opr. POKOCHAĆ SAMEGO SIEBIE MIŁOŚCIĄ CHRYSTUSA
"Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego"
(Mt 22, 39)
1. Wprowadzenie
Katechizm Kościoła Katolickiego nie analizuje oddzielnie drugiego przykazania miłości, czyli przykazania miłości międzyludzkiej lecz rozumie je jako ostateczny efekt wypełnienia wszystkich Bożych przykazań w odniesieniu do człowieka. Z tego powodu analiza przykazań, które odnoszą się do relacji międzyludzkich (przykazania IV - X) nosi w Katechizmie zbiorczy tytuł: "Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego" (por. KKK 2196).
Miłość bliźniego realizuje się zatem poprzez wierne wypełnianie wszystkich przykazań Bożych, które odnoszą się do relacji międzyludzkich. Są to następujące przykazania: "czcij ojca twego i matkę twoją (Pwt 5,16), "nie będziesz zabijał" (Wj 20,13), "nie będziesz cudzołożył" (Wj 20, 14;), nie będziesz kradł" (Wj 20, 15; ), "nie będziesz mówił przeciw bliźniemu twemu kłamstwa jako świadek" (Wj 20, 16), "nie będziesz pożądał domu bliźniego twego. Nie będziesz pożądał żony bliźniego twego" (Wj 20, 17), "nie będziesz pożądał... żadnej rzeczy, która należy do bliźniego twego" (Wj 20, 17). Katechizm poddaje szczegółowej analizie wszystkie powyższe zasady jako konkretne przejawy miłości w relacjach między ludźmi (por. KKK 2197-2557).
"Święty Paweł Apostoł przypomina o tym: 'Kto ...miłuje bliźniego, wypełnił Prawo. Albowiem przykazania: Nie cudzołóż, nie zabijaj, nie kradnij, nie pożądaj, i wszystkie inne - streszczają się w tym nakazie: Miłuj bliźniego swego jak siebie samego! Miłość nie wyrządza zła bliźniemu. Przeto miłość jest doskonałym wypełnieniem Prawa' (Rz 13, 8-10)" (KKK 2196).
2. Czy należy kochać samego siebie?
W świetle przykazania miłości bliźniego na tak postawione pytanie odpowiedź jest oczywista: ależ tak! Przecież każdy z nas jest bliźnim także dla samego siebie. I to najbliższym ze wszystkich bliskich, czyli "bliźnich"! Ukształtowanie dojrzałej postawy wobec samego siebie okazuje się jednak jednym z najtrudniejszych zadań, które stoją przed każdym człowiekiem począwszy od pierwszych chwil jego życia. Łatwo tu o poważne nieporozumienia i błędy. Niektórzy sądzą, że miłość do samego siebie jest człowiekowi wrodzona i w związku z tym nie wymaga ona żadnego wysiłku. Inni z kolei uważają, że każdy człowiek ma wrodzoną skłonność do egoizmu, któremu trzeba się przeciwstawiać. Należy zatem uwrażliwiać chrześcijan jedynie na miłość wobec Boga i bliźniego ale nie na miłość wobec samego siebie.
Obie te skrajne postawy są błędne. W rzeczywistości bowiem nie jest prawdą, że każdy człowiek potrafi kochać samego siebie w sposób spontaniczny i bez wysiłku. Przeciwnie, zajęcie dojrzałej postawy wobec samego siebie wymaga wyjątkowo dużego wysiłku i wewnętrznej dyscypliny. Nie jest też prawdą, że ze względu na skłonności egoistyczne lepiej nie uwrażliwiać ludzi na kwestię miłości wobec samych siebie. Jednym bowiem ze skutecznych sposobów na to, by pokonać egoizm, jest uczenie się dojrzałej miłości wobec samego siebie. Także w tej dziedzinie zło zwycięża się dobrem (por. Rz 13, 8-10).
Objęcie samego siebie dojrzałą miłością jest warunkiem odpowiedzialnego życia. W przeciwnym wypadku życie człowieka staje się ciągiem krzywd wyrządzonych samemu sobie oraz niekończącym się pasmem cierpienia. Nie ma tu miejsca na teren neutralny. Jeśli w danym człowieku nie dominuje postawa przyjaźni wobec samego siebie, to zaczyna się w nim kształtować postawa wrogości wobec siebie. A gdy dominuje wrogość, to człowiek postępuje w sposób destrukcyjny: zniechęca samego siebie lub wręcz niszczy siebie negatywnymi sposobami myślenia, przeżywania i postępowania aż do stanów samobójczych włącznie.
3. Co nam utrudnia przyjęcie siebie z miłością?
Przypatrzmy się teraz tym powodom, które najbardziej utrudniają dojrzałe pokochanie samego siebie. Pierwszym z nich jest dosyć rozpowszechnione irracjonalne przekonanie, że człowiek nie powinien kochać samego siebie! Od wczesnego dzieciństwa młodzi słyszą od rodziców i innych wychowawców, że dojrzałość oznacza dorastanie do miłości Boga i bliźniego. Z tego typu sformułowań niektórzy wyciągają wniosek, że powinni kochać jedynie Boga oraz innych ludzi ale nie samych siebie. Co więcej, nawet część chrześcijan uważa, że dojrzały człowiek nie tylko nie jest wezwany do tego, by pokochać siebie lecz, że jest mu to wręcz zakazane, gdyż pokochanie siebie oznaczałoby po prostu uleganie egoizmowi. A egoizm jest przecież zaprzeczeniem miłości.
Tego typu uproszczenie, w postaci utożsamiania miłości wobec samego siebie z egoizmem, ma też swe przyczyny w nieprecyzyjnej terminologii, jaką się posługujemy. Otóż w języku polskim egoizm nazywany jest często miłością własną. Sugeruje to, iż sam fakt objęcia miłością samego siebie jest już przejawem egoizmu. A to prowadzi z kolei do wniosku, że nie jest w ogóle możliwa dojrzała miłość wobec samego siebie, która nie byłaby ostatecznie jakąś formą egoizmu.
Tymczasem egoizm jest zawsze zaprzeczeniem miłości. Można oczywiście w egoistyczny sposób "kochać" samego siebie ale istnieje równie wielkie ryzyko, że ktoś w egoistyczny sposób "pokocha" inne osoby. O tym więc, czy jakaś postawa jest miłością czy też egoizmem, nie decyduje fakt, do kogo jest ona skierowana (do samego siebie czy do innych osób) lecz na czym ta postawa polega! Egoizm to nie miłość człowieka wobec samego siebie lecz to niezdolność do przyjęcia siebie z dojrzałą miłością. A kto nie potrafi przyjąć siebie z dojrzała miłością ten rzeczywiście wpada w pułapkę egoizmu. Albo zajmuje wobec siebie postawę wrogości. Obie te skrajności są równie niebezpieczne. Obie też wykluczają miłość.
Innym powodem, który utrudnia pokochanie siebie, jest przekonanie, że chrześcijaństwo wręcz żąda, by wierzący wykluczył samego siebie z przykazania miłości. Tymczasem już prawie trzy tysiące lat temu Bóg objawił człowiekowi jasną zasadę w tym względzie: "kochaj bliźniego swego jak siebie samego" (por. Kpł 19, 18). Zasadę tę równie jednoznacznie potwierdził Chrystus (Mt 22, 39; Mk 12, 31). Chrześcijaństwo zatem nie tylko akceptuje miłość człowieka wobec samego siebie ale stopień jego miłości wobec siebie traktuje jako miarę miłości wobec bliźniego. I to w dodatku jako miarę maksymalną: Bóg stwierdza, że człowiek nie może pokochać bliźniego bardziej niż siebie samego.
Kolejną przeszkodą w dojrzałym pokochaniu samego siebie jest historia życia danego człowieka. Każdy z nas uczy się postawy wobec samego siebie od innych ludzi, zwłaszcza od rodziców i innych osób z najbliższego otoczenia. Ich postawę wobec siebie dany człowiek przyjmuje jako rodzaj wzorca, który bezpośrednio wpływa na jego własny sposób odnoszenia się do siebie. Łatwo sobie uświadomić, że sytuacja żadnego człowieka nie jest w tym względzie idealna. Czasami inni są dla nas zbyt wyrozumiali i pobłażliwi. Innym znowu razem okazują się zbyt niecierpliwi i surowi. Czasami więc uczą nas egoizmu a innym razem wrogości do samego siebie.
Kolejną przeszkodą w dojrzałym pokochaniu siebie jest fakt, że wielu ludzi nie jest świadomych postawy, jaką zajmują wobec samych siebie. Trudno wtedy o kształtowanie dojrzałości w tym względzie. Większość osób potrafi łatwiej odpowiedzieć na pytanie: jaki jesteś dla innych osób, niż na pytanie: jak postępujesz wobec samego siebie?
Czwarta przeszkoda w pokochaniu siebie wynika z niedoskonałości człowieka, której w jakimś stopniu każdy doświadcza. Dosyć łatwo byłoby pokochać kogoś idealnego, doskonałego, nie dotkniętego słabością, konfliktami wewnętrznymi i zewnętrznymi. W miarę łatwo jest jeszcze pokochać kogoś niedoskonałego pod warunkiem, że mamy z nim jedynie niewielki kontakt, że spotykamy się tylko od święta, że nie musimy razem pokonywać trudności i rozwiązywać niepokojących problemów. Tymczasem w kontakcie z samym sobą sytuacja jest diametralnie inna. Każdy człowiek bezpośrednio i niemal nieustannie doświadcza własnych słabości. Co więcej, każdy w jakimś stopniu krzywdzi samego siebie i przynajmniej czasami sam nie rozumie tego, co się w nim i z nim dzieje. Ma do siebie pretensje i żal o zło, które sobie wyrządził a także o to, że pozwolił, by inni go skrzywdzili. A ponadto przebywa ze sobą - z kimś tak niedoskonałym - dzień i noc. Zawsze.
4. Fundamenty dojrzałej miłości wobec samego siebie
Z wyżej wskazanych względów trudno jest dojrzale pokochać samego siebie. Staje się to możliwe tylko wtedy, gdy odkrywamy właściwy fundament tej miłości. Fundamentem tym jest fakt, że Bóg pierwszy i nieodwołalnie mnie pokochał. I to wtedy, gdy byłem jeszcze grzesznikiem (por. 1 J 4, 10). Nie mogę odtąd kochać Boga jeśli gardzę samym sobą, czyli kimś, kogo On pokochał i za kogo oddał On życie. Gardziłbym wtedy miłością samego Boga. Ostateczną podstawą mojej miłości do samego nie jest więc ani jakiś nakaz, ani wskazania nowoczesnej psychologii, ani osobista doskonałość, dzięki której zasługiwałbym na miłość, ani lęk przed skutkami ewentualnej wrogości wobec samego siebie lecz fakt, że Bóg mnie pokochał miłością wierną i nieodwołalną.
Drugą, obok Bożej miłości, podstawą przyjaźni do samego siebie jest fakt, iż nauczenie się dojrzałej miłości wobec samego siebie okazuje się jedyną drogą życia, na której człowiek może rzeczywiście się rozwinąć i najpełniej zrealizować własne powołanie zgodnie z Bożym zamysłem. To właśnie trwanie w miłości oraz obejmowanie nią nie tylko innych ludzi ale także samego siebie daje największą siłę, cierpliwość, nadzieję, wytrwałość w pracy nad sobą, w pokonywaniu trudności i kroczeniu drogą świętości.
Trzecią wreszcie podstawą miłości wobec samego siebie jest miłość do innych ludzi. Z przykazania: "Kochaj bliźniego jak siebie samego" wynika, że nikt nie może dojrzale kochać innych ludzi, jeśli jednocześnie nie uczy się odnosić z miłością do samego siebie. Pokochanie samego siebie nie jest więc konkurencyjne w stosunku do miłości bliźniego. Nie jest alternatywą wobec miłości bliźniego. Przeciwnie, nie tylko nie wyklucza tej miłości lecz jest drogą, która do miłości bliźniego prowadzi. Jest jednym z warunków uczenia się dojrzałej miłości wobec innych ludzi.
5. Wypaczone sposoby rozumienia miłości wobec samego siebie
Niestety w czasach, w których żyjemy, dosyć rozpowszechnione są wypaczone sposoby rozumienia miłości wobec samego siebie. Humaniści laiccy sugerują, że miłość do samego siebie powinna polegać na akceptacji siebie oraz na zbudowaniu pozytywnego obrazu samego siebie. Tymczasem dojrzały człowiek nie może akceptować swoich błędnych sposobów myślenia, przeżywania i postępowania. Równie niebezpieczne jest sugerowanie, że pokochać siebie to uformować pozytywny obraz samego siebie. Tymczasem nasze wyobrażenie o nas samych nie powinno być ani pozytywne ani negatywne lecz po prostu prawdziwe.
Dojrzale pokochać siebie to zatem nie to samo, co zaakceptować samego siebie w aktualnym sposobie życia i postępowania. Pokochać siebie to także nie to samo, co posiadać pozytywne wyobrażenie o sobie samym. Dojrzale pokochać siebie to zająć pozytywną postawę wobec samego siebie. Także wtedy, gdy nie mogę zaakceptować wszystkich moich cech i zachowań oraz gdy mój obraz samego siebie obejmuje nie tylko pozytywne lecz także negatywne aspekty.
Istotą miłości chrześcijańskiej jest troska o dobro danej osoby. Dokładnie to samo stanowi istotę miłości człowieka wobec samego siebie. Pokochać siebie to objąć siebie tą samą miłością, którą kocha mnie Chrystus. Pokochać siebie to w dojrzały sposób zatroszczyć się o własny rozwój, o realizację własnego powołania, którym Bóg obdarzył każdego z nas. Innymi słowy pokochać siebie to podjąć wysiłek, by stać się najpiękniejszą wersją samego siebie, by ochronić w sobie i wydobyć z siebie całe bogactwo piękna, prawdy, dobra, wrażliwości, wierności, wytrwałości i nadziei. Pokochać siebie to w odniesieniu do samego siebie podjąć trud i troskę ogrodnika, który z miłością i cierpliwością pielęgnuje różę swojego życia. Pokochać siebie to także podjąć wysiłek, by usunąć z własnego życia to wszystko, co przesłania prawdę, dobro i piękno, co osłabia wrażliwość i wierność, co zagraża wytrwałości i nadziei. To podjąć w odniesieniu do samego siebie trud i wysiłek rzeźbiarza, który z miłością i cierpliwością próbuje usunąć z kamienia to, co przeszkadza w odkryciu piękna postaci, która może się z tego kamienia wyłonić. To ostatecznie pozwolić, by w nas żył i działał sam Chrystus (por. Flp 3, 4-12).
6. Pokochać siebie miłością Chrystusa
Człowiek, który nie potrafi z dojrzałą miłością przyjąć samego siebie, popełnia zwykle jeden z dwóch błędów: przyjmuje siebie z prawdą ale bez miłości lub też próbuje przyjąć siebie z miłością ale bez prawdy. Pierwsza postawa prowadzi do rozgoryczenia, zniechęcenia a nawet do rozpaczy. Przykładem jest los Judasza, który szczerze uznał prawdę o sobie: zdradziłem niewinnego. Lecz poszedł i powiesił się. Prawda bez miłości zabija a nie wyzwala. Z kolei próba przyjmowania samego siebie z miłością ale bez prawdy, prowadzi do pobłażania sobie, do egoizmu i życia w błędnym poczuciu samozadowolenia.
Dojrzale pokochać siebie to przyjąć samego siebie jednocześnie z całą prawdą i z całą miłością, gdyż tak właśnie przyjmuje nas Chrystus. Pokochać siebie Jego miłością to zdobyć się ma odwagę prawdy, by widzieć w sobie zarówno piękne cechy i wartości jak też słabości, wady i bolesne ograniczenia. Ale jeśli całą tę prawdę przyjmujemy z miłością, to ona nas wyzwala. W kontekście dojrzałej miłości prawdy radosne nie prowadzą do pychy czy naiwnego poczucia wielkości, lecz umacniają, mobilizują, są źródłem siły i entuzjazmu, który pomaga trwać w dobru oraz przetrwać chwile trudności. Z kolei prawdy bolesne, przyjęte z miłością, nie prowadzą do zniechęcenia czy rozpaczy, lecz mobilizują do stwawiania sobie wymagań oraz do przemiany życia. Kochającemu wszystko więc służy dla jego dobra.
Innymi słowy przyjąć siebie z Bożą miłością to stawiać sobie wymagania. Dojrzale kochać siebie to zatem coś znacznie trudniejszego niż być egoistą albo wrogiem samego siebie. To właśnie bycie egoistą albo nieprzyjacielem dla samego siebie jest postawą, która nie wymaga wysiłku ani dyscypliny. Egoista nie stawia sobie wymagań, gdyż łudzi się, że już jest doskonały. Natomiast ktoś, kto jest nieprzyjacielem siebie, także nie stawia sobie wymagań, gdyż sądzi, że jest zbyt słaby, aby mógł cokolwiek dobrego osiągnąć.
7. Aplikacje egzystencjalne
Pokochać siebie miłością Chrystusa to ostatecznie respektować w odniesieniu do samego siebie Boże przykazania! Kochać siebie to nie szkodzić własnemu zdrowiu i życiu (nie zabijaj). To nie traktować samego siebie jak rzeczy, która służy zaspakajaniu popędów (nie cudzołóż). To nie okradać swojej godności, swoich umiejętności i swego powołania do świętości (nie kradnij). To nie okłamywać samego siebie i nie wprowadzać siebie w świat iluzji (nie mów fałszywego świadectwa). To nie pożądać jakichś wymiarów samego siebie ani nie skupiać się na jakichś częściach siebie, np. cielesności czy emocjonalności, kosztem całej osoby i kosztem własnego powołania (nie pożądaj). Respektowanie Bożych przykazań w odniesieniu do samego siebie oraz przyjęcie samego siebie z miłością Chrystusową, to zatem dwa oblicza tej samej rzeczywistości (por. KKK 2196).
Warto przeczytać:
J. Augustyn, Miłość w życiu ludzkim, Kraków 1992
M. Dziewiecki, Odpowiedzialna pomoc wychowawcza, Radom 1999
Ph. Madre, Najpierw pokochaj siebie, Kraków 1997
J. Powell, Jak kochać i być kochanym, Pelplin 1990
Tekst ukazał się w: Wyznawać wiarę dzisiaj, Wydawnictwo Diecezjalne, Sandomierz 1999, s. 648-654
mg/mg