Jednym z głównych grzechów popełnianych przez początkujących prozaików jest zaniedbywanie czytelnika. Zaniedbać czytelnika można bardzo łatwo, np. wciskając mu nudną historię. Interesująca fabuła jest zatem kwestią zasadniczą, ale nie jedyną – nawet świetną historię można przecież beznadziejnie opowiedzieć. Przepis na wciągającą narrację to oczywiście sprawa bardzo złożona, dlatego dziś zadowolimy się jedynie prostym twierdzeniem: monotonia zabija narrację. A żeby na to morderstwo nie pozwolić, przyglądniemy się skutecznemu zabiegowi, z którym każdy z nas zetknął się w praktyce czytelniczej: retrospekcji.
Retrospekcja (możemy spotkać się również z angielskim określeniem flashback, zwłaszcza w kontekście filmowym) to nic innego jak przywołanie wydarzeń „z przeszłości”, a zatem zdarzeń, które miały miejsce przed momentem opisywanym właśnie w narracji. Dzięki takiemu zabiegowi zyskujemy pewną przestrzeń czasową, w której zarówno wydarzenia, jak i bohaterowie stają się bardziej wiarygodni i sugestywni (a czytelnik nie ziewa!).
Teoretycznie dopuszczalne jest chronologiczne uporządkowanie fabuły: możemy oczywiście stworzyć podręcznikową ekspozycję, w której przedstawimy np. dzieciństwo bohatera, a następnie zawiązać akcję, w której nasz protagonista krok po kroku dochodzi do kulminacyjnego punktu, wreszcie na koniec poinformować czytelnika o dalszych losach bohatera. Taka sztampowa konstrukcja, jeśli nie jest zrealizowana po mistrzowsku, to jednak rozwiązanie co najmniej ryzykowne. Wspominałem już, jak monotonny rozwój wydarzeń działa na narrację, prawda?
Tu z pomocą przychodzi retrospekcja – wszystko, co przemilczeliśmy, by nie zanudzić czytelnika, może zostać ujawnione w najmniej oczekiwanych momentach. Żeby flashback nie raził nienaturalnością, trzeba go jednak dobrze zaplanować, pamiętając o kilku wskazówkach:
Retrospekcja powinna przekazywać istotne informacje – może wyjaśniać któryś z wątków, rozwijać fabułę, uwiarygodniać działania bohatera lub po prostu uzupełniać jego charakterystykę. Jeśli nasz bohater notorycznie zamawia sok bananowy w każdej knajpie, do której go prowadzimy, można poinformować czytelnika o tym, jakim rarytasem były banany w miejscu, gdzie się wychował, przy okazji poruszając wątek jego zmagań z biedą. Nie musimy natomiast zmuszać bohatera, by łyk soku wyzwalał wspomnienia przelotnego deszczu z lipcowego poranka w roku 1983 (chyba że ów lipcowy poranek ma znaczenie dla fabuły).
Warto zadbać o to, by retrospekcje były uwalniane przez emocjonalne impulsy – to w zasadzie banalny psychologiczny mechanizm, którego wszyscy doświadczamy. Wspomnienia pojawiają się, gdy dostrzegamy coś, co się z nimi wiąże. Nie musimy więc uprzedzać czytelnika, że nasz bohater kochał się nieszczęśliwie w dziewczynie z sąsiedztwa – możemy ujawnić ten fakt dopiero, gdy wpadną na siebie przypadkiem w momencie nasilenia akcji.
Retrospekcje mogą skutecznie pełnić funkcję przełomów fabularnych. Załóżmy, że nasz bohater rozwiązuje zagadkę kryminalną, wsadza domniemanego winowajcę za kratki i zadowolony kładzie się spać. W nocy budzi go telefon, w którym prawdziwy złoczyńca opowiada prawdziwą wersję wydarzeń – to klasyczny zabieg, z którym spotkamy się w wielu kryminałach i filmach. Wielkie fabularne przełomy, które w ostatniej chwili zmieniają wydźwięk całej fabuły, zawsze robią wrażenie na odbiorcy (sam osobiście mam dużą słabość do takich konstrukcji – w przypadku fikcji błędne przewidywania są znacznie przyjemniejsze niż właściwe!). Musimy jednak pamiętać, by dobrze przygotować grunt, zanim przedstawimy wielki przełom – inaczej retrospekcja będzie jedynie wielką klapą, wyda się naciągana i sztuczna.
Na koniec przywołam przykład doskonałego flashbacku z powieści Johna Irvinga Świat według Garpa. Zdradzę przy okazji istotną część fabuły, zapraszam więc tylko na własną odpowiedzialność!
Jeśli czytaliście tę znakomitą powieść, pamiętacie zapewne wypadek samochodowy, w którym ginie jeden z synów Helen i Garpa (Walt), drugi zaś (Duncan) traci oko. Dość rozległy i krwawy opis wypadku zawiera informację o kontuzjach wszystkich uczestników tragedii, przy czym nie pada ani jedno słowo o Walcie, co przy lekturze umyka uwadze czytelnika – narrator skupia się bowiem na bardzo sugestywnych obrazach, mianowicie na wybitym oku Duncana (chłopiec wpada głową na dźwignię skrzyni biegów) oraz na trzech czwartych penisa, które Helen odgryza swojemu kochankowi na skutek zderzenia samochodów.
Natychmiast po scenie wypadku następuje opis trwającej wiele tygodni powypadkowej kuracji całej rodziny, mamy więc do czynienia ze sporym przeskokiem czasowym. Narrator interesuje się Garpem, Helen, Duncanem, matką Garpa, wprowadza także kilka epizodycznych postaci – dopiero po tych sekwencjach tekstu dowiadujemy się o losach Walta, właśnie za sprawą retrospekcji:
Najpierw Garpowie usłyszeli odgłos napuszczania wody do wanny, potem zanurzania się ciała – teraz chlupot i namydlanie [...]. Przypomniało im to oczywiście lata, kiedy słuchali, jak Walt się kąpie, kiedy nasłuchiwali charakterystycznego odgłosu poślizgnięcia się czy też najbardziej przerażającego ze wszystkich – braku jakiegokolwiek odgłosu. A potem wołali „Walt?”. A Walt odpowiadał: „Co?”. A oni na to „nic, nic, w porządku, my tylko sprawdzamy!”. Żeby się upewnić, że się nie poślizgnął i nie utopił.
Po tym fragmencie następuje krótka rozmowa Helen i Garpa, w której staje się jasne, że ich najmłodszy syn nie żyje. Następnie kolejna retrospekcja:
Jeśli kiedykolwiek zaczynał sobie coś wyobrażać, z reguły było to krwawe Volvo. [...] Garp się odwrócił; jego przerażało coś jeszcze. Nie był to ani krzyk Helen, ani krzyk Duncana. Dla Garpa jęczący Michael Milton mógł się spokojnie zajęczeć na śmierć. Chodziło o coś innego. Wcale nie dźwięk, brak dźwięku. Nieobecność jakiegokolwiek dźwięku. [...] I Helen, i Garp mówili sobie szeptem, później, że w tym momencie wydawało im się, że Walt siedzi z uszami pod wodą i wsłuchuje się, jak jego palce harcują po wannie.
Mamy do czynienia z flashbackiem doskonałym. Irving umiejętnie odwraca uwagę czytelnika od postaci Walta, następnie subtelnie do niej powraca, by wreszcie z całą siłą przywołać ją przy pomocy wspomnień rodziców. Podejrzewam, że każdy, kto czytał Świat według Garpa, wie, jaką emocjonalną bombą jest dla czytelnika taka konstrukcja. Zachęcam do śledzenia podobnych mistrzowskich zagrań i ich analizowania (zauważyliście z pewnością, że w wyżej zacytowanych retrospekcjach powtarzają się pewne zwroty). A potem, oczywiście, do kreatywnego naśladowania!
Autor: Lech Dulian