Kościołowi w szkodę
Niestety, świątyni nikt prędko nie zobaczy. Ani turyści, ani nawet archeolodzy. Kuria poznańska, która jest właścicielem terenu, nie wyraziła do tej pory zgody na kontynuację wykopalisk. - Tak się bowiem niefortunnie złożyło, że część palatium wchodzi pod budynek kościoła. I pod nim także zapewne trzeba szukać świątyni Dąbrówki - mówi Kocka-Krenz. Warunkiem rozpoczęcia wykopalisk było wzmocnienie konstrukcji kościoła NMP, który był w bardzo złym stanie i groził zawaleniem.
- Miasto wydało na to kilkaset tysięcy złotych - mówi poznański konserwator zabytków, Maria Strzałko. - Dziś jednak ci sami eksperci z Politechniki Poznańskiej, którzy twierdzili, że gotyckiej budowli już nic nie zagraża, z niewiadomych powodów twierdzą coś wręcz odwrotnego. Ksiądz Bogusz Lewandowski, rzecznik kurii poznańskiej, nie potrafi powiedzieć, co spowodowało zmianę stanowiska specjalistów.
- Podczas spotkania z arcybiskupem poznańskim Stanisławem Gądeckim stwierdzili, że nie mogą zagwarantować, jak zachowa się budynek kościoła i czy się nie zawali - mówi. - Decyzja arcybiskupa mogła być tylko jedna. Nie mogliśmy ryzykować zniszczenia zabytku, choćby nawet to, co się pod nim znajduje, było bardzo interesujące. - Kościołowi powinno zależeć na tym choćby ze względów ambicjonalnych. Była to przecież pierwsza chrześcijańska świątynia na ziemiach polskich - mówi ze smutkiem profesor Kocka-Krenz.
Odkopane zasypać
Wygląda na to, że nie tylko zostaną wstrzymane dalsze prace, ale nawet to, co już zostało odkryte, trzeba będzie zakopać! Jeśli się tego nie zrobi, średniowieczne mury ulegną zniszczeniu. - Nałożymy na nie specjalną tkaninę techniczną, by później łatwo je było odsłonić - mówi profesor Kocka-Krenz.
Ale to dopiero początek kłopotów poznańskich archeologów. Wkrótce pod ziemią znikną zapewne także fragmenty drewniano-ziemnych wałów otaczających niegdyś książęcy gród. Natrafiono na nie trzy lata temu, kiedy kuria zamierzała zbudować na tym miejscu nową kanonię. Przed rozpoczęciem prac teren został zbadany przez archeologów. To, co odkryli, spowodowało wstrzymanie inwestycji. W głębokim wykopie wyraźnie widać tysiącletnie grube drewniane bale i część wałów ułożonych z kamieni.
- Zbudowano je w latach 80. X wieku, jeszcze za życia Mieszka I - emocjonuje się profesor Kocˇka-Krenz. - U podstawy miały aż 30 metrów szerokości, a wysokie były na 10 metrów. Powstały z drewnianych skrzyń, wypełnianych na przemian warstwami drewna, ziemi i kamieni. Nie ma w naszym kraju drugiego grodu takich rozmiarów, który byłby tak dobrze zachowany.
Niestety, czas działa na niekorzyść pozostałości obwarowań. Póki leżały pod ziemią, były bezpieczne, gdyż ziemia konserwuje drewno. Odsłonięte tysiącletnie bale są od trzech lat wystawione na działanie powietrza. Drewno zaczyna się rozsychać i w efekcie może się rozpaść. Poza tym zaczynają tam rosnąć krzaki. Znalezisko wymaga konserwacji. Na miejscu wykopalisk wielokrotnie zjawiali się przedstawiciele władz miasta.
- Zachwycali się, mówili, że są pod wrażeniem, że warto zachować to dla przyszłych pokoleń. I co? Na słowach się skończyło - żali się profesor Kocka-Krenz. - A można byłoby zrobić tu rezerwat archeologiczny, który byłby jeszcze lepszy od tego w Biskupinie. Tam jest rekonstrukcja, a tu mielibyśmy autentyk. To byłby doskonały sposób na promocję Poznania.
Profesor przypomina, że w podziemiach niemal każdego rzymskiego kościoła turyści mogą oglądać relikty wcześniejszych obiektów. - Znaleziska leżą nawet na głębokości 12 metrów i są doskonale wyeksponowane. Na przykład w kościele świętego Klemensa zobaczymy pozostałości drogi rzymskiej i pochodzącej z jeszcze wcześniejszych czasów świątyni Mitry. W Akwizgranie znajdują się wyeksponowane relikty pałacu i kaplicy Karola Wielkiego - wylicza.
- Robi się to tak, że przykrywa się obiekt plastikowym dachem. Podłogę zabezpiecza się zaś szkłem lub pleksi - mówi profesor Schild. - W krajach, w których są zabytki klasyczne, jak na przykład Egipt, państwo przeznacza naprawdę ogromne sumy na ich ratowanie i na wykopaliska archeologiczne. - Decyzja, czy cokolwiek należy zrobić z tym obiektem, miasto powinno podjąć jeszcze w tym roku - mówi archeolog Piotr Wawrzyniak. I dodaje: - Wały pod ziemią po zasypaniu mogą tkwić najwyżej trzy lata. Potem nie będzie czego ratować...
Reporterzy Kulis usiłowali dostać się do prezydenta Poznania Ryszarda Grobelnego. Bez skutku. Także przewodniczący miejskiej komisji kultury Antoni Szczuciński był dla nas niedostępny.