Ałaszewski Wojciech – „Loża w Tczewie”


LOŻA W TCZEWIE

Wpisał: Wojciech Ałaszewski 14.09.2005.

Artykuł „Masoni działali w Tczewie” spotkał się ze sporym zainteresowaniem ze strony czytelników Gazety Tczewskiej. W związku z tym postanowiłem jeszcze bardziej uchylić rąbka tajemnicy wolnomularzy tczewskich. Niewiele osób odwiedzających budynek lożowy przy ul. Westerplatte 3 zdaje sobie sprawę z jego bogatej historii.

W drugiej połowie XIX w. spora część gruntów w tej okolicy znajdowała się we władaniu Carla Ludwika Preussa, lekarza, który zasłynął także jako lokalny historyk. Jemu to zawdzięczamy późniejsze zadrzewienie ulicy. W 1880 r. kawałek ziemi wykupił nowo powstały Klub Wolnomularski w Tczewie. Wkrótce na własność przejął go jego prezes, kupiec Otto Kaemmerling, który rozpoczął budowę kamienicy. 31.1.1889 r. oddano ją do użytku, a kilka miesięcy później odkupiła ją gdańska loża „Einigkeit”, która utworzyła w mieście swoje kółko. W 1891 r. budynek przejęła nowopowstała loża „Friedrich zum unausloeschlichen Gedaechtniss”.

Zachodnia strona gmachu przy ul. Hallera 3 (obecnie Westerplatte)

Od samego początku loża masońska wzbudzała wokół siebie wiele sensacji i plotek. Mieszkańcy mieli okazję widywać podjeżdżające pod budynek czarne karety z kołami o czerwonych szprychach, ciągnięte przez 2 pary czarnych koni. Panowie masoni, ubrani tradycyjnie w czarne stroje i cylindry, szyję owiniętą mieli białym szalem, a na dłoniach białe rękawiczki. Z laseczką w rękach i cygarem w ustach, wzbudzali popłoch wśród bawiących się na chodniku dzieci.

Choć wcześniej nikt poza braćmi, ich krewnymi i zaproszonymi gośćmi, nie miał wstępu do budynku, jego wnętrze ciekawiło osoby postronne. Spacerujących koło loży ogarniał dreszczyk emocji. Czarne kotary zasłaniające okna, które tylko krótko na czas sprzątania odsłaniano, pogłębiały sekret budynku. Dziś, mając do dyspozycji umowę sprzedaży z 1934 r., jesteśmy w stanie odtworzyć jego wnętrze.

Wchodząc do kamienicy głównym wejściem widać było dużą szafę, lustro w dębowej oprawie, a obok dwa dębowe stoły i plecione krzesła. Masoni w pierwszej kolejności udawali się do mieszczącej się przy bocznym wejściu garderoby, zwanej Salą Zawiłych Dróg. Tam zostawiali swe nakrycia w specjalnych, dzielonych szafkach. W pokoju wisiało na ścianie lustro w marmurowej oprawie oraz gablota z portretami członków loży, którą osłaniał czarny całun. Według legendy szef loży, chcąc ukarać nieposłusznego brata, rytualnie wbijał szpilkę w serce na jego zdjęciu. W tym lokalu ponoć pewien młody uczeń murarza podczas remontu nałożył na głowę cylinder i płaszcz i... nie mógł ich zdjąć. Pomogła interwencja jednego z braci. Równolegle do garderoby mieścił się inny pokój, do którego schodziło się po schodkach pokrytych chodniczkiem - izba rozmyślań. Najbardziej straszny, bo pomalowany na czarno ze zwisającą z sufitu trumną z kościotrupem. Na stoliku stała czaszka, klepsydra, czerstwy chleb i woda w dzbanie. Na ścianach ostrzegawcze napisy i symbole. Tam przez pewien czas przebywał kandydat na masona i medytował nad swym losem. Zostawiał też w nim monety i kosztowności.

Widok od strony głównego wejścia - po lewej znajdowała się sala bankietowa, po prawej izba rozmyślań, garderoba i inne pokoje

Żony i córki farmazonów zbierały się w kawiarence loży. Na czerwonym dywanie kokosowym stał stół rozsuwany oraz stół pleciony, otoczone 22. krzesłami. Ścianę zdobił obraz krajobrazowy. Ponoć później w tym pokoju uczennice z internatu urządziły sobie seans spirytystyczny, podczas którego rzekomo duch któregoś z masonów zawiadomił zebranych o skarbie ukrytym w budynku. Panie miały także swój oddzielny pokoik, w którym siedząc przy dwóch stołkach brzozowych i dębowej szafce, mogły w świetle świecznika poprawiać swój makijaż. Najważniejsza na parterze była sala bankietowa. Tu odbywały się posiłki po zakończeniu posiedzeń, a także uroczystości w noc sylwestrową i świętojańską. W sali znajdował się bufet połączony z przylegającą równolegle kuchnią, skąd wydawano posiłki. Na dużym stole z regałem stał, obok srebrnej skarbonki i filiżanki, puchar osadzony na kamiennej podstawie z wystającymi z dwóch boków czary skrzydłami. W centrum pokoju ustawione były dla braci dwa złączone stoły zakończone drewnianym blatem z podstawą, przy którym siedział na pluszowym fotelu Mistrz Katedry, odmawiający przed posiłkiem modlitwę. Poza tym wspomnieć należy o 15 stołach wiedeńskich dla gości i wspaniałym żyrandolu oświetlającym salę. Obsługujący kuchnię i bankiet stale musieli biegać do mieszczącej się w piwnicy spiżarni. Niczego w niej nie brakowało. Najbardziej rzucało się w oczy urządzenie do nalewania piwa, przywożonego z browaru na ul. Zamkowej. Były oddzielne kufle do piwa, a degustatorzy wina mieli do swej dyspozycji kieliszki na wino reńskie, rzymskie i musujące. Poza tym cała masa różnego rodzaju sztućców, naczyń, maszyn itp. Regały oczywiście były dębowe (to w nich odnaleziono później białe rękawiczki). Tam też znajdowały się: 4 żelazne ławki, 2 duże stoły, mały stolik i stół ogrodowy, używane w, mieszczącym się od strony południowej budynku, ślicznym ogrodzie (dziś zaniedbanym). Ogrodem tym opiekował się później, zmarły jakiś czas temu, lekarz Alojzy Rediger, który przed likwidacją loży odkupił od niej sąsiedni budynek nr 2.

Sala konferencyjna, dawniej pomieszczenie świątynne

Idąc krętymi schodami na piętro oczom ukazywał się hol. Małego pokoiku, dziś zajmowanego przez agencję ubezpieczeniową, wówczas nie było. Największym lokum była pomalowana na niebiesko świątynia z podłogą w układzie szachownicy. Przy trzech rogach leżącego na niej małego kobierca ustawiano świeczniki. Naprzeciw wejścia, któremu towarzyszyły kolumny Jakin i Boaz, znajdowało się półokrągłe wgłębienie z okienkiem, wraz z symbolem cyrkla i kątownicy. Miejsce to zajmował Mistrz Katedry, skąd prowadził posiedzenia. Obok tronu stały 2 sztandary - niemiecki i lożowy. Salę zdobiły portrety monarchów, m.in. cesarza Fryderyka III, olbrzymi żyrandol w kształcie pionu oraz lichtarze ścienne. Spotkania rytualne umilała muzyka płynąca z fiszharmonii. Jeden z pulpitów, na którym stał trójramienny świecznik, należał do Mistrza Katedry, z drugiego wygłaszano mowy, a trzeci był Ołtarzem Przysiąg. Przy drzwiach wejściowych stały dwa dębowe stoły z lampkami i siedem wyściełanych krzeseł należących do urzędników lożowych. Bracia w stopniu mistrza siedzieli zwykle na sofach umieszczonych przy tronie przełożonego. Uczniowie i czeladnicy zadowolić się musieli wiklinowymi krzesłami. Podczas prac w stopniu mistrza ściany świątyni obite były czarnym suknem; na środku lokalu stała trumna, a przy drzwiach wisiał ludzki szkielet.

Widok na świątynię od strony wejścia - za drewnianą ścianką znajduje się wgłębienie przeznaczone niegdyś na tron dla przewodniczącego loży

Równolegle do świątyni ciągnął się wąski korytarz pełniący funkcję palarni, a w zachodniej części budynku mieściła się biblioteka. Podłogę w niej okrywał dywan, na którym stały dwa wyściełane krzesła i sofa. Także tam można było się przejrzeć w zwierciadle z dębową ramą. Spragniony wiedzy brat mógł poszukiwać na dębowych regałach interesujących go książek, spoglądając czasem na portrety ścienne Bismarcka i cesarza Wilhelma I. Przez bibliotekę można było wejść do najbardziej rozrywkowego na piętrze salonu - pokoju bilardowego. W samym centrum ustawiony był oczywiście bilard wraz z osprzętem. W południowo-wschodniej części pokoju stała dębowa ławka narożnikowa oraz sofa. Ważne miejsce zajmował na głównym stole dębowy zegar, poza tym był tam jeszcze okrągły stół, stół sosnowy i dwa dębowe stołki. Grających obserwował z obrazu prezydent von Hindenburg. Świecznik-lampka umożliwiał nastrojowe oświetlenie pomieszczenia.

Zabytkowe drzwi wejściowe do dawnej sali bilardowej. Przed remontem nie było widocznych na zdjęciu bocznych ścian działowych

Budynek w tym stanie przetrwał prawie 50 lat. Dekret antymasoński z 1938 r. zakładał konfiskatę majątków lożowych; ta procedura nie ominęła loży tczewskiej. Po jej likwidacji nieruchomość przejęła niemiecka spółka gruntowa. Wybuch wojny i przemarsz wojsk spowodował przekształcenie budowli w wojskową kwaterę. Po wojnie można było tam odnaleźć cały sprzęt wojskowy, najchętniej brano lornetki. Następnie w budynku urządzono fabrykę puszek, którą wkrótce zamknięto. Kolejnym lokatorem okazała się być szkoła ogólnozawodowa, a następnie internat - kolejno: Liceum im. Mickiewicza, Liceum Pedagogicznego i Zespołu Szkół Budowlanych. W połowie lat 70. rozpoczęto rozbudowę budynku na potrzeby Ligi Obrony Kraju, mieszczącej się tam do dziś. Zaś w dawnej garderobie i izbie rozmyślań urządzono mieszkanie prywatne. W tej drugiej odnaleziono, zamurowany w ścianie pod oknem, dzban ze złotymi i srebrnymi monetami oraz kosztownościami. Sensacyjne odkrycie spowodowało przybycie Milicji i Wojska, które otoczyło budynek przed ciekawskim tłumem.

Mijały lata...W zaniedbanej dziś kamienicy mieszczą się różne biura. Budynek doczekał się też nowych drzwi. Wchodząc do niego nie można jednak odczuć tej tajemniczej atmosfery, która otaczała niegdyś owo sekretne stowarzyszenie. Trzeba przyznać, że historia naszego miasta byłaby mniej ciekawa, gdyby nie ten zabytkowy, straszący dom i zajmująca go niegdyś loża.

Próbna rekonstrukcja rozplanowania pomieszczeń budynku loży w okresie przedwojennym (późniejsze zmiany działowe zaznaczono linią przerywaną - według stanu na 2004 r.)

*

"Gazeta Tczewska", 17.1.2004.

Nieznane fakty z czasów przedwojennych

Gdy ciemność zapada
I światła latarń zapłoną,
Wtedy wychodzą masoni
I słychać kielni stuk...
Prowadzą długie narady
Jak poobsadzać posady
I mówią, że nie ma Boga,
Jest tylko...

Wolnomularstwo lub inaczej masoneria to stare towarzystwo sięgające korzeniami bractw budowniczych epoki średniowiecza. Ujawnione w 1717 r. w Londynie swym zasięgiem objęło cały świat. W pierwszej połowie XVIII w. dotarło także do Polski. Klątwa Kościoła katolickiego nie zahamowała dalszej ekspansji wolnego mularstwa. Do Tczewa przybyło późno, bo pod koniec XIX w.

W 1880 r. wybitne osobistości Tczewa, takie jak Aleksander Preuss, Willy Muscate, Emil Wagner i inni powołali Klub Wolnomularski. Gdańska loża „Einigkeit” utworzyła tu w kwietniu 1889 r. kółko „Heinrich zum aufgeheden Licht” (Henryk pod Wschodzącym Światłem) pod przewodnictwem Heinricha Schmidta. Napływ kandydatów spowodował, że już 2 lata później, w marcu 1891 r., przekształcono je w lożę świętojańską „Friedrich zum unasloeschlichen Gedaechtniss” (Fryderyk pod Niewygasłą Pamięcią). Podległa Wielkiej Loży Prus w Berlinie, grupowała Niemców i zniemczonych Polaków z terenu Tczewa i okolic. Jej pierwszym Mistrzem przełożonym został Ludwik Dembski, burmistrz Tczewa, który swoje nazwisko zmienił na niemieckobrzmiące Eichhart. Swą funkcję szefa miasta i loży pełnił przez 30 lat. Gdy Polska odzyskała niepodległość, niemieckie loże powołały własną instancję kierowniczą - Związek Niemieckich Lóż Wolnomularskich w Polsce. Następcą na stanowisku Mistrza Katedry został dyrektor szkoły dr Max Guenther, następnie Alfred Schlesier, rolnik z Czyżykowa, a po nim stanowisko na początku lat 30. objął bogaty ziemianin z Bałdowa Max Ziehm. Tczewska farmazonia była jedną z najliczniejszych lóż na Pomorzu.

Należały do niej praktycznie najbardziej znane niemieckie osobistości z powiatu tczewskiego. Oprócz burmistrza Dembskiego, jej członkami byli: właściciel młyna Aleksander Preuss (jego brat Ludwig - znany lekarz i historyk - nie dożył powstania loży), fabrykanci: Willy Muscate, Hermann Hein wraz z synami, pedagog Emil Simon, kupcy: Carl Eisenack, Willy Klink, rzemieślnicy bracia Kurt i Bruno Friedrich, piwowar Oswald Fichtner, prezes ubezpieczalni „Vistula” Hermann Schienemann, dziennikarz i wydawca „Dirschauer Zeitung” Max Krull, dyrektor cukrowni Gustaw Pueschel, fabrykant z lisewa Karl Bruno Reichelt, pastor ewangelicki Berthold Harhausen i jego zastępca Ludwig Kuhlmann, właściciel gazowni i swego czasu przewodniczący rady miejskiej Gustaw Monath, także Polak Alfons Rutkowski oraz wielu innych.

Gmach loży tczewskiej przed remontem w 1976 r.

Siedziba loży „Fryderyka” mieściła się przy ul. Hallera 3 (dzisiejsza Westerplatte). Otoczona pięknym ogrodem ceglana kamienica miała osłonięte na czarno okna, aby niewtajemniczeni nie mieli wglądu do jej wnętrza. Wyposażenie budynku było iście imponujące i robiło wrażenie. Na podłogach leżały drogie dywany, na sufitach wisiały piękne żyrandole. Dębowe i sosnowe meble, pluszowe fotele oraz drogie zwierciadła świadczyły o wielkiej zamożności członków bractwa. Wiszące na ścianach portrety niemieckich cesarzy wskazywały na sympatie polityczne masonów. Na parterze budynku znajdowała się m.in. sala bankietowa z bufetem, sala zawiłych dróg (garderoba) oraz izba rozmyślań. Ta ostatnia miała czarne ściany, była też tam trumna ze szkieletem wewnątrz. W sali bankietowej odbywały się różne uroczystości, w trakcie których spożywano posiłki przy pomocy srebrnych sztućców. W nich udział brały też żony masonów i ich najstarsze córki z loży „siostrzanej”. W garderobie wisiała osłonięta czarnym całunem gablota z portretami członków loży. Na piętrze, obok pokoi bocznych, mieściło się najważniejsze lokum - świątynia, którą przeznaczano na odbywające się cyklicznie spotkania obrzędowe. Na jej wschodzie stał na podwyższeniu w półokrągłej, łukowej wnęce, tron Mistrza Katedry, a na nim biblia, cyrkiel, młotek i szpada.

Charakterystyczne dwie kolumny na zewnętrznej ścianie budynku

Utrzymanie budynku sporo kosztowało i w związku z tym także składki członkowskie były wysokie. Organizacja przyjmowała w swe szeregi wyłącznie chrześcijan. Inicjacje na poszczególne stopnie przeprowadzane były za pomocą określonego obrzędu. Loża miała charakter symboliczny, tzn. pracowała w stopniach ucznia, czeladnika i mistrza. Mistrz Katedry wykonywał swe funkcje przy pomocy urzędników lożowych - sekretarza, skarbnika, eksperta, mówcy, strażnika i brata organizacyjnego.

Przykładowe wnętrze świątyni loży świętojańskiej - widok od strony wejścia (zachodu), gdzie stoją po bokach dwie kolumny. Świątynia tczewska w odróżnieniu od tej miała wyżej położony sufit prawdopodobnie malowany na niebiesko, na którym widniały gwiazdy. Łuk nad tronem Mistrza miał kolor czarny.

Loża tczewska, podobnie jak całe niemieckie wolnomularstwo w Polsce, była podejrzliwie traktowana przez policję, której funkcjonariusze widzieli w niej organizację tajną i antypolską, stanowiącą zagrożenie dla państwa. Również działacze polityczni, zwłaszcza związani z endecją, uważali ją jako wroga chrześcijaństwa, obcą agenturę i burzyciela porządku społecznego. Negatywny wizerunek utrwalał odwieczny wróg masonerii - Kościół katolicki. Te i inne niesprzyjające okoliczności nie stanowiły jedynych przeszkód w działalności niemieckich lóż. Dojście do władzy Hitlera w 1933 r. spowodowało likwidację tamtejszej masonerii, a w Polsce odbiło się głośnym echem. Nastąpił znaczny odpływ członków od „Fryderyka”, a sytuacja finansowa placówki gwałtownie się pogorszyła. W 1934 r. długi hipoteczne zmusiły farmazonów do sprzedaży budynku i postawienia swej organizacji w stan likwidacji. Mistrz Katedry i likwidator Max Ziehm nie zdołał doprowadzić tej procedury do końca. Po ukazaniu się dekretu prezydenckiego z listopada 1938 r. o rozwiązaniu zrzeszeń wolnomularskich, budynek loży „Fryderyka” zajęła policja. Do lokalnej prasy przekazano spis członków stowarzyszenia. Kamienica stała się własnością niemieckiej spółki, w skład której wchodziła m.in. parafia ewangelicka św. Jerzego w Tczewie i Związek Kobiet Niemieckich. Ostatecznie „Fryderyk pod Niewygasłą Pamięcią” odszedł w niebyt w połowie grudnia 1938 r. Na pamiątkę po sobie masoni pozostawili w piwnicy stos białych rękawiczek. Budynek zaś po wojnie wywłaszczono, a w połowie lat 70. odnaleziono w murze dzban ze srebrnymi i złotymi monetami.

Symboliczne przedstawienie loży mistrza. Podczas prac na trzecim stopniu, na środku świątyni ustawiona była trumna, a przy drzwiach wisiał ludzki szkielet.

Innym stowarzyszeniem przypominającym masonerię był Niezależny Zakon Dobrych Templariuszy, który na początku XX w. zadomowił się także w Tczewie oraz w Kościerzynie. Był organizacją skautową, grupował dzieci, młodzież i dorosłych, za cel stawiał sobie działalność filantropijną, a wzorował się na dawnych rycerzach Templariuszach. Swoim członkom natomiast zabraniał spożywania napojów alkoholowych. Nasze miasto w latach 1921-24 było nawet siedzibą polskiej centrali tegoż, jakże nielicznego, związku. Mieściła się ona w zabytkowym dziś budynku przy ul. Kościuszki 4. Później Zarząd przeniesiono do Bielska. Organizacja podupadła po tzw. procesie grudziądzkim, gdzie oskarżono tamtejszych adeptów o działalność antypolską. Niedobitki towarzystwa działały aż do chwili wydania wspomnianego dekretu prezydenckiego.

Słowo masoneria u laika wywołuje często uczucie niepewności, kojarzy się z jakąś tajemnicą. Owa tajemniczość była często przyczyną ataku na wolnomularstwo i podejrzewania go o najgorsze zło i nieszczęścia. O ile nauka historyczna obaliła wiele wywodów na ten temat, to w ogólnej świadomości nic się nie zmieniło. W ludowej legendzie mason lub farmazon to pan w czarnym płaszczu i pelerynie, noszący na głowie czarny cylinder i fajczący drogie cygaro. Ów osobnik, dzięki zawarciu paktu z diabłem, miał dostęp do wszelkiego bogactwa, a obcowanie z ciemnymi mocami wyposażyło go w paranormalne zdolności, takie jak bilokacja czy jasnowidzenie. Sługę diabła miał strzec ogromny pies o płonących oczach, z którym to farmazon przechadzał się po swoim ogrodzie między zasadzonymi przez siebie 3. lipami. Nieposłusznemu freimaurowi wbijano szpilkę w jego portret, wówczas umierał w nieznanych okolicznościach. Oprócz tego istniała i nadal istnieje cała masa innych legend i półprawd. Prawdziwy natomiast i dziwny zarazem był sposób urządzania mieszkań przez farmazonów tczewskich. Pomalowane karminowym kolorem ściany, obijano czarną tapetą ze srebrno-złotymi wzorami, a funkcję grzewczą pełniły bardzo okazałe, posrebrzane piece. Tak np. wyglądało lokum na placu Hallera 1 (jubiler).

W dzisiejszym Tczewie nie ma masonów, najbliższa loża znajduje się w Gdańsku. W Warszawie swą siedzibę mają 3 obediencje (instancje kierownicze) masonerii - Wielka Loża Narodowa Polski (jej podlega loża gdańska „Eugenia pod Ukoronowanym Lwem” ), Wielki Wschód Polski oraz Polska Federacja "Le Droit Humain" (przyjmuje osoby obojga płci). Najbardziej rozpowszechnionym rytuałem jest obrządek szkocki dawny i uznany liczący 33 stopnie. Na uwagę zasługuje też 99. stopniowy ryt egipski Memfis-Misraim, bardzo egzotyczny, aczkolwiek w Polsce obecnie nie stosowany.

Na zakończenie trzeba przyznać, że stan zabytkowej kamienicy ex-masonów jest opłakany. Zarządca nieruchomości - Zakład Gospodarki Mieszkaniowej - nie dba o nią zupełnie. Ostatnie naciski ze strony niemieckich organizacji wypędzonych zachęcają Niemców do odzyskiwania utraconego w Polsce mienia. Z pewnego źródła mam informację, że i budynek dawnej loży niemieckiej stanowi przedmiot zainteresowania potomków dawnych właścicieli. 15 grudnia br. minęło 65 lat od uśpienia „Fryderyka”. Kto wie, może pewnego dnia „freimaury” z powrotem zawitają do Tczewa...

*

Osoby szerzej zainteresowane tematem autor odsyła do swojego artykułu „Wolnomularstwo tczewskie w XIX i XX w.” (Kociewski Magazyn Regionalny nr 1/2003 i 2/2003) oraz do innych prac tematycznych dostępnych w Miejskiej Bibliotece Publicznej.

"Gazeta Tczewska", 10.1.2004.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Ałaszewski Wojciech Masoni niemieccy w czarnej legendzie
4 ŚMIERĆ ŚWIĘTEGO WOJCIECHA
Kolos ekonimika zloz II 2 id 24 Nieznany
gornik odkrywkowej eksploatacji zloz 711[03] z2 01 u
Zagrozenie wodne, Eksploatacja złóż
Psychologia rozwojowa - Wojciechowska - wykład 9 - Asymilacja Piageta, PSYCHOLOGIA(1)
Psychologia rozwojowa - Wojciechowska - wykład 3 - Noworodek, PSYCHOLOGIA(1)
Ekonomika-grupa-H-ściąga, Studia, Geologia i ekonomika złóż
gornik odkrywkowej eksploatacji zloz 711[03] z3 04 u
Eksploatowanie złóż kopalin użytecznych 711[02] z3 07 n
gornik odkrywkowej eksploatacji zloz 711[03] z2 03 n
kielich św wojciecha
gornik odkrywkowej eksploatacji zloz 711[03] z1 02 n
gornik odkrywkowej eksploatacji zloz 711[03] z3 01 n
gornik odkrywkowej eksploatacji zloz 711[03] o1 01 u
MOTYL JADOWITY, ► BOSO PRZEZ ŚWIAT - WOJCIECH CEJROWSKI
Uklady technologiczne oczyszczania sciekow komunalnych z wykorzystaniem zloz biologicznych, ochrona
OSTATNIA WIOSKA, ► BOSO PRZEZ ŚWIAT - WOJCIECH CEJROWSKI
TEORIA STOSUNKÓW MIĘDZYNARODOWYCH, Uczelnia - notatki, prof. dr hab. Sebastian Wojciechowski

więcej podobnych podstron