Motyw śmierci w literaturze (średniowiecznej)
Śmierć jest motywem niezwykle często występującym na obszarze literatury i sztuk plastycznych, malarstwa, rzeźby, a nierzadko również muzyki. Tuż za nim pojawia się nieodłączny motyw życia, jako antagonistyczny wobec samej śmierci. To właśnie ona przysparza nam tak wiele problemów i rodzi liczne spory w środowisku filozofów, teologów czy religioznawców. To ona rodzi fascynacje artystyczne, prowokuje do najgłębszych i nieodgadnionych rozważań zarówno znakomicie wykształconych naukowców, jak i najprostszych ludzi. To w końcu ona stanowiła i nieustannie stanowi niezwykłe i niewyczerpane źródło inspiracji dla twórców literatury oraz sztuk plastycznych. Od najdawniejszych czasów człowiek próbował zgłębić fenomen śmierci, próbował zrozumieć jej sens i przewidzieć, co czeka go w życiu pośmiertnym. Literaci, pisarze i poeci przelewali swe refleksje dotyczące śmierci na papier, malarze na płótno, rzeźbiarze zaś na kamienną bryłę. Każdy z nich tworzył dzieło w nadziei zrozumienia - choćby częściowo - fenomenu śmierci. Przemiany kulturowe i cywilizacyjne, które nadeszły naturalnym porządkiem nie przyczyniły się do zaniechania prób odgadywania zagadek śmierci. Żywe zainteresowanie tym motywem przetrwało przez wieki, mimo zmiany spojrzenia na kwestię bytu i niebytu. Ludziom bowiem - co w pewnym sensie oczywiste - zagadnienie śmierci niezmiennie i nieustannie pozostaje bliskie, z czasem zmienia się jedynie perspektywa, punkt widzenia, sposób rozumowania i pojmowania tych - w gruncie rzeczy - niezwykle trudnych kwestii. Śmierć dotyka każdego, odchodzenie najbliższych jest przeżyciem głębokim, osobistym, nierzadko zaś tragicznym, pozostawiającym poczucie wewnętrznego bólu, porzucenia, wręcz osamotnienia. Jej obraz zmieniał się przez wieki wraz ze zmianą mentalności, wrażliwości i kultury człowieka. Zawsze jednak przynosił nadzieję spotkania najbliższych w życiu pośmiertnym.
Motyw śmierci pojawia się już w najdawniejszych, najstarszych księgach religijnych. Dla chrześcijan najważniejszą z nich i wyraźnie niekwestionowaną jest Biblia. Początkowo nieśmiertelni pierwsi rodzice popełniają grzech pierworodny i w konsekwencji umieranie nie jest dla nich, a tym bardziej dla ich potomnych, doświadczeniem obcym i nieznanym.
Najbardziej jednak wymowną i sugestywną w całej Biblii wydaje się śmierć Jezusa, poprzedzona nieludzkimi mękami i cierpieniem, ale przede wszystkim dająca nadzieję na zmartwychwstanie i spotkanie z tymi, których już zabrakło. Lecz w Starym i Nowym Testamencie śmierć niejednokrotnie pojawia się w kategoriach swoistej i niełatwej próby, bądź też jako pretekst sprawdzający charakter człowieka. Bóg zabronił Adamowi i Ewie zrywania owoców z drzewa zakazanego, wystawił na próbę ich silną (czy też raczej słabą) wolę, posłuszeństwo i zaufanie, a efekt owej próby okazał się być nadzwyczaj brzemienny w skutkach. Śmierć zatem zrodziła się w raju, biorąc swój początek w bezwzględnym akcie kuszenia, będącym dziełem szatana. To on właśnie nie potrafił pogodzić się z dobrem i ładem panującym w raju - krainie sielskiej, arkadyjskiej i sprowokował Ewę - pierwszą kobietę fatalną do zerwania jabłka, a tym samym do popełnienia grzechu śmiertelnego. Pierwsi rodzice nie przeszli próby posłuszeństwa Absolutowi, więc zostali srogo ukarani i wypędzeni z raju. Nadzieją dla ludzkości stała się jednak zapowiedź przyjścia Bożego Syna, Mesjasza, Odkupiciela grzechów. Kiedy Chrystus się rodzi, jego przeznaczeniem jest śmierć - okrutna, tragiczna, ale o sile zbawczej dla całej ludzkości. To śmierć, która zostaje pokonana, bowiem po trzech dniach Jezus zmartwychwstaje, dając świadectwo życia wiecznego. O zmartwychwstaniu zagadkowo i symbolicznie pisze św. Jan w Apokalipsie, wspominając również o tryumfie Chrystusa i klęsce szatana, a więc o dobru zwyciężającym zło, a przede wszystkim o życiu pokonującym pozornie niepokonaną śmierć.
Średniowiecze przynosi nieco inną, choć niezmiennie bliską człowiekowi wizję śmierci. Śmierć zaczyna przenikać na karty literatury. Pisarze - zazwyczaj anonimowi - coraz częściej przelewają swoje refleksje i próby oswojenia myśli z nieuchronną śmiercią na papier. Liczne wojny, wyniszczające choroby i epidemie, jednym słowem dosyć ryzykowny i niepewny tryb codziennego życia, stwarzający dla niego poważne zagrożenie nie tylko mógł, ale wręcz musiał nasuwać myśli o samej śmierci i o tym co nastąpi po niej. Krótkotrwałość ludzkiego życia jednocześnie przypominała o jego kruchości, nietrwałości i marności. Motyw marności (vanitas), wywodzący się już z biblijnej "Księgi Koheleta", będzie się zresztą często przewijał przez literaturę i sztukę średniowiecza, powracając w epokach następnych - np. ze zwielokrotnioną siłą w baroku. Z motywem vanitas nierozerwalnie łączy się hasło "memento mori", przypominające każdemu człowiekowi o śmierci. Hasło to wysunięte zostało przez średniowieczny Kościół katolicki, który zdominował wszelkie dziedziny życia, nakazywał posłuszeństwo, skromność i ascetyzm, przypominając tym samym o kruchości istnienia, prowokując natrętne wręcz myśli o umieraniu. Paradoksalnie jednak to właśnie śmierć miała przynieść człowiekowi spokój, harmonię, życie wieczne miało być o wiele bardziej idealne niż doczesne, a więc ziemskie, ułomne, w swej istocie niedoskonałe.
Motyw śmierci - o czym już wyżej była mowa - niejednokrotnie wykorzystywany był przez twórców literatury średniowiecznej. Jednym z ważniejszych i ciekawszych utworów tamtego okresu jest anonimowy tekst zatytułowany "Rozmowa Mistrza Polikarpa ze Śmiercią". Podejmuje on nie tylko kwestię ludzkiej śmierci, lecz również zagadnienie jej równości wobec wszystkich stanów i zawodów.
W pierwszej części utworu Mistrz Polikarp - mędrzec i uczony - pragnie spotkania śmierci jeszcze za życia. Przychodząca śmierć przedstawia sobą wizerunek charakterystyczny dla epoki średniowiecza. To po prostu nagi, przepasany jedynie chustą rozkładający się trup kobiecy, trzymający w ręku kosę, zagarniającą żniwo ludzkiego życia. Taki obraz śmierci charakterystyczny jest dla tzw. motywu "danse macabre", czyli "tańca śmierci", w którym śmierć idzie na czele korowodu tanecznego złożonego z ludzi wszelkich zawodów i stanów, zrównuje zatem każdego człowieka - biednego i bogatego, mądrego i głupiego. Wiek, pochodzenie, wykształcenie, status rodzinny, czy majątkowy nie mają żadnego znaczenia. Wszyscy w owym tańcu podlegają kategorii równości. Śmierć przypomina tu o swojej mocy i potędze, powszechności i wszechwładności. Każdy tańczy, tańczył, bądź też będzie tańczył w tym korowodzie, podążającym za odrażającym szkieletem i nikt nie jest w stanie się temu sprzeciwić. Żadne pieniądze nie wykupią człowieka z "danse macabre". Motyw ten pojawiał się nie tylko w literaturze, ale również w sztuce. Powracał on niejednokrotnie na płótnach o wiele późniejszych malarzy oraz na cennych płaskorzeźbach świątyń. Stał się zatem źródłem wielu inspiracji dla artystów, którzy zdawali sobie sprawę z ogromnej potęgi śmierci, z jej siły i powszechności. Malując, bądź też rzeźbiąc jej określone, bazujące na wyobraźni wizerunki starają się ją oswoić i przybliżyć. Okazuje się jednak, że dla człowieka średniowiecza strach przed śmiercią jest równie wielki jak próba jej oswojenia. To przecież w jej ręku, pod jej kosą znajdzie się kiedyś nasz kruchy los. Motyw "danse macabre" odnajdziemy na obrazie z XVII wieku "Taniec Śmierci", znajdującym się w Kościele Ojców Bernardynów w Krakowie, przedstawiającym niewiasty tańczące ze szkieletami mężczyzn. Taniec ten odbywa się w kole, w którym prym oczywiście wiedzie śmierć. Motyw ten widoczny jest także nad bramą Cmentarza Niewiniątek w Paryżu, natomiast wizerunek samej śmierci odnajdziemy we fresku w Kościele Santo Campo w Pizie. Sztuki plastyczne oraz literatura sugestywnie przypominają człowiekowi średniowiecza o wspomnianej już kruchości i marności, ale także nakazują ascezę - zarówno zewnętrzna jak i wewnętrzną - wzywają do modlitwy i skupienia, nakazując umiar, rozsądek i powściągliwość w korzystaniu z przyjemności życia codziennego.
W "Rozmowie" Polikarp pyta Śmierć o jej pochodzenie, na co ona opowiada mu o swoim rajskim rodowodzie. Poczęła się w chwili zerwania przez Ewę zakazanego jabłka, a zrodziła w momencie odgryzienia przez Adama kawałka tego owocu. Mistrz próbuje przekupić swą rozmówczynię kołaczem, lecz ta odtrąca ów dar i mówi, że dostała od Boga zadanie i jedynie wykonuje swoją pracę. Utwór kończy się opisanym powyżej motywem "tańca śmierci".
Śmierć staje się także motywem przewodnim w tekście "Skarga umierającego". Zgodnie z tytułem utwór jest przede wszystkim skargą i ogromnym żalem, jaki zrodził się w umyśle umierającego w obliczu nadchodzącego końca i jaki został wywołany tragicznym bilansem własnego życia. Życia, które skupione było na doczesności, na materialnych dobrach i własnych przyjemnościach. Była to przede wszystkim egzystencja płaska, bez wewnętrznych refleksji i niepokojów. Umierający boi się nadchodzących chwil, obawia się potępienia i w akcie rozpaczy prosi Najwyższy Absolut o łaskę. Tekst ten to swoisty testament poetycki. "Skarga umierającego" potwierdza tylko marność ludzkiego życia i doczesnych dóbr. Człowiek na łożu śmierci okazuje się być bardzo samotny i nieszczęśliwy, kłębią się w nim uczucia pełne dramatyzmu i przerażenia. Wie, że za chwilę, lub dwie dosięgnie go śmierć, a wraz z nią nieuchronna sprawiedliwość.
Charakterystyczna dla średniowiecza obok "memento mori", motywu "danse macabre" oraz motywu wanitatywnego jest, popularna we Francji i Niemczech w XIV wieku, fraza "ars moriendi", a więc sztuka umierania, zwana też "artes bene moriendi" - sztuki dobrego umierania. Człowiek ówczesnej epoki - co dziś może wydać nam się groteskowe - zgłębiał sztukę właściwego umierania. Opierając się na odpowiednich przepisach powinien umieć umierać z godnością, tak jak czynił to Chrystus. Umieranie zatem zakwalifikowano jaką jedną ze sztuk, w której nadrzędną rolę odgrywała właśnie godność oraz honor. Najbardziej pożądana śmierć to taka, do której dochodzi podczas gorliwej modlitwy i w obecności osoby duchownej.
Najpełniejszy wyraz owa "ars moriendi" znalazła w "Pieśni o Rolandzie". Tytułowy Roland to dzielny rycerz i dowódca wojsk. Śmiertelnie zraniony przez przeciwnika pragnie umrzeć godnie i kieruje się na wzgórze. Jego śmierć jest sugestywnym i spektakularnym obrazem sztuki umierania. Roland uderza się w piersi, ściąga rękawicę, wyciągając ją w stronę nieba, a w stronę Hiszpanii obracając twarz. Rycerz ginie z honorem i przekonaniem wypełnionej wobec ojczyzny i króla - Karola Wielkiego - patriotycznej, pełnej oddania misji. Roland umiera pod drzewem, "Bóg zsyła mu swego Anioła Cherubina i Świętego Michała Opiekuna, a za nim przyszedł święty Gabriel. Niosą duszę świętego do raju".
Cała scena umierania honorowego rycerza i wodza nasuwa niejednokrotnie skojarzenia z męką samego Mesjasza. Roland bowiem podobnie jak Chrystus wspina się na wzgórze, po czym umiera w cierpieniu. Obraz śmierci ukazany jest w tonie patetycznym, wzniosłym i przeplatany jest nieprzypadkowymi gestami, które sugerują realizację wytycznych "sztuki umierania". Staje się zatem sugestywnym przykładem śmierci okraszonej cierpieniem, a zarazem bohaterstwem, godnością i honorem.
Śmierć jest paradoksalnie nieodłącznym elementem naszego życia, choć w pełni zdajemy sobie z tego sprawę dopiero kiedy ono się kończy. Wiemy, że ten kres kiedyś nadejdzie, ale zawsze wydaje nam się, że nasz czas jeszcze nie nadszedł, że jeszcze tyle mamy do zrobienia. Wydawać by się więc mogło, ze ludzie średniowiecza poświęcali tej kwestii więcej uwagi niż człowiek XXI wieku. "Danse macabre", vanitas, "memento mori", "ars moriendi" to hasła, które dziś raczej uległy dezaktualizacji. Śmierć stała się w pewnym sensie bardziej oswojona i nie kojarzona już z kościotrupem wymachującym kosą. Nikt nie umieszcza jej na przedzie korowodu, nikt nie uczy się sztuki umierania, choć z drugiej strony zapewne każdy zdaje sobie sprawę o nieuchronności śmierci oraz o kruchości i marności własnego istnienia. Człowiek żyje dłużej, potrafi leczyć tak wiele chorób, że niejednokrotnie udaje mu się uciec przed ową kosą. Ale ostatecznie nie da się tego przedłużać w nieskończoność. Śmierć dosięgnie nas wszystkich, tak jak dosięgła ludzi średniowiecza. Nawet po tylu wiekach nikt z nas nie jest w stanie jej pokonać. Warto tu sobie uświadomić mało odkrywczą, ale nadal aktualną i ważną prawdę, że to, do czego jesteśmy tak przywiązani i przyzwyczajeni, a zatem to, co cielesne i materialne jest w gruncie rzeczy nadzwyczaj ułomne i niedoskonałe. Dziś może nam się to wydawać wartościowe, lecz w obliczu śmierci prawdziwą wartością będzie jedynie dusza. To ona stanie się bezcenną przepustką do lepszego świata, o jakim marzyli ludzie średniowiecza i następnych równie barwnych epok, umierając z godnością.