebie łowczyni przez zaciśnięte zęby.- Daj draniowi

co chce, bym mogła dotrzeć do Rafe'a.

- Przykro mi, Miss Mortis- Wymruczał Eltar niskim głosem.- Proszę mi

wybaczyć.

- Jeśli masz zamiar mnie stłuc, przynajmniej nazywaj mnie Maggie.

Nie uśmiechnął się, ale zobaczył błysk rozbawienia w jego różowych

oczach.

Ośmieliła się zerknąć ponownie na Raphaela. On uniósł głowę i patrzył na

nią. Czy ją rozpoznał? Czy wiedział w jakim była położeniu? Czy wierzył w nią?

Jego wargi uniosły się lekko, małe potwierdzenie.

Raphael! Chciałabym, żebyś mógł mnie usłyszeć. Kocham cię. Uratuję cię.

Zaufaj mi.

Rafe miał oszołomione spojrzenie, ale patrzył ponuro. Był silny, ten jej

demon, ale czy okrucieństwo Abatu pchnęło go ku granicy jego wytrzymałości?

Maggie klęczała, nie śmiejąc się poruszyć, nie ośmieliła się dać Sardekowi

cienia podejrzenia.

Wzdłuż ściany pod którą były poduszki, wisiały bicze, łańcuchy i inne

tego typu akcesoria. Eltar wybrał bicz z wieloma skórzanymi rzemieniami. -

Czoło do podłogi i unieś tyłek- Rozkazał.

Łowczyni zrobiła to co powiedział. Miała nadzieję, że do diabła, wiedział co

robić z tym urządzeniem. Ale cóż, ból to był ból, nieważne wszystko Inne.

Demon przesunął delikatnie skórzanymi pasami po jej pośladkach, pozwalając

jej poczuć ich miękkość. Gładził ją po półkulach, póki się nie zrelaksowała.

Usłyszała trzask sekundę przed tym jak cios wylądował na jej tyłku.

Ledwo miała czas przystosować się do kąśliwego bólu, zanim wylądował na niej

kolejny cios. Potem trzeci… I kolejny…

Straciła rachubę uderzeń. Miała umysł pełen Raphaela, jej ciało

zareagowało na zmysłową karę. Z jej cipki pociekły wilgotne soki, sutki

stwardniały i bolały. Mogła myśleć tylko o jednym… Rafe… Jego dłonie gładzące

jej skórę… usta pochłaniające jej wargi… odpłynęła, jej umysł niemal wyleciał

opuścił ciało.

Zajęło jej minutę, zorientowanie się, że Eltar przerwał bicie. Dyszała i

drżała. Jej tyłek był obolały i pulsował. Najwyższa Bogini! Eltar wiedział jak

uderzać, to było cholernie pewne.

- To było doskonałe- Powiedział Sardek dysząc.- Daj mi więcej.

- Tak, milordzie- Eltar chwycił ją za włosy i szarpnął, naciskając jej głowę,

aż oparła obolałe pośladki o pięty. Syknęła z bólu. On pochylił się nisko, jego

pazury zacisnęły się na jej głowie i szepnął.- Wszystko z tobą dobrze?

- Taaa- Spojrzała na jego krocze. Jego penis był naprawdę duży i nieco

już stwardniały, ale na pewno nie dość do wykonania roboty.

Przekurwafantastycznie. Jej ciało zdradziło ją, ale jego pozostało niemal

nieporuszone ich grą. Nie było dobrze.- Nie umiesz tego podnieść?

- Nie jesteś Sarah. Przykro mi.

- W końcu on będzie chciał mnie wypieprzyć- Spojrzała na bicz w jego

dłoni, wzrok padł na długą, cienką rączkę.- Raczej nie sądzę, by w Piekle były

prezerwatywy?

Uniesione brwi.

- Zgaduję, że to znaczy że nie- Spojrzała na Rafe'a. Jego obsydianowy

wzrok spotkał się z jej spojrzeniem. Zmusiła się, by przenieść wzrok, chociaż nie

pragnęła niczego innego niż go uspokoić. Cichym głosem spytała.- Jakieś

sugestie?

Klęknął obok niej i przesunął dłonią po poranionych pośladkach. Szepnął

jej do ucha.- Bądź nieposłuszna. Zachowuj się jak zła niewolnica, Maggie. Ja

zajmę się resztą.

- Nie ma problemu.

Eltar wstał i smagnął skórzanymi paskami przez jej piersi. Sardek klasnął

w dłonie.- W końcu! Uderz ją mocniej. Mocno!

Demon ponownie zamachnął się. Końce bicza uderzyły pełne półkule,

uderzyły sutki. Łowczyni szarpnęła się, gdy przeszył ja ból. Tym razem okazało

się być dużo trudniej. Ze zduszonym łkaniem, poderwała się na równe nogi i

wyrwała mu bat.

- Na kolana! Już!- Eltar cofnął się lekko, gdy Maggie zamachnęła się na

niego biczem.

- Odmawiam służenia ci, demonie. Wolałabym raczej zobaczyć cię

martwym.

Uderzyła i końcówki skórzanych rzemieni musnęły pierś jej przeciwnika.

Spoglądając na Sardeka, wiedziała że obserwuje ich z wytężoną uwagą.

Uderzyła więc ponownie, w okolice genitaliów. Demon wzdrygnął się, jęknął.

Wtedy Eltar skoczył ku niej i złapał ją za gardło. Ścisnął ją na tyle mocno, by

przekonać szarego podglądacza, że planuje ją zabić w tym miejscu.

- Wypieprz ją!- Krzyczał Saredk.- Wypieprz ją, gdy będziesz odbierał jej

życie.

Chory drań. Bicz wypadł z dłoni dziewczyny i Eltar kopnął go z dala od

nich.

- Ona nie zasługuje na mojego penisa, milordzie. Ona musi być ukarana-

Demon spojrzał na Sardeka, potem na Rafe'a i pozwolił by zły uśmiech

wykrzywił jego wargi.- Jeśli pozwolisz, milordzie, proszę cię o wielką przysługę.

- Możesz prosić.

- Mój mały człowiek musi nauczyć się mnie słuchać. I dlatego musze ją

ukarać, więc proszę cię o wyrozumiałość- Uśmiech Eltara zrobił się zimny i

wyrachowany.- Zmuszę ją by sprawiła ci przyjemność, milordzie, przez swój jej

ból i upokorzenie.

- Jak?- Przyboczny Abatu wyglądał na mocno zainteresowanego. Jego

penis był w pełnym wzwodzie, a oczy lśniły z pożądania. Maggie patrzyła z

obrzydzeniem jak zaciska szarą łapę na członku.

Eltar skinął głową w kierunku Rafe'a.- Zmuszę ją do pieprzenia się z

wrogiem.

Z pamiętnika Maggie Mortis.

Ratowanie ludzi z piekła nie jest łatwą sprawą. I błagam Bogini, bym

więcej nie musiała schodzić w te pieprzone miejsce. Ale jeśli okaże

się, że jednak muszę, mam zamiar zabrać z sobą jedna rzecz…

Lód.

I to w dużych ilościach.

Tłumaczenie- Filipina

Beta- Filipina

CHAPTER…5

Serdek machnął ręką i okno rozpłynęło się w nicości. Wskazał na Eltara.

- Przynieś ją.

Maggie opadła na kolana, jakby miała zamiar błagać o litość swego

Mistrza. Zamiast tego, po omacku wyszukała swoje ubrania i wydobyła jeden z

pryzmatów z pasa. Schowała go, a potem, z opuszczoną głową, podążyła za

Eltarem do komnaty Sardeka.

Sardek chwycił ramię Maggie i wyszczerzył się paskudnie.

- Będziesz pieprzyć mojego niewolnika, - Syknął, - A ja będę pieprzył

ciebie.

- Nie, dzięki. - Zamachnęła się rękę i wepchnęła pryzmat w prawe oko

Sardeka. - Carcer!

Maggie kopnęła go z wyskoku w klatkę piersiową. Demon poleciał do tyłu,

uderzając o ścianę lochu z obrzydliwym chrupnięciem. Gdy czarna krew wylała

się z jego oczodołu, Sardek zawył, macając ręką, by wyrwać pryzmat.

Za późno.

Otoczyło go czyste, złote światło, wciągając stworzenie w bolesno-białe

więzienie. Pryzmat opadł na skaliste podłoże i Eltar kopnął go daleko, wyraźnie

nienawidząc jego mocy. Lub może po prostu nie lubił Sardeka w każdej postaci.

Maggie pośpieszyła do Rafe'a. Położyła ręce na jego policzkach i uniosła

głowę.

- Rafe?

Popękane usta Rafa ułożyły się w budzący litość uśmiech.

- Łańcuchy. Osłabiają. Mnie.

- Eltar! - Maggie pocałowała czoło Rafa, a następnie złapała najbliższy

metalowy łańcuch i szarpnęła mocno. - Pomóż mi!

Eltar złapał za drugi łańcuch. Bez względu na to jak bardzo mocno

ciągnęli, łańcuchy nie popuszczały.

- One są zaklęte, Maggie, - powiedział Eltar. - Nic dziwnego, że Rafe po

prostu nie zerwał ich ze ściany i nie wsadził Sardekowi w dupę.

- Jak przerwiemy zaklęcie?

- Weź fiolki, - wychrypiał Rafe. - Zniszcz je. To ważniejsze ode mnie.

- Twoje priorytety są naprawdę spieprzone. - Maggie przesunęła ręką po

jego nastroszonych włosach i spróbowała pomyśleć o sposobie uwolnienia Rafa.

- Czy ta zaczarowana krew mogłaby rozkruszyć łańcuchy?

- Może. - Rafe spojrzał na nią ze znużeniem. - Kocham Cię.

- Ja Ciebie również, dziecinko. - Serce rwało się gwałtownie w piersi

Maggie. Nie zamierzała stracić Raphaela. Gdy myślała, że on nie żyje czuła się

jak rozrywana na strzępy od środka.

- Gdybym przeszła przez tylne drzwi komnaty, dotarłabym prosto do

pałacowych komnat Abatu?

Rafe pokiwał głową.

- Gdzie są fiolki?

- Idź prosto. Następnie... dwa razy w lewo. Nic w prawo. Koniec korytarza.

- wypuścił powietrze. - Strażnicy. Wszędzie.

- Ilu?

- Meelena... powiedziała..., że trzynastu.

- Taaa. Do przewidzenia.

Maggie zajęło dobrą chwilę, by się ubrać. Potrzebowała całego swojego

arsenału broni i pryzmatów. Kiedy powróciła do nędznego pomieszczenia,

wycisnęła pocałunek na spieczonych wargach Rafa. Poczym spojrzała na Eltara.

- Zostań tu. Chroń go jeśli możesz.

Pokiwał głową.

- Bądź ostrożna, Maggie.

Wymknęła się z komnaty przez tylne drzwi. Gdy je zamykała, zawiasy

zaskrzypiały złowrogo. Poczekała chwilę, by utrzymać nerwy na wodzy, poczym

poszła prosto, idąc tak szybko na ile się odważyła. Skalisty korytarz był ciemny

i śmierdział pleśnią. Wszechobecny ślad siarki zatykał jej gardło. Cholera! To

miejsce potrzebowało Rozpylacza Jonowego - kilku ich tysięcy.

W porządku. Jeden korytarz w lewo. Do tej pory brak demonów. Jej serce

tłukło się w piersi, gdy wymacała zatrute sztylety ukryte w białym pasie.

Następny korytarz w lewo. Czerwonawe światło, bez jakiegokolwiek widocznego

źródła, oświetlało sufit. Niepokój pełzł wzdłuż jej kręgosłupa. Gdzie do diabła są

strażnicy? Mógłbyś pomyśleć, że komnaty pałacu Abatu będą zarojone każdym

rodzajem piekielnych demonów. A ona nie spotkała nawet służącego czy

konkubiny.

Dotarła do prawego korytarza i zatrzymała się przy wejściu. Bogini,

nienawidziła uczucia strachu, który ją przenikał. Nie chciała umierać. Nie

chciała, by umarł Rafe. Przez krótką chwilę pomyślała o zwyczajnym życiu.

Małżeństwie. Dzieciach. Może posiadaniu prawdziwego kota lub psa. Życia w

normalnym wolnym od demonów domu.

Maggie parsknęła śmiechem. Nigdy nie będziesz zwyczajna, tym bardziej

nie będziesz żyć zwyczajnie. Zamknij się i ruszaj, idiotko.

Uwolnienie zdławionej energii wzmocniło jej odwagę. Zerknęła do

korytarza, który również oświetlała dziwna czerwona poświata. Hmmm. Nic tam

nie ma. Miała złe przeczucie, ale zaszła zbyt daleko, by się wycofać. Życie Rafa

zależało od niej. Tak jak i los świat - nawet jeśli ludzie mieliby się nigdy się o

tym nie dowiedzieć. Cóż, chyba że jej się nie powiedzie. Wtedy każdy na tym

świecie i następnym poznałby gniew Abatu.

Trzymając się prawej strony, pobiegła w dół tunelu, aż dotarła do

ostatnich drzwi. Zaniepokoił ją brak ruchu z jakiejkolwiek strony. Gdzie byli

strażnicy?

Otworzywszy drzwi pchnięciem, pozostała po jednej stronie i zajrzała do

środka luksusowego pomieszczenia.

O tak. To zdecydowanie było mieszkanie Abatu.

Całkowicie przepełnione luksusem, począwszy od pokrytych jedwabiem

dywanów po ogromne poduchy na podłodze, dwa stojące naprzeciw łóżka i w

pełni zaopatrzony bar, który zajmował dalszą ścianę - to mogło być jedynie

miejsce, gdzie Abatu trzymał dwór. Słaby zapach drzewa sandałowego sączył się

z ... kadzidła? Heh. Może Abatu nie doceniał smrodu swojego domu.

Maggie zlustrowała pomieszczenie kilka razy, ale nikogo nie wykryła.

Pomieszczenie było przerażająco puste. Wciągnęła powietrze i dała nura do

środka, chwytając dwa sztylety i wcelowując je w każdą stronę. Idiotyczny ruch.

Nikogo nie było w pomieszczeniu.

Tak czy inaczej przeszukała je i potwierdziła swoje przypuszczenia.

Czyżby Abatu wywlekł wszystkich swoich ludzi do ostatecznego starcia z

Drakiem? Lub przegrał i został opuszczony przez swoich zwolenników ?

Maggie spojrzała na ściany poszukując możliwych kryjówek. Niech to

szlag. Powinna była spytać Rafa, gdzie w pomieszczeniu zostały umieszczone

fiolki.

- Tam.

Zawirowując wokół, ze sztyletami w pogotowiu, Maggie niemal upadła.

- Meelena?

- Dwa lata temu popełniłam błąd. - Wyglądała jak gówno. Blada jak duch,

jej zazwyczaj nieskazitelna biała suknia była poplamiona i podarta. - Sypiałam

z demonem, który mnie oszukał. Nie muszę opowiadać ci o nieziemskim uroku

demona, prawda? Celowo mnie zapłodnił. Nie wiedziałam. Nie, dopóki... Moje

bliźniaki. Moje maleństwa. Urodziłam je w Otherworldzie i kiedy Abatu się

dowiedział - Wzruszyła ramionami - Zabił Seelie i osuszył ją, ale uratowałam

Keelie. Umieściłam ją w kamieniu i myślałam, że jest bezpieczna do czasu

pieprzonego Damiana. Jak się dowiedział? Jak znalazł moją córkę i mi ją

wykradł?

- Nie wiem, - powiedziała Maggie. Serce podskoczyło jej do gardła.

Meelena zachowywała się traumatycznie, aż do szaleństwa. Jej dawniej

niebieskie oczy wrzały niczym sztorm na oceanie. W kółko obracała swoimi

smukłymi palcami i kroczyła między masywnymi, piętrowymi poduchami.

- Wysoka kapłanka Bogini! Przywódczyni Wysokiej Rady Otherworldu!

Byłam tak dumna z mojej pozycji, z moich zdolności.- Łzy wycisnęły się z jej

oczu. - I tak bardzo poniżona przez demoniczną szumowinę.

Meelena zamrugała, jakby na chwilę wróciła do siebie. Spojrzała na

Maggie z namacalną desperacją.

- Fiolki są w sejfie wmontowanym w podłogę. Widzisz? Przy ścianie obok

baru. Symbol Abatu. Nakłuj swój palec. Masz jego krew i możesz otworzyć

zamek. Zniszcz je wszystkie Maggie. Trzynaście. Pozbyłam się z tego miejsca

strażników, sług, dziwek. Jesteś bezpieczna do czasu uwolnienia Rafa. Potem

wszystko zależy od ciebie.

- A co z Tobą?

- Umrę, - powiedziała Meelena. - Nie potrafię żyć z moją hańbą i poświęcę

się mojej Bogini. Ochronisz dla mnie Keelie, mogłabyś to zrobić? Jesteś jedyną

osobą, która zna miejsce jej pobytu. Jedyną, która może jej pomóc.

- Tak Mel. Pomogę jej.

Przez jej cienkie, popękane usta przemknął uśmiech.

- Och, Maggie.. nie nazywaj mnie Mel.

Zamigotała poza zasięgiem wzroku, z ręką uniesioną w pożegnaniu.

Maggie uświadomiła sobie, że to był ostatni raz kiedy mogła widzieć kobietę, o

której myślała jak o mentorce, przyjaciółce... jak o rzekomej matce. Jej

pierwszym wspomnieniem z Otherworldu była uśmiechnięta twarz Maggie i

wyciągnięta ręka, gdy tatko przedstawiał ją pięknej kapłance.

- Pieprzony Abatu. - Maggie skupiła swoją wściekłość, swój żal na

demonim dupku. Zapłaci za cały ból, który spowodował u niej i tych, których

kochała. Jaką ma moc, że mógł zniszczyć nawet najbardziej ukochaną

służebnicę Bogini?

Biegnąc do sejfu, Maggie schowała jeden ze sztyletów, a następnie użyła

drugiego, by nakłuć swój kciuk. Wcisnęła go w środek symbolu Abatu. Krew

podążyła liniami i wirem do ciemnego punktu w środku. Klik. Klik. Klik.

Kwadratowe drzwiczki uniosły się na dwa cale. Otworzyła je pchnięciem i

spojrzała w ciemny zakamarek.

W środku były małe, srebrne fiolki.

Cholera. Nie była matematycznym geniuszem, ale ...

Szybko, policzyła pojemniczki. Jedenaście.

Brakowało dwóch fiolek. Przeklinając po ludzku i elficku, dzięki pani

Pottersworth, Maggie użyła noża, by rozerwać jedną z mniejszych poduszek.

Schowała fiolki w puch, poczym schowała ostrze do skórzanej pochewki.

Trzymając cenną krew Nieba i Piekła, pospieszyła do królestwa Abatu.

Kilka chwil później, powróciła do Rafe'a i Eltara. Ku jej uldze, byli sami i

nikt nie zakłócał im spokoju.

- Masz fiolki? - spytał Eltar.

Maggie pokiwała głową i wyjęła jedną fiolkę.

Ułożyła rozerwaną poduchę na kamiennym krześle i wyciągnęła jedną

fiolkę.

- Wyciągnij jego ręce.

Eltar wziął oba uwiązane łańcuchem przeguby Rafe'a.

Zdejmując korek, pociągnęła nosem. Blech. Rdzawy zapach świeżej krwi.

Cholera. Jeśli to dotknie lub umieści blisko skóry Rafa, jedno z nich mogło

zginąć. Użyła sztyletu, by urwać maleńki kawałek jej ubrania. To był materiał

odporny na demony, przeznaczony, by wytrzymać działanie krwi. Skręcając go

w patyk, zdała sobie sprawę, że może to zrobić zamiast bawełnianego wacika. Z

łomoczącym sercem, suchymi ze strachu ustami, zanurzyła go we fiolce.

Szybko, Maggie użyła krwi, by narysować linię na lewym metalowej

obrączce kajdan. Tam gdzie dotknęła krew, metal się stopił. Powtórzyła

czynność na drugiej obrączce. W krótką chwilę później, Rafe był wolny.

Upadł do przodu na kolana, gdy łańcuchy opadły i brzęknęły o skaliste

podłoże. Maggie złowiła zaniepokojone spojrzenie Eltara, ale uśmiechnęła się i

pokręciła głową. Bez zaklętych łańcuchów, siła i uzdrawiające właściwości

demoniej strony Rafa zaczęły działać. Siniaki wyblakły. Skaleczenia się

uzdrowiły. I po czasie, który wydawał się być rokiem, Rafe wspiął się na nogi i

wyciągnął skrzydła.

Maggie rzuciła się w jego ramiona i prawie wycisnęła z niego życie.

- Rafe!

- Maggie, moja kochana. - Pocałował ją namiętnie i poczuła tak radosną

ulgę, że zapłakała.

- Szsz.. teraz. Zniszczmy fiolki i wydostańmy się stąd. - Jeden szary palec

pogładził jej wilgotny policzek. - Wszystkie są w poduszce?

- Brakuje kilku, - przyznała Maggie. - Przyniosłam te, które znalazłam. -

Cofnęła się i poprawiła biały pas. - W jaki sposób powinniśmy się ich pozbyć?

- Meelena podała mi zaklęcie.

Pomogła Rafowi ustawić fiolki rzędem na poręczy kamiennego krzesła i

dołączyła do Eltara stojacego za Raphaelem. Demon rozwinął skrzydła, by

zapewnić ochronę, a następnie wypowiedział serię gardłowych słów.

Pomieszczenie przeniknęło zimno, spirala białej, lodowatej mgły.

Kiedy tylko pomieszczenie wypełniło się zimnem i bielą, usłyszała głośne

odgłosy kilku ostrych brzdęknięć.

- Zrobione, - powiedział Raphael.

Maggie i Eltar dołączyli do niego i przyjrzeli się pozostałościom po

fiolkach. Były roztrzaskane: wszelka krew znajdująca się w nich znikła.

Białe płatki unosiły się bezwładnie z sufitów. Maggie spojrzała w górę i

zimne coś opadło na jej rzęsy.

- Śnieg?

Raphael zachichotał.

- Resztki zaklęcia, podejrzewam.

Maggie wyciągnęła z pasa jej cienki jak brzytwa telefon, przekręciła go,

otworzyła. I wybierając ustawienia aparatu, skierowała na zaskoczonego

różowego demona.

- Hej Eltar... uśmiech.

Tłumaczenie- ptaszynka

Beta- Filipina

CHAPTER…6

Tydzień później ...

W ich sypialni, Rafe stał przed Maggie, nagi w swej ludzkiej postaci, jego

penis był długi, gruby i już twardy. Wzrok dziewczyny przeniósł się z

imponującej męskości na resztę umięśnionego ciała. Demon czy nie, nie mogła

odmówić mu posiadania wspaniałej sylwetki. Był wysoki, miał szerokie

ramiona, szeroką bezwłosą klatkę piersiową, brzuch na którym odznaczały się

mięśnie. Oczy lśniły błękitem, odcieniem szafirów, jego włosy były ciemne, gęste

i długie. Jej ciało już reagowało na niego, budziła się w niej żądza, którą tylko

on umiał przywołać.

Ona również była naga. I stała niecałe pół metra od niego, podziwiając

jego ciało, tak jak i on podziwiał jej sylwetkę.

- Maggie…- Podszedł do niej. Chwycił ją za podbródek i uniósł w górę, by

móc spojrzeć jej w oczy.- Jesteś pewna, że chcesz to zrobić?

- Tak- Wpatrywała się w niego, emocje dławiły w gardle i musiała mówić

szeptem.- Jestem twoja. Będę tylko twoją własnością, nikogo innego.

Przeniosła wzrok na niedawno zainstalowane łańcuchy, które zwisały z

sufitu. Widziała go bezbronnym w rękach innych. Nienawidziła tego uczucia

bezsilności, słabości. Chciała oddać mu to, co inni odebrali. A jedyną drogą do

tego było pozwolenie mu całkowicie nad nią dominować.

Delikatnie oplótł jej nadgarstki dłońmi i pociągnął za sobą. Wsunął jej

dłonie w obrączki łańcuchów.- Wszystko w porządku z twoimi ramionami?

- Tak. Mam wolne nogi. W dalszym ciągu mogę skopać ci tyłek jeśli mnie

wkurzysz.

Uśmiechnął się seksownie. Podszedł do szafki nocnej i otworzył, jak ją

wspólnie nazywali tak, „niegrzeczną szufladę”. Wyjął klamry na sutki, które były

połączone łańcuszkiem. Sięgnął też po dużą, ciężką srebrną kulę, która

montowało się na środku łańcuszka.

Rafe wrócił do niej, w oczach lśniło mu pożądanie. W brzuchu łowczyni

pragnienie walczyło ze zdenerwowaniem. Nigdy jeszcze nie otworzyła się tak

przed kochankiem. Bała się i była nakręcona. Podniosłe uczucie…

Po podszczypaniu każdej brodawki, aż obie były twarde i obolałe, demon

zamknął na napiętych szczytach metalowe klamerki. Następnie, bezlitosny

drań, przyczepił kulkę. Waga srebrnej kuli boleśnie pociągnęła sutki w dół.

Złapała głośno powietrze, czując na przemian ból i przyjemność.

Raphael cofnął się o krok, jego wzrok wędrował od sutków do wilgotnej

szparki, ale nie zbliżył się do niej. Nie, torturował ją spojrzeniem pełnym

pożądania, miłości i potrzeby.

Maggie czuła się obolała z pragnienia. Mimo niecierpliwości, która ją

wypełniała, trzymała języka za zębami i stała spokojnie. Co to będzie za prezent

dla jej demona, jeśli zepsuje go mówiąc o własnych potrzebach?

Demon wziął w końcu piersi w dłonie, jego kciuki potarły nabrzmiałe

sutki. Następnie puścił je i pociągnął na srebrną kulkę. Dreszcz bólu i

przyjemności przeszył ją i zajęczała. Och, Bogini!

Delikatne usta opadły na obolałą skórę, pokrywając boczne i górne

fragmenty piersi słodkimi pocałunkami. Wilgotny język przesuwający się po

obolałym szczycie przyprawił ją o dreszcz. Zadrżała jeszcze mocniej, gdy fala

przyjemności spłynęła prosto do centrum jej kobiecości. Kropla potu spłynęła

między jej piersiami, opadła na kochanka, który klęczał przed nią i całował jej

klatkę piersiową… brzuch… biodra… Straciła oddech, gdy dotarł do

wewnętrznej strony ud. Wygięła się w kierunku jego ust, ale odmówił

wykonania niemego rozkazu.

Wtedy… Och, wtedy… Zaczął lizać jej łechtaczkę.

Jej piękny demon zwiększał zmysłowy ogień płonący między jej nogami. Z

każdym liźnięciem, każdym dotykiem, jej cipka pulsowała i zaciskała się z

przyjemności, czując zbliżające się wyzwolenie.

Rafe sięgnął i szarpnął za tą cholerną srebrną kulę, wtedy słodki ból

dołączył do wrażeń jakie przepływały przez jej kobiecość. To było zbyt wiele. -

Och, kurwa!- Zapłakała.- Rafe!

Przez jej ciało przetoczył się orgazm, słodka fala była tak intensywna, że

Maggie wygięła plecy w łuk i krzyknęła.

Raphael wylizał jej wilgoć, jego język drażnił wrażliwą łechtaczkę. Chciała

go powstrzymać. Chciała by porobił tak jeszcze trochę. Całe jej ciało stało w

ogniu.

Demon wstał na równe nogi. Z oczami płonącymi pożądaniem, okrążył ją.

Maggie poczuła żar bijący od jego ciała, gdy stanął za jej plecami, jego penis

wylądował między jej pośladkami.- Jesteś piękna, Maggie. Taka piękna.

Uniósł jej włosy i złożył pocałunek na smukłej szyi. Ręce oparł na

wysokości ud łowczyni, ale zaczął przesuwać je ku górze, aż objął obie piersi.

Jęk uciekł w ust, westchnienie ulgi gdy dłonie ugniatały miękkie ciało. Piersi

zrobiły się ociężałe, sutki pulsowały.

- Jedna chwilka- Wyszeptał.

Zajęczała z frustracji, gdy odsunął się od niej. Usłyszała stuknięcie i

tarcie metalu o metal i zorientowała się, że jej kochanek ponownie grzebie w

niegrzecznej szufladzie. Zanim mogła zacząć go błagać by do niej wrócił, był już

ponownie z nią. Poczuła zimną końcówkę tubki między pośladkami, a potem

lodowaty żel wypełniający ją.

- Chcę pieprzyć cię mocno- Szepnął.- Mam zamiar wziąć twój tyłek i twoją

cipkę. Lubisz to, prawda, kochanie?

Maggie dyszała. Kolana ugięły się pod nią, ale łańcuchy trzymały ją w

pionie. Raphael owinął ją ramionami w pasie, by lepiej podtrzymać. Dzięki

zdolności demona do transformacji, często tworzył dwa olbrzymie penisy, by

wypełnić ją w pełni. Bogini, kochała uczucie gdy był w niej z przodu i tyłu,

posuwał ją mocno… Mogłaby wtedy umrzeć z rozkoszy.

Czubek jego penisa zaczął wsuwać się między pośladki. Powoli wypełniał

jej tyłek. Czuła jak posuwał się milimetr po milimetrze… I już był w niej, gorący

i twardy.

Potem poczuła jak drugi fallus zaczyna wchodzić w jej cipkę. Zassała

powietrze, jej ciało stanęło w ogniu. Jęknęła, gdy nabił ją na obie swoje

męskości, czując pełność. Nigdy wcześniej nie myślała że może tak się czuć.

Raphael nie dał jej czasu do niepokoju, do myślenia. Spragniony jej,

wbijał się w obie jej wilgotne dziurki. Szybko znalazł właściwy rytm, dysząc jej

ciężko do ucha. Jedną dłonią podtrzymywał ją w pasie, drugą- szarpał za

srebrną kuleczkę wiszącą między jej piersiami.

- Dojdź dla mnie, Maggie.

Była już w ogniu, fale przyjemności przelewały się przez nią powoli…

- Kocham cię pieprzyć- Wymruczał łamiącym się głosem demon.- A żeby

być dokładniejszym… Kocham ciebie.

Jego słowa wywołały lawinę…

- Maggie!- Rafe napiął się, jego penisy zadrżały i obu trysnęło nasienie,

zalewając wnętrze łowczyni.

Była już na krawędzi i ostatni raz nabiła się na jego twardość, sama

dochodząc.

* * *

Później, przenieśli się na łóżko, opletli ramionami. Maggie drzemała na

piersi kochanka, czując się tak w pełni usatysfakcjonowana na ciele i duszy, że

mogłaby latać. Bicie serca jej demona było dla niej cudowną kołysanką. Gdy

poczuła, że całkiem odpływa w sen, Rafe zapytał.

- Jesteś pewna, że wzięłaś wszystkie fiolki, Maggie?

- Tak- Uspokoiła go.- Zniszczyłeś wszystkie, które znalazłam.

- Tylko dziesięć- Mruknął.

- Tak- Dziewczyna poczuła chłód w brzuchu. Dlaczego musiał przyczepić

się do tego tematu? Do diabła.

- Oznacza to, że Abatu ma trzy. I nawet z tylko trzema fiolkami, może

uczynić wiele szkód.

Maggie popchnęła go, by znów leżał na plecach i położyła się na nim,

całując go w szyję.- Przestań tyle się martwić. Póki co skopaliśmy mu tyłek,

prawda?

Przygryzała jego usta, wsuwając język pomiędzy jego wargi. Zachichotał i

obdarzył ją pocałunkiem, który sprawił że zadrżała.

Bez ostrzeżenia, Raphael usiadł i Maggie wylądowała na jego kolanach.

Zanim mogła usiąść, demon przycisnął jej plecy dłonią i zmusił ją by się nie

ruszała.- Co ty…

Jego dłoń opadła mocno na jej pośladki. Zassała powietrze, pełna

oburzenia i pożądania.

- Cholera, Rafe!

Kolejne uderzenie, jeszcze mocniejsze. Ból pulsował wzdłuż kręgosłupa i

musiała przygryźć wargi, by nie jęczeć.

Uderzył ponownie, poczym wsunął jedną dłoń pomiędzy jej nogi,

wkładając dwa palce w jej cipkę, naciskając nerwy przy samym wejściu. Dawał

jej klapsa za klapsem, wsuwając i wysuwając z niej jednocześnie palce,

naciskając na punkt G. Maggie zaczęła ruszać gorączkowo biodrami, chcąc

osiągnąć wyzwolenie, które było tuż- tuż.

Rafe pchnął ją na kolana i pociągnął jej biodra do góry. Złapał je mocno i

wbił się z całej siły w jej wilgotną szparkę.

Pieprzył ją mocno i ostro. I z każdym pchnięciem w cipkę, nadchodził

klaps na obolałe pośladki. Ból i przyjemność łączyły się z sobą nierozerwalnie.

Dysząc, jęcząc, pocąc się… cały czas była na granicy orgazmu.

- Odwróć się- Rozkazał ostro Raphael. Wycofał się, pozwalając jej

przesunąć się na plecy. Klęcząc, rozsunął szeroko jej uda, przyciskając nogi

dziewczyny do swoich ramion i wbił się ponownie w jej spragnioną szparkę.

- Rafe!- Załkała sfrustrowana. Otoczyła dłońmi własne piersi i zaczęła

szarpać za sutki. Wrażenia w niej stały się jeszcze intensywniejsze.

Tym razem jej demon wchodził w nią raz za razem, jednym palcem

pieszcząc jej łechtaczkę.

Natężenie pieszczot zaowocowało w końcu wybuchem potężnego orgazmu.

Szlochając i jęcząc z przyjemności, Maggie pozwoliła by ten przelał się przez nią.

Niezbyt wyraźnie usłyszała krzyk demona, gdy i on doszedł.

Po długiej chwili, Rafe uwolnił jej nogi, delikatnie układając je na kołdrze i

głaszcząc drżące ciało. Starała się odzyskać emocjonalne fundamenty, ale

kochanek wszystkie burzył. Była całkowicie na jego łasce, co ją przerażało.. ale i

podobało się jej.

Usiadł obok niej i starł dłonią pot z jej czoła.- Nic przede mną nie będziesz

ukrywała, prawda Maggie?

- Nie- Skłamała, patrząc prosto w jego szafirowy wzrok.- Nigdy.

Tłumaczenie- ptaszynka

Beta- Filipina

KONIEC CZĘŚCI

3. WKRÓTCE 4

TOM/ OSTATNI



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Pamiętniki Łowczyni Demonów 02 Niehonorowa Śmierć
Bardsley Michele Pamietnik Łowcy Demonów 4 Doubly Dying PL
Pamiętniki wampirów Szał 03
Gordon Alan Gildia Błaznów 03 Śmierć w dzielnicy weneckiej
ROBERT D BART 03 Śmierć w południe
Głosy po śmierci Papieża, # Autobiografie,biografie,wspomnienia i pamiętniki
Godeng Gert Krew i Wino 03 Kodeks śmierci (1990)
Meg Cabot Pamiętnik księżniczki 03 Zakochana księżniczka
Robb J D In?ath# Śmierć o tobie pamięta
03 Dolina smierci
Dziwne śmierci 2 15-02-2016, PAMIĘTNIK
KTO JEST WINNY ŚMIERCI MICHASIA Z PAMIĘTNIKA POZNAŃSKIEGO NAUCZYCIELA
Głosy po śmierci Papieża, # Autobiografie,biografie,wspomnienia i pamiętniki
Cabot Meg Pamiętnik księżniczki 03 Zakochana Księżniczka(1)
2012 03 18 Pamiętajmy o Osieckiej
L J Smith Pamiętniki wampirów 03 Szal
Harrison Harry Planeta Śmierci 03 Planeta Śmierci 2
Cabot Meg Pamiętnik księżniczki 03 Zakochana Księżniczka
Z PAMIĘTNIKA AN1 03

więcej podobnych podstron