Civil War [Seria] część VI Wściekły pies [M]

Część VI: Wściekły pies







Tym razem mu się udało, James…



***





Słońce nadal jasno świeciło na lipcowym niebie, mimo tego że była już dwudziesta. Remus spał w fotelu o czterech różnych nogach, stojącym na werandzie, a Syriusz siedział na kamiennych schodach przed wejściem. Nadal czekali, aż dym zniknie. Lunatyk był jego najlepszym przyjacielem, oprócz Rogacza, oczywiście, jednak nieważne jak mocno się starał, mężczyzna nie potrafił nawet ugotować wody bez użycia różdżki.

Puszczenie kuchni z dymem było zupełnie inną sprawą.

Syriusz właśnie zaczynał śnić o całkiem miłej wili, gdy coś wylądowało na jego piersi. Otworzył leniwie jedno oko i przez chwilę pomyślał z przerażeniem, że piękna kobieta nie może mieć piór. Hedwiga dziobnęła go w ramię.

– Och, to ty. Witaj.

Sowa wyciągnęła ku niemu nogę, żeby mógł odwiązać list, a potem zeskoczyła na zardzewiałą patelnię, którą postawili tam, żeby zbierała wodę cieknącą po ścianach. Syriusz nadal nie wiedział, skąd ona się brała. Rozwinął pergamin, podczas gdy sowa zerkała pogardliwie do wnętrza naczynia.



Drogi Syriuszu,

Masz jakieś plany na jutro? Jakbyś zapomniał, to poniedziałek, szóstego. Jeśli jesteś wolny, to co powiedziałbyś na wizytę u mnie? Mam ci coś do powiedzenia i chciałbym to zrobić osobiście. Nie panikuj, to nic strasznego. Po prostu, to dla mnie bardzo ważne.

To na razie tyle. Mógłbyś mi też podrzucić kilka Czekoladowych Żab i nowy słoik pasty do polerowania miotły? Pani Hooch nie chce mi już pożyczyć, odkąd zbiłem jej jeden. I uważaj na schody przy wejściu – nadal są trochę śliskie.

Pozdrów ode mnie profesora Lupina.

Harry



Więc Harry chce mu powiedzieć coś bardzo ważnego? Nagle na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech, a jego pierś wypełniła się uczuciem dumy. Ciekawe, jak ona ma na imię? Nie odwiedził Harry’ego od maja, jedyne, co robili, to pisali do siebie. To wyjaśniało niedopowiedzenia w listach Harry’ego i to, że kontaktował się z nim ostatnio tak rzadko. Kiedy Syriusz był siedemnastolatkiem, też miał na głowie inne rzeczy, niż kawałek pergaminu.

Gwizdnął krótko.

– Lunatyku!

Remus drgnął i otworzył jedno brązowe oko.

– Hmm?

– Zgadnij co się stało?

– Dom skończył się palić i idziemy coś zjeść?

Syriusz spojrzał na niego z głupim uśmieszkiem i zaczął chichotać.

– Harry znalazł sobie dziewczynę!

Remus uśmiechnął się szeroko.

– Cieszę się. Po tym wszystkim, co przeszedł, zasługuje na kogoś.

Syriusz podniósł się na poręczy i pociągnął za sobą Lupina.

– To teraz możemy iść do Wesołego pierożka.

– To świetnie! Sheng chciał wypróbować na nas swoje nowe potrawy.

Syriusz uniósł brew.

– Nie martw się, obiecał, że nie doda tofu do twoich.

– Blee. – Szesnaście lat w psiej postaci zabiło całe poczucie smaku Syriusza. Nie żeby wcześniej jakieś miał. Te rzeczy zostawiał Remusowi. – Nie wiem, jak możesz jeść takie coś…



***





Dobry nastrój udzielał im się podczas posiłku i przez cały kolejny dzień. Remus wolał zostać w Hogsmeade i porozmawiać z Rosmertą (dokładniej to poflirtować z nią nad butelką kremowego piwa), więc Syriusz ruszył samotnie w stronę zamku. Po drodze kupił wielki karton Czekoladowych Żab i dwa słoiczki pasty do polerowania miotły.

Kiedy szedł, dotarło do niego, że Harry nie miał wielu okazji, żeby poznać kogoś nowego. To pewnie trwało już od dłuższego czasu. W myślach przypomniał sobie o każdej dziewczynie, o której wspominał jego chrześniak. To na pewno nie była Hermiona – w końcu za kilka dni wychodziła za mąż i Syriusz nie sądził, że Harry posunąłby się tak daleko, nawet pomimo tego że pokłócił się z Ronem. Ginny Weasley? Może. Dziewczyna była wyższa od Syriusza, ale wyrosła na niesamowicie piękną kobietę. Chłopak od dawna nie wspominał o tej Cho, ale ją też trzeba było brać pod uwagę. Zastanowił się z rozbawieniem, ile razy Snape nakrył ich w różanych krzewach.

Kiedy doszedł do zamku, Harry kąpał się w jeziorze. Wielka kałamarnica mknęła po powierzchni, ciągnąc za sobą chłopaka. Nagle skręciła w prawo i skierowała się w druga stronę.

Syriusz pokiwał Hagridowi, który obserwował wyczyny Harry’ego, zakrywając ręką twarz przed silnymi promieniami słońca. Chłopak nieźle sobie radził, jak na kogoś, kto był stworzony do gry w Quidditcha, a nie sportów wodnych.

– Dzień dobry, panie Black.

– Witaj, Hagridzie.

– Harry wspominał, że pan przyjdzie. – Jego głos był strasznie spięty. – Nie ma profesora Lupina?

– Rozmawia z Rosmertą.

Hagrid zachichotał nerwowo.

– Jest całkiem sympatyczna. Miło na nią popatrzeć. – Włożył dwa palce do ust i gwizdnął. – Masz gościa, ‘Arry!

Harry usłyszał go, mimo kałamarnicy wzburzającej wodę swoimi mackami. Wyszedł z wody z uśmiechem na ustach. Syriusz uśmiechnął się na ten widok – miłość unosiła się w powietrzu.

– Cześć, Syriuszu!

– Hej, Harry.

Chłopak otrzepał włosy z wody, po czym sięgnął po różdżkę i okulary, leżące na doskonale złożonej szacie. Wyszeptał zaklęcie i po chwili był już suchy. Wiatr rozwiewał jego błyszczącą czuprynę. Dziewczyny muszą go uwielbiać. Harry włożył przez głowę swoją workowatą szatę i skierował się w jego stronę, zapinając guziki. Syriusz mocno go uściskał.

– Więc co mi chcesz powiedzieć? – spytał, przeczesując palcami włosy chłopaka.

Hagrid chrząknął. Syriusz zerknął na niego zaskoczony i zobaczył, że olbrzym oblał się czerwienią. Harry spojrzał na niego.

– Możesz już iść, ‘Arry. Poradzę sobie z nią.

– Dzięki, Hagridzie. – Potter skierował się w stronę zamku, a Syriusz pospieszył za nim. Chłopak wydawał się zdenerwowany, co nie było dobrym znakiem. – Umm… Spotykam się z kimś. – Jego głos był strasznie nerwowy.

Syriusz uśmiechnął się do niego.

– To wspaniale! Jak ta dziewczyna ma na imię?

Nie uzyskał odpowiedzi, za to oczy Harry’ego rozszerzyły się nieznacznie. Syriusz spojrzał na niego podejrzliwie.

– Harry… ale ona nie jest w ciąży, prawda?

– Nie. Zapewniam cię, że on nie jest w ciąży. – Jego opalona twarz zaróżowiła się nagle.

– Umm… Możesz to powtórzyć? – Syriusz nie był pewien, czy z jego mózgiem było wszystko w porządku. Przecież Harry zawsze wspominał mu o dziewczynach. Nie mógł przed chwilą oznajmić mu o nim.

– Spotykam się z kimś… i to jest facet. – Spojrzał w górę. Jego zielone oczy były szerokie ze zdenerwowania. Zadrżał lekko, wkładając ręce do kieszeni.

– Och. – Syriusz poczuł, jak żołądek podchodzi mu do gardła. Nie był obrzydzony, miał już przecież przyjaciół, którzy byli gejami (na przykład Peter) i nie przeszkadzało mu to. Był raczej… rozczarowany. Wiedział, że pojawiła się między nimi niewidzialna przepaść. Nie czuł nigdy czegoś takiego do jakiegoś mężczyzny i nie miał pojęcia, jak zareagować. Jeśli Harry miałby jakiś problem, nie wiedziałby, jak mu pomóc. – Dobrze. – Podrapał się po nosie. – Kto to jest?

– Po prostu ktoś.

– Znam go? – Na szczęście, zbliżali się już do zamku. Słońce za bardzo grzało go przez ciemnozieloną szatę. Harry nagle strasznie zainteresował się chmurami.

– Ta…

Zanim Syriusz zdążył o cokolwiek zapytać, chłopak chwycił go za ramię i pociągnął w stronę drzwi. Oznajmił:

– Jestem głodny. – Mężczyzna nie miał czasu na protesty, ponieważ został zaciągnięty do kuchni.

Szczerze powiedziawszy, nie spodziewał się, że usłyszy o chłopaku Harry’ego. To nie mógł być Ron (nawet ze sobą nie rozmawiali, a poza tym Hermiona by się szybko dowiedziała). Nie chciał myśleć, że to Neville Longbottom, a Dean Thomas był już przecież przywiązany do Padmy Patil. Seamus Finnigan? Może. Jednak Syriusz nie mógł znaleźć argumentu, który by za tym przemawiał. Nagle wzdrygnął się, kiedy pomyślał, że to może być jakiś nauczyciel.

Na Merlina, nie ma mowy. Z kim niby miałby być? Z Hagridem? Flitwickiem? Dumbledore’em? Bardziej możliwe, że zamieniliby Azkaban na letni obóz dla dzieci. Został jeszcze Castrus, professor mugoloznastwa, który był żonaty i stuletni Hornsby. Był także… Zadrżał na samą myśl i zganił się w głowie za myślenie o czymś takim.

Otoczył ich tłum skrzatów domowych. Syriuszowi prawie pociekła ślinka, kiedy poczuł wspaniałe zapachy, wypełniające kuchnię. Przez całe miesiące żyli z Remusem na maśle orzechowym, bo sam nie umiał gotować.

Nagle odezwał cię wysoki głos:

– Czy Mróżka może panom coś przynieść? – Szalona skrzatka uśmiechnęła się do nich spod czarnej kominiarki. Na jej uszach wisiały dwa skrawki materiału. Widać było, że Zgredek miał na nią duży wpływ.

– Cześć, Mróżko – przywitał się serdecznie Harry. – Obiad już jest gotowy?

Mróżka pokiwała głową i wskazała im miejsce przed kominkiem. Inne skrzaty podbiegły do stołu i zaczęły nakładać górę jedzenia na dwa talerze.

– Umm… Mogłabyś jeszcze sprowadzić tutaj…

Mróżka spojrzała na niego dziwnie.

– Jest pan pewien, panie Harry Potterze? Ja nie wiedzieć, czy to dobry pomysł.

– Jestem pewien.

Mróżka rzuciła mu zaniepokojone spojrzenie i pobiegła do drzwi. Harry osunął się na zdemolowane krzesło i wypił na raz prawie cały kubek soku dyniowego.

– Zwolnij, bo zaraz zwymiotujesz.

Harry uśmiechnął się do niego słabo.

– Przepraszam. Jestem tylko trochę zdenerwowany.

Zapadła cisza. Harry dobrał się do frytek na swoim talerzu i polał je dużą warstwą ketchupu.

– Więc…

– Więc…?

– Co tam u ciebie?

– Całkiem znośnie. Remus spalił wczoraj sufit.

Harry zachichotał nerwowo.

– Co próbował zrobić?

– Ugotować jajka. Chciał sobie zrobić kanapki.

Harry uśmiechnął się lekko i znów zapadła cisza. Coś przewróciło się wściekle w żołądku Syriusza. To było to samo uczucie, którego doświadczył, kiedy znalazł Jamesa i Lily. Może nie takie silne, ale jednak.

– Więc…

Nigdy nie dokończył swojego pytania, ponieważ nagle z kominka wypadła wysoka osoba, ubrana w czarne szaty. Jakimś cudem udało jej się utrzymać na nogach. Chuda, brzydka ręka zaczęła otrzepywać ciemny materiał, wzniecając chmurę sadzy.

– Módl się, żeby to było coś ważnego. Przerwałeś mi w połowie… – Snape spojrzał na Syriusza i zapytał ostro: – Co on tutaj robi?

– Co do cho… - O nie. Na Merlina, tym razem mu się udało, James. Syriusz miał wrażenie, że jego język przykleił się do podniebienia. Patrzył tylko pomiędzy swoim chrześniakiem a najgorszym wrogiem. Harry spojrzał na swoje dłonie, wyglądając na winnego. Wzrok Snape’a nie opuszczał twarzy Syriusza. Na jego głowie było widać wyraźnie odznaczające się pasma siwych włosów. Skierował się powoli w stronę stołu, unosząc rękę…

… i kładąc ją zaborczo na ramieniu Harry’ego.

– Cześć, Sev – wymamrotał chłopak.

Snape nie odpowiedział. Obserwował złowrogo, jak Syriusz podnosi się na nogi i próbuje wyprostować. Mistrz eliksirów nadal był od niego wyższy o dziesięć centymetrów. Poczuł nieprzyjemny ucisk w żołądku. Obszedł dookoła stół, nie mogąc uwierzyć w to, co zobaczył. To był tylko przypadek. Snape zszedł tutaj na obiad i oparł się o Harry’ego, próbując złapać równowagę po podróży przez kominek.

Chłopak uniósł dłoń i ścisnął rękę, spoczywającą na jego ramieniu. Tym prostym gestem rozwiał wszystkie wątpliwości Syriusza. W jego wnętrzu zapłonął niewyobrażalny gniew i każde wyobrażenie o jego chrześniaku legło w gruzach.

– Ty…

Rozległ się cichy trzask łamanego nosa. Krew obryzgała twarz Snape’a, pięść Syriusza i zaczęła kapać na kamienną posadzkę. Mistrz eliksirów zachwiał się i upadł na podłogę.

– Syriuszu! – Harry spojrzał na niego z wyrzutem i uklęknął obok leżącego mężczyzny. – Pozwól mi zobaczyć.

Syriusz odwrócił się i skierował się w stronę drzwi. Nadal mógł usłyszeć krzyki Snape’a i głos Harry’ego:

– Cholera, chyba jest złamany. Uspokój się. Zaraz cię naprawimy, tłustowłosy palancie…



***





Co jakiś czas Syriusz zaciągał się papierosem, który trzymał między palcami. Słodki smak wypełniał jego usta i wyobrażał sobie, że czuje nikotynę. Bardzo dobrze ją pamiętał i to rekompensowało fakt, że papieros nie był nawet zapalony.

Po tym, jak został oczyszczony ze wszystkich zarzutów, poszedł do mugolskiego kiosku i kupił sobie paczkę Malboro. Od tamtego czasu zawsze trzymał je w kieszeni. Syriusz nie miał w ustach papierosa odkąd został aresztowany i był z siebie dumny, że nie tknął ich do teraz. Sięgnął po różdżkę, żeby zapalić, po czym zorientował się, co zamierzał zrobić. Złapał papierosa i włożył go z powrotem do paczki, którą umieścił w kieszeni. Prędzej pingwiny zamieszkają na Saharze, niż pozwoli Severusowi Snape’owi doprowadzić się do takiego stanu.

Słońce grzało go w plecy, ale nie obchodziło go to. Syriusz wpatrywał się w boisko do Quidditcha, siedząc na samej górze trybun. Na horyzoncie promienie słońca odbijały się od tafli jeziora. Westchnął, opierając brodę na barierce.

– Przykro mi, James – wyszeptał. – Tak bardzo mi przykro.

Dziewiętnasty stopień schodów zatrzeszczał i po chwili usłyszał kroki.

– Ma złamany nos.

Ile bym dał za papierosa.

– I dobrze mu tak.

– Syriuszu… – Harry westchnął ciężko. – Właśnie dlatego nie powiedziałem ci o tym wcześniej. – Opadł na siedzenie zaraz obok swojego ojca chrzestnego i oparł dłonie na barierce. Spojrzał na Syriusza i mężczyźnie stanęło się na chwilę serce, kiedy zobaczył jego pełne bólu zielone oczy.

– Dziwię się, że w ogóle mi powiedziałeś – odparł cicho. – Nie wiesz, w co się pakujesz, Harry.

– Wiem.

– Powiedz mi tylko, że się z nim nie przespałeś.

Cisza.

– Na Merlina. – Oparł czoło na dłoniach. Czuł się, jakby jego serce przestało bić. Przechylił się do przodu i spojrzał w dół. Przez chwilę miał ochotę skoczyć. – Nie wiesz, jakim on jest potworem.

– Sev nie jest potworem.

Syriusz drgnął.

– Nie nazywaj go tak.

– Jak? Sev?

To mu o czymś przypominało.

– Nie możesz mówić na niego Snape? – Syriusz spojrzał na swojego chrześniaka. – Trochę szacunku dla starszych, dobrze? O wiele starszych od ciebie!

Harry rzucił mu poirytowane spojrzenie.

– Ma tylko trzydzieści dziewięć lat.

– A ty siedemnaście. Na boga, Harry, ja nawet nie wiem, czy to jest legalne! Rzucasz swoje dotychczasowe życie dla mężczyzny, który mógłby być twoim ojcem!

– Niczego nie rzucam! – Te zielone oczy zwężyły się w taki sposób, że przypominały Syriuszowi o napadach złości Lily.

– Co ty w ogóle o nim wiesz?

Harry wzruszył ramionami.

– Co to ma ze wszystkim wspólnego?

Syriusz potarł swoje oczy.

– Nieraz myślę o tym, jaki jesteś dorosły, a niekiedy zastanawiam się, jak można być tak niedojrzałym.

– Ja nie łamię innym ludziom nosów!

– Nie, ty wskakujesz im do łóżek! – Syriusz natychmiast ugryzł się w język. Zapomniał o swoim bólu głowy, kiedy Harry uniósł brwi z niedowierzaniem i wstał z miejsca.

– Przepraszam. Nie będę ci już przeszkadzał.

– Usiądź, Harry.

Chłopak nie poruszył się.

– Przepraszam. To był dla mnie prawdziwy szok. – Syriusz westchnął ciężko. Każdy kolejny wdech powodował niewyobrażalny ból.

Harry usiadł z wahaniem trochę dalej od swojego poprzedniego miejsca. Objął kolana ramionami.

– Skłamię, jeśli powiem, że nie jestem zawiedziony.

– Nie planowaliśmy tego. Matko… jeszcze przed kwietniem nie mogłem znieść tego dupka.

– Wtedy to się zaczęło?

Harry pokiwał głową i odgarnął włosy z czoła. Jego blizna wróciła do dawnego stanu. Ostatnio, kiedy Syriusz ją widział, była strasznie opuchnięta.

– Przynajmniej nie będzie już uczył. Kiedy odchodzi?

– Nie odchodzi.

Syriusz spojrzał na niego z szczerym zdziwieniem.

– Co?

– Rada nadzorcza jeszcze nie zdecydowała, co z nim zrobić.

– Albus go nie zwolnił? – Syriusz zaczął się wpatrywać w jezioro.

– Dlaczego miałby to zrobić? Nie to, żebyśmy kiedykolwiek zrobili coś ważnego, na przykład zabili Voldemorta.

– On nie ma z tym nic wspólnego.

Oczy Harry’ego zwężyły się, na co Syriusz zacisnął zęby.

– Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że on jest za to odpowiedzialny.

– Właśnie tak! – odparł Harry. – To on odwalił największą robotę. Ja tylko rzuciłem jakieś głupie zaklęcie!

– Nie mów tak.

– Dlaczego nie? To prawda.

Syriusz spojrzał w te zielone oczy. Kiedy się złościł, przypominał bardziej Lily, niż Jamesa. Zaczął mówić w taki sposób, jakby Harry był pięciolatkiem:

– On jest śmierciożercą. Nie zrobiłby czegoś takiego. – Dobrze wiedział, że to było kłamstwo, ale musiał jakoś wytłumaczyć chłopakowi, że Snape nie jest taki szlachetny.

Harry zerwał się z miejsca i zaczął zbiegać po schodach. Syriusz jęknął i podążył za nim. Dogonił go dopiero przy zamku.

– Harry…

– Zostaw mnie w spokoju.

– Nie. Jestem twoim ojcem chrzestnym i jestem za ciebie odpowiedzialny. Nie mogę pozwolić, żebyś przekazał wszystkie laury…

Harry odwrócił się na pięcie i położył dłoń na piersi Syriusza.

– Kurwa, posłuchasz mnie przez jedną pieprzoną minutę? Te laury nie należą się mnie! – Jego policzki były czerwone, a drugą dłoń zacisnął w pięść. Syriusz warknął.

– Mów. – Nie był pewien, czy chce tego wysłuchiwać.

– Gdzie miał uderzyć Voldemort?

– Wszyscy myśleli, że na Ministerstwo.

– A gdzie zaatakował?

– W Hogsmeade. Ale…

– A kto według ciebie spędził cały miesiąc i dowiedział się o tym, a potem ostrzegł nas, zanim Voldemort nas wszystkich wymordował?

Syriuszowi zaschło w ustach. Nie mógł zrozumieć, że ten arogancki, sarkastyczny pedofil, który poświęcił się złu, mógłby zrobić coś więcej, niż tylko schować się gdzieś jak jakiś tchórz.

– Harry, chyba za długo przebywałeś na słońcu.

– Możesz przestać na pięć minut? – Wzrok Harry’ego był pełen wyrzutu i bólu. – Który z nas powinien zachowywać się tutaj jak dorosły?

Zabolało. Syriusz wbił paznokcie w pięści, żeby powstrzymać się od krzyku.

– Nie rozumie, dlaczego chcesz go wychwalać…

– Jeśli nie masz zamiaru słuchać, to trudno. Mam dużo do zrobienia. – Harry odwrócił się na pięcie, wsuwając dłonie głęboko do kieszeni.

Syriusz potarł ręką oczy. Coś przewróciło mu się w żołądku.

– Zaczekaj, Harry. Przepraszam.

Chłopak zmrużył gniewnie zielone oczy, spoglądając na niego.

– Odpuść sobie.

– Mówię prawdę.

Patrzyli na siebie przez jedną, długą minutę. Po chwili Harry znów się odwrócił.

– Muszę zobaczyć, co z Severusem. Jak chcesz, to możesz iść ze mną.

Syriusz ruszył za nim nie z poczuciem winy, ale po to, żeby upewnić się, że chłopakowi nic się nie stanie. Próbował wypytywać go o różne rzeczy, na co Harry odpowiadał tylko warknięciami. Zaprowadził go do ciemnych i chłodnych lochów. Dotarło do niego to, jak bardzo na miejscu się tutaj czuł. Ledwo palące się pochodnie i poruszające się cienie na wilgotnych ścianach były dla niego idealne. Zaczął modlić się w duchu: Proszę, nie pozwól, żeby ta farsa trwała do świąt. Patrząc na zachowanie Harry’ego, nie było po co prosić o jutrzejszy poranek.

Harry wykonał jakiś dziwny ruch ręką przed drzwiami do gabinetu Snape’a. Syriusz miał ochotę zwymiotować, kiedy chłopak wszedł z nim do srebrno – zielonego przedpokoju w komnatach mistrza eliksirów.

– Jesteś tu, Severusie?

– Nie, a to przez tego psychopatę, któremu twój ojciec powierzył opiekę nad tobą. – Głos Snape’a był trochę stłumiony. Kąciki ust Syriusza uniosły się do góry.

– Słyszałem to.

– Harry, pozbądź się tego kundla. Nie chcemy przecież pcheł w łóżku, prawda?

Syriusz warknął cicho, po czym usłyszał chichot.

– Przepraszam, poszedł za mną do domu. – Harry obrzucił spojrzeniem swojego ojca chrzestnego. Chyba nie zauważył bólu w piersi Syriusza, który pewnie był widoczny na jego twarzy. – Zachowuj się – wysyczał. – Niedawno wyszedł ze skrzydła szpitalnego.

– Co on tam robił?

– Też byś się tam znalazł po tym, jak śmierciożercy skopali ci tyłek i zostawili na pastwę losu w Hogsmeade. – Harry przeszedł do pomieszczenia, które musiało być sypialnią. Poczuł ukłucie w piersi, kiedy zobaczył, jak swobodnie jego chrześniak zachowuje się w obecności Snape’a. Pochylił się nad fotelem i pocałował tego padalca prosto w usta. Ręce Syriusza zadrżały.

– Jak się czujesz?

– Przeżyję. – Czarne oczy zerknęły na Syriusza i zwężyły się w cichym wyzwaniu. Miło było zobaczyć czerwony jak wiśnie nos mężczyzny, który teraz był dwa razy większy niż zwykle. Snape zamknął ogromną książkę i położył ją sobie na kolanach. Na grzbiecie było napisane: Poezja uzdrawiania. Black pamiętał, że musieli ją przeczytać w siódmej klasie – jak na książkę do eliksirów, to była nawet dobra. Razem z Jamesem zauważyli, że autor był podobny do Snape’a. Żartowali nawet, że mężczyźni byli ze sobą spokrewnieni, póki Snape nie zaczął się zachowywać, jakby mu to odpowiadało. Pewnie te docinki napawały go dumą.

– Co tu jeszcze robisz, Black? Mam tylko jeden nos, mimo że ten trochę urósł.

– Ja tylko dbam o dobro Harry’ego. Co byłby ze mnie za ojciec chrzestny, jeśli pozwoliłbym Ślizgonom go molestować?

Przez moment myślał, że książka przetnie powietrze jak tłuczek. Snape jęknął głośno i odłożył ją z powrotem na kolana, gładząc okładkę długimi palcami. Syriuszowi zbierało się na wymioty. Zboczeniec. Tylko Snape potrafi pieścić książkę.

– Potrafię o siebie zadbać. – Harry przykucnął przy fotelu, stojącym przed kominkiem. W słabym świetle wyglądał niezwykle blado. Położył dłoń na żółtawej ręce mistrza eliksirów i ścisnął poplamione palce. Syriusz patrzył na to z niedowierzaniem, stojąc sztywno w drzwiach pomieszczenia. Harry spojrzał w górę na Snape’a. – Mogę ci coś przynieść?

– Smycz i kolczatkę.

– Sev…

– Mogę sobie w spokoju cierpieć bez twojej pomocy.

Harry westchnął ciężko i pochylił się, żeby znów pocałować tego skurwysyna. Na Merlina, tylko James i Lily całowali się w tak powolny, ostrożny i czuły sposób. To było nieprzyzwoite. Taki kutas jak Snape nie powinien w ogóle… Syriusz ugryzł się w język i wsunął pięści głęboko do kieszeni. Poczuł, jak krew odpływa z jego twarzy. Szaleńczo próbował odsunąć od siebie myśl, że Harry mógłby być szczęśliwy ze Snape’em tak samo jak Rogacz z Lily.

Po chwili oderwali się od siebie. Harry wymamrotał:

– Poradzisz sobie? Mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia.

– Jeśli tak szybko chcesz ode mnie uciec…

– Zamknij się. Tłustowłosy palant.

– Wstrętny bachor.

Równie dobrze mogliby wyznać sobie miłość. Syriusz wyszedł z pokoju i oparł się o gołą, kamienną ścianę. Objął się ramionami, ale to nie powstrzymało wszechobecnego chłodu lochów.

Po chwili pojawił się Harry. Jego włosy były jeszcze bardziej potargane, niż wcześniej. Uniósł brew.

– Więc?

– Więc co?

Chłopak przewrócił oczami. Odwrócił się na pięcie i ruszył wzdłuż korytarza. Syriusz podążył za nim, idąc blisko ścian, ponieważ jego kolana jeszcze się trzęsły.

– Wiesz co? Myślę, że jesteś zazdrosny.

Syriusz prychnął.

– A niby o co miałbym być zazdrosny? Gwarantuję ci, że Severus Snape nie znajduje się na szczycie mojej listy ludzi, z którymi chciałbym się pieprzyć.

– To dobrze, bo on jest tylko mój. Nie mam zamiaru dzielić się z tobą ani z kimś innym. – Nawet Lily nie była w stanie spojrzeć na niego w taki sposób. To mu przypominało… Syriusz zadrżał na samą myśl. – Tylko dlatego, że nie możesz sobie znaleźć dziewczyny…

– Skąd ci to przyszło do głowy? Ja tylko nie chcę, żeby cię skrzywdził, co i tak się stanie, uwierz mi.

– Może chcę, żeby mnie skrzywdził.

Syriusz spojrzał na niego dziwnie. Harry wyglądał na zdecydowanego i pewnego siebie. Black nie mógł zrozumieć, co takiego się stało, że nagle jego chrześniak zaczął uwielbiać kogoś, kogo nienawidził przez większość dekady. Bał się o to spytać.

– Kiedy to się już stanie, będziesz nadal u nas mile widziany.

Harry nie zatrzymywał się. Przez minutę panowała cisza.

– Dzięki. – To była wymuszona odpowiedź, ale Syriusz trochę się odprężył. Harry doszedł do drzwi i wyszeptał zaklęcie. Zamek zaskrzypiał i ukazał się przed nimi mały, odpychający i ciemny gabinet. Chłopak machnął różdżką i w kominku zapłonął ogień. – Mam coś do zrobienia. Możesz zostać, jeśli chcesz.

– Jasne.

Chłopak prychnął, ale nic nie powiedział. Zamiast tego podszedł do półki i ściągnął z niej zakurzony, opasły tom. Zaczął przewracać szybko strony, czytając pod nosem niektóre hasła. Wyglądał na zdenerwowanego.

– Jak ci szło na eliksirach?

– Byłem trzeci na roku. – Zaraz po Snapie i Jamesie. – Dlaczego?

– Tak tylko pytam. Jutro są urodziny Severusa i chcę mu coś przygotować. – Nagle umysł Syriusza wypełniły komentarze na temat tego, co mógłby zrobić Harry i tego, że jego chrześniak miał zamiar sypiać z czterdziestolatkiem. Nic jednak nie powiedział. Nie musiało mu się podobać to, co zobaczył, ale dla dobra chrześniaka będzie trzymał buzię na kłódkę. Chłopak musi sam zrozumieć swój błąd.

Młodzieniec zrobił sobie miejsce na biurku i położył na nim książkę. Na samej górze strony było napisane Somnii Pergrati. Jeśli dobrze pamiętał, był to eliksir zapobiegający koszmarom sennym. Formuła była bardzo trudna, ale nie powinna sprawić problemu komuś, kto skończył już szkołę.

Harry zmarszczył brwi i pocierając nos, chwycił za pióro. Sporządził szybko listę na pergaminie, po czym odwrócił się i zaczął szukać potrzebnych składników na półkach. Chodził po całym pomieszczeniu, podnosząc palnik, kociołek i kilka chochel. Syriusz nawet powiedziałby, że to było słodkie, jeśli eliksir nie byłby prezentem dla Snape’a. Spojrzał na przepis. Było w nim coś znajomego, ale nie mógł sobie przypomnieć, co.

Harry ostrożnie uchylił wieko pudełka z dżdżownicami, po czym powoli wyciągnął jednego robaka i wrzucił go do kociołka. Następnie dolał dużą ilość destylowanej wody. Syriusz pokiwał głową z aprobatą. Harry spojrzał na niego i chwycił szafran. Syriusz zauważył, że jest w tym niezły, kiedy idealnie odciął korzeń rośliny. Robił to z taką pasją, że nie musiał przywiązywać dużej wagi do teorii. Tak samo jak Black. James uwielbiał ważenie eliksirów (co doprowadzało do licznych kawałów na Ślizgonach), ale zawsze wiedział, kiedy skończyć. Snape za to…

Nagle doznał olśnienia. Somnii Pergrati było prawie identyczne do innego eliksiru. To był dziwny zbieg okoliczności. Pierwszoroczne dziewczyny zawsze uwielbiały Rosare za to, że dzięki niemu udawało im się zamienić różne rzeczy na różowe. Rogacz zrobił na tym interes, ważąc je w dormitorium, póki nie przyłapała go McGonagall. Syriusz pamiętał, że nigdy nie było spożywane, ale raczej nie było trujące. Jakie mogły być skutki uboczne? A jaka to różnica?

Po połowie godziny Harry dodał resztę składników. Jego determinacja była godna podziwu. Spytał go o kilka rzeczy i jako dobry ojciec chrzestny, Syriusz odpowiedział uważnie na każde. Napięcie pomiędzy nimi opadło, a Harry nawet się do niego uśmiechnął.

Po kilku minutach powolnego mieszania, Potter zaczął się wiercić. Syriusz spojrzał na niego ze zdziwieniem. Po minucie chłopak wyglądał, jakby było mu bardzo niewygodnie.

– Mogę przez chwilę pomieszać za ciebie.

– Dzięki. – Harry rzucił mu wdzięczne spojrzenie i wybiegł do łazienki. Syriusz chwycił chochlę.

Patrzenie na ohydnie pomarańczową ciecz strasznie go nudziło. Eliksir co chwilę bulgotał. Nagle wpadł na pewien pomysł, uśmiechając się wrednie. Nie, nie mogę tego zrobić Harry’emu.

Ale mógł Snape’owi.

Syriusz przez chwilę bił się z myślami. Poddał się, wiedząc, że później się za to znienawidzi. To był żart, o którym pewnie pomyślałby też James – można to nazwać prezentem pożegnalnym od Huncwotów.

Wyciągnął ostrożnie paczkę Malboro. Wyjął jednego papierosa i z mieszanką uczucia winy i radości, wsypał trochę nikotyny do kociołka. Eliksir zabulgotał. Wstrzymał oddech – jeśli wrzucił za dużo, ciecz zmieni się na różową. Jednak kolor pozostał pomarańczowy. Wystarczy na trzy, cztery dni. Syriusz zagwizdał niewinnie, odkładając papierosy z powrotem do kieszeni.



***





Severus przetarł oczy wierzchem dłoni. Za nic nie mógł sobie przypomnieć, o czym śnił tej nocy. Na Merlina, nie pamiętał, żeby w ogóle śnił. Wychodzi na to, że Somnii Pergrati było najlepszą rzeczą, którą mógł mu podarować Harry. Po tych wszystkich strasznych nocach, strachu w jego sercu, białych plamach w pamięci i nieprzyjemnej niespodziance Poppy, spokojny sen był najcudowniejszą rzeczą, która mu się przytrafiła.

To był niezwykle poruszający prezent. Oczekiwał raczej słodyczy albo próby upieczenia tortu. Uśmiechnął się, kiedy rozwinął purpurowo – złoty papier i zobaczył eliksir, który Harry uwarzył specjalnie dla niego. Jedyną osobą, która ślęczała nad kociołkiem, żeby zrobić mu przyjemność, był dziadek. Jednak gest chłopaka bardziej go uszczęśliwił. Pewnie by się obraził, gdyby Severus odmówił wypicia mikstury – nawet jeśli chciałby ją zachować na później – więc w noc swoich czterdziestych urodzin przełknął swoją dumę razem z eliksirem.

Harry nadal spał na jego piersi. Severus zawahał się przez chwilę, po czym pogładził czubkiem palca jego krótkie rzęsy, ciemne brwi, zaciśnięte, różowe wargi i ciepły policzek. Przecież się nie zorientuje. Nagle chłopak drgnął i wymruczał coś pod nosem, więc szybko zabrał rękę. Wyglądał niewiarygodnie spokojnie i jeszcze mocniej się w niego wtulił. Severus nie będzie mu przeszkadzał.

Zegar wybijał właśnie siódmą rano. Snape’owi wydawało się, że jest znacznie wcześniej. Wysunął się z łóżka i na boso przeszedł do łazienki. Nawet nie chciało mu się otwierać oczu. Po omacku doszedł do umywalki i napełnił ją do połowy. Zanurzył dłonie i obmył twarz zimną wodą. Nareszcie mógł się ujrzeć w lustrze.

Na pewno nie spodziewał się tego, co tam zobaczył.

Severus patrzył z niedowierzaniem na swoje odbicie. Jakaś część jego umysłu wmawiała sobie, że jest to część snu, wywołanego eliksirem. Przetarł oczy i spojrzał ponownie.

Jego włosy nadal były różowe.

Całe.

Jego głowa była pokryta rażącymi pasmami, które na pewno nie urosły naturalnie. Severus uniósł krzaczastą brew i zmrużył oczy sprawiając, że grzywka zadrżała. Jego policzki pokryły się wściekłym rumieńcem. Zaczął panikować. Każdy włosek na jego ciele przestał być bezbarwny, co sprawiało, że mężczyzna wyglądał, jak ofiara poparzenia. Spojrzał pod pachy i zobaczył, że nawet tam jego owłosienie było różowe. Zerknął w dół, przełykając ciężko. Na Merlina, tylko nie to.

– Harry Jamesie Potterze! Natychmiast tutaj przyjdź!

Usłyszał głośny jęk i szelest kołdry. Po chwili drzwi łazienki otworzyły się na oścież. Chłopak spojrzał na niego zamglonymi oczami.

– Co się stało? Mam wezwać panią Pom… – Nagle zakrył usta rękoma i zaczął się śmiać tak mocno, że całe jego ciało drżało. Severus zmrużył groźnie oczy.

– Uważasz, że to śmieszne? Dawać mi Rosare zamiast Somnii Pergrati?

Harry nadal chichotał.

– Co?

Severus warknął. Przez chwilę pomyślał o wyrzuceniu tego małego potwora na zbity pysk. Nie mógł zrozumieć, dlaczego Harry zrobił coś takiego. To nie było w jego stylu i na pewno zabolało.

– Dlaczego… – zaczął cicho, bo mówiąc głośniej, mógłby nad sobą nie panować. – … to zrobiłeś?

Chłopak opuścił drobne, czerwone ręce.

– Ale co, Sev? – Wyglądał na przestraszonego. Severus mrugnął.

– To nie było Somnii Pergrati.

– A co? – Głos Harry’ego trząsł się tak samo mocno jak jego dłonie.

– Rosare.

– Co to jest? – Nie mógł zaprzeczyć, że na twarzy chłopaka pojawiło się nieudawane zaskoczenie. Severus przeklął się w duchu za to, że w ogóle go podejrzewał.

– Barwnik. Jak widzisz, ma bardzo nieprzyjemne efekty. Powiedz mi, paliłeś, kiedy go warzyłeś?

– Nie. Przecież wiesz, że ja nie palę. – Harry zawahał się przez chwilę, po czym podniósł rękę i dotknął nią różowych pasm włosów. Severus nie odsunął się od niego. Drobna dłoń gładziła jego głowę, po czym przesunęła się na szyję. Chłopak wyglądał na przybitego. – Przepraszam, Sev, naprawdę przepraszam. – Otarł wierzchem ręki pojedynczą łzę. – To był wypadek. Myślałem, że dobrze mi poszło. Nie przestawałem mieszać i nawet namówiłem Syriusza, żeby przypilnował eliksiru, kiedy poszedłem do toalety.

Snape pogładził delikatnie policzek Harry’ego. Na jego twarzy malowało się poczucie winy. Syriusz Black palił jak smok – przynajmniej kiedyś – więc to wszystko wyjaśniało. Bardzo śmieszne. Zawsze musisz mieć ostatnie słowo, prawda, Black?

– Jakiego kociołka użyłeś? – zapytał łagodnie.

Harry przełknął.

– Hmm… Cynowego, w standardowym rozmiarze. Nie wiem, trójka albo czwórka. Nieodpowiedni? – Wyglądał na przestraszonego.

Severus potrząsnął głową.

– Nie. Paliłem tam ostatnio liście tytoniu, żeby otrzymać świeżą nikotynę. Pewnie nie wyczyściłem go dokładnie. – Miał nadzieję, że Harry kupi takie kłamstwo.

– Przepraszam. Nie chciałem zepsuć ci urodzin.

Severus zmarszczył brwi i przyciągnął do siebie nieznośnego dzieciaka.

– Kiedy tak o tym myślę, to różowe włosy są małą zapłatą za ostatnią noc.

Harry zachichotał. Severus odprężył się na chwilę, całując lekko chłopaka.

– A teraz odwal się, żebym mógł to wszystko naprawić. Potem wyszorujesz każdy kociołek w tej szkole.

Na szczęście, Harry się do niego uśmiechnął.



***





Drzwi łazienki otworzyły się na oścież. Z pomieszczenia wyszedł Severus – nagi i ociekający wodą. Przeklinał pod nosem, odgarniając z twarzy różowe kosmyki włosów.

Harry obserwował go uważnie znad książki. Mężczyzna chwycił pióro, pergamin, szatę, różdżkę oraz bokserki i zatrzasnął za tobą drzwi łazienki. Rozbłysło światło i chłopak poczuł odór spalonych włosów. Odłożył Quidditch przez wieki na stolik i zapukał delikatnie do drzwi.

– Wszystko w porządku?

– Tak – odwarknął Snape, po czym znów wymówił pod nosem zaklęcie. Ponownie rozbłysło światło i po chwili Harry usłyszał pełen gniewu ryk i odgłos różdżki odbijającej się od ściany. – Na brodę Merlina…

Gryfon podszedł z powrotem do fotela, schował się za książką i miał nadzieję, że nie narobił sobie kłopotów.

Po piętnastu minutach z łazienki wyszedł ubrany Severus. Włosy związał w ciasny, wysoki kucyk, który podskakiwał z każdym jego krokiem. Chłopak uśmiechnął się, kiedy zobaczył smugi tuszu na brwiach i rzęsach mężczyzny. Snape bez słowa otworzył szafę i rzucił w Harry’ego butami i szatą, po czym ściągnął karton z najwyższej półki. Zerwał wieko i wyciągnął wyjściowy strój, zdobiony srebrnymi wężami (nigdy nie noszony, sądząc po metkach), dwa pasiaste, zielono – srebrne szale, płaszcz z dziurą na brzuchu, ciemnozieloną szatę, którą nosił na finałach Quidditcha i kilka pomiętych koszul.

Po chwili znalazł to, czego szukał. Sięgnął głęboko do kartonu i wyciągnął długą, miękką tiarę, patrząc na nią z wyrazem wściekłości na twarzy. Nakrycie głowy było czarne, ozdobione małymi, zielonymi księżycami, zrobionymi z jakiegoś błyszczącego materiału. Tylko Dumbledore mógłby coś takiego założyć. Severus zazgrzytał zębami, chowając kucyk do tiary i wciskając ją jak najmocniej na głowę. Wstał i Harry zobaczył, że z tyłu spływa z niej długi, srebrny materiał. Z boku nadal wystawały różowe włosy. Sev warknął na niego:

– Na co się gapisz?

– Podoba mi się ta tiara.

Chyba nie powinien był tego mówić, ponieważ policzki Severusa oblały się czerwienią. Jęknął głośno.

– Dzisiaj zjemy w kuchni – oznajmił Snape, po czym wyszedł z pokoju, zostawiając na ziemi stertę ubrań.



***





Syriusz właśnie przygotowywał się na aportację do Doliny Godryka, kiedy na jego ramieniu wylądowała sowa.

– Ał! Skąd się tu wzięłaś? – Remus pewnie był już w domu. Zawsze zostawiał mu otwarte drzwi.

Sowa patrzyła na niego wyniośle. Była wielka i czarna, miała niezwykle wygięty dziób, a na głowie kilka nastroszonych piór.

– Kto cię tu przysłał?

Sowa wyciągnęła tylko nóżkę i wyglądała na obrażoną, kiedy ją przez przypadek dotknął. Po chwili odleciała.

Syriusz podrapał się po głowie i rozwinął rolkę pergaminu.



To jest wojna.



Mimo że udało ci się mnie upokorzyć, muszę cię poinformować, że nie popsuło to moich stosunków z Harrym Potterem. Będziesz zachwycony, kiedy się dowiesz, że twój mały żart niezwykle go zasmucił. Widząc, jak bardzo mu na tobie zależy, postanowiłem nie zasmucać go jeszcze bardziej i nie powiedziałem mu, jakim zdesperowanym, okrutnym, chorym dupkiem jest jego ojciec chrzestny. Nie myślałeś wcześniej, że sabotowanie jego ciężkiej pracy dla swoich korzyści mogłoby go bardzo zranić? W ogóle się nie zmieniłeś, Black. Myślałem, że dwanaście lat w Azkabanie wlało ci trochę oleju do głowy, ale widocznie się myliłem.



Harry nie wie, co się stało i wolałbym, żeby tak pozostało. Nie będziesz miał większych problemów z ciągnięciem tej farsy, kiedy dowiesz się, że jeśli chodzi o Harry’ego, to przed niczym się nie cofnę. Jeśli to będzie sprawiało jakiś problem, mogę ci pokazać dolną część moich pleców, żebyś mógł mnie tam pocałować swoimi oślizgłymi ustami.



Na pewno cię też zainteresuje, że Harry’emu nie przeszkadza ta chwilowa zmiana w moim wyglądzie. Zapewnił mnie o tym na stole w kuchni. Dwa razy. Dzięki Quidditchowi ma naprawdę silne płuca. A może to przez to, że tak często… Nieważne. Pewnie dużo na ten temat wiesz. Szkoda tylko, że nie potrafisz utrzymać czyjegoś zainteresowania przez dłużej, niż jedną noc. Dziesięć punktów dla Slytherinu, nie sądzisz?



S. Snape



Syriusz zgniótł list i podpalił go różdżką. Obserwował, jak pomarańczowe płomienie pochłaniają pergamin. Zacisnął dłonie w pięści i zastanowił się, jak może namówić Remusa, żeby zjawił się w Hogwarcie podczas pełni księżyca.

Jeśli Snape chce wojny, to będzie ją miał.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Civil War [Seria] część I Wyruszając na wojnę [M]
Civil War [Seria] część II Broniąc twierdzy [Z]
Civil War [Seria] część V Inny punkt widzenia [M]
Civil War [Seria] część IV Dom w płomieniach [Z]
Civil War [Seria] część III Trzymaj się mojego serca [M]
Seria Civil War [Z]
Budowa komorki eukariotycznej czesc VI mitochondrium i jadro komorkowe
czesc VI, Ochrona środowiska, Ochrona i rekultywacja zbiorników wodnych
wściekły pies Tochman
American Civil War
Causes of the American Civil War
The History of the USA 9 Civil War and Reconstruction (units and)
The American Civil War and the Events that led to its End
Filozoficzne aspekty kultury fizycznej i sportu, CZĘŚĆ VI, CZĘŚĆ VI
Część VI, Materiały 2012
Wściekły pies, Alkoholowe przepisy, ● Wódki - Przepisy
Część VI
WYKŁAD Mechanika Ogólna Część VI
Can the United States Justify the Civil War

więcej podobnych podstron