Rewolucja w jeździectwie cz. II
Agata Krukowska-Miler
na podstawie wykładu Dr Roberta Millera
Wrocław, 19 listopada 2009 r.
W pierwszej części przytoczyłam uwarunkowania, jakim podlega każdy koń. Determinują one sposób, w jaki odbiera otaczający świat. Dobrze byłoby, aby ludzie nauczyli się wykorzystywać te uwarunkowania do swojej pracy z końmi nie w celu „siłowego" podporządkowania ich sobie”, ale „dogadania się” z nimi, znając i rozumiejąc ich ograniczenia.
Według R. Millera konia można zacząć uczyć w każdym wieku, z dobrym skutkiem. Praca ze źrebiętami w pierwszych dniach ich życia pozwala na bardzo szybkie nauczenie ich pożądanych elementów, oraz na wypracowanie więzi, o jakiej można marzyć. R. Miller wypracował i promuje metodę zwaną „imprintingiem”. Jest to nazwa b. ogólna i tak naprawdę R. Miller zwraca uwagę, że o typowym imprintingu można mówić tylko w pierwszym dniu życia źrebaka. Z jego obserwacji wynika, ze z tą metodą lepiej radzą sobie kobiety, gdyż jest ona żmudna i wymaga dużej uwagi. R. Miller wydał na temat tej metody książkę. W skrócie wygląda ona tak, że zalewa się w pierwszym dniu źrebaka bodźcami typu dotykanie, opukiwanie, szeleszczenie. W następnych dniach rozszerza się elementy, do których chce się źrebaka przyzwyczaić.
Schemat „szkolenia” źrebaka
1 godz. po urodzeniu – przez 1 godz.
24 godz. po urodzeniu – 15 min.
3 dni – 15 min.
5 dzień – 15 min.
7 dni po urodzeniu – 15 min.
9 dzień po urodzeniu – 15 min.
11 dzień – 15 min.
Pierwsza lekcja może trwać 1-2 godziny. Następne maksymalnie 15-20 minut, ponieważ źrebię się szybko nudzi. Sprawdzian reakcji na bodźce po miesiącu. Podczas pierwszej godziny opukuje się np. kopytka, każde 100 razy – ilość ta została sprawdzona i zoptymalizowana – dotyczy też dotykania, trzymania i innych elementów wykonywanych po raz pierwszy. Imprinting przeprowadza się na jeszcze leżącym nowonarodzonym źrebięciu. R. Miller podkreślił, że zaczął się tą metodą zajmować 50 lat temu a nie jest ona nowa – używali jej np. Beduini, Argentyńczycy, Indianie Czirokezi, Iowa, Komancze.
Istnieje wiele obaw dotyczących tej metody:
Obawa, że źrebak będzie taki spokojny i „wyluzowany”, że nie będzie odnosił sukcesów w sporcie. Z doświadczeń wynika, że nie jest to prawda. Am. Kłusaczka była w ten sposób szkolona – miała przyczepiany mały wózek w wieku 2 dni. Obecnie odnosi ogromne sukcesy.
Kiedy człowiek zacznie dotykać źrebaka po urodzeniu, klacz go odrzuci. Nie jest to prawda. Stać się tak może wg. R. Millera, gdy:
- klacz jest złą matką (b. rzadko);
- klacz boli wymię (trzeba zdajać klacz w celu zredukowania ciśnienia, Ew. podać leki zmniejszające ból i ciśnienie mleka;
- strach przed źrebakiem (często spotykany u klaczy arabskich przy pierwszym źrebaku)
Błędy popełniane przy szkoleniu „imprintingowym”:
- przyspieszanie szkolenia – za mała liczba powtórzeń bodźca (popełniają go tylko mężczyźni)
- opuszczanie szkoleń w dniu 2,3,5,7 życia źrebaka. Polegają one na kontroli ruchu – prowadzenie na uwiązie, skręcanie, cofanie, ustępowanie. Buduje się w ten sposób szacunek do człowieka. Błąd ten popełniają tylko kobiety.
Wykład był bogato ilustrowany materiałem filmowym. Udaje się to także w przypadku zebr. Oczywiście osłów i mułów też.
Należy także pamiętać, że koń zapamiętuje konkretną sytuacje i miejsce, dlatego w celu zgeneralizowania reakcji na bodziec potrzebuje 4-5 powtórzeń. Dotyczy to koni zdrowych bez traumatycznej przeszłości.
W swoim wykładzie R. Miller podkreślał, ze tak naprawdę każda metoda jest dobra, która pozwala na to, aby „dogadać się” z koniem, bez stosowania bezmyślnej przemocy. Wymieniał szereg szkół podejścia naturalnego podkreślając, że chodzi w nich głównie o to, aby widzieć w koniu istotę czującą, mającą własną osobowość, ograniczenia i predyspozycje i aby traktować go jako „partnera” bez stosowania bliskiej nam przemocy fizycznej. Chodzi tutaj o nieuzasadnione zadawanie bólu. Kontrola ruchu – jest elementem budowania dominacji wśród koni i to ona powinna być stosowana do budowania szacunku względem człowieka. Jako przydatne wymienił R. Miller gry Pata Parellego. Zasygnalizował także, że praca z koniem z ziemi jest ważniejsza niż z siodła, gdyż to ona buduje z nim przyjacielską relację.